TERROR PSYCHICZNY W ZWIĄZKU - Solaris - rozwój osobisty

TERROR PSYCHICZNY W ZWIĄZKU

Niektóre istoty ludzkie potrafią latami tkwić w toksycznym związku. Są świadome, że żyją w destrukcyjnej relacji, że więcej jest w niej nienawiści niż miłości, a mimo tego nie odchodzą. Kim są te istoty? Nawet dziecko zgadnie. To kobiety. Są ewolucyjnie przystosowane do bycia popychadłem.

Przemoc w związku dwojga ludzi to nie tylko przemoc fizyczna. Przemoc psychiczna w przeciwieństwie do fizycznej nie pozostawia widocznych śladów. Jednak rany zadane słowem goją się dużo dłużej niż sińce a sama ofiara często nie jest pewna, czy rzeczywiście zachowanie, którego doświadcza mieści się w kategorii nadużycia. Jest to tym trudniejsze do oceny, iż partner potrafi być czarujący, troskliwy i uprzejmy, aż do czasu niekontrolowanego wybuchu złości, za który winą obarcza swoją ofiarę. Co więcej, osoby dopuszczające się przemocy psychicznej zwykle zachowują się w miejscach publicznych inaczej, niż w zaciszu domowym. Potrafią dbać o wizerunek, co powoduje, że większość ludzi widzi w parze przykładny związek. Kobiecie w takiej sytuacji jest jeszcze trudniej podjąć decyzję o wyjściu z toksycznego układu. Boi się, że zostanie obarczona odpowiedzialnością za niepowodzenie związku, że nikt nie uwierzy jej historii. I może mieć rację. Trudno jest zrozumieć, jak ktoś, kto zachowuje się publicznie przyzwoicie, może nieludzko traktować najbliższych. Nie chodzi tu o pojedyncze wybuchy złości. Te zdarzają się każdemu. Jest to jedna z form komunikowania swoich uczuć. Dopóki jednak jesteśmy w stanie to dostrzec i są to sporadyczne wypadki, nie jest to patologia. Problem zaczyna się, kiedy wypaczone zachowania stają się główną formą komunikacji w związku. O terrorze psychicznym mówimy, kiedy te zachowania stają się powtarzalne a w swojej nieprzewidywalności jak najbardziej przewidywalne.

Co to za zachowania, czyli co kwalifikuje się do przemocy psychicznej?
Degradacja werbalna: krzyk, ubliżanie, przedrzeźnianie, drwiny, oskarżania, wyzwiska, poniżanie, upokarzanie, zawstydzanie, używanie w stosunku do partnerki słów wulgarnych.
Stała krytyka.
Domaganie się posłuszeństwa. Taktyka nacisków: zabieranie dzieci, pieniędzy, kluczy, samochodu, wyłączanie telefonu, lub grożeniem wykonaniem tych działań. Demonstrowanie wszechmocy i wszechwładzy.
Grożenie: wykonywanie grożących gestów, groźby bicia, wypędzania z domu, niszczenie osobistych przedmiotów partnerki, domowych sprzętów, rzucanie przedmiotami, grożenie zabiciem lub skrzywdzeniem partnerki albo dzieci.
Okazywanie pogardy: lekceważenie, poniżanie przy ludziach, publiczne zawstydzanie partnerki, przerywanie rozmów, nieodpowiadanie na pytania, brak szacunku dla pracy, wysiłków partnerki, bagatelizowanie osiągnięć, wyolbrzymianie porażek.
Rozpuszczanie plotek i pomówień.
Nastawianie rodziny i znajomych przeciwko partnerce.
Monopolizacja uwagi. Narzucanie własnych poglądów, wyśmiewanie poglądów partnerki.
Odmowa pomocy przy dzieciach czy pracach domowych, manipulowanie dziećmi, nastawianie dzieci przeciwko partnerce, ograniczanie kontaktów z dzieckiem, grożenie odebraniem dziecka, grożenie rozwodem.
Karanie przez nieokazywanie uczuć, odmowa szacunku, zainteresowania, lekceważenie emocjonalne.
Szantaż emocjonalny.
Przemoc seksualna: zmuszanie siłą i groźbą czy zastraszaniem do współżycia; współżycie wtedy, gdy partnerka tego nie chce, wyszydzanie ciała partnerki lub jej umiejętności seksualnych.
Izolacja społeczna: kontrolowanie, ograniczanie kontaktów z innymi osobami, kontrolowanie lub blokowanie rozmów telefonicznych, nakazywanie dokąd wolno i dokąd nie wolno chodzić partnerce, utrudnianie kontaktów z rodziną i przyjaciółmi.
Nadużycie zaufania: kłamstwa, okazywanie zazdrości, zdradzanie, nie dotrzymywanie obietnic i wspólnych uzgodnień.
Grożenie samookaleczeniem, z groźbą popełnienia samobójstwa włącznie.
Nękanie: śledzenie i sprawdzanie ofiary, otwieranie listów, mejli, czytanie smsów, billingów, ustawiczne sprawdzanie, z kim partnerka się kontaktuje, przeglądanie zawartości komputera, szuflad, toreb i innych rzeczy osobistych; zdobywanie danych o osobie bez jej zgody.
Umyślne stawianie zadań, z którymi ktoś ma trudność lub zadań niewykonalnych
Wypieranie się: oskarżanie partnerki o to, że sama ponosi winę za złe traktowanie, wywoływanie poczucia winy za nieporozumienia w związku, okazywanie przy innych dobroci i cierpliwości, płacz i błaganie o przebaczenie, przyrzekanie, że to się już więcej nie zdarzy, wzbudzanie litości dla siebie.
Wmawianie choroby psychicznej.

Jeżeli dwa lub więcej z powyższych punktów pasują do schematu zachowań twojego partnera, może to oznaczać, że doświadczasz przemocy psychicznej. Nie jest jednak łatwo zaakceptować fakt, że stałaś się ofiarą kogoś, kogo kochasz i cały czas wierzysz, że on w jakiś sposób też Cię kocha. Jest to o tyle trudne, że część jego zachowań może być realizowana pod szyldem dbałości o Ciebie. „Przecież on to robi dla twojego dobra”.
Innym wariantem jest przenoszenie odpowiedzialności na Ciebie za to, co Cię spotyka z jego strony. My kobiety czujemy się odpowiedzialne za cały świat. Wpędzenie nas w poczucie winy jest łatwe i skuteczne nieomalże w każdym przypadku.
Psychiczne krzywdzenie jest najbardziej nieuchwytną, najbardziej zdradliwą formą maltretowania. Nikt nie jest w stanie zmierzyć prawdziwych rozmiarów psychicznej przemocy, ani określić wszystkich tego typu zachowań. To samo stwierdzenie, reakcja czy czynność w jednej sytuacji mogą być zupełnie neutralne, w innej zaś stać się okrutnym ciosem dla psychiki człowieka, pozostawiającym trwały ślad. A przy tym zadany cios może być nawet niezauważony przez obserwatora z zewnątrz..
Co więcej niektóre z zachowań mogą funkcjonować bez większego ryzyka w ramach istniejących norm obyczajowych. To bardzo wyrafinowana forma okrucieństwa.

Wreszcie, twój partner doskonale zna wszystkie twoje czułe punkty i potrafi uderzyć słowem jak wytrawny szermierz, w sposób prawie niewidoczny, ale tak, aby zranić. Nic nie wskazuje na podskórną walkę. I tak naprawdę, to nie jest walka. Bo Ty się nie bronisz. Poddałaś się. Przestałaś walczyć. Trwasz, licząc na cud. Tymczasem cuda nie następują samoistnie. Na cud trzeba sobie zapracować. Od czego zacząć? Przestań wreszcie udawać, że wszystko jest ok., że to chwilowe, że on się zmieni, że będzie lepiej, że zrozumie, zobaczy jak cierpisz. Nie będzie lepiej. Może być tylko gorzej. Cenę za twoją niemoc płacisz ty i twoje dzieci.

„Przecież nie bije to nie dzieje sie żadna krzywda?”
Czy aby na pewno? Jednym ze skutków przemocy jest trauma, zaburzone poczucie bezpieczeństwa, czasem depresja. Okrutne przeżycia wyciskają emocjonalne i fizyczne piętno, stają się rysą na życiu kobiety. Czasem jest to rysa nieodwracalna.

Jakie są konsekwencje „prania mózgu”? Po czym poznać kobietę, która doświadcza przemocy psychicznej?
Unika tematu dotyczącego przemocy, stara się bagatelizować akty molestowania psychicznego, czasem broni sprawców.
Jest zamknięta w sobie, bierna, pozbawiona energii. Nic jej się nie chce, rzadko wychodzi. Przestała widywać się z przyjaciółmi.
Zmienia swoje poglądy, przyzwyczajenia, by dostosować się do życzeń „Pana i władcy”. Zmiana jej zachowania w stosunku do tego, kim była kiedyś jest z reguły zauważalna dla otoczenia.
Nie potrafi przyjmować krytyki ze strony innych ludzi. W konfrontacji wycofuje się. Nie umie postawić granic.
Cierpi na gwałtowne zmiany nastroju od skrajnej bierności do wybuchów gniewu; nagłe wybuchy płaczu, śmiechu nie są w jej przypadku rzadkością. Odczuwa lęk, niepokój, wstyd, złość naprzemiennie z apatią i zmęczeniem.
Przeżywa silne poczucia lęku i zagrożenia. Od sprawcy oczekuje jedynie kary, ponieważ wie, że jest pełna wad, a wszystko co robi jest niewłaściwe. Przeżywanie silnego poczucia winy kieruje złość i agresywność w stronę własnej osoby, to z kolei powoduje, że sprawca może czuć się bezkarnie.
Gnębi ją poczucie winy, czasem popada w uzależnienia, nierzadko dopada ją depresja. Złość i gniew kieruje najczęściej w stronę własnej osoby, to z kolei powoduje, że sprawca może czuć się bezkarnie.
Ofiara przemocy psychicznej pozwala na degradację własnego obrazu. Skutkiem czego uważa, że jest głupia i mało zdolna. Czuje się bezradna. Łatwo ulega sugestiom i manipulacjom.
Procesy „prania mózgu” powodują całkowite podporządkowanie, utratę poczucia własnej wartości oraz bezkrytyczne przyjmowanie rzeczywistości, wykreowanej przez sprawcę.

Jeśli rozpoznajesz w tym opisie siebie – działaj. Nie czekaj aż świat się zmieni. Świat się nie zmieni. Twój partner nie zna innych sposobów odreagowania frustracji, złości, wszystkich niewygodnych emocji. Nie chce się zmienić, jest mu dobrze w układzie, który sobie stworzył. Ty, zrezygnowałaś z siebie. Cała twoja uwaga skupiona jest na nim. Swoją radość uzależniasz od jego zadowolenia. Swoje szczęście od jego uzdrowienia. Bardziej wierzysz w niego niż w siebie. Czy byłabyś w stanie dla odmiany zaufać sobie i swoim odczuciom? Czy jest za późno, aby odnaleźć siebie taką jaka jesteś: silna, niezależna, odważna, miłująca spokój i czuła? Przez chwilę pomyśl, co by było, gdybyś dała sobie szansę na lepsze jutro. Z resztą – po co czekać do jutra J
Wiecie co jest najgorsze? Żyjąc z tyranem, z cichym tyranem, kobieta traci zaufanie do siebie samej, przestaje wierzyć własnym odczuciom, czuje się winna, wydaje jej się, że to wszystko przez nią, że za słabo sie stara. Traci własną godność i poczucie własnej wartości. A on ją depcze każdego dnia, małymi kroczkami, sprawia, że już nic jej nie cieszy, że czuje się w potrzasku, bezwartościowa… A prawda jest tak oczywista – jeśli Ci z kimś źle, jeśli ciągle płaczesz, boisz się, czujesz się nieszczęśliwa… uciekaj. Im szybciej tym lepiej.

Beata Markowska

1 191 odpowiedzi na “TERROR PSYCHICZNY W ZWIĄZKU”

  1. Alex- pisze:

    Ten artykuł „jak ulał” pasuje do sytuacji kobiety poznanej 6 lat temu przez internet (obecnie 44-letniej). 90% zachowań jej męża, świadczących o przemocy w rodzinie zostało dowiedzionych przed sądem i po trwającym 5 lat przewodem sądowym skutkowało prawomocnym wyrokiem skazującym sprawcę. I co z tego?
    Taka kobieta NIGDY nie zgłosi przemocy (art. 207 kk) nie mając z zewnątrz wsparcia, dającego poczucie bezpieczeństwa osobistego. Polski system prawnej pomocy ofiarom przemocy jest fikcją (Policja, Niebieska Karta, Niebieska Linia, OIK itd. żądają od „ofiar” aktywności prawnej, która ze względu na ich stan psychiczny nie jest możliwa) i nie zapewnia faktycznej ich ochrony.
    Kobieta, o której mowa musiała UCIEKAĆ od rodziny w zagrożeniu zdrowia i życia. Zgłosiła przemoc i przez 5 lat przechodziła gehennę. Wygrała (skazanie męża)… a jednocześnie pozostała bez środków do życia, mąż wyrejestrował ją z Rodzinnego Ubezpieczenie Zdrowotnego i wymeldował ze wspólnego mieszkania (decyzja Wojewody w odpowiedzi na odwołanie)… wszystko zgodnie z polskim prawem…
    Obecnie owa kobieta jest oskarżona o nielegalne wykorzystanie programów komputerowych (wytok: rok więzienia i 1000 zł opłat, przy dochodach 450 zł/mc), jej syn (23 lata) żąda alimentów od matki, a jej mąż wniósł pozew o rozwód…. (a jest wyłącznie winny rozpadu związku – w przekonaniu tej kobiety)
    BO TO JEST WŁAŚNIE POLSKA!! HURRRRAAAAAAAAAAA!!

    • Marzena pisze:

      A ja znam mężczyznę który żył z żoną, dokładnie do niej pasuje ten opis! Szkoda, że się nie mówi o kobietach znęcających nad własnym mężem! 🙁

      • Nękany? pisze:

        Jeśli masz jakieś dane na temat nękania mężczyzn przez kobiety daj znać. temat jest rzeczywiście rzadki, a muszę przyznać, że moja była partnerka pasuje w wielu punktach do tego opisu. Uwierzcie mi, kobiety potrafią nękać równie skutecznie jak mężczyźni, pod warunkiem, że mężczyzna jest słabszy psychicznie lub młodszy.

        • nękany pisze:

          Oj, obawiam się że znęcanie psychiczne przez kobiety nie jest wcale takie rzadkie. Sam go doświadczam i znam inne przypadki. Podejrzewam, że mężczyźni wstydzą się po prostu przyznać, że są molestowani, dlatego tematu nie ma.

          • nękany pisze:

            tak , mam dane byla zona z córką sytuacja toczy się przez 12 lat , sprawa juz byla w prokuraturze

          • s pisze:

            ale skoro już widzicie ten problem od własnej perspektywy to weźcie do serca wyniki sondażu, który mówi o czterokrotnie wyższym narażeniu kobiet na przemoc (w tym seksualną, w tym w miejscu pracy) i porównajcie do swoich wielce obraźliwych komentarzy (przy ich nagminnym przeinaczaniu)

        • Rysiek pisze:

          Witam, ja znam taką kobietę, to moja żona dokładnie pasuje do opisu. próbowałem ją namówić na rozmowę z psychologiem, nie skorzystała ja tak po dwóch rozmowach,
          powiedział mi: na pana obraża krzywdzi a pan ją za to przeprasza, to po co ma się zmienić onej jest tak wygodnie” więc w 100procentach trafione. swoje dochody ma na osobnym koncie mnie obarczyła wszystkimi opłatami.
          Teraz po spotkaniach z psychologiem uświadomiłem się, że tak jest naprawdę, więc przestałem przepraszać zabrałem się za remont mieszkania, którego mi kategorycznie zabroniła wykonywać samemu, a to mnie uspokaja, i nic nie kosztuje, przy tym nic nie pomaga a wręcz przeszkadza wrzeszczy, że brudno. Część już skończyłem, jeden etap i posprzątałem na glanc. Kiedy sprzątałem znalazłem brudnopis z napisanym pozwem rozwodowym przejąłem się tym teraz pytanie: czy to kolejne straszenie, czy czysty egzemplarz już złożyła w sądzie, było to tak zostawione żebym na to mimo woli wpadł i znowu ją przepraszał, a tu zdziwienie,… nie przeprosiłem tym razem, bo niby za co, że wyremontowałem mieszkanie, i to, że grozi kupnem mieszkania dla siebie, notabene za nasze pieniądze bo jej ukrywane dochody są wspólne jak się nie mylę?
          Po czasie dociera do mnie świadomość po co?

          Do autorki nie wszystkie kobiety są takie święte, na pewno jest w tym dużo mojej winy (no nie,.. znowu przepraszam 😉 ) za często ulegałem dałem jej pozwolenie na to co zrobiła ze mną mam nadzieję, że nie ma za późno bo mimo wszystko bardzo ją kocham. Jak się dalszy nasz los potocz tego się dowiem niebawem bo sprawa toczy się obecnie, na bieżąco. Szukam jeszcze poradni rodzinnych itp. będę próbował ją nakłonić na terapię. A jak się nie da no to szkoda.

          Pozdrawiam Rysiek.

          • Patrycja pisze:

            Witam, przeczytałam to co Pan opisał i bardzo mi zależy na kontakcie z Panem, ponieważ przygotowuje materiał na taki temat. Bardzo bym prosiła, żeby Pan przesłał mi swój numer na maila p.adas@tvn.pl. Ja oddzwonię i opowiem o szczegółach. Czekam na odpowiedź. Patrycja

          • Nowo narodzona pisze:

            Witaj. Ja dwa miesiące temu odważyłam się zakończyć związek z moim męzem tyranem psychicznym, który gnębił mnie przez 11 lat. Niestety trwało to tyle lat bo cały czas się łudziłam, że jakoś to będzię, że coś się zmieni na lepsze, itp. Oczywiście z perspektywy czasu nic się nie zmianiało a wręcz przeciwnie było coraz gorzej. Obecnie zaczynam nowe życie jeśli miałbyś ochtę odpisać to zapraszam na maila, możliwe, że ludzie skrzywdzeni w taki właśnie sposób później potrafią lepiej zrozumieć istotę takich oto zdarzeń.

          • marta pisze:

            Bardzo prosze o kontakt, jestem w takim zwiazku w jakim była Pani, chciałabym sie Pani poradzic. Mój meil zlotekolczyki@o2.pl

          • magda pisze:

            Witam,
            Ja mam trochę inną sytuację – chociaż wciąż chodzi o przemoc ze stron kobiety. Chodzi o byłą żonę mojego narzeczonego. Nastawianie dziecka przeciwko ojcu, utrudnianie kontaktu, złośliwe umawianie się na odbiór dziecka i trzymanie go na upale przez kilka godzin, niemożliwość ustalenia wakacji odpowiednio wcześniej żeby dało się zarezerwować miejsce, porównywanie z innymi ojcami z komentarzem, że nawet takie patałachy są lepszymi ojcami. Ale to nie wszystko. Ta kobieta zdobyła mój numer telefonu, dzwoni do mnie i wysyła smsy z groźbą, że naśle na mnie policję, bo utrudniam jej kontakt z dzieckiem kiedy jest u nas. Do tego wymyśla niestworzone historie o tym jak to maltretuję – ja – jej dziecko, że ojciec się nim nie zajmuje tylko zostawia pod moją opieką, że mój narzeczony jest ze mną tylko dlatego, że mam pieniądze (swoją drogą ciekawa jestem skąd ma te informacje), bo w innym wypadku już by ze mną nie był. Żyjemy pod ciągłą presją jej wybuchów. Nie możemy nic zaplanować bo nigdy nie wiadomo co naopowiada dziecku – jest małe, 5 lat i słucha co matka mówi bo boi się kary za nieposłuszeństwo. Każda choroba dziecka jest naszą winą – nawet jeśli choruje 2 tygodnie po wizycie u nas, bo choroby tak długo się rozwijają. Mój narzeczony pomimo tego, że ma wyrok sądu z zagwarantowaną informacją, nie wiem do jakiego przedszkola chodzi dziecko, nie wie gdzie do lekarza. Dwa lata temu wyciągnął ksero książeczki zdrowia z przychodni rejonowej bo matka wymyślała, że dziecko ciągle choruje przez nas i dlatego nie może do nas jeździć – co okazało się nieprawdą. Efekt był taki, że matka najpierw zakazała w przychodni pisemnie prawa do udzielania informacji o stanie zdrowia dziecka – ojcu, a teraz przeniosła dziecko do innej przychodni ale nie wiadomo do jakiej. Sytuacja jest idiotyczna i bez rozwiązania. Jesteśmy normalnymi ludźmi, ja mam dwoje dzieci, dla których mój narzeczony jest jak ojciec, widzę jak się nimi opiekuje, jaki ma z nimi kontakt. Nie wyobrażam sobie takiego napięcia przez kolejne 10 lat. Jak mówię o jego byłej żonie, zaczynają mi się trząść ręce, serce mi wali, robi mi się strasznie zimno, mam dreszcze. Te objawy po prostu same przychodzą jak opowiadam o tym jak zatruwa nasze życie.

          • szymonn pisze:

            Większość punktów się zgadza… Najlepsze jest to że czytając to wszystko zastanawiam się czy ja też nie jestem przemocowcem…
            U mnie zaczęło się powoli, małymi kroczkami. Najpierw fochy, niewinne sceny zazdrości, próby kontroli. Kiedy wyczuła że naprawdę mi na niej zależy, że ją kocham sceny zazdrości i kontrola nabrały na sile. Było to sprawdzanie telefonu, dzwonienie po kilkanaście razy w trakcie gdy byłem w pracy. „Z kim dziś pracujesz?”, „Dlaczego wracałeś 15 min. dłużej?” ale to nic. Najgorsze było budzenie w nocy, płacz, oskarżanie o zdradę i poważanie uczuć. Nic nie pomagały zapewnienia o miłości i wierności. Musiałem przepraszać i czuć się winny złego zachownia… i tak też robiłem. Zrezygnowałem niemal ze wszystkich znajomych, bałem się z nią gdziekolwiek wyjść ponieważ nie wiedziałem co w danej chwili sprawi że wieczorem znowu będzie awantura. I dalej przepraszałem i dziękowałem że Bogu że w ogóle ktoś chce ze mną być. Poczucie winy że ją krzywdzę prawie mnie nie opuszczało. Gdy dostała zapaści nerwicowej, usłyszałem że to moja wina… uwierzyłem, nie mogłem sobie wybaczyć. Postanowiłem poprosić ją o rękę, „udowodnię jej że ją kocham”, wierzyłem że to powinno wszystko zmienić. Ale niestety było jak było, w sumie to przyzwyczaiłem się do takiego stanu rzeczy, czułem się nawet szczęśliwy… Kiedy urodził się nasz syn kochałem ją jeszcze bardziej, byłem prze szczęśliwy, miałem w sobie spokój, którego tak mi wcześniej brakowało. Nie mogła tego znieść… prowokowała różnymi sposobami, aż w końcu jej się udało… tama pękła. Gdy wychodziłem do pracy już po dwóch godzinach żądała mojego powrotu, ponieważ było jej ciężko samej z dzieckiem, nie wolno mi było już nigdzie wyjść ponieważ było jej ciężko z dzieckiem, nie wolno mi było odwiedzać rodziny ani samemu ani z dzieckiem, gdyż dowiedziałem się że są patologiczni (wszyscy). Stawiałem opór, kłóciłem się, ale wtedy było jeszcze gorzej. Po pół roku na urlopie macierzyńskim twierdziła że ja się rozwijam w pracy a ona gnije z dzieckiem. W tym czasie studiowała… Był to okres gdy założyłem działalność gospodarczą… Z pieniędzmi nie było lekko. Opłaty za mieszkanie i kredyt oscylowały w okolicach 3 tys. do tego jej szkoła, szczepienia dziecka, po prostu życie. A ja pracowałem po 5-6 godzin dziennie żeby pomagać żonie w domu. Efekty przyszły szybko w postaci pierwszych długów. Nie mogła szukać pracy gdy mały był w domu więc, zapisaliśmy go do prywatnego żłobka, 1,2 tys miesięcznie nasz dług wzrastał dodatkowo. W końcu po pięciu miesiącach zaproponowałem żebyśmy pracowali razem, wspólna firma będzie super… (przed ślubem też załatwiłem jej pracę u siebie w firmie i tak do ciąży). W tej chwili od ponad roku jestem bez pracy a to na co pracowałem 9 lat jest w rękach mojej żony. Jestem bez pracy oficjalnie gdyż pracuję dla żony bez żadnych świadczeń. Nie wolno mi wysłać e-maila ze swojej skrzynki do klienta, w tej chwili przestała opłacać mój telefon więc nawet nikt się do mnie nie może dodzwonić. Nadmienię że „wszystkie długi były i są wyłącznie moją winą, ona musiała ratować życie swoje i dziecka”.
            Jestem bity, poniżany, każdy inny facet jest lepszy niż ja, każda moja próba walki z nią, stawiania się kończy się tym że idzie do łazienki i wrzeszczy żebym się nad nią nie znęcał. Gdy ostatni raz chciała mnie skopać, walnęła w szafkę i stłukła nogę… Zadzwoniła do matki i na policję że ją pobiłem. Przyjechali panowie policjanci porozmawiali z nią, bez mojej obecności. A następnie spytali „co się dzieje ponieważ żona twierdzi że kradnie jej Pan klientów”… Kosmos, starli się być obiektywni ale widać było że nie przekonała ich historyjka mojej żonki.
            To tylko wycinek całości, powiecie dlaczego nie odszedłem?
            I że sam sobie jestem winien!… I macie rację ale nie mogę zostawić syna z tą kobietą, jest dobrą matką ale okropnym i okrutnym człowiekiem nie chcę żeby kiedyś stał się taki jak ona. On teraz cierpi rozerwany pomiędzy matkę i ojca, wie że gdy mama jest w domu to z Tatą się wolno bawić, bo mam krzyczy. Gdy odejdę zrobi wszystko żebym nie miał z nim kontaktu, już teraz opowiada mu nie stworzone rzeczy na mój temat, „tata cię nie kocha, bawi się z Tobą żeby zrobić Mamie na złość”, „tata to świnia”, Tata to menda” itd itp. A o opiece nad dzieckiem samodzielnie mogę zapomnieć, nie w kraju gdzie najgorsza matka jest lepsza od każdego ojca.

          • aga pisze:

            Nie każda kobieta jest idealna święta
            masz rację
            ja żyłam w takim związku 14 i łatwo mi po odejściu nie jest mąż dalej mnie „”kocha””
            Na wizytach u psycholog dotarło do mnie że taka przemoc była u mnie w domu
            dotarło zaraz wypierałam to z siebie że nie było
            to jest okropne uczucie kiedy wiesz a uciekasz od tej wiedzy
            kiedyś uważałam że takie kobiety które dają sobą poniewierać są „głupie
            i co sama jestem tą „głupią
            nikt mi nie pomógł znajomi się odcieli sąsiedzi mnie potępiają
            ” miała dom męża a teraz się tuła po wynajmach
            tak tuła się nie raz chciałam wrócić bo miałam dość tułania ale syn mi nie pozwolił dla jego dobra odeszłam –pomagają c tym samym sobie
            pani psycholog odpowiedziała mi na pytanie że oprawcy nigdy na stałe się nie zmieniają
            ana chwilę tak ale nie na stałe

            a my uciśnieni przez nich ( bez względu na płeć) powinniśmy się wspierać
            a nie drążyć jaka płeć
            artykił jest dla nas żeby nam pomóc

          • Michał pisze:

            Miałem dokładnie tak w domu jak pisze Szymon. 16 lat.
            Jestem w trakcie rozwodu. Nie wytrzymałem, kiedy zabrała córkę
            i zażdała przepisania całego majątku… Wtedy mogła ew. wrócić do domu…
            Sprawę oddałem do sądu. Wziąłem adwokata.
            Okazało się, że żona ma chorobę hashimoto, brak tarczycy i…
            …depresję chorobową… tak od lat
            Nigdy nie przyznawała się do swojej nadmiernej złości, czasem apatii, lęków…
            Dopiero jak wystąpiłem o przyznanie wyłącznej nad dzieckiem – sąd zgodził się na badanie psychologiczne… i wyszło:(
            bum:(

        • Roman pisze:

          Proszę o pomoc już nie daję sobie rad

        • ja pisze:

          Ja mam informacje na ten temat. Jestem własnie w takiej sytuacji. Za tydzien mam przesłuchanie bo złozyłem powiadomienie z art. 207 na swoją byłą partnerkę

        • mirek pisze:

          Oj,wiele mogłbym Wam opowiedzieć. W domu mam istną terorystke. Moje życie wali się już w gruzy,cierpią dwie nieletnie córki a ja niewiele mogę zrobić. Chodziłem już wszędzie ale… szkoda mówic. Naprawde chciałbym to kiedys komuś opowiedzieć. Mysle że i tak by nie uwieżył. Pozdrawiam

        • chory pisze:

          Moja żona zaplanowała wraz ze swą rodzinką małżeństwo ze mną z nadzieją szybkiego naturalnego mego odejścia. Jestem bardzo chory, ale żyję. To się nie podoba żonie, więc postanawia mnie porzucić i oskarżyć o znęcanie psychiczne. Żąda rozwodu, odszkodowania, alimentów i powiedziała, że mnie puści w skarpetkach. Nie ma żadnego świadka o znęcanie się psychiczne.Rzecz w tym, że odchodząc powiedziała mi, że woli wychowywać wnuczki swej córki nisz opiekować się chorym starcem. Teraz jestem samotny, bezradny, z wielkim zagrożeniem życia /bez obecności drugiej osoby 24h/. Żona procesuje się i to już trwa 1,5 roku.
          Nie wiedziałem, że biorę sobie za małżonkę wyrachowaną sadystkę.

        • agrimon pisze:

          chyba ja podlegam takiej przemocy psuchicznej ze strony żony. mam na cale szczescie wizyte u pscyhologa w przyszlym tygdniu. zobaczymy co z tego wyjdzie

        • du pisze:

          Z moją żoną mam problem tego typu, iż przez długi czas nie okazywała tego że jest flirciarą, do momentu kiedy dla zabawy zaczęliśmy przeglądać swoje telefony. Okazało się że kokietuje do swoich kolegów z uczelni, na co zwróciłem jej uwagę. Od tego momentu miałem przydomek chorobliwie zazdrosnego męża. Żona zaczęła ukrywać się z rozmowami przez telefon, wyakasowywać smsy, doszło do tego że zaczęła unikać kontaktów intymnych. Te wszystkie zachowania doprowadzały mnie do złości, pojawiały się kłótnie, zacząłem przeszukiwać telefon żony i jej notatki aby zrozumieć co się dzieje. Żona zaczęła mnie i moją rodzinę smarować wśród znajomych i swojej rodziny i ustawiać przeciwko mnie jaki to ja jestem niedobry, że ją biję, prześladuję, targam itp. Oczywiście wszystko było nieprawdą i wyłącznie pretekstem aby się mnie pozbyć. Okazało się że żona nieźle romansowała lub flirtowała z pewnym panem. Wyszukała się pretekstów aby mnie oczerniać co robi po dziś dzień kiedy już ze mną nie mieszka, żali się jaka to ona zawsze była pokrzywdzona a ja byłem najgorszym mężem na świecie. Wspomnę że w związku tylko ja pracowałem na rodzinę i nie miałem za to okazywanej żadnej wdzięczności- żadnej. Teraz muszę spotykać się z własnycym dzieckiem jak skazaniec w więzieniu czego najbardziej nie mogę przeboleć

        • polwytrawny pisze:

          Czytam i nie wierzę! Skąd przeświadczenie, że to tak rzadki przypadek? Ze kobiety to zawsze ofiary? Mam stwierdzone IQ od 111 do 126 w sześciu badanych kategoriach .. a jestem szmatą, wycieraczką kobiety, która zapewne na osobowość z pogranicza (borderline).Mam naprawdę cholernie mocny charakter, który właśnie był głównym powodem, że udało się jej doprowadzić mnie do takiego stanu. Uzyskała efekt długotrwałym obwinianiem mnie za wszystko, agresją, wyzwiskami, wyrzucaniem z domu i grożeniem że to koniec jak wyjadę. Potrafiłem więcej wytrzymać, i łatwiej tłumaczyć jej zachowanie, znosić to co się dzieje. Awantury, przemoc słowna zawsze były przez nią urządzane przy dzieciach. Im mniej rozumiałem, tym bardziej się starałem i znosiłem.. bo przecież nie jestem święty a ona miała takie trudne dzieciństwo. Walczyłem o rodzinę (dwoje dzieci). Dziś moje życie polega na ciągłych wizytach na poczcie, prokuraturze, na policji. Policjantka nie chciała założyć jej niebieskiej karty, nie wierzyła w przemoc z jej strony. Szkoda tylko, że wyzwiska były na porządku dziennym przy dzieciach, a szarpanie mnie na oczach córki niestety musiało odcisnąć piętno. Nigdy nie było żadnych interwencji policji przed złożeniem przez nią pozwu, a dziś otoczenie uznaje mnie za bandytę „BO TAK USŁYSZELI OD NIEJ” Takie strony jak ta tylko utrwalają pogląd że facet to przestępca a kobieta to ofiara. Proponuję zapoznać się ze statystykami. Borderline ujawnia się 3-4 razy częściej u kobiet. Kilka dni temu znalazłem http://koniectoksycznych.blogspot.com To jakby opis moich kilku ostatnich lat życia. .. W jednym z artykułów jest napisane jak się zabezpieczyć przed taką osobą zanim będzie rozwód.. JAKA SZKODA, ŻE PRZECZYTAŁEM TO KIEDY BYŁEM JUŻ W TRAKCIE!!! I jeszcze jedno.. Kiedy uznałem, że co jest nie tak z jej psychiką i robiłem co w mojej mocy żeby jej pomóc .. to usłyszałem, że to gaslighting, a teraz mam problemy, że wmawiałem jej chorobę psychiczną. To może mi ktoś powie, gdzie jest granica pomiędzy staraniem aby pomóc kochanej osobie a wmawianiem choroby!?

          • Grazyna pisze:

            Mój brat przeżył horror z żona, która go maltretowała psychicznie i fizycznie. NAwet po rozwodzie ma nad nim jakaś władzę, brat nie potrafi wyrzucić jej numeru telefonu z komórki. Cała rodzina cierpi jak widzi co ona mu robi, a na co on się tyle lat zgadza! Koszmar!

        • roman pisze:

          żonaty jestem 30 lat od 15 lat kiedy żona poszła do pracy zaczeło się ciągłe wyjazdy zabawy stała się feministką ciągłe kłutnie zmienili ją ludzie z pracy mobbing spływy kajakowe zabawy zła atmosfera w pracy przynosiła to do domu wzywała policję zbyle powodu instrukcje koleżanek zazdrościły jej większość to rozwódki

      • …mąż przegrany, jednocześnie ofiara kobiet !
        Żona, straszyła mnie rozwodem. Cicho sedziałem, nie odzywając się do niej, bo świadomie wiem, że nie ma na mnie haka ! Do rozwodu, nie doszło. Teraz, odwróciła rolę, próbując, sprowokować mnie, ciągłym wyzywaniem, w stylu spierda…., aby doprowadzić mnie psychicznie, bym w sobie wyzwolił agresję i uderzył ,,to gów…”. Dalej siedzę, cicho, bo gdybym uderzył to wywieźli by mnie za kratki.
        Nie mam pieniędzy na rozwód i podział majątku polegającego, na sprzedaży mieszkania wyodrębnionego, Bo a ni żona, a ni ja nie jesteśmy w stanie, wzajemnie spłacić sobie połowy wartości mieszkania. Co zrobić, aby sprzedać to mieszkanie? Mam prawo ułożyć sobie na nowo życie, bo mam gdzie mieszkać. Czy Sąd może mnie wyeksmitować ! Nie chcę dalej żyć z toksyczną kobietą!

        • jawor pisze:

          A ja napiszę tak .
          Na pewno w rodzinach jest tak,że w jednej rodzinie jest winna kobieta a w innej mąż .Ważne jest jak sobie w tym pomóc gdzie się zgłosić,o pomoc o alimenty z jednej lub drugiej strony dla dzieci gdzie zamieszkać na samym początku(Na DWORCU? oczywiście z dzieckiem).Nadmienię oczywiście ,że mąż to trzeźwiejący alkoholik despota(prawdopodobnie alkohol zniszczył mózg i już nic z tego nie będzie) ja nie mogę nic w domu wyremontować poprawić kupić np.pralki firanek,lodówki itp.Nie wspomnę o wyzwiskach różnego kalibru pewno też w jakimś stopniu jestem winna,ale to pikuś do całokształtu .Teraz córka bardzo mnie prosi o to żebyśmy żyły spokojnie bez terroru.Więc jak rozejść się jeżeli sytuacja jest nie do wytrzymania po np.17 lub więcej latach Czy w Polsce jest to możliwe . A może w Polsce jest tak ,że Mąż musi zabić zonę lub odwrotnie

      • ja pisze:

        Dokładni to żona potrafibyc toksyczna i co ma zrobić niby silniejszy mąż

      • mira pisze:

        Przeżyłam to. Ucieczka z domu, brak środków do życia. Znikąd pomocy. Gdyby nie rodzice wylądowałabym na ulicy z dzieckiem. Nawet rodzinnego nie mogę do tej pory otrzymać po Pan nadal go pobiera za granicą. Wiem co to paniczny strach, depresja.. ale nadal walczę o lepsze jutro.
        pozdr.

        • Samotna63 pisze:

          Boże dziewczyno dobrze ,że uciekłaś i mam nadzieję ,ze dasz rade.Ja po 34 latach znęcania bił ,kopał,wyzywał od najgorszych,telefon przegladał,torebkę ,całkowita kontrola.Przez lata udręk ,przed długie lata skończyło się depresją i potem juz miał hak na mnie.Sytuacja bez wyjścia ,bo kto uwierzy wariatce.W tamtym roku zaczełam chodzic do psychologa ,ale niestety pzrerwałam wizyty .W tym roku już mnie zniszczył.Po wizytach u psychologa stwierdziłam,żedość ,dość dość/tak było w tamtym roku/wiedziałam juz ,że za płacz nie wolno bić,za zupę nie tą ,też nie wolno bić,Nie wolno wyzywać!!!poniżać i kopać.A najgorsze jest to ,że we wrześniu znów zaczał knuć wychodził na całe dnie a niby było wszystko ok.Potem wyzwiska szmata,ku,,śmieć.I wiecie co najgorsze ja zaczełam robić drobne złośliwości.Boże widzicie do czego to prowadzi.Wiedzialam,że wszystko co robi było złe a ja w tym tkwiłam.Drobne złośliwości mu robiłam.Boze do czego doszło.Gdzie mnie sprowadził.?Dno!!!

          • Iza pisze:

            Witam
            Też jestem w takim toksycznym związku.Jesteśmy ze sobą kilka lat lecz nie małżeństwem, jestem kobietą rozwalorach emocjonalnie na cząstki pierwsze.Sama juz nie wiem co robić gdzie pójść? , jak sobie poradzę? Przecież jestem osobą od niego uzależnionafinansowo

          • Iza pisze:

            Witam
            Też jestem w takim toksycznym związku.Jesteśmy ze sobą kilka lat lecz nie małżeństwem, jestem kobietą rozwalorach emocjonalnie na cząstki pierwsze.Sama juz nie wiem co robić gdzie pójść? , jak sobie poradzę? Przecież jestem osobą od niego uzależnionafinansowo

          • Iza pisze:

            Bezradna,bezsilna z myślami że nie to nie moje życie tak nie może wyglądać. Mamy dzieci przecież. Najbardziej bałabym się odzieci. Wiem jak zareaguje ? Czy mi ich nie odbierze . Dość mam już takiego życia. Bicia , poniżenia wyzwisk ty szmat o kurwo zniszczeń cie zostaniesz z niczym . Do robienia huja się nadajesz . Boje się jak to by wyglądało bez niego . Powoli zaczynam być w rakiem człowieka.

      • Daniel pisze:

        Właśnie składam zawiadomienie do prokuratury z art. 207 kk przeciwko mojej byłej partnerce. Po tym jak chciałem odejść ponad rok temu i zapomnieć o niej (zdrada i inne) postanowiła się mścić na wszelkie możliwe sposoby. Nawet po tym jak się wyprowadziłem do innego mieszkania nie dała mi spokoju. Dzisiaj jestem wrakiem psychicznym. Do autorki artykułu: taka stronniczość (biedne kobiety) świadczy tylko o jednym, prawda? A wracając do tematu, nie boję się już tego tyrana, zostanie ukarana.

      • gaja pisze:

        Wlasnie.Gdy to zona robi tak mezowi.Gdy go poniza i wysmiewa przed rodzina i znajomymi.I gdy on w tym tkwi,bo juz nie wie co jest normalne.”Nie chce mi sie wiecej klocic i walczyc z nia.Poddaje sie”.A ona na zewnatrz aniol dobroci, gotowa pomagac obcym.I niszczy osoby,ktore dla niego sa bardzo wazne.Im bardziej on kocha synka,tym bardziej to dziecko jest niszczone,wysmiewane,karane za nic.Taka historie slyszalam od znajomej.Niszczyc czlowieka, przez niszczenie jego uczuc,zabrac to na czym mu najbardziej zalezy i smiac sie.Karac,karac,karac i manipulowac.Dlaczego?

        • mimi pisze:

          Witaj,
          Ja mam tak z już byłym mężem. Muszę Cię zasmucić ale żeby cokolwiek w Polsce z tym zrobić trzeba mieć dużo szczęścia. Na jedyną pomoc jaką możesz liczyć to psycholog. Jeśli myślisz o policji to jesteś w błędzie. Niestety Polska to taki kraj, w którym można się bezkarnie znęcać nad innymi osobami. Założyć „Niebieską Kartę” – graniczy z cudem. Jedyne co możesz robić to zbierać materiały i jeśli Ci się uda założyć sprawę jeśli masz świadków na groźby karalne. Znęcanie psychiczne jest trudno udowodnić. Policja takie sprawy ma w nosie. Kiedyś zgłosiłam pobicie córki przez ojca – prokuratura stwierdziła małą szkodliwość czynu. Tak jak by pobił psa poszedł by siedzieć miał grzywnę a że to dziecko to mała szkodliwość czynu dla prokuratury. Jedyne co możesz robić to zbierać materiał dowodowy i zobaczyć jak go wykorzystać.

      • Grażyna pisze:

        to prawda! Bardzo bym chciała, żeby pisano i rozgłaszano fakt, że mężczyźni też są torturowani psychicznie i fizycznie przez kobiety! Mój brat przez to przeszedł, a wraz z nim ucierpiała cała nasza rodzina. Chciałabym przeczytać artykuł na temat pomocy mężczyznom! Bardzo, bardzo proszę Solaris o napisanie takiego artykułu, jak pomóc tym mężczyznom, jak pomoc sobie kiedy jest się świadkiem terroru psychicznego brata?.

    • izi pisze:

      witam …. mam 27 lat dwuletnią córunie i męża alkoholika ma tylko 30 lat niestety pasuje do niego każdy podpunkt i coś jeszcze jego rodzice od pewnego czasu gnębią mnie wyzywają oskarżają zamykają i straszą nagadującna mnie mojemu dziecku próbuje rozmawiać z nimi jednak każa póba kończy się kłótnia i wyzwiskami jestem zagubiona nie wiem co robić boję się każdego dnia czas się wlecze nie miłosiernie… pomocy…

      • szymonn pisze:

        uciekaj, zabierz córkę i w nogi, tylko ona się liczy, a pieniądze nie są najważniejsze. ja bym tak zrobił ale ja jestem facetem, gdy to ja ucieknę z dzieckiem powiedzą że je porwałem. Uciekaj bo lepiej na pewno nie będzie, nie wierz w to.

        • Edyta pisze:

          Uciekac ale dokad? Moj zwiazek trwa 7 lat. Wielokrotnie sie rizchodzilismy. Z jego powodu.do tej pory mnie poniza. Mowi ze jestem nikim ze nigdy mu nie zalezalo,wyzywa od najgorszych grozi przy dziecich ze mnie uderzy. Mam 5 letniego syna i 4 letnia corke. Najgorsze ze na to wszystko patrza. Nie chce z nim zyc ale nie wiem jak to zrobic. Policja Wielokrotnie iterweniowala u nas w domu. Jest mi wstyd znowu isc z moja sprawa. Bo mimo klotni ja ludzilam sie ze on sie zmieni i przyjmowalam go spowrotem. A teraz nie wiem jak sie go pozbyc. Zamkne drzwi wyzuce z domu to bd kopal i jest w stanie wywazyc. Nie dociera do niego ze dla dobra dzieci najlepsze jest rozstanie. Mieszkanie wynajete jest na mnie ale twierdzi ze ja mam sie wyniesc.nie mam wsparcia od nikogo. On traktuje mnie jak smiecia a ja nie wiem jak mam sie uwolnic od niego i normalnie zyc. Wstyd mi ze tak w kolko z nim to ciagne.

    • e pisze:

      Tkwie 8 lat w piekle i nie potrafie dojrzec do tej decyzji. To sa tylko slowa ale rania gorzej niż ciosy

    • Jola pisze:

      Przezylam dokładnie to samo I stwierdzam ze sądy to instytucja patologiczna przekupna I interpretująca wg obranego kolesiowego trendu a nie we dlug logiki I faktòw to jeden wielki syf tym bardziej że sędzia wie też ludzie I liczą się kliki I znajomości.ja nie mialam pieniędzy I chciala zrobić ze mnie wariatkę przy pomocy prawnika z urzędu I pani bieglej psycholog. w małej pipidòwie to możliwe a sąd okręgowy „dla mego dobra”podtrzymał wyrok umarzający dla bylego-bym nie przevhodzila przez traumę☺.wtedy zmanipulował syna ktòry podal mnie o alimenty a mam niestałą prace natomiast byly ma bardzo dobrą oraz wysokie pobory.Ja mam do spłaty dla niego kupę kasy. .I chore go syna I małą còreczką oraz alimenty dla studenta ktory kocha od dwòch lat bandytę ojca za kasę a ma przy tym tak sprany mòzg. ..Boże można książkę pisać. .

    • Cameron pisze:

      Witam.
      Jestem także ofiarą przemocy psychicznej… wszystko wręcz co w artykule zostało napisane dotyczyło postępowania mojego byłego partnera w stosunku do mnie…Po pół roku związku jestem wrakiem kobiety z prawie 30 tyś. zł kredytu, bez pracy, w ciąży. Byłam poniewierana,pluł na mnie, włączał obleśne filmy erotyczne, nie pracował, rozliczał moją wypłatę, szantażował, mój 8-letni syn z pierwszego związku stał się przeszkodą, wmawiał nam kłamstwo, mi zdrady, obwiniał za wszystko, bił i szarpał. Miałam kradzione karty tel.,wybierane nocą pieniądze z bankomatu,alimenty syna musiałam oddać dla niego by on sam zapłacić mógł alimenty dla swojej córki!!!! musiałam usunąć wszelkie konta internetowe i zerwać kontakty nawet z najbliższą rodziną. Jego rodzina, znajomi zostali odpowiednio nastawieni przeciwko nam. Kryją jego oszustwa i kradzieże, wmawiają mi, że wszystko wymyśliłam, że mi się wydaje, że to ja to wszystko robiłam. Doszło do tego, że miałam 8 zł na zakup mortodeli w biedronce, chleba i mleka. Przed nim- zero długów, 4 tyś. oszczędności, stałą pracę budżetową, mieszkanie ponad 60 m2 za jedyne 560 zł już ze wszystkimi opłatami i spokojne, ułożone życie w którym stać mnie było na wszystko.. Zachciało się po 4 latach samotności poznać kogoś- DIABŁA!!!!..Teraz… mam problem z odzyskaniem nawet mebli, ubrań, dziecka zabawek. Stwierdził, że sam sprawiedliwie podzieli..Policja na razie nic zrobić nie może… Trafiłam na potwora.. Rodzice pomagają mi się podnieść, nie jest łatwo, ale mam spokój, mój synek jest szczęśliwszy… czeka mnie jednak ciężka walka z zawziętym, wrednym, mściwym i perfidnym człowiekiem..

      • Jola pisze:

        Cameron mam tak samo. Zrujnował mi zdrowie, życie prywatne i zawodowe. Przez 6 lat wyciągnął wszystkie moje oszczędności a teraz zostawił z kredytami i chorym synem. Przygotowywuję się do pozwu. Nie wiem od czego zacząć by udowodnić mu w świetle prawa przemoc psychiczną, szantaż emocjonalny i wyłudzenia.

        • Aleksandra pisze:

          Witam proszę o poradę jestem w takim zwiazku uciekłam z domu z małym dzieckiem gdzie iść ? nie mam nic tylko długi. Chcę złożyć pozew ale nie stac mnie na prawnika. Jak wykazać mu wyłudzenie i doprowadzenie do upadku? Przemoc psychiczna nie epatuje dowodami – jest cicha i podstepna.Co robić?

    • Ada pisze:

      Jest źle. Nikt mi nie chce pomóc. Cały otaczajacy świat jest jest w jakimś amoku. Zawsze jestem winna, zawsze i dzisiaj też.
      Jestem po leczeniu, mam niebieską kartę (podobno to ja jestem agresywna). Dzisiaj wiem, że tak nie jest. Potrzebuje kogokolwiek, kto nie powie mi, że będzie dobrze, lecz pomoże mi z tego obłędu wyjść.
      Wczoraj wypilam piwo i awantura.
      Tato mój dzwoni na policję, jak pomyślę ze własny ojciec i mąż i syn. Mama też.
      Dzisiaj wiem, że to nie ja robie awantury.
      Awantura jest zawsze: gdy zapalę papierosa, gdy wkładam pranie do pralki, gdy włączam zmywarkę, gdy gotuje.
      Cokolwiek bym nie robiła, to podobno jest to z mojej winy. Jestem bezsilna i nie mam nikogo.
      Sądzę, że oczekują ode mnie samobójstwa. Nie potrafię i nie chce tego zrobić. Mąż dzwoni po policję, tato mu każe. Naprawdę ptrzebuje pomocy. Nie tylko psychologicznej. Boje się każdego dnia. Mam wrażenie, że jestem w takim świecie jak u Kawki w „Procesie”.

      Mąż ma kolegę i pewnie jeszcze kogoś.
      Dzwoni do tego kolegi, do taty, nagrywa rozmowy. Kopiuje moją pocztę. Nie mogę sobie z tym dać rady. Syn też jest przeciwko mnie. Nawet teraz nie mogę z nikim porozmawiać. Awantury nie są tylko po alkoholu, są zawsze i zwsze były.
      Bardzo poważnie proszę o pomoc. Nawet tylko o rozmowę. Ja nie wiem, jak żyć. Jestem w bardzo złym stanie psychicznym. Straszy mnie psychiatrykiem, policją, moim tatą. Teraz mnie nie bije, ponieważ się boi, że powiem.

      Ada

      • Jestem jak Feniks.. pisze:

        Ado
        Ze zgroza przeczytałam co napisalaś.
        Jedyne co moge teraz Ci podpowiedzieć to szukaj pomocy u tych, co pomagają maltretowanym kobietom.
        Takie miejsca są i udzielają tej pomocy. W internecie znajdziesz o tym linki.
        To nie zupełnie jest tak,że osoba maltretowana, nie może liczyć na pomoc w rozwiazaniu swojej sytuacji- to my, osoby udręczone mamy problem ze zwracaniem się o tą pomoc, czy skorzystaniem z niej- wiem sama po sobie.
        Trzymam za Ciebie mocno kciuki i nie poddawaj się- działaj szybko, skoro jeszcze masz jakiekolwiek siły- a Ty jesteś silna bez watpienia.
        Nie zwlekaj tylko, bo za chwilę może być za późno.
        Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

      • Kasia pisze:

        Smutne, nawet bardzo smutne.
        Sama jestem w takiej sytuacji.
        Dziś wezwałam policje która nic nie zrobiła, partner zezłościł się jeszcze bardziej ze sąsiedzi widzieli radiowóz. A od matki partnera co Ty wyprawiasz przecież Cię nie bije!

    • kasia pisze:

      Przemoc emocjonalna wobec drugiego człowieka jest sama w sobie złem. .Nie ważne czy to kobieta czy mężczyzna jest potworem najważniejsze jest zrozumieć samemu ze nikt nie ma prawa nas tak traktować .Spędziłam lata w takim chorym związku małżeńskim .
      Mój mózg jest tak wyprany przez tego potwora minął juz rok A ja dalej czuję się jak wrak człowieka .Z takiego związku trzeba uciekać jak najprędzej i nie wiezyc ze kiedyś będzie lepiej.BO ON NIGDY SIĘ NIE ZMUENI chyba ze na gorsze …
      Każdy zasługuje na szacunek i prawdziwą miłość …Nigdy nie jest za późno aby zacząć od Nowa żyć po swojemu ..pozdrawiam wszystkich nekanych ..

    • ljtw pisze:

      ale dlaczego ten artykuł nie mówi o mężczyznach którzy tego doswiadczają ja mam to i co weekend chowam sie z dziecmi do pokoju bo Pani pijana .co ja mam zrobic sad odda dzieci mamie. jest prawnikiem mówi ze sąd nie słucha dzieci. nie mam sil

      • gwiazda pisze:

        Nagraj ja. Nagrywaj za kazdym razem i zbieraj dowody. najlepiej z dzwiekiem jesli bywa wulgarna. Sad nie odda dzieci alkoholiczce. czas i tak leci i sie meczysz. Wiec przy okazji uzbieraj dowody ktore Ci pomoga. Kiedys dzieci beda Ci wdzieczne za ten wysilek.

    • Mątwa pisze:

      Nie ma ratunku

  2. nikt pisze:

    to wszysto to co robi mnie moja żona dodatkowo jest osobą która opinuje do sądów. i jest bezkarna. Kobiety manipulują faktami jak imto jest wygodne.

  3. Teroryzowany pisze:

    Dokałdnie wsyztskie sytuacje opisane w opisie stosuje moja zona w stisunku do mnie.
    To nie jest tak, jak jest dugerowane, że ofiarami sa tylko kobiety.
    Owszem. Ale ofiarami sa zwłaszcza mężowie.
    Zachowania kobiet w związach sa często skandaliczne. Kończące sie zwrotami w rodzaju: „Jak się nie podoba to wyp…”, lub gorzej.
    Mąż nie ma szans. Prawie.
    Jedyna drogą jest doprowadzenia by teororystka wykończyła się sama. Zazwyczaj żeruje na rodzinie wyciągając z niej wszytsko co dobre, także finansowo, nie dając nic w zamian. A w szczególności ciepła i uczucia, której ta, tak bardzo potrzebuje.

    Jak napisał Alex. Ale to polska własnie. W sądzie będzie wnioskować o rozwód z winy męża bo nie spełniał jej wszytskich zachcianek.
    W tym manny z nieba i nie wiadomo czego, nawet tego co sam nie wymyslił.
    To tez jego wina będzie.

    • Paweł pisze:

      Witam,
      Nareszcie ktoś napisał o drugiej stronie medalu. Kobiety potrafią być takie same albo nawet gorsze. Mają też bogaty arsenał przeróznej broni. Czy ktoś wie, gdzie można znaleźć materiał w którym będzie mowa o tosycznym związku w kyórym to kobieta jest tyranem stosującym przemoc psychiczną wobec dzieci i męża. Kto poradzi jak facet ma sobie poradzić w takiej sytuacji. Powiedzmy otwarcie, ze problem nie dotyczy tylko kobiet. Znam osobiście kika rodzin z podobnym problemem. Gdzie szukać pomocy w rozwiazaniu problemu?
      PW

      • kasia pisze:

        Trwam
        Nigdy nie jest za późno żeby zacząć żyć ..
        Teraz to wegetacja i Strach przed kolejnym dniem ..Ja mialam tak samo .zaczęłam od zera mając 42 lata ..zawalcz o siebie o swoją godność on nie szanuje Ciebie to zacznij sama siebie szanować. .syn kiedyś dorosnie i zacznie żyć swoim życiem a Ty zostaniesz sama z Tytanem …
        Psycholog to powinna być pierwsza rzecz która zrobisz dla siebie ..Otwórz się i swoje emocje ..
        Życzę dużo siły do walki o swoje spokojne życie
        Pozdrawiam i ściskam goraco

    • paula pisze:

      Aby się terrorystka wykonczyla sama?,widziały galy co brały a może potrzebuje więcej uczucia kwiaty kino a nie tylko samokrytyka facet?na jakim ty świecie żyjesz my kobiety potrzebujemy być adorowane a nie okaleczane wiecznie słowami albo jak już zdążyłem się ożenić po przestales adorować swoją kobietę bo ci się nie chciało tak najlepiej jeszcze na pole ją wyslij zwiaz do krów i niech siedzi.szok co się z wami dzieje.

      • Piotr pisze:

        Masz rację kobiety powinny być adorowane..mam wrażenie,że myśisz podobnie jak moja partnerka..On powinna się czuć najważniejsza..dla nie należy przerwać pracę i przyjść do domu z kwiatami a ona je potem wyrzuci.Nie możesz jej powiedzieć co dziś robisz bo czuje się mniej ważna od wykonywanej pracy.Rozmowa nie może dotyczyć niczego innego jak tylko jej pomysły i plany.Każde inne spojrzenie jest nie możliwe bo czuje sie obrażona,poniżona.Wycieczki też ona planuje czasem dosyć długo wciąga w rozmowę ale nie dopuszcza innego rozwiązania.,więc się godzę a na zaplanowanej przez nią wycieczce dostaje szału bo miało być inaczej..Gdzieś TY^ mnie człowieku przywiózł wracamy do domu itd..I uważa Pani,że kwiaty,wycieczki,adoracja coś pomoże jeżeli ona nie jest pogodzona sama ze sobą.Ostatnio zaplanowała wyjazd na Walentynki do Pragi,wiedziałem jak to się skończy.Byliśmy na co najmniej 10 wycieczkach razem i 9 skończyło się wcześniejszym powrotem oraz wyzwiskami pod moim adresem.Tym razem odmówiłem ,rozmawiałem z psychologiem i powiedział mi,że należy ten związek przerwać a ona powinna się leczyć i chyba nie tylko psychologicznie.Dodam,że jest nauczycielką i u przełożonych ma dobrą opinię.. nie ma jednak żadnej koleżanki..albo jedną całkowicie jej podporządkowaną..tak wywnioskowałem z rozmowy z nią….więc adoracja tak ale nie zawsze i nie za wszelką cenę..Adoracja nie poprawi dobrej samooceny

        • ona pisze:

          Czytam i myślę o sobie.To samo u mnie- jakiś koszmar.Wybieram się do psychologa, bo nie daje rady.Moje plany nie mają racji bycia. Ja nie mam racji bycia. I te oskarżenia… Koszmar…

  4. Paweł pisze:

    Do terroryzowany.
    Jak to rozumiesz „Jedyna drogą jest doprowadzenia by teororystka wykończyła się sama.” mnie moja doprowadziła do głębokiej depresji. Odbiłem się gdy napisałem list pożegnalny do synów. Teraz wymanewrowała mnie z domu. Wymanewrowała, bo sam się wyprowadziłem – dobrze zmanipulowany. Co mogę zrobić? Boję się że żona z braku mnie zacznie wykańczać starszego syna.

    • magda pisze:

      Mam tak co tydzien on jest uzalezniony ja zalamana niec nie robioca kurwa czy szmata ,co tydzien mnie upokarza od 16lat potrafil mnie nagrywac by pozniej pokazac kolega nienawidzi swojej corki ubliza jej mowi do niej arogancko kiedy chce cos z nim robic ale nie jest to po jego mysli zachowuje sie najpierw obrazony a pozniej gdy juz mu sie znudzi gra na telefonie zaczyna sie,ze strachu 15letnia corka chciala dzwonic na policje ale tego nie robi on wtedy krzyczy no dalej kurwa dzwon.wciaz mowi ze jestem niepelnosprawna ze jestem nikim ze to ze zyje na zasilku to z jego pieniedzy bo on pracowal 3lata.faktycznie udaje i moja corka tez udaje udajemy przed ludzmi ze jest ok a tak naprawde nasze cialo krzyczy serce peka wali sobie przy nas spuszcza sie do skarpetek chcialabym to opisac uciec i ujawnic 16lat i 15 mojej corki

      • monia pisze:

        Ja także przechodzę gehennę z moim mężem .Mam parkę dzieci chłopca i dziewczynkę,przez ojca cierpią ja również, choć pracuje,ale za każdym razem robimy z nim.Zakupy sami nie możemy z porządkami jest tak że wszystko na mojej głowie,obiady,zakupy zajmowanie się dziećmi do szkoły ze szkoły a także przyjmowanie jego gości oraz ich ugoszczenie.Ubliżanie to podstawa przede wszystkim słyszę Ty Baranie.Zmykanie w domu,niszczenie komórki przez cały dzień poprawka w porządkach

  5. Joanna pisze:

    Ja właśnie jestem na leczeniu psychologicznym dla kobiet współuzależnionych – żyjących z alkoholikiem. Na terapii skutecznie jestem uświadamiana że to nie ja jestem oprawcą tylko ofiarą. Mój parter swoim zachowaniem powodował u mnie ciągłe poczucie winy i przekonanie że to przeze mnie są problemy w naszym związku. Oczywiście za swoje picie obarcza głównie mnie. Moje poczucie wartości spadło do zera, od jakiegoś czasu zupełnie się poddałam i przestałam walczyć o siebie. Jestem szczerze przekonana że pomimo niepodważalnych faktów i licznych dowodów na jego przejawy agresji, on dalej tkwi w przekonaniu że jest ofiarą. Wcale się nie zdziwię jeśli zacznie rozpowiadać o mnie że byłam okrutną manipulantką i żerowałam na nim. Szczerze mówiąc nie raz sama wszczynałam awantury czy „dokopywałam mu” słownie. Dzisiaj wiem że była to forma samoobrony, próba rozładowania stresu i lęku. Moja złość nie wynikała z tego że jestem złym człowiekiem, ale była reakcją na stosowaną wobec mnie przemoc psychiczną. Teraz bardzo powoli uczę się co na prawdę jest dla mnie dobre. Nie wiem czy rany się zabliźnią i jeszcze kiedyś komuś zaufam, najpierw chcę nauczyć się ufać samej sobie. Wszystkim kobietą, które mają wątpliwości odnośnie swojego związku, które czują się przytłoczone i samotne, poniżone, niekochane, pomimo ciągłych starań radzę by nie czekały na tzw. cud, tu chodzi o nasze życie, a mamy je tylko jedno. Jesteśmy dzielne, ale nie bójmy prosić się o pomoc. Ja znalazłam pomoc i czuję się silniejsza.

    • majka pisze:

      Joanna,

      byłam dokładnie w takiej samej sytuacji…mój mąz ciagle obwinial mnie o wszystkie problemy z w związku..do dzisiaj tak jest…nawet po rozstaniu dreczy mnie mailami i smsami a na koniec pisze zebym to ja dała mu spokój. Mamy 5 letnia córeczke…obecnie udalo mi sie sprzedac nasze wspolne mieszkanie i zamieszkac z corka…jestem na terapii bez niej nie dalabym rady sie uwolnic od niego…do dzisiaj jest mi ciezko. On jest silniejszy i dokladnie wie gdzie uderzyc słowami…wykorzystuje wszystko przekreca fakty…naduzywał alkoholu…teraz próbuje sie pozbierac…ale ciezko…szarpie sie o dziecko mala przezywa koszmar a ja glupia nawet po policje boje sie zadzwonic ze mi nie pomoga…

    • Szczerze mówiąc nie raz sama wszczynałam awantury czy „dokopywałam mu” słownie. Dzisiaj wiem że była to forma samoobrony, próba rozładowania stresu i lęku.
      Być może, moja żona użyje podobnego argumentu w sądzie…
      Jaki lęk i stres, w podobnym przypadku mogła mieć moja ,,połowa „? Ona miała pracę i ja również miałem pracę…
      Nie wiem do dziś, skąd tak nagle z Jej strony wzięły się rynsztokowe wyzwiska, pod moim adresem ? Każda próba wyjaśnienia, zachowań żony do dzisiejszego dnia 5lat już to trwa, kończy się wyzwiskami. Zapoczątkowane wulgaryzmy, bardzo mocno wpłynęły na moją psychikę przez co pracodawca podziękował mi za pracę, gdyż nie mogłem odpowiedzialnego stanowiska pracy prawidłowo wykonywać.

    • Jedrek pisze:

      Co więcej, osoby dopuszczające się przemocy psychicznej zwykle zachowują się w miejscach publicznych inaczej, niż w zaciszu domowym. Potrafią dbać o wizerunek,

    • KasiaK pisze:

      Mialam dokladnie to samo. Maz alkoholilk obwiniajacy o wszystko mnie – przez mnie pil, przeze mnie bil mnie, przeze mnie nie uczestniczyl w wychowaniu syna, przeze mnie nie robil kariery itp. Kiedy sie uchlewal na fb wypisywal jaki jest biedny i nieszczesliwy i jaka ja jestem zla. W efekcie wszyscy jego znajomi uwazaja mnie za jedze.

    • Mariola pisze:

      Witam Panią, czy mogłaby Pani powiedzieć gdzie znalazła Pani pomoc? Byłabym wdzięczna bo ja już w pomoc nie wierzę, pozdrawiam,Mariola

    • Aleksandra pisze:

      Witaj,
      Mam ten sam problem co ty. Mamy 2 dzieci, 2 i 4 lata. Mąż ma trochę ponad 30 lat i też jest alkoholikiem. U mnie sytuacja jest o tyle skomplikowana że nie mam pracy i nie mam dokąd uciekać. Moja mama mieszka w małym mieszkaniu razem z siostrą i jej dzieckiem i nas nie przygarnie. Niewiem gdzie szukać pomocy. Jak możesz odezwij się do mnie na maila.

      • Reni pisze:

        Aleksandro,ja też mam problem podobny do Twojego. Mąż jest alkoholikiem,ja nie mam pracy, nie mam dokąd iść,Mieszkam w domu teściowej.Mam nerwicę lękowo- depresyjną, on od 4 lat ma kochankę, co niedawno się dowiedziałam.Ona mu nagrała i dzisiaj mi powiedział, że mam sobie iść do pracy i zarobić na jedzenie i leki,bo mi nie da od dzisaj na nic,tylko dla dzieci kupi jedzenie. Mam dwoje dzieci.Boże co ją mam robić, już psychicznie nie wyrabiam.

  6. dredzik31 pisze:

    Po przeczytaniu powyższego artykułu, zastanawiam się w jaki sposób odejść?! na początku zawsze jest fajnie, miło i przyjemnie, wszystko się układa, są dzieciaczki, dom, i inne obowiązki a potem po paru latach przychodzi rozczarowanie, i tak naprawde nie wiadomo co zrobić?! staram się ; psycholo, terapie – ja sama? on nie:( atmosfera coraz gorsza, nękania,bez podstawne oskarżenia , podejrzenia o zdrade, z zegarkiem na ręku czeka na godz 15 czy jestem, 5 min spoznienia – awantura????!!!!

    • sesja kobiety pisze:

      Witaj, jesteśmy kobietami, artystkami wizualnymi, również obydwie jesteśmy w związkach małżeńskich. Nasze problemy w relacjach i poczucie krzywdy skłoniło nas do stworzenia projektu o kobietach które na co dzień są psychicznie krzywdzone przez parterów. Szukamy kobiet które opowiedzą nam swoją historie i wezmą udział w profesjonalnej sesji fotograficznej. Wszystkie szczegóły sesji opiszemy emailowo – sesjakobiety@gmail.com

  7. Graza pisze:

    Po przeczytaniu artykułu w pierwszej chwili mogę pomyśleć, że to ja stosowałam terror psychiczny wobec partnera. Ale tak naprawdę moje kłótnie, awantury, w końcu sprawdzanie zapisków w jego naotatnikach czy telefonów, zakaz spotykania się z kilkoma osobami były skutkiem jego lekceażęnia czy wręcz upokarzania mnie. Jesteśmy w zwiazku 28 lat. Parę lat temu miał romas i warunkiem jego powrotu było zakończenie wszelkich kontaktów z tą kobietą. Do dzisiaj utrzymuje z nią kontakty towarzyskie mówiąc, że to nic takiego bo ona już ułożyła sobie życie. Kiedy pokasowałam jej numery, dostawał je od swego przyjaciela pomimo, że zwracałam się do niego aby tego nie czynił. Żadne tłmaczenia, zakazy itp nie przyniosły skutku. Jego lekceważący stosunek do mnie i brak szacunku przejawiał sie tez w innych zachowaniach.W chwili obecnej, po tylu latach tosycznego zwiazku nie jesteśmy razem

  8. a47 pisze:

    Witam wzsystkich!! Czytając artykuł nie zgadzam sie z ogulną teorią że tylko kobiety są OFIARAMI nigdy nie zastanawiałem się nad tym zagadnieniem. Stale miałem wypominane ,wytykane o mojej nieudolności braku wykrztałcenia,porównywania do innych mężczyzn,stosowanie wyzwisk pod moim adresem,częste pijaństwa ze znajomymi,drwiny podważanie mioch metod wychowania wspulnych dzieci ,nawet w ich obecności,buntowanie wraz z teściową dzieci przeciwko mnie.Pytam się czego take osoby oczekują od partnera WYROZUMIAŁOŚCI dla czego? MIŁOŚCI po co?. Natomiast brak akceptacji ich poczynań kończy się szntażem „zabiję się -zobaczysz,odejde z dziećmi,nie można z tobą wytrzymać,wezme rozwód „i ntym podobne- no i odeszła. Pytam teraz- kto tu tak naprawdę ma zryty „beret”,nie nadużywam arkocholu ,nie zdradzam ,pracuję robię zakupy,dokonuję wszelkich napraw w domu i przy samochodzie czasami w wolnym czasie trafi się miżliwość przyrobienia,od czasu do czasu gotuję i to ja jestem ten ZŁY!!

    • tomek pisze:

      ja miałem tak samo!mam teraz sprawe o znęcanie ,Jesteśmy po rozwodziechciła z orzeczeniem o mojej winie,założyła równocześnie niebieską karte i doniesienie na policje o przestępstwie!fakt puściły mi nerwy i przy naszej córce nakrzyczałem że ją rozszarpie dlaczego mie traktuje jak gówno!zadzwoniła po naszą chszestną i jeszcze cały chodziłem mówiłem że ich pozamykam za ten chandel fajkami!terroryzowały mnie ze swoją mat
      ką,jej ojciec alkoholik chory na raka po zawale ,masakra to ona przelała wszystko to co robił jej ojciec,wyzwiska po nocach obok domu masakra mam nadzieje że mój adwokat mi pomorze bo opinie u sąsiadów mam dobrą!czekam na proces !umniejszali moje własne poczucie wartości 9 lat trzeźwieję!!!

      • Ja jako wolontariuszka od lat pomagam mężczyznom w trakcie rozwodów i po oraz w takich toksycznych związkach i znam nie jedna taką sytuację. W nie jednej żona i była żona posunęła do drastycznych prób zniszczenia męża z którym rozwodziła się Już kilkuletnim wymyśliłam różnych metod imając się znalazła ,ze zniszczy za pomocą ich wspólnego 16 letniego dziecka ojca I WIECIE CO zniszczyła mu zdrowie bo to co zrobiła On jak zobaczył dostał paraliżu jednej strony dziś jest na rencie sam z bólem Jeśli ktoś by chciał opisać swoją sytuacje zapraszam maill niejestesam@vp.pl

  9. zrezygnowana pisze:

    Witam wszystkich.
    Mam 21 lat, przeczytalam artykul i zrozumialam ze mam powazny problem. Od kilku miesiecy jestem z chlopakiem. Na poczatku bylo ok po pewnym czasie zarzadal zebym przestala wychodzic z kolezankami, zerwala kontakt z przyjaciolka, wlamal mi sie na fb i kazal go usunac, zaczal sprawdzac moje maile i telefon, zabronil mi jezdzic motocyklem i brac udzial w sesjach zdjeciowych ( zajmowalam sie wczesniej fotomodelingiem ). Mam swiadomosc ze mnie niszczy a nieumie odejsc i uwolnic sie od niego 🙁 prosze o pomoc…gdzie jej szukac?

    • podobno_chora pisze:

      Z własnego doświadczenia wiem, że najbliższe osoby z rodziny, te które znają Cię najlepiej, z którymi zawsze miałaś dobre relacje są w stanie Tobie pomóc. Porozmawiaj z nimi szczerze o swoich spostrzeżeniach. Wysłuchaj co mają Ci do powiedzenia, jak bardzo zmieniłaś się itp. W moim przypadku są to rodzice i starsza o 11 lat siostra. Trzymam za Ciebie kciuki jestem w trakcie wychodzenia z toksycznego związku – delikatnie ujmując. Tylko dodam, że mam dziecko z tym mężczyzną, dlatego też mam w sobie ogromną wolę walki o swoje i mojego maleństwa szczęście.

    • paula pisze:

      Witam a ją mam 30lat i cierpię na ocenianie mnie zanim się mnie pozna byłam dwa i pół roku z chłopakiem który robił centralnie ze mną co chciał q ostatnio to nawet słyszałam że ją przyjeżdżam do jego miejscowości i obgaduje go co ją mu nie robię niby go obgaduje tak życzę mu jąk najgorzej nie nadaję się do niczego nawet mam niby nie po kolei w głowie a to że jestem chora na łeb to to jest prawda bo mój były tak stwierdził albo jego wspaniali znajomi Ją po prostu nieraz miałam już takie myśli aby mu wpierdolić tak i tym jego znajomym aby się nie pozbierali to jest szczyt wszystkiego potrafi odezwać się do mnie pi pięciu albo dwóch tyg.bez żadnego tel.i oskarżać mnie ludzie ręce opadaja ale to że byłam bardziej skupiona na nim i potrafiłam zerwać z facetem który mógł być dobrym mężem potrafiłam zrezygnować z holandii z innych fajnych znajomości dla niego a ten gach tak mnie wykancza.

    • biedronka pisze:

      Proszę zerwać znajomość. Poboli ale nie zmarnuje Pani życia. Gwarantuje że życie z przemocowcem wypierze Pani mózg, doprowadzi do depresji i samobójstwa. Wybór należy do Pani

    • paula pisze:

      Jestem po ślubie 14lat, wcześniej miałam dokładnie jak ty wychodziliśmy tylko razem, straciłam koleżanki bo wg niego były głupie, wszystko odstawiłam, po slubie nic się nie zmieniło oprócz tego że doszły dzieci ….posluchaj mojej rady i uciekaj od niego. ja nie mam wspomnień ani koleżanek ani życia towarzyskiego…w dodatku ciągle jest źle. To jest znęcanie psychiczne nie jesteś groźnym zwierzęciem żeby ograniczał ci wolność…nie daj się bo bedziesz żałować a on się nie zmieni będzie tylko gorzej bo po śłubie to już będziesz jego własnością

    • Po Przejściach pisze:

      Zrób wszystko, żeby się od niego uwolnić. Ja nie umiałam tego zrobić albo nie zdawałam sobie sprawy co mnie jeszcze czeka. Teraz jestem po 12 latach małżeństwa i mogę Ci powiedzieć, że najgorsze zaczęło się po ślubie. W tej chwili mamy dwie córki, rozwodzimy się, a on nadal mnie dręczy i niszczy nam życie. Skończ z tym dla swoich przyszłych dzieci!!!!!!!

  10. podobno_chora pisze:

    Powyższy artykuł to jakby zdiagnozowanie związku w którym żyłam przez ostatnie 2 lata. Z niewielkimi wyjątkami zachowań do których pewnie by doszło w najbliższym czasie. Dzięki wsparciu najbliższych odeszłam. Nie ma znaczenia czy kobieta odchodzi bo mężczyzna ja terroryzował czy na odwrót. Przecież to nie ma znaczenia, czy gdyby nawet ktoś przeprowadził statystyki tego problemu były by to wyniki miarodajne? Problem jest trudny do zdiagnozowania. Wstydliwy. Nie ma siniaków. Te rany są o wiele głębsze. Przecież nie ma się co niepokoić. Chce się wierzyć, że będzie dobrze. Na własnej skórze wiem, że nie warto się łudzić i dawać kolejnych szans. Tym bardziej,gdy jest to początek związku. Doświadczyłam bardzo wielu zachowań opisanych w artykule. Włącznie z wmawianiem choroby psychicznej. Nie bałam się mówić o tym jego bliskim, jaki jest w 4 ścianach. Co skutkowało tym, że było jeszcze gorzej. Traktował to w kategoriach gry. Jego zawsze musiało być na wierzchu. Był złośliwy i robił na przekór. Znał czułe punkty. Swoich bliskich sprzymierzył przeciwko mnie oczerniając moją osobę. Największym sprzymierzeńcem była jego mamusia, która skłonna była stwierdzić, że nie wie komu ma wierzyć.
    Ciężko to przyznać, ale okazuje się, że najlepszym wyjściem jest odejść i przestać reagować, być obojętnym wobec oprawcy, traktować jak powietrze i ROBIĆ SWOJE. Wierzę, że dam radę. Mam dziecko. Dla niego i siebie chcę lepszego jutra. Tak się nie da żyć. Nie jestem niczyim popychadłem. Nawet w stosunku do dziecka dziwnie się zachowywał. Nie wiem nawet jak mi się to mogło przytrafić. Zawsze pewna siebie, optymistyczna, uśmiechnięta, wykształcona, szczęśliwa (wtedy tego nie doceniałam wydawało mi się to takie zwykłe) dzisiaj zbieram się do kupy i próbuję stanąć na nogach. Najbliżsi owszem są wsparciem, ale gdyby nie wiara i moc modlitwy pewnie bym nie pisała tego komentarza.

    • Anka pisze:

      Witam,
      znalazłam twój komentarz i postanowiłam napisać; mam 40 lat i musiałam w grudniu uciekać z domu; po 13 latach małżeństwa z trójką dzieci i depresją i ciągłą walką w tle, teraz o dzieci, i o siebie; nie wiem jak to wszystko wytrzymałam i skąd brać siły; ale już miałam dość ciągłej krytyki i przepraszania za to, że żyję; u mnie nie było jakiś strasznych awantur tylko ciche dni i ciągłe kary lub nagrody, napisz mi co najbardziej Tobie pomogło w odbudowaniu siebie na nowo

      • Wolna pisze:

        Wiem,że musisz pomóc sobie sama.Pierwszy krok najważniejszy zrobiłaś,teraz będzie już lepiej.Sama uciekłam od tyrana,po 25 -latach małżeństwa.Jest ciężko, ale czas uwierzyć w siebie.Napewno dasz rade ,przecież dzieci są z Tobą.Masz dla kogo żyć

        • Anka pisze:

          Cześć,
          koszmar mojego życia dalej trwa, biegły po badaniu stwierdził, że kompetencje rodzicielskie moje i męża są równorzędne, a dzieci powinny być w domu rodzinnym; to rozwiązanie na czas rozwodu, przeżyłam szok, sąd po tej opinii zmusił mnie do powrotu do tego człowieka;

        • Mariola pisze:

          A jak dzieci nie są z toba? Jak emocjonalnie i finansowo zabrał także je? Jest ,,za życia święty”?

      • Aga pisze:

        Kochana ja polecam tylko terapię , nic i nikt Ci nie pomoże tylko pomoc fachowa. Systematyczne uczęszczanie pomoże Ci stanąc na nogi i uwierzyć w siebie 🙂

        • Mariola pisze:

          Mam prośbę, gdzie można uzyskać takąterapië? Bardzo proszę o podpowiedzi,,

          • uświadomiona pisze:

            Witam, dzis po 7 latach zwiazku…5 latach małżeństwa usłyszałam ze nigdy mnie nie kochal, przestałam go pociągać zaraz po ślubie a ożenił się ze mną z litości. …… ale przez4lata codziennie mocniej doświadczalam prawie punkt po punkcie tego co jest w artykule. Mocniej uderzyc nie mógł!
            Pomoc..w każdym mieście jest MOPS albo inne organizacje pomagające rodzinom czyli tez ofiarom jakiejkolwiek przemocy. Nie wstydz się iść po pomocdo instytucji państwowej, na to ida takze Twoje podatki! Ja dwa lata temu poszłam do Pani psycholog…cudowna kobieta, wiele mi pomogła, przede wszystkim zrobić „porzadek”ze soba i swoja samoocena

  11. zrezygnowana pisze:

    dziękuję za wsparcie, jednak nie mam nikogo takiego bo odizolował mnie od większości znajomych przyjaciół itd. Mam nadzieje ze poradze sobie sama i w koncu sie odwaze odzyc na nowo.

    • paula pisze:

      Hej jąk to idilozowal cię czys ty się kobieto wściekła on cię idilozowal czekaj?a ten mój nie był lepszy rozwalił kiedyś mi komórkę zamknął w domu u powiedział takie słowa siedz na pizdzie ale to była miłość zamknął mnie w pokoju w jego domu była matka i zgodnij co nic?wiesz co mi powiedziała nie płacz dziecko tak to już jest ją też tak miałam .pakuj kobieto manatki i wyprowadz sięid niego jąk najdalej będzie cię przepraszał błagał o wybaczenie postanawial poprawę pamiętaj nie bądź głupia nie dawaj .czytałam o terroru psychicznym to był mój związek były ale nie tylko związek wychodzi na to że znajomi też ładnie mogą terroryzować ofiarę i jego była pakuj się i nie daj się namówić temu nic nie wartemu idiocie nie jutro nie za dwie godz.już i trzymam za ciebie kciuki.

  12. Gustaw pisze:

    Najbardziej boli gdy uświadomiłem sobie ze przez wiele lat moja zona mna manipulowania. Starałem sie jej dogodzic, pokazać ze potrafię zadbać o rodzine i o nią. Analizowalem jej uwagi i starałem sie dopasować żeby nie było kłótni. Znosilem ciagle uwagi, oskarżenia i jej fochy gdy coś zle zrobiłem. W pewnym momencie zacząłem sie zastanawiać ze coś jest nie tak, pomimo moich starań i zapewnień nie odwzajemniala tego ciagle krytykujac. Uświadomiłem sobie ze zatracilem samego siebie i nie wiem co jest dla mnie dobre a co złe. Zacząłem domagać sie wyjaśnień, zacząłem pytać o co chodzi, zacząłem mieć swoje zdanie. Efektem tego jest zupełna obojętność, stawianie mnie w złym świetle wsród rodziny i znajomych, brak chęci do wspólnego życia, wyprowadzenie z sypialni, manipulowanie dziećmi , prowokowanie i szukanie dowodów mojej winy. Przejrzałem na oczy , byłem zaslepiony miłością do kobiety ktora cynicznie bawiła sie moimi uczuciami i uczuciami dzieci. Zacząłem psychoterapie, nie radzę sobie w pracy, czuje ogromna pustkę i żal , nie wiem jak sie z tym pozbierać , to trwało ponad 20 lat małżeństwa. Nie moge pojąć jak mozna manipulować uczuciami, to jest podłe . A najgorsze jest to ze jestem facetem , mam dobra prace i opinie w środowisku i wstydzę sie o tym mówić. A jak już powiem to i tak mi nikt nie wierzy bo moja zona potrafi byc przemila osoba dla innych a w domu tyranem. Pozdrawiam wszystkich facetów którzy maja podobny problem i nie potrafią sobie z nim poradzić. Miejcie sile i przyjaciół którzy pomogą bo bez tego mozna wylądować w wariatkowie lub na gałęzi . Jesli czyta to ktoś kto jest świadkiem znęcania sie w rodzinie to nie zastanawiaj sie czy mieszać sie w nieswoje sprawy, mieszaj sie, pomóż. Byc może uratujesz swoją osoba jakieś małżeństwo lub czyjeś życie. Myśle ze większość ludzi nad którymi sie ktoś znęca panicznie potrzebuje pomocy i nie ważne skąd ona nadejdzie, ważne żeby ktoś pomógł i żeby przestało wreszcie boleć.

    • aneta pisze:

      szanowny gustawie, zgadzam sie, mnie moj maz iesciowa wsadzili do psychiatryka bylam tam 5 dni, po pol roku poszlam na policje i uswiadomili mi ze jestem ofiara przemocy pzychicznej ze str meza i tesciow. nawet psychiatrzy w szpitalu i psychotwrapeutka nie zauwarzyli przemocy ze strony mojego meza i tesciow!!!
      jezeli same ofiary nie zaczna dzialc nikt im nie pomoze. gdyby nie to ze mnie maz pobil to bym na policje nie poszla, i nadal bym tkwila w przekonaniu ze to ja jestem winna rozpadowi i degradacji mojego malzenstwa. teraz wiem ze to maz i tesciowie mnie niszcza. ale wiem ze dam rade. nie zlamia mnie juz. koniec!

    • aneta pisze:

      i tak to jest, jak facet jest super to ona jest jedza i odwrotnie…ja 19 lat w małzenstwie gdzie on wciaz zył jak kawaler,imprezowła,flirtował,notorycznie i perfidnie zdradzał a ja wciaz sama z naszymi dziecmi,i mimo to wciaz to mnie podejrzewa o zdrady,wymysla mi kochankow,wmawiajac swojej rodzinie ze mam kogos,wyzywa mnie wulgarnie od róznych i choc zawsze byłam wierna on i tak ma swoj scenariusz do tego naduzywa alkoholu,od kilku lat on dysponuje budzetem domowym,ograniczajac wiele i wciaz majac pretensje ze musi łozyc na dzieci itd.wielu nastawia przeciwko mnie opowiadajac jaka to ja niby zła a on taki pokrzywdzony,zazdrosny o wszystkich i o wszystko,mogłabym ksiazke napisac…jestem juz zmeczona takim zyciem,tylko sama nie rozumiem dlaczego nie potrafie uwolnic sie z tej toksyny

    • Marzena pisze:

      A wiecie co! Sądownictwo w polsce jest tylko dla kobiet, ona może wszystko -znęcać się psychicznie i fizycznie, manipulować dziećmi nastawić przeciw ojcu , usunąć ciąże , wykończyć chorych teściów -strasząc że zabierze im wnuki itp z męża zrobić pijaka i nieudacznika życiowego itd i można jeszcze długo wymieniać! !!! Gdzie jest prawo????

    • Marek pisze:

      To samo przechodzilem.Straszenie rozwodem i inne ublizenia bo wyczulem ze ma kogos,Dopiero jak juz zrobilo mi sie wszystko jedno ona troche ustapila.Ale uraz zostal tylko teraz nie przezywam tak emocjonalnie staram sie zyc na luzie.Wiem o czym piszesz sam nawet nie dal bym rady tego wszystkiego opisac co moja kochana zonka ze mna chciala zrobic.Mysle ze chciala zebym sie zalamal i wyladowal w wariatkowie ale przeszlo mi to.Staram inaczej patrzec na swiat i na zycie.Opinnia innych na ten temat byla jednoznaczna za dobry bylem dla niej i ona sie przyzwyczaila mna manipulowac jak marionetka a ja zawsze sie staralem zeby jej nie urazic zgadzalem sie na wszystko.Dopiero jak olalem wszystko i wyciagnelem wnioski ze to nie moja wina to ona przygrywa sobie ze mna jak chce pomalutku dochodzimy do ladu ale jak bedzie dalej nie wiem 27 lat bylismy w zwiazku jezeli nazwac to zwiazkiem.Ja bym nazwal to manipulacja uczuc z jej strony no ale coz czas pokaze co dalej ,dzieci mam dorosle jak nic nie wyjdzie juz nie bede plakal dam sobie rade tylko jest bol i bardzo przykro bo zawsze swoja zone i dzieci stawialem na pierwszym miejscu.taze Gustaw bardzo dobze cie rozumiem o czym piszesz,powodzenia trzymaj sie zacznij dbac o swoje zdrowie i samopoczucie.

    • tomek pisze:

      Gustawie mam depresje zona była mną manipulowała!!!chciała rozwodu z mojej winy ale skończyło się że za porozumieniem zrzekłem się majątku wspólnego dałem jej prawa do dziecka uciekłem już po pierwszej rozprawie jaak nie chciała mediacji teściowa wmawiała że ich spale!uciekłem by nie zapić 9 lat trzeźwieję sprawy o znęcnie nie wycofała!!!
      tak jak ty robiłem wszystkiego po trochu!zrobili ze mnie bandyte kiedyś byłem karany za powarzne przestępstwo wykożystują to co zrobiłem kiedyś!żona kłamała na rozwodzie robiła z siebie biedną w zywe oczy kłamała,kluche miałem w gardle jak opowiadała sędzinie !nic nie powiedziałem tylko poprosiłem o rozwód za porozumieniem na koniec powiedziaałeem tylko żono bardzo ciebie kocham i daje ci wolność wybacz za wszystko co ci zrobiłem!

    • Właśnie za pomoc panu z którym rozwodzi się kilka lat żona. Zostałam za tą pomoc pozwana do Sądu bo właśnie przeszkadzam w zabiciu psychicznym męża i umieszczeniem w psychiatryku ,by jej nie przeszkadzał w rozporządzaniu tym co on stworzył uciekając z domu w pracę

    • Rafał pisze:

      Ja po 12 latach takiego stanu dowiedzialem sie ze nigdy mnie nie kochala, pomimo posiadania 2 malych dzieci (3 lata syn i 8 lat corka), manipulowala mna, zadluzalem sie, popadałem w kłopoty finansowe, miało być MY było JEJ i MOJE – które powinno wystarczyc na wszystko. Potem odsuniecie od łóżka ktorego nie przezylem specjalnie bo mialem z nia tylko 3 razy sex na roku. Potem okazlalo sie ze miala przyjaciela, kryla ja mama byl bogaty a na koncu ucieklem po interwencji Policji .. Ostatni miesiac byl pieklem w ktorym spadlem z 80kg do 70kg, musze o niej zapomniec i skonczyc raz na zawsze .. manipulowala uczuciami mistrzowsko – trudno, mam nowe zycie ..

  13. Ewa pisze:

    Po roku bardzo udanego związku, nie spodziewając się, zobaczyłam sms, który przyszedł, gdy obok mnie leżał jego tel-buziaki, tęsknoty… Ziemia rozstąpiła się, nie przypuszczałam. Absolutnie mętne tłumaczenia. Zabroniłam mu dzwonić do siebie, aż podejmie decyzje na kim mu zależy. Po tygodniu stwierdził, że był to najgorszy czas w jego życiu, gdy nie mógł ze mną nawet rozmawiać. Znajomość zerwał. Znowu było dobrze. Pół roku później, kiedy ja siedziałam przy jego umierającej Mamie, specjalnie zajrzałam w tel, a tam po kilka rozmów dziennie z inną już kobietą. Koleżanka, tylko ja się liczę, tylko mnie kocha, a ją poznał, gdy załamany chorobą Mamy, pracując w innym mieście, poszedł do knajpy. Nic go nie łączy. Urywa kontakt. Gdy zajrzałam kolejny raz, następne połączenia. Jeśli nic nie znaczy, to odbieraj też przy mnie, nie obiecuj, aby za chwilę robić to samo… Znowu jedyna, kochana, szczęście tylko ze mną koło mnie i we mnie… W końcu zadzwoniłam do niej z pytaniem o jakie relacje chodzi, jestem zmęczona sytuacją i jeśli mnie oszukuje to daję sobie spokój. Odpowiedziała drwiąco-wymijająco, on wyparł się jakiejkolwiek bliskości, zdrady. O wszystkim mu powiedziałam, prosząc, aby pomógł mi to zrozumieć. Nie umiał niczego wyjaśnić… Dałam sobie spokój, odeszłam. On chce przyjaźni. I wcale nie uważam, że był to terror psychiczny, wszystko robiłam otwarcie i chciałam zrozumieć całą tę sytuację. Nie czuję do nikogo żalu, do siebie też. Mało tego, uważam, że byłam jedyną uczciwą osobą w tej trójce. Czy mi się tylko wydaje?

  14. byłam,jestem ofiarą pisze:

    ofiara przemocy zwłaszcza jesli ma dzieci i jest uzalezniona od męża tyrana nigdy sama się nie wydostanie z chorego związku,wbijcie sobie to do tych waszych zrytych beretów,tylko wsparcie,pomoc z zewnątrz,oparcie w ludziach bliskich,policji,pracownikach socjalnych są w stanie zapewnic jej jakis komfort i poczucie bezpieczenstwa psych,prędzej dojdzie do tragedii albo calkowitego załamania niz sytuacji w ktorej ona sama wyrwie sie z takiego domu,czesto brak wsparcia ze strony najblizszych odbieraja wszelkie chęci i siły do ucieczki i zmiany swojego losu,nie gledzenie a konkretna pomoc sie liczy

    • chce uciec pisze:

      Jestem w takiej sytuacji.
      Bardzo chcę sie „wydostac”,”uwolnic”z tego koszmaru.Kazdy dzien to strach.Psychicznie jestem wrakiem czlowieka. Bardzo,bardzo chcialabym móc,umieć i mieć siłę to zrobić,bo z dnia na dzien czuję się jeszcze gorzej.
      Syndrom wyuczonej bezradnosci również mnie chyba dopadł,bardzo ciężko z tego wyjść. Beznadziejnosc mojej sytuacji powoduje,ze zamiast dzialac,poddaje sie,nie mam sily.Wybuchy i niekontrolowane,chore zachowania tego czlowieka powoduja,ze potem kilka dni dochodze do siebie,czesto..poturbowana nie tylko fizycznie, ale i tez psychicznie.Może nawet bardziej psychicznie.
      Człowiek ten osacza mnie z każdej strony,nie mogę zająć się sobą,nie mogę nic zrobić dla siebie.Przeszkadza mu u mnie w
      szystko,wyolbrzymiane są najdrobniejsze moje potknięcia,oczernianie mnie wszędzie,ośmieszanie,wykpiwanie i szydzenie ze mnie na każdym kroku.Człowiek ten nie rozumie,że to nie jest normalne zachowanie,twierdzi,że nic mi nie robi,a nawet..,że jest”dobry dla mnie”.
      Twierdzi również, że „ma do tego prawo”.
      Wszystkiego sie wypiera,kłamie notorycznie,wszystko ukrywa,przekręca,w żaden możliwy sposób nie można się z nim spokojnie porozumieć,ani dogadać, właściwie- w ogóle nie można się z nim porozumieć.Zapytać o nic,nie daj Boże zwrócić mu uwagę, czy mieć własne zdanie albo inne niż on.Wtedy zaczyna się jazda,niekończąca jazda. Człowiek ten terroryzuje nienormalnymi zachowaniami,których nie jestem w stanie zrozumieć.
      Jestem już naprawdę bardzo zmęczona tym horrorem w którym tkwię.Zapomniałam już jak wygląda normalny,spokojny dzień.Nie pamiętam jak to jest mieć koło siebie normalnego człowieka,który nas szanuje,docenia,dba,nie oszukuje,nie traktuje jak śmiecia. Nie wspomnę już o tym, że naprawdę nie pamiętam jak to jest być po prostu kochanym.Na co dzień człowiek ten jest dla mnie zimny,oschły,obcy,żadnej pomocy w niczym,a jeśli czegokolwiek mogę się po nim spodziewać,to tylko problemów,przykrych sytuacji,w ogóle przykrości,nie można mu w ogóle ufać,nie wspomnę już o tym,że nie dotrzymuje żadnego słowa. Natomiast do innych ludzi,
      na ulicy,w pracy,”za drzwiami”-jest człowiekiem przesympatycznym,miłym,ciepłym,słownym,przyjacielskim,
      zawsze pomocnym ze wszystkim,no do rany przyłóż.
      A tu, za zamkniętymi drzwiami, jest ten prawdziwy on, potwór,szatan,człowiek wyzuty z jakichkolwiek uczuć,
      dbający tylko o siebie,
      robiący tylko to,co przyniesie mu korzyści,zwłaszcza finansowe.
      Naprawdę bardzo ciężko to znieść, a jest tego naprawdę dużo więcej, bo napisałam tylko jakieś 10%, reszta jest zbyt trudna do opisania.
      Oddalabym wszystko,by zmienic ta chora sytuacje
      i moc zyc samej normalnie.
      To prawda jak jak ktos tutaj slusznie napisal,czlowiek zyjacy od lat w takim bagnie staje się bezwolny, nie jest w stanie uwolnic sie, wyjsc z tego i to nie tylko przez „sabotowanie”czasami swoich działań,czyli podkładanie sobie kłód niejako pod nogi i „czekanie na cud”,który nie nadejdzie.., ale tez dlatego,ze jest juz od tego uzalezniony,przyzwyczajony,ze inaczej zyc nie potrafi juz,no i po prostu nie ma sily,a takze boi sie,ze zwyczajnie nie da sobie rady. Czesto taka „ofiara”, jest przez przemocowca pozbawiona również pieniedzy,odsunieta od zycia,od bliskich,od wszystkich,którzy mogliby jakos nawet pomoc takiej osobie.Taki psychofag majacy nad nami „wladze”, bardzo dobrze wie co i jak robic,zeby „zatrzymac przy sobie”zgnebiona,dobitą calkowicie kobietę.
      Mozna do tego opisu tutaj w artykule dodac jeszcze wszelkiego rodzaju szantaze,a zwlaszcza jesli chodzi o pieniadze,szantaze emocjonalne,robienie na kazdym kroku na złość,celowo.Stawianie takiej kobiety w sytuacjach,w ktorych nie ma wyjscia,a cokolwiek zrobi i tak będzie źle, po prostu stawianie jej „pod sciana”. Również grozby uszkodzenia ciała, pozbawiena życia,złorzeczenie na każdym kroku, lub sytuacje,kiedy trzeba a nie można skorzystać z pomocy medycznej, bardzo duzo można o tym mowic, osoby „tkwiące”w takim bagnie wiedzą o czym mówię.
      Nie wiem co robić, nie chcę dłużej w tym tkwić,brak mi sił:-(

      • zalamana pisze:

        Witam. Przeczytałam to co napisała ja mam to samo w swoim związku i nie wiem co robić ja już dalej nie daje rady

      • basia pisze:

        Kobieto ! życie jest jedno ! weź je w swoje ręce ..bo On Cie zniszczy doszczędnie..widocznie pasuje mu układ gdzie on ma władzę ! Ja w styczniu złożyłam papiery rozwodowepokilkunastu latach małżeństwaa,w lutym byłam już po..jest ciężko i to bardzo! mój jeszcze notorycznie mnie zdradzał i też dbał o swoje finanse ,nic go nie obchodziło..rozwód bez orzekania chciałam szybko i bezstresowo,może i dobrze bo pewnie nie miałambym siły walczyć w sądzie o majątek .Nie możemy się dogadać..musiałam uciec z domu,dobrze że mamy mieszkanie ,chociaż spię spokojnie.Dwoje dzieci natoletnie całkowicie zdominowane przez ojca,kasa ponad wszystko..narazie są znim..ale on im krzywdy nie robi..wręcz przeciwnie,rozpieszcza do bólu,a ja cierpię bo jestem na gorszcych warunkach i bez dzieci..ale one kiedyś zrozumią! a życie ma się jedno!trzymajcie się Kobietki i nie dajcie sobą manipulować i poniewierać ! po burzy zawsze wychodzi słońce ;-)trzeba w to wierzyć i nie poddawać się bo naprawdę można zwariować i przypłacić to zdrowiem,pozdrawiam.

      • współuzależniona pisze:

        Witam. Kurcze weszłam na tą stronę, bo szukam pomocy… Bardzo chcę się uwolnić z toksycznego związku… Jestem całkowicie rozbita psychicznie… Jak ja bardzo rozumiem wszystko co piszesz… Dziś własnie szukałam psychologa, który mnie od razu przyjmie, bo ja już nie mogę czekać… Robi ze mnie wariatkę, nie raz już siedziałam płakałam myśląc, że może przesadzam, że coś ze mną jest nie tak, a miałam czarno na białym, że on coś zrobił tylko zapierał się w żywe oczy, był taki wiarygodny… i ta jego udawana dobroć. Jakim on jest pozerem, nikt, by nigdy nie pomyślał, że on się tak zachowuje…”dobry, uczynny,kochany” tak wiele dla niego poświęciłam, oddałam siebie, czekałam na niego… i czym ja sobie zasłużyłam. Wszystko było dla niego, on był panem,wciąż się obrażał miał humory pomimo tego że ciągle mnie okłamywał, bawił się moimi uczuciami to zawsze odwracał kota ogonem…

      • Mada pisze:

        witaj,mysle,ze nasze przezycia maja wiele wspolnego.Tkwilam w bardzo chorym zwiazku,odchodzilam setki razy.Bylam silnie uzalezniona.Stosowal wyjatkowo wyrafinowana przemoc -wyrzucal mnie w nocy w burze tekstem-s…laj k…,spalil moja przytulanke,wyrzucal moje rzeczy,manipulowal,przerzucal wine,zdradzal(potrafil ukarac mnie zdrada za probe odejscia).Potem odstawial mnie i byl z innymi kobietami,przy czym zawsze podkreslal,ze mnie kocha,a nie zadna z nich.

      • Emerytka pisze:

        Co robić? Podjąć ostateczną decyzję i skończyć chory związek. Wiem, co mówię. Żyłam w takim związku 35 lat. Były wszystkie formy przemocy: fizyczna, psychiczna, ekonomiczna. Jestem już po rozwodzie. Odzyskałam godność i poczucie wartości. Wraca spokój. Psycholog pomaga mi wyjść na prostą. Teraz wiem – powinnam to zrobić znacznie wcześniej. Do końca życia będę mieć wyrzuty sumienia, że tkwiąc w tym zrobiłam krzywdę dzieciom. Na szczęście moje wnuki mają radosne dzieciństwo i wspaniałych, kochających rodziców.

      • Mątwa pisze:

        W sumie nic nie musze pisać Wszystko już tu napisano .Nie mam jak uciec nie mam rodziny niemal już sił mam malutkie dzieci .Zadnych szans ,żadnych

    • kasia pisze:

      Byłam szczęśliwą kobieta pełna życia i energii .Po 15 latach psychicznego terroru chciałam popełnić samobujstwo jednak coś mnie powstrzymalo.
      Przestałam wiezyc ze jestem coś warta wmawial mi że mnie nikt nie lubi ze odstraszam ludzi od siebie .Na każdym kroku mnie karal.Żyłam jak zakonnica prawie bez miłości i sexu .Jednak kiedy przychodzi znajomi przytylam mnie był milutki az do bolu. Wykanczal dzieci psychicznie zawsze stałam w ich obronie i wtedy wieczne awantury.
      Mieszkam za granicą bez rodziny nie miałam domu nie mialam dokod odejść balam się ze sobie nie poradzę mało zarabialam nie miałam domu .
      Doprowadził mnie do takiego stanu ze przestałam jeść i spać.Żyłam jak w transie .Rok temu nie wytrzymalam wyrzucilam go z domu .Powiedzialam ze jak znajde inne mieszkanie to sie wyprowadze on mial rodzicow a ja nie.
      Wcześniej odkryłam że miał kochanke i to nie pierwsza .Ja byłam tylko służąca i „pojebany daunek”tak mnie nazywał..Wyprowadził się nie mógł pozwolić sobie na skandal bo jest dyrektorem w firmie którego wszyscy uwielbiają.Wspaniały człowiek..
      Nastąpił syna przeciwko mnie …
      Mieszkam z córką sama.
      Nabrał na moje nazwisko pieniędzy …zostałam od1.03.2017.bez domu pieniędzy do życia i z jego długami ponad 10000€.
      Jestem od roku pod opieką psychologa ..
      Nie mam prawie nic ale jestem od 25.11 2016 wolna dostałam rozwód. ..
      Nikt mi nie powie ze jestem zjebana jak mój tatuś ..ze mam wypierdalac bo jestem zajebana Polka.
      Pomału nabieram szacunku do samej siebie …
      15 lat więzienia ..oni się nigdy nie zmieniają tylko wtedy kiedy czegoś potrzebują..
      Bałam się ze sobie nie poradzę sama w obcym kraju …Ale dałam radę ..nigdy nie można zapomnieć że każdy ma prawo do wolności i bycia szczęśliwym …
      Mam 42 lata i wieze ze teraz mogę wszystko jestem Panią swojego życia …

  15. Zbyszek pisze:

    RÓWNOUPRAWNIENIE
    Mężczyzna zdradza- kobieta przeżywa przygodę.
    Mężczyzna, rozwodząc się, rozbija rodzinę- kobieta kończy związek bez perspektyw.
    Mężczyzna wyżywa się na bliskich- kobieta odreagowuje stres.
    Mężczyzna wrzeszczy- kobieta akcentuje swoje racje.
    Mężczyzna katuje dzieci- kobiecie puszczają czasami nerwy.
    Mężczyzna zaniedbuje rodzinę- kobieta realizuje się zawodowo.
    Mężczyzna jest niezdarą- kobieta bywa zagubiona.
    Mężczyzna jest skończonym chamem- kobieta bywa zmuszana do stanowczości.
    Mężczyzna jest pracoholikiem- kobieta dba o swoją niezależność.
    Mężczyzna leni się- kobieta regeneruje siły.
    Mężczyzna kłamie- kobieta stosuje dyplomację.
    Mężczyzna przepuszcza pieniądze- kobieta musi czasami coś kupić także dla siebie.
    Mężczyzna, kiedy dobrze wygląda, jest narcyzem- kobieta jest po prostu zadbana.

  16. Ewa pisze:

    Takie wszystko naprawdę znaczy niewiele. Spazm bezradności, kiedy chciałoby się zwyczajnie pogadać. Dlaczego…? Kiedy nie mogłam zrozumieć jego postępowania i odeszłam, zrobiłam w celach doświadczalnych dokładnie to samo co on. I nadal nie wiem, jaka frajda z wianka adoratorów? Uważam ciągle, że warto pielęgnować jeden związek, a jeśli ktoś lubi wycieczki, to ten jeden najpierw uczciwie zakończyć. Albo szczerze wyznać, nie umiem inaczej. A wtedy jeśli mimo wszystko jest to dla mnie najważniejsza osoba, to przynajmniej wiem z kim mam do czynienia i możemy dalej coś z tym zrobić. Dlaczego to jest takie trudne? Już u Platona prawda to początek dobra i piękna… I tak chyba warto żyć, poznając siebie nawzajem, a nie przerzucając nic nie wnoszące frazesy…

  17. Barbara pisze:

    Osiem lat – zmarnowanych, dosłownie zrujnowanych z człowiekiem, który mnie zniszczył psychicznie, odebrał mi moją osobowość, chęć do życia. Na „zewnątrz” miły,uśmiechnięty facet, dusza towarzystwa. Dla wszystkich byliśmy idealnym związkiem. w domu stawał się innym człowiekiem, traktował mnie jak popychadło, śmiecia. Wszystko robiłam według niego źle, począwszy od sposobu ubierania, skończywszy na zwykłym sprzątaniu. Przez tyle lat bycia w tym chorym związku uwierzyłam mu, że jestem nikim, że do niczego się nie nadaję, że oprócz niego nikt mnie nie będzie chciał i byłam mu za to wtedy bardzo wdzięczna. Ciągłymi krzykami, poniżeniami doprowadził mnie do depresji. Kiedy dotknęłam „dna” dostałam od życia drugą szansę, dopiero wtedy przejrzałam na oczy. Uciekłam zostawiłam wszystko!! Dzięki pomocy rodziny stanęłam na nogi. Nasi wspólni znajomi oczywiście mnie za wszystko obwinili, uznali za najgorszą i przyjęli jego wersję wydarzeń – szkoda, że ludzie są tak łatwowierni!..Staram się teraz żyć pełnią życia, chodziarz nieraz, a upłynęło już 6lat dopadają mnie złe wspomnienia z tamtego okresu, od razu cała zaczynam się trząść… Jeśli któraś z was żyje w takim związku, uciekajcie jak najszybciej nie patrzcie się na dobra materialne,nie planujcie, nie bójcie się !! bo potem może być już za późno..

    • Ewa pisze:

      Tak,kochana Basiu, ale gdzie odejść,gdzie zamieszkać. Przeżywam koszmar już prawie 16 lat. Córka wyjechała na studia, ja zostałam sama z psycholem, który traktuje mnie jak śmiecia, wrzeszczy- to nie jest wrzask, tylko wylewanie potwornego jadu na mnie. Mam mu tylko służyć. Ponad dziesięć lat leczę się na nerwicę lękowo depresyjną, boję się ludzi, jestem od niego uzależniona finansowo. Choćbym chciała odejść to nie mam gdzie zamieszkać.
      Co mam robić? Skończyłam terapię dla osób z przemocą domową, i co z tego, dalej tak jest, bo tak jak mówisz należy uciekać, ale gdzie?
      Basiu, odpisz jak możesz, będę wdzięczna. Ewa

      • Hawryś pisze:

        JA TEŻ TAK MAM I ZGŁOSIŁAM SIĘ DO BIÓRA POŚREDNISTWA PRACY OPIEKUNEK W NIEMCZECH DOSTAŁAM OD NICH MATERIAŁY DO NAUKI JĘZYKA I RADZĘ SOBIE W TAKI SPOSÓB MIESZKAM U INNYCH.ODKŁADAM NA MIESZKANIE.

  18. Iza pisze:

    Witam:) ja pisze w Imieniu mojej 18-letniej corki,jej byly partner ma 22 lata,pracuje ma dochodu miesiecznie okolo 2 tys,od p[oczatku ciazy nie ukladalo im sie,corka miala zagrozona ciaze ,miala zyc bez stresu,ale jak to zrobic ja ciagle slyszala z jego ust,zabiore ci dziecko,zrobie z moimi rodzicami z cb narkomanke,po urodzeniu dziecka to dopiero sie zaczelo,przeczytala jego sms okazalo sie ze pali trawe razem z brygadzist,jak by tego bylo malo mial jakis cichy romans ,tez zostal odkryty,jak sie klocili on uciekal do matki bo mieszali u nas,mimo wszystko staralismy sie by byli raze,bo dziecko potrzebojue oboje rodzicow,zawsze bylam zdania ze to corka prowadzi do klotni bo jest nadpobudliwa,ale kiedy zeszli mieszkac na dol,z dnia na dzien z jego ust to samo slyszalam w stosunku do niej,zabieraj jej karte do jego konto szantazowal ja pieniedzmi ze jej nie da,ciagle slyszalam to samo mamo wez go wpadala z placzem ,bo juz nie wytrzymuje z nim,w koncu zaczelo jej serce szwankowac,jest pod opieka kardiologa,corka jest teraz w 3 kl tech,kazal jej szkole zostwic i isc do pracy,albo poszukac sobie faceta zeby jej kupowal ,ostatnio nie bylo dnia bez klotni,ciagle powtarzal ze siedzi z nia dla dziecka,jak wyszla do kolezanki to ze pewnie do jakiegos hu.. ze nie da jej kasy itd,wspomne tez o tym ze pare razy ja poszarpal,teraz sie wyprowadzil corka jest spokojna ale zada od niej 8-miesiecznego dziecka na noc,bo jak nieto idzie do sadu mimo ze nie jest prawnie jego ojcem tylko corka,co powinna zrobic udac sie do sadu? o Alimenty na malego,czy na nia to ze sie uczy tez moze sie domagac cos,dziekuje

  19. Tadeusz pisze:

    Moja żona znęca się nade mną psychicznie.

    Jedyną formą rozmowy jest krzyk. Kiedy coś nie dzieje się po jej myśli, krzyczy, ubliża mi, upokarza i zawstydza. Kiedy wpada w ten swój trans, wykrzykuje mi rzeczy, które najbardziej bolą. Gdy zwierzam się jej z czegoś, wspiera mnie i neguje różne rzeczy, lecz gdy wpada w trans wraca do tego i mówi, że mi tak dobrze, że sobie na to zasłużyłem.

    Gdy tylko widzi, że jakaś jej koleżanka dobrze o mnie mówi, spotyka się z nią i źle o mnie jej mówi, nastawia ja na mnie negatywnie. Mówi jej na mój temat kłamliwe rzeczy, np. że nie daje jej na nic pieniędzy, że przez to nie czuje się ze mną bezpiecznie. Rozpuszcza różne plotki i pomówienia wśród koleżanek.

    Odseparowała mnie od moich najbliższych przyjaciół i przyjaciółek. Gdy tylko spotykam się z przyjaciółmi, kolegami robi mi sceny pretensji. Gdy tylko usłyszy o znajomych mam wielogodzinne sceny zazdrości, ale przy tym nie przeszkadza jej opowiadać mi o swoich byłych partnerach, jacy to byli wspaniali.

    W napadach szału już kilka krotnie zażądała, abym wraz z synem wyniósł się z jej mieszkania wraz z synem. Mnie samego wypędzała już kilkakrotnie (nawet spakowała moje rzeczy). Kilkakrotnie przy moim synu powiedziała, jak to musi się poświęcać dla niego i ma już tego dosyć.

    Kiedy zdarza mi się zasnąć z synem w łóżku grozi mi rozwodem. Kiedy się na mnie obraża każe mnie przez nieokazywanie uczuć, brakiem zainteresowania, lekceważeniem emocjonalne.

    Wciąż mnie kontroluje – dzwoni do mnie co godzinę, ograniczanie kontaktów z innymi osobami – zabrania mi spotykać się ze znajomymi, których sama nie „poleci”, inwigiluje mój telefon, zdarzało się że usuwała SMSy od koleżanek.

    Wciąż mnie okłamuje. Takie sprawy często wychodzą, gdy stajemy w konfrontacji z innymi. Ostatnio wyszło, że gdy pożyczała pieniądze od swojego wujka, mi powiedziała że na spłatę samochodu, a mamie, że dla mnie.

    Najpierw każe mi wynieść się z domu, a potem mówi, że ma już dość życia i coś sobie zrobi. Wzbudza we mnie wciąż poczucie winy.

    Gdy się pokłócimy (a problemem jest dla niej każda duperela) wywołuje we mnie poczucie winy. Podobnie zresztą postępuje z moim synem, gdy chce coś na nim wymusić. Często wzbudza litości dla siebie.

    Chodzę do psychologa, rozmawiam z nim o tym. Moja żona rozpoczęła terapię, ale raz jest lepiej, a potem ma nawroty i wszystko znów się zaczyna. Mówi, że jest DDA i często wszystko w ten sposób usprawiedliwia. Mówi, że jest ofiarą i usprawiedliwia tym swoje zachowania. Tylko ja nie mam już siły…

    • MIRON pisze:

      Witam , poznałam chłopaka, miał dużo ciepła w sobie i zainteresowanie moją osobą. Poprostu wielbił mnie prawie za wszystko . Był jeden szczegół, ,, problemem była dla niego każda duperela” która mogła wywołać kłótnię. W zwykłej rozmowie wystarczy, że nie odpowiedziałam na jego pytanie w odpowiednim tempie albo tak jak oczekiwał zaczynał wrzeszczeć, no i oczywiście wina zawsze była moja: bo nie odpowiedziałam tak jak chciał, albo zapytałam nie o to co chciał, albo nie podobało mu się moje pytanie , oczywiście wynikało to w czasie zwykłych codziennych rozmowach o zwykłych sprawach. Nie wiedziałam kiedy ta ,,bomba zegarowa” codziennie wybuchnie.
      Potem zaczyna być nagle miły i zachowuje się jakby nic się nie stało. Odeszłam szybko, a właściwie uciekłam w 5 s po tym jak chciałam wyjść, a on mi zatrzasnął drzwi z hukiem o 7 rano i powiedział gdzie ku..a chcesz iść , co ty robisz ze mną i jak ja niby go traktuję. Uciekłam w chwili jego nieuwagi, inaczej nie wiem czy pisałabym teraz te słowa.
      To ku przestrodze. Nie pisze tego aby przestrzec przed mężczyzną – katem, ale oni mają z reguły więcej siły i kobiety w starciu fizycznym nie mają szans np. zze 100 kilowym KATEM.
      Dobrze, że szybko się zorientowałam co to za człowiek. Teraz będzie szukał innych ofiar bo chyba tym żyje by wyżywać się na innych…kobietach.
      A to wszystko wynika ze wzorca który wyniósł z domu. Jakie to niesamowite, że te rzeczy można wynieść z domu rodzinnego. On z ofiary zamienił się na kata !!!!
      Myślę, że terapia może mu pomóc ale to już nie mój problem-na szczęście
      pozdrawiam panów i panie

    • Kasia pisze:

      bardzo to przykre 🙁 może by Pan się starał jednak, choćby na jakiś czas odseparować od żony? A jak sprawy przybiorą bardzo zły obrót, to starać się jakoś prawnie temu zaradzić (są takie porady z tego zakresu, tu np. znalazłam http://www.eporady24.pl/znecanie_sie_psychiczne,pytania,3,18,286.html) proszę walczyć o siebie i przede wszystkim syna – bo to chyba mały chłopiec? pozdrawiam

  20. p pisze:

    Cały mój problem polega na tym, że już dawno zrozumiałem zachowanie mojej żony. Jej metody nie dobijają mnie już tak jak kiedyś. Udało mi się zbudować własne poczucie wartości i jej wieczna krytyka, poniżanie i obelgi są mi coraz bardziej obojętne. Natomiast ona znalazła sobie nowy sposób. Mamy dwójkę dzieci i teraz zaczęła rozgrywać swoje gierki w ich obecności np: w trakcie podróży samochodem gdzie nie mam żadnego manewru tworzy sytuacje, w ktorej zaczyna wyzywać od np: ciot, świń, potworów aż do wypierd… z domu. Przy synie, który wszystko rozumie (ma 8 lat). I jestem bezradny. Gdy to się dzieje w domu jest wyjście. Gdy nie ma dzieci mogę się z nią pokłócić (choć to jak ja się odzywam dla niej pewnie jest kapuśniakiem przy jej buży z piorunami). gdy są dzieci biorę je na dwór i mamy luz, ale sposób z autem jest bezbłędny! To tylko przykład sposobów poniżania jest mnóstwo!
    I teraz pytanie. W czym masz problem chłopie?! Wyprowadź się!!!
    Odpowiedź: A no mam problem i to ogromny! Dopóki jestem w domu wiem że to jest skupione na mnie. Jak się wyprowadzę wiem (jestem pewien), że to przejdzie na moje dzieci!!! A nie chcę, żeby oni mieli ten problem, bo pamiętam jak swego czasu rozszarpaną miałem psychikę i to co pomogło mi się odbić to osiągnięcia i docenianie w pracy. I świadomość tego, że w domu jestem taki sam (robię prawie wszystko: gotowanie, odkurzanie, zmywanie, remonty, zajmowanie się dziećmi, lekcje z synem) więc nie jestem taki jak ona twierdzi! A co pomoże moim dzieciom jak się do nich dobierze?
    Polskie prawo przy rozwodzie zostawi dzieci przy niej, przecież każdy ją zna jako super dziewczynę!
    Więc dupa blada ja odpocznę a oni? Kto ich ochroni?
    Może sędzia, który w swym majestacie wyda na nich wyrok!

    Pozdrawiam wszystkich facetów z takim problemem.

    • wyzwolona pisze:

      Panie „P” toksyczni ludzie typu pańskiej chyba „ślubnej” maja problem sami ze sobą – nie akceptują się, maja zaniżone – pewnie prawdziwie niskie poczucie własnej wartości-skoro tak się zachowują. Do „pionu” postawi ją Pan tym samym co ona Panu robi.Zapewne do furii doprowadza ją Pański spokój i równowaga emocjonalna- bywa to czasami trudne , ale jakże bardzo się opłaca. w tej sytuacji najlepszą strategią jest „lustrzane odbicie” czyli zaserwowanie takiego zachowania jakie ona prezentuje. a jak jej nie odpowiada pańskie towarzystwo to baba z wozu -koniom lżej.

    • kobieta pisze:

      Pozdrawiam Cię silny mężczyzno..ja , z takim samym problemem:(

  21. MIRON pisze:

    Witajcie!
    Przeczytałam wszystkie posty i kobiet i mężczyzn. Tu nie chodzi żeby udowadniać kto potrafi być większym oprawcą. Artykuł przedstawia objawy przemocy psychicznej i fizycznej. A ona dotyczy oboajga płci. Nie ważne czy to kobieta czy mężczyzna jest oprawcą. W obu przypadkach jest to niszczenie osoby drugiej i to jest złe. Bez względu na płeć nikt nie ma prawa robić tego drugiemu człowiekowi. Dlatego też przekomarzanie się, kto bywa większym oprawca nie ma sensu. Ludzie szanujmy się i sznujmy innych ludzi bo każdy ma prawo do szczęścia. Jeżeli związek obu ludzi jest toksyczny to nie warto w tym tkwić. Niestety.
    Pozdrawiam wszystkich poniżanych i żyjących w takich związkach, nie czekajcie aż Was ktoś zabije lub upokorzy w najmniejszym wypadku. Taki związek trzeba szybko zakończyć dla dobra Was i ew. dzieci.
    pozdrawiam i życzę silnej woli

    • nina pisze:

      Ale większość mężczyzn, którzy tu udają ofiary to oprawcy i to widać po sposobie w jaki piszą. Część to rzeczywiście ofiary.

    • nika pisze:

      czytam z wielkim zastanowieniem. Myślę, że jestem katem i ofiarą w jednym. Drodzy Panowie, katowani, czy wiecie jak czuje się osoba ciągle mówiąca do ściany? Mój mąż wychowany w patriarchacie po skończonym posiłku, a raczej, pożarciu paszy, wstaje bez słowa od stołu i odchodzi. Nie czuje przymusu udzielania jakichkolwiek odpowiedzi, bo kwestie nie wymagają komentarza. Kochani stoicy, to tez jest przemoc!!!

    • Marta pisze:

      A jeśli nie ma jak!?jeśli ktos np mieszka za granicą?

      • Hannah pisze:

        Mieszkam za granica maz znecal sie na de mna psychicznie, w drzwiach tez po przyjsciu krzyczal, wychodzil na klatke domku, w ktorym zamieszkiwalo kilka rodzin i mnie glosno obawiam i wykrzykiwal na mnie. Zwiazek trwal ok 20 lat. Bylam nim tak zmeczona przez ostatni rok, ze jak krzyczal to kladlam sie do lozku, nakladalam sluchawki na uszy i zaczynalam medytowac. Nie mialam zadnej rodziny, ani przyjaciol, tylko prace, nie na stale, ale wystarczajaco. W ucieczce pomogl mi starszy syn. Powiedzial mamo, nie mysl, ze tata sie zmieni, oszczedzaj pieniadze i uciekaj od niego. Zaplanowalam, ze tak zrobie, mimo, ze nie mialam zbyt wiele srodkoe. Wynajelam mieszkanie, zabralam mlodszego syna i ucieklam, zerwalam kontakt. Starszy syn odwiedza mnie codziennie, i mowi, ze tez chyba przyjdzie, bo tata go wygania, tak jak i mnie, obraza, poniza, przeklina. Jesli moge sluzyc rada to najwazniejsza jest decyzji, ze chce sie zyc inaczej. Moja mysla przewodnia bylo, ze chce ” byc sobie Pania” i jestem. Udalo sie!

  22. wolna pisze:

    Witam
    Właśnie czekam na sprawę rozwodową po 18-tu latach gehenny.
    Nie wierzyłam,że może mnie to spotkać trzeci raz w życiu.
    Po wielu latach terapii (15 lat) doszłam do wniosku, że warto zastanowić się jakie jest podłoże tego, że poddajemy się przemocy czy to fizycznej czy psychicznej.
    Ja odkryłam schemat zachowań łączący mojego ojca, potem brata a na końcu męża wszyscy trzej zachowywali się tak samo tzn. stosowali większość praktyk opisanych w powyższym artykule. W konsekwencji tkwienia w związku emocjonalnym 1. z ojcem – tyranem, alkoholikiem, 2. z bratem lekomanem, tyranem 3. mężem – „mieszanką wybuchową” – tyranem, osobą uzależnioną chyba od wszystkiego co się da(ale to zauważyłam dopiero po latach związku) to JA poddałam się roli „ofiary”. Przez wiele lat nie mogłam pojąć jak najważniejsi mężczyźni w moim życiu mogą mnie tak terroryzować jak nazywa to autor artykułu.Wiem dziś,że całe moje dzieciństwo, dorastanie, wpłynęło na to jakiego sobie wybrałam „mężczyznę marzeń”,
    ALE UWOLNIAM SIĘ.
    Po wszystkich spotkaniach z terapeutą, psychologiem, policjantami i prawnikami, umocniona w siłę psychiczną i wiedzę prawną POSTANOWIŁAM SKOŃCZYĆ DESTRUKCYJNY ZWIĄZEK.
    Teraz już nauczyłam się zauważać niepokojące symptomy „chorych” zachowań i mam wielką nadzieję, że już nie zwiążę się emocjonalnie z „toksycznym” facetem.
    ZACZYNAM NOWE ŻYCIE
    I życzę wszystkim udręczonym Paniom i Panom
    WYJŚCIA Z DESTRUKCYJNEGO ZWIĄZKU
    NOGI ZA PAS

  23. Samodzielna pisze:

    Witajcie,
    Tak czytam i czytam te Wasze wpisy i cały opis przemocy psychicznej i na moje pasuje jak ulał do mojej sytuacji, z której nie umiem sie uwolnić. Nie potrafię być na tyle silna, żeby spakować sie, wziąć dzieciaki -sztuk 2 i wyprowadzić sie z nowego wybudowanego wspólnie domu.
    Na co dzień brak szacunku, negacja wszystkiego co robię, ani jednego pozytywu, konieczność ciągłego udowadniania, ze sie do czegoś nadaje i coś umiem zrobić.. Nigdy nie usłyszałam żadnego ciepłego słowa. Najlepiej, żebym w ogóle sie nie odzywala.
    Uwagi na porządku dziennym: pojebalo Cię, debilem jestes, masz nasrane, przydaj sie na coś, wymysł coś, postarają sie….jestes leniem, nic nie umiesz zalatwic, zalatw cos od poczatku do konca dobrze, zachowujesz sie jak wiesniak, kiedyś jeszcze dochodziło: spaślaku, parówo, masz tłuste cielsko…. Najgorsze, ze to wszystko dzieci słyszą i widza. Przy dzieciach zawsze sie zwraca: idź do matki, matka żre, matka sra, matka….Czasami używa słowa mama, ale rzadko. Najlepsze w tym wszystkim jest to, jestem wykształcona, mam dobra prace, niby inteligentna a jednak głupia. . Na zewn. on oczywiscie zachowuje sie bardzo poprawnie, to ja jestem ta zła. Jeszcze kiedyś wyzywał mnie od alkoholikow, kazał iść do poradni, bo inaczej nie pozwoli nigdy z dziećmi samej wyjechać. Matka sie nawaliła, naprulas sie . Jak nie słyszę co mówi i poproszę o powtórzenie- to głucha jestes, idź do laryngologa.
    W domu mam określone, gdzie mam stawiać buty, gdzie coś powiesić, wszystko określone wg. jego zasad. On jest chyba chory psychicznie, albo ma przyjemność w gnebieniu innych-rodziny. Proponowałem mu poradnie dla związków, ale powiedział, ze nie pójdzie.

    Nie mam już na nic siły. Jedyna odskocznia i miejsce, gdzie odpoczywam psychicznie to praca i przyjaciele.
    Mogłabym chyba książkę napisać. Naturalna obrona to czasem czuje sie jakbym była gdzieś obok i mnie to nie dotyczyło.wiem, ze muszę sie z tego wyrwać.
    Ja po prostu już nie mam siły.

    • wyzwolona pisze:

      kobieto! jesteś niezależna masz pracę i pieniądze, od teraz traktuj codzienność jakby tego psychola nie było, jakby nie istniał, po prostu się wyłącz na jego obecność, Samodzielna – ja po dwudziestu latach ( nie wszystko było złe i przykre zwłaszcza na początku) wywaliłam dziada z mojego domu, którego nie udało mu się spalić lub zniszczyć w inny sposób definitywnie, spaliłam wszystko co po nim zostało, to taki rodzaj oczyszczenia- jak sie nie da słowem i czynem – wytrawić ogniem -pomaga! Moja historia podobna do innych- ale nigdy nie byłam w dołku, nigdy nie miałam stanów depresyjnych, tylko czasami dziwił mnie brak siły, brak woli do zrobienia czegoś. Nauczyłam sie jeździć samochodem – po 20 latach przerwy, wszystko odżywa, Mam wspaniałą mądrą CÓRKĘ, której ten psychopata i jego mamusia się wyparli , jak się urodziła. Mam zamiar i go zrealizuję w całości- wyegzekwować zadośćuczynienie w postaci wysokich alimentów. Skuteczne działanie pamiętam z czasu kiedy sama budowałam dom i oczekiwałam na narodziny słońca mojego życia – mojej córeczki. Po kroczku, po metrze do wyznaczonych celów-do normalności. Samodzielna – nie jesteś z kamienia -pod byle młotkiem nie pękasz( chcę przez to powiedzieć że jesteś diamentem). Mieszkasz ze swoimi rodzicami -to wielki oręż w walce z tym ku…., ja była sama samiuteńka, rodzice moi już nie żyli , rodzeństwo się obraziło, bo chciałam swoja część spadku przeznaczyć na samodzielne życie. Teraz to ja jestem samodzielna, niezależna, co najważniejsze zdrowa i szczęśliwa,mam swój dom i dziecko, święty spokój, muszę tylko pozbyć się jeszcze kilku pasożytów ze swojego otoczenia.

    • Magda37 pisze:

      Moja historia, jest podobna, poznałam mojego aktualnie już byłego męża, po długiej samotności. Mieszkałam sama, miałam atrakcyją dobrze płatną pracę, wyższe wykształcecnie i kilku dobrych znajomych na których mogłam liczyć. I nagle pojawił się on, cudowny, wysoki przystojny wykształcony i elekwentny, czarujący, ujmuący, romantyczny, opiekuńczy, zaradny i wiele wiele innych cudownych cech. Muszę przyznać że początki naszej znajomości i naszego małżenśtwa były fantastyczne, z tym że ja zaślepiona miłością do niego nie widziałam rzeczy które mogły mi dać informację że nie wszystko jest w porządku. ( mówiła mi przyjaciółka, ale ja oczywiście nie chciałam słuchać tego co ona widzi), zamieszkaliśmy razem, mieliśmy dobre zarobki stać nas było na rozrywki, wycieczki i inne przyjemnośći, z niczym nie musieliśmy się liczyć. potem był ślub, szybka ciąża, zagrożona, ciągłe pobyty w szpitalu, i gdy ja zamartwiałam się o nasze malestwo on się świetnie bawił, ale już nie ze mną, doszył jeszcze inne rozrywki jak hazard, dopiero po wyjściu ze szpitala po porodzie dowiedziałam się że ukradł z mojego konta oszczędnościowego, które miałam jeszcze zanim się poznaliśmy 20 tyś. oczywiście na gierki hazardowe, przepraszał, a ja głupia wybaczyłam i dalej nic nie widziałam zajęta rehabilitacją córki. Został zwolniony z pracy, więc ja wróciła do pracy a on niby zajmował się dzieckiem, niby bo tak naprawdę robiła to jego matka. Pojawiła się pierwsza krytyka i z jego i ze strony teściowej, że dziecko małe, szczupłe, że nie chce jeść, że wolniej się rozwija, pojawiło się poczocie winy, no bo przecież kto jest winny, no ja bo to ja miałam problem z donoszeniem, to przez mój stan przedrzucawkowy dziecko urodziło się wcześniej z małą masą. Dodatkowo nie gotowałam zbyt dobrze skoro dziecko nie chciało jeść moich zupek. Potem krytykowano już wszystko, od wyglądu, poprzez pracę i obowiązki domowe, a on dalej nie pracował bo przecież żadnej godnej pracy mu nie zaproponowano, a ja mogłabym się bardziej postarać i więcej zarabiać, brałam dodatkowe prace, nie widziałam już na oczy schudłam, przestałam byc roztytym baleronem za to stałam się wykałaczką. Wreszcie znalazl wymarzoną pracę, z tym że 2x lepiej płatną niż moja, na początku było ok, a potem stwierdził ze skoro on lepiej zarabia to już kompletnie nie musi nic robić w domu. Domagał się rozrywek, często wychodził w piątek wracał w niedzielę, nie pytałam gdzie był bo wiedziałam, raz nawet tam byłam prosić żeby wrócił do domu, ale tylko mnie wyśmiał przed swoimi koleżkami. Wstydziłam się tego że mnie tak traktuje, przestałam spotykać się ze znajomymi, zresztą nie miałam na to ani czasu ani ochoty, co miałam im mówić że jest cudownie jak nie było. Zresztą on sam dokończył dzieła siejąc plotki na mój temat wsród rodziny i przyjaciół, zostałam sama ze swoimi myślami. Podjął decyzję o budowie domu, pomyślałam że może to dobry pomysł, oderwie się, zaagażujemy razem, że będzie ok, noc bardziej mylnego. Kupił działkę i projekt domu bez mojej wiedzy i konsultacji, bo po co się z bylekim konsultować prawda?
      Ciągle sam jeżdził na budowę, bo po co tam głupia baba ma się wtrącać. Dom stanął w pół roku, był ładny,myślalam że będziemy szczęśliwi. Poznałam nowych sąsiadów, byli mili, co z tego skoro znów robił ze mnie wariatkę. Do uzależnienia od hazardu doszedł jeszcze alkohol, po nim stawał się wulgarny, wyzywał mnie obrażał, niszczył moje rzeczy, wyśmiewał się ze mnie gdy rozpaczałam po tym jak zniszczył mi pamiątkową książkę którą dostałam od ojca, albo zrzucił puder, który dostałam od matki. Zaczęłam się izolować, nie chciałam się z nikim spotykać, było mi wstyd że doporowadziłam do tego że żyję z takim terrorystą. Zmusił mnie do zrezygnowania z pracy, bo miałam dostać dużą odprawę, którą już rozdysponował, a poza tym to przecież dziecko jeszcze małe więc trzeba się nim zająć. I zaczął się horror, przez pół 9 miesięcy nie dawał mi pieniędzy, sam robiła zakupy, ja miała siedzieć z dzieckiem sprzątać i gotować. O każdą rzecz musiałam prosić, nowe majtki a po co? nowe ciuchy? fryzjer? przecież nigdzie nie chodzisz. nawet o tampony musiałam prosić a on złosliwie kupił największe podpaski i śmiał się że będę z wielkim wackiem chodzić. Raz zachorowałam, miałam zapalenie płuc, nic go nie obchodziło, kazał mi wypier… z sypialni bo przez moje kaszlenie spać nie może, spałam na kanapie w salonie, albo na podłodze w pokoju dziecka. Po pół roku wyglądałam jak swój cień, przy wzroście 170 ważyłam 52 kg, straciłam apetyt i połowę włosów, łamały mi się paznokciem na głowie półroczny odrost.Znów miał powód do kpiny, znów się upił znów awanturował, ciągnął za resztkę włosów, wyrwałam się, zadzwoniłam na policję sama nie wiem po co bo wiedziałam że nie mogą go zabrać na izbę bo mnie zabije. Dowiedział się o moim telefonie, stałam się zdrajcą donoszącą na męża. Przebyłsk świadomości miłam dopiero wtedy gdy rzucił we mnie zabawką dziecka, która rozpadła się na kawałki nad moją głową. Nie wytrzymałam, rano spakowałam dziecko i pojechałam do rodziców. Wstyd było się przyznać ale w zasadzie nie musiałam wiele mówić, juz moj wygląd mówił sam za siebie, zostawiłam wszystko, zostałam z rodzicami,i babcią ‚i dzieckiem w 2 pokojach. Uciekłam od swojego „szczęścia”. Wreszcie. Zaczeły się awantury telefoniczne, błagania, nie dałam się już na nic nabrać. Wreszcie poczułam się wolna, znalazłam pracę, średnio płatną, nie spełniającą moich ambicji ale jest. Teraz jestem już 4 lata sama, nie nie sama z dzieckiem, mieszczkamy same i nie same bo z kotem. Nie mam partnera, chyba juz nie potrafię zaufać, ciągle się boję. A nadal mnie gnębi, staram się nie brać tego do siebie ale to wciąż boli. A uwagi typu, z mamą masz gorzej bo mieszkasz w bloku, z mamą masz gorsze wakacje bo tylko tydzień na gównianej Słowacji, z mamą masz gorzej bo musisz sprzątać, z mamą masz gorzej bo mniej pieniędzy są cały czas. A dziecko jak dorośnie samo oceni gdzie ma lepiej.

      • mazur pisze:

        wszystko ma swój koniec,przechodzę to samo,mam dość życia z cwaniakiem wystarczy się tylko nie poddawać bo oni tylko na to czekają

      • G. pisze:

        Do Magda37
        Podziwiam Cię. Bardzo chcę zrobić to samo co Ty.
        Nie wiem skąd wziąć siłe :*(

    • Kasia pisze:

      Cześć „samodzielna”. Mam TAKĄ SAMĄ SYTUACJĘ CO TY. Napisz do mnie. Może razem jakoś przez to przebrniemy albo uda nam się zakończyć te chore związki. Pozdrawiam.
      Kasia

    • Niezależna pisze:

      Wiem dokładnie o czym piszesz. I radzę tak samo go traktować i szukać sobie normalnego partnera. Psychopaci won ! Nigdy nie myślcie, ze oni sie zmienia, bo nie zmienia ! Nie wierze w terapie dla kogoś kto ma przyjemność w krzywdzeniu najblizszejosoby! Wygonicie te śmieci ze swego życia !

  24. wolna pisze:

    Do Samodzielna
    NOGI ZA PAS nie zmienisz go a sama się udręczysz lub wykończysz psychicznie
    Zrób wszystko, aby zadbać o SIEBIE i swoje potrzeby
    I moim zdaniem uciekaj, oderwij się, najczęściej nie ma innego wyjścia

    Pozdrawiam

  25. Ola pisze:

    Od czego zacząć? Jestem w 9 miesiacu ciazy, każdy dzien przeplakalam. Mój maz zawsze mi powtarzał, ze jak będę w ciazy, to bedzie nosił mnie na rękach. Tymczasem przeżywam horror. Wstydzę sie komukolwiek o tym mówić…. Nasi znajomi uwielbiają mojego męża, nie wiedza jaki jest w domu. Za każdym razem podkreśla, ze to nie jest mój dom (zamieszkalismy u teściów).
    Ja czuje, ze we mnie nie ma juz życia. Teraz czekam tylko, aż urodzi sie nasza córeczka. Wiem, ze to nic nie zmieni. Nie mam blisko rodziny, znajomych i nie wiem jak sie odseparowac od tego człowieka….

  26. Psychiczna:) pisze:

    Witam wszystkich zranionych i upokorzonych. Jestem świeżo po rozstaniu. Zostałam odepchnięta a wcześniej upokarzana obrana z godności i wiary w siebie. Są dni kiedy nie chcę istnieć, nie wiem kim jestem i gdzie się podziałam ja sama w swoim wnętrzu. A niekiedy dzień jest piękny i światło w tunelu powolutku się rozżarza. Ciągle się pytam dlaczego to dlaczego tamto. Wina była cała moja i to ja wszystkiemu byłam winna. Czy można kochać kata swojego pomimo takiej krzywdy? Jakaś masakra.. Mam nadzieję tylko że nadejdą lepsze dni a wszystkim wam życzę prawdziwej miłości i zapomnieniu traumy jaką przeżyliście.

    • paula pisze:

      Tak można zaradzić niedaj mu się bo cię będzie chciał wykończyć jąk mój były niby kochany taki można rozwiązanie jest proste raz a dobrze kopnij go w tyłek z całej siły postaw mu się bo ty lalka nie jesteś ani nie wiadomo kim aby on miał popychadlo albo niewolnice do łóżka bo miałam i ją tak postaw mu się nie pomoże. To w ryja strzel albo policję wezwij jąk się będzie rzucał trochę poplaczesz czas leczy rany i co najważniejsze daj sobie czas nie czekaj na niego ją czekałam i gowno dostałam już czekać nie będę pozdrawiam.

  27. Upokorzona pisze:

    Czy ktoś z was wie o jakiś grupach wsparcia dla kobiet poniżanych, które szukają siły?
    dzięki z góry za pomoc.

    • reniulka pisze:

      weszłam na tą stronę poniewż dużo czytam. sama kiedyś byłam w takich dwuch związkach. pomoc możesz uzyskać w grupach wsparcia osób współuzależnionych. takie grupy działają przeważnie przy kościołach. ja sama skorzystałam. jestem bardzo zadowolona z pomocy którą tam otrzymałam. na początku podeszłam do tego z dystansem ale nie mając lepszej alternatywy uczepiłam się tego. teraz nie wyobrazam sobie jak mogłabym zyć bez tej grupy i programu który tam przerabiam.mam nadzieję że odnajdziesz tam siebie tak jak ja . odnalazłam w sobie siłę, wiarę w ludzi, nadzieję, poczucie wartości, godność i radość z przeżywanych chwil. pozdrawiam serdecznie.

    • Nikt ważny pisze:

      uciekamydoprzodu.blog.pl/

  28. bezsilna pisze:

    Poszedl spac.udalo mi sie dzisiaj uniknac kilkugodzinnego seksu.nie mam sily.jestem kobieta wyksztalcona,niestety aktualnie bezrobotna. Mam corke 16-stoletnia i 14-stoletniego synka.moj maz jest uzalezniony od pornografii i chyba jednak alkoholu. Mieszkamy z moimi rodzicami.dalam mu kolejna szanse, ale jak sie domyslacie – jest gorzej.o jego wyprowadzce z domu nie ma mowy.dzieci tez odpoczywaja jak go nie ma w domu.jezeli nie uprawiam z nim seksu codziennie, to mnie karze psychicznie, np. Poprzez wlaczanie glosnej muzyki w nocy,wyzywanie, szantaz.grozi,ze wszystko rozwali, spali.chce oszczedzic dzieciom i rodzicom przyjazdow policji i w ogole stresu.nie kocham go wrecz nienawidze.czuje ze wpadam w gleboka depresje…mam mysli samobojcze.tylko dzieci mnie trzymaja

    • paula pisze:

      Aha bo on ma chęć się pokochać a jąk nie masz siły to co to cię każe aha ale cymbal boże a weź z nim rozwód a co to ty masz swoją mała na loteri wygraną że masz mu dac’?hm i ty później jesteś najgorsza bo on też tak chce a o mój boże na prawdę?masz trzepaczke w domu to jąk następnym razem będzie jeczyl znów a zlap za to i walnij w łeb może coś do tego mózgu dojdzie że jąk kobieta mówi nie to znaczy nie.:)

    • emmi pisze:

      O boze kobieto jak mozesz na to pozwalac,znajdz sposob zeby skurwiela za kratki wsadzic,bo na nic innego nie zasluzyl,a jak bedziesz to robic nie zapomnij tez o dzieciach one na swiat sie nie prosily zeby jakis cwel zrujnowal im przy okazji psychike.ogarnij sie.

  29. s pisze:

    mam to samo ze ,,sfojo babo,,

  30. bezsilna pisze:

    Czy ten wątek jest aktualny? Chciałabym porozmawiać z Samodzielną.

    • kasia pisze:

      WITAM WSPANIAŁYCH LUDZI CO STWORZYLI SOLARIS! MOJE ŻYCIE DOTYCZY ARTYKUŁU TERROR PSYCHICZNY W ZWIĄZKU!POMOGLIŚCIE MI PAŃSTWO BOWIEM, KAŻDY WYRAZ,ZDANIE W OBSZERNYM ARTYKULE DOTYCZY MNIE-TAK JAK JA BYM PISAŁA O SWOIM KACIE!DODALIŚCIE MI SIŁY,WIARY,NADZIEI,ŻE NA TYM ŚWIECIE JEST OGROM KATASTROFALNY TAKICH OPRAWCÓW Z JAKIM JA KATEM ŻYJĘ!NIE MAM POMYSŁU JAK OD NIEGO SIĘ UWOLNIĆ!ALE CZYTAJĄC POSTY CZUJĘ SIĘ SILNIEJSZA!WSZYSTKIE JESTEŚMY W PODOBNEJ SYTUACJI NIE DO ROZWIĄZANIA!OCZYWIŚCIE SĄ KOBIETY, KTÓRE TE TRAUMATYCZNE ZWIĄZKI KOŃCZĄ! PODZIWIAM I GRATULUJĘ Z CAŁEGO SERCA!MOŻE JA TEŻ KIEDYŚ STANĘ SIĘ WOLNA!!!ODWAŻYŁAM SIĘ ZAPISAĆ NA WIZYTĘ DO PANI PSYCHOLOG.BĘDZIE TO 15 MAJA 2014.WIERZĘ,ŻE UDA MI SIĘ OKŁAMAĆ OPRAWCĘ PO CO WYCHODZĘ Z DOMU!JESTEM NIE PRACUJĄCA Z PRAWEM DO ZASIŁKU,PONIEWAŻ ON POZBAWIŁ MNIE MOŻLIWOŚCI PRACY!ALE TO ZA DŁUGA HISTORIA BY JĄ OPISYWAĆ!NADMIENIĘ,ŻE W OSTATNIM CZASIE NIE MA DNIA BYM NIE BYŁA KATOWANA PRZEDE WSZYSTKIM PSYCHICZNIE I CORAZ CZĘŚCIEJ FIZYCZNIE.KOŃCZĘ BOWIEM ZARAZ MOŻE POJAWIĆ SIĘ W ZASIĘGU MOJEGO PISANIA!PIERWSZY RAZ ODWAŻYŁAM SIĘ PISAĆ PUBLICZNIE.POZDRAWIAM I ŚCISKAM WSZYSTKICH ,WSZYSTKIE,CO JESTEŚMY W SZPONACH OPRAWCÓW KATÓW,TYRANÓW

      • 5 lat kacetu pisze:

        Jestem po takich samych przeżyciach jak Ty. Kilka razy odchodziłam i wracałam. Ale w końcu uciekłam na zawsze. Było bardzo ciężko, w sumie dalej dje mi się we znaki, ja łapię dołki ale nie poddaję się. Psychicznie jeszcze nie jestem na poziomie, który bym oczekiwała, ale to co wypracowałam, to wstręt do tej osoby i niemożliwość mojego powrotu do niego i z tego jestem dumna. W moim związku były poniżania (ty pojebie, psycholu, downie, dla mnie jesteś nikim, zerem), uzależnienie finansowe i zabieranie pieniędzy, kłamstwa i zdrady, o których na szczęście dowiedziałam się po fakcie (albo po fakcie sama przed sobą się przyznałam, że o nich od dawna wiem) w momencie, kiedy jego kochanka, a obecna partnerka skontaktowała się ze mną, pisząc dumnie, że w końcu odzyskała swojego dawnego pana, informując mnie, że on mnie już nie kocha i mam się nie kompromitować, pisząc do niego. Dodam, że w tym samym dniu wieczorem był u mnie w domu, a raczej pod domem, bo nikt go nie wpuścił, żeby powiedzieć moim rodzicom, że chce żebyśmy znowu bylo razem, bo mnie kocha. Dodam, że rano to on dał jej mój numer i kazał się ze mną skontaktować. Cóż za piękna perfidia… Wcześniej były tylko sygnały – maile do „koleżanek”, którym chwalił się, że jest samotny i z nikim się nie spotyka (był i mieszkał ze mną), fałszywe wyjazdy na „serwisy”, a w praktyce umawianie się z „koleżankami” na wspólny wyjazd. Smsy do różnych dziewczyn, o przykładowej treści „dobranoc niedostępna”, wypraszanie mnie z urodzin, żeby pojechać z kolegą na wyrywanie lasek i zaliczanie dwóch jednocześnie (o tym na szczęście dowiedziałam się po fakcie), ginące prezerwatywy i wmawianie mi, że wyrzucił, żebym się nie czepiała, znaleziony w domu popcorn z kina w Oświęcimiu, który podczas tłumaczenia się okazał być się znaleziony na parkingu w Tychach i zabrany do domu dla papug (chyba 5-latek nie uwierzyłby w taką bajkę) i wiele innych niezliczonych rzeczy, na które chciałam być ślepa. Dowiadywałam się o tym z maili i smsów (kiedy nie widział sprawdzałam go, bo podejrzewałam, że mnie oszukuje). Po odkryciu takich informacji i wygarnięciu mu tego robił awanturę, wyzywał od psycholi i kazał dosłownie „wypierdalać’. A ja jak ta zahipnotyzowana nie umiałam odejść, mimo że zdrada była dla mnie zawsze tematem niewybaczalnym. Odchodziłam dopiero po sytuacjach kiedy np.byłam chora i zamiast podać mi szklankę herbaty, o którą go poprosiłam, powiedział mi, że dla niego jestem gównem i nie zasługuję nawet na herbatę. Plus do tego inne wyzwiska.Jak odeszłam, zaczęło się przepraszanie, chwilowe chodzenie do psychologa, żeby się naprawić, mówienie jaka to najważniejsza dla niego nie jestem i jak bardzo chce się zestarzeć ze mną po naszym cudownym wspólnym życiu. Dawałam się uwieść jego magicznym słowom i wracałam. I tak było kilka razy. Dwa lata chodziłam do psychologa i nic mi to nie dało. Najlepszą pomocą jest grupa wsparcia, która jest stricte ukierunkowana na nasz problem, a nie na psychologię ogólną. To mi dało największego kopa. Czytałam i dalej czytam wiele pozycji z tego zakresu. W szczególności polecam blog http://mojedwieglowy.blogspot.com/ oraz książkę o tym samym tytule. Jak dla mnie najbardziej trafna i pomocna, a przede wszystkim napisana przez kobietę, po takich samych przejściach. Jeśli chcesz porozmawiać, chętnie pomogę. Sama nie jestem jeszcze na tyle uzdrowioną osobą na ile bym chciała, ale jakiś czas temu zrobiłam krok uwolnienia się bez powrotu i o ten krok jestem do przodu. Uwolniłam się od psychopaty. Mimo, że od dalej próbuje te swoje gierki (właśnie w takich chwilach czuję, że jeszcze nie uzdrowiłam się do końca, ponieważ mimo, że opcja powrotu do niego nie wchodzi w rachubę, to każde jego parszywe zachowanie mające na celu wywołanie mojej reakcji, powoduje rozdrapywanie ran na zasadzie jaka głupia byłam i jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić, przypominają mi się wszystkie świństwa, które mi wyrządził i to boli najbardziej, bo dopiero teraz to widzę i rozumiem. Niestety zraniona i sponiewierana psychika długo się goi. Żeby było śmieszniej, to dotarły do mnie informacje, że będąc obecnie z kochanką, z którą mnie zdradzał, zdradza teraz ją… (moją poprzedniczkę też zdradzał, do czego sam mi się przyznał, oczywiście mówiąc, że już się wyszalał i teraz woli stabilne życie ze mną…). Mimo, że wiem, że czeka ją taki sam los jak mnie i poprzedniczkę, to jestem jej wdzięczna, że dzięki niej uwolniłam się od niego. Nie całkowicie do końca, bo on sobie wyobraża i rozpowiada wszem i wobec, że zawsze wracałam i znowu do niego wrócę, ale dzięki niej poznałam prawdę i odeszłam od tego chłamu. Tak więc nie jesteś tu sama i nie wierz nigdy w cudowne uzdrowienie takiej osoby. Takie postępowania są naukowo udowodnioną chorobą psychiczną partnera. Jeśli chcesz porozmawiać, lub inne osoby z tego forum, podaję gg 11247771. Rozmowa i osoby o podobnych doświadczeniach są najlepszym wsparciem. z bagna można się wydostać

  31. Zawiedziona pisze:

    Witam wszystkich zdolowanych,zrobiłam błąd wchodząc do tej samej rzeki ,wszyscy mnie przed tym ostrzegali ale poniekąd nie wiedziałam co zrobic . Mieszkam w niemczech i tu miałam wypadek ,jestem niepełnosprawna w chodzeniu gdy byłam w szpitalu mój maz pił jest alkoholikiem.4 lata żyliśmy w separacji,no i wróciłam, nie potrafię zrozumieć dlaczego ? robi mi na złość zostawia mnie na cale dnie sama okłamuje mnie ,swoją matkę , czeka aż każdemu powinie sie noga,a wtedy we mnie potęguje złość jest człowiekiem zawistnym,złośliwym kłamca ,co robić albo jak zrobić żeby sie w końcu opamiętał ?

    • resztki_rozumu pisze:

      Nie opamięta się… człowiek nie zmienia się od tak, zwłaszcza jeśli nie dosięga go gorzka kara. On wie na ile może sobie pozwolić, wie, że Ty to tolerujesz, a Twój bunt nie potrwa długo. To, że wiesz, że zrobiłaś błąd, to dopiero początek. Zawiedziona, nie wiem w jakim jesteś wieku, ale niezależnie od tego i od różnych sytuacji w jakich się znajdujemy, powiem Ci tylko tyle, byś nie czekała aż osiągniesz dno swojego poczucia własnej wartości, godności i człowieczeństwa w ogóle. Tak, to On jest nieludzki wobec Ciebie, ale jakże nieludzkie musimy być my, skoro podstawowy instynkt samozachowawczy zanika i nie szanując siebie, same sprowadzamy się do poziomu zera. Ja na szczęście po 5 latach z despotą i tyranem psychicznym (czasem fizycznym), dobijając do 30tki, po kilku nieudanych próbach odejścia, odeszłam na zawsze. Można powiedzieć, że miałam łatwo, brak ślubu, małżeństwa, mieszkanie było moje… ale pranie mózgu jakie przeszłam, sprawiło że z atrakcyjnej, pewnej siebie dziewczyny z ambicjami i rozwijającą się karierą, stałam się płaczliwą, przestraszoną i niewierzącą w swoje siły, ukrywającą przed innymi realia życia prywatnego (ze wstydu) z pozbawionym uczuć brutalem, który sterował każdym moim krokiem. Inne przypadki oczekiwań na zmiany -kobiet w moim otoczeniu – też skończyły się klęską. Ratuj się póki możesz, na pewno odnajdziesz pozytywy i nową ścieżkę dla siebie! Na pewno to potrwa (ja męczę się już 3 miesiąc), ale czas uleczy wszystko. Po prostu są tacy ludzie, których trzeba unikać, nie podejmować z nimi ich gry, bo się przegra. Przegra swoje życie, którego nic nie wróci.
      ps. niemal codzień czytam ten artykuł, po to by tęsknota, uzależnienie od niego i nadal brak wiary w siebie, nie przesłonił mi powodu, dla którego resztkam własnego, nie sterowanego rozumu, zdecydowałam się wyskoczyć z łodzi, która ciągnęła mnie na dno. Wiem, że teraz długo będę czekać, by z szalupy ratunkowej przesiąść się na inną łódź, bo wypłynęłam na zbyt dalekie wody przyzwalania na upodlenie. Ale los na pewno ją do mnie kieruje i jak nie rzucę wioseł to przyspieszę to spotkanie i ten rejs w nowym, lepszym kierunku, czego i Tobie życzę.

      • emmi pisze:

        Drogie panie tylko przyklad brac,bravo.

      • sesja kobiety pisze:

        Witaj, jesteśmy kobietami, artystkami wizualnymi, również obydwie jesteśmy w związkach małżeńskich. Nasze problemy w relacjach i poczucie krzywdy skłoniło nas do stworzenia projektu o kobietach które na co dzień są psychicznie krzywdzone przez parterów. Szukamy kobiet które opowiedzą nam swoją historie i wezmą udział w profesjonalnej sesji fotograficznej. Wszystkie szczegóły sesji opiszemy emailowo – sesjakobiety@gmail.com

    • wyzwolona pisze:

      jesteś z psychopatą, nigdy i nic go nie zmieni , nie ma na to żadnych szans, zacznij od teraz mówić „nie” a zwłaszcza w nocy, zobaczysz jak to działa ! Nic gorszego już Cię w życiu nie spotka jak osobowość psychopaty- małego pokrętnego zawistnego nieudacznika, zazdrośnika.Fortuna kołem się toczy, teraz kolej na Twoje życie. Chroń dzieci przed podświadomym podporządkowaniem , one to widzą !!! czuja! , więc zdobądź się na odpowiedzialna odwagę, odetnij się bez względu na koszty fizyczne – oczywiście , ze dasz radę . Do tej pory ten zawistny manipulant o parszywej moralności i robaczywym sumieniu upokarzał Ciebie by mieć chociaż na chwilę poczucie , ze coś mu się udało – dokuczyć poniżyć zglebić kogoś kto był pod ręką, Ciebie. Pamiętaj o tym że oprawcy na stare lata sami się wykańczają, zostają sami, nie nikogo w około z kogo mogli by sobie zrobić ofiary, to kreatury, które nie sprostały podstawowym zadaniom codzienności, nie poradziły sobie w życiu z lenistwa, wygody i miernoty w każdym zakresie

  32. jolka pisze:

    Diagnozę terroru postawiłam kilka lat temu. Mam wrażenie, że już w rodzinnym domu wychowana byłam na ofiarę. Nie chcę tu usprawiedliwiać mojego ex, ale w tym przypadku trafił kat na swoją ofiarę. Opis zachowań terrorysty prawie ze wszystkimi szczegółami odpowiada zachowaniom mojego byłego partnera. Bicie, poniżanie, wymuszanie – normalka. Dodałabym wymóg stania pod drzwiami na powitanie, gdy Pan wraca do domu.
    Będąc samej w dużym mieście odeszłam wraz z synem od partnera. Wówczas młody miał niecałe 2 lata. Dużym szczęściem znalazłam w tym czasie pracę, w której pracuję do tej pory.
    I co jest od tego momentu najtrudniejsze to fakt, że chora sytuacja trwa od 7 lat. Syn jest w II klasie. Zaraz po odejściu ustaliliśmy (a właściwie ex ustalił, a ja jak ta sierota przyparta do muru zgodziłam się) co do opieki – po tygodniu u każdego z rodziców. Mieszkamy blisko siebie, przedszkole, szkoła też w okolicy. W przedszkolu były ciągłe skargi na nieposłuszeństwo syna, emocjonalne rozchwianie. W szkole już poważniej się zrobiło, bo w tygodniu tatusia są spóźnienia, lekcje nie odrobione, młody przychodzi bez śniadania itp. Ja o tym wiem, ale jakoś nie umiem postawić się tatusiowi. Czasem ex ma lepsze dni i można z nim pogadać o sprawach syna, to jest tak jakbym i ja się lepiej czuła. Chyba nadal jestem jego ofiarą, mimo że dziś już wiem, że on po prostu tak ma ze swoimi emocjami/zachowaniami i to się nie zmieni. Nie umiem obronić dziecka, które jest czasem bite, zastraszane, popychane, często tatusiowi puszczają nerwy i krzyczy na niego. Miejsce stałego pobytu dziecka nie jest ustalone sądownie, ale dojrzałam w końcu i do tej decyzji.
    Nie zmienia to faktu, że nawet po uwolnieniu się z bezpośredniego działania terrorysty pewne elementy mogą pozostać – tu z racji dziecka. I cały czas różne zachowania, incydenty, emocje powtarzają się, a ofiara pozostaje ofiarą, nawet jak już nie mieszka z katem.
    To, że uciekać, to jasne jak słońce. Ale problem istnieje nadal, prawdopodobnie kolejny partner będzie ustawiany tak, aby i on był katem, takie jest zadanie ofiary, do tego została wychowana. „Masz w życiu to, na co sobie zasłużyłeś” – takie powiedzenie gdzieś przeczytałam. Mamy w życiu to, na co pozwalamy będąc ofiarami.
    Co robić dalej, aby tą ofiarą nie być? Żeby czuć swoją siłę, poczucie że moje życie zależy ode mnie samej. Że nie potrzebuję nikogo, kto mnie będzie prowadził w moim życiu?

    • na_detoksie pisze:

      Trzeba pójść na terapię, której celem będzie przepracowanie dzieciństwa i uwolnienie się od wdrukowanych wtedy mechanizmów. To bolesny proces, ale w efekcie doprowadza do zmiany, co oznacza, że można przestać być ofiarą, że nie jest się na to skazanym do końca życia. Może warto się nad tym zastanowić?

  33. Zawiedziona pisze:

    Dzięki za słowa otuchy ,mam nadzieje ze kara w końcu go dosięgnie a jak wiadomo życie jest sprawiedliwe ,nadzieja to matka głupich a umiera na końcu .terror psychiczny to upodlenie zwłaszcza dla kobiety czasami tak go nie nawidze ze wbilabym mu długa i gruba igle tam gdzie trzeba nie wiem na jak długo mi starczy siły na to posrane życie .jestem tu sama skazana tylko na niego ! Pozdrawiam

  34. paula pisze:

    Nie ma co ich żałować chodzą zdradzają a my na to patrzymy jąk coś chcą to potrafią a my rodziny im dzieci pieluchy przewijały obiady gotujemy i co mamy by cytuje.poknij się w głowie bo masz swój świat jesteś inna o co ci kurwa chodzi.głupia pizda.daj mi spokój o huji ci idzie a spierdalaj szmato jaką ty jesteś pojebana albo nigdy nie chciałem mieć takiej głupiej pizdy jąk ty spójrz na siebie gdyby nie ją któ by cię kurwa chciał to mamy za podziekowanie dziewczyny tak nie może być.musimy coś zmienić na przymus zostawić hamow a wswziasc się za prawdziwe życie życie jest piękne i jeszcze lepsze bez tych tyranow.

  35. pw pisze:

    co można dodać, jak dać sobie radę w takich sytuacjach, gdzie szukać pomocy, komu można zaufać. takie sceny zdarzają się kobietą i mężczyzną tak samo często, jednak mężczyzni rzadziej o tym mówią. to naprawdę jest poważny problem gdy mamy dzieci. jedyny wniosek który się nasuwa to to że jedno z partnerów nie dorosło do takiej sytuacji jak bycie razem. tutaj jedyną pomocą może okazać się rozmowa z dobrym psychologiem. powodzenia.

  36. meral pisze:

    Inteligentny. Wrażliwy. Dojrzały. Dyrektor z Warszawy. I ja, specjalistka z małego miasteczka. Zaczęło się cudownie: jestem wspaniała, a on zraniony przez kobiety, które wszystkie zachowywały się źle. Bo to złe kobiety były. On chciał tylko spokoju i związku do końca życia, rodziny, ciepła. Straciłam nagle pracę; zamieszkaliśmy razem. Nagle się okazało, że nie jestem jego wymarzoną partnerką: przecież on zawsze chciał mieć młodszą. Na szpilkach. Ładniejszą. Chudszą. Bez celulitisu. Wysportowaną. Nie pasowałam do jego mieszkania. Zaczęłam się odchudzać, ćwiczyć. Nadal nie byłam odpowiednia. Za gruba, za szerokie biodra, za biedna. Zaproponował mi liposukcję, zabiegi, zaczął kupować mi ciuchy, wybierać lakier do paznokci, cienie do powiek. Inaczej nie byłam seksowna.
    kłóciłam się, płakałam, wyprowadzałam. Słyszałam, że inne kobiety robia to bez słowa, i to jest normalne, a ja oczywiście nie chcę. Że jestem gorsza, a on może mieć 15 lat młodszą.
    Znalazłam pracę po dwóch miesiącach; a;e zarabiał za mało, jak dla niego, i powinnam poddać się: operacji nosa, odsysaniu, walce z cellulitisem, biustu, itp. Usłyszałam, że nie mam nic do roboty, więc po pracy powinnam ćwiczyć…kilka godzin dziennie, aby potem spełniać jego seksualne marzenia….
    Był dobry, czuły, wrażliwy, inteligentny, cudowny – dopóki nie mówiłam NIE. Wtedy łapał mnie za włosy i wyciągał w piżamie z mieszkania, i zostawiał na klatce schodowej. Gdy odchodziłam, pakowałam manatki, płakał i tłumaczył się, że „się stawiam: i go „prowokuję”, więc to wszystko moja wina. Że chce za dużo jak na to, jak wyglądam. Że tyle to on mógłby dawać dziewczynie z inną figurą, innym stylem, inną kasą. A mi nie i każda inna na moim miejscu by się cieszyła tym, co ma. Jego rodzina pukała się w czoło: co ci nie pasuje? A ja byłam coraz bardziej zniszczona i niepewna. Wszystko było złe. Każde zachowanie, każde słowo, każdy sukces.
    Było cudownie, gdy spełniałam jego żądania, gdy coś chciałam, albo byłam nieszczęśliwa – awantura, upokarzanie, wyrzucanie z domu, bicie.
    To się nie zmienia. Jest tylko coraz gorzej. Ostatnio usłyszałam: „żadnej poprzedniej dziewczyny nie uderzyłem. To ty mnie tego nauczyłaś”,\.

    Uciekajcie, póki możecie.
    Lepiej być samotną kobietą, niż zniszczoną rzeczą.
    I tak nikt Wam nie uwierzy.
    Zawsze jesteśmy same.
    I zawsze to my jesteśmy winne.

  37. meral pisze:

    Gasi światło, gdy czytam – i stoi przy wyłączniku, abym nie mogła zapalić. Wchodzi do łazienki, gdy siedzę na toalecie (nie ma zamka w drzwiach, bo na to nie pozwala). Puszcza w nocy głośno muzykę, gdy muszę rano wstać. Na full przez głośniki puszcza porno. Dzwoni do swojej mamy i mówi, że nazywam ją kurwą. Zamyka drzwi od domu i mnie nie wpuszcza, dzwonię godzinami, nie odbiera telefonów. Nagrywa moje wypowiedzi. Ustawia kamerę gdy nie ma go w domu. włamuje się na moje konta – mailowe i facebook. Robi mi nagie zdjęcia, gdy nie widzę. Potajemnie nagrywa nasze porno filmy. Gdy próbuję coś zrobić na laptopie, zagłusza mnie muzyką – jego laptop jest podłączony do mega głośników, mój nie. Zaprasza do nas swoje koleżaneczki i ignoruje wtedy mnie. Tysiące upokorzeń. Nawet jednego żadna kobieta nie powinna znieść.
    uciekajcie.

  38. meral pisze:

    nikt wam nie pomoże. nikt się nie zmieni dla was. uciekajcie za wszelką cenę.

  39. meral pisze:

    ZŁAMANE ŻEBRO, ZŁAMANY BARK, TYSIĄCE SINIAKÓW, TYSIĄCE WYMÓWEK I TŁUMACZEŃ. TYSIĄCE SCHODÓW NA MOJEJ DRODZE, TYSIĄCE SLISKICH CHODNIKÓW, NAJBARDZIEJ NIEZDARNA KOBIETA ŚWIATA.
    SAME WYPADKI. NIEZDARA.

  40. tiger pisze:

    Hej ! Napisze tu cos pomimo ze mam tylko 22 lata… i sam dowiadczylem przemocy fiz i psych ze str dziewczyny. Chce Wam cos powiedziec co moze pomoc wszystkim… zarowno kobietom jak i facetom.
    Facet powinien chciec walczyc w swoim zyciu,a wy kobiety musicie umiec ta walke dostrzegac, bo przeciez wy -kobiety chcecie wiedziec czy mozna mezczyznie zaufac,czy on naprawde jest silny i jest wojownikiem a nie tylko pozerem lub co gorsze despota,ktory ucieka od klopotow i bezradnosci…dobrze jak umie dostrzec co zle w sobie i zmierzyc sie sam ze soba miec w sobie ta pokore(meska duma :/) rowniez dla siebie, ale i zimna krew, a wtedy i my panowie poradzimy sobie z kobieta despotka.Niestety sa faceci ktorzy zawsze beda mistrzami w dorabianiu ideologii do trudnych sytuacjii bo to wlasnie ucieczka… ale ten typ „wojownika” o ktorym tu wam wspomnialem zawsze DZIALA, a nie tylko reaguje poddajac sie wielu niezdrowym pofalowanym emocjom i czesto nimi wlasnie manipulujac-to petelka na wlasnej szyi.Wojownik wyrabia w sobie taka sile spokoju,charakteru i buduje w sobie prawdziwe mestwo oparte na gotowosci na bol i przeszkody zyciowe by byc wolnym od ucieczek,klamstw itp i wtedy bedzie zdolny do bycia filarem i wsparciem… czyli tez np nie boi sie szczerosci i swoich pomylek czy bledow.Czyli np chodzi na wywiadowki dziecka i wie ze ono uczy sie tez na jego bledach…ze on nie musi udawac. Kobiety chca bysmy sie starali=walczyli,a nie byli idealni, jesli jest inaczej uciekac od takich i na odwrot-bo jestesmy tylko czlowiekiem. Nieraz czytalem historie dziewczyn a nawet takie poznalem ze sam chetnie bym taka wyrwal na randke ale coz, mamy wolnosc wyboru… Faceci (nie wszyscy) wola unikac,udawac,zastraszac lub/i wpadac w nalogi bo tak latwiej, Jako ze jestem wierzacy dodam tez zeby dziewczyny pa3ly na to czy chlopak sie boi i szanuje Boga- to taki Gosc ktory i tak wie o nas wiele i nie pozwoli nam oszukiwac caly czas tylko wkoncu nami wstrzasnie bo jesli facet udaje chojraka to tak na serio jest frajerem. Jesli mnie ktos nie szanuje, rani- odchodze bo wiem co 2ga osoba traci- bedac swiadom dobra jakie poczynilem dla niej- dajmy szanse innym a pozniej zobaczymy ze dalismy ja sobie tak naprawde. Dla tych ktorzy czekaja na zmiany- on/ona musi odslonic swoje cierpienie i umiec wykorzystac je do pracy nad soba dla Cb…same lzy i zapewnienia to krokodyle lzy bez wartosci wymiernej- pamietajmy o tym! pozdro i powodzenia

    • emmi pisze:

      Tiger,jestes genialny.tak lekko napisane ale twoja wypowiedz zawiera wsobie duza madrasc.wkancu jakies osobiste zdanie,do tego w 100 procentach trafne w moich oczach.Jestem pod wrazeniem,tym bardziej ze twoj opis-rada nie koniecznie idealnego mezczyzny (bo takich nie ma i kobiet tez nie, wiadomo)idealnie pasuje do mojego kochanego skarba.Az sie usmiechnelam czytajac twoja wypowiedz:facet powinien chciec walczyc w swoim zyciu-WAZNE-a my kobiety powinnismy to umiec docenic-WAZNE tak samo!!Wiem,ze to nie jest pozerstwo.On ma w sobie pokore,meska dume ale i ta zimna krew.Moj kochany wojownik tyle sie nawalczyl ze raczej niczego nie musi w sobie wyrabiac onposiada sile spokoju,harakteru no i to prawdziwe mestwo..ach..oparte na gotowosci na bol i przeszkody zyciowe poprzezco stal sie wolnym od ucieczek,klamst itd.No tutaj moze jeszcze nie osiagnol szczytu,ale jest na najlepszej drodze cyt.”i wtedy stanie sie filarem i wsparciem”o tym bede mogla sie juz wkrotce przekonac.A wlasnie za to ze, cyt.”nie boi sie szczerosci,swoich pomylek i bledow”bardzo go szanuje i cenie!!Kocham Cie Sebcio

  41. smutna pisze:

    witam jak to czytalam to tak jakby ktos pisalm o mnie.nie wiem jak mma sie uwolnic caly czas mysle ze bedzie dobrze…ale ile mozna odchodzilam na tydz.max. ale mowil ze sie zmieni i bedzie ok, wiec wracalam poprawa byla na tydz dwa tygodnie i wracalo, ale boje sie ze sobie nie poradze dla niego przeprowadzilam sie do innego miasta i jestem tutaj sama nie chce sie z tad wyprowadzac bo mam dobra prace, ale boje sie ze nie poradzodze sobie , bo czasami jak mu cos odbilo to pomagal mi, nie jestem juz pewna siebie jak kiedys on mi obnoizyl samo ocene , nie jestem osobom ktra sobie bedzei kogos szukac ale nie chce tez zostac sama boje sie …co mam zrobic ?

  42. smutna pisze:

    jak on cos chce potrafi byc mily do rany przyloz ale jak nic nie chce to jest bardzo hamski te jego odzywki do mnie, taktowanie mnie ..boli mnie placze, zamykam sie w sobie. a on nic lub czego znowu rycze it..wmawia mi ze jestem psychiczna nie zruwnowazona itp.ale ja go tak bardzo kocham…mowilam mu wiele razy ze odejde…czasami zbieram sie w sobie i zrywam z nim ale on nic sobie z tego nie robi, mysli ze zartuje..a jak nie chce do niego wrocic to wymysla ze cos sie stalo i musze mu pomoc czy cos takiego..i mysli ze jest ok. albo pisze sms ze jak mi przejdzie glupota to mam sie odezwac…co ja mam robic POMOZCIE …
    PROSZE… bo naprawde zalamie sie psychicznie …emocjonalnie ..

  43. Tyou pisze:

    Do mery
    Dlaczego nie zostawisz tego człowieka, aż tak się poddałaś? Innym radzisz, a sama nie uciekasz, co z Tobą mera? Ten gość to psychol nie widzisz tego?

  44. Zagubiona pisze:

    Dzisiejszego dnia zrozumiałam ze zyje właśnie w taki związku. Jestem ze swoim chłopakiem prawie 4 lata i na początku było wspaniale potrafiliśmy się dogadywać pisać o wszystkim spotykać cieszyc się sobą. Potem zaczęłam dostrzegać coraz mniejsze zainteresowanie z jego strony rozmowy na ten temat tylko pogarszały cała sytuacje za każdym razem gdy pytam się do dziś „dlaczego tak ciężko jest Ci mówic o tym czy jestem ważna czy ten związek traktujesz poważnie to się złościsz ” to po prostu się złości… Po prostu nie ukazuje mi już tych uczuć a zawsze gdy pytam się aby napisał cos miłego to pisze ” cos miłego” robi mi się strasznie smutno czuje się nie dowartosciowana a kazde kłótnię to moja wina zawsze jest moja wina bo po prostu pragne miłości okazywania jakiegokolwiek zainteresowania. Może to prawda ze to wszystko to moja wina … nie zasługuje najwidoczniej na czułość miłość dobroć słowa zrozumienie…

  45. Tadeusz pisze:

    A ja odnoszę wrażenie, że ten artykuł jest tak ogólnikowy, że każdy z nas znajdzie coś dla siebie, tzn. coś co robi mu partner. Gdyby się nim sugerować, trzeba by rezygnować z 90% związków.

  46. angelusia pisze:

    Witam,tak czytalam sobie ten artykul i wszystko sie cgadza z tym co ja przechodze w domu z moim mezem,przez 9 lat bylam ponizana, wyzywana ,rzucana czyms, wyganiana z domu, zabierane mi byly klucze czy od domu czy od auta, albo same auto lub telefon, ograniczone kontakty ze znajmoymi ,a wrecz odebrane,nie obchodze urodzin czy chocby sylwestra,gdy wyjde na jakies zakupy zaraz mam to wypomniane ze sie codziennie szlajam,podkreslam ze ciagle jestem z dziecmi nigdy sama,kiedy maz ma pelen luz i swobode,wychodzi kiedy chce z kim chce i do kogo chce,pracuje w delegacji i takze duzo zwiedza,a nam nawet nie wolno pojechac do kina czy nad morze obojetnie co by to nie bylo, nie mozemy. Mam dosc tego ale nie mam gdzie pojsc mieszkam jak tosie mowi potocznie na wypizdowiu jest masakrycznie poprostu ,ale sa momenty ze maz jest fajny i mily ale to trwa 2-3 mi-ce,i przy zwyklej rozmowie czy ogladaniu tv nagle cos mu sie przypomni i sie zaczyna czepiac ,wyzywac, rzucac sie do mnie nawet kiedy mowie;a w ogole to o co ci chodzi czego ty sie nagle czepiasz? a on dalej swoje,az jest moment ze czyms we mnie rzuci ,a wczesniej nawet bij,nie przeprasza nigdy za te swoje wybuchy agresji bo ja jestem sobie winna,jego winy nigdy w niczym nie ma,wrecz przeciwnie ma zawsze racje! ostatnio nawet przy kolezance mojej wylal mi piwo w twarz masakra.

  47. emka pisze:

    Moja historia jest inna, ale tylko pozornie. Mój mąż mnie nie bije i ( prawie)nie wyzywa. Na samym początku był miłym, nieśmiałym, skrzywdzonym chłopcem. Skończył kilkuletnie leczenie z uzależnienia i był bardzo zagubiony zaraz po wyjściu z ośrodka. Spodobała mi się, jego chęć walki, chciałam mu pomóc. Po kolei pokonywaliśmy kolejne przeszkody,jego usamodzielnianie się ( na rodziców nie mógł nigdy liczyć) studia, na które go namówiłam, jego chorobę, która nieleczona mogła skończyć się w przyszłości śmiercią, naprawienie zerwanych relacji z jego rodziną. Zajęci życiem i usamodzielnianiem się nie mieliśmy czasu na skupianie się na sferze seksualnej , która bardzo w moim odczuciu kulała. Byłam jego pierwszą kobietą, on nie był moim pierwszym mężczyzną. Seks był dla mnie zawsze bardzo ważny, okazało się po jakimś czasie , że w jego wykonaniu to po prostu (wybaczcie) „wyjmij -włóż” najchętniej bez gry wstępnej.Rozmawiałam z nim milion razy, tłumaczyłam, pokazywałam. Nie chciał się edukować, nie chciał się starać, nie przejawiał zainteresowania czułością. Sama nie jestem bardzo wylewna, być może dlatego zorientowałam się, że coś jest nie tak, tak późno.W miarę poprawy naszej sytuacji, zaczęło się psuć coraz bardziej. Powoli pnąc się po szczeblach kariery, został kierownikiem w swojej firmie.Coraz bardziej żyliśmy obok siebie. Nigdy nie prawił mi komplementów, nigdy nie zrobił kolacji przy świecach (dacie wiarę?) nigdy nie zrobił sam z siebie masażu. Jestem atrakcyjną, zadbaną, wysportowaną kobietą,a nigdy nie zabrał mnie na prawdziwą romantyczną randkę ze śniadaniem :). Potrafił obrazić się o pierdołę, na kilka dni (dotychczasowy rekord 8 dni)i nie odzywać się do mnie. Kiedy coś mu się nie spodoba, wychodzi z pokoju u zamyka się w nim, nie odpowiada na pytania, lekceważy mnie, traktuje jak powietrze. Czasem wrzeszczy, oskarża mnie o to , ze jestem jego wrogiem( knuje przeciw niemu), włącza mu się syndrom otella, karze mi się wyprowadzać ze wspólnego mieszkania, straszy rozwodem.Rozmawiałam z nim, płakałam, tłumaczyłam, prosiłam,krzyczałam- bez rezultatów. Tłumaczyłam to długo i na różne sposoby, najczęściej jego trudnym dzieciństwem i usprawiedliwiałam go. Przejrzałam na oczy kiedy kilka razy zobaczyłam teściów w akcji.Teśc potrafił wyjsc z pokoju w którym byliśmy my -goście i zamknąc się na kilka godzin we własnym, bez wyraźnego powodu. Kiedyś, kiedy odbierali nas z dworca wziął ode mnie walizke pdoróżną, po czym po 1 minucie prowadzenia, oddał swojej zonie do dźwigania. Szok! nie wierzyłam w to co zobaczyłam, czułam się fatalnie i nie wiedziałam jak się zachować. Kolejna sytuacja: oglądam z tesciową zdjecia, wołamy teścia żeby też zobaczył, a ten z wyrzutem ze nie ma gdzie usiaść ( miejsce było) i tesciowa musiała wstac , ustąpic mu miejce. Facet – ex mundurówka, wysportowany, zdrowy.W trakcie małżeństwa odszedł od teściowej na kilka lat do innej, potem wrócił, a ona go przyjęła. Dopiero dotarło do mnie w co się wpakowałam. Najgorsze jest to, ze mój mąż na zewnątrz, dla wszystkich jest nadal miłym czlowiekiem z poczuciem humoru. W domu za to jest zimny, nieczuły, niemiły, nieobecny, nadąsany, ciagle niezadowolony, z wiecznymi pretensjami o wszystko. Czułości i intymności między nami nie ma, bo przestałam inicjowac kontakty, kupować sexi ciuszki i się starać. On wraca z pracy i oddaje sie grze komputerowej. Planowalismy dziecko, ale w tej sytuacji to chyba nie najlepszy pomysł. Umówilismy się , ze pójdzie na trapię, a później do niego dołaczę. Nie wiem czy cos z tego wyjdzie. Wiem jedno, szantaż emocjonalny i psychiczna przemoc wyniszczają powoli , ale bardziej skutecznie niż przemoc fizyczna.Dłużej nie dam rady tak żyć i będę musiała odejść.

    • emka pisze:

      W drodze wyjaśnienia, jesteśmy razem 7 rok. Wybaczcie oczywisty skrót myślowy i rażący błąd – karze mnie w ten sposób, że każe mi wyprowadzić się ze wspólnego mieszkania…Pozdrawiam ciepło wszystkich na życiowym zakręcie.

  48. silna pisze:

    Witajcie
    Kiedys tez myslalam „Dlaczego kobiety maltretowane psychicznie na to pozwalaja ” dopuki sama nie stalam sie ofiara . Teraz juz tak nie mysle poznalam mechanizm dzialania psychopaty na wlasnej skorze. Zaczelo sie od drobiazgow drobnych uwag na temat sprzatania gotowania pozniej zaczely sie przesluchania jak ktos powiedzial mi czesc na ulicy tysiace pytan kto to, znasz go , ma zone , dzieci , gdzie mieszka itd . Pomalu odizolowywal mnie od przyjaciol ,znajomych albo nie mial ochoty sie z nimi spotkac albo jak sie umowilam to on mial akurat inne plany albo jak wyszlam do kolezanki to po 15 minutach dzwonil ze mam wracac bo trzeba mu w czyms pomoc . Jesli powiedzialam ze wypije kawe i przyjde to sie zaczynalo tak bo kawa wazniejsza bo jak ty mnie traktujesz kim ja. dla ciebie jestem itd . Mogla bym psac tak jeszcze dlugo Ciagle awantury o nic bo nie tak popatrzylam bo nie tak sie odezwalam bo sie do kogos usmiechnelam bo nie taki mam poglad polityczny bo nie takie mam podejscie do religi I powinnam byc mu wdzieczna bo on mnie kocha a to ze tak mnie traktuje to moja wina . Wykanczal mnie pomalu systematycznie , przestalam samodzielnie myslec jedyna rzecza o ktorej bylam w stanie myslec to zeby znow nie zrobic czegos z czego bedzie niezadowolony .To tylko charakterystyka mojej historii mala czastka . Teraz z perspektywy czasu dostrzegam to czego nie widzialam wczesniej i sama do siebie mam zal ze mu na to wszystko pozwalalam ale w pewnym sesie zrobil mi pranie mozgu . Mialam sie caly czas bac . Niczego nie moglam byc pewna . Bylam WRAKIEM emocjonalnym . Na szczescie juz jestem WOLNA w sesie uwolniona z tej klatki .

  49. Zosia pisze:

    Temat znany mi z wlasnego zycia. Ucieklam z dzieckiem po 5 latach „sielanki”. Problemem byl alkohol i uzywanie sily. Choc bylo ciezko poradzilam sobie i teraz po wielu wielu latach wiem, ze to bylo jedyne wyjscie. Czasem trzeba sie ratowac ucieczka, gdy zagrozone jest zycie fizyczne czy psychiczne. Ale zawsze jest jakies ale- dlatego zainteresowane osoby odsylam do art.”ciagle wybieram zlych facetow”milion kobiet.pl U mnie jak ulal gdy porownam z jednym opisanym przypadkiem. Nie chodzi tu zupelnie o nasza „wine” bo jej tu nie ma tylko o nasze schematy, przekonania najczesciej wyniesione z domu. Polecam w/w lekture aby na przyszlosc uniknac podobnych „atrakcji” zyciowych.Dlaczego wybralam jego a nie innego- w tym artykule dostalam nieraz dreczaca mnie odpowiedz. Zrozumienie i zmiana musi nastapic w nas tu tkwi ten przyslowiowy pies pogrzebany. Powodzenia wszystkim.

  50. Jogin pisze:

    Ja również jestem „na zakręcie” w Związku i wg mnie ofiarą „nękania psychicznego i fizycznego”…
    Artykuł dramatycznie uświadamia mi jaki mamy problem w związku (ponad 10 lat po ślubie). Scenariusz bardzo podobny:
    Wg mojej Żony najpierw to Ja ją niby „kontrolowałem” i „szykanowałem” – przez kilka lat (bo byłem tak zły, że pracowałam, gdy Ona kończyła studia) – wydzielając pieniądze na zakupy (żyliśmy z konieczności b. oszczędnie, bo mieliśmy tylko 1 pensję) To słyszę dziś jak „mantrę”…
    Kilka lat później myśląc, że Żona może rzeczywiście źle się z tym czuć wspierałem Ją przy znalezieniu Dobrej pracy (pisałem jej CV, wcześniej pomagałem ukończyć studia – redagując jej prace licencjacką i mgr.) Dostała świetnie płatne miejsce (zarabiała wtedy dużo więcej niż Ja) i wtedy pojawiły się roszczenia finansowe i próba przejęcia kontroli nad naszymi wspólnymi wydatkami.
    Potem – wieczne pomaganie finansowe Jej rodzinie (kompletnie niezaradna finansowo rodzina!) i słuchanie, że Matce/Siostrze/Bratu/Tacie/Dzieciom nie odmówi pieniędzy. Ja oczywiście jestem „ten zły” – bo pytam się kiedy wreszcie dorośli ludzie „staną na własne nogi”? Bo też mam dzieci i muszę o nie zadbać. W rodzinie Żony już utrwalił się mit, że jestem „sknerą”, że mam „kupę kasy”, ale przy okazji jestem strasznie „nierobotny” etc…
    Do tego jestem strasznym „panikarzem” i „histerykiem” – bo nie chcę brać kredytów, zakładać firmy i próbować – jak reszta klanu – ryzykownych przedsięwzięć prowadzących ich (jak potwierdzają fakty) na finansowe „dno”. Słowem: „Tchórz” i „Leń” (to też słyszałem)
    Tylko pytam się, dlaczego ledwo mi do pierwszego starcza?
    W każdym miesiącu Żona wyprowadza ze wspólnego jeszcze konta na cele „rodzinno- charytatywne” kilkaset złotych. A to trwa już kilka lat…
    Po za tym: „Sielanka” przerywana kłótniami, pretensjami i zarzutami, że o Nią nie dbam, nie troszczę się. Jestem złym mężem i ojcem. Prawie codzienne wytykanie „rzekomych” błędów i porównywanie do innych „dobrych” mężczyzn. A ja wiadomo – tylko mało czasochłonna praca w korporacji, gdzie wiadomo, że człowiek po powrocie do domu tylko „marzy aby zająć się kolejnymi zadaniami…”
    Że jestem Jej wierny jak pies, że nie włóczę się poza domem, tylko po pracy gnam z wywieszonym jęzorem – nie jest żadnym pozytywem. To przecież mój obowiązek.
    Dziś mam 2-kę dzieci Żona rok temu założyła osobne konto. Próbuje się UNIEZALEŻNIĆ. Od kogo pytam?
    Nie chce pamiętać jak dbałem o Nią – ryzykując utratę wtedy pracy, gdy miała zagrożoną 2-gą ciążę – po prostu „wyparła” to z pamięci – zostawiając same „złe wspomnienia”. Raz próbowała ze mnie zrobić „pedofila”, że niby molestowałem moją niespełna 2 letnią Córeczkę – bo po jej powrocie do domu powiedziała, że „tam ją boli”. Wtedy „pękłem” zrobiłem Jej awanturę i z zarzutów się wycofała.
    Dla mnie prowadzenie higieny dziecka płci odmiennej jest już samo w sobie krępującym zadaniem. Jestem mężczyzną i nie umyję „małej”, tak jak to zrobi matka. Bo boję się, że będę niedelikatny, że nieświadomie przekroczę granicę „tabu”. A tu zarzut: „ZBOCZENIEC” – to było z Jej str. podłe i niskie zagranie.
    A propos „seksu” – ja zawsze byłem tylko „reproduktorem”. Moja Żona kochała mnie, tylko gdy potrzebowała czegoś –np. dziecka. Nie „spałem” z nią ponad rok – więc choć nie ma się czym chwalić, zacząłem uciekać w „pornografię”. Mam z tego powodu duże poczucie winy. Duże…
    A dziś nowy temat. Żona próbuje ze mnie przed rodziną i znajomymi zrobić Alkoholika, bo 3 tygodnie temu na wyjściu towarzyskim się napiłem trochę za dużo (swoją drogą Jej na złość, bo już po 3 kieliszku – usłyszałem „znów się upijesz”)
    A „upijam się” średnio raz na 2 lata (wg mojej Żony – prawie codziennie), gdy mi się uda „urwać” – przy czym NIGDY nie wróciłem z pracy do domu po alkoholu – podkreślam NIGDY! Wszystkie moje wyjścia zawsze były uprzedzone kilku tygodniowymi ustaleniami i negocjacjami.
    W ramach urodzin – zorganizowała mi nawet Przyjęcie Niespodziankę. Super!!!!
    Najpierw przez 6 godzin byłem „celowo” ganiany poza domem, potem gdy wróciłem już „zmęczony” zostałem zaskoczony tłumem gości w domu. Jej gości. Wśród nich zabrakło moich najlepszych przyjaciół. Zaprosiła tylko tych, których lubi…(o co Ja mam pretensje?). Potem była na mnie wściekła, że demonstracyjnie nie chciałem się z nimi bawić… A ja już nie mam sił na „doklejony” uśmiech.
    Moja Żona bardzo dokładnie kontroluje tę sferę. Gdy mam umówione spotkanie z Przyjacielem, średnio raz na 2 lata (mam ich tylko kilku), który nie odpowiada Małżonce – zaczyna się „presja”, która narasta w dniu „wyjścia” – wówczas słyszę, że albo dziecko jest chore, albo Ona ma jutro/wczoraj dyżur w pracy, albo po prostu jestem złym Ojcem i mam wobec dzieci „pewne zobowiązania” i mam w domu zostać pod rygorem „szantażu” wyprowadzenia mnie na zbity pysk.
    Teraz mam Oficjalny zakaz picia alkoholu – bo przecież „mam problem” – nawet nie chce mi się już przed tym bronić.
    Kilkukrotnie już byłem „wyrzucany” z domu. Z mieszkania, którego skomplikowany proces własności (spadek i przepisanie notarialne) w Jej imieniu załatwiłem od początku do końca. Nie kiwnęła w tej sprawie nawet palcem – pojawiła się tylko u Notariusza – „na gotowe”. Wszystko bez słowa dziękuję.
    A jako „zły” ojciec wyjeżdżałem samodzielnie (tzn. bez Niej) nieraz z dziećmi na ferie i wycieczki. Regularnie zajmowałem się też Terapią mojego synka, który ma zaburzenia psych-motoryczne (od 3 roku życia terapia SI, Socjoterapia, etc…) Wszystko na mojej głowie – odwożenie na Zajęcia, rozmowy z Terapeutami, Psychologami i Pedagogami szkolnymi, Rodzicami dzieci, które się skarżą na moje dziecko.
    W domu wieczny „bajzel” – oczywiście z mojej winy, bo jak już Żona posprząta to ja nabałaganię. Rozumiecie dobrze: TYLKO JA! Nie liczy się, że ja również sprzątam, że piorę (a prawda: tylko sporadycznie) i regularnie zmywam po wszystkich „gary”…Ponadto gotuję i bardzo często zostaję na weekendy sam z dziećmi w domu (specyfika pracy Żony)

    Przed sceną z „dziećmi w tle” natomiast słyszę ciągłe zarzuty, że jestem bezmyślnym bezmózgowcem, draniem i głupkiem etc… Ale to chyba tylko Jej kompleksy, bo wykształcenie mam od niej lepsze (jestem raczej erudytą, znającym języki klasyczne i szeroko rozumianą kulturę i historię). Ona ma wykształcenie „specjalistyczne”.
    A gdy „podpadnę”: w nocy bicie i kopanie, gdy śpię – bo „wiecznie chrapię…” lub przeszkadzam Jej w tym, że „leżę” obok. Do tego jestem „za gruby” i nic nie chcę z tym zrobić.
    (to fakt 3 lata temu schudłem prawie 30 kg, a teraz znów przytyłem)
    To tylko fragment mojego życia, na które się przecież sam godzę…
    Gdyby nie ogromna miłość do mojej rodziny, do moich dzieci. Gdyby nie to, to pewnie bym już odszedł. Od TYRANA w SPÓDNICY.
    Teraz myślę, że moja Żona realizuje właśnie taki plan: uprzykrzyć mi życie, tak by stało się piekłem, którego już nie wytrzymam – by zmusić do wyprowadzenia się – by móc triumfować, że została „porzucona” i że to „dowód” na moją podłość. Albo, żebym kiedyś w nerwach powiedział lub zrobił o jeden krok „za dużo”… Już ostatnio doszło do przepychanki, w ramach której dostałem zwyczajnie „po mordzie” i dowiedziałem się jeszcze, że chciałem Ją pobić – będąc w stanie upojenia alkoholem (oczywiście! bo każdy Pijak to Złodziej!)
    Dziś myślę, że chyba sobie w końcu „palnę w łeb” – tylko jaki obraz pozostawię dzieciom? Ojciec „Samobójca”? Nie chcę ich traumy. Do tego moja „wątpliwa”, ale jednak wiara w Pana Boga…
    Dla mnie dziś – to sytuacja bez wyjścia, bez dobrego rozwiązania. Odchodząc – zniszczę życie dzieciom i sobie (bo zostanę „wykluczony” z rodziny na zawsze). Zostając – narażam siebie i dzieci na eskalację przemocy.
    Co robić? Jak żyć? Może ktoś ma sposób, zna jakąś Grupę wsparcia dla takich „frajerów” jak Ja?
    Najgorsze, że wciąż ją chyba kocham. Nie wiem „dlaczego?”.
    Może dlatego, że miłość łaskawa jest, nie żąda poklasku, niczego nie zazdrości…
    Czy mogę oczekiwać jakiejś pomocy?

    • Koleżanka pisze:

      Mam kumpla, który ma bardzo podobną sytuację. Podejrzewam, że tu nie opisałeś wszystkiego i wszystkich obelg. Czy jest jakaś możliwość aby mu pomóc? Na razie on uświadomił sobie, że żyje w takim związku. Jak osoba z boku może pomóc?

      • Jogin pisze:

        Dziękuję za słowa pocieszenia. Tak to prawda. To kwestia własnej decyzji względem tego, czego się od życia oczekuje. A tym czasem się „rozklejam” i sam nie wiem, w którą stronę mam iść.
        Teraz mam fazę wzlotu, tzn. mniej wymówek, bez kłótni, etc… Próby nękania mnie – duszę w zarodku – stosując siłę argumentu (a nie argument siły)Pytanie jak długą to będzie działać. Myślę, że prędzej czy później – to się musi posypać. A wówczas zostanę sam. Żaden sąd w tym kraju nie da mi zgody na samodzielne wychowanie dzieci (z resztą powiedzmy to szczerze: nie dał bym rady i pracować i zajmować się nimi). Z drugiej str. nie chcę pozbawiać ich matki – to dla nich też była by trauma. Sam na pewno nie jestem święty i pewnie sam sobie jestem w jakiś sposób winny.

    • ewa pisze:

      Jestem taką kobietą jaką opisujesz. Rozwiązanie jest jedno: mówić co czujesz, mówić że cię rani, rozmawiać CIĄGLE. Mój facet tak robi i dużo zachowań zmieniłam. On mi nawet tłumaczy, czemu ja go ranię. Na początku ona da ci odpór ale z czasem zacznie rozumieć i zmieni się. Tylko nie oskarżaj. Spokojnie tłumacz. To działa. Przede wszystkim musisz starać się zrozumieć czemu ona cię rani. Ja na przykład nie rozumiałam, że z mojego związku wybieram i pamiętam tylko złe chwile. Taką mam psychikę. Musisz jej pokazać inny sposób myślenia, bo ona się zamotała w swoim piekle. Musisz pomóc jej przełamać wzorzec. Stworzyć alternatywę, a ona ją wybierze. Musisz nią pokierować jak takim trochę tępym matołem. Drugie wyjście to odejść. Łatwiejsze.

    • przykre to co przeczytałam napisz na mojego maila nie jestemsam@vp.pl może razem cos poradzimy wolontariuszka

    • jarkuc pisze:

      Odchodząc zrobisz dzieciom przysługę, a nie krzywdę. Dasz przykład, że można się postawić. Staniesz się dla Nich mężczyzną, wzorem zamiast
      ofiarą

  51. Zawiedziona pisze:

    Na nowo rozpętała sie burza.Co ja robię zle?jest coraz gorzej ,padają z jego ust bardzo wulgarne słowa ,słowa które ranią mnie ,nawet zaczął odgrażać sie ze mnie uderzy ,traktuje mnie jak powietrze ubliża,dołuje mnie ,wyrzuca z domu twierdzi ze robię mu na złość przestałam sie odzywać do niego ,zaczynaja przychodzić myśli samobójcze,wiem ze to nie rozwiazanie,ja już nie mam siły na nic jak postępować ?zeby było dobrze ,co robić,aby ten dół psychiczny był coraz mniejszy?

    • Jadzia pisze:

      Hej Zawiedziona- Pytasz sie co robisz zle. To ci odpowiem – nic! Starasz sie a jemu wiecznie sie nie podoba i nie bedzie podobalo. Nalezy on do typow, ktorym sprawia ogromna radosc zdolowac kogos ,robic ten terror psychiczny. On tak ma a twojej winy tu nie ma- zrozum. To jego charakter. Moze masz w sobie cos czego ci zazdrosci, jakies umiejetnosci, sposob bycia, wiedze itp. wiec najczesciej nie chce sie takiemu podciagnac, przyznac- wiec co robi? probuje tego lepszego zgnoic aby samemu wyjsc na „madrego” a ego rosnie gdy widzi lzy w oczach i zagubienie partnera, wiecznie krytykowac.Mysli sobie- jaki ja jestem madry i silny!! To o to tu wg mnie chodzi o takie chore dowartosciowanie sie- ordynarnoscia, bezwzglednoscia. Gdzies glebiej lezy zakompleksiony i tchorzliwy czlowiek. Gdy bedzie np. szukal nowej partnerki to wybierze taka jak ty ulegla, delikatna i wrazliwa bo wtedy da sobie swietnie z taka rade.Moje pytanie do ciebie- po co wogole siedzisz przy nim? Musisz?Malo jest wartosciowych ludzi na tym swiecie?Przeczytaj sobie art.ktory podala Zosia poz.45 Uciekaj dziewczyno, szanuj siebie i swoje zdrowie psychiczne, bo jemu w zyciu nie dogodzisz, nie zadowolisz.On tak ma. Pozdrawiam cie serdecznie i niczego sie nie boj dasz sobie rade bez niego i kichaj na to co ludzie powiedza. To twoje zycie nie tych ludzi. Napisalam do ciebie bo sama kiedys tak mialam- ucieklm. Mam nowego partnera i jest mi o niebo lepiej.

  52. Adela pisze:

    Witajcie znalazłam ta strone bo dotyczy mnie przynajmniej tak mysle.Mam 38 lat jestem bez pracy nie moge nic znalezc .A mąz mojod paru juz lat jezdzi po mojej psychice.Jestem nierobem zerem mam zaplacic mu za korzystanie np . z komputera.Jestesmy 17 lat malżenstwem a nigdy nie dal mi do reki wyplaty sam robi zakupy a mi daje 50 zl na moje wydatki. A tak kupuje sam ale jak potrzebne buty dla syna czy leki mnie obwinia bo ja to wołam ze to potrzebne.Sam inwestycje robi w samochod . Gdy syn idzie do Niego o cos nie ma i głupia odp do dziecka czy mam napisane lukas na plecach? Jest dla Niego głupkiem bo chodzi do szkoły specjalnej.JAk to mowi nie bedzie nigdy mial nic z Niego i zemnie.Wkopał sie w to małżenstwo nasze bo ja jestem jak Ferdek Kiepski nierobem.Mam ugotowac obiad posprzatac i wtedy moge isc w pizdu nawet do wieczora.Swojej rodzinie mowi ze ma mnie w dupie ale Jego rodzinka jest całkiem za Nim bo do nich jest slodki.Oparcie ma tez w swojej mamie z ktora mieszkamy.Totalnie zakochana w synku.W domu robi wszystko po swojemu nie pyta o nic uwarza ze to JEgo pokoj nie nasz.Poprostu w tym domu jest panem i wladca.Chodze do psychologa i psychiatry bo zaczełam poprostu plakac tzeslam sie cala .Nawet nie stac Go na to by raz na 3 lata kupic mi kozaki przyniusl mi jakies stare od kogos.Wiem ze na swieta dostanie jakies pieniazki ale juz psychicznie dołuje ze nie wie jak swieta zrobi bo te pieniadze wsadza w długi samochodowe. Ja jestem tylko po szkole podstawowej i ciezko mi znalezc prace . Tymbardziej ze moja miejscowosc nie jest az tak duza by bylo wogole cos.A On wie ze nie mam gdzie isc i to wykorzystuje.Doradzcie mi co mam zrobic bo czuje sie zle budze sie przestraszona placzliwa.Cała rozdygotana.JA nwet w tym domu nie mam dla siebie miejsca bo siedze w kuchni On w pokoju.Powodem jest tez to ze nie da sie wysiedziec pali krecone papierosy i to chyba z dwie paczki dziennie.Malo oglada horrory w stylu obcinania ciala rak meczenie kogos gwalcenie.Ja tego nie chce ogladac. A po trzecie widze Jego krzywa mine na mnie jak jestem w tym pokoju wiec wybieram kuchnie . Lub wychodze do znajomej by nie oszalec .Prosze o jakas porade.JAk mam dalej zyc .Pracy nie posiadam mam dziecko z uposledzeniem w stopniu lekkim ma 17 lat Aby odejsc musiala bym miec prace a ja jej nie posiadam . Co mam robic???

  53. Malutka pisze:

    Podpowiedzci co robic 🙁 od 4 lat jestem w małzeństwie gdzie istnieje przemoc psychiczna. Ciagł wyzwiska, wyrzucanie z domu, zastraszanie, kontrolowanie. Nie mamy dzieci i dopiero pare miesiecy temu uswiadomilam sobie swoje połozenie, wczesniej za wszystko obarczałam samą sibie, nawet jak mąż mnie w srodku nocy wyrzucał z mieszkania. Pare miesiecy temu odeszlam, maż teraz dzwoni i mowi ze jest gotowy na terapie ze widzi w sobie winę, tylko zebym wrocila. Dac kolejna szanse? Czy terapia pomoze? Dodam ze ten tekst jest zgodny z moim zyciem w 99%

    • Kama27 pisze:

      jeśli już odeszłaś to masz siłę zyc dla siebie.ja bym nie wróciła.poznasz kogos pokochasz,założysz rodzine…byle nie z kims takim kto jest zdolny do takich rzeczy.

    • Aaa pisze:

      Malutka, ucieka, nie gódź się za żadne skarby. Nie masz dzieci, to Twój atut!!!

    • lena36 pisze:

      Malutka, nie dać kolejnej szansy….nigdy!

      • Ala36 pisze:

        Zgadzam się z Wami nie dawać żadnych szans takim osobnikom.On zobaczy że ofiara mu daje szanse to bedzie pewien że zawsze tak będzie.Ja najpierw przeżyłam koszmarne małżeństo,zakazy,ograniczanie spotkań ze znajomymi,wyciąganie rąk i robieie ze mnie głupiej na każdym kroku.Doszło do tego że nie mogłam iść do sklepu po chleb,bo pan zawsze był zły.Uwolniłam się roziodłam się,on prubuje dalej mną manipulować,ale ja się nie daje,mamy dziecko ,urodziło się z wadą serduszka,on mnie oskarża że to moja wina,a dzieckiem wogóle się nie interesuje,al twierdzi że to ja jestem złą matką.Po rozwodzie odżyłam.Kilka lat byłam sama.Poznałam faceta,był cudowny,miły opiekuńczy,ale ta opiekuńczość przeodziła się w chorobę,doszło do tego że on nawet mi szmpony kupował,wybierł twierdząc że te akurat bedą najlepsze.Zakochanaw nim po uszy tkwiłam dalej,twerdząc że może rzeczywiście ja coś zle robie w związku,bo on wmawiał mi że wszystkie kobiety były inne i sa inne,tylko ja jestem jakaś głupia.Zaczełam coraz bardziej myśleć nad tym związkiem,zauważyłam ze strasznie sie oglada za innymi kobietami,szczególnie takimi skąpo ubranymi az sie ślinił,mi mowił ze mam celulit a wcale nie miałam,mamusi wszystko mówił,a ona mu doradzała.Pewnego dnia uderzył mnie w twarz z byle powodu,pozniej moje dziecko i powiedziałam dość.Pogoniłam go w cholere.Nadal go kocham ale rozsądek i dobro dziecka wzieły górę.Dziewczyny i chłopaki nie dajcie się takim partnerom/partnerkom.Oni sie nigdy nie zmienia.Nie ma co tkwić w toksycznych związkach,lepiej być samemu,bo co taka osoba nam da,tylko poniżanie i terror a to nic dobrego.

    • gosc pisze:

      POD ŻADNYM POZOREM NIE WRACAJ!!!!!
      Daj sobie szansę na normalne życie. Bądź samowystarczalna. Poradzisz sobie.Trzymam kciuki za Ciebie.

  54. Kama27 pisze:

    Witam, trafiłam tu przez przypadek. właśnie pokłóciłam się z moim partnerem z którym mam 3 letnie dziecko. zaczęło się oczywiście standardowo od drobiazgu.jestesmy razem prawie 6 lat, prowadze swoja firme, każdego dnia gdy wracam do domu po pracy ze strachu na myśl co mi wypomni dziś dretwieje. czepia się o to o której wychodzę do pracy,o to ile wydaję, o to ze telefon ma wyciszony dźwięk albo o to że nie mówie mu nic miłego.A jak ja mam to zrobić jak on mnie tak zniszczył psychicznie ze go nienawidzę.nie wiem co mnie przy nim trzyma.chyba tylko strach i wstyd.bo grozi ze jak odejde to mnie zniszczy,zrobi reputacje wśród znajomych i rodziny.ze zabierze mi corke i jak dorosnie to powie jej jaka jestem złą matka.domaga się współżycia co jest dla mnie ciężkie.ale wiem ze musze bo nie chce kolejnej awantury. Poza przemocą psychiczna stosuje jeszcze fizyczną. pierwszy raz uderzył mnie jak byłam w ciąży….wybaczyłam.potem było uciekanie z malym dzieckiem po nocach po osiedlu a potem walka z nim.i przepychanki. zostawały siniaki ale to nie bolało tak jak poczucie beznadziejności.Mówił ze jestem do niczego ze powinnam być mu wdzieczna ze jest ze mna. że bez niego zdechnę.Potem przepraszał i prosił o zaczecie wszystkiego od nowa.Wybaczałam.zdarzyło się ze sąsiedzi wezwali policje bo wołałam pomocy…ale wstydziłam się i nie bylam w stanie błagac o pomoc…Potem przyrzekłam sobie ze…ze jak teraz mnie uderzy to odejde…i wybaczałam. żareczylismy sie z 5 lat temu.niestety finanse nie pozwolily nam na zrobienie wesela wiec to odłozylismy.i tak jest do dziś choc on rzada slubu.Znienawidziłam siebie za to, ze jestem taka słaba.że kto zechce samotna kobiete z dzieckiem.w pewien sposób on uzależnił mnie od siebie.uwierzyłam ze jestem do niczego.Dzis kiedy kolejny raz usłyszałam stek wyzwisk,podejrzen i tak okrutnych słów ze nikomu nie zycze ich usłyszeć zrozumiałam ze nie dam rady sama,ze nie wstydzę się już bo jestem na etapie błagania o pomoc…

    • Blanka pisze:

      Wszystkim którzy doświadczają przemocy w związku polecam terapię. Ja również przechodziłam piekło, fizycznie, psychicznie i ekonomicznie. Jednak najgorsze to było poczucie winy i wstyd,że tkwię w takim związku. Odebrano mi godność i poczucie własnej wartości. Na to sprawca pracuje całymi latami.Na terapię trafiłam z polecenia Mopsu.To najlepsza rzecz jaka mogła się zdarzyć. Dziś jestem zupełnie inną osobą.Dalej też nie jest łatwo ALE MAM SIŁĘ I OPTYMIZM by dalej żyć. Przestałam się bać, jego, przyszłości, wiem,że sobie poradzę. Trzeba dbać w pierwszej kolejności o siebie, a terapia wskaże drogę jak to zrobić.Satysfakcja z odzyskiwania siebie jest BEZCENNA.Życzę odwagi.

    • Aaa pisze:

      Lepiej być samotną z dzieckiem niż ofiarą! wierz mi że będzie coraz gorzej. Teraz masz szansę aby zmienić swoje życie, pamiętaj, możesz gorzko żalować, wiem co piszę. Trzymaj się i odwagi.

  55. Elżbieta pisze:

    Gdybyś przeczytała to co napisałaś nie pytałabyś co robić.

  56. abby pisze:

    Skandaliczny artykuł. Juiż dawno udowodniono,że ofiarami w naszym matriarchalnym systemie śą niestewt głównie mężczyźńi i to do nich powinny yć kierowane takie poradniki…

  57. justa pisze:

    Właśnie czytam i płaczę bo nie wiem co dalej z życiem….Mam trójkę dzieci, męża terrorystę gdzie mam uciekać? czy dam radę …to jest jakaś masakra za trzy dni wigilia 🙁

  58. Jadzia pisze:

    Zblizaja sie Swieta i Nowy Rok. Wszystkim nieszczesliwym i zagubionym zycze z calego serca aby odnalezli spokoj odrobine radosci i nadzieje.Ja przez swoje pieklo przeszlam a myslalalm, ze nigdy sie nie skonczy. Skonczylo!!!Wszystko kiedys przeminie- naprawde!

  59. stokrotka pisze:

    Miałam doczynienia przez kilka lat z tyranem choć były też miłe chwile. Ponadto facet okazał się DDA, kompletnie niezrównoważony i niedojrzały emocjonalnie, istny diabeł wcielony. Jestem wrakiem czlowieka.Straciłam przez to wszystko, pracę, pozycję społeczną, przyjaciół, rodzinę… Na szczęście nie było dzieci. Ale nie potrafię po tylu łzach, zranionym sercu i obelgach nabrać zaufania do swiata, ludzi i mozliwości.Jestem kompletnie inna osobą…kiedyś wykształcona, pewna siebie,silna, dająca swietnie radę młoda kobieta. Byłam od jego pomysłów i humorów uzalezniona, aby nie było awantur…i kiedy juz „zylismy „wspólnymi planami, pomysłami znowu odszedł, szukając wiatru w polu. Ciesze się i płaczę zarazem. Jednak nie potrafię wykasować z mojej swiadomości tych wszystkich upokorzeń, zniewag, jego wybuchów, grożeń. Chciałabym wiedziec jak sobie pomóc? na psychoterapię mnie nie stać…Ile czasu musi minąć, aby jakoś ochłonąć, u mnie to trwa już ponad pół roku i nic. Ciagle widze te okrótne sytuacje przed oczami, budze się w nocy i płaczę i zastanawiam czemu tak bardzo sie zmienił lub udawał kogoś kim nie był… Nie ufam nikomu, nie moge patrzeć na facetów. Ile to piekło w mojej głowie i sercu jeszcze potrwa? Prosze o jakąś podporę, radę…

    • Jadzia pisze:

      Kiedy ci przejdzie? to jest sprawa indywidualna. Ja potrzebowalam 6 lat aby miec ochote popatrzec ostroznie bez obrzydzenia na innego faceta.Podobno mialam w tym czasie mord w oczach ha ha. Ten twoj sie nie zmienil, on zawsze taki byl, dobrze sie maskowal bo wiedzial, ze przy tobie bedzie mial pole do popisu. Nie zaluj jego ani straconego czasu. Bylo-przeszlo. Zwiazek umarl-kropka, teraz przechodzisz zalobe. Zajmij sie czyms co odciagnie uwage od myslenia o tym wszystkim.Dzis /mam z nim corke/gdy nieraz zerkne za siebie to gdybys mnie spytala jak wygladal nasz zwykly dzien- nie wiem, wszystko sie pozacieralo. Emocje wygasly, wiem ze cos sie dzialo ale mna nie rzuca- totalna obojetnosc. Bylam z nim 5 lat. Po 10 latach zaryzykowalam i wyszlam 2 raz zamaz. Jestem 23 lata z tym drugim po slubie. Jest ok. Zycie trzyma w zanadrzu wiele niespodzianek i tobie tez cos podrzuci. Trzymaj sie.

    • Blanka pisze:

      Przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś.Dalej koncentrujesz się na nim.Mimo,że nie jesteście już razem.To jest ostatnia rzecz jaką powinnaś robić. Dziewczyno, nawet nie wiesz jakie masz szczęście.Nie było dzieci które mogłyby na to patrzeć, uwolniłaś się fizycznie , teraz czas na uwolnienie psychiczne.Poszukaj terapii dla ofiar przemocy.Jest wiele takich miejsc, BEZPŁATNYCH. Tam z pewnością odbudujesz siebie. Gdybyś trafiła do mojej grupy WSZYSTKIE osoby uznałyby Ciebie za Wielką szczęściarę. Uwierz mi.Tylko daj sobie szansę. Sama sobie nie pomożesz, ale są ludzie którzy na pewno Ci pomogą. Odwagi.

  60. Anett pisze:

    Mam piekło od 7 lat, wpierw bagatelizowałam to co we mnie wywołuje. Robił awantury z byle powodu, plany, cele miały być takie jak on chce. Każdy problem jaki miał maglował na mnie wielogodzinnymi kłótniami wał doprowadzając mnie do skrajności emocjonalnych. Naszą kilkumiesięczną córkę wyzywał od głupoli, ustępowałam na każdym kroku, ale całe moje Ja burzyło się we mnie co raz bardziej. Na co dzień, dla otoczenia wspaniały, czuły, kochający mąż, który w domu nie miał i nie ma dla mnie szacunku, poniża mnie i wyśmiewa, robi ze mnie psychicznie chorą kobietę, która nie umie zajmować się własnym dzieckiem. Nastawia przeciwko mnie córkę, opowiadając przykre rzeczy na mój temat. Nie pracuje, ja go utrzymuję. Myślę o skończeniu ze sobą, nie mam już siły tak żyć. Przy życiu trzyma mnie tylko córeczka.

    • Jogin pisze:

      Anett, proszę tylko nie rób głupstw. Twoje życie jest więcej warte niż myślisz. Nie jesteś sama – jest wielu podobnych do Ciebie, wartościowych ludzi. Ja też
      mam podobnie z tą róznicą tylko, że jestem mężczyzną. Widać, że płeć przy „przemocy” jest bez znaczenia. Jeżeli chcesz ratować zwiazek – to próbuj z nim rozmawiać: „Czy czuje się z tym dobrze, że go utrzymujesz?”, „jak widzi swoją role w waszej rodzinie?”, „Czy uważa, że Ty jesteś szczęśliwa?” „Co chce byś Ty zmieniła w swoim postępowaniu względem niego?” Otwórz sie na niego, to u rozsądnych wzbudza zaufanie. W ten sposób zmusisz go do przemyśleń (mnie by to zmusiło) i rozmowy. Jeżeli będzie uważał, że wszystko jest OK (zwłaszcza z tym bezrobociem i nazywaniem córki „głupolem”) – to wiadomo, że to poprostu zwykły wałkoń, cham i pasożyt i pewnie nic z nim w życiu nie osiągniesz. Wtedy pozostaje radykalne posunięcie: „izolacja” ze swojego życia i przejęcie kontroli nad ustaleniem „zasad” (twoich) PS. Czy do wskazanych przez Ciebie objawów nie dochodzi – inny problem (uzależnienie)? jakoś mi to pasuje do schematu (mogę się mylić)
      PS2 Ja przy konflikcie z moją parterką – wykorzystałem argument „wiary” tzn. ciągnę ją przy byle okazji do kościoła, gnam do spowiedzi, modlę się w naszej intencji. O dziwo: to pomaga. Ma przynajmniej wyrzuty sumienia :)A może jednak „Ktoś” tam jest w stanie nam pomóc? Jogin

    • agnieszka pisze:

      Witaj mam nadzieje ze niczego nie zrobiłas złego,wierze ze jest Ci cieżko ,bo uwierz mi ze mnie tez ,ja w takim związku zyje od 11 lat i tez mam ochote skonczyc to w taki sam sposób…odezwij sie

  61. SmutneOczyOna pisze:

    Witam, trafiłam tu przez przypadek, opowiem swoją małą historię, bo nie wiem już czy ja przesadzam, czy również nie jest to do końca normalna relacja…

  62. SmutneOczyOna pisze:

    Otóż, poznałam 3 lata temu faceta – wydawał się ok, na początku dużo rozmawialiśmy, ja mówiłam co myślę, czego chce w życiu, czego szukam, wiele razy mówiłam, że chce normalnego, poważnego związku, kogoś szczerego wiernego, kogo będę kochać ze wzajemnością. On zarzekał się, że ma tak samo. Wydawało mi się, że trafiliśmy idealnie. Ja wówczas 23 lata, on 30. Myślałam, że już całkiem poukładany itp. Zaczęliśmy się spotykać, co raz częściej, było miło, jednak co mnie trochę martwiło – dużo mnie krytykował w różnych nawet drobnych sprawach, gdzie nie było powodu, a kiedy ja chciałam mu zwrócić uwagę kiedy na prawdę był powód to się okropnie oburzał i mówił, że przesadzam. Ale z czasem zakochałam się i jakoś przymykałam na to oko. I o co mi chodzi… z czasem zaczęło to wyglądać tak, że ja chciałam żeby był to normalny związek, żebyśmy się spotykali, spędzali ze sobą czas, poznawali się. A on – niby mówił, że chciał ale zbywał mnie, czas znajdował jak już go tyle razy o to prosiłam, że chyba dla świętego spokoju. Bywało np. tak, że wyjechałam do rodziny – a on pisal mi dzień w dzień kiedy wracam, bo tęskni, no to wracałam kilka dni wcześniej bo tez tesknilam a wtedy on nawet się nie odezwal, nie chciał się spotkać. Zaczelo to być dziwne. Zależało mi bardzo na nim więc próbowałam to ratować, starać się i w efekcie byłam na każdego jego zawołanie – spotykaliśmy się tylko kiedy on chciał, gdzie on chciał, robiliśmy to co on chciał. Moje zdanie się nie liczyło. Nigdy nie było tak, ze poprosiłam go i znalazł dla mnie czas gdy ja chciałam. Ale kochałam go i nie potrafiłam tego przerwac. Wiele razy mowilam ze chce żeby było normalnie… to albo mowil, ze się postara albo unikal tematu. Nawet takie sprawy jak seks tez tylko kiedy on miał ochote… a kiedy ja czasem miałam albo chciałam się po prosotu przytulic, czy pocalowac to on odpowiadal ze nie ma ochoty i tyle. Nawet na zwykle przytulenie. Czulam się okropnie, ze ktoś kogo tak bardzo kocham tak mnie traktuje, ale nie potrafiłam odejść. Do tego moja pewność siebie przy nim calkiem upadla. I tak to wygladalo, ze ja tylko czekałam kiedy on znajdzie dla mnie czas, a czasami to bywalo tak ze wiele dni się nie odzywal, nie odpowiadal na moje wiadomość, a ja tylko tesknilam i się meczylam. Kiedy był pijany, bo cos imprezowal to dzownil do mnie, mowil ze kocha i takie tam, a na drugi dzień zapominal gdzie i po co do kogo dzownil. To było okropne. Ktoregos dnia powiedział ze chce być sam, myslalam ze swiat mi się zawali, przez kilka dni chodziłam jak wrak… po paru dniach się odezwal i stwierdził ze jednak nie tego chce, ze możemy się dalej spotykać. Nie nazywal nigdy tego związkiem. Bardzo mnie to bolało a nie potrafiłam odejść, miałam nadzieje ze cos się zmieni, ze się w końcu postara, tak jak mowil. A z czasem było tylko tak, ze znikal z mojego zycia na kilka dni, czasem tygodni, ja miedzy czasie nie spotykałam się z nikim bo ciagle myslalam czy jestem z nim czy nie, on się odzywal 1-2 spotkania i znowu to samo. A za każdym razem podczas tych spotkan mowil, ze chyba bylam mu wierna itp. a przecież nic go to nie obchodzilo, nawet go nie obchodzilo co u mnie przez ten czas. Teraz niedawno znowu to zrobil, zostawil mnie bez słowa – i mysle ze chyba powinnam dac spokoj, bo to nie prowadzi do niczego, ja się tylko okropnie mecze… Nie wiem co robic, z jednej strony kocham go i tesknie i chce by się dezwal, ale z drugiej wiem ze nic dla niego nie znacze jeśli mnie tak krzywdzi… nie odpowiada na moje wiadomość… Ja teraz czuje się jak wrak i nie wiem jak mam dojść do siebie…

    • Aaa pisze:

      Kochana, to nie miłość, to uzależnienie, nie marnuj swojego jedynego życia. Uwierz, że zasługujesz na miłość nie udrękę.Myślę, że potrzebujesz pomocy specjalisty, aby wyprostował w Tobie zachwiane poczucie własnej wartości. Powodzenia.

    • agata pisze:

      o jezu, ja też tak miałam przez 3 lata!!!!! właśnie teraz też czuje, że zostałam wykorzystana i mam pustke w sercu, bo z nim powiazałam całąswoja przyszlosc, dom i dizeci a tutaki H** ,, to co on mi robił nadaje sie do sądu ale nie mam odwagi ani czasu na to, a i tak takie sprawy są bagatelizowane. to jedna z takich akcji: https://www.youtube.com/watch?v=hGcu4KUMF90

  63. melka pisze:

    Witam wszystkich kobiety i mężczyzn. Jestem 21 lat po ślubie ,praktycznie jeszcze w narzeczeństwie byłam już ofiarą przemocy , ale wtedy myślałam że on mnie tak kocha i jest o mnie zazdrosny.Dopiero po latach zrozumiałam że to był początek piekła w którym tkwię do dziś i nie potrafię tego zakończyć choć bardzo bym chciała. Każdy z nas który wszedł na tą stronę , to znaczy że szuka pomocy. Ja po ostatniej kłótni oczywiście z” mojej winy”, bo mój pan nie mógł znależć jednego dokumentu ( który po godzinie sam znalazł ), mimo że od lat nie dotykam jego dokumentów ,wiem że to że dzień wcześniej kładąc się spać i mówił do mnie że bardzo mnie kocha i jestem dla niego wszystkim było tylko pustymi słowami . Nigdy nie zrozumiem jak można kogoś kochać jak jest dobrze , a jak jest zle to psy w schroniskach mają lepiej. Kiedyś mieszkaliśmy w mieście . Nigdy nie pracowałam zawodowo , bo zawsze mój pan mówił że to bez sensu , że mało zarobie a dzieci z kluczami na szyi będą latać. On miał firmę i finansowo było nam dobrze. Kiedy wspominałam że chcę iść do pracy , to wszyscy mnie krytykowali że po co że co ja wymyślam, że skoro nie muszę pracować to po co. W 2008 jego firma upadła. Wymyślił że sprzedamy mieszkanie i wyjedziemy do niemiec. Ja nie chciałam , ale nie miałam wyjścia. Po 9 miesiącach i piekle jaki tam przeszłam uciekłam do polski . Z dwójką dorastających chłopaków siedziałam 2 m-sce u rodziców na pokoju 17m2. On w miedzy czasie wrócił. Zamieszkał w naszym domku na wsi. Wydzwaniał błagał bym wróciła do niego. Jak można się domyślić , wróciłam. No i mam „jeszcze lepiej” niż kiedykolwiek. Tu na małej wsi, gdzie nikt nic nie słyszy i nie widzi mój pan robi ze mna co chce. Jak synowie kiedyś się wstawili za mną , to usłyszeli że mają spie…….ć razem ze mną. Jak wszystko jest ok , jest miły , kochany , jest po prostu bosko. Ale jak tylko coś jest nie po jego myśli to nie wolno mi jeść , ani się myć , i z niczego nie mogę korzystać, bo to wszystko kosztuje , a ja nie zarabiam , więc nie wolno mi korzystać . Bardzo chciałabym iść do pracy ale niestety żeby się wydostać z tej wsi muszę mieć auto , bo do przystanku pks mam 3km, a poza tym kto zatrudni 40 letnią kobietę bez jakiegokolwiek doświadczenia zawodowego.Nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymam. Czasami mam ochotę z sobą skończyć , ale brak mi odwagi , kiedy myślę że mogłam bym go zabić , to znów myślę że mam iść za gówno siedzieć.Nie wiem jak się z tego wyplątać

  64. zrozpaczona pisze:

    domyślacie się ze ja czytając te wpisy szukam pomocy. Moje zycie to porażka. ja wykształcona kobieta nieźle zarabiająca z 2 dzieci i mąż tyran i despota. tkwię w tym związku od 15 lat i nie wiem gdzie szukać pomocy. schemat postępowania męża jak u poprzedniczek ciągłe ubliżanie ,poniżanie ,wyzywanie. Nic nie znaczę ,do niczego się nie nadaję. Ostatnio nie pozwala mi siadać do samochodu bo jestem za gruba. On po zawodówce pracuje średnio 4 miesiące w roku ale i tak to on ma pieniądze bo moje idą na utrzymanie dzieci i domu jego to nie interesuje on zarabia dla siebie. nie wiem co robić mam myśli samobójcze ale ,gdzie szukać pomocy dodam ze mieszkam na malutkiej wsi. Wiem że musze od niego odejść bo boję się ze nie dam rady(mieszkam u niego). ktoś mi może pomóć?

  65. melka pisze:

    Witam
    Do „zrozpaczonej ”
    Dziewczyno rozumiem Ciebie doskonale. Mieszkasz na małej wsi jak ja.Nie wiem czy u Ciebie zgłoszenie sprawy na policje , założenie „niebieskiej karty ” coś da, bo powiem szczerze że u mnie to praktycznie nic nie dało. Jedyną Twoją silną stroną jest to że jak piszesz jesteś niezle zarabiająca. Ja niestety jestem bez grosza przy duszy , uzależniona jestem całkowicie. Wiem że historia każdej z nas jest inna. Ale zobacz masz prace , masz pieniądze , więc w czym Twoje obawy ???. Gdybym ja miała jakąkolwiek prace , to nie siedziałabym z nim ani minuty. U mnie ostatnio było dobrze od wigili do nowego roku , a od tego czasu awantura za awanturą . Dziś usłyszałam np że dla naszych psów ma większy szacunek niż dla mnie, że on chciał mieć szczęśliwą rodzinę , a ja wszystko niszczyłam od początku. że jak nie wiem gdzie moje miejsce , to mam sobie obejrzeć w necie filmy o carach z 18 i 19 wieku , to może coś zrozumię. Ręce mi opadły i odpowiedziałam mu że skoro on nie wie co to instytucja rodziny i małżeństwa to ma poczytać w necie , i w odpowiedzi usłyszałam że jestem prymitywna schizofremiczka i mam skończyć pier…… Wiem że moje słowa otuchy i pocieszenia nic Tobie nie pomogą . Musimy walczyć o swoją godność. Ja też czasami mam myśli samobójcze . Najgorzej mi jak idę sama na spacer ( bo on nigdzie nie będzie chodził) i widzę pary szczęsliwe, trzymające się za rece, to serce mi pęka i zadaje sobie pytanie , czy ja naprawdę tak wiele chciałam , żeby kochac i byc kochaną ??????????
    Jak masz ochotę pogadać , czy popisać podaj jakieś namiary do siebie
    Pozdrawiam i trzymaj się dziewczyno :))

    • salomena pisze:

      Witaj,
      Mam podobne doświadczenia jak wszystkie tutaj, U mnie była przede wszystkim przemoc psychiczna, ciągłe awantury o śniadania które robiłam w weekendy (wg niego to było złe że robiłam…),awantury o to że zadzwoniłam w nieodpowiednim momencie, awantury ze się odezwałam, a potem kara: długie ciche dni, lekceważenie, nieodzywanie się, potem stłamszona przepraszałam za wszystko, bo twierdził zawsze że te awantury to moja wina, a ja potem miałam do siebie wstręt, czułam coś tu nie tak. Sporadycznie zdarzała się przemoc fizyczna, upił się i uderzył mnie w twarz tak mocno że się wywróciłam, popychał niejednokrotnie, odpychał, najgorsze jednak były wyzwiska, poniżanie, olewanie na zimno i szantaż ze zaraz odejdzie – wtedy błagałam i przepraszałam za wszystko…Wiedział doskonale jak mnie zranić. Przy tym nadużywał narkotyków – paląc codziennie marihuanę. Przyznam że ja niejednokrotnie w weekend kupowałam sobie wino. Nie mogłam sobie z tymi awanturami, wyzwiskami i poniżaniem poradzić, nie rozumiałam i nie rozumiem do dziś dlaczego? Wypłakiwałam się sąsiadce, bo miałam już dość i wtedy po kolejnym takim razie powiedziała mi o niebieskiej linii i o przemocy – nie zdawałam sobie z tego sprawy. Trafiłam na terapię i przy kolejnej awanturze i obrażeniu się eks’a na 3 tygodnie napisałam mu mailem, że proszę aby się zmienił lub nas zostawił – mieszkam z naszym dorosłym już synem, który również doświadczył od niego przemocy i który domagał się żeby mu tak napisać.Na ten mail początkowo nie reagował, ale ja będąc również namawiana przez dziewczyny na terapii i syna powtórzyłam podobny tekst jeszcze 3 razy. Finalnie wyprowadził się z końcem maja ubiegłego roku. Już ponad pół roku nie mieszka z nami, a ja wciąż cierpię, nie wiem czemu ale chciałabym żeby wrócił i zmienił się – chciał się zmienić, bardzo mnie to boli. Dlaczego nie potrafię o nim zapomnieć choć tak bardzo krzywdził nie wiem, ale to bardzo boli, czuję się samotna, opuszczona, patrzę na inne pary i ściska mnie że ja tego nie mam, za co co ja zrobiłam że nie mam normalnej rodziny??? Proszę niech ktoś się do mnie odezwie choć z odrobiną wsparcia…Chodzę dalej na terapię ale mimo tego nie potrafię sobie z tym rozstaniem poradzić…
      pozdrawiam Was wszystkie!

      • lenka36 pisze:

        Salomena….to uzależnienie od niego. Ja też tak miałam.
        Pomyśl o tym, że teraz będzie już tylko lepiej, zamknij ten rozdział swojego życia. Tylko Ty zdecydujesz, jak ono będzie teraz wyglądało. Ściskam kciuki za Twoje powodzenie.

  66. Jadzia pisze:

    Hej Salomena- masz ode mnie moralne wsparcie.Mnie kiedys ludzie pomogli i teraz moja kolej. Dobrze, ze chodzisz na terapie, mam nadzieje ze pomoze. Pozbierasz sie napewno a czas zrobi swoje. Co moge dodac – przestan siedziec w przeszlosci, zalowac, obwiniac siebie, ze moglas to czy owo.Tylko sie dolujesz!!ON SIE NIE ZMIENI_ OPRZYTOMNIJ!!! Z wlasnego doswiadczenia to ci powiem,ze ja tez kiedys z zazdroscia patrzylam na smiejace sie pary. O jednym wtedy zapominalam,ano to, ze mam nareszcie spokoj od idioty i moge robic co chce i kiedy chce. To tak z perspektywy czasu. Zamiast sie zamartwiac poprostu upajaj sie wolnoscia, szukaj pozytywnych stron obecnej sytuacji a jak nie wyrabiasz ze wspominaniem to przywoluj te najgorsze, upakarzajace momenty- ale krotko!! aby zaraz sobie powiedziec hura jestem wolna, nowe zycie przede mna. Moze cos sobie zorganizuj, basen, lyzwy, moze masz mozliwosci zapisac sie do jakiegos klubu- spiew, robienie dekoracji itp. Najwazniejsze, ze jestes samowystarczalna finansowo a to jest super. Ja wiem, kluby to cos co odrzuca, ale zamknij oczy i idz. Jak cos sie nie spodoba to szukaj dalej.Zobaczysz jeszcze bedziesz kiedys szczesliwa i to w momencie najmniej oczekiwanym. Masz to jak w banku. Trzymaj sie.

    • salomena pisze:

      Hejka, bardzo dziękuję za wsparcie! Nie sądziłam, że ktoś się odezwie. Mam swoją pasję – jeżdżę konno, na więcej brakłoby mi czasu i pieniędzy, bo choć pracuję to różowo nie jest. Widzisz mi jest też żal, że wierzyłam w miłość i kochałam całą duszą, że ten człowiek był dla mnie ważny, tak bardzo, a okazał się tyranem, który potrafił nawet tłamsić naszego syna. Trudno mi jest tak zapomnieć po prostu wierzyłam że miłość istnieje, a tu okazało się to porażką, podeptał, poniżył i okaleczył mi duszę, te rany są bardzo bolesne i trudne do wyleczenia, ale mimo to staram się jakoś temu sprostać. Chciałbym jeszcze być szczęśliwa – oczywiście i dzięki za tę wróżbę, ale wątpię czy to nastąpi, czy jeszcze mi to dane…
      Odezwij się czasem…
      Pozdrówka serdeczne i papap

  67. Maja pisze:

    Ja jestem jedną z tych osób,które nie wiedzą czy sprawę wyolbrzymiają czy tkwią w toksycznej relacji. A sprawa rozchodzi się o to,że przez lata obserwowałam toksyczny związek moich rodziców. Typowy facet,który za wszelkie niepowodzenia wyżywa się na mamie a ona się go boi itd..Teraz ja mam męża i myślałam że jest dla mnie wybawieniem od ojca. Dobry,kochający,naprawdę porządny facet.Ma tylko kilka wad : -uważa,że kobiety są od zajmowania się domem i dziećmi (tylko i wyłącznie)Dla faceta to ujma!
    -nie przeszkadza mu to,że zajmuję się w domu dwójką małych dzieci,ale kiedy jest zły coraz częściej pokazuje mi moje miejsce w szeregu-przecież tylko on zarabia,ma prawo..
    -wyjście do znajomych kończy się długą listą tego co ja powiedziałam przy nich źle!
    -mieszkamy za granicą..Kiedy w sklepie odezwę się po polsku od razu mnie strofuje.
    -nie terroryzuje mnie o sprzątanie,nie muszę stać na baczność kiedy wchodzi a ja siedzę,ale nie sprzątam przy nim..Dlaczego? Bo zawsze jest nie tak jak być powinno. ‚to ma być umyty zlew?’ ‚podłogi nie umiesz porządnie wytrzeć’?,’czym ty myjesz ten stół’?,’nawet ogórka nie umiesz cienko pokroić’ ! Kurcze,no komu przeszkadzają inaczej pokrojone ogórki w sałatce??
    -ostatnio non stop strofuje mnie z jedzeniem..’no tak,dla ciebie to tylko ogórki,bo wartości pieniądza nie znasz’,’ile zjadłaś parówek’?
    Jakiś czas temu,o zgrozo przypaliłam zupę. Dostało mi się przy rodzicach ochrzan,że zmarnowałam tylko energię.No ale przecież to nie ja zarabiam i płacę rachunki.
    -Nie ma dnia bez krytyki.Czego bym nie tknęła znajdzie się jego ‚konstruktywna krytyka’.Chyba tylko obiady robię dobrze.
    Jestem zdezorientowana,bo on chce mi wybierać znajomych,kiedy coś polubię zaraz krytykuje mój gust,kiedy z kimś rozmawiam nie podoba mu się co mówię.
    No i standardowo muszę się leczyć,bo coś jest z MOJĄ głową nie tak.Ciężko mi ocenić sytuację,bo ogólnie to dobry człowiek.Są też momenty,że czuję się przez niego doceniona.
    Wiadomo to tylko mój opis,ale może ktoś spojrzy na to obiektywnie.

  68. podpowiadacz pisze:

    is your smile cute , think-tank ? <— oto przykład skrajnej przemocy symbolicznej . śrubokrętko , poprzesz toola teraz , na dżwięk wicia się w piersień ?

  69. ren pisze:

    Dwa lata temu na sympatii,poznałam D.Własciewie juz po pierwszej rande powinnam podziekowac-pokazywał mi filmiki ze swoja ex pijaną,wieszając na niej psy.Pomyslałam,moze rzeczywiscie biedaczek wykonczony alkoholizmem ex,chce sie wyzałic,oczyscić.Na pcztku było cudnie,kwiaty.szybko wpraowadził sie do mnie mieszkał za friko,codziennie pijac piwo 4X0,66 l,o zgrozo.Ja gotowałam ,stawiałam,on przy ludziach czarujący kawalarz,a przy mnie gbur,przeklinacz,krytykant.Kłócilsmy sie i godziliśmy.Wreszcie teraz po 2 latach odeszłam.Mówił,ze jestem z nim tylko dla seksu(oczywiscie bzdura)Mówil milion razy w złosci ,ze mam isc sie leczyc,ze co ja sobie mysle,ze jak załoze stringi,to on bedzie mnie bzykał.Prostak

    • z.. pisze:

      Ja nie wiem czy nie byłam z tym samym człowiekiem co Ty.A jakiej miejscowości on jest?To samo co piszesz było ze mną?Nawet ten sam teks o sexie.

  70. łukasz pisze:

    witam mam problem ktory meczy mnie juz 5lat dalej chyba tak nie potrafie…kobieta przy rodzinie zmajomych ciagle oskarza za swoje niepowodzena robiac z siebie aniołka…kazdy jej wierzy szkoda ze nikt nie widzi jak jest naprawde i co wyczynia w domu….przez piec lat zrobiła ze mnie chodzący strzęp nerw….pomocy

    • Magda33 pisze:

      najgorsze jest właśnie to, że tacy tyrani na zewnątrz potrafią doskonale udawać, wiem to na podstawie jeszcze mojego męża, a w domu są potworami. To jest okropne i trudne do udowodnienia, gdyż niestety to nie nam poszkodowanym się wierzy, ale takim osobom. Wyrządzają nam krzywdę, a uchodzi im to na sucho i śmieją się za naszymi plecami. To przykre i bardzo boli. Każdy z nas będą w takiej sytuacji chciałby, żeby ktoś nam pomógł. Sama też bym chciała…

    • napisz do mnie na maila razem może cos temu zaradzimy niejestesam@vp.pl wolontariuszka

  71. iaaa pisze:

    Ja też byłam wykorzystywana psychicznie i nie tylko. Wiem, że weszłam w związek potrzebując uczucia i zainteresowania – jak większość ludzi a poza tym zakochana po uszy:D
    Dlatego to się dzieje.
    Nie zawsze jest się zależnym w sensie życiowo-egzystencjalnym od psychicznego terrorysty – ja jestem niezależna, mam swoje mieszkanie, auto, pracę, wykształcenie i tą okropną „przygodę” za sobą.
    Długo obwiniałam siebie za to na co się narażałam i jak ślepa byłam. Nadal ciężko mi z tego wyjść. BARDZO CIĘŻKO ODZYSKAĆ ZAUFANIE DO SIEBIE !!!
    Osobiście związałam się z kobietą i chcę się z Państwem podzielić,że płeć i rodzaj związku nie ma nic wspólnego z wykorzystywaniem psychicznym i terrorem!
    Kobiety, mężczyźni, geje i hetero – zawsze można niestety trafić na terrorystę.
    Znałyśmy się na wylot, byłyśmy razem pięć lat. Ona była 100% członkiem mojej rodziny, znali ją wszyscy, ufałam jej w 100%, nie miałam tajemnic ! Ja byłam- tajemnicą wiecznie „na smyczy”, nigdy nie mogłam być sam na sam z jej rodziną czy kolegami, musiała wszystko wiedzieć co ja mówię i o co pytam.
    To były bardzo sprytne zagrania z jej strony. Wszyscy znajomi oceniali nasz związek jako idealny! Wszystko grało z pozoru a do mnie coraz częściej przychodziły te niemiłe wspomnienia zamiast tych dobrych …
    Takie, że byłam straszona upublicznieniem moich nagich zdjęć i filmów (których nie mam – bałam się nawet, że takowe mogły być wykonane bez mojej wiedzy), wyzwisk mojej rodziny i mnie (w pierwszym roku zostałam nazwana kurwą a na prośbę wyjaśnienia i przeprosin usłyszałam „moja mama mówi, że jesteś kurwą to jesteś i już!” – „TEŚCIOWEJ” NIE ZNAŁAM WTEDY ANI ONA MNIE!), wmawianie mi zdrad lub potencjalnych zdrad (nigdy nikogo nie zdradziłam), wmawianie, że kocham jej koleżankę – najgorzej było jak nas odwiedzała !!! nie mogłam się wtedy wcale odzywać, nadzorowanie spotkań z moimi dawnymi przyjaciółmi(telefon co godzinę z pytaniem o czym rozmawiamy), nazywanie mnie „najniższym sczeblem drabiny społecznej”, zwyzywanie mojej 87 letniej babci cytuję „stara popierdolona baba wymyśliła sobie, że jest chora i marudzi” – następnego dnia moja babcia, która notabene mnie wychowała umarła – od pół roku była zdiagnozowana w szpitalu, ze nie może przebywać sama i jest niewydolna kardiologicznie, ale moja partnerka wiedziała wszystko lepiej od każdego no i mi zwyczajnie nie wierzyła. Po latach zmanipulowała to tak, że wypowiedziała te słowa I TO BYŁA MOJA WINA, ŻE ONA TAK PODSUMOWAŁA MOJĄ BABCIĘ, KTÓRĄ ZNAŁA (BABCIA JĄ UWIELBIAŁA I ZAWSZE CIEPŁO I Z MIŁOŚCIĄ SIĘ O NIEJ WYPOWIADAŁA). ONA NIE CHCIAŁA ALE TO MOJA WINA I W KOŃCU TAK JĄ ZWYZYWAŁA NA DZIEŃ PRZED ŚMIERCIĄ!!!!!!!!!! Wmawianie kłamstw i manipulacja to była u mnie podstawa terroru!
    Poszłyśmy kiedyś na bilard ubrałam się skromnie zrobiłam makijaż i ubrałam biżuterię – branzolety i pierścionek – dostałam komplementy jak pięknie wyglądam 😀 Później przeniosłyśmy się do znajomych na domówkę – po wyjściu i następnego dnia usłyszałam „wyglądałaś tandetnie jak choinka, wszyscy się na ciebie patrzyli jak na idiotkę”.
    Szczytem terroru było jak pewnego dnia odebrała telefon od byłej współpracowniczki z UK. Tłumaczyła jej się, że już nie jest w związku z Robertem i że czuje się OK. Ta pocieszała ją pół godziny telefonicznie a moja ex się zwyczajnie nudziła bo ona nigdy z Robertem przecież nie była tylko kłamała współpracowników, nawet tych z którymi pracowała tylko kilka razy w życiu. Nawet do głowy mi nie przyszło, że może swojego przyjaciela wykorzystać jako partnera – przykrywkę. To bolało najbardziej ! Tego się nie da opisać ! Rozumiem udawać przed rodziną, ze strachu przed odrzuceniem, ale jej rodzina i moja wiedziała o nas.
    Kolejny przykład nękania – swego czasu mieszkałyśmy w jednym mieszkaniu ze sporo starszym współlokatorem, który lubił sobie wypić (był alkoholikiem). Nie polubiliśmy się bo nie chciałam mu dotrzymywać towarzystwa w piciu – zaczął mnie szykanować, straszyć – A ONA WRAZ Z NIM. Przychodziła do naszego pokoju i opowiadała co mówił Pan Łukasz o mnie, że on zna sposoby żeby mnie wyrzucili z pracy, że nikt mnie nie lubi etc. Spytałam dlaczego tyle uwagi przywiązuje do przechodniego w naszym życiu pijaka? I dlaczego mnie szykanuje z nim… Nie odpowiedziała.
    Po czterech latach wprosiłam się siłą do jej rodzinnego domu. Przywitała nas lubiąca sobie wypić mama i sąsiad lekko opóźniony w rozwoju pijaczek, który sobie dorabiał u nich kosząc trawę i wykonując inne roboty za butelkę piwa. Byłam miła… podczas ogniska miały dość i po cichu zostawiły mnie sam na sam z Markiem. Facet się narżnął jak świania, nie chciał iść do domu i wmawiał mi, ze jest moją rodziną !!! i to nie tonem żartobliwym raczej maniakalnym, wypytywał o intymne szczegóły życia, pytał czemu nie mam męża lub partnera, pytał o adres, mówił że mnie znajdzie i przyjedzie. Stary obleśny spity napalony wiejski dziad. Następnego dnia było podobnie, po dwóch dniach również Marek był. Poprosiłam by mnie z nim nie zostawiała bo nie czuję się komfortowo – baaa czuję się zagrożona. Wyśmiała mnie, że zachowuję się jak dama i nie umiem z prostymi ludźmi się porozumieć.
    W tym roku chciałam kupić drugie mieszkanie w dużym mieście. Chciałam to zrobić wspólnie bo tak raźniej. Moja ex poznała architekta, którego zdanie było nadrzędne mimo, że znała faceta od 3 m-cy. Przedstawiła mi go. Facet śmierdział tak potwornie starym potem, że myślałam że będę musiała odejść od stolika (w ogródku piwnym). On był ekspertem od nieruchomości i znalazł coś na …poddaszu…. za małe pieniądze. Dodam, że interesowało mnie normalne mieszkanie pod klucz w cenie rynkowej a nie okazyjnej. 180 stopni rozbierzności ale to On miał mądre podejście a ja jestem tylko głupią kobietą !
    Nie wiem co powodowało moja partnerką, być może wcześniej też traktowała tak ludzi.
    Mnie nie raz zostawiała bez słowa, przyjeżdżała kiedy chciała i wyjeżdżała niekiedy nagle, wyłanczała telefon na trzy dni, nie raz bookowała bilety lotnicze kiedy byłam poza Pl i… nie przylatywała. Mnie nazywała kurwą a sama co chwile miała nowych internetowych znajomych. O czym dowiadywałam sie po fakcie.
    Wcześniej mnie nie raz uderzuła w twarz – raz po tym jak spytałam jakby się czuła jak bym sie wypowiedziała podobnie o jej babci jak ona o mojej? Odpowiedzi nie było był policzek. Raz rzuciła się na mnie z nożem i przytknęła go do szyi, gwoli ścisłości dodam, że siedziałam wtedy na sedesie. Przycisnęła mnie do ściany i groziła dobre 5 minut nawet nie wiem za co. Apogeum było rok temu w Wigilię. Nie układało się kompletnie, powiedziałam by jechała do swojej babci i reszty rodziny, bo kobieta schorowana sama to sie ucieszy jak ją zobaczy. Nie pojechała i żałował tak bardzo, że mnie skopała, na leżąco więc całe plecy i biodro miałam czarne… następnego dnia przyparła ciałem do ściany i kazała się tłumaczyć, czemu ją prowokuję do agresji…
    Po tym wszystkim zaczęła porządnie siadać mi psychika! Na pocieszenie moja ex zabrała mnie do psychiatryka w odwiedziny do siostry, która siedziała tam 3 m-ce – od lat ma ciężką schizofrenię. To miała być dla mnie „terapia szokowa” i miały odejść wszystkie moje troski i zmartwienia. Kolejny atak na psychikę !!! Cieszę się chociaż, ze jej spłakana siostra przybiegła do mnie, przytuliła się i po rozmowie ze mną zdecydowała się pójść na dodatkową terapię po wyjściu ze szpitala.
    Ja również udałam się na trzymiesięczna codzienną terapię i urwałam zupełnie kontakt z kłamczuchą, egoistką, manipulatorką i terrorystką !

    Pomyślicie Państwo, że to chore. Tak to chore i z tego bardzo ciężko wyjść. Miłość jest ślepa jak kret!
    Tak szybko i tak łatwo się zapomina i wybacza !
    A moja terrorystka wykonuje zawód zaufania publicznego – jest przedszkolanką w dużym mieście…

  72. Magda33 pisze:

    Witam!
    Przyznam, że czytałam tylko artykuł wstępny i niektóre posty, ale nie wszystkie. Piszę, ponieważ mimo, że prawie 2lata temu uciekłam od tyrana, który znęcał się nade mną psychicznie to dalej ciągną się sprawy, a ja mimo, że przeszłam już długą drogę to jestem strzępkiem nerw i mimo, że nie na co dzień i nie bezpośrednio to on nadal stosuje przemoc. Robi wszystko, żeby mi upodlić życie i na każdym kroku pokazać i dać mi odczuć, że nadal ja do mnie mówił jestem debilem i imbecylem. Musiałabym dużo napisać, żeby opisać całą swoją sytuację. Jedno jest pewne moja psychika jest przez niego zjarana i nie umiem sobie czasem radzić, a do tej pory korzystam z pomocy psychologa. Ostatnio ponieważ łączy mnie też jeszcze z nim kredyt hipoteczny to powiedział przez telefon (odebrałam, ponieważ nie znałam jego nowego numeru telefonu), że chce przejąść kredyt jednak mimo, że rzekomo stracił pracę nie dostałam alimentów na dziecko, a jest to 300zł niby nie dużo, jednak dziecku się należy. Niewiem co mam robić. On ciągle gra mi a nosie. Przed sądem zrobił ze mnie alkoholiczkę i podstawił przekupionego świadka, wyrodną matkę, a to on zawsze miał dziecko gdzieś i ja uciekłam z dzieckiem, a on zaraz powymieniał zamki, na policji zrobił ze mnie złodziejkę a miesiąc później wprowadziła się tam jego 24lata młodsza kochanka z 2dzieci. On ma 47 lat, ona 23 i 2dzieci w wieku 9lat i 7lat. Poświęciłam temu człowiekowi 10lat i też wydawało mi się, że to co robił to z zazdrości i chciałam wierzyć, że mnie kocha, a on tylko mnie upadlał i upokarzał i cokolwiek nie zrobiłam to i tak nie było wystarczająco dobrze, ciągle mnie tylko krytykował, karał mnie nie odzywając się często, bo mówił, że gdybyś powiedziała to tak to zrozumiałbym inaczej, a że powiedziałaś to tak, to odebrałem to źle. To tylko niewielka cząstka. Dlaczego nie można wymazać złych wspomnień dlaczego powracają i ciągle bolą. Dlaczego można być tak podłym. Niby czas leczy rany, a jednak to nie jest taki łatwe. Mam syna z nim, ale już teraz boję się czy kiedyś nie okaże się takim tyranem jak on. Chce być twarda, jednak przerasta mnie to. Robię dobrą minę do złej gry. I tak naprawdę nie ma z nikąt pomocy. Ludzie, którzy nie przeżyli czegoś choćby podobnego nie rozumieją. Nie potrafię wyrazić tego wszystkiego co czuję słowami, choć chciałabym tyle powiedzieć…

    • Kasia pisze:

      Witam chcialabym krotko opisam moja historie .Zanim wyszlam za mojego meza chodzilismi ze soba kilka miesiecy .Potem ciaza i slub .W ciazy prawie kazda kobieta jest senna ,nie ma ochoty na sex.Moj maz postanowil znalesc sobie inna ktora jak to zawsze podkreslal okazala mu uczucie bo ja jak twierdzil ja nie potrafilam .Moja ciaza byla zagrozona ,lekarz zakazal zblizenia.Walczylam z nim zeby z nia zerwal .Raz nawet powiedzial ze ona ma jedrniejsze piersi . Poznalam ja .Brzydka farbowana bladynka ,palaca .Zawsze gustowal w ciemnookich brunetkach jak ja.Nie znosil kobiet palacych .Gdy juz myslalam ze zerwal z nia a zblizal sie po woli termin porodu ,postanowilam zaprosic go do kina a moj maz powiedzial :nie chce mi sie idz sama ,a potem dodal ja najwyzej przyjde tam z Sylwia ,bo tak miala na imie .Nie mialam juz slow .Wystraszylam go ze zjadlam cale opakowanie relanium i kazalam mu wezwac pogotowie .Bardzo sie wystraszyl i zaczal krzyczec co zrobilas ,a ja na to ze nie zrobilabym sobie i dziecku krzywdy w zaawansowanej ciazy .Gdy nasza corka przyszla na swiat ,cieszyl sie bardzo ,ja rowniez cieszylam sie ze mam zdrowa fajna corke ,ale nie bylam szczesliwa z nim .Mijaly miesiace jakos bylo .Sex byl rzadko ,czeste klotnie .Maz zarabial nie wiele .Ja nie mialam dochodow .Pozyczalismy czesto pieniadze od jego mamy ,jak rowniez otrzymywalismy pomoc z opieki spolecznej .Mijaly miesiace i druga ciaza .Choc nie bylo mi z mezem dobrze ,nie przejelam sie ciaza .Moj maz pewnego dnia oznajmil ze nallepiej bedzie jak usune ciaze ,bo jak podkreslil :co powie moja matka i znowu bedzie musiala nam pomagac :tzn jego matka .Decyzje jaka podjelam bede zalowac do konca zacia .Zaluje ze nie poszlam do mojej mamy choc wiedzialm ze na nia nie moge liczyc.Zaluje ze nie porozmawialam z jego matka ,ze nie poszlam do psychologa po porade .Zaluje ze nie odeszlam od niego i usunelam ciaze .Gdybym mogla cofnac czas .Na poczatku malzenstwa mieszkalismy z jego ojcem ,poniewaz matka wyjechala opiekowac sie rodzicami .Gdy wrocila z powrotem ,mieszkalismy z jego rodzicami jeszcze kilka lat zanim dostalismy mieszkanie z gminy .Moj maz byl od poczatku chamski ,wybuchowy ,zawsze mial racje ja nigdy .Gdy jego matka dokuczala mi bo byla zlosliwa ,ja postanowilam odpyskowac to oczywiscie maz wyzawal mnie ze mam sie zamknac .Sam z reszta klocil sie z matka .A ja sie tak dalam ,placzac po nocach .I tak mijaly lata .Zaczelam pracowac .Zaszlam w ciaze i urodzilam wspanialego syna .Te lata u jego rodzicow ,to jak mnie traktowal ,ublizal np. Ty kretynko ,debilko ,pierdolnij sie w leb ,debilistycznie myslisz itp .doprowadzily do tego ze nie kochalam go juz ,unikalam sexu.Bylam z nim bo bylam . Jesli nie podalam mu kolacji pod nos to wyzywal mnie ,a potem wieczorem chcial zblizenia .Jak moglam z kims takim isc do lozka .Po 9 latach mieszkanie z tesciami dostalismy mieszkanie .Bylo biednie ,klotnie itp.Zaczelam ponownie pracowac .Nie stac nas bylo na zakup mebli za gotowke ,wiec na raty .Raty trzeba placic ,a na potrzeby dzieci nie bylo nas stac .Nie zapomne tego nigdy jak nastoletnia corka spytala sie nas kiedy kupimy jej nowe spodnie bo od pol roku chodzi w jednych ,na to moj maz cytuje :nie zryj tyle to ci dupa nie urosnie ,a ja z huja nie natrzepie.:Postanowilam ze sie zwolnie z pracy ,a pracowalam w sklepie spozywczm i pojade do Niemiec do opieki .Corka miala 15 ,a syn 8 lat .Bylo mi ciezko zostawiac dzieci ,serce mi pekalo .Maz pracowal na jedna zmiane i zajmowal sie domem ,dziecmi .Ja jezdzilam na kilka tyg.i na kilka tyg.zjezdzalam do domu .Cieszylam sie bardzo na powrot do domu .Mijaly lata dzieci juz przywykly do moich wyjazdow i do lepszego zycia .Ja bylam szczesliwa ze nie widze meza kilka tygodni ,a jak bylam w domu to ciagle sie klocilismy czego swiadkami zawsze byly dzieci .Ja ciagle plakalam.Moj maz dalej wyzywal mnie od debilki ,kretynki ,itp.Ublizal mi przy dzieciach ,przy rodzicach ,znajomych ,ze nic nie umiem itp.Chociaz bronilam mojego zdania to i tak on zawsze wygrywal .Gdy dziecko przyszlo do mnie o porade to mowil do syna zeby nie sluchal matki bo glupio gadam .Gdy syn zapytal mnie co pomoze mu na bol brzucha ,polecilam mu cos ,to maz oczywiscie powiedzial ze ma wziac to co on mu dal. I tak bylo ze wszystkim .Przajezdzalam do domu ,chcialam zajac sie dziecmi to nie mialam szans .Dzieci wiedzialy ze cierpie ale nie chcialy sie jemu sprzeciwic i sluchaly jego ,bo jesli nie to byly wrzaski .Kiedys zbil corke pasem tak ze przyjechalo pogotowie .Do dzis straszy corke ktora jest juz studentka ze jesli tego czy tego nie zrobi to dostanie wpierdol .Wiem ze corka sie go boi .,a mimo tego ma lepszy kontakt z nim .Chociaz tez jest jak wiatr zawieje .Do mnie zali sie na ojca a przy nim obraza mnie .Siedza nieraz razem rozmawiajac o czyms ,a gdy spytam o co chodzi to corka mowi do mnie :a ty sie nie wtracaj bo i tak nie wiesz o co chodzi :caly czas bronilam jej gdy maz chcial ja bic ,gdy sciskal ja za kark ,gdy ciagnal za wlosy .Boli mnie bardzo ze moj maz korzysta z pieniedzy ktore ciezka praca zarabiam a po powrocie do domu traktuje mnie zle .Nie czuje do niego nic ,unikam seksu z nim od kilku lat i z tego powodu sa klotnie .Corka spytala dlaczego sie znim nie rozwiode ,to caly czas mowie ze szkoda mi syna bo jest nastolatkiem .Wiem ze dzieci slyszaly nasze ciagle klotnie i moj placz .2 lata temu postanowilam udac sie do psychologa .Opowiedzialam moja historie ,na to ona spytala czy znam swoja wartosc ,tak odpowiedzialam .Czy jestem debilka ,kretynka pyta .Mowie ze nie .To dlaczego pani placze jak maz pania obraza .Odpowiadam ze placze bo zasluguje na szacunek ,a ona na to ze jesli maz mowi do mnie debilko a ja placze to znaczy ze jestem debilka .Powiedziala ze mam nie plakac jak mnie wyzywa ,nie odzywac sie ,wyjsc z domu ,starac sie nie plakac bo on ma sytysfakcje.Robie to co mi mowila to jest jeszcze gorzej bo nie reaguje na jego gadanie .Dalej sa klotnie bo z nim nie rozmawiam .Mowie do meza o czy chcesz ze mna rozmawiac jesli ja glupio mysle ,glupio gadam .W dalszym ciagu obrazasz mnie przy dzieciach ,przy ludziach a potem oczekujesz ode mnie sexu .On oczekuje ode mnie zmiany tzn.sexu ,milosci ,czulosci ,ale jezeli ja go prosze o zmiane to twierdzi ze czepiam sie jakis glupot ,bo on mnie zle traktuje .Od wizyty u psychologa minelo 2 lata ,wtedy tez napisalam pozew rozwodowy ale bez orzekania o winie i do tej pory go nie wyslalam .Jezdze dalej do NIemiec do opieki i dalej to samo .Chcialam zeby maz lepiej mnie traktowal postanowilam zrobic mu na zlosc .Maz kobiety ktora sie opiekuje dzwonil do mnie jak bylam w Polsce i rozmawialismy godzinami .Opowiedzialam mu o moim malzenstwie i chcialam zeby dzwonil zeby meza zdenerwowac . Kiedys specjalnie zostawilam na komputerze po niemiecku zeby maz przetlumaczyl sobie ze niby laczy mnie cos z Niemcem .Teraz ja zaczelam sie odgrywac .Maz stwierdzil ze go wykonczylam psychicznie bo chyba mnie cos laczy z Niemcem a nie chce mu powiedziec .Najpierw powiedzialam ze mnie nic nie laczy ,potem ze laczy ,potem znow ze nie laczy .On dostaje bzika ,a ja sie z tego ciesze .Tylko zaszkodzilam sobie tym bo on do dzieci wygaduje ze mam kogos i dlatego chce sie rozejsc .Porozmawialam sobie ostatnio z synem .Syn przytulil mnie poplakal sie i powiedzial Mamus jak chcesz jezdzic do opieki to jezdzil tylko zmien miejsce pracy bo wiesz jaki tato jest.Nie jezdzij do tego pana .Nic mnie z tym panem nie laczy i postanowilam szukac innej pracy .Tak oto chcialam sie odegrac na moim mezu a tylko sobie zaszkodzilam .Moj maz powiedzial ze jakbym okazywala mu uczucie ,przytulila sie ,to by nie bylo klotni.Ja mu na to ze jak bedziesz mnie obrazal to nie bedzie seksu to wyzywa mnie od psychicznie chorej.Ja wiem ze to wszystko odbilo sie na mojej psychice . Nawet poszlam do psychiatry po leki ale wyrzucilam wszystkie .On wymaga ode mnie zmiany a sam niechce sie zmienic bo nie widzi w tym nic zlego ,jak powie do mnie tak czy siak ,tylko ja jestem przewrazliwiona twierdzi .Powiedzcie mi czy ja na prawde jestem psychiczna ze z nim jestem .On twierdzi ze chce miec rodzine a ja nie chce .Mowi ze mnie kocha .Ja mu powiedzialam ze ja chcialam tez miec rodzine a on juz na poczatku zniszczyl. Postanowilam ze zloze pozew .Nie wiem czy bede jezdzila dalej .Wiem ze teraz bedzie mi ciezko znalesc prace w Polsce .Jak dotad finansowalam studia corki i wogole stac mnie na wiele innych rzeczy.Ale najpierw musze doprowadzic do rozwodu ,potem bede wiedziala czy bede dalej jezdzila i jak podzielimy sie obowiazkami w wychowywaniu nieletniego syna .Maz wie ze jesli pojde do pracy w Polsce to skoncza sie pieniazki . ja sie go spytalam czy jezeli dojdzie do rozwodu czy dalej bede mogla jezdzic do Niemiec ,to powiedzial ze tak .Zobaczymy .Tak na prawde zalezy mi na dobru dziecka i jak bedzie trzeba zostane w Polsce .Prosze o komentarz .

  73. Rox pisze:

    Witam, ja też jestem wykorzystywana psychicznie. Może opowiem swoją historię.

    Jako 17latka na zabój zakochałam się w o 13 lat starszym mężczyźnie. Od początku były z nim problemy (popalał marichuanę i zmieniał pracę jak rękawiczki). Wszyscy odradzali mi tego związku. Pożyczyłam mu 700zł na życie których do tej pory nie otrzymałam (chociaż wmawia mi,że oddał a oddał tylko 200zł). Po maturze zaliczyliśmy wpadkę i ja zaczęłam studia w innym mieście i tam się przeprowadziliśmy (i zamieszkaliśmy razem) i wtedy zaczęło się całe piekło. Przez 3 miesiące było pięknie aż do momentu gdy nie stracił pracy. Wtedy to ja zaczełam go utrzymywać (mimo ciąży pracowałam,potem ze względu na komplikacje ciąży poszłam na urlop) i nie dość,że opłacałam mieszkanie,odkładałam na wyprawkę to on jeszcze wyjadał wszystko co kupowałam efektem tego nie miałam co jeść. Taka sytuacja trwała 1,5 miesiąca aż urodziłam 3 miesiące przed terminem i dopiero zaczął się horror. Przestarczało mi starczać pieniędzy na rachunki (zadłużyłam się w paru chwilówkach których już nie jestem w stanie spłacić ), a on ciągle miał pretensje na co rozwalał pieniądze,straciłam wszystkich znajomych. Po wyjściu dziecka ze szpitala w ogóle się nim nie interesował (ja jednocześnie zajmowałam sie dzieckiem i studiowałam zaocznie). Pewnego dnia zaczął dorabiać na tzw. fuchach i co wieczór przyniósił mi po 1 lub 2 piwach abym se odpoczęła i się zrelaksowała. Niczego nie świadoma poszłam w ten wir i zaczęłam pić. Zaczął mnie wyzywać od pijaczek,chorych psychicznie.
    Jakieś 4 miesiące temu zaczęłam się mu stawiać. Odpowiadałam na zaczepki, (i tu mój błąd) nawet go uderzyłam parę razy jak nazwał mnie ***** i ,że źle się zajmuje dzieckiem (a podkreśle,że on uważa,że dziecko jest zdrowe a tak na prawdę jest niepełnosprawne- problemy z sercem,tarczycą i prawdopodobnie padaczka). Wmawiał mi,że wamiam dziecku choroby,że rozwalam pieniądze,że go zdradzam. Pewnego dnia dostałam propozycję od rodziców powrotu do rodzinnego miasta. Nie wahałam się ani chwili… tyko ,że on wrócił ze mną. Nawet nie wstydził się obrażać mnie przy rodzicach. Odkąd zamieszkałam w rodzinnym mieście stałam się bardziej śmiała w stosunku do niego.Dwa razy wyrzuciłam go z domu (tylko niestety z wizją,że się zmieni przyjmowałam go z powrotem). Niestety dopiero zaczęło się piekło. Widząc,że jestem zmęczona czy zła prowokował… ja się dawałam sprowokować. Groził policją (ani razu nie zadzwonił). Nie mam już z czego utrzymać dziecko , stwierdził,że go to nie obchodzi grożąc mi jednocześnie,że zabierze mi dzieciaka.

    Bardzo chciałabym się go pozbyć ale nie mam już sił walczyć. Jeżeli jest w stanie ktoś mi pomóc proszę o kontakt

  74. ankaW pisze:

    Dziewczyny, a może warto wesprzeć się literaturą. Byłam w bardzo krzywdzącym związku i wiem, że to pomaga. Polecam:

    Eugenia Herzyk – Nałogowa miłość
    Patricia Evans – Toksyczne słowa
    Marie-France Hirigoyen – Molestowanie moralne
    Lundy Bancroft, JAC Patrissi – Zostać czy odejść?
    Maja Friedrich – Moje dwie głowy

    • emka pisze:

      Dziewczyny i chłopaki.. bo jak widać, przemoc nie ma płci.

      Od siebie dodam jeszcze:

      Susan Forward – Szantaż emocjonalny
      Robin Norwood – Kobiety, które kochają za bardzo

  75. wędrujący gigant pisze:

    Kropka w kropkę opis mojej sytuacji ale w przeciwną stronę. To nie ja a ona jest katem. To dziewczyna wpędza mnie w poczucie winy, ogranicza i podobne z tekstu. W wyniku tego czuje się kompletnie nie sobą gdy jestem w domu. Jesteśmy ze sobą 7 lat w związku znakomitą większość czasu mieszkając razem. Ale mam serdecznie dość życia pod czyjeś dyktando, dyktando osoby nie uznającej sprzeciwu. Pamiętne słowa „jak chcesz bym z Tobą coś zrobiła (…) to musisz poszukać sobie innej dziewczyny i ostentacyjne zabawianie się z zupełnie innymi panami”. To może i jest pierdoła, ona niby się wyrzekła słów ale czynami ciągle na różnych płaszczyznach i różnych dziedzinach powtarza się dokładnie to samo.

    To ja jestem tym żebrakiem … w imię czego? W imię własnej głupoty, źle pojętej lojalności i wierności w związku, byciu ze sobą na dobre i na złe. To nie My spotykamy się wpół drogi akceptując wzajemne wady. To ja nieświadomie nie zauważyłem sytuacji zdecydowanej dominacji w związku. Najgorsze jest to że z tego zdałem sobie sprawę całkiem niedawno.

    Co dziwnego w naszym związku? Oprócz wielu kategorycznych postanowień z jej strony jest jeszcze coś. Nie pamiętam bym kiedykolwiek w ciągu 7 lat śnił o niej, miał sen ze swoją własną dziewczyną. Owszem może faktycznie było kilka przypadków ale na 7 lat? Na ponad 2,5 tysiąca nocy? Nie chcę przypisywać nadmiernej wagi temu aspektowi. Ale co myśleć o tym że ona nie potrafi się śmiać z moich żartów gdy inne osoby potrafią rozmawiać z uśmiechem? Co myśleć o tym że nie znam jej twarzy z radosnej strony gdyż uśmiech jest rzeczą rzadką? Co myśleć o tym że próbując być lepszy, radosny jakoby na wtóry się zakochując swego czasu jedyne z czym się spotkałem to bura i podejrzliwość mimo że nie było ku temu najmniejszych przesłanek? Co myśleć o tym że sama narzeka że nie potrafię robić jej zdjęć, nigdy się nie uśmiecha gdy tymczasem oglądając zdjęcia robione przez kogo innego zauważam uśmiech?!? I tak … zdecydowanie ograniczyłem kontakty międzyludzkie a zdecydowana większość prób wyjścia zawsze się kończą jakąś wymówką że jej nie pomagam. A kurna ja prawie już nie mam znajomych.

    Nie wiem co myśleć ale ja naprawdę się zmęczyłem tym wielokrotnym wchodzeniem do tej samej rzeki i mam serdecznie dość. Nie chce mi się nawet rozmawiać gdyż wszelkie problemy nie wynikają ze złośliwości umyślnej etc. Taka jest po prostu jej natura i tego się nie zmieni. Owszem rozmowa pomaga, zachowanie się zmienia ale na ile? Miesiąc? Góra trzy? A potem co? Znowu to samo. Z koronnym odreagowywaniem swojego stresu na swoim partnerze w czym jest dosłownie królową.

    Ostatnio zwróciłem uwagę na inną dziewczynę. Dlaczego? Bo zwykły prosty uśmiech i miłe odnoszenie się do drugiego człowieka było diametralną różnicą. I fakt, na początku myślałem to bibeloty w głowie, fiziu miziu, takie idiotyczne zauroczenie. Ale widząc nagłe ordynarne przeglądanie wszystkiego, kont facebooka, komórki etc. gdy sama doskonale pamiętam kategorycznie oznajmiła że gdybym kiedykolwiek zrobił coś takiego to by była wściekła … po przeczytaniu tego artykułu i zrobieniu rachunku sumienia zmieniłem zdanie. I tak, żałośnie pisze tutaj dla archiwum internetu, by inni uczyli się na cudzych błędach ponieważ ten związek tak skutecznie ograniczył moje kontakty międzyludzkie że zwyczajnie nie mam komu się wyżalić.

    Tak czy inaczej głowa do góry i zacznijcie sami sterować swoim życiem bo gdy się obudzicie może się okazać że nawet nie tylko nie wy trzymacie kierownicę własnego życia ale jesteście gdzieś wciśnięci w ciemnym kącie bagażnika w samotnym zamknięciu kojca dla psa. Bo tym jesteście dla drugiej strony, pomimo całkiem odmiennych słów.

    BTW słowa „kocham Cię” poza sytuacjami podbramkowymi, w zasadzie rozstania następnego dnia, nigdy nie powiedziała. Ba, kiedyś jej to na samym początku wyznając dostałem wykład jak to się mylę i robię błąd wymawiając to słowo. Od tego momentu nigdy nie powiedziałem czekając aż sama to zrobi … Nigdy to nie nastąpiło w uczciwych okolicznościach. Czemu całe życie chodziłem z klapkami na oczach? Czy też tak chcecie? Odpowiedzcie sobie sami.

  76. Kasia pisze:

    Ja tez przechodze terror od 23 lat i w tym roku postanowilam ostatecznie sie rozejsc .Szkoda zycia

  77. ANETA pisze:

    tez przechodze trror od 24 lat ten artykol to moja historia zyje z nie pijacym alkoholikiem dla ktorego zycie sie zmienilo tylko ze dla mnie nic sie nie zmienilo noszczy mnie przy kazdej okazji fizycznie i psychicznie tylko za to ze mam wlasne zdanie a pan i wladca z tym sie nie zgadzaa za to dostaje zawsze w przyslowiowy leb .zadzwonilam na niebieska linie opowiedzialam historie nie wiem co jeszcze moge zrobic i gdzie isc mmoze zalozyc niebieska karte

  78. Maagda pisze:

    hmmm…nie nazwałabym tych „istot” kobietami. To ludzie, ktorzy z różnych- złożonych przyczyn tkwią w toksycznym związku. Mężczyźni również, a nawet często są ofiarami przemocy psychicznej, ale o tym mało kto mówi…

  79. Kamil pisze:

    Wszyscy piszecie o swoich sytuacjach, jak je rozwiązać w sposób bardzo prosty, czyli rozstanie. Znacie takie osoby albo sami doświadczyliście „terroru psychicznego”.
    Co z ludźmi, którzy spełniają niektóre warunki „terroru psychicznego”, chcą to zmienić za wszelką cenę, a jednak nie potrafią?
    Nie pomagają szczere rozmowy z partnerką/partnerem, nie pomaga analizowanie przyczyn takiego zachowania, nie pomaga wewnętrzna, narzucona przez siebie, blokada takiego zachowania. Co jest tego przyczyną? Eliminacja wymyślonych przez siebie przyczyn nie pomaga.
    „To” siedzi bardzo głęboko, zbiera siły i wybucha w najbardziej nieoczekiwanym momencie pod byle pretekstem. Jak to jest, że „takie osoby”, bardzo kochając swoją drugą połówkę, są w stanie robić im coś tak strasznego i przykrego? Nie pomagają żadne analizy. Może to problemy rodziców z przeszłości? (długi, rozstanie, rozwód, brak zainteresowania moją osobą)?
    Tak było. Czy to jest przyczyną mojej wady psychicznej? Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.
    Tak, to przykład mojej osoby.
    Zawsze radziłem sobie i byłem zmuszony radzić sobie sam. Nikt nie chciał mnie słuchać lub nie byłem zdolny do poprawnego przekazania informacji o swoich problemach. Nigdy nie chciałem powiedzieć, że mam jakiś problem. Nigdy nie oczekiwałem i nie chciałem od nikogo pomocy choć bardzo chętnie pomagam innym i jestem wtedy szczęśliwy.
    Do wczoraj miałem piękną narzeczoną, którą kocham najbardziej na świecie i prześliczną 5- miesięczną córeczkę.
    Do wczoraj.
    Przez kolejny wybuch emocji (słów) w piątek, skumulowana siła agresji wybuchła. Nie wiem skąd i nie wiem jak. Do wczorajszego dnia (niedziela) spałem na kanapie w przekonaniu, że słusznie jestem obrażony. Gdy w końcu przez mój matematyczny mózg (jestem liderem projektów budowlanych) przepłynęła informacja, i dotarła, że należałoby kolejny raz porozmawiać i przeprosić…było za późno!!
    Miała rację, nie można żyć z człowiekiem, który nie trzyma się ustalonych wspólnie zasad. Jednak właśnie te zasady doprowadzają mnie do szału.
    Nie drinkuj w tygodniu (uwielbiam whisky i lubię wypić sobie drinka po pracy dwa razy w tygodniu), postaraj się częściej wychodzić z nami na spacer, siłownię, basen (strasznie wstydzę się swojego ciała). Nie chcę być do niczego zmuszany, chcę robić te rzeczy z przyjemnością.
    Nie mam własnego domu, ciągle myślę o marzeniach (dom nad jeziorem i szczęśliwa rodzina) czy tak ciężko to zrozumieć? Mieszkam w Norwegii i nie chcę wracać do Polski. Poświęcam się pracy, aby spłacić wszystkie długi, mieć czyste konto i żyć godnie wspólnie z rodziną. Czy to źle?
    Śmieje się w tej chwili sam z siebie, mój umysł nastawiony na zysk pomija kwestie rodziny. Nie jestem wstanie sobie sam z tym poradzić. Chciałbym mieć moją kochaną narzeczoną przy sobie, która bardzo mnie wspiera i córeczkę, przepiękną istotkę, dla której zrobię wszystko i jednocześnie chciałbym zachować chociaż część swojej niezależności umożliwiającej mi pracę nad projektami.
    Gdzieś to wszystko siedzi i strasznie się w tym pogubiłem.
    Co z takimi jak ja?

    • na_detoksie pisze:

      Potrzebna terapia. Pomoże przeanalizować schematy, rzeczywiście z dzieciństwa, z relacji z rodzicami, które później przenosimy do relacji.

  80. smutna pisze:

    Czytając artykuł płakałam bardzo mocnno, bo chyba to o mnie. Najbardziej boli to szydzenie z umiejętności seksualnych, kiedy przy kolejnej awanturę Z okazji jakiejś mojej porażki usłuyszalam nie tylko standardowe „jesteś bezmyslna” ale także „nawet do l00da się nie nadajesz”. Od tamtej pory przestałam się starać o te fajne momenty w lozku…oczywiscie późniejsze rozmowy i tłumaczenia dlaczego nie staram się w lozku nie miały znaczenia bo to ja jestem winna. Niezliczona liczba epitetow pod moim adresem niemal każdego dnia i to ciągle „jak się nie zmienisz to wypi….lasz”. Walczylam z depresja. Pokonała m

    • Niki pisze:

      Hmm doskonale wiem co czujesz,ja tez bylam kazdego dnia upokazana,i tez teraz przez to choruje.uciekaj od tego czlowieka dziewczyno,uciekaj,nie zdajesz sobie sprawy z tego,ze za jakis czas,to cie zniszczy do konca,czowiek nie jest w stanie trzymac kontroli nad swoja psychika,nie jest,bo jest etap w ktorym nie wiemy,ze naprawdejestesmy juz strasznie chorzy

  81. lenka36 pisze:

    Przeczytałam artykuł i wiem, że to opis moich 12-tu lat małżeństwa. Oprócz przemocy psychicznej doświadczyłam też przemoc fizyczną. Nigdy nie potrafiłam odejść, zawsze go tłumaczyłam, rozgrzeszałam….Po ostatnich wydarzeniach pękłam, złożyłam pozew o rozwód i w przyszłym tygodniu mam sprawę. Wiem, że to najlepsza decyzja dla mnie i dla dzieci jaką podjęłam. Mam nadzieję, że ucieknę od niego na zawsze. Trzymam za Was kciuki i pomyślcie o sobie…bo szkoda życia.

  82. lenka36 pisze:

    Dziś sąd rozwiązał moje małżeństwo przez rozwód.
    Jestem szczęśliwa:)

  83. sylwia pisze:

    witajcie. zainteresowanych tematem polecam ksiaze: MOLESTOWANIE MORALNE marie france hirigoyen

  84. jola pisze:

    po części już mam trochę lepiej,ale walczę o wolność muszę się uwolnić od tego cwaniaka,szkoda zdrowia na nich a dzieci na to patrzą…i niestety ale taka jest prawda…;moge prosić o kontakt,zawsze raźniej jak sie ma kogoś bratniego

    • lenka36 pisze:

      Jola, służę pomocą…

    • Ursus pisze:

      Tak sobie siedzę i czytam w pracy co wy tu piszecie .Różne anomalie uczuciowe.Mnie nikt nigdy nie kochał to nie wiem jak to jest być komuś potrzebnym.Kochają mnie tylko rodzice i moje zwierzątka trzy kotki i piesek ale z tego co przeczytałem to mogę wywnioskować ,że niewątpliwie niektórzy ludzie są podli.Trzeba być twardym ja jestem sam i strasznie mi to dokucza i dlatego nie rozumiem ludzi którzy się wzajemnie zdradzają i porzucają zamiast cieszyć się ,że nie są samotni tak jak ja.

  85. Sowa pisze:

    Dziekuje za ten artykul,pozwolil mi na zebranie sil by wrescie po wielu latach uwolnic sie od ” kata ” psychicznego.

    DZIEWCZYNY UCIEKAJCIE !!!!!

    Same czy z dziecmi zycie ma sie tylko jedno!

  86. aga pisze:

    moj juz eks partner nie docenial mnie, krytykowal, ranil wielokrotnie przykrymi slowami w awanturach, traktowal moje dziecko jak piate kolo u wozu. w takich sytuacjach nie wytrzymywalam jego slowotoku i tez wybuchalam. potem jednak czulam sie winna, on nie. pewnego wieczora to ja mu nagadalam i zrobilam afere. powiedzial, ze to koniec. odeszlam… i znow czuje sie winna. innej powiedzialabym ‚kretynko zapomnij o nim’. sama sobie nie jestem w stanie. czasem zastanawiam, czy to faktycznie byla przemoc psychiczna. mam niestety krotka pamiec i nie chowam dlugo urazy. dlatego zaczelam spisywac wszystkie przykre i chore sytuacje. i tak nadal cos ze mna nie tak..??!! powiedzcie mi, ze to normalne

    • mm pisze:

      moja droga, właśnie na tym to polega, że w szponach socjopaty – to ofiara ma się czuć winna – a im bardziej agresor szkodzi tym bardziej winna oczywiście ma się czuć ofiara – i tak się dzieje, a agresor ma satysfakcję.

      Angielski termin manipulowania psychicznego drugim człowiekiem to GASLIGHTING – zwłaszcza wmawianie komuś faktów, rzeczy których stan faktyczny jest całkiem inny.

      Polecam film GASLIGHT – stary, ale bardzo dobry i na ten temat.

      Ja mam jakieś wyjątkowe szczęście wiązać się z psychopatami, teraz również jestem w związku z jednym z nich. Boli, bo boli – podeszłam jednak do tematu w całkiem inny sposób. Związek ten, w TAKICH momentach, traktuję jak pewnego rodzaju eksperyment psychologiczny – badam zachowania psychopaty i wyciągam wnioski. Dużo też czytam na ten temat i analizuję OCB.

      Im więcej się ich zna, spotyka – tym lepsza szansa uniknięcia kolejnego, tudzież lepszego radzenia sobie następnym razem.

      W przypadku bycia ofiarą nigdy nie czujcie się winni, oni chcą żeby tak było – nie poddawajcie się!

    • mm pisze:

      dodam jeszcze, że w sytuacjach podbramkowych, najważniejsze jest zdać sobie sprawę z tego że MANIPULACJA właśnie ma miejsce. Dobrze jest dać wyraźnie znać agresorowi, że wiemy co się dzieje, powiedzieć o tym, nie zgodzić się i zaznaczyć, że NIE CZUJEMY SIĘ WINNI!, że to co się dziej nas rani i jest bez sensu – zazwyczaj takie psychopatyczne zachowania nie mają sensu (białe jest czarne, a ty kupiłaś złe marchewki…) Psychoata wtedy jest skołowany i może jeszcze bardziej wybuchnąć. Kurcze…. Trzeba się wtedy opanować, „odłączyć”, albo wyjść – wchodzenie w krzyki i dyskusje nie ma kompletnego sensu.

    • mm pisze:

      do trzech komentarzy sztuka:)

      polecam bloga pathwhisperer.wordpress.com/

  87. zero pisze:

    Witam ja niwiem już kim jestem narazie widzę tylko cień którego się boję moja ukochana mnie nie terroryzuje tylko delikatnie uświadamia czym jestem od tygodnia może parę dni nieśpie może parę godzin wnocy szukam pomocy wyjašnien było cudownie ale niejestem święty eliminuje swoje wady jak tylko mogę pomogła mi wyjść z alkoholizmu czuję wstręt do niego nawet dzisaj chwlia mnie wszędzie co tylko kazała „nigdy jej nie uderzyłem ” tylko swoją mordą odpyskowałem ale gdy miałem dość szmacenia co mi się nigdy nie opłaciło mam tylko trzy zęby złamane kilka szram na moim ryju jak to twierdzi ma córkę 10 lat szkoda dziecka ona tego niewidzi jak ją krzywdzi uzalerznila ją od siebie ona musi być na każde zawołanie co kolwiek mama to poda,zrobi,wzamian mama czsami płacze noi jak się tylko gnida naiwnie to jest to moja wina ale tż ktokolwiek ją wyprowadzi równowagi to i tak namnie się kończy. Obecnie miszkamy w moim rodzinnym domu obok są terz rodzice ojciec dobry matka tyran mimo tego niedopuszczam by cokolwiek wiedzieli skim żyje mam 3 pżyjaciół wstydzę się im cokolwiek powiedzieć muszę ją chronić bo ją kocham śpię w piwnicy nasłuchuje idzie czy nie jak idzie to jestem jak galaretka .pod żadnym pozorem niewolno jej uwagi zwrócić ,obczernia mnie przed jej rodziną i znajomymi a w cześniej chwali zdawałem kontakt ze swoją córką na jej życzenie musiałem jej córce koleżankę zapewnić żeby miała się czym bawić ale się znudzila bo nie ten model załatwiłem .Jak znalazłem tę stronę .czytałem o terroże o wybaczeniu znalazłem sposób jak to naprawić jak się uświadomić jak panować ciężką pracą ale w imię miłości pokazałem jej to bo to o nas pisze że jakieś wnioski wyciągnie wyciągnęła jestem głupi jak i ta strona a ja do psychiatry się nadaje. Czyli nadzieja matką głupich. Został mi jeszcze okruszek.nie potrafię jej znienawidzieć.

  88. Niki pisze:

    Moj koszmar,zaczal sie,w zasadzie w momencie rozpoczecia zwiazku z tym czlowiekiem…to co przeszlam,wiem Tylko ja sama..moim podstawowym bledem bylo to,ze liczylam,ze sie zmieni….liczylam na to dwa lata.po dwoch latach,juz pokazal jakim jest czlowiekiem,w brew siebie,wzielam z nim slub cywilny…wiem,ze to smieszne,ae stojac tam,wiedzialam,ze robie zle,ciezko mi przechodzily przez gardlo slowa przysiegi..wiem,ze to smieszne,ale cisly mnie buty..i wiedzialam,ze to mauz.tez bedzie mnie cislo..dlugo czekac nie musialam.po dwoch miesiacach zaczal sie prawdziwy koszmar,wyrzucal mnie z domu,rozliczal z tego,ze wydalam 5zl za duzo na zakupy,gdzie stac go bylo,bo biedny nie byl.jezlei chcialam cos kupic do domu,to on musial stwierdzic,ze to jest potrzebne,nie pozwlal mi nikogo zapraszac,odsunal mnie od rodziny,bylam szmac*** za to,ze 5 minut byl pozniej obiad..staralam sie zaciskac zeby,ale te awntury sie nasilaly…zaczal mnie upokazac przy udziach,publicznie,potrafil wpadac mi do pracy,wybijac szyby,amac kije,mnie ciagac za wlosy po ziemi,rozbierac z dresu,bo za jego pieniadze,a za chwile mi plakac,ze mnie kocha…nie potrafiam sobie wyobrazic tego,jak mozna bylo tak traktowac swoja zone,na kazdym kroku bylam obrazana,ze moje miejsce jest na smietniku,bo jestem smieciem-on jest kims,ja nikim,bo nie mam swoich pieniedzy,kiedy chcialam isc do pracy,blokowal mnie,ze jego autem dojezdzac nie bede.po roku tego koszmaru,bylam juz taka slaba,ze wyprowadziam sie do mamy,wiele to nie zmienilo,bylo jeszcze gorzej,potrafil czekac na mnie pod brama,rzucac sie na auto kolezanki,dusic mnie za szyje i wyciagac przez szybe…sytacja stala sie dla mnie na tyle ciezka,ze ucieklam…ucieklam zostawiajac tam rodzine,i wyjechalam do innego miasta.bil mnie,kazdego dnia bylam wyzywana za nic,za to,ze w domu mia wszystko zrobione,ja nigdzie nie chodzilam,bylam mu wierna.wiedzialam,ze nie da mi tam zyc,to byl czowiek typu” koks” male miasteczko w ktoym zadzil,chodzacy przekret majacy wiele znajomosci…nie jestem tam dopiero 4 miesiace…czeka mnie rozwod i jeszcze jedna sprawa,w ktora mnie wciagnal,nie wiedzac juz,w jaki sposob sie na mnie zemscic…po tym wszystkim,strasznie zachorowalam,mam okropna nerwice,z ktora kazdego dnia walcze..do tego dochodzi depesja,klopoty mnie przerastaja,a ja w dalszym ciagu,nie moge sie pogodzic z tym,jak on mogl mnie tak traktowac..w takim czyms zyli moi rodzice,ja nie dalam rady tak zyc! DLATEGO KAZDEJ KOBIECIE KTORA ZYJE W TAK TOKSYCZNYM ZWIAZKU,SZCZERZE RADZE!ODN.W SOBIE TA SILE,ZEBY ODEJSC!JA TEZ SIE BALAM,ALE MIMO WSZYSTKO,NIE ZALUJE,TACY LUDZIE SIE NIE ZMIENIAJA,NIE TRACIE CZASU,CZASU NIKT WAM NIE ODDA,A RYS W GLOWIE NIE ZAMARZE.jA po tym wszystkim juz nigdy nie bede taka sama jaki kiedys…zmienilo mnie to wszystko,boje sie ludzi,mimo,ze mam chlopaka teraz,to czuje sie w srodku wypalona..mam dopiero 21 lat,zycie mnie nie oszdzedzalo,w domu dobrze tez nie mialam,datego tez ten slub,myslalam,ze to dla mnie szansa.mimo,ze ucieklam,to co mam w glowie,te sytuacje w glowie,nie potrafie przed tym uciec…nie wiem,czy jeszcze kiedys bede potrafila zyc normalnie.to mnie tak strasznie boli,nie radze sobie z tym bolem,poprostu nie radze..tak strasznie go nienawidze…tak strasznie..

  89. Niki pisze:

    Czytajac to,co wy tu piszecie,powiem wam szczeze,ze sie teraz poplakalam…widze,ze jest mnostwo kobiet,ktore czuja sie tak samo jak ja,nie pociesza mnie to,ze ktos to tez przezyl,przezywa,bo nikt nie zasluguje na to…idac ulica,mijamy ludzi,napawde nie wiedzac,kim oni sa,a mysle,ze nie raz,mijamy wlasnie takie kobiety,ktore tez to przezyly,nie wiem,ale to sie zaczyna chyba robic problem cywilizacyjny.dziewczyna napisala,ze nikt nie pomaga w tym,psycholog,to jest pawda,nikt nie potafi pomoc,musimy same z tym walczyc,to jest niby nic..nie wygada to nie wiadomo jak ta??ale to co to robi z kobieta,jest nie do opisania,co robi z psychika…ja ogolnie sama wam powiem,e nie wiem jak zyc dalej,jak sobie z tym poradzic,chodze na lekach od psychiatry na ta nerwice,czesto zabiera mnie pogotowie,bo odbiera mi rece,nogi,dretwieje glowa,twarz,pieczenie w klatce,jakbym miala zawa,boe glowy i straszne zawroty…TEN CZLOWIEK MNIE ZNISZCZYL,MOJE CIALO,MOJA DUSZE,MOJA PSYCHIKE.MODLE SIE CODZIENNIE DO Pana BOGA,ZEBY MI POMOGL PRZEZ TO PRZEJSC….CORAZ CZESCIEJ MAM OCHOTE NAJESC SIE TABLETEK,BO CHYBA SMIERC JEST WYZWOLENIEM OD TEGO WSZYSTKIEGO…ZACZYNAM NIE WIDZIEC WYJSCIA Z TEGO,SZANSY NA NORMALNE ZYCIE…

  90. Kasia pisze:

    Sama przechodze to samo, od 20 lat mam meza, 15 lat bylo super, po tym jak jego firma poszla w plajte, zmienil se nie poznania. Koles z pracy mu raz powiedzial, ze baba sie tylko do kuchni nadaje i w domu nie powinna miec nic do gadania. To wtedy w niego diabel wstapil. Najpierw zabral sie za alkohol, byly duszenia i szyderstwa, kilkakrotnie wzywalam policje, trzy razy sie wyprowadzalam i wracalam. Teraz przestal pic wodke, pije tylko piwo no i zabral sie tez za palenie trawy i to codziennie po kilka razy. Pytam sie go , co on z tego ma, to on twierdzi, ze teraz, kiedy dzieciaki sa duze (18 i 17) to on wreszcie chce zrobic cos dla siebie (czyli palic trawe-). Najgorsze sa wieczory, co on siedzi przymydlony od tego zielska to ja siedze obok i czuje sie sama i jakbym byla powietrzem. Powiedzialam mu, ze ja zeby bylo jeden do jednego, bo nie pije i nie pale, to poszukam sobie kochan,a bo skoro on przez trawe uzywa zycia, to ja tez chce miec cos z tego zycia. Na co skwitowal tylko rekoma a dzien wczesniej mial do mnie pretensje, ze spotkalam swojego ex i ja, chcac byc szczera, mu to powiedzialam- za co mnie opieprzyl. Mamy dom, ja mam prace ale za marne grosze, choruje na depreche i jakos nie moge odejsc od tego debila. A puscilam sie 3 razy, co on o tym nie wie ale mam do siebie o to wstret, bo to byla zdraza z zemsty, a nic z uczucia. A ja potrzebuje tylko troche ciepla….

    • Niki pisze:

      Dlaczego napisalas Puscilas sie?skoro bylas az tak zaniedbana,wcale Ci sie nie dziwie,ze zrobilas jak zrobilas,sam dal Ci do tego powod…Nie powinnas miec od siebie obrzydzenia,tylko powinnas zaczac zmieniac swoje zyczie,zrobic cos,zebys byla szczesliwa,kazda opisana historia tu,przez kobiete jest inna,ala kazda podejrzewam przezyla to w taki sam sposob,widze,wiekszosc zachorowala.skoro dzieci masz juz dorosle,co Cie przy nim trzyma??TY tez zrob cos dla siebie,jak on to powiedzial do Ciebie,i zacznij zycie od nowa,masz je tylko jedno,a mlodych lat nikt Cio nie odda,nikt nie wie,ile komu jeszcze go zostalo,wiec moze warto co??zebys poczua sie jeszcze szczesliwa..POzdrawiam

  91. Aga pisze:

    Witam was. Jesteś w związku z chłopakiem od 17roku życia mam teraz 24lata a on 30. Jest takim cwaniakiem który myśli że wszystko mu wolno,jest najmądrzejszy i nie ma dla nigdy żadnej kary.Nigdy nie mieszkaliśmy razem bo po co, jemu jest tak wygodnie do tej pory mieszka cały czas z rodzicami i bratem który ma już swoją rodzinę i jest zupełnie inny niż mój chłopak. Kiedyś jeszcze coś pomagał w domu ale teraz po co mów. Jeśli matka prosi go o coś mówi do niej mam wyjebane i tak nic z tego nie mam. Matka kupuje mu ubrania,buty płaci wszystkie rachunki, pierze daje mu jeść a on ma i tak to w Dupie nie docenia tego bo myśli że matka ma obowiązek choć on ma 30lat. Jego mama obiecuje że już nic mu nie kupi ale to tylko gadanie. Na dodatek jest uzależniony od hazardu o tym rodzice wiedzą ale o tym że jest jeszcze uzależniony od narkotyków o tym już nie. Chodzi na terapię jeżdżę z nim ale to raczej nie pomaga. Będą w związku po 3

  92. Aga pisze:

    dalszy ciąg . będąc w związku po 3latach odszedł z dnia na dzień bez słowa do dziewczyny z którą wspólnie kolegowalismy się. To było straszne i tak bolało tak bardzo kochałam go. Dowiedziałam się że jest z inna dziewczyna i gdzie od naszego wspólnego znajomego, mieszkamy na małej wiosce więc każdy o sobie wszystko wie. ta dziewczyna była z wioski o bok. Gdy pojechałam tam gdzie oni byli grupa nawet nie chciał ze mną rozmawiać po 3latach związku nawet nie powiedział że rozstaje sie ze mną . Tamta dziewucha była młodsza ode mnie o 3lata i głupia jak but. Zawsze mówił mój chłopak że ona tępa jest i w ogóle. nigdy nie pomyślała bym że coś ich kiedyś połączy. Gdy oni bawili się ja nie wiedziałam co myśleć co ze sobą zrobić nie miałam nikogo bo on odizolować mnie od wszystkich. Tamta dziewucha śmiała się ze mnie jeździła do niego do domu po kilku dniach nocowala u niego czuła się jak by była u siebie po tamtej nocy mama mojego już byłego chłopaka wypędzila ją z. domu powiedziała że to nie dom publiczny wiec można domyślać się co tam się działo ale czego można było spodziewać się po takiej dziewczynie lekkich obyczajow. Miałam kontakt z jego mama więc widziałam co dzieje się. Jak pojechałam do niego do domu to nie miał mi nic do powiedzenia mówił tylko że nie wie co z nim się dzieje że nie jest sobą i na moich oczach poleciał do niej. Po jakimś czasie szukał kontaktu ze mną zaczął do mnie przyjeżdżać. Co się okazało pewnego dnia tel zadzwonily do mnie tej dziewczyny koleżanki że chcą ze mną pogadać zgodzilam się byłam ciekawa co mi powiedzą. Okazało się że on spotyka się i ze mną i z ta dziewczyna. Nie znam drugiego człowieka który tak kłamie. Ale ja nawet wiedząc o tym. byłam szczęśliwa że mam z nim kontakt i widujemy się teraz nie wiem na co liczyłam trwało to wszystko 3.5miesiąca. Początkowo tamta dziewczyna nie wierzyła że spotyka się z nami obydwoma ale jak się przekonała zerwała z nim kontakt. Ja oczywiście zostałam przy nim głupio wierząc że coś się zmieni opowiadam teraz wszystko częściowo bo działo się jeszcze wiele. Jak było naprawdę do tej pory nie wiem. Po tym jak nie widywal się z tamta dziewczyna pojawiła się następna małolata też lubi ćpać i ciągle pije teraz ma 19lat a mój chłopak 30 jestem z nim w niby związku bo nie wiem jak to nazwać ale on podobno spotyka się też ciągle z ta gówniarą bywało tak że odjeżdżal ode mnie jechał do niej a później jak on chyba spał to ona dzwoniła z jego tel do mnie i mówiła że jest głupia że on ze mną nie jest że mówi że to ją kocha i z nią się spotyka. Na drugi dzień jak przyjechał do mnie robiłam awanturę chciałam rozmowy on miał to gdzieś prawie nic nie tłumaczył jak mówiłam że ona dzwoniła do mnie z jego nr to on śmiał się myślałam że rozszarpie go. Raz do mnie przyjeżdżał raz nie umawiał się ale później jak dzwoniłam to nie odbierał okazywało się później że był z ta gluciara. W jej towarzystwie mógł pić ćpać a w moim nie i to mu pasowało kłamstwo i zabawa nic więcej nie robił mama utrzymywała go tak jak do tej pory teraz trochę zmieniło się bo pracuje i to w firmie razem ze mną. Ciągnie się to wszystko już 1.5roku jak jeździ do tej gówniary wiem że zdradza mnie ale boje się odejść. jej mówi te same bajki co i mi nie wiem co on myśli. chodzi teraz na psychoterapie od uzależnień nie wiem czy to pomaga trudno powiedzieć bo po pracy jedzie do domu a ja zostaje w swoim przyjeżdża do mnie codziennie i jeździmy razem do pracy teraz dowiedziałam się że po pracy spotyka się z ta dziewczyna pewnego dnia rozmawiałam z nią to taka typowa małoletnia tępa dziewucha która szuka tylko sponsora i chlopaczka żeby podjechał samochodem żeby miała czym pochwalić się koleżanka w szkole.Po różnych wydarzeniach które trwały chyba rok rozstalam się z nim na 2miesiące nękał mnie nachodzil mówił że zmienił się że mnie kocha i tak ciągle kontrolował mnie myślał że jak nawet nie jestem z nim to nie mam prawa wyjść z domu lub rozmawiać z kimś przez tel , kolegowalam się wtedy z dziewczyna z którą pracujemy on był wściekły że mam z kim wyjść że możemy gdzieś pojechać i mi będzie miał kontroli nad tym. dni w pracy były okropne krzyczał wyklinal nas obie gadał głupoty myślał że jestem jego własnością. było już coraz lepiej starałam się udawać obojętna ale to nie przynosiło rezultatu cały czas mówił że zmieni się. w końcu nadchodziły święta mikołajki zaprosił mnie na kolację pojechałam ale jako koleżanka było dobrze tak jak powinno być. ale nie dałam mu żadnych obietnic. później święta przyjechał do mnie r kolacja wigilijnej otrzymałam od niego pierścionek na gwiazdkę ale nie zareczynowy przyjęłaam. Tak wyszło że w końcu uwierzyłam i znów byliśmy razem.było w miarę ok nawet staral sie. Nowy rok 2014u jego mamy na imieninach później pojechałam do domu obiecywał że nigdzie nie pojedzie że pójdzie spać nie uwierzyłam i słusznie po 2godz okazało się że spotkał się z ta gówniara i całą banda. ona zadzwoniła do mnie chciała żebym przyjechała to było 0.5km od mojego zamieszkania. Pojechałam ona stała na deszczu z taka druga małolata a on siedział w samochodzie z takim chłopakiem którego obydwoje znamy . tłumaczył się że wyjechał wypić piwo właśnie z tym chłopakiem a te dziewczyny przyszły bo tą jedną znam i mieszka tam gdzie on stał samochodem obok. Tamta nie wiedziała co ma mówić wsiadłam do jego samochodu a jej nie wpuszczal tłumaczył że on nie jest tu z nią że nic ich nie łączy bluzgal do niej przy wszystkich szarpał jak coś mówiła ale jej to wszystko jedno pijana była bardzo i o tym że naćpana lepiej nie mówić. Jak patrzylam na nia to margines społeczny w torbie ma kieliszek na sznurku wraz z wódka sama sobie wyjmuje polewa i pije . patologia jak by mógł zamienić mnie na takie dno jak ta dziewczyna boże.jak powiedziała że coś tam mi pokaże to zabrał jej tel i rozwalil o ziemie. przytulal mnie i chciał żebym odjechał z nim z stamtąd. Ona mówiła mi że nic od niego nie chce że ma go gdzieś ale jak tylko odjechał i pojechał do mojego domu napisał mi że jest u mnie to ja też pojechałam do domu nie mówiąc że jadę bo on tam jest ona została z jego kolegami którzy ją wozili i nie będę już pisać co jeszcze katastrofa mieć taka córkę . Pojechałam do domu ona już do niego dzwoniła od jednego z chłopaków on mówił żebym nic nie mówiła że weźmie na głośnik żebym posłuchała co ona mówi mi a co jemu że kłamie gdy odebrał ona po tym wszystkim jak ją potraktował przy wszystkich prosiła go żeby o niej przyjechał on ją znów wyklinal i kończył połączenie. Ona znów dzwoniła i blagala go żeby przyjechał do niej jak mówił że ma ją gdzieś to mówiła że będzie miał ją na sumieniu i że potnie sie a Nie wspomnę że już to robiła Jak tak patrzyłem i słuchałam to mi wierzyłam że to się dzieje naprawdę. Ona jest nie normalna to było pewne . Wtedy on został ze mną tel wyłączył i był spokój. Po tym wszystkim nie wiedziałam co myśleć tego wieczoru już nic nie mówiłam bo był pijany a w takim stanie to nie pora na rozmowy. po tym wszystkim jeżdżąc z nim na terapię było lepiej też nie przyjeżdżał na czas ale ogólnie było lepiej . Ale ciągle tel.wiadomości tłumaczył że od kolegów czasem jak mi pokazywał rzeczywiście tak było. męczy mnie to nie pewność że ciągle kłamie cały czas wmawia mi bzdury często są kłótnie i zawsze chce zwalić winę na mnie nie mam już sił do takiego życia. nie potrafię od niego odejść. jego mama cały czas utrzymuje go nie ma żadnych obowiązków w domu tylko spanie ich okłamuje i mnie tym bardziej. Chodź chodzi też na terapię od narkotyków to rodzice i brat o tym nie wiedzą myślą że tylko od hazardu . ma duże sumy pożyczek do oddania w banku. Nie wiem co dalej jego mama radzi mi żeby albo dac mu jakieś ultimatum albo nie marynowac sobie dalej czasu to wszystko to wina rodziców i moja że on tak się zachowuje . Ultimatum tu nic nie da on nie sucha robi co chce a to co ja chce nie ma znaczenia . tylko on jest ważny i tylko on ma potrzeby. W tym tyg w weekend twierdził że musi jechać z kolega po silnik do samochodu w sobotę i tak zrobił rozmawiałam z jego mama i żadnego silnika nie ma. w domu a on twierdzi że kupił i ma go ale gdzie? tu jest pytanie. to wszystko było kłamstwem.a on pewnie był gdzieś na imprezie. co prawda co jakiś czas dzwonił do mnie no ale nie wieżę w to że był po ten silnik to następne kłamstwo. Na dodatek rano na drugi dzień zadz do mnie ta dziewczyna i powiedziała że coś chce. ale połączenie przerwała jak ja zadzwoniłam to nie odbierała a później napisała że jak będzie mogła to napisze mi bo nie może gadać. ja odp o co chodzi to ona na to żebym wyjaśniała sobie status związku na profilu społecznościowym że jestem z nim w związku jak tak nie jest i że on przyjeżdża do niej i mówi że to ją kocha i z nią jest . Ale jestem pewna że to była tylko prowokacja żeby podnieść mi nerwy.on był w tym czasie w domu bo rozmawiałam z nim i jego mama. a ta gówniara strasznie zdenerwowana się na koniec że nie poszło po jej myśli że nie sklucila nas. nic o tym jemu nie mówiłam. tego dnia przyjechał do mnie dużo wcześniej i byliśmy cały czas razem nie wiem komu wierzyć i czy warto jeszcze ratować ten związek jeśli by nie kontaktował się z ta dziewczyna to nie szukała by chyba kontaktu ze mną nie wiem co robić i myśleć jestem na skraju wyczerpania psychicznego. on i tak zawsze jak umawia się to mi ma dnia żeby nie spóźnił się.Jak dzwonię do jego mamy to mówi mi o której pojechał z domu a u mnie go nie ma więc co robi w tym czasie? codziennie coś załatwić co? I jak pytam go o to to mówi że go mecze że codziennie robię awanturę że kontroluje go ale on robi to samo nawet przez tel nie mogę rozmawiać bo muszę mu pokazać kto dzwonił. Nie mogę nigdzie wyjść bo już mówi że bóg wie co robię a on po prostu chyba mierzy mnie swoją miarą. Nie wiem czy to ma sens bycie z takim człowiekiem jak mam polować przyszłość jak on o niczym mi myśli same głupoty w głowie zero planów na przyszłość. Pod kloszem u mamy czego więcej chcieć .

  93. iaaa pisze:

    witam
    podaje linka do bloga z zagadnieniem wykorzystywania psychicznego. sa to opisy krotkich sytuacji losowych z zycia wzietych. glowa do gory i przeciwdzialac zdecydowanie tym, ktorzy nas wykorzystuja do leczenia swoich kompleksow i by poczuc sie lepiej

    http://sabinaserafin-k-krakow.blog.pl/

    • ja też pisze:

      Hej, wczoraj, a właściwie dziś w nocy przeczytałam chyba wszystkie wypowiedzi ofiar przemocy. Od dawna czuję się, jak ofiara przemocy psychicznej i zdarza się, że i fizycznej, bo babie, jak brakuje argumentów to pozostaje argument siłowy. I generalnie ten sam schemat, czyli to moja wina, ja prowokuję. Faktycznie, można by spisać cały zeszyt z tego, co przeszłam i nadal przechodzę.Bezsilność, poczucie skopania, zgnojenia, udręczenia i manipulacja, i wchodzenie wciąż w to samo gówno, bo się kocha, bo się przebacza, bo się wierzy, że będzie dobrze.

      „iaaa”, mój dramat dotyczy kobiety i ja też jestem kobietą. Podaję Ci swój adres (dickens4579@gmail.com) – napisz do mnie, bo trzeba się wspierać – w tej chwili to czuję tylko przerażenie i kompletną bezsilność, hej.

  94. aga2 pisze:

    jest nas bardzo duzo. kobiet, rowniez facetow, ktorym brakuje pewnosci siebie, milosci do siebie samych. gdyby nie to, dawno podziekowalibysmy tyranom, ktorzy nie widza nas i naszych potrzeb. ja odeszlam po 3,5 roku, minely juz 2 miesiace. mieszkam u mamy z synem z 1 malzenstwa i corka z kolejnego toksycznego zwiazku. nic sie nie nauczylam po pierwszym. z ogromnej potrzeby milosci i strachu przed samotnoscia dalam sie wkrecic w kolejne awantury i syf. najgorsze jest to, ze ostatni eks na zewnatrz jest szanowanym dyrektorem majacym na wychowaniu syna, po przejsciach z zona alkoholiczka. myslalam, ze skoro oboje jestesmy w takiej sytuacji to nam wyjdzie. niestety… nasza wspolna corka to kolejne dziecko z rozbitej rodziny. walcze sama ze soba, raz jest gorzej raz lepiej. obwiniam sie jeszcze czasem za to, ze moze za malo sie staralam, ze sie nie dostosowalam. na poczatku byl mna zachwycony, mowil, ze jestem zaradna, obrotna, idealna!! itd.. (prowadze wlasna dzialalnosc). po 3 miesiacach po raz pierwszy udarl sie na mnie za nic i wtedy powinnam byla odejsc. poplakalam sobie i wybaczylam. zaszlam w nieplanowana ciaze. potem zaczal sobie pozwalac na krytykowanie i opieprzanie mojego, 3 lata temu, 7-letniego syna. zeby go uprzedzic czasami sama darlam sie na moje dziecko. w imie chorego zwiazku. gdy urodzila sie nasza corka, wczesniak, przeprosil mnie za wszystko, ale sielanka trwala zaledwie 2-3 miesiace. potem zaczelo sie wypominanie, ze „drugi raz niefortunnie trafil, ze nic dobrego nie wnioslam w jego zycie, ze jestem niezaradna i niezorganizowana, zony jego kolegow sa swietnymi gospodyniami, a u nas na swieta nic nie pachnie, ze moj syn to pasozyt i zlodziejaszek, ze on go przygarnal, a ten taki niewdzieczny, ze naciagnelam go na dziecko, ze czepiam sie jego syna, ze powinnam sprzedac swoja firme i zajac sie domem i dziecmi… itd. nie moglam liczyc na jego dobre slowo. gdy musialam isc do szpitala nie czulam, ze sie o mnie martwi. gdy bylismy na imprezie nie czulam, ze jestem z nim, bo obskakiwal wszystkich znajomych naokolo. gdy chcial gdzies pojechac informowal mnie tylko, zabieral swojego syna i jechal. gdy przylapalam jego dziecko na kradziezy oczywiscie mnie nie uwierzyl i szybko, bez konsekwencji zamiotl problem pod dywan. jego syn czesto tak manipulowal faktami, ze dostawalo sie mojemu.. masakra, jak sobie to wszystko przypominam. ludzie potrafia byc super na zewnatrz, zawsze gotowi do pomocy kazdemu, a w domu sa zupelnie inni. tak wiec pan dyrektor zrownal mnie z ziemia. ktos, kto ma silne poczucie wlasnej wartosci moze sie smieje z tego i puka sie w czolo.. ale na takie nasze reakcje, czy brak reakcji maja wplyw nasi rodzice i dziecinstwo, w jakim przyszlo nam zyc. niestety moj ojciec jest alkoholikiem i cale zycie konczyl nas psychicznie. dopiero pol roku temu matka wykopala go z domu. ale zycie z nim zrobilo swoje. wspolczuje wszystkim, ktorzy przechodza przez to samo. chcialabym pogadac z wami na zywo, wywalic to wszystko z siebie po raz kolejny. marzylo mi sie czasem, zeby ktos przywalil mi w leb, zebym stracila pamiec i na nowo zaczela zycie z innym poczuciem wlasnej wartosci i pozytywnym nastawieniem. mam 35 lat i pragne milosci i wsparcia.. wiem jednak, ze musze dac sobie czas i popracowac nad soba. inaczej nigdy nie odzyskam siebie i zawsze bede trafiala na dupkow…

  95. man pisze:

    Artykuł trochę spłyca problem poprzez generalizację, a na dodatek jest jednostronny. Kilka osób już zauważyło, że równie dobrze można znaleźć przypadki odwrotne. Zgadzam się tez z tym co napisała jedna osoba – facetowi trudniej przyznać się że znalazł się w takiej sytuacji.

    Znam tez przypadek, w którym kobieta w ogóle nie dbała o związek małżeński, robiąc z niego zwykłą farsę. Kłamała i oszukiwała robiąc sobie schadzki w męskim towarzystwie – nie miała koleżanek, bo ja nudziły (wolała facetów), wracała po nocach, a domem i dzieckiem głównie zajmował się jej mąż. A żeby było ciekawie, swojego czasu u jej męża zdiagnozowali nowotwór krwi – i nawet to nie zmieniło tej kobiety.

    Więc co to znęcania się psychicznego i kwestii różnych sytuacji życiowych to autorka w/g mnie nie ma absolutnie racji nazywając niektóre z czynności „znęcaniem”. Artykuł ma wydźwięk feministycznego manifestu, a nie czegoś co ma pomóc ludziom (którejkolwiek płci).

    • aga2 pisze:

      mysle, ze wiadomo o co chodzi. terror psychiczny dotyczy obu plci (aczkolwiek osobiscie uwazam, ze jednak doswiadcza go wiecej kobiet niz mezczyzn). skutki dzialan cichego (badz nie) tyrana psychicznego sa naprawde dotkliwe. wystarczy, ze ktos przez lata regularnie, niby dla twojego dobra i z troski krytykuje cie i w jakis magiczny sposob zrzuca na ciebie wine za wszystkie niepowodzenia i porazki, dochodza do tego awantury i juz tym, ktorzy maja nizsza samoocene mozna sprac mozg i wyniszczyc jego psychike i wlasne „ja”. uwazam, ze w artykule sa pokazane wszelkie sposoby psychicznego maltretowania, oczywiscie nie wszystkie musza wystepowac jednoczesnie, ale jesli ktos stosuje chocby jeden z nich, gdy trafi na odpowiedni grunt, zrowna z ziemia predzej czy pozniej. w terrorze psychicznym zazwyczaj chodzi o to, zeby podporzadkowac sobie 2 osobe w 100%, wychowac ja pod swoje potrzeby. sa tez tacy tyrani, ktorzy czerpia z tego przyjemnosc, ale to juz bardziej zaawansowany typ psychopaty. wiadomo, ze 2 osoby w normalnym zwiazku musza sie dotrzec i pojsc na kompromisy, czyli poniekad zmienic dotychczasowe zwyczaje, wychowanie itd. jesli szanuja sie nawzajem, oboje chca cos osiagnsc, realizowac swoje pasje to wspieraja sie i nie wplywaja negatywnie na siebie. natomiast psychiczny tyran to nie wariat biegajacy z nozem. czesto to grzeczny, kulturalny na zewnatrz, wysoko postawiony czlowiek, dbajacy o opinie, o ktorym nikt by nawet nie pomyslal w takich kategoriach. ja trafilam na to forum, poniewaz wyprowadzilam sie od takiego wlasnie pana z 2 dzieci i najprawdopodobniej rozwiazalam mu problem. ten czlowiek, podobnie jak moj byly maz, krytykowal mnie, chcial wychowac, robil awantury przy jego synu, moim synu i naszej wspolnej corce, mowil przy dzieciach, ze na szacunek trzeba sobie zasluzyc, powtarzal, ze jestem niezaradna, wiec staralam sie jeszcze bardziej, ciagle zastanawiajac sie, czy doceni czy nie. podburzal swojego syna przeciwko mnie, mojego traktowal jak 5 kolo u wozu, czesto wlasnie o niego byly awantury. nigdy mnie nie uderzyl i nie zwyzywal, choc zawsze uzywal wulgarnych slow. odeszlam ze wzgledu na dzieci, a przede wszystim syna. gdybym byla sama pewnie nadal tkwilabym w tym „zwiazku”. minely 2 miesiace i ciagle jeszcze jestem skolowana i mysle, ze to czy tamto moglam zrobic inaczej, bardziej sie starac, olewac awantury, zrezygnowac z pracy i poswiecic sie na 200%. moze by sie zmienil!? ale po przeczytaniu wszystkich komentarzy raczej na cud nie ma co liczyc. jestem osoba wyksztalcona, mam swoje pasje, swoja firme, a mimo to dalam sie po raz drugi wyzerowac psychicznie. za wszystkich, ktorzy podnosza sie z takich czy innych przezyc trzymam kciuki i zycze w przyszlosci partnerow, ktorzy na nas zasluguja

  96. wojtek pisze:

    Witam post mój kieruję do aga2.A MOŻE TO Z TOBĄ JEST COŚ NIE HALO Miałaś męża odeszłaś miałaś partnera odeszłaś może to ty nie potrafisz żyć s stadzie rodzinnym tylko nie pomyśl sobie o mnie żle. Sam jestem po rozwodzie i uwierz mi że po 18-stu latach ciężko jest wrócić do stanu kawalerskiego przez te lata to ja byłem szykanowany wyzywany oraz moja rodzina i znajomi w końcu powiedziałem sobie dosyć tego. jestem po rozwodzie dopiero miesiąc ale wierz mi przez te lata wiele wycierpiałem i dlatego nie chcę się wiązać z żadną kobietą po prostu się obawiam ponownej gehenny.A ty twierdzisz że to że tobie partner zwracał uwagi to jest już terroryzm rodzinny?! to jest nic w porównaniu z tym co ja miałem gdy ex potrafiła dzwonić do firmy i mnie szkalować oraz podważać mój autorytet ale i tak wytrwałem w takim związku tyle lat.

    • aga2 pisze:

      wojtku… uwierz mi, że zastanawiałam się nad sobą milion razy. nie jestem ideałem, ale… krótko, z moim pierwszym mężem rozwiodłam się po 7 latach. ciężko w ogóle nazwać go mężem. syna wychowywałam praktycznie sama z moją mamą. on rozwijał interesy. jak się później okazało, brał kredyty, imprezował, zdradzał i tak pogrążył i siebie, i mnie i całą swoją rodzinę. do dzisiaj mam problemy i jeszcze potrwa, zanim prawnicy mnie z tego wyciągną. przyznaję, byłam głupia i naiwna, długo wierzyłam, ze mu pomagam, że się zmieni i nie dopuści do tego, co się w końcu stało. teraz śmieje się wszystkim prosto w twarz. na szczęście przez kilka ostatnich lat zabezpieczyłam się na tyle, żeby moje dzieci i moi bliscy nie odczuli moich problemów. natomiast mój ostatni partner wiedział o moich niezamkniętych sprawach od początku. wiązał się z kobietą z dzieckiem, sam ma syna na wychowaniu i jest po podobnych przejściach. mamy wspólnie córkę. niestety po niedługim czasie zaczął traktować mojego syna bardzo źle. awanturował się o byle głupstwo. porównywał go do ojca, nie okazywał mu żadnej sympatii. awantury o byle co były przynajmniej raz w tygodniu, zawsze przy dzieciach. rozchodziło się o różne rzeczy, błahostki. za swoje wybuchy i frustracje zawsze winą obarczał moje niezamknięte sprawy z byłym mężem i mojego syna. od pewnego czasu starałam się nawet, żeby mój syn schodził mu z drogi. zdarzało się, że zostawał u mojej mamy na kilka dni. głupia byłam, bo dla świętego spokoju poświęcałam własne dziecko. oczywiście były dni, kiedy było fajnie, miło, ale po paru dniach, czy tygodniach musiał tradycyjnie wyładować swoje frustracje. to nie były sprzeczki czy kłótnie, jakie zdarzają się w normalnych związkach. oczywiście powód był ten sam, moje problemy lub mój syn. tłumaczyłam, ze moje problemy z byłym mężem są pod kontrola i to ja siwieje od tego, nikt inny. chciałam, żeby mnie wspierał, żeby powiedział „nie przejmuj się stara, to kiedyś się skończy, w niczym nam to nie przeszkadza”… jak się z kimś jest to nie tylko na dobre… to, co pisałam, to urywki z mojego życia. każdy odbiera to inaczej i ocenia inaczej. gdy przeczytałam twoje słowa, że może coś ze mną jest nie tak zrobiło mi się strasznie źle. nigdy nikogo nie ograniczałam, nie robiłam awantur bez powodu. chciałam rozmawiać, rozwiązywać problemy, żyć w szacunku i miłości. ale w końcu też nie wytrzymałam napięcia i darłam się jak on. zawsze marzyłam o normalnej rodzinie. sądziłam, ze dorosły facet po przejściach rozumie, wiążąc się po raz kolejny, że w związku, tym bardziej takim należy się bardzo starać. 2 lata temu zaczęłam chodzić do psychologa i chciałam, żeby partner dołączył do mnie. upierał się, że to nie on ma problem. po którejś awanturze, gdy zaczęłam się pakować, przeprosił i zgodził się na spotkanie. niestety kolejny termin przepadł, bo miał ważniejsze sprawy w pracy i tak rozeszło się wszystko po kościach. miałam dobre chęci, ale z niektórymi ludźmi może nie da się żyć?. może ze mną też się nie da…?? a może dobrze zrobiłam odchodząc, bo nie zmarnuję kolejnych lat na użeranie się i czekanie na coś, co nie nastąpi…

      • piotr pisze:

        Bardzo dobra decyzja..!!! Facet co najmniej zatrzymał się w emocjonalnym rozwoju na poziomie dziecka,które ciągle będzie szukać winnych.

  97. agnieszka pisze:

    Witam,czytam to wszystko co piszecie i w głowie mi sie to nie miesci ile kobiet jest w podobnej sytuacji,pierwszy raz weszłam na taka strone bo wstyd mi było ze mam takie życie….jestem w związku od 11 lat ,mamy córke ,on zawsze był agresywny ale jak kazdej pewnie kobiecie wydawało mi sie ze napewno sie zmieni a tym bardziej po urodzeniu dziecka,wierzyłam mimo ze w ciąży jak byłam potrafił mnie uderzyc ,nie mówiąc juz o wyzywaniu,straszeniu i całej reszcie…Słysze srednio 3 razy w tygodniu ze jestem szmata,głupia kurwa,a jak juz mówie mu ze nie chce z nim byc to straszy mnie ze mnie połamią,ze zabierze mi dziecko,ze nic nie jestem bez niego warta,ze jak bedzie chciał to wystawi mnie na ulice i bede na niego zarabiac,paradoksem tego wszystkiego jest to ze on jest po prawie ale ma za sobe wyrok i to nie jeden ze rózne rzeczy ,miedzy innymi ze czerpanie korzyści z nierzadu…dowiedziałam sie o tym po ok 3 latach zwiazku …tyle lat udawałam ze wszystko jest dobrze i wszyscy znajomi tak mysla,moja mama dopiero teraz dowieziała sie kilku rzeczy o nim ,ze nie jest taki jak mówiłam,ale to i tak kropla w morzu tego jaki on jest naprawde…tego co chciałabym napisac jest o wiele wiecej,ale wstydze sie ,nie wiem na ile jeszcze wystarczy mi sił,mysle cały czas o mojej córce bo kocham ja okropnie i to ona czyma mnie przy życiu i tym bardziej głupio czuje sie z tym ze mometami jest mi obojetne czy mnie zabije byle by ten koszmar sie wkońcu skończył…

  98. aga2 pisze:

    napisalam prawie o wszystkich przykrych sytuacjach, ktore sobie jedna za druga przypominalam i jakie mialy miejsce w moim zyciu przez ostatnie kilka lat. mam chwiejne nastroje. czasem jest dobrze. a teraz znowu rycze i jestem w psychicznym dole. od kilku tyg. zazywam leki, ktore raczej niewiele pomagaja. to kolejna porazka w moim zyciu. im wiecej o tym wszystkim pisze tym trudniej mi sie pozbierac, dlatego czas z tym skonczyc i zaczac nowe zycie. odeszlam wiec nie moge w nieskonczonosc rozpamietywac. czas zamknac przeszlosc i isc do przodu, inaczej zniszcze sama siebie. trudno, moje dzieci nie maja pelnej rodziny, ale nic juz na to nie poradze. lepiej zyc wreszcie w spokoju niz w wiecznym niepokoju. pozdrawiam wszystkich i zycze duzo szczescia

  99. wojtek pisze:

    aga2 nie znamy się i raczej się nie poznamy ale z tego co napisałaś wynika jedno po prostu masz pecha.Moja propozycja jest taka zabierz szczoteczkę do zębów kartę bankomatową i wyjedz sobie na 2 tygodniowe wczasy ale prawdziwe wczasy. Uwierz mi to pomaga.Proponuję Albanię zostaw to za sobą.A partnera znajdziesz więc o byłych zapomnij.

    • aga2 pisze:

      ..przyszedl w koncu czas, zeby uwierzyc w siebie i stanac mocno na nogach. nie jest latwo, kiedy nadal ma sie poczucie winy. jednak mimo porazek nie chce byc sama. na wczasy moze sie wybiore, to samo sugeruja mi moi przyjaciele. na razie jednak kompletnie nie mam ochoty.. wczoraj trafilam na http://blog-mezczyzny.pl/news.php?extend.139.8 …na stronie glownej jest kilka tematow poniekad adekwatnych do naszych sytuacji.. masz ochote, poczytaj. i niech cie nie ogarnia strach przed kobietami, nie wszystkie sa zle, podobnie jak faceci.. trzeba po prostu byc ostroznym, obserwowac, dlugo trzymac dystans i nie dac sie omamic slodkim pier… powodzenia

  100. wojtek pisze:

    Tak zgadza się że nie wszystkie kobiety są złe tak samo jak faceci. Aga2 piszesz (niech cie nie ogarnia strach przed kobietami) na obecną chwilę mam poważne obawy że powróci mój pech że znowu będzie podobnie że będzie ktoś kto będzie mi robił jazdy znowu będzie permanentna inwigilacja dziwne telefony do znajomych szkalowanie mnie na każdym kroku. na razie sobie odpuszczam.MAM PO PROSTU OBAWY.Przez to co przeszedłem mam chorą psychikę.

    • agnieszka pisze:

      Tylko jak uwierzyć w to ze nie wszyscy są tacy sami?, mając to ze soba, bądz tkwiąc w takim związku nadal tak jak ja od 11 lat…podobnie jak aga całą wina obarczam siebie,ze to ze mna jest cos nie tak ,ze to ja jestem temu winna i ze na nikogo lepszego nie zasługuje,ciesz sie Wojtku i Ty Agnieszko ze macie rozstania juz za soba ,marze o tej chwili mimo ze napewno nie jest łatwo ale przynajmniej bez tyrana nad głowa…powodzenia

      • aga2 pisze:

        twój problem jest dużo poważniejszy, a to, co opisujesz prosi się o interwencję policji. jesteś zastraszona, bo wydaje Ci się, że prawnik jest mocniejszy od Ciebie. nieprawda!!!! jesteś z kimś, kto ma konflikt z prawem. być może ma wpływowych znajomych. ale zawsze możesz znaleźć pomoc prawniczą w innym mieście. spokojnie, małymi kroczkami możesz się od niego uwolnić. może łatwo mi jest radzić innym, sama jetem w d… ale dziewczyno, szukaj pomocy u prawnika, na policji!! cwaniak jest cwaniakiem, dopóki ty „czujesz się” słaba..

        • agnieszka pisze:

          Agnieszko czuje sie słaba ,bo jestem póki co bez sił na walke i bronienie sie ,strach jaki w sobie mam jast tak ogromny ze czasami wydaje mi sie ze juz nic z tym nie zrobie bo brakuje mi sił,ze tydzień ide do psychologa [oczywiscie po kryjomu],mam szczere nadzieje ze ona mi pomoże i wkońcu to sie skończy,wiem ze musze walczyc dla siebie i córki ale sama wiesz najlepiej ze łatwo sie mówi ,a z realizacja juz jest troche gorzej…lepiej mi jest ze moge komus otwarcie o tym napisac co u mnie sie dzieje ,bez wstydu bo pewnie nigdy sie nie spotkamy …pozdrawiam

          • aga2 pisze:

            bardzo dobrze, ze idziesz do psychologa. jesli poczujesz, ze zaczyna sie dzieki temu cos ukladac w twojej glowie, kontynuuj. dobry psycholog bedzie wiedzial, co począć z tym dalej. jesli nic konkretnego nie wyniknie z rozmowy, zmien psychologa jak najszybciej. poza tym zaloz sobie zeszyt i zapisuj w nim, z datami, wszystkie przykre sytuacje. ja dopiero po fakcie zaczelam wszystko spisywac, niestety do tej pory przypominam sobie rozne akcje. o wielu po prostu zapomnialam. zacznij dzialac..

    • aga2 pisze:

      napisałeś mi, że miałam po prostu pecha. być może na własne życzenie. nie chcę tego pecha kontynuować. z pewnością i tobie i mnie, w obecnej chwili, wskazana jest samotność i duży dystans do ludzi. ja jednak, na przyszłość mam nadzieję spędzić życie we dwoje. nie chcę być do końca życia sama, taka moja natura…

      • na_detoksie pisze:

        To nie pech. W dorosłych relacjach powtarzamy schematy i mechanizmy, których nauczyliśmy się w domu. Trzeba pójść na terapię, rozszyfrować te mechanizmy i je odrzucić. Wtedy jest szansa na stworzenie zdrowej relacji.

  101. wojtek pisze:

    Do Agnieszki ja niestety tylko prawnie mam to za sobą ale muszę jeszcze znosić widok tej osoby,która nawet w obecnej chwili nie panuje nad sobą.

    • agnieszka pisze:

      Twoja sytuacja tez jest nie ciekawa ,nie wyobrażam sobie ze miałabym patrzec na kogos po takich przejsciach,musi to być cholernie stresujące dla Ciebie…nie ma mozliwosci zebys nie musiał z nia mieszkac ,bo pewnie póki co mieszkasz…byłbyś zupełnie wolnym człowiekiem,gdybys nie musiał na nia patrzec…pozdrawiam

      • wojtek pisze:

        agnieszko problem polega na tym że mamy wspólne dziecko (córkę)ma 17 lat więc sąd w swojej mądrości stwierdził iż niepełnoletnie dziecko musi mieć gdzie mieszkać nie jestem pozbawiony praw rodzicielskich tak samo jak była żona ale córka musi mieć też matkę więc sprawa jest jasna tam gdzie dziecko tam i matka.Dopiero po 18-stym roku życia mogę się ubiegać o opuszczenie mieszkania przez byłą małżonkę.

  102. agnieszka pisze:

    Agnieszko dzieki ze poddanie pomysłu z tym zesztem,juz dzis go kupie i wpisze poranne”czułe” słówka….

  103. wojtek pisze:

    Do aga2 aga wiesz co poznałem w sobotę twoją imienniczkę, również jest po rozwodzie jak mi opowiadała swoją historię to wierz mi zastanawiałem się czy to nie jesteś czasem ty poza drobnymi szczegółami to już znałem taką historię z twojego postu byłem w szoku może Agnieszki są takie same?!!

  104. aga2 pisze:

    …. aga niekoniecznie jest skrotem od Agnieszka.. a historia lubi sie powtarzac wiec sadze, ze wiele kobiet przezylo to, co ja… swoja droga, to bylby szok gdybysmy sie przypadkiem spotkali i rozpoznali… ale w sobote wieczorem bylam w domu ;)… moze ta Agnieszka pomoze Ci zapomniec o przeszlosci… ja, poki co regularnie co dwa dni przez trzy dni mam dola… pozdrawiam

  105. wojtek pisze:

    aga2 nie podejrzewam że to jesteś ty chyba że mieszkasz we wsi która nazywa się Wrocław.Mi nie chodzi o to że dyskutujemy tylko że ta realna aga ma podobne doświadczenia jakie ty opisywałaś>

    • aga2 pisze:

      .. mieszkam w trochę mniejszej wsi, bliżej gór… a w smutnych historiach przewija się zawsze to samo… jak ty się masz w ogóle, zbierasz się do życia? pzdr

  106. Ela pisze:

    To sa moje rozwazania na w/w temat.Zawsze chce zrozumiec- taka moja natura. Nie chce nikogo obrazic stosujac porownania ale w ten sposob emocjonalnie mniej sie angazuje w sprawe. Terror przeszlam- ucieklam!. Otoz o co mi chodzi. Porownalam zycie z ludzmi z cyrkiem jako obiektem. Jest treser – jest zwierze . Treser to natura ludzka, w kazdym z nas siedzi treser czyli chec wladzy nad innymi.Nie oszukujmy sie!! Zwierze to osoba ktora wzial sobie taki na cel-to my, spoleczenstwo-/politycy/. Jest treser madry. Pozwala pokazac zwierzeciu co umie, cieszy sie z tego co jest, zacheca gdy jest porazka. Napomina aby nie robil sobie krzywdy i innym, kontrolowal to co mysli, mowi i robi, kontrolowal emocje. Zwierze wtedy stara sie jak moze bo ma wolnosc. Jest tez glupi treser. Oczekuje i zmusza zwierze aby dalo lub zrobilo wiecej niz moze. Jest zachlanny!!!!wiecznie mu malo. Treser sie zlosci, zwierze cierpi. Bierze wtedy bat do reki. Tym batem jest krytyka,ordynarne obelgi, osmieszanie, wziecie glodem, zastraszanie,bicie a jak juz nie daje rady w ekstremalnych warunkach zabija.Czyli batem wymusza aby uzyskac cel- manipulacja!! Treser popada w depresje bo zwierze nie dalo mu tego czego tak mocno pozadal /to nie to samo co chcenie/. Zwierze dostaje depresji bo nie dostalo od tresera/zony, meza,dzieci/ tego czego tak bardzo MOCNO pozadalo. Co robi zwierze w takiej sytuacji, podchodzi do sprawy filozoficznie, buntuje sie-wojna- klotnie, ucieka gdy zycie fizyczne lub psychiczne jest zagrozone-instynkt przezycia,pozera tresera- unicestwienie tyrana. Teraz pytanie co ma zrobic zwierze gdy chwilowo musi pozostac w rzeczywistosci. Jest w chwili obecnej takie jakie jest.To jest najtrudniejsze. W koncu chyba nie pozostaje mu nic innego, a to, ze jedyna wladze jaka moze miec nad treserem to nie okazywac emocji tych „+” jak i „-„. Dopoki OKAZUJE emocje wladza tresera istnieje. Okazujemy- zwierze -zdenerwowanie, krzyki, placz, tupanie nogami, depresje.No i treser sie cieszy,ze choc nie ma tego czego chce to to, ze chociaz ma te emocjonalna wladze. Czasem treser da cukierka aby zwierze zupelnie zdezorientowac. Dezorientacja to tez pewien rodzaj wladzy nad zwierzeciem. Wiec ostateczne pytanie jak nie okazywac emocji, jak miec nad nimi kontrole. Teraz to my musimy stac sie treserami naszych emocji,/nie tresera/ale madrymi treserami. No i jest to robota na Cale zycie bo z treserami zawsze bedziemy mieli do czynienia. Jedno co jest pewne bo taka jest natura natury- wszystko sie zmienia, co sie pojawia to znika. Jak to wszystko zrobic, to kazdy niech sam na sobie probuje roznych sposobow- bez praktyki przyslowiowa dupa. Podam jedynie czesc przykladow jak ja sobie radze./Acha mam spisane na kartce i jak co to do niej zerkamam aby nie wpadac w stare zle nawyki reagowania/ Gdy pojawi sie negatywna emocja np. zlosc,zal pytam sama siebie- czy ta emocja sprawia, ze moje cialo, umysl maja sie lepiej czy gorzej?czy czuje sie przyjemnie czy nieprzyjemnie?/czuje sie b.nieprzyjemnie, okropnie/ Jak nazywa sie ta emocja /zlosc/, do czego ona prowadzi /dostaje trzesiawki i mowie podniesionym glosem/. Dlaczego mam to uczucie?/znajduje sie w strefie dyskonfortu, czegos pragne za mocno a nie mam/ Czy ta emocja jest niezbedna czy moze zbedna? /nie jest mi do niczego potrzebna, zle sie z nia czuje/.czyli- Ta emocja jest bezuzyteczna, bez wartosci poprostu glupia. Emocje to nie JA to zjawiska natury umyslu. Albo inny przyklad- ktos zrzedzi- mysle o rany jakie to nieprzyjemne dzwieki!bo przeciez glos to dzwiek. Cos innego- gdy nachodza obsesyjne mysli, miedle i miedle w umysle- stop! to jest tylko wedrujacy umysl w strone gowna /tylko sie nakrecam i jest mi gorzej/.lub- juz nie biore odpowiedzialnosci za czyjes humory, krytyke,- mam to gdzies. lub zrzedzenie czyjes- „no i co z tego!Wielkie mi rzeczy on tylko zrzedzi!- lub”Nie, nie odezwe sie jak ktos krzyczy, zrzedzi, nadaje itd.zacisne zeby, zeby nie wiem co. Nie dam sie wciagnac w te pyskowki. Potem – huuura udalo mi sie! To naprawde jest wspaniale uczucie.Raz sie uda raz nie ale trening czyni mistrza. Konczac zdaje sobie sprawe, ze co dla jednego jest dobre dla innego nie. Mamy rozne charaktery, temperamenty, nawyki, intelekt. Niech kazdy sam szuka czegos co mu pomaga i praktykuje, praktykuje, praktykuje i niech sie nie zniecheca.Praca z oddechem uspakaja. Wyrobic sobie taki nawyk. Niech moze ktos popatrzy na to zwierze z cyrku ze wspolczuciem i padnie refleksja – jakie jest najlepsze wyjscie dla zwierzaka?. Wiedza dla zwierzaka jest NAJLEPSZA bronia!nie do wytracenia, zabrania, uniecystwienia- oczywiscie nie zapominajac o praktyce.. Niech wiec zdobywa i to i to., jak radzic sobie z emocjami.Uczmy sie od tych, ktorzy to zrobili,dali rade,umieja, mamy napewno takich znajomych a oni z pewnoscia tez maja swoje bolaczki i potrafia, a nie z gadania „cioci Florci”. Wszyscy mamy komputer, jest wiele plytkich porad ale sa tez i te naprawde glebokie.. Przepraszam wszystkich za tego zwierzaka ale inaczej to brzmi, bo gdy mysle o sobie to sie nakrecam. W zasadzie to zalatwiaja nas wszystkich pragnienia,zadza, obsesja chcenia aby swiat czy ludzie dali nam to czego NIE SA w stanie dac. Chcenie nie boli – bola te emocje mocnego pozadania. Zdaje sobie sprawe, ze nasze problemy sa dla nas wielkim cierpieniem , sa sytuacje jak z horroru i wszystko nie jest takie latwe przebywajac wsrod ludzi. Gdyby istnialo jakies lekarstwo? ale go nie ma. Nie pozostaje nam nic innego tylko uczciwie zajzec w najglebsza glebie samych siebie i choc troszke sobie pomoc, to nasza robota. Przepraszam jesli kogos urazilam, jesli odezwie sie we mnie wew.krytyk, ze moze nie powinnam pisac, albo to czy cos innego to sobie powiem- „no coz przynajmniej moje intencje byly dobre”.Ktos z was pomysli, pisza ta baba i co poradzila sobie? Tak radze sobie,raz lepiej raz gorzej mi wychodzi ale zawsze probuje. Gdy porownam swoje obecne reakcje z tymi co bylo np. 5 lat temu to jak dwie rozne osoby.Takie porownania zachecaja. Mysl, ocena jest zwodna ale otaczajacy mnie ludzie to zauwazyli,pytaja- ty co sie z toba dzieje, jestes jakas inna, taka spokojniejsza. A ja zawsze odpowiadam- a dlaczego by nie!!!- moja wew.wolnosc,spokoj jest moim szczesciem, nie ktos czy cos. Gdy cos sie we mnie uwalnia to dopiero jest frajda nie doopisania. Nie oddam tego uczucia za wszystkie pieniadze swiata. Trzymajcie sie ludzie!!!

    • piotr pisze:

      Na pewno w tym co piszesz o pracy nad własnymi emocjami jest dużo racji.Opisałaś jednak swojego partnera jako książkowy przykład szantażysty kusiciela.On się nigdy nie zmieni.Powinnaś wiedzieć,że nie mamy wpływu na własne emocje one po prostu są .Nie ma dobrych i złych emocji.Wszystkie informują nas o tym w jakim jesteśmy położeniu.Ty starasz się wyprzeć lęk,strach,złość.To nie jest dobry sposób.Twoje emocje własnie Ci mówią,że żyjesz w toksycznym związku i po mediacji świadomości oraz tych emocjji,które właśnie czujesz powinnaś wypracować świadomą decyzję akceptujesz związek toksyczny czy nie..jeżeli zdecydowałaś się na związek toksyczny to tylko ze szkodą dla siebie..

      pomyśl nad tym
      pozdrawiam

  107. agnieszka pisze:

    ….a u mnie znowu to samo i dalej nic z tym nie robie….

  108. Marta pisze:

    Kochani to co piszecie o osobach nekanych psychicznie jest prawda .Take zwiazek jest samobojstwem dla psychiki.wiem jak mozna sie czuc i być sponiewieranym jako żona matka przyjaciel i kochanka.jest sie tresowanym i zaszczutym i nikim,najgorsze ze wiemy jak to jest wyniszczajace a nie potrafimy z tego odejść,Czasem sie zastanawialam co jeszcze powinien mi zrobić abym nabrała odwagi odejść i pomyśleć o sobie,wiem ze mi jest potrzebne wsparcie osoby ,która przeprowadzi mnie przez ten czas ” odwyku/ od mojego tyrana.

    • agnieszka pisze:

      Do Marty…mysle ze wsparcie jest w takim momencie potrzebne jest kazdemu,mnie tez bo sama juz nie mam siły a nic nie potrafie z tym zrobić ,wiesz mysle ze nie mamy co czekac na kolejne „miłe” słówka czy tez przemoc fizyczną,bo u mnie jest tez taka tylko trzeba uciekac jak najszybciej,ale jak to zrobić…do tego dochodzi jeszcze wstyd ze człowiek jest taki bezradny i na tyle sobie pozwala…trzymam kciuki zeby Tobe sie udało chociaż z tego „życia” sie uwolnic

  109. wojtek pisze:

    Do aga2 wiesz co takie pisanie na forum publicznym jest troszkę nie taktowne i nie powinno mieć miejsca możemy skontaktować się w inny sposób,zaproponuj coś.

    • aga2 pisze:

      nie mam pojecia, nie uwazam tez, aby moje pytanie o twoje samopoczucie bylo az tak nietaktowne, nikomu, tu na forum, nie jest latwo… pozdrawiam

      • wojtek pisze:

        aga2 powiem tak praca dom dom praca weekendy z córką na wędki chyba że ma jakieś szkolne zajęcia jeżeli nie jedziemy gdzieś to jest jeszcze rodzina z którą utrzymuję stały kontakt teraz planujemy wyjazd do kotliny kłodzkiej połazić po szlakach poza tym zawsze ktoś pamięta o mnie więc samopoczucie jest oki . A już gdybym nie widział byłej małżonki byłoby super.Więc na brak zajęć nie narzekam staram się wypełnić do maksimum myślę że teraz żyję nawet telefon musi być zablokowany bo wie że jak dotknie założę sprawę karną o naruszenie prawa do danych osobowych i naruszenie tajemnicy korespondencji.No to tyle

  110. Ona 24 pisze:

    Poznałam go 3 lata temu.

    Od samego początku wiedziałam ,że coś jest nie tak. Nasze drugie spotkanie a on? przyszedł po mnie totalnie skacowany.
    Nie wiem dlaczego to ciągnęłam dalej. Chciałam poczuć się kochana. Spotykaliśmy się – wszystko było okej. On okazało się ,stracił pracę w dniu kiedy się poznaliśmy. W ogóle jak byliśmy na spacerze był strasznie taki ndpobudliwy -ale uczucie samo poszło. Miał w sobit to – czego brakowało mi w byłym. Był przystojny, męski , coś mnie do niego ciągło. Jak już oficjalnie byliśmy razem – jego byłe – w liczbie sztuk 3 – zaczęło do mnie pisać. Że mam uważać , że D. to niedojrzały facet – ogólnie uzależniał psychicznie w taki sposób ,że kobiety robiły dla niego wszystko. I niestety – po półtora roku ze mna było to samo. Skończyła się sielanka kiedy pojawiły się problemy. Miał chore zagrywki – np po pół roku bycia pojechaiśmy nad morze- leżymy.. przypadkiem obsypałam go piaskiem , to wstał i poszedł do auta ,że on wraca do domu. Ja siedziałam sama na plaży zszokowana.. napisał sms że liczy do 5 i jedzie i faktycznie musiałam go gonić!!! potem w drodze powrotnej zaczeły się szamotatniny kazał mi wysiąć na środku drogi – nie miałam przy sobie pieniędzy ani nic .. w ogóle tragedia :/ ok. powiedział ,że ma problem z wybuchami .. przeprosił ( to był jedgo pierwszy i ostatni raz kiedy za cokolwiek potrafił przeprosic ). Wybaczylam. Minęło niewiele czasu jak się okazało ,że pali trawę. Powiedziałam ,żeby nie palił przy mnie.. nie minęło wiele czasu kiedy zaczął. Postawił mi warunek albo to zaakceptuje albo to koniec.. albo w walentynki dowiedziałam się że zaraził mnie wirusem hpv i mam zaczątki raka.. nie chcialam wnikac w szczegóły badania to leząc obok niego.. usłyszałam słowa ze skoro nie chce mu powiedziec jak to wygladało to moge jutro jechac do domu i to koniec. A w seksie.. na początku super – bo byłam bardzo otwarta..ale miałam warunek że jak pali to nie ma seksu a on? potem nalegał a na drugi dzień nic nie pamiętał. Szukałam pracy – mieliśmy do siebie 50 km.. poszukałam w jego miejscowosci bo było wiecej ofert i po drugie on powiedzial ze zamieszkamy razem – 2 i pół roku już bylismy ze sobą.. znalazlam pracę a on stwierdzil ze dobrze mu jednak u mamy i ze szkoda mu kasy.. zarabiał 3 tysiące.. najgorsze było to ze nie miałam komu o tym powiedziec byłam totalnie sama. Zawsze w zyciu musialam sama sobie radzic. Tak bardzo wierzylam ze mnie kocha. Okazało się ,że kazdą kobiete tak traktował. Jednej zrobił dziecko ale nie mam z nim kontaktu, drugą miał tylko do seksu – poroniła sam kazał jej usunąc. A jak powiedzialam jego rodzicom ze pali i ze nie moge sobie z tym poradzic to byli w szoku. I to go najbardziej zabolalo…

    16 lutego 2014 on zakończył związek. Powód? za dużo mu narzekałam i w seksie tylko tyłek postawiłam wystawiać. Okazało się ,że jestem w ciązy. On ma to gdzies. Chciałam mu zrobic prezent na walentynki – a on? przyjechal wtedy dal kwiatka zeby nie bylo ze nie dostaje od swojego faceta kwiatów.. a potem? długa rozmowa i powiedzial ze chce byc przyjaciolmi apotem pojechal jak sie okazalo do niej. Zdradzał mnie.

    Totalnie utracilam swoją wartość. Zrobiłabym dla niego wszystko. Dałam się owinąć w okół palca. Zaczęłąm się o wszystko obwiniac. On powiedzial ze palil maryche przez mnie.. a ja chciałam zeby zrozumial ze ma problem z emocjami ze to co robi moze ranic. Teraz mieszka u nie – dwa bloki od swojego mieszkania z rodzicami. NIby jest dojrzały.. tak twierdzi. Od razu u niej zaczał mieszkac – tylko jak to okreslil wpada po rzeczy – to mu pasuje bo to jej mieszkanie i on nie musi nic placic.. a mama upierze u mamy sie naje , moze wrocic do siebie do domu by zagrac w gry na kompie i zapalci maryche i nikt go nie kontroluje. Dodam ze podczac bycia za mna – wystarczyla mala klotnia a wchodzil na czaty.. i romansował.

    Nbigdy za nie nie przeprosil. To był okropny związek. Nie wiem jak zbudować teraz coś na nowo. Nie wiem jak życ. Schudłam 6 kg i waze 49 przy wzroscir 175.. ginekolog się za głowe chwycił. Ciąże mam zagrozona ciagle sie denerwuje.

    Jest mi strasznie ciężko 🙁 najbardziej nie moge sobie wybaczyc faktu ze weszlam w taki związek.On potrafił byc mega kochany ale jak tylko zobaczyl ze ma mnie w garsci meczyl mnie psychicznie… u mnie w domu zawsze byl traktowany jak gosc -a to obiadek a to kolacyjka w ogóle było super a u niego? kolacja? idz sama zrób sobie bo mi sie nie chce.. a nie moglam bo jego rodzice uwazali ze nie moge bo się rządze.. byłam w mega rozterce. Potem juz kazdy szczegół był nie tak.. a wiedziałam ze jestem w ciązy.

    przepraszam za błędy.. musiałam w końću to z siebie wyrzucić…

  111. Alimak pisze:

    Ona 24 – Kochana trzymaj się. Musisz być teraz silna dla swojego maleństwa.
    Wierzę,że dasz radę, teraz się liczysz tylko Ty i dziecko.

  112. donia pisze:

    Ok kobieta czy mezczyzna,kazdy moze byc dreczony psychicznie.Co w takiej sytuacji zrobic ?Do kogo sie wrocic?Moja szwagierka dreczy mojego brata i corke,najgorsze jest to ze ja moj maz siostra i szwagier oraz moja mama jestesmy tego swiadkami,a nie wiemy co zrobic.POMOZCIE NAM!!!

  113. Ona 24 pisze:

    wiem , leżę w szpitalu bardzo mocno schudłam – nie jestem w stanie nic przełknąć wszystko zwracam.. mam tak wszystko w srodku z nerwów ściśnięte… nie mogę na siebie w lustrze patrzeć .. a on? chodzi na imprezy i świetnie bawi się z nową kobietą.. leżę na podczymaniu bo jest kiepsko 173 wzrostu i waga 48 kg.. to 10 tydzien.. czuję takie zmieszanie w środku. Tyle razy byłam w związku z nim bezsilna.. jak tylko coś mu nie pasowało to muisałam się dostosować .. eh nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić ;(

    • aga2 pisze:

      spróbuj w duchu klnąć na niego. znienawidź go, nie usprawiedliwiaj jego zachowań. ja teraz tak próbuję, może mi to pomoże. twój to jeden z najgorszych dupków. nigdy nie ułoży sobie życia!! czas wszystko uleczy. łatwo mi radzić, kiedy sama jestem w d…. ale to prawda, wszystko przemija, będzie dobrze, odpoczywaj, śpij dużo… pzdr

    • chce uciec pisze:

      Do Ona24 ,
      jak się czujesz?odezwij się.
      Życzę Ci dużo zdrowia!

  114. Hania pisze:

    Hej Ona 24 trzymaj się!!!!ja przeżywam to samo co wy dziewczyny….nie mam siły by odjeść..2 dzieci domek itp a mąż tyran jak inni nie widzą ,pedant do granic możliwości.Jak analizuję nasz 20 letnie bycie razem były symptomy…ale ich nie chciałam pewnie dostrzec,dziewczyny jak facet was już na początku zbytnio kontroluje dajcie sobie spokój!!!Miłość minęła zdrada jedna ,druga,wyzywanie ubliżanie ,mam dosyć a nie wiem gdzie mam się udac z prośbą o pomoc.Może wiecie,Puławy i okolice

  115. Ona 24 pisze:

    ja mam takie stany, że zadręczam się myślami ,że to moja wina… bo za dużo narzekałam. Ale jak tu nie narzekać, kiedy on taki był:(

    Powiedział że w seksie to tylko dupę umiałam wystawiać ( a tak naprawdę to robiłam milion rzeczy.. to było upokarzające traktował mnie z czasem jak suke do bzykania :/)

    Stałam się oziębla.. bo jak u się starać kiedy czułam się okropnie. On tak potrafił sie upić i zjarać ,że nie pamiętal jak się kochaliśmy.

    Pamiętam początek zanjomości – nie wiedziałam,że palił trawę – ale od samego początku powiedziałam,ze nie zaackeptowałabym tego nigdy . On powiedzial ,ze nie zaakcetpowalby fakty ,że ktoś robi mi zdjęcia ( jestem atrakcyjną kobietą.. nigdy nie narzekałam na siebie. Ze znajomym prowadziliśmy hobbystycznie studio foto ) – zrezygnowałam dla niego..

    Myliłam się co do palenia – on przez rok to ukrywał. Dopóki nie odkryłam przypadkiem tego.. potem kilka miesięcy i stwierdził a co tam..albo ona to zaakceptuje albo nara.. a ja tak go kochalam. Dalam warunek nie palenia przy mnie a on juz pod koniec to palił cały czas.. a to tak śmierdziało w pokoju bolala mnie głowa.

    W ogóle w drugą rocznie dowiedziałam się ze mam hpv. on mnie zarzaił – nie chciałam mu powiedziec co dokladnie mi robili ( jakies wycinki) to lezlalam obok to powiedzial ze rano mam jechac do domu bo jak mu nie chce mowic to po co z nim jestem..

    Boże..zawsze wyciągałam rękę . ZAWSZE. JAk go przylwpywalam na pisaniu na czatach – on twierdzil ze to nic dla niego nie znaczy że to tylko pisania że o co mi chodzi..

    MAM DOŚĆ. Wiedziałam jakie zycie prowadził ale nie chciałam go oceniac w ten sposob. U mnie miał czystą kartę ale po roku .. robil to co kiedys. Ja nie cieszylam sie jak kiedys .. bylam smutna.. on sie wkurzal ze ciagle mi cos nie pasuje a ja sie pytam jak maialam byc szczesliwa no jak:(on mial takie odchyly.. że moglabym książke napisac.

    a teraz? ta jego dodala zdjecie z jej psem – ja tez mam psiaka i z moim mial identyczne zdjecia.. i jest on taki szczesliwy .. a do mnie sie nie odzywa.. bo to ja ta najgorsza.. zastanawiam sie jak tacy ludzie w ogole zyja no jak? gdzie sumienie ? jakies zasady wartosci? czy ktos taki w ogole moze stowrzyc normalny zwiazek?

    najbardziej mnie boli ,że tak bardzo pragnelam aby te szczescie dozowal dla mnie wiecej a jej teraz daje na maska. Jak brakowalo mu kasy – ja mu dawalam.. no wyszedl na proste z kredytami ze wszystkim.. to sie w glowie nie miesci mam dosyc tak bardzo dosyc:(

    • Jaga pisze:

      Boleśnie znajmo wszystko o czym piszesz. Aż mnie ciary przeszły na samo wspomnienie. Mnie bardzo pomogła literatura. Najbardziej chyba cała Pia Melody i Maja Friedriech „Moje dwie głowy”. To dzięki tej książce jakoś tanęłam na nogi. Pozdrawiam i sił życzę.

    • Piotr pisze:

      Czytam i czuję to co Ty..Ranić mogą nie tylko mężczyźni.Gdy poznałem swoją partnerkę stwierdziła,że jest po rozstaniu.Wyglądała na zagubioną.Z czasem przekonałem się ile ta zagubiona kobieta może zniszczyć mi zdrowia.Jak jest pokręcona emocjonalnie.Oczywiście znajomości z poprzednim partnerem wcale nie zakończyła.Ciągle dzwonili do siebie.Zabierała telefon do łazienki do toalety..Gdy zauważyłem ,że prowadzi rozmowy na czatach zapytałem o co tutaj chodzi.Wtedy odesłała mnie do lustra.. chociaż dzień wcześniej mówiła,że mnie kocha.Innym razem po jakiejś rozmowie czy esku pyta mnie czy ja ją kocham tak jak Andrzej..itd..Z czasem było coraz gorzej..jesteś nudny dokładnie to jej stały scyzoryk,chociaż mogłem z nią rozmawiać o wszystkim o miłości,moralności,uczuciach,emocjach,polityce,historii,psychologi,prawie,związkach między ludzkich ,światopoglądzie..na wiele tematów mogliśmy rozmawiać,.uprawach,działce,budowie domu ale temat nigdy nie był dobry…potem było jeszcze gorzej nas już nie ma,ja Ciebie nie kocham.. itd..potem płacz..gdy odchodziłem płakała i tak trwałem w tym układzie radziłem aby poszła do psychologa ale nie było o tym mowy..Więc odszedłem..powiedziałem jej w piątek,że jeżeli nie pójdzie do psychologa odejdę na zawsze..Nie jesteśmy już razem..

  116. Ona 24 pisze:

    chętnie porozmawiałabym z kimś , kto przeżywa to co ja:(

  117. Hania pisze:

    Mój mi właśnie zabrał kluczyki do samochodu i powiedział,że jutro mogę se autobusikiem jechać do pracy….siłę mam jak tylko się na dzieci patrzę.ale mi wstyd przed ludźmi,że tak się dałam w takie życie wciągnąć przez tyle lat…
    dziewczyny trzymajcie się ,ja wczoraj zaczęłam pisać pozew rozwodowy,zagroził,ze sobie coś zrobi ale ja mam to gdzieś.Wydrukowałam mu z neta o przemocy psychicznej artykuł to go zmiął i wrzucił mi za bluzkę,żenada

  118. Mania pisze:

    Wielka prośba do ADMINISTRACJI!!!!
    o wersję na urządzenia mobilne.
    Dziękuję z góry.

  119. Mariola pisze:

    Jest taka książka: „Moje dwie głowy”, może warto ją przeczytać, by znaleźć trochę tej siły..

  120. Ona 24 pisze:

    czuję się fatalnie .. a on jest bardzo szczęśliwy. W ciągy 3 lat przez półtora roku jakieś sygnaly były -mogłam wtedy odpuścic. Potem on nie szanował mojego zdania – owszem dawkował mi swoją „miłość” .. i ja właśnie tesknie za tym.. nie mogę przestać myśleć. W ciągu dnia jest okej – najgorzej zasnąc..a jak się budzę to pierwsza myśl to właśnie on. Ja próbowałam z nim rozmawiać wcześniej.. a on nigdy nie mówił że coś mu nie pasuje.. eh;( dlaczego poprostu ze mną nie pogadał? tylko poszedł do innej.. czy ludzie są aż tak obliczeni? ja mówiłam jak coś mi nie pasowało – on uwarzał ,że narzekam.. i wlasnie dlatego mnie zdradził.. to jak rozmawiać? nie wierzę w miłość już to chore..

  121. Kapelusznik pisze:

    Temat ciężki i bardzo poważny. Problemem jest izolacja takich kobiet, które nie czują żadnego wsparcia z zewnątrz, które by im mogło pomóc wyjść z takiej sytuacji. Zamykają się w tym małym świecie traumatycznych wydarzeń i już trudno im nawet wyjrzeć na zewnątrz, nie wspominając o tym, by się wydostać..

  122. Ona 24 pisze:

    wiem.. dziś w nocy chciałam wstać do łazienki poczułam okropne ciśnienie w głowie i zemdlałam.. a on? nadal cisza. Ja do niego nie odezwę się. Wiem,że powiedziałam,że nie chcę go widzieć na oczy ale na boga.. ma gdzieś swoje dziecko. Pewnie uważa ,że blefuję.. mam wsparcie mamy ale ona ma problem z nerwami … i dosłownie boli ją serce i widzę ,ze z dnia na dzień jest z nią przez to wszystko coraz gorzej. Musze być silna.. tylko jak.. mimo tego jak mmnie potraktował ja nadal za nim tęsknie;( najgorszy jest fakt ,ze on jak za pstryknieciem poszedl do niej.. i o wszystkim zapomniał..

    • agnieszka pisze:

      Wiesz kochana mysle ze i tak masz duzo szczescia ze tak sie stało ze nie ma go przy tobie ,nie zasługuje na Ciebie a Ty z czasem to zrozumiesz,jego zachowanie względem Ciebie jest bezlitosne,a tym bardziej ze nosisz jego dziecko i z czystej przyzwoitosci powinien sie zainteresowac co sie z Toba dzieje ,jest zwykłym samolubnym bucem ,mysl o Sobie i o maleństwu,zeby szczesliwie donosic i urodzic dzieciątko a wtedy zobaczysz co w zyciu jest najważniejsze i jak bardzo kobieta moze byc szczesliwa nawet bez faceta za którym dzien wczesniej wypłakuje sobie oczy….dzieci to sens naszego życia i powie Ci to kazda kobieta która je posiada…sama jestem w koszmarnej sytuacji zyjąc w związku od 11 lat z kims kto mnie bije i poniża na każdym kroku i nie potrafie nic z tym zrobic ,tylko córka daje mi siłe;-], jesli potrzebujesz z kims pogadac to pisz ,a ja napewno odpisze…pozdrawiam Cie serdecznie i prosze zebys walczyła o ta ciąze bo warto…bo kiedys to „ziarenko” powie do Ciebie MAMO ;-]całuje Cie mocno

  123. monika pisze:

    Witam.
    Zawsze myślałam że o takich historiach czyta się w gazetach albo ogląda w filmach. Dziś wiem że „wszędzie dobrze tam gdzie nas nie ma”. Stare powiedzenie a jak realne.
    Mam problem i nie wiem jak rozwiązać. Może coś doradzicie?
    Posłuchajcie/Przeczytajcie:
    Po 13 latach małżeństwa rozwiodłam się. Mój mąż był alkoholikiem. Na nic moje próby pomocy i prośby żeby przestał bo nie chcę żyć jak jego rodzice czy moi.(oboje pochodzimy z rodzin alkoholowych)nie słuchał. odeszłam.Zabrałam dziecko i odeszłam w nadzieii i w pewności że będzie fajnie, super, tak jak marzyłam o rodzinie. Odeszłam do faceta którego poznałam będąc jeszcze w związku małżeńskim. No i owszem…było super. Myślałam że Bóg dał mi szansę….. Kochałam go nad życie. Starałam się szanować. Zawszae był na pierwszym planie. Zawsze. dziecki i rodzinę (rodziców) spychałam na drugi plan. Czekałam na niego w domu (syndrom spłaszczonego nosa) zawsze ciepły obiad itd…. zawsze byłam gotowa w łóżku. Dziś po 10 latach bycia z facetem on mi ubliża , wyzywa, wmawia zdrady (nawet jeśli się uśmiechnę grzecznie mówiąc dzień dobry na chodniku) ciągłe pretensję o byle co, doprowadza do kłótni szarpaniny i wyrzuca mnie z domu. Zszargane nerwy zniszczone zdrowie. Z perspektywy czasu …widzę że nigdy nie mogłam liczyć na jego pomoc. Musiałam nieźle ją wyprosić sobie. Mimo to starałam się dalej, próbowałam wytłumaczyć żeby zrozumiał i trwałam licząc na cud, że się zmieni. Wiem że nie zmieni się. Podjęłam decyzję o wyprowadzce. Zrobię to po kryjomu tak żeby on nie widział. Czego żałuję? Że straciłam kontakt z córką. Dziś ma 18 lat i wygraża mi się że nie wyprowadzi się ze mną tylko pójdzie mieszkać do babci. Przegrałam miłość córki. Chcę ją odzyskać. Już nie mam pomysłu. Poradźcie jakieś pomysły proszę. Tylko mnie nie oceniajcie, Bo ijuż i tak woem że płacę za to.

    • agnieszka pisze:

      Nikt nie bedzie Cie oceniał,bo nikt nie ma do tego prawa,mysle ze odzyskasz miłosc córki szybciej niz Ci sie wydaje tylko zrozum z ona tez potrzebuje czasu ,bo niestety zafundowałas jej koszmar i ona nigdy tego nie zrozumie dlaczego zyłas w takich zwiazkach bo nie była w takiej sytuacji,ja jestem wiec Cie rozumiem ,bo sama mam córkę i nie wyobrazam sobie co musisz czuć ,mam nadzieje ze znajdziesz w sobie siłe zeby odejc i zacząc od nowa ,bo ja niestety od 11 lat zyje w związku gdzie jest przemoc zarówno psychiczna jak i fizyczna i nie potrafie nic z tym zrobic bo tak bardzo sie boje …mysle ze podstawa poprawy kontaktów z Twoją córka bedzie to ze skupisz sie na niej i tylko na niej nie szukając narazie nowej miłości …pozdrawiam Cie i odezwij sie jak Ci idzie wyprowadzka

      • Monika pisze:

        Dziękuje.
        Tyle dobrych słów tak bardzo mi potrzeba teraz.
        Znikąd pomocy i wsparcia psychicznego. Sama to dźwigam. Owszem są przyjaciółki, ale przecież to chwilowe. Żyją sensacją o mnie bo przecież do tej pory nikt nie wiedział że tak żyję. Każdy myślał że żyję dobrze i w momencie kiedy zjawiłam się ze śliwka pod okiem …..wszystko się wydało.
        Jestem w trakcie załatwiania sobie mieszkania. Boję się że mi się nie uda, bo już nie wierzę że może mi się przytrafić coś dobrego w życiu. Żadnych dalej facetów – ten jest dla mnie nauczką żeby nie ufać „palantom”. Boję się jednak o córkę że nie pójdzie ze mną. Staram się i to mocno żeby zaufała ale ona jest taka cięta na mnie….że ja się chyba poddaję i oswajam z myślą że mogę zostać sama. A toboli mnie chyba najbardziej.
        Powiedz jak u ciebie jest?

        • agnieszka pisze:

          Daj jej troche czasu ,jestes jej mama ,ona Cie kocha,ale jest tez w takim wieku ze wie sie wszystko najlepiej i wydaje sie człowiekowi ze wszyscy chca dla ciebie zle …jestem pewna ze wasze relacje sie odbudują bo kazde dziecko potrzebuje mamy;-]…u mnie nie najlepiej,cały czas to samo,wyzywanie,straszenie,dwa dni spokoju i od nowa,mam nadzieje ze Ci sie uda oddejsc i powiesz mi jak to zrobic bo ja juz nie mam siły na nic,a najbardziej boje sie wojny która mnie czeka po odejsciu,o dziecko bo wygraża mi sie sie mi ja zabierze ,ze mnie połamią,ze zniszczy mi zycie ,boje sie poprostu…pozdrawiam Cie serdecznie…odezwij sie

          • monika pisze:

            Witam!
            Hura! Udało mi się! Mam Mieszkanie! Własne. (to nic że na kredyt, to nic że małe- 40 m, ale moje,własne! Słoneczne umeblowane żadnych narazie remontów nie trzeba) Teraz to ja rozdaję karty.
            Dziewczyny nie dajmy się tłamsić. Tylko wiara w nas samych siebie pomoże nam zwyciężyć. Szanujcie się i nie dajcie się. Żaden facet który niszczy nas psychicznie nie jest wart naszych łez bólu jaki przechodzimy przez nich. Jesteśmy z natury twarde i wytrzymałe, dlatego siedzimy z nimi w nadziei że się zmienią i liczymy na cud.
            A mój facet…. nic nie wie o kupnie mieszkania, ale wyczuł że jestem pewniejsza i zniżył ton, zaczyna przepraszać. Mam to gdzieś. Jeśli mu zależy to zażądałam publicznych przeprosin przed tymi ludźmi przed którymi mnie oczerniał. Zażądałam przeprosin mojej córki. Wiem że nie stać go na to wiec nie zniży się aż do takiego poziomu.
            Nauczka dla mnie…..Nie rzucać się byle ramiona.
            Nic nie jest ważniejsze od miłości dziecka i rodziny.

            Życzę Wszystkim ogromnej wytrwałości ,powodzenia i sił na wszystkie cierpienia.
            Pozdrawiam.

  124. zaradna pisze:

    Chcesz sprawdzić, czy Twój partner/partnerka ma przed Tobą jakieś tajemnice?
    Wejdź tutaj: tele-szpieg.pl/a73c3 i w kilka minut ściągnij wszystkie smsy z podanego telefonu!

  125. Honnestly pisze:

    Mam ten sam problem…. Wiem że zostanę uznana za „gówniarę”. Otóż mam 18 lat mój chłopak 19. Jesteśmy ze sobą nie cale 4 lata i co ? Znęca się psychicznie ale też fizycznie. Wszyscy uważają nas za idealną parę. Nie wiem jak mam się uwolnić od niego. Grozi że skrzywdzi moich rodziców ;/( I jego ojciec również mi raz groził że jak się rozstanę z nim to odpowiednio się mną zaopiekuje dodam że siedział nie raz za kratami …) Mam nadzieję że ktoś mi doradzi co mam robić

    • Żwir pisze:

      Prima aprilis czy patola?
      Zakładając, że to nie ściema to masz 3 opcje:
      1. Uznać ich, że straszą ale się nie dać i do sądu lub po prostu olać.
      2. Tkwić w g*wnie.
      3. Zabić ich…
      …no chyba nie będą Cię męczyć wyrzuty sumienia za takich śmieci? a jak boisz się kary boskiej to przekonaj jakiegoś zaufanego i mocnego psychicznie ateistę, że świat bez tych typów byłby lepszy ;p
      Powodzenia.

      • Honnestly pisze:

        Nie to nie jest żart. Ten cały opis to moje życie tyle że nie jesteśmy w związku małżeńskim ani nie mamy dzieci. Boję się ich a wszyscy dookoła wierzą jemu… A zabić? Tak dobre by to było. Ale za gówno nie chce siedziec

  126. ela pisze:

    Jestem 48 letnia kobietą i nie wiem co mam robic chce popełnic samobujstwo bo juz nie mam siły dłuzej walczyc o ten zwiazek

    • agnieszka pisze:

      do Eli,… to dobrze trafiłaś,bo tu pewnie połowa miała taki mysli i pewnie nadal ma,włącznie ze mna,ale dalej jakoś sie trzymam chodz nie ukrywam ze czasami nadal o tym mysle,a z drugiej strony to jaki huj[przepraszam ],jest tego warty,wiem ze nie masz siły bo ja tez jej nie mam ale może to nie jest najlepszy sposób na pozbycie sie problemu,moze trzeba poprostu odejsc chdz nie powiem Ci jak to zrobic bo sama nie wiem i dalej pozwalam mu na wszystko…nie rób tego Elu bo krzywde najwieksza zrobisz bliskim ludziom których zostawisz…odezwij sie

  127. artur pisze:

    witam jestem z moja narzeczona od 2,5 roku, po przeczytaniu tego artykulu wiem ze to jest toksyczny zwiazek i maltretowanie psychiczne. zdrzadzila mnie juz kolo 15 razy zawsze wydobylem to sposobem itp zawsz4e mowila ze teraz zrozumiala jak mnie kocha i ze bylo jej zle z inny( NIEYLZ KANT)a jak powiedyiala ze gosciu mial wiekszego to powiedziala ze tylko sie przelizala.caly czas twierdzi ze tyle dlamnie zrobila ze zdradzila mnie dla nas.nie przyjmuje krytyki czesto mowi omnie jak najgorzej ostatnio cala noc i dzien doslownie bez przerwy nie dajac slowa powedziec nie mozliwe ale tak bylo ostatnio wymyslil;a dziwke i trojkat namawiala na nia a potem wielkie pretensje. potrafi okrasc mnie zawsze prowokuje do wszystkiego. udezrylem ja kilka razy nigdy z piesci w twarz ale pozniej zle sie z tym czylem a ki9edys nigdy bym tego nie zrobil wiem ze ona jest nic nie warta ale poprostu ja pokochaelm i dziecko mamy. co powiniem zrobic czy jest jakas szansa zeby ona byla normalna jest uzalezniona od wielu rzeczy z alko nie ma problemu duzo klamie co mam z nia zrobic czy mozna ja czegos nauczyc jak spytalem czy poprzedni partner molestowqal ja psychicznie powiedziala tak z usmiechem na twarzy

  128. Aneta pisze:

    Witajcie,
    powiedzcie proszę jak sobie radzicie,
    jak poradzić sobie z tym,ze ta druga osoba nas wykorzystuje,do wszystkiego, nie tylko do „czarnej roboty”, ale do wszystkiego dosłownie.
    To nieodpowiedzialny,a także nieobliczalny człowiek,któremu się wydaje,ze tak przejdzie przez życie, ze wszystko co trzeba robic,to zrobią inni,nie on,bo on „nie musi”,bo on..jest stworzony do wyższych celów.
    Człowiek kompletnie nieodpowiedzialny,wyzuty z jakichkolwiek uczuc,ze wszystkiego,niedojrzaly.
    Wyzywa się za swoje niepowodzenia, wszczyna kłótnie i awantury cały czas, stwarza jakieś dziwne sytuacje,ktorych nie rozumiem, nie wiem jak się zachować,to ja wychodze na durnia, on najpierw cos zrobi,potem! Jeszcze zgania na mnie, wszczyna klotnie, świetnie się maskuje przed ludźmi.
    Właśnie, zrobi coś i zgania na mnie,z bezsilności juz nawet nie zaprzeczam,ze to czy tamto stało się czy jest przez niego, bo zachował się znowu nienormalnie, czy nieodpowiedzialnie, czy po prostu glupio.
    1500 dziwnych sytuacji, których nie powinno być,które nie powinny mieć miejsca:(
    Manipulowanie mną,wystawianie na różnego rodzaju próby,tego jest tak strasznie dużo..
    Kompletnie się pogubilam, nie umiem odejść: (.
    Straszny terror psychiczny, juz nawet nie mam siły pisać, wszyscy , którzy tkwią w takich relacjach wiedza jak wygląda życie z takim tyranem, to jest po prostu meczarnia. Nie wspomne juz o tym,ile razy ta osoba mnie osmieszyla.Nie wiem co o mam robić, jak się zachowywać.:(
    Proszę, odezwijcie się,jak sobie z tym radzicie..

  129. Aneta pisze:

    Elu rozumiem Cię myślę o tym samym co Ty nie widzę wyjścia jestem w takiej samej sytuacji i nie moge już tego znieść nie potrafię już dłużej po prostu nie jestem w stanie

  130. agnieszka pisze:

    Wczoraj znowu to samo,krzyki ,wyzywanie,a do tego stał nademna z nozem z tym jego triumfalnym usniechem na twarzy a ja jedyne o czym myslałam to zeby wkońcu to zrobił bo juz niem mam sił…

  131. Martyna pisze:

    Ja mam podobny przypadek z tym ,ze nie jestem z facetem od ponad roku , mamy wspolne dziecko , ale mimo to zyjemy osobno , gdyz mialam dosc cialgych awantur , az wreszcie aktow przemocy fizycznej czy tez psychicznej z jego strony. jednak do tej pory nie daje mi zyc jak normalnemu czlowiekowi.

  132. agata pisze:

    i tak dla wszystkich skrzywdzonych, chyba nikt nigdy nie zrobił afery i sie nie wkurzył, bo…… uwaga: bo włosy zostały źle przycięte.. wiecie co, ja wlasnie próbuje się wydostać z mojego dołu, i za każdym razem jak tego słucham troche się utwierdzam w przekonaniu, że mój chlopak był i pewnie dalej jest jakiś psychicznie chory…

    https://www.youtube.com/watch?v=hGcu4KUMF90

  133. wojtek pisze:

    Witam,tak sobie poczytałem wasze posty i jestem zaskoczony waszymi wpisami,wydaje mi się że to forum jest o problemach osób faktycznie terroryzowanych przez mężów, żony,partnerki oraz partnerów a tutaj jest tylko użalanie się nad sobą.Jest naprawdę parę postów którymi powinny zająć się organa ścigania ale większość to po prostu wasza niewiedza co możecie zrobić z problemem który jest w waszym życiu.Nie chcę nikogo urazić swoim postem ale tacy jak my sami powinniśmy zadbać o nasz spokój i nasze bezpieczeństwo,sam miałem problemy z małżonką i powiedziałem dosyć tego nikt nie będzie mnie poniżał i wiecznie szpiegował mój telefon i moją korespondencję i jeszcze inne nieprzyjemne sytuacje wniosłem pozew do sądu o rozwód i mam spokój nikt mnie nie dręczy nikt mnie nie kontroluje i tak się sprawy załatwia a nie płacze że go dziewczyna wiecznie zdradza albo mąż partner jest wciąż pijany,wyzywa i tłucze jak ziemniaki.NO I TO TYLE.trzymajcie się.Powodzenia

  134. umeczenie pisze:

    Jak sie bronić,kiedy sie „zaczyna”??nie daje rady,czy naprawde skonczenie ze sobą rozwiąże problem?

  135. Maria pisze:

    Nie wiem co robic,nie wiem jak sie bronic,nie daje juz rady.Znalazlam się w sytuacji bez wyjscia.
    Panie Wojtku,nie każdy żyjący w koszmarze iles lat potrafi jeszcze sie wzwolic,czy ma silę cokolwiek zrobic.
    Dobrze,że Panu się udało.

  136. gosc pisze:

    Chcialabym porozmawiac z kims kto rozumie…

  137. netako pisze:

    Jestem z tyranem i moja historia jak widać po wcześniejszych wpisach nie jest taka wyjątkowa. U mnie przemoc psychiczna, słowna agresja i zdarzyło się przemoc fizyczna- dwa czy trzy razy mnie popchną czy szarpną ale i wstydu narobił nie raz przed ludźmi nie tylko po pijanemu. Związek trwa 3 lata. Nie mamy wspólnych dzieci ale wychowujemy moje z poprzedniego związku. Syn 9 lat bardzo się przyzwyczaił do niego i go kocha. Zmusiłam do terapii mojego oprawcę. Chodzi ale ona nie daje chyba specjalnych efektów. Znów awantura i jest ten sam scenariusz zero wyniesienia jakichkolwiek wniosków z poprzednich kłótni i przełożenia na aktualnie się odbywającą. Najgorsze jest to, że ja taka Matka Teresa jestem i bardzo chciałam mu pomóc, bo kocham i wierzyłam, że on może wciąż być taki jak przez pierwszy rok naszej znajomości. Trochę też traktowałam go jak projekt zakończony niepowodzeniem, a jestem ambitna i nie lubię porażek. Z bezsilności czasem już kapitulowałam i się zamykałam w sobie, to i tak on zna mnie tak dobrze, że doskonale wie co powiedzieć i jak długo mówić abym wdała się z nim w do niczego nieprowadzącą dyskusję. Kiedy agresywnie mówi do mnie czasem powtarzam sobie „nie odzywaj się Aneta! Tylko się nie odzywaj” czasem pomaga ale no nie zawsze, bo mój partner Papieża by z równowagi wyprowadził-taki skubany zdolny jest. Po cichych dniach piękny miesiąc miodowy albo tylko tydzień – bywa różnie 🙂 Potem znów zamknięte koło się toczy. Raz się wyprowadziłam i wróciłam, bo liczyłam na efekty terapii – znów jest to samo! Najgorsze jest to, że on płaszczy się kiedy chce odejść i prosi, i się zmieni tylko mam mu dać czas, bo terapia nie od razu poskutkuje i gruszki na wierzbie, i klęka, i kwiaty, i miał trudne dzieciństwo-taki makaron na uszy 🙂 A ja się lituje nie wiedzieć czemu? No niby kocham ale zawsze działałam choć w miarę racjonalnie. Zawsze kiedy wybaczałam liczyłam, że będzie lepiej-nie dlatego, że jestem naiwna – wierzyłam w niego. Nie mam jakiejś niskiej samooceny, dobrze się czuje ze sobą. Nie jestem od niego uzależniona – mam pracę i wsparcie rzeszy przyjaciół, rodziny, dziecka. Dlatego zamierzam spakować manaty i wyprowadzić się. Syna mi szkoda, bo pokochało jak ojca ale cóż-jakoś mu to wytłumaczę. Dosyć tej męki-już nawet pięknych chwil nie pamiętam z tego związku, a same cierpienie. Przeczytałam to forum i zrozumiałam, że nie jestem sama jest nas wiele w sensie ‚ofiar’ i można to zrobić. Też był już taki moment, że się zastanawiałam co ze mną nie tak, że coś takiego przyciągnęłam ale ze mną jest OK – może trochę podupadłam na zdrowiu-ciągłe nerwy dały mi w kość ale damy Wszystkie radę. Nie chce jak niektóre wpisy tu 20 lat się męczyć albo i więcej-to straszne ale i tak podziwiam za wyrwanie się. Ja mam 29 lat jeszcze sobie życie ułożę, a jak nie to i tak samej lepiej niż w ten sposób. Przeczytałam książkę ‚Słowna agresja’-tak, tak… 🙂 i kopiec innej literatury o podobnej problematyce, jakby przyjemniejszej nie było? Nawet próbowałam zrozumieć jego problem i to co się dzieje w jego głowie-tam mówią, że to wynika z chęci kontroli i niskiej samooceny. Mam tylko jedno pytanie – Tak się zawsze zastanawiałam – Czy on zdaje sobie sprawę z tego co mówi i robi? Czy toksyczna osoba wie, że jest toksyczna? Czy mu sprawia satysfakcję robienie drugiej osobie krzywdy? Dziś wiem jedno Cudu nie będzie!!!

  138. Piotr pisze:

    Kobiety potrafią robić pranie mózgu i jeszcze im wieżą. moja żona Agnieszka to specjalista od takich rzeczy. Jej zachowania to spanie z telefonem pod poduszką, dlaczego ponieważ otrzymuje sms od adoratorów, nie wiem może ma romans, nigdy ją nie śledziłem. Od jakiegoś czasu wychodzi z domu na 1-2 godzin pod pretekstem wynoszenia śmieci, spaceru.W tym czasie bez przerwy dzwoni,zacząłem ja sprawdzać, tel. ma ciągle zajęty. Raz usnęła z telefonem w ręce, ja żeby jej nie spadł wziąłem go, a tu sms od Pana Darka Kiełbasińskiego z Uniwersytetu Śląskiego. Dziś biegałem i byłem na siłowni, Dobranoc Agnieszko lub też jesteś bardzo pociągająca itp. Gdy jej to powiedziałem po kilku tygodniach, to ja miałem urojenia nic takiego nie było. Ma zagrania tego typu, że jak jesteśmy u znajomych to po kielichy czy też nie, ona nie idzie do domu. Po następnej godzinie ona również nie idzie. Więc ja nie narzucając się znajomy wstaje i mówię że idziemy do domu. Z tego tytułu robi kłótnię i twierdzi, że się mnie boj-ii i nie wraca ze mną. Wraca po kilku dniach z pretensjami że to z mojej winy. To cyklicznie się powtarza. Smsy od Pana Darka Kiełbasińskiego są na bieżąco. ponadto żona we wtorki cyklicznie wyjeżdża do Katowic.Podejrzewam, że spotyka się z tym Panem. Nie mam już sił tak dalej tego ciągnąć. Oskarża mnie o jakieś Smsy których ja nie pisze i ich nie widziałem. Kocham ją ale myślę że ona wykorzystuje mnie i nie wiem czy to dalej ciągnąć?

  139. Ona 24 pisze:

    Wróciłam do żywych, straciłam dziecko. Dwa koszmarne miesiące były kumulacją toksycznego 3 letniego związku z nim.

    Jestem silna. Poradziłam sobie.
    Jestem silna…

  140. netako pisze:

    Wiecie co… ja naprawdę mam nadzieje, że przyjdzie ten dzień, że będziemy się w głos śmiać z tego, iż dałyśmy się tak wmanewrować i że mamy to już na szczęście za sobą. Ja wierze w karmę i w to, że każdy za swoje dostanie. Też mi ciężko ale… poboli i przestanie, a gdybym pozostała w tym związku to bolałoby ciągle i ciągle, i pewnie coraz mocniej!

    Tylko jedno życie mam!

  141. Michał pisze:

    Jestem w takim związku od 22 lat. Dzisiaj poprosiłem o wsparcie PCPR . wiem że prze de mną długa droga, tyle życia jeszcze przede mną , chcę je przeżyć jako wolny człowiek – nie jak do tych czas – upokarzany i poniżany .Tak kobiety tak robią swoim partnerom .Chcę żyć – nie wegetować , życie jest piękne .

  142. kicia pisze:

    kurwa… artykuł o przemocy wobec kobiet… a pierdolą mężczyźni w komentarzach o sobie… jacy to oni nie są poniżani… szczerze? Niewierze… taka próba odwrócenia kota ogonem…. JESTEŚCIE TRAGICZNI. Po pierwsze to nie my jesteśmy dla WAS, tylko WY dla nas… natura tak urządziła ten świat, że macie się poświęcać, a nie nas wykańczać. Macie się poświęcać, bo to my rodzimy dzieci… więc… mamy żyć, bo przedłużamy gatunek… Jesteś niewydolny, słaby? Odejdź. Nie masz prawa, aby przekazać Twoje geny. Proste jak drut.

  143. MS pisze:

    Każdy kryzys w małżeństwie, czy stosowana przemoc, jest często wynikiem braku komunikacji, empatii, liczeniem się
    z drugą osobą, ale też nieumiejętnością przyznania się do winy. Każdy ma jakieś potrzeby, emocje, pragnie być kochany.
    Po prostu należy ze sobą rozmawiać i liczyć się ze sobą,
    a zaufanie i szacunek przyjdzie sam.
    Zarówno oprawca i ofiara przeżywa kryzys, dlatego tak ważna jest komunikacja.
    Jesteśmy nauczeni pozostawić problem samemu, „a samo się rozwiąże”, ale tak nie jest bo on się jeszcze bardziej pogłębia.
    jest to trudne do zastosowania w życiu bo muszą tak myśleć obydwie osoby, ale życie byłoby łatwiejsze wtedy ,gdyby była komunikacja.

  144. katolZciemnogrodu pisze:

    a powyzszy komentarz wlasnie potwierdza to wszystko, co faceci napisali wyzej.

  145. magda pisze:

    ja poznałam swojego narzeczonego w maju 2013r. i na lipca mamy ustaloną datę ślubu. Sama nie wiem czy dobrze robię bo czuje taki lek w środku. Mój narzeczony przeszedł szereg operacji za dzieciaka przez co nie do końca jest pewny siebie, tego co robi.Pracuje dorywczo bo jest na rencie ale jest w trakcie otwierania działąlności.
    Ja zwasze byłam otwarta, potrafiłam żartować ze wszystkiego, czasami prowokacyjnie się ubierałam i kokietkowałąm ale w granicach rozsądku,czasami teraz jak idę do pracy to słyszę że sie stroje, że pewnie w pracy loda robię itp. to co pisze to skróty bo nie wiem czy opisywać wszystko.Często jest zazdrosny o moje wcześniejsze życie, byłam w kilku letnim związku i mieszkałąm w innym mieście przez co do tej pory mam dużo znajomych ale nie do końca mam kontakt bo jak twierdzi mój narzyczony ile można rozmawiać przez telefon z jedną osobą. W zeszłym roku jeżdziłąm na rolkach, sama, miałam chwilę dla siebie, taką godzinną odskocznie, teraz nie jeżdże na rolkach bo on nie może ze względu na operacje z dzieciństwa.Czasami mi móiw że powinam użyć mózgownicy ( na przykłąd w sytuacji : mieszkamy u rego rodziców jeszcze, i nie mam kluczy do mieszaknia i to ja powinnam go poprosić żeby mi je dorobił i dał- ja uważam że to w jego kwestii bo wkońcu to nie moje mieszaknie i nie jesteśmy jeszcze małżeństwem). Po śłubie mieszkanie dostajemy od moich rodziców- trzeba zapłącić 20tyś złotycgh tylko, ja nie mam pieniędzy na remont tego mieszkania a mój narzeczony mówi że to on ma za wszystko płacić,za remont itp. ostatnio nawet w złości wykrzyczał że ma w dupie to mieszkanie. Pożyczyłmi pieniądze i powiedziałze oddam jak będe miała a teraz wypomina mi to. Wczoraj po pracy wróciłąm do domu i powiedziałże mam czas dla siebie , na kąpiel, na pogaduchy z kumpelami. Jak dzwoniłżebm wstawiła obiad miałąm zajęty telefon i zrobiła się kłótnia że siedziałam w domu i nic nie robiłąm -a zdążyłam w tym czasie pokój posprzątać, łazienkę i obiad zrobić, wykąpać się itp.
    Nie iwem co mam robić.
    nie wiem czy jestem pod wpływem narzeczonego, czy to terror psychiczny???

  146. Ona 24 pisze:

    Cześć Wszystkim – wróciłam. Chyba silniejsza.

    Jednak najgorsze jest tworzenie nowej relacji z nowym facetem. Macie jakieś porady? Poznałam kogoś jednak za chiny ludowe nie wiem jak funkcjonować w takiej znajomości.

    Jest weekend , spotkamy się jest okej a teraz? siedzę , wyłączyłam telefon.. i chcę mieć swięty spokój.

    Sama nie wiem.. jak zaufać? jak zwyczajnie się otworzyć po tym co przeszłam.. niby chciałabym aby to wyglądało z m ojej strony poważnie ale no nie potrafię.. mam okresy kiedy jestem pewna i okresy kiedy chcę być sama…

    Nie wiem jak określić taki stan a wiem ,że ten facet jest wart mojego zainteresowania.

    co tu zrobić :(?

  147. Lanka 22 pisze:

    hej wszystkim, przykre te wpisy I prawdziwe. Magda piszesz ze w lipcu chcesz wyjsc za moz za tego czlowieka…… Prosze cie nie rob tego !!!!!!! Zmarnujesz sobie zycie On nigdy sie juz na dobre nie zmieni bedzie tylko gorzej . Daj sobie czas , bardzo cie prosze. Odwolaj ten slub!!!!!!!

  148. Lanka 22 pisze:

    Ona 24 , Hej kochana piszesz ze nie mozesz otworzyc sie na nowo znajomosc . To zupelnie normalne. Moze to nie jest jeszcze ten moment? Obseruj sytuacje:)

  149. netako pisze:

    Dziewczyny naprawdę przeczytajcie „Moje dwie głowy” Mai Friedrich i jej blog. Ja czytając tę książkę uzyskałam odpowiedź na jakże ważne dla mnie pytanie – Dlaczego?. Dlaczego mimo tego, że człowiek sobie flaki wypruwał nic z tego nie wychodziło? Musiałam to wiedzieć aby pójść dalej w swoim życiu. Autorka tak jak i my potrzebowała odpowiedzi na zadawane sobie pytania, dlatego tak jak i my zaczęła drążyć temat. Jesteście na tym forum więc drążycie temat! Chcecie wiedzieć.
    Czytając to forum i książkę Pani Mai miałam wrażenie, że z każdej opisywanej sytuacji mogę wyciągnąć trochę mojego socjopaty – co dowodzi, że nie był taki wyjątkowy z całą pewnością. Trzymajcie się i nie dajcie się podeptać!

  150. Wiki7 pisze:

    A co powiedzieć, gdy złożony już jest przeze mnie pozew z orzekaniem o winie męża, z wyraźnym wyszczególnieniem jego przewinień (w tym: przemocy ekonomicznej, psychicznej,fizycznej, nadmiernej kontroli, obarczaniem nadmierną ilością obowiązków i brakiem z jego strony pomocy…itp), a on i tak twierdzi, że ja kłamię i czeka kiedy się opamiętam….

    • netako pisze:

      Wiki7 powiedz mu, że Ty się już opamiętałaś i stąd ten rozwód. Nie daj się wyprowadzić z równowagi. Pamiętaj, że to wszystko jego śmieszna gra obliczona na Twoje słabości. Bądź twarda. Pozdrawiam i powodzenia!

  151. Lanka 22 pisze:

    Wiki7 , powodzenia I trzymaj sie tego co zaczelas. Bedzie dobrze:)

  152. Małgosia pisze:

    Ja napiszę o konsekwencjach doświadczania przemocy psychicznej z perspektywy dziecka. Obecnie mam 30 lat. Miałam OJCA TYRANA, który maltretował psychicznie moją Mamę, a przy okazji nas, mnie i mojego brata. Mój starszy brat nie przeżył tego – 15 lat temu popełnił samobójstwo. Dlaczego? Podobno depresja. Skąd się wzięła? Mogę się tylko domyślać, że niebagatelny wpływ na jego kondycję psychiczną miało to, co się działo u nas w domu. Dziś nie piszę już tego ze łzami w oczach, po wielu latach, a przede wszystkim terapii u psychologa, pogodziłam się z jego śmiercią. Chciałabym jednak przestrzec wszystkie kobiety, które doświadczają przemocy psychicznej. Piszecie, że nie macie odwagi, siły, żeby opuścić toksycznego partnera. Powiem Wam jedno, jestem pewna, że gdyby moja Mama odeszła od Ojca, jak byliśmy dziećmi, mój kochany brat by żył do tej pory. Więc zróbcie to, JEŚLI NIE DLA SIEBIE, TO DLA SWOICH DZIECI, bo konsekwencje życia z tyranem to właśnie one odczują najbardziej w całym swoim dorosłym zyciu, jeśli wcześniej nie zejdą z tego świata dobrowolnie.

  153. Małgosia pisze:

    Na moje dorosłe życie też oczywiście wpłynęło tyranizowanie przez ojca. Miałam (i mam) ogromny żał do Mamy, że dała sobą tak pomiatać. Już jako dorosła kobieta rozmawiałam z nią na ten temat i Ona powiedziała, że trwała w tym związku dla nas, czyli dla mnie i mojego brata, żeby nie zabierać nam „domu i rodziny”. Mój Boże, Mamo, i co z tego dobrego wyszło? Jedno dziecko się zabiło, a drugie jest pocharatane emocjonalnie z upośledzonym poczuciem własnej wartości…Tego jej już nie powiedziałam, żeby jej nie dobijać. Bardzo ją kocham, ale NIE ROZUMIEM jak można było dać się tak traktować? Kobieto czy Mężczyzno – jeśli sama/sam się nie uszanujesz, nikt inny tego nie zrobi! To jest podstawowa zasada, której trzeba się trzymać!

    • Monik pisze:

      Jak bardzo rozumiem, co przeszłaś. W domu byłam ja i moja młodsza siostra. To na niej skupiła się cała agresja naszej matki- wychowywała nas sama. Mnie gnębiła psychicznie, ale to co robiła z nią jest nie do opowiedzenia. Biła po twarzy wykręcała ręce, głodziła. Ja byłam już na studiach i długo nie wiedziałam, że to znacznie bardziej niż mnie. Oczywiście jak wszyscy tyrani dla sąsidów znajomych była super! Przyjechałam raz niespodziewnie i nakryłam ją na biciu – siostra miała 13 lat. Bez wahania poszłam na policję i założyli wiedźmie niebieską kartę. Nie wiem czy wiecie, ale tam obowiązuje taki przepis „podejmowanie interwencji w środowisku wobec rodziny dotkniętej przemocą odbywa się w oparciu o procedurę »Niebieskie Karty« i nie wymaga zgody osoby dotkniętej przemocą w rodzinie” cyt. http://www.eporady24.pl/niebieska_karta_i_przemoc_zony_w_stosunku_do_meza,pytania,6,198,4599.html To nas uratowało, bo ja musiałam wracać na studia a ona musiała zostać, a była psychicznie wrakiem, trudno z niej było słowo wydusić, ona sama nic by nie zrobiła, ale trafił nam się dobry dzielnicowy i w tym przypadku opieka społeczna też stanęła na wysokości zadania. Ja rok temu skończyłam studia i siostra od 3 miesięcy mieszka ze mną, chodzi do psychologa, ale nie wiem ile trzeba czasu, żeby zaczęła znowu wierzyć ludziom. Pozdrawiam Was wszystkich i życzę duuuuużo sił do walki!

  154. Małgosia pisze:

    W życiu osobistym również zetknęłam się z partnerem-tyranem. Krytykował wszystko co robiłam, czy jak wyglądąłam, nawet sposób w jaki pomalowałam paznokcie. Byłam z nim kilka miesięcy, w tym czasie schudłam, ciągle płakałam, byłam strasznie nieszczęsliwa, mimo, że go kochałam. I pewnego dnia, po prostu odeszłam i zerwałam wszelki kontakt. To był najlepszy sposób. Psychicznie dochodziłam do siebie długo, ale uśmiechnęło się do mnie słoneczko. Wychodzę za mąż za dobrego, wrażliwego, pełnego empatii mężczyznę. Muszę tylko uważać, żeby sama nie stać się z biegiem lat tyranem. Niestety mam pewne cechy mojego Tatusia, z których zdaję sobie sprawę i których nienawidzę. Wolałabym umrzeć, niż choć po części wyrządzić komuś taką krzywdę jakiej sama doznałam ja, moja Mama i brat. Wiem, że czeka mnie terapia u psychologa, bo chcę być szczęsliwa i dawać szczeście mojemu przyszłemu mężowi i naszym dzieciom.

  155. Wiki7 pisze:

    Netako i Lanka dzięki za wsparcie. Wczoraj mój mąż sprowadził swoją „kochaną” mamusię, by pilnowała bezpieczeństwa w naszym domu do końca (jesteśmy w trakcie postępowania rozwodowego) – nie mam gdzie spać i wykańcza mnie psychicznie – jest taka podobna do niego – wypiera się, że widziała, jak mąż uderzył mnie na jej oczach…
    Nie wiem, czy wyprowadzać się z trójką dzieci czy mogę się jej jakoś pozbyć. Jak ja mam funkcjonować w takich warunkach?

  156. Lanka 22 pisze:

    Wiki7 , kochana tak mi Ciebie zal . Jesters strasznie odwarzna koboitka:) pamietaj ze I Ty I twoje dzieci zaslugujecie na leaps ze zycie!!!niewiem jak sytuacja z domem wygloda u was od strong prawnej ale jesli to jest wasze wspolne? To ktos kogos musi splacic po rozwodzie. Jesli masz na ten czas gdzie zamieszkac by kazdego dnia nie oglodac szanownej ma musi z synusiem to zabieraj dzieci I powiedz Im” dozobaczenia na rozwodzie:)” pogadaj z prawnikiem. Jesters dzielna I dasz rade!!!:)

  157. Lanka 22 pisze:

    Przepraszam za bledy ale to chyba z tych nerwow 🙁 sorry

  158. Wiki7 pisze:

    Lanka, dziękuję Ci za wsparcie…dobra z Ciebie kobietka. sama nie wiem co dla mnie i dzieci w tej sytuacji najlepsze. Najlepiej byłoby się wyprowadzić..ale nie wiem jak dzieci to przeżyją…mąż ostatnio normalnie szaleje za dziećmi, jest dla nich niesamowicie dobry i troskliwy (wcześniej tak nie było) i poświęca im bardzo dużo czasu. Z drugiej strony obawiam się jego działań, działa w wielkiej wściekłości na mnie zwłaszcza za 1000 zł alimentów, które mi zasądzono (złożył zażalenie od tej decyzji sądu). Przy każdej nadażającej się okazji, okazuje swoja nienawiść do mnie…

  159. netako pisze:

    U mnie minął już miesiąc od wyprowadzki od socjopaty i powiem Wam, że z każdym dniem jest lepiej choć nie wierzyłam w to na początku tej misji. A tu proszę odzyskuje siebie. Oczyszcza mi się zatruty umysł i nawet jego „syreni śpiew” nie jest w stanie mnie złamać. Czytam dużo literatury fachowej. Zapamiętajcie jedno – socjopata nie odczuwa emocji, a jedynie je naśladuje na poziomie podstawowym. Nie kocha prawdziwie, nie wstydzi się swoich uczynków, nie martwi się, nie ma empatii, nie ma sumienia, nie boli go Twój ból, a wręcz napawa się swoją dominacją kiedy Ty cierpisz itp. Nie odczuwa tego, bo to „ułomności zwykłego człowieka” i nie jest mu to potrzebne. Łatwiej być socjopatą i niczym się nie przejmować. Ja też nie miałam łatwego życia, min. dzięki niemu właśnie ale jeśli ktoś dziś zapytałby mnie czy chciałabym zostać socjopatką i było by to życzenie do spełnienia w imię życia bez uczuć to wybaczcie ale lubię swoje „ułomne” cechy ludzkie i nawet jeśli czasem serduszko boli to wole to czuć, bo też mogę poprzez to kochać i pomagać innym co mnie cieszy, i płakać, i śmiać się ze szczęścia. Socjopata tak nie ma i to chyba najtrudniej zrozumieć, bo patrzymy przez pryzmat nas samych, a to zupełnie inna destrukcyjna osobowość i ona tak nie ma. Nie da się żyć z socjopatą jeśli pragniesz uczuć wyższych. On nigdy Ci tego nie da, bo NIE CZUJE – da kwiaty, powie że kocha ale to zawsze będzie plastikowe mimo, że widzisz to inaczej. Przykre ale prawdziwe. Tak samo mocno ja Wy nie chciałabym żeby tak było no ale niestety jest i nie ma magicznej tabletki aby wyleczyć błąd który powstał na początku jego egzystencji.

    Polecam:

    http://quantumfuture.net/pl/psyhopath.html

  160. Lanka 22 pisze:

    Hej Wiki7, okazuje Tobie nienawisc Bo nie spodziewal sie ze jestes na tyle odwarzna . A dzieci to jego jedyny ratunek teraz wiec check je przeciognoc na swojo strone ” Tatus Dobry a Mamusia ta niedobra” Rozmawiaj z dziecmi o wszystkim I sluchaj co one majo Tobie do powiedzenia na temat waszej rodziny. Moj syn mial 8 lat jak bralismy rozwod I tez byl posrodku. Strasznie bylo mi go zal ! Teraz ma 16 lat I jest dla mnie duzym wsparciem I najwazniejszy na swiecie 🙂

  161. Lanka 22 pisze:

    Trzymaj sie kochana:)

  162. xxx pisze:

    Cwaniaczki myślały, że się na czyiś plecach wygodnie przewiozą przez życie. Nie chciało się uczyć i pracować – nie dziwię się. Jednak oddawanie komuś władzy nad sobą prawie zawsze się źle kończy. Bo jak ktoś zauważył, władza deprawuje. Władza absolutna deprawuje absolutnie. Ktoś, kto ma pełną władzę nad kimś – zwłaszcza prymitywne, tępe dominujące zwierzę jakim jest mężczyzna – będzie tej władzy nadużywał.
    Wyjście jest jedno: niezależność ekonomiczna. Psychiczna się sama pojawi, kiedy przestaniecie być na nich skazane. Włóżcie tę energię, którą wkładacie w rozpacz, w wyrwanie się z sideł. Tak samo przykre, ale przynajmniej do czegoś prowadzi.

  163. 5 lat kacetu pisze:

    Jestem po takich samych przeżyciach jak Ty. Kilka razy odchodziłam i wracałam. Ale w końcu uciekłam na zawsze. Było bardzo ciężko, w sumie dalej dje mi się we znaki, ja łapię dołki ale nie poddaję się. Psychicznie jeszcze nie jestem na poziomie, który bym oczekiwała, ale to co wypracowałam, to wstręt do tej osoby i niemożliwość mojego powrotu do niego i z tego jestem dumna. W moim związku były poniżania (ty pojebie, psycholu, downie, dla mnie jesteś nikim, zerem), uzależnienie finansowe i zabieranie pieniędzy, kłamstwa i zdrady, o których na szczęście dowiedziałam się po fakcie (albo po fakcie sama przed sobą się przyznałam, że o nich od dawna wiem) w momencie, kiedy jego kochanka, a obecna partnerka skontaktowała się ze mną, pisząc dumnie, że w końcu odzyskała swojego dawnego pana, informując mnie, że on mnie już nie kocha i mam się nie kompromitować, pisząc do niego. Dodam, że w tym samym dniu wieczorem był u mnie w domu, a raczej pod domem, bo nikt go nie wpuścił, żeby powiedzieć moim rodzicom, że chce żebyśmy znowu bylo razem, bo mnie kocha. Dodam, że rano to on dał jej mój numer i kazał się ze mną skontaktować. Cóż za piękna perfidia… Wcześniej były tylko sygnały – maile do „koleżanek”, którym chwalił się, że jest samotny i z nikim się nie spotyka (był i mieszkał ze mną), fałszywe wyjazdy na „serwisy”, a w praktyce umawianie się z „koleżankami” na wspólny wyjazd. Smsy do różnych dziewczyn, o przykładowej treści „dobranoc niedostępna”, wypraszanie mnie z urodzin, żeby pojechać z kolegą na wyrywanie lasek i zaliczanie dwóch jednocześnie (o tym na szczęście dowiedziałam się po fakcie), ginące prezerwatywy i wmawianie mi, że wyrzucił, żebym się nie czepiała, znaleziony w domu popcorn z kina w Oświęcimiu, który podczas tłumaczenia się okazał być się znaleziony na parkingu w Tychach i zabrany do domu dla papug (chyba 5-latek nie uwierzyłby w taką bajkę) i wiele innych niezliczonych rzeczy, na które chciałam być ślepa. Dowiadywałam się o tym z maili i smsów (kiedy nie widział sprawdzałam go, bo podejrzewałam, że mnie oszukuje). Po odkryciu takich informacji i wygarnięciu mu tego robił awanturę, wyzywał od psycholi i kazał dosłownie „wypierdalać’. A ja jak ta zahipnotyzowana nie umiałam odejść, mimo że zdrada była dla mnie zawsze tematem niewybaczalnym. Odchodziłam dopiero po sytuacjach kiedy np.byłam chora i zamiast podać mi szklankę herbaty, o którą go poprosiłam, powiedział mi, że dla niego jestem gównem i nie zasługuję nawet na herbatę. Plus do tego inne wyzwiska.Jak odeszłam, zaczęło się przepraszanie, chwilowe chodzenie do psychologa, żeby się naprawić, mówienie jaka to najważniejsza dla niego nie jestem i jak bardzo chce się zestarzeć ze mną po naszym cudownym wspólnym życiu. Dawałam się uwieść jego magicznym słowom i wracałam. I tak było kilka razy. Dwa lata chodziłam do psychologa i nic mi to nie dało. Najlepszą pomocą jest grupa wsparcia, która jest stricte ukierunkowana na nasz problem, a nie na psychologię ogólną. To mi dało największego kopa. Czytałam i dalej czytam wiele pozycji z tego zakresu. W szczególności polecam blog http://mojedwieglowy.blogspot.com/ oraz książkę o tym samym tytule. Jak dla mnie najbardziej trafna i pomocna, a przede wszystkim napisana przez kobietę, po takich samych przejściach. Jeśli chcesz porozmawiać, chętnie pomogę. Sama nie jestem jeszcze na tyle uzdrowioną osobą na ile bym chciała, ale jakiś czas temu zrobiłam krok uwolnienia się bez powrotu i o ten krok jestem do przodu. Uwolniłam się od psychopaty. Mimo, że od dalej próbuje te swoje gierki (właśnie w takich chwilach czuję, że jeszcze nie uzdrowiłam się do końca, ponieważ mimo, że opcja powrotu do niego nie wchodzi w rachubę, to każde jego parszywe zachowanie mające na celu wywołanie mojej reakcji, powoduje rozdrapywanie ran na zasadzie jaka głupia byłam i jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić, przypominają mi się wszystkie świństwa, które mi wyrządził i to boli najbardziej, bo dopiero teraz to widzę i rozumiem. Niestety zraniona i sponiewierana psychika długo się goi. Żeby było śmieszniej, to dotarły do mnie informacje, że będąc obecnie z kochanką, z którą mnie zdradzał, zdradza teraz ją… (moją poprzedniczkę też zdradzał, do czego sam mi się przyznał, oczywiście mówiąc, że już się wyszalał i teraz woli stabilne życie ze mną…). Mimo, że wiem, że czeka ją taki sam los jak mnie i poprzedniczkę, to jestem jej wdzięczna, że dzięki niej uwolniłam się od niego. Nie całkowicie do końca, bo on sobie wyobraża i rozpowiada wszem i wobec, że zawsze wracałam i znowu do niego wrócę, ale dzięki niej poznałam prawdę i odeszłam od tego chłamu. Tak więc nie jesteś tu sama i nie wierz nigdy w cudowne uzdrowienie takiej osoby. Takie postępowania są naukowo udowodnioną chorobą psychiczną partnera. Jeśli chcesz porozmawiać, lub inne osoby z tego forum, podaję gg 11247771. Rozmowa i osoby o podobnych doświadczeniach są najlepszym wsparciem. z bagna można się wydostać

  164. Maciek pisze:

    Witam mam taka sama kobiete 80 procent tego tekstu odczuwam na zywo…. Nie wiem jak mam sobie poradzic

  165. gosc pisze:

    5 lat kacetu …
    Mam taką samą sytuację, kiedy czytałam to, co napisałaś o swoim zyciu czułam się tak, jakby to było o mnie..
    Chciałabym się uwolnić i nie potrafię. Nie widzę dalszego mojego życia, a jednak nie umiem nic z tym zrobic.
    Oczywićie, że chciałabym porozmawiać.
    Nie mam siły.Dłużej żyć.Ani nic.
    Każdy dzien to koszmar, wiesz o czym mówię, życie z taką osobą, to koszmar:(
    Prościej jest po prostu zakonczyć życie..
    wybacz, dół straszny, nie umiem sobie dać rady:(
    Ten codzienny koszmar z tą osobą, pranie mózgu..nie mam siły:(

  166. gość pisze:

    Powiedzcie co zrobić,jak zrobić ten pierwszy krok.Co zrobić, jeśli sytuacja jest taka, że nie ma się siły już znosić takiego psychofaga, w jakie miejsce uciec jeśli się nie ma gdzie i za co, co zrobić, jesli ta osoba prawie całkowicie uzależniła od siebie i finansowo i psychicznie, ten ciągły terror, strach przed zjazdami, które nie kończą się dzień i noc, co zrobić, jak z tego wyjść, bo naprawdę nie jestem w stanie dłużej tego znieść. Nie mam prawa w ogóle o sobie pomyśleć, nic dla siebie zrobić. Każdy kto tkwi w tak chorej, toksycznej znajomości wie, jak ciężko jest cokolwiek zrobić, ruszyć z miejsca, czy zrobić własnie ten „pierwszy krok”, że duzo można pisać, mówić co taka osoba potrafi z nami zrobić, jak psychicznie wykończyć, prawie ubezwłasnowolnić i to się często dzieje latami, aż człowiek nie jest już w stanie zrobić nic.
    Wmanewrowałam się w strasznie głupią sytuację/znajomość z toksycznym panem nie nadającym sie do życia, niszczącym mnie, terrorryzującym mnie strasznie różnymi rzeczami, sprawami, ci, którzy tkwią w takim bagnie wiedzą o czym mówie.To jest psychiczny terror.Nie jestem już sobą. Nie wiem kim jestem. W ogóle nie mogę sobie z tym poradzić.
    A uwolnić się z tej nienormalnej znajomości i żyć tak, jak dawniej – spokojnie, to moje nawiększe pragnienie.
    Nie chcę żyć w czymś takim, nie jestem w stanie czasami nawet wstać z łóżka, jestem dobita, załamana, zmuszam sie do wszystkiego i tak, to wszystko chciałabym zamienić na siłę by móc i umieć to w końcu zmienić, ale to jest już ponad moje siły. Zrobienie tego, ucieczka – graniczy z cudem. Poza tym, jestem już tak wymęczona, że myślę tylko o jednym, bo z tym nie miałabym problemów. Przez to, co ten chory człowiek wyprawia ze mną przestało mi w ogóle zależeć na życiu, na kimkolwiek i czymkolwiek,bo nic nie ma sensu.A kiedyś tak nie było.Czuję straszny kołowrotek w głowie.Najprostsze rzeczy stwarzają mi niesamowitą trudność. Nie mam siły, chciałabym czuć się normalnie, dobrze,nie bać każdego dnia, że nagle znowu mu odbije i wieczór moze skonczyć sie tragicznie,albo, ze znowu zrobi coś podłego za moimi plecami a potem skłamie, wyprze się i dowiem sie po jakimś czasie i już nie będzie mozna nic zrobić.Często stawia mnie przed takimi sytuacjami, że nie wiem naprawdę co mam zrobić, bo cokolwiek zrobię, to i tak będzie źle.Nie chcę się za tego kogoś więcej nadstawiać, nie chcę być poddawana próbom typu: „ile jeszcze może znieść”.Wiele razy najadłam sie po prostu wstydu przez tą osobę. Ten człowiek zachowuje się jak nienormalny. To nie tylko jest terror psychiczny, ale i przemoc fizyczna.Potem się wszystkiego wypiera i twierdzi, ze mi nic nie robi.Mnie specjalnie prowokuje, żebym tylko wybuchnęła, prowokuje ciągle kłótnie, straszne kłótnie. Nic nie jest normalne. Żaden dzien nie jest spokojny, normalny.Jest nieodpowiedzialnym, niedojrzałym, kłamiącym na każdym kroku, oszukującym cały czas, wypierającym się, robiącym różne rzeczy za plecami, chorym człowiekiem, który widzi i słyszy różne rzeczy, który poniża mnie i ośmiesza na każdym kroku, za wszystko krytykuje i w ogóle, a tym czasem on nic nie umie, nie potrafi i nie chce umieć. Ten człowiek prowokuje cały czas kłótnie i awantury,ciągle się boję, kiedy to znów nastąpi,a ta jego wiecznie wykrzywiona twarz śni mi się już jak horror jeśli w ogóle mogę usnąć.Na każdym kroku złośliwości, krytykowanie mnie za wszystko dosłownie. Stwarzanie ciągle jakiejś chorej atmosfery.A to zachowanie np,że ta osoba w jednej chwili ma wykrzywioną twarz i coś tam gada sobie pod nosem, chory wyraz twarzy i takie chore oczy, a za chwile się smieje, uśmiecha,nie wiadomo skąd -wielka radość,nagle jest jakos dziwnie miły, czy nie wiem jak to wyjasnić i za chwilę znowu to samo, wykrzywiony itd… Czuję się jak w domu wariatów. Nie jestem w stanie znosić jego zjazdów. Po prostu boje się tego chorego człowieka. O tym jaka ta osoba jest możnaby nakręcić film, czasami myślę, że jeśli nie film akcji to horror, bo często dzieją się takie sceny, że potem przez kilka dni nie mogę się pozbierać. Tak bym chciała się uwolnić od tego chorego człowieka, ale w mojej sytuacji to jest za trudne.
    Powiedzcie proszę, czy są jakieś instytucje, nie wiem, miejsca gdzie można się zwrócić o jakąś pomoc chociażby nie wiem psychologiczną.Może ktoś może polecić jakąś literaturę, czytam duzo na ten temat, chciałabym umieć sobie z tym poradzić. Naprawdę nie chcę zrobić niczego głupiego przez tą chorą osobę, chciałabym się z tego koszmaru uwolnić i żyć normalnie i spokojnie jak kiedyś. Chciałabym nie zwariować, bo psychicznie nie daję rady już, po prostu jest fatalnie.
    Będę wdzięczna za wszelkie odpowiedzi na ten temat.

    • zagubiona pisze:

      wypisz wymaluj mój mężuś Twój opis pasuje do niego w każdym calu. Też szukam pomocy jestem jak w jakiejś klatce w dodatku alkohol pity po kryjomu a potem kłamstwa zdrady,długi a mamy dziecko. jednego dnia gnoi mnie poniża wyzywa na drugi dzień już nie pamięta a kłamstwa sam się w nich gubi a potem wmawia mi że coś sobie wymyśliłam że mi się przyśniło, bawi się z synem śmieje się chwile potem najeżony ale tylko na mnie nawet do kota lepiej się odnosi.ostatnio coś mu się pogorszylo i budzi mnie w nocy wyzywa

    • Ania pisze:

      Witaj, już jakiś czas minął od Twojego posta, ale może jeszcze ta informacja Tobie bądź innym osobom w podobnie trudnej sytuacji się przyda. Zapytajcie na Zamiany 13 w Warszawie, tel. w goglach znajdziecie, tam otrzymacie fachową pomoc lub skierują Was gdzie trzeba. Powodzenia i trzymajcie się, też mam to za sobą i dziś jestem szczęśliwa, choć muszę uważać, żeby znowu się w coś podobnego nie wpakować. Jednak póki co rozpoznaję typowe oznaki przemocowych zachowań i potrafię się w porę wycofać lub też poradzić sobie ze skutkami rozpoczynającej się toksycznej relacji z socjopatą czy psychopatą (i oczywiście zamknąć ten rozdział). Nie ma tak trudnych sytuacji żeby nie dało się z nich wyjść, wyzdrowieć i być szczęśliwą (czy szczęśliwym). Czego Wam życzę. „Ania”.

  167. gość pisze:

    5 lat kacetu czy możesz podać swój email?

  168. gosc pisze:

    Znamienne w życiu z takim psychicznym człowiekiem jest jest ciagle poczucie zagrozena i brak poczucia bezpieczenstwa.Zgadzacie sie ze mna?

  169. wiki7 pisze:

    Tak dokładnie, zwłaszcza w przypadku, gdy dasz mu wyraźnie do zrozumienia, że chcesz się od niego uwolnić. Mój ostatnio nie omieszkał nawet udać się do proboszcza parafii, w której notabene śpiewam w chórze, by nagadać na mnie jaką to jestem okropną kobietą. Na szczęście księdzu nie chciało się w to za bardzo uwierzyć i chciał usłyszeć tez mojej wersji wydarzeń….

  170. netako pisze:

    Gościu z 3 czerwca 2014 roku z godz 09:11. Mogłabym się pod Twoim życiem podpisać i pod wieloma innymi postami tu zamieszczonymi. Ja uciekłam ale łatwo nie było. Teraz wiem, że choć sama wychowuję dziecko i wywalam 1/3 pensji na wynajęte mieszkanie to i tak święty spokój jest bezcenny i najważniejszy. Zacznij od pomocy psychologa, wizyty są nawet na NFZ i wcale nie czeka się długo. Potem pójdziesz dalej. Coś wymyślisz – rodzina, znajomi – na pewno jest ktoś taki kto Ci pomoże ale przede wszystkim TY musisz sama się w sobie zebrać. Grunt to się nie cofać, a uciekać do przodu-ale to już wiesz z fachowej literatury 😉 Pozdrawiam.

  171. anonym pisze:

    Czesc Wam wiem co czujecie poniewaz jestem w trakcie rozchodzenia. Jest mi ciezko placze nie wiem chyba sie uzaleznilem od tej dziewczyny.Zna mnie od podszewki i wie jak mnie zranic gestem, slowem.Upadlem i jest mi ciezko sie podniesc to nie jest pierwsze rozstanie. po pierwszym rozstaniu w rok nie poradzilem sobie nie wiem jak sobie poradzic. czuje sie jak bym w cos sie wrabal lecz nie wiem co potocznie mowiac puzzle rozsypane. kocham ja tak bardzo a ona mnie tak rani bawi sie wiem ze musze to zakonczyc i to zrobie lecz nie wiem co dalej prosze o pomoc

  172. zagubiona pisze:

    witam.w moim przypadku jest tak.Ze swoim katem jestem od kilkunastu lat mamy cudowne mądre i dobre dziecko.Mąż jest alkoholikiem i kłamcą tj.wszystko co powie musze sprawdzać by wiedzieć czy fikcja czy fakt.Z jego str myśle że doświadczyłam wszystkiego co mogł mi zrobić:zdrady,wyzwiska,ośmieszanie,poniżanie, słyszałam nawet że w rozmowie z innymi to ze mnie zrobił wariatke itp. dziś spakowałam jego rzeczy po raz pierwszy w życiu w odpowiedzi dostalam w pysk mam rozciętą warge a on tu nadal jest. Sił nie mam jestem w potrzasku,pare lat temu odcinałam go ze sznurka,próbował się powiesić na oczach naszego syna a raczej zrobić demonstracje. straciłam przez niego kilka razy prace potrafił tak namieszać że ze strachu i wstydu musiałam rezygnować. Gdy milcze to mnie wyzywa gdy płacze śmieje się ze mnie gdy go wyganiam to mi grozi gdy chce odejść niszczy rzeczy i też mi grozi.Po takiej serii co rano wstaje robi mi kawe uśmiecha jakgdyby nigdy nic i ma pretensje że jestem skwaszona.teraz śpi a ja nie wiem kiedy PIEKŁO zacznie się od nowa.

  173. gość pisze:

    Boże „zagubiona”…. opisałaś właśnie moje życie 🙁
    i też cały czas boję się, kiedy znów się zacznie, bo może być na chwilę spokojnie, ale po chwili coś mu odbija
    i zaczyna się i nie kończy :(. To jest życie cały czas w strachu. Modlę się, żeby dzien był normalny i spokojny, żeby mu nagle nie odbiło, to jest straszne:(. Mogę dodać jeszcze szantażowanie i terrorryzowanie wszystkim:(.
    Trudno opisać, wyjaśnić, bo tych jego zachowań jest mnóstwo, tylko nie zachowanie normalne, czyli takie, jakie powinno być.Bywa, że na ulicy zachowuje się jak dobry, miły, nieśmiały człowiek.Bywa, też, że ( na ulicy) zaczyna się „szajba”, to może być wydzieranie się, zwracanie na nas uwagi, wyzwiska i szarpanie:(.
    Generalnie nie można z nim iść po ulicy, bo zachowuje się jak człowiek nienormalny.Nie wiem co robić, jak się zachowywać wtedy i w ogóle. Brak sił. Cała energia idzie na zniesienie tych wszystkich chorych zachowań.Nie mam siły żyć. Nie radzę sobie również. Nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić. Nie mam już siły znosić jego chorych zachowań, zjazdów, nieadekwatnego zachowania do jakiejkolwiek sytuacji, jego ciągłej agresji, wybuchów złości, nienawiści. Nie wiem co mam zrobić. Chciałabym to zakończyć, ale nie potrafię:(…

  174. gość pisze:

    Czy są jakieś instytucje mogące cokolwiek pomóc w takich sytuacjach, wesprzeć chociażby psychicznie.. ?

  175. zagubiona pisze:

    tak jak mówiłam dziś rano wstał zrobił mi kawę nawet pocałował a ja co? w bezruchu zaciskając zęby opuchnięta i obolała po wczorajszej walce.wstydzę się wyjść z domu mam wrażenie że wszyscy wiedzą i śmieją się ze mnie że jestem głupia a uwierzcie mi że 12 lat temu byłam zupełnie innym człowiekiem..zawsze jak kot spadałam na 4 łapy byłam optymistką dawałam sobie rade sama i potrafiłam pomóc innym..Dziś jestem wrakiem nie mam nic i nie mam sił na nic coraz częściej myślę o śmierci ale pamiętam jak on to próbował zrobić a nie jestem taka jak on MAM DZIECKO! i choćby nie wiem co nie skrzywdze mojego synka musze go chronić przed ojcem i dać szanse na normalność. Ciągle w głowie mam te wszystkie lata poniżania paraliżującego strachu,wstydu i tego potwornego nieustającego żalu w sercu i ta myśl-dziewczyno przegrałaś swoje życie on je przepił,zdradził w każdym calu i zdeptał a gdy mu mówie że zniszczyłeś mnie on patrzy na mnie spod byka i z tym parszywym uśmiechem na twarzy mówi-to jeszcze nie koniec poczekaj ,gdy pytam dlaczego to mówi bo jestem skurwielem.MASAKRA!!!mam dość nie umiem sobie poradzić to takie trudne.

  176. zagubiona pisze:

    w końcu poszedł jestem tak głęboko w…wiecie niedługo syn ze szkoły wróci dom nie ogarnięty,ja ledwo na oczy patrze wyje po kątach od wczoraj nie daj Boże tyran zobaczy i jazda od nowa.mam wrażenie że to co mi robi sprawia mu jakiś rodzaj przyjemności Jezu boję się zrobić cokolwiek mówić płakać wziąć głębszy oddech. Po tym jak go odcięłam ze sznurka był w psychiatryku 2 miechy ja miałam gorzej opieka na głowie jakieś instytucje nagły atak a tak naprawdę zero pomocy,wszyscy litowali się nad nim bo biedny ,chciałam go spakować a pani z opieki stwierdziła że powinnam mu pomóc bo spróbuje znowu.wyszedł z psychiatryka pół roku nie mieszkał z nami wyjechał za granice do roboty miał jakieś baby w między czasie ja zbierałam się powoli. Potem wrócił w między czasie wyłaziły jakieś jego brudy konflikty z prawem dłużnicy walili drzwiami i oknami. miałam wówczas całkiem fajną prace ale syn był mały szefostwo zaczęło patrzeć na mnie bykiem bo mieszkam w małym mieście i ploty szybko się rozchodzą niańka odeszła i musiałam złożyć wymówienie potem słyszałam że jestem elementem wszyscy patrzyli na mnie przez jego pryzmat.dostawałam różne smsy telefony z zastrzeżonych nr.oj książkę bym mogła na ten temat napisać. pewnego dnia już po jego powrocie z zagranicy po jego ciągu alkoholowym gdy mi ubliżał coś we mnie pękło wpadłam w furie i straciłam nad sobą panowanie w ułamku sekundy role się odwróciły zaczęłam go bić i choć jest postawnym facetem nie miał ze mną szans ale wcale mi nie ulżylo było jeszcze gorzej bo zniżyłam się do jego poziomu. Siedze w tym już tyle lat wiem że jestem osobą współuzależnioną a pani psycholog u której musiałam być bo tam skierowała mnie policja i opieka po jego próbie samobójczej powiedziała że mam depresję to było jakieś 5 lat temu ale wtedy jej nie uwierzyłam potraktowałam to jak atak na moją osobę bo co ja jestem chora? przecież to on pije zdradza i nęka. teraz rozumiem i już wiem zrobił mi pranie mózgu pozbawił samoświadomości zmanipulował zmienił we wrak człowieka

  177. Vena pisze:

    Zagubiona,
    jesteś w bardzo trudnej sytuacji, ale nie w beznadziejnej.
    Z toksycznego związku trzeba uciekać, trzeba ratować siebie i dziecko.
    Każdy ma prawo opuścić miejsce, które go niszczy.
    Zapraszam Cię na bloga, którego prowadzę wraz z koleżankami. Jest to blog dla kobiet, które uciekły, uciekają lub szykują się do ucieczki z toksycznego związku. Dzielimy się doświadczeniem i wspieramy w trudnych chwilach. Na blogu znajdziesz wiele rad i informacji oraz historie kobiet, które zechciały się podzielić swoimi przeżyciami.
    Przyjdź do nas koniecznie, wesprzemy Cię.

    http://uciekamydoprzodu.blog.pl/

  178. Gosc pisze:

    Ja tez mieszkam z takim hitlerkiem i codziennie koszmar ,kiedy nadchodzi godzina jego powrotu do domu. Chce się uwolnić.Co robić?tak się nie da żyć.Jestem przerażona

  179. Lanka 22 pisze:

    Dziewczyny uciekajcie, Bo nigdy nie bedzie lepiej !!!!!!! Jezeli nie macie sily dla siebie tego zrobic to zrobcie to dla swoich dzieci!!!!!

  180. zagubiona pisze:

    Dziękuje że jesteście że są takie str.wstydziłabym się opowiadać o swoim życiu znajomym,rodzinie nie zrozumieliby..nie raz próbowałam. Czas powalczyć o siebie do boju kochane!damy rade:)

  181. Kasia pisze:

    Znam mezczyzne doznajacego takiej przemocy, to moj brat. Nie wiem jak moge mu pomoc. Nie pzyznaje sie sam przed soba, ze jest ofiara. Terroryzuje go juz tak 17 lat. Jest calkiem od niej zalezny emocjonalnie. Boi sie wracac do domu bo nigdy nie wie co go czeka. Wszystkie wyzwiska, obelgi, wulgaryzmy, kpiny wrecz szarpie go sa w obecnosci dziecka. Nie ma sie jak bronic (przeciez jej nie udezy)Kiedy on pragnie odeslac dziecko do innego pokoju slyszy ” a niech widzi jakiego ma tatusia!”. Po czym to ona stawia sie w roli pokrzywdzonej. On bierze cala odpowiedzialnosc za sytuacje na siebie….przyczyna awantury…był za długo z psem. Dziecko jest juz tak zmanipulowane (ma 12 lat), ze zawsze staje po stronie matki…..sa nieliczne momenty gdy w rozmowie sam na sam z ojcem przyznaje sie mu ze sam sie boi mamy. Sprawdza go na kazdym kroku, izoluje od rodziny, znajomych. On dla spokoju podporządkowuje sie jej, by nie wszczynac awantury ale ona powód zawsze znajdzie. Najgorsze jest to, ze trwa to nawet po rozwodzie (3 rok idzie) bo nadal ona sie nie wyprowadziła, choc ma gdzie i srodki finansowe. Wszelkie próby wyprowadzenia jej koncza sie „tata nas chce wyrzucić pod most”. Brat totalnie nie radzi sobie tatlnie z ta sytuacja, ma depresje i zmiany nastroju, cala wina obarcza siebie. Martwie sie o niego….Wiem, ze nie zmusze go do leczenia jesli sam tego nie bedzie chciał ale jak mu uzmyslowic, ze potrzebuje pomocy? Odpiszcie jak mozna mu pomoc..

  182. Lanka 22 pisze:

    Hej Kasia , zorganizuj jakies wakacje gdzie nie bedzie tej kobiety. Twoj brat jest uzalezniony od poczucia winy . Tracy ludzie jak twoja bratowa to ludzie toksyczni. Twoj brat ma szczescie ze ma Ciebie. Szkoda mi strasznie jego syna. Kasia walcz o tych chlopakow !!!!!

  183. gość pisze:

    Moja siostra też mieszka z takim człowiekiem.Nie wiem jak jej pomoc.

  184. gosc pisze:

    Moja siostra mieszka z takim człowiekiem, nie wiem jak jej pomóc.Chciałabym jej pomóc.Proszę o rady.

  185. Magdalena pisze:

    Nie wiem jak poradzić sobie z szantażem emocjonalnym, który mój partner stosuje wobec mnie.Wydaje się, ze on inaczej nie potrafi.Jakie są wasze doświadczenia.Jak trzeba wtedy postępować,co robi w takich sytuacjach?Jest ich naprawdę dużo.

  186. Lanka 22 pisze:

    To jest bardzo ciezko poradzic cokolwiek Bo zycie przy takim czlowieku jest straszne. Jedno Wien ze tarzeba nauczyc sie ignorowac nie pokazac ze nas to boli , byc obojetnym. Ja nauczylam sie tego po 5 latach , a I tak lapie sie na tym ze zaczynam plakac I siebie obwiniac za wszystko. Staram sie wtedy znalesc cos pozytywnego , cokolwiek. …..

  187. Domi pisze:

    hej chciałam się z wami podzielić moją historią. moj były był dokładnie taki człowiekiem jaki został tu opisany a na dodatek znęcał się nade mną fizycznie. Trwało to 5 lat a ja cały czas wierzyłam, że on sie nie zmieni. Za wszystko winiłam siebiei teraz gdy go spotkałam po latach wszytsko wróciło i nadal sie zastanwiam czy on sie zmienił, czy warto spróbować raz jeszcze… Serce jedno, rozum drugie. Ale po tym przypadkowym spotkaniu zobaczyłam, że już zastanaiwam się nad tym czy pasuje mu to cxo zreobie, co powiem. Jak się mam od tego uwolnić. Dodam jeszcze, że jestem w nowym związku

  188. Kamila pisze:

    Nie rozumiem tej Twojej wypowiedzi,nie wiem o co chodzi właściwie.

  189. Lanka 22 pisze:

    Domi , nie wracaj do niego !!!!!!! Wez kartke I papieru napisz imie bylego I imie faceta z ktorym jestes teraz , poprostu ich porownaj . Dziewczyno tacy terrorysci sie nie zmieniajo !!!!!!

  190. Marcin pisze:

    Nie, nie wracać.
    Nie wchodzi sie do tej samej wody drugi raz.

  191. uwolniona pisze:

    Do Domi,
    ja się również uwolniłam po 5 latach znęcania psychicznego, na koniec i fizycznego i oczywiście zdrad – niewiarygodnie perfidnych, można by nawet rzec, że na moich oczach. Uwolniłam się i z tego powodu jestem szczęśliwa. Jestem też w nowym związku z osobą kochaną i skrajnie przeciwną. Ale…. no właśnie te ale…. to co widzę u siebie po wyswobodzeniu się, to poniekąd w dalszym ciągu jakiś rodzaj uzależnienia, bo kiedy odzyskałam własne ja, obwiniam się jak mogłam być tak ślepa i brnąć dalej w tym związku, jak mogłam dawać kierować sobą jak marionetką. Boli to, że nigdy nie miałam takiego charakteru, zawsze kroczyłam swoją drogą, aż tu nagle pojawił się ktoś kto ogarnął moje ja. Tym bardziej to dokucza, że po rozstaniu dotarły do mnie informacje w jak bardzo podwójnych, a czasem nawet i potrójnych związkach on ze mną był. W jednym czasie, nawet po tym jak oświadczył mi się, potrafił wyznawać miłość innym kobietom i opowiadać bajki że jest ze mną tylko dla zasady, bo obiecał mi być ze mną do końca naszych dni (ah co za romantyk z niego, aż żal ściska). To boli, bo miałam tak dużo podejrzeń zdrad, a mimo to bagatelizowałam wszystko i żyłam w zakłamaniu dalej, przyjmując na siebie brzemię osoby psychicznej od jakiej ciągle mnie wyzywał. Do czego zmierzam, Ty się od niego uwolniłaś, przypuszczam, że nawet dobrze zdajesz sobie sprawę, że nie ma z Twojej strony opcji powrotu do niego. To Twoja psychika jeszcze się po nim nie uzdrowiła, tak jak i moja do czego się przyznaję. Tyle lat krzywienia psychiki, to jak pranie mózgu i robi swoje. Tak samo jak ręka po ciężkim złamaniu, do póki nie przejdzie rehabilitacji, nie zregeneruje się sama. Do tego też potrzeba czasu. Kiedyś usłyszałam, że ten typ ludzi działa jak sekta – takie robi pranie mózgu, a ludzie, którzy wydostali się z sekty też długo mają problem z powrotem do normalności. Jak się masz uwolnić? korzystaj z fachowej literatury, bierz udział w takich forach jak to, wymieniaj przed samą sobą wszystkie krzywdy które Ci wyrządził, a potem zadaj sobie pytanie – czy byłaś z nim szczęśliwa jak tak Cię traktował? czy takie było Twoje wyobrażenie związku z nim? Czego oczekujesz od partnera? stabilności czy może wolisz jazdę na roller coasterze? Czy takie życie chcesz zafundować sobie i Twoim dzieciom do końca życia? powiem Ci jeszcze jedno – on się nigdy nie zmieni. A wiesz skąd to wiem? z fachowej literatury, on innych kobiet z podobnymi doświadczeniami, z autopsji – taki sam był dla mojej poprzedniczki, taki sam był dla mnie i taki sam jest obecnie dla mojej następczyni, czyli kochanki jednej z wielu z którą mnie zdradzał, z którą nie jest ale te same zagrywki ma. trochę zmienił taktykę – przerzucił się na babki po rozwodach z dziećmi – żeby jak to kiedyś mi powiedział – łatwiej taką zniewolić, bo taka z dzieckiem nie będzie mieć nic do gadania, bo będzie od niego uzależniona…. obecnie takie dwie obrabia, a moim znajomym pociska głupoty, że poza mną świata nie widzi i że chce do mnie wrócić… niedoczekanie jego… Oprócz tych zdrad były wyzwiska od samego początku, wysłuchiwanie, ze jestem gównem a moim celem jest usługiwać mu. Byłam też uzależniona finansowo, odseperowana od rodziny i znajomych. Tak wygląd życie z osobą psychopatyczną. Zdrowy na umyśle człowiek nie czerpie przyjemności z poniżania innych. ten typ osób, nie ma uczuć, empatii, a skoro ich nie ma to jak się ma zmienić? na jakiej podstawie? Dodam jeszcze z autopsji …. z rozmowy pomiędzy nim a kolegą na mój temat … tak zdradzałem ją, ale ona zamiast odejść powinna zaakceptować fakt, że ja taki jestem, że jak pojawia się jakiś problem w związku to muszę uciec do innej i zdradzić ją. Ja nie ponoszę żadnej winy za rozpad tego związku…. Myślisz że da się uzdrowić człowieka, który nie dość, że przyznaje się, że zdradza, to jeszcze nie widzi w tym żadnego problemu ani winy? Drugi przykład …. wyzywanie o najgorszych za byle co, nawet za to, że coś źle zostało postawione. Mój zarzut na to, że mnie nie szanuje, że nie ma prawa odnosić się do mnie jak do śmiecia, jego odpowiedź – na szacunek trzeba sobie zasłużyć ….

    • netako pisze:

      Wow!!! Prawie moje życie i dokładnie te same wnioski! Super to napisałaś! Czytajcie dziewczyny ze zrozumieniem forum i dużo literatury fachowej, a wszystko się poukłada z czasem. Tylko dajcie sobie ten CZAS.

  192. uwolniona pisze:

    i w tym stwierdzeniem teraz się zgodzę. Mimo, że nie o taką interpretacje mu chodziło. Będąc z takimi osobami, które nami pomiatają, nie szanujemy siebie.

  193. Thomasronson pisze:

    Do Domi
    Odpowiedź brzmi – terapia. Bez fachowej pomocy będziesz się kręcić wciąż w pętach tych samych zachowań.

  194. karolina kika pisze:

    mam wątpliwości, czy kontynuować związek, który trwa cztery miesiące.
    Mój partner jest narkomanem. oczywiscie, nie cpa codziennie, kto zna sie na uzaleznieniach, wie, jak mniej wiecej moze to wygladac.
    Nie przyjmuje do wiadomosci faktu, ze ma paranoję.
    Konkretnie:
    oszukiwał mnie w kwestii brania narkotyków(teraz podobno nie oszukuje)
    nie dotrzymał obietnicy pójścia na terapię (branie narkotyków się powtarza, informuje mnie o tym)
    był agresywny wobec moich znajomych, werbalnie im groził
    gdy jestem zmęczona oskarża mnie o branie narkotyków
    zdarzyło mu sie grzebac w moim telefonie (uroił sobie, ze wysyłam i otrzymuje smsy od jakichs adoratorów)
    zdarzyło mu sie grzebac w mojej torebce (uroił sobie ze uzywam narkotykow)
    niekiedy, rzekomo w zartach potrafi komentowac moj ubiór: „idz do domu sie przebrać, masz za obcisłe spodnie, podciagnij te bluzke. gdzie masz niebieski cien do oczu, dawno go nie uzywalas”
    używa wyrazów wulgarnych i obelżywych( niby w żartach, niby taki krąg kulturowy, ale jednak zdarzyło się ostatnio poza żartami)
    no i najgorsze. Co jakis czas łapie ostre stany depresyjne i wtedy zaczyna mnie obwiniać o to, że ja jestem przyczyną jego złego samopoczucia. Ukonkretniając: Ma do mnie pretensje o to, że nie spotyakm sie z nim w ogóle, nie poswiecam mu czasu (spotykamy sie codziennie na minimum 3- 4 godz, zazwyczaj u niego)gdy spotkam sie z kolezankami, twierdzi ze traktuje sie jak wypelniacz czasu wolnego,
    )(niekiedy po godzinie spotkania z kolezanką on przyjezdza i zaczyna wydzwaniac, ze juz jest)ostatnio pokrętnie stwierdzil ze ma prawo do wlasnych odczuc i powiedział, czuje ze w ogole mi nie pomagasz ani mnie nie wspierasz. po tej ostatniej dyskusji i zarzutach mielismy sie rozstac, ale jakos zabraklo mi sily…kocham go, porozmawialismy o tej sytuacji, postanowilam byc twarda, powiedzialam ze nie bede tolerowac tego typu pretensji. sama sie sobie dziwie. czuje wstyd i zazenowanie, bo jestem młodą, wyksztalcona osoba, rzekomo inteligentną, a nie stać mnie na jeden oczywisty krok…

  195. karolina kika pisze:

    * że traktuje go jak wypełniacz czasu wolnego.
    kiedyś poszliśmy na wycieczkę, oczywiscie rzekomo zgubil portfel – jak okazało się w schronisku, gdy przyszło do płacenia
    na samym początku okłamał mnie o to, że ma drugi własny dom obok swojego domu ( mieszka w małym mieszkaniu z matką)
    sama nie wiem, teraz klamstwa sie ukrocily, ale niestety pojawiły się problemy z karczemnymi awanturami ( bezpodstawne zarzuty, o to że go lekceważę- na początku pomyślałam, ok- poświęcę Ci więcej czasu. ale teraz widzę, że coś jest na rzeczy- bo im więcej poświęcam mu czasu, probuje pomoc w walce z nalogiem ( wyszukuje adresyi telefony miejsc do odbycia terapii, z ktorych to on i tak fianlnie nie korzysta)- tym czesciej on tweirdzi, ze nie pomagam mu w ogóle. wypytywania o to z kim i ile przebywam, jak spedzamy wolny czas, oskarzenia o branie narkotykow…cpun ze mnie probuje zrobic narkomanke.
    i stad jestem taka sfrustrowana. mam dosc i kloce sie z nim, ale mnie to wykancza, za duzo tego wszytskiego. nie wierze mu w bzdety które powtarza mi na temat mój i naszego zwiazku (jego zdaniem jestem winna wszystkim problemom w tym zwiazku)

  196. Muza pisze:

    Mój były mąż stosował przemoc psychiczną wobec mnie „w imię miłości” – żeby „zadbać” o nasze małżeństwo, żeby się nie rozpadło… Nie tolerował mojej pracy, nienawidził moich przyjaciół i za wszelką cenę próbował izolować mnie od nich, regularnie sprawdzał telefony, komputer – począwszy od treści moich rozmów po maile i historie przeglądanych stron, drukował moją prywatną korespondencję rozpowszechniając ją i nadając jej przy tym odpowiedni kontekst, żądał odcięcia się od ludzi dookoła…
    Odeszłam od niego, na początku lipca był rozwód, a on nadal chce mnie zniszczyć… Nie mam już siły…
    Całą moją rodzinę obrócił przeciwko mnie. Przecież on jest taki dobry i idealny. Wzór…
    Jak pomyślę, że tyle kobiet uważało – zresztą wiele nawet go za takiego ciągle uważa – za ideał mężczyzny i męża to mi się wszystko do góry podnosi… Nie mam już siły… Ile jeszcze muszę znieść?… ;-(

  197. uwolniona pisze:

    do karolina kika
    z tego nic dobrego nie będzie, dlatego dobrze radzę uciekaj, póki nie jest za późno. Ja po 5 latach z spcjopatą, uciekłam od niego i doskonale wiem jak ciężki i destrukcyjny jest związek z taką osobą dla osoby zdrowej. Chcesz pogadać, to chętnie pomogę, ale już teraz radzę, bierz nogi za pas, zanim bardziej się uzależnisz od tej osoby i uwikłasz w matnię. Mój socjopata nie był narkomanem ani alkoholikiem, ale schemat postępowania chorych osób jest identyczny, dlatego wiem co mówię. Jesteś z nim dopiero 4 miesiące, ja byłam 5 lat i skończyło się ostrą depresją, obniżonym poczuciem własnej wartości i chodzeniem na terapie dla kobiet tkwiących w chorych związkach. Ty jesteś na starcie dopiero i zobacz co się z nim dzieje w okresie kiedy powinna być sielanka. Wyobraź sobie co może dziać się później….

    • karolina kika pisze:

      do uwolniona
      Dzięki za odpowiedź. Mój luby udał się na terapię dla osób uzależnionych ( uczeszcza od jakiegos miesiaca) i zauważylam w jego zachowaniu pozytywne zmiany- niestety nie we wszystkich obszarach (co parę tygodni pojawiają się pretensje o to, że mu nie poswiecam czasu, szczegolnie, jak np. raz na dwa tyg. spotkam sie z kolezankami).
      . Niegdyś rozwazalam podjęcie terapii dla osob wspoluzaleznionych, ale wtedy odkrylam w moim zyciu maly dysonans. mianowicie, stwierdzialam, ze wole po prostu nie byc wspoluzalezniona, niz podejmowac taka terapie. tak to wyglada w teorii, bo w praktyce- caly czas jestem w tym zwiazku. wiem, ze rozstanie bylo by najlepszym rozwiazaniem. sama sie sobie dziwie, czemu ciagle daje mu szanse. przeciez nigdy sie tak nie zachowywalm w stosunku do ludzi, którzy w odniesieniu do mnie przejawiali podobne zachowania. możliwe, ze wplyw na to ma fakt, że poznałam tego faceta pare miesiecy po zakonczeniu 5- letniego zwiazku, moze minelo za malo czasu na wygojenie ran i staralam sie „za bardzo”…utrzymac to, co nowe.

  198. pomocy pisze:

    Witam ,ten post jest dokladbym odbiciem mojego zwiazku , jestem psychicznie nekany przez moja partnerke , co gorsza jestem w takiej sytuacji bez wyjscia w ktorą strone bym nie poszedl bedzie zle , mamy dziecko cudnego synka ktorego nie chce sytracic nie chce tez byc swiatecznm tatusiem , za jej namowa poddalem sie wazektomi wiec juz wiecej dzieci miec nie bede , byc z nia to koszmar jest coraz bardziej zle, dodam ze nie pije pracuje ciezko z czego wszystkie pieniadze ida na nasze zycie nie pisalem ze ona ma tez dwie corki z poprzedniego zwiazku wiec finansowo jest ciezko ,nigdy nie zdradzilem , przyjemnosci dla mnie juz nie pamietam co to przyjemnosc , co chwila wmawia mi ze jestem zly ze czepiam sie jej dzieci co jest nie prawda ze mam wyjebane na wszystko bo przeciez mnie caly dzien nie ma prawda pracuje po 10 godzin dziennie no ale ktos musi prawda wracam do domu sprzatam czasem gotuje robie zakupy zajmuje sie synkiem zmieniam pieluchy karmie kąpie itp d ostatnio dowiedzialem sie ze moja mama ma raka pluc rozwalilo mnie to powiedziale to mojej lubej a ta na to ze jej mama tez kiedys umrze Boze czy to jest normalne duzo by pisac . Ja mam 33 lata ona 39

  199. Evka pisze:

    Nie, to nie jest normalne. Bycie nieszczesliwym nie sluzy nikomu.

  200. Evka pisze:

    Jestes mlodym czlowiekiem, ja zreszta jestem w tym samym wieku co Ty i tez przeszlam swoje. Obecnie sama wychowuje roczne dziecko. Jednego jestem pewna: szczesliwi rodzice to szczesliwe dziecko. Ciagle klotnie na maluchach bardzo negatywnie sie odbija. Rowniez na ich przyszlym zyciu. Nie wiem jakie zdanie ma o mnie moj byly partner. Prawdopodobnie tez znalazlo by sie wiele negatywow. Dlatego uwazam ze jesli nie widzi sie nadzieji to lepiej sie rozstac niz toczyc nieustanna wojne

  201. ewa 40 pisze:

    A ja wciąż nie mogę się uwolnić, odeszłam, ale wróciłam, bo nie radze sobie, a teraz jest jeszcze gorzej , ciągle płaczę i cierpię…

  202. Evka pisze:

    Trzeba zdac sobie sprawe z tego ze ludzie rzadko sie zmieniaja. Wiec jesli wczesniej bylo zle to szanse na to ze po powrocie bedzie lepiej sa naprawde marne.

  203. Evka pisze:

    Czy nie masz nikogo bliskiego z kim moglabys o tym porozmawiac?

  204. gosc pisze:

    a ja odchodze, na zawsze

  205. pomocy pisze:

    Dziękuję Evka piszesz ze byłaś tez w takiej sytuacji, ja boję się że stracę syna nie chce widywać go okazjonalnie jest moim małym szczęściem

  206. Evka pisze:

    Jesli kobiecie zalezy na szczesciu dziecka to dacie rade pogodzic jakos opieke na nim. Ojciec mojego syna widuje go codziennie okolo 1-2 godziny a takze kazdy weekend spedza z nim. Mnie rowniez kosztuje to wiele wyrzeczen ale godze sie na to ze wzgledu na dziecko. I tak jest juz od roku. Czasem mysle ze proscie byloby uciec i zaczac wszystko od nowa ale czy to byloby lepsze dla mojego syna… Pewnie nie. Ale dla mnie osobiscie na pewno!

  207. anonimowa pisze:

    Hej. Chciałabym meila od nowo narodzonej. Potzrebuje rozmowy . odezwij sie karina9003@wp.pl

  208. pomocy pisze:

    Jest coraz gorzej ta kobieta mnie wykończy psychicznie, czasem mam ochotę zabrać synka i zniknąć z nim na zawsze, żeby to było takie proste jednak nie jest wiem ze to niemożliwe, odejść ona raczej tego by chciała ale wtedy stracę dziecko wiem ze łatwo jest powiedzieć przecież możecie się dogadać w kwestii odwiedzania dziecka ale kto tego chce na pewno nie ja, mam dziecko z poprzedniego związku i wiem jak trudno jest gdy masz dziecko na parę godzin lub dni i później musisz oddać, rany to boli bardzo boli drugiej takiej sytuacji nie przeżyje a z drugiej strony ona wykońcu doprowadzi do tego ze zrobię coś sobie bo juz nie wytrzymam, kobieta która była dla mnie wzorem ideałem teraz jest potworem czasem sobie tłumaczę ze ona taka nie jest że ma trudny dzień, ale prawda jest taka ze to zła kobieta, jej byle związki kończyły się z tej drugiej strony poprostu jej partnerzy nie wytrzymywali, niestety o tych związkach dowiedziałem się po fakcie zakochania w niej, jeśli znów chodzi o jej macierzyństwo, tez wiele do życzeń bardziej mi tu chodzi o jej dzieci z poprzedniego związku, starsza córka jej nienawidzi traktuje jak koleżankę nie mamę, młodsza jeszcze nie ale myślę że będzie gorsza niz starsza, jak jesteśmy razem 4 lata gdzie mieszkamy razem ponad 3 to jeszcze nie słyszałem z żadnej stron słowa kocham Cię mamo czy kocham cię coreczko rany boje się ze nasz syn będzie tak samo „zepsuty” nie chce tego, czasem mam wrażenie ze z nią jest coś nie tak kiedyś mi chciała wmówić choroby psychiczne normalnie siedziała w sieci i wyszukiwala mi schorzeń na szczęście nie dała rady mi nic wmówić chodź czasem już się zaczynałem zastanawiać a może ona ma rację na szczęście ze mną jest ok choć teraz to chyba przydałby mi się psycholog, najgorsze jest to ze nie mogę nikomu o tym powiedzieć bo chyba by mi nikt nie uwierzył, nie wiem co mam zrobić koszmar

  209. Evka pisze:

    Do pomocy
    Nie wiem dlaczego ale doslownie widze siebie w tym co piszesz…
    Z ta tylko roznica ze ja nie mam innych dzieci a jedynie synka z bylym partnerem. Podejrzewam ze kiedys bylam dla nuego idealem kobiety a teraz mysli o mnie to samo co i Ty o swojej partnerce. Za nic nie potrafilismy sie w tym zwiazku odanlezc. I on sie rozpadl. Mimo wszystko oboje robimy to co najlepsze dla synka. On widuje go codziennie. Nie powiem ze jest to uciazliwe bo widziec bylego partnera doslownie codziennie wcale do przyjemnosci nie nalezy jednak jak widze jak sie dziecko cieszy to zaciskam zeby i jest ok. Mysle ze duzo sie zmieni w momencie jak ktores z nas kogos znajdzie. Ja tego nie planuje bo nie wyobrazam sobie zaczynania wszystkiego od poczatku ale podejrzewam ze moj byly partner z czasem ulozy sobie zycie z kims innym. Dziecko to ogromne poswiecenie. Decydujac sie na nie swiadomie musimy zdawac sobie sprawe ze teraz to jego a nie nasze dobro jest najwazniejsze. Ja obstaje za tym ze dziecko bedzie szczesliwe widzac mnie szczesliwa a ciagle klotnie w domu to koszmar. Takze zycze wytrwalosci, duzo spokoju i szczescia jakkolwiek ono w twoich oczach wyglada

  210. aneta pisze:

    Jestem na etapie odchodzenia, nie radzę sobie.Chciałabym z kimś porozmawiać, potrzebuję rady

  211. Małgorzata pisze:

    Cóż mogę do tych wszystkich komentarzy ??
    Historia mojego życia jest bardzo podobna do życia w związkach paranormalnych tych wszystkich ofiar ….z czego to wynika ?? Z chęci podporządkowania sobie 2-giej osoby
    i wywoływania w niej posłuszeństwa, oddania wszystkiego co się posiada -własnego JA przede wszystkim ; chęć dominacji
    i wywoływania strachu i lęku …to chyba ich podnieca ?!!
    Ile razy słyszałam ,,wy…laj do rodziców jak Ci się nie podoba !!!! Baba jest od garów , wychowywania dzieci i pilnowania szkoły i od du….py dawania , a chłop od męskich spraw (??)Baba nie powinna wtrącać się w męskie sprawy a powinna być kobieca: delikatna, uległa, dbać o siebie i usłuchana , nie gadatliwa…najlepiej gdyby była niemową ….i babę trzeba od czasu do czasu trzepnąć , żeby wiedziała kto tu rządzi i siedziała cicho!!
    Dzieci i żona powinny chodzić jak zegarki!!
    Przeszłam wszystkie rodzaje przemocy ( psychiczna , fizyczną również w porywach….., seksualną , ekonomiczną , werbalną ….). Wytrzymałam w tym nienormalnym małżeństwie 25 lat !!! Zawsze mówiłam sobie , że poczekam jeszcze jak dzieci dorosną : skończą maturę , studia…i się usamodzielnią …mimo , ze oni nie chcieli takiej rodziny i patrzeć na ojca terrorystę!! Też ich nie wpuścił do domu , bo nocowali bez jego pozwolenia u cioci a mieli po 22-23 lata .
    Pomógł mi mój były chłopak , którego poznałam po 28 latach od nowa odmienionego….a potem siostra , .
    Ponadto były mąż robił długi w ukryciu, nie pracował na stałe przez blisko 10 lat siedząc i pracując w ,,szarej strefie,,…bo za 1500 zł nie pójdzie …tak , żeby starczało na jedzenie , prąd ( kilka razy wyłączali jak wyjeżdżał -rachunki niepłacone i zawsze zostawiał mnie bez pieniędzy z długami, które ja musiałam potem spłacać )…Przeszłam horror …nie wierzyłam jak psycholog zakwalifikowała mnie do GRUPY WSPARCIA DLA KOBIET Z PRZEMOCA W RODZINIE…Wtedy bojąc się bardzo męża tyrana
    zniosłam sądownie wspólność małżeńską …,a po 4 latach zdecydowałam się na Rozwód przy pomocy Przyjaciela (niestety uzależnionego od zdrad, seksu…z,,deszczu pod rynnę ,,…..wpadłam.
    Aktualnie jestem sama z daleka od byłego męża -tyrana ( były 2 powroty ale to tylko mnie utwierdziło w przekonaniu , ze ludzie się nie zmieniają w tym wieku)i przed sprzedażą mieszkania już nie wspólnego , bo stracił swoją połowę za długi a ja uratowałam swoja ….
    Marzę o swoim małym mieszkanku …i spokoju i przyjacielu wolnym , czułym , troskliwym …kochającym ….ale coraz mniej wiary we mnie…
    Jestem 6 lat po rozwodzie , a dalej czułam się uzależniona…, gdyby nie ucieczka, zerwanie całkowitego kontaktu (próbował mnie nawiedzać w pracy)…i znalezienia azylu u rodziny(siostry)…i gdybym nie miała wsparcia u rodziców psychicznego…przyjaciółek ….nie wiem czy dałabym rade sama ?? Trzeba mieć wsparcie ….i pomoc …bez tego baaaardzo trudno….trzeba mieć silny charakter !
    szukajcie pomocy…

  212. Evka pisze:

    Do Aneta
    Odezwij sie na meila jesli masz ochote pogadac
    evac50@ymail.com
    Pozdrawiam

  213. Evka pisze:

    Do Malgorzata
    Ja myslalam ze tez troche przeszlam w zyciu ale patrzac na to co spotkalo Ciebie to jeszcze mi daleko do tego zeby stwierdzic ze mialam ciezkie zycie. Napewno nie jest tak jak to sobie wyobrazalam bedac bardzo mlada dziewczyna ale mam swoj wlasny kat, malego chlopczyka ktory jest calym moim swiatem. Wydaje mi sie ze jestem zbyt silna na to zeby pozwolic komus wejsc sobie na glowe. Czasem nie jest to tez dobre bo z kompromisami u mnie to roznie bywa!

  214. mm pisze:

    zamknij się debilu, styl pysk, spierd….., idź do psychiatryka, za dobrze ci było

    wystarczy? taki bukiecik dostaję

  215. nina pisze:

    mój mąż przez lata całe mną manipulował, oszukiwał mnie i udawał wspaniałego i kochającego …przez przypadek po 23 latach małżeństwa przez głupstwa wpadł..no i zaczeło się..po głupstwach wyszły duże sprawy a ostatecznie kredyt..przedtem jeszcze były rozmowy ale po odkryciu lewego kredytu -koniec z wyjaśnianiem…przedtem przysięgał , że nic nie ukrywa już, teraz przeanalizowałam „mój” związek i moją głupią naiwność od początku pożycia, okazało się , że przez całe lata mąż mną manipulował, udawał uczucia, szantażował , krytykował i ośmieszał..jestem w głębokiej depresji bo mamy jeszcze nastolatkę..miałam też problemy z pracą , zresztą on przez 6 lat też nie miał pracy..teraz wyszło jaki to chwast, kłamca, człowiek bez zasad ani kultury, przeraziłam się z kim żyłam..niestety to całkowicie moja wina, pochodzę z toksycznej rodziny , byłam krytykowana, bita , wyśmiewana przez moją rodzinę , kiedy poznałam jego połknełam wszystko co mi mówił, chciałam żeby tak było, nigdy nie sprawdzałam go tylko mu wierzyłam, zresztą nawet powiedział ,że mnie finansowo oszukiwał bo go nie sprawdzałam, oczywiście zmarnowałam sobie życie bo teraz kiedy jesteśmy w jesieni życia dużo znieślibyśmy dzięki zaufaniu i szacunkowi -skończyło się wszystko, pusty związek i wymuszona kultura a ja zastanawiam się jak się od tego uwolnić, córka wrażliwa , delikatna, gdybym wcześniej go rozpracowała pewno jej by nie było..oczywiście nie ma seksu …jest tylko ból żołądka w wekendy i złość na siebie za dzieciecą naiwność..on mnie lekceważy, ośmiesza przy córkach, bagatelizuje moje osiagniecia i żeruje na tym , że mu nie oddam z uwagi na dziecko , które jest między nami..boże wiem ,że ciebie nie ma bo byś takie hieny ukarał..

  216. _nn pisze:

    a ja codziennie słyszę od psychofaga, że jestem k*
    i nie tylko, codziennie, cały czas! Jak mam żyć!? Wygania mnie w domu, szantażuje, okłamuje. Nie wiem po co mi to wszystko. Moje życie jest nic nie warte. Nie jestem w stanie tego wszystkiego znieść.Poradzić sobie z depresją, z czymkolwiek. Czuję się sama, opuszczona. Nie mam siły dalej żyć, bo to nie jest życie

  217. Kasia pisze:

    Takie słowne molestowanie potrafi być bardzo wyrafinowane, niemal niezauważalne i nawet nie wiadomo kiedy przygina do ziemi tak, że już nie jest się sobą. Poznałam „go” trzy lata temu, co prawda żonaty ale skrajnie w małżeństwie nieszczęśliwy „bo żona to wariatka”. Nigdy nie zabiegałam o ten związek ale on się bardzo starał. Byłam osobą niesamowicie aktywną na co dzień, do mieszkania wracałam w sumie tylko po to żeby spać. To w nim ceniłam, że był taki sam. Przez pierwsze dwa lata był moim motorem do działań, wsparciem, radością, osoba która czasem potrafiła pokazać różki ale wtedy jeszcze mieszkaliśmy w dwóch różnych miastach i miałam wokół siebie wsparcie znajomych i swoje ukochane miejsca. Potrafił na przykład poprosić żebym wzięła wolne w pracy bo pojedziemy na dłuższy weekend gdzieś odpocząć a potem jak pokonywałam kilkaset km żeby dojechać do niego i pojechać dalej okazywało się że 4 dni zmieniły się w półtora, bo małżonka-wariatka wychodzi na imprezę i on musi zostać z nastoletnim synem i wiedział o tym już od jakiegoś czasu ale bał sie mi powiedzieć bo bał się że w ogóle nie przyjadę. Zawsze byłam silna psychicznie. Za pierwszym razem jak stwierdził że to koniec, że wymagam za dużo, że nie da rady odejść od żony płakałam dużo, pozbierałam się ale zaczął znów się ze mną kontaktować, jak tęskni, jak nie dopuści żeby stała mi się krzywda, kochałam więc wróciliśmy do spotykania się. Podobno rozstaliśmy się bo za dużo wymagałam, bo chciałam mu założyć chomąto…nic takiego, nigdy nie chciałam, zawsze ceniłam partnerstwo i wolność i wzajemny szacunek ale uczono mnie że z cudzymi uczuciami się nie dyskutuje więc czułam się winna że po wszystkich przejściach z żoną jeszcze ja mu sprawiam przykrość a powinnam być podporą. Minął kolejny rok kiedy byłam więc milsza, każda nowo napotkana osoba pytała czy jesteśmy nowożeńcami bo po dwóch latach ze sobą nadal byliśmy pozornie tak szczęśliwi.Widywaliśmy się w weekendy albo w tygodniu. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam zaniedbywać przyjaciół, dom, pracę, rodzinę, bo co wieczór przez komputer rozmawialiśmy do 1 w nocy, na drugi dzień ledwo kontaktowałam ale co dzień siedziałam z nim, chociaż przez komputer ale razem. Po dwóch latach powiedziałam stop, że nie potrafię tak dalej, że nie zniosę dłużej ani takiego zmęczenia psychicznego ani słuchania jak to on jest w małżeństwie nieszczęśliwy ani tego, że po weekendzie spędzonym zemną wraca do domu innej kobiety. Zamieszkaliśmy więc razem we Wrocławiu, mieście zupełnie dla mnie nowym i obcym i tu dopiero zaczęła się moja gehenna. Złożyłam w Krakowie wypowiedzenie o pracę przeprowadziłam się prze szczęśliwa do niego, on też podobno właśnie dla mnie wyprowadził się z domu w którym mieszkał z małżonką. Ale po tygodniu po dwóch może trzech tygodniach sielanki okazało się oświadczył mi, że będzie musiał pójść „tam nocować” bo ona idzie na imprezę i on musi zostać z synem. I tu mnie wcięło… poczułam się jak ostatnia głupia na ziemi, że pewnie nie chce być ze mna, że tylko mnie zwodzi i oszukuje a wraca spać w weekend z żoną. Jaką odpowiedz dostałam? Że nie będzie ze mna dyskutował, że mu zabraniam kontaktu z dziećmi, że chcę mu załozyć chomąto. Że dyskusja dłuższa niż 15 min nie ma sensu bo nie przekazuje żadnych treści. I odwracał się plecami i zasypiał…Nie trafiało, że to co robi rani moje uczucia, a jak zaczynałam płakac bo mnie po porstu ignorował stwwirdził, żebym nie płakała bo on nie lubi patrzeć na mnie jak płaczę i że w ogóle to może bym wróciła do Krakowa bo on chyba wszystko musi poukładać i dopiero znów możemy zacząc się widywać. Byłam bez pracy, z rzeczami z całego mojego życia w nowym mieście, bez nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Ale zebrałam wszystko i wyjechałam…wybłagałam w pracy żebym mogła jeszcze chwilę popracować zanim znajdę cokolwiek innego bo moje stanowisko było już obsadzone, w końcu miałam się przenieść na dobre. I nagle stało się, że potrzebowałam operacji, potem śmierć w rodzinie mojej a on znów zaczął pisać…jak tęskni. Pisałam, że jest okrutny, że nie rozumiem jak może tęsknić, przeciez mnie nie chciał. Powiedziałam, że wrócę jesli złoży pozew o rozwód, żeby mieć jakikolwiek dowód, że nie jestem tylko głupią gęsią, która chciał się chwilę pobawić. Złożył. Przyjechał po mojej operacji, staral się, obiecywał, był najceplejszym i najbardziej starajacym sie człowiekiem pod słońcem. Przeniosłam się wraz z nim spowrotem do Wrocławia. Dopóki szukałam pracy siedziałam w domu i gotowałam obiadki, on ma bzika na punkcie czystości więc zatrdnił panią do sprzątania, naprawde nic nie musiałam w tym domu robić oprócz obiadów i pachnienia…I w zasadzie wtedy był najszczęśliwszy ale z czegoś musiałam też życ, własne mieszkanie w Krakowie wynajęłam wiec nie miaam już gdzie wrócić ale najm pokrywał tylko kredyt. Znalazłam więc pracę. I tu zaczęły się schody, bo pracy było dużo. Najpierw wspierał mnie jak siedziałam przed komputerem po 11 godzin dziennie potem zaczęło się piekło…padałam nie miałam siły nawet sie kochać po tylu godzinach pracy, wiec zaczął mi mówić że to chyba w takim razie nie ma sensu, więc padając na twarz musiałam swojego Pana zadowolić. Potem się okazało że pani do sprzątania odeszła i nagle po chwili szczęścia przestawał się do mnie odzywać i zaczynałam się zastanawiać czym go znow zezłościłam. Po trzech, czterech dniach bez słowa okazało się, że żyję jak studentka, że pranie ni wstawione, że nie odkurzyłam, że nie ma zakupów w lodówce. A ja wróciłam po 10 godzinach z pracy i padalam. No wiec okazalo sie,że skoro sobie nie radze z obowiazkami domowymi, ktorych on oczekuje to moze to nie ma sensu, moze powinnismy se rozstac. Lubilam swoja prace, nie mialam gdzie sie przeniesc i kochalam go bardzo, myslalam sobie ze moze faktycznie powinnam byla zrobic zakupy, moze ugotowac obiad dzien wczesniej…i popadalam w jakis obled bo dzien wczesniej nawet nie mialabym kiedy ugotowac obiadu, bo wrocilam z pracy po 21 a jeszcze sie nim zajac, zeby nie byl zly, a moze sie umyc, no moze do 2 bym sie wyrobila…no dobra…zaczynalam wstawac coraz pozniej, bo coraz pozniej sie kladlam, robilam obiadki, czasem robil on, wstawialam pranie, zbieralam pranie, wstawialam do zmywarki, wyjmowalam ze zmywarki, odkurzalam i w ramach wspólpracy on nawet jak wracal ze swojego weekendowego boksu po tym, ja posprzatalam to umyl podloge… Czulam sie juz nie jak partnerka, jak kobieta tylko jak sprzataczka. Potem byla klotnia o to, że zostawiam chusteczki. Moze zdazylo mi sie, dobrze ale po tym czasie zaczelam zbierac swoje chusteczki i serwetki a zostawiac te, ktorych on uzywal przy obiedzie do wycierania ust itd…i ciagle lezaly chusteczki…i tez nie wiedzial czy ten zwiazek ma sens..Po pewnym czasie zaczelam wychodzic z pracy tak, zeby byc przed nim, zeby mial moze obiad cieply, zeby poogarniac zeby sie nie zloscil ze cos lezy nie zlozone. Podskakiwalam na dziwek klucza w zamku i sciskalo mnie w zoladku i obiegalam szybko mieszkanie czy wszystko aby zlozylam. Ciagle mowl mi ze wszystko robie zle, nie tak, ze moze w takim razie powinnismy sie rozstac. Przed wyjsciem na urodziny jego kolegi pojechalam do schroniska, chcialam przygarnac psiura, poweidzial mi ze jak wezme psa on sie wyprowadzi chcialam wiedziec dlaczego ale po czasie ciszy i wymijania mnie jak chodzilam pytajac dlaczego nie ulyszalam, ze to jego mieszkanie, to on za nie placi i dopoki tak jest to bedzie tak, jak on chce.Spłakałam się jak głupia, wstyd mi było z takimi zapuchnietymi czami iśc między ludzi, na co usłyszałam że specjalnie zaplanowałam to wszystko i sprowokowałam kłótnię żeby tylko z nim nie póść. Wszystko robiłam mu na złość i wszystko robiłam źle, ja juz bałam się zrobić cokolwiek, żeby on nie był zły, żeby się nie wahał, żeby wiedzieć czy nadal mam dom. Na swieta wielkanocne uslyszalam, ze nie podzielimy siwat po polowie pomiedzy naszymi rodzicami bo on sie juz w zyciu do tesciow najezdzil i powinnam go zrozumiec, ze to daleko on jest zmeczony i to koniec dyskusji…Z kazda taka klotnia czulam sie jakas …złamana…ostatnio zaczelam sie zastanawiac że w ogóle nie przpominam siebie sprzed poznania z nim. , Przyjaciele dzwonili i otwarcie mowili mi:prosze zostaw go i wroc do Krakowa, przeciez Ty sama nie widzisz ze jestes nieszczesliwa. Ze on Ci sprawia wiecej przykrosci niz daje szczescia. Ale zaczelismy rozmawiac o przyszlosci, o dzieciach, bylam „pozornie” szczesliwa. Praca mnie zloscila bo przeszkadzala tylko w wykonywaniu obowiazkow, ktore mialam w stosunku do niego. Moglam wyjsc ze znajomymi z pracy, oczywiscie idz Kochanie, nie ma problemu. Ale przy kolejnej okazji dowiadywalam sie, ze wtedy i wtedy to ja sobie poszlam na miasto, że wszystko robie co mi sie podoba, przestalam wychodzic gdziekolwiek, zeby za jakis czas nie uslyszec ze jednak mial cos przeciwko i tym go nie urazic. Zaczelam jezdzic konno w weekendy, zeby chociaz troche wyjsc na powietrze, powiedzial ostatnio ze moze bysmy sie razem zapsali na jakis kurs na tydzien, skoro mi sie to tak podoba, moze i on by sie nauczyl. Dwa dni pozniej znalazlam co i jak i gdzie ale jak powiedzialam, ze znalazlam i jak chcemy mozemy pojechac uslyszalam warkniecie, ze co ja sobie wyobrazam, ze nie mamy pieniadzy a przeciez to on chcial..nie wiedzialam juz ktore jego propozycje sa realne a ktore nie, bo przeciez gdybym miala sie czyms zajac a bym sie nie zajela to tez bylby zly. Nie wiedzialam czy to, że rano sie do mnie nie usmiechnal nie oznacza czasem ze w czasie dnia albo po pracy nie powie mi ze moze to nie ma sensu. To byl jakis horror. Bylo dobrze ale tylko wtedy kiedy bylo tak, jak on chce. Nie chcalam pojechac z jego przyjaciolmi na wakacje? Bo przeciez przed chwila powiedzial ze nie mamy pieniedzy a wyliczylam ze byloby drogo to tez bylam zla i uslyszalam, ze przeciez cos bysmy wykombinowali…Kompletnie go ni obchodzilo, ze drogo, ze mamy dlugi, ze nie dostane urlopu, on chcial pojechac i koniec! Gdyby kolega sam nie zrezygnowal z wyjazdu nie wiem co by sie stalo, w kazdym razie na pewno nic nie bylo zalezne ode mnie…Dwa dni temu wrocilismy od moich rodzicow, palił świeczki na grobie moich zmarłych, nawet nie mogłam sama tego zrobić bo zamin wyciągnęłam zapałke on juz pozapalal za mnie. Wysciskal moich rodzicow, przytulil w kuchni przy mamie i stwierdzil jak to on do domu chce zabrac tylko mnie. Mama mowila, ze wydawalo jej sie ze on bardziej chce teg zwiazku niz ja, a ja po porstu czuje sie skolowana, w szoku nie wiedzac skad odmiana czy to dobra faza czy zla. Wrocilismy do Wrocławia, wszystko było w porzadku, byl szczesliwy, mielismy spedzic mily wieczor, zaparzylismy herbaty i poniewaz chcial dzieci, z trojke, poniewaz tez tego chciala, chociaz mysle ze po czesci dlatego, zeby mu wynagrodzic to, ze syn z poprzedniego malzenstwa zaczal od niego uciekac a drugi odzywal sie tylko jak chcial pieniedzy, zeby dac mu dziecko, ktore bedzie go kochac. Postanowilam ze tez chce ale opowiem mu jakie to dla mnie trudne, bo 9 lat temu poronilam. Najpierw mnie przytulal, mowil jak to mimo wszystko kocha. PO czym w ciagu 5 minut popatrzyl na mnie skrzywiony i powiedzial ze jego zdaniem nasz zwiazek jednak nie ma przyszlosci… myslalam ze to jeden z kolejnych „jego wybrykow” ale spytalam, co mam robic bo nie rozumiem, mowil ze sie waha, ze jakby powiedzial czy chce byc ze mna to nie wie czy to prawda ale jakby mial powiedziec ze nie chce to tez nie bylaby to prawda… Spytalam czy mam sie wyprowadzic czy co? Stwierdzil, ze tak, ze chyba dobrze by bylo. SPytaam ile mam czasu…okazalo sie ze tyle ile potrzeba, zebym mieszkala z nim dalej, poszla jutro do pracy i zalatwiala sobie jakies inne loku mieszkajac z nim. Po czym zarzadzil, zebysmy poszli spac, bo on musi rano wstac i zebym sie polozyla kolo niego bo beze mnie nie moze usnac…I zebym przestala plakac, bo przeciez nie lubi mnie jak placze…I pilnowal mnie dopki sie z nim nie polazylam i trzymal cala noc, zebym nigdzie nie poszla z lozka…nad ranem jak juz otworzylam oczy po moze godzinie bardziej zedlenia niz spania chcialo mi sie wyc, po rostu wyc i krzyczec! A on wstal, zapytal „jak sie czujesz, wszystko dobrze? robie sobie herbate, zrobic Ci?” Stałam z otwartą buzia i myslalam ze to jakis zart… Pomogl mi znajomy, oznajmilam ze to w takim razie jeszcze dzis zabiore czesc rzeczy i tu bylo ogromnie zdzwienie „jak to a gdzie Ty sie mozesz wyprowadzic?” tego samego dnia zabralam swoje rzeczy, kolejnego dnia cala reszte. On sie nawet nie zapytal czy zyje i czy spie pod mostem, czy mam dach nad glowa. Napisal mi smsem, ze namieszalismy sobie w zyciorysach ale glupota byloby nie sprobowac i ze…bedzie tesknil. Dwa dni bylam znieczulona, w jakims szoku a dzis rzeczywistosc dotarla i jest zle…wiem ze jak sie kogos kocha to sie go nie wpedza w taki stan, w takie ciagle poczucie winy, wyrzuty sumienia nie rozumiem jak mozna komus mowic ze sie go kocha, ze moj dom jest tam gdzie jego, ze nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzic a potem robic cos innego. Takie powolne naginanie, czy jak przeczytalam wyzej pranie mozgu jest straszne! Dziala powoli i nawet sie nie zauwaza, kiedy sie zaczyna chodzic jak zombie i kiedy z czlowieka uchodzi wlasne zycie, pasje marzenia i charakter. Ja wiem, ze nawet jesli to byla milosc, to byla bardzo toksyczna, wiem…ale to niczego nie ulatwia i zostawia ogromna wyrwe w psychice, ze ktos kto kocha katuje Cie co dzien chociaz bez zostawiania fizycznych sladow…ogromna…bo ja juz chyba w kazdym meczyznie bede widziala jakas ukryta druga strone ktora mnie za chwile skrzywdzi tylko sie pewnie jeszcze nie ujawnila.

    • Kasia pisze:

      zapomnialam dodac, ze aktywnosc i chec zycia, ktora w nim cenilam na codzien po porostu gdzies znikla odkad zamieszkalismy wspolnie i rok siedzielismy w domu, bez uprawiania sportu, bez ruchu, bez niczego…a po jakims czasie zaczelam sobie uswadamiac ze zaczynam sie zachowywac tak, jak sie zachowywala wobec niego w pewnych sytuacjach jego zona, na przyklad prosila go zeby nie jadl po nocy bo posprzatala kuchnie ale to on byl pedantem, to on w naszym mieszkaniu nie zasnal poki wszystko w kuchni nie lsnilo i zaczelam sie zastanawiac czy w tej kobiecie to juz nie byl ten strach, ze jak sam nabrudzi to wlasnie jej sie rano dostanie za to ze jest brudno, ze moze to nie ona byla nienormalna tylko on jej przeprowadzil takie pranie mozgu, ze on ja doprowadzil na skraj. Wynoszac rzeczy z domu pomyslalam, ze wyrzucilam smieci do kosza i uslyszalam w swojej glowie ten jego glos „ze moglam wziac kosz wyrzucic i czy Ty w ogole kiedys wyrzucilas kosz?” Tak, wyrzucilam, tylko czy ty to chociaz raz zauwazyles…:(

    • Kasia pisze:

      Jak to skończyła pisać zaczęłam sobie uświadamiać ile innych jeszcze było takich drobnych rzeczy: miałam czarne krótkie włosy ale jemu się krótkie nie podobają, wiec kazał mi zapuszczac, kiedyś poszłam do fryzjerki, przyszedł do zakładu i zabronił jej ścinać mi włosy, oczywiście z uśmiechem na ustach i niby pół żartem, grożąc przy tym palcem. Pojechałam do rodziców i tak jakoś pod wpływem impulsu, wiosny, fryzjerka ściagneła mi kolor. Jak wrociłam tydzien się nie odzywał, twierdził ze jego dziewczynka gdzieś zniknęła, a przecież to tylko kolor włosów. Paznokcie miały byc krótkie i pomalowane najlepiej na kolor naturalny. A ja sie podporządkowywałam, żeby mu się podobać. Nosiłam buty w stylu emu, kazał mi kupić sobie inne, bo koledzy mu powiedzieli, że jestem fajna tylko buty mogłabym mieć mniej ujowe… no to kupiłam, tylko że ani razu ich nie założyłam bo po operacji nogi jakoś długo nie wytrzymuje na obcasie. Cała masa takich rzeczy, drobnych wymagań, zawoalowanych gróźb…cichy codzienny horror przeplatany chwilami tego, że ma lepszy humor i wtedy pozwala być szczęśliwym pozornie.

  218. karolinakika pisze:

    Pisałam tu parę m-cy temu.
    Mój facet udał się na terapię dla osób uzależnionych od narkotyków. Nie bierze i skonczyla tym samym podejrzliwość, agresja werbalna (nigdy nie przeklinał w stosunku do mnie, ale potrafił stosować rażąco chamskie odzywki). Nie kradnie, wraca do życia w społeczeństwie. Zamierzamy zamieszkać razem.
    Często jednak boję się, że powróci…Powróci ta osoba, którą był w przyszłości. Nie umiem uwolnić się od tych myśli. Głupio mi spytać, ale co mogę zrobić?

  219. TAKI GOŚĆ... pisze:

    Witam wszystkich,

    czytam te Państwa wpisy, a wiadomo że skoro czytam to cokolwiek z tego typu sytuacjami muszę mieć wspólnego.
    Otóż żyję w małżeństwie 12 lat, wyjątkowo mocno kocham swoją żonę i Nasze dzieci. Jestem zdecydowanie optymistą i nie straszne mi dotychczas były przeszkody, które w życiu napotykałem/napotykaliśmy. Ze wszystkim wcześniej czy później sobie radziłem, a dodatkowo uczynnie, bezinteresownie pomagałem w trudnych sytuacjach najbliższym – rodzinie, znajomym itd.
    Jak w każdym małżeństwie bywały piękne i gorsze chwile, ale zaznaczam, że w przeważającej większości było wszystko w najlepszym porządku. Jedyne co złego działo się między mną i żoną to jakieś nieporozumienia i przepychanki słowne, a czasem większe kłótni, ale w żaden sposób patologiczne. No… zdarzyło się czasem, że użyliśmy wobec siebie brzydkich słów, ale jeśli już się zdarzyło to raczej żona była tego prowokatorką.
    Rzecz jasna, nie mam jej tego za złe, bo każdy ma prawo poddać się czasem złym emocjom i powiedzieć drugiej osobie coś głupiego, choć tak na prawdę się tego nie chce i w gruncie rzeczy później przeprasza i żałuje.

    Ale do sedna: przez te 12 lat nie byłem typowym facetem, poświęconym tylko pracy i wymagającym od żony bóg wie czego nie dając nic w zamian.
    „Uchylałem jej nieba”, uwielbiałem, dbałem o nią, o dom, o dzieci, angażowałem się zawsze kiedy tego wymagała sytuacja, pomagałem jej we wszystkim bezinteresownie. Niedawno uruchomiła własną działalność i ponieważ widziałem, że sobie nie radzi to poświęcałem jej więcej czasu niż dla swojej firmy.
    Mimo, że Nasz status majątkowy jest na poziomie powyżej średniej, to racjonalnie sam odmawiałem sobie kupienia przysłowiowych butów na zimę, bo żona musiała mieć 5 par, poza tym trzeba też zaopatrzyć dzieci…i tak dalej. Robiłem dla niej wszystko, włącznie z porządkami w domu, żeby tylko po powrocie z pracy miała dobry humor, uśmiechnęła i przywitała się chociaż jak żona.
    Stawałem dosłownie na głowie, abyśmy chociaż w sobotę wieczorem mogli być mężem i żoną.
    Nie chce już pisać, że kupowałem jej prezenty, że dwa/trzy razy w roku jeździliśmy z dziećmi na wakacje i ferie + wyjazdy weekendowe. Po prostu, tak bardzo ją kochałem, że zasypiając wieczorem myślałem jak sprawić aby kolejny dzień był dla niej udany, miły i myślałem o dzieciach, o obowiązkach, o nauce o tym jak będziemy spędzać wolny czas i kolejny weekend.
    W połowie małżeństwa zrezygnowałem, ze swojej kariery zawodowej, a zaznaczam, że kończyłem na stanowisku dyrektora zarządzającego, w dużej firmie. Uczyniłem to tylko dlatego, żeby być przy żonie i wtedy jeszcze pierwszym dziecku. By pomagać jej w codziennych obowiązkach, opiekować się nimi i korzystać z najlepszych lat życia wspólnie się nim ciesząc teraz, a nie na emeryturze.
    Moja ideologia życia i hierarchia wartości zaczynały się od mojej rodziny, na czele z szanowną żoną rzecz jasna.
    W sierpniu br., mocno się pokłóciliśmy, przy znajomych. Oczywiście jak to w kłótniach bywa, wina nigdy nie leży po jednej stronie i tak też był ty razem…ale…

    Pierwszy raz w życiu odpuściłem postanawiając, że żona musi wreszcie docenić jakiego ma faceta u swojego boku i albo zrozumie swoją winę i chociaż trochę zacznie się starać, dając w zamian za moje codzienne starania odrobinę ciepła i miłości w tym małżeństwie, albo ja też przestanę się starać i nie będę już przepraszał nawet za jej zachowania chcąc trzymać Nasze małżeństwo w ryzach.

    To wszystko oczywiście opisane jest w dużym skrócie, bo przecież wydarzeń i historii można przytaczać wile, ale chodzi o zarys, o model Naszego małżeństwa.
    Dodam jeszcze, bo to bardzo ważne, że Nasze dzieci były do teraz wyjątkowo szczęśliwe i uśmiechnięte i bardzo przez Nas kochane. W domu miały stworzone idealne warunki do rozwoju, nauki i zabawy.

    I to wszystko, ta cała moja prawdziwa miłość, poświęcenie ogromnej części swojego życia, praca od rana do wieczora przez 12 lat, dla żony i dzieci…OKOŁO DWA MIESIĄCE TEMU ZOSTAŁO MI ZABRANE, UKRADZIONE I ZDEPTANE.
    Osoba, którą tak bardzo kochałem i była dla mnie najważniejszą kobietą mojego życia udała się na policje ze swoimi rodzicami i tymi znajomymi przy których się pokłóciliśmy ( była to znajomość kilkumiesięczna) i postawiono mi zarzut z art 207kk, czyli znęcanie się nad żoną.
    FIKCJA, INTRYGA I MISTYFIKACJA !!!

    Równolegle dowiedziałem się o rozwodzie…
    Od dwóch miesięcy nie ma mnie w domu, bo otrzymałem zakaz zbliżania się na 5 metrów do żony.
    Ona utrudnia mi permanentnie kontakty z moimi kochanymi synami.
    W swoich codziennych działaniach i decyzjach wykazuje się irracjonalnym podejściem (wiem co piszę, znam ją 12 lat).
    Mało tego, wstępnie okazuje się, że została bardzo mocno zmanipulowana przez pewną koleżankę (z natury samiec alfa), która notabene ostro przystawiała się do mnie na każdej imprezie.

    Życie mi się zawaliło, chce zabrać mi wszystko, Dzieci, majątek, honor, marzenia i wzorową ideologie życia z rodziną i radość z uczestniczenia w wychowaniu moich wspaniałych synów.

    Historie w życiu są nieprzewidywalne, każdy dzień może nas zaskoczyć i zamknąć drogę, którą idziemy, mimo, że to dobra i dla wielu godna naśladowania droga.

    • Ricardo pisze:

      U mnie bylo podobnie tak jest jak sie starasz , dla siebie nic aby dzieci i zona mialy wszystko. Jak cofnac wypowiedziane slowa. Ty i ja tak myslimy ale czy zony . One sa teraz ponizone , poszkodowane przez los ktory im sprawil facet maz i ojciec. Ja tez myslalem ze nic nie jest w stanie zniszczyc malzenstwa a jednak. Teraz kolega z pracy mojej zony ja pociesza bo doszukalem sie prawdy. Mieszkamy razem a osobno . Ile brzydkich slow wypowiedzianych przez zone ze to ja jestem temu winien. Przezywam atak za atakiem pogardy. Powiedziala ” takie jest zycie i nie uzalaj sie nad soba to i tak nic nie da” a ja ja kocham ale to jest ZYCIE

  220. nikt pisze:

    Ja mam 23 lata i od 3 lat jestem w takim związku jak z tego artykulu . . nienawidzę siebie, jestem nikim . . takie zdanie wyrobil we mnie moj chlopak, juz nigdy nie bede taka jak bylam, wczoraj chcial nas zabic, jechal 120 na godzine lewym pasem i w ostatniej chwili skrecal na prawy krzycząc przed kazdym autem ze teraz zginiemy suko,szmato kur.o . . !!!!!!! taki byl zdenerwowany . . jedyne szczescie to to,ze pol roku temu ucieklam do mamy, wiec juz razem nie mieszkamy i zneca sie nade mna tylko wtedy gdy sie spotkamy, po wczorajszej sytuacjii nie odzywam sie do niego . . a on pisze ”Myszko, przeciez wiesz ze Cie kocham najbardziej na swiecie . . ”
    Ja tam sie z tym pogodzilam, ze takie juz bedzie moje zycie . . nie mam znajomych,kolezanek . . wiadomo,przez niego . . wiec jak nie on to zostane sama . . zreszta i tak pewnego dnia uciekne na zawsze gdzie nikt juz mnie nie znajdzie i skoncze z tym horrorem i piekłem w moim zyciu na zawsze!!!!!!!!!!!!!!!!

    • hej pisze:

      Podobna sytuacja. Jechałyśmy samochodem i jej krzyk, że jej nie zależy na życiu, że nas zabije. Przestraszyłam się i mimo, że minęło trochę czasu, to jak z nią jadę, to wciąż to pamiętam.
      A tak w ogóle nie poddawaj się, bo sama się godzisz na to marnowanie sobie życia. Nie wiem czy po czymś takim można liczyć na normalny związek, to zależy czy damy sobie szansę i od tego czy nie przyciągniemy kolejnego psychopaty. W każdym razie nie poddawaj się, myślenie o samobóstwie to tchórzostwo. Tak łatwiej, bo o wiele trudniej oderwać się od psychopaty. Możesz mieć normalnego faceta i żyć bez strachu. Uwierz, tylko daj sobie szansę. Nie jesteś nikim, jesteś po prostu ofiarą chorego człowieka.

  221. Aga pisze:

    Podam swój przykład mój mąż cały czas mnie wyzywa poniża ostatnio kazał mi wypier**** z domu mamy 3 miesięcznego synka chodziłam z dzieckiem kilka godzin w chłodny dzień zapłakana pi ulicach policja przyjechała na interwencję ale on zdarzył wyjść z domu dopiero wieczorem znaleźli go i zamknęli nq dołek po moich kilku godzinnych zeznaniach lecz na drugi dzień pojechałam wszystko odwołać bo mąż utrzymuje mnie i dziecko wiem że źle zrobiłam juz teraz by siedział qle chce jeszcze walczyć o ten związek ponieważ jesteśmy bardzo młodzi co mogę zrobić

  222. mika pisze:

    Hej, jestem tutaj nowa – ale pogruchotana z 21 letnim stażem małżeńskim. Jestem matką 20 – letniego syna. Moje małżeństwo to koszmar – zdrady, szantaże, awantury (wrzaski, wyzwiska), byle co wytrąca mojkego ”Pana i władcę” z równowagi. Pracowałam, obecnie od dwóch lat jestem bez pracy – jestem szmatą, wariatką niezrównoważoną psychicznie 40 – letnią kobietą.

  223. Kris pisze:

    Przepraszam ale niestety po przeczytaniu tego artykułu widzę że w tym kraju tylko kobiety mogą paść ofiarą przemocy psychicznej w rodzinie. Ja w swojej też padłem taką ofiarą niestety po przeczytaniu treści artykułu i postów osobiście twierdzę że jest to podsycanie gniewu (zresztą jak i na męskich forach) który do niczego tak naprawdę nie prowadzi. Oczywiście każdy chce porozmawiać / wygadać się ale niestety nie widzę w tym wszystkim płenty. Tylko buntowanie się na wzajem. Wiem że ciężko jest odejść od takiej osoby ale jeżeli zmotywują nas do tego osoby trzecie a nie będziemy w sercu tego chcieli sami to będziemy niszczyć kolejne związki. Niby banalne ale w istocie staje się dla nas brutalne. Podbuntowani zaczynamy robić podobnie w nowym związku jak nasi partnerzy, na początku jest ok znajdziemy osobę która teraz nam będzie podległa lecz dalej krąży nad nami poprzedni związek który niezamknięty z własnej nieprzymuszonej woli, przemyśleń i chęci zaczęcia życia od nowa może spowodować powrót po pewnym czasie do osoby z którą byliśmy nieszczęśliwi. Wszystko jest w naszych głowach i niestety sami jesteśmy najlepszymi lekarzami żeby wszystkie te rozsypane puzzle zacząć sobie powoli na nowo układać.

    • Ricardo pisze:

      Kris swiete slowa. Kazdy chce sie wyzalic i otrzymac zloty srodek na swoje problemy. W takich chwilach jestesmy slabi a przed chwila dawales rady swojemu koledze, sasiadowi. Tylko widac wpisy ” jak mam to zrobic doradzcie mi ” nie mowie o przemocy fizycznej bo to juz chamowa , ale w konflikcie slownym obydwie strony sa winne. Zona podpusci maz sie nie da albo odwrotnie. Jak ktos jest slaby psychicznie to odpusci, a jak juz to zrobi to jest pogrzebany , bo pokazal ze mozna po nim jezdzic. Ja bylem tym slabym zeby konflikt nie trwal dlugo .

  224. Edik pisze:

    Własnie śię uwalniam od alkoholika, hazardzisty i przemocowca. Jutro mam rozprawe w sądzie o rozwód licze że pojdzie na pierwszej bez orzekania ale czuje że zacznie się wywlekanie różnych rzeczy i wcielanie szantazy, którymi mnie zastraszał 20 lat. Jest tego sporo są sprawy w które wkopałam się z własnej winy i głupoty by ratowac rodzinę. Teraz to wszystko się na mnie mści. Pokomplikowane wiele spraw które trzeba w sadach odkręcać. Mierzenie się z decyzjami, które miały byc tylko miedzy nami męzem i żoną a zaczynają wypływać jak zalegające rzygowiny. Trzymam się mimo to dzielnie, siłę daje mi przyjaciel i dzieci. Ciągle trzyma mnie myśl kim się stanę jak przez to wszystko przebrnę.

  225. smutna25 pisze:

    Mój facet znęca się na de mną psychicznie , kilka razy mnie pobił , zgwałcił. Jestem z nim jakieś 7lat , jest moim pierwszym i jedynym facetem . Przez te 7 lat odseparował mnie od rodziny i znajomych , nie mam nikogo kogo mogłabym prosić o pomoc . Nigdzie nie mogę wyjść , sprawdza telefon itp. ciągle ma jakieś pretensje , nie wiem o co przecież ja chodzę jak w zegarku , aby go zadowolić . Ostatnio jest coraz gorzej , już nie daje rady , przy życiu trzymają mnie jeszcze moje dwie suczki i kotka . To jak się na de mną znęcał mogłabym napisać książkę . Gdzie szukać pomocy , jak uciec od niego , bez awantur , szarpania , boję się .

    • Ricardo pisze:

      Tak samo zrobila mi zona oseparowala od rodziny , z rodzicami mieszkam w jednym domu my na pietrze , kolegow -rozmawialem z nimi tylko przelotem , zaraz byl atak gdzie byles ,czemu tak dlugo itp. Staralem sie ze wszystkim, nadskakiwalem . I mam zaplate rzyca wszystkim co ma w reku mam wyp… bo cos mi zrobi . Swieta rodzinne…
      Nie wiem co dzisiaj bedzie, bede bal sie sie zasnac.

  226. antek pisze:

    Zamiast żony mam generała zupaka.Myślałem że jak dzieci podrosną to się zmieni ale gówno prawda jest coraz gorzej,Żałuję 30 lat czekania. Nabawiłem się zawału serca STEMI szkoda że przeżyłem.Życie jak w piosence „tych lat nie odda nikt”

  227. sesja kobiety pisze:

    Witajcie, jesteśmy kobietami, artystkami wizualnymi, również obydwie jesteśmy w związkach małżeńskich. Nasze problemy w relacjach i poczucie krzywdy skłoniło nas do stworzenia projektu o kobietach które na co dzień są psychicznie krzywdzone przez parterów. Szukamy kobiet które opowiedzą nam swoją historie i wezmą udział w profesjonalnej sesji fotograficznej. Wszystkie szczegóły sesji opiszemy emailowo – sesjakobiety@gmail.com

  228. TAKI GOŚĆ... pisze:

    Witam wszystkich,

    czytam te Państwa wpisy, a wiadomo że skoro czytam to cokolwiek z tego typu sytuacjami muszę mieć wspólnego.
    Otóż żyję w małżeństwie 12 lat, wyjątkowo mocno kocham swoją żonę i Nasze dzieci. Jestem zdecydowanie optymistą i nie straszne mi dotychczas były przeszkody, które w życiu napotykałem/napotykaliśmy. Ze wszystkim wcześniej czy później sobie radziłem, a dodatkowo uczynnie, bezinteresownie pomagałem w trudnych sytuacjach najbliższym – rodzinie, znajomym itd.
    Jak w każdym małżeństwie bywały piękne i gorsze chwile, ale zaznaczam, że w przeważającej większości było wszystko w najlepszym porządku. Jedyne co złego działo się między mną i żoną to jakieś nieporozumienia i przepychanki słowne, a czasem większe kłótni, ale w żaden sposób patologiczne. No… zdarzyło się czasem, że użyliśmy wobec siebie brzydkich słów, ale jeśli już się zdarzyło to raczej żona była tego prowokatorką.
    Rzecz jasna, nie mam jej tego za złe, bo każdy ma prawo poddać się czasem złym emocjom i powiedzieć drugiej osobie coś głupiego, choć tak na prawdę się tego nie chce i w gruncie rzeczy później przeprasza i żałuje.

    Ale do sedna: przez te 12 lat nie byłem typowym facetem, poświęconym tylko pracy i wymagającym od żony bóg wie czego nie dając nic w zamian.
    „Uchylałem jej nieba”, uwielbiałem, dbałem o nią, o dom, o dzieci, angażowałem się zawsze kiedy tego wymagała sytuacja, pomagałem jej we wszystkim bezinteresownie. Niedawno uruchomiła własną działalność i ponieważ widziałem, że sobie nie radzi to poświęcałem jej więcej czasu niż dla swojej firmy.
    Mimo, że Nasz status majątkowy jest na poziomie powyżej średniej, to racjonalnie sam odmawiałem sobie kupienia przysłowiowych butów na zimę, bo żona musiała mieć 5 par, poza tym trzeba też zaopatrzyć dzieci…i tak dalej. Robiłem dla niej wszystko, włącznie z porządkami w domu, żeby tylko po powrocie z pracy miała dobry humor, uśmiechnęła i przywitała się chociaż jak żona.
    Stawałem dosłownie na głowie, abyśmy chociaż w sobotę wieczorem mogli być mężem i żoną.
    Nie chce już pisać, że kupowałem jej prezenty, że dwa/trzy razy w roku jeździliśmy z dziećmi na wakacje i ferie + wyjazdy weekendowe. Po prostu, tak bardzo ją kochałem, że zasypiając wieczorem myślałem jak sprawić aby kolejny dzień był dla niej udany, miły i myślałem o dzieciach, o obowiązkach, o nauce o tym jak będziemy spędzać wolny czas i kolejny weekend.
    W połowie małżeństwa zrezygnowałem, ze swojej kariery zawodowej, a zaznaczam, że kończyłem na stanowisku dyrektora zarządzającego, w dużej firmie. Uczyniłem to tylko dlatego, żeby być przy żonie i wtedy jeszcze pierwszym dziecku. By pomagać jej w codziennych obowiązkach, opiekować się nimi i korzystać z najlepszych lat życia wspólnie się nim ciesząc teraz, a nie na emeryturze.
    Moja ideologia życia i hierarchia wartości zaczynały się od mojej rodziny, na czele z szanowną żoną rzecz jasna.
    W sierpniu br., mocno się pokłóciliśmy, przy znajomych. Oczywiście jak to w kłótniach bywa, wina nigdy nie leży po jednej stronie i tak też był ty razem…ale…

    Pierwszy raz w życiu odpuściłem postanawiając, że żona musi wreszcie docenić jakiego ma faceta u swojego boku i albo zrozumie swoją winę i chociaż trochę zacznie się starać, dając w zamian za moje codzienne starania odrobinę ciepła i miłości w tym małżeństwie, albo ja też przestanę się starać i nie będę już przepraszał nawet za jej zachowania chcąc trzymać Nasze małżeństwo w ryzach.

    To wszystko oczywiście opisane jest w dużym skrócie, bo przecież wydarzeń i historii można przytaczać wile, ale chodzi o zarys, o model Naszego małżeństwa.
    Dodam jeszcze, bo to bardzo ważne, że Nasze dzieci były do teraz wyjątkowo szczęśliwe i uśmiechnięte i bardzo przez Nas kochane. W domu miały stworzone idealne warunki do rozwoju, nauki i zabawy.

    I to wszystko, ta cała moja prawdziwa miłość, poświęcenie ogromnej części swojego życia, praca od rana do wieczora przez 12 lat, dla żony i dzieci…OKOŁO DWA MIESIĄCE TEMU ZOSTAŁO MI ZABRANE, UKRADZIONE I ZDEPTANE.
    Osoba, którą tak bardzo kochałem i była dla mnie najważniejszą kobietą mojego życia udała się na policje ze swoimi rodzicami i tymi znajomymi przy których się pokłóciliśmy ( była to znajomość kilkumiesięczna) i postawiono mi zarzut z art 207kk, czyli znęcanie się nad żoną.
    FIKCJA, INTRYGA I MISTYFIKACJA !!!

    Równolegle dowiedziałem się o rozwodzie…
    Od dwóch miesięcy nie ma mnie w domu, bo otrzymałem zakaz zbliżania się na 5 metrów do żony.
    Ona utrudnia mi permanentnie kontakty z moimi kochanymi synami.
    W swoich codziennych działaniach i decyzjach wykazuje się irracjonalnym podejściem (wiem co piszę, znam ją 12 lat).
    Mało tego, wstępnie okazuje się, że została bardzo mocno zmanipulowana przez pewną koleżankę (z natury samiec alfa), która notabene ostro przystawiała się do mnie na każdej imprezie.

    Życie mi się zawaliło, chce zabrać mi wszystko, Dzieci, majątek, honor, marzenia i wzorową ideologie życia z rodziną i radość z uczestniczenia w wychowaniu moich wspaniałych synów.

    Historie w życiu są nieprzewidywalne, każdy dzień może nas zaskoczyć i zamknąć drogę, którą idziemy, mimo, że to dobra i dla wielu godna naśladowania droga.

  229. Ela pisze:

    Zblizaja sie Swieta i Nowy Rok. Zycze wszystkim nieszczesliwym, uwiklanych w trudnych zwiazkach aby znalezli sile, wsparcie, nadzieje i nieoczekiwane rozwiazanie wielu problemow. Choc trudno niektorym wam na dzien dzisiejszy w to uwierzyc, mowie szczera prawde – „i to sie kiedys skonczy”. Trzymajcie sie kochani i glowa do gory. Jestesmy sili, madrzy oraz wspaniali.

    • Kasia pisze:

      Dziękuję za słowa pocieszenia, wiem że jestem wyjątkowa, ale co dzień słyszę, jaka jestem do niczego, nie mogę znaleźć pracy, jestem gruba bo ostatnio po 40 przytyłam parę kilo, wiecznie tylko mam w domu upokorzenia i wyśmiewania się. Co raz ciężej dalej wierzyć w siebie. Jestem po terapii psychologicznej, i leczeniu odbiłam się na chwile od dna poczułam że żyję. Mąż oczywiście nie brał udziału w terapii, bronił się jak mógł przed tym, że nie będzie przed obcym człowiekiem rozmawiał o życiu osobistym. Teraz wszystko wróciło, czuję że znowu nie chce mi się żyć, efektownie stacza mnie ukochany w dół z którego się niedawno wygrzebałam. Proszę o odpis. Pozdrawiam

      • Ela pisze:

        Kasiu nie wiem czy znasz ale polecam szczerze- znajdziesz za darmo do przeczytania- Anthony de Mello „Przebudzenie”. Mnie bardzo pomoglo.Tez mam swoje troski i zgryzoty. Nie wiem ile razy musisz przeczytac to „Przebudzenie” aby naprawde dotarlo. Ja ponad 10 razy/moze moj ponad 60-letni mozg tak szybko nie lapie ha ha/ to wszystko analizowalam i za kazdym razem znajduje cos nowego.Niby wszystko proste ale… Jedno jest pewne twoje problemy nie znikna ale TWOJ stosunek a raczej reakcja na nie napewno. Jest to robota nad soba na cale zycie ale sadze, ze warto jesli choc w jakiejs czesci Twojego zycia nastapi ukojenie. Moja propozycja- czytaj to najczesciej jak sie da. Powod- stare nawyki, przyzwyczajenia sa tak silne, ze trudno za jednym razem zmienic wszystko w swoim umysle. Oczywiscie sa i krytyczne opinie na temat tej ksiazki ale mysle, ze poprostu te pryskajace iluzje na swoj i innych temat za bardzo bola. Jak przyjdzie zrozumienie nastapi ukojenie. Powodzenia

  230. Asia 82 pisze:

    Witam,widzeze problem stary jak świat i nie jestem sama. 10lat po ślubie,dwoje dzieci,wszystko pięknie,czasem jakieś zgrzyty jak to w małżeństwie
    .Od ok 1roku wszystko się sypie
    oboje mamy dobrą pracę,super dzieciaki,2miesiace temu przeprowadzka do prawie własnego domu.Nie jestem idealna ale staram się żeby wszystko było dobrze,łagodze spięcia,pracuje,sprzątam,pracuje,nie mam czasami siły żeby na kibel iść a do tego jeszcze dzieci.Mąż raczej w obowiązkach domowych nie pomoże, jeżeli ma przebłyski dobroci to odkurzy ale głównie nic nie robi,wielkim problemem jest zawieźć dzieci rano do szkoły i przedszkola.Jeżeli wieczorem nie zrobię herbatki dla niego wielce obrażony,zawsze ma ugotowane idt,itd,ciągle ma o coś pretensje,że nie mam dla niego czasu, że wieczorem nie posiedzę z nim,że tylko ciągle coś robię i jego mam gdzieś a do tego zaczął wykazywać ze pewnie siły na tego drugiego tracę co mnie zszokowalo bo nie ma podstaw żeby takie debilizmy wymyślać,twierdzi ze nastawiam dzieci przeciwko jemu ale dzieci 5i7 lat same widzą jak ojciec do ich mamy się odzywa i jak ją traktuje.Przemoc psychiczna stosuje mam wrażenie często, wpisana mi coś czego nie zrobilam czy powiedziałam,ubliza,mówi ze jestem jebbieta i porównuje ciągle do mojej matki która była ciągle przez 21lat bita i upokorzana przez ojca aż w końcu odeszła bo miała dosyć.Przemoc fizyczna zdarzyła się jakieś 3miesiece temu, podobno przez przypadek o nie świadomie,siwa rzuchwa,kazałam się mu wynosic,nie było go 4godziny,po powrocie rozmowa ze on ma dosyć ze mam go gdzieś ze nie mam czasu na niego i się puszczam. Daliśmy sobie szansę
    przedwczoraj kopnął naszego 7letniego syna bo go nie słuchał i pyskowal, to byli przegięcie na całej lini,powiedziałam co myślę o tym co zrobił i się zaczęło,od początku ze mam go gdzieś, że się kurwie itd itp.dzisiaj rani po przemyśleniach zaglądałam do niego, usłyszałam ze mnie już nie kocha na to mu odpowiedziałam ze jeżeli tak jest to ma się wyprowadzić a ja mimo że go kocham nie będę już walczyć bo nie mam już siły na ciągle łagodzenie i obwiniać się za wszystko,mam dosyć.Teraz myślę czy dobrze zrobiłam, tyle dobrych chwil razem ptzezylismy a tak to się kończy nawet nie wiem z czyjej winy,pomocy!!!

    • Ricardo pisze:

      U mnie jest podobnie zona zneca sie psychicznie wie ze sie nie odezwe to niszczy mi psychike. Kiedys bylo dobrze dopuki zaczelem miec swoje zdanie co ona robi.

  231. mania105 pisze:

    A ja już skamieniałam jakoś na te wyzwiska, wrzaski, pomówienia, puszczam to mimo uszu. Nie wiem, co będzie dalej.

  232. Ricardo pisze:

    Moze ktos mi wytlumaczy czy ze mna jest cos nie tak ? Musze dodac ze kocham moja zone i corke ale nie moge sobie poradzic z problemem , albo ze soba .
    W pracy mojej zony jest koles co nie opuszcza jej na krok. Ktoregos dnia na drugiej zmianie dostalem sms o ktorej wruce wiec odpowiadam ze pracunemy do 24 , mielismy zaleglosci i treba bylo zostac. To pytam jak wruci bo zawsze ja zabieralem , nato ze kolezanka ja odwiezie . Spytalem brygadzisty czy moge jechac wczesniej wyrobilem sie wiec po co mam siedziec on ok jedz. Okolo 22 wracam do domu a jej nie ma , gdzie juz powinna byc. Kilka telefonow nawet nie odbierala. Po 23wraca koles ja podwozi. Pytam gdzie byla a ona nie wie, po pol godzinie mowi ze stali gdzies kolo parku i jakies papiery szkoleniowe sobie przekazywali , na ktore za tydzien mieli jechac. Pytalem dlaczego mnie oszukala , w taki sposob , przecierz mogla to zrobic w dzien a nie o tej godzinie . Mam ja nie meczyc juz mi powiedziala , mam nie histeryzowac bo jestem zazdrosny i nie wyrozumialy. Po trzech tygodniac jezdzili razem zatowarowac now znany market , zostali wybrani przez szefowa. Wracali puzno a jak jezdzili z kims jeszcze bylo ok. Nie podobalo mi sie to ale siedzialem cicho , tylko pytalem dlaczego tak puzno no i atak ze ona moze sie wykazac ,chce tam pracowac to jest jej szansa i mam sie nie czepiac. Przez dwa tygodnie mialem gula , wciaz tak samo przyjezdzali ok 23/30. Dzien przed otwarciem nowego sklepu ok godziny 24 byli ponoc w starym markecie po jakies tam rzeczy . Po paru dniach spotkalem ochroniarza i od slowa do slowa on mi mowi ze pracuja do 21/30 a puzniej chodzi do drugiej w nocy bo szef sprawdza kamery a nikogo oprucz jego nie bylo. I znowu pytam co jest grane , bez krzyku spokojnie , ona odpowiada ze ochroniarz pewnie spal i dlatego ich nie widzial, no to znowu pytam to twierdzi ze ja nekam i mecze psychicznie. Jakis czas ja odwozilem i przywozilem to stwierdzila ze bedzie chodzic pieszo jak taki jestem . Mlodzian przyjezdza po nia i ja odwozi. A jak sa po drugiej zmianie to gozine puzniej. A ze maja jakas kolezanke ktorej na odcisk nadepneli to wysylala smsy do nich ze wszystko widzi i mi przekarze. Nawet ostro ze soba pisali ,jak mnie traktoje zdradzajac. Dostawalel od tej panienki smsy kopie co zona odpisywala. Wiec pokazoje jej te smsy a ona na mnie z krzykiem ze to podpucha jest zmeczona i nie ma ochoty o tym rozmawiac . Na poczatku wypisywali numery na portalach z „dreczenie smsami ” tej panienki zeby ktos nagminnie do niej dwonil. Miala kilka numerow . Kiedy razem jechali to juz wiedzialem ze nie jest w domu tylko z nim. Jak siedza na magazynie po ciemku tez wiem . Pytam zony rano czy ja podwiezc, nato nie bo ma ochote isc pieszo , a za 15 min sms ” przyjechali razem” . Pytam co jest grane ona na to ze mam jej udowodnic i tak nie bylo jak ktos pisze albo mam tegoo kogos przyprowadzic co pisze. Czekalem rano na kumpla co razem jezdzimy do pracy no i smsowiec mial racje widze jak lepek co mu nie po drodze podjezdza w ulicke a tu moja zona wsiada. No i znowu sie pytam , stala gadka ze mam jej udowodnic , a ja na to ze sam widzialem , czemu klamie , ze wala ze mnie robi , no i tu atak ze ja molestuje psychicznie , g…. mnie to obchodzi co ona robi mam sie odpi… mam przestac dreczyc bo przezemnie w pracy nic jej nie wychodzi i takie tam obelgi. Miala isc na nadgodziny zeby uporac sie z dostawa i wywiezc na sklep. Napisala mi kartce co mam kupic i poszla. Robiac zakupy widzialem ze byla, ale po jakims czasie zapomnialem ze corce bulek nie kupilem. Wiec poszedlem do samoobslugowca i pytam sie dziewczyn czy daly juz sobie rade, troche tego mialy , one na to ze dawno skonczyly. A zona jeszcze jest ” ze dziesiec minut temu wyszla. Godz 19 jestem w domu i jej nie ma. Godz 20 z minutami jest . To ja jej cala sytuacje ze sklepu , no i stale pytanie gdzie byla a ona ze byla sie przejsc jak nie przestane ich szpiegowac to popamietam albo pujdzie z lepkiem na policje .Krzyczy ze mam dac spokoj , przestac molestowac psychicznie , jestem chamem i szpiegoje. Ja nie musialem wychodzic z domu a jakas kolezanka do mnie pisale ,co byla z nimi na zmianie ,co gdzie i jak. Kolene wyjazdy po kryjomu , znowu mowie jak bylo , prosze zeby tak nie robila , bez krzyku spokojnie ze mi na niej zalezy, ja kocham a ona ze to nie prawda i mam ja zostawic w spokoju mam sp.. nie molestowac i jak tak dalej bedzie zabierze corke i odejdzie. Kolejna osoba z pracy pisze do mnie i nastepna juz sam widzialem tylko bylem bez auta. Jak bym sie nie staral wszystko zle nie dobrze. Jak pare miesiecy spokoj to znowu sie musi doczegos doczepic ,to za dlugo w pracy to za krutko , a ja nie lubie sie klucic to do niczego nie prowadzi , jak trzeba bylo to tlumaczylem ze nie ma racji, ale spokojnie, bo o to chodzi w rozmowie. Nie wiem czy to moja wina czy moze zony, nie wiem co myslec jak mnie nastepny raz zaatakuje jak gdzies sobie pojada. Do tej panienki wysylam smsy ze nie ma pisac bo to mnie tylko dobija . Dzisiaj znowu ze mnie zostawi , mam jaj nie dotykac , nic nie robie tylko leze , a ja zapindalam nie siedze , to jakis terrorysta. Nie mogl bym bez niej zyc 17lat jestesmy razem ale jak zaczela pracowac w tym markecie to jej nie poznaje. To ja ja molestoje czy ona mnie , bo czegos tu nie kumam. Prubuje nie zauwazac problemu ale sie nie da. Telefon odwrucony , sms zaraz skasowany , jak sie kapie z telefonem. Nie sprawdzam telefonu jestem zdania ze to osobista rzecz i tak nie mozna, tymbardziej jezdzic i szpiegowac. Wyszla do pracy. Ja bylem na poczcie i widze koles podjechal i pojechali, nie wiem gdzie .Do pracy ? Co myslicie o tym , nie daje rady psycha juz mi siada

  233. Ricardo pisze:

    Dodam ze caly czas zyje w stresie , czy mnie znowu zakrzyczy swoimi wymowkami. Nie ide do tego sklepu bo jak mnie zobaczy to bedzie ze znowu ja szpiegoje. Smsy od panienki sie urwaly i nie ma sygnau , pewnie znowu ma nowy numer . Fajne swieta sie szykoja. Maja firmowa impreze z osoba towazyszaca ,nic mi nie powiedziala a idzie. Wejdzie do domu i nie zdaze powiedziec czesc kochanie to bedzie atak jak codzien ze mam sie nie odzywac bo wyjdzie . Nic juz nie mowie bo po co ja denerwowac . Czuje sie zaszczuty bo jakocham . Mysle ze to minie i wszystko bedzie dobrze tylko kiedy i jak dlugo.

    • Ricardo pisze:

      Ona chce rozwodu jak jej przedstawilem dowody i fakty . Za to razem z kochankiem maja mnie zgnoic. Czy w pozwie podac dowody czy nie chce to szybko zakonczyc.

  234. Ricardo pisze:

    Moze ktos mi wytlumaczy czy ze mna jest cos nie tak ? Musze dodac ze kocham moja zone i corke ale nie moge sobie poradzic z problemem , albo ze soba .
    W pracy mojej zony jest koles co nie opuszcza jej na krok. Ktoregos dnia na drugiej zmianie dostalem sms o ktorej wruce wiec odpowiadam ze pracunemy do 24 , mielismy zaleglosci i treba bylo zostac. To pytam jak wruci bo zawsze ja zabieralem , nato ze kolezanka ja odwiezie . Spytalem brygadzisty czy moge jechac wczesniej wyrobilem sie wiec po co mam siedziec on ok jedz. Okolo 22 wracam do domu a jej nie ma , gdzie juz powinna byc. Kilka telefonow nawet nie odbierala. Po 23wraca koles ja podwozi. Pytam gdzie byla a ona nie wie, po pol godzinie mowi ze stali gdzies kolo parku i jakies papiery szkoleniowe sobie przekazywali , na ktore za tydzien mieli jechac. Pytalem dlaczego mnie oszukala , w taki sposob i o tej godzinie , mam ja nie meczyc juz mi powiedziala , mam nie histeryzowac bo jestem zazdrosny i nie wyrozumialy. Po trzech tygodniac jezdzili razem zatowarowac nowy market , zostali wybrani przez szefowa, wracali puzno . Nie podobalo mi sie to ale siedzialem cicho , tylko pytalem dlaczego tak puzno no i atak ze ona moze sie wykazac ,chce tam pracowac to jest jej szansa i mam sie nie czepiac. Przez dwa tygodnie mialem gula , wciaz tak samo przyjezdzaliok 23/30 , 24, 24/30 . Spotkalem ochroniarza i od slowa do slowa on mi mowi ze pracuja do 21/30 a puzniej chodzi do drugiej w nocy bo szef sprawdza kamery a nikogo oprucz jego nie bylo. I znowu pytam co jest grane , bez krzyku i wulgaryzmow spokojnie , ona nie odpowiada , no to znowu pytam to twierdzi ze ja nekam i mecze psychicznie. Jakis czas ja odwozilem i przywozilem to stwierdzila ze bedzie chodzic pieszo jak jestem taki. Przyjezdza po nia i ja odwozi. A jak sa po drugiej zmianie to gozine puzniej. A ze maja jakas kolezanke ktorej na odcisk nadepneli to wysylala smsy do nich ze wszystko widzi i mi przekarze. Na poczatku wypisywali numery na portalach z „dreczenie smsami ” tej panienki zeby ktos nagminnie do niej dwonil. Kiedy razem jechali to juz wiedzialem ze nie jest w domu tylko z nim. Jak siedza na magazynie razem tez wiem . Pytam zony rano czy ja podwiezc, nato nie bo ma ochote isc pieszo , a za 15 min sms ” przyjechali razem” . Pytam co jest grane ona na to ze mam jej udowodnic i tak nie bylo jak ktos pisze albo mam tegoo kogos przyprowadzic co pisze. Czekalem rano na kumpla co razem jezdzimy do pracy no i smsowiec mial racje widze jak lepek co mu nie po drodze podjezdza w ulicke a tu moja zona wsiada. No i znowu sie pytam , stala gadka ze mam jej udowodnic , a ja na to ze sam widzialem , czemu klamie , ze wala ze mnie robi , no i tu atak ze ja molestuje psychicznie , g…. mnie to obchodzi co ona robi mam sie odpi… mam przestac dreczyc bo przezemnie w pracy nic jej nie wychodzi i takie tam obelgi. Miala isc na nadgodziny zeby uporac sie z dostawa i wywiezc na sklep. Napisala mi kartce co mam kupic i poszla. Robiac zakupy widzialem ze byla, ale po jakims czasie zapomnialem ze corce bulek nie kupilem. Wiec poszedlem do samoobslugowca i pytam sie dziewczyn czy daly juz sobie rade, troche tego mialy , one na to ze dawno skonczyly. A zona jeszcze jest ” ze dziesiec minut temu wyszla. Godz 19 jestem w domu i jej nie ma. Godz 20 z minutami jest . To ja jej cala sytuacje ze sklepu , no i stale pytanie gdzie byla a ona ze byla sie przejsc jak nie przestane ich szpiegowac to popamietam albo pujdzie z lepkiem na policje .Krzyczy ze mam dac spokoj , przestac molestowac psychicznie , jestem chamem i szpiegoje. Ja nie musialem wychodzic z domu a jakas kolezanka do mnie pisale ,co byla z nimi na zmianie ,co gdzie i jak. Kolene wyjazdy po kryjomu , znowu mowie jak bylo , prosze zeby tak nie robila , bez krzyku spokojnie ze mi na niej zalezy, ja kocham a ona ze to nie prawda i mam ja zostawic w spokoju mam sp.. nie molestowac i jak tak dalej bedzie zabierze corke i odejdzie. Kolejna osoba z pracy pisze do mnie i nastepna juz sam widzialem tylko bylem bez auta. Jak bym sie nie staral wszystko zle nie dobrze. Jak pare miesiecy spokoj to znowu sie musi doczegos doczepic ,to za dlugo w pracy to za krutko , a ja nie lubie sie klucic to do niczego nie prowadzi , jak trzeba bylo to tlumaczylem ze nie ma racji, ale spokojnie, bo o to chodzi w rozmowie. Nie wiem czy to moja wina czy moze zony, nie wiem co myslec jak mnie nastepny raz zaatakuje jak gdzies sobie pojada. Do tej panienki wysylam smsy ze nie ma pisac bo to mnie tylko dobija . Dzisiaj znowu ze mnie zostawi , mam jaj nie dotykac , nic nie robie tylko leze , a ja zapindalam nie siedze , to jakis terrorysta. Nie mogl bym bez niej zyc 17lat jestesmy razem ale jak zaczela pracowac w tym markecie to jej nie poznaje. To ja ja molestoje czy ona mnie , bo czegos tu nie kumam. Prubuje nie zauwazac problemu ale sie nie da. Telefon odwrucony , sms zaraz skasowany , jak sie kapie z telefonem. Nie sprawdzam telefonu jestem zdania ze to osobista rzecz i tak nie mozna, tymbardziej jezdzic i szpiegowac. Wyszla do pracy. Ja bylem na poczcie i widze koles podjechal i pojechali, nie wiem gdzie .Do pracy ? Co myslicie o tym , nie daje rady psycha juz mi siada

  235. Gaga pisze:

    Witam, mój jedyny pan po 36 latach małżeństwa i 42 latach związku odszedł do kobiety, którą poznał miesiąc temu przez internet. Oczywiscie, ja jestem winna,bo „odsunełam” się od niego 5 lat temu: nie chciałam z nim wyjeżdżać, poszlam spac do innego pokoju, nie potrafiliśmy nieczego uzgodnić więc prawie nie rozmawialiśmy. ale nie przyjmuje do wiadomości, że ostatnie 5 lat to byla skutek i niechce mówić o poprzednich 31. A działo się. Pan jedyna uzależniony od mamusi, pępowiny nie odciął nigdy. Zagadnienie, o którym mało w literaturze i publikacjach. On razem z mamusią zniszczyl;i nasz zwiazek, mnie i rodzinę. Super bylo przez 6 lat „chodzenia” ze sobą, a już tydzień po ślubie pierwszy raz płakalam, bo mamusi się nie spodobało. Potem bylo co raz gorzej. Nie mial własnego zdania, wszystko matka musiala zaakceptowac. Często przyjeżdżał od niej i obwieszczał, jakie podjeli decyzje w sprawach, które nas dotyczyły. Krytykował wszystko: strój, zachowanie, sposób prowadzenie domu.
    Początkowo walczylam, kłóciłam sie, płakałam, próbowałam tłumaczyć. Słyszałam, że on musi pytać matki, bo „nigdy nie byl w takiej sytuacji”, matka jest „mądrą kobietą”.
    Nazywało sie, ża matka sie nie wtrąca tylko nam „dobrze radzi”. Jeszcze rok temu, kiedy miał iść do szpitala na operację, powiedział mi dzien wcześniej. Tyle że rodzicom – dużo wcześniej. Najpierw oni, a ja – w ostateczości. Wiele lat musiało upłynąć, zanim zrozumiałam, że jego matka nie zaakceptowałaby żadnej kobiety przy boku mojego męża. Nasz syn sie wyprowdził ze słowami: dla ojce wszystko jest źle a ty sie nie odzywas, żeby sienie kłócić. Tak było, znosiłam do dla spokoju w domu. I jego wybujałe ego. Tylko jego pomysły byly godne realizacji. Więc rzeczywiście, ok. 5 lat temu zaczęłam żyć swoim życiem: chodzić sama do filharmonii, znalazlam towarzystwo sportowe, z którym wyjeżdżałam w niedzielę na wędrówki lub narty biegowe. Ale powrót do domu to zawsze byl stres, bo pan siedział obrażony. Nigdy nie zapytał, jak było. Milcząca dezaprobata. Teraz sie okazuje, że tylko te ostatnie 5 lat są warte rozmowy, bo poprzednie bylo super. Jamu było super, ale mnie nie pyta jak mi było. Tego, że mnie zgnębił – nie widzi. Jak coś przypominam – denerwuje się, że mu „wypominam”. Słusznie, nigdy nie upominałam sie o siebie. Zawsze liczył sie on. I to był największy mój błąd. Że niczego nie chciałam. Oczkiwałam od niego aprobaty, nic więcej, ale nawet tego nie bylo. Odpowiedzialność za dzici, rodzinę i lęk przed samotnością spowodowały, że trwałam. On nie wytrwał, poleciał jak pies do suki. Napędza się wiagrą i „zabwkami”. Twierdzi, że sobie nie podaruje jak nie spróbuje. Ale winą obarcza mnie.
    Po przeczytaniu artykulu powyzej wytypowałam ok 10 symptomów przemocy psychicznej. Najbardziej bolesne to brak akceptacji, stała krytyka, nimożność prowadzenie jakiejkolwiek rozmowy – wychodzil w połowie albo nie odpowiadał, brak szacunku. Teraz stosuje szantaż emocjonalny: jak jestem ulegla, zrozpaczona i go proszę i przepraszam – jest mily, współczujecy, obiecuje opiekę, pociesza, jest hojny. Jak dopominam sieo jakiekolwiek gwarancje – natychmiast staje się agresywny. Jets jeszcze jeden „drobiazg”: przez 5 lat byłam na urlopie wychowawczym, a potem zachorowalam na chorobe nowotworową i 10 lat bylam na rencie. Teraz mam naliczoną emeryturę 1700 zł brutto. Mąż odszedł do kobiety b. bogatej i oczywiscie twierdzi, że to przypadek, jedyna przyczyna to te ostatnie 5 lat, kiedy zaczęłam mieć własne zainteresowania. Bo jak śmiałam !?
    To, co teraz odczuwam, to syndrom „odstawienia”. Wypełniam sobie czas różnymi zajęciami i dobrze się z tym czuję, ale ciągle myślę o nim i o naszym związku. Jakbym chciała to powtórzyć, żeby mieć szansę na naprawienie. Racjinalnie nie ma takiej szansy. Czuję się, jakbym po 36 latach z więzienia wyszła. Nie bardzo umiem funkcjonować na wolności. Dużo czytam, rozmawiam z kobietami po takich przejściach, chodzę do psychologa, ale boję się przyszłości. Najbardziej najbliższego okresu, kiedy będziemy musieli uzgodnić rozwód i spotkać sie w sądzie.

    • Dluga pisze:

      Gaga, jak sobie radzisz? Wiem, jak to jest – cale wspolne zycie chcesz spokojnie, pieknie, starasz sie, ustepujesz, ogarniasz wszystkie obowiazki i nawet nie widzisz, ze tracisz siebie. Coraz mniej bliskosci, czulosci, chlod i zycie obok. Jeszcze probujesz, bo tak nam wmowiono, kobiety tworza dom i ponosza wine za rozpad zwiazku. Ale w koncu cos peka – przestajesz oczekiwac, masz do wyboru : zyc tak dalej albo palnac sobie w leb. Albo pokochac siebie. Ucze sie tego drugiego, Ty chyba tez tak wybralas. Prawda, ze mozna cieszyc sie zyciem? Jasne, ze sa gorzkie chwile, samotnosc zzera – ale: przeciez poznalas ten smak zycia obok, bez wsparcia, bez wspolnych spacerow, usmiechu, zabawy, seksu – tak? Nie ma za czym tesknic, to byla smutna wegetacja. Milość -jesli byla – wypalila się, przyjazni zabraklo. Teraz jestes sama, budowalas cos kilkadziesiat lat i sie zawalilo. Nic z tym nie zrobisz. Odetchnij gleboko, idz na spacer – zobacz, za chwile wiosna. Zycie sie toczy dalej i teraz juz tylko od Ciebie zalezy jaka bedzie jego jakosc. Wyprowadzil sie do innej? Kobieto, uwolnilas sie od tej beznadziei, tego trwania i dogorywania w codziennosci. Masz szanse odnalezc siebie z mlodosci, zafunduj sobie spokojne, mile, ciekawe lata , podrozuj, czytaj, spotykaj sie z przyjaciolmi, rob dla siebie to, co lubisz. Tez sie tego ucze, jest trudno – 40 lat tkwilam w czyms, co krotko po slubie powinnam byla przeciac. Osobisty charyzmatyczny socjopata powolutku wysysal ze mnie radosc, energie, sily. Kiedys niewiele mowilo sie o przemocy psychicznej. Nie wiedzialam, skad te konflikty, czesto zastanawialam sie o co w ogole poszlo, probowalam zrozumiec, staralam sie dopasowac.
      W koncu przestalam sie bronic. Teraz, gdy mysle o swoim zyciu to tylko mi zal straconych lat, zniszczonego zdrowia.Jestem bardzo zmeczona, probuje sie podniesc. Ale walcze. Przez kilkadziesiat lat zapomnialam o sobie, nie wymagalam dla siebie, bylam taka zosia-samosia, silna i mocna – teraz pozwalam sobie na smutek i lzy, potrafie sama sobie wspolczuc. A jednoczesnie ciesze sie, bo czuje sie psychicznie wolna. To jest takie uczucie, jakbym odzyskala wzrok. Widze, jak bylam manipulowana, wykorzystywana, oklamywana, bezsilna i nieszczesliwa. I jak umialam sama sobie wszystko wytlumaczyc, usprawiedliwic, zracjonalizowac. Wstyd mi, ze pozwolilam sie tak stlamsic. Bo to ja pozwolilam na wszystko. Zadnej kobiecie nie zycze tego, przez co przeszlam. I powiem kazdej- jesli myslisz, ze on sie zmieni, to masz racje. Zmieni sie, ale na gorsze. Przerwij to, bo Cie zniszczy. Mechanizm przemocy bedzie dzialal : po wyzwiskach przyjda rekoczyny. Nie brnij w to, bo minie czas na zmiany. Gaga, zycze Ci zdrowia i duzo radosci.

      • Gaga pisze:

        Witam, minęło pół roku od odejścia, wreszcie zniknął z domu. Staram się nie kontaktować. ale dobrze nie jest. Pojawiły się lęki: boję sie jego. Na każda formę kontaktu, nawet rozmowę o nim, reaguję silnym lękiem. Zaczęłam mieć lęki irracjonalne: boję sie spotkania na ulicy. Wizyty o psychologa w zasadzie nie wiele pomogły. Dowiedziałam sie, że to wieloletnia frustracja, złośc do- na niego, kumulowana w sobie a nie wyrzucona do niego, przerodziła się w strach przed nim. Niby wiem, że nie ma powodu, odszedł i nie wróci, nie będzie już jego i jego matki, ale boję się. Boję się, bo jeszcze czeka mnie rozwód i kontakty z nim neuniknione. Na samą myśl odczuwam paraliżujący strach. Myślę, że potrzebna mi będzie terapia lękowa, czuję sie jak ofiara przemocy psychicznej. Po wielu lekturach myślę, że nią jestem. Brak mi motywacji do działania, nie wiem, czy sobie z tą przeszłością poradzę.

        • Janka pisze:

          Czesc- mialam identyczne leki, gdy pomyslalam, ze bede musiala go widziec/sad, przypadkowe spotkanie na ulicy, kontakty z corka itp/to mnie doslownie flaki sie przewracaly, brzuch bolal. To normalna reakcja!!!Pamietaj normalna!! Kiedys ktos mi poradzil aby wmawiac sobie „nastepnym razem bede slabiej i slabiej odczuwala na jego widok” .Myslalam, ze to nie mozliwe, glupota ale czas uleczyl.Za kazdym razem gdy czulam slabsza reakcje to robilam sobie nagrody- to wazne dla psyche!!. Ja potrzebowalam 4 lat w miare normalnie reagowac, nie bac sie go.Natomiast 10 aby chciec czuc sie znowu kobieta. Moze ty bedziesz potrzebowala mniej!!Najwazniejsze i ciesz sie autentycznie „on juz tu nieeee mieszka Hura!!” niech to bedzie codzienny rytual. Wogole to brawo dla ciebie, za odwage,madrosc, determinacje aby uciac chory zwiazek.Wedrowka po sadach tez sie kiedys skonczy- to nie trwa wiecznie do konca zycia.Jak wchodzilam do sadu to mowilam sobie „jak weszlam to i wyjde z niego” Chocby mialo cie skrecic nastepnym razem gdy go bedziesz widziala zmus sie- glowa do gory, wyprostowane plecy, rowny oddech/z tym trudno/, spojrzenie”nie boje sie ciebie”- najlepiej jak w danej chwili bedziesz potrafila. Z czasem bedzie lepiej i lepiej.NAPRAWDE!!!!Minelo od tamtych chwil 35 lat i jestem dumna z siebie, ze dalam sobie ze wszystkim rade. Samoocena bardzo wzrosla.Trzymaj sie.

  236. ida pisze:

    chce przedstawic sytuacje skrajna nieopisana w zadnej ksiazce. Chodzi o tak idace restrykcje stosowane przez toksyczna rodzine na jednostce chcacej przeprowadzic konfrontacje z ta rodzina, by stworzyc zbudowaniem wyimaginowanej rzeczywistosci, grozbami straszeniem posunietym do wywolujacych najpowazniejsze konsekwencje, wywolywaniem strachu panicznego, ignorancja, posuwaniem sie do lamania prawa takiej sytuacjii, ze przerazony mlody czlowiek chcacy sie uwolnic od toksycznej rodziny traci wrecz oddech, jest manipulowany, niezdolny do obrony swej osobowosci i granic. Co wtedy robic?

  237. jacek pisze:

    Proszę o pomoc, a w zasadzie o wyjaśnienie czy to prawda, że stosowałem przemoc psychiczną w stosunku do swojej partnerki.
    4 lata temu rozwiodłem się. Moja ex żona była kobieta despotyczną. Nie miałem prawa głosu, ani też w ogóle nie mogłem decydować o sprawach ważnych dla związku. Jeśli nawet próbowałem, to się ze mnie śmiała. Wytrzymałem 22 lat. Kiedy dzieci już były na tyle samodzielne, położyłem papiery o rozwód i dostałem na pierwszej sprawie. Tam jeszcze doszła zdrada, ale już mi się nie chciało wyciągać to na światło dzienne. To tyle na początek. Krótko po rozwodzie spotkałem kobietę. Miało być powoli ostrożnie stało się inaczej. W przeciągu 2, może 3 tygodni byliśmy już „razem”, a w ponad miesiąc zamieszkałem u niej. Zakochałem się bez pamięci. W dodatku jej rodzina to wspaniali ludzi. Czułem, że ona też mnie kocha. Dawała mi to nie raz odczuć. Czułem się jak bym złapał „Boga” za nogi. Była moim aniołem. Starałem się dorównywać jej na każdym kroku. Ja facet z kłopotami finansowymi, starałem się i dawałem wszystko cały sobą to, co nie byłem finansowo zdolny.
    Ale zdarzało się, że czasem czegoś nie powiedziałem, albo zrobiłem coś, co ją irytował. Nigdy jej nie zdradziłem, i nie okradłem. Tak zdążyło się raz, nie powiedziałem jej o pewnych rzeczach, ale nie chciałem ją wciągać w moją przeszłość. Co prawda i tak powiedziałem później, bo żle się z tym czułem. Kiedyś indziej wziąłem nie wielki kredyt 3 tyś, bo trzeba było naprawić samochód, ubezpieczyć jego i mieszkanie, a reszta i tak poszła na życie. Nie powiedziałam jej o moich planach , ani o tym że to zrobiłem. Wiedziałem, że zawiniłem, więc prosiłem o przebaczenie i nawet błagałem ją o zlitowanie się nade mną. Płakałem, byłem załamany, kochałem ją i nie chciałem jej stracić. Nie widziałem tego by żyć sam bez niej, nie przeczę byłem gotów popełnić samobójstwo.
    Przyznam się, że ja dużo nie potrzebuje tylko miłości.
    I przyszedł czas, że mnie wyprosiła z domu. 4 Rano, zamówiła taksówkę, choć byłem bez kasy.

    Wczoraj, kiedy dostałem ostatnie rzeczy. W odpowiedzi na mój sms dostałem oskarżenie, że znęcałem się psychicznie. Wiem, że przeze mnie nasz związek się rozpadł, przez brak rozmów o codziennych problemach. Dla tego czy ja na pewno znęcałem się psychicznie, kiedy płakał i prosiłem o przebaczenie, albo kiedy zdarzyło mi się pochwalić, że myje naczynia i umiem chodzić do sklepu i robić zakupy? Czy to wszystko jest przemocą?
    Nie jesteśmy już razem i nie będziemy, ale to, co przeczytałem od niej nie daje mi spokoju.
    Jacek

    • Robert pisze:

      Witam.

      Jak tak czytam te wyżalenie się na cały świat rzygać mi się chce. Każdy problem ma swoje przyczyny. Jesteśmy dla siebie lustrami, czujemy emocje innych … zamiast się użalać nad sobą, weźcie sprawy w swoje ręce. Poświęcenie dla dzieci – to bzdura, człowiek ma jedno życie i szkoda czasu na trwanie w toksycznym związku.
      Wasze domowe PIEKIEŁKA nie są przypadkiem, reakcje Waszych partnerów nie są przypadkiem, zawsze istnieje przyczyna i skutek.

  238. mała pisze:

    23.54 cisza, czytam te wszystkie wypowiedzi i myślę, nie jestem sama.
    6 lat związku a czuję się jakby przybyło mi 15 dodatkowych lat. Nieustanne wmawianie mi ,że jestem chora psychicznie, że mam się leczyć. Ciągłe wulgaryzmy, wyzwiska pod moim adresem, raz już odeszłam i odzyskałam spokój na 3 miesiące, ale dałam się omamić wizją, że dziecko nie może wychowywać się bez ojca. Ja go nie miałam, więc wmówiłam sobię,że moje dziecko będzie go miało. I ma, nie moge powiedzieć ,że nie, to dobry ojciec . Nie pije, nie pali, tylko ja chyba nie bardzo pasuję do jego modelu życiowego. Nie mam już swojego życia, cóż taka kolej rzeczy gdy pojawia sie brzdąc. Jednak ja takżepracuję, zarówno zawodowo jak i w domu. Nie jest to dostrzegane w żaden sposób. Miało się poprawić po pierwszym rozstaniu, wzieliśmy kredyt , kupiliśmy mieszkanie, remont , meble itd. na nowej ,lepszej drodze życia, obiecaliśmy sobie ,że będzie inaczej. I co? Mija 7 miesięcy i jest coraz gorzej, o cokolwiek poproszę, to albo ton nie taki, albo barwa głosu, grymas twarzy, albo jestem chora psychicznie.Sytuacja dzisiejsza, zrobiłam opłaty, o których poinformowałam, a wieczorem usłyszałam,że ukradłam mu pieniądze i ,że on nie wie na co wydałam- 400 zł taty a opłaty 2000, a na koniec usłyszałam,że pewnie wydałam na wódkę. I nie wytrzymałam ,uderzyłam w twarz. I teraz pytam > to ja jestem sprawca przemocy? A potem usłyszałam ,że nie będzie robił żadnych opłat w kolejnych miesiącach ,ze niech to mieszkanie nam zabiorą . Mamy dwuletniego syna, który słyszy podniesione głosy, po raz kolejny mamy sie wyprowadzić , tyle,że z połową kredytu. Masakra. Moja samoocena nie istnieje.

  239. gienia pisze:

    Moja historia jak wiele tu opisanych,czytam i czytam jestem coraz bardziej wściekła na siebie.31 lat małżeństwa i niemały bagaż upokorzeń.

  240. zmeczona zyciem pisze:

    Mam 25 lat i 4,5 roku jestem po ślubie. Wzielismy ślub bo ja chcialam za niego wyjść a po drugie bylan w ciąży. Jak juz byliśmy razem, jeszcze nim za szlam w ciążę, to mieszkalismy razem i obydwoje pracowalismy. Pochodzenia z biednej rodziny a on nie z bogatej ale nic mu nie brakowalo. Jak wyprowadzilam sir z domu jak mialam 19 lat pracowalam i studiowalam jednocześnie, to on pozyczyl mi na studia zaoczne, a potem mu oddawalam. Wstydzilam się ze mama nie ma kasy i nie raz kupywalam cos sobie imowilam ze to od niej, i tak nabawilam sobie dlugow, które zmusily mnie wziąć pożyczkę w pewnej firmie która ma mega odsetki, i uzbieralo się tego ok. 1000 niemmówi lam tego obecnemu mężowi, ale juz wtedy jak by lam w ciąży pzyznalam się mu co zrobilam, byli bardzo zly i chcial się rozstac ale go ublagalam aby mnie nie zostawial bo co ja moglam zrobić, matka kasy nie ma, ojciec nie żyje, blagalam doslownie go abyze mmną byli. I wzielismy chuczny ślub, który w polo wie sponsorowali jego rodzice, oddalismy druga polowe z kasy która uzbieralismy. Zamieszkalismy u teściów, mając osobne wejście i kuchnie, nawet garaż, ale w jednym domy. Synek się urodzili, a ja źle się czulam ze nigdy nic nie mam nowego, bo mi nic maz nie kupywal abym lepiej się wygląda la, a jego siostry zawsze od strojone w same orginaly. Nie chcialam od nich od stawać to znowu glupia zaczelam się zadluzac na kartę kredytowa, a to niby refundowane wakacje z mojej roboty a to byly z tej karty kredytowej – i tak go oklamywalam, nawet potrafi lam wymyslec ze rentę po ojcu mi zabrali bo cos tam a mi na dlugi byka kasa potrzebna. To trwalo przez 3 lata po ślubie. Maz nabral podejrzeń i w tajemnicy przede mną sprawdzil mnie w ZUS i banku, wszystkie kredyty się wydali i wszystkie klamstwa, ze wycieczki za darmo a ciuchy od matki. Plakalam tydzień aby mi wybaczy, przez moje kompleksy popa dla w dlugi, ok. 15 tys. Piec tys.Splacilismy z naszych oszczadnosci a 10 tys mmój teść nam pozyczyl. Juz nigdy tak nie zrobię,juz dwa lata minely, w miedzy czasie urodzilam drugie dziecko i zmienilam prace. Na poczatku nie wspomnialam ze jak mieszkalismy razem kontaktów al się z byka dziewczyna aby się z nią przespać ale ja by lam taka zakochana ze mu wybaczylam, Tylko ze jak przeczytalam ten artykule, to te zachowania on ma od skąd go znam, ogranicza mnie, kiedyś zwali mnie z lozka ze mi rękę zwichnal, mówi lam ze to moja wina mogam się nie klas jak on leży,wyzywa mnie, śnie je się ze oochodze z PGR i mówi do dzieci aby na mnie mówili pegieruska a nie mama, przeklina nie to codzienność, jak nie kochamy się moralnie to mówi ze jestem z la zona, dziećmi zajmuje się on jak na nim do wymusze, pije do umiaru, nie chce abym dzialala spolecznie, bo robi się to za darmo, KPI ze mnie do rodziny, obgaduje mnie do swojego rodzeństwa, skonczylam studia to nic dalej mówi ze jestem nikim,wyzywa mnie przy dzieciach, krzyczy, popycha, jeszcze nie uderzyli,zabiera pieniądze, karze sue wyprowadzać, grozi ze zabierze midzieci, grozi ze bez niego to zginę. Ja nie mam juz silny, ja go kocham nie chce aby dzieci byly z swoimi rodzicami w rozlace. Chce aby byli dobrze,ale teraz zostalam wybrana do rady i powiedzial ze ja wybralam rade a nie jego i ze dla mniej ego już niema. Wiem ze ja święta nie by lam, ale żaluzje tego i on pozwolili mi zostać z nim,po tym co zrobilam, ale czy tyle muszę cierpieć. Proszę doradzcie mi cos.

  241. to juz koniec pisze:

    Nie wiem jeszcze jak sobie poradze, ale zakanczam zwiazek 6’letni.Jest raczej byl to Moj drugi partner w zyciu- pierwszy olal rodzine,a ten drugi ja katowal… chcial nasikac na nia targal za wlosy po podlodze obsmarowal gownem psa narobil nie jednokrotnie siniakow na twarzy skrecil reke wysmiwa sie z mojego ciala (poniewaz mam rozstepy po dzieciach no i piersi nie te) wymuszal na mnie robienie cos czego w lozku nie robie… wysmiewa sie ze mnie jaka to ja nie jestem przeytkiem,pruchnem,bagazem,ciezarem-poniewaz mam dzieci z popszedniego zwiazku,kobieta z odzysk,az nastal dzien ostateczny zlamanie zeba i kopniecie w krocze nie do zapomnienia bol… do tej pory wybaczalam mimo tyle zla Kocham Go bardzo w swieta wreczyl mi pierscionek w kwietniu mialbyc slub i wszystko leglo… Wyjezdza do siostry do Angli do pracy i tak wyglada nasze rozstanie bo gdyby zostal w polsce to pewnie dalej bym tkwila w tym chorym zwiazku.Zawsze jest wina po obu stronach,ale na takie ponizenie nikt Sobie nie zasluzyl.Jestem jednym wielkim chodzacym bolem. Jestem dorosla kobieta po duzych przejsciach, ale nie wiedzialam, ze tak bede cierpiec, ze zyc nie chce mi sie juz… Na koniec dopisze,ze jest mlodszy ode mnie o 6 lat no i jestem dla niego stara baba ktora ma zmarszczki a On chce mloda i miec pakiet pelen w lozku…

  242. Iwona N pisze:

    Witam. Dziś zaglądam tu po raz pierwszy od czerwca zeszłego roku. Wówczas pisałam pod pseudonimem zagubiona, gdyż nie miałam odwagi użyć własnego imienia sama nie wiem czemu. Od tamtej pory sporo się zmieniło a właściwie nie tak dawno bo doświadczyłam jeszcze wiele upokorzeń, strachu,bólu itp. ze strony mojego tyrana, jednak podjęłam decyzję założyłam niebieską kartę i podjęłam pierwsze kroki do lepszego życia. Ze swoim tyranem jestem od 16 roku życia. Był pierwszy i jedyny, mamy syna ale nie mamy ślubu i całe szczęście… . Dziś mam 29 lat a czuję się jakbym miała jakieś 20 więcej. Jestem zmęczona , styrana ale pełna nadziei tym razem.Piszę do wszystkich, którzy żyją w takich związkach jak ja , którzy żyją z socjopatami , tyranami , alkoholikami itp. Wiem jak to potwornie trudne podjąć decyzję, wiem jak strach odbiera zdolność logicznego myślenia , jak w ciągu jednej chwili pragnie się przestać czuć , myśleć itp. znam uczucie kiedy czujesz na sobie jego (bądz jej) oddech i nie wierz kiedy znowu wybuchnie w jaki sposób uderzy , zrani i boli Cię już nawet nim zdąży cokolwiek zrobić. Mówisz sobie dość po każdej akcji ale nadal jesteś w pułapce i tak bez końca bo potem znowu jest piekło. Robisz sobie nadzieje czekasz na uśmiech na jakiś dobry gest, wierzysz w obietnice i kolejny nóż w plecy a Ty masz wrażenie ,że umierasz po raz setny, tysięczny. Zastanów się tak jak ja w końcu to zrobiłam spójrz na swoje życie z dystansem i zacznij cokolwiek robić by coś zmienić. Jeśli jesteś w takim związku nie długo, nie macie dzieci itp. uciekaj odrazu bez zastanowienia bez rozczulania się zanim zniewolisz się jeszcze bardziej. Jeśli tkwisz w tym kupe lat ,tak jak ja, macie dzieci idz i załóż niebieską kartę. Co Ci to da?Pewne poczucie bezpieczeństwa, bo już nie jesteś sam/sama. To też jest trudne ja wyłam ze strachu, wstydu ale dałam radę -taka ja szara myszka 🙂 Ty też dasz rade. Odgoń myśli zwątpienia poprostu postanów i to zrób i pilnuj się by nikt Ci nie wmówił ,że zle robisz.Ja zyskałam siłę, nadzieję i poczucie ,że nie jestem sama. To początek mojej drogi na który odważyłam się po prawie 13 latach piekła. powtarzaj sobie _ Zasługuję na szacunek, nikt nie ma prawa robić mi prania mózgu, nikt nie ma prawa mnie bić poniżać i upokarzać!!!!

    • Janka pisze:

      Iwonko wielkie brawo!!!trzymaj tak dalej a wyjdziesz na prosta. Zrobilam tak wiele lat temu – bez niebieskiej karty, poprostu zwialam z dzieckiem i czesc. Nikt nie ma prawa bic i ponizac drugiego czlowieka.Dzis po ponad 30-tu latach tak sie wszystko zatarlo, nic z tamtego zycia nie ma juz znaczenia. Tamten czlowiek to juz jest ktos obcy, nawet dokladnie nie pamietam jego twarzy. Nie ma we mne ani zlosci ani nienawisci. Czas wyleczyl dusze. Iwonko badz glucha na wszystko i rob co masz zrobic. Pokazalas wspanialy hart ducha i odwage. Trzymaj sie, zycze wytrwalosci i powodzenia.

  243. terror pisze:

    Witam ,jestem tutaj pierwszy raz.W piątek postanowiłem po kilku latach znajomości przerwać wieloletni związek i poprosiłem swoją partnerkę o kontakt z psychologiem.Bez zmiany zachowania z jej strony nie jestem w stanie dłużej udawać,że wszystko jest ok.Poznaliśmy się w 2004r.Byłem w złym stanie,więc z łatwością wpadłem w ramiona poznanej Pani.Na początku było bardzo miło.Chociaż niepokoiło mnie to,że wyłączała telefon lub go nie odbierała.Spotkania jednak miały charakter typowo przyjacielski więc nie żądałem usprawiedliwień.Po około roku gdy taka sytuacja powtórzyła się po raz kolejny zapytałem wprost czy kogoś ma..?W odpowiedzi usłyszałem,że tak.,że przegrałem z Andrzejem.Boże pomyślałem, to ona prowadziła jakieś zawody w tym czasie.Cóż przegrałem to przegrałem i przestałem do niej dzwonić.Lepiej teraz niż później.Upłynęło jednak kilka miesięcy i pani zadzwoniła.Zupełnie się tego nie spodziewałem.Poprosiła o spotkanie i rozmowę.Dziś wiem,że nigdy nie powinienem pójść na to spotkanie.Ale poszedłem.Przy kawie opowiedziała mi o swojej znajomości o tym,że była bardzo zakochana i że Andrzej ją zawiódł bo nie chciał pracować,po prostu kazał się utrzymywać.Więc kazała mu odejść i jest sama.Robiła wrażenie zagubionej.Zacząłem bywać u niej w domu.Tam jednak zostałem po raz drugi zaskoczony.Ona z Andrzejem utrzymywała jak najlepsze relacje telefoniczne.Dzwonili do siebie rozmawiali aż kiedyś mnie zapytała czy ja potrafiłbym tak kochać jak Andrzej.Osłupiałem.Ale nic nie powiedziałem.Z upływem naszej znajomości zaczęła stawiać coraz większe wymagania aż kiedyś powiedziała,że jeżeli chcę przyjechać do niej to powinienem przywieźć 50 ty zł.Zdenerwowany zapytałem czy jeżeli Andrzej przywiezie 60 tys zł to nasza znajomość się zakończy..?Odpowiedziała,że nauczy mnie przegrywać.Rzecz w tym,że chyba już wiedziała,że może sobie na wszystko pozwolić gdyż przyznałem się iż nigdy w zyciu nie miałem tak udanego seksu jak z nią.W trakcie dalszej znajomości gdy tylko wyrażałem jakikolwiek sprzeciw słyszałem następujące groźby słowne.Nas nie ma rozumiesz..nas niema!!!,ja ciebie nie kocham i już się nie oszukuj,jesteś nudny,idź do lustra i się przejrzyj,ja mam pięć poważnych zainteresowań..Tak się działo zawsze przy różnicy zdań.Jeżeli się zgadzałem na wszystko potrafiła być miła,serdeczna.W takiej atmosferze zgodziłem się na sprzedaż własnego domu i planowaliśmy budowę wspólnego.Jestem na emeryturze więc zabezpieczenie miałem.Jesteśmy w zbliżonym wieku ale ona jeszcze pracuje ..W tych okolicznościach coraz częściej mówiła,że mnie kocha..Ta jej podwójna postawa wprowadzała jednak chaos a ja czułem się coraz gorzej i gorzej.Postanowiłem przed rozpoczęciem wspólnej budowy z nią porozmawiać.Zadałem proste pytania z kim ciągle koresponduje za moimi plecami,jeżeli nie ma tajemnic poprosiłem ją o telefon i wyjaśnienie tych kontaktów które tam ma..Poza tym chciałem aby odniosła się do tych słów,które kierowała pod moim adresem.Rozumiałem że człowiek może pod wpływem wzburzenia coś powiedzieć ale gdy ochłonie powinien wyjaśnić Co nim kierowało jak ocenia swoją postawę itd.Oczyścić atmosferę..Oczywiście żadnej odpowiedzi nie uzyskałem.Spakowałem więc swoje rzeczy i wyjechałem.W 2010 roku kupiłem działkę,zbudowałem domek i zacząłem przygotowania do uprawy borówki amer.W tym czasie przyjechałem do niej jeszcze po resztę swoich rzeczy i starałem się z nią porozmawiać..dodam,że byliśmy zaręczeni.Chodziło mi głównie o jej kontakty telefoniczne i stosunek do tego co mówiła.Zgodziła się na rozmowę ale przyszła tam z sąsiadem,który chyba miał jej chronić.Do żadnej rozmowy więc nie doszło,odmówiła.Nie chciałem lub nie mogłem zerwać z nią kontaktów całkiem więc czasem dzwoniliśmy do siebie..Na początku wyłączyła telefon a potem rozmawialiśmy bardzo rzadko.Gdy w 2013r powiedziałem jej,żę zamierzam uprawiać borówkę zapytała czy może przyjechać..Zgodziłem się u siebie w domu czułem się bezpiecznie.Ale okazało się,że i tutaj może narozrabiać wypiła 2 piwa i zaczęła krytykować wszystko,miejscowość,gdzie mieszkam,okolice,dom i moje projekty.Jedyne co jej odpowiadało to sprzedaż mojego domu i wspólna budowa lub zakup gotowego domu a ona wszystko wybierze tj miejsce i projekt.NIe zgodziłem się powiedziałem,że przemyślę….Od pewnego czasu ponownie wydzwania jest miła i nakłania mnie do wspólnego zamieszkania .Nie widziałem już innego wyjścia.Wszystkie rozmowy z nią wprowadzały we mnie niepokój..obawy a ostatnio lęki.Poradziłem jej więc aby udała się do psychologa i rozpoczęła leczenie w co nie bardzo wierzę.Ja czuję się nie najlepiej seks jednak ma znaczenie w życiu i tego mi z nią brakuje.Ale seks niestety to nie wszystko nie trwa całą dobę a pozostała sfera porozumienia zupełnie nam nie wychodziła.Ja nie jestem w stanie zaakceptować takich realcji gdzie wszystko odbywa się na zasadzie wymuszenia,czy zniewag posuniętych do ostateczności.Wg mnie więc kobiety nie tylko potrafią szantażować emocjonalnie,potrafią też być sadystkami słownymi,manipulantkami seksualnymi i wykorzystać wszystko dla osiągnięcia celu..Piszę o tym dlatego,że bywają chwile iż mam wątpliwości czy postępuję słusznie..wmówiła mi,że nasze życie było by szczęsliwe gdybym nie wracał do przesłości.Rozumiem to ale ja od niej nie wymagałem zbyt wiele tylko ustosunkowania się do tego co mówiła a ja jej w zależności od tego wybaczę wszystko chcę tylko wiedzieć co czuje i mysli na ten temat.Niestety nie było jej na to stać.Powiedziałem więc,że powinna pójść do psychologa i może tam uzyska jakąś pomoc..Jest nie zwykle emocjonalna i krzyczy okropnie gdy coś jej nie pasuje czasem mam wrażenie,że w tych emocjach nie pamieta co mówi to..?

    • Iwona N pisze:

      Radzę panu dać sobie z nią spokój i to jak najszybciej. Niewątpliwie ta kobieta ma problemy psychiczne a w dodatku z tego co pan piszę ona pana nie kocha tylko traktuje mężczyzn przedmiotowo. Ja również żyje w toksycznym związku jednak różnica polega na tym ,że nas łączy dziecko i kiedyś w jakiś sposób się kochaliśmy. W pana opowieści nie widzę miłości więc nie rozumię dlaczego leci pan do niej na każde jej zawołanie , a seks? no nie wierzę by był istotny aż do tego stopnia by pozwolić się tylko z powodu seksu tak poniżać komukolwiek. Radzę niech zmieni pan nr. i niech pan trzyma się z dala od niej bo jeżeli od początku jest jak jest to może być tylko gorzej a z autopsji wiem ,że tacy ludzie jak ona swoje zmiany itp. zaczynają i kończą jedynie na pustych obietnicach. Ja też ciągle próbowałam zrozumieć zachowania swojego faceta i poznać odpowiedzi , dlaczego zdradzał, wyzywał dlaczego bił ale teraz wiem ,że to nie ma sensu i zaczęłam walczyć o siebie. Nie chce wszystkich pakować do jednego worka ale zdanie na temat dręczycieli, socjopatów itp. już sobie wyrobiłam i wiem ,że nie wolno im ufać ,wierzyć w obietnice i nie warto robić sobie nadziei na ich cudowną przemianę bo to poprostu nigdy nie nastąpi.

      • Piotr pisze:

        Masz rację Iwonko poczytałem i ja trochę przemiana nigdy nie nastąpi,zmieniają się czasowo formy i sposoby dręczenia.. jedno jest stałe ciągłe przekręcanie faktów z coraz większym mistrzostwem i czujność czy kłamstwo zostało zdemaskowane.Wszystko jest dopuszczalne,,To napięcie takim osobom jest bardzo potrzebne do życia.Ja zauważyłem,że życie z taka osoba na poziomie zadowolenia jest po prostu nie możliwe.Ona życie rozumie inaczej tam nie ma środka cierpienia i euforia inaczej zadawanie cierpienia i euforia…. a do osiągnięcia tych stanów używała wszystkich dostępnych środków…min kłamstwa,zdrady,zniewag,manipulacji itd a z drugiej strony seks..Więc o zmianie nie ma mowy skoro jest jej to potrzebne jak tlen do życia.Seks to miłość .Przecież tylko wtedy czuje,żę zyje.Wszystko inne to nuda..Tak mi zresztą powiedziała. Ona by się zanudziła podczas jazdy rowerem,czy wspinaczki górskiej ,pływalnia odpada całkowicie..jaką radość może jej dać woda..tam się nic nie dzieje..itd itd to co dla normalnej osoby jest przyjemnością,radością czy zadowoleniem dla niej to nuda.. szuka więc ofiary,osoby słabszej aby móć się w pełni” realizować.”.Coraz więcej dociera do mojej świadomości i rozum zaczął brać górę nad emocjami..Mam nadzieję,żę będzie coraz lepiej..

      • Piotr pisze:

        Masz rację Iwonko poczytałem i ja trochę przemiana nigdy nie nastąpi,zmieniają się czasowo formy i sposoby dręczenia.. jedno jest stałe ciągłe przekręcanie faktów z coraz większym mistrzostwem i czujność czy kłamstwo zostało zdemaskowane.Wszystko jest dopuszczalne,,To napięcie takim osobom jest bardzo potrzebne do życia.Ja zauważyłem,że życie z taka osoba na poziomie zadowolenia jest po prostu nie możliwe.Ona życie rozumie cierpienie i euforia to cele do których dążą za wszelką cenę….. a do osiągnięcia tych stanów używała wszystkich dostępnych środków…min kłamstwa,zdrady,zniewag,manipulacji itd a z drugiej strony seks..Więc o zmianie nie ma mowy skoro jest jej to potrzebne jak tlen do życia..Przecież tylko wtedy czuje,żę zyje.Wszystko inne to nuda..Tak mi zresztą powiedziała. Ona by się zanudziła podczas jazdy rowerem,czy wspinaczki górskiej ,pływalnia odpada całkowicie..jaką radość może jej dać woda..tam się nic nie dzieje..itd itd to co dla normalnej osoby jest przyjemnością,radością czy zadowoleniem dla niej to nuda.. szuka więc ofiary,osoby słabszej aby móć się w pełni” realizować.”.Coraz więcej dociera do mojej świadomości i rozum zaczął brać górę nad emocjami..Mam nadzieję,żę będzie coraz lepiej..

  244. Piotr pisze:

    Poprzednio napisałem pod ps. terror..Dziękuję Iwonko wiem,że masz rację ja do tej decyzji przygotowywałem się od kilku miesięcy.Mimo wszystko nie było łatwo.Nr telefonu zmieniłem adres e mail usunąłem.Zrobiłem to kilka dni wcześniej..Rozmawiałem też z psychologiem.Radę uzyskałem dokładnie taką jak Ty napisałaś,ale nachodziły mnie wątpliwości.Oczywiście nie napisałem wszystkiego.To był prawdziwy horror.Już w trakcie gdy byliśmy razem wyłączała telefon,wróciła 2 dni później z zagranicy.Miała wysiąść w jednym miejscu,wysiadła zupełnie gdzie indziej.Nawet jej dzieci były tym wszystkim zdziwione.Poza tym na każdą noc brała telefon pod poduszką i ustawiała kilka razy niby godzinę budzenia a w rzeczywistości czytała i pisała esemesy.Kiedyś kazałem jej pokazać treść esemesa bo jak mówiła to od dzieci.,więc wcześniej skasowała treść a potem pokazała czystą kartę.Poza tym nigdy nie zostawiała telefonu na stole ,zawsze miała go przy sobie.Gdy kiedys wziąłem go do ręki wpadła w furię wyrwała mi go z reki i kategorycznie zabroniła dotykać.To jej prywatność jak wyjaśniła..Jej zachowania zawsze wprowadzały napięcie a potem po prostu lęki.Godziłem się więc na wszystko.Awanturę mogła wywołać z każdego powodu np..sprawdzała myte przeze mnie szklanki przy oknie i gdy stwierdziła niewielki zaciek awantura,gdy się położyłem na łóżku bez jej zgody awantura.Kropelki wody na podłodze po myciu naczyń awantura.Kupiłem kawę innego gatunku awantura i nie ważne,że chciałem ją wymienić lub kupić taką jak ona chce.Będąc na emeryturze miałem sporo czasu więc gotowałem,sprzątałem i poświęcałem trochę czasu na czytanie..Po powrocie z pracy zawsze kontrolowała co zrobiłem i do wszystkiego miała uwagi..Zbyt mało zrobiłem i zbyt wolno..Ona by to wszystko zrobiła w 2 godziny a ja cały dzień..itd..Dodam ,że jest nauczycielką.Zastanawiałem się często jak ona funkcjonuje w pracy. Tam oceniano ją dobrze ale nie miała żadnych koleżanek.Pewnego dnia podeszła do mnie mieszkająca w tym samym bloku emerytowana nauczycielka i zapytała jak ja sobie daję z nią radę..Jej krzyki słychać w całym bloku.Poza tym powiedziała do mnie Pan nie wytrzyma z nią..Zresztą nie będzie Pan pierwszy..Chciałbym się wreszcie od niej uwolnić..Już raz mi się to udało na okres roku..i zupełnie nie potrzebnie dałem się zmanipulować jednym MMS ..Wtedy chyba jeszcze się nie nacierpiałem albo nie byłem wystarczająco zdecydowany..Teraz jest inaczej..Pozdrawiam wszystkich

    • Iwona N pisze:

      Panie Piotrze ja naprawdę wiem jak to jest gdy rozum i zdrowy rozsądek mówią jedno a jakaś niewidzialna siła i tak pcha nas do ludzi, którzy nas niszczą. Wiele lat potrzebowałam aby zrozumieć co się ze mną dzieje i do jakiego stanu pozwoliłam się doprowadzić. Dziś wiem ,że jestem współuzależniona i to nad sobą muszę pracować nad własnymi myślami , zachowaniami, nad własną asertywnością. W moim przypadku jest tak,że wiele lat pomimo bólu zarówno psychicznego i fizycznego, jaki sprawiał mi mój facet (alkoholik) ja i tak podporządkowywałam się jemu i nawet gdy myślałam ,że się buntuję to i tak robiłam to czego on chciał. Podobnie jak Pan ja miałam awantury za wszystko ,że obiad nie taki,że nieodpowiednia mina, 5 minut za długo w pracy i wyzwiska typu,że jestem głupia, śmieszna,żałosna,że nic nie potrafie i wszystko sprowadzało się do tego ,że ja jestem winna co by się nie działo. Wypłakiwałam oczy po kątach bo nie rozumiałam jak ktoś kto powinien być oparciem,może tak mnie traktować i zaczynałam wierzyć w to,że ja faktycznie jestem zerem. Gdzie bym nie poszła co bym nie robiła w głowie miałam i mam do dziś tylko jego i myśli typu czy faktycznie jest w pracy czy pije pod sklepem, zdradza mnie nadal a jak tak to z kim , jaki nastrój będzie miał dzisiaj, czy będzie dogryzał znowu czy zasłużę na uśmiech i tak bez końca. Długo szukałam odpowiedzi co zrobić by było dobrze , by był spokój by on się zmienił przestał pić , kłamać itd. i to był mój błąd bo zatraciłam się w tym tak bardzo,że pewnego dnia gdy ktoś zadał mi pytanie po co z nim jestem ja nie umiałam podać racjonalnego powodu bo go nie ma. Ten człowiek niszczy mnie i nasze dziecko jest jak pasożyt, wampir energetyczny nie wnosi nic do naszego związku poza spustoszeniem i cierpieniem a ja z własnej woli na to pozwalam. Powiedziałam DOŚĆ tym razem głośno i wyrażnie i wzięłam się do roboty , cel- odnależć siebie, nie roztrząsać dlaczego on mnie traktuje w ten sposób nie szukać odpowiedzi na chore jazdy jego bo odpowiedz znam -alkohol, a skoro on nie chce nic zmieniać w naszym życiu to moim obowiązkiem jest samej zadbać o własne i syna szczęście nie oglądając się na niego bo ani ja za niego życia nie przeżyje ,ani on mojego za mnie. Teraz uczę się kontrolować swoje emocje i słuchać własnego a nie cudzego chce i układam sobie to wszystko w głowie np. gdy nachodzą mnie natrętne myśli o nim i chęć sprawdzania czy znowu kłamie i czy pił walczę z tym i powtarzam w duchu – jego życie .jego zdrowie martw się o siebie, rób tak by Tobie było dobrze. Wczoraj postawiłam mu sprawę jasno albo chcesz i zaczniesz się leczyć albo biorę synka i idziemy dalej przez życie bez Ciebie- to dla synka bo ja już nie potrafię mu zaufać i go kochać ból i żal zniszczyły wszelkie dobre uczucia między nami.Niech Pan powtarza sobie każdego dnia- nikt nie ma prawa mnie poniżać, zasługuje na szacunek a gdy poczuje Pan znowu słabość do tej kobiety niech Pan przypomni sobie jak Pana traktowała i się zastanowi – czy ja tego właśnie chce? Walka między rozsądkiem a tym wewnętrznym głosem. Ja jestem na początku drogi do lepszego życia, zaczynam terapie i rozstaje się z moim oprawcą .

      • Piotr pisze:

        Pani Iwonko wiem o czym Pani Pisze.Po raz pierwszy od 10 lat zmieniłem nr telefonu.Usunąłem adres poczty.Bałem się ,że tego nie zrobię.Miotały mną sprzeczne uczucia.Z jednej strony lęk przed spotkaniem a z drugiej potrzeba takiego kontaktu i poczucie winy,że ją zostawiłem.Uwierzyłem jej ,że wszystko co wprowadza ją w zły nastrój jest moją winą dlatego,że jej nie rozumiem.Starałem się więc jak mogłem aby nie dawać takich powodów.Im więcej się starałem tym było gorzej.Wycieczki oczywiście planowała ona ja jej tylko asystowałem .Wszystkie kończyły sie podobnie… woda była zbyt gorąca, góry zbyt wysokie , jaskinia lodowa zbyt zimna albo piwa mało i awantura.Chyba tylko pierwsza wycieczka była w miarę spokojna.Z każdego wyjazdu wracałem roztrzęsiony.Teraz własnie zaplanowała wyjazd do Pragi i od dłuższego czasu mnie na ten wyjazd namawiała.Wszystko już przygotowała.Potrafiła tak przekonywująco rozmawiać i wciągac w swoje pomysły,że nawet nie zauważyłem kiedy dałem sie ponownie zmanipulować.Dopiero na drugi dzien po tej rozmowie dotarło do mnie co ja robię.Przecież to wszystko sie powtórzy.Wrócę roztrzęsiony i będę dochodził do równowagi przez kilka tygodni, zaczęły wracać wspomnienia z poprzednich wyjazdów,jej straszliwe obelgi pod moim adresem .W słowach nigdy nie przebierała ,chociaż na swoim punkcie była bardzo wrażliwa.Nie wiedziałem jednak jak jej o tym zakomunikować.Ogarnęło mnie poczucie winy,że nie dotrzymuję słowa,że obiecałem. Rada psychologa była jasna nie spotykać się,jeżeli Pan się z nią spotka wszystko wróci.Nie da Pan rady. Tak też zrobiłem, poinformowałem ją emailem,że do Pragi nie pojadę gdyż w związku ze złym stanem zdrowia otrzymują pomoc psychologiczną., ona też się powinna udać do psychologa a to czy tak zrobi czy nie zależy wyłącznie od niej.. .Pocztę usunąłem ,nr telefonu zmieniłem..,.To już 4 dzień.. z mieszamymi uczuciami ale żyję,mimo wszystko towarzyszą mi łagodniejsze emocje niż ból jaki przeżywałem gdy wpadała w szał.Bałem się bardzo silnych fal emocjonalnych to one wcześniej mną kierowały.Gdy zarządała albo rozkazała wsiadałem w samochód i jechałem do niej mimo,że się bałem i odjeżdżałem gdy mi kazała jechać..bywało,że za kilka godzin powiedziała wynoś się..!!.Tym razem daję radę..Czasem emocje wracają ale nie są tak silne aby ograniczyć myslenie .Przywołuję więc wydarzenia z przeszłosci,będzie lepiej..Tobie Iwonko też się uda.Cóż wiele spraw można wcześniej lub lepiej rozwiązać ale życie jest takie jakie jest i robimy to co możemy w danej
        chwili.Narazie mogę powiedzieć,że zerwanie kontaktu napewno służy zmianom..Korzystam z tej rady przywracania złych wspomnień..

  245. piotr pisze:

    Łatwiej zrozumieć gorzej zrobić ale do szantażu trzeba dwojga. To duet a nie występ solowy i nie może się odbyć bez aktywnego uczestnictwa ofiary szantażu. Często wydaje się inaczej i próbujemy usprawiedliwić własne zachowanie. Zawsze łatwiej jest skoncentrować się na tym, co robi druga osoba, niż przyznać się ze mamy swój udział w zaistniałej sytuacji. Ale chcąc zapobiec dalszym szantażom, musimy również skierować uwagę na własne wnętrze i przyjrzeć się elementom, które doprowadziły do uczestnictwa w emocjonalnym szantażu.
    Mówiąc o uczestnictwie w szantażu, nie sugeruje ze go wywołaliśmy lub sprowokowałyśmy, lecz raczej ze pozwoliłyśmy by do niego doszło. Może nawet nie zdajemy sobie sprawy, ze czyjeś żądania są nierozsądne, wydaje się ze, kiedy prawie bez zastrzeżeń akceptujemy wolę drugiej osoby, to jesteśmy po prostu dobra żona, dobrym pracownikiem, córka czy synem, gdyż tak nas nauczono zachowywać się.
    Możemy również w pełni zdawać sobie sprawę z szantażu, ale czuć ze nie potrafimy mu się przeciwstawić, ponieważ presja, jaką wywiera na nas szantażysta wywołuje u nas niemal zaprogramowana reakcje i reagujemy automatycznie. Nie każdy na próby szantażu reaguje uległością. Jeśli ty tak reagujesz to spróbuje ci przedstawić, dlaczego to robisz i co to ma na celu.

    Czy kiedy spotykasz się z presja wywierana przez szantażystę:

    Nieustannie wyrzucasz sobie ze ulegasz jego zadaniom?
    Często jesteś sfrustrowany i rozżalony?
    Czujesz się winny i uważasz ze będziesz złym człowiekiem, jeśli nie ustąpisz?
    Boisz się ze związek się rozpadnie, jeśli nie ustąpisz?
    Stajesz się jedyna osoba, do której szantażysta się zwraca, gdy przezywa kryzys, chociaż są inni, którzy mogliby mu pomoc?
    Uważasz ze zobowiązania, jakie masz wobec niego, są większe niż te, które masz wobec siebie? 1

    Jeśli odpowiedziałeś (odpowiedziałaś) ?TAK? choćby na jedno z tych pytań to znaczy ze Twoja reakcja na presje pomaga wytworzyć idealny klimat dla szantażysty.

    WYZWALACZE

    Dlaczego niektórzy ludzie także ci mądrzejsi wydają się być nieodporni na emocjonalny szantaż, a inni potrafią bez trudu go odeprzeć? Odpowiedz leży w naszych ?wyzwalaczach?, wrażliwych miejscach, które kształtują wnętrze każdego z nas. Każdy ?wyzwalacz? jest jak bateria naładowana naszymi nie dokończonymi psychologicznymi sprawami- nagromadzonymi żalami, poczuciem winy, niepewnością, podatnością na zranienia. To nasze czule miejsce, ukształtowane przez nasz temperament, wrażliwość oraz doświadczenia z dzieciństwa. Każde takie miejsce, przebadane ujawniłoby żywe pokłady naszej osobistej historii- tego jak byliśmy traktowani, jaki obraz samych siebie nośmy i jak zaznaczyły się w nas przeżycia z przeszłości.

  246. oszukana pisze:

    jestem po rozstaniu z socjopatą z którym żyłam 4,5 roku, o ile można nazwać to życiem. Żyłam w iluzji, którą stworzył mój partner, pięknie na początku, szybkie zaręczyny, szybko wprowadził się do mnie i powoli zaczęła się gehenna, wyniszczanie mnie z poczucia godności, kobiecości, zrujnowanie finansowe, a na koniec agresja fizyczna i werbalna, wyzwiska od najgorszych, bicie, duszenie, popychanie, za co? Nie potrafię tego zrozumieć od roku szukałam odpowiedzi, jak to możliwe, że można jednego dnia mówić że się kocha, a drugiego z nienawiścią bić i poniżać. Nigdy go nie zdradziłam, nigdy nie oszukałam, dbałam jak mogłam, nie kupiłam sobie, ale jemu tak, nigdy tego nie docenił, zaniedbałam wszystkich i wszystko, wierzyłam, że to się zmieni i znów będzie jak na początku jak obiecywał, lecz było coraz gorzej. podejrzewałam rozdwojenie jaźni i tak szukając w internecie, w książkach i rozmowach z księdzem, psychoterapeutą i innymi ludźmi , bo w końcu przestałam udawać, że jestem szczęśliwa zresztą na dłuższą metę i tak nie da się nosić maski szczęśliwej, doszłam do stwierdzenia, że początek do którego tak tęskniłam to było pasmo kłamstw, że mój jedyny to socjopata, a ja wrak kobiety. Straciłam wszystko, straciłam ukochaną istotkę całą i jedyną radość mego życia pieska, jestem z długami, kredytami, sama bez zrozumienia, bo każdy kto nie spotkał na swojej drodze socjopaty ten nie zrozumie, chociaż mam już tą świadomość, mam żal, gniew, złość do tego człowieka, to ciągle jeszcze pojawia się ta chora nadzieja, może zrozumie, może się zmieni, może Bóg go odmieni, czasami też tęsknie choć wiem, że to uzależnienie, strach. Pomóżcie jak się z tego ocząsnąć , wyjść, podnieść, odbić od dna. Myślę o wyjeździe zagranicę. Czy jest ktoś z Poznania? pozdrawiam

  247. mama trojki dzieci pisze:

    Jestem w takiej samej sytuacji jak wiele z was 🙁 Moj partner terroryzuje mnie od pol roku a ja juz nie daje sobie z tym rady. Mam troje malych dzieci z czego najmlodsze ma 2 mce i nie mam dokad pojsc.to jest straszne,nie daje rady 🙁

  248. piotr pisze:

    Drogie dziewczyny wiem o czym piszecie.Wszyscy tutaj to ofiary a więc ta druga część związku bez której szantażysta emocjonalny nie może funkcjonować.Szantażyści,socjopaci to nie tylko mężczyźni.Byłem 4 lata w związku z kobietą,która na początku wydawała się bardzo miła,ułożona,pracowita,wiedziała czego chce.Mogła się podobać każdemu.Po pół roku zorientowałem się,że mam do czynienia z szantażystą emocjonalnym opisanym w psychologi jako prokurator aktywny.Psychologia w swoim opisie przedstawia takiego prokuratora jako nie znoszącego sprzeciwu.To łagodna odmiana.Ona nie znosiła innego zdania.Z czasem zrozumiałem,że mam się zachowywać jak piesek,który biega za nią i przeprasza za wszystko.Inna postawa była natychmiast karana.Najłagodniejsze określenie to kim ja dla Ciebie jestem.,że mnie nie rozumiesz.!!Reszta to wynoś się..!!! człowieku ja Ciebie nie kocham i już się nie oszukuj..!!!jeżeli nie zrobisz tego czy tamtego tak jak ona chce to jej reakcje była prosta mam 5 innych poważnych zainteresowań i każdy z nich mnie lepiej rozumie niż ty..!!! To wcale nie była groźba gołosłowna…Nosiła przy sobie telefon,nie pozwoliła się do niego zbliżyć i ciągle pisała gdzieś SMS.Godzinami siedziała przy komputerze kiedyś odkryłem w historii przeglądania,że odwiedza wszystkie portale randkowe.Czułem,że się rozpadam jako człowiek ale nie mogłem się uwolnić od niej.Dlaczego bo między wybuchami złości była miła ,skrzywdzona i kochająca.Udałem się więc sam do psychologa i tam się dowiedziałem,że ona się nie zmieni.Albo ten stan akceptuję albo nie..!!Zmiana mogłaby nastąpić tylko wtedy gdy by sama poszła się leczyć..Porozmawiałem z nią o tym jeżeli w ogóle można to nazwać rozmową..Gdy wspomniałem jej o wizycie u psychologa oraz o tym,że ja tego stanu nie zaakceptuję i na następną wizytę pójdziemy razem wpadła w szał.Nie było więc wyjścia odszedłem od niej.Czułem się z tym źle mieliśmy przecież plany na przyszłość..Po około roku poznałem inną panią..Od drugiego spotkania czułem,że coś tutaj nie gra.Ten sam typ emocji.Jakaś obawa,lęk..Niby dobrze a źle..Pomyslałem więc,że przecież wszystkie nie mogą być takie wredne i
    kontynuowałem znajomość. było jednak coraz gorzej. Awantury z byle powodu.Starałem się jak mogłem a i tak jest źle.Ciągła krytyka,awantury,groźby,manipulacja.Manipulację każdy wyczuwa.Ale ofiary ją bagatelizują….Poszedłem na terapię.. W końcu odkryłem,że to ja mam problem z dzieciństwa,który ciągnie się za mną całe życie i za każdym razem trafię na szantażystę.W drugim przypadku trafiłem na kusicielke,który rządzi za pomocą marchewki i kija..Z tym,że kija używa coraz mocniej.A ja cóż najsilniej w dzieciństwie zarejestrowałem lęk i to właśnie ten lęk przed odrzuceniem pchał mnie w szpony szantażystów.Trzeba wiedzieć,że każdy szantażysta charakteryzuje się na początku dąsaniem.Ofiara więc zrobi dla niego wszystko aby jej nie odrzucił.Dalej w takim związku może być tylko
    gorzej..!!!Nie ma innego wyjścia dziewczyny trzeba odejść z takiego związku..To trudne ale jedyne rozwiązanie.Drugim krokiem jest terapia i praca nad sobą..
    Szantażysta znajdzie i tak inna ofiarę,bardzo rzadko się zmienia.Dodam,że moja pierwsza partnerka była wcześniej w ośmiu związkach,średnio co 2 lata zmieniała partnera a druga w pięciu związkach.Druga gdy ją poznałem chodziła na terapię ale z tego co się dowiedziałem od niej nic o sobie nie mówiła tylko o facetach,którzy ją rzekomo krzywdzili.Poprostu jej nie rozumieli..Wzmocniła się i przestała chodzić uznała,że rozliczyła już poprzednie rozstanie i szuka dalej facetów.Zrozumiałem z czasem,że nigdy bym jej nie zrozumiał gdyż jej głównym celem w związku jest karanie partnera.To daje jej poczucie bezpieczeństwa.Poza tym kusiciel nigdy nic nie zrobi bezinteresownie i nie powie czego chce naprawdę.Przekonałem się o tym gdyż jeżeli spełniłem jej oczekiwania była równie niezadowolona,szukała więc takiego którego nie da się spełnić albo rezygnowała z tego co jej dawałem tylko po to aby za kilka dni zaatakować.W internecie z łatwością można znaleźć takie postawy wpisując w goglach Szantaż emocjonalny..Znajdziecie tam pięć typów . Ja się już nacierpiałem i teraz uczę się rozpoznawać własne emocje,które mnie pchają w szpony szantażystek.A także nazywać i wyrażać w jasny sposób własne emocje..Inaczej mówiąc uczę się asertywności.Wiecie,który moment był najtrudniejszy.NIe opuszczenie szantażystek..To nie było trudne poprostu uciekałem.Z poczuciem winuy ale uciekłem.Najtrudniej było mi wypracować prawdziwą ocenę sytuacji w jakiej byłem..To praca na poziomie emocji i świadomości.Uzyskać między nimi zgodę gdzie ciągle miesza się poczucie winy , lęk , strzępy świadomej informacji o prawdziwym koszmarze jest bardzo trudne . Ale możliwe z czasem.To był dla mnie bardzo ważny etap.Tutaj nie możę być wątpliwości..Drugi równie trudny etap to prawdę powiedzieć szantażyście.Oj to strach,lęk.Wiedziałem co może mnie czekać gdy to powiem ale powiedziałem.Bałem się tego jak diabli ale powiedziałem i o dziwo nic się nie stało!!!
    a ja po kilku dniach zacząłem zdrowieć.Przestały mnie prześladować lęki i poczucie winy.

    Miłego dnia dla wszystkich

  249. oszukana pisze:

    To prawda, najtrudniej pogodzić się z prawdą o człowieku, któremu się ufało, wybaczało, dla którego zrobiłoby się wszystko. Mój były partner również wydawał się pracowity, miły, ale to wszystko było pozorem, zlekceważyłam sygnały i opinie ludzi którzy go znali, ba wydrapałabym oczy w obronie jego, wierzyłam i ufałam we wszystko co mówił. Czytałam prawie wszystkie wypowiedzi i z każdej historii mogłabym opisać swoją własną. Jakie one są podobne, Boże co to za ludzie, którzy z premedytacją niszczą innym życie, a później zostawiają- uciekają by znaleźć nową ofiarę, co gorsze mają jeszcze czelność obwiniać o sytuację tą osobę, którą tak okrutnie skrzywdziły. Ja w moim partnerze już na początku widziałam osobę niezwykle zagubioną , której chciałam nie tylko pomóc, ale wynagrodzić choć sama nie miałam w życiu lekko. Wierzyłam, że moja miłość i wiara sprawi, że będziemy szczęśliwi we własnym świecie.Niestety tyko ja miałam uczciwe zamiary, próbowałam rozmawiać, tłumaczyć, lecz było to na chwilę, jak było dobrze to potrafił być miły, zwłaszcza pod wpływem alkoholu z którym ma problem, prosiłam wiele razy by ograniczył, sytuacja stawała się coraz gorsza z czasem , były złośliwe uwagi, komentarze, porównywania do byłych partnerek, szukanie znajomości w internecie, były rozstania i powroty. Próbowałam wszystkiego, walczyłam zapewniałam o swojej miłości, choć to ja potrzebowałam. Zawsze byłam gdy tylko mnie potrzebował, potrafiłam rzucić wszystko i lecieć by wiedział, że jestem i będę przy nim. Przez te 4 lata były sytuacje, gdzie potrzebowałam jego wsparcia zrozumienia, pomocy NIGDY GO NIE BYŁO. Nigdy nie dostałam prezentu bez okazji nawet nie pamiętał kiedy mam urodziny czy imieniny o rocznicach nie wspomnę. Na święta to pierwsze kolczyki, następne to kalendarz, zestaw szamponu i odżywki,a w tym roku dostałam w styczniu bombonierkę i likier, choć planowaliśmy wyjazd na święta spędziłam je sama, im bardziej się oddalał tym bardziej ja wychodziłam z ram by zadowolić pana, mówiłam o tym co sprawia mi przykrość, co bym chciała, prosiłam o rozmowy, ale agresja i obojętność rosła coraz bardziej byłam poniżana, krytykowana, wyzywana od najgorszych z czasem też bita i popychana, kiedy próbowałam zakończyć to wcześniej prosił, błagał, obiecywał, że się zmieni, że zrobi wszystko bo żyć nie może beze mnie, lecz po dwóch dniach wracał do poprzedniej wersji, czyli pokazania swojego ja, dominacji, udowadniania, że jest lepszy i zawsze ma rację, kiedy mówiłam swoje zdanie były wyzwiska, że jestem pojebana, mam się iść leczyć lub ostatnio dolatywał i dusił. jak już pisałam przeszłam załamanie, depresję, ale ciągle myślałam jak dotrzeć do tego człowieka, jak mu pomóc i zrozumieć. Daremny trud po pierwsze jest pod dużym wpływem swojej toksycznej matki i siostry, po drugie nie da sobie nic powiedzieć, więc sam nie chce sobie pomóc. Bardzo starałam się o łaski jego rodziny, z którą sam nie miał dobrego kontaktu, lecz one nigdy nie starały się poznać mnie, zwłaszcza matka, z którą raz byłam porozmawiać by mi pomogła, ale ona wie, że jest trudny po ojcu i zmieniała temat na swój i córki. Nigdy nie chciała by on miał normalny związek, bo te co miał + ona jest jej to winien,wiedziała jak dbam o niego i jak bardzo go kocham palcem nie kiwnęła by dowiedzieć się dlaczego ciągle wraca do niej i znów do mnie, mało tego potrafiła nas zaprosić w święta i pojechać sobie z córką nie uprzedzając nas o tym, kiedy jechaliśmy do szpitala to musieliśmy się pytać czy teraz możemy czy nie. Jego siostra nic lepsza zazdrosna i złośliwa od początku robiła wszystko by nam nie wyszło. Próbowałam z nim rozmawiać o tym jak nas i mnie traktują lekceważąco, jak buntują , jakie są relacje, że nie ma odwagi powiedzieć matce, że się zaręczyliśmy tylko wysyła sms, ale on stanął po ich stronie pozwolił by zmanipulowały go do reszty, nie zrozumiał, że to jaki jest zawdzięcza właśnie rodzinie i trudnemu dzieciństwu, że należy wyznaczyć zdrowe granice,zaleczyć rany z dzieciństwa, spojrzeć jaka jest prawda, mówił jak się rozstawaliśmy któryś raz że rodzina się nie liczy, że to ja, ta która starała się jest najgorsza, kiedy zrozumiałam jak go traktują i że matka i siostra są autorkami jego charakteru powiedziałam o tym by wiedział, że go rozumiem i jestem z nim i po jego stronie, nagle zmienił hierarchię ważności i to one są te dobre. Cóż brak u nich szczerości wszyscy są najmądrzejsi , ich demagogia, mówienie o sobie, brak słuchania co inni mają do powiedzenia, egoizm, fałsz i obłuda i brak prawdziwych uczuć, które nie są naturalne tylko udawane no bo trzeba bo to rodzina. Przestałam walczyć kiedy ksiądz, terapeuta i lektury uświadomiły mi z kim mam do czynienia, że się nie zmieni, że będzie gorzej i szkoda mojego życia. Potrafił tak wszystkimi manipulować by zrobić ze mnie najgorsza, że w końcu kiedy przestałam milczeć i mówić jak jest naprawdę to wszyscy nie dowierzali, że aż taki jest. Tyle razy zlekceważyłam to co mi mówiono o nim, to co sama widziałam, to jak mnie pierwszy raz uderzył w twarz, ciągle naiwnie wybaczałam i czekałam na zmianę, że się otworzy, że poznam człowieka z którym chciałam spędzić resztę życia, który zawsze mógł liczyć na moje zrozumienie, lojalność, szczerość, że wspólnie przez rozmowy przeniesiemy góry. Tak się nie stało bo tylko ja dawałam, padło tyle przykrych słów w pewnym momencie zaczęłam odpłacać tą samą monetą by wiedział jak to boli, kiedy mnie lekceważył, upadlał, obrzucał błotem kazałam mu się wynosić, źle się z tym czułam, ale myślałam,że za którymś razem opamięta się i już nigdy nie powiem tego, przeprosiłam go i powiedziałam co czuję i dlaczego uciekam się do ostateczności. W związku najważniejsza jest miłość, troska, szczerość, zrozumienie, lojalność, kierując się tymi zasadami tworzy się udany i trwały związek, mój był toksyczny bo nic z tego nie dostałam, a kiedy wszystko zniszczył uciekł do matki. Miarą miłości jest to jak długo o nią walczymy i ile jesteśmy wstanie zrobić by ją odzyskać. Ja już nie mam o co walczyć, bo moja miłość była jednostronna.

  250. oszukana pisze:

    Do Piotra, bardzo ogólnikowo opisałeś swoją historię, bardzo dobrze ,że chodzisz na terapię, może dzięki niej zrozumiesz zachowanie byłej partnerki, a przede wszystkim odbędziesz podróż we własne wnętrze. Wybacz proszę, ale czy mówiłeś partnerce tej pierwszej ,że ładnie wygląda?, że jest najważniejsza dla Ciebie?, że zależy Tobie na niej?, wychodziliście gdzieś?, starałeś się spędzić czas tylko z nią?, rozmawiałeś o jej problemach?, cieszyłeś się z jej osiągnięć jakichkolwiek?, chwaliłeś jej dania?, byłeś szczery i mówiłeś co chcesz i czego oczekujesz? Sam wiesz jak było, ale może dlatego była na portalach bo szukała atrakcyjności u innych facetów wcale nie myśląc o flirtach czy znajomościach,sms może pisała bo nie miała się gdzie wygadać i szukała wsparcia, które jej nie dawałeś, może ona potrzebowała zwyczajnie partnera, a nie terapeuty, którego zaproponowałeś. Jeśli tak to nic dziwnego czuła się samotna i kiedy oddaliliście się od siebie wściekła się na tą propozycję, ona także miała plany na przyszłość z wami związane. Widzisz u wielu to jest przemoc, szantaż itd. u mnie także uważam, że zrobiłam wszystko by ratować mój związek, poszłabym na terapię z moim partnerem, ale gdybym to zaproponowała zabił by mnie, poza tym jego agresja fizyczna jest nie do przyjęcia i świadczy o tym, że nie miał zamiaru spełnić swoich przyrzeczeń, nawet tych składanych przed Bogiem.

    • piotr pisze:

      Do oszukanej..Moja droga.Co dziennie rano mówiłem jej,że jest atrakcyjna,ładnie wygląda,jest pracowita,dba o rodzinę…Kupowałem kwiaty.Jeździliśmy na wycieczki.Problem nie był w tym.Dopiero na terapii zrozumiałem,że potrzeby tzw prokuratora aktywnego w związku nigdy nie będą zaspokojone.Zawsze będzie oczekiwał potwierdzenia miłości.To wylękniony władca,któremu daje poczucie bezpieczeństwa tylko i wyłącznie władza.Stosuje do tego najróżniejsze metody.Włącznie z upokorzeniem partnera.Im bardziej go upokorzy tym większa satysfakcja ,że nie odszedł a więc kocha.To tragedia w związku.Gdy stawiasz granice.Zostajesz poinformowany,że ma pięciu innych ,którzy zrobią wszystko dla niej a Ty wynocha i dalej obserwuje zostanie czy odejdzie.Tak dzieje się każdego dnia i każda okazja jest dobra.Wytrzymywałem to do czasu.Druga rzecz to jej potrzeba planowania ,nie znosi sprzeciwu.Wszystko wie najlepiej. Na tej płaszczyźnie również szuka potwierdzenia miłości.Zgodzisz się na wszystko to kochasz jeżeli chcesz wyrazić własne zdanie to użyje takich argumentów,że najlepiej zapaść się pod
      ziemię.Byliśmy na kilkunastu wycieczkach.Chyba tylko pierwsza była udana.Pozostałe to katastrofa.Powiedziałem,że więcej z nią nie pojadę.Przykład..Zaplanowała 10 dniową wycieczkę w Pieniny.Ale nagle wpadła na pomysł stworzenia pozorów partnerstwa.Pięć dni pobytu ona zaplanowała i 5 dni mnie pozwoliła zaplanować.Pomyślałem więc i powiedziałem,że może byśmy pojechali na słowacką stronę do Vrbowa.Jest tam basen termalny,w okolicy jaskinie lodowe i piękne szlaki w słoweńskim raju.Zgodziła się.Na miejscu przekonałem się,że to nie mozliwe.Już pierwszego dnia doszła do wniosku ,że woda jest zbyt gorąca,jaskinie zbyt zimne,szlaki do kitu.Zaznaczę,że nigdzie nie była i powiedziała,że nie pójdzie.To nie jest jej bajka.Dostałem przy tym taką porcję zniewag,że lepiej nie powtarzać.Na
      drugi dzień wróciliśmy w Pieniny.To było jej miejsce.Szczęśliwie pierwszego dnia w Krościenku był koncert w muszli.To wytrzymała ale już na drugi dzień podczas wspinaczki zrobiła awanturę tylko z tego powodu,że miałem inne zdanie na temat rozwoju średniej wielkości miasteczek w Polsce.Tak się wściekła,że uciekła z trasy.Po powrocie znalazłem ją w ogródku piwnym.Wróciła wieczorem i kolejna awantura,że ja jej nie rozumiem..Szanowałem jej zdanie ale miałem inne zdanie na ten temat.To przykład tak było w każdej sprawie.!!!Wróciliśmy chyba po 3 lub 4 dniach.Innym razem podsunąłem pomysł abyśmy pojechali na Krym.Wakacje,lato.Zapaliła się do tego jak nigdy.Zebrała cały materiał o Krymie,zdjęcia,miejsca zwiedzania.Ja nawet dzwoniłem do hotelu na Krym.Z noclegami nie było problemów.To oczywiście działo się przed zajęciem Krymu przez sowietów.Przygotowałem samochód zrobiłem przegląd,wykupiłem ubezpieczenia.Wszystko jest ok i co się dzieje.W dzień przed wyjazdem powiedziała mi,że ona na żaden Krym nie pojedzie..Jedzie z siostrą w Pieniny.Zaskoczenie kompletne.Pojechałem więc sam na Słowację a ona w Pieniny.Powiedziała,że jedzie z siostrą ale tego nie wiem.Nie sprawdzałem jej.Mogę się tylko domyslać ,że jej o to chodziło..Poza tym zrozumiałem,że Krymu też by nie zaakceptowała dlatego,że to nie był jej pomysł.Zapytałem jej kiedyś jak w takim razie spędzała wakacje z mężem..Dodam,że była wdową.Odpowiedziała mi,chyba szczerze,że byli tylko raz potem mąż nie chciał z nią jeździć. wg niej on był jakiś dziwny.Wiem,że to osoba wylękniona,że w życiu wiele przeszła ale o psychologu nie chciała nawet słyszeć.Poza tym ja chciałem z nią rozmawiać o tym dlaczego szuka na portalach,co jej nie pasuje,co mógłbym zrobić.O takiej rozmowie nie było mowy.Sam więc poszedłem do psychologa ona niestety nie.Może to co napisałem brzmi jak oskarżenie ale nie o to mi chodzi.Wiem,żę ona ma problemy.Jakiś czas po rozstaniu zadzwoniła do mnie,powiedziała mi,że wybaczy mi to ,że odszedłem od niej i ma już plan na budowę wspólnego domu.Dodam,że ja już wybudowałem dom w prezencie dla niej.To miał być naprawdę prezent ale gdy ją zaprosiłem to tragedia.Wszystko skrytykowała,miejsce,projekt domu co tylko mogła.Siła władzy w takiej osobie jest tak ogromna,że nie zgodzi się na nic jeżeli to nie jest jej decyzja.A najgorsze jest to,że ze swoimi decyzjami też się nie zgadza gdyż ona ciągle sprawdza jak bardzo jest kochana.Potrafi więc w każdej chwili zmienić własną decyzję i sprawdza,sprawdza,sprawdza,sprawdza dalej.Można zgłupieć więc trzeba siebie ratować.Do psychologa oczywiście nie poszła więc o powrocie do tego związku nie ma mowy.Już się trochę pozbierałem..

      miłego dnia

  251. zgnębiona pisze:

    Od 10 lat jestem gnębiona nie tyle fizycznie co psychicznie. Aktualnie tuszuje swoją opuchniętą brew od ostatniego wybuchu gniewu mojego oprawcy.
    Nienawidzę go ale mamy dwoje dzieci i kwestia finansowa jest tu bardzo istotna.
    Jeżeli ktokolwiek mógłby mi pomóc, doradzić to mój mail:
    mufa7@op.pl

  252. piotr pisze:

    Do oszukana..ja nie opisywałem wszystkich jej zachowań bo to każdy dzień był taki.Niech ci posłuży za wyjaśnienie fakt,że gdy miałem inne zdanie na jakiś temat,zaczynała krzyczeć.Pytam więc dlaczego tak się awanturuje,czy nie możemy rozważyć tego spokojnie.Przecież ja się zawsze zgadzam na każde rozwiązanie..W odpowiedzi usłyszałem,że ja chyba jestem z innego świata i nie widziałem awantury.Wg niej awantura jest wtedy,gdy talerze są rozbijane na głowach,krew się leje i interweniuje policja.To było na początku i nie wyciągnąłem z tego żadnego wniosku.Dodam,że dla mnie była najładniejsza,najzgrabniejsza i bardzo inteligentna.Jest zresztą nauczycielką.Tle tylko,że swoją inteligencję wykorzystuje p-ko sobie i chyba tak doprowadzała do uzgodnień w poprzednich związkach,gdyż miała na głowie kilka wyraźnych śladów ran ciętych..
    Związek z taką osobą to chaos..Pozostaje jedyne wyjście ratuj się jeżeli jeszcze nie chodzisz na czterech łapkach..
    miłego

  253. piotr pisze:

    Do Oszukana i jeszcze jeden fakt,który mnie dziwił..Zawsze po takiej awanturze miała ogromną ochotę na seks.Pamiętam jak powiedziała..Porozumieć to my się nie możemy ale seks to nam wychodzi super i rzucała się na mnie..Do czasu faktycznie nam wychodził ale potem odechciało mi się wszystkiego..
    miłego

  254. piotr pisze:

    codzienne awantury mogły być z tego powodu,że np robiąc jej kawę wlałem zbyt mało lub zbyt dużo wody,piła 3/4 kubka.,albo ,że przesłodziłem lub nie dosłodziłem ,słodziła 3/4 łyżeczki.albo po myciu naczyń znalazła zaciek lub po sprzątaniu kurz..albo wróciłem z zakupów kilka min później..albo pomyliłem kawe przy zakupie..i nie chodzi tutaj o zwrócenie uwagi..czy krytykę..ja rozróżniam krytyke pozytywną od negatywnej tj taka która służy zmianom i taką która służy wyładowaniu nerwów….To były krzyki..i odwracanie kota ogonem..w takim związku głupiejesz i chodzisz ciągle w poczuciu winy.. okazuje,że nic nie umiesz..nic nie robisz dobrze..kiedys jej zapytałem czy ja cos robie dobrze.. nie odpowiedziała..głupi usmiech i to wszystko..

  255. oszukana pisze:

    Do Piotra, pozwól ,że wyjaśnię moje pytania, bo chyba poczułeś się troszkę obwiniany, bynajmniej nie to miałam na myśli, jesteśmy tu po to by sobie pomóc, dzieląc się swoim doświadczeniem, zrozumieć w jakim związku trwaliśmy,nasze zachowania na zachowania naszych partnerów, a nie osądzać.
    Każdy z nas zadaje sobie masę pytań i szuka odpowiedzi, ja jeszcze nadal walczę między sercem a rozumem, jestem już silniejsza, dzięki lekturą, a także historiami i uwierz rozumiem wszystkich. Dobrze wiem co znaczy szantaż emocjonalny, byłam nie raz szantażowana , że się zabije, próby wieszania, podcięcia żył, lub wypadek samochodowy jeśli nie dam szansy, wiem co to znaczy przemoc psychiczna przez poniżanie , wyzwiska, krytykowanie wszystkiego, porównywania, wyśmiewanie się, zdradzenie wszystkich tajemnic osobą trzecim, które powiedziałam w zaufaniu, by się także otworzył, by poczuł jak jest mi bliski, a on to wykorzystywał przy każdej awanturze by sprawić mi ból, sprowokować, tak długo aż nie płakałam lub przy nasileniu nie kazałam się wynosić, czyli to co pisałeś dopóki dopóty krew się nie poleje, nie poleci szyba wyrwie gniazdko ze ściany, porozrzuca rzeczy, przedmioty, w tym czasie najbardziej bałam się o życie mojej psinki, był nieobliczalny, a ona mnie broniła jak mogła, teraz kiedy jej już nie ma a wiedział jak cierpię to też wyśmiewał się z mojej żałoby , bo pies jest od pilnowania domu i przerobienia na smalec do wcierania na bóle nóg i uwierzcie tak naprawdę chciał zrobić jechać na wieś po psi smalec dla wujka,a za chwilę płakał, że tak jej mu brakuje, że żałuje, że z nią nie wyjeżdżaliśmy częściej, tylko my prawie wcale nie wyjeżdżaliśmy bo zmęczony, bo auto nie sprawne oczywiście tylko w weekend i dla mnie bo dla innych było paliwo i czas i sprawne. Weekend jak wracał do domu po tygodniu, dwóch lub miesiącu bo był w trasie wyglądał tak, że od progu piwo, rzucenie torb, laptop, tv, awanturka i spać, ewentualnie razem obiad i pójście do kościoła, ale z czasem chodziłam sama bo nie lubię obłudy. Seks raz na miesiąc, trzy miesiące, lub pół roku, ponoć nikt go tak nie pociągał nigdy jak ja, z czasem odechciało mi się bo po awanturze trudno jest się przestawić kiedy ból złość jest, mało tego przy okazji wykrzyczenia moich tajemnic przed jego synem powiedział, że go molestuje, więc przestałam wychodzić z inicjatywą. Bicie, szarpanie, wykręcanie dłoni, popychanie, zabieranie telefonu i groźby, że skasuje zdjęcia mojego pieska, raz mało mnie nie zabił uderzał moją głową o drzwi, piec, wykręcał ręce i popychał tak ,aż upadłam, raz centymetr dzielił od uderzenia skronią o kant komody, podniosłam się i poleciałam z deska od pracowania o mało nie przygniatając mojego psa, który mnie bronił, napisałam o tym jego siostrze w odpowiedzi porozmawiam z nim, ale nie wiem czy to coś da, koniec tematu. Jak ja na to wszystko reagowałam, na początku próbowałam wyjaśniać,prosiłam byśmy porozmawiali, szukałam pomocy u jego matki,mówiłam co mi przeszkadza, co sprawia mi przykrość, co bym chciała,wybaczałam i starałam się jeszcze bardziej, dbając o niego, ale ciągle było źle, gdy kupowałam mu jakieś rzeczy to chowałam do szafy by nie czuł się zawstydzony, gdy ubierał to pytał a ja to miałem, nawet buziaka nie dostałam, czy zwykłe dziękuje, nigdy nie usłyszałam dzięki za wyprasowanie, wypranie,czy kupienie, ale jak zwróciłam uwagę, ze to nie pasuje do tego lub że ładnie mu w tym czy tamtym to było, że dyktuję, że złota klatka, że nie jest niewolnikiem, ubezwłasnowolniony, że mam się odpierdolić. Nigdy nie słyszałam, że ładnie wyglądam, tylko uwagi ciekawe dla kogo tak się ubrałam, wkurwiają mnie dekoldy itp. z czasem straciłam poczucie własnej wartości, kobiecości, a kiedy stwierdził, że była jego była wyższa, szczupluteńka i miała większy cyc,a ja jestem tylko filigranowa, to się wkurzyłam, bo ja nie mam obiektywnej oceny , ale pytałam wiele osób o opinię nie mówiąc kim jest osoba na zdjęciu i nikt, ale to nikt żaden facet kijem by jej nie ruszył, owszem troszkę wyższa, budowa ciosana, twarz typowa chłopicha i kompletnie nie zadbana, jak on. Zalogowałam się na sympatii na tydzień, nie żebym kogoś szukała, czy flirtowała, wstawiłam jedno zwykłe zdjęcie legitymacyjne, po co by zobaczyć ile facetów napisze, taki test choć nigdy nie miałam problemu z powodzeniem, przy nim czułam się nikim, potwierdzenie swojej atrakcyjności nie sprawiło mi jednak radości, przyznałam się jemu i powiedziałam dlaczego to zrobiłam i nikomu nie odpisałam, co może sprawdzić, w tym czasie miałam okazję by się umówić w realu, nigdy nie byłam zainteresowana, nawet jak się rozstaliśmy na 5 m-cy, nie zdradziłam nawet psychicznie. Najgorsze to chyba było ta wieczna niepewność, jak będzie, co zrobić co ja mam zrobić, ale co bym nie zrobiła było źle, sprzątałam to było, że gosposi nie potrzebuje, nie sprzątałam to że nie potrafię ogarnąć mieszkania, sam nigdy nic nie robił nawet kubka po sobie nie umył, przez 4 lata parę razy odkurzaczem jeden dywan, jak miał w miarę dobry humor to porozmawiał i był spokojny wieczór i czasem seks.Kiedy szukałam pracy ciągle było źle i tylko na tyle cię stać , wymyśl coś, tak jak pisałeś wiecznie źle.

  256. oszukana pisze:

    Sam pracę zmieniał odkąd się znamy kilka razy, też wiecznie nie zadowolony, pracowaliśmy razem byłam jego z-cą , ale olewał i wyręczał się mną, tam też widziałam jak flirtował, nic nie mówiłam, szef zaczął mówić mi o jego zachowaniu zanim razem nie pracowaliśmy oraz o tym jak mnie traktuje, postawił warunek, że albo ja przejmę jego funkcję a on moją , albo nas zwolni, oczywiście nie zgodziłam się i broniłam go, również współpracownicy próbowali otworzyć mi oczy, ale ja wierzyłam tylko jemu, własny interes też nie wyszedł, też było źle, nie robił nic, a w efekcie poszedł do pracy, a ja zostałam się sama, kiedy znudziła się mu praca, wrócił by zniszczyć to co wypracowałam. Wyjazdy mój Boże pierwszy super,drugi i trzeci też, na samym początku, reszta to koszmar, planowane wyjazdy na które mnie namawiał po to, żeby na końcu zrezygnować, wyjazd do Berlina odwieź jego krewną na lotnisko, miała jechać jego siostra, ale coś wypadło, więc prosił bym jechała, pożyczyłam pieniądze na euro, prezent dla krewnej i prowiant na drogę, wieczorem telefon , siostra jak się dowiedziała, że mam jechać, zaraz mogła i by nie było miejsca dla mnie to jeszcze matkę i syna zabrała, ja nic nie powiedziałam, kolejny wyjazd w jego sprawie też prosił bym jechała bo nie chce beze mnie jechać, zgodziłam się, kiedy pozałatwiał swoje sprawy zaproponował by jechać zobaczyć gdzie pracuje jego była,odechciało mi się wszystkiego. Wiele było takich sytuacji, zmian planów. W końcu straciłam cierpliwość i zaczęłam mówić, że mam dość i nie będę dłużej znosić takiego traktowania, efekt kompletnie się odizolował, nie obchodziło go gdzie wychodzę i sam zaczął wychodzić, nic nie pomogło ani rozmowy, płacz, krzyk nic, nic nie mogłam zaplanować bo nie wiedziałam, czy pan będzie, jaki będzie miał humor, tyle było sytuacji, że książkę mogłabym napisać. wieczna huśtawka humorów, zaprzeczanie wszystkiemu, kłamstwa, tajemnice, zmiana nastroju miły, czuły za chwile agresywny, chamski, wulgarny lub odwrotnie, a później zdziwiony, że się nie odzywam lub mam pretensje.Związek z taką osobą to jak napisałeś chaos, terror, brak stabilizacji, brak poczucia bezpieczeństwa, więc dlaczego się nadal tkwi , bo jest się uzależnionym, bo się kocha,bo nie chce się uciekać tylko walczyć, bo wierzy się że ta osoba się zmieni. Ale już mam dość, już nie mam siły, ani cierpliwości, nie jest tego wart.

  257. piotr pisze:

    do oszukana..on się nie zmieni.To jego sposób na życie.Dla przykładu zauważ jak długo sama znosisz to wszystko i praktycznie nic nie zmieniasz.On tym bardziej nic nie zmieni gdyż nic go do tego nie zmusza..Dostarczasz mu wszystko aby mógł realizować się w swój chory sposób.Nie pozostaje nic jak tylko pokonać lęk i wyjść z tego gówna.On sobie z czasem znajdzie nową ofiarę.Albo jeżeli strata okaże się i dla niego BOLESNYM cierpieniem to jest nadzieja,że pójdzie na terapię..

  258. oszukana pisze:

    do Piotra, tak masz rację czas przestać się zadręczać żyć w złudnej nadziei, byłoby inaczej gdyby nie pisał że tęskni, kocha, brakuje mu mnie, ale on tak właśnie grał na moich uczuciach i emocjach. Awantura wyprowadzka, smsy żebym zdechła itp., a później że żałuje, przeprasza, że chciałby wszystko od nowa, teraz jest już ponad miesiąc od rozstania, jest mi ciężko, nie chcę zadręczać moich bliskich więc sama walczę ze swoimi myślami sercem i rozumem. Nikt tego nie zrozumie, kto sam nie siedział w takim związku. Zawsze byłam silna, dzielna,towarzyska, teraz unikam ludzi, jestem lękliwa,nic mi się nie chce, z zaplanowanych zajęć wykonuję 10%, wcześniej było jeszcze gorzej bo pisałam do niego mail lub sms, odpisywałam, po tym rozstaniu trzymam się , chyba coś we mnie pękło i choć nie wiem czy gdyby przyszedł jak bym zareagowała to ja kontaktu nie szukam.Jak przypomnę sobie święta, które planowaliśmy w górach, kazał mi coś poszukać parę dni przed choć mówiliśmy o tym od października, gdy zjechał do domu pierwsze kroki ponoć do matki pojechał, bo popsuł się samochód, dodam, że odległość taka sama i matka mechanikiem nie jest, napisał, że jak coś znajdę mam dać znać,znalazłam napisałam sms, czekam godz.20 nic, godz. 21 dzwonię nie odbiera, o 22 łaskawie oddzwania pytam dlaczego jeszcze nie ma go w domu odp. jestem u mamy bo co?, pytam dlaczego nie zadzwonił i uprzedził, czekam od 17 on, że nie musi się tłumaczyć, po 23 łaskawie się zjawia, ale drzwi były zamknięte nie wpuściłam go. Następny dzień smsy obwiniające mnie, że go nie wpuściłam i co z górami, napisałam ze z mama niech jedzie skoro po miesiącu nie widzenia się jest ważniejsza i tam go bardziej ciągnie, okazało się ze między czasie był w kraju ale ja o tym nic nie wiedziałam. święta spędziłam sama bo przez te jego nie zdecydowanie , miałam zaproszenie do siostry,znajomych, z mamą , ale ciągle nie wiedziałam bo raz jedziemy, raz nie jedziemy, raz się umawiam, a za chwilę mówię, ze jednak jedziemy, głupio mi było przed nimi, bo ileż można zmieniać zdanie to nie poważne tak traktować innych, ale ja taka głupia zawsze jego stawiałam na pierwszym miejscu. W Wigilię łaskawie po 14 dostałam zaproszenie ,że mogę przyjść do jego matki i z nimi spędzić , odmówiłam bo to jakaś kpina , łaski nie potrzebuję, poza tym w jakim charakterze przy stawianym pustym nakryciu, jego matka udaję tylko dobrą, kiedyś też zaprosiła szwagra córki i wszystkim o tym trąbiła, takie robi dobre uczynki, żeby wszystkim opowiadać. Po północy przywiozła go siostra, wpuściłam rozmawiamy, a on w ramach życzeń kocham cię, ale nie możemy być razem, odepchnęłam go od siebie i powiedziałam po to przyjechałeś?, wyszedł, ale za chwilę wrócił, może myślał, że sobie coś zrobię, święta to koszmar, zakończony rozstaniem. W Sylwestra kiedy jechałam z pracy postanowiłam , że zacznę bez niego, naprawdę pierwszy raz czułam, że jestem silna i to jest postanowione, ponieważ każdy Sylwester spędzałam w domu, bo mój piesek tak bał się strzałów, że dostawała padaczkę, pierwszy bez niej Sylwester chciałam uciec z domu, bo wiedziałam, że nie dam rady, przyjęłam zaproszenie do siostry, on pisał, że chciałby spędzić ze mną itd., ale odezwał się po 15 gdzie sklepy zamknięte, poza tym nawet jak się spędza w domu to coś trzeba przygotować, ale u niego to alkohol jest daniem głównym i wiedział, że nie chcę być w domu, bo to zbyt ciężkie. Napisałam maila , ze życzę mu wszystkiego najlepszego, że mam już dość takiego życia, z dnia na dzień, nic niezaplanowane, zrobione, że ten rok był najgorszy w moim życiu pod każdym względem, mam dość uśmiechania się do ludzi, którzy mnie ignorują, lekceważą itp. kiedy się szykowałam przyjechał, nie chciałam go wpuścić, ale w końcu zeszłam bo chciałam złożyć życzenia i rozstać się normalnie, prosił byśmy spędzili razem, powiedziałam, że mam plany, ale znów uległam, warunek był taki, że pójdziemy złożyć chociaż życzenia bo znów wystawiłam wszystkich, wyobraź sobie on powiedział,że poczeka w domu a ja mam iść sama, powiedziałam, że jak może jako facet pozwolić by kobieta sama w taką noc szła, gdzie pełno pijanych ludzi, że albo idzie ze mną, albo niech idzie w cholerę, jak szybko zaczęłam żałować, że znów uległam. Poszedł z wielką łaską, całą drogę obrażony, w drodze powrotnej wyśmiewał Sylwestra u siostry i wykręcił mi rękę, w domu dopił się ubliżał, płakał i tak w kółko, rano zastałam go śpiącego w kuchni, obsikał narożnik, nawet zbytnio nie poczuwał się do przeproszenia. Kolejne dni to moje łzy, potrafił się wydzierać z byle powodu, udowadniać swoje racje, kiedy zwróciłam uwagę dlaczego wyprał swoje żeczy, przecież zawsze ja prałam powiedział, żeby zdążyły wyschnąć ja na to że jedna bluza i spodnie, przecież ma inne, zaczął się wydzierać, że mam się odpierdolić, będzie chodził w czym chce, weekend jak zwykle przepłakany. W poniedziałek miał wyjechać, ja wróciłam z nocnej zmiany i co 20 min. dzwonił jego budzik tak do 9, nie wytrzymałam i mówię, że może nastawi na konkretną godzinę bo chciałabym pospać, ale miał to gdzieś, nadal robił na złość, kiedy wstał i miał wychodzić znów zaczął się wydzierać i w pewnym momencie chwycił się za serce i że mam mu pomóc, dać nospe albo coś, w pierwszej chwili myślałam, że udaje, bo ciągle coś mu było, to symulant i histeryk za matką i siostrą, chciałam wezwać pogotowie to się wydzierał czy mam pieniądze, że mam się odpierdolić, bo zdzieli mi pogrzebaczem, zerwał się i wyszedł. Wieczorem napisał, że ma zawał i jedzie do szpitala, oczywiście cały dzień spędził u matki, nikt nie raczył mnie powiadomić bo kim ja dla nich jestem. Zamiast do pracy poleciałam do szpitala, bo prosił, zabrałam rzeczy, poleciałam po zakupy i rzeczy do domu i znów do szpitala, ponieważ była to noc nie mogłam siedzieć na sali, więc siedziałam na korytarzu i pod szpitalem do 4 rano, wróciłam do domu, by poczytać w internecie o koronografii i lecieć znów do szpitala, by być przy nim bo się bał, oczywiście do wszystkiego upoważniona rodzinka, a ja ta głupia od usługiwania. W szpitalu był 3 dni, dzień wcześniej chciał bym przyniosła rzeczy, choć mówiłam, że przyjdę rano po pracy, zaniosłam i awantura bo zapomniałam żel do mycia, ja też powiedziałam , że przykro mi że nawet nie podał mojego nr tel., że lekarz pytał kim jestem żoną czy córką, kazał mi spieprzać do domu, obrócił się tyłem , gość który leżał vis`a vis uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową, było mi wstyd i przykro, poszłam kupić ten żel i powiedziałam, że po tym jak mnie potraktował to koniec. na następny dzień przyszedł po szpitalu, wcześniej u mamusi po samochód , powiedziałam, że powinien parę dni odpocząć , poleżeć, a nie prowadzić, awantura, ze nie będę mówić co ma robić, agresja bo przestał palić, ja też palę , powiedziałam, że będę palić w kuchni by go nie drażnić, ale to nic nie dało. Następny dzień po nocce, położyłam się, spałam 5 godzin, awantura, ze głodny, zaczął palić w piecu, poszłam po wiaderko z węglem, bo nie chciałam by dzwigał,doleciał do mnie i zaczął dusić i wydzierać się, że nie jest ubezwłasnowolniony, niewolnik, zaczęły płynąć mi łzy i powiedziałam, że ma zabrać rzeczy i wyjść, znów doleciał chwycił za krtań, wyzywał od najgorszych, powiedział, że na kolanach powinnam go błagać by został, że nie wróci, żebym zdechła itp. wyszedł, poszłam zamknęłam drzwi i ryczałam , myślałam, że z żalu serce mi pęknie, pisał sms, że jeszcze nie odjechał więc może wrócić, że jest pod drzwiami mam otworzyć bo się źle czuje, otworzyłam spojrzał i powiedział, żebyśmy porozmawiali, ja że nie mamy o czym, widzę ze jesteś na nie, tylko pamiętaj , że to ja przyszedłem i pojechał. Pisał jeszcze parę smsów, ale nie odpisałam. Pisał,że myślał, że chociaż zapytam jak się czuje, odpisałam, ze jego też nie interesuje jak ja się czuje po tym co zrobił, później napisałam, czy może oddać moje rzeczy z garażu przyślę transport, wysłałam dostałam sms, ze mam sie cieszyć wolnością i swoimi meblami. Po paru dniach napisał, że mam mu dać dwie koszulę i sweter, bo nie ma pieniędzy, a do pracy szybko nie wróci, odpisałam, że spaliłam, a swoje rzeczy i część ode mnie powywoził więc o co mu chodzi, że wyrzucał nie raz te rzeczy, mówił, że w dupę mam sobie wsadzić lub dać innemu frajerowi, że nic nie chce, odpisał, że już mnie nie ma i nigdy nie byłam.

    • piotr pisze:

      Do oszukana..Domyślam się,że Ci jest trudno ale jedynym rozwiązaniem jest zaprzestanie kontaktów.Z taka osobą nie da się normalnie rozmawiać.Ona broni różnymi sposobami swojej postawy.Nawet się nie zorientujesz kiedy zostaniesz zmanipulowana.A potem kolejne rozczarowanie..Pracuj nad sobą ,odbuduj własne poczucie wartości a on cóż albo pójdzie na terapię albo będzie dalej szukał ofiary..Niektórzy radzą aby pracować nad asertywnością w takim związku.To oczywiste ale pierwszym krokiem do budowy własnej asertywności jest odejść od takiej osoby.Twoje lęki,niepewność,brak pewności siebie,chaos emocjonalny nie powstały dziś.Ofiara a sam wiem to po sobie zawsze wejdzie w taki związek,gdzie na początku partner wydaje się miły,zagubiony,potrzebuje wsparcia i naszej pomocy.Pchamy się w ręce wampirów sami..Kierują nami fałszywe,dziecięce emocje miłości,bliskości,opieki.Dorosła osoba min charakteryzuje się tym,że potrafi o wszystkim rozmawiać.Nie dąsa się..!!!Posiada ukształtowaną trwale hierarchię potrzeb i wartości.Rozróżnia przy tym dobro większe i umie je trwale szanować.Podam Ci przykład jak moja partnerka szanowała dobro wieksze np..z powodu różnicy zdań na określony temat..powtarzam różnicy zdań..wywołać awanturę włącznie ze słowami wynoś się ..!!!kim TY dla mnie jesteś..!!nie mówiąc o tym,że szukała awantury .Sprawdzała co robiłem ,jak to zrobiłem..powodem mogło być wszystko.. wynoś się to łagodne słowa.Mogła mnie też odesłać do lustra..tak po prostu dla porównania jako argument w rozmowie.Uważałem się za dosyć atrakcyjnego faceta i tak uważam do dziś ale były chwile,że zaczynałem wątpić.Nie wiedziałem o co jej chodzi.Mogłem oczywiście zostać wypierać to co słyszałem gdyż o żadnej rozmowie nie było mowy.Ale wypierać można do czasu.Potem zaczynasz wybuchać i dziwisz się dlaczego..?..Przecież taki nie byłeś.Zaczynasz tracić we własnych oczach..Jedyne rozwiązanie to powiedzieć dosyć..!!!!
      miłego

  259. Asia99 pisze:

    Jak moge pomoc mojej mamie gdy moz wysywa ja, czasem nawet bije? Co mam zrobic?

  260. Iwona N pisze:

    do Asia99, Idz na policję lub do mopsu opowiedz wszystko jak jest z tego co mi się obiło o uszy nie tylko ofiara może założyć niebieską kartę i jak zaznaczysz, że nie chcesz by ktokolwiek się dowiedział o tym że to Ty zrobiłaś to powiedz o tym przy zakładaniu niebieskiej karty. Gdy ja zakładałam niebieską kartę dzielnicowa sama mi powiedziała że jeśli nie chce to nie wyjdzie że sama to zrobiłam. Nawet jeśli Twoja mama się wyprze i powie że jest ok. to niebieska karta nie zniknie. Poczytaj o tym i się zastanów mi tak doradzono i od tamtej pory mam w domu spokój, ja zostalam skierowana na terapie a mój socjopata na odwyk. To jest początek a od czegoś zacząć trzeba.

  261. Iwona N pisze:

    Asiu jesteś pełnoletnia? opiszesz coś szerzej o całej sytuacji? może coś podpowiem, może jakoś doradzę.

  262. z wami pisze:

    Witam was wszystkich, po przeczytaniu artykułu przeszłam do komentarzy i odpowiedzi.
    Uwierzcie mi, ze jest mi tak cięzko jak chol**a 🙁
    jestem rok po slubie a 7lat w związku z jednym panem był moja miłościa wiedział o tym dokładnie robiłam dla niego wszytsko 🙁 tolerowałam jego rodzine do czasu az własnie wyszłam za niego i zobaczylam to co nigdy nie chcialam ze robi to co mu rodzice powiedza kiedys byla taka wojna na podwórku pomiedzy naszymi rodzicami ze jego ojciec wyzwal moich rodzicow i do mnie powiedzial ze jak pojde za nieudacznikami to nie mam po co wracac bolaly mnie te slowa uwierzcie ze nie wstalam za moja mama ktora plakala tylko zostalam dla meza, teraz czekam dziecko nasz 🙁 ale zyje w takim stresie i codziennie płacze ze nie czuje tej milosci wyzywa mnie od roznych zadna z kobiet nie chcialaby tego slyszec jest takim dziwnym typem bo bedac ze mna nie zagaduje inne kobiety dziewczyny a ostatnio w sklepie widzialm jak dlugo stal przy ladzie i sie usmiechal i wszytsko bylam troszke zla nakrzyczalam a on swoje ze jestem chora i znow slowa lecialy na mnie jak do kobiety lekkich obyczai, mieszkam z jego rodzicami co prawda osobne wejscie i kuchani swoja ale widze jak ciagnie do nich a mi zabrania jezdzic a jak pojade to wmawia mi mami córeczka.
    KIEDYS w zyciu zanim postanowilismy slub wziasc zostawil mnie dla innej dziewczyny ja wybaczylam mimo wszytsko wyszlam z niego ale po slubie nic sie nie zmienilo 🙁
    Prosze pomozcie mi co mam zrobic ,jestem w ciazy boje sie ze nie dam rady a juz mam dosc kontrolowania nawet na co wydaje moja wyplate czy te pieniadze nie ida do moich rodzicow. w

  263. mloda pisze:

    witam. przeczytalam ten oto artykul i zdebialam…. za kilka miesiecy mam wziasc slub z mezczyzna ktorego kocham lecz 50% rzeczy ktore tutaj przczeytalam pasuje do mojego zycia…
    jestem przerazona i mam wiele watpliwosci …
    szczerze nie wiem co mam robic …

  264. Eewlina pisze:

    Witam przeczytałam artykuł i zauważyłam iż większość opisu pasuje do mojej sytuacji. Czy znajduje się na tej stronie ktoś do kogo mogłabym napisać i uzyskać pomoc????zofia85@interia.pl

  265. Wariatka pisze:

    Zaryczana przeczytałam większość wpisów.Chcę Wam opowiedzieć swoją historię oczywiście w dużym skrócie proszę oceńcie,bo z tego co mówią i w jaki sposób traktyują mnie bliscy(mąż i dwóch synów)to tylko zniknąć z tego świata.Pobraliśmy się młodo i czułam ,że on nie kocha mnie tak ja jego.W moim rodzinnym domu ojciec był alkoholikiem poniżał i bił matkę chciałam uciec od tego i stworzyć własny normalny kochający dom.Szybko się przekonałam,że mój mąż wszystkie zwierzenia o moich uczuciach i alkoholizm mojego ojca wykorzystał przeciwko mnie.Już 5 m-cy po ślubie dostałam w twarz za to że nie chciałam wyjść do mojego ojca ja przyszedł pijany do teściów,teściowa pomstowała co ze mnie za córka,a ja żeby się nie wtrącała i za to dostałam(byłam wtedy w pierwszych tygodniach ciąży na podtrzymaniu wszscy o tym wiedzieli).Podobno żle się zachowałam i należało mi się,Żeby dalej móc z nim być sama przed sobą tłumaczyłam go.Straciłam to dziecko,ale nikt nie miał sobie nic do zarzucenia.Po długim leczeniu urodziłam jednego syna,poród był bardzo ciężki,traciłam przytomność,a po powrocie do domu mały darł się dzień i noc.Po dwóch tygodniach dostałam gorączki poporodowej.prosiłam żeby zajął się synem to nas zostawił,mami zajęła się moja mana i wtedy nawet ojciec .Byłam nieprzytomna dwie doby mąż nawet nie zadzwonił. I w tej ciąży znosiłam upokorzenia męża i intrygi mojej teściowej Nigdy nie byłam dość dobra dla jej syna (miał tyle ładnych dziewczyn ,a wybrał takie byle co, a teściu ha-ha to dziecko to się znowu nie urodzi, a potem to byłam jeszcze suką ,nawet przy dwójce dzieci tak mnie jechali o czym powiedział mi mój starszy syn gdy jeszcze był całkiem mały)Mąż nigdy nie stanął po mojej stronie.Kłóciłam się walczyłam o swoje, ale to ja byłam zawsze winna ,mnie się należało.Usłyszałam że nie jestem ani dobrą matką,ani żoną ,ąni kochanką Zbierałam siły żeby odejść,okazało się że jestem w ciąży,nie mogłam uwierzyć że zrobił to bez porozumienia ze mną, w dni testu ciążowego podał dokładną datę narodzin. Z nerwów dostałam silnego krwotoku.Po badaniu okazao się że ciąża jest żywa – pomyślałam jak Pan Bóg mi go zostawił to muszę to zaakceptować i tak zrobiłam, chociaż bardzo chciałam mieć więcej dzieci w tej sytuacji wiedziałam że to nie jest odpowiedzialne ,ale co miałam zrobć-usunąć?Również w tej ciąży niełam taryfy ulgowej .Dzień przed narodzinami usłyszałam zamknij pysk,nie miałam prawa do wyznaczenia własnych granic,bronienia swojej osoby,robiąc to zdaniem mojego mężą wiecznie obrażałam mojego mężą i jego rodzinę i tak jest do dziś ,a nawt jeszcze gorzej) Zostawiłam kartkę pojechałam rodzić no i urodziłam,ale bez męża przy boku ,ani na korytarzu,nie chciał,a tak go prosiłam,żeby mnie nie zostawi podczas porodu ,wiedział że przy pierwszym ja i dzieciak przeżyliśmy koszmar-tak bardzo się bałam.Zajmował się naszym drugim synem, ale tylko w dzień ,w nocy nie raz dostałam zjebkę,ż co ze mnie za matka że nie umiem uspokoić własnego dziecka (długo karmiłam piersią)Drugi syn był spokojniejszy,doznałam spełnionego macierzyństwa,byłam starsza cierpliwsza ,syn nie odstępował mnie na krok,a mąż zazdrosny o nasze uczucia potrafił powiedzieć niby pod nosem -a matka to cie nie chciała.Bolało mnie to,bo w dalszym ciągu byłam lekceważona i moje zdanie się nie liczyło.przejawiało się to teraz również w wychowywaniu dzieci żeby mi dokopać nie przepuścił żadnej okazji żeby podważyć mój autorytet.W sprawach intymnych ,też nia było najlepiej.Jak nie było seksu(musiałam się sprzedawać za cenę spokoju w rodzinie,aż sama się sobą brzydziłam)to wszystko mu się nie podobało ,potrafił mnie i dzieciom zepsuć dzień.Wielokrotnie rozważałam odejście ,ale bo dzieci bo spłata mieszkania.Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza.Praca dom-dom praca.Nawet z koleżankami z pracy przestałam się spotykać od czasu do czasu po pracy bo dzieci(mąż nigdy mi nie zabronił ale jak tylko byłam niegrzeczna to słyszałam – może byś się dziećmi zajęła zamiast chodzić po knajpach.Dzieci rosły ja miałam ciągle huśtawkę emocjonalną.Nigdy nie wiedziałam jak się mam zachować ,jak było dobrze to białe było białe jak źle to białe było czarne.Trzymałam się jakoś miałam dzieci dla nich,mój wówczs już 15=leti jeszcze przychodził się przytulać (jakie to było przyjemne dla takich chwil warto było żyć do czasu.Już w grudniu 2011r zaczęło boleć mnie coś w twarzy ,w głowie nikt nie potrafił mnie zdjagnozować,a ból stawał się nie do zniesienia byłam na tramalu.Cały czas pracowałam ,iw domu (znów 0 taryfy ulgowej) i w prac ale nie wiem jak to robiłam.W końcu przedawkowałam zabrali mnie z pracy do szpitala,jakoś z tego wyszłam ,ktoś trafił z lekami na neuralgię pomogło ,ale bólu się nie da całkowicie pozbyć,uszkodzone nerwy.Wtedy zauważyłam ,że żadne z dzieci nie wykazało żadnego zainteresowania ani troski,mąż owszem woził mnie po lekarzach, ale nikt mnie nie zastąpił przy garach itp.No i zaczęło się na dobre.Starszy syn nie poszedł do matury (moja wina bo za bardzo chciałam-klękałam otępiała lekami ,wyprasowałam stos koszul bo nie wiedziałam czy będę w stanie ,pastowałam buty,szykowałam garnitur- wtedy nie poszedł.Nie pracował ,nie uczył się ,raz był w domu raz nie .Twierdził że jest chory psychicznie ,a to że ma problemy ze wzrokiem,trzy lata trwało zanim zdał maturę i studjuje w Warszawie (ale nie wiem czy tylko dlatego żebym go utrzymywała)Nadmienie,żę po rękoczynach jak byłam niegrzeczna to rozdzieliłam konta,no i za karę muszę utrzymywać dom i syna na studiach ,bo mąż robi zakupy w biedronce tylko jak twierdzi do wysokość swojej oficjalnej pensji 1270 zł reszta go nie obchodzi.Ten czas kiedy on szukał własnej drogi- dla mnie był nie kończącym się zmartwieniem i bezsilnością.Syn nie przestrzegał żadnych zasad zachowywał się agresywnie i chamsko obrażał nas wulgarnie oskarżał o wszystkie swoje niepowodzeniawszystko się martwię (czy dla was matek to jest dziwne?,nienormalne?)Mój młodszy syn zaczął się dziwnie zachowywać,zamknął się w sobie ,przestał o siebie dbać,o porządek w swoim pokoju,opóścił się w nauce,właśnie w tej chwili pszyszedł kompletnie pijany lub naćpany-wpadał na sprzęty a mój mąż nawet się nie zainteresował,a mnie wyrzucił z pokoju ,bo mu pisanie na laptopie przeszkadza,a jutro powiedzą że znowu się kłócę,bo sobie to wymyśliłam i jestem wariatką)Zaczęłam podejrzewać,że coś bierze ,ale bałam się nawet o tym myśleć a co dopiero wspomnieć o tym mężowi Niestety miałam rację-nie chciał uwierzyć- wariatka ,syn przy nim zaprzeczał,wyszło na to że ja robie z niego ćpuna nie wiedziałam co robić,zadzwoniłam do monaru,tam wskazali mi test jaki mam kupić, po walce z mężemi synem,syn zrobił test dodatni tak jak podejrzewałam marycha.Nawet wtedy mąż próbowa bagatelizować sprawę bo raz wzął nic się nie stało nie rób z niego ćpuna ,a nawet gdyby to moja wina bo się kłócę,jestem wariatką,syn na to ąe teraz wszyscy pala to normalne, a ja wiedziałam ,że to trwa już od jakiegoś czasu,tykko nie wiedziałam jak daleko to zaszło.Zgłosiłam się do monaru,miałam przyprowadzić syna,ale jak bez wsparcia .Bałam powiedzieć się o wyznaczonej wizycie ,ale musiałam spróbować,po walce z mężem zgodził się,ale syn się zooriętował i uciekł nam z samochodu,znowu walka z mężem żeby mu przemówił do rozumu,owszem doprowadziliśmy syna,ale usłyszłam od męża w poczekalni,że jak on sobie coś zrobi to będzie moja wina.Syn zaraz skończył 18 lat.Nic nie mogę zrobić zero wsparcia.Od młodszego syna usłyszałam:jesteś głupia,ograniczona nic nie rozumiesz,zamknij się ,co ty mnie możesz nauczyć-pita rozliczać,jak coś zapytam -to co cię to obchodzi,starszy syn traktuje mnie jeszcze gorzej używając wulgarnych słów.obaj wymuszają ode mnie pieniądze A mój mąż- tak cię traktują dzieci jak sobie na to zasłużyłaś,Ty,ty byłaś dobrą matką-to widać.W tej chwili jestem wrakiem emocjonalnym jestem chora na tarczycę na jaskrę,nadciśnienie,duszę się nie wiem dlaczego,i mam kłopoty z sercem ,ale oni serca nie mają,a dlaczego choruję w/g mojego męża na własne życzenie.Wszyscy mu współczują ,że wytrzymuje z taką wariatką.Aja wiem,że sobie nie radzę emocjonalnie,chodzę do psychologa ,ale jestem słaba,nie potrafię nic zrobić jestem z tym kompletnie sama.Nigdy nic nie napisałam w internecie to jest mój pierwszy raz. Nierozumię-27 lat małżeństwa,żadne z nich nie jadło po stołówkach,wyprane ,wysprzątane,matka po za pracą zawsze w domu ,czuwająca,choroby szpitale nieprzespane noce,ciągła troska Popełniłam wiele błędów(za co moje dzieci przeprosiłam ,ale wychowałam jak umiałam.Nie oczekuję żeby mnie po nogach całowały ,ale to wszystko co robi matka przy dzieciach to jest nic.Jak mam porzucić swoją rodzinę-,to wszystko co mam ,to całe moje życie.Niech ktoś odczaruje moje dzieci,mąż zawsze mną manipulował,ale że moje dzieci doznały amnezji i nie pamiętają jaką byłam matką,czy ja zwariowałam?

  266. Patrycja.. pisze:

    Wszystkie punkty sie zgadzaja, jestem w takim związku od ponad 5-lat..

  267. Patrycja.. pisze:

    Wszystkie punkty sie zgadzają, jestem w takim związku od ponad 5-lat.. Miałam nagrania… znalzał skasował.. Co robić? jakie tzeba mieć dowody>>

  268. oszukana pisze:

    Do Piotra, dzięki za słowa prawdy, nawet nie wiesz ile razy ja usłyszałam spójrz w lustro, gdzie jest twoja gloria itp. i itd. , ale z całym szacunkiem to on jest starszy o 14 lat, siwe włosy, zniszczona twarz, nie wypada o sobie pisać w achach i ochach, ale jestem jeszcze w miarę młoda, filigranowa i atrakcyjna, przy nim czułam się nikim, odbudować własną wartość jest bardzo ciężko, bo przez ten czas ten człowiek skutecznie niszczył wszystko, by sam się dowartościować. Jest mi ciężko nadal o nim myślę, tęsknie za tym człowiekiem którego poznałam i pokochałam, lecz jego nie ma, prawda jest inna jest to zakłamany, zakompleksiony, zmanipulowany przez rodzinne, toksyczny człowiek, który niszczy innych za swoje niepowodzenia życiowe. miłego

  269. Dluga pisze:

    Mloda (wpis z 5 marca 2015)- co masz robic? Nie spiesz sie z tym slubem, pamietaj , jesli juz teraz cos Cie niepokoi to nie licz, ze to sie zmieni. Albo inaczej – tak, po slubie sie zmieni – bedzie coraz gorzej. Obserwuj uwaznie i gdy bedziesz miec watpliwosci rozmawiaj z rodzicami, psychologiem. Nie poddawaj sie manipulacjom: jesli jest to taki typ, o ktorych tu piszemy to zawsze, gdy wyczuje ze chcesz odejsc – bedzie obiecywal, przepraszal. Ale powolutku Cie osaczy, odizoluje i wyssie energie. Nie wstydz sie watpliwosci, slub to wazna decyzja. Nie pakuj sie w cos niepewnego. Przyjrzyj sie , jak jest u niego w domu, jakie sa relacje rodzinne. Badz rozwazna i ostrozna, szkoda zycia.
    Pozdrawiam.

  270. Dluga pisze:

    Polecam wszystkim „Koniec wspoluzaleznienia” Melody Beattie” – ksiazka o zajeciu sie swoja wlasna osoba, o tym jak uniknac bolu i uzyskac kontrole nad swoim zyciem. Bo wszyscy na tym forum sa wspoluzaleznieni od toksycznych partnerow, od ich humorów, zlosci, nienawisci. Cale zycie podporzadkowane jest zabieganiu o dobre slowo tyrana, albo juz tylko o unikanie kolejnych konfliktow. Wciaz myslicie, co ja znowu zle zrobilam, ze to mnie spotkalo? Zapomnialyscie o sobie. Przeczytajcie koniecznie rowniez „Szantaz emocjonalny” Susan Forward. Fragment: „Czasami bliskie nas osoby nieustannie grozą, ze nas opuszczą lub zrobią sobie krzywdę, jeśli nie postąpimy tak jak chcą. Niezależnie od tego, ile z siebie damy, zawsze żądają więcej. Akceptują nas, gdy im ulegamy, a odrzucają, kiedy nie chcemy ulec, lub też nie liczą się z naszymi uczuciami i pragnieniami. To oznacza, że jesteśmy szantazowani emocjonalnie.”
    Tym, ktore wciaż nie wiedzą, czy podjąć decyzję o rozstaniu, bardzo gorąco polecam książkę „Zostac czy odejsc?” Lundy Bancroft iJac Patrissi. Autorzy specjalizuja sie w sprawach przemocy domowej i niesieniu pomocy jej ofiarom, ksiażka zawiera praktyczne zalecenia. „Jesli partner rozmyślnie Cie rani, ma poważne problemy – jest uzależniony, cierpi na zaburzenia psychiczne lub osobowosci, ma sklonnosc do przemocy- mozesz czuc sie zdezorientowana i uwieziona w pulapce toksycznej relacji. Poradnik pokaze Ci jak realistycznie podsumowac swoj zwiazek i ruszyc dalej. Dowiesz sie, jak: – rozpoznac sygnaly swiadczace o tym, ze partner ma powazny problem, – opracowac jasny plan dzialania dla siebie i partnera: – przygotowac sie do zycia w pojedynke, nawet jesli starasz sie utrzymac zwiazek”. To ksiazka wydana w 2011 w USA, u nas w 2013. Bardzo dobra, polecam.
    Wydaje mi sie, ze o przemocy psychicznej zaczeto mowic od niedawna. To nic innego jak mobbing w domu. Okazuje sie ze sporo jest juz publikacji pomocnych w rozpoznaniu tego problemu. Gdybym znala takie ksiazki wiele wiele lat temu, moje zycie byloby lepsze i weselsze. Na pewno spokojniejsze i bardziej szczesliwe. Pozwolilam je zniszczyc i najsmutniejsze jest to, ze nie wiedzialam, ze mam do czynienia z sadysta, manipulatorem i klamca. Przeciez nie bil, a ze miewal humory? – a kto ich nie ma? Dla wszystkich byl ujmujacy i czarujacy – no to, myslalam, chyba ze mna cos jest nie tak, skoro wiecznie klotnie. Otoz to – czarujacy byl dla innych, gdy mu zalezalo na ich opinii. W domu byle glupstwo wprowadzalo napiecie. Jak to sie stalo, ze pozwolilam na taki rozwoj zdarzen? Nie zauwazylam, jak z uroczego malkontenta przemienia sie w wiecznie niezadowolonego oskarzyciela. Potem w zimnego despote. Pozniej byly wyzwiska, popychanie, wykrecanie rak. Wylamal mi palce prawej reki. Jest uszkodzona. Jak moglam pozwolic tak siebie traktowac? Zapomnialam o sobie, nie widzialam siebie, wciaz myslalam – co ja jemu zrobilam? Nigdy nie zadalam sobie pytania – co on robi mnie, z moim zyciem, z naszym zyciem?
    Wyszlam z tego wlasnie dzieki takim ksiazkom. Psychoterapia mnie nie przekonywala, stwierdzilam, ze wole czytac, czasami kilka razy w calosci albo fragmentami. Ciesze sie, gdy wracam do niektorych z tych ksiazek i widze w sobie duze zmiany. Oczywiscie, jest mi smutno, ze tak zylam. Ale juz wiem, ze reszta zycia zalezy tylko ode mnie. Wiec czytajcie i dbajcie o siebie. W takich wyczerpujacych i trudnych relacjach musicie to zrobic. Dla siebie i swoich dzieci.
    A teraz kolejny raz czytam sobie Alberta Bernsteina „Emocjonalne wampiry”. To fajna ksiazka z humorem opisujaca rozmaite typy osobowosci: tyranow, samolubnych narcyzow, meczacych paranoikow. Uczy jak ich rozpoznawac i jak sie obronic, gdy zostaniemy zaatakowani. Trzymajcie sie dziewczyny!

  271. wolontariuszka pisze:

    Gustaw

    16 maja 2013 o 18:27
    MOZE DO MNIE NAPISZESZ na maila niejestesam@vp.pl

  272. Dariusz pisze:

    Co sadzicie o tym, chcialbym wiedziec jak wy widzicie moja historje.
    A wiec od 3 lat zyje sam i po 3 latach okazalo sie ze jest calkowity koniec naszego zwiazku. Mam 45 lat a zona czyli juz moja ex ma 44 bylismy razem az 22 lata, mamy dwie corki w wieku 21 lat a mlodsza ma 13 lat. W zwiazku jak w kazdym pierwsze lata bylo w sumie wszystko dobrze a wiadomo ze w kazdym dobrym malzenstwie byly jakies nieporozumienia. Moja zona zrobila jeden blad natomiast ze nigdy nie zwracala mi uwagi np. za naduzycie alkoholu na urodzinach znajomych czy podobnych imprezach. Zawsze malo muwila i dzis wiem ze gdyby sie odzywala moze ulozyloby sie troche inaczej. Czasem alb w puzniejszych latach po naduzyciu alkoholu wpadalem w szal krzyku bo ona cos nietak zrobila przytym ja szarpnalem pchnolem czy poprostu zlapalem mocno a raz upadla i pociagnolem ja za noge. Wiem wiekszosc Pan nienawidzi takich jak ja i wiem ze jest to podniesienie reki na kobiete ale nigdy jej nie uderzylem bezposrednio powtarzam nigdy. Z czasem ona stawala sie odwazna i dobrze ze zaczela buzie otwierac ale coraz bardziej mnie prowokowala do stresowych sytuacji i dalej ja pchnolem aby np. dala mi spokuj i wyszla z pokoju czy podobne. Zmarl jej tata uspokoilo sie troche ale po czasei dalej bywaly glupie sytuacje. 5 lat puzniej zmarla jej mama i to byl potezny cios dla niej!!! Robilem to co moglem aby ja wspierac i byc przy niej wiedzialem ze bedzie to dlugo trwalo ale minal rok i dalej nic potem 2 lata 3 lata i nigdzie nadal niechciala chodzic zadne wychodzenie gdziekolwiek zrobila sie zimna prowokujaca. Miedzy nami bylo coraz gorzej i gorzej, muwila ze niechce zemna chodzic bo robje jej sceny zazdrosci i ona sie tego boi. Zgadza sie ale to bylo dawno i dlugi czas minal od takich sytuacji a ja chcialem zeby ona powrocila do zycia. No ale wyszlo inaczej, zanim sie z domu wyprowadzilem to ostatnie 5 miesiecy zaczelem sam wychodzic a to do wspolnych znajomych a to do mych kolegow z mlodych czasow i na zabawy czy inne. W tych 5 miesiacach niewracalem czasem na noc. Zona myslala i do dzis pewnie mysli ze mialem kogos ze ja zdradzam a tak nie bylo. Poprostu byl to muj sposub na odreagowanie i za kazdym razem na drugi dzien itak wracala szara codziennosc zycia. Te 5 miesiecy to bylo pieklo na ziemi ja bylem strasznie nieprzyjemny dla mojej ex a ona tez dla mnie. W koncu sie wyprowadzilem. Ona twierdzi ze ja upokozylem strasznie, twierdzi ze jestem babiarzem ze uwielbiam alkohol i zabawy do bialego rana. Tego nie komentuje bo znam siebie i wiem co lubje a czego nie i co robje. Przez ostatnie 3 lata no moze tak prawdziwie przez ostatnie 2 lata staralem sie jak moglem jezdzilem do niej pytalem czy nietrzeba pomocy tydzien w tydzien dzwonilem pisalem czy czegos nietrzeba, chcialem rozmawiac o nas a ona do dzis muwi ze nic sie nie zmienilem i ostatnie tygodnie pisze ze nie dostane mlodszej corki juz do siebie bo ostatnio spala u mnie kobieta z dwojka swych dzieci a moja mlodsza corka akurat u mnie byla i ona zle sie z tym czula bo mysli ze tata ma nowa rodzine itd. Moja ex to wykorzystuje teraz i straszy mnie adwokatami ze od psychologow dostane list ze niemoge dziecka widywac Nie odbiera telefonow np. chcialem zapytac jak to bedzie z urlopem jesli chodzi o Vaneske to odpowiada rob co chcesz i ze jej adwokat sie zemna skontaktuje. To ze ktos u mnie spal to sie zdarzylo calkiem przypadkowo nie odmuwilem noclego dla znajomej a to ze moze nas cos w przyszlosci moze lonczyc to narazie jest inna sprawa. Ja z corka spalem w jednym pokoju a ona w drugim ze swymi i cos takiego sie pierwszy raz zdarzylo w czasie gdzie akurat byla moja corka u mnie. A moja ex chce mi zabronic widywania dziecka, straszy adwokatami, rozwodem, itp. Mlodsza corka podobno plakala i muwi ze niechce do mnie jechac bo tata ma nowa rodzine i ze ja juz jej niechce. Znam swoja corke i wiem jaka jest i nie jest to do niej podobne, owszem moze cos zobaczyla i se pomyslala ale nie jest tak jak ona moze mysli i ktos jej musi to wytlumaczyc a ja w tej chwili niemam takiej mozliwosc. Zyje dzien w dzien z mama w domu i smiem twierdzic ze moja corka sama se tego z palca nie wyssala to jak mysli. Ale mam kontakt z moja corka i moze byc ze na dniach do mnie przyjedzie i jej wyjasnie pewne sprawy bo spac przez to niemoge. Jest wazne aby corka wiedziala ze nawet jesli kogos zapoznam to ona jest itak zawsze na pierwszym miejscu i to sie nie zmieni.
    Moje pytanie co do mej historji, kto tu kogo psychicznie wykancza na dzien dzisiejszy ja moja ex czyona mnie??? Co myslicie i co byscie zrobili na mym miejscu?
    Dzieku za wasze slowo czy nawet krytyke, zrozumiem wszystko. Pozdrawiam

  273. smutna25 pisze:

    kto pomoże mi uciec ? nie mam nikogo komu mogłabym zaufać. Przez 7 lat miałam nadzieję że coś się zmieni… mam już dość , nie myślę normalnie , jestem wrakiem człowieka .
    Ile można znosić upokorzenia , wyzwiska , zmuszanie do seksu … a może zasłużyłam sobie na takie życie ? tylko czym ? oddaniem , miłością ?

  274. smutna25 pisze:

    Chciałbym po prostu odejść od niego normalnie bez szarpania i awantur , lecz tak się nie da bo odejdę tak jak stoję bez niczego , pomimo tego że przez te wszystkie lata pracowałam z nim , on jednak twierdzi że nic mi się nie należy bo on zaczynał od zera a ja przyszłam na „gotowe” . Jak ucieknę to będę miała jakieś pieniądze na życie ,na nowy początek.
    Nawet nie umiem opisać tego horroru jaki mi zmalował . Gdybym nie miała psów , moich kochanych dwóch suczek to pewnie bym ze sobą skończyła . Nie chcę zgłaszać niczego na policję bo on jest zbyt znany w mojej miejscowości i ma układy , chcę po prostu uciec ,żeby pokazać mu że nie zgadzam się więcej na takie traktowanie . Pomóżcie mi , proszę …

  275. Iwona N pisze:

    smutna zacznij od znalezienia sobie żródła utrzymania , może jakaś sezonowa praca za granicą ? dobre pieniądze odizolowanie się od niego . Potem olej to co wspólne i zacznij od zera sama bez niego, jestem pewna że dasz rade. Ułóż sobie plan a potem działaj nawet jak będzie bolało a będzie.. Ja jestem świeżo upieczoną uciekniętą , jest ciężko ale lepiej niż było. Nie bój się strachu (ja się potwornie bałam i go pokonałam) nie bój i nie wstydz się prosić ludzi o pomoc WALCZYSZ O WŁASNE ZYCIE!!! tu nie ma miejsca na wstyd -tego też się nauczyłam i wiele uczę się nadal. Bardzo pomógł mi blog Uciekamy do przodu , zajrzyj tam poczytaj- te kobiety mi bardzo pomogły Ty też tam znajdziesz pomoc i wsparcie.

  276. smutna25 pisze:

    do Iwona N
    ciężko będzie znaleźć mi pracę bez wykształcenia i doświadczenia , ale będę się starać . Z wyjazdem za granicę bardzo bym chciała bo tam by mnie nie znalazł ale jest pewien problem mam dwie suczki , które trzymają mnie jeszcze przy życiu i nie miałabym serca ich zostawić na pewną śmierć z tym człowiekiem , wiem do czego jest zdolny . Jak mam uciekać to tylko z nimi . Miałam plany jak to zrobić ale to nie takie proste , moja miejscowość jest mała i gdybym miała gdzieś uciekać to bardzo szybko by mnie znalazł . Poza tym on ciągle jest w pobliżu , bo ma pracę na miejscu i na pewno jestem obserwowana . Nawet boje się tu pisać bo mogę mieć problemy . Trudne to wszystko…

    • Iwona N pisze:

      Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem, wcale nie miałam lepiej i też potwornie się bałam z tym ,że ja mam z nim syna. Bałam się panicznie zrobić cokolwiek to graniczyło z fobią i nie potrafiłam nawet konkretnie wytłumaczyć czego się boję czy bardziej jego samego czy tego co mnie czeka po odejściu. Mój były groził mi na wszelkie sposoby tym ,że się zabije (raz odcinałam go ze sznurka), straszył ,że narobi wstydu a im bardziej z nim walczyłam tym bardziej wyszukanych szantażów używał , a gdy nic na mnie nie działało uderzał w dziecko. Też myślałam ,że nie mam możliwości nic zrobić bo on ma znajomości wszędzie bo mała mieścina, bo wstyd , bo brudy wyjdą na wierzch , bo dziecko będzie cierpiało, bo się powiesi demonstracyjnie, bo znowu pobije i nie daj Boże w końcu nie zapanuje nad sobą i mnie zabije.Bałam się dzwonić na policje gdy bił , bo tam ma znajomych dzielnicowa jego koleżanka z dzieciństwa itd. cała litania obaw, strachu i niepewności. Wiem,że kochasz swoje psiaki ale łatwiej jest zapewnić psu opieke na ten czas gdybyś wyjechała niż gdybyś miała z nim dzieci. Nie musisz włóczyć się po sądach itp. Podejmij decyzje , ułóż sobie plan działania , postaw wszystko na jedną kartę i walcz KONSEKWENTNIE- to jest podstawa!!! i uwierz mi że dasz radę, nie macie dzieci prawda? nie jesteś jego żoną. Rzeczy materialne jakie u niego zostaną są nie istotne , to tylko rzeczy, przedmioty , kupisz sobie nowe,a życie i zdrowie masz jedno.

  277. Iwona N pisze:

    On chce byś Ty się bała bo dzięki temu ma władzę nad Tobą i im więcej strachu okażesz tym łatwiej mu będzie Cię szantażować, manipulować Tobą i nadal będzie Cię miał przy sobie. Ja czekałam na cud pieprzone 12 lat , gdzie mój syn widział jak ten bydlak mnie bił groził i wiele gorszych rzeczy. Szukałam złotego środka,który nie istnieje !!!Jesteś tylko Ty Twoja siła , Twoja wola przetrwania, wola walki o własne życie o jego jakość. On będzie zgrywał twardziela – nieustraszony psychopata- a w środku będzie trząsł się jak kurczaczek- Ty wyznaczasz granice, Ty masz prawo do szczęścia , własnego życia, prywatności, normalności i szacunku. Ty jesteś panią własnego życia nie on !!! JA TEZ SIE BAŁAM , byłam pewna ,że on jest nieobliczalny ,że jak odejde to mnie albo dopadnie i zabije albo powiesi się w miejscu gdzie go zobaczymy,że zrobi wszystko bym cierpiała_myliłam się, owszem odgrywał role robił demonstracje , nawet pętle uszykował , próbował straszyć grozić itp. bałam się ale postanowiłam i nie zmiękłam , poszłam za ciosem konsekwentnie i wygrałam!!! Teraz wiem _ on boi się bardziej

  278. smutna25 pisze:

    do Iwona N
    kochana na szczęście dzieci nie mamy i ślubu też nie . Jednak łączą nas interesy , dostałam dotację przez które jestem uwiązana z nim jeszcze półtorej roku . Ułożyć plan , tylko od czego zacząć powiedz , ja już się skupić na niczym nie potrafię , żyję w takim strachu że boję się głośno oddychać , czy w nocy obrócić się w łóżku na drugi bok . Na prawdę nie mam nikogo , nie pamiętam kiedy z kimś rozmawiałam . Mam rodzinę ale oni nie są zbyt mądrzy i nie mogę im zaufać , poza tym uwielbiają go i nigdy nie uwierzą w to co on robi . A nawet jakby coś zrobili to moja sytuacja mogłaby się jeszcze bardziej pogorszyć .
    Jak Tobie sie udało uciec ?

  279. Iwona N pisze:

    poprostu podjęłam decyzję i to zrobiłam. Zaczęłam od tej str. tu dostałam zaproszenie nabloga „Uciekamy do przodu” a tam nastąpiło uświadomienie, cenne wskazówki od kobiet w podobnych sytuacjach, następnie założyłam niebieską kartę za namową dziewczyn z bloga , poszłam na terapię-chodzę do dziś a potem wszystko poszło lawinowo. Oczywiście ,że łatwo nie było i nie jest ale sęk w tym by mieć cel i się go trzymać, bo po coś to robimy … mamy jedno życie kochana!!! I uwierz mi każda z nas się bała a nie jedna była w dużo trudniejszej sytuacji niż Ty czy ja i po paru latach doszła do takiego etapu w życiu ,że może powiedzieć ,że warto było.

  280. smutna25 pisze:

    dziękuje za słowa wsparcia . Chcę to zmienić i to zrobię , mam dopiero 25 lat i życie przed sobą . Muszę dać radę , dam radę !!!

  281. qlka pisze:

    Jak po uwolnieniu od sprawcy przemocy pozbyć się tych mechanizmów tj. uległości, poczucia winy, lęku, braku poczucia wartości itd. gdy psychoterapia na NFZ jest w godzinach pracy a na prywatną nie stać???

    Są jakieś książki? ćwiczenia? Jak krok po kroku wdrażać zmiany w swoich reakcjach?
    Jak radzić sobie z poczuciem winy i z lękiem który paraliżuje?

  282. smutna25 pisze:

    Właśnie to kolejna rzecz której się boje , jak żyć normalnie po uwolnieniu się , jak odzyskać pewność siebie ?

  283. Ona40 pisze:

    Moja historia jest jak większość tych tutaj. Jestem w związku 5 lat , mam córeczkę. Koszmar zaczął się rok temu kiedy wróciłam do domu i miałam klucz w zamku od slowa do słowa zdenerwował się na mnie i rzucił talerzykiem. Przez jakiś czas dręczy mnie słownie , wzywał , mówił ze nic nie potrafię ze ciągle marudze i ze on musi pracować i utrzymywać mnie i dziecko. Bałam się komukolwiek octem powiedzieć , wszyscy myśleli ze mój związek to sielanka a za dziećmi koszmar.
    Nie zdawałam sobie sprawy z tego że ktoś może psychicznie się nade mną znecac. W stu znowu tego roku doszło do kłótni poważniejszej niż zwykle znowu obwinianie mnie że nic nie robie ze nie zarabiam pieniędzy a razem pracujemy , jestem jego asystenta i taksówką a w domu sprzątaczka , praczką. … W ubiegłym roku straciłam syna 17 syna , jechał z kolegą który wpadł w poślizg. Starałam się żyć , przecież mam córkę , codziennie jak maszyna wykonuję te same czynności. Wciąż słyszę ze zasłania się śmiercią swojego dziecka i czas już z tym skończyć.
    Wracając do stycznia , tak mnie wyzwał i zdenerwował ze odepchnęłam go od siebie , złapał mnie za rękę rzucił o ścianę później za szyję i tlukł głową o kant ściany. Długo nie mogłam się pozbierać , uwierzylam zw to moja wina ze za dużo powiedziałam. Kolejny raz nie minęły 2 miesiące , poleciał dziurkacz w moja stronę i usłyszałam ” wypierdalaj pizdo z mieszkania ” wyniosłam się na tydzień i wróciłam. Kilka dni temu wróciłam godzinę później do domu i niestety nie weszłam z dzieckiem miałam zamknięte drzwi od środka.
    Uczęszczam na terapię , wczoraj uświadomiłam sobie a właściwie moja terapeuta poprzez testy ze jestem 100 % ofiarą przemocy psychicznej.
    Trafiłam na terapię ze względu na śmierć syna z którą sobie nie radzę a okazało się że problem jest większy niż myślałam.
    Trudno uwierzyć ofiarą przemocy ze jesteśmy ofiarami. Ale jeśli nic nie zrobimy , zginiemy….Mam już za sobą pisanie listów pożegnalnych i chęć śmierci. Choć dużo pracy przedemna to wierzę że mogę żyć normalnie. ..

  284. Roxsana74 pisze:

    Witam wszystkich,pozno juz ale postanowilam dodac cos od siebie i prosze Was o opinie bo ja juz nie potrafie w zaden obiektywny sposob spojrzec na moja sytuacje zyciowa ,mam chyba zbyt glebokie rany i one chyba nigdy sie nie zabliznia.W wieku 24 lat (mam teraz 40 ) poznalam meszczyzne ,elokwetnego,zaradnego mozna by myslec idealnego dla takiej osoby jak ja wychowanej w rodzinie zastepczej w ktorej byl wylacznie lek,agresja i przemoc i JA- to wystraszone wtedy dziecko.PAN ktorego poznalam byl wprost idealny ,znacznie mi imponowal bo jego zycie bylo zupelnie inne niz moje .Przy nim czulam sie pewniejsza siebie ale niestety wylacznie to bo odczuwalne bylo przeze mnie ze kazde z nas jest tak jakby z innej BAJKI i ze poprostu nie odbieramy na tych samych falach dlatego wolalam zeby ten czlowiek byl wylacznie moim przyjacielem .On w tym czasie niby zakochal sie we mnie po uszy i taka jest prawda ze przez jego naciski i naciski ze strony mojej rodziny (bo to przeciez taka doskonala partia jak twierdzili )wyszlam za niego za maz .I jestem jego zona do dzis tzn,przez 17 lat rujnujacego toxycznego zwiazku .MOJ PAN szybko przestal byc mily i pokazal swoje prawdziwe oblicze nie reagowal wogole na ataki swojej matki ze po co mu taka zona ,ktora jest biedna i na zadna pomoc finansowa nie moze liczyc ze strony rodziny . Wspomne ze w okresie tym pracowalam zawodowo ale dla mojego meza i jego matki bylo to zupelne NIC .Coraz czesciej klocilismy sie z mezem odnosnie zachowania jego rodzicielki w koncu uslyszalam ze w porownaniu do jego matki jestem zupelnym zerem .Mimo takiej sytuacji w moim malzenstwie zdecydowalam sie na dziecko poprostu dosc juz mialam tej mojej samotnosci w tym wszystkim .Bylam wtedy przeszczesliwa nie zdawalam sobie sprawy ze prawdziwy koszmar jeszcze przede mna a zaczal sie w tym momecie jak urodzilam dziecko i przerwalam prace i bylam calkowicie zdana na laske PANA.Jego zainteresowanie dzieckiem i radosc trwala nie dluzej niz miesiac pozniej byl tak samo obojetny dla corki jak i dla mnie .Cale pieklo zaczelo sie gdy otworzyl swoja firme i szybko znalazl sobie kochanke z ktora notorycznie pil ,ja wrocilam po urlopie wychowawczym do pracy ale po roku czasu w firmie w ktorej pracowalam od 19 r.zycia zrobiono redukcje zatrudnienia i zostalam bez pracy .Moj maz zmienil sie juz nie do poznania stal sie hamski coraz czesciej zagladal do kieliszka ,nie dawal juz wtedy zadnych pieniedzy na zycie ograniczal sie jedynie do rzucenia zakupow na stol za wspolzycie sexualne w przeciwnym razie ja i dziecko nie mialybysmy zupelnie nic .Nie moglam juz tego z nosic i przestalam sie zgadzac na takie podle mnie taktowanie ,pieniadze czasem pozyczalam od sasiadki a ze udawalo mi sie zdobyc prace dorywcza to wtedy oddawalam.Maz w dalszym ciagu mial swoja firme i w najlepsze bawil sie z kochanka sytuacja taka trwala przez rok pozniej okazalo sie ze dlugi z tej firmy przekraczaja nasz wspolny majatek czyli dom .Wtedy wlasnie zjawila sie szanowna mamusia ze pomoze nam w ciezkiej sytuacji i zabierze corke do siebie .Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazic chyba jak bardzo cierpialam ,ja wrecz odchodzilam od zmyslow a ta musze to juz napisac (stara jedza ) cieszyla sie ze zagarnela to co najbardziej kocham .W koncu uznala ze jak maz ma kochanke to mam isc swoja droga a alimenty na dziecko i tak mi sie nie naleza bo corka jest u niej ,w miedzy czasie maz ktory czesto byl pijany ,zbuntowany przez kochanke sukcesywnie niszczyl nasze mieszkanie wszystko doslownie co sie dalo ,mamusia jego twierdzila ze skoro mieszkanie jest zniszczone wiec nie sa to odpowiednie warunki dla dziecka wiec ono pozostanie u niej .Romans mojego meza po roku czasu zakonczyl sie ,szybko wiec znalazl nastepna ,czesto rozmawial z roznymi kobietami przez skype i byl wtedy niesamowicie mily i szarmandzki ja musialam udawac ze nie ma mnie w mieszkaniu bo mialam za to niesamowite wrecz wyzwiska i ryk taki podobny jak krzycza dowodcy na zolnierzy w amerykanskim wojsku .Z tego calego mojego nieszczescia z wiecznego strachu zaczelam sie jakac bylam wrakiem ,bylam dokladnie tym o czym mowil mi moj maz NIE JESTES CZLOWIEKIEM NIE JESTES NAWET ZWIERZECIEM …ja nie szukalam juz praktycznie zadnych rozwiazan ,nie chcialo mi sie juz zyc ,doszla do tego przemoc fizyczna,ktos poradzil mi wtedy zeby dzwonic na policje .Na 10 policjantow moze 2 potrafilo zainterweniowac stosownie do sytuacji .W wiekszosci przypadkow moj malzonek ktory byl ogolnie szanowany w otoczeniu taki fajny spokojny i szarmandzki byl takze ujmujacy dla policji .Zwiazkow mojego meza z roznymi kobietami bylo jeszcze pare ,zawsze takie ktore lubily sobie popic i z opinia puszczalskich .Mamusia mojego meza akceptowala wszystkie te zwiazki bo przeciez syn musi byc w koncu szczesliwy .Obecnie chce wystapic do sadu o ile ja przezyje to bede znowu wolnym czlowiekiem ,czlowiekiem wolnym od ZŁA .Prosze WAS o wsparcie.

  285. Dluga pisze:

    Roxsana74 – wspieram Cie z całego serca. Ważne, że zaczęłaś walczyc o siebie, o uwolnienie sie od drania. Masz rację – zetknęłas się ze ZLEM. Znajdź w sieci hasło Terapia przez pisanie. To jest forum kobiet, które uciekły z takich zwiazków. Potrzebujesz teraz dużo siły i determinacji. Dasz radę, jestem z Tobą, odzywaj się.

  286. klaydi pisze:

    mój chłopak ma 23 lata a ja będę miała w Listopadzie 15 i zawsze jak do mnie przyjerzdza to chodzimy po miesicie za ręke i ludzie nas dziwnie patrzą i ja się boje chodzi z chłopkiem za rękę bo mysle ze ktos zadzwni na policję i powie ze chodzę z dorosłym chłopkiem

  287. kasia28 pisze:

    wydaje mi się, że moj chlopak jest wlaśnie takim wampirem emocjonalnym, zabrania mi uczestniczyć wogole w jakims życiu siedze w domu gdy spoźnie sie z odpisaniem odrazu jest zarzut o zdrade, gdy raz poszlam na sporty walki podejrzenie ze szukam tam sobie chlopa, groźby że się powiesi gdy ja już mam dość psychicznie się załamałam i tak nie byłam wcześniej silna ale teraz to dno byle co mnie tak potrafi zlamać że rycze, mam być pod ręką zawsze i zarzut o moje klamstwa że kocham

  288. smutna25 pisze:

    do kasia28
    Kasiu wiem co czujesz , mam to samo , tylko siedzę w domu , nie mam znajomych odseparował mnie nawet od rodziny . Wychodzę tylko wtedy gdy muszę coś załatwić i jakieś zakupy zrobić . Też muszę być zawsze pod ręką , to jest chore i musisz go zostawić , ja jestem ze swoim oprawcą już około 8 lat i jestem wrakiem człowieka a mam dopiero 25 . Teraz jestem na etapie przygotowań do ucieczki i już niedługo będą wolna i Ty zrób to samo , bo Twoje życie jest ważniejsze niż jego fochy .

  289. kasia28 pisze:

    widzisz smutna 25 ja o tyle mam dobrze ze nie jestem finansowo zależna, nie mam dziecka ostatnio żyłam z wyjazdów zagranicznych mimo to trudno mi go zostawić, może dlatego że gdyby tego było mało choruje na bulimie 10 lat byłam na terapi ale to wszystko jest we mnie podobno wszystko zaczyna sie w dziecinstwie moje było okropne.brak poczucia własnej wartosci zażeranie pustki czyli nie danej miłośći

  290. Maria B pisze:

    Mam zmartwienie, niestety moja córka źle wybrała i wyszła za terrorystę, który przez krótki czas małżeństwa tak sobie ją podporządkował, że do dziś się nie pozbierała, chociaż już drugi rok nie mieszka z nim. W tej chwili jej niepokój wzrasta, ponieważ zbliża się czas sprawy rozwodowej, a ona boi się bardzo, że jej oprawca odbierze jej dziecko. Ja wiem, to nie jest możliwe, ale on właśnie w ten sposób ją sobie podporządkował. Doskonale wiedział gdzie uderzyć i zawsze jej mówił: jak ci źle to możesz odejść, ale dziecko zostaje z nim. Przez ostatni rok, żeby moja córka nie zapomniała co jej grozi jeśli się nie opamięta i do niego nie wróci, nasłał jej MOPS, że niby dziecko jest zaniedbane, a ona imprezuje, to znowu wezwał policję, że niby utrudnia mu kontakty z dzieckiem (a w tym czasie właśnie dziecko było u niego w domu) itd. Robi wszystko, żeby moja córka nie odzyskała spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Niestety skutecznie mu się to udaje. Córka zgłosiła te jego wybryki na policję, wszczęli niby postępowanie i umorzyli, nawet nie przesłuchali podanych świadków. To mnie jednak nie dziwi. On ma znajomości w policji. Czy ktoś może mi poradzić jak się bronić, skoro instytucje, które powinny chronić ofiarę przemocy psychicznej są wykorzystywane przez oprawcę do dręczenia swojej ofiary? Nawet jak zadzwoniłam na niebieską linię i powiedziałam jak dręczona jest moja córka, to usłyszałam, że to tylko wykroczenie! Ale że to uderza w poczucie bezpieczeństwa mojej córki to już nie ważne. Ona jest gotowa do niego wrócić, bo boi się, że on spełni swoje groźby i odbierze jej dziecko, wszystkie służb są za nim. Podobno ma nawet znajomości w prokuraturze. Czy ktoś może nam pomóc? Co zrobić, żeby policja, albo inne służby potraktowały córkę poważnie i udowodnili oprawcy manipulowanie i wykorzystywanie służb publicznych do własnych celów wbrew prawdzie i prawu?
    Pomóżcie!
    Maria

  291. Aga34 pisze:

    Witam , ja mam podobną sytuację. Mój mąż znęca się nade mną psychicznie. Obecnie nie mieszkamy razem od roku, wyprowadził się i mieszka ze swoimi rodzicami. Jestem już po dwóoch sprawach rozwodowych, ale on ciągle nie daje mi spokoju. W marcu br. namówił mnie abym zawiesiła pozew o rozwód i tak się stało. Mówił że zrozumiał i się zmienił, ale uwierzcie mi nic się nie zmieniło.Namieszał mi tylko w głowie, dalej mnie wyzywa poniża. Mówię wam nie mam już sił. Nie wiem co mam zrobić aby dał mi spokój. Będę szła teraz do adwokata aby na nowo wznieśli pozew rozwdowy..Boję się że znów przyjdzie, dalej słaba będę i znowu ulegnę. Jestem po rocznej terapii u psychologa, coś pomogło ale jak tylko on się pojawia wszystko legnie w gruzach.
    Co ja mam już robić..
    Jak coś piszcie na mojego e maila agnieszka4812@wp.pl

  292. Krzysztof pisze:

    Witam!
    Czytając ten bardzo mądry i prawdziwy artykuł, zastanawiam co dzieje się w związku jak sytuacja jest odwrotna a te wszystkie złe „rzeczy” robi nie facet a własnie kobieta! Czytając ten artykuł czuję ze ja własnie żyję taką kobietą!
    Jestem załamany z kim żyłem i ciągle myślałem, że tak powinno to wszystko wyglądać!

  293. zdziwiona pisze:

    Witam,
    Jestem tutaj po raz pierwszy i nie wiem czy to co ja przezywam kwalifikuje sie pod przemoc. Jestem z mezem w 10 letnim zwiazku, w ostatnich latach maz za wszystko mnie krytykuje im bardziej sie staram tym gorzej mi wychodzi. Maz dzisiaj zrobil mi np awanture ze wyrwalam mu kartke z notatnika choc zaznaczal ze to jest tylko jego notatnik, gdy nie zapytam go co zrobic na obiad takze na mnie krzyczy ze go nie szanuje i ze jestem chyba tempa bo nie umiem zapamietac takich prostych prosb. Wiadomo od naszego poznania minelo juz pare dobrych lat, ja mam 37 lat figura mi sie troche zaakraglila, a on caly czas mi mowi ze juz nie jestem taka plaska jak kiedys ze mam beben i mu sie nie podobam, ze smierdze, nawet swoj gust w sprawie ubioru musialm zmienic bo twierdzil ze sie ubieram jak wiesniara. Caly czas sie zastanawiam czy argumenty ktore tutaj podalam z tym notestem i obiadami to kazdy mezczyzna by zrobil z trgo awanture , mysle ze rzeczywiscie jest ze mna cos nie tak.Teraz mnie czeka znowu pare dni nieoddzywania sie do mnie znowu to ja bede musiala blagac aby mi wybaczyl a pewnie ma on racje jakbym bardziej sluchala to o co on prosi takich klotni by nie bylo, wszystko moja wina

  294. Kasia10 pisze:

    Witam! miałam podobną sytuację, mój mąż często znęcał się, ubliżał, zastraszał i szykanował oraz zdradzał. Z racji wykonywanego zawodu nie chciałam zgłaszać nigdzie tej sytuacji. Tkwiło we mnie przekonanie, że tak ma być. Przebywał często za granicą i to doprowadziło do wytrzymania w tym związku bardzo długo, jednak z perspektywy czasu po jego śmierci dopiero zastanowiłam się nad swoim postępowaniem. Wszyscy mówili, dlaczego z nim jestem ale jak prosiłam o pomoc to każdy się odwracał. Teraz rodzina męża żąda spłaty mieszkania jakby nic się nie stało – pozdrawiam, nie wiem gdzie szukać pomocy.

  295. Kasia10 pisze:

    Chciałam nadmienić, że mąż wprowadził się do mojego mieszkania, później wykupili to mieszkanie moi rodzice dla nas a teraz muszę spłacić 1/4 mieszkania – pozdrawiam.

  296. vanilia pisze:

    Od ponad 10 lat nie chodzę bo jestem sparaliżowana po wylewie, jestem całkowicie niezdolna do samodzielnej egzystencji a ten wykorzystuje moją niemoc na każdym kroku drąc …swoją koparę…

    ‚A prawda jest tak oczywista – jeśli Ci z kimś źle, jeśli ciągle płaczesz, boisz się, czujesz się nieszczęśliwa… uciekaj. Im szybciej tym lepiej.’ – jasne…, zadzieram kiecę i lecę…

  297. USZKODZONY pisze:

    Witam.
    Nazwyam sie M… moje ex to tez M… i jest dzieckiem dysfunkcji DDA+DDD.
    Same poczatki byly ciekie, byly nieporozumienia (z jej strony) prowokujace bym tylko cierpial.
    Bardzo mi zalezalo na kochaniu kogos a nie rozumialem tego co sie dzieje.
    Potrafila byc mila kochana a zaraz zimna inna wredna.
    Potrafila sie obrazac bez podowod, dzialala jak psyhopata- zbierala potrzebne informacje o mnie zeby
    pozniej sie na mnie mscic. spala na podlodze, wybiegala z domu, pakowala sie, wydawala pieniadze mowiac ze to
    jej pieniadze. A ja tylko chcialem normalny dom, wspolne gniazdeko gdzie razem moglibysmy miec dzieci i bezpieczenstwo.
    Klamala o wszytkim ze wszytkim az sam nie wiem co prawda jest.
    Do tego stopnia mnie wykonczyla ze zaczolem ja BIC! bardzo zaluje toego ze potrafilem podnoisic reke na nia
    inaczej juz nie potrafilem, wszytko co robilem inaczej bylo jak walenie glowa w sciane, slowa prosby, rozmowy konczyly sie
    na klamaniu, wymyslaniu odmowie, obrazie. Obudzila we mnie zlego demona. Zawsze przed snem wypominala wszytko z calego dnia
    i tak przez 3 lata bo pierwszy kiedy jednak sie zdecydowala na mnie byl piekny. pierwsze miesiace przed mierwszym rokiem tez byly
    tragiczne i po roku milego zwiazku 3 lata mojej depresji zlosci. Koszmar.
    Nie wiedzialem co sie dzieje, nie rozumialem jej i nie rozumiem. Kocham ja ale nie moge byc z nia. jest psyhopata.
    Nie da sie byc z kims takim. Jej cala rodzina miala i ma udzial w tym wszykim. Oni tez sa DDA i oni zyja iluzja razem sie
    laduja zlem. Nie da sie z tym walczyc, naprawic. Trzeba odejsc odrzucic, zapomniec.
    Bylem niszczony psyhicznie i obwiniany za awantury.
    Potrafila byc jak 3 inne osoby w jednej, w zaleznosci od otoczenia. Sami bylismy byla inna niz z moja rodzina (byla tam kochana i dobra)
    pozor0y przed oboawa krytyki. Rowniez ze swoja rodzina byla inna.
    Dzis mam zniszczona psyhike! nie spie po nocach, jestem uzalezniony od tabletek na sennych ( 7 mieiscy). Sam odnosze sukcesy w pracy w zyciu
    ale tylko jak mam chwile ciszy i samotnosci wszytko do mnie wraca. Budze sie caly mokry, obwiniam sie za wszytko. mam mysli samobojcze.
    Poprotu nie ma to dla mnie znaczenia, ze moge kupic sobie cos na pocieszenie. Tak
    wlasnie jestem wrakiem czlowieka. Nic mnie nie cieszy. Psyhopaci przez okres poznawania ofiry sa mili by zebrac jak najwiecej informacji by pozniej
    je uzywac do niszczenia czlowieka. Ona potrafila zrobic z nas wrogow na czas iscia na impreze tak zeby tam miec wolna reke nawet do zdrady
    bo nie bylismy ze soba w tym okresie. Koszmar.
    Zylem z DDA pod jednym dachem przez 4 lata. Uciekajacie a bron boze o mysleniu o dzieciach.

    Jestem zmeczony….

    • zdziwiona pisze:

      Uszkodzony wiem o czym piszesz, moj maz jest DDA,znam te uczucia ktore przezywasz, te awantury ktore moj maz robi te krzyki ze jestem tempa te obrazanie sie i nie oddzywanie po pare dni wykanczaja mnie psychicznie wiem co to jest nie spac myslec zle o sobie , myslec ze to wszystko moja wina, zgadzac sie na to ze tlumaczeniem sie meza -jestem DDA -moze spotykac sie z innymi kobietami tzw.kolezankami, znam to wszystko ale ja niestety nie umiem odejsc:(

      • USZKODZONY pisze:

        Lzy sie cisna do oczu same. Tyle nadzieji tyle wytztmywalem i dalejchialem naprawiac i byc chodz bylo tragicznie. Takie mam serce, nie wazne czy dobrze czy zle chce czowac obok. Ucieklem by zrozumiala ale nigdy nie zrozumiala. Dzis ma kogos i jak to sama mi mowi ze jestem niczym kolo niego ze jest oddmienoscia mnie ze jest idealem ze mlanuja dziecko dom wakacje. oczywiscie nie obylo sie od slow ze ma seks etc. Okropnie bylo byc i okropnie jest teraz. Nie moge przestac plakac z bolu w sercu ze milosc nie istnieje na ziemi ze jest tylko bycie z kim po cos! A tak bardzo chcialem kochac. Jest mi w tym momecie straszliwie zle, wiem ze nie byl bym z nia 2 raz i gdybym mogl to nie bylbym tez 1 raz ale bylem i chyba po to zeby jej udowdnic to co mowilem zanim zdecydowalismy byc razem, ze i tak z tego nic nie bedzie.

      • USZKODZONY pisze:

        chcialbym zeby ktos mnie przytulil i powiedzial ze mnie kocha i ze odda dla mnie calego siebie na zawsze. Amen!
        nie potrafilem miec z nia potomstwa nie potrafilem myslec ze mozeby byc maleznstwem bo na to trzeba u mnie zapracowac, szlachetnoscia i wiernoscia szczeroscia bo jak ja sie bede z kims po slubie to to bedzie do konca naszych dni, nie wyobrazam sobie miec 50 lat i dzieczyne od tygodnia nowa.
        Tobie nie wiem co poradzic. Tak ciezko jest i bedzie zawsze a jak odejdziesz to przejdzie bol. Chyba musisz jakos porozmawiac moze tobie sie uda w tym zyciu zdrobic cos dobrze i naprawic czlowieka. Jedno jest pewne, jesli on sam tego pragnie a bedzie jesli cie kocha ale DDA nie znaja slowa kocham, przpraszam, nie znaja slowa prawda oni wymyslaja bo tak sa nauczeni by otoczenie nie wiedzialo co sie dzieje w domu wiec tak robia pozniej w doroslym zyciu. dzis znam 3 inne pary DDA z dziecmi i bez i wszyscy sa po rozwodach. Nie da sie. My sie tak jak poznalismy tak rozstalismy jak wrogowie, ja bylem traktowany jak jej ociec pijak, a przez jej rodzine jak niewazne bez znaczacego zdania 0, wszystkie decyzje byly podejmowane za moimi plecami. wszyto odbywalo sie jak bym ja tam nie istnial. A to byl moj (nasz dom) nie ich!!!!!
        Dzis jestem sam, odnajduje siebie, uciekam od wszykitgo co powoduje we mnie te zlosci, ucze sie zyc i poznawac siebie zanim znow w cos wejde. Nie mialem bliskosci z nikim od roku poprotu nie mam potrzeby moje uczucia sa czyste i teraz za to cierpie, bo cierpie, bo mam cos z glowa to tych latach razem. Teraz jak czasem porozmawiamy to dalej jest rozbieznosc we wszytkim co mowi, ona nawet sama nie wie co powiedziala tydzien wczesniej. Bardzo boli mnie to ze w zlosci podnosilem na nia reke ze poprotu ja bilem jak damski boxer! nie umialem juz nic innego powiedziec a tak mocno ja kochalem ale wszytko co robila bylo tak by bylo nie po mojemu nie po naszemu byle bym byl zdenerwowany byle bylo na zlosc.
        Boze daj mi sil bym mogl dalej isc droga ktora mi wyznaczyles, obiecuje ze wiedze ktora zdobywam dzieki twoim lekcja podziele sie z innymi potrzebujacymi, i gdybym ktorjs nocy sie nie obudzil prosze swiec nad maja grzeszna nie godna twoje krolestw dusza!Amen.

        Jestem zmeczony… Mam polamane skrzydla… i ogromy BOL w sercu…

  298. clyde22 pisze:

    Uszkodzony, idź do psychologa, będzie Ci łatwiej. Wogóle, idź do ludzi. Nikt nie wygrywa wojny sam. Teraz musisz powalczyć o siebie, by znów świeciło słońce. Nawet najpotężniejszy przebywając wciąż dzień po dniu z osobą dysfunkcyjną, krzywi się i skręca i przestaje mieć dystans do siebie i do tej osoby. To nie jest dobre. Traci się kontakt z rzeczywistością i nie wiadomo, gdzie zaczyna się prawda, a co jest fikcją… Idź do ludzi, niech prostują to, co pokrzywione…
    Dzięki Tobie poznałem nowe określenia DDA i DDD. Zastanawiam się teraz, czy ja nie jestem z kimś takim, bo wiele punktów pasuje do niej…
    Staż małżeński 10 lat i dwoje dzieci na koncie, więc wielka odpowiedzialność. Chodzi mi też po głowie wizyta u psychologa, bo zaczynam mieć problemy ze sobą, z rozgraniczeniem, gdzie się kończy „ja”, a gdzie zaczyna „my”… Dojrzewam do wizyty…

  299. clyde22 pisze:

    Ona oczywiści wizyty u psychologa nawet nie bierze pod uwagę. „Nie jestem wariatką”. Ale czy psycholog jest dla wariatów?
    Czy jestem szczęśliwy?… Bywam czasami… Głównie za sprawą dzieciaczków, one amortyzują wiele rzeczy. A zarazem nie powinny pewnych spraw, wyrażeń i zwrotów (również do siebie) słuchać… Odejść ciężko, bo tyle wspólnego… dzieci, dom, samochód…
    Ja jestem stały – nie cierpię tej huśtawki emocjonalnej, którą mam jak chleb powszedni. Rozregulowało mnie to totalnie… Wojna i pokój X razy dziennie…

    • USZKODZONY pisze:

      Dziekuje.
      Tak potrzebuje pomocy. Te lata razem te ciagle zmiany nastrojow az sam czuje sie winny bo mi to bylo wmawiane.
      Mieszkam sam od roku. Odnosze ogromne sukcesy zyciowe zawodowe ale czegos brakuje. Rozmawialismy ostanio przez tel i oczywiscie tylko bylo klamanie tylko krecenie jaka szczesliwa jaka zmieniona ze ja tylko blokowalem rozwijanie, ze z nowym kims juz planuja to tamto ze to wielkie piekno itd ze ja to zero ale ze to bojga winna ale ja do zero ze on inny itd.
      czy mi zal? nie! czy mi szkoda tak tych lat bo rozniez jestem staly. ja nie potrafie byc z kims i nie potrafie powiedziec jaka jest przycyzna. jest to gdzies w glowie.
      czy potrzebuje kogos ? nie , bo musze nauczyc sie siewbie i odlalesc wlasne emocje. Te lata od dnia 1 do dzis byly gra emocjonalna psyhopaty. Kochac karac , wymyslac klamac, zdradzac etc. Oddawac pienaidze i milosc!
      dzis? zaluje ale szkoda mojego zycia, bo ma sie jedno i jest piekne!
      Boli to jak wiem ze z kims jest a zarazem nie moge z nia byc,(racjonalnie myslac) kocham gdzies w sercu ale nie moge byc i trzeba zachowywac sie jak dorosly bo nie tylko serce podpowiada. Zycie daje nam zadania by nas sprawdzic. ja staram sie zyc poproawnie ale nie jest latwo. Wyobraz sobie jakie mialem obok niej nerwy ze bylem w stanie ja zamordowac! ale jestem normalkny i tego nie zrobilem. Takie nerwy mialem bo mieszkalismy razem bo mielsmy wszytko razem i nie mialem gdzie uciekac, spalem w aucie spalem u znajomych, wychodzilem z domu by nie byc z nia, spotykalem sie ze znajomymi zeby nie sluchac jej gier. ale czasami musialem siedziec razem, siedzac w pokoju potrafila do niego wchodzic i mowic cos i wychodzic i znow wchodzic. Potrafila spac na ziemi bez powodow w lasience bo wiedziala ze mnie serce bolalo. potrafila w dniu urodzin moich wyjsc z domu w deszcz o 2 rano bo cos podobo powiedzialem a te urodziny byly prawie jak jej nie moje bo ja kochalem (tanczylismy przytulalismy) . nigdy nie pwoiedziala kocham cie, nigdy nie przeprosila, nigdy nie zlapala za reke, nigdy nie dotykala podczas intymnych chwil. Nie chce tak wiecej.
      Dzis mam dobry dzien ale wspomnienia emocji wracaja.
      potrzeba duzo czasu!

  300. clyde22 pisze:

    Nie jest łatwo „wyleczyć” się z kogoś. Za dużo bycia razem kiedyś. Zaczynasz nowe życie i tym trzeba się cieszyć. Nowe stworzenie. Naciesz się wolnością…
    Piszesz o sercu. Serce to kiepski doradca w wyborze kogoś na życiową wędrówkę. Serce jest ułomne, niedoskonałe. Chemia przestaje działać i człowiek budzi się z ręką w nocniku. Zakochanie jest fajne, ale ćpun (chemia) nie wybierze racjonalnie. Dobrze wybrać można tylko głową. Związki powinny być jak niektóre umowy o pracę – na czas określony. Dziękuję. Nie sprawdził się pan / pani.
    Moja kiedyś przepraszała za huśtwaki, za napady agresji… Teraz idzie po całości, bez żadnych skruch. Mało tego – za wszystkie napady agresji, za nerwy obwinia mnie, dzieci, cały świat… Trawi ją depresja, wczoraj to stwierdziła w chwili słabości. Do specjalisty nie chce iść. Jest słabiutka, chociaż zgrywa silną. Maskuje to agresją, czepianiem się pierduł (typu: zostawiłeś otwarte drzwi do pokoju, za bardzo opuszczona roleta, dziecko weszło jej w firanki i „zburzyło” układ falban). Dla mnie to chore. Takie bzdury do potęgi n-tej. Człek w domu powinien mieć spokój, miłość, sielankę, a nie czuć się jak słoń w składzie porcelany, albo jakiś intruz w SWOIM WŁASNYM DOMU.
    Powiedz(-cie), jak z takim człowiekiem zrobić coś wielkiego? Popracować, spocić się razem, pojechać gdzieś na jakiś wypad ku odpoczynkowi. Nic nie da się, bo skupiona na niedomkniętych drzwiach, czy firankach i wieczne draki o bzdety… Wmawiam sobie, że to olewam, ale ze spokojnego człowieka zrobił się ze mnie nerwus, na dzieci czasem krzyczę (łapię się na tym), udziela mi się ta atmosfera domu. Na rozluźnienie zacząłem wieczorami pociągać 50tkę lub 100tkę. Łagodnieję wtedy, ale wiem, że to ślepa uliczka. Muszę pójść do psychologa, by nie zgłupieć. Mógłbym z kimś znajomym pogadać, ale w sumie jesteśmy z jednego środowiska. Moi znajomi, to też i jej znajomi. Czułbym się niesmacznie z takimi zwierzeniami…
    Moja czasem weźmie za rękę, czasem powie miłe słowo. Ale wszystko rzadko bardzo. Żyję jak mnich na pustyni. Intymne chwile obecnie raz na kwartał może, przestałem zabiegać, nalegać. Blleee… Poniżają mnie wieczne odmowy, wymówki. Takie partnerstwo… Najbardziej jednak trawią mnie te huśtawki emocjonalne. Tego nie jestem w stanie przetrawić.

  301. USZKODZONY pisze:

    Ciezko bedzie mi doradzic ale

    ale nie pij wieczorem bo masz dola. Przynajmniej nie zeby ona wiedziala. Pomysl bo ja pomyslalem, czemu jej ojciec pije? moze bo jej matka taka byla jak ona?
    Wiec zeby sie bawic i cieszyc nawet jak jest srednio, wlacz sobie na sluchawkach sowje dobre kawalki muzyki i sie ciesz 50 lub 100 a nawet 0,5.
    Ja udezylem ja pierwszy raz jak bylem wypity, mialem juz dosc a alkochol pozwala mi byc odwazniejszym, wtedy juz poprotu przelalo sie. jest mi z tym zle ale nie potrafilem inczaej. Pilem duzo w piatki, dobre alkochole i nigdy nie mam agresji po nich zawsze usmiechiety mis.
    raz tylko, pozniej juz jak bylem trzezwy! Tak mnie zniszczyla ze jak dzis pomysle o niej o tym co mowila i jak sie zachowywala to serce mi wali jak szalone, wiec pomysl jakie mam zniszczenie w sobie.
    Pij i sie baw, nie daj sie zrobic pijakiem!
    Wiem ze byloby ci ciezko ja zostawic i tez bedzie ci ciezko tak zyc. Jak zostawisz to za rok dwa zaczniesz na nowo nowa przygode jesli oztaniesz to znaczy ze bedzies meczennikiem i tak przeleci ci wszystko. Smutne wiem! emocje ? wiem! ale chyba masz tylko dwa wyjscia bo chyba sobie nie chcesz krzywdy zrobic? masz dzieci!!
    Nie wygrasz z DDA+DDD 0 szans. Zgodze sie ze zakladaja maske twardziela a sa slabi w srodku. Wiec wlasnie dlatego nie kochaja i moga byc z kazdym nawet jak juz z kims sa. bo sie boja ze sobie nie poradza i nie tesknia bo nie wiedza co to znaczy. Pomysl. Nie mieli milosci szczescia troski wiec jak maja to wiedziec? i nie chce bys sie litowal! TO TY Jestes OFIRA w tym ZWIAZKU!!!
    Poportu nie da sie. Nie wiem co bym zrobil gdybym byl toba, co zrobisz jak ci powie z ekogos ma? W tym w czym ja bylem to porotu Roller coaster.

  302. USZKODZONY pisze:

    napisales ze nie masz z kim porozmawiac o problem. wrecz przeciwnie, ja tu jestem dla ciebie i postaram sie wlaczyc w rozmowe z toba.

  303. clyde22 pisze:

    Dobrze mówisz, że nie miał kto jej nauczyć miłości… To samo mówię o szacunku do drugiego. „Nie szanujesz, bo nikt w domu nie nauczył cię szacunku.” Rozumiem to, ale ona idzie w zaparte. Jako dorosły człowiek powinna myśleć, uczyć się nowego, ale nie… Zresztą nie uważam ją za dorosłą. To po prostu duże dziecko, które ciągle na coś się złości i tupie nogami i wmawia mi, że to przeze mnie… Widzę w sobie szkodliwy wpływ tego wszystkiego, ale najbardziej o dziecięcia się niepokoję. One wrażliwsze na brak szacunku i na wydawane rozkazy…
    Co bym zrobił na oświadczenie, ze kogoś ma?… Nie płakałbym i nie ubolewał. Podziękowałbym i bez żalu puścił wolno… Niech ten ktoś spróbuje tego, co mam ja… Pomyślisz, że zgłupiałem. Zacząłem sobie po prostu zdawać sprawę, że więcej tracę przez to bycie razem, niż zyskuję. Jeśli dziewczę nie ustatkuje się, to dobrze nie będzie. To wszystko działa destrukcyjnie.
    Wczoraj złapaliśmy się słownie na wyjeździe w miasto. Kieruję, dojeżdżamy do krzyżówki, a ona” „Jedź!”. Tłumaczę, że ja odpowiadam za nich i ja muszę widzieć, czy mogę wyjechać, czy nie. Noga od gazu musi być spójna z mózgiem dla naszego wspólnego bezpieczeństwa. To mi wyjeżdża, że po co być razem dla skakania sobie do oczu. (I już jestem winien, bo domagam się szacunku). Pytam, czy nie lepiej kochać się, uśmiechać się do siebie, być miłym, chodzić za rękę? Po co sceny?
    Nigdy nie uderzyłem i nie planuję, ale nerwy czasem mam napięte, jak postronki. Piję w sekrecie wieczorami, jak już dzieci śpią, bez jej wiedzy, by rozluźnić się. Działa. Nie przedawkowuję. Nie stać mnie, zresztą rano do roboty i trzeba być sprawnym.
    Na pewno chore jest ślubowanie „do grobowej deski” w chwili „narkotycznego amoku”, jakim jest miłość…
    Dla mnie związek jest prostą matematyką: 2+2=5. Jeśli są straty, to bez sensu to kontynuować. „Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz.” Nie zamierzam być męczennikiem, ale może to mój krzyż…

    • USZKODZONY pisze:

      widzisz mialem identycznie, pierw spokojnie potem raz na jakis czas nerwy pozniej juz tylko z gorki. Nie moglem juz tak zyc.

  304. Załamany pisze:

    Witam
    jestem w bardzo trudnej sytuacji dopiero zrozumialem ze od poczatku zwiazku z kobieta btlem nekany i zastraszany a jak urodzily sie dzieci znecała sie nademna psychicznie a jak urodzil sie drogi syn takze fizycznie teraz jestem zalamany jak jej slowa ze odejdzie odemnie i mnie zniszczy, zabierze mi dzieci. Jak powedzialem ze nie wutrzymuje i zglosze to, to odebrala mi wszystko i zglosila ze to ja znecam sie

  305. USZKODZONY pisze:

    Kolejny dzien uplywa, mysli jakies spokojniejsze chodz nie brakuje jak wszytkie nazady wlacznie z sercem pieka z bolu!

    Mysli wracaja ale juz spokojniej, oddychac zaczynam normalnie bo ostanio byly z tym problemy jak u astmatyka.

    wyjscie z domu tez pomaga.

    a to wszytko za sprawa przpisanych lekow. Poprostu tak chyba bedzie zdrowiej zyc na lekach ale bez samodestrukcji.

    Mysli staly sie obojetne, nie ciagna mnie spowrotem, nie rozmyslam tak uczuciowo jak wczesniej, jestem spokojniejszy i ciesze sie minutami spedzonym samotnie.

    Juz nie przeszkadza mi nic. Czy ma kogos czy nie. Jej sprawa. Czy bylem z nia czy nie. Juz nie jestem. Cieszy rowniez fakt ze nie mialismy dzieci (bo dzieci nie mioga miec dzieci, tak sie zachowywala jak dziecko) i ze nie mialem obraczki na palcu.

    w tym roku obiecalem sobie ze bede sie koncentrowal nad samorozwojem a co przyniesie nastepny rok to dopiero zobaczymy. Dzis jest dzis. Nie wchodze w zwiazki i romanse, bo nie chce ranic innych i siebie samego.
    Mam nadzieje ze takie postepowanie bedzie mialo swietny wplyw na moje zycie i to kim jestem.
    Trzeba byc dobrym, sprawiedliwym i wyrozumialym musze sie tego od nowa nauczyc.
    Takie sa dzis moje mysli, co bedzie jutro okaze sie jutro…

  306. Załamany pisze:

    co mam zrobic?

  307. clyde22 pisze:

    Ładnie powiedziane, Uszkodzony. Trzeba się wybrać do swego wnętrza, by odnaleźć siebie i lepiej żyć…
    Zazdroszczę. Nie mam ostatnio na to czasu, a gdy wszyscy już śpią, to wolę klapnąć na chwilę na zadek, coś rozluźniającego przyrządzić i popatrzeć chwilę w ekran. Najchętniej na coś sportowego, bo „strzelanki”, horrory, etc. mnie nie kręcą. Potrzebuję spokoju….
    Mam obrączkę, chętnie sprzedam… 😉 Ona już nic nie znaczy, bo dana była jako znak miłości i takie tam… Pozostały w pamięci słowa i na palcu kawałek metalu. Metal to bardziej dla tych na zewnątrz, by wiedzieli, że ryzykują rozmawiając ze mną. 😀
    Żarty mnie biorą, wczoraj był spokojniejszy dzień. Przestają się powoli przejmować. Coraz bardziej wzrasta we mnie olewactwo tematu, przez co spokojnieje głowa. Ale to jeszcze daleka droga. Idę tam, gdzie Ty, Uszkodzony, tylko okrężną drogą…

    Jeszcze wtrącić muszę do Załamanego, bo masz ciepło…
    Pocieszał Cię nie będę, bo w naszym państwie ojcowie mają na razie prze…ane. Idzie lepsze, ale my już chyba tego nie dożyjemy, że będzie równouprawnienie i sądy faktycznie będą badały kto kogo maltretuje i kto nad kim się znęca. I I Temida zdejmie czarne okulary i zobaczy dobrego i troskliwego ojca, a w matce dostrzeże jakieś zło czynione dzieciom… Idź po porady do ludzi, którzy maję ten sam problem, znaczy gdzie w grę zaczyna wchodzić Pan Paragraf. To już jest wyższy poziom. Ja na przykład mam agresję słowną w domu i jakąś formę znęcania się psychicznego przez osobę niezrównoważoną emocjonalnie. Z sądami (póki co) nie mam do czynienia. Mam szwagra, którego lala usadziła i na alimenty, i na komornika, a cały czas do niego jeszcze podjeżdża wyciągać kasę i próbując (moim zdaniem) psuć relację szwagra z jego obecną partnerką. A on, może i piwkowicz, może gość w domu i córki mało go zajmowały, ale na pewno nie molestował nikogo i nie znęcał się… Teraz ma komornika i kilkanaście tysięcy zadłużenia.
    Czytaj wszelkie pisma z sądu, odwołuj się, nie zgadzaj się i rozmawiaj z ludźmi, którzy przeżyli już to, co Ty masz teraz.

    • USZKODZONY pisze:

      Nie wiem czy wiesz ale u DDA, cisza i spokoj oznacza ze ida klopoty, bo nie moze byc dobrze. jesli jest spokojnie za dlugo to sam DDA doprowadzi do awantury. Tak jest to zakodowane. Poportu nie ma innej mozliwosci jak awantury i ciagle walki. Tak sie wychowali i tak widza swiat. Chcesz lub nie ale tak oni sa uposledzeni. Nic z tym nie zrobisz, nawet jak beda chodzic na spotkania DDA to i tak beda DDA ale moze spokojniejsi. Tak samo jak z narkomanami alkocholikami, jesli juz nawet wyjada z zaogu to i tak juz sa inni, nie ciesza sie nie smieja, wygladaja na zamyslanych. Taka sama bedzie sytuacja z DDA.
      Poprotu nigy to nie bedzie fajny normalnny lekki do rozmow czlowiek.
      Ja poportu sie „ciesze” ze juz tam nie siedze.
      Oczywiscie jest mi ciezko, zaluje ze dalem sie nabrac na ten zwiazek, ale zycie musi krecic sie dalej.
      Ciesze sie ze nie musze juz sie zastanawiac co zrobilem ze znow zle zrobilem jak mnie nawet tam nie bylo 🙂
      Niech sie zmaga sama ze soba z innymi. Jestem wolnym czlowiekiem i mam nadzieje ze nastepnym razem troche bardziej bede ostrozniej wybieral!

  308. Załamany pisze:

    dzieki clyde22 zawsze to cos
    bede musial odwolac sie od wniosku zony zeby dzieci byly przyniej do sprawy bo ipisala mnie ze ja byle agresywny do niej i dzieci zabieralem jej i dzieciom rzeczy osobiste i ograniczalem korzystanie z mieszkania. to co opisala to bzdury do dzis od wyprowadzenia sie byla pare razy i zabrala mowiac wszystko co jej i dzieci ja nie protestowalem bo nie mialem zadnego powodu a z mieszkania niemogl bym pomyslec o tym a napewno mowic
    agresywna to byla ona do mnie i dzieci bila ich po glowie kopala… a ja przez nia raz znalazlem sie w szpitalu
    musze odwolac sie do tego bo to oszczerstwa i pomowienia

  309. Załamany pisze:

    a niewiem dlaczego gdzie ide i pytam sie co mam robic kazdy mnie zbywa wiekszosc to kobiety dlatego napewno
    jak mozna zalozyc niebieska karte o pomowienia

  310. smutna25 pisze:

    Znowu , już nie wiem który raz zwątpiłam w ucieczkę od niego . Co mam robić ? Jak radzić sobie z takimi nastrojami? Kilka dni wojny jeden dzień pokoju i głupia nadzieja że może będzie dobrze , że się zmieni , nie pobije , nie zgwałci , nie upokorzy przy pracownikach …

  311. kasia pisze:

    Mam 26lat, 1,5 roczną córeczkę i 40 letniego partnera. Jestem ofiarą przemocy psychicznej i ekonomicznej. Bardzo długo sobie to uświadamiałam. Teraz już to wiem i powoli zaczynam to przyznawać przed samą sobą. Poznajcie moją historię, może komuś ona pomoże. Poznałam go 6 lat temu. Byłam 20letnią młodą dziewczyną na studiach, wesołą, z szerokim gronem znajomych. Silna psychicznie, w końcu przez 3 lata chodziłam na psychoteriapię po nieudanej próbie samobójczej 10 lat temu. Współpracownicy D. mówili mi, że jest porywczy, złośliwy, mści się, że szukają innej pracy bo nie wytrzymują z nim psychicznie. Pomyślałam – wymagający w pracy, to nic złego. Pomogłam mu założyć własną firmę, udało się. Teraz jest znaną i rozpoznawalną marką w branży. Pracowałam od rana często do 20-21 w międzyczasie wychodząc na zajęcia na uczelnię. Zapomniałam co to weekend, bo przy własnej firmie pracowało się 7 dni w tygodniu. Wyjazd na odpoczynek raz na dwa lata an tydzień. Dla znajomych nie miałam już czasu, bo praca. Straciłam stypendium naukowe (na które zapracowałam przed poznaniem D.), bo nie miałam czasu na naukę – bo praca. Układ początkowy był prosty – dostaję 20% „pod stołem” od zysku firmy. Płacił mi przez 1,5 roku, potem lekkie problemy finansowe w firmie, więc co udało mi się zaoszczędzić przez te 1,5 roku pożyczyłam mu żeby w firmie był cash flow. Zgodziłam się, aby dopóki nie wyjdziemy z dołka, należne mi 20% były na koncie firmowym do obrotu gotówką. Z dołka wyszliśmy, ale już nie dostawałam już tych 20%. „Przecież to też Twoja firma” słyszałam – oficjalnie nic mi do niej: wszystko jest zarejestrowane na niego. Pomyslałam: kochamy się, chce mieć ze mną dziecko, to nie będę się kłócić o te pieniądze. Od tamtej pory nie dostałam już swoich 20%. Ale było mi dobrze, nie miałam na co narzekać poza tym, że czasem się kłóciliśmy, że coraz częściej nie wiedziałam co zrobiłam źle bo on znowu wybuchł złością. Poza tym, że coraz częściej on był zmęczony, że ciągle słyszałam jaka to ja głupia jestem, że nierobem niestem, że go zajeżdzę kiedyś, że wszystko on robi sam. Nie zauwałam, ile ja wnoszę do firmy, liczyło się tylko to co on robił. I wiecznie chory i obolały, nie ma czasu do lekarza pójść. Do dziś to słyszę. Tylko gdy człowiek na prawdę źle się czuje, to w moim przekonaniu da radę wygospodarować czas na wizytę u lekarza. W końcu zaczęłam go sama zapisywać do lekarza (bo jak ona ma pójść, jak się nawet nie zapisze do lekarza), zapominał o tych wizytach. A ja dalej słuchałam, że nie ma czasu pójść do lekarza. Nawet jak później w ciąży już byłam i miałam obowiązkowe comiesięczne wizyty, to robił mi wyrzuty, że ja to sobie co miesiąc chodzę do lekarza a on nie ma kiedy…. Kiedyś jeszcze przed ciążą pojechaliśmy na Węgry do hajduszoboszlo, tak bardzo chciał bo baseny, zjeżdzalnie. Jak przyszło co do czego to bał się zjechać. Rzuciłam (wydawało mi się niewinne): to po to jechałeś tyle kilometrów żeby teraz nie zjechać ani razu? Potraktował to jako najgorszy atak i uwłaczenie jego „Męskości”. Zwyzywał mnie, wrócił do wynajmowanego na czas pobytu mieszkania, spakował się, wsiadł w samochód, na koniec mówiąc że jak taka mądra jestem to zobaczymy jak sobie poradzę z powrotem do Polski. Ryczałam i ryczałam. Wyrzucałam sobie po co ja mówiłam o tej zjeżdżalni. Że wszystko zespułam, że to już koniec, że mnie zostawił samą i w obcym kraju. Że w ogóle mnie zostawił, że to już koniec. Gdy udało mi się uspokoić i wziąć w garść (przecież nie zostanę tu tylko muszę jakoś wrócić), zorientowałam się że zabrał klucze do tego mieszkanka na Węgrzech. W tej samej chwili przyjechał spowrotem (okazało się, że pojechał zatankować samochód)- już wiedziałam, chciał mnie ukarać za moje zachowanie. Chciał, żebym się czuła dokładnie tak, jak się czułam. Wrócił, przytulił mnie, zapytał „i po co było tak ryczeć?”. Przez chwilę byłam nieugięta, prosiłam żeby oddał klucze i jechał dalej, że nie chcę go znać skoro chciał mnie tu zostawić. „No nie wygłupiaj się” usłyszałam. Pękłam, ucieszyłam się, że wrócił po mnie i że to nie koniec, że dalej będziemy razem. Podobna sytuacja była rok później gdy pojechaliśmy nad morze, też chciał mnie tam zostawić bo coś zrobiłam nie po jego myśli. Obiecałam sobie, że to koniec. Że dam radę sama wrócić te 800km do domu. Znów po kilku godzinach przeszło mu, a jak jak głupia znowu się ucieszyłam, że do mnie wrócił. Potem zaczęliśmy starać się o dziecko, ja byłam na 1 roku studiów magisterskich. Zaszłam w ciążę 3 miesiące przed obroną pracy magisterskiej. Oczywiście dalej pracowałam u niego. W międzyczasie utworzyliśmy spółkę córkę, w której przyznał mi 20% udziałów. Ucieszyłam się, bo pomyślałam, że znowu będę otrzymywać to co mi należne za moją ciężką pracę. Dodam, że nie otrzymywałam faktycznie wynagrodzenia, podpisywałam tylko listy, że otrzymywałam w gotówce a tak naprawdę na oczy tych pieniędzy nie widziałam. Dostawałam marne kilkaset złotych na miesiąc lub dwa jak go poprosiłam. Pomyślałam, że skoro to wspólna firma to niech pieniądze będą w firmie, tam bardziej się przydadzą. Równo z moim zajściem w ciążę zaczęliśmy budowę wspólnego domu (działka 50% jego, 50% moja). Pod koniec ciąży nie chodziłam już do pracy, za to prawie codziennie bywałam na budowie żeby coś odebrać, coś przypilnować, coś wyjaśnić.Pieniądze jakie otrzymywałam jako zasiłek szły na budowę domu i życie codzienne. Planowałam odłożyć dla dziecka, ale nie udało się. Urodziła się nasza córeczka, i zaczęło się jeszcze gorsze. Zaczął być strasznie zazdrosny, że nie poświęcam mu uwagi, że nie gotuję codziennie dwudaniowych obiadów, że wieczorem idę spać ze zmęczenia, że nie mam ochoty na seks. A ja po całym dniu z dzieckiem w domu (zazwyczaj zostawałyśmy o 9tej same, a D. wracał do domu o 19-20), miałam ochotę gdy córka zasypiała zrobić to samo. Zaczęły się coraz częstsze kłótnie z tymi samymi zarzutami co do tej pory. Nie wstawał w nocy do córki, dalej tego nie robi. Wszystkie noce wstawałam ja. Karmiłam córkę tylko 3 miesiące, walczyłam o pokarm, ale to była walka z wiatrakami – ciągłe kłótnie, stres, łzy, brak wsparcia. Ze wszystkim byłam sama. On wolał żeby podać dziecku butelkę bo przynajmniej dłużej spało, a ja nie mam pokarmu więc się dziecko nie najada. Każda kobieta, która walczyła o utrzymanie laktacji wie o czym mówię. W czasie jednej z kłótni powiedział że jestem beznadziejną matką, poprosiłam żeby powiedział dlaczego, co robię źle. Stwierdził, że jestem dodatkowo debilką skoro sama tego nie wiem. Znowu poprosiłam o wyjaśnienie, najwyraźniej nie miał argumentów, bo złapał mnie za szyję i zaczął potrząsać. Po chwili puścił. Mi odebrało z wrażenia mowę. Zawsze sobie obiecywałam, że jeżeli dojdzie do rękoczynów, to od niego odejdę. Spojrzałam na moją malutką córeczkę, która akurat spała, i stwierdziłam gdzie mam pójść? Z malutkim dzieckiem, no gdzie? Zaczęłam sobie tłumaczyć, że to nie było uderzenie, że on mnie nie zbił. Że spróbuję się zmienić, może rzeczywiście poświęcam za dużo uwagi córce. Myślałam, że skoro on tego nie robi, to ja muszę nadrobić za dwoje. Trzy miesiące później wprowadzilismy się do naszego domu. Po tygodniu zrobiliśmy grila dla rodziny, akurat imieniny córeczki były. Przywiózł dzień wcześniej swoją mamę. Po całym spotkaniu z rodziną wszyscy się rozjechali do domów, zostało tylko odwieźć do domu jego mamę. Starsza, prawie 80letnia kobieta. Nie potrafię się z nią dogadać. To była niedziela. Stała już w drzwiach prawie i nagle powiedziała „a może ja jeszcze zostanę, to jutro sobie gdzieś pojedziecie bez dziecka”. Dla mnie nie do przyjęcia! Kobieta, która ma problemy ze zdrowiem (ciągle przeziębiona, bolące kolana, nadwaga) miałaby zostać z moim jedynym malutkim dzieckiem? Delikatnie zasugerowałam, że nie ma takiej potrzeby, ze świetnie sobie radzę sama w domu. Jednak mojemu D. taki uśmiech się pojawił na twarzy, ucieszył się i mamunia została. Po dwóch godzinach zauważyła, że nie jestem szczęśliwa z powodu jej fanaberii (nigdy świadomie nie zostawię córki pod jej opieką), poprosiła D. żeby ją odwiózł do domu, bo ona ma gdzie mieszkać. Odwiózł ją. Wrócił wściekły, powiedział, że nie wybaczy mi tego jak potraktowałam jego matke, że ona ma większe prawo przebywać w tym domu niż ja, że tego pożałuję. Następnego dnia wstałam rano, nie mogłam za bardzo spać z nerwów, zrobiłam dla niego śniadanie. Wstał, zrobił sobie swoje, zjadł i bez słowa wyszedł do pracy. Wrócił po 19tej, nic się nie odzywał. Próbowałam z nim porozmawiać. Zaczęła się kłótnia, zbił słoik z kawą, rozsypały mu się po całej podłodze w kuchni borówki (kupiłam specjalnie dla niego bo je uwielbia), zaczął je rozdeptywać z uśmieszkiem pod nosem. Prosiłam, żeby przestał, żebyśmy porozmawiali. Że jeśli chce to przeproszę jego mame. Zabronił mi do niej dzwonić, groził że zadzwoni do mojej. Mówię to dzwoń! Zadzwonił. Wyszedł z domu, pojechał do naszego dawnego mieszkania. Po chwili telefon od mojej mamy: Córciu, spakuj Wasze rzeczy, będziemy z Tatą za pół godziny. Przyjechali po mnie i po córkę, zabrali nas do siebie. Mama jeszcze posprzątała rozsypaną kawę w kuchni i rozdeptane borówki. Kolejne dwa tygodnie były koszmarem psychicznym. Pomyślałam nie zadzwonię pierwsza. Zadzwoniłam, chciałam to wyjasnić, przeprosić, dogadać się. Obiecałam sobie, że moje dzieci nie będą wychowywać się bez ojca (ja się wychowywałam z mamą do 11 roku życia). Poprosiłam mamę o pożyczenie samochodu, pojechałam do jego mamy, kupiłam kwiaty. Otworzyła mi wielce zaskoczona o co chodzi. Powiedziałam, że jeżeli poczuła się urażona moim zachowaniem to przepraszam, że przyjechałam się pożegnać i powiedzieć, że nie będę broniła D. kontaktu z córką. Chciała, żebym jej opowiedziała co się stało. Zaczęłam opowiadać co było po jego powrocie do domu, co usłyszałam (że moja rodzina to bydło, że brzydzi się mną, że mnie zniszczy, że będę tego żałować). Gdy usłyszałam z jej ust: czasami w złości mówi się różne rzeczy, ale trzeba o nich zapomnieć, wybaczyć i żyć dalej, że to dobry chłopak tylko przemęczony i ona nie wierzy, że mógł coś takiego powiedzieć. Stwierdziłam, że lepiej jak już nic nie będę mówić, bo jeszcze to ja wyjdę na jakąś zołzę, on jest przecież dobrym chłopakiem. Tego samego dnia znienawidziłam tą kobietę tak bardzo, jak tylko się da. On ją przywozi do naszego domu kiedy chce, moja rodzina nie ma tu wstępu. Wczoraj oświadczył mi, że przywozi ją w środę, i zostanie mamusia do niedzieli czy mi się to podoba czy nie, zresztą on i tak ma w dupie moje zdanie i mnie generalnie też, a ja w piątek mam iść do pracy i im nie przeszkadzać, bo oni chcą sobie gdzieś pojechać. Boję się, czy będę miała do czego i do kogo wracać. D. ma syna z poprzedniego związku, jego była uciekła na drugi koniec Polski z dzieckiem od niego gdy ich syn miał 3 lata, D. ich znalazł, zabrał małego do siebie na prawie rok, ona nie wiedziała co się dzieje z dzieckiem i gdzie jest. W większości czasu mały był u mamy D., bo D. nie miał wtedy pieniędzy żeby dziecko do przedszkola posłać. Więc dla niego idealny układ – zabrał dziecko byłej, sam się nim nie zajmował więc miał czas dla siebie, nawet nie zabierał dziecka na noc bo jego mama mieszka w innej miejscowości i mały kilka miesięcy przebywał z babcią tylko, a tatę widywał w weekend. Wiedziałam o tym od samego początku znajomości z D., ale przedstawiał mi to inaczej, że to jego była jest wszystkiemu winna, że nastawia dziecko przeciwko niemu, że go okradła, że zabrał dziecko bo nie mógł pozwolić, żeby bardziej zabiedziła dziecko (podobno miał 15% niedowagi i anemię). W mojej głowie powstał obraz wyrodnej matki, która alimenty wg D. ma dla siebie a jak coś zostanie to da na dziecko, i obraz troskliwego ojca. Żyłam w tym przeświadczeniu kilka lat, aż do narodzin naszej córki. Jakże bardzo się myliłam co do niego. Egoista, manipulator i człowiek nie liczący się z uczuciami innych. Jego musi być zawsze na wierzchu. Innego może zgnoić, z wieloma ludźmi na pozakładane sprawy w sądzie, bo woli wydać kilka tysięcy na adwokata ale żeby komuś „spi…lić życie i napsuć nerwów”. Nawet jeżeli na adwokata wyda więcej, niż jest to wszystko warte – bo on ma wtedy satysfakcję.
    Do naszej córki od pół roku przychodzi opiekunka, a ja wróciłam do pracy, żeby nie słyszeć że siedzę w domu i nic nie robię. Więc chodzę do pracy, na umowę, wynagrodzenie niestety niższe niż dostaje opiekunka, więc opiekunkę opłacam ze swoich oszczędności, bo pensja idzie na zakupy (ok. 1100zł miesięcznie (pampersy i mleko modyfikowane trochę kosztują), rachunek za prąd 300zł miesięcznie, woda plus szambo ok 100zł miesięcznie). Na koniec roku w firmie wyszedł za duży zysk i D. zarządził wypłatę dla nas jako właścicieli, wszystko pięknie, jednak potem zarządał abym mu zwróciła te pieniądze. Napisała w przelewie „pożyczka” to była awantura że jestem półmózgiem, co ja piszę, że teraz będzie musiał mi zwrócić te pieniądze i że trzeba bylo napisać „zasilenie konta”……. Ciągle słyszę, że to co otrzymuję jako pensja to i tak jego pieniądze, że ja nie zmywam tylko zmywarka, że nie piorę ja tylko pralka, że gotować nie umiem, że jestem debilem, półmózgiem, że ja mi się nie podoba to mogę wypierdalać…. Nie mówię o tym mamie bo nie chcę jej stresować, ona ma i tak sporo stresów. Poza tym gdybym jej powiedziała, to wiem że od razu by mnie od niego zabrała. A ja się boję odejść, bo wiem, że mnie zniszczy. Nie mam siły z nim walczyć, szczególnie o dziecko. Mam depresję, rok temu musiałam skorzystać z pomocy psychologa (D. o niczym nie wie i przestałam bo nie miałam jak dojeżdzać do niej z córką tak żeby D. się nie zorientował), wiem, że pewnie będzie lepiej, gdybym od niego odeszła, ale się panicznie boję. Nie mam siły na walkę, myślę coraz częściej o samobójstwie, ale przeraża mnie myśl, że wtedy corka byłaby zdana wyłącznie na niego. Nie mam komu o tym powiedzieć, grono znajomych skurczyło się do minimum po 2 latach znajomości z D., teraz mam tylko znajomych, z którymi raz na kilka miesięcy wymieniam kilka wiadomości SMS.
    Niszczy mnie on, choć są dni, które są fantastyczne i życzyłabym sobie, aby wszystkie tak wyglądały. Być może to będzie ostatni tydzień mój w tym domu, przecież już jutro przyjeżdża jego mamusia, przy której zmienia się nie do poznania – złości go dosłownie wszystko, a i do niej potrafi powiedzieć „mamo ku.wa zostaw to wpiz.u, na złość mi to robisz???”…………………………
    A ona nic tylko czasami powie „ach ty nerwusie”……..

    nie mam już siły, wiem, dużo napisałam, może niektórym z Was nie będzie się chciało tego czytać nawet……..

  312. kasia pisze:

    Uderzyl mnie w twarz… dzis… brak sil by odejsc i strach przed nim co by bylo gdybym jednak odeszla… zabilby mnie…

  313. Dluga pisze:

    Kasia,uciekaj!!!!! Nie marnuj swojego zycia i nie zniszcz zycia swojej corce. Jak najszybciej i najdalej od lobuza. Masz jeszcze watpliwosci??? Wyprowadz sie do mamy. Zadzwon na Niebieska Linie, dowiesz sie co dalej. Na dziecko alimenty. Wspolny majatek do podzialu. Wycofaj swoje pieniadze z firmy. Albo zostaw, niech sie gnoj udlawi. Poszukaj pracy. Jestes jeszcze taka mloda, wszystko mozesz zmienic. Tylko chciej to zrobic, nie daj sie udupic. On prawdopodobnie, gdy zauwazy, ze zaczynasz byc silna – bedzie przepraszal i zatrzymywal, nawet przez jakis czas przezyjesz „fantastyczne dni” – ale to nie potrwa dlugo. Prosze Cie, uciekaj. To destrukcyjny facet, on sie nie zmieni na lepsze.

  314. clyde22 pisze:

    Kasieńska, j.w. Zmykaj, jak poprzedniczka. Jesteś młodą i wartościową osobą. Walcz o siebie i o córcię – ona tego nie może oglądać.

  315. Siwa pisze:

    Witam.Żyje w związku od 6 lat.Od Roku coś zaczęło się między nami psuć.Ciągle mąż obwinia mnie że to ja się zmieniłam i jestem dla niego inną kobietą.Wcyoraj usłyszałam że żałuje że założył ze mną rodzine.To już chyba najgorsze słowa jakie mogły mnie zranić,dalej nie wiem czy powinnam odejść.Cały czas łudzę się że on sie zmieni.Wychowywałam córkę przez 3 lata i nie pracowałam,zajmowałam się domem i wszystkim co kobieta powinna nie mogłam nawet zrobić sobie wolnego na zjazd absolwentów bo zakazał.Mówił że jestem nierobem pasożytem i leniem.W niedzielę gdy mała była u babci chciałam dłużej poleżeć w łużku powiedział że jestem HIPCIA zgnilus,Ciągle przez to płaczę.Poszłam do pracy by udowodnić iż nie jestem żadnym leniem mimo tego dalej jestem pasożytem i to że oddaje mu całą pensje mówi że H…j daje że to drobne.Wszystko co mamy to jego zasługa.Czuje się jak śmieć w tym związku ale nie potrafię odejść bo mamy dziecko i nie chce by miało tylko mamę,Proszę pomóżcie ja już tracę siły i wiare że zmieni się to na lepsze.Pozdrawiam

    • clyde22 pisze:

      Przykre słyszeć takie słowa od kogoś, kto ponoć kocha(-ł).
      Nigdy nie byłem sam, ale polecam Ci wizytę u psychologa. Potrzebujesz podparcia, wzmocnienia poczucia własnej wartości, podbudowania mentalnego. Nikt nie wygrywa wojny sam. Może to nie wojna wprost, ale wojna mająca na celu zniszczenie Ciebie i poczucia Twojej (wielkiej przecież!) wartości… Dobrze, że chodzisz do pracy, do ludzi. Dobrze mieć tam, czy w swoich okolicach wogóle, kogoś bliskiego od serca, z kim można porozmawiać o swoich problemach, najlepiej przyjaciółka. Rozmowa z przyjacielem nie zawsze jest bezpieczna, bo to z przyjaźniami damsko-męskimi różnie bywa. Mówią, że taka przyjaźń musi być połączona z fizyczną antypatią do drugiego… A jak człek poraniony przez płeć przeciwną, to może szukać odskoczni. To niebezpieczne. Trzeba bez takich podbudować się samemu.
      Też słyszałem o żałowaniu, tego, że jesteśmy razem, że są dzieci, wspólny nowy dom. Słyszałem o rozwodzie. Bolesne.
      Myślę, że człek raniący tak drugiego ma jakieś skrzywienie biorące się z dotychczasowego życia, może wyniesiona z lat dzieciństwa z domu rodzinnego… Dobrze byłoby zabrać „delikwenta” do psychologa. Moja za nic nie pójdzie, bo przecież „nie jest głupia”, jak sama mówi. Sam myślałem, by pójść i szukać pomocy. U mnie na razie jest poprawa, problemy z nasileniem odeszły, jest spokojniej. Może to być też jakaś depresja poporodowa, czy zimowa, czy nie wiem, jaka inna. O chorobie psychicznej jako takiej nie mówię, bo to pewnie nie to… Jestem laikiem z przemyśleniami wewnętrznymi… I z poranionym sercem.
      To ból nosić obrączkę i wiedzieć, że to kajdanki, a nie dowód miłości. Może był kiedyś… Ale miłości być nie musi, można bez tego żyć. Ale szacunku dla siebie trzeba się domagać. Nikt nie ma prawa nas obrażać. Prawda, Siwa? Nie dawaj się.

  316. clyde22 pisze:

    Siwa, dopiero przeczytałem i załapałem. A czemu Ty oddajesz mu swoją wypłatę? Te drobne. Nie rozumiem…
    Czasem lepiej odejść, bo dziecko potrzebuje szczęśliwej i uśmiechniętej mamy, a nie smutnej i zapłakanej. Pracować umiesz, więc się utrzymasz.

  317. oszukana pisze:

    Witam, dawno nie zaglądałam czytałam wasze historie i rozumiem doskonale wasze lęki, obawy, nadzieje to co przeżywacie te wieczne huśtawki. Pojawił się też Uszkodzony, który udaje biednego pokrzywdzonego misia, który bił bo nie miał innego wyjścia. Coś ci powiem panie Uszkodzony, dobry nik bo faktycznie jesteś uszkodzony, znalazł się ekspert od DDA słaby psychicznie to ty jesteś i nie potrafisz kochać. Jak można bić i poniewierać kogoś , kogo ponoć kochasz, jesteś niedojrzały emocjonalnie, gdyby twoja eks czuła się przy tobie kochana, bezpieczna, szanowana,to nie było by tych wszystkich akcji. swoje bicie usprawiedliwiasz, ale jej zachowanie potępiasz, a ona rozpaczliwie demonstrowała brak zainteresowania z twojej strony, brak miłości, a może powinna też ciebie bić byś zrozumiał.

  318. oszukana pisze:

    Kiedyś może zrozumiesz jak ty ją bardzo krzywdziłeś, ale mam nadzieję , że ta kobieta będzie już z kimś kto wynagrodzi jej całe cierpienie z dzieciństwa, obdarzy miłością i szacunkiem, a ona będzie pewna, że to jest człowiek z którym chce mieć dziecko i szczęśliwą rodzinę, z tobą z całą pewnością by tego nie osiągnęła. Odchodząc wyświadczyłeś jej przysługę.

  319. oszukana pisze:

    Prawda jest taka, że nie możesz znieść, że nie prosi, błaga, żebyś do niej wrócił, a nie że nie potrafi kochać , tęsknić, a za czym ma tęsknić za biciem i życiem w poczuciu, że jest gorsza bo jest DDA, do twojego pijaństwa co piątek. Nie masz pojęcia to się nie wypowiadaj, bo DDA to bardzo silni ludzie, wrażliwi, kochający, ufni i dlatego przyciągają takich nieudaczników życiowych, tych co mają niskie poczucie wartości i żywią się tym, że ktoś miał źle w życiu. Chciałbyś wrócić, ale duma nie pozwala, jeśli byłbyś taki silny to byś nie dzwonił do niej.

  320. oszukana pisze:

    Uszkodzony wspomina swoje urodziny, choć do końca nie wiadomo o co chodzi, ale przypomniałam sobie jak dwa lata temu przygotowałam urodziny mojemu eks. Byłam bez pracy, więc żeby przygotować urodziny i kupić prezent, poszłam sprzedać swoją pamiątkę, kupiłam perfum, który zażyczył sobie eks, a za resztę przygotowałam kolację ze świecami, kupiłam wino, tort, świeczki takie które jak się zdmuchnie zapalają się znowu, z truskawek zrobiłam dekorację , tak się cieszyłam, nie mogłam się doczekać kiedy wróci do domu, w końcu się doczekałam, jaśnie pan od progu miał głupie komentarze, zjedliśmy kolację, on się położył ja idę z tortem i zapalonymi świeczkami , stoję jak idiotka śpiewam, składam życzenia, a on nawet się nie podniósł łaskawie, tylko nadal leżał, powiedział ledwie dzięki, ja mówię i tyle, a on a co mam zrobić. Miałam ochotę rozwalić mu ten tort na twarzy, było mi tak strasznie przykro, tyle starań, a on to olał, wściekł się na świeczki, zjedliśmy tort i zaczęłam sprzątać, na to on to już koniec, poszedł do drugiego pokoju spać. Na następny dzień mieliśmy jechać na trzy dni nad jezioro, ja już nie miałam ochoty i powiedziałam, że może sam pojedzie, przemyśli sobie, a on zaczął wyzywać mnie od k..w zaj…nych, żebym zdechła i cała litania wyzwisk, popłakałam się poszłam obok do mieszkania siostry zamknęłam się wraz z psinką i ryczałam jak bóbr, a on dalej awantury, wybił szybę w drzwiach , bo nie chciałam go wpuścić , prosiłam, by nie zbijał szyby, bo ze strachu sunia zrobiła siku i uciekła pod fotel, ale on dalej walił młotkiem,aż nie zbił całej, wydzierał się , że mam się powiesić itd. nie wiem jakby się to skończyło, gdyby nie przyszła moja mama, nie wiedział co zrobić, więc pokazał butelkę po winie urodzinowym, że to ja się uchlałam itp. Oczywiście nie pojechaliśmy, bo ja zwyczajnie się bałam co on może zrobić mi lub pieskowi z dala jak będziemy od domu. Dodam, że moje urodziny zawsze olewał, wszystkie przepłakałam, bo albo nie pamiętał, albo tak urządził, że wieczorem złożył z daleka ode mnie wszystkiego najlepszego, wypił i kład się spać.

  321. Mariusz pisze:

    Cały czas mowa o znęcaniu się psychicznym mężczyzny nad kobietą. Są i przykłady kiedy to mężczyzna jest ofiarą psychicznej ,a nawet i fizycznej przemocy. Trzeba spojrzeć i na tą stronę problemu. Kobiecie jest w stanie jeszcze ktoś uwierzyć i wesprzeć. Co ma zrobić bierny mężczyzna,który nie ma sił na walkę z przemocą? Kto mu uwierzy że słaba kobieta może zmiażdżyć psychicznie wielkiego dryblasa? Gdzie on pójdzie,na policję? Wyśmieją go i tyle. Więc proszę pamiętać że przemoc psychiczna w domu jest ze strony mężczyzny, ale i w wielu przypadkach przez kobiety!

  322. poprostu ojciec pisze:

    Długo się zastanawiałem aby cokolwiek napisać. Jetem niestety już po drugim rozwodzie i próbuje sobie odpowiedzieć na jedno pytanie z którym zasypiam i budzę się każdego ranka- czy naprawdę jestem tak zły? Do rzeczy. Pierwsze małżeństwo 11 lat, drugie 2 lata. W drugim związku zapowiadało się cudownie, kochaliśmy się bardzo, szanowaliśmy się i byliśmy bardzo szczęśliwi. Był jednak „mały problem” córka z pierwszego małżeństwa, a konkretnie relacje z moją drugą żoną. Oczywiście mama córki też swoje 5 groszy musiała dołożyć manipulując i nastawiając córkę bardzo negatywnie. Efekt: córka po próbie samobójczej nad którą musiałem przejąć opiekę i obecnie mieszkamy razem córką u moich rodziców i jestem pełen nadziei, że wychodzimy na prostą. Córka kończy właśnie drugą klasę liceum, które to musieliśmy zmienic gdy całe jej życie legło w gruzach. Dużo się uśmiecha, jest pogodna. Wiem, że w drugim związku nie była bez winy i czasami dawała w kość, jednak moja żona wolała całą winę zrzucać na nią, a ja często jej broniłem. Broniłem próbując tłumaczyć i znaleźć rozwiązanie co później się przerodziło w zbyt częste gadanie. Problemy mnie przerosły, stanie w rozkroku i dokonywanie wyborów, których jak sądzę można było uniknąć.Usłyszałem ,że nie byłem dobrym mężem i większość robiłem źle. Czuję się fatalnie,a o różnych ” zachowaniach” drugiej strony nie chce pisać bo co to zmieni. Momentami było bardzo źle, a wręcz irracjonalnie. Problem w tym, że mimo wszystko bardzo ją kocham i nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił zapomnieć.

  323. oszukana pisze:

    Tęsknota jest silniejsza, mimo wszystko nadal go bardzo kocham, tęsknie za tymi chwilami kiedy nic i nikt nie liczył się tylko MY. Tak bym chciała by zrozumiał swoje złe postępowanie, by znów mnie kochał, by przytulił, by był.

    • po prostu ojciec pisze:

      Rozumiem Cię bardzo dobrze i życzę Tobie tego wszystkiego o czym marzysz- to tak niewiele. Niestety patrząc na to obiektywnie tego typu ludzie nie bardzo chcą się zmienić. Nie wiem niestety dlaczego coraz częściej słyszy się stwierdzenie jestem jaki(a) jestem. Wszystko jest ok jeżeli dotyczy to mało istotnych rzeczy i nikt przez to nie cierpi. Natomiast jeżeli pewnego typu zachowania nie dają nam normalnie żyć i ta druga strona to najnormalniej olewa to niestety prowadzi tylko do jednego. Normalni ludzie gdy chcą coś zrobić po prostu siadają przy stole, otwierają butelkę dobrego wina i rozmawiają o tym co było, co powodowało konflikty i dyskomfort i o tym co z tym zrobić. Myślę, że to może zdziałać cuda o ile obie strony naprawdę się wezmą mocno do roboty. O ile!

  324. oszukana pisze:

    Próbowałam setki razy, widzisz on jeśli już pozwolił sobie coś powiedzieć przyznał 100% racji, ale za chwilę robił nadal to samo, podobnie było w innych kwestiach masz rację, a za jakiś czas zmiana o 180 stopni i to ja byłam najgorsza, a całą reszta super. Jeśli czytałeś moją historię to wiesz,że byłam bita, wyzywana od najgorszych, nie liczył się z moim zadaniem, uczuciami, mimo to uważa, że wina leży po obu stronach. Nie jestem bez wad i popełniłam wiele błędów, ale nie zasłużyłam sobie niczym by tak mnie traktował, a mimo wszystko jestem wstanie wybaczyć, ale pierwsza już nie podam ręki.To on mnie oszukiwał, wykorzystywał , nie doceniał, jak się rozstawaliśmy powiedział, że powinnam go błagać na kolanach by został, bo jak wyjdzie to nie wróci ani jutro, ani za tydzień, miesiąc, pięć, rok, pięć, ani za dziesięć, więc niech nie wraca. Tylko nie rozumiem po co pisze , że kocha, że mam posłuchać piosenki itp.

  325. po prostu ojciec pisze:

    Bo kocha prawdopodobnie swoje wyobrażenie o Tobie lub Ciebie taką jak się poznaliście. Po jakimś czasie wychodzi z nas nasza prawdziwa natura, przyzwyczajenia i zachowania. Cały problem polega chyba na tym aby od początku być sobą i starać zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Wtedy można patrzeć na to jak najbardziej obiektywnie i wypracować wspólny kompromis lub najzwyczajniej się rozstać zanim się wzajemnie zamęczymy. Wiem, że gdy działa chemia żyjemy trochę w wirtualnym świecie i nie dostrzegamy wielu rzeczy. Jeżeli się już zdecydujemy musimy spróbować wyeliminować te rzeczy, które budzą negatywne odczucia, a pielęgnować te które powodują, że odczuwamy szczęście. Mam znajomych, które tak właśnie robią i są szalenie szczęśliwi, mało tego każdego roku bardziej. Pomimo tego mojego teoretyzowania jeżeli dochodzi do bicia to już przegięcie. Fajnie by było mieć w sobie taki „pstryczek”, który pozwoliłby nam wszystko zapomnieć i przebaczyć bez wypominania lub łatwiej wejść w nowe życie.

  326. po prostu ojciec pisze:

    I jeszcze jedno co do błagania o powrót. Dla mnie osobiście byłoby to upokarzające gdyby moja eks mnie błagała. Uważam, że w ten sposób po prostu by się poniżyła. Przede wszystkim trzeba szanować samego(ą) siebie. A tak jak już wyżej wspomniałem są inne metody.

  327. oszukana pisze:

    No właśnie, ja od samego początku byłam szczera powiedziałam o sobie, o mojej rodzinie, nigdy nie miałam żadnych tajemnic, flirtów za plecami, mam zasadę by problemy rozwiązywać od razu i między sobą.Wiele wybaczyłam, zapomnieć nie potrafię za dużo krzywd, tajemnic, oszukiwania, bardzo zawiodłam się dawałam tyle razy szansę obiecywał, przysięgał, że się zmieni, lecz było coraz gorzej, więc nie jest tak, że kocha, jeśli się kogoś kocha to się nie postępuje w taki sposób, liczy się z tą osobą, musi być najważniejsza bo z tą osobą chcemy spędzić resztę życia. Tak jest w każdym normalnym związku. Bardzo go kocham tak samo jak na początku, ale muszę zacząć żyć bez niego, przestaję czekać i łudzić się, że wróci, że zrozumiał, że wynagrodzi miłością za swoje podłe postępowanie. Zresztą minęło 5 miesięcy od rozstania, gdyby chciał wrócić to by wrócił, nie zrobił nic.

  328. oszukana pisze:

    Powiem tak to on stracił kobietę kochająca, lojalną, dbającą o niego, wierną, wybaczającą, nie czekam już na nic, niech szuka szczęścia z inną lepszą, ja czekałam prawie 5 lat, aż spełnią się przysięgi i obietnice, które mi składał. Znam swoją wartość i zasługuję na normalny związek na miłość ze wzajemnością, wszyscy którzy mnie znają od dawna mi mówili bym go kopnęła, bo nie zasługuje na mnie, bym przejrzała na oczy co to za człowiek, ale ja ciągle wierzyłam i czekałam. Tylko nie wiem na co? Jeśli ktokolwiek miał wyobrażenia i tęsknił za tym kogo poznał to na pewno ja, bo to on grał kogoś innego, a pokazał kim jest naprawdę.

  329. po prostu ojciec pisze:

    Widzę, że odbudowałaś już poczucie własnej wartości i mogę Tobie tylko pozazdrościć. Twardo stąpasz po ziemi i oby tak dalej. Co do składania fałszywych przysiąg i obietnic znam to bardzo dobrze i wydaje mi się, że oni nie dorośli i nigdy nie dorosną. Zachowują się jak ta banda z Wiejskiej którzy dużo obiecują a jest jak zawsze. Tylko,ze tamci przynajmniej nie deklarują miłości do wyborców:) Życzę wspaniałego, nowego związku i odwzajemnionej miłości. Jeżeli dobrze zrozumiałem to nie macie dzieci i to jest jedna bardzo poważna rzecz na plus w takich okolicznościach. Uwierz, że nie ma nic gorszego jak cierpiące dziecko spowodowane egoizmem dorosłych.

  330. po prostu ojciec pisze:

    Nie zauważyłem Twojego wcześniejszego wpisu. powiem tak jak bym widział swój związek tzn. o rozwiązywaniu problemów , o braku poprawy i o zrzucaniu całej winy na drugą stronę. Też nie jestem idealny i mam na pewno wiele wad. Niestety często bywa tak,że jak się człowiek stara i za bardzo pokażesz, że tobie zależy to zaczynają olewać. A jak poczują się zagrożone to płacz i obietnice . I tak właśnie wykorzystują naiwność i ufność. Bo jak nie ufać jak się kocha. Ale na szczęście są granice.

  331. oszukana pisze:

    Pracuję nad odbudowaniem poczucia własnej wartości, w końcu dotarło do mnie po ponad 4 latach powroty, rozstania, bicie mnie, popychanie, wykręcanie rąk, wyzwiska od najgorszych, lekceważenie na każdym kroku, wykrzykiwanie moich tajemnic przy awanturach, wyżywanie się na mnie za wszystko i wszystkich, zakazy i nakazy, karanie oziębłością i obojętnością, nic ze mną nie ustalał. Ja po takich awanturach, kazałam się wynosić, wracał płakał obiecywał, że to już się nie powtórzy, ale było coraz gorzej. Wybaczałam ufałam, kochałam i nadal kocham, ale nie chcę już się oszukiwać, ani tak żyć. Nie jesteśmy już tacy młodzi ja 39 on 53, życie ma się jedno, ten stracony czas na łzy , awantury już nie dostaniemy o ten czas nasze życie jest krótsze.

  332. oszukana pisze:

    Mamy inne wartości, niestety moi rodzice się rozwiedli, jego też i wiem co czuje dziecko, dlatego obiecałam sobie, że będę miała dzieci tylko z facetem , którego będę pewna, za wzór niedościgniony miałam i mam małżeństwo moich dziadków, w którym też były różnice zdań, ale zawsze była miłość, szacunek, nikt nie krzyczał i nie przekroczył granicy. nie ma ludzi idealnych, każdy ma wady i zalety, każdy popełnia błędy, ale ważna jest granica tolerancji, wypracowanie kompromisu, sposobu na drugą połówkę. Rozmowy są bardzo ważne o wszystkim, tylko tak można poznać drugiego człowieka. Ja od początku byłam szczera i otwarta nie mam i nie miałam tajemnic, mój eks zamknięty w sobie, pełen tajemnic, udawał kogoś kim nie jest. Po 1,5 miesiąca znajomości zaręczyliśmy się , po 3 zamieszkaliśmy razem, on nalegał na ślub i dziecko, jednak ja uważam, że trzeba się poznać, musi minąć czas zauroczenia, by być pewnym, że z tą osobą chcemy spędzić resztę życia, że składanie przysięgi to jest to co możemy dać drugiemu człowiekowi, bo jest najważniejszy w naszym życiu, a nie wypowiedzenie regułki. Zakładanie rodziny to ślub i dziecko, a nie dziecko i ślub. Dla moje eks jest odwrotnie, uważał, że może jak by było dziecko to nam by się lepiej układało. Dla mnie jest to nie do przyjęcia, żeby dziecko miało scalać i naprawiać związek, dziecko musi wiedzieć, że jest bezpieczne, czuć, że rodzice się kochają, dobrze, że nie straciłam resztki rozsądku i nie uległam, choć bardzo kocham i wszystko bym mu dała.

  333. oszukana pisze:

    Mam zasady, upokorzyłam się nie raz przed nim, ale nigdy nie zatrzymałabym faceta na dziecko, tak nisko nie upadłam.

  334. oszukana pisze:

    Poza tym jego teorie się nie sprawdziły, ma dwójkę dzieci dorosłych i jakoś z żadną z matek nie jest, nie był w życiu tych ludzi, kiedy się poznaliśmy nie utrzymywał kontaktów, twierdził, że przeszłość ma za sobą i pozamykał tamte rozdziały,ale od niedawna nagle zrobił się prorodzinny. Zamiast zadbać o nasz związek to on cofnął się i zaczął odbudowywać dawne relacje. Sam nie wie czego chce, nie zna hierarchii wartości, jest niedojrzały emocjonalnie.

  335. oszukana pisze:

    Rok temu jak się rozstaliśmy na 5 miesięcy, siedziałam w domu, czekałam, płakałam, pisaliśmy do siebie i właściwie był kontakt, kiedy wróciliśmy do siebie był obojętny, chamski, wulgarny i obojętny, o niczym nie szło z nim porozmawiać,stał się obcym człowiekiem. Teraz kiedy się rozstaliśmy odnowiłam dawne kontakty, poznałam nowych ludzi, wychodzę i nie siedzę w domu, chodzę na terapię. Oczywiście nadal go kocham, tęsknie i brakuje mi jego, ale nie takim jaki jest teraz, ale takim jakiego poznałam, wybaczyłam jemu i sobie, nie dam sobie wmówić,że to moja wina. Nie umawiam się na randki, bo nie potrafiłabym, nie jestem jeszcze gotowa.To moi znajomi przypomnieli mi jaką byłam kobietą, zaskakujące ile miłych rzeczy dowiedziałam się o sobie , jak mnie postrzegają inni, również terapia coś dała, dowiedziałam się jak toksyczny jest mój eks i jego rodzina, jak z silnej, wesołej, towarzyskiej kobiety, stałam się wrakiem. Dlatego muszę zawalczyć o siebie. Wam też tego kochani życzę.

  336. po prostu ojciec pisze:

    Wydaje mi się, że świetnie walczysz o siebie i jesteś na dobrej drodze. Tylko jeszcze ten bagaż doświadczeń trzeba zrzucić to będzie łatwiej iść do przodu. Wystarczy, że i tak jest pod górkę, ale jak sądzę widać już wierzchołek. Twojemu eks proponuje zapisać się się na jakieś sztuki walki, tam są właściwe worki na których można wyładować frustracje, a może ktoś go trafi przy okazji i zobaczy jak to smakuje i kto wie może mu się klepki nastawią. Zastanawia mnie tylko to co napisałaś o jego dzieciach. Jaki by był twój stosunek do nich gdyby nie były dorosłe i gdyby utrzymywał z nimi kontakt w czasie gdy się poznaliście.Jak wg Ciebie powinna wtedy wyglądać ta właściwa hierarchia?

  337. clyde22 pisze:

    Oszukana, kochasz kogoś, kto Cię bił?…
    Odkochaj się i zacznij nowe życie – będzie szybciej postępowała odbudowa siebie…
    Niestety pod wpływem tych naszych „kochań” krzywimy się niemiłosiernie… Widzę po sobie. U nas już są dzieci, robienie rewolucji trzeba wnikliwie przemyśleć. Ciągle waga aptekarska pracuje i ważę, czy trwać, czy rzucić to wszystko. Jest huśtawka emocjonalna, więc nie wszystko jest źle, nie wszystko jest dobrze… Na pewno miłości za mało, za mało szacunku. Dzieci potrzebują tego. Moją misją jest chronić je maxymalnie. Póki co trwamy, czekamy na przebudzenie, bo dobre chwile też się jeszcze przydarzają. A czasem człek chciałby się przytulić nawet do jeża, taka pustynia…

  338. oszukana pisze:

    Moje wpisy zaczynają się od 1 marca 2015, tam w skrócie opisywałam moje podejście do jego rodziny. Na pierwszym spotkaniu wiedziałam , że jest już naście lat po rozwodzie i ma syna , ale o przeszłości nie rozmawiajmy i tyle, po jakimś czasie tak bez powodu zapytałam, ile ma dzieci? Zdziwiony zapytał czemu pytasz, no dwójkę. Wiedziałam, że nie utrzymuje kontaktu, kiedyś zapytałam, czy jedzie zawieź prezent na święta to mnie skwitował, żebym miał nóż w plecach. Dałam pomysł , żeby wyjechał na week z nimi to się poznają znów mnie wyśmiał. Zapraszałam setki razy by zaprosił do nas tego starszego ( młodszy mieszka w innym mieście) to co mi tak zależy, w końcu poznałam, zapraszałam na święta, wyprawiłam jego urodziny , namawiałam go na szkołę dla dorosłych obiecałam pomoc, pisałam pisma, kiedy przychodził do nas to ja siedziałam z nim w pokoju , a eks wychodził do drugiego pokoju. Proponowałam nocleg jak będzie miał nie wesoło w domu, załatwiłam pracę i wiesz co usłyszałam od eksa , odpierdol się, nie wpierdalaj się to nie twój syn itp, a synalek w szpitalu nawet cześć nie powiedział mi, a na ślub nie przysłał zawiadomienia.

  339. oszukana pisze:

    Clyde, tak kocham go i bardzo bym chciała się oderwać nie myśleć, tęsknić, wyleczyć z niego. Oczywiście, że dałabym szansę temu kim był kiedyś, tego kim jest teraz na oczy widzieć nie chcę. Widzisz taka jest prawdziwa miłość, że kocha się nie tylko jak jest dobrze, ale jak jest źle , miesza mi się to wszystko, mam huśtawkę emocjonalną, ciągle wracają wspomnienia tych wspaniałych chwil i zasłaniają rzeczywistość tego jaki jest naprawdę.

  340. oszukana pisze:

    po prostu ojciec, widzisz najśmieszniejsze jest to , że starałam się , by poprawił swoje relacje z rodziną, zapraszałam ich, on unikał siostry, kiedy poznałam ich bliżej i zobaczyłam jacy są naprawdę do niego do nas przyznałam mu rację i nie dziwiło mnie podejście to on paradoksalnie zmienił zdanie oni są wspaniali, a ja skłócam. Tylko jego siostra mieszka 15 min od mnie i przez 4 lata nie miała czasu zaprosić na kawę z rewizytą,a matka jak coś potrzebowała, albo na ostatnią chwilę. za to jego byłą gościły 2 tygodnie.

  341. po prostu ojciec pisze:

    No coś mi się wydaje, że rodzinka Wam nie pomogła i trochę namieszała. Wiem, że potrafi i to mocno. Może dlatego nasi dziadkowie bo mam też wspaniałych (67 lat razem) przetrwali tyle czasu bo nie było komórek,komputerów:) codziennych plot godzinami, a jak przyjechali odwiedzić to przy okazji uroczystości.Pojedli, popili i wyjechali. Ludzie byli zdani na siebie.

  342. po prostu ojciec pisze:

    Wiesz mi się wydawało, że u mnie było wszystko mocno skomplikowane, ale widzę, że nie tylko. Skąd się tacy ludzie biorą.Próbujesz coś zrobić a tu za grosz wdzięczności. Nikomu źle nie życzę, ale z reguły zło wraca prędzej czy później.

  343. po prostu ojciec pisze:

    Nie chcę obrażać twojego eks ze względu na to co czujesz. Dla mnie to katastrofa, narobić dzieci i zerwać kontakt. rozumiem mogło się z żoną nie ułożyć, ale ma obowiązki i musi się z nich do końca wywiązywać i nie ma dyskusji.

  344. klaudia pisze:

    Zawsze wydawalo mi sie ze cos takiego jak przemoc psychiczna to jakies glupoty wyssane z palca, aczkolwiek mylilam sie dopoki nie dotarlo do mnie iz od 10 lat tkwie w toksycznym zwiazku. Jestem ciagle upokarzana i wysmiewana,niezaleznie od tego co robie to zawsze jest zle.Nigdy nie uslyszalam z jego ust ze dobrze cos zrobilam.Podczas spotkan ze znajomymi jestem za kazdym razem tematem zartow mojego meza.Wszelkie niepowodzenia ktore go spotkaly to wedlug niego pasmo moich decyzji. Uwaza ze nie potrafie zajac sie dobrze wlasnym dzieckiem. Jest tego naprawde cala masa rzeczy ktore moglabym wymieniac ale najgorsze jest to ze nasze szczescie uwarunkowane jest od jego nastroju i jego „ciche dni”odbieram jako kare. Jest to ciagle powtarzajacy sie proces od 10 lat i wiecej pamietam tych zlych chwil anizeli tych dobrych a przeciez wyszlam za maz z milosci. Czuje sie bezsilna i obawiam sie ze gdy odejde od meza nie poradze sobie sama bo latwo jest cos powiedziec ale trudno zrobic

  345. oszukana pisze:

    po prostu ojciec,wiesz skomplikowane:) oni są zdrowo kopnięci. Jedyny normalny to tam był jego nie żyjący ojciec i rodzina z jego strony, to normalne rodziny i normalni ludzie. Szkoda, że on nie czerpie z nich wzoru, tylko słucha się matki despotki apodyktycznej i pieprzniętej siostry, która karmiła 15 letniego syna, jeździ z nim na obozy śpiąc w namiocie, a z drugiej strony opowiada jemu sprawy dorosłych i traktuje jak partnera, ale mamusia popiera i z podziwu wyjść nie może jak ona wychowuje wspaniale. Co do niego to twierdzi, że małżeństwo to błąd młodości, a drugi związek to został wrobiony w dzieciaka. Ciekawe co o mnie będzie opowiadać.

  346. oszukana pisze:

    Jak opowiadałam na terapii to terapeuta miał oczy jak 5zł i kiwał głową, wiesz on sobie nie da nic powiedzieć, więc niech sobie będzie z nimi, bo ja dłużej nie pozwolę siebie lekceważyć, ani też wchodzić w tyłek, uśmiechać się i tolerować tych ludzi. Dla nich nie ma żadnych świętości, zasad prócz ich własnych chorych i patologicznych, mają się za najmądrzejszych, reszta to plebs. Dzieci, rozwody to co potrafią i powielają. Eks jest dumny ze swojego synalka, który wpadł z ledwie poznaną dziewczyną, już się pobrali, znają się parę miesięcy. To jest chore. Sam ma takie doświadczenia, zamiast doradzić, żeby zamieszkali razem, poznali się, pobrali jak będą pewni, że się kochają i chcą być razem, to ten się cieszy. Dla mnie przysięga jest czymś najważniejszym, żaden szanujący się mężczyzna nie da swojego nazwiska ledwie poznanej kobiecie, która poszła od razu do łóżka, ani też szanująca kobieta nie idzie tak szybko i chce być pewna i dumna z przyjętego nazwiska po mężu.

  347. oszukana pisze:

    Nasi dziadkowie, moi już nie żyją:(, byli 52 lata razem, to inne pokolenie i tak myślę, że internet, komórki to nie wielki udział , bo to jest dla ludzi jak wszystko, to ma nam ułatwiać życie, a nie rozwalać, bo to my powinniśmy umiejętnie korzystać i decydować, a okazuje się, że przekładamy te urządzenia nad ludzi, wspólny czas, nad nas samych, im więcej ułatwień tym mniej czasu dla najbliższych. do czego to prowadzi? Kiedyś ludzie nie mieli tego i też pracowali i robili to co my i mieli czas dla siebie.

  348. nn pisze:

    Wczoraj byłam wyrzucana z domu ciągnięciem za nogę były wyzwiska poniżanie itd Więcej nie będę pisać bo wszystkie przechodzimy to samo! Zastanawiam się ile jeszcze mogę zniesc i jak długo?

  349. po prostu ojciec pisze:

    Do oszukana. Powiem tak, z Twoich wszystkich wypowiedzi wynika, że wiesz o co w życiu naprawdę chodzi. Az milo poczytać. Myślę, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa tylko nie daj się kłamcom i manipulantom. powodzenia i trzymam kciuki.

  350. po prostu ojciec pisze:

    Szacunek i szczerość, a nie gierki i intrygi, udowadnianie sobie kto jest ważniejszy i kto musi wszystko, a kto NIC NIE MUSI. Facet bo ma przewagę fizyczną lub więcej zarabia albo kobieta bo ma focha i musi się na kimś wyładować. Wszyscy są ważni tak samo bez względu na płeć.Patrząc na moich dziadków -dla nich nie liczy się piękny samochód, wycieczka do Egiptu czy 200 róż tylko,że są razem. Fajnie się patrzy jak czasami przywożę babcie od lekarza, a dziadek w oknie czaka no i oczywiście buziak na przywitanie choć nie widzieli się kilka minut lub godzin.

  351. oszukana pisze:

    Bardzo dziękuje za miłe słowa, ja także życzę WSZYSTKIM , którzy tu są by zostało to zło wynagrodzone, szczęścia i bliskiej i oddanej osoby. Pamiętam jak moi dziadkowie wszędzie razem, jak jeden się spóźniał to drugi z nerwów nie wiedział co z sobą zrobić, na filmie trzymali się za ręce, obiad przerzucali sobie na wzajem by dać lepszy kąsek, to było na co dzień. Mój dziadek człowiek z zasadami, prawy, stanowczy, ale ustępował babci, babcia też wiedziała kiedy przestać, by nie przegiąć to jest miłość. Kiedy babcia była w szpitalu , dziadek nie jadł, nawet kawy, którą tak lubił nie chciał, siedział po ciemku i się modlił, babcia kiedy dziadek zmarł w krótkim czasie przestała chodzić i tak już do końca, codziennie rozmawiała do dziadka i mówiła , ze chce już iść do niego.

  352. oszukana pisze:

    My co tu jesteśmy wiemy co znaczy kochać, lecz nie wiemy co to znaczy być kochanym, dostaliśmy namiastkę miłości i dlatego tęsknimy i cierpimy, zrobilibyśmy wszystko dla paru takich namiastek, a przecież zasługujemy na cały pakiet.

  353. oszukana pisze:

    Kiedyś był taki program ” Taka miłość się nie zdarza” to było o sławnych ludziach, nie były to historie przesłodzone, często były pary, które się kłóciły, były przeciwieństwami, a mimo to ie potrafią żyć bez siebie, są lojalne i wspierają siebie. Właśnie o to chodzi co pisał po prostu ojciec by jeden drugiemu nie udowadniał, tylko jak jeden ma focha to drugi potrafi udobruchać i jest dobrze. Mnie się to nie udawało jak próbowałam załagodzić to w odpowiedzi było spierdalaj, odpierdol się ode mnie etc.

  354. oszukana pisze:

    Szukałam odpowiedzi, przyczyny w sobie, w rozmowie z księdzem usłyszałam , a co on ci dał? jaki dowód miłości masz z jego strony? Terapeuta stwierdził, że to nie ja muszę chodzić na terapię, bo moje zachowania są naturalne, mam zdrowe podejście do związku, wiem czego chcę, błędem jest brak konsekwencji np. kiedy wyrzuciłam go raz nie powinnam dać drugiej i kolejnej szansy, powinnam przyłożyć mu raz czym popadnie skoro traktował mnie jak równego sobie. Koleżanki i koledzy nie chcą już słuchać o tym, że tęsknie czy mi brakuje jego i tak pozostaje mi być samą z własnymi myślami i tu się wyżalić i poradzić. Dlatego zachęcam Klaudię i nn by opisały swoja historię taka terapia przez pisanie.

  355. nn pisze:

    Witaj oszukana.Trudno pisać przez łzy jeszcze trudniej zebrac myśli . Czułam się jak świnia ciągnęta na rzeź Uciekac? ale gdzie? porozmawiść ale z kim?Trzy lata poniżania, ubliżania.Patrząc w lustro widze potwora czuje wstręt obrzydzenie do samej siebie ale przecież to moja wina! Tak twierdzi pan i władca

  356. oszukana pisze:

    Witaj nn, jeśli czytałaś od początku moją historię to pewnie zauważyłaś duże podobieństwo, tu każda sytuacja jest podobna, niestety trudno jest odnieść się konkretnie do Twojej, ponieważ opisałaś tylko jedną sytuację z której można wywnioskować, że żyjesz w wiecznym stresie , w przemocy werbalnej jak i fizycznej. Zrobiłaś pierwszy krok bo się odważyłaś i zaczynasz mówić o tym, a to dużo, kolejny krok to uświadomienie sobie, że będzie gorzej, a następny zakończyć to. Uwierz, że żadne łzy, prośby nie pomogą, a pogorszą efekt odwrotny do założonego, straciłaś szacunek u faceta i on będzie Tobą gardził coraz więcej, wiem to z autopsji. Tu możesz np pogadać

  357. po prostu ojciec pisze:

    Mam pytanie – jak to jest,że jeżeli kobieta setki razy prosi, próbuje tłumaczyć i prosi o to by zrozumiał i aby się zmienił, a on nic nie robi i jest jeszcze gorzej to się znęca. Natomiast gdy to samo robi facet to też się znęca bo masz mnie tolerować i kochać jaką jestem. Jak zrozumieć coś takiego?

  358. oszukana pisze:

    O znęcaniu nie stanowi płeć, a czyny, osobiście nie znam przypadku kobiety znęcającej się w ten sposób, ale byłam świadkiem nie raz sprzeczek czy kłótni i widząc zachowanie kobiet myślałam , że gdybym ja tak zareagowała to nie wiem. Nie jestem święta i czasem przesadziłam, potrafiłam iść do eksa i powiedzieć, że mi przykro, głupio i przeprosić. Nie raz usłyszałam jak ty sobie możesz pozwolić by tak cię traktował, ja był zrobiła tak i tak, albo i ty po tym wszystkim jeszcze latasz koło niego, nawet kolega czy na terapii usłyszałam, że powinnam znacznie ostrzej go potraktować i nie powinnam czuć się winna.

  359. oszukana pisze:

    Eks wysłał mi niedawno piosenkę, bo chciał mnie uświadomić, że wina leży po obu stronach, odpisałam, że zgadzam się, ale nie bez znaczenia były osoby trzecie, których się radził i użalał. Ja do teraz nie wiem co ma mi do zarzucenia, nigdy nie potrafił powiedzieć co mu przeszkadza, co by chciał bym w sobie zmieniła, tylko wydzierał się spójrz w lustro, a ty, gdzie twoja gloria, gdyby potrafił jasno wyrażać swoje zdanie, emocje , ale on chyba sam nie wiedział o co się czepia. Chciał, żebym zerwała kontakt z wieloletnim przyjacielem rodziny, zerwałam, chciał żebym nie szła do jakiejś pracy, szukałam innej to co jasno komunikował zmieniałam. Ja chciałam rozmawiać i jasno mówiłam co mi przeszkadza, boli, denerwuje, sprawia przykrość, ale jak grochem o ściane.

  360. oszukana pisze:

    Byłam nawet u jego mastki, chciałam żeby mi coś doradziła, opowiedziała o nim, pomogła, ale to był największy błąd jaki zrobiłam, ona opowiadała mi o sobie, swojej wspaniałej córeczce, a jego skwitowała w jednym zdaniu. Doradziła, że lepiej się rozstać skoro tak jest, chociaż mówiłam jej że bardzo go kocham i nawet popłakałam się przy niej. Przy eksie zmiana o 180 stopni przeproście się i pogódźcie. Od jego siostry usłyszałam, że nie twierdzi , że się nie zakochał, ale wie jaki on jest i żebym sobie przemyślała.

  361. oszukana pisze:

    Po prostu ojciec, też się zastanawiam i wiesz trudno tu generalizować, ale chyba nie trafiliśmy na właściwe osoby. Nie kochali nas na tyle by coś dla nas zrobić, zmienić coś w sobie. Związek wymaga poświęceń, zaangażowania, cały czas trzeba dawać i dbać, a nie tylko brać i robić nadzieje.

  362. oszukana pisze:

    Wiesz nie mam już siły walczyć, bo nie mam o co, nie zamierzam się obwiniać i tłumaczyć, bo straciłam nadzieję, że ma to jeszcze sens, nie chcę też rozpamiętywać bo mi serce z żalu pęknie.
    Nie mam już cierpliwości do pewnych rzeczy, nie dlatego, że stałam się arogancka, ale po prostu dlatego, że osiągnęłam taki punkt w moim życiu, gdzie nie chcę tracić więcej czasu na to, co mnie boli lub mnie nie zadowala. Nie mam cierpliwości do cynizmu, nadmiernego krytycyzmu i wysoko stawianych poprzeczek każdej natury. Straciłam wolę do zadowalania tych, którzy mnie nie lubią, do kochania tych, którzy mnie nie kochają i uśmiechania się do tych, którzy nie chcą uśmiechnąć się do mnie.
    Nie poświęcę już ani minuty tym, którzy lubią manipulować. Postanowiłam więcej nie współpracować z udawaniem, hipokryzją, nieuczciwością i bałwochwalstwem. Nie toleruję selektywnej erudycji, ani arogancji. Nie pasuje mi być na ostatnim miejscu. Nienawidzę porównań. Wierzę w świat pełen różnorodności i dlatego unikam ludzi, którzy niszczą innym życie, podjudzają, by cieszyć się czyimś niepowodzeniem. W miłości nie lubię braku lojalności i nie wybaczam zdrady. Nie rozumiem także tych, którzy nie potrafią innych chwalić lub choćby dawać słów zachęty. Mam trudności z zaakceptowaniem tych, którzy nie lubią zwierząt. A na domiar wszystkiego nie mam cierpliwości do wszystkich, którzy nie zasługują na moją cierpliwość.“

  363. nn pisze:

    Do oszukana Czytam twoje wypowiedzi i jestem pewna ze jstes wspaniałą mądrą kobietą tylko nie rozumiem jednego dlaczego te potwory niszczą dobrych wartosciowych ludzi?

  364. po prostu ojciec pisze:

    Bardzo dużo podobieństw. Pamiętam nasze pierwsze rozmowy o tym co lubimy i czego nie. Co zrobić aby unikać ewentualnych problemów i jak je rozwiązywać. Razem doszliśmy do wniosku,że gdy będą się pojawiały rozwiązaniem będzie rozmowa i unikanie doradców. Krótko mówiąc nie mieszanie osób trzecich w nasze życie. Pewnego dnia moi znajomi nie wytrzymali, a konkretnie zona mojego dobrego przyjaciela. Powiedziała, że coś tu nie gra bo mimo tego, że widzieli,że u nas nie jest różowo to ma dość wysłuchiwania ciągłego narzekania mojej żony. Mi się dopiero oczy otworzyły i zrozumiałem, ze cały czas kłamała. Rozumiem, że coś jej we mnie nie pasowało, przecież można było powiedzieć, ale tematem byli wszyscy, a najbardziej moja córka. Znajomi najpierw w to uwierzyli, ale po kilku wypadam razem zobaczyli jak to wygląda naprawdę. Ale żona oczywiście a wszystko miała wytłumaczenie. itd itd itd Zgadzam się z Tobą nie trafiliśmy na osoby, które potrafią nas kochać i niech sobie szukają tych lepszych, które sprostają ich wszystkim oczekiwaniom. Ja wreszcie zaczynam myśleć też o sobie i zacznę spełniać swoje marzenia, które nigdy się nie spełniały bo dla mnie ważniejsze były inne, czyjeś. Szalenie dużo pracy przede mną, dokończenie pracy związanej z postawieniem córki na nogi, kupno czegoś nowego, kolejnego, własnego do mieszkania czego już nigdy nie sprzedam przez czyjeś widzi mi sie,ale to na spokojnie się uda. I najważniejsze koniec użalania się nad sobą – zapomnieć i już nigdy nie wracać – stać się znowu facetem – choć na razie to głowa zryta okropnie.

  365. oszukana pisze:

    Kochana nn dziękuje za dobre słowa. W Twoim pytaniu zwarta jest odpowiedz, bo tylko dobrych i wartościowych ludzi mogą niszczyć, gdyby trafił swój na swojego to by się pozabijali.

  366. oszukana pisze:

    No właśnie znajdą , ale na chwilę, bo takich jak my to ze świecą szukać, głupich nie sieją:)Wczoraj mój eks dał znać o sobie po 3 tygodniach. Zadzwonił i pyta co u mnie więc odp. dobrze dziękuje, a co u mojej siostry bo w sierpniu ślub bierze, ja że tak , ale za rok i zaczeło się, że za rok dopiero, bo u mnie w rodzinie to wszyscy tak zaczynają , najpierw mieszkanie, później ślub, więc mu dałam ripostę,że u niego najpierw dzieci, on mi na to, że on mojej siostrze wróży dwa lata, a jego syn to raczej już do końca, bo to nadzwyczajna para. Więc mu mówię, że ledwie się znają więc nic dziwnego, że jest dobrze i życzę by tak zostało, on dalej ciągnie temat więc mówię, że po roku znajomości będą mieli dziecko i pół roczny staż małżeństwa i nie chcę już o tym rozmawiać, bo mam inne zdanie. Więc uniesionym tonem usłyszałam na razie i się rozłączył.

  367. oszukana pisze:

    Znowu dałam się wciągnąć w jego gierki, powiedział ,że oni to zaplanowali bo przyrzekli sobie, że będą razem, nie wiadomo czy śmiać się czy płakać na jego podejście do życia. Pisałam z nim jeszcze parę sms-ów, które utwierdziły mnie tylko, że się nic nie zmienił, nic nie przemyślał i zrozumiał, nadal jest agresywny. Czas to uciąć definitywnie, bo ciągle będę na wstecznym hamulcu.

  368. oszukana pisze:

    Widzicie sami łatwiej powiedzieć, trudniej wykonać, dlatego doskonale Was rozumiem, że nie wiecie jak postąpić. Najgorsza jest ta huśtawka emocjonalna raz jesteśmy pewni odejścia, a za chwile się wahamy, bo ciągle jeszcze te uczucia w nas siedzą i jesteśmy uzależnieni. No ale postępy też są zaczęliśmy dostrzegać problem w partnerach, a nie ciągle się obwiniać, jesteśmy na blogu i się wspieramy, wiemy, że nie jesteśmy sami, chcemy zmienić nasze życie, wiemy czego chcemy, a czego dłużej już tolerować nie zamierzamy. Więc została jeszcze konsekwencja w działaniu. Uczeń pyta mistrza, czy długo trzeba oczekiwać na lepsze?
    Na to mistrz, jeśli zamierzasz oczekiwać, to długo.

  369. oszukana pisze:

    Nadejdzie czas, gdy uznasz, że wszystko skończone. I to będzie początek.

  370. nn pisze:

    Oni napewno nie zmienią się U mnie dzień wzglednego spokoju wzoraj patrząc mi prosto w oczy przysiegał a dziś no cóż to był zwykły blef

  371. po prostu ojciec pisze:

    Jak dla mnie to trochę za dużo mieszania rodziny, ich decyzji i tego jak żyją. Związek (nowa rodzina) wg mnie powinien być integralny i niezależny. Oczywiście, że każdy z nas wynosi pewne przyzwyczajenia z domu rodzinnego i po to jest rozmowa, aby wypracować swój, wspólny. A rodzinka niech sobie żyje jak chce, zawsze możemy to skomentować, ale niech to nie ma wpływu na wzajemne relacje. Wg mnie nie jest to regułą , że ślub po 3-misięcznej znajomości jest skazany na porażkę (miałem okazje poznać taki związek 27 lat razem), ale i znamy przypadki , ze po 10 latach ludzie się pobierają i krótko po tym rozwód. Myślę, ze to zależy tylko od nas i naszej świadomości, dojrzałości i szukaniu tego co łączy, anie dzieli. Ale to tylko teoria.

  372. po prostu ojciec pisze:

    Do nn. Jeżeli dobrze zrozumiałem o to wczoraj żałował, a dzisiaj od nowa. Czy to jest tak, że musi być jakiś impuls czy po prostu wraca Pan do domu, mina jak by się wściekł i prowokuje aby tylko się wyżyć?

  373. oszukana pisze:

    Droga nn niestety schemat się powtarza i tak w kółko, facet który raz odważy się podnieść rękę na kobietę nie zawaha się zrobić to następny raz i jeszcze raz. Dlaczego? Dlatego, że stracił do niej szacunek, a widząc jej łzy, ból cierpienie i to, że pozwala mu na to i wybacza, gardzi nią, nie rzadko chce odejść, a my jeszcze błagamy by dał szansę, więc pan ją daje, ale nie ma już tego szacunku więc nie traktuje lepiej, bo i po co przecież jej to pasuje, to ona chcę dalej to ciągnąć. Przykre, ale prawdziwe, wiem po sobie.

  374. oszukana pisze:

    po prostu ojciec, wystarczy spojrzeć na statystyki. Wspominamy i zazdrościmy naszym dziadkom związków, a wystarczy przyjrzeć się na czym oparte są/ były te związki, na szacunku, przyjaźni, miłości, lojalności, wierności, zarówno kobiety i mężczyźni po prostu siebie szanowali

  375. oszukana pisze:

    wracając jeszcze do mojej sprawy, to nie ja poruszyłam temat, ex zaczął wyśmiewać związek mojej siostry, który jest budowany klocek po klocku tzn. poznali się, spotykali, teraz od ponad roku razem mieszkają, sami uzbierali na wesele, razem spłacają kredyt na mieszkanie, wspierają się, szanują podjęli świadomie decyzję o ślubie, a nie przez wpadki i inne presje. To jest dla mnie dojrzałe, świadome i na mocnych fundamentach, a on że daje najwyżej im 2 lata. Myślę, że przejawia przez niego zazdrość, wywołana jest tym, że widzi u swojego syna podobieństwo do siebie i swoich wyborów, a że finał zna to nie chce by historia się powtórzyła. Powiedziałam jemu, że ja im życzę dobrze i zakończymy temat, bo mam inne zdanie i wartości. To, że on ma niewyleczone emocje, i teraz chcę innego zakończenia przez podobieństwo to niech żyje w chorych wyobrażeniach, ale po cholerę miesza w to moją siostrę i wyżywa się na mnie, przez swoje obawy i frustracje obraża mnie i atakuje.

  376. oszukana pisze:

    Nie twierdzę, że związek taki nie przetrwa, tylko uważam, że się nie znają dobrze, bo trudno mówić o znajomości po paru miesiącach w fazie zauroczenia, a wpadka nie jest domeną dojrzałości i odpowiedzialności. Zresztą mój eks dowiedział się tą cudowną nowinę w szpitalu leżąc na zawał, wiadomo, że pierwsza doba jest decydująca, ten go chciał chyba dobić, mówiąc mu o tym w takim momencie.

  377. oszukana pisze:

    Jeszcze jedno, zgadzam się z Tobą, że każdy z nas powinien zająć się własnym życiem, nikt go za nas nie przeżyje, to są ludzie porośli sami muszą podejmować decyzję i brać odpowiedzialność za wybory i liczyć się z konsekwencjami.

  378. po prostu ojciec pisze:

    Oczywiście, ze tak i mam nadzieje, że trochę go nam jeszcze zostało:), a innym bez względu na czas życzę szczęścia. Ni

  379. po prostu ojciec pisze:

    Nie ten klawisz sobie wcisnąłem:) Nie ukrywam, że bardzo mi imponuje dążenie i układanie wszystkiego przez Twoją siostrę i kandydata na szwagra:)

  380. po prostu ojciec pisze:

    A z tymi naszymi dziadkami to też bywało różnie. Bardzo lubię ich opowieści jak to było w tamtych czasach. W sumie to Swat ( jeden z jego wujków)zawiózł go do babci siostry, a dziadkowi spodobała się młodsza. Tak sobie usiedli na łące, zaczęli rozmawiać i tak się zasiedzieli na jakieś 67 lat:)

  381. sylwia pisze:

    Wlasnie skonczylam wsystko czytaac , to niemozliwe …jakby ktos to opisal Moimi slowami . Wszysyo sie zgadza:((((

  382. nn pisze:

    Witaj Sylwio.To fak te nasze historie są tak bardzo podobne:(

  383. nn pisze:

    Dzisiaj pożegnałam koleżankę, zmarła na nowotwór była cudowną istotą a życie dało jej popalić!tyle dobra dała innym ..:( Życie jest tak kruche dlaczego ludzie ranią się przecież to nie ma sensu!!!

  384. po prostu ojciec pisze:

    Ranią, ponieważ są strasznymi egoistami. Nie znają takiego czegoś jak wrażliwość czy empatia.Taki osobnik poprzedniego dnia da ci w kość, bez znaczenia bo coś zrobił, powiedział lub nic nie zrobił, a powinien i następnego dnia jakby nigdy nic. A to, że ta druga strona siedziała godzinami zadając sobie pytania typu „dlaczego?”,” za co?” się kompletnie nie liczy. Człowiek powinien się uśmiechać i jeszcze pogłaskać. Jedyne co można usłyszeć to ja nic złego w tym nie widzę lub ewentualnie wymuszone przepraszam i za jakiś czas powtórka.

  385. nn pisze:

    po prostu ojciec najdziwniejsze w tym wszystkim było to,wracając z pogrzebu dosłownie po paru minutach był sobą jak by zło wylazło z niego ze zdwojoną siłą Poprosiłam by chociaż w tym dniu uspokoił się i uszanował pamięć koleżanki a on z usmiechem -a co ma jedno wspólnego z drugim Czy on ma w sobie choć troszkę ludzkich uczuć ?

  386. po prostu ojciec pisze:

    Wydaje mi się, że nie ma w tym nic dziwnego, oni niestety tacy są. Nie mam pojęcia jaka jest Twoja sytuacja, ale gdybym tylko ja miał to znosić to bym próbował i próbował bo kochałem jak cholera. Ale m.in przez to zjawisko dziecko zaczęło staczać się w przepaść i na to już nie pozwoliłem. A teraz nie wysłuchuję nic innego tylko, że poślubiłem córkę itp.

  387. nn pisze:

    po prostu ojciec wiesz co? Mi tego człowiek jest już poprostu żal, jak można być istotą ludzką bez grama empati w sobie? Od pogrzebu coś pękło we mnie czuje spokój a jego jak już wcześniej napisałam jest mi żal Jego nienawiść którą ma w sobie zniszczy jego samego

  388. oszukana pisze:

    Witajcie, nn wyrazy współczucia z powodu śmierci koleżanki, oraz braku wsparcia od partnera. Sylwia pocieszające jest to, że nie jesteś sama, a wręcz plagą jest tyle nieszczęśliwych ludzi. Wiecie tak myślę, że oni nie mają serca do nas, a co za tym idzie brak empatii, troski, zrozumienia itd. to brak szacunku do nas sprawia, że są obojętni na nasze potrzeby, problemy, uczucia. Oczywiście są tacy ludzie , którzy nie mają wyższych uczuć to są psychopaci z zimną krwią potrafią okaleczyć zabić kogoś. Nasi partnerzy myślę, że to jednak coś innego, bo przecież potrafią kochać, troszczyć się o dzieci, rodziców, rodzeństwo.

  389. oszukana pisze:

    W stosunku do nas są tacy, bo im pozwoliliśmy na brak szacunku do siebie, rozciągaliśmy granice do maksimum u niektórych już pękły u innych jeszcze są rozciągane. pp ojciec nie znam Twojej sytuacji, ale z tego co piszesz bardzo kochasz córkę, ale stawiasz ponad wszystko, jej także należy wyznaczać granice. To nastolatka i nie taka święta i niewinna , może nie lubiła twojej żony, mogła być o nią zazdrosna, niechęć do żony bo to nie jej mama, a wtedy robi wszystko na pozbycie się przeciwnika. Już samo to ,że manipulowała tobą córka przez złe stopnie, i nic to próba samobójstwa, żonie też dawała pewnie nie źle popalić. Jeśli córka ma takie zachowanie to pomóc jej może psycholog, twoja uległość może tylko zaszkodzić nie tylko jej, ale i tobie. Wyrobisz w niej przekonanie, że manipulując osiąga się cel, nie zawaha się uciekać do ostateczności, szantażować i tupać nóżkami jak będzie nie po jej myśli. Ty jesteś pierwszym mężczyzną w jej życiu i pobłażając będzie tak traktować kiedyś swoich partnerów, a ty zostaniesz sam i nie licz na wdzięczność.

  390. po prostu ojciec pisze:

    Doceniam opinie i ją szanuję. Nie bardzo wiem gdzie napisałem o złych stopniach bo akurat z tym nigdy nie było problemów, a wręcz odwrotnie. Natomiast jeżeli chodzi o jej zachowanie obecnie to nie bardzo mam z tym problemy-jest najzwyczajniej i spokojnie. Dzięki temu, że jest wokół niej dobra opieka i właśnie w owym czasie psycholog tak jest. A jeżeli chodzi o niechęć to dam kilka przykładów i może się mylę, ale to chyba nie tylko z tej strony. Jak nazwiesz ukrywania zaproszenia na wesele brata tylko po to abym nie zobaczył, ze widnieje tam córka, oczywiście żony syn poszedł. Jak nazwiesz to, że przeszkadzało jej, ze chce abyśmy pojechali razem z dzieciakami np do aquaparku to zamknęła się w łazience, aż sie syn zdziwił. Nie można było razem jednego filmu obejrzeć bo Pani to przeszkadzało i wychodziła, ja prosiłem chodź do nas to rano wrzask, wyzywanie. Tych przykładów jest setki, czasami ciekawszych. Rozumiem Twoje stanowisko i opinię jednak uważam, ze jeżeli ktoś cały czas robi problemy i karze wybierać to nie ma się nad czym zastanawiać. Nic bardziej nie irytuje jak egoizm połączony z histronizmem. Mój przyjaciel kiedyś próbował mnie pouczać jak się dzieci wychowuje i wyszło tak, ze jego syn obecnie jest na dnie (kryminał), a był czas aby mu rękę podać. Jak córka będzie traktować partnerów nie wiem, nie wybielam jej staram się oceniać obiektywnie, jestem wymagający, konsekwentny i nie narzekam mam swobodę i komfort. A z tym byciem sam – być może tak będzie bo córka chce zmienić miasto gdy zacznie studiować i z tego się ciesze niech będzie zupełnie samodzielna, a wdzięczność ??? myślisz, że na to liczę? W rzeczywistości i tak byłem sam przez długi okres bo zawsze brat, tata, bratowa wszyscy byli ważniejsi a ja jak z tamtymi coś było nie tak lub akurat ktoś sobie przypomniał o mężu. Kupiłem prezent to rzuciła na półkę, ale jak brat dał to chwaliła się przed wszystkimi i to musiałem widzieć. A szkoda gadać.

  391. po prostu ojciec pisze:

    Wiesz co to jest tak trochę jak w sytuacji gdy musisz wybrać którą z osób, które kochasz możesz uratować z płonącego domu, a czas masz tylko na pomoc jednej. Nigdy nie ma dobrego rozwiązania. Sądzę, ze długo człowiek ma wyrzuty sumienia i wątpliwości. Jednak można było wcześniej usunąć usterkę, która do tego pożaru doprowadziła i byłoby po sprawie.

  392. oszukana pisze:

    ppojciec przepraszam coś musiałam pokręcić z ocenami, pamiętałam, że pisałeś o zmianie klasy w liceum i stąd pewnie ten błąd. wiesz uśmiałam się z tego zamknięcia w łazience, zobacz co my sami z siebie robimy. Cyrk to mało. Dzisiaj byłam z moją siostrą nad jeziorem i tak gadamy i coś zeszło na eksa, ja jej mówię , że kiedyś jak się spotkali na rowerach przypadkowo tam i tam, to ona powiedziała podobno jemu, a on jej, ona tak na mnie patrzy i mówi, ale ja się z nim nigdy nie spotkałam, ja dalej on mówił…., a ona ale ja się nigdy nie spotkałam. No więc wymyślił sobie historyjkę niestworzoną , tylko po co?

  393. po prostu ojciec pisze:

    Taki dziwny zbieg okoliczności. Niestety też musiałem skorzystać z terapii. I mówiłem p.psycholog o dziwnych rzeczach jak dla mnie tzn. systematycznie co tydzień, dwa moja ukochana przychodząc z pracy nerwowa bo to znowu „ktoś” ją spotkał na ulicy, w sklepie, w pracy i coś tam mówił o nas i nie tylko. Jak zapytałem kto? to nie powiem bo obiecałam. Psycholog zadała mi pytanie czy w to wierzyłem? Na co ja zrobiłem wielkie oczy i odpowiedziałem, ze bardzo ją kochałem i nie dopuszczałem do głowy myśli, ze może być inaczej( choć lampka się zapalała). Psycholog powiedziała tylko jedno- manipulacja. Cholera czemu to ma służyć???????????

  394. po prostu ojciec pisze:

    Ja to nazwałem Nie cyrkiem tylko Matrixem. Nigdy nie wiedziałem co jeszcze zobaczę i czy to real czy właśnie podłączyli mi mózg do maszyny i jakiś haker mi wira podesłał.

  395. oszukana pisze:

    Ostatnio czytałam stare sms i przerabiałam wszystko od początku, jestem typem analityka lubię wiedzieć na czym stoję, dlaczego ktoś tak postępuje , wiem, że nie powinnam drążyć tematu i przyjąć bolesne fakty, tylko nie potrafię. Wolę najgorszą prawdę, ale prawdę.

  396. po prostu ojciec pisze:

    Ja też tak kiedyś robiłem, ale teraz skasowałem całą historię i trochę łatwiej. Też analizowałem, myślałem co autor miał na myśli bo niestety wszystkiego trzeba było się domyślać. Najczęściej bywało tak, że informacje były przekazywane bardzo lakonicznie, nic konkretnego, nic bezpośrednio. Przecież to wydaje się proste- coś mi dokucza, czuję, że mnie już nie kochasz bo…. itd człowiek przynajmniej wie co ma robić. A prawda była codziennie inna w zależności co ktoś podpowiedział.

  397. zasmucona pisze:

    Witam przeczytałam artykuł ale nie wiem co robić.
    Kocham bardzo swojego męszczyznę a on mi wmawia że spotykam sie z chłopakami gdy on pracuje a jezdzi bo ma taka prace boli Mnie to bo nie wiem jak mam mu to udowodnić Myślałam że to on zawinił a tu takie coś przez ponad 4 tygosnie sie do siebie nie odzywalismy gdzie kiedys było codziennie bo Ja czekałam az Mnie przeprosi i nie wiedziałam o co mu chodzi dopiero pare dni temu sie dowiedziałam zawsze za nim byłam i nie potrafie sobie z tym poradzić czy ktos moze mi napisac co Ja mam w tej sytuacji zrobic zalezy mi na nim czy to faktycznie juz od tego jezdzenia kierowcaodbija nie wiem Ja jestem cały czas sama w domu i na niego jak głupia czekam bo tesknie
    Pozdrawiam

  398. po prostu ojciec pisze:

    Troszkę mi to wygląda na chorobliwą zazdrość, a to niestety bardzo destrukcyjne dla związku dwojga ludzi. Jedyne co mi przychodzi do głowy to może spróbuj go namówić na wizytę w poradni. Może obcy i wykwalifikowanie ludzie dotrą do jego świadomości i pozwolą mu zrozumieć, że nie ma podstaw do takich podejrzeń. Musi zrozumieć, że to jest złe zarówno dla niego jak i dla Ciebie.

  399. oszukana pisze:

    no właśnie ppojciec, podpuszcza tekstami piosenek, a jak człowiek złapie haczyk, to obrót o 180, że on nie będzie płynął pod prąd wbrew logice, to czego chcesz człowieku do cholery? pytam się grzecznie. Witaj zasmucona, mój eks też jest kierowcą, wiele razy słyszałam podobne bzdury i wiesz z czasem myślę, że to może on chciał się usprawiedliwić przed sobą i sam miał coś na sumieniu, kiedyś tak mu ufałam, że dałabym sobie rękę odciąć, że jest mi wierny, teraz myślę, że nie był, teraz docierają do mnie słowa jakie wykrzykiwał np. myślisz, że jesteś jedyna, kiedyś próbowałem, ale nie wyszło tak powiedział, a później śmiał się z tego i powiedział, że tak specjalnie powiedział, na początku też widziałam jak się zachowuje wobec innych kobiet, teraz nazywam to flirtem. Ty wiesz, że jesteś niewinna, ja też nigdy nawet w myślach, nie tłumacz się bo nie masz z czego, kto się tłumaczy ten się oskarża.

  400. po prostu ojciec pisze:

    Do oszukana. Rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale myślę, ze nie wszędzie musi to wyglądać tak samo tragicznie i marginalnie. Przepraszam, że Ci zwracam uwagę, ale myślę, że zasmucona bardziej szuka jak ten problem rozwiązać niż naładowania się negatywnie do niego.

  401. oszukana pisze:

    ppojciec a on może oskarżać bezpodstawnie? Ja doskonale rozumiem zasmuconą , bo też czekałam, tęskniłam i byłam wierna, nawet teraz jeszcze nie jestem gotowa by się z kimś spotykać.

  402. po prostu ojciec pisze:

    Nie, nie może,a przynajmniej nie powinien, ale to robi. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteś gotowa na spotkania, a tego co pamiętam to jesteście 5 miesięcy po rozstaniu.Ja jestem 3 lata i poza jedną kolacją nic nie było. Na samą myśl mnie odrzuca, a kobiety, które coś sugerują omijam szerokim łukiem. Nie wiem jak to długo potrwa, ale trudno. Powiedziałem sobie, że nic na siłę choćby to miało trwać jeszcze 10 lat. Na razie jest mi czasami cholernie źle, ale na szczęście mam wspaniałą pracę, plany na przyszłość i marzenia. Będę je realizował sukcesywnie bo to pozwala w miarę normalnie funkcjonować.

  403. po prostu ojciec pisze:

    Wiesz nie liczę na wiele. Straciłem mieszkanie, dom, który sami wybudowaliśmy,dziesiątki tysięcy, ale to tylko rzeczy-było minęło. Zostałem z dzieckiem, które było wrakiem. Nie liczę na litość ani żadne współczucie. Nie rozmawiam z nikim z rodziny lub znajomych na ten temat, bo to nic dobrego. Zrobiłem ten błąd dwa razy dwa lata temu i poczułem się podle. Większość którzy nie mogli patrzeć na moją żonę potrafią powiedzieć tylko daj sobie z nią spokój, ona nie jest tego warta, ona się z tobą kompletnie nie liczy.Tylko jedna żona kolegi wyprostowała go „zanim coś spróbujesz doradzić spróbuj spojrzeć na jego byłą zonę gdybym to ja tam stała , a ty byłbyś w takiej sytuacji”. Kiedyś pomogłem mu uratować jego małżeństwo, siedziałem dwie noce i prostowałem coś co zmyło część jego zdrady (brzydziłem się tym, ale widziałem , ze mu zależy i rozumie co zrobił). Usłyszał ode mnie tylko tyle jeżeli jeszcze raz to zrobisz to nie znam Cię i teraz musisz znosić cierpliwie jej obawy, pretensje i dołki bo ma do tego prawo. Udało się są wspaniałym małżeństwem. Nam nikt nie pomógł, a tylko szkodził. Moja eks mówiła, ze się starała przez długi czas i próbowała odzyskać moje zaufanie. Nie wiem czy dobrze myślę, ale wysłuchując o prezentach które dostaje od „kolegów” , że ona ma prawo się wydzierać bo taka jest i w ogóle wszystko „musi być tak jak ona chce” można komuś zaufać. Mimo to mam sobie wiele do zarzucenia, ale to wypływa z mojego wnętrza, a nie bo jakaś tam koleżanka powiedziała lub mój kolega nagadał.Jeden raz błysnął, był ze swoją u nas dwa razy i powiedział innemu , ze więcej się tu nie pokaże bo nie może słuchać mojej żony. Ok jego problem i kiedyś się spotkaliśmy, powiedział tylko ni z gruchy ni z pietruchy” za mało bijesz”- kretyn i tyle, nie mam z nim kontaktu. Mimo to wszystko- marzę i tego nic i nikt nie zmieni.

  404. oszukana pisze:

    Tak 5m-cy , widzisz ja też nic na siłę mam kolegów, mogę się spotkać , pogadać przez telefon i nic więcej nawet przez myśl mi nie przejdzie, po prostu nie mogłabym i nadziei też nikomu nie robię. Przyznam, że 3 lata to bardzo długo, z jednej strony podziwiam , z drugiej jak pomyślę to jestem przerażona myślą, że ja też mogę tyle czasu być zawieszona. Szczerze chciałabym, żeby ten stan w którym jestem obecnie skończył się, jestem już zmęczona, mamy jedno życie i szkoda marnować dla kogoś kto nas nie chce , nie kocha, najpierw w związku teraz poza nim.

  405. oszukana pisze:

    ppojciec wiem co stracić pieniądze, własny interes o którym zawsze się marzyło, a on powiedział, że zniszczy, ale też nie jest mi tego żal, żal mi jest, ze zaniedbałam najbliższe mi osoby, Też przestałam rozmawiać na jego temat, bo spotykałam się dokładnie z tym co ty, poniekąd trzeba też zrozumieć tych ludzi, bo z jednej strony nie wiedzą jak nam pomóc, z drugiej widząc i słysząc co się dzieje i jak byliśmy traktowani to można tylko jedno doradzić, ale my sami nie wiemy co chcielibyśmy usłyszeć, bo są w nas uczucia, żal, rozczarowanie, ja też kiedyś tak radziłam koleżance, a ona i tak robiła swoje, więc za którymś razem powiedziałam, że ma przestać mi opowiadać, bo ciągle jest to samo, a i tak nie przyjmuje prawdy do wiadomości i robi swoje. tak samo my robimy inni nam radzą, ale my nie chcemy słuchać by odejść zapomnieć, my potrzebujemy słuchacza w naszej niedoli i złotego środka, którego nie ma.

  406. oszukana pisze:

    Jeszcze co do pytania oczywiście, ze dobrze myślisz, ja też ostatnio przeczytałam w sms, że on mi zawsze po chwili wybaczał, jaki on jest wielkoduszny, to pytam się o co były te awantury, wyzwiska, bicie.Wiem, że nie jestem bez winny, ale nie wiem co takiego on mi ciągle miał do wybaczania?

  407. po prostu ojciec pisze:

    Wczoraj byłem u mojej p.psycholog. Mózg mi wyprała. Te terapie z jednej strony są ok. Stawiają człowieka na nogi czyniąc go egoitą:) tzn. walcz o swoją rację itd. Fakt dla mnie osobiście to dobre, ale tak sobie pomyślałem, że gdybym tak się zachowywał w związku to rozwaliłbym to po kilku miesiącach. Bądź tu mądry:)))))??????? Dla mnie związek to nie jest jakaś tam gra gdzie trzeba myśleć jak tu przechytrzyć przeciwnika itp. , a widocznie tak jest. Jeszcze jak do tego dojdą taktyki i sposoby rodem z „dlaczego mężczyźni kochają zołzy” to może być niezła rozgrywka. Moja opinia jest taka -ciekawa książka lecz niestety nie zawsze zgodna z rzeczywistością . Jak to jeden z czytelników napisał – „autorka zapomniała napisać ostatni rozdział tzn. czym to się kończy”.

  408. Dluga pisze:

    Oszukana. Prosze Cie, zatrzasnij deske klozetowa i spusc tego tam – z woda w sedesie. Nie odbieraj od niego zadnych smsow, telefonow, nie sluchaj piosenek – on miesza Ci w glowie. Przerzuca odpowiedzialnosc, udaje ,ze wina lezy posrodku albo po Twojej stronie. Nie wyjasniaj, nie usprawiedliwiaj sie – to nie byl zdrowy wzmacniajacy zwiazek, tylko w takim ludzie szukaja kompromisu. Prosze, utnij te kontakty, bo widze, ze dran krazy wokol i nie odpuszcza. Przeciez wiesz jak to sie moze kolejny raz skonczyc. Zmiekniesz, urobi Cie, bedzie znowu obiecywal, racjonalizowal, mamil…Znowu bedzie fantastycznie i tak, jak zawsze chcialas. Uwierzysz i bedziesz sie starac to utrzymac za wszelka cene. Potem zacznie sie to wszystko przed czym ucieklas. Prosze Cie, nie daj sie znowu oszukac. Widze, ze wciaz zyjesz tym co bylo. Pytasz dlaczego. Zalujesz. Starasz sie zrozumiec. Kochanie – masz prawo do traumy, zaloby i smutku. Po tym co przezylas, to normalny stan. Zrozumieja to tylko ci, ktorzy maja podobne historie. Ale prosze Cie, zaopiekuj sie teraz soba. Postaraj sie zrozumiec, dlaczego w taka matnie wdepnelas, co sobie wmawialas zeby to ciagnac. Skoncentruj sie na sobie, swoich marzeniach, swoich planach…Zaloze sie, ze to bedzie dla Ciebie rewolucja , bo dawno zapomnialas, czego chcesz i co lubisz, jaka kiedys bylas. Czy znasz ksiazke L. Bancroft, J. Patrissi „Zostac czy odejsc?” Przeczytaj prosze ten poradnik. Nie po to, zeby pozostac, tylko po to, zeby sie utwierdzic, ze nalezalo odejsc. Tam znajdziesz tez slowa otuchy i sposoby, jak wrocic do rownowagi psychicznej. Przytaczam fragment: „Calkiem mozliwe, ze bedziesz kochac tego mezczyzne do konca zycia, ale nie bedziesz jego partnerka. Mozesz na zawsze zachowac dla niego cieple uczucia i miec nadzieje, ze w koncu dojrzeje lub wyzdrowieje. Spokojnie mozesz odejsc, nadal go kochajac”. A poniewaz doswiadczylas przemocy to przytaczam odpowiedni fragment: „Nie masz absolutnie zadnych zobowiazan wobec mezczyzny, ktory stosuje wobec Ciebie przemoc fizyczna lub seksualna. Jesli Cie zaatakowal wcale niemusisz sie mobilizowac, zeby mu pomoc przezwyciezyc agresje. W kazdej chwili mozesz odejsc ze swiadomoscia, ze dalas mu wiecej, niz ktokolwiek moglby oczekiwac. Zrobilas wiecej niz dosyc. Dostatecznie usilnie sie staralas.” Oszukana, gdy Cie czytam, to mam wrazenie, ze zaczynasz slabnac i watpic w slusznosc swojej decyzji. Mysle, ze ten tam.. tez na to liczy, dlatego tak krazy jak swinia, ktora zwietrzyla trufle. I uwierz, znam to doskonale, zmarnowalam kilkadziesiat lat na ukladanie sie z takim manipulatorem, destrukcyjnym typem. Masz przed soba jeszcze szanse na ulozenie sobie zycia. Zrob to.
    Ppojciec – poradnik jest napisany dla kobiet, wiec chyba nie bede Tobie rekomendowac 🙂 Ale w lipcowym magazynie Charaktery duzo o Wampirach emocjonalnych.
    To oni, nasi eks partnerzy. Pies im morde lizal. Pozdrawiam

  409. oszukana pisze:

    Tak ja też mam wrażenie, że psychologowie uczą nas egoizmu np na zadane pytanie przeze mnie odp. a co cię to obchodzi,albo czym się przejmujesz, a niech sobie. Zgadzam się że trzeba mieć zdrowy egoizm, by nie dać się wykorzystywać i manipulować, ale tak jak radzi psycholog nie leży w mojej naturze. Książkę czytałam druga część jest”dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy”, no cóż bilans wychodzi po przeczytaniu, że jestem popychadłem , może nie tak w każdym opisanym przykładzie. Bardziej przypadły mi książki Gray ” mężczyźni z marsa, kobiety z wenus” i dalsze części.

  410. po prostu ojciec pisze:

    Dziękuję. Może kiedyś przeczytam to wszystko:) A teraz życzę wszystkim stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa w każdej dziedzinie życia. Ja jadę w góry i przynajmniej nie zastanawiam się, czy mi tam ktoś numer wywinie lub z jakiegoś niezrozumiałego powodu będzie mi się darł w samochodzie. Będę zaglądał co jakiś czas.

  411. oszukana pisze:

    Oj zazdroszczę Ci tych gór, kocham góry. Miłego wypoczynku

  412. oszukana pisze:

    Długa dziękuje ślicznie, tyle poświęciłaś mi uwagi, masz rację we wszystkim, radzić potrafię, wiedzę niby też mam i co i nic nadal siedzę na dnie a nade mną 3m mułu. Kochana jesteś bo nie potępiasz, a wspierasz a tego mi potrzeba najbardziej WSPARCIA. Zostałam się sama z długami, pracę samą w sobie lubię, ale atmosfera masakra, chodzi o kierowniczkę, zarobki minimalne i to sprawia, że mam jeszcze większe huśtawki i wątpliwości. Jednego co już nie robię to nie piszę sama, nawet życzeń urodzinowych i imieninowych. Jeszcze raz dziękuje i jeśli możesz wylewaj mi takie kubły zimnej wody. pozdrawiam

  413. oszukana pisze:

    Długa czytałam raz jeszcze, jedno tylko było inaczej, jak po 5 m-nym rozstaniu w zeszłym roku, wróciliśmy do siebie to nie było dobrze, on był bardzo zmieniony na gorsze, był chamski, wulgarny, hardy, pewny siebie, agresywny. Kiedy w październiku straciłam najukochańszą istotkę nie miałam wsparcia, drwił i wyśmiewał, jak wyjechał w trasę w listopadzie tak łaskawie zjawił się w grudniu przed świętami. Wyglądało tak jakby mi łaskę wyświadczył, że wrócił, a ja mam się podporządkować. Zapomniał co pisał i mówił przed powrotem.

  414. po prostu ojciec pisze:

    Dziękuje oszukana. Z pewnością jeszcze nie raz pojedziesz, uwierz w to z całych sił. Może z kimś z kim mile spędzisz czas. Powodzenia i trzymam kciuki z całych sił aby się Tobie powiodło. Abyś od teraz się już tylko uśmiechała:)))))))))))))

  415. Dluga pisze:

    Kochana Oszukana – no wiec sama widzisz, nie ma
    juz na co czekac. To taki popaprany typ. Sam nie wie czego chce. Czy juz to widzisz? Popatrz z dystansu, z chmurki, na taki zwiazek. Co bys powedziala kobiecie, ktora pozwolila tak ze soba postepowac? Bardzo bys jej wspolczula, byloby Ci jej zal, co bys jej doradzala? A co bys myslala o jej facecie? Chcialabys z kims takim zyc?
    Wiem, rozum i serce… Napisala o tym jedna z nas ksiazke o swoim zyciu „Moje dwie glowy”. Tez probowala rozszyfrowac dlaczego tkwila w toksycznym zwiazku. Kazda z nas, gdy zaczyna WIDZIEC, szuka przyczyny, obwinia siebie, nie rozumie jak to sie stalo, ze pozwolilysmy sie tak odrzec z godnosci, traktowac bez szacunku, dawac sie wykorzystywac – i myslec, ze to milosc. Popieprzona, skomplikowana, toksyczna – ale jednak milosc. I jesli przejdziemy kryzys (potem nastepny, nastepny i kolejny..) to juz bedzie happy, wszystko sobie wyjasnimy i pojdziemy za raczke w spokojna pogodna przyszlosc. Znasz opowiesc o gotowaniu zaby? Z takim typem zycie sie nie uda. Warto pomyslec czego nadal moze od Ciebie chciec? Sprzataczki, praczki, kucharki? Bezpiecznego seksu? Czy tylko tego, zebys byla w zasiegu, gotowa znosic humory, frustracje? Moze lubi sobie udowodnic, ze jest taki swietny, bo wciaz potrafi zamieszac Ci w glowie? Tym sie karmi – zajmowaniem Twoich mysli.
    Kazdy szuka bliskosci. Samotnosc jest ciezka. Ale nie jestes sama. Masz SIEBIE. Zawsze mialas, tylko o tym zapomnialas. Zaopiekuj sie soba, badz dobra dla siebie, rob sobie male przyjemnosci. Nauczysz sie. Jest juz duzo ksiazek na ten temat.
    Nie odmawiaj sobie prawa do smutku – stracilas duzo czasu, zdrowia, prawdopodobnie takze pieniedzy. Jednak przede wszystkim stracilas zludzenia, ufnosc. Masz powody do smutku. Nie musisz go ukrywac. Ale chcialabym zebys zrozumiala – to jest naturalny zal po stracie. Wlasnych marzen, wlasnych staran, utraty wiary w dobro czlowieka. Nie tesknisz chyba za chamstwem, olewaniem, ignorowaniem, biciem? Prawda?
    Prosze Cie, zajmij sie swoim zyciem, soba. Zerwij wszelkie kontakty, nie pozwol sie znowu omamic. Nie daj sie znowu w to wkrecic. To strata czasu. Twojego czasu. Od takich psychofagow nalezy uciekac. Pozdrawiam.

  416. Dluga pisze:

    dlaczego moj komentarz wciaz czeka na moderacje?

  417. Dluga pisze:

    administrator mi odpowiedzial, ze wykryto duplikat mojego komentarza i „wyglada na to, ze to juz powiedziano”

  418. Justyna pisze:

    Witam serdecznie,nie wiem czy jeszcze ktoś tu zagląda ale po przeczytaniu wszystkiego postanowiłam i ja napisać. Może ktoś spojrzy innym okiem i podpowie co dalej robić… Moja sytuacja jest nieco odbiegająca od większości tutaj opisanych.
    Spotykam się z kimś od 3 lat. Teraz mogę przyznać, że dla niego zostawiłam swój poprzedni poukładany spokojny związek, który trwał 6lat i w którym były już plany na ślub. Ale stało się poznałam go, zakochałam się, zostawiłam bez skrupułów długoletniego partnera.
    Imponował mi inteligencją, zaradnością, pracowitością, poczuciem humoru i łóżkiem. Mogliśmy rozmawiać godzinami o wszystkim. Po 6 miesiącach sprawy się troche skomplikował. Został przeniesiony 90km dalej do pracy. Tam też mieszkał. Wiedziałąm, że zwiazek na odległość to nie związek i się nie uda. Ale było za późno. Zakochałam się po uszy. Próbowaliśmy się rozstać nie udało się. Miał wypadek, trafił do szpitala w moim mieście. Nie było dnia ani godziny, żebym przy nim nie była. Nie chodziłam do pracy, zwalniałam się, zamieniałam, żeby tylko być przy nim. Dwa tygodnie to trwało. W jeden z tych dni usłyszałam to czego chciałam od tak dawna. „Kocham Cię” z jego strony było najważniejszymi słowami jakie w życiu usłyszałam. Znając go i wiedząc jaki to charakter takie słowa musiały go duzo odwagi kosztować. Po 2 tygodniach wrócił do siebie. Ze wzgledu na moją i jego prace nasze spotkania były ograniczone. CZekałam odliczałam. Uwielbiałam kiedy przyjeżdzał, kiedy ja jeździłam. Nie liczyło się nic.
    Jednak już wtedy zaczęly się kontrole. Telefony o 2-3 w nocy, sprawdzanie mnie czy jestem w domu, czy sama. Awantury kiedy nie odbierałam. Potem nie odzywał się przez kilka dni. Odchodziłam od zmysłów. Nerwy stres… Zeby tego uniknąć, zasypiałam z właczonym telefonem, przestałam wychodzić, spotykać się ze znajomymi (raz tylko nie powiedziałm mu ze wychodze, przyjechał bez zapowiedzi i kolejna awantura). Kłócilismy się godziliśmy się, 3-4 miesiace spokoju a potem od nowa.
    Z czasem zaczełam zauważać, ze odreagowywał niepowodzenia w pracy na mnie – Był policjantem (jest nadal). Krzyczał unosił się, zawsze wyżywał się na mnie. Bolało, ale to znosiłam. Opowiadał mi zawsze o wszytskim, jednak nigdy nie słuchał tego co ja mu chciałam opowiedziec. Nie interesowały go moje problemy, radosci, smutki. Ale i z tym nauczyłam się żyć. Po 2 latach zorientowałam się, ze nie ma przy mnie nikogo z moich znajomych, wszyscy sie odsuneli, bo nie miałam dla nich czasu. Bo musiałam o danej godzinie być w domu, bo bedzie dzwonił, bo bedzie sie złoscil, bo przyjedzie niezapowiedzianie i zrobi awanture.
    Zostałam sama, ja i on.
    Potem zaczeło sie jeszcze ubliżanie mi przy jego rodzicach, niby głupie żarty jego zdaniem, ale słowa bardzo przykre. Kiedy podejmowałam próby rozmowy z nim na temat tego jak źle mnie traktuje, że jest mi przykro, ze czuje sie gorsza, zaniedbana, poniżana, ignorowana, bardzo czesti upokorzona, zawsze konczyły się awantura ze mam urojenia, ze powinnam się leczyć. Przepłakałam wiele nocy, zostałam z tym zupełnie sama.Sama z tym walczyłam wierzac, ze sie zmieni. Ze moja milosc, mooje uczucia i starania zmienią go, ze bedzie lepiej.Kochałam bez opamiętania. Nie słuchałam nikogo, mimo iż znajomi z pracy widzieli jak bardzo niszczy mnie ten zwiazek.
    2 stycznia tego roku zostawił mnie tylko dlatego, że upomniałam się o to wiecej bliskości z jego strony…odszedł Twierdzac ze jestem nienormalna, poj**** ze powinnam się leczyć i ze mam spier***** z jego życia. Odhorowałam to bardzo… skonczyło się na depresji, antydepresantach 2 miesiecznym zwolnieniu lekarskim i wizytami u psychologa. Nieprzespane noce, ciagły płacz i ta cigła chęć bycia z nim mimo tylu przykrości. w marcu zaczął sie odzywać… podchodziłam do tego z rezerwą, ale szybka uległam, uczucie wzieło górę. I znów było dobrze idealnie, juz nie przeszkadzało mi ciagłe kontrolowanie, nawet chciałam tego, zeby dzwonił czesto, pisał.
    W tej chwili od 2 lipca znów mnie zostawił. Znów wyzwał od najgorszej. Ubliżył przy rodzinie swojej. Wyśmiał.
    Wiem, że to jest złe, ale ja nie potrafie przestac kochać tego człowieka. Chciałam z nim być zawsze… uczucie które mam do niego tłumi wszystkie przykrości które mi sprawia, wybaczam mu wszystko… w tej chwili jestem już psychicznym wrakiem człowieka. Nic mnie nie cieszy. Nie mam na nic ochoty. Nie potrafię nie odbierać od niego telefonów, nie odpisywać. Nie rozmawiać z nim. Brakuje mi go, i ciągle czuje ze zrobiłabym dla niego bardzo dużo. Ale z drugiej strony (nazywam to przebłyskami normalności) wiem, ze miałabym piekło żyjąc z nim. Byłabym rozliczana z każdej złotówki, z każdej minuty spóźnienia, z każdej rozmowy telefonicznej i każdego smsa. Już po prostu nie wiem jak się od tego uwolnić. Próbowałam spotykać się z innymi, ale to przynosiło odwrotny efekt, byłam jeszcze bardziej rozżalona, poirytowana i wracajac do domu płakałam całą noc, czując się tak jakbym go zdradziła.
    Po prostu on mnie nie chce kiedy jestem mu nie wygodna, kiedy ma za duzo na głowie, kiedy mu przeszkadzam, a ja nie potrafię racjonalnie funkcjonować bez niego:(
    Nie wiem jak z tego wyjść. Nadmienię iż psycholog zupełnie mi nie pomógł…
    Jestem z tym zupełnie sama. i wiem ze mimo iż teraz sie nie odzywa, przyjdzie czas ze znów zacznie pisać. Wie ze wszytsko jedno co zrobi ja bede, bo go kocham…a chciałabym nie! Bo ten człowiek się już nie zmieni…musi miec pod sobą słabsza osobe, musi nad nią górować, a ona musi być podporządkowana.
    Był tu ktoś w podobnej sytuacji? Wyszedł z niej? Co robić…?

  419. oszukana pisze:

    Długa pomocy, proszę powiedz jak odróżnić ,że on nadal mną manipuluje od tego, ze może jednak zrozumiał i kocha? w sobotę dostałam parę sms i telefon, w nd też dzwonił nie odpisałam i nie odebrałam, nie ukrywam, że było mi łatwo. Pisał czy jestem w domu, jak minął mi wieczór, że pieniądze nie są najważniejsze jak mówiłam, że wakacje są nam potrzebne, czy pamiętam naszą ławeczkę, że udaje że mnie nie ma. Walczyłam by nie ulec i nie odpisać, odebrać, wciąż go kocham, ale wydaje mi się, że to co robi to za mało by nazwać choć próbą odzyskania nas.

  420. po prostu ojciec pisze:

    Witaj oszukana. Jeżeli mogę się wtrącić. Tu z pewnością nie ma co odróżniać. Ja wczoraj po terapii zrozumiałem w jak chorym związku byłem. Nie daj się na to nabrać i niech Ci nie będzie go żal. Dzwoni wtedy gdy jest mu źle, ale czy Ty możesz liczyć na niego gdy Ty się tak czujesz? Moja rada jako faceta, utnij to od zaraz bo zmarnujesz sobie kolejne miesiące życia pogrążając się jeszcze bardziej.

  421. clyde22 pisze:

    Oszukana, nie ma co odróżniać… Chcesz być znów oszukana? Pewni ludzie nie zmieniają się nigdy. Chyba, że Niebo umacza w tym palce i cud na ziemi się stanie. Ale wtedy zobaczysz i poznasz, że siła płynie nie z tego świata… Cierpliwość i czas to zweryfikują. Czujesz to teraz?…

    Przeczytaj ponownie Długą i daj sobie spokój (idź w długą od niego).

    Zacytuję ostatni akapit z Długiej, jeśli już, Oszukana, zapomniałaś:
    „(…)Prosze Cie, zajmij sie swoim zyciem, soba. Zerwij wszelkie kontakty, nie pozwol sie znowu omamic. Nie daj sie znowu w to wkrecic. To strata czasu. Twojego czasu. Od takich psychofagow nalezy uciekac. Pozdrawiam.”

    Krótko i treściwie.
    Czemu ten człowiek ma jeszcze Twój numer telefonu i mąci Ci w głowie? Zmień i daj, komu uważasz za stosowne…
    Drugą szansą można dać każdemu, bo każdy może zbłądzić, pomylić się, zwariować z jakiejś przyczyny… Jesteśmy niedoskonali… Ale trzecia i każda kolejna szansa, to już N-A-I-W-N-O-Ś-Ć, na mój gust (bo ja go nie kocham).
    Jeśli go kochasz, to się odkochaj, bo jesteś Wielce Osobą Wartościową (WOW) i zasługujesz, by nie żyć na emocjonalnej huśtawce. Mimo, że jesteś WOW, to każdy kontakt z ukochanym emocjonalnym manipulantem podkopuje Twoje morale. Z mocnej osoby przemieniasz się w zagubioną dziewczynkę, która na jedno skinienie chętnie pobiegałaby na spotkanie z wyżej wymienionym…
    Łatwo pogadać, gdy to człeka bezpośrednio nie dotyczy… Wiem. Przepraszam. Dotyczy to i mnie po części, ale w związku, bo sam mam huśtawkę w domu. Łatwiej zawsze „mądrzyć” się w nie swoich sprawach, gdy swoich człek nie ogarnia. O wybaczenie proszę Oszukaną, choć odkochanie proponuję też i Justynie.
    Justyna, jak powiedziała nasza poetka Maria z Pawlikowskich:
    „Nie widziałam cię już od miesiąca.
    I nic. Jes­tem może bledsza,
    Trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca,
    Lecz wi­dać można żyć bez po­wiet­rza.”

    Przed nim żyłaś jakoś, świetnie funkcjonowałaś, miałaś pracę, znajomych, uśmiechałaś się, daj sobie spokój.

    A moje huśtawki z którymi mierzę się co dnia… Psychologiem jeszcze nie posiłkowałem się. Dojrzewam, by pójść. Ukochana pójść nie chce ani sama, ani ze mną. „Zdrowi nie potrzebują lekarza”. Walczę o szacunek dla siebie i… dla dzieci. Pani z poglądami jedynymi i słusznymi nie kuma za bardzo, że każdy człowiek jest odrębną istotą, inaczej odczuwa, inaczej myśli i ma prawo do własnego zdania, do bycia sobą ze swymi własnymi poglądami. A jeśli już ma inne od „ogólnie słusznych i nieomylnych poglądów”, to niekoniecznie z tego powodu jest nic nie wartym głupcem…
    Podejrzewam jakąś niedojrzałość emocjonalną.
    Myślę, że w dzieciństwie takie coś zafundował jej ojciec, nie szanował jej, jej zdania – powiela teraz dziewczę schemat. Rżnie silną swoim chamstwem i olewactwem zdania domowników (dla innych jest milutka do rany przyłóż), a w gruncie rzeczy jest słabiutka bardzo i krucha… Takie rozdwojenie…
    Ludzie mają różną przeszłość, niektórzy w domach mieli niezbyt różowo, ale Bozia głowę dała, od głowy wymaga się myślenia. Jak już ktoś wyżej pisał, dobre słowo pod moim adresem to rzadkość niezmierna. Nawet na nie nie reaguję (puszczam obok uszu), bo za dobrym zazwyczaj za chwilę wali się lawina chamstwa i epitetów. A ponoć to ja jestem miły tylko dla obcych… Jestem miły dla miłych. Szanuję szanujących. Obcy mnie nie obrażają. A tu ktoś, kto ślubował miłość, jest dla mnie co chwilę chamem niepospolicie pospolitym. To jakiś paradoks. To dla mnie taka karykatura partnerstwa. A miało być kolorowo do grobowej deski. Miałem już oddać jej obrączkę, bo przyjąłem jako znak jej miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej, i takie tam majonezy… Oddam w afekcie, bo po co znak, skoro miłości brak…
    Trwam, bo dzieci… Uznałem to za swoją misję, by być dla nich jakąś tam poduszką powietrzną, zaworem bezpieczeństwa w zderzeniu z domowym terrorem. Nie wiem, czy to dobry pomysł, bo ślubna już mi zarzuca, że podważam jej autorytet. Krzykiem dopomina się szacunku, sama nie szanując. A w szkole życie nie ma nic lepszego, niż dobry przykład. Jeśli ktoś mówi o szacunku, a nie żyje nim, to dziękuję. Nikt nie zrozumie tej nauki. W pewnym sensie może podważam ten „autorytet”, ale bez złośliwości, nie mogę patrzeć milcząco na krzywienie dzieci. A czekanie z dyskusją, gdy będziemy sami… Możemy się nie doczekać. A gdy już bajtle posną, to pojawi mi się konkurencja w postaci szklanego ekranu i bariera komunikacyjna… Gdy ona ma rację, to zawsze przyklasnę i przed dziećmi poprę, ale tylko wtedy…
    Przechodząc przez galerie handlową w przelocie natknąłem się na książkę o tytule „Rozwód początkiem życia”. Czy to jakiś znak?
    Trwam na razie na przekór. Idzie 11-y rok od ślubu i nie widać lepszego.

    Generalnie łączę się z Wami pozytywnymi emocjami. Dobrze, że gadacie (gadamy), bo gorszego nie ma jak człek zamknie się w sobie i cierpi w milczeniu… Można samemu się zamęczyć. Mówcie, odreagowujcie…

  422. oszukana pisze:

    Witaj ppo dziękuje, ja naprawdę cenię sobie każdą wypowiedź, każdą radę, pytam sama co sądzicie, ponieważ ja to odbieram sercem, a wy z boku patrząc realnie i logicznie. Mi terapia nie wiele pomaga to takie siedzenie 1h uzewnętrznianie się przed terapeutką o twarzy pokerzysty. Dlatego wolę z wami się podzielić i zapytać o zdanie i dostać kubeł zimnej wody, niż tracić czas i wychodzę i nadal nie wiem czy w dobrym kierunku idę, gdyby na tych terapiach wytłumaczono mi , nie stałabym w ciągłym rozkroku, tylko ruszyła do przodu, a tak ciągłe niepewność, niezrozumienie dlaczego tak postępuje i co zrobić, by przestać się karmić nadzieją. eh

  423. oszukana pisze:

    Po 5 m-ach terapii , pani psycholog poradziła mi, żebym zapalała świeczkę pisała wszystkie złe rzeczy i paliła, zapytałam się jej czy laleczkę voodoo też mi radzi zrobić.

  424. po prostu ojciec pisze:

    Próbowałem to wszystko zrozumieć, na zmianę huśtawki emocjonalne od brania całej winy na siebie do wielkiego żalu do ex. Gdy podałem kilka przykładów psycholog padały tylko słowa manipulacja, wykorzystywanie itp. Pamiętam, moja ex często dzwoniła bo to w pracy problemy, bo coś nie tak w rodzinie, no i oczywiście, że jej źle(nazwała mnie swoją bratnią duszą). Starałem się podtrzymać na duchu. Psycholog pytała czy ja kiedyś zadzwoniłem z jakimś swoim problemem- odpowiedziałem nie, bo niestety nie mogłem na niej polegać. Psycholog odpowiedziała tylko tyle, to nie jest bratnia dusza tylko wykorzystywanie kogoś do własnych potrzeb. I widzisz to jest tak w kółko. Mówiła, ze kocha kiedy akurat było jej źle, a jak było dobrze to odpychała, była wulgarna, nie liczyła się z moim zdaniem nie mówiąc o uczuciach. A ja kretyn grałem w tą grę i byłem naiwny. Proszę Cię walcz z tym, choć wiem,ze nie jest lekko, bo władujesz się w to wszystko jak ja na lata i jeszcze zrobią z Ciebie najgorszą.

  425. po prostu ojciec pisze:

    A z ta świeczką to nieźle palnęła ta Twoja Szamanka:)) Musi być z Afryki chyba lub może Amazonia:))A jakiegoś skręta nie kazała zapalić?

  426. po prostu ojciec pisze:

    Jak byśmy mieli spalić wszystkie swoje żale to by lasów zabrakło:)

  427. oszukana pisze:

    Witajcie PPO , Clyde, Długa bardzo Wam dziękuje za wsparcie, PPO masz rację zawsze jak miał problemy to znalazł czas by zadzwonić i wyładować swoje frustracje, kiedy ja chciałam coś powiedzieć to było teraz nie może bo prowadzi, teraz kończy się pauza, zadzwoni później, a kiedy dzwonił to było, że jest tak zmęczony, że zaraz kładzie się spać, w domu było to samo. Co do psycholog to w czary mary nie wierzę, ale jak napisał Clyde wierzę , że Bóg może coś zmienić, ale ma rację wtedy nie będę miała wątpliwości co do szczerości intencji jego i zmiany. Teraz jakoś nie pisze, nie dzwoni więc badał grunt i czy dam się wkręcić i tu były siły nieczyste. Teraz mam inne zmartwienia , bo mam mamę w szpitalu i jej zdrowie jest najważniejsze. Jak pisał nie odpisałam, nie szukam z nim kontaktu, o mamie też nie napisałam, bo nie potrzebuję jego litości, a wsparcia od niego nigdy nie miałam, wręcz przeciwnie potrafił jeszcze dobić.

  428. po prostu ojciec pisze:

    No właśnie, zajmij się mamą i trochę odpuść. Nie wiem jak Tobie, ale na poprawę mojego samopoczucie szalenie dobrze wpływa np. intensywna jazda na rowerze . Każdy lubi coś innego – może spróbuj, na pewno nie zaszkodzi.

  429. clyde22 pisze:

    PPO, z szamanką trafiłeś w sedno. 😉

    Oszukana płacisz jej za te „najarane” teksty i godzinne seanse?…

    Oszukana, masz swoje sprawy, nie zajmuj się tym pseudo ukochanym, bo czasu Twego szkoda. Przytuli Cię raz lub dwa, a później emocjonalnie skopie. Po co Ci to?… Wypełniaj dzień na maxa, by nie było miejsca i czasu dla kochającego siebie, a nie Ciebie. Serce w tym przypadku to zły doradca. Posłuchaj głowy, by serce nie krwawiło i nie płakało później kolejny już raz…

  430. clyde22 pisze:

    Zdrowia dla mamy. Odwiedzaj ją, dobrze to zrobi Jej i Tobie.

  431. olas pisze:

    kochani, ja nie wiem co robic… wyjechalam za mezem za granice, bylo pieknie i kolorowo… potem zaczelo sie pieklo… odkad zostalam pobita przez jego ex… nigdy z nia nie rozmawial, zostawil wszystko same sobie… zlozylam pozwy i nic. jednak wiedzialam, ze to nie jego wina… i tak doszlo do slubu. mial kilka wyskokow, ublizal mi, grozil, ale udawalam ze to nic, nerwy, obwinialam siebie. teraz jest strasznie… mamy synka, jedyna moja sila… maz szuka moich slabych punktwo z zneca sie nade mna… powiedzial, ze mam wyjechac, ale dziecka mi nie da, mowi, ze jestem straszna matka, a tak sie staram, malenstwo wychowuje wlasciwie sama, on czesto wyjezdza, jak wraca to nie mijaja nawet 24 h jak mi ubliza, wyzywa od smieci i gowien, ze nie zarabiam, ze nic nie robie itp. nie mam juz sily, czasem mam ochote sie zabic, ale jak moglabym zostawic dziecko? przeciez jego by wykonczyl… co robic! pomozcie mi prosze! Czy ktos zna prawo polsko wloskie???

  432. Dluga pisze:

    Witaj Oszukana. Wspolczuje zmartwienia z Mama. Teraz to jest najwazniejsza sprawa. Troche odetchnelam po ostatnim poscie – juz widzisz jego gierki. Ale teraz bardzo, bardzo Cie prosze – uwazaj. Bedziesz slabsza psychicznie, zmartwiona zdrowiem Mamy. Idealna sytuacja – gdy sie o tym dowie, bedzie mial pretekst, prawdopodobnie zaoferuje pomoc i wsparcie. Nie daj sie nabrac. To bedzie furteczka, ktora znowu wsliznie sie w Twoje zycie. Pomysl – jakie wsparcie moze Ci dac? Podwiezie Cie, pojdzie do szpitala z Toba – no i co z tego? Od 5 miesiecy (chyba juz dluzej) jestes sama. Nie bylo go w Twoim zyciu. Ani w zyciu Twojej Mamy. Teraz objawi sie jako przyjaciel? Nie wierz w to. On nie jest Twoim przyjacielem. To destrukcyjny facet. Nie mysl, ze zrozumial i kocha. Jesli kocha to tylko siebie. Prosze Cie, pomysl chwile. Przez pol roku szalalas z rozpaczy, rozmawialas z jego rodzina – wiedzial o tym. Gdzie byl? Moglas w tym czasie chorowac, potrzebowac pomocy.
    W ogole nie interesowalo go, jak sobie radzisz. Tak zwyczajnie, po kolezensku, po wspolnym 5 letnim zwiazku. Nie pamietam, jaki byl powod rozstania, ale czy to wymagalo az tyle czasu, zeby stary chlop (no, niestety, nastolatkiem nie jest) wreszcie zrozumial, ze jednak jestes wazna w jego zyciu? Prosze Cie, spojrz rozsadnie. Przeciez juz odchodziliscie od siebie, tez taka przerwa trwala 5 miesiecy (chyba dobrze pamietam?). I co sie zmienilo? Tylko na gorsze, prawda?Martwi mnie, ze wciaz krazy wokol Ciebie. Nie odpuscil – dlaczego? Wyweszyl, ze slabniesz? Czy urazona ambicja nie pozwala mu uwierzyc, ze juz naprawde go nie chcesz? A moze chodzi o jakies korzysci DLA NIEGO? Nie wiem, jaka ma sytuacje mieszkaniowa, finansowa? Przepraszam Cie, nie chce byc brutalna – po prostu rozwaz wszystko bez emocji. Bo to jego bredzenie o wspolnej laweczce to wlasnie odwolywanie sie do Twoich emocji, do Twoich uczuc. A gdy byl chamski i stosowal przemoc fizyczna, to gdzie byly te wspomnienia o upojnych chwilach na laweczce? Gdy po poprzednim rozstaniu wrocil, ale zostawil Cie w swieta – to co z ta laweczka? Pytasz w poprzednim poscie, kiedy masz do czynienia z manipulacja? Chocby wlasnie w tej rzewnej historii, ze sobie wyobraza, ze z nim tam siedzisz. A tak na trzezwo – przypomnij sobie, jak czesto na tej laweczce siedzieliscie razem i jak dawno to bylo? Przerobilam takie akcje setki razy na wlasnej skorze. Zylam z manipulatorem, na hustawce cichych dni (pozniej tygodni, miesiecy) o byle g…, ciaglych rozstan, powrotow i zapewnien, ze juz jest innym czlowiekiem, obietnic, ze juz bedzie inaczej i zeby dac ostatnia szanse. Oczywiscie – do kolejnego razu… Teraz, gdy patrze wstecz, jest mi bardzo smutno. Pozwolilam soba pomiatac, pozwolilam na szyderstwa, podle slowa, na szarpanie, popychanie, wykrecanie rak. Pozwolilam na marnowanie swojego czasu. Tak, ja na to wszystko pozwolilam. Bo ten typ socjopaty tak juz ma i sie nie zmieni. Ale jesli nie uciekniesz – zmieni Ciebie. Przyzwyczaisz sie do wybuchow wscieklosci, przerzucania odpowiedzialnosci na Ciebie, schematu kar (odrzucenie emocjonalne) i nagrod, czyli w miare spokojnych dni. Taki zwiazek bardzo uzaleznia. Zapomnisz o sobie, bedziesz robic duzo, o wiele za duzo zeby nie doprowadzic do kolejnego kryzysu. Nawet juz przestaniesz myslec, ze moze byc inaczej… Wybacz kochanie, jesli moje slowa sa za ostre. Nie potepiam Cie, dlatego pisze troche o sobie, bo chce zebys wiedziala, ze doskonale rozumiem w jakiej jestes niepewnosci. Prosze, przeczytaj kilka ksiazek. Musisz poznac, z czym masz do czynienia i jak siebie wzmocnic. Pisalam juz wczesniej – mozesz go kochac do konca zycia, ale uciekaj, zanim Cie zniszczy.
    Niedawno slyszalam slowa piosenki: „to nie milosc, kiedy jedno placze, a drugie po nim skacze”.
    Oczywiscie, zrobisz jak uwazasz. Kazdy ma swoja historie i sam za swoje decyzje jest odpowiedzialny. Jesli myslisz, ze tym razem sie uda, to tylko podpowiem – nie spiesz sie z decyzja. Patrz uwaznie. Nie wyjasniaj, nie tlumacz – sluchaj. Zwroc uwage, czy mowi o tym, ze Cie krzywdzil i jak chce to wynagrodzic, – czy tylko o tym, ze jemu teraz zle. Nie wspolczuj, ze sie meczy, cierpi, teraz bardzo chce – daj sobie czas.
    A w najblizszych dniach przede wszystkim – Mama.
    Trzymaj sie cieplutko. Pozdrawiam.

  433. Dluga pisze:

    Do Justyny. Zrobilas juz duzo – dla siebie. Napisalas.
    To dobry pierwszy krok – terapia przez pisanie. Wierze w taki mechanizm, gdy piszesz – zaczynasz inaczej widziec. Czesto tez po przeczytaniu wlasnych slow, zaczynasz wiecej dostrzegac. Wiesz, mozesz opisac swoja historie, wybeczec sie – w swoim prywatnym notatniku. Zapisuj codziennie swoje mysli, zwatpienia, smutki. To poczatek drogi do zdrowienia. Tak, wlasnie zdrowienia – bo wydaje mi sie, ze jestes uzalezniona (wspoluzalezniona) od tego faceta. Okazuje sie, ze mozna uzaleznic sie od takiej relacji – kocha, nie kocha, znowu kocha… Dzis dobrze, jutro spier… Po jakims czasie – jednak dobrze. Potem – znowu do dupy.
    Justynko, mnie pomogly ksiazki psychologiczne. Zanim nie poczytalam, nawet nie umialam opowiedziec, co dzieje sie w moim zwiazku. Wiem tylko, ze juz wylam z rozpaczy, bo przestawalam rozumiec dlaczego znowu jest zle.
    Prosze, przeczytaj na poczatek: R. Norwood – Kobiety, ktore kochaja za bardzo. oraz M. Beattie – Koniec wspoluzaleznienia.
    Kolejnosc dowolna. Ja na ogol czytalam kilka jednoczesnie.
    To ksiazki o destrukcyjnych zwiazkach, jak sobie z nimi radzic. Ale tez o nas, naszych deficytach emocjonalnych i o tym, jak one powstaly – oraz o pracy nad wlasnym rozwojem. Bo niestety bywa i tak, ze podswiadome wzorce, zbytnia tolerancja, brak uwaznosci – doskonale ustawiaja nas w roli ofiary. Czasem bywa i tak, ze za duzo od siebie wymagamy, ale tez nie pozwalamy odetchnac bliskiej osobie – chcemy wszystko kontrolowac, dla wspolnego dobra, wydaje nam sie, ze robimy dobrze, a jednak ludzie od nas uciekaja. Prosze, poczytaj i pomoz sobie. Czasami zrozumienie kilku spraw pomaga uratowac zwiazek. Albo go zakonczyc. Kiedy bedziesz notowala swoje mysli w notatniku, zobaczysz, jak bardzo sie zmieniasz, ilu rzeczy nie dostrzegalas. Zachecam Cie do tego. Od razu chce zaznaczyc – nie jestem psychologiem. Nie czerpie zyskow ze sprzedazy ksiazek :-).
    A poza tym gdybys chciala pogadac w sieci, tak jak wszyscy, ktorzy tu sie spotkalismy – jestem i bardzo serdecznie Cie pozdrawiam.

  434. po prostu ojciec pisze:

    Witaj Długa. Jeżeli możesz mi wyjaśnić co to znaczy „kochać za bardzo” bo dla mnie to trochę abstrakcja. Na podstawie moich doświadczeń, po takim stwierdzeniu wszystko zaczęło się psuć.

  435. oszukana pisze:

    Macie rację, oczywiście Mama jest w tej chwili najważniejsza, zawsze tak było, moje kontakty i relacje zmieniły się od czasu kiedy związałam się z p, choć Mama zawsze kibicowała nam bo widziała jaka jestem zakochana, on się na mnie uskarżał , a ja nie mówiłam nic, kiedy Mama była świadkiem jego ataków na mnie to jej w końcu powiedziałam, była załamana i jest widząc mnie smutną. Opowiem Wam jaką mam bitwę wewnętrzną rozum mówi: daj sobie spokój to podły drań, który skrzywdził Cię, wykorzystał, manipuluje i wykorzystuje twoje dobre serce i uczucia, zostawił z długami, kredytami, flirtował z ciziami z internetu kiedy ty wypłakiwałaś po nim oczy, nigdy nie był w trudnych chwilach z tobą, w dupie miał przysięgi i obietnice, podle Cię okłamał kiedy mówił, ze nie ma kontaktu z byłymi, że jesteś tą jedyną, bawił się kiedy kiedy doprowadzał do twoich łez, obiecywał i nic nie dotrzymał, doprowadził do załamania itd. Na to serce wybacz mu, może zbłądził, może naprawdę Cię kocha tylko się pogubił, jesteś wierząca modlisz się skąd wiesz, że Bóg go nie odmienił, przecież napisał, dzwoni. Na to rozum, gdyby mu zależało to by bardziej się starał, zaprosił i chciał byś była z nim w Święta Wielkanocne, wysłałby życzenia walentynkowe, chciałby byś była na pseudo ślubie jego syna, jeśli nie odpowiadasz na tel. i smsy to przyszedłby wie gdzie Cię szukać. Serce: no może potrzebował czasu, może teraz zrozumiał, może ty też musisz zrozumieć.

  436. oszukana pisze:

    Ta huśtawka to masakra , odpowiedzi na pytania : nie płace za terapię i zamierzam zmienić terapeutę. Rozstałam się po tym jak zaczął dusić mnie i chwycił za krtań po tym jak wrócił ze szpitala, tylko dlatego, że wniosłam za niego wiaderko z węglem , a jemu kazałam wypoczywać, wyzwał mnie powiedział , ze nie jest ubezwłasnowolniony, ale siły by zrobić sobie śniadanie nie mógł, wszystko było w lodówce, a ja wróciłam z nocki i spałam, kupiłam drożdżówkę dla niego, spałam aż niecałe 6h, kazałam by zabrał rzeczy i wyszedł, wcześniejsze posty dokładnie opisują rozstanie i jego wcześniejsze zachowanie.Znam tę piosenkę, „kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze”. Ja już jestem najgorsza przed jego rodzinką zwłaszcza mamusią. On wcześniej też dzwonił tak co trzy tygodnie, teraz dwa i pisał, więc się interesował to ja ciągle odpisuje, ze nie chcę mieć żadnych kontaktów i nie będę jego koleżanką. Co do książek nie stać mnie na kupno , a w bibliotece nie ma tych , które polecasz kochana.

  437. oszukana pisze:

    Jeszcze tylko do Długiej, wiesz czytałam twoje rady do Justyny i zastanowiło mnie, że jej polecasz inną literaturę, trochę jej zazdroszczę, bo tam polecasz zastanowienie się nad sobą i ratowanie.

  438. oszukana pisze:

    Powiem tak ja widzę, że moja historia i związek jest bardzo podobny do Justyny.

  439. oszukana pisze:

    jeszcze zapomniałam wybaczcie, on nie ma skąd dowiedzieć się o chorobie i pobycie w szpitalu Mamy, ja z jego rodzinką nie mam kontaktu i nie chcę mieć nic wspólnego z tymi ludźmi, to fałszywi, obłudni i toksyczni ludzie.

  440. oszukana pisze:

    On prawdopodobnie jest u mamusi, zarabia nieźle.

  441. Dluga pisze:

    Clyde22, to sie doczekalam na stare lata, ze madrosc moja zostala doceniona, nawet z cytatem slow moich wielce roztropnych 🙂 A, ze podobno w sieci nic nie ginie, to jest chyba oczywiste, ze juz Cie polubilam 🙂
    Podobaja mi sie Twoje wpisy, zartobliwy ton, zabawa slowami – jednak skoro tu jestes, to zycie troche w kosc dalo, a to juz nie jest wesole.
    Wiesz, w ogole nie potrafie zrozumiec kobiet, ktore niszcza swoje malzenstwa. Przeciez to fajne moc z kims pogadac, przytulic sie. Wiekszosc na tym forum teskni za spokojem, bliskoscia, poczuciem bezpieczenstwa /itp. ‚majonezy’/
    Jesli sa dzieci, dzieje im sie straszna krzywda. Odebrane dziecinstwo, agresja i przemoc ida dalej…
    Mysle, ze chyba powinienes porozmawiac z psychologiem – poszukac porady dla siebie, ale tez dla swoich dzieci. Swojej zonie zaproponuj pomoc jeszcze raz – wspolna terapie, indywidualne wizyty (a moze ona jest DDA)? To dorosla osoba. Nie mozesz jej zmusic – jesli kolejny raz odmowi, sytuacja bedzie jasna. Mozesz to jej powiedziec. I pojsc dalej, jak poszedl PPojciec. Kazdy czlowiek ma prawo do szczescia. Mysl o sobie i swoich dzieciach. Pozdrawiam.

  442. clyde22 pisze:

    Długa, uwielbiam Cię czytać. 🙂

  443. clyde22 pisze:

    Powyższe napisałem po wczorajszych Twoich wpisach do Oszukanej i do Justyny… Mam zwyczaj cytować mądrych.
    Teraz dopiero przeczytałem, że i do mnie coś, nawet elektroniczne polubienie. 😉
    Cieszę się, że to forum żyje, ale nie cieszę się, że ludziom w domowych pieleszach dzieje się tyle złego…

    Ktoś mi już pisał o DDA. Coś, myślę, jest na rzeczy w tej materii. Moja domowa „wyrocznia” nie chce słyszeć o odwiedzinach psychologa ani wspólnych, ani solo. Myślę, że boi się przez speca specjalistyczną lupę spojrzeć na siebie i zmierzyć się z tematem. Nie chce „spojrzeć” w siebie i usłyszeć jakiejś tam prawdy od człowieka nie związanego emocjonalnie. Prawda może zaboleć? Nie ma dziewczę dystansu do siebie, lepiej udawać i uciekać całe życie. „Królować” w domu… Najgorsze, że wpływa to negatywnie na Dom. Nie ma więc szans na uzdrowienie. Alkoholik musi wstać i powiedzieć, że faktycznie jest alkoholikiem. Wtedy można rozpocząć leczenie…

    „Przyzwyczaisz sie do wybuchow wscieklosci, przerzucania odpowiedzialnosci na Ciebie, schematu kar (odrzucenie emocjonalne) i nagrod, czyli w miare spokojnych dni. Taki zwiazek bardzo uzaleznia. Zapomnisz o sobie, bedziesz robic duzo, o wiele za duzo zeby nie doprowadzic do kolejnego kryzysu. Nawet juz przestaniesz myslec, ze moze byc inaczej…”

    Miewam też te nagrody – spokojne dni. Nie wpadam już w euforię, gdy się trafią. Wiem, że cud nie nastąpił. Jutro znów będzie burza lub pojutrze. A czasem z godziny na godzinę. Patrzę realnie, ale nadal bezkarnie z pozytywnym uśmiechem zazwyczaj. Nerwy też są, bo spokoju na Olimpie nie kupiłem dosyć… Wiem, że Góra czuwa nade mną, bym za wiele na barach nie dźwigał i wytrzymał. Wytrzymuję, ale czy w tym sens istnienia? Boli, że dzieci w domu nie mają pozytywnych wzorców, uśmiechu, przytulania, pozytywności. Marzyłem o tym zawsze. Taka „Sielanka o domu”… Malec 6 lat coraz częściej nie umie się odezwać spokojnie, tylko warczy i pyszczy na proste pytania. Wzorzec zaczerpnięty już i jak się dziwić. Tłumaczę, ale przykład już dany i utrwalany co dnia. Nie wiem, jak z tym walczyć. Spokojny ton nie zawsze wystarcza…

  444. po prostu ojciec pisze:

    Właśnie Długa każdy z Nas tęskni za tymi „majonezami”. Tak, poszedłem dalej i powinienem ten etap już za sobą zamknąć- w końcu to była moja decyzja. Jednak każdego dnia biję się z myślami mimo upływu czasu podobnie jak Oszukana. Nie zamierzam nawiązywać kontaktu bo na samą myśl, ze moglibyśmy się gdzieś spotkać coś strasznego dzieje się w środku. Nie mam pojęcia co powoduje takie napięcie i strach, ale tak się dzieje. Clyde22 zanim podejmiesz ostateczną decyzję mocno się zastanów, uzbrój się w bardzo dużo cierpliwości i użyj wszystkiego co tylko jest możliwe. Nie zawsze później jest już tylko lepiej, tym bardziej, że macie dzieci.

  445. po prostu ojciec pisze:

    Droga Oszukana, ja tez jestem u Mamusi i z tym drugim też nie jet źle. Uwierz, to nie rozwiązuje problemów, a przynajmniej nie tych najważniejszych. Marzę o prywatności, ale muszę jeszcze trochę zaczekać.Z drugiej strony wiem, ze jeżeli do tego dochodzą problemy finansowe jest jeszcze gorzej. Co do uczuć radzę Tobie abyś z tym walczyła, ale wiem, że jest jeszcze coś takiego co umiera na końcu- nadzieja. Jednak nadal podtrzymuję to abyś zarwała wszelki kontakt, a jak to się skończy- bądź cierpliwa.

  446. Justyna pisze:

    Napisałam odpowiedź do Po prostu ojciec i Długiej ale nie mogę jej zamieścić… pojawia się komunikat i duplikacie komentarza. :/

  447. Justyna pisze:

    Do Po prostu ojciec – „odkochanie” zapewne to jedna z najlepszych, jesli nie najlepsza metoda. A słowa Pawlikowskiej – trafne, tylko to powietrze już nie jest takie jak kiedyś, już tak nie smakuje…

  448. Justyna pisze:

    Do Długa – dziękuje Ci za taką wypowiedź… bardzo dużo daje, kiedy ktoś wykazuje zainteresowanie, reaguje, na to co się pisze, co czuje. Od razu robi się lepiej.
    … jeśli chodzi o pisanie, zapisywanie, wylewanie uczuć na papier, czy inny .doc, nie miałam z tym nigdy problemu. Wręcz przeciwnie już od podstawówki pisałam, prowadziłam dzienniki, kalendarze. Zapisywałam wszystkie wydarzenia z mojego życia, smutki, żale, porażki, radości i sukcesy. Do tej pory mi to zostało… jak nie ma się komu wygadać, to jak to mówią papier przyjmie wszystko. Kiedy mój ex nie chciał słuchać o tym co u mnie,tak mi źle kiedy sprawia mi przykrość, pisałam mu to w sms, z reguły zawsze kiedy spał. Wtedy wiedziałam, że przeczyta a mnie będzie łatwiej, że wyrzuciłam to z siebie, a on wie co czuje.
    Dobrze usłyszeć (przeczytać), że trafnie nazywam tą relację uzależnieniem.
    Zrobiłam krok w przód, choć czuje, że robię to wbrew sobie. Zdecydowałam się na wyjazd za granice na urlop, na 2 tygodnie. A dokładniej zostałam wyciągnięta prawie siłą, przez rodzinę. Do niedawna było to nie do pomyślenia, żebym ruszyła się gdziekolwiek bez niego. To będzie mój czas! Czas kiedy kontakt z nim będzie bardzo ograniczony, albo nie będzie go w ogóle. Wie, że wyjeżdżam (oczywiście już zdążył mi naubliżać, że jadę się kur***). Z jednej strony cieszę się, że jadę bo będę mogła spojrzeć na to z innej strony. Bez kontaktu z nim. Ale z drugiej czuje, że źle robię. I, że lepiej bym spędziła czas będąc z nim. To takie głupie – jakby na lewym ramieniu było coś „białego” i mówiło „jedź, zadbaj o siebie, odejdź od niego, ty jesteś najważniejsza, on nie zasługuje na taką miłość”, a na prawym siedzi coś „czarnego” i mówi „jesli kochasz to nie jedź, walcz, staraj się, czekaj, udowadniaj mu, on tak nie myśli, tylko się zdenerwował” itp.
    Ciężko to inaczej zobrazować.
    Co do książek to na pewno przeczytam! Może jakiś obraz sie w głowie ułoży. Mówią, że człowiek musi sam upaść na samo dno, i samemu zacząć się z tego dna podnosić. Ja czuję, że do dna dobiłam już dawno, a teraz to już zakopuje się w mule…

  449. Justyna pisze:

    Do Oszukana – Mój Post dodany dziś, pisany był wczoraj w nocy… pisałyśmy w tym samym czasie o tym samym tak naprawdę. Ty nazwałaś to walką serca z rozumem, a ja zobrazowałam białym i czarnym. Ale tak naprawdę o to samo chodzi. Racjonalnie zdajemy sobie z tego sprawę, że to złe, że nam szkodzi, ale z drugiej strony próbujemy to tłumaczyć… gdzieś podświadomie wierząc (zapewne naiwnie), że może być lepiej.
    U mnie jest trochę inaczej. On się nie odzywa, to ja piszę, dzwonię z byle pretekstem. A kiedy już zbiorę się w sobie, żeby się nie odzywać… wtedy on (jakby czuł, że znalazłam siłę) zaczyna pisać, staje się miły, wie jak mnie podejść, co powiedzieć, co znów mnie do niego „przykuje”. I historia zatacza koło. I jeszcze druga sprawa jego niezapowiedziane wizyty. Nie znam dnia ani godziny kiedy może przyjechać. Nigdy o tym nie mówi, a że z reguły cały czas jestem w domu, więc zawsze otwieram, zapraszam i zawsze kończy się tak samo.
    Nie ma dnia bez kontaktu z nim.
    Nie jest łatwo…
    Sugestia psychologa o zmianie numeru nic nie dała.

  450. clyde22 pisze:

    PPO, cierpliwości mi nie brak. Swego czasu to był mój znak firmowy. Teraz mam zszargane nerwy i nadpsutą głowę, stąd nieśmiały pomysł, by pójść do „mechanika” i przeanalizować trochę siebie… Na pewno by nie zawadziło.
    Decyzji nie ma – dzieci są moją nie kończącą się odroczką od rozwodowego tematu. Dla nich trwam na posterunku z kółkiem na palcu. Gdyby nie one, nie byłbym sentymentalny… Tego kwiatu pół światu…

    „Mądry człowiek nie idzie tam, gdzie biją”, Justyno…
    Urlop zagraniczny dobrze Ci zrobi, a przy okazji zmień numer telefonu, zacznij nowy żywot bez ukochanego. Piękne słówka, przecież wiesz, są tylko lepem, makaronem nawijanym Ci na uszy, byś uległa, a potem została podeptana… Wychodź z domu do ludzi, odnów przyjaźnie i nikomu z niczego nie musisz się tłumaczyć… Twoje życie w Twoich rękach i głowie. Serce tu Ci prawdy realnej nie powie. Serce jest sentymentalne i idealizuje…

  451. oszukana pisze:

    Justynko, to co przechodzisz teraz ja przerabiałam rok temu, jak widzisz nic się nie zmieniło w jego zachowaniu na lepsze, bo jesteśmy ofiarami na ławce rezerwowej, znajdzie nową to zostawi nas, a jak nowa jest mądrzejsza to trzeba mieć kogoś w zanadrzu by się wyżyć, czyli nas. Rozumiem Ciebie doskonale, bo rok temu tak samo postępowałam, obecnie uwierz nie pisze, nie dzwonie, nie składam życzeń, nie odpisuje i nie odbieram telefonu, dlaczego?, bo znudziła mi się ta ciociu babka, mam swoje uczucia i emocje, w moim przekonaniu zrobiłam wszystko co mogłam zrobić, a co on dla mnie dobrego zrobił? NIC

  452. oszukana pisze:

    Czytałam ostatnio stare sms-y i maile, które pisaliśmy i wiesz co, to jest w kółko to samo od 2 lat ciągle to samo, doszłam do wniosku, że jeśli nie podejmie stanowczych działań, to ciągle będzie to samo. Jeśli mogę coś ci doradzić, to właśnie brak kontaktu, uwierz nic tak nie działa,bo nie jesteśmy już w zasięgu, teraz on się boi czy nie masz kogoś, co robisz itd. teraz żałuję, że nie byłam taka rok temu, pisałam tłumaczyłam, zapewniałam, płakałam, poniżałam się, chowałam dumę w kieszeń, bo uważałam, że lepiej stracić dumę dla człowieka, niż człowieka dla dumy i tak jest jeśli się jest winnym, ja się tak czułam, bo mi to wmówił. Teraz wiem, że to co źle zrobiłam to już 10x przeprosiłam, wynagrodziłam i poniosłam karę. On był pewien, że będę pisała, prosiła go by wrócił, widząc, że nic takiego się nie dzieje to sam zaczął się oddzywać i teraz ja się bawię i mam radochę, że nie odbieram, nie odpisuję, chociaż jest też przykro, że tak to musi wyglądać. To tak jak z małym chłopcem, który ucieka mamie, mama go goni to on ma radość i dalej ucieka, kiedy mama przestaje gonić i się schowa, to chłopczyk zaczyna szukać, wołać, aż wreszcie się boi i zaczyna płakać.

  453. oszukana pisze:

    Mój chłopczyk jest na etapie wołania, teraz siedzi i myśli, kiedy zacznę ja go szukać i albo zmusi go to do myślenia i ruszy na poszukiwania, albo niech tak sobie siedzi i czeka, może któraś go przygarnie.

  454. oszukana pisze:

    Ja zamknęłam drzwi i nadal patrzę przez dziurkę od klucza:)

  455. po prostu ojciec pisze:

    Kochani, gdzie to wszystko zmierza. Przecież to przypomina wojnę – taktyki, strategie, branie na przetrzymanie, fachowa literatura itp. Przecież to tylko dwoje ludzi, którzy powinni wiedzieć, że życie płynie nieubłaganie i kiedyś i tak się skończy. Wtedy niestety najczęściej dochodzimy do wniosku, że na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie to co wszak było bardzo proste. Tylko czas już minął, wszelkiego rodzaju dobra doczesne nie mają żadnego znaczenia, pozostają tylko wspomnienia i żal, że tych dobrych jest tak mało.

  456. po prostu ojciec pisze:

    Na to aby być ofiarą pozwolić nie można, ale z pewnością nie chcę się stać taki sam jak oni.

  457. po prostu ojciec pisze:

    Masz rację Clyde22 – tego kwiatu jest faktycznie dużo, tyle, że wśród kwiatów łatwiej rozpoznać, który to stokrotka, a który to róża i ma kolce:)

  458. oszukana pisze:

    Albo wrzos niby przetrzyma wiele, ale rośnie tak nisko i tak łatwo go zdeptać.

  459. po prostu ojciec pisze:

    Dobry ogrodnik wybudowałby płotek.

  460. Justyna pisze:

    Wiem, że wszyscy macie rację. On mi kiedyś powiedział „gdyby nie Ty i twoje starania o nas nic by z tego nie było”. I tak właśnie jest. Jeśli ja odpuszczę, to on zniknie na zawsze z mojego życia, bo mu nie zależy…Kocha siebie i swoją samotność i w tym mu dobrze.
    Wczoraj przeczytała od niego taki tekst „Zawiodłem się na ludziach, ale nigdy na samotności”. Uwierzcie, że zabolało jak żadne inne słowo z jego ust. To ja zrywałam się z pracy, zamieniałam, chodziłam na zwolnienia, jechałam 90km w środku nocy kiedy było mu źle, to ja pomagałam mu we wszystkim o co tylko prosił, a co często przekraczało moje możliwości, poruszałam niebo i ziemię, żeby tylko mu pomóc, nie licząc na nic w zamian, bo wystarczyło jego zadowolenie, usmiech. A teraz dowiaduje się, że i na mnie się zawiódł. Zapytałam co dokładnie zawiodło go w mojej osobie, bo naprawdę nie wiem, zgłupiałam. Nie potrafił odpowiedzieć. W środku nocy napisał „Nic mnie w Tobie nie zawiodło :)”.
    Jeszcze tylko jutro zagryźć zęby i nie odzywać się, a potem 2 tygodnie bez niego… tylko problem w tym, że to nie cieszy, a wręcz przeciwnie, gdzieś głęboko gryzie, że nie będzie kontaktu. I wcale nie jest mi przyjemnie…
    Nie mam już nastu lat, mam już jakieś doświadczenie życiowe, głupim człowiekiem, też chyba nie jestem, jakoś radzę sobie w życiu, nawet chyba całkiem nieźle, ale to wszystko jest trudne, to uczucie, ta relacja pokonała mnie…
    Kilka lat wstecz śmiałabym się czytając takie teksty, uważając, że takie kwestie się nie zdarzają i że mnie się to nigdy nie przytrafi, bo potrafię panować nad uczuciami, że to ja wybieram kiedy ktoś na mnie zasługuje a kiedy nie. A jednak stało się zupełnie inaczej.
    To prawda, że człowiek uczy się całe życie.

  461. Justyna pisze:

    To forum, to taka…grupa wsparcia. Bo kto zrozumie lepiej, jak nie ten, co przeżywa podobne historie.
    Dziękuję…

  462. clyde22 pisze:

    PPO, Dom powinien być przystanią, bezpiecznym portem, gdzie człowiek odpocznie, zbierze siły przed kolejną wyprawą w świat. Zapominamy niestety o tym, co najważniejsze, o tym co łączyło. Kiedyś człek dążył do złączenia (chemia), teraz uciekłby najchętniej w drugie województwo chociaż lub dalej. Mnie to jeszcze te dwie kotwice malunie trzymają. Taka ta przyjaźń, gdy nie można swobodnie wylewać swych myśli, uczuć, wątpliwości…

    Oszukana, przepraszam, a po co Ty trzymasz te stare smsy i maile?… Pielęgnacja przeszłości? Ołtarzyk? Wywal to precz i nie żyj wspomnieniami. Życie toczy się dziś, tu, teraz…

    Justyna, on Ciebie chce mieć przy sobie… Gdzie znajdzie taką idealną nadskakującą partię dla siebie? To z jego strony zwyczajny egoizm, umiłowanie siebie, wygodnictwo… Kocham, to się poświęcam. Prawda? A gdzie jego zaangażowanie dla Ciebie? Nudzą „mecze do jednej bramki”… Myśl o walizkach, byś stroju kąpielowego nie zapomniała, bo przyjdzie Ci na plaży wystąpić bez… 😉 Nie zaprzątaj sobie głowy miłością niemożliwą. Im szybciej uwolnisz głowę, tym lepiej dla Ciebie.

    „Niedoj­rzała miłość mówi: kocham cię, po­nieważ cię pot­rzebuję. Doj­rzała mówi: pot­rze­buję cię, po­nieważ cię kocham.” (Erich Fromm)

  463. clyde22 pisze:

    Znacie to?

    „(…)Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
    To też nie diabeł rogaty.
    Ani miłość kiedy jedno płacze
    a drugie po nim skacze.
    Miłość to żaden film w żadnym kinie
    ani róże ani całusy małe, duże.
    Ale miłość – kiedy jedno spada w dół,
    drugie ciągnie je ku górze…” (HAPPYSAD)

    Usłyszane, tak mi ostatnio gra w głowie…

  464. po prostu ojciec pisze:

    Clyde22 bardzo podobnie to ujęła moja córka-dodając tylko zaczęłam wreszcie normalne życie w domu gdzie czuję,że jestem komuś potrzebna i gdzie są osoby na które mogę liczyć. Widzę,że Toje małe „kotwiczki” są w mądrych i kochających rękach-powodzenia.

  465. Dluga pisze:

    Justyna, jestes jeszcze? Wyjedz, odpocznij, oderwij sie. Tylko tam, gdzie bedziesz, nie pochlipuj z zalem, ze jakby to bylo cudownie gdybysmy razem tu byli… Ksiazka „Koniec wspoluzaleznienia” M. Beattie jest o „Twoim najwazniejszym i prawdopodobnie najbardziej przez Ciebie lekcewazonym obowiazku,a mianowicie o zajeciu sie swoja wlasna osoba. O tym, co masz robic, aby zaczac czuc sie lepiej, o tym, jak uniknac bolu i uzyskac kontrole nad wlasnym zyciem” – to ze stopki redakcyjnej. Teraz troche zdan z tej ksiazki – Oszukana, tez mozesz przeczytac 🙂 – wlasnie o oderwaniu sie. „Oderwanie to nie jest chlodne, wrogie zerwanie. Nie jest absolutna obojetnoscia na innych i ich problemy. Nie jest zrzuceniem ze swych barkow prawdziwych obowiazkow wobec innych i siebie ani zerwaniem wiezow laczacych nas z innymi osobami. Nie jest rowniez rezygnacja z milosci i troski , aczkolwiek niekiedy moze to byc najlepszy sposob oderwania sie. Oderwanie jest uwolnieniem sie czy odcieciem od problemu czy osoby wduchu milosci. Uwalniamy sie intelektualnie, emocjonalnie i niekiedy fizycznie od niezdrowych i czesto bolesnych ingerencji w zycie innej osoby, oraz od problemow, ktorych nie jestesmy w stanie rozwiazac. … Pozwalamy innym byc soba. Dajemy im swobode decydowania o sobie i mozliwosc dorosniecia do obowiazkow. Ta sama swobode dajemy sobie.Staramy sie ustalic, co mozemy a czego nie mozemy zmienic. Rezygnujemy z prob zmienienia tego, czego zmienic nie jestesmy w stanie. Robimy co w naszej mocy , zeby rozwiazywac pojawiajace sie problemy, a kiedy nie uda sie ich rozwiazac przestajemy sie nimi martwic i denerwowac. Uczymy sie zyc z nimi, a moze raczej mimo nich. Staramy sie znalezc szczescie w zyciu, radujac sie nawet drobiazgami idziekujac Bogu czy losowi za nie…… Oderwanie oznacza rowniez zaakceptowanie rzeczywistosci i pogodzenie sie z faktami. Fakt, ze odrywamy sie od innych nie oznacza, ze przestalismy sie nimi interesowac, ale ze uczymy sie kochac, dbac o nich i zajmowac sie nimi bez wpadania w obled. Przestajemy robic to wszystko, co wytwarza chaos w naszych umyslach i naszym otoczeniu. Gdy przestajemy sie niespokojnie miotac, gdy wzywalamy sie spod przymusu ustawicznego troszczenia sie i kontrolowania, odzyskujemy zdolnosc podejmowania przemyslanych decyzji o tym, jak okazywac swa milosc i jak rozwiazywac problemy. Mozemy wowczas swobodnie wybrac taki sposob zajmowania sie innymi, ktory rzeczywisciepomaga im a jednoczesnie nie sprawia bolu nam samym….Odzyskujemy spokoj i pogode ducha,…odnajdujemy mozliwosc zycia swoim wlasnym zyciem bez brania na siebie winy czy odpowiedzialnosci za klopoty innych. Czasami nasze oderwanie sklania innych z naszego otoczenia , by zaczeli sami rozwiazywac swoje problemy. Przestajemy sie o nich martwic, wiec w koncu zaczynaja sie o siebie martwic sami. Kazdy zajmuje sie swoimi sprawami.”
    Ufffffff!
    Justynko, chlopak chce pobyc w samotnosci – pozwol mu na to. Chce odpoczac od Ciebie – jego strata. Jedz, zobacz jak wokol jest pieknie. I moze zostaw w domu telefon, zeby Cie nie korcilo zadzwonic…Bo z tego co piszesz, zmiana Twojego numeru nic nie pomoze, skoro to Ty wydzwaniasz..:-)
    Jedziesz zaledwie na 2 tygodnie. Postaraj sie nie pisac, nie dzwonic. Wrocisz – zobaczysz, co bedzie dalej. Oderwij sie.

  466. Dluga pisze:

    Justynko, jeszcze zajrzalam do Twojego posta – wiesz co, to czarne z ramienia to zrzuc, bo nierowno sie opalisz 🙂 A tak na serio to ladnie ten Twoj obiekt westchnien zareagowal – jedziesz sie kur.. – patrz, ile tesknoty i zalu, w tych przyjemnych slowach, nie? Niezle ma chloptas w glowie popaprane. Fajnie, ze rodzina troszczy sie o Ciebie. Zycze milych chwil /”w zyciu piekne sa tylko chwile” – Dzem/
    Baw sie dobrze.

  467. Dluga pisze:

    Do Olas. Podaje Ci linka: http://www.ePorady24.pl
    Tam znajdziesz prawnikow – trzeba jednak zaplacic. Opisujesz swoja historie, prosisz o porade – przysylaja wycene, gdy zaplacisz wowczas dostajesz na maila odpowiedz. Jesli czegos nie zrozumiesz – dopytujesz, odpowiadaja – juz nie placisz.
    Wejdz na ich strone, poczytaj troche – specjalizuja sie w poradach dla kobiet w kiepskiej sytuacji.
    Bardzo Ci wspolczuje i pokaz im, ze Polka potrafi 🙂

  468. oszukana pisze:

    Clyde czy naprawdę potrzebujesz tej odpowiedzi? Dlaczego trzymam stare maile i sms-y :)?

  469. Dluga pisze:

    PPojciec – witam /po raz pierwszy/.
    – Kobiety, które kochają za bardzo-
    skopiowalam, skrocilam, odpowiadam:
    Robin Norwood, psychoterapeutka specjalizujaca sie w terapii rodzin, tak nazywa osoby ( nie tylko kobiety), „które wybierają niewłaściwych partnerów. Zawsze gdy kochają, jeszcze bardziej cierpią.
    Skłonność do wchodzenia w toksyczne relacje jest poważnym problemem emocjonalnym, z którym boryka się wiele osob, nieświadomych, że potrzebują fachowej pomocy. Mają na swoim koncie wiele nieudanych związków, w które mocno się zaangażowały i za każdym razem wielka miłość przeradzała się w wielkie rozczarowanie”.
    Norwood podpowiada, jak wypracować umiejętność rozpoznawania niedojrzałych partnerow nim zaangażujemy się w destrukcyjną relację. Jeśli już w niej tkwimy, zachęca do podjęcia skutecznego działania, by wyzwolić się i rozpocząć nowe życie. Jej ksiazka jest o tym, jak odzyskac utracona w toksycznym związku godnośc i stworzyc nowy, zdrowy związek.
    Chodzi tu o obsesyjne kochanie drugiej osoby w nadziei, ze otrzyma sie od niej w zamian tyle samo milosci. To zaczyna byc glowna sila napedowa naszego zycia, nalog – jak heroina /nigdy nie probowalam, cholerka – i mam umierac, nie wiedzac jak sie odlatuje? :-)/
    Jesli takie rozpaczliwe kochanie nie przynosi spodziewanych efektow – dajemy coraz wiecej. Gdy w zamian otrzymujemy lekcewazenie, upokarzanie, opuszczenie emocjonalne, samotnosc – nadal probujemy, jeszcze raz, i jeszcze. To Norwood okresla kochaniem za bardzo.
    Jej zdaniem przyczyn nalezy szukac we wlasnej przeszlosci, w trudnym dysfunkcyjnym wzrastaniu w rodzinie, gdzie bylo wiecej stresow i cierpien, niz dzieje sie to zwykle. To czesto nieswiadome odtwarzanie i przezywanie na nowo waznych aspektow naszego dziecinstwa.
    Piszesz w ktoryms miejscu, ze to jakies strategie, walki, fachowa literatura a powinno byc inaczej. Masz racje, powinno byc inaczej – gdybysmy byli w zdrowym zwiazku. Ale nie jestesmy /nie bylismy/. Bardzo sie staralismy, az do zatracenia siebie – i wciaz bylo zle. W pewnym momencie tracimy nadzieje, odchodzimy – i jestesmy zniszczeni jak jasna cholera. A mimo tego bardzo nam zal, chcielibysmy znowu z ta osoba byc, gdyby obiecala, przyrzekla, postarala sie , prawda?
    Kochamy za bardzo.
    Kiedys ktos mnie spytal – czy on jest dla ciebie dobry? Zanim zdazylam pomyslec, odpowiedzialam – nie! To bylo niesamowite. Zrozumialam, ze gdzies po drodze nie dostrzeglam zmiany – juz dawno przestal byc dobry, stal sie niedobry. Gdyby obcy czlowiek powiedzial lub zrobil mi to, co otrzymywalam – marny jego los. A tu – prosze bardzo – racjonalizacja, wypieranie, a bo zmeczony, a bo niepotrzebnie pytalam, powiedzialam, oddychalam….Dlugo trwalo zanim zaniepokoilam sie stanem swojego zdrowia psychicznego. Przypadkowo. Szukalam info o nim, jego hustawkach nastroju, jak jemu pomoc -bo przeciez to niemozliwe, zeby byl taki chamski, ordynarny, agresywny – to tylko jakas dziwna choroba. Myslalam, ze padne, gdy przeczytalam, ze wszystkie ofiary przemocy tak mysla – jest chory. Jasne. Chory w domu, w stosunku do mnie – zdrowy i fajny w innym otoczeniu. Jeszcze nie wierzylam, skoro tylko w stosunku do mnie, to znaczy, ze wina tkwi po mojej stronie. Czyli trzeba sie poprawic, byc lepsza. Nie pomoglo, bylo gorzej. Szkoda, ze mnie nie pobil, moze cos by dotarlo wczesniej. Te kilka razy szarpniec, popchniec, wykrecanych rak jakos zbagatelizowalam. Az trafilam na info o przemocy psychicznej – ublizanie, darcie mordy, przerzucanie odpowiedzialnosci, itd. Wtedy zaczelam szukac wyjasnienia dla siebie – co ze mna nie tak, ze pozwolilam…
    Mnie ksiazki pomogly. Czytalam i to bylo tak, jakby ktos zdzieral mi z oczu pajeczyny. Z kolejnych szufladek pamieci wytrzepywalam piasek i zostawalo – dno. Nie dno szuflady – ale badziewie, paskudztwo, w ktorym tkwilam. Tak dlugo, ze przestalam je widziec. Przepraszam, ze tak duzo o sobie.
    Tytuly, ktore tu polecam, to nie sa poradniki jak manipulowac, odgrywac sie, uwodzic i wykorzystywac innych. To ksiazki, ktore maja pomoc takim jak my – zdezorientowanym, piszczacym z zalu, szukajacym pomocy. Wybralam czytanie – zamiast wizyt u psychoterapeuty, wyszlo taniej i zawsze mozna do nich wrocic.
    Uczylam sie z nich siebie, gdzie sie zacial moj mechanizm i dlaczego.
    Nazwales to fachowa literatura. Moze byc. Umiejetnosc naprawiania zepsutych urzadzen rzadko jest darem niebios. Ucza tego w szkolach, albo bardziej doswiadczeni przekazuja poczatkujacym majsterkowiczom wiedze.
    Chyba udalo mi sie swoje usterki naprawic. Nie tesknie, juz nie zaluje, nie bardzo mi sie chce nawet o tym (o nim) gadac. I przestalam biadolic, ze stracilam glupio tyle czasu. W zamian zyskalam wiedze o sobie. Duzo zrozumialam – wlasnie z tej fachowej literatury. Chociaz to nurkowanie w swoje wnetrze czasami bardzo bolalo.
    Moja zmiana zostala zauwazona przez otoczenie. Uslyszalam kiedys, ze to wszystko przez te durne ksiazki 🙂 Nie podobalo sie , bo zaczelam bronic swoich granic, jasno i wyraznie mowic, czego juz nie chce. Wiec lojalnie ostrzegam – czytanie tych ksiazek moze byc niebezpieczne 🙂 Dla innych. Nam powinno pomoc zrozumiec siebie.
    Pozno juz, koncze, PPojciec – podjales dobra decyzje, masz obok siebie kochana i kochajaca istotke, reszta sie ulozy, zobaczysz – pozdrawiam Cie (i wszystkich, do ktorych dzis juz nie dam rady napisac, a moze tu zajrza). Dobranoc, albo raczej dzien dobry .

  470. oszukana pisze:

    Witam 🙂 mamy podobne problemy, ale i nasi byli partnerzy, szukamy, zastanawiamy się i tak jest chyba u każdego, że zaczynamy szukać co z nim/ nią jest nie tak, a później co z nami, w miarę zdobytej wiedzy dochodzimy do wniosku, że mamy nie przerobione emocje z dzieciństwa, wczesnej młodości. Moje poszukiwania przyczyny zaczęły się od podejrzewania u p rozdwojenia jaźni, tak to może być śmieszne, ale niezrozumiałe było dla mnie jak można z minuty na minutę zmieniać się , swoje zdanie, zachowanie. Pisałam już o tym wcześniej z Piotrem, nie dotarłam do takiej literatury jak polecane pozycje przez kochaną Długą, nie ma w pdf, w bibliotece, na zakup nie mam, więc posiłkowałam się tym co jest dostępne w bibliotece, necie i wspomniany wcześniej Gray, on w książce ” marsjanie i wenusjanki rozpoczynają życie od nowa” pisze o tych emocjach nieprzerobionych, które co jakiś czas się uaktywniają. Poza tym jeszcze wiele innych książek, które sprowadzają do wspólnego mianownika tzn. DDD, DDA, kochania za bardzo i coś w tym jest, że przyciągamy tych tzw. niewłaściwych partnerów.

  471. po prostu ojciec pisze:

    Witaj Długa. Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Na początku nawiązałaś do tematu o którym nic nie pisałam, a jednak mnie dotyczy-dzieciństwo:(. Zawsze wydawało mi się, że nie potrafię wybaczyć, a teraz po latach kiedy tatauś podupadł na zdrowiu i nie został mu nikt ( a zawsze było wielu „kolegów”) poza mną, bratem i mamą. Robimy, sprzątamy, wozimy do lekarza, itp , i czuję z tego wielką satysfakcję – nie tą na pokaz, ale dla siebie bo to świadczy tylko o tym, że jednak potrafię. Natomiast z drugiej strony nie widać jak zawsze NICZEGO, ale już się przyzwyczailiśmy:) Myślę, że jestem już w fazie kiedy zacząłem się przełamywać i przede wszystkim otwierać i wracać do ludzi. Wczoraj, po raz pierwszy od 3 lat spotkałem się z kolegami od których się odciąłem- powód był oczywisty. Było sympatycznie, przeprosiłem. To z pewnością dzięki takim ludziom jak Wy udaje mi się wreszcie nad tym zapanować. Dziękuję bardzo, a w szczególności za te słowa na końcu. Takie słowa dają „KOPA” do dalszego działania. Mam nadzieję, że jeszcze życie NAS wszystkich doceni. Pozdrawiam.

  472. Dluga pisze:

    Hej, Oszukana.
    Moze kiedys pomyslisz o zmianie swojego nicku, np. na wiecej widzaca, rozumiejaca, przebudzona, kolorowa ??? Mam wrazenie, ze juz sie zmieniasz, juz jestes mocniejsza, nie taka biedna – oszukana. 🙂
    Nawet jak czytasz te jego stare smsy – to juz widzisz, ze on lubi o sobie, wciaz tak samo, niewiele sie zmienia. Prawdopodobnie czytasz, bo tesknisz za jego obecnoscia. Chyba jednak juz Cie te smsy tak nie rozmiekczaja, wrecz przeciwnie. Moim zdaniem to dobrze, ze czytasz, bo zaczynasz spostrzegac wyrazniej. Ale nie rob tego za dlugo. Poznaj jego sztuczki, manipulacje, porownaj te slodkie slowka w zderzeniu z faktami. Naucz sie, zapamietaj i wykasuj. Albo skopiuj na usb i odloz na dlugo. Moze kiedys przeczytasz, gdy juz naprawde bedziesz rozumiec, jak bardzo bylas krzywdzona i samotna. Jak niewiele wystarczalo, zeby leciec jak cma do swiatla. Moze zreszta to wlasnie zaczynasz juz odczuwac, czego Ci zycze.
    I nie podgladaj przez dziurke od klucza z satysfakcja, ze teraz on sie miota. Wiem, zemsta jest slodka. I nalezy mu sie od Ciebie za Twoje krzywdy. Ale to nie jest dobre dla Ciebie, bo jednak Twoje mysli wciaz wokol niego kraza, nadal zajmuje Twoj czas i glowe. Zamknij temat. Idz do przodu. Tez mozesz powiedziec, tego kwiatu to pol swiatu – nie cholera, ze jestes zdeptanym wrzosem. Sama sie depczesz, zrozum to. On wciaz krazy, probuje dostac sie w Twoja orbite – ale gdy mu sie nie uda, poszuka innej do omamienia. Bo ten typ tak ma. Jego problem, jego sprawa. A Twoja – zajmij sie swoimi sprawami. Niech moc bedzie z Toba 🙂
    Jak zdrowie Mamy?
    Acha, ksiazki…Wydawalo mi sie, ze w Twojej sytuacji pomoga Ci te, ktore wskazalam. Ale mozesz tez czytac inne. Mysle, ze Justyna jest na wczesniejszym etapie, dopiero zaczyna droge do uwolnienia. Ty juz jestes troche dalej – piszesz, ze wiesz, co to szantaz emocjonalny, bylas u psychoterapeuty.
    Nie stac Cie na nie? A gdybys codziennie odlozyla 1 zet – chyba mozesz? – po miesiacu, dwoch juz masz ksiazke. Sprawdzalam – w ksiegarni wysylkowej sensus.pl ceny : Kobiety, ktore kochaja za bardzo Norwood 28,99. Zostac czy odejsc – Bancroft, troche drozsza 39,90. Koniec wspoluzaleznienia Beattie 24,65. Dochodza koszty wysylki, sprawdz. Jesli oczywiscie chcesz.
    Za darmo mozesz poczytac opinie czytelnikow, opis zawartosci i w jakim celu ksiazka zostala napisana – to np. na stronach merlin.pl i sensus.pl.
    Jest tez w internecie KochamZaBardzo.pl – zajrzyj.
    Bo chyba Niebieska Linie juz znalazlas – tam duzo o przemocy psychicznej i fizycznej.
    Pozdrawiam

  473. Dluga pisze:

    Clyde22 – wiesz, z Toba mam pewien problem. Moze dlatego, ze nie jestem mezczyzna :-). W Twoich slowach odnajduje wrazliwosc, zal, przygnebienie i zmeczenie sytuacja, w ktorej tkwisz. Rowniez odpowiedzialnosc za dobro swojej rodziny. Masz lekkie pioro, fajnie wyrazasz swoje opinie, posty iskrza dowcipem. Mysle, ze bardzo przyjemnie mozna z Toba pogadac……
    ale : uwaga, nie bedzie przyjemnie – troche niepokoi mnie protekcjonalny dobor slow, gdy piszesz o swojej zonie. „pani z pogladami jedynymi i slusznymi nie kuma za bardzo” : „powiela dziewcze schemat” : „od glowy wymaga sie myslenia” .
    Nie wiem, jak rozmawiasz z zona. Moze ona wylapuje lekcewazace , protekcjonalne tony i nie umie lekko, zgrabnie odpowiedziec – puszczaja hamulce, broni sie gwaltownie, emocjonalnie, slowami wulgarnymi. Przypuszczam, ze w domowych aferach Ty jestes strona spokojna, opanowana, a kobieta sie miota. Chcesz zapobiec awanturze, tlumaczysz, zachecasz do terapii, byc moze mowisz o jej niedojrzalosci emocjonalnej – a ona odbiera to jako postawe wyzszosci, brak szacunku…
    Clyde22, nie wkurzylam Cie, prawda? Wiem, ze wciaz chcesz walczyc o swoj zwiazek. W ktoryms miejscu piszesz, ze zona jest slabiutka i krucha. Czasami nieswiadomie swoimi slowami, postawa, tonem wzbudzamy agresje – moze cos jest na rzeczy?
    Ta ksiazka „Rozwod poczatkiem zycia” chyba jeszcze nie jest dla Ciebie, dla Was.
    Twoja zona stala sie agresywna, ordynarna, chamska -ale chyba kiedys taka nie byla. Moze inaczej nie umie wyrazic swojego rozgoryczenia. Moze tez czuje samotnosc, brak zrozumienia, bliskosci. W taki sposob (oczywiscie zly) walczy o zauwazenie jej problemow. Jeszcze walczy, bo najgorzej, gdy juz przestaje sie mowic, krzyczec; juz niczego sie nie oczekuje.
    Nie wiem o co sie klocicie, jak awantura sie toczy… Czasem najtrudniej mowic o sobie – jak mi zle, gdy to mnie spotyka, czego potrzebuje, co moge zrobic, zeby bylo lepiej nam obojgu. To samo prawo do wyrazenia potrzeb dajemy drugiej osobie. Nie wypominamy, nie punktujemy wad drugiej strony.
    Moze warto napisac list, zamiast czekac na rozmowe. Wtedy tez unikniemy krzykow i bezposredniej agresji.
    Zobaczymy, jaka otrzymamy odpowiedz. Chociaz mozemy jej nie otrzymac. I to tez bedzie jakas odpowiedz.
    Moze poprosic kogos o zajecie sie dziecmi i wyjsc wspolnie do milej knajpki. Porozmawiac. Dowiedziec sie, co robimy zle, ze wzbudzamy takie reakcje.
    I powiedziec, jak bardzo chcielibysmy zyc inaczej.
    Jesli jeszcze jest cos do uratowania – warto zawalczyc. Prosze, idz na terapie sam, skoro ona odmawia. Moze cos przegapiles, moze, gdy ona zobaczy, ze sie starasz – tez to zrobi. Albo nie – wtedy pomozesz sobie. I swoim dzieciom. „Malec warczy i pyszczy” – sam wiesz, ze to juz zle. Niewykluczone, ze trzeba bedzie sie rozstac. Myslisz, ze gdy Ciebie w domu zabraknie – nadal bedzie wyladowywala swoje frustracje, teraz na dzieciach?
    Nie wiem dlaczego tak reaguje, moze ma problem ze zdrowiem (hormony, tarczyca – bo na klimakterium chyba za wczesnie)? Psychoterapeuta powinien umiec doradzic. Najpierw pogadaj, potem poczytaj o toksycznych zwiazkach. Moze podloz jej tez jakas ksiazke. Powalcz jeszcze o ten zwiazek. Ale mysle tez, ze zrob jakas granice czasowa. Spytaj psychologa, czy to dobry pomysl?
    Nie jestem nieomylna, staram sie cos doradzic, ale moze to nie jest dobra rada. Spytaj fachowca od naprawy.
    Pozdrawiam 🙂

  474. oszukana pisze:

    Witajcie kochani, z Mamą nie jest jeszcze dobrze, ale wierzę i modlę się to bardzo dobry człowiek, ma wsparcie moje i siostry, proces zdrowienia długi, ale wierzę , że będzie dobrze, zasługuje na wszystko co najlepsze, na szczęście, które niestety też nie było dla niej łaskawe. Kochana nick oszukana zawsze już pozostanie jeśli chodzi o p , bo chodź rozumiem to ten człowiek mnie właśnie oszukał i nadal to chcę robić, nie będę wypierać prawdy. Twoje propozycje na nowy nick być może będą , ale dla kogoś nowego, nie czuję się ofiarą, lecz oszukaną. Nasze smsy czytałam, ale nie do końca w połowie przestałam, właśnie o to chodziłoby porównać, sprawdzić swoją reakcję teraz, nie po to by siedzieć rozmazana od tuszu i śluzu:)Dziurka od klucza to przenośnia, która inaczej mówiąc nie otworzę drzwi, jeśli nie poczuję,że Bóg go zmienił. Jego sms-y i tel. to zamałao liczą się szczere intencje wypowiedziane w świetle dziennym w obecności innych. O! Jestem o krok milowy do przodu w porównaniu z sytuacją z przed roku i to np. te stare sms-y mi uświadomiły, jak leciałam jak ćma i szukałam pretekstu jak Justynka, wtedy mi radzono jak przyjdziesz daj warunki, powiedz to, a ja byłam szczęśliwa, że on się odezwał, wchłaniałam jak gąbka jego słowa. Teraz to ja decyduję czy odpiszę, odbiorę i czy w ogóle jeszcze coś zrobię. Czytałam o tych książkach recenzje, lecz ciągle coś wyskoczy nieplanowanego, mam Was.

  475. oszukana pisze:

    Jeszcze jedno, nie mam cierpliwości do czekania na odzew raz na trzy czy dwa tygodnie, uważam, że jeśliby jemu naprawdę zależało nie ma nic ważniejszego i zawsze znalazłby czas by kontaktować się, próbować częściej , jak to robił kiedyś. Facet, który naprawdę kocha i naprawdę chcę być z tą , a nie inną kobietą zrobi wszystko.

  476. oszukana pisze:

    Dałam sobie /Nam czas, który za parę dni się skończy, jest to data naszego pierwszego spotkania, jeśli do tego czasu nic nie zrobi, to koniec, raz na zawsze zamknie się ten rozdział.

  477. Dluga pisze:

    Oszukana, wiec jednak czekasz… Teraz na date pierwszego spotkania. Niewykluczone, ze sie zjawi, bo zna Ciebie lepiej niz myslisz… „Jesli do tego czasu nic nie zrobi..”A jak sadzisz, co zrobi? Jesli przyjdzie…, moze z kwiatami, naopowiada slodkich slowek, cos obieca, byc moze uzna swoja wine lub jej czesc – i co jeszcze Twoim zdaniem zrobi? Moim – juz nic. A jesli przyjdzie 2 dni pozniej – to co? Juz nie bedziesz chciala?
    Jasne, ze patrzenie przez dziurke od klucza to przenosnia, bo gdyby rzeczywiscie stal za Twoimi drzwiami – to przeciez bys otworzyla, prawda?
    Powiem tak- destrukcyjni faceci sa niezdolni przyjac odpowiedzialnosc za zwiazek, nie umieja zrozumiec, jak rania druga strone. Kiedys pisalas o socjopatach, chyba wiec juz wiesz, z kim masz do czynienia. Jesli wyczuje Twoje slabosci – podejdzie Cie tak, zebys zostala, nawet jesli bedzie Cie ranic. Doskonale potrafi stosowac manipulacje – system nagrod, kar i grozb – pozbawi Cie poczucia wlasnej wartosci i checi do ucieczki. Bedzie ciagle powracac i obiecywac zmiane, chociaz to nigdy nie nastapi. Tacy jak on mysla, ze zawsze maja prawo do rozgrzeszenia. Wiec, jak chcesz – lepiej wyjdz z domu, albo drzwi nie otwieraj.
    Jesli oczywiscie przyjdzie…. bo socjopata jest tchorzem, poki nie wybada, czy jestes gotowa – nie zaryzykuje niekomfortowej dla niego sytuacji.

    Wiesz, gdy pisalam do clyde22 o zakresleniu jakiegos horyzontu czasowego na walke o zwiazek – nie myslalam o Tobie. On ma zupelnie inna sytuacje – malzenstwo 11 lat, dzieci, wspolny dom. W zyciu zdarzaja sie zagubienia, kryzysy. Niewykluczone, ze jeszcze uda sie to malzenstwo naprawic – dla dobra calej rodziny. Wazne, zeby nie zapomniec, ze samemu tez sie zasluguje na szczesliwe zycie. Te slowa byly dla clyde22.
    Sorry, Ty nie jestes juz od dawna w zadnym zwiazku.
    W tym dniu, ktory jest dla Ciebie tak symboliczny – idz potanczyc, posmiac sie z ludzmi, albo do kina z siostra, ale nie czekaj.
    Mozesz tez zajrzec do Mamy, bo wlasciwie co to za szczegolny dzien w Twoim obecnym zyciu?
    Sama zdecydujesz, co zrobisz.
    Zycze Ci milego, spokojnego lata. 🙂

  478. Dluga pisze:

    W kazdym dobrym zwiazku niezbedne sa:
    * milosc, przywiazanie, zyczliwosc
    * wzajemny szacunek
    * mozliwosc swobodnego wyrazania opinii i uczuc przez oboje partnerow
    * bezpieczne i czule kontakty intymne
    * rownosc
    * traktowanie siebie nawzajem jako priorytetu (choc niekoniecznie jedynego)
    * przyjmowanie odpowiedzialnosci za wlasne dzialania
    * oboje partnerzy biora pod uwage wplyw, jaki ich postepowanie wywiera na druga osobe.

    Jesli brakuje ktoregos z tych elementow, masz prawo domagac sie jego uzupelnienia.
    Napiecia, trudnosci,a nawet ostre wymiany zdan sa naturalna czescia zdrowego zwiazku.
    Kazde z partnerow powinno rozwijac umiejetnosc porozumiewania sie oraz swiadomosc tego, co irytuje druga osobe.

    Problemy, za ktore NIE jestescie odpowiedzialni oboje i nad ktorymi partner musi popracowac sam:
    * niedojrzalosc
    * uzaleznienia
    * zaburzenia emocjonalne i psychiczne
    * stosowanie przemocy.

    Zastanawiajac sie, czy pozostac z partnerem, warto zadac sobie pytania:
    Czy ten zwiazek zapewnia mi to, czego potrzebuje?
    Czy mamy ze soba dostatecznie duzo wspolnego?
    Czy nasze wzajemne uczucia sa dostatecznie silne?

    Nie potrafisz zmusic partnera do zmiany postepowania. Mozesz go prosic, domagac sie tego, ale to on musi wykonac niezbedna prace.
    Niektorzy mezczyzni sa gotowi mocno nad soba popracowac, inni nie.
    Jesli po dluzszym czasie stwierdzisz, ze partner nie chce przezwyciezyc swoich problemow, nie obwiniaj siebie.

    /”Zostac czy odejsc” Lundy Bancroft, Jac Patrissi/
    Ksiazka adresowana do kobiet, ktore uwazaja, ze postepowanie partnera uniemozliwia prawidlowe funkcjonowanie ich zwiazku.

  479. patrząca inaczej pisze:

    Super strona.

  480. oszukana pisze:

    Kochana Długa, po raz kolejny dziękuje za cenne rady, muszę przyznać, że nie przeczytałam co napisałaś do Clyde, zaraz nadrobię zaległość. Ja w styczniu jeszcze kiedy „byliśmy razem” postanowiłam, że daje czas do sierpnia na zmianę sytuacji, albo pójdzie to właściwą i do przodu, albo koniec i tak konsekwentnie się tego trzymam. Mamę odwiedzam codziennie, bo chcę ją wspierać, być z nią. Wiem, że chcesz bym nie łudziła się dłużej, żyła wspomnieniami, nadzieją, iluzją Ty już przeszłaś przez to, masz wiedzę, doświadczenie, którą bardzo cenię i tak jak ja wiem przez co przechodzi Justyna, tak Ty wiesz przez co ja. Dało mi do myślenia co napisałaś, że jest tchórzem.

  481. oszukana pisze:

    Przeczytałam post kierowany do Clyde, rzeczywiście tak wyszło jakbym odebrała go do siebie:)Kochana Długa proszę pisz i pisz i jeszcze raz pisz, bardzo potrzebuję oceny i życzliwej osoby

  482. Dluga pisze:

    PoProstuOjciec – Witam Cie serdecznie. Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszyly mnie Twoje slowa: wyszedles do ludzi, otworzyles sie, bylo Ci sympatycznie – SUPER!!!
    Zdrowiejesz, czujesz to? Bedzie coraz lepiej, sam to zauwazysz. -)
    Jesli juz potrafisz mowic znajomym o sobie i przepraszac za nieobecnosc w ich zyciu – to jest milowy krok. Fantastycznie.
    Napisales, ze unikasz spotkania z ex, czujesz nieokreslony lek, napiecie. Mam podobnie.
    Nie chce patrzec, slyszec – nie wypieram, tylko na sama mysl robi mi sie niedobrze. Bo to jakies obrzydlistwo dla mnie niezrozumiale, obce. Taki wampirek emocjonalny, ktory hipnotyzuje, zeby sie przyssac a potem zywi sie Toba, emocjami, bolem.
    Moze to obawa, ze znowu zostaniemy ugryzieni, uspieni – moze wciaz nie dowierzamy sobie.
    A moze to sygnal ostrzegawczy – juz wiemy, ze nalezy zwiewac jak najdalej. Ostatecznie horrory o wampirach sa po to, zeby sie bac.
    W stresie miesnie sie spinaja, do walki lub ucieczki. Taki atawizm. Jesli zbyt dlugo nie odreagujemy – szwankuje nasze zdrowie.To dlatego zaczynamy czuc sie jak wyniszczone wraki, bo coraz wiecej potrzeba energii na zwykle codzienne czynnosci.
    Wiesz, cialo wie najlepiej kiedy sytuacja Ci zagraza. Warto nauczyc sie takie sygnaly wylapywac. /o tym tez mozna poczytac 🙂 /.
    Wiec skoro czujemy nieokreslony lek, sztywniejemy – u pieska jezy sie siersc na grzbiecie – znajdujemy sie w niebezpieczenstwie. To po co ryzykowac ?

    ***
    PPojciec – wiec jednak zaniedbania z dziecinstwa. U mnie podobnie: zimne wychowanie, brak wsparcia, bliskosci, serdecznosci. Tak juz sie wdrukowalo – strach przed odrzuceniem. Dzieciak nie wie, dlaczego nie jest kochany. Mysli, ze jak sie postara to otrzyma, nawet nie milosc, ale jakies dobre slowo, akceptacje. Obwinia siebie. Uczy sie wypierac rozpacz, gdy starania nic nie daja.
    Z tym wychodzi z domu.
    Myslalam, ze ten rozdzial mam za soba, kiedys bylo, juz minelo. Spotkala mnie duza niespodzianka, nic w przyrodzie nie ginie…
    Piszesz, ze moze zycie, los – nas wynagrodzi…
    No co Ty?
    Juz za dlugo czekales, czekalismy na nagrode. Teraz sami dbamy o siebie. Robimy sobie przyjemnosci, milo spedzamy czas, nikt nas nie przydeptuje, nie zabija radosci – jestesmy wolni! I niekoniecznie doskonali. Lubimy siebie, czyz nie?
    I mamy w nosie, ze nie wszyscy nas lubia. Nie musza. Ich strata 🙂 Uscisnij corcie, mam nadzieje, ze juz wie, jak wazna jest dla Ciebie. Po prostu dlatego, ze jest.
    Pozdrawiam 🙂

  483. Dluga pisze:

    A w Strzelinku Robert Plant, a ja nie moge jechac – wielka szkoda.

  484. po prostu ojciec pisze:

    Witaj Długa. Bardzo Ci DZIĘKUJĘ za te słowa. Na chwilę obecną tylko tyle mogę napisać, ponieważ wczoraj poległem na całej linii i nie mogę zebrać myśli. Niestety lub stety wczoraj się spotkaliśmy i nie na moją prośbę. W sumie nic wielkiego się nie wydarzyło, ale jednak coś się dzieje wewnątrz. Tak bardzo chciałbym jej pomóc, ale nie mam siły i pomysłu. Córcię na pewno uściskam tylko za 5 tygodni bo pojechała do pracy i jak to określiła, aby mnie odciążyć:)

  485. clyde22 pisze:

    Długa, Ty sypiasz?… 😉

    Ja to w ogóle jestem INNY… Pomijając już tu temat płciowości. 😉
    Widzisz, Długa… Ludzie jakoś wzajemnie na siebie wpływają, są ciągłe interakcje. Nie wiem, ile w tym mojego zdystansowanego podejścia w stosunku do połowy, a ile już emocji, nerwów, jęku zawodu i żalu, który wylewa się z mojego serca… Ile protekcjonizmu już we mnie?… Może masz i w tej kwestii rację. Partnerstwo to ciężki kawałek chleba… Te wzajemne wpływy nie działają na mnie dobrze. Czuję to, zdaję sobie z tego sprawę. To boli i nie jest mi z tym dobrze. Powala mnie też moja bezsilność, nic nie mogę polepszyć, a jeszcze coraz bardzie wszystko wymyka mi się spod kontroli, bo widzę, że moje starania pozostają bez echa. Czasem serce już nie jest w stanie więcej znieść, człowiek wybucha – to dla nikogo nie jest dobre. Trzymanie emocji truje mnie od środka. Po weekendzie jestem zdruzgotany emocjonalną huśtawką, bo ja to prosty człowiek jestem – tak to tak, nie – nie. Połowa zwróciła mi uwagę, że przy dzieciach mam z nią nie dyskutować i nie zwracać jej uwagi. OK, wrócimy do domu, dzieci posną, to nie włączaj TV, to pogadamy. Nie, ona przy TV odpoczywa. To kiedy mamy rozmawiać???… Chyba muszę zacząć pisać liściki i zostawiać do przeczytania, by jakaś forma komunikacji była, bo nie mam szansy dla siebie, by porozmawiać… Ona obraża i pyszczy przy dzieciach, może nawet nie zdając sobie sprawy ze złego przykładu dla juniora… A on komunikuje się identycznie jak dorośli. Wierna kopia. Ale jak ma inaczej mówić, skoro taki obraz komunikacyjny mu podano?… Karamba.
    Ale jeszcze mi zależy. Idę dziś do rodzinnego po skierowanie. Z tym dopiero do psychologa. Może mnie podbuduje, coś w łebku ponaprawia… Nie wiem, jak z rodzinną gadać, bo to znajoma babka, mieszkamy w małych społecznościach, gdzie wszyscy znają się jak łyse konie… Niezręcznie mi, ale odwrotu już nie ma – dosyć czasu czekałem, odkładałem i oszukiwałem się, że będzie lepiej. Żadnej poprawy. Powiem, że łapie mnie depresja…letnia… 😉

    Czytanie takiej literatury też zawsze lubiłem i chętnie podłączyłbym się do tytułów. Może za jakiś czas. Czasu niestety brak. Czytam aktualnie, jak być lepszy ojcem Josha McDowella. Wydajność kilka-kilkanaście stron dziennie, gdy berbecie śpią już…

    Długa, mnie nie może w domu zabraknąć, dzieci za nic bym połowie nie oddał, nie zostawił na takie doznania. Dlatego też nie chcę wcale o tym myśleć i rozmawiać, bo nie ma większej porażki dla Rodziny, jak walka o dzieci. Sam zresztą nie wiem…, gadzasz o jakichś abstrakcjach…
    Nie ma tematu… Dzieciom należy się miłość.

  486. oszukana pisze:

    No i tak to jest z nami kochana Długa ” TY mi mów, a ja zdrów” PPO, Clyde i ja jedziemy na górskiej kolejce :))), prawdę mówiąc się uśmiałam

  487. Dluga pisze:

    PpOjciec i Clyde22
    Dziekuje, ze chcieliscie napisac do mnie.
    Czy sypiam – dobre pytanie. Wlasnie zaczynam padac na twarz.
    I w ogole pomyslalam, ze zbyt intensywnie tu dzialam, jak jakis zandarm wszystkich ustawiajacy po katach.
    Rozpanoszylam sie i zawladnelam tym forum.
    Ciocia dobra rada, pozjadala wszystkie rozumy.

    Clyde22 – Tobie szczegolne dzieki. Nie mam prawa i nie chce Cie oceniac. A jednak to zrobilam. To nie bylo fair. Zastanowie sie nad soba. Bardzo Cie przepraszam.

    PpOjciec – pozdrawiam.

    Wszystkim dedykuje utwor Lao Che -Idzie wiatr.
    Zycze Wam, zeby to byl wiatr niosacy zmiane na lepsze.

  488. alicja pisze:

    Do Justyny
    Justynko uciekaj od tego faceta.Nawet nie zdajesz sobie sprawy jakie piekło Cie przy nim czeka,,,,,a będzie tylko gorzej..uwierz.

  489. Dluga pisze:

    Oszukana, a ja wcale sie nie usmialam . Wiem jak to jest, nawet az za dobrze. Najezdzilam sie na takiej gorskiej kolejce az do znudzenia. I tez z niej wysiadalam, a potem wsiadalam. Bywalo roznie – sama chcialam, innym razem dawalam sie namowic na nastepna jazde. To juz nie byla kolejka, a raczej karuzela z zepsutym hamulcem. Wiem bardzo dokladnie jak to jest i zupelnie mnie takie sytuacje nie smiesza.
    Wyskoczylam wreszcie /a moze urwalo sie moje krzeselko?/. Potem potrzebowalam bardzo duzo czasu, zeby w glowie i w emocjach (sercu?) wszystko poukladalo sie jak nalezy. Za dlugo jezdzilam, przestalam rozrozniac, gdzie niebo, gdzie pieklo.
    Teraz jest ze mna tak : ciesze sie, ze juz mam stabilny grunt pod nogami. A zarazem wiem, ze na te jazdy wciaz czekalam. A nalezalo juz nie kupowac biletow. 🙂
    Juz sie najezdzilam, dziekuje, dalej nie jade.
    Przez lata tego nie zrobilam. I jest to moja porazka zyciowa. A jednoczesnie rozpiera mnie radosc i duma, ze jednak wysiadlam, wyskoczylam, spadlam na tylek… Obojetnie, jak to nazwac.
    Wreszcie zajelam sie soba, wlasnym zyciem. Moglam tak zrobic, bo nie mam malych dzieci, jestem niezalezna finansowo. To sa bardzo mocne atuty dla kobiet uciekajacych z destrukcyjnych zwiazkow.
    Wciaz wazniejsze dla kobiet niz dla mezczyzn. Tak juz jest.
    Ale to moja historia. U mnie tak sie skonczyla. Wcale nie musi sie powtarzac u innych. Tylko warto, zarowno od siebie jak i od swojego partnera, wymagac pracy nad zmiana relacji. Byc uwaznym i rozumiec, na co my mamy wplyw, a czego sami nie naprawimy za druga osobe.

    Nie doczytalam, Oszukana, Twojego postu nr 440 :
    ” Jeszcze tylko do Długiej, wiesz czytałam twoje rady do Justyny i zastanowiło mnie, że jej polecasz inną literaturę, trochę jej zazdroszczę, bo tam polecasz zastanowienie się nad sobą i ratowanie”.

    Kochanie, poradnik „Zostac czy odejsc” – Bancroft, Patrisi – napisano dla kobiet, ktore zastanawiaja sie, czy nadal trwac w raniacym ich zwiazku.
    Jest o tym, jak rozpoznac problem, ktory ma Twoj mezczyzna. Czesto kobieta jest zdezorientowana, gdy widzi i czuje, ze on co innego mowi, a co innego robi. Nie wie juz sama co myslec, tym bardziej ze na ogol slyszy, ze nic sie nie stalo.
    Jest tam tez rozdzial- Czy to ja (kobieta) stanowie problem – tak tez bywa.
    Z rozdzialu – Co sklania mezczyzne do zastanowienia sie nad soba – dowiesz sie, co robisz dobrze, a co zle – gdy chcesz, zeby zmienil swoje postepowanie wobec Ciebie.
    I co on powinien zrobic, zeby sie zmienic – Jego pierwsze kroki. I na czym ma polegac jego praca nad soba.
    Kolejne czesci poradnika sa o tym, czy dac partnerowi czas, by sie zmienil – za i przeciw. I o tym, czy naprawde wszystko zmierza w dobrym kierunku.
    To nie jest ksiazka o odchodzeniu, tylko o zasadach ratowania zwiazku, ktory ma szanse. I o nauczeniu sie, czego wymagac od destrukcyjnego partnera, co on sam ze swoimi problemami powinien zrobic, jak powinien postepowac, zebys mogla mu znowu zaufac i dalej z nim byc.
    Jest tez o tym, jak stwierdzic, ze juz pora odejsc.

    ***
    Mnie interesowala czesc o powrocie do wlasnej istoty,
    o wlasnym rozwoju, odbudowywaniu serca.
    A przede wszystkim o odzyskiwaniu wolnosci po zakonczeniu destrukcyjnego zwiazku, przezywaniu okresu zaloby oraz o cieszeniu sie tym, co zyskalam.
    Jasne, ze przeczytalam calosc i wiem, ze moja decyzja byla sluszna i dla mnie najlepsza.
    Czy pojdziesz ta sama droga – zdecydujesz sama.
    Pozdrawiam Cie i ide spac.

  490. oszukana pisze:

    Witaj Długa, kolejka, karuzela, winda, która zatrzymała się między piętrami, można tak ten stan nazwać jeszcze innymi przykładami. Co mnie rozbawiło, uprzejmie wyjaśniam , zarówno ja daję rady innym, PPO i Clyde dają radę np. mi, wtedy czujemy się silni, mocni, ale niby już wiemy, ale wystarczy, że nasi byli lub obecni odezwą się do nas ludzkim głosem i wymiękamy i co wtedy z naszymi radami, postanowieniami. Widzisz jesteśmy nadal pod ich wpływem, dlatego Twoja tutaj obecność jest bardzo ważna, bo jako jedyna masz to za sobą, otwierasz nam oczy, nazywasz po imieniu i oceniasz sytuacje.Czytanie to dobry początek, by zapoznać się z problemem, dostrzec go, ale w chwili kiedy mamy kontakt jakiś z partnerem przychodzi zwątpienie, uległość, walka z samym sobą. Pozdrawiam

  491. clyde22 pisze:

    Długa, poluzuj… Jestem wrażliwcem, owszem, ale nie odebrałem Twego pisania jako ocenianie mnie… Przedstawiasz „zimny”, bez emocji, punkt widzenia – cenię go. Dziękuję. Serio. Więc przeprosiny nie przyjęte… Pewnikiem jestem już pokrzywiony i nie zamierzam udawać, że jest inaczej… Myślę o wszystkim, o sobie… Stać mnie na wiele, jeśli moje dary, ja, trafią na podatny grunt… Nie kręci mnie jazda na hamulcu. Taki dziwaczek ze mnie…

    Długa, ile czekałaś na wyzwolenie się i ucieczkę ku wolności?…

  492. clyde22 pisze:

    Oszukana, powinniśmy wymienić się partnerami i „bez emocji” porobić porządki. 😉 Zawsze łatwiej komuś doradzać, niż sobie. Mam nadzieję, że wybaczycie „mędrkowanie” w nie swoich sprawach?…

  493. clyde22 pisze:

    Mówta, co chceta…. Czasem by się człek do jeża przytulił… 😉

  494. Justyna pisze:

    Witajcie, na początek pozdrawiam wszystkich z „przeupalnej” (38 stopni w cieniu!!!) Czarnogóry, gdzie powiedzmy, że wypoczywam.
    Myślałam, że wyjazd coś zmieni, kontakt się trochę zatrze (ceny na usługi telefoniczne są kosmiczne!!!), jednak niestety nie. On pisze ja odpisuje, on dzwoni ja odbieram – mimo wysokich opłat… nic sie nie zmieniło. Ale nie o tym dziś. Przeczytałam post Długiej napisała ważne dla mnie osobiście słowa, mianowicie „Wreszcie zajelam sie soba, wlasnym zyciem. Moglam tak zrobic, bo nie mam malych dzieci, jestem niezalezna finansowo. To sa bardzo mocne atuty dla kobiet uciekajacych z destrukcyjnych zwiazkow.” Spełniam wszystkie wymienione czynniki a jednak ciągle kupuje ten bilet na tą górską kolejkę, chociaż kręci mi się od niej w głowie i często odbija mi się ona czkawką. A upadłam na tyłek już nie raz… Zdaję sobie sprawę, ze każdy jest inny, potrzebuje więcej lub mniej czasu, ale ja jednak mimo, tego i tak chce wracać. I co ze mną jest nie tak? Kto przewraca się celowo? Celowo sam robi sobie krzywdę? Czy to jest już rodzaj masochizmu? Pokuta za jakieś grzechy z poprzedniego wcielenia?…

    Alicjo, uwierz mi, że zdaję sobie sprawę, bo wiem co zrobił i jak potraktował swoją byłą żonę i widzę jak traktuję swoje dziecko. Wiem, że ze mną może być tak samo, albo jeszcze gorzej. To wie rozum, ale głupie serce jest oporne na te wiadomości…

  495. oszukana pisze:

    Clyde, gdyby zamienić to oni by się pozabijali, a mój ex znów dziś przypomniał sobie i zadzwonił, nie odebrałam, ale nie ukrywam, że ciekawa jestem co tym razem wymyślił. Teraz gramy w „głuchy telefon”.

  496. clyde22 pisze:

    Oszukana, niech Cię to nie ciekawi. Szkoda zaprzątania tak mądrej główki.
    Na mój gust, by relacje były zdrowe, musimy być trochę lub więcej egoistami i myśleć również o sobie, dbać o siebie, być dla siebie samych dobrymi… Gdy będzie inaczej, ktoś niby kochający wykorzysta to… Takie to partnerstwo…

  497. Dluga pisze:

    Justyna, pisalam tez posty do Ciebie nr 468 i 469.
    Podoba Ci sie w Czarnogorze? Mnie widoki powalily. Tylko bieda i zle traktowanie zwierzat nie do zaakceptowania. Odpocznij kobieto i wykorzystaj ten czas dla siebie. Pozdrawiam.

  498. Dluga pisze:

    PpOjciec – nie wiem, czy tu jeszcze zagladasz? Byc moze w obecnej chwili wydaje Ci sie to nielojalne wobec partnerki.
    Zycze Ci szczescia i radosci. Jednak nie podejmuj ostatecznych decyzji zbyt szybko. Badz uwazny – wiem, to trudne, gdy emocje zatapiaja.

    Nie musisz odpowiadac. Po prostu Cie pozdrawiam.

  499. Dluga pisze:

    Clyde22 – fajnie, dzieki za Twoje slowa. Troche balam sie, czy mi nie dasz po glowie. Teraz juz luz w nadgarstkach 🙂
    Odpowiadam na pytanie.
    Usiadz dobrze, bo zatoczysz sie ze smiechu. Albo oslupiejesz.
    Moj zwiazek trwal troche ponad 30 lat!
    Kilka lat przed koncem, zaczelam szukac ksiazek.
    O schizofrenii, zaburzeniach osobowosci – po to, zeby wiedziec, jak pomoc drugiej osobie. Naszemu malzenstwu. Co mam jeszcze zrobic, gdzie popelniam bledy i niszcze wszystko, bo to zaczelam coraz czesciej slyszec.
    Jestem z tych mocnych, wierzacych, ze wszystko mozna osiagnac, gdy sie tylko chce.
    A przeciez on chcial ze mna byc, ach…jak bardzo. Tylko musialam sie zmienic. Choc dokladnie nie bylo wiadomo, dlaczego i jak. Slyszalam, ze chce zyc „normalnie”. Ale ze mna sie nie da, bo nie wiadomo, czego wlasciwie chce. Przeciez wszystko jest w porzadku – jego zdaniem.
    Zaczelo sie tak dziwnie mniej wiecej po 10latach malzenstwa. Chlod, brak czasu, wyjazdy sluzbowe, odmowa rozmow – bo o co wlasciwie chodzi? Jakiekolwiek proby dotarcia do niego konczyly sie racjonalnym tlumaczeniem, ze nie mam racji. Zloscia, ze wymyslam problemy. Ucieczkami w coraz dluzsze okresy cichych dni. Bardzo lubil takie gierki psychiczne. Nie wiedzialam, ze to szantaz emocjonalny. Albo sie naucze nie domagac bliskosci i biore to, co chce dac – albo nie mam nic.
    Wiec mieszkalismy razem i wypelnialismy zwiazane z tym obowiazki. Otoczenie nic nie wiedzialo, nie umialam o tym mowic, wlasciwie nawet jak… Czasami probowalam, ale ludzie mowili, ze wiesz, kazdy ma trudne chwile, poczekaj, to pewnie zmeczenie, a przeciez jest taki super czlowiek. Byl. Nie widzialam, ze wobec innych, a dla mnie – przy innych. Zreszta, gdy to zobaczylam to wykalkulowalam, ze to jednak ja jestem ta gorsza. Wiec staralam sie jeszcze bardziej nie dopominac bliskosci, szacunku..itp. Wytlumaczylam sobie, ze jest po prostu zapracowany, mniej wrazliwy, racjonalny, chlodny, wycofany – ale przeciez w sumie dobry. Nie pije, nie bije, nie lata na baby, ugotuje, posprzata chate, gdy siedze w pracy…
    O co mi wlasciwie chodzi?
    Malzenstwo bylo partnerskie. Budowalismy swoje kariery, dzielilismy sie obowiazkami domowymi, okres transformacji w kraju bardzo temu sprzyjal. Nie bylo czasu na duperele, gnalismy do przodu – lepsze mieszkania, dom, samochody, rodzina… American dream.
    Tylko coraz mniej bliskosci, czulosci, pogadania o niczym przy kominku, przytulenia, ciepla…
    A po latach ciezko zachorowal. Wyzdrowial, ale wciaz podkreslal, ze nie moge go denerwowac, bo mu to zaszkodzi. Ale juz coraz wiecej znajdowal powodow do zdenerwowania. Nie zewnetrznych – tylko we mnie. Pamietam taka fajna sytuacje, gdy go podobno obrazilam. Proby wyjasnienia, ze to nieprawda, wzbudzily atak wscieklosci „bo w jego odczuciu go obrazilam, czy to dotrze w koncu, koniec dyskusji, kropka”.
    Nie chcial sie pogodzic, nie chcial rozmawiac, dalam spokoj. Oddzielne polki w lodowce, kazde oddzielnie… Ponad miesiac. Paranoja. Wtedy wlasnie zaczelam czytac. Ale nie o przemocy – tak mialam sprany mozg. Tylko on, z nim sie cos dzieje, co robic? Zaczely sie juz ataki agresji fizycznej. Gdy nie chcialam sluchac jego wrzaskow, probowalam wyjsc z pokoju – lapal za rece, szarpal, wykrecal. Pare razy dostalam w gebe. W koncu zaczelam sie bronic. Powtarzam – bronic, nie atakowac. Ale gdy ja trzasnelam go w pysk, za to co uslyszalam – to on gral ofiare. Jak ja moglam? I wiesz, clyde22 – naprawde sie wstydzilam. To w ogole do mnie nie bylo podobne, co sie stalo, wiec ma racje, gdy wdrukowuje mi, ze mam cos z glowa. Zapomnialam jaki byl powod. Nie potrafilam powiedziec, ze przeciez oddal trzy razy silnie w gebe otwarta dlonia. Myslalam tylko o tym, do czego doszlismy? Wyksztalceni, kulturalni (chyba) ludzie – i sie bija? Po prostu nie moge dopuscic, zeby sie denerwowal i tracil opanowanie.
    I tak robilam. Tylko, ze to nic nie pomagalo. Lubil dreczyc, prowokowac, doprowadzac mnie do obledu – nie, nie bil. Zabijal slowami, ironizowal, wyszydzal. Tak zupelnie spokojnie, na zimno. A potem gral wariata, ze przeciez nic nie powiedzial. Slyszalam takie rzeczy, po ktorych sie czulam, jakbym dostala decha w zoladek. Reagowalam emocjonalnie, wulgarnie. I za to bylam karana miesiacami milczenia. Bylam psychicznym i fizycznym wrakiem. Jakos sie trzymalam na zewnatrz – w pracy odpowiedzialne stanowisko, zespol ludzi, ktorych nie moglam zawiesc. Rodzina nic nie wiedziala.
    A on rozkwital – ten chory, szalenie wrazliwy czlowiek. Kiedy znalazlam ksiazke o psychopatach – zrozumialam. Teraz sie coraz wiecej mowi o emocjonalnych wampirach, terrorze psychicznym, manipulatorach. To on – rasowy psychopata albo socjopata, nie umiem tych pojec odroznic do konca. Czytalam jak wsciekla. Moglam, bo od dawna mieszkalismy sami, w roznych czesciach domu – tlumaczylismy zaniepokojonej rodzinie, ze tak mamy wygodniej. Jednego wciaz nie rozumialam – dlaczego ciagle jest, byl ze mna. Samo dreczenie, trzymanie wladzy nade mna, chyba bylo niewystarczajacym powodem.
    Znalazlam. Bylam okradana. Jak ladnie mowil, on mnie nie oszukiwal, tylko trzymal w nieswiadomosci. Latami!
    Kochany clyde22. Po co ma ktos odchodzic na zawsze, kiedy moze wygodnie zyc. Baba wychodzi rano do pracy, wraca wieczorem. Chata wolna. Tyra jak wol, nie kontroluje wyciagow bankowych, ma pelne zaufanie. I glowe zajeta awanturami domowymi. Czy moglam przypuszczac, ze ten, co siedzi ze mna przy stole, patrzy w oczy – jednoczesnie bierze pozyczki, gotowka pieniadze za dodatkowe zlecenia i robi inne dziwne sztuki ze swoja kasa od bardzo, bardzo dawna?
    Czy moglam podejrzewac, ze te ciche dni byly po to, by mial absolutna wolnosc, wyjezdzal sam gdzie chce i z kim chce? Mnie nawet jego zdrady troche ucieszyly, ze nie zylam z zakamuflowanym gejem 🙂
    Trafilam na niezlego artyste. Kiedy wszystko sie wydalo, jeszcze gral ofiare przez mnie oskarzana nieslusznie. Przerazalo mnie, bo gdybym nie miala dokumentu w reku – kurcze, jemu bym uwierzyla.
    Te racjonalizacje, manipulacje, oglupiania, obciazanie wina, wyolbrzymianie moich wad i zupelne pomijanie tego, co robil…Masakra. Cos obrzydliwego, to nie czlowiek, to korpus bez emocji. A potem, gdy zrozumial, ze jego sztuczki zawodza, juz tylko paskudna, zimna agresja…Pokazal prawdziwa buzke.
    Oczywiscie, nikt mi nie uwierzyl – a ci, ktorzy mowili, ze to straszne, tez chyba nie do konca.. Tak bywa na ogol. Robi sie wokol pusto.
    Ale nie czuje sie jego ofiara. Juz nie. Jest jaki jest, szlag z nim. To ja sama sobie zrobilam. Zapomnialam o sobie. Nie przyznawalam sie do tego sama przed soba, jak bardzo jestem samotna, smutna, slaba, krzywdzona, zaniedbywana – itd. No i oczywiscie powinnam byla uwazniej zadbac o rowny wklad finansowy. Nie zrobilam rozdzielnosci finansowej, gdy moje zarobki byly duzo wieksze. Tak mi doradzano, ja uwazalam, ze to niegodne 🙂 Sama sobie to zrobilam. Chyba zdobylam medal zlotych kaleson, nie? Puchar naiwnosci.
    Ale moj przypadek jest szczegolny. Nauka zycia mocna.
    Wytrzymalam. Jednak o psychice czlowieka czytam nadal, jakos mnie wciagnelo. Czy jestem uleczona po tym pogryzieniu przez wampirka? Na pewno nie, skoro tu jestem. I tamten moj do Ciebie post uswiadomil mi, ze niechcacy poruszyles cos osobistego – we mnie, moje urazy. To nie Twoja wina. To niezagojone do konca ukaszenia. Chyba wystarczy? Pozdrawiam.

  500. po prostu ojciec pisze:

    Witaj. Dziękuję za pozdrowionka i przysyłam wzajemnie. Wg. mojej psych to wygląda na osob. borderline. Jestem trochę podłamany.

  501. Dluga pisze:

    PpO – sam wiesz, co to znaczy. Bord potrafi byc fascynujacy, zupelnie wyjatkowy. Zarowno wtedy, gdy chce z Toba byc, ale i wowczas, gdy juz nie chce. Pomysl chlodno, co ten zwiazek Ci daje? Spokoj, bezpieczenstwo, pewnosc stabilizacji, radosc, zdrowie? Zaczales odnawiac znajomosci, zauwazac, ze moze byc inaczej. Dlaczego wlasnie teraz to spotkanie, gdy wyjechala corka?
    Czy Twoja partnerka oprocz checi powrotu – jeszcze cos robi ze soba? Psycholog, terapia? Chcialabym sie mylic, ale przypuszczam, ze sami sobie nie poradzicice.
    Moge tylko prosic, nie spiesz sie z decyzja. Zmien sposob myslenia. Zamiast „moze sie uda” pomysl „a co bedzie, gdy jednak sie nie uda”.
    Oderwij sie troche. Spotykaj sie z ludzmi, czy mnie slyszysz? Rozmawiaj i smiej sie z innymi. Moze kino, teatr, muzyka, ksiazki, rower. Moze znowu jakis wyjazd w gory lub nad wode. Nie chodzi mi o to, ze masz uciekac.
    Chcesz sie widywac z partnerka? Ok, ale nie poswiecaj na to calej swojej energii. Zobacz, jak sie czujesz w jej obecnosci – a jak w innych sytuacjach. Porownuj, kiedy lepiej, co Ci daje wiecej odprezenia i spokoju.
    Nie skacz na glowke, gdy nie masz pewnosci, czy woda jest wystarczajaco gleboka
    Zycze Ci sily i spokoju.

  502. Justyna pisze:

    Długa – w Czarnogórze jest pięknie! Widoki obłędne, pogoda fantastyczna, błogie lenistwo, tylko język, którego nijak nie rozumiem 🙂 aż nie chce się wracać. Korzystam ile mogę, odpoczywam (przynajmniej się staram)…ale tęsknię, tak głupio za czymś/kimś co jest złe. Nie zabieram telefonu. Ale wracając mam już kilka, kilkanaście wiadomości od niego…
    wiem, że jeśli to JA nie postawię w końcu znaku STOP, to ta chora relacja będzie ciągnąć się latami, a ja w końcu naprawdę mogę przegapić kogoś wyjątkowego… a z czasem stracić szansę na rodzinę i dzieci czekając na cud, czekając aż on dorośnie. A życie w samotności, to nie jest to, czego bym chciała.
    Wracam na plażę bo piękna pogoda:)

  503. po prostu ojciec pisze:

    Witaj Długa.Z mojej strony jest „NIE” z prostego powodu, ja tu już nic nie wskóram i nie mam siły porywać się z przysłowiową motyką na słońce. Po krótkiej chwili by mnie to przerosło i tego jestem pewny. Wiem tylko tyle, mimo takiej ilości ran ( chyba wzajemnych), ja tego co przeżyłem- pięknego nigdy nie zapomnę.Choćby dla tych chwil warto było. Choć koszty okazały się ogromne. Bardzo bym chciał aby ułożyła sobie życie i była szczęśliwa, a ja sobie muszę poradzić- lekko nie będzie.
    DZIĘKUJĘ PO RAZ KOLEJNY ZA TROSKĘ I DOBRE SŁOWO. MASZ RACJĘ, W PIĄTEK JADĘ W GÓRY:) POZDRAWIAM GORĄCO.

  504. ja.... pisze:

    Witajcie
    Jestem ofiarą przemocy w rodzinie…
    Mam nadzieje ze będę mogła z kimś porozmawiać tutaj….

  505. clyde22 pisze:

    Długa, ja z tych nie dających (jeszcze) po głowie. Piszę to żartobliwie, ale widzę destrukcję postępującą we mnie… Może za 10-20 lat jedynym argumentem będzie argument rąk. Bzdurne to pisanie, ale kto sam siebie poznał do końca i wie, jak zachowa się?…
    Czytałem, Długa… Przeczytałem wszystko na siedząco – jednym tchem…
    Dużo przeszłaś. Mocne z Ciebie dziewczę, że wyszłaś i jesteś na właściwych torach. I już wiesz, że problem nie leżał/nie leży w Tobie… Rany pozostaną już do końca, nawet zabliźnione będą odzywały się jeszcze nie raz i przypominały o bólu… Zadziwiające, że wartościowi ludzie są niszczeni przez taki, że tak powiem element. Tyle lat nękania i wyniszczania… Długa, długo jesteś po?…
    Mamy sporo wspólności, całkiem niemało. Co Twój akapit, to podpis składać mogę. Tylko ja trochę „cofnięty w rozwoju”, bo dopiero 10tka z obrączką przekroczona i problemy zaczynają nawarstwiać się. Kasiorki też póki co nie za wiele, bo dom wybudowaliśmy i zasiedliliśmy prawie 2 lata temu, ostatnie podrygi zobowiązań. Wiem, że pieniądze szczęścia nie dają, ale ciężej żyje się z kalkulatorem w ręce i w głowie. Ale… Szczęście jest tam, gdzie je człowiek widzi.

    Piszesz puchar naiwności (o kalesonach nie wspominam)… Nie zrozumie nikt, kto nie jest „w środku” w związku, w rodzinie. Na zewnątrz jest pięknie, poprawnie, a w sercu i głowie ból, samotność i pustka. Katastrofa… Trzeba by rzucić wszystko i uciec ku wolności, ale tyle wspólności jest. A najbardziej maleńtaski trzymają wszystko w kupie…
    Przed laty dziwiłem się stosunkom w jednej rodzinie… Z racji obowiązków służbowych poszedłem tam (nie pracuję w MOPSie). Nie wiem już o czym była mowa, ale kilkanaście już lat pamiętam, że żona dosłownie wyganiała męża z pokoju, gdzie byliśmy, do drugiego, zakazywała mu zabierania głosu, jakiegokolwiek odzywania się. Owego męża, Tadka, spotykam jeszcze czasem w mojej rodzinnej miejscowości. Patrzę już na niego inaczej. Może ma piekło w domu i jest tam nikim?…
    A we mnie zaświeca się jakieś światełko, odzywa się intuicja, że coś jest nie tak… Pojechałem z maleńtaskami na basen. W wodzie godzina, poza domem 3 i tak jakoś było spokojnie bezpiecznie, bez żadnych hałasów, przekrzykiwania się, licytacji, kto ważniejszy, jaka ma być temperatura w wozie, czy czyjej i jakiej muzyki słuchamy? We mnie jest łagodna rezygnacja, zresztą lubię muzykę młodego, on sterował, malutka podskakiwała w foteliku w takt tych rytmów. Tęskno mi do takich sielankowych wyjazdów, do radości ze wspólnego przebywania…

    PPO, gratuluję Ci trzeźwiej głowy i tej racjonalności. Miłego wypoczywania.

    Ja, nie można akceptować tego stanu rzeczy. Pisz coś więcej, bo widziałem tu ekspertów.

  506. Dluga pisze:

    Do ja…
    Nie wiem, dlaczego nikt sie do Ciebie nie odezwal, mysle, ze to sezon urlopowy, ludzie sie porozjezdzali.
    Ale na pewno w koncu sie pojawia 🙂
    Witam , jesli chcesz nadal porozmawiac, moze uda nam sie podtrzymac Cie na duchu.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam i pamietaj, nie jestes sama. Gdy poczytasz troche postow, zobaczysz, ze wszyscy tu borykamy sie z tymi samymi problemami.
    Walcz o siebie, dbaj o siebie i trzymaj sie. Glowa do gory!.

  507. po prostu ojciec pisze:

    Witajcie. Długo nie zaglądałem – nazbierało mi się obowiązków przez to wieczne medytowanie:). Clyde22 dzięki za gratulacje – „BUŁKA Z MASŁEM, LATA PRAKTYKI”- kurcze, nie wiem czy się śmiać czy coś innego. Widzę, że dołączyła do naszego grona – JA. Pisz Moja Droga wszystko co chcesz z siebie wyrzucić, tu naprawdę są ludzie, którzy potrafią spojrzeć na to innymi oczami. Wiem po sobie, to forum to niezły sposób na upust negatywów.
    Oszukana, widzę , że ostatnio się nie odzywałaś – mam nadzieje, że u Ciebie coraz lepiej.
    Pozdrawiam wszystkich.

  508. oszukana pisze:

    Witajcie, dzięki PPO za pamięć, nie odzywałam się, ale z uwagą czytam wasze posty, ponieważ nie były kierowane do mnie to nie piszę, u mnie po staremu. pozdrawiam

  509. Dluga pisze:

    Oszukana, Justyna, Ja, PPO, Clyde22- serdecznie pozdrawiam 🙂 i dziekuje za slowa skierowane do mnie. Podobnie jak PPO troche mam do nadrobienia,ale pamietam o Was.
    Clyde22 – dzieki. Na razie tylko odpowiem – oj tam, oj tam – jak szalec to do upadlego, jak kochac to do bolu, tylko czy na pewno?
    Wciaz szarpanina, udreka, wieczne awantury, rozmyslania, smutek i samotnosc – czy te dobre dni, o ktore tak sie zabiega (bo przeciez takie tez bywaja) warte sa tego wszystkiego?
    A czas ucieka, stres powoli zabija… Warto?
    *
    Czy ktos sluchal Lao Che? Z lekka zeswirowalam na ich punkcie.
    Buzka.

  510. ja.... pisze:

    Witajcie
    Mieszkam za granicą ,mam dwójkę dzieci i męża obcokrajowca,.
    Nawet nie wiem w jaki sposób mam pisać o sobie…trafiłam na to forum przez przypadek szukając odpowiedzi dlaczego wracam ciągle do męża mimo tego że mną manipuluje i znęca się psychicznie,a zdarzało się też fizycznie….czuje się strasznie sama ze sobą ze wiem co będzie i jestem tego świadoma a później wracam…chociaż teraz wróciłam do mieszkania a nie do niego,złożyłam pozew o rozwód ,a i tak cierpię przez jego zazdrość ,kontrolę. .stałam się nerwowa i każda jego pruba kontroli kończy się u mnie krzykiemw ,ten sposób staram się walczyć o moją prywatność ale wydaje mi się to uderza niem głową o mur…Najgorsze jest dla mnie to że nie mam tu rodziny oprócz moich dzieci…

  511. po prostu ojciec pisze:

    Hej Oszukana. Piszesz,że po staremu wiec jak przypuszczam nadal rollercoaster.
    Długa-uważaj z tym nadrabianiem zaległości. Ja się tak spieszyłem, że zatrzasnąłem kluczyki w aucie będąc 200 km od domu:))))) Specjalista skasował jak należy za 3 min roboty. Teraz mam następne zaległości:))))

  512. po prostu ojciec pisze:

    Tak się zdenerwowałem ( delikatnie mówiąc), że chyba właśnie dla relaksu posłucham Lao Che:) Pozdrówka

  513. clyde22 pisze:

    Długa, przyznaję, że nie słuchałem. Czasu brak, by zad posadzić na dłużej niż chwilę. Do Was to z roboty jakieś słowo mogę skrobnąć.
    Ja, to masz dodatkowe utrudnienie przez tą zagranicę. Ale też jesteś krok do przodu w odnajdywaniu siebie, w drodze ku wolności. Tak trzymaj. Dzieciom przyda się zdrowa na duchu i uśmiechnięta mama. Nie dawaj się złu.

  514. oszukana pisze:

    Witajcie :), PPO tak jak napisałeś, jeszcze tak. Pisałam Wam o tym jak jeszcze w styczniu dałam sobie czas do…., że albo ten związek pójdzie do przodu, albo koniec no został tydzień, co później? Zobaczymy. Póki co w czwartek odbieram Mamę ze szpitala, we wrześniu może pojadę do pracy we Francji. Jestem cholernie zmęczona tym wszystkim, mój czas wolny od pracy miał być na pozbieranie się, poukładanie wszystkiego, znalezienie lepiej płatnej pracy, a tutaj wyszło inaczej. Nie poddaje się , podobno kto a ciągle pod górkę dojdzie na szczyt:) pozdrawiam wszystkich serdecznie

  515. Justyna pisze:

    Witajcie…to wszystko zmierza donikąd, koło się zatacza…:(
    wczoraj rano wróciłam z urlopu (męcząca podróż, więc położyłam się spać w południe) około 16 budzi mnie pukanie do drzwi, a kto za nimi stoi? ON… przyjechał na kawę, porozmawiać, bo był niedaleko… nie mógł się dodzwonić, żeby mnie poinformować, bo miałam wyłączony telefon.
    Wróciły wszystkie uczucia… 🙁 nie potrafię odmówić kiedy przytula, nie umiem go odsunąć, kiedy całuje. Skończyło sie jak zawsze. On się pobawił, ja spędziłam miło czas, on wrócił normalnie do swoich obowiązków, a ja znów zaczęłam żyć nadzieją. Znów mam wyrzuty sumienia, znów dałam sobą zmanipulować, znów dałam się wykorzystać…
    To będzie trwać latami, on nie będzie szukał innej bo szkoda mu czasu, kiedy wie, że tu ma zawsze chętną i czekającą, a ja nie interesuję się innymi, bo ciągle mam nadzieję, ze jakoś w końcu się to ułoży…
    Powiem Wam wszystkim szczerze, że juz brak mi sił 🙁 Coraz częściej głupio mi już tu pisać – jesteście starsi doświadczenia, potraficie nad tym wszytskim panować, a ja zachowuje się jak gówniara, zakochana nastolatka (mimo iż dobrych kilkanaście lat już nią nie jestem), która żyję miłością…
    Chciałabym się uwolnić od tego uczucia, tej miłosci.
    Ale jeszcze długa droga przede mną.:(

  516. ja.... pisze:

    Witajcie
    Mam już dość ,niemam juz siły walczyć …chce rozwodu bo wiem ze nie chce być juz z mezem,ale odkąd wróciłam do domu nie odstępuje mnie na krok,obraża moich znajomych i oskarża ich o rozpad naszego małżeństwa, wymyśla jakieś historie które nie są prawdziwe…jak chce wyjść z domu to wstaje w drzwiach albo wychodzi i mówi że nie mogę dzieci samych zostawić, ,a jak chce wyjść z dziećmi to stwierdza ze tez musi iść. ..mam dość ,ciągle on .jak mu mowie ze nie chce nigdzie z nim wychodzić to wogole mnie nie slucha..przez to wszystko mam ciągle bóle głowy które nasilają się przy klutni,dlatego wychodzę z nim dla świętego spokoju mimo że niechce.boje się ze mnie wykończy ze wyląduje w szpitalu….

  517. Agnieszka pisze:

    Witam ,opisywałam Swój przypadek rok temu w czerwcu ,od tamtego czasu nic sie nie zmieniło poza tym ze jest jeszcze gorzej niż było….boze juz nie dam rady….pomóżcie prosze…potrzebuje kontaktu z ludzmi którzy mnie zrozumnieja…mam córke i musze cos zrobic z własnym życiem bo narazie jedyne co przychodzi mi do głowy to skończyc ze sobo

  518. oszukana pisze:

    Witam, właśnie odkryłam, że mój ex proponuje na portalu wspólne przejazdy, już dwie panienki wystawiły mu opinię rewelacja podaje się pod innym nazwiskiem i lat odjął sobie 13, jest tirowcem. Zabolało i to mocno

  519. Dluga pisze:

    Ja … chcesz rozwodu -zloz pozew. Nie wiem, czy musisz z nim mieszkc, komu przypadnie mieszkanie. Nie mam pojecia, jak to masz przeprowadzic w tym kraju, w ktorych jestes. Chyba trzeba wziac adwokata. Dzialaj. Juz wiesz, ze cie kontroluje, gnebi, dreczy – za kare.
    Nie potrafi z Toba zyc, nie pozwoli Ci odejsc. Stalker.
    Bedzie trudno – ale chyba nie masz innego wyjscia. Adwokat, rozwod i zakaz zblizania.
    Jeszcze w tym wszystkim sa dzieci – bedzie nimi tez gral. Prawdopodobnie czeka cie o nie walka.
    To nie dlatego, ze tak je kocha, tylko zeby Tobie odebrac, to co Ty kochasz.
    Wiem,ze ktoras przy rozwodzie chciala oddac dzieci exmezowi, od razu spuscil z tonu. Ale to ryzykowna strategia.
    Bardzo Ci wspolczuje. Trzymaj sie.

    • ja.... pisze:

      Pozew juz złożyłam następna rozprawa juz 13 sierpnia…nie jest łatwo bo czym bliżej się zbliża to on bardziej naciska żebym to zatrzymała. .a ja nie chce! !najgorsze jest to ze w tej chwili on nie pracuje a dzieci są z nim bo niania ma wakacje ,i ciągle mnie straszy ze będę musiał wziąść urlop żeby je pilnować a ja sobie na to pozwolić nie mogę bo dopiero pracuje 3 miesiące. ..

  520. Dluga pisze:

    Agnieszka – pisz dziewczyno. Tu jest taka mala(?) grupa wsparcia. Nie czytalam Twoich postow wczesniej – zajrze.
    Przestan myslec o skonczeniu ze soba, zacznij myslec o rozpoczeciu czegos dobrego,fajnego -ze soba. I z corka. Dla corki. Naucz ja,ze kobieta potrafi zadbac sama o siebie. Pozdrawiam serdecznie.

  521. clyde22 pisze:

    Witajcie dobrzy ludzie. Nie było mnie chwilę, nie pisałem, ale czytałem. Zawsze Wam kibicuję, by coś pozytywnego od Was usłyszeć.

    Długa, Ty tak nie przeginaj z tymi obowiązkami – grozi pracoholizmem…

    Justyna, nikt nie jest odporny na serdeczności, na ciepło, przytulanie, całowanie, etc. Nie ma mocnych, gdy staniesz twarzą w twarz z pragnieniami i ukochanym. Gdybyś nienawidziła szczerze, nie byłoby problemu. A jak kochasz, to problem jest. Każdy kij niestety ma dwa końce – za chwilową przyjemność zapłacisz. Wiesz jaką cenę? Szkoda, że wyjazdowy odwyk został zaprzepaszczony, ale on (ukochany)wyczuł sprawę, bał się Twej niezależności i usidlił Cię od nowa. Cwaniaczek. Znów jest górą. Przykro mi to mówić, ale trzeźwe oko tak to widzi. Lepiej więc nie stawać z ukochanym twarzą w twarz, porzucić kawy, spotkania, wyprosić, pożegnać. Temu panu już dziękujemy – pokazał na co go stać.

    Oszukana, przykra to prawda, o której dowiedziałaś się, cios w samo serce. Czasem jednak lepiej znać swego „przeciwnika”, niż żyć w niewiedzy. Może będzie „łatwiej” porzucić rollercoaster? Zrób to dla swego dobrego samopoczucia i szczęścia…

    Ja, Agnieszka, gadajcie. Milczenie nie jest dobre…

    Ja, jesteś na utrzymaniu męża, czy pracujesz? Masz tam znajomych? Masz szansę, możliwości na ucieczkę do kraju? W jakim kraju jesteś? Chyba nie w jakimś arabskim? Potrzebne Ci podparcie i odskocznia od tych domowych jazd. Zdrowa głowa na dłuższą metę tego nie wytrzyma.

    Agnieszko podaj nr postu sprzed roku, bo ja jakiś mało kumaty jestem i w czerwcu nie widzę. Człek nierozgarnięty i palcem trzeba mu dziubnąć. Chyba, że pisałaś jako „Gość”? A ja szukam Agnieszki… O skończeniu pisząc, to chyba nie ze sobą? Masz córkę – odpowiadasz za swoje i jej życie. BACZNOŚĆ! Skończyć musisz znajomość ze sprawcę Twego złego samopoczucia.
    Opowiadaj o swoich boleściach…

    Ja (clyde22, a nie „Ja”) przełaziłem ze 2 tyg. ze skierowaniem do psychologa, łaziłem, wahałem się, walczyłem. Już pójście do rodzinnej, znajomej przecież babki kosztowało mnie mnóstwo przekonywań samego siebie. Głowa wzięła górę. Zapisałem się wreszcie wczoraj. Mam wizytę za tydzień. PPO, nie użyczyłeś mi swej racjonalnej głowy… Ciężko uznać przed samym sobą, że jest się już w nałogu. Nałogu huśtawek emocjonalnych, ubliżania, zachowań godnych bardziej wroga niż obiektu westchnień… Są dobre chwile, są…ale… są one w gruncie rzeczy „szkodliwe”. Gdyby ich nie było, już dawno zapanowałby nowy ład bez wad tego typu… Kurcze, piszę już od negatywnej strony, a to do mnie nie podobne. Ale ciężko funkcjonować z poranionym sercem, z ciosami zadawanymi na wielu płaszczyznach. Śmieciem przecież nie jestem, a czuję się tak czasami…
    Wróg to wróg, przyjaciel-przyjaciel, a najgorsze te huśtawki. Nie wiadomo, jak do człowieka podejść w danej chwili.

    Pozdrowienia dla odwiedzających to miejsce. Trzymajcie fason i pion…

    • ja.... pisze:

      Mieszkam w Luksemburgu, z wieloma znajomymi juz nie rozmawiam,wiec dobrze mnie zmanipulowal…ciężko mi z tego wyjść ..mimo tego że już z nim nie jestem (jedynie papierek nas łączy i dzieci).Ale stara się mnie złamać i dobrze mu idzie ,mimo tego i tak się nie daje,ale moja głowa na tym cierpi ..

  522. Dluga pisze:

    Justynka – fajnie odpoczelas? Bylas w Budvie? Na pewno slicznie wygladasz.
    A ten twoj to upierdliwy gosc – bez zapowiedzi laduje sie do chaty. Kawe to sobie mogl wypic gdziekolwiek.
    A jakbys byla z jakims innym przystojnym facetem ? Zdaje sie, ze ON jest pewny swego. Niezly artysta.
    Jest lato, wiec bedzie o seksie.
    Chlopaki, nie czytajcie.
    Prosilam – nie czytajcie.

    Justyna – zmien nastawienie.
    Co Ty z tymi wyrzutami sumienia?
    Pomysl tak : fajnie bylo, krew nie woda. Kreci Cie gosc – nic zlego. Dobry seks ? – to ok. Dla zdrowia.
    Na razie nie masz nikogo innego, nie robisz nikomu krzywdy.
    Czujesz sie wykorzystana, zmanipulowana – juz stop.
    Mozesz podejsc do tematu tak samo lekko – chcialas spedzic z nim mily wieczor, dawno nikt Cie nie przytulal – wzielas od niego, to co umie dac. Koniec.
    Moze bedziesz chciala powtorzyc – gwizdnij, przyleci.
    I odpraw za drzwi.
    Tylko prosze Cie, skoncz z tymi nadziejami na cos wiecej.
    Jesli bedzie mu zalezalo, niech o Ciebie zawalczy. Teraz, juz.
    Odezwal sie po ostatnim razie? Spedzacie wspolnie czas?
    Jakies tance, spacery, wyjazd?
    Moze jeszcze nie jest gotowy na stabilna relacje?
    Moze jestes dla niego tylko dupka do seksu (czy jedyna? nie wiesz tego)
    Moze, moze – czas pokaze a Ty sama miej oczy otwarte.
    Sluchaj siebie – nie zastanawiaj sie ciagle, co on mysli, czy zrobi to , czy tamto.
    Jego sprawa.
    A Twoja jest taka – wiem,ze jestem madra, mila, niezla laska, rozgladam sie po swiecie, bo jest duzo fajnych rzeczy wokol. Facetow tez.
    Moze spotkam dobrego, wartosciowego czlowieka, z ktorym uloze sobie dobre, stabilne zycie?
    Czy to bedzie ten ON? Nie wiadomo. Ale czy robi teraz cos w tym kierunku? Chyba nie. Wiec raczej nie ON.
    Jego strata.
    Moze nie spotkam nikogo – raczej niemozliwe.
    Ja znam singielki z wyboru (mlode!), ktore z byle kim nie chca. Wola byc same.
    A do lozka zawsze ktos sie znajdzie. Albo wibrator.
    Justyna – owoc zakazany zawsze najlepiej smakuje.
    Jesli znowu ON pojawi sie na horyzoncie 🙂 nie posypuj potem glowy popiolem, nie rozpamietuj i nie wzdychaj. Daj sobie luz – a moze wreszcie stwierdzisz, ze taki wspanialy to on raczej nie jest i ta chemia tez sie uplynnila..
    Nie czekaj jak naloznica w haremie.
    Bo na razie jest tak: Ty dajesz swoj czas i siebie.
    On bierze, niczego nie deklaruje i znika.
    Pora, zebys to Ty zaczela rozdawac karty.
    Jestem pewna, ze w koncu przejrzysz na oczy. Albo on sie zmieni.
    Albo zaczniesz pisac romantyczne wiersze o niespelnionej milosci 🙂
    Moze to nie najlepsza rada – ale na Twoje odkochanie chyba na razie jedyna.
    Pozdrawiam

  523. po prostu ojciec pisze:

    Clyde22. Teraz ja gratuluję, jak sądzę nawet po wizycie będziesz miał wątpliwości czy dobrze zrobiłeś i czy to jest w ogóle potrzebne. ” Najważniejszy pierwszy krok….” :)- teraz niestety w przeciwną stronę niż w piosence. Z pewnością wiesz , że nie jest to takie proste, jeżeli czytałeś moje wypociny, to ja męczę się z tym już kilka lat. Moja głowa może jest bardziej zrównoważona niż kiedyś, ale już na pewno nie do końca racjonalna. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będzie. Takie życie w stresie, z huśtawkami zostawia blizny, które u jednych się goją szybciej u innych wcale. Nabawiłem się niestety zachowań z których nie jestem dumny tzn. uciekam przed ludźmi, wstydzę się swojego życia, czasami zdarza mi się zbyt emocjonalnie zareagować na niektóre rzeczy ( choć to rzadko). Myśle, że stało się tak dlatego, że sam siebie oszukiwałem-przecież jestem facetem, jestem silny, panuję nad wszystkim:))))) i mi żadna pomoc nie jest potrzebna Bardzo się ciesze, ze się zdecydowałeś choćby dlatego abyś nie doszedł do takiego poziomu wtajemniczenia jak ja. Jedna rada, zanim się udasz do specjalisty powinieneś odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie – po co tam idę? tzn. jeżeli chciałbyś uzdrowić Wasz związek to musi być raczej terapia dla par, natomiast jeżeli chcesz uzdrowić swoje EGO – po takiej terapii możesz bardziej zdecydowanie podejmować decyzje, które prowadzą do ……….. . To tylko moje spostrzeżenie wzięte z autopji. Pozdrawiam wszystkich z gór – zaczęła mi się podobać muzyka góralska – nie wiem czy mi się polepsza czy pogarsza:)

  524. po prostu ojciec pisze:

    Do Agnieszka. Moja Droga, dawno temu wydawało mi się, że tylko życie w pełnej rodzinie ma sens i jest spełnieniem wszystkiego o czym marzę. Wielką radość sprawiały mi takie przyziemne rzeczy jak wspólny obiad w niedzielę, strojenie choinki z dzieciakami jak filmach itp. Kiedy to wszystko zamieniło się w nieprzespane noce, całą gromadę problemów i nerwów myślałem, że świat się zawalił. Teraz po latach jak patrzę na uśmiechniętą twarzyczkę córki wiem, że dokonałem właściwego wyboru. Nikt z Nas tu na forum i poza nim nie pisał takiego scenariusza ani dla siebie, ani dla tej drugiej strony, ale uważam, ze lepsze życie w „pojedynkę” i w spokoju niż …….. . Czuję wielką radość ze swoich i córki sukcesów, próbuje rozwiązywać problemy, czasami się pokłócimy i tak sobie normalnie żyjemy. Gdyby było miejsce na świecie gdzie znalazł bym „to coś” co pomogło by nam się pogodzić i żyć właśnie tak normalnie razem z moją ex to już dawno bym tam był. Jednak bez złudzeń -takiego miejsca nie ma. Gdy człowiek jest w takim momencie jak Ty obecnie, wiem że nie wierzy w nic i ma tylko jedną wizję przyszłości. Ja jednak mówię Tobie, że kiedyś w niedalekiej przyszłości to Ty znajdziesz się po tej drugiej stronie i będziesz tłumaczyła innym potrzebującym, że jednak można. Każdy z Nas musi to przejść.

  525. Dluga pisze:

    Clyde22 – witaj. Dzieki za slowa o pracoholizmie – odczytuje je jako pewien rodzaj tesknoty 🙂
    Slyszalam dzis w radiu, ze we Francji jakas ciezarowka zalala wszystko majonezem. Od razu przypomnialy mi sie Twoje posty 🙂 W dodatku tam nie sa tym zachwyceni…jedni chcieliby „majonezow”, inni nie… Nie wydaje Ci sie to troche smieszne??? Bo mnie tak, ale moze upal mi pada na mozg.
    Clyde, gratuluje determinacji. Mam nadzieje, ze nie zmienisz decyzji. Chcialabym, zebys trafil na dobrego, madrego terapeute. Zawsze mozesz go (ja) zmienic, jesli chemia nie zadziala. Mnie kiedys pomogl mily czlowiek, gdy poprosil, zebym z gory, z chmurki spojrzala na swoj dom i powiedziala bez zastanowienia, co czuje. Uslyszalam co mowie i dotarlo do mnie, jak tam mi kiepsko. To byl poczatek „rozumienia”.
    Najwiecej problemow mialam z otwarciem siebie. Czulam sie, jakbym byla nielojalna wobec drugiej osoby, kogos zdradzala. Mam troche podobnie jak Ty – chce z kims byc, to jestem i dbam o caloksztalt dla obojga.
    Nie uklada sie – trudno, sorry za zmarnowany czas, kazde idzie w swoja strone. Mozemy sie potem tez przyjaznic. Ale najgorzej, gdy drugi czlowiek jest, nie odchodzi, unika rozmow, bawi sie w ciuciubabke i udaje ze nic sie nie dzieje. Mowi, ze chce byc z Toba, albo juz nawet tego nie mowi, bo to przeciez oczywiste – skoro nie odchodzi , jednak tylko tkwi obok –
    nie z Toba. To jest straszna meka, nie wiesz o co chodzi, co robisz zle. Psychiczna tortura, potworne zmeczenie i poczucie beznadziei.
    Ja zapewnialam wygodne zycie.
    Mam nadzieje, ze psycholog pomoze Ci zrozumiec, co sie dzieje w Twoim zwiazku. Ze pomoze Wam obojgu. Calej Rodzinie.
    Dla mnie rodzina byla najwazniejsza. To ten cholerny zimny wychow w dziecinstwie mnie tak wyglodzil. Kilka dobrych slow i wymiekalam. A ten …jak mu tam bylo…doskonale to wiedzial. Lepiej znal mnie, niz ja siebie sama. Bawil sie jak spasiony kocur mysza.
    Piszesz Clyde, ze jestem mocna. Staram sie. Czasami jednak wpadam w czarna dziure, bo przerabalam swoje zycie. Moze nie bylo calkiem zle, ale jednak skonczylo sie porazka. Zrobilam to sama sobie nie widzac, nie slyszac, uciekajac w prace. Teraz moge sobie pospiewac jak Chylinska „czy warto bylo szalec tak przez cale zycie, czy warto bylo kochac tak..” (zauwazyles, ze lubie muzyke?)
    Odpowiem – u mnie nie bylo warto. Nie z tym gosciem.
    Bo z psychopata sie nie da. Jest taka dobra ksiazeczka – Psychopata w Twoim otoczeniu. Polecam.
    Ale wiesz co? Bylam glupia, naiwna, zaslepiona – no i trudno. Wole tak, niz gdybym miala oklamywac i wykorzystywac druga osobe dla dupokomfortu, dla radosci dreczenia, z samej uciechy robienia kogos w balona.
    Teraz jestem z siebie dumna. Mialam sile sie odciac. Wsadzilam w srodek granat i roz.. sie po calej okolicy z hukiem. Szoking dla wszystkich. Przeciez takie dobre stadlo, tyle lat razem, co sie stalo…
    Mam takie ciekawe spostrzezenie – przemili sasiedzi, kiedy juz zaczelam mowic (a bylo bardzo trudno, znasz to) – ze okradal, ze przemoc – nadal uwazali ..tego tam.. za porzadnego goscia, zapraszali go na herbatki.
    Pelna kultura i dyplomacja, nie wtracamy sie, nie nasze sprawy. Mnie tez zapraszali. Chodzilam osobno i tak sobie milo gawedzilismy o dupie maryni. Nikomu nie zabraniam z nim kontaktow, nie mam tego za zle – ale ja bym nie chciala takiego kogos zapraszac do swojego domu. Tez Clyde jestem INNA.
    Zrobilam przesiew znajomych, wolalam poczytac. Pytales jak dlugo? Czytalam (i nadal to robie) wszystko, co wpadlo mi w rece. Zaczelam jeszcze w trakcie zwiazku – potem przez kilka lat po rozstaniu. Na poczatku – zeby zrozumiec co sie z nim dzieje,jak pomoc jemu i naszemu malzenstwu. Gdy zrozumialam z czym mam do czynienia, to bylo jak dywan spod nog. Myslalam, ze stracilam rozum. Zaczelam czytac o technikach medytacji, podobaly mi sie ksiazki Osho (nadal lubie do nich wracac). A potem juz czytalam tylko o tym, dlaczego tkwilam tyle czasu w takiej sytuacji. Bo to bylo najtrudniejsze – dlaczego tak sie dawalam upadlac, wykorzystywac, pomiatac – i wciaz chcialam z nim byc? Dlaczego poza domem pyskata, przebojowa – we wlasnym domu cichutka, bez umiejetnosci ustawiania wlasnych granic? Syndrom sztokholmski, wieloletnia przemoc psychiczna, manipulacje, emocjonalny szantaz i pranie mozgu. Zylam jak w sekcie – guru kaze, przeciez wie lepiej, co dobre. Jasne – wie co dobre dla niego. To jest przerazajace, co mozna zrobic komus z glowa, zwlaszcza gdy sie go odizoluje od innych ludzi. A przeciez sami w tym pomagamy – nie rozmawiamy z nikim o swoim zyciu, bo…dlaczego? Wstydzimy sie, wpojono nam kiedys, ze co w domu, tego sie nie wynosi na zewnatrz. Mamy to w podswiadomosci. Ale przede wszystkim nie opowiadamy – bo sie wciaz ludzimy, ze jeszcze sie uda – a jak zaczniemy mowic, to trzeba bedzie wreszcie podjac decyzje. Nie chcemy tego, boimy sie nowej sytuacji. U mnie tak chyba wlasnie bylo. Juz tylko chcialam w miare spokojnie przetrwac. Rezygnacja. Tak juz bedzie. Jest piekny dom, wygodne zycie. Rodzinne spotkania. U innych jest gorzej…
    A ze brak bliskosci, radosci ze wspolnych chwil – a czego chcesz kobito, wciaz narzeczenskich sentymentow?
    Dopiero twarde fakty byly nie do zaprzeczenia.
    To mozolnie ukladane pudeleczko ukrywalo niespodzianke-gowienko. Ladnie okreslono taka sytuacje w ktorejs ksiazce – wmawiano ci, ze ten smrodzik, jak z wybijajacego szamba – to zapach :-).
    Teraz juz jest ok. Nauczylam sie wybierac, co dla mnie jest dobre. Umiem byc asertywna. Rozpoznaje manipulacje, bo one sa obecne w naszym zyciu, w roznych sytuacjach – nie tylko w bliskich relacjach. Zyje w zgodzie z sama soba. Ale – stracilam taka dziecieca ufnosc, taka gotowosc serca na dloni – wiare, ze jak jestes dobry dla innych, to oni tez dla ciebie. Jestem ostrozna. Dzialam bez pospiechu. Nie krzywdze innych – ale dbam przede wszystkim o siebie. Zdrowy egoizm.
    Zgubilam spontanicznosc, ale zyskalam wewnetrzny spokoj. Pewnosc wlasnego widzenia.Chyba nawet taka siebie lubie, a nie wiecznie rozdarta sosne = uwaga, to z Lao Che.:-)
    Clyde22 – zycze Ci spokojnych kolejnych dni.
    Juz zrobiles pierwszy dobry krok.
    Pozdrawiam Cie.

  526. Dluga pisze:

    PPO – witam. Jak Ty tam wysoko wytrzymujesz w te upaly? Zawsze mnie zdumiewalo, ze ludzie jezdza latem w gory.
    Ale chyba ten pobyt Ci sluzy, bo Twoje posty sa weselsze. Ja wiem, dzis fajnie, jutro w dol.. Wiadomo. Ale jednak zmiana „do przodu” jest.
    Zasmialam sie, gdy przeczytalam o goralskiej muzyce. Ale jezeli Ci sie podoba – bo jednak to troszke rzepolenie na jedna nute – to chyba jestes w niezlym nastroju, prawda?
    I nie wynika to chyba z herbatki „z pradem”.?
    Chcialabym, zeby ten pogodny nastroj trwal u Ciebie jak najdluzej.
    Teraz tak sie zastanowilam, ze moze nie powinnam sie wtracac, bo post byl do Clyde22 ?
    No, ale juz sie stalo.

    PPO – a czemu unikasz ludzi? Ja gadam ze wszystkimi, wszedzie. Nawet kilka slow, gdy kupuje gazete, bardzo poprawia mi nastroj. Ktos sie usmiechnie, zazartuje, Ty cos odpowiesz. Jest lzej, naprawde, sprobuj.
    Kilka slow, o czymkolwiek.
    Pamietam, gdy wyjechalam, zeby dojsc do rownowagi, spojrzec z dystansem, odseparowac sie – to pierwsze, co zauwazylam – to wlasnie , ze ludzie sie do mnie usmiechaja, mowia spokojnym glosem, sa mili.
    Wtedy zobaczylam nareszcie, jak mi potrzebna jest taka zwykla ludzka zyczliwosc.
    Na dzis koncze, jeszcze cos tam mam z zaleglych spraw.
    O kluczykach w samochodzie pamietam 🙂
    Ale ciagle zapominam o zmniejszaniu szybkosci, wiec moje „zaleglosci” co sie wyrownaja, to znowu rosna.
    Zdjec tez juz mam troche…album jakis czy co zrobic?
    Nie uwazasz, ze te ograniczenia do 40 km/godz to jednak przesada?
    Trzymaj sie i popatrz, moze sa jakies fajne kozice?
    Dobranoc. Albo dzien dobry.

  527. po prostu ojciec pisze:

    Długa Hejjjjjjjjjj:)
    Wytrzymuję i to całkiem znośnie bo ta cała ekipa meteo to bzdury gada. Zapowiadali, że na południu mają być największe upały, a dziś o 19 było 21 st., a z inf od mojej rodzinki wyniki, że na pomorzu daje nieźle. Co do moich relacji to tak jak już wcześniej pisałem małymi kroczkami się otwieram, a tu szczególnie małymi bo wszędzie pod górę. Pisałem o tej góralskiej wirtuozerii w momencie gdy akurat gdzieś grali i nutki wpadały przez okno do mojego pokoju, a nóżka sama skakała:) i to bez herbatki:). Czasami mi brakuje tych starych dobrych czasów gdy w góry jeździliśmy większe ekipą i były kuligi i herbatka w termosach i orły na śniegu. Jak to się wszystko czasami pozmienia. Dziś nie próżnowałem i ok 25 km mam na karku, a i kozice były, oj były, nie ukrywam niektóre to zmierzyłem od pęcinek po same grzywki. No w końcu jeszcze nie taki stary dziad ze mnie co by uciechy przynajmniej oczom nie odmawiać. Nawiązując do 40 km/m po mojej podróży w tą stronę – OGRANICZENIOM DO 40 MÓWIMY-STANOWCZE- NIE. Daj spokój, gaz- hamulec, gaz – hamulec, aż noga boli. Na szczęście coraz więcej autostrad i S. Nie mogę zasnąć, to chyba po tych kilometrach, a jutro czy też dzisiaj poprawka. Dzień dobry i pozdrawiam jeszcze raz.

  528. Dluga pisze:

    PPO – super, traperze! Wedruj i oczy raduj – gory piekne, a i kozice warte popatrzenia (i nie tylko). Ciesz sie zyciem, bo na starosc, wiesz – laska, kosciol i lekarze..:-)
    Mam podobne sentymenty – gdzie te ekipy szalonych znajomych, z ktorymi moglam do rana drzec gebe przy ognisku a rano szukac kefiru i jakiejs fajki, zeby pluca od nowa mialy radoche? Wszystko sie rozpierzchlo, rozmylo, pogubilo po swiecie albo kapcie i serial w TV.
    Nic sie nie chce, niemrawosc i gledzenie… Ale to moze ja jestem jakas nienormalna?
    Dzis zaczyna sie w naszym pieknym kraju nowe rozdanie – moze jakies ozywczy duch wstapi i w moje otoczenie?
    Bo bedzie fantastycznie, to jest oczywista oczywistosc.
    Wdychaj swieze powietrze i hasaj po sciezynkach do upadlego, produkuj endorfiny i daj sobie wolne od smutku. Ja jestem cepr, ale wedrowac tez lubie. Jednak 25 km – to imponujacy kawalek! Gratulacje.
    Dawno nie bylam w gorach, ostatni raz Bieszczady – ale co to za gory? Zadne. Pieknie tam, zwlaszcza jesienia – jednak nie zassalam tego miejsca. Moje baterie najlepiej laduja sie nad morzem. Polwysep Helski przed sezonem letnim – cudo. Niedawno zarezerwowalam chate na 3 tygodnie – bylo mi tak fantastycznie, ze zostalam na 2 miesiace! /moglam sobie dac taki dlugi urlop/
    Po prostu miodzik. Mysle o zamieszkaniu na stale, ale jeszcze przetestuje pobyt jesienno-zimowy. Tam dom – gdzie nam dobrze. A internet, telefon i TV wszedzie takie same. Znajomi ? Uciesza sie, bedzie meta na przyjazdy. A poza tym nie mam klopotu z nawiazywaniem znajomosci (teraz, bo jeszcze kilka lat temu uciekalam w samotne, gorzkie wieczory). Kaszubi mnie urzekli. Sa przyjazni, weseli ale zdystansowani. I to mi sie podoba – kiedy chce do czlowieka, to ide – ale lubie tez zachowac swoja prywatnosc.
    Wedruj a potem posiedz sobie na przyzbie, jak ten goral: gdy ma duzo na glowie, to siedzi i mysli. A jak nie ma czasu – to tylko sobie siedzi.
    Pozdrawiam.

  529. Dluga pisze:

    Oszukana – co moge Ci jeszcze powiedziec? Duzo przeszlas, ostatni miesiac byl trudny dla Ciebie – ale dobrze, ze Mama wypisana ze szpitala. Teraz zajmij sie soba. Masz plany – dzialaj. Wprowadz je w zycie, zrob to. Zobacz, zmarnowalas juz pol roku. Czekasz – a ten tam.. Swoja droga niezle sie urzadzil – prywatne biuro podrozy? Sluzbowym tirem? A dochody z tego opodatkowane? Ciekawe… Moze podeslij mu Twoich kumpli, zeby z nim sie przejechali 🙂 Mysle, ze powinnas juz odpuscic tego kolesia. Wyjedz, to dobry pomysl. Moze zatrudnij sie w Luksemburgu jako niania u
    Ja…/ostatnie posty/?
    Piszesz, ze zabolalo…A nie rozsmieszylo Cie, ze obniza wiek o 13 lat? Facet? Czyli zaczyna sobie zdawac sprawe, ze czas juz go nadgryza, juz powoli wypada z obiegu.. Chociaz faceci i tak maja lepiej w tym akurat punkcie. Moze ten „Twoj” ukochany chce sobie jeszcze pobrykac, a potem wroci, zeby sie nim zaopiekowac?
    Chcesz tego, naprawde? A potem tracic spokoj, gdy gdzies wyjedzie – czy na pewno sam? I w jakim bedzie humorze, gdy zjedzie w domowe ciepelko, ktore mu zapewnisz?
    Po prostu zamknij ten rozdzial, prosze Cie.
    Zyj.
    Przegapiony czas nie wroci – naprawde juz to wiem.
    Bardzo cieplo Cie pozdrawiam.

  530. Dluga pisze:

    Agnieszka – jak sie trzymasz? Napisz, co u Ciebie. Jestesmy tutaj. Dla siebie i dla Ciebie.
    Buziaczek.

  531. Dluga pisze:

    Ja… jestes dzielna i tak trzymaj.. Jesli nie chcesz mediacji rodzinnych, malzenskiej terapii , podjelas decyzje o rozwodzie – to jej nie zmieniaj. Szanuj swoje postanowienia.
    Jesli raz sie wycofasz, potem bedzie trudniej.
    Przeciez papierek to nie wszystko. Maz chce Cie zatrzymac – musi nad soba pracowac, zmienic nawyki, nauczyc sie szacunku dla Ciebie. Musi zglosic sie na terapie. Tylko Twoja zdecydowana postawa moze go to tego przekonac. Albo nie, nie wiadomo.
    A jezeli zdecydujesz sie mu zaufac ponownie, zawsze mozesz za niego drugi raz wyjsc 🙂 Taylor i Burton robili to chyba trzy razy.
    Moze byc tez dalszy zwiazek bez papierka.
    Zlozylas pozew, zaczelas prace – on widzi Twoja samodzielnosc, traci grunt, usiluje Cie udupic. Przetrwaj. Zycze sily. Z pracy nie rezygnuj, moze jakas studentka (z Polski?) zajmie sie dziecmi, zanim nie ogarniesz wszystkiego. Mieszkasz w cywilizowanym kraju, na pewno znajdziesz dobre dla siebie rozwiazanie.
    A znajomi? Wlasnie masz dobry test, na kim warto polegac. Jedni przyjda, inni odejda. Ty dla siebie jestes najwazniejsza. I Twoje dzieciaczki.
    Pozdrawiam.

  532. clyde22 pisze:

    Ja, wracaj do znajomych, buduj siebie z ludźmi, których lubiłaś. Dom nie jest dla Ciebie dobrym odnośnikiem swego szczęścia. Izolacja jest zła. Patrząc przez pryzmat znajomych będziesz widziała jeszcze więcej, doda Ci to sił i otuchy. Wytrwałości życzę.

    Długa, rozgryzłaś mnie z tym pracoholizmem. Przewaliłaś tych psychologicznych tomów i ciężko Cię podejść. 😉 Tak – tęskniłem. Ale troszczę się też o Twe zdrowie przecież. 😉 Tęskniłem, bo nadajesz na tej samej fali. Rozumiesz mnie, bo przeszłaś to, co mam. Powtórzę się, ale podpisuję się pod większością Twoich akapitów – taka jedność myśli. Może nie mam w domu psychopaty, ale na pewno terrorystkę i manipulantkę. Nie chce zrobić porządku ze swoją głową i psuje tym sposobem inne głowy. To nie jest fair. Takie moje zdanie, ale może błądzę?
    Mnie też nie posłużył zimny wychów (używasz podobnego słownictwa), wpadłem w pułapkę przez to. Staram się teraz być obecny w życiu mych maleńtasków, by znały kolana, przytulenie i ciepłe słowo. To też dla mnie jedyne autentyczne ciepło domowe.

    Długa, PPO, wahań i wątpliwości będzie jeszcze z tysiąc, ale ruszyłem, co zawsze jest najtrudniejsze. Nie wiem jeszcze, co z tą moją terapią, jak będzie wyglądała, jakie są cele i czy będzie chemia? Poszukałem o kobitce psycholożce w necie, ale niewiele jest, to młoda osoba… Więc może z zapałem i ochotą?… Wszystko przede mną. Czego spodziewam się? Przede wszystkim prostowania głowy, wzmocnienia siebie, nazwania po imieniu tego, co zgrzyta w związku, pokazania jakiejś drogi wyjścia (ratowania na razie przynajmniej). Może ze mną jest coś nie teges i źle wpływam na partnerkę? Są jakieś interakcje niedobre. Po 10-u latach związku jestem pozmieniany i nie zawsze są to pozytywne zmiany. Może z dzieciństwa jakieś braki odezwały się we mnie w tym zestawieniu. W samoświadomości Wy jesteście mi dużą pomocą, za co dziękuję. Moja planowana wizyta to również Wasz sukces. Wolałbym wizytę we dwoje, ale powiem szczerze, że od wzięcia skierowania nie poruszałem już w domu tego tematu. Idę sam i nawet o tym nie mówię. Myślicie, że to ok? Przy próbie dyskusji mogę mieć utrudnienia różnej maści ze strony połówki. Nie czuję partnerstwa i przyjaźni. Robię to dla rodziny, ale również i dla siebie samego. To idzie w parze… Zapisywałem się w towarzystwie młodego, ale jemu wystarczył komunikat, że to zapis do lekarza. To jeszcze taki dobry wiek. 🙂
    PPO, wiele nas łączy w przemyśleniach. Pisałeś do Agnieszki, ale podpinam się – lepiej w pojedynkę, a w spokoju, niż „razem” a osobno i z wieczną adrenaliną. Ja to już jestem gruboskórny dziadek, więc jakoś dam sobie radę, ale tych moich dziatek mi szkoda. Boli mnie serce, jak one reagują na brak rodzinnej sielanki. Jak to wpłynie na ich przyszłe życie?… To mnie trapi. Ale jeśli osobno, to jak to ogarnąć? Dzielić dzieci jak jakiś towar? I jak go przekroić? Przecież one kochają obydwoje rodziców, choć może każdego inaczej… Wszystko inne materialne można sprzedać, podzielić i zacząć nowy żywot. Ale z dziećmi tak nie da się załatwić sprawy…

    Długa, pytałem, jak długo jesteś już na wolności, po wielkim wybuchu, czy jak to inaczej nazwać? Czytałaś już wcześniej, poszukując prawdy… Uzdrawianie pewnie postępuje szybciej, gdy człek już wie, gdy świadomie łyka książki i chłonie prawdę objawioną.
    Faktycznie błędem jest izolacja od znajomych. Przestałem wychodzić, wyjeżdżać, rozmawiać… Żyję jak dzik w lesie. A zaprosić kogoś? Dom jest pusty – rzadko ktoś zaleci… Izolacja i cisza w temacie. To jedna z oznak czegoś niedobrego w Domu. Tak to widzę.
    Długa, straciło aktualność powiedzonko, że pokorne ciele dwie matki ssie. Teraz trzeba uważać wszędzie, bo życie pełne naciągactwa, oszustwa i wykorzystywania drugiego. Serce na dłoni trzeba ostrożnie gdzieś schować… 😉
    Jeszcze mi się tak skojarzyło z cytatów różnych: „Kobieta jest jak lilia – subtelny nie ośmieli się jej dotknąć, ale przyjdzie osioł i ją zeżre.”
    Wybaczcie może brak składu w pisaniu, ale czytam Was, odpisuję zdanie, 2…8 na bieżąco i tak to wygląda.
    PPO, z tymi kozicami (za Długą) to ostrożnie, bo jakaś piękna się trafi. 😉 Jak to było w dowcipie o bacy, juhasach i łowiecce. 😉 Znacie? Nie piszę, by nie świntuszyć i nie odbiegać od tematu.
    Długa, zwolnij. Doba i tak ma tylko 24h, ile nie miałabyś na liczniku. 😉 Również pozdrawiam.
    PPO, odpoczywaj. Prądu na takie klimaty raczej nie używaj, chyba że samym wieczorem, by muzyczka bardziej wpadła w ucho. 😀
    Spokojnego dnia Wam wszystkim.

  533. po prostu ojciec pisze:

    witaj Długa . Zanim wyjdę w trasę muszę Tobie odpowiedzieć. Ubawiłem się jak napisałaś o tym nowym rozdaniu w naszym kraju i ożywczym duchu. Dobre:)))))

  534. po prostu ojciec pisze:

    Witajcie.
    Dziś niestety nie dałem rady zbyt długo maszerować. Temperatura zbyt mocno dawała się we znaki.
    Długa mam nadzieję, że rano nie uraziłem Twojego ducha patriotyzmu. Rano, krótko przed wpisem zerknąłem co się dzieje na parkiecie i niestety zrobiło się mocno czerwono, prawdopodobnie w reakcji na to wydarzenie. Ot takie ożywienie. Życzę Panu Prezydentowi jak najlepiej, ale już się w życiu nasłuchałem górnolotnych obietnic i jakoś sceptycznie do tego podchodzę. Poza tym nie lubię skrajności zarówno w jedną jak i w drugą stronę. Obym się mylił. Jezeli oczekiwałbym czegoś to może zmiany nazwy tego forum na „SZCZĘśCIE W ZWIĄZKU”. Nie wiem czy zauważyłaś, ale ludzie nie piszą o tym jak są szczęśliwi i co robią aby tacy być.
    Clyde Twoje ostatnie zdania tzn. o dzieciach dały mi do myślenia. Nie wiem czy kiedykolwiek rozmawiałeś z kimś kto jest tzw dochodzącym rodzicem. Mowie o tym co zaczyna się dziać gdy rodzina się rozpada. Bardzo często dzieci mniej lub bardziej świadomie używane są jako „narzędzia”. Z co niektórych osób, a szczególnie matek (bez urazy dla wszystkich wspaniałych ) wychodzą takie rzeczy o których się Tobie nie śniło. Jeżeli myślisz, że widziałeś już wszystko to nic bardziej mylnego. Nie będę się rozwodził bo przykładów można znaleźć mnóstwo na forach. Życzę WAM abyście to wszystko poskładali-nie tylko dla dzieci, ale i dla WAS. Ja mam dużo prostszą sprawę – mam dziecko pod swoją opieką, przyznaną przez sąd. Wiem tylko tyle,że nawet do głowy by mi nie przyszło używać córki jako narzędzia, nastawiać ją przeciwko mamie lub blokować im kontakty (przeszedłem to i wiem jak to się kończy).
    Niestety jutro muszę wracać do domu – Tata jest w fatalnym stanie i nie wiem jak to się skończy .
    Pozdrawiam wszystkich gorąco.

  535. Dluga pisze:

    PPo – dwa slowa , fajnie, ze masz podobnie 🙂
    Dzis w TVN24 – jak w seansie spirytystycznym, dawno nie widziane zjawy… Ale to chyba nie miejsce na taki watek. No i lubie pospac rano dluzej….. 🙂
    Slyszalam ze w gorach moze byc niebezpiecznie, ostrzegaja przed burzami, dzialaj ostroznie.

    ****
    Clyde22 – znowu nawrzucales rozwazan, a mozg staje mi deba od tego upalu i przyklejam sie do klawiatury.
    Tak na szybko – prosiles kilka razy o wspolne „zaudanie sie ” po porade? Slyszales zdecydowane nie. I jak masz cos z glowa, to sam powinienes isc. Tak? No wiec idziesz. A ktos sie Ciebie pyta, co robisz z tym pomyslem pojscia do psychologa? Nie. No to co bedziesz przeszkadzal w ogladaniu TV swoimi duperelami.
    Matko, gdybym ja uslyszala, ze druga strona chce ze mna rozwiklac problemy, pojsc gdzies do madrego czlowieka po pomoc – biore torebke, zawijam kiece i lece. Widze, ze przeciez jest autentyczne zaangazowanie….
    Nie potrafie tego zrozumiec. Ale nie chce Cie buntowac.
    Idziesz zrozumiec siebie, znalezc wytlumaczenie. Dowiedziec sie czegos o sobie. Popracowac nad soba. Robisz to dla Was. Jesli problem tkwi w Tobie – nauczysz sie dostrzegac swoje niedoskonalosci. Bedzie to dobre dla obojga. Szukasz porady – dla wspolnego fajnego zycia. Nie idziesz do adwokata po rozwod, wrecz przeciwnie. Moim zdaniem jest ok.
    Cos juz bedziesz wiedzial, wtedy pogadasz.
    Ale jesli najdzie Cie taka chec, mozesz poinformowac o wizycie. Bo dlaczego nie? Jesli bedzie sprzyjajaca sytuacja domowa, moze powiesz. A moze w ten sposob wywolasz afere? Diabli wiedza. Sam zobaczysz. Zbyt szybkie ruchy niewskazane w taki upal.
    Tylko nie zmieniaj swojej decyzji. Bardzo o to prosze.
    I dzieci jeszcze nie dziel. Jeszcze nie pora. I rob jak najwiecej wspolnych z nimi rzeczy – fajnie Wam razem, wiec bawcie sie ze soba. Troche wyglupow Tobie tez sie przyda. Moj brat od bardzo dawna mieszka za granica. Tam jest latwiej po rozwodzie. Zamieszkal kilka ulic dalej i dzieciaki mialy swoje pokoje i u matki i u ojca. Same decydowaly, kiedy do kogo sie przeniosa. Opieka spoleczna (czy jakas podobna) czuwa nad tym, zeby rozwod negatywnie nie odbil sie na malym dziecku.
    I jeszcze taka istotna sprawa – po rozwodzie rodzice sie przyjaznia. Albo chociaz utrzymuja poprawne kontakty – dla dobra dzieci.
    Clyde, a co Ty mnie tak ciagle podpytujesz, jak dlugo czytam po… , ile na tej wolnosci..? Czyzbys rozwazal jakies wyjscie poza forum??? 🙂 Daj juz spokoj. Wystarczy troche matematyki i wszystko wiesz. 🙂
    Czytalam i czytam. I wcale nie bylo mi lepiej, gdy sie dowiadywalam, ze robilam wszystko na opak. Okazalo sie, ze powielalam schemat z dziecinstwa – im gorzej, tym bardziej sie staralam o akceptacje. A bylo wziac walek i zrobic porzadek! Wcale prawda objawiona nie pomagala. Bylam na dnie, smutek nie do ogarniecia. Potem zlosc na wlasna glupote i slepote, na zmiane z zalem do siebie. Wreszcie wscieklosc na caloksztalt. I totalne zagubienie. To jest straszne uczucie, gdy zrozumiesz, ze tak ci sprano mozg, ze patrzyles i nic do ciebie nie docieralo. Tkwiles w pajeczynie perfidnych klamstw, klapki na oczach. Naprawde myslalam, ze trace rozum. Dowiedzialam sie potem od psychologa, ze to niebezpieczna (dla mnie) sytuacja i ktos powinien mnie wspierac, wysluchac, pocieszyc. Bylam kompletnie sama. Jego rodzina sie odseparowala. Moja mama zawsze chlodna, a teraz potrzebuje pomocy, co mam jeszcze jej dokladac. Brat daleko, od dawna luzne kontakty. A znajomi kompletnie zdezorientowani, zaczeli unikac spotkan. Tak tez bywa.
    Wiec ksiazki, ksiazki – bo psycholog chyba musialby ze mna zamieszkac 🙂 Jestem z tych, co w stresie nie moga jesc. Spac tez nie. Fajnie sie skonczylo, bo ubrania kilka rozmiarow mniejsze. Wiec oprocz uporzadkowania glowy, sa tez i takie plusy :-). Poza tym wewnetrzna emigracja, w dupie porzadki i obiadki, olewam prosby o „ostatnia szanse” i tlumaczenia, ze nie powinnam tego wszystkiego niszczyc. A czemuz to? I co to bylo to „wszystko”? Wtedy tez uslyszalam, ze to przez te ksiazki. A jakze! Moja wina. Poczytalam i szajba mi odbila. Tak zupelnie bez powodu, przeciez bylo fajnie, prawda? Jemu na pewno. Powoli dojrzewalam do rozpierduchy.
    Czy Ty wiesz Clyde ile nagle mialam wolnego czasu dla siebie? Jeden etat mniej? Choc tez bylo trudno odnalezc sie w tej wolnosci, bo z poczatku czulam sie odstawiona na boczny tor, nikomu niepotrzebna. Az zrozumialam, ze od dawna tak zyje, towarzyszka malzonka, wiec roznica polega tylko na mniejszej ilosci obowiazkow domowych.
    Tylko. Czy to nie smutne, co zrobilam sobie?
    Dlatego tak tu gledze – walczyc, jesli jeszcze jest o co – ale nie zapominac o wlasnym zyciu, zeby nie ocknac sie z reka w nocniku. Bo z kazdym rokiem wiklamy sie bardziej i trudniej zaczynac od nowa. A dzieci pojda kiedys swoja droga – co wtedy zostanie?
    Powodzenia Clyde.

  536. Dluga pisze:

    PPo – widze, ze w miedzyczasie napisales posta (wieczorem). Mniej wiecej o tej samej porze tu zagladalismy. Spiesze sprostowac – nie byl to duch patriotyzmu. Oj, bardzo nie. Sadzilam, ze smielismy sie razem z tej wcale nie smiesznej sytuacji. Ja tez zycze dobrze nowemu lokatorowi palacu – bo zycze dobrze spoleczenstwu. I sobie tez. Ale mam duzo watpliwosci i obaw. Jeszcze zostala jesien. Jednak to co dzis ogladalam.. Co sie ludziom porobilo? Kropka.
    Smutne, ze Twoj Ojciec czuje sie gorzej.
    Trzymaj sie, pozdrawiam.

  537. po prostu ojciec pisze:

    Jak mogłem zwątpić:)))))

  538. Dluga pisze:

    Clyde22 – dzien dobry. Od razu z samego rana – wyjasniam: to moje gadanie, wiesz o co chodzi – a przynajmniej mam taka nadzieje – to zart.
    Zart glupi i ciezkawy, bo ten upal mnie wnerwia. No i aniol taki to ja znowu nie jestem, warknac tez potrafie. Po prostu prosze o uszanowanie mojej prywatnosci. Nie ma nic do rzeczy, jak dlugo mocowalam sie z poznawaniem rzeczywistosci. Kazdy jest inny. Jeden bierze torbe i odchodzi dosc szybko, gdy ma dosc. Mniej bystry lepi sie i przymila, bo nie rozroznia manipulacji. Gdybym kiedys znalazla takie forum, gdyby ktos mna potrzasnal – byloby krocej i lzej. Tym wiekszy byl szok, gdy sama do tego doszlam, sama zrozumialam. Mialam mnostwo watpliwosci – czy nie padlo mi na glowe. Czy przejrzalam, czy zglupialam? Otoczenie dokladalo swoje – slyszalam, ze to niemozliwe, co mowie, przesadzam, jakos sie musicie pogodzic… A czlowiek, moj autorytet (guru) ktory byl mi najblizszy, z ktorym widzialam spokojna dobra starosc – mimo, ze chlodny, obrazalski i wycofany – mial byc wsparciem na stare lata, okazal sie tym, kim sie okazal. Jeszcze mamil, obiecywal, wybielal sie. Ladnie mowil „nie oszukiwalem, tylko trzymalem cie w nieswiadomosci” – prawda? A wlasciwie dlaczego? Ale te slowa trafnie oddawaly obraz relacji: rzadzil moja glowa. Dlugo sie miotalam (jak to dluga:-)
    Rozpierducha zmiotla wszystko – zostala pustka. Budowalam siebie od nowa. To tez dlugi proces i wciaz trwa. Nie zaluje swojej decyzji, zrobilam to tylko dla siebie, zeby umiec w lusterko spojrzec bez wstydu. Przedtem od jakiegos czasu juz z tym mialam problem.
    Kiedy zrozumial, ze chwyty na uczucie nie dzialaja, pokazal co potrafi. Agresywny i niebezpieczny. Nie bylo lekko. I nie zamierzal opuscic wygodnego lokum. Przerzucal odpowiedzialnosc i obwinial. Dowiedzialam sie, ze nigdy nie bylam dobra zona, na matke sie nie nadawalam, seks tez byl do dupy. Wszystko co mogl, opluwal. To dlaczego w cholere nie poszedl, nie poszukal wowczas czegos lepszego? Nigdy nie bylam bluszczem. Odwrotnie – samodzielna i niezalezna. Chyba wyszly jakies meskie ambicje, kompleksy. Nie wiem i nie interesuje mnie to.
    Powiedz, dlaczego faceci tak maja? Nie chca odejsc, gdy juz g… sie wylalo? O co jeszcze chodzi?
    Ale na razie dosc. Wstalam wczesniej, bo lece w urzedy.
    Pozdrawiam i spokojnie dzialaj.

  539. Dluga pisze:

    PPo – kilka slow przy kawie, do Ciebie.
    Masz teraz na glowie wazniejsze sprawy – chory Ojciec. To priorytet, tym sie zajmij.
    Niepotrzebnie wplotlam watek pozaforumowy. Chociaz czy ja wiem? Mamy do czynienia z klamstwem i manipulacja. A moze nie? Czas pokaze. Tylko ze ten czas, jest tez moim zyciem. A chcialabym troche spokoju, bo tak bylo ostatnimi czasy. Dobra, ludzie wybrali. Ciesza sie i to bardzo, jak widzialam. Niech tak bedzie.
    Nie doczytales uwaznie. Oczywista oczywistosc dawala sygnal.
    Cholera, szkoda ze nie poszedles w gory, swieze powietrze dobrze robi. Pozno wyszedles, juz bylo goraco.
    Potem wylales swoje frustracje. Ok,jestesmy tu, zeby sie wspierac w roznych sprawach.
    Nie ma tematu, sama zaczelam, niepotrzebnie.

    Ale dostalismy przy okazji wazny sygnal o sobie.
    Musiales przed wyjsciem troszke poironizowac. Impuls, ale nie mogles sie powstrzymac. Niewazne, czy to bylo uzasadnione. Chyba masz nerwy lekko napiete, emocje wciaz graja. Za caloksztalt. Dbaj o siebie.

    Ja tez dostalam wazny sygnal o sobie.
    Fajne gadki juz mnie uspily. Juz mnie kupiles. Lekko poszlo. Nie widzialam ironii…
    Stara hippiska, wciaz we mgle.
    Wiec jednak wcale nie jestem taka uwazna, jak myslalam.
    Dziekuje Ci za to. Serio.
    I spoko. Nie ma tematu.
    Pozdrawiam.

  540. Dluga pisze:

    Agnieszka !!!!
    odezwij sie dziewczyno, kilka slow, nie musisz opowiadac o sobie – jesli nie chcesz, ale mmartwi mnie Twoje milczenie. Boje sie o Ciebie.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam i przyslij chociaz emotiona. Daj znak, ze jestes.

  541. clyde22 pisze:

    PPO, nie widziałem jeszcze wszystkiego i o życiu wiem bardzo niewiele. Mam wiele dystansu do siebie i szacunku do świata i ludzi. Z dochodzącymi rodzicami nie rozmawiałem, ale wiem, jakie szopki dzieją się przy rozwodach. Dziękuję, nie skorzystam (póki co). Szwagier rozszedł się i koleżanki z pracy siostrzeniec. Włos mam zjeżony, co w ludziach może siedzieć. Jak by nie było można podać sobie rąk, podziękować za wspólne lata (jakie nie były, to jednak były). Sorry, nie wyszło. Życie… Każdy może pójść swoją drogą ku szczęściu i żyć w jakiejś tam „poprawności politycznej”, bo łączą nas jeszcze dzieci… Prawda?… Niech dzieciom będzie dobrze, chociaż my już osobno. Ze mnie taki niepoprawny idealista jest, leczony z tego przez życie. 😉 Póki co głowa ciągle w chmurach.
    PPO, zdrowia dla ojca.

    Długa, nie dziękuję. Powodzenie zawsze się przyda. Sorki za ten nawał pytań. Polubiłem Cię od pierwszego klepnięcia… w klawiaturę. ;)) Żadnych szerszych planów względem Ciebie nie mam, ale nigdy nie mówię nigdy przecież. Każde miejsce jest dobre na wysłuchanie Ciebie. Życie sto razy jeszcze wyśmieje plany i napisze swój scenariusz. 😀 Jestem generalnie matematyczny, ale przy tej temperaturze ciężko myśleć i liczyć… Obwody tlą się przy byle pierdule. 😉 W sumie to i tak tragedii nie ma, bo schować się można pod dach, w cień się zanurzyć, coś schłodzonego z lodówki wyjąć, kuper namoczyć, ale te bociany na „świecznikach” to mają przegwizdane na tym słońcu, albo pielgrzymi, albo dekarze…
    Długa, myślałem też o tym wolnym czasie. Wracam z roboty i zadek sadzam tylko do obiadu, a później na stojaka, robiąc coś. Najprzyjemniejszy z tego to czas z maleńtaskami. Cieszą mnie chwile z nimi, bo to rewelacyjna odskocznia jest. Mózg przy nich robi piękny reset i wchodzi na odpowiednie tory. Łatwiej by było, gdyby były w podobnym wieku, ale nie ma tragedii, ogarniamy temat.
    Wiem, człek taki nawiedzony jest, że zapomina o sobie, zatraca się, by było ok. A to i tak psu na budę może się nie zdać. Przykra sprawa, gdy starania idą w próżnię. Odzewu brak, inicjatyw, pozytywności. Świadomość tego to dobry czas na zaciągnięcie hamulca. Może psychologowe spotkanie natchnie mnie też dobrze w tą stronę?
    Nie zamierzam przed wizytą zwiewać, czy zmieniać planów. Kości zostały rzucone (powiedział mąż porzucając chudą żonę) 😉 – wyruszyłem, idę. Ku lepszemu, mam nadzieję. Bo żyć na huśtawce nie umiem, chcę spokojnie poleżeć w jednym miejscu bez napiętych mięśni. Amen.
    Dzięki, Długa. Pozdrowienia ślę.

    Dobrego samopoczucia Wam życzę na weekendowe dni. 🙂 By nic nigdzie nie bolało.

  542. po prostu ojciec pisze:

    Witaj Długa.
    Nie analizuję sygnałów bo szkoda na to czasu. Bycie uważnym cały czas trochę męczy. Wymieniliśmy poglądy, wkradło się odrobinę sarkazmu i wszystko w temacie.
    Miłego, choć bardzo upalnego dnia.:))))

  543. Justyna pisze:

    Clyde22 – Masz racje gdybym nienawidziła byłoby zupełnie inaczej, już by go nie było w moim życiu. I to fakt, że on boi się niezależności mojej, uwielbia mieć mnie pod sobą rządzić, mieć pewność, że jestem i czekam. Musi dominować w każdej sytuacji. Ja nie jeżdżę, nie szukam spotkań, to on staje zawsze w moich drzwiach niezapowiedzianie…

    Długa – Odpoczełam bardzo! Aż szkoda było wracać… za to w głowie pojawiło się kolejne marzenie (raczej nie możliwe do realizacji ale marzyć wolno :)). Co do tego ślicznego wyglądu to bym polemizowała, daleko mi do atrakcyjnej „dziewczyny z sąsiedztwa”.
    „Niezły artysta” to mało powiedziane – zawód wybrał sobie idealnie do charakteru, a może to zawód wybrał jego? 😉 Typowy pies (policjant) ogrodnika, sam nie weźmie, drugiemu nie da i jeszcze dokładnie pilnuje, żeby nikt nie ruszył…
    Co do sexu i zabawy nim… kiedys potrafiłam się tym bawić bedąc młodszą, z czasem stało się to dla mnie czymś ważnym w życiu dwojga ludzi, między którymi jest uczucie (i nie chodzi o czystą „chemię sexualną”), dlatego ciężko traktować mi to jako jednorazową chwilę przyjemności.
    Pytałaś czy odezwał się po ostatnim razie… tak, on odzywa się cały czas, nie ma dnia bez smsa, bez rozmowy, i to zawsze wychodzi od niego. A bywa i tak, że pojawia się z jego strony nutka pretensji kiedy ja przez cały dzień nie odezwę się słowem do niego.
    Pytałam wprost czy jestem „tylko do tego”. Zawsze zaprzecza i twierdzi, że gdyby chciał to do „tego” moze mieć wiele w każdej chwili i nie musi przyjeżdząć az tyle km.
    Pozwól, że zacytuję Twoje słowa „Moze nie spotkam nikogo” – i może własnie podświadomie tego się obawiam najbardziej. Boję się, że bede sama, bez nikogo, bez niczyjej uwagi… i dlatego tkwię w tym. Pozwalam mu na takie traktowanie, w zamian świadomości, że jest… Niestety po wielu latach upokorzeń, wyzwisk, braku akceptacji przez otoczenie (właśnie przez wygląd) moja samoocena jest poniżej zera. Brak wiary w siebie… i on to wie, i to wykorzystuje.

    Co do romantycznych wierszy to chyba nie moja bajka i raczej mi to nie grozi. Ba nawet bym nie próbowała bo przy moich zdolnościach pióro mogłoby stawiać opór 😉

    PS. Zaglądam, czytam codziennie, piszę rzadko, gdyż wróciłam do pracy, a moje 25 dzieci daje mi nieźle popalić, więc czasem po prostu nie mam siły…:(i do tego te upały…

    Pozdrawiam 🙂

  544. Justyna pisze:

    A to tak a propos mojego czekania na tego jedynego:
    „A ja? Ja poczekam jeszcze na swoją miłość. Może przyjedzie następnym pociągiem? Albo jeszcze późniejszym? A może nie przyjedzie wcale? Nie szkodzi, mam już wprawę w oczekiwaniu na pociągi, które nie przywożą nikogo.”
    (K. Siesicka, „Zapałka na zakręcie”)

  545. Agnieszka pisze:

    witam ,przepraszam ze nie odzywałam sie,jestem,zyje i to sie nie zmieni,musze dac rade ale to co zrobił z moja psychika tego nie da sie z niczym porównac,pierwszy post który napisałam to 97,napisałam w duzym skrócie…dalej jest tak samo albo moze gorzej ,wyje jak tylko nikt nie widzi,wstyd mi ze siebie i niego,nie mam siły chodz chodze na terapie prawie od roku i pracuje nad sobą,niewątpliwie pomogła mi zrozumiec ze nie ma w tym jego zachowaniu mojej winy ale dalej nie potrafie odesc … moze dla kogos moja historia moze byc nie zrozumiała bo jestem niezależna finansowo,mieszka u mnie w mieszkaniu które sobie kupiłam dwa lata temu,nie ma w tym mieszaniu niczego poza ciuchami ,płaci tylko połowe czynszu i prądu ,cała reszte ja ,wiec powinno mi byc łatwo odejść bo moje zycie bez niego niczego nie zmieni ale jednak nie potrafie,strach który we mnie wzbudza jest paraliżujący,nie do opisania,boje sie bardzo…pozdrawiam wszystkich i zycze siły

  546. Jerzy pisze:

    Czytając opisy śmiem twierdzić, że żaden facet się nie odważy napisać: jestem terroryzowany przez zonę. A ja jestem, stosuje szantaż emocjonalny, sprawy w których się nie zgadzamy wykrzykuje, płacze wyzywa i ubliża. nie potrafi się do tego przyznać. Jestem na skraju wyczerpania nerwowego. Mój stan psychiczny wywołuje ataki paniki, od pewnego casu tracę orientację, padam bez świadomości. I w imię czego: złożonej obietnicy: i bedę na dobre i na złe. Do dupy z tym życiem ………..

  547. clyde22 pisze:

    Agnieszka, ale Wy jesteście małżeństwem, czy w związku tylko?
    Masz niezłą bazę by zakończyć temat – praca, mieszkanie. Tobie i córce dobrze to zrobi. A co z Twoją terapią? Pomaga Ci?

    Swój pierwszy raz z psycholożką mam zaliczony. Będzie kolejny za 3 tyg. Jest chemia, jest rozmowa. Dziewczyna w moim młodym wieku, rzeczowa, bez emocji… Zdrowy nie jestem, skrzywił mnie już czas, tak czuję. Mam budować bastiony własnej niezależności, dbać o siebie, nie rezygnować z siebie i wszystko łagodnym głosem. Gniewne pyskówki z uniesieniami nie są dobre… Wychodzić też z łagodnymi propozycjami wspólnego spędzania czasu, typu kawa przed domem.
    No i sprawa zasadnicza – pani chętnie widziałaby nas razem na kolejnym spotkaniu. Jest to o tyle dobre, że na takiej wizycie łatwiej zrzucić z siebie jakieś nieporozumienia, skomunikować się. Nie ma wtedy domowych szumów, zakłóceń w komunikacji…
    Zobaczymy…
    Póki co kilka spokojniejszych dni nie do końca idealnych… Może moja głowa „prowokuje” takie zachowania?… Trudno wyczuć…
    Pozdrawiam Was.

  548. Agnieszka pisze:

    Clyde22-witam,nie jestesmy małżeństwem dzieki bogu ale w związku od 12 lat ….jesli chodzi o terapie to pomaga mi bardzo ale nie ukrywam ze miałam ochote kilka razy nie isc tam juz bo wydawało mi sie ze nic nie daje ,ale dzis byłam znowu (bo chodzew każdy piątek) i robiłysmy podsumowanie tego roku i okazało sie ze jestem zupełnie w innym miejscu niz byłam rok temu…u Ciebie widze ze szansa na ratunek jest jeszcze bo u mnie nie ma żadnej bo juz nie chce sie z nim porozumiewac -NIGDY-za dużo sie wydarzyło,a zresztą nie wierze w zmiany ludzi w jego wieku,nie znam Twojej sytuacji ale życze powodzenia w pojednaniu ,szczerze mam nadzieje ze Wam sie ułoży, ja musze znalesc siłe na odejscie ,to jest moim celem ale czy mi sie uda to tego nie wiem:-[…pozdrawiam wszystkich

  549. Dluga pisze:

    Agnieszka, ciesze sie, ze jestes tutaj. Uda Ci sie, musisz w to wierzyc. Juz robisz duze postepy – sama to zauwazylas. Dbaj o siebie. Wychodz do ludzi. Zapros siebie na kawe i dobre ciastko, albo na mily spacer,albo posluchaj muzyki. To taka babska terapia na oderwanie sie od smutku. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam.

    Clyde22 – niech moc bedzie z Toba 🙂
    Pozdrawiam i zycze Wam dobrego rodzinnego zycia.
    A dla Ciebie – gdy usiadziesz spokojnie wieczorkiem posluchaj Lao Che Wiedzma. To mistyczna opowiesc, taka, ze chodza ciary. Troche basn, bardziej zycie.
    Ciekawa jestem, czy polubisz?
    3mka!

  550. Dluga pisze:

    Witaj Jerzy, wedlug statystyk wiecej jest facetow-przemocowcow. Ale moze to nie sa miarodajne wyniki, bo mezczyznie trudniej z wlasnym problemem wyjsc na zewnatrz. Ale plec nie ma tu nic do rzeczy. Jest przemoc w relacji, krzyki, przerzucanie winy, szantaz emocjonalny – dopoki jeszcze sa szanse, trzeba zwiazek ratowac, leczyc. Jestesmy tutaj i Cie wesprzemy. Dobrze, ze juz chcesz o swoim zyciu rozmawiac. Jesli przeczytales troche postow to chyba juz zauwazyles, jak bardzo niszczy tego typu partner(ka). I jak trudno samemu sie z tym problemem uporac. Bedziemy rozmawiac, jesli masz taka potrzebe. Jednak rozwaz takze wizyte u psychologa, terapie indywidualna lub rodzinna. Dla wlasnego zdrowia , dla lepszego zycia. Pozdrawiam Cie, Jerzy.

  551. Dluga pisze:

    Agnieszka, jeszcze slow kilka. Przeczytalam Twoje wpisy z ub. roku.
    Czegos nie rozumiem -nie jestes w zwiazku malzenskim, tylko (albo az) macie wspolna corke, tak?
    Mieszkanie jest Twoje. To zmien zamki i wystaw walizki dziada za drzwi. Nie ma do tej chaty zadnych praw. Zadnych.
    Boisz sie go. Rozumiem. A moze bys nagrala jego grozby na dyktafon w komorce? Albo na dyktafon cyfrowy – taki co sam sie wlacza. I Niebieska Karta na policji tez by Ci sie przydala. Poza tym kontakt z Niebieska Linia. Jest tez bezplatna ogolnokrajowa linia telefoniczna dla ofiar przemocy. Zadzwon, dowiedz sie co i jak, moze potrzebny zakaz zblizania?
    Szykuj sie do ucieczki, bo dran Cie zniszczy. Opracuj jakis plan na najblizsze miesiace, rok. Mam nadzieje, ze nadal prowadzisz notatki. Jesli nie, zacznij.
    Nie od rzeczy bylby pomysl sprzedazy mieszkania i przeprowadzka. Dzialaj rozwaznie, spokojnie i zgodnie ze swoim planem. Przede wszystkim roztropnie, bo tacy jak on maja wbudowany radar – moze byc niebezpieczny, jesli zweszy zagrozenie. Uwazaj na siebie i zycze bardzo duzo sily, buziak.

  552. clyde22 pisze:

    Za Długą, Agnieszko, jak nie jesteś w obrączkę ubrana, to pozamiatane. Obrączka w takim przypadku jest utrudnieniem, wspólny majątek, ble, ble… Tylko sił musisz dość znaleźć, odwagi, wytrwałości i samozaparcia, by porządek zrobić. Musisz się odbudowywać. Dobrze, że nie zrezygnowałaś z konsultacji ze specjalistą(-tką). W swoim mieszkaniu Ty jesteś szefem i nikomu nic do tego, chociaż on może myśleć, że jest inaczej. Sił życzę.

    Czy się ułoży? Trudno wyczuć. Trochę rzadko mam te spotkania z psycholożką. Przy częstszych łatwiej byłoby utrwalać pozytywne schematy. Ale jest już jakaś tam samoświadomość. C.d.n. mam nadzieję.
    A jeśli jest rozwód, to wina zawsze jest po dwóch stronach… Po stronie żony i teściowej… 😀
    Taki przerywnik do śmichu, choć czasami do śmichu nie jest.
    Długa, liznąłem już Lao Che w zeszłym tygodniu. Fajne klimaty, takie inne. Z Wiedźmą też się spotkam.
    Dobrego Wam.

  553. do ilu razu sztuka? pisze:

    3 razy odeszłam, 3 razy wróciłam …
    Podjęłam decyzję o odejściu po raz 4. Czy tym razem się uda? Miły, uroczy, czarujący, zabawny, kochany, szanujący i uwielbiający żonę, a w 4 ścianach tyran dzień w dzień sączący do mojej głowy okropieństwa. Rok temu byłam neurotyczką, dzisiaj choruję na schizofrenię katatoniczną, albo dolega mi pomroczność jasna… Kiedy słucham jego opowieści jakiegoś zdarzenia, nie wierzę własnym uszom. Jakbym słuchała czegoś zupełnie innego. Ciągle słyszę, że jestem jego wrogiem, dwulicową zakłamaną babą, nie można mi ufać, nie można ze mna nic budować. Ostatnio się dowiedziałam, że jego rodzina go przede mną ostrzegała, że nie jestem kobietą rodzinną i skłonną do utrzymania małżeństwa. Kidy któreś z naszych dzieci zachorowało to była to moja wina, kiedy wybiło ząbka moja wina, kiedy upadła na parkingu moja wina. Kiedy przyniosła 6 ze sprawdzianu jego zasługa, kiedy została wyrózniona za dobre zachowania jego zasługa. To co dzieci mają dobre są po jego rodzinie, to co mu się nie podoba po mojej. Jego własna mama powiedziała mi kiedyś, że jeśli znajdę siłę, której ona nigdy nie mogła znaleźć aby odejśc od swojego mężą, to powinnam to zrobić. Powinnam ratować siebie. Kiedu mu o tym powiedziałam, stwierdził że jego rodzina wie jak ze mną postępować i co mi mówić, a na serio myślą, że jestem żmiją. Nigdy nie usłyszalam słowa przepraszam, nigdy nie wziął mnie w ramiona kiedy wyzuta ze wszystkiego po kłótni leżałam na podłodze zapłakana i zasmarkana, albo kiedy klękałam przed nim i błagałam aby przestał. Brał wtedy dzieci aby mnie widzieły w tym stanie i mówił, że mama się źle czuje, że mamie znowu odwala. 4 i 9 dziewczynki patrzyły na swoją mamę zapłakaną i poniżoną. Kiedy chowałam się w łazience i zamykałam od wewnątrz otwierał zamek od wewnątrz. Kiedy córcia budziła się zapłakana wmawiał mi, że to dlatego że się boi, że ja odejdę i mówił to też do niej. Kiedy wyjechałam na 6 dni w delegacje mówił im, że pojechałam balować, a jak dzwoniłam słyszałam ich płacze za mną. Kiedy chciałam z nimi porozmawiać mówił, żebym ich teraz lepiej nie rozdrażniała i kazał dzwonić później. Kiedy wracałam wprost mówił mi, że beze mnie wszytsko jest w domu bardziej spokojne a dziewczynki wyluzowane i radosne. Moja rodzina jest dl aniego niczym, wyzwiska pod adresem moich rodziców wysyłał na tel i maila. Wszystkich znieważył i obraził. Tak, moja rodzina już go nie lubi, bo wie ile przez niego wycierpiałam. Kiedy próbuję podjąć z nim rozmowę (bo przecież on jest zawsze za rozmową i wspólnym ustalaniem spraw) czuję się jakbym gadała do ściany. Nic do siebie nie przyjmuje, nie chce zrozumieć, bo przecież JA NIC NIE KUMAM I NIGDY NIE SKUMAM. A za czwilę jest kochany, przytula, całuje, idzie po zakupy, posprząta, wywiesi pranie, kupi sukienkę, weźmie dzieci na plażę, obsypuje pocałunkami, wiezie na wycieczkę, organizuje czas, bierze mnie w swoje rodzinne strony, za wszystko płaci. Chce ze mną spędzić całe swoje życie, bo jestem idealna, piękna i mądra. A potem koszmar zaczyna się na nowo. ” nie odzywasz się do mnie, a ja tak bardzo potrzebuję rozmowy z Tobą, tak bardzo jej potrzebuję, nie wypakowałaś ręcznika z plecka po plaży (po jego plażowaniu) i wszystko zgniło, nie dałaś dziwczynkom witamin, nie zrobiłas tego, nie zrobiłaś tamtego, ale co się dziwić, nie można na Ciebie liczyć, nie można na Tobie polegać…” Kochanie, taki jestem szczęśliwy, chciałbym mieć jeszcze synka!!!!!!!!!!!
    Odkrywam przy nim pokłady złości, o których istnieniu nigdy nie wiedziałam, zaczynam wątpić we wszystkie swoje odczucia, wydaje mi się, że to moje urojenia, że to wszystko sen, zaczynam wątpić w swój osąd sytuacji. Bo przecież on jest taki kochany, dba o mnie i o dzieci, a to ja podniosłam dzisiaj głos, to ja trzasnęłam drzwiami po kłótni, to o niej komus opowiedziałam, on nie wywleka nic na zewnątrz bo nie będzie mnie oczerniać, to ja znowu obrobiłam d… mojej siostrze bo powiedziałam mężowi, że się na mnie za coś sfochowała. Mam panaroję, jak dzwoni boję się odebrać słuchawkę bo nie wiem czy znowu mnie czymś obrazi, jak nie dzwoni dzownię ja, żeby go usłyszeć. Jak ma zajęty telefon to piszę scenariusze. To nie on, to ja. On nigdy nie odszedł, to ja odchodzę. To ja mówię o rozwodzie, nie on. MATKO oszaleję. Znowu nie mogę pracować, znowu się spóźniam do pracy bo rano nie mogę zwlec się z łóżka i wyrobić z dziećmi. Bóle głowy wracają, znowu mam rozstrój żąłądka i znowu chcę odejść, bo już nie mogę patrzeć na siebie w lustrze i obiecałam sobie, że już nigdy nie będę się drapać… ale boję się jego zemsty. Jemu wszystko się udaje, krok po kroku dostaje co chce. skuteczność 100 na 100. Wszyscy będa myśleć, że to moja wina, że znowu mi odbiło, będzie opowiadał okropne historie, nastawiał dzieci przeciwko mnie i znajdzie sobie inną kobietę, którą będzie traktował jak księżniczkę, i nie daj Bogu okaże się , że jest z nią szczęśliwy wówaczas będzie to dowód, że to ze mną jest coś nie tak a nie z nim. A ja zdechnę sama… Bo przecież takiej okropnej dwulicowej baby nikt nie zechce…

  554. Agnieszka pisze:

    Długa witaj,dobrze zrozumiałas mieszkanie jest moje ,nie jesteśmy po slubie i mamy wspólną córkę ,to wszystko co piszesz jest proste w realizacji dla kogos kto nie przezył tego co ja,telefonu nie moge w domu trzymac w rekach bo jak tylko widzi ze go trzymam odrazu padaja w moja strone oskarżenia ze do kogos pisze bądz ze go nagrywam,telefon ostatnie osiem miesięcy miałam na podsłuchu i wtedy właśnie sie dowiedział ze niebieską karte chce założyć ,nie chcesz wiedzieć czym sie to skończyło…poza biciem,musiałam Go przepraszać za wszystko co powiedziałam i słuchać wszystkich moich rozmów wieczorami jak wracałam a on jak to mówi „wymierzał mi kary” ,nie da sie opisać tego jaki on jest….ja w głowie POMAŁUUUU zaczynam układac sobie „plan ucieczki”…wymiana zamków nie wchodzi w gre bo ten człowiek jest zdolny absolutnie do wszystkiego co zresztą sukcesywnie mi pokazuje i co przeczytałam przypadkiem[bo długi czas o niczym nie wiedziałam] w akcie oskarżenia ,chodze do psychologa póki co i w przyszłym tygodniu wystawiam mieszanie na sprzedaż po kryjomu ,mam nadzieje ze uda mi sie kiedys spojrzeć w odbicie lustrzane bez chęci oplucia sie za to co funduje mojemu dziecku :,-[ ….mimo tego wszystkiego nie tracę wiary….pozdrawiam

  555. Dluga pisze:

    Agnieszka !!! Dziewczyno, to straszne co opisujesz. Telefon na podsluchu? Jakim cudem? Ten facet jest poza prawem? Bije Cie, panoszy sie w Twoim mieszkaniu? Boze, jak mozna zabrnac w zyciu. Rozmawialas z niebieska linia, chodzisz do psychologa i nikt Ci niczego nie poradzil? A gdzie policja, eksmisja? Normalnie wszystko mi opadlo. Kochana, bardzo ciezkie masz przejscia. Dobrze ze dzialasz (pomaluuuu), trafilas na niezlego skurwla. Prosze Cie, badz konsekwentna i staraj sie odpoczywac, zeby nie stracic sily. Zmierzasz w dobrym kierunku, wiesz o tym. Budujesz przyszlosc dla siebie i swojego dziecka. Patrz juz teraz w lustro z duma, ze dran Cie nie zlamal i wciaz walczysz, zeby sie od niego uwolnic. On Ciebie chce opluc i zniszczyc, to wystarczy. Niejedna kobieta by sie poddala i zrezygnowala. Ty nie! Jestes silna, dzielna – tylko paskudnie trafilas, musisz sie uwolnic. W NL sa dyzury prawnika, probowalas? Naprawde rozwalila mnie Twoja historia. Jesli to jest taki cwany lobuz, to kasuj tez historie w kompie. Dobrze, ze nie odpuszczasz piatkowych spotkan, na pewno dodaja Ci sil i odwagi. Rzeczywiscie, moja historia to pikus. Trzymaj sie Agnieszka i uwazaj na siebie. I odzywaj sie. Pozdrawiam serdecznie.

  556. Agnieszka pisze:

    witaj długa….nie pisze nigdy z domu ani z telefonu tylko zawsze z pracy bo boje sie ze mimo usunietej historii jakos uda mu sie zobaczyc na jaką strone wchodze … a z podsłuchem było tak ze on dał mi swój stary telefon bo kupił sobie nowy wiec go wziełam i osiem miesiecy niczego nie swiadoma go używałam az któregos dnia wchodzac do swojego domu on przywitał mnie awanturą i wtedy dowiedziałam sie dopiero ze cos takiego jak podsłuch miało miejsce …wiesz,najgorsze jest to ze ja gdy on wraca do domu a ja jestem juz to ide sie z nim przywitac dająć mu buziaka ,ze usmiecham sie do niego i grzecznie odnosze nawet jak wylewa na mnie wiadro pomyj..tak bardzo sie go boje …nie prowokuje ,robie kolacje zeby tylko nie miał pretekstu do awantury i wyzywania mnie … dlatego tez mam ochote napluć sobie w twarz…próbowałam sie postawic ale skończyło sie to koszmarnie a nie chce zeby moje dziecko musiało na to patrzec tym bardziej ze on wtedy wrzeszczy do niej jaka ma szmate za matke…ona płacze …wole tego unikać jesli sie da… dla kogos moze to byc głupie ze dalej z nim jestem ale wierze też ze nikt tu nie bedzie mnie oceniał,nabieram siły do odejscia ale nie wiem ile to potrwa …uwolnie sie …musze…tak wogóle o mieszkam w krakowie i mam 33 lata{podobno to rok ogromnych zmian} a Ty z kąt jestej ,jesli mozesz to oczywiscie napiszć?…pozdrawiam

  557. Dluga pisze:

    Agnieszko,trudne masz zycie – ale najwazniejsze, ze walczysz o siebie. Bardzo potrzebujesz wsparcia zyczliwych osob, tak jak napisalas – takich, ktore zrozumieja, nie oceniaja. Trudno pogadac o tym z tymi zyjacymi w miare „normalnych” zwiazkach – nie znaja tego wszystkiego, beda tylko przerazeni i zazwyczaj sie odsuna. Dobrze, ze masz grupe wsparcia, tam spotykasz podobnie doswiadczone osoby. Ja wciaz szukam odpowiedzi, w jaki sposob czlowiek zaplatuje sie w takie straszne relacje. Ze zbytniej ufnosci, wiary w drugiego czlowieka, nieogarnionej naiwnosci (czytaj glupoty – to o mnie 🙂 )czy z braku rodziny i ciepla w dziecinstwie? Tkwimy w czyms, od czego od poczatku nalezy uciekac – z powodu wlasnych deficytow, karmiac sie wizjami, ktore niewiele maja wspolnego z rzeczywistoscia. Tak bardzo chcemy ciepla i bliskosci, ze wiele potrafimy wybaczyc, z czasem uczymy sie nie widziec, nie slyszec – aby tylko przetrwac. To co sie dzieje po latach, taka zamulona postawa – praca, obowiazki domowe, poprawne zachowania z rodzina i znajomymi – jeszcze to potrafie sobie wytlumaczyc. Lata leca, zar ostygl – po prostu zycie. Tak to jest – i juz – prawdopodobnie we wszystkich zwiazkach. Chociaz tez nie powinnismy sie godzic na brak zyczliwosci, wsparcia, przyjazni – bo tego przeciez chcemy najbardziej. Chcemy dla siebie – ale rowniez chcemy to dawac osobie, ktora uwazamy za najblizsza. Uczymy sie nie oczekiwac juz niczego, ale tez uczymy sie wycofywania. Przestajemy byc spontaniczni, otwarci – bo nie tego sie od nas oczekuje. Mamy byc tylko funkcjonalni, zajmowac sie codzienna biezaczka. Nie sprawiac problemow. Tak sie dzieje po latach. Ale dlaczego od poczatku, po wstepnej fazie zamroczenia – nie potrafimy odejsc? Przeciez sa jakies sygnaly ostrzegawcze? W mojej relacji byly. I mysle, ze w Twojej tez, tak jak i w innych podobnych. Dlaczego, gdy jeszcze w miare latwo mozna cos zakonczyc – tkwimy i sobie jakos racjonalizujemy, wierzymy w obiecanki, dobre checi i pozwalamy innym na coraz wiecej? Przeciez nic sie nie bierze z niczego, a nasza postawa dajemy pozwolenie na coraz bardziej podle zachowania. Nie zrozum mnie zle – nie obwiniam Ciebie za to, co teraz sie dzieje. Jest mi tylko bardzo smutno, gdy widze jak jestes krzywdzona. I taki sam smutek mnie nadgryza, ze ja nie widzialam prawdy o swoim zwiazku. U mnie byla perfidia, klamstwa i oglupianie, robienie wody z mozgu, przerzucanie odpowiedzialnosci i szantaz emocjonalny (absolutny brak wsparcia, zlosliwe zaklocanie spokoju, uporczywe milczenie miesiacami – pod jednym dachem!). Potem slodkie mamidelka, obiecanki-cacanki ..i od nowa w to wchodzilam. I bardzo dbalam, zeby kolejny raz nie przechodzic przez takie samo upodlenie. Udawalo sie utrzymac spokoj przez kilka miesiecy – a potem znowu wystarczyl byle jaki pretekst – i kolejny wybuch zlosci, juz coraz mniej kontrolowanej. Juz coraz czesciej. Paskudne slowotoki, gwaltowne zachowania – z czasem doszly szarpania, wykrecanie rak, a za slowa protestu – dostawalam w gebe. Dlaczego nie odeszlam, nie krzyczalam glosno o tym, co mnie spotyka? Nie mow mi o lustrze, dobrze znam to uczucie. Wierzylam, gdy mowil, ze zostal sprowokowany. Moje zachowanie, mina, slowa – go tak zdenerwowaly. A on przeciez chce zyc „normalnie” (to takie ulubione slowko) i oczywiscie ze mna, bo jestem najwazniejsza. Pozniej juz tego nawet nie mowil, bo przeciez to bylo oczywiste (?!), zamiast tego mowil coraz bardziej obrzydliwe slowa na moj temat – nie, nie wulgaryzmy, tylko wyrafinowane zimne, bardzo raniace okreslenia. I nawet nie zamierzal mnie przepraszac. A ja przestalam sie bronic. Kazde slowo sprzeciwu powodowalo jeszcze wieksza wscieklosc, to juz byla jazda bez trzymanki – wiec milczalam. Na co dzien juz bylam popychadlem, schodzilam z drogi, usmiechalam sie – bo to bylo dla niego wazne!- „bo co, znowu cos ci sie nie podoba?!!” – ogarnialam dom, pracowalam i sluchalam opowiesci znajomych, jakim to jestesmy udanym malzenstwem :-). Wiedzialam, ze jestem w toksycznym zwiazku. Ale wierzylam, ze on jest dobrym czlowiekiem – tylko taki nerwowy, drazliwy, po zlym dziecinstwie, zmeczony, chory – wiec nie powinnam stwarzac dodatkowych problemow. Poza tym tak ujmujacy i lubiany przez otoczenie. Caly czas go usprawiedliwialam, nie widzac jak bardzo sie zmieniam, jak juz niewiele oczekuje, jakim jestem bezradnym, zniszczonym czyms, co juz nawet nie pamieta siebie z przeszlosci. Ja juz nawet nie odwazylam sie pomyslec o nim zle – tak mialam zakodowane, ze on sie dla mnie stara, jest dobry – tylko ja sama nie wiem, czego chce. Zylam w mgle, fikcyjnej rzeczywistosci. Moj organizm krzyczal – bezsennosc, poranne bole zoladka i coraz wieksze wycofanie, depresja. Dlaczego nie widzialam co sie dzieje? To wciaz dla mnie niepojete, jak mozna komus tak wyprac mozg? A jednoczesnie bylam super bystrzacha w swojej branzy, kariera, awanse, pieniadze. W swoim srodowisku – dusza towarzystwa. Tylko coraz wieksze zmeczenie. Chyba juz topnialy sily potrzebne na wypieranie i racjonalizowanie. Na moje szczescie znalazlam dokumenty, fakty nie do odrzucenia. Zylam z zimnym, cynicznym draniem, klamca i manipulatorem. Cholera, udalo mi sie trafic na socjopate, na taki egzemplarz opisywany w psychologicznych poradnikach.
    To nawet jest fascynujace, co takie cos ma we lbie. Zero empatii, brak poczucia winy, odpowiedzialnosci – korpus bez uczuc wyzszych. A zarazem umiejetnosc manipulowania ludzmi, kreowania wlasnego wizerunku, zerowania na innych, wykorzystywania dla wlasnych korzysci. Przerazajace i niesamowite. To jest u takich jak on jakies kalectwo, blad w genach. Teraz juz to widze. Ale wowczas moje zderzenie z faktami zmiotlo mnie w czarna dziure. Musialam przemeblowac cale zycie, spojrzec wstecz i zdjac pajecza zaslone. To bylo bardzo mocne doswiadczenie. Nagle wszystko zrobilo sie takie zrozumiale, takie proste do odczytania. Dlaczego przedtem tego nie widzialam? Manipulacja to straszna bron. Ale duze znaczenie ma tu tez nasz brak ostroznosci, zbytnia ufnosc, szukanie milosci i akceptacji u drugiego czlowieka – tego wszystkiego, czego kiedys nie otrzymalismy. A jesli ktos w dziecinstwie nas bil – przyzwyczajamy sie, ze tak mozna z nami postepowac, ze musimy zasluzyc na dobre traktowanie. Chyba to wlasnie sie w ten sposob dzieje. Ale stop. Mysle, ze juz dosc tego gadania przy porannej kawce. Widze, ze bedzie sliczny dzien 🙂
    Agnieszko, jestes mloda kobieta. Idz do przodu – jeszcze duzo przed Toba. Masz corke, jestes wolna – zbuduj dla siebie nowa przestrzen, rozejrzyj sie – jest tyle mozliwosci. Jestem od Ciebie duzo starsza – a tez zaczelam budowe nowego. I fajnie! Najwazniejsze, ze juz przejrzalysmy i chcemy zmiany. Nie moge Ci powiedziec gdzie bede za chwile mieszkac. Rozgladam sie. Jeszcze nie wiem, gdzie zatrzymam sie na stale. Na szczescie mam wolny zawod i moge tak dzialac. Gdzies juz pisalam – tam dom, gdzie nam dobrze. A jest duzo miejsc, gdzie ludzie sa przyjazni i usmiechnieci. Tyle na razie mi wystarczy. Czy bedzie cos wiecej? Nie wiem, nie mowie, ze nigdy – ale tak jak teraz – jest dobrze. Ha, jest fantastycznie. Bez napiecia, bez stresu – robie co chce i kiedy chce. Oddycham spokojnie i tylko ode mnie zalezy, jaki bedzie kolejny dzien. Zycze Ci takiej wolnosci jak najszybciej. Odezwij sie. Pozdrawiam cieplutko. 🙂

  558. clyde22 pisze:

    Wzruszacie do łez… Wszystko mam jakoś przed oczami…
    Aga, wytrwaj, kierunek jest dobry, choć droga straszna. W głowie się nie mieści, jak człowiek może zdeptać drugiego człowieka.
    Długa, gratuluję wolności, swobody oddechu i wszystkiego pozytywnego. Przebyłaś wielką i ciężką drogę odbudowywania siebie. I uśmiechasz się pomimo bagażu życiowego…

  559. Dluga pisze:

    Clyde22 – jak zawsze niezawodny i wspierajacy 🙂 to mile, ze sie pojawiasz. Ode mnie dzieki i co moge dodac: kiedys nalezalo podjac decyzje – albo finito, albo zyj i postaraj sie , by bylo jak najfajniej.
    Na to pierwsze – pewnie zbyt duzy tchorz…chociaz moze wiekszej odwagi wymagala druga opcja – kontynuacja bez zadnych constans, wszystkie dane niepewne i zmienne. W dodatku zgodny chor wewnatrz i zewnatrz „podstawowej komorki” – przegrana! kleska zyciowa! A ja im wszystkim – gest Kozakiewicza. Skoro przejrzalam , zobaczylam, zrozumialam – nie bylo innej mozliwosci. Dla mnie nie bylo. „Plyn i utop to, kim byles; zyj jak nigdy nie sniles” /Hydropieklowstapienie/.
    Taki nowy projekt -dzis mowie: bylo warto podlozyc dynamit i to bez asekuracji sapera!
    Clyde, ja sie nie tylko usmiecham – smieje sie pelna geba, bo niezly numer wywinelam co poniektorym…, chociaz sobie tez. Jednak lubie wyzwania. Jest mi dobrze, moze zidiocialam? Moze i tak, ale co z tego, skoro jest mi duzo lepiej? I to tyle o mnie.
    Mam nadzieje, ze u Ciebie troche przejasnialo na horyzoncie. A co do spotkan /raz na 3 tygodnie/ – tez przypuszczam, ze zbyt rzadko. Nie mozna jakos inaczej, albo gdzie indziej? Jesli nie – to moze podeprzyj sie literatura.
    I nie chce byc upierdliwa, ale czy poznales juz Wiedzme? Moze teraz mam taki etap, ze bardzo do mnie trafia muzyka Lao Che – skad ta nazwa, musze sprawdzic?!

    Zauwazyles, ze zniknal gdzies PPO, i Oszukana, inni tez rzadko..
    Pozdrawiam

  560. Agnieszka pisze:

    U mnie wszystko bez zmian,on dalej jest i dalej mnie dręczy….u psychologa wczoraj dramatycznie ,płacz ,płacz ,płacz ,chisteryczny płacz,ale wszystko co mówiła było prawda o mnie samej o tym ze tkwie w tym szambie i nic z tym nie robię ,ze tylko gadam co powinnam ,ma racje ale wierzcie mi ze nie mam siły ,momentami boje sie oddychać ,momentami chce przestać oddychać…kurrrwa kiedy to sie skończy….tak bardzo kocham moją córke ,dlaczego nie potrafie niczego zrobić ,co ze mnie za matka….boze daj mi siły….dziekuje długa i clyde ze wsparcie

  561. Fila pisze:

    Witam. Mój dramat trwa od 5 lat, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Jestem nieszanowana, wyzywana, poniżana itd. Codziennie słyszę , że jestem najgorszym człowiekiem na ziemi, a beze mnie świat stałby się lepszy. Proszę o kontakt osoby, które przez to przeszły. filomena.adelajda@gmail.com

    • stress pisze:

      Ciekawe opowieści – Istnieją ludzie na tym świecie co nie wybaczają,jeśli pani jedna z drugą zdradziła takiego właśnie człowieka i ten człowiek o tym wie to nie dziwcie się że tak się dzieje. Widziały gały co brały, bez powodu nikt tak nie robi.

  562. Dluga pisze:

    Agnieszka, wiem jak to jest. Odpocznij troche, zajmij sie swoja kondycja psychiczna – dobry jest Kalms (czy jakos tak) ziolowa pastylka rano – ja bralam dwie, to uspokaja. Nabierz sil, bo musisz odciac te pijawke. Juz wariujesz a dopiero przed Toba walka o uwolnienie. Spokoj i determinacja. Ile twoja coreczka ma lat? Czy juz rozumie, co sie dzieje? Nie moze sie tego nauczyc, ze mozna bezkarnie pomiatac druga osoba. Jesli ja omami, stracisz dziecko. Daj sobie troche luzu, naladuj baterie, zbierz sily i przygotuj sie do obrony. Czy pani psycholog dala jakies konkretne wskazowki? Jak radzi postepowac? Bo ze masz wyjsc z szamba, to sama wiesz. Ale dobrze i tak,ze jest takie miejsce, gdzi mozesz poryczec i ktos wyslucha, pocieszy. Ja mysle tak: gdy juz bedziesz w lepszej formie – ale nie odkladaj za dlugo tego – zaczynasz! Mowisz kolesiowi ze juz mu dziekujesz. Nie chcesz dalej z nim byc. On moze sobie gadac, tlumaczyc, obiecywac, grozic – miej to w dupie. Nie chcesz juz go widziec. I ma sie wyprowadzic. Juz! Dobrze sie przygotuj do takiej rozmowy. To moze byc niebezpieczne dla Ciebie. Czy masz kogos, kto moze byc obecny w takiej sytuacji? I postaraj sie nagrac taka rozmowe, czy bedzie swiadek, czy nie. Wczesniej powinnas porozmawiac z dzielnicowym – po prostu boisz sie o siebie i chcesz, zeby szybko zareagowali, gdy zadzwonisz. (Niebieska Karta?) Zadzwon do prawnika na NL. Sprobuj z ogolnopolskim telefonem d/s przemocy. Przygotuj sie z kazdej strony. W domu – zmiana zamkow, lancuch od srodka. Jesli bedzie Cie nachodzil – policja.Moze zakaz zblizania, jesli stalker! Wiem, ze trudno sprzedac mieszkanie – moze rozejrzyj sie, gdzie mozesz zamieszkac z dzieckiem i wynajmij komus swoje mieszkanie? Przeprowadz sie.
    Masz prawo zyc tak, jak chcesz. Sama, albo z kim innym. Masz prawo odejsc, jesli nie chcesz z nim. Co z tego, ze on chce byc z Toba? Ale Ty nie chcesz! Pewnie bedzie manipulowal dzieckiem – czy jest formalnie jego? Ma jego nazwisko? To juz sprawa dla sadu – alimenty i prawo do widzenia. To nie jest takie sobie gadanie. Bedzie ciezko, ale wez sie w garsc i dzialaj. Juz jestes w bardzo kiepskim stanie. A dalej moze byc calkowita rozsypka. Nie wiem co tam sie u Ciebie dzieje? O co chodzi, jak Cie dreczy? Ale widze, ze masz go dosyc i chcesz juz sie uwolnic. Wiec zrob to. Jest niebezpieczny – wiec sie zabezpiecz. Nie wiem, czy masz taki zawod, ze mozesz sie przeniesc w inny region ? Rozwaz wszystko spokojnie. Idz na spacer z dzieckiem, usiadz gdzies sobie i przemysl wszystko. Ratuj sie! Nie masz z kim pogadac – rodzina, znajomi? Zreszta i tak prawdopodobnie niewiele zrobia. To bedzie Twoja walka o zycie – spokojne i bezpieczne. Zrobisz to dla siebie i dla dziecka.
    Czy ktos mi moze wytlumaczyc, co taki facet chce?
    Jesli kobieta daje wyrazny sygnal (Agnieszka, o to wlasnie mi chodzi – spokojnie, rzeczowo, konkretnie musisz postawic sprawe – nie chce z Toba juz byc! – bo jak usmiechy, pokorna postawa, kolacje – to grasz w jego gre! )
    Wiec jesli kobieta nie chce – to czemu takie cos nie odpuszcza? Musi kontrolowac, zwyciezac, byc panem i wladca, ja zadecyduje kiedy bede mial dosc – o to chodzi? Czy o wygodnictwo i pasozytowanie – ciepla meta, koszty na pol – bo przeciez wlasne mieszkanie kosztuje duzo wiecej, a wynajecie tez. Tylko dlatego ?
    I to jest satysfakcja z takiego zycia, ktore zalatuje gownem? Nie wiem. A moze to jakis czysty sadyzm, radosc z dreczenia, cicha satysfakcja – mnie nie jest dobrze to i tobie nie bedzie? Zemsta za cos?
    Agnieszka – chwila oddechu i zaczynaj!
    Jesli na pewno nie chcesz z nim byc, jesli na pewno nie potraficie sie dogadac, jesli juz nic was nie laczy, jesli tolerujesz jego obecnosc ze strachu – dzialaj!!! Nie umiem nic wiecej Ci doradzic. Jest jeszcze takie forum z podobnymi historiami – Terapia przez pisanie – jeszcze sprawdze link dokladnie, jesli chcesz – moze tam znajdziesz bardziej wartosciowe wskazowki. Trzymaj sie dziewczyno.

  563. Dluga pisze:

    Fila, wlasciwie wszystko co mam do powiedzenia jest juz na tym forum. Nic nowego Ci nie powiem, oprocz porady : terapia – moze rodzinna, psycholog, poradniki. Moze cos jeszcze da sie zmienic we wspolnym zyciu? A jesli nie – to tak jak juz wyzej napisalam – trzeba uciekac z takiego zwiazku, jesli nie chcesz ugrzeznac calkiem. Jestes mloda, masz za soba historie 5 lat – to nie jest takie trudne do przekreslenia. Czesto kobieta czuje sie bezradna, gdy sa dzieci, brak wlasnych srodkow na utrzymanie, nie ma mieszkania. Ale trzeba znalezc jakies wyjscie! OPS? rodzina? Tyle na szybko. Moze ktos Ci lepiej cos doradzi. Na razie nie moge do Ciebie napisac na prive, bo mam sporo teraz na glowie, ale ratuj sie, bo jesli juz teraz tak masz w swoim zyciu – to bez podjecia dzialania na pewno nie bedzie lepiej. Pozdrawiam Cie.

  564. clyde22 pisze:

    Przestań, Długa. Gdy mi lżej, to myślę o Was, o Agnieszce, Justynie, o Tobie, Długa, o Wiedźmie – klimatyczna bardzo. Fajna inna muzyka. Tak lubię. Bolą mnie Wasze bolączki, bo moje serce tak samo utkane…

    Faktycznie PPO i Oszukana zniknęli. Oby dobrze to wróżyło…

    Długa, Ty to nie miałaś wyjścia. Wielki wybuch i Kozakiewicz dali Ci nowe życie, ale poprzedziłaś to solidnym przygotowaniem, ucieczką w fachową literaturę, by zwiększyć samoświadomość, a zarazem poznać swojego niby ukochanego, a wroga… Gratulacje i szacunek. Czoło chylę, boś wzorcowym przykładem konsekwentnego dążenia do uzdrowienia. Teraz tak to wygląda, bo na pewno było stromo pod górę i często na łeb na szyję w przepaść. Dałaś radę, boś nietuzinkowa. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.

    Agnieszka, jesteś? Płacz jest dobry. Uwalnia negatywne dramatyczne emocje. Histerią i oczami wyszło wszystko złe, co w sercu skumulowane. To dobre, swoiste oczyszczenie. Futro otrzepujemy i do przodu. Jesteś dzielnym dziewczęciem. Córka ma matkę bohaterkę. Taką, co z padłych wstaje i cel ma wciąż przed sobą, przed oczami. BRAWO! Nie masz innej drogi, niż uwolnienie się od czynnika unieszczęśliwającego. Lekko nie będzie, ale i tak dziś masz koszmarnie nieładnie. Dla dziecka nie ma nic piękniejszego, niż spokojna, szczęśliwa, radosna matka. Wolność jest cenna, idź ku niej. Długa uśmiecha się pełną gębą, bo ukochany jest już w archiwum. Czas pożegnać drania.

    Fila, byłaś u psychologa? Poszukaj tam też pomocy. Uwierz, że są jeszcze gorsi od Ciebie. Zamieszkują to forum. Śmiało daj słowom popłynąć, odwiedzaj nas tutaj, rozmawiaj. Nie jesteś sama we Wszechświecie. Tworzymy tu grupę wzajemnego wsparcia i pomocy przed osiwieniem…

    U mnie ocieplenie, jeśli tak można nazwać poprawę kontaktów. Do ciepła daleko, ale jest jakaś forma „uwolnienia”, używając terminologii hokejowej.
    To dla mnie spadek po psycholożce. Mam wyznaczać granice (tego trzymam się), nie odpowiadać gniewem, dbać o siebie… Jedno spotkanie na 3 tyg. to bardzo rzadko. Doszedłem do takiego wniosku już po wizycie daleko poza gabinetem. Może nie jestem pacjentem specjalnej troski? A może to normalny grafik w tej przychodni? Spytam ewentualnie, gdzie jeszcze można z psycholożką mą spotkać się… Ale to 4ego września dopiero. A ona chciałaby widzieć nas oboje? W domu nie poruszałem tematu po wcześniejszych odmowach wspólnej terapii. I jakoś nie mam chęci. Widzę pozytywne zmiany w sobie i to jest jakimś światełkiem w tunelu. Taka strategia małych kroczków. Nie uzdrowi to drugiej osoby, ale może to ja jestem chory? Nie przestaję zadawać sobie tego pytania…

  565. Monika pisze:

    sama zastanawiam sie czy warto tutaj pisac. nie wiem co mam robic. moze zaczne od malego wstepu. jestem w zwiazku juz ponad 3 lata z facetem, ktory na poczatku wydawal mi sie idealny, troskliwy, opiekunczy, kochajacy, silny. wybuchaly miedzy nami czasami klutnie, ale myslalam, ze to w zwiazkach normalne. Teraz jest tragedia. w pazdzierniku zeszlego roku zaszlam z nim w ciaze. teraz mam pieknego najukochanszego synka, ale nie mam sily byc juz z tym czlowiekiem. juz przed ciaza i w jej trakcie musialam znosic wszelkie wyzwiska tupu gruba swinio, kur**, suo**, brudasie jeb**y itp. czego bym nie zrobila zawsze cala wina szla na mni, albo poznej juz sama sie przylapalam na tym, ze sama zaczelam go przepraszac o cos czego nie zrobilam ja a wynikla z tego klutnia. mialam caly czas nadzieje, ze on sie zmieni jak urodzi sie nasz synek. BYŁAM W BŁĘDZIE. fakt: byl przy porodzie, pierwszy tydzien byl cudowny. zero klutni wszystko dobrze, pozniej znow to samo: kur*w, szmato i tak dalej… teraz jeszcze ciagle zarzuca mi ze zle sie zajmuje synkiem, ze jestem nieodpowiedzialna matka. nie pomaga mi wcale do tego stopnia, ze w nocy czasami ciezko mi wstac jak maly placze 🙁 przez co znow obwiniam sie i wierze w to, ze jestem zla matka. prosze kogos o pomoc. nie chce juz z nim byc, a on ciagle grozi mi, ze zabierze mi dziecko. kilka razy wyrzucalam go z domu, pakowalam jego rzeczy, a on mimo tego, ze mieszka u mnie nie chce sie wyniesc. mam juz go naprawde dosc, czuje sie stlamszona, czuje sie zle.

  566. Dluga pisze:

    PPO – wracaj! Tyle osob potrzebuje wsparcia a Ciebie wciaz nie ma. Mam nadzieje, ze nic zlego sie z Toba nie dzieje. Ostatnie wiesci byly takie, ze wracasz z gor, bo choroba Ojca. Dojechales do domu?
    Pomoz dobrym slowem i madrą radą!
    Napisz co u Ciebie – wracaj do nas 🙂

    Monika – kolejny upierdliwy dziad, ktory zadrecza, ale nie odchodzi. Jakis szalej padl tym chlopom na mozg, czy co?
    Krzycza, ze ich partnerki do niczego, ale dupy sie nie chce ruszyc i upolowac kogos bardziej odpowiedniego dla pana-drania.
    Dziewczyny, lapcie za miotly i won – a idz w cholere,
    dziadu, jak nie umiesz byc dobry, docenic tego co otrzymujesz. Dosyc juz tego!

    Monika i Agnieszka – macie ten sam problem, wspierajcie sie nawzajem,kobiety .

    Oszukana – konczy sie sierpien, wyjezdzasz? Zycze Ci powodzenia i oby nic nie bolalo (jak ladnie kiedys napisal Clyde)

    Justyna – pozdrawiam 🙂 Gdy wloczylam sie po Czarnogorze (Kotor, wow!) mialam chyba podobne mysli, jednak kulturowo troche tam jest inaczej. Chociaz, wszedzie zyja podobni ludzie z podobnymi codziennymi problemami. A mieszkania chyba sa wciaz nieporownywalnie tansze.

    Clyde22 – calkiem dobre wiesci. Mam wrazenie, ze jestes spokojniejszy, chyba to nurkowanie wewnatrz dobrze Ci robi. Super! A co do choroby – a kto jest zdrowy? Kazdy popelnia bledy, wrazliwcy tez. Wazne – zeby szukac lepszej drogi. Zyc piekniej. Nie krzywdzic innych, ale i nie pozwalac innym krzywdzic siebie. Ot co! Lelum polelum. Pozdrawiam (nietuzinkowo 🙂 ).

    ** Kto zauwazyl wpis stressa – odpowiedzial pod postem nr 564.
    Stress wie,po prostu to wie i juz! – ze jedna z druga /panie/ zdradzily i ten zdradzony nie potrafi wybaczyc, „bo nikt tak nie robi bez powodu”.
    Mentalnosc stressa i jemu podobnych usprawiedliwia przemoc. Przy nich sprawca moze czuc sie bezkarny.
    Stress uznaje sluszne prawo do odwetu, do zemsty – i z góry zaklada, ze to kobieta zasluzyla. Uprzejmie wiec informuje, ze nikt nie ma prawa dreczyc, niszczyc, bic drugiego czlowieka. Zwlaszcza kobiety slabszej od siebie. Nie potrafisz z nia zyc – to dlaczego nie odejdziesz? Sprawia ci satysfakcje jej placz? Lubisz zadawac ból? Fajnie byc damskim bokserem? Zamiast odrazy, wstretu – stress racjonalizuje!
    A co by sie stalo, gdyby przenikliwy umysl stressa jednak wpuscil go w kanal? Gdyby nie bylo zadnej zdrady? Od dawna psychologia szuka wyjasnienia przyczyn postepowania przemocowcow. A tu szast, prast! i stress wszystko juz wie i ta swoja jedynie sluszna wiedza sie podzielil. Chwala swiatlym umyslom***

  567. Dluga pisze:

    Do ilu razy sztuka?
    Przegapilam Twoj post. Zagladasz tu jeszcze?
    Dramat! Chyba najgorzej, jak moze byc. Przypuszczam, ze na razie tylko gada, gada, obwinia, wmawia, wypiera, oglupia, czasem sprawia wrazenie, ze rozumie, niby czuje sie winny, ale nie przeprasza, bo nie ma za co, przeciez to nie on – to ty wszystko sprowokowalas! Gdy widzi, ze juz masz dosc – wtedy znowu jest slodki, dobry. Cwany manipulator! Wie jak Cie podejsc. A gdy juz zaczynasz czuc sie lepiej – to znowu podgryza. O cos ma pretensje, cos zauwazyl, skrytykowal. Doprowadza do irytacji – a Ty reagujesz! Jak choragiewka na wietrze. I o to chodzi wlasnie. Bedzie mial powod, zeby znowu gadac, gadac – jak on sie stara, jaki dobry dla Ciebie … Prawdopodobnie przemocy fizycznej jeszcze nie ma. Niestety – chyba bedzie, gdy zaczniesz stawiac opór, nie zgadzac sie z obwinianiem i falszowaniem historii kolejnego konfliktu. Czy juz ma niekontrolowane ataki zlosci, gdy protestujesz? Czy jeszcze tylko saczy jad? Tylko!!! Taka atmosfera zabija i obezwladnia. Mysle, ze lubi z Toba „porozmawiac”- pod pozorem ukladania relacji – a tak naprawde chce sie odegrac, skopac Cie slowami, wyladowac swoja zlosc. wmówic Ci jakies winy. To typowe przerzucanie odpowiedzialnosci, projekcja. Ten aniol nie czlowiek poza domem – w czterech scianach jest pijawka, osobistym wampirkiem, ktory wyssie z Ciebie energie, sile, radosc zycia. Ratuj sie. Nie masz innej opcji. Jasne, ze to nie on bedzie chcial rozwodu. Jestes jego ulubionym deserem. Odizoluje Cie od innych ludzi, zrobi schizofreniczna wariatke – i bedzie udawal swietoszka, niesprawiedliwie potraktowanego przez Ciebie. Bo bardzo dba o wlasny wizerunek.Dlatego tez pilnuje, zebys nie opowiadala o swoim zyciu nikomu. Stawia siebie za przyklad- on nie opowiada! Dobre sobie, a co ma mowic? Zle o sobie samym? Nie daj sie oglupic! Mow innym co sie dzieje. I spierniczaj jak najszybciej – poradzila Ci to zreszta jego wlasna matka. To emocjonalny wampir, bardzo toksyczna osobowosc. Prosze Cie przeczytaj ksiazke „Molestowanie moralne. Perwersyjna przemoc w zyciu codziennym” Marie-France Hirigoyen. To o Twoim zwiazku. Pomoze Ci zrozumiec w czym tkwisz – bo uciekalas juz, ale wracasz. Jeszcze wciaz masz watpliwosci, myslisz, ze ktos tak fantastyczny nie moze byc przeciez tak zly, moze cos zle robisz. Niestety. Jest zly, chory, calkiem porabany. Zreszta jego sprawa, co mu jest. Tak ma i juz. Uwazaj, bo dla Ciebie jest niebezpieczny. Juz ustawia dzieci i otoczenie przeciwko Tobie. Latwo Cie nie wypusci. I bedziesz ta najgorsza. Tak jest z psychofagami. Zalezy Ci na opinii innych? Dlaczego? Ty wiesz najlepiej, znasz go tak, jak nikt. Sama wiesz, jak potrafi zameczyc. Odejdz i nie wracaj. Pozdrawiam Cie.

  568. clyde22 pisze:

    Długa… dobrze, że jesteś…
    Twoje odpowiedzi są bardzo budujące i do tego fachowe, podparte literaturą. Nie myślałaś o karierze psycholożki?…
    Stressową odpowiedź wyjęłaś mi z ust. Tfffuuu… Typowe podejście i obwinianie ofiary za to, że ktoś się nad nią pastwi. Brzydzę się ludźmi dającymi sobie zielone światło do niszczenia innych. OHYDA! Niech Ci znęcacze idą precz i spróbują samodzielnego życia bez „dosiadania” drugiego (partnera). Leżą i kwiczą, jak mawiał mój polonista…
    Ale w czterech ścianach królować im się zachciewa, terroryzować i nękać. Gonić to towarzystwo na 4y wiatry.

  569. Sarah pisze:

    Od dłuższego czasu śledzę to forum i serce ściska świadomość ilu ludzi boryka się z podobnymi problemami. Mój związek trwa od 10 lat, a jego owocem jest dójka wspaniałych dzieci. Szczerze powiedziawszy długo nie miałam świadomości, że mam problem, byłam nieświadomie odcięta od rodziny mimo, ze mieszka parę kilometrów dalej. Rok temu samodzielnie podjęłam decyzje dotyczącą mojego zdrowia, bez konsultacji z moim M i wtedy zaczął się problem. Spotykałam się z psychoterapeutką, ale za dużo zdrowia kosztowały mnie powroty do domu po terapii, ciągłe kłótnie i przesłuchiwania, więc zrezygnowałam. Nie mam przyjaciół, nigdzie nie wychodzę, poza pracą zawodową oczywiście, ale i tu nie mam pełnej swobody. Ciągłe telefony i sms, pełny monitoring. Muszę nawet informować że wyjeżdżam na pocztę w trakcie pracy. Non stop podejrzewana jestem o zdrady, nawet jak włosy wyprostuję to jest podejrzane. Kontrola w czym poszłam do pracy, jaki mam makijaż . 10 minut po racy telefon dlaczego nie ma mnie jeszcze w domu. I teraz mi powiedzcie, czy to jest normalne, czy ze mną jest wszystko w porządku? A może po prostu za dużo chce od życia?

  570. clyde22 pisze:

    Sarah, to, że masz męża i dzieci, nie znaczy, że masz nie mieć przyjaciół i żadnych kontaktów z rodziną, i żadnego czasu dla siebie. To ślepa uliczka. Ukochany z premedytacją odcina Cię od wszelkich kontaktów, łatwiej mieć mu wtedy nad Tobą władzę. To nie jest dobre. Szkoda, że zrezygnowałaś też ze spotkań z psycholożką (-iem). Jeśli ukochany chce wiedzieć, co tam się dzieje, co robicie, może przecież wybrać się razem z Tobą. Będzie terapia rodzinna, więc podwójna korzyść. Boi się, że zostanie rozgryziony przez fachowca? Jeśli zależy mu na Was, powinien na terapię pójść z Tobą, a nie robić „przesłuchania” po Twojej wizycie u psychoterapeuty…
    Co do kontroli w pracy. Praca jest pewną „świętością”. Nie powinnaś odbierać od ukochanego telefonów, ani odpowiadać na smsy. Masz pracę do wykonania. Jeśli dzwoni, to powinien tylko w niebanalnych sprawach, kluczowych dla rodziny. Musisz wyznaczyć granice, jako i ja, przewracając się, staram się wyznaczać. A wiadomo, że jak do pracy idziesz, to włos, oko i wszystko inne zrobić musisz, bo jesteś kobietą i chcesz czuć się dobrze ze sobą.
    Związek, to zaufanie. Jeśli nie ufa, niech zbiera manatki… i nie dręczy Ciebie.

  571. Dluga pisze:

    Hej, ale tu cichutko…Dobrze to czy zle? Moze po tym otwieraniu sie = nareszcie, nareszcie = bo to wymaga odwaznego przyznania sie przed soba samym – mam problem, czuje sie bezradny, jest mi zle, nie chce tak dalej, co mam zrobic, co musze zrobic, chce zyc lepiej – moze po takim wywaleniu zlych emocji – nadszedl czas na porzadki, na wsluchanie sie w siebie, na przyjrzenie otoczeniu – czy ja, czy druga strona powinna sie zmienic. Oboje?
    Wyglada na to, ze nadszedl czas refleksji i wyciszenia.
    Wiekszego skupienia…. niedobrze, gdyby to byla rezygnacja i zwatpienie.
    Pare lat temu znalazlam Osho, widze ze poszlam w dobrym kierunku – jedna z zakladek Solaris zawiera fragmenty jego ksiazek.
    Mnie bardzo pomogl. Nie wszystko do mnie trafialo, ale swietnie wyostrzyl optyke.
    W takim okresie zadumy nad wlasnym zyciem – slowa Osho moga byc przydatne.
    Clyde, czytales?
    A poza tym … o karierze psycholozki nie mysle, to inne studia, i w ogole juz zadne robienie kariery mnie nie pociaga – „na przyzbie, z basiorem i laga” – to mnie pociaga. Zawsze moge sprobowac cos poradzic, jak sie uda – to dobrze.
    Fajnie Clyde, ze tak mnie odbierasz : budujace i fachowe. Znaczy, ze jakos trafiam… To wlasne doswiadczenia, patetycznie = moja krew! Niestety…
    Jak to bylo u Osieckiej? zebys nigdy nie musial poznac madrosci zycia. Poznalam. To sie dziele, jak umiem.
    Ale to zaczyna byc monotonne brzeczenie – uciekaj, odejdz – troche sie boje, ze zaczne byc postrzegana jak wojujaca feministka. Sama nie ma, to innym chce tez odebrac 🙂
    Pozdrawiam Cie.
    *
    Sarah – powiedz najdrozszemu, ze kobiety ubieraja sie dla swoich przyjaciolek. Troszke zeby im zagrac na nosie, ale tez dlatego, ze tylko one to zauwaza i docenia.
    Dla facetow to raczej sie rozbieramy 🙂

    Praca zawodowa to sprawa Twoja i szefa. I prywatne telefony w godzinach pracy tylko w wyjatkowych sytuacjach!
    Utrzymuj kontakty z ludzmi, sa fajne i potrzebne dla zdrowia.
    A poza tym, gdyby cos sie niedobrego zadzialo – masz oparcie, przyjazna rade – wiec nie pozwol sie odizolowac.
    Moze warto uzgodnic, ze raz czy drugi w miesiacu (tygodniu) kazde z Was ma prawo gdzies wyjsc oddzielnie – on na silownie, basen, piwo z kumplami –
    i Ty tez jakis shopping, kawa, babski wieczor?
    Na pewno bardzo dobrze kogos do dzieci i wspolnie na kolacje, spacer, potanczyc albo krotki wypad z nocowaniem w milym miejscu?
    Moze wspolny wyjazd ze znajomymi?
    Zaczelas chodzic na terapie, zaczelas czuc, ze cos sie popsulo?
    Ratujcie to razem!
    Powodzenia.

  572. Sarah pisze:

    To wszystko nie jest takie proste. Trochę obawiam się pisać na forum, ponieważ telefon jest systematycznie sprawdzany. Czuję się jakbym go oszukiwała bo uzewnętrzniam się publicznie. O wspólnej terapii nie mam mowy. Już próbowałam. On należy do tego pokroju ludzi, którzy uważają, że to terapeuty chodzą ludzie „psychiczni”. Mąż nie ma znajomych, nie wychodzimy nigdzie. Naprawdę nigdzie. Mieszkamy z jego rodzicami. On ma swoją mamę i ona mu wystarcza. A ja już nie mam siły walczyć o swoje.

  573. Dluga pisze:

    Sarah, tak sie to dzieje, malymi kroczkami przez lata zostalas zassana. Powoli musisz sie z tego wyswobodzic – z tej cholernej symbiozy. Na pewno potrzebna jest porada doswiadczonego psychologa – zeby naprawic, a nie popsuc. Na telefon wrzucilabym haslo – i po sprawie. Ale podejrzewam, ze dopiero by sie zaczelo…Wiec na razie kasuj historie. Mieszkasz z jego rodzina – sprobuj znalezc pozytywne strony. Tesciowa zaopiekuje sie dziecmi – popros meza, zeby przyszedl pod prace i pojdzcie gdzies razem. Moze przypomnicie sobie, jak kiedys bylo. Wroc do terapii – powiedz, ze masz problemy ze soba, jakies rozterki babskie – nie musisz relacjonowac, o czym mowisz, ze rozmawiasz o Waszym zwiazku. A co by bylo gdyby Cie tam odprowadzil i terapeutka poprosilaby jego tez na rozmowe? Czy to glupi pomysl? Jest kiepsko – nie masz zadnej odrebnosci, niewolnica. Koniecznie znajdz wsparcie – zacznij jedzic do swojej rodziny. Probuj sie wydostac psychicznie z tej niewoli. Jego matka, jego rodzina, jego dom – i Ty tez jego. Wszystko ma sie krecic wokol niego. Zero odrebnosci. A co sie dzieje z finansami, czy chociaz masz prawo gospodarowac Waszymi wspolnymi pieniedzmi? Zwracam Ci na to uwage, poniewaz u mnie bylo tez zawladniecie i tak sie utarlo, ze to on decydowal o finansach. Bo wszystko przeciez wspolne, prawda? Ale decyzje – jego.
    Bardzo dlugo tego nie zauwazalam. Prosze walcz o siebie. Nie twierdze, ze masz niszczyc ten zwiazek. Buduj swoja niezaleznosc, stawiaj granice. W tej symbiozie musisz to robic stopniowo, bo Cie zameczy. Rozmawiaj z ludzmi, czytaj poradniki i patrz uwaznie, gdzie jest Twoj swiat, Twoje zycie – a gdzie wspolna relacja, Wasza rodzina – nie jego i jego matki.
    Duzo sily Ci zycze.

  574. clyde22 pisze:

    Długa, mam wrażenie, że coś Osho, czytałem, ale to lata świetlne temu i nie wiem, co. Takie skojarzenia bez potwierdzenia. Wbrew pozorom tematyka mnie interesowała od dawna, ale nie z takim nasileniem, jak u Ciebie, Długa. Zresztą nigdy nie przypuszczałem, że temat będzie mi potrzebny do życia.
    Szkoła życia najlepiej nauczy, żadne cenne wskazówki, porady… Tylko czemu tak czasem boli to doświadczenie?
    Często trudno napisać coś innego, niż zachęcenie do ucieczki na wolność. I nie chodzi o feminizm. Jestem najlepszym przykładem, Długa, że nie „brzęczałaś” o uciekaniu… No chyba, że na terapię… 😉
    Co do terapii, Sarah, rozumiem, wiem… U nas jest podobnie – psychoterapeuta jest dla „wariatów” wedle połowy. Ale pojechałem może po bandzie, namawiając M. do pójścia tam. Idę w piątek drugi raz i raczej jeszcze solo, chyba że w międzyczasie coś wyniknie…

  575. ewelina pisze:

    a ja własnie siedzę i czytam to wszystko po tym jak dostałam trzy kopy i mnóstwo wyzwisk, mam synka który ma 4 latka ja mam 24 a mój psychiczny mąż który po ziole ma w mózgu dziury 28… mieszkam z nim w Niemczech i mam sytuacje pasującą do artykułu, tylko w tym problem tkwi ze ja nie pracuje, i nie mam pieniędzy żeby uciec, proszę go żeby mi dal na bilet dla mnie i dla dziecka do Pl ale on nie chce bo nie będzie miał się na kim znęcać, nie mam telefonu, nie mam nawet kontaktu z rodzina bo mnie z nimi skłócił…. takie życie, młoda jestem a nic nie mogę poradzić tylko czekać na okazje …. uciec, ale gdzie?????

  576. clyde22 pisze:

    Ewela, do rodziców do PL? Nie masz, gdzie się podziać?…
    Nie możesz „uskubać” po parę groszy co jakiś czas i zebrać na bilety dla Ciebie i synka?…
    Gdy dochodzi jeszcze nękanie czynnikiem ekonomicznym, to podwójnie trudna sprawa… Psa kopnąć nie wolno, a co dopiero swoją ukochaną kobietę? Porypało się w głowie „ukochanemu”. Zwiać trzeba ku normalnemu życiu dla siebie i dla synka, by nie czerpał negatywów…

  577. clyde22 pisze:

    A cóż ja? (co by ciszę forową zagłuszyć)
    „Ja cóż, włóczęga, niespokojny duch, ze mną można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko…”
    Mam za sobą wizytę numer dwa u pani psycholog. Jest wzmocnienie. Dodatkowo połowa ulżyła (zrobiła przerwę w byciu niemiłą) i łatwiejsza codzienność… Do ideału jeszcze lata świetlne. Jest brak nękania, ale czy to wszystko, co w związku być powinno? Wymagam wiele – ja to jestem człowiek pozytywny, więc taka, powiedzmy, obojętność, to tylko spokój związkowy bez szarpania nerwów. Przepraszam – to bardzo dużo… Grzeszę, cholera.
    Z p. p. jest chemia, rozrasta się coraz bardziej. Zaraz zaprzyjaźnimy się. Niestety nie przyjmuje za wiele i kolejna wizyta za miesiąc. Zapomniałem spytać, czy nie jestem pacjentem specjalnej troski? Chyba nie, skoro nie chce mnie oglądać za chwilę, ale generalnie zapraszała jeszcze… Przyjdę, bo polubiliśmy się chyba, a i moje zdrowie na tym skorzysta. Polecam innym wahającym się, by spróbowali. Pozwala to zrzucić klapki z oczu, spojrzeć szerzej i pełniej na życie, zagłębić się w siebie, a zarazem wypłynąć na morze pozytywności, którą każdy jakąś tam w sobie ma… Nie poddawajcie się złu, Robaczki…

  578. ja:(:( pisze:

    ja to mam na codzien te opisane zdarzenia to nie jedno czy dwa ale wiekszosc z nich i do tego przemoc fizyczna tyle ze uz teraz bije tam gdzie nie ma sladow czyli brzuch glowa ……. i co dzwonilam na polcije przyjechali spisali zeznania i kazali sie dogadac

  579. Dluga pisze:

    ja:(:(

    1. zakladaj Niebieską Kartę – natychmiast!
    2. Niebieska Linia i telefon zaufania d/s przemocy – bezplatny ogolnokrajowy – dzwon i pytaj co w Twojej sytuacji robic.
    3. szukaj swiadkow albo rob nagrania, jako dowody przemocy fizycznej.
    4. kupilabym paralizator albo poszla na kurs samoobrony – dalabym lomot draniowi!!! A potem wezwala policje na pomoc.
    Nie mozesz sie od niego uwolnic?
    Co Cie trzyma?

    Byl taki film chyba z Penelope Cruz, jak rozprawia sie z eksem. Miodzik dla poniewieranych kobiet.

    Pozdrawiam Cie.

  580. m. pisze:

    mam równiez codzienny terror psychiczny, od lat, awantury, przemoc fizyczna ,ekonomiczna, szantaze itd.
    planuje uciec niedługo, mam odłozone pieniadze, ale nie wiem gdzie mam pojechac.Rodzina nie wchodzi w rachube, nie wiem co mam zrobic, dłuzej tego nie wytrzymam.
    szukam pracy z zamieszkaniem ale nic nie wychodzi:(
    chce to zostawić i uciec i zaczac wreszcie życ.
    powiedzcie prosze co zrobic, bo jestem u kresu wytrzymałosci psychicznej

  581. Mamusia pisze:

    POMOCY POTRZEBUJE JEJ!!!!!

  582. Dluga pisze:

    Witajcie,

    do m.
    piszesz, ze chcesz zostawic i uciec – wiec wiesz, co zrobic. O prace w ogole ciezko, z zamieszkaniem – to chyba tylko jako pomoc u kogos w domu, opiekunka starszej osoby. Nie wiem, czy to sie uda bez referencji. Dostaje czasem info na maila od jakiejs agencji, ze potrzebuja takich opiekunek do pracy w Niemczech. Moze dowiedz sie wiecej na ten tamat. A w kraju? Moze w jakiejs firmie i wynajecie mieszkania (pokoju) – nic innego nie potrafie Ci doradzic.

    do Mamusi – bardzo desperackie wolanie, ale o jaka pomoc Ci chodzi? Na tym forum wspieramy sie, jak umiemy rozmawiajac o swoich problemach, przemysleniach – ale tak naprawde kazdy boryka sie z wlasnym zyciem poza siecia. Realna pomoc to OPS, Niebieska Linia, Centrum Praw Kobiet, inne instytucje. Wiem, ze psychika „siada” trzeba sie ratowac – psycholog, terapia, moze farmakologia. Ale musisz znalezc sily i kopnac zycie w d.. , zeby wystartowac od nowa. Napisz cos wiecej, moze cos sie uda poradzic.

    Bardzo serdecznie pozdrawiam Wszystkich.

  583. oszukana pisze:

    Witajcie kochani, m jeśli chcesz wyjechać to może razem wyjedziemy do Niemiec. Jadę 1.10. daj znać
    pozdrawiam
    P.S. ja nie mam już siły, ale razem damy radę

  584. Dluga pisze:

    Oszukana, myslalam ze juz wyjechalas, bo dawno Cie tu nie bylo. Trzymaj sie dzielnie. Fajnie, gdyby m. sie zdecydowala.
    Zycze Ci sloneczko, zebys znalazla swoje szczescie.
    Albo chociaz oderwala sie od tego wszystkiego. Zmiana otoczenia pomaga.
    Mysle, ze jeszcze spotkasz milych, dobrych ludzi.
    Usmiech dla Ciebie.

  585. oszukana pisze:

    Dziękuje Długa, mam nadzieję. 🙂

  586. 29 latka pisze:

    Witam. Prosze o odpowiedz…..
    Przeczytajcie do konca.

    Zyję i mieszkam z chłopakiem 3 lata…jest alkoholikiem. Jego ojciec rowniez.

    Znamy sie od 25 lat, ale nigdy nie wiedzialam na co go stac ani nie znalam jego przeszlosci, jego dziecinstwo z pijanym ojcem bylo okropne, bil jego mame, siostry chlopaka bily ojca, on trzyma w sobie ten bol i to co widzial kiedy byl dzieckiem. Potrzebuje terapi. Byl w osrodku odwykowym 4 miesiace. Wyszedl nie pil 4 miesiace potem znowu zaczal. Sytuacja nasza wyglada tak, doszlo do tego,ze zaczyna mi wypominac rozne rzeczy kiedy pije takie, ktore normalny czlowiek zapomina, glupoty, jest agresywny slownie.

    Mam wrazenie,ze zneca sie nade mna, przykrymi slowami, zna mnie dobrze, wie o mnie wszystko, poza tym jedt bystry i doskonale umie manipulowac. Dlatego wie co mnie zrani, Czuje sie okropnie.

    Dodam,ze pracuje i w tygodniu nie pije, twierdzi,ze dla mnie zostawil wychodzenie do kolegow, wiec teraz pije w weekend w domu. Mamy kotkę. Bardzo sie o nia boję kiedy chce wyjsc z domu do znajomych lub rodziny, chce go zostawic samego na cly dzien,m ale wiem, ze on robi wszystko zebym zostala, mimo tego ze nie nie zabrania mi wychodzic, np. otwiera okno i kladzie sie spac kiedy wychodze. Wie ,ze mnie to denerwuje, ze martwie sie o kota, ktory moze w kazde jchwili wyjsc. Sam nigdy tak nie robi kiedy jest trzezwy.

    Martwie sie o niego jak i o mnie, ale nie potrzfi tego okazac. Ma problemy emocjonalne. Nie umie wyrazac uczuc, nawet sie nie stara. bardzo mi go zal. Kocham tego chlopaka, sama nie chcialabym powiedziec przykrych slow, ktore moga go zabolec ale on cisnie mi ostro. Potem przeprasza albo i nie, bo nie potrafi.
    Ja dochodze do siebie po ciezkim weekendzie 2 dni…on zachowuje sie jakby nigdy nic.
    Ostatnio doszlo do tego,ze wmawia mi ze jestem do niczego bo nie potrafie znalezc pracy i zarzuca mi ze nigdy nie pracowalam, zachowuje sie jak Pan i wladca, tylko dlatego,ze to pierwsza praca od kilku lat, z ktorej nie zostal wyrzucony przez picie.
    Pracowalam oczywiscie, wiec nie rozumiem skad jego zarzuty.
    Teraz obecnie jestem bezrobotna od 4 miesiecy raptem. Co mam zrobic i jak mam z nim postepowac zeby nie wygad

    ywal mi takich bredni, ma ciezki charakter i meczocy czlowiek z niego, Jego diagnoza brzmiala: „nie wolno Panu pic, zaburzenia emocjonalne ,cos takiego”. Nie moze nawet cukierka z alkoholem. Nie pije wodki, zaprzestal od kad ze mna jest, teraz jest tylko piwo w weekend.

    Dodam,ze kiedy jest trzezwy mowi mi,ze bym nie sluchala co wygaduje po pijanemu, bo to brednie i sama nie prawda. Natomiast gdy jest pijany , mowi,ze nigdy by mi tego nie powiedzial po pijanemu…..niewiem co mam o tym myslec. Ostatnio straszy mnie ze mnie zostawi, bo jego nastroje sa spowodowane moimi zahowaniami co jest nie prawda. Klocimy sie czesto.
    Kiedy to ja powinnam go zostawic i postawic mu warunki, jego mama powtarzala postaw mu warunki, ale ja wiem, ze to nie ma sensu, bo wtedy robilby mi tylko nazlosc.

    Co mam robic i jak postapic ? Czy kiedy tak mowi, to znaczy ze juz kogos ma na oku innego ? Moze ktos mi wyjasni… Prosze….mam 29 lat.. jestem po 2 nie udanych zwiazkach, ten jest 3ci.

    Myslalam,ze bedzie ostatni i ze w koncu mi sie uda. Boje sie ze jesli odejde nikogo juz nie znajde i nikogo nie pokocham.
    Boje sie ze to on mnie zostawi, i poczuje sie upokorzona i zla ze to ja nie zrobilam tego wczesniej.
    Moze on chce byc sam…mowi,ze mnie kocha, czasem zaprzecza sam sobie…w czynach i slowach wiec wiem,ze mnie nie zdradza, teraz jestesmy w separacji od 2 dni.

  587. oszukana pisze:

    Witaj Kasiu, polecam książkę ” toksyczne słowa” , zacznij od tego. odpowiedzi na Twoje pytania:
    nie ma złotego środka na uzależnienie, oczywiście terapia jest pomocna, jeśli trafi się na fachowca, pomoże uświadomić problem, zrozumieć postępowanie, dotrzeć do źródła, leki zagłuszają emocje, ale ich nie likwidują. Zmiany są trwałe co sama napisałaś, te incydenty nie były jednorazowe, a każdy jeden coraz bardziej intensywniejszy.Twoja wiara, nadzieja to typowa reakcja, każdy z nas myśli/myślał, że to miłość wyjątkowa, że to się zmieni, że moja miłość i oddanie zwyciężą to zło, bo ja potrafię, uleczę, zmienię. To zabawa w Pana Boga. Myślisz kochana, że ja nie miałam takich pytań, wiary i nadziei, że moja miłość to wyjątkowa nie to co innych? Wiek, wykształcenie, wygląd nie mają nic do rzeczy.

  588. Dluga pisze:

    Kasiu42, z ksiazek podobnych do tej, ktora poleca oszukana jest tez Lillian Glass – Toksyczni mezczyzni (jak ich rozpoznawac i radzic sobie z nimi).
    Warto tez przeczytac Robin Norwood Kobiety ktore kochaja za bardzo /poradnik dla kobiet zaangazowanych w destrukcyjne uczucia/ .To dobra literatura poznawcza na poczatku drogi do ogarniecia rozumem tego, co Cie spotkalo. Jestes na tym forum, pytasz, czy on sie zmieni, masz nadzieje, ze moze jeszcze sie uda? Powiedz, a co bys poradzila kobiecie w analogicznej sytuacji? Przezylas z nim 2-3 lata. Czy cena ktora zaplacilas (placisz) byla tego warta? Zastanawiasz sie, czy naprawde sie zmienil o 180* , czy to gra pozorow – zebys wrocila, wycofala oskarzenia, poddala sie. Moge Ci powiedziec tak: nastepnym razem – jesli bedziesz chciala uciekac – bedzie trudniej. Tobie bedzie trudniej. On zagra tego, ktory sie staral naprawic, Ciebie uznaja za mniej wiarygodna – bo przeciez nie byl taki zly, skoro chcialas wrocic, prawda? Trudniej tez bedzie odejsc, bo dziecko, wspolny dorobek i uplywajacy czas. Dla kobiet, ktore zastanawiaja sie, czy zwiazek mozna ocalic – jest swietny poradnik Zostac czy odejsc? Lundy Bancroft i Jac Patrissi. Bardzo Cie prosze – koniecznie przeczytaj. Absolutnie koniecznie!
    Ucieklas, wyjechalas – jesli mozesz, zostaw taka sytuacje – dla Ciebie w tej chwili odsuniecie sie, to priorytetowa sprawa. Teraz masz czas dla siebie : odpocznij, wzmocnij sie, czytaj i szukaj najlepszej dla siebie drogi. Ja tego nie zrobilam – dzis przeklinam kazdy dzien, gdy wierzylam w „ostatnia szanse”. Tez byl dla mnie wyjatkowy (gdy chcial), tez doktor, pracownik naukowy renomowanej uczelni, autorytet w swojej dziedzinie… W domu popapraniec. Niestety, nie lal mnie – bo moze bym zrozumiala, ze nalezy zwiewac. Manipulowal moja glowa, racjonalizowal i obwinial, przerzucal odpowiedzialnosc za konflikty – nauczylam sie zimno i oschlosc traktowac jako cos normalnego. Po prostu ja za duzo chce i to ja musze sie zmienic. Tez polsierota, trudne dziecinstwo, wiec tlumaczylam sobie, ze nie nauczony, nie wie jak okazac uczucie – pomoge mu. Zaszkodzilam tylko sobie. Nawet nie zauwazylam kiedy z niezbyt dobrego dla mnie meza – stal sie zwyczajnie niedobrym gnojkiem. Wiecznie zlosliwe komentarze, zero troski o mnie i moje zdrowie, a przede wszystkim uporczywe, wielotygodniowe milczenie za kare, ze nie chce przyznac mu racji. Po latach w klotni zaatakowal mnie bardzo ostro – juz od dawna wrzeszczal na mnie, zakrzykiwal, zeby nie uslyszec moich slow, szarpal za ramiona, gdy chcialam wyjsc z pokoju, wykrecal rece. Ale tego dnia wylamal mi tez palce – uszkodzil mi prawa dlon. Wiesz, ze jeszcze wowczas myslalam, ze to jemu (!) cos sie porobilo we lbie i musze mu pomoc? Ladnie mnie wytresowal. On przeciez zawsze niewinny, znowu go zdenerwowalam. Przeciez wszyscy go lubia, szanuja, w pracy super. Dlugo trwalo, zanim uporzadkowalam glowe. Wciaz mnie meczylo, dlaczego tkwilam w czyms takim , dlaczego zapomnialam o sobie, dlaczego zagluszylam swoj rozum? U mnie – powielanie wzorcow z dziecinstwa – musze sie postarac zasluzyc na akceptacje. Nie na milosc- na kilka dobrych slow, na uwage.Dlaczego Ty chcesz znowu wejsc w destrukcyjny zwiazek? – poszukaj odpowiedzi. Swietna jest ksiazka Koniec wspoluzaleznienia Melody Beattie.
    Bo jestes uzalezniona od niego, jak narkoman, alkoholik. Przyzwyczailas sie, ze mozna Cie stluc do krwi a potem otrzymasz troche dobrych chwil. Euforia! Nareszcie! Na jak dlugo? Tego juz przy nim bedziesz sie bala caly czas. Bedziesz w ciaglym napieciu, zeby utrzymac spokoj. On juz wie, ze moze Cie lac, wymusic posluszenstwo, pokazac sila, ze jest wazniejszy. Czy sie zmieni w relacji z Toba? Bardzo watpie. Moze inna kobieta w odpowiednim czasie ostro zareaguje- Ty tego nie zrobilas. Chcesz takiej jazdy dla siebie? Ja tez bylam bizneswomen, dusza towarzystwa, wesola i atrakcyjna – przygaslam, zszarzalam i chcialam juz tylko spokoju i ciszy. Juz mnie nie bylo – wszystko krecilo sie wokol niego, zeby tylko byl zadowolony – wtedy moze dostane troszeczke uwagi, usmiechu. Nie dostalam, za to bylo coraz podlej. Czy trafilam na wyjatkowa kanalie? Moze. Ale pamietaj – teraz jestes mloda i atrakcyjna, a mimo to on traktuje Cie strasznie. Myslisz, ze gdy zaczniesz sie starzec, Twoje cialo przestanie go krecic – wtedy bedzie dobry, przyjacielski, opiekunczy? Poczytaj, posluchaj siebie – nie podejmuj decyzji pod wplywem emocji. Pytasz o farmakologie – troche bylam na prozacu, pomoglo. Psychoterapia tez pomaga. Ja wolalam ksiazki – za dlugo zagluszalam swoj bol, nie potrafilam sie calkiem otworzyc na krotkiej sesji. Do ksiazek mozna wracac. Wychodzi tez taniej.
    Piszesz, ze ma 2 braci. A u nich jak w zwiazkach? To moze byc przeniesienie relacji z dziecinstwa, odreagowanie przemocy – tylko co z tego, ze kazdy taki sam, albo tylko on biedny, pokrzywdzony? Ty jestes (bylas) z nim. I na Tobie odreagowywal, sprawial bol. Juz wiesz, ze potrafi Cie skrzywdzic. A przeciez mialas otrzymac milosc, opieke i wsparcie. Jak bys patrzyla na obcego faceta, o ktorym wiesz, ze bije kobiete? Zone? Slabszego? No widzisz…
    Przemoc psychiczna bardzo boli. Ale trudniej ja rozpoznac . W Twoim przypadku nie mialabym zadnych zludzen. Przykro mi, ale tylko to moge powiedziec.
    Idz do przodu, a jemu kopa w de…
    Wrocilas juz z miasteczka ze swoimi rzeczami?

  589. Dluga pisze:

    Oszukana, juz ubranka spakowane? Jedziesz sobie tam gdzie chcesz, wybralas swoja droge – szczescia, szczescia!!! Buzke trzymaj usmiechnieta, jestes dzielna dziewczyna! Tylko oczy szeroko otwarte i troche ostroznosci, zebys za szybko nie zlapala sie na lep kolejnego sciemniacza. Przy dobrym piwku to sie zdarzyc wszak moze, nie?
    Jedz i poznawaj, znajdz swoje przeznaczenie.
    A gdy kiedys zechcesz – napisz, jak Ci tam w nowym miejscu.
    Pozdrawiam 🙂

  590. Dluga pisze:

    Do Kasi42 – Kochana, ale Cie szarpnelo! „To widac i slychac i czuc”. Przepraszam, az mi glupio. Wiesz, ja tez nigdy nie myslalam, ze on-kat, ja – ofiara. Nie wiem do konca, jak to sie stalo, ze zajal uprzywilejowana pozycje w tym zwiazku: zaczelo sie chyba tak niewinnie – gdy pierwszy raz wrednie zagadal – bo nie wiedzial, nie rozumie, dlaczego mysle, ze chcial dokuczyc? Tak mu sie powiedzialo, przeprosiny, kwiaty. Potem juz slyszalam, ze jestem
    przewrazliwiona..znowu zaczynam prowokowac awantury o duperele. A jak awantura, to wiadomo – on sie wypiera, nie czuje sie niczemu winien i mimo, ze tlumacze, ze zabolalo – on czuje sie obrazony… Nie przeprasza i nie gada – ja mam pierwsza przeprosic…Teraz wiem, ze chcial luzu, wyjazdow beze mnie (pozniej sie zalil, ze nie mogl wytrzymac w tym milczacym domu i musial gdzies sie petac). A poniewaz bardzo w tych”cichych dniach” bylam zdolowana – wierzylam w jego gadki-sratki, ze przeciez tez mu bylo zle. Ladnie mi robil wode z mozgu. Wiec, zeby nie trwac w coraz dluzszych okresach zawieszenia, przestalam reagowac na niedobre slowa… A po okresach milczenia bardzo nadskakiwal, lepil sie i mizdrzyl..Potem znowu to samo… i za kazdym razem coraz ostrzej i brutalniej.. Jasne, nie jestem swieta, tez pyskowalam, nerwy puszczaly. Wtedy juz dawal sobie prawo do bardzo paskudnych komentarzy – bo przeciez ja pierwsza! Ja 2 slowa – on 20! Sprawiedliwie, bo zasluzylam! Powoli przestalam sie bronic. Staralam sie nie slyszec. Gdy wyczuwal, ze przesadzil – niby przepraszal, jednak zawsze bylo slowko „ale”. Przyznawal, ze mu sie „wymknelo” moze rzeczywiscie za bardzo, ale: gdybym nie spojrzala, ale gdybym nie powiedziala, ale gdybym inaczej zareagowala – to on by mi tego nigdy, absolutnie, skadze. Duzo, duzo pozniej juz bylo zabijanie slowem przy lada okazji – bo przeciez on tez ode mnie slyszal to czy tamto, coz z tego, ze nie dzisiaj – 2 lata, 5 lat temu – ale slyszal i tez nie moze zapomniec! Trafil mi sie po prostu tak wrazliwy, delikatny gosc, prawda? To wszystko sie dzialo latami, jak z ta gotowana zaba. Bo przeciez nigdy bym sobie na nic takiego od poczatku nie pozwolila! Ja – pyskata, przebojowa, samodzielna? Po latach moje granice przestaly istniec, obszar wrazliwosci chyba tez. Moglam juz uslyszec wszystko. I slyszalam slowa, ktorych nie zycze zadnej kobiecie. Nie, nie przeklinal. Skad, wysoka kultura. To raczej ja darlam sie ty ch.. Bardzo tym go obrazalam. I mimo, ze to ja nie wiadomo dlaczego nagle uslyszalam nieprzyjemny tekst, tak na zimno z lekkim usmieszkiem – to on byl ten obrazony. I znowu milczal. Sadysta po prostu pieprzony i tyle. Ale to moge powiedziec teraz – wtedy nie wiedzialam, dlaczego tak trudno nam sie dogadac, dlaczego on nie rozumie prostych spraw… Nic nie wiedzialam o maltretowaniu psychicznym, chyba nie uwierzylabym nawet, ze tego doswiadczam. W ogole nie umialam opowiedziec, co sie dzieje. Kilka lat po slubie zaczal lapac mnie za nadgarstki rak. Tak sie zaczelo. Mocno trzymal i potrzasal, zebym zrozumiala, wysluchala co do mnie mowi.. Nosilam dlugie rekawy, zeby ukryc siniaki. I nadal nie myslalam, ze jestem ofiara przemocy! Nie, skad. On tylko mnie zatrzymywal, zebym z nim rozmawiala, nie zostawiala go samego w pokoju, bo przeciez chce mi wyjasnic i sie pogodzic! A siniaki – no wiadomo, przeciez silny jest, ale nie chcial. I tak sobie wyjasnialam wszystko po kolei i na jedna nute: nie chcial, nie wiedzial, nie doprowadzaj go do takiego zdenerwowania. A potem juz zaczal coraz bardziej wrzeszczec, szarpac i popychac, wreszcie wykrecac rece. Bylo mi wstyd, ze tak sie dzieje. Mnie! Smutno i zle, depresje i osamotnienie, unikalam spotkan ze znajomymi bo nie umialam o tym mowic i juz coraz mniej sily na beztroska wesolosc. Gdy szlismy gdzies razem – on uroczy, dusza towarzystwa, elokwentny i dowcipny. Czesto slyszalam od kobiet -ach, jakiego masz super meza. Wtedy myslalam – pobadz z nim miesiac, zobaczysz, jaki super. I nic wiecej. Wciaz wierzylam, ze po prostu taki narwaniec, szalony nerwus.
    Nie widzialam w nim niczego niebezpiecznego dla siebie. Chyba bylam klinicznym przypadkiem bezbrzeznej glupoty.
    Poddawal mnie praniu mozgu jak w sekcie. Uszkodzil mi reke? To przeciez przypadek, tak jakos sie stalo! Nie zrobilam obdukcji, nie poszlam na policje (szkoda!) Przeprosil oczywiscie – i bardzo nie chcial o tym mowic. Wydawalo sie, ze mu wstyd. A on po prostu robil w portki. Tym bardziej, ze coraz czesciej w mediach poruszano temat przemocy. W ogole nie docieralo, ze to o mnie. „Zupa za slona”? ale ja nie mialam nigdy podbitego oka! I chyba tylko dlatego, ze zaczal juz za duzo wmawiac, trzasnal mnie w gebe..cos zaczelo switac. Opowiedzialam troche znajomej i jej przerazone oczy mnie zszokowaly. Przypadkiem wpadla mi w rece ksiazka Psychopaci sa wsrod nas – i nie moglam doczytac. Potem juz poszlo, biblioteczka pelna! Nie wierzylam, caly swiat stanal na glowie, dywan spod nog, jednak wszystko stawalo sie jasne i zrozumiale. Jak moglam tego nie widziec, dlaczego pozwolilam sie tak upodlic i zniszczyc! Zylam z kims, kogo nie znalam. Z jakas paskudna kaleka emocjonalna.
    Uwolnilam sie. Nareszcie znowu jestem soba. Potrafie powiedziec – nie! – i wiem, ze mam do tego prawo.
    Nie zabiegam o niczyje wzgledy – przeciez nie wszyscy musza mnie lubic. Teraz wazniejsze, zebym ja siebie lubila, byla w zgodzie ze soba. Zal tylko straconych lat, troche szarpnietego zdrowia. Trudno, sa zyski, sa straty. Swietnie, ze jest takie forum – pomagajmy sobie, zeby sie nie zagubic w szukaniu szczescia za wszelka cene.
    Kasiu, „przygarnelas sie” sama. Dobrze, ze tu trafilas. Postaramy sie podpowiadac, doradzac – ale to przed Toba najciezsza praca. Przede wszystkim musisz sie soba dobrze zaopiekowac, tym biednym zapomnianym dzieciakiem, ktory w srodku placze. Lekko nie bedzie. Dobrze, gdybys mogla na kims sie wesprzec nie tylko wirtualnie. Milo Cie poznac, pozdrawiam.

  591. Beata pisze:

    Dziendobry,
    W jaki sposob mozna wplynac i pomoc mezczyznie ktory jest zrujnowany psychicznie. Od roku w zwiazku z dziewczyna ktora uzywa przemocy psychicznej w szerokim zakresie.
    Swiadomy klamstw, ponizen i szantazu etc. ale nadal zakochany w obrazie idealnym , wymarzonym. Potrafi wszystko wybaczyc i zyje w nadzieji na zmiane.

  592. m. pisze:

    Oszukana,
    gdzie mogę Cię znaleźć.
    Podaj jakieś namiary.
    m.

  593. m. pisze:

    Długa, dziękuję..właśnie tak chce zrobić.

  594. Marta pisze:

    szukam pomocy przemoc psychiczna i fizyczna nie jestem w stanie tego dłuzej zniesc prosze o pomoc

  595. Dluga pisze:

    Beata.
    widze, ze nikt do Ciebie nic nie napisal.
    Witaj,
    wiesz, to jest troche nietypowe pytanie, nie chodzi o Ciebie tylko o brata, przyjaciela..?
    Chcesz mu pomoc otworzyc oczy…Ale jak piszesz, on jest swiadomy, trwa w zwiazku i ma nadal marzenia…Moze nawet tej pomocy nie oczekuje?
    Mysle, ze na poczatek podaruj mu ksiązkę Szantaz emocjonalny Susan Forward. Albo (i) – Toksyczne zwiazki Pia Mellody. Czy przeczyta? Czasami jest tak, ze dopiero mocny kop od zycia pozwala spojrzec wyrazniej. Jesli sam nie poszuka pomocy – nie wiem, czy cos sie da zrobic. Pozdrawiam.

  596. Dluga pisze:

    Kasiu 42,
    gdyby to bylo wszystko takie proste – nasze forum nie byloby potrzebne. W moim zyciu nie wszystko dzialo sie gwaltownie i od razu. Dopiero z perspektywy czasu widze, ze zbagatelizowalam (nie zauwazylam) symptomow przemocy. Bo szarpanie za rece – to juz byl pierwszy sygnal. Oczywiscie, ze protestowalam, jasne – ze mi sie to nie podobalo. Ale przyjmowalam przeprosiny, obietnice – po prostu mu wierzylam. Potem sobie wmowilam, ze to taki dynamiczny wariacki zwiazek – ale przeciez on nie jest dla mnie niebezpieczny. Nie zdarzalo sie to przeciez codziennie. Drugim waznym sygnalem bylo milczenie. Najpierw ciche dni, potem tygodnie – zdarzylo sie rowniez nam trwac w uporczywym milczeniu przez 2 miesiace. Absolutna ignoracja, wyjazdy z domu bez informacji gdzie, dokad, na jak dlugo? Jasne, ze nie chcialam tak zyc. Rozmawialismy, obiecywal zmiane. Ale tez dzialo sie tak kilka razy w roku. Nie wiedzialam, ze to szantaz emocjonalny, nic nie wiedzialam o przemocy psychicznej. Nie zauwazylam, ze w ten sposob jestem karana za moj sprzeciw, odrebna opinie. Coz, po prostu sie poklocilismy …czasami tylko zastanawialam sie o co wlasciwie? Myslalam, ze to wszystko jest jakies dziecinne, niedojrzale…on czeka az go przeprosze, ja czekam na przeprosiny…a czas w takim milczeniu plynie, plynie…. Pewnie, ze czesto dla swietego spokoju to ja przepraszalam, czesto nie wiedzac za co . Ale tak bardzo potrzebowalam ciepla, spokoju, bezpieczenstwa – tego, czego nie otrzymalam jako dzieciak. On tez wreszcie postanawial zaczac odzywac sie do mnie. Teraz widze, ze wlasciwie nie przepraszal, tylko apelowal do rozumu – ze co my wlasciwie robimy? dlaczego nie mozemy zyc normalnie? sprobujmy zyc inaczej…ale nie bral zadnej odpowiedzialnosci za przyczyne konfliktu. Mowil : „nie wracajmy juz do tego, bo znowu sie poklocimy”. A ja juz szczesliwa, ze wreszcie jest, przytula – nie chcialam tego zepsuc. To dopiero duzo pozniej zrozumialam, ze przeciez w ten sposob uczylam go, ze moje zdanie, moja opinia, moj sprzeciw, moje poczucie wartosci, potrzeby emocjonalne – sa nieistotne. Mozna mnie olac, potem odsunac na jakis czas, zebym zmiekla i wyla za cieplem a potem bez duzego wysilku wejsc w moja przestrzen. Jasne, ze odchodzilam wielokrotnie. I niestety wracalam. Nieraz on mnie odszukiwal, nieraz sama wracalam -bo przeciez sie kochamy, wiele lat razem, przeciez znowu poszlo o jakis drobiazg, bzdure. To sie dzieje stopniowo – wspoluzaleznienie. Nie zauwazylam, ze wspolne dobro – to jego dobro. Moje sie nie liczylo. To on mial prawo byc niezadowolony – bo ja mialam humory. On byl zmeczony – bo ja chodzilam „tylko” do pracy. Nie wiem kiedy porzadek w domu zaczal byc moim obowiazkiem. Na poczatku razem sprzatalismy – muzyka, zarty, generalne pucowanie. Jak doszlo do tego, ze pozniej potrafil powiedziec, ze w domu nic nie robie, wszystko sie lepi od brudu? W dodatku bylo to klamstwem. W ogole nie wiem, jak dalam sie tak stlamsic, pozwolic upokarzac… ale to duzo, duzo pozniej. Latami trwalo pranie mozgu systematycznie i niezauwazalnie dla mnie. Kolejne przekraczanie granic. Juz coraz mniej protestowalam, czesciej wycofywalam sie, staralam sie tylko o spokoj. Taka bylam w domu. A cale zycie dynamiczna, samodzielna, aktywna zawodowo. Energiczna i wesola wsrod ludzi. Co to bylo? Jakas hipnoza? A w tym wszystkim – codzienne zycie. Trzeba zajac sie domem i rodzina, sprzatnac, uprac, ugotowac itp. Gniewasz sie znowu? Trudno – ja musze to , musze tamto… Pochlaniala mnie moja praca – kocham ja i mnie nie meczy a w dodatku dobrze zarabiam – tylko coraz wiekszy smutek. Pracoholizm – chyba tez. To z samotnosci. Nie widzialam uplywajacego czasu, staralam sie nie utonac w depresji. Bardzo wazne w takim zyciu nie dac sie odizolowac od ludzi. Niestety, stracilam przedwczesnie tych, ktorzy dawali oparcie. Czesc znajomych wyemigrowala. Nie mialam czasu na nowe bliskie relacje. I nagle wokolo zrobilo sie pusto. A wtedy on zaczal juz tracic hamulce. Nie wiem, czy dlatego, ze poczul sie bezkarny – nie mam komu sie zwierzyc, opowiedziec – czy dlatego ze przemoc sie rozwija – czy po prostu przestalam go krecic jako obiekt seksualny – a moze uznal, ze juz stabilizacja i dorobek i baba calkiem zdominowana, oglupiala i slepa – no i juz nie taka mloda, wiec nie bedzie chciala zostac sama? Nie interesuje mnie za bardzo, co on ma we lbie. Dla mnie to co zaczelo sie dziac w moim zwiazku bylo totalnym zaskoczeniem. A przeciez teraz widze, ze wszystko w tym kierunku zmierzalo. Jeszcze przez jakis czas balam sie, ze mu odwalila psychika. Zaczelo sie (czy sie zaczelo? pewnie trwalo od dawna) wpieranie mi swoich „prawd”, falszowanie sytuacji, oglupianie kontrargumentami, zaklamywanie, upokarzanie paskudnymi slowotokami, zakrzykiwanie i zagluszanie – juz nie zawoalowane ataki slowne, ale dobitne uragajace slowa wykrzykiwane na caly dom, brutalne szarpaniny, wykrecanie rak, wylamywanie palcow, uderzenia w twarz. I na dodatek oskarzanie mnie, ze to ja sprowokowalam swoim zachowaniem. Wreszcie cos zaczelo trafiac do mojej otumanionej glowy – szukalam ksiazek o chorobach psychicznych, zeby zdiagnozowac jego. Nie siebie! Tak trafilam do materialow o przemocy psychicznej. I fizycznej. To o mnie! Tez przezylam szok! Ja – ofiara??? A potem juz tylko drazylam, w jaki sposob do tego doszlam – podobnie jak Maja Friedrich w ksiazce „Dwie glowy”. Jestem na tym forum i od czasu do czasu przestrzegam – nie zapomnijcie o sobie! Probujcie zyc z partnerem, naprawiajcie relacje – ale jesli on nie chce tego samego, zrezygnujcie. Nie warto tracic zycia, godnosci, szacunku dla kilku dobrych slow, zludy bliskosci. Jak w tej modlitwie AA – nalezy umiec rozroznic, na co mamy wplyw, a czego nie uda sie samemu zmienic.
    Kasiu42 – uwazaj, idziesz moja droga! Pamietasz obrazek pieknych, dobrych dni, ktore byly na poczatku. Chcialabys tego znowu doswiadczyc – tak, wiem, bylo wyjatkowo. Destrukcyjni faceci tak maja – najpierw wylaza ze skory, zeby oczarowac. Teraz potrafi Cie pobic do krwi – a Ty chcialabys, zeby Cie znowu przytulil. On! Nie zaden inny. Poszukaj, co sie dzieje w Twoim wnetrzu. Co Cie sklania do zapomnienia o ostroznosci, bezpieczenstwie – o sobie? Pozdrawiam.

  597. Dluga pisze:

    Clyde22

    pozdrawiam Cie. Nie odzywasz sie, ale jakos nie wierze, ze przestales tu zagladac. Czy wedrujesz ku lepszemu ?
    Idzie sie, idzie…

  598. ou pisze:

    Witaj Długa!
    Czy posiadasz bloga? Chciałabym poczytać..
    Może coś przeoczyłam, nie wiem..ale czy Ty już uciekłaś od drania?Odezwij się
    Pozdrawiam..

  599. Dluga pisze:

    Ou, witaj,

    dziekuje, troche sie speszylam – kiedys tu zajrzalam i tak zaczelam sie wymadrzac – mniej wiecej od lipca br., nie bardzo wiem o czym mialabym systematycznie pisac na wlasnym blogu? Ale dzieki za mile slowa…. Tak, ucieklam – ale ciagna sie za mna sprawy formalne…
    Czasami dorobek jest przeklenstwem – mozna uznac ze jestem w drodze… ale furda tam! najwazniejsze, ze juz mam tylko jedna glowe 🙂 Pozdrawiam.

  600. ou pisze:

    Cieszę się, że masz to już za sobą.To, co tutaj piszesz pomaga innym.Blog..może właśnie gdybyś opisała swoją drogę, jak to wszystko zrobiłaś i w ogóle, to ma sens. Pomyśl..
    Powiem Ci, że im więcej czytam o tym jak się innym udało, to tym bardziej jestem nastawiona bojowo i tym bardziej nie poddaję się przeciwnościom. Co do „rzeczy”, to masz rację, mogą być przekleństwem,tak jest i u mnie.
    Pozdrawiam.

  601. clyde22 pisze:

    Hej, Długaśna.
    Długośmy się nie widzieli. Dzięki, że we mnie wierzysz. Tak, tak, jestem tu co jakiś czas. Czytam bez udzielania się, zawaliła mnie robota, więc deficyt czasu. Ciekawią mnie losy Was wszystkich i każdego z osobna. A i chętnie rady mądre czytam na podbudowywanie siebie. Wywołany, słów kilka skreślę, co by nie odwyknąć. Zaczytuję się Tobą, Długa, prawie zachłystuję. Jakbym czytał siebie. W Twoim pisaniu widzę ze sto odnośników do siebie, tylko jeszcze fizycznych występków brak. Może to z racji zamiany ról, mam przewagę w cm i kg, więc głupotą byłoby, gdyby połowa mnie zaatakowała jeszcze w tej materii.
    Piszesz o tym dorobku… Jeszcze bujasz się z tematem podziałów? Ile lat już jesteś na wolności? Może pytałem już, ale łebek kurzy…
    Ja tak abstrakcyjnie też już rozmyślałem o temacie. Dzieci na pół wedle uznania, chatę sprzedać, grosz podzielić, furmankę chętnie za dopłatą bym zatrzymał, stary, ale to wóz moich marzeń… Takie jakieś myśli w łepetynie kiełkują. Odgoniłem je, patrząc jak dzieci ze sobą się bawią, jak przepadają za sobą, jak „grzechoczą się” razem. Jeszcze to cementuje. Ale jak długo? Odgoniłem od siebie ten pomysł, ale loty mam i chamskie zaczepki. Teksty dziecinne, niedojrzałe, nijak nie idące w parze z miłością, partnerstwem, grą w jednym zespole… (Fajnie Długa napisałaś o wspólnym sprzątaniu przy muzyce). Kiedyś dążyło się do robienie wszystkiego razem, a teraz coraz więcej solo, coraz więcej rozbieżności, zgrzytów… I nie byłoby problemu, gdyby jeszcze akceptacja była tego, że jesteśmy różni i pewne sprawy inaczej czujemy. Pewne rzeczy robimy wspólnie, pewne osobno, lubimy co innego. O czuciu w ogóle już nie ma rozmów, a w sumie to najważniejsze, gdy dwie różnorodności spotykają się i żyją razem. Jesteśmy inni, różnie pewne sprawy odbieramy, więc poruszamy się w życiu różnymi schematami. Szacunek do drugiego wymaga akceptacji drugiego takim, jakim jest, a jak nie ma szacunku, to sami wiecie… I tak jeszcze złapałem myślami jedną rzecz. Zachowanie osoby kochającej (kiedyś, czy teraz, nie wiem). Bardzo mnie to boli. Przez to bycie razem drugi uzurpuje sobie prawo do zabierania mi wolności, mojego prawa do własnego odczuwania rzeczywistości, do bycia sobą. Wszystko w imię miłości. To jest jakieś….hmmm…. chore. Do obcego by nie poszła i nie zmieszała go z błotem za ową inność, a w imię miłości można? Za chęć do życia, lub za to, że inaczej prowadzi wóz, słucha innej muzy, czy tym podobne
    B Z D E T Y. Żenada niepospolita, jak dla mnie… Nerwowości mi przybyło, a cierpliwości ubyło…
    Mojej terapii ciąg dalszy 13ego. Przełożyli mi o dni kilka, bo doktorce coś wypadło. Miałem nawet zamiar połowie zaproponować wspólne wybranie się. Zmarło ostatnio niespodzianie dwóch znajomych 50-latków i jakaś taka refleksja naszła, że człek szarpie się, gryzie, szczypie, martwi… i po co? Po co to wszystko? Żywot za krótki…
    Jeszcze jedna myśl. Nie wiem, czy zgodzicie się ze mną, czy nie? Ma to jakiś sens, ale może błądzę. Osoba, która nie kocha siebie, nie akceptuje siebie, nie kocha też innych ludzi. Osoby z zaburzonym poczuciem własnej wartości szukają słabszych, by się nad nimi poznęcać, podręczyć, terroryzować. W domu kocioł, w robocie kocioł. Co za czasy, panie, co za czasy. 😉
    Wędruję ku lepszemu, Długa. Też już odkryłem, że zostałem odcięty od znajomych, od wyjść gdzieś, a ze mnie dusza człowiek był, kawalarz… Kiedyś to pełzającego na 4ech młodego ze sobą włóczyłem. W parze jeździliśmy, jak połowa nie chciała. Nie musiałem nic łykać spotykając się ze znajomymi. Teraz siedzę zamknięty jak burak w dole bez znajomych. Przysiadłem, zszarzałem… Zmieniam to, bo świadomości przybywa. Wczoraj pojechaliśmy z sąsiadką do zagipsowanego leżącego znajomego. Połowa nie chciała, boląca głowa przeszkodziła. A dzieci? – pyta. Zapakowałem w wóz i zrobiliśmy bałagan znajomym. A co? Z korzyścią dla wszystkich. C.d.n. Ku wolności.
    Nie dawajcie się złu. Nie zagłuszajcie intuicji, że coś jest nie halo. Intuicja prawdę Wam mówi. Zaufajcie jej dla swego dobra.
    Pozdrawiam Was. Długa, Ciebie to nawet uścisnę z lekka. 😉
    Cudna jesień za oknem.

  602. Dluga pisze:

    Witaj Clyde22,
    na dzis krociutko – bo juz swita. Dzieki za ciepelko – lubie Twoje posty i chcialabym, zebys tu mogl zagladac czesciej. A jeszcze gdy mi tak grasz ladnie muzyczke dla ucha (raczej oka, nawet dwoch!) wow! Ale nie rob tego za czesto, bo jeszcze mi zaszkodzi – wiesz, czlek nieprzyzwyczajony, to powinien pobierac mniejsze dawki 🙂 Tyle o mojej radosci za pojawienie. Natomiast…. ogromny ladunek emocji i wqrw czuje nieprzebrany…ta terapia to idzie we wlasciwym kierunku? – niestety bardzo kiepskie wiesci… moze dzien jakis krytyczny…jednak nie jest lepiej a chyba znizkowo bardziej…to smutne. A jeszcze strata dwoch znajomych osob mocno do szukania sensu zycia motywuje. Ech, Clyde popieprzone to wszystko. Moze jeszcze odczekaj z decyzja ucinajaca – moze masz dola a dzis juz troche lepiej – moze, .. pomysl z dzieleniem dzieci wariacko-desperacki, moim zdaniem – chyba dla nich krzywda? – chyba jakis spadek formy byl tego dnia, a moze dzis juz jestes bardziej w pionie, co? Takie dynamiczne skoki tesknoty „nawet za jezem” sie zdarzaja..
    I na koniec (spac!) mimo postu w Twoich postach znowu o to samo mnie pytasz, kurzy lebku 🙂 – idz do lasu z mlodymi, ja dzis znalazlam pare grzybkow – to chyba stojaczki-kozaczki i zastanawiam sie, czy cos ugotowac czy moze sporzadzic mieszanke i zadac nieprzyjacielowi …a Ty tez nie zabieraj muchomorkow ze soba… a jesien piekną jest, faktycznie. Tez Cie uscisne – a co mi tam! 🙂

  603. clyde22 pisze:

    Hej, Długaśna. Dziękuję.
    Długa pisząca krótko, jakoś to niespójne.
    To samo pomyślałem, człek jakiś taki nieoswojony, nieporadny w styczności z ciepłym słowem. Lata destrukcji zrobiły swoje.
    Niczego nie chcę dzielić. Nerw czasem nachodzi, człek chłonie jak gąbka i w końcu nerw musi ujść gdzieś. Uszedł klawiaturą… Terapia ok. Powtarzam się może – za rzadkie spotkania. Ciężko budować siebie, gdy raz na miesiąc spotkanie i to kilka minut. Pogadam z panią 13ego. Jednak negatywy w styczności co dzień, a dobre dni to na palcach jednej ręki można policzyć. Kiepskie to zestawienie.
    W niedzielę prawdziwka trafiłem, choć u nas grzybne braki jeszcze. Dzieci szczęścia tak mają, że grzyba znajdą mawet jak ich nie ma. 😉 Młoda akurat na ramionach jechała, a ja z głową pokornie i oczyma w ściółce… Trafienie było. W dni powszednie lasu raczej nie odwiedzam, czasu brak, ciemno zaraz. Ale uskuteczniamy wietrzenie z maleńtaskami. Spacer, rower lub futbolówka przy domu. Młoda od wczoraj umie wołać: GOLA!” 😉
    Dzięki za uścisk. Nawet już nie pytam o pytania bez odpowiedzi. Głowa zapomniała, niech tak zostanie.
    Na mnie dziś czas. Łowbowiązki wzywają.
    Miłego weekendowania Wam, Ludkowie drodzy.
    Wzajemnie, Długa.

  604. Dluga pisze:

    Do Ou,
    dziekuje jeszcze raz, „sodowka” mi uderzyc moze…Wiesz, kiedys bardzo chcialam cos takiego popelnic – ksiazke jakas albo wlasnie bloga – tak, kiedys o tym myslalam. A w tym czasie Maja Fridrich juz pisala. Gdy wreszcie postanowilam zaczac – ona wlasnie wydala swoja ksiazke. „Moje dwie glowy”. Zrobila to znakomicie i wlasnie tak, jak chcialam ja to zrobic. Opisala swoja droge do zrozumienia. Naczytala sie literatury – i pokazuje zrodla, z ktorych korzystala. Ucieszylo mnie, ze w ten sam sposob ktos postepowal – bo moje kolezanki tlumaczyly, ze zle robie, ze nie powinnam tak, ze sie niepotrzebnie zadreczam. Wiec fajnie, ze ktos jednak mial podobne podejscie – tez lubie „brac na rozum”. Bo szok dla mnie byl absolutny, gdy zaczelam „trzezwiec” i widziec prawdziwy obraz swojej relacji. I potem juz tylko jedno mnie meczylo: jak to sie, kurna, stalo? Co ja robilam sobie i dlaczego? To bylo rewolucyjne podejscie: sobie – nie jemu. Bo on z tych, ktorzy rania i krzycza, ze boli. Zupelnie tak, jakby to robil za mnie. On mnie szarpal, wykrecal rece – ja chcialam sie uwolnic, ale jak? Wiec tylko pozostaja nogi – musze go kopnac. Gdy sie udalo – wypominal dlugo, ze zostal kopniety. A poniewaz to bylo obrzydliwe jakies – wypieralam, nie chcialam pamietac. Wiec nie umialam nawet zaprotestowac, ze bylo inaczej – przeciez to juz byla moja reakcja, obrona. Mniej wiecej w ten sposob to sie rozgrywalo i chyba juz uwierzylam w swoje nieobliczalne zachowania. To ja winna. Glupio mi bylo, wstydzilam sie tego wszystkiego i przyjmowalam zafalszowany obraz sytuacji. Co to sie dzieje w mozgu, jakies neurony przestaja iskrzyc? Moze zeby nie zwariowac, wylacza sie jakas czesc obwodu? Juz tylko to mnie zajmowalo – co mi sie stalo? Hipnoza jakas czy co? I tak samo podeszla do zrozumienia tematu Majka F. Wiec widzisz, Ou – taka ksiazka juz jest. Znasz? Kazda historia jest inna , a wlasciwie taka sama – „jedno placze, drugie po nim skacze”. Piszesz, ze zaczynasz sie buntowac. Szukaj swojej drogi do szczescia, do siebie. Warto. Jesli druga osoba chce wspolpracowac – szukajcie razem. Mozna sie wesprzec literatura, mozna terapia. Jesli sie uda – fantastycznie, przeciez o to chodzi, zeby zostac razem. Tylko trzeba umiec rozroznic, kiedy cos robimy wspolnie dla siebie nawzajem, a kiedy zostajemy wessani, podporzadkowani, rezygnujemy z wlasnych oczekiwan, przekonan, nie liczymy sie. Lata pracy nad poprawa relacji niekoniecznie procentuja. Czasami sie okazuje, ze byly zupelnie niepotrzebne – nalezalo w ktoryms momencie powiedziec stop i pojsc swoja droga. Inna -ale w zgodzie ze soba. W ogole to jest fajne uczucie odkrywac siebie na nowo. A jeszcze gdyby te lata pracy zostaly kiedys zaliczone do emerytury… 🙂 Pozdrawiam Cie. .

  605. Anka pisze:

    Mój kat. Najpierw była idylla. Idealny czarujący przystojny sytuowany. Do czasu ciąży. 1 niespodzianka – II grupa inwalidzka. Jakoś to przełknełam. Ślub kupiłam zamieniłam mieszkanie. Na 2 tyg przed porodem mój prawie ideał oświadczył że jest ciciem i że ma tylko pare tysięcy długu. Po porodzie zaczeł się znęcanie. w 5 dniu jak już wróciłam z małą do domu zrobił piekło o otwieranie drzwi bo mu dziecko chce zaziębić. Zwracanie uwagi na sposób trzymania karmienia itp. Sam przewinł małą jak miała 8 dni pierwszy raz. Po 1,5 mieiacu po porodzie dowiedziałam się jaką jestem kurwą, szmatą, centymetr po centymetrze skomentował jaka jestem brzydka, gruba itp, potem stwierdził że mnie wykończy jak od niego odejde. Znęcanie trwało całą noc. Nad ranem wyszłam z mieszkania i błąkałam się po mieście. Następna , następna i następna awantura aż zwymiotowałam ze strachu. Zadzwoniłam do ojca sadysty żeby coś zrobił bo ja się zabiję że ja go zabiję. Ja chce uciekać a on mi dziecka nie chce wydać. Do mamy morzesz jeździć sama! A zapomniałam że ja byłam na urlopie macierzyńskim a mój kat wzioł sobie 4 miesiące zwolnienia żeby mi pomagać przy dziecku. Ojciec przyjechał ani słowa mu nie wspomniał że przyjedzie. Ten się przy nim darł, mieszał z błotem na koniec jego ojciec stwierdził że musimy się pogodzić. Że widzi tu też dużo mojej winy, bo ja go nie zapytałam o związek z synem . Że on był przeciwny- jak byliśmy u starych to byli dziwnie zdenerwowani ale ani słowem się nie odezwali. Mój kat wtedy raz ich widziałam przed ślubem powiedział że chodzi o odwieczny konflikt ojciec – syn… uciekłam do mamy. Moja córeczka po 3 tygodniach wyleczyła się z zaparć. Mój kat po kolejnych 2 miesiacach znalazł pracę. Chce żebym do niego wróciła. Napisał w tym celu donos do skarbówki. Ja w szale napisałam do jego neurologa a ten skurwiel mu wszystko przekazał .Sytuacja paranoidalna- on chce ode mnie 50 tysięcy zadośćuczynienia za krzywdę jaką mu wyrządziłąm. Alimentów i tak mi nie będzie płacił Pan inż i dziecko chce widywać.Jedyne co to mam ustalone jakieś testy u psychologa że jestem ofiarą. A tak poza tym mój kat zmuszał mnie do przywożenia dziecka do niego. Wtedy zaciągał mnie do łużka – oni psychopaci wiedzą jak to zrobić. To nie był gwałt na ciele ale zawsze gwałt na psychice. Robić coś czego się nie chce. Robić z kimś na kogo chce się żygać. Malutekie dziecko a On mój kat ma tylko jedno w swojej sprytnej główce. I jakoś wtedy jestm najpiękniejsza, najmądrzejsza i taka kochana.

  606. Dluga pisze:

    Anka,

    dziewczyno kochana, w ogole nie wiem co napisac. To makabra, straszne przez co przeszlas i nadal w tym jestes. Biedna Aniu.
    Jest mi wstyd za moje jeczenie nad swoimi krzywdami.
    W ogole nie ma zadnego porownania.

    Anka – na razie tylko jedno: nie musisz chyba zawozic mu dziecka do mieszkania? Jak tak kocha swoje dziecko przeogromnie, to niech ruszy cztery litery i pofatyguje sie dupek do dziecka. To nie pizza na zamowienie.
    Ale tez nie wolno wprowadzac go na swoj teren. Nie rob tego bo sie przyssie. Spotkania w neutralnym miejscu – dopoki cieplo – to miejsce publiczne, a potem pod dachem : nie wiem, jakas sala w OPS, zlobek-przedszkole, kaciki zabaw dla dzieci – a moze u tesciow? Ten jego ojciec orientuje sie w sytuacji, moze jakies wsparcie bedzie z jego strony? A jaka jest tesciowa? I absolutnie wszedzie na spotkanie z nim powinnas miec kolo siebie druga osobe. Moze wlasnie jego ojca – w koncu jest dziadkiem.
    Dazylabym do ograniczenia praw do dziecka i uciecia wszelkich kontaktow. Alimenty od rencisty? Nie wiem, czy sie uda. Raczej wsparcie z OPS. A na co ta renta? Moze na chory leb, a fizycznie dalby rade – jest cieciem, tak? No to pracuje. Pare groszy moze dostaniesz – tylko czy warto zadawac sie jeszcze?
    Dzieciaku, ty chyba nawet nie do konca zdajesz sobie sprawe jak on cie zniszczyl? Placz, krzycz, nie wpychaj w jakas zatrzasnieta szufladke w mozgu, nie badz odretwiala. Dopiero wywalenie emocji i toksyn z siebie da Ci sile do stawienia mu oporu. Ale nie wyj przy swoim malenstwie – juz i tak odbilo sie na malej (zaparcia). Mow glosno co Ci zrobil (robi) – przeciez to nie Twoja wina. To lobuz, po prostu brak mi slow. A co z tym mieszkaniem? Kupilas, zamienilas – tak zrozumialam. Masz prawo do wspolwlasnosci, chyba? Albo trzeba sprzedac, a najlepiej go wywalic z ustawy o przemocy. Jestes pod opieka medyczna – piszesz o testach psychologicznych. Sa tez bezplatne porady prawne. Ktos musi uporzadkowac Twoje sprawy. Ty chyba raczej nie masz na to sily. W tym calym horrorze najwazniejsze jest, ze nie trwalas w milczeniu. Ucieklas w bezpieczne miejsce, od niego – czy teraz pod dachem mamy jest spokojnie? Masz wokolo mezczyzn – ojca, brata – czy jestescie same? Chociaz czesto kobiety maja wiecej sily i odwagi niz niejeden facet.
    O rany, Anka – bardzo trudne doswiadczenia. Odezwij sie, wywalaj emocje. Albo pisz dla siebie w jakims folderze, zatytuluj go np. Jestem silna! Nie dam sie! – pisz, bo wtedy w glowie lepiej sie wszystko porzadkuje. Wywalisz wscieklosc i frustracje. Uzalisz sie nad soba – musisz to wyplakac. Oczyscisz sie. Tak mi sie zdaje, moze mowie glupio – ale bardzo, bardzo chce Cie wesprzec. Trzymaj sie, Anka. Duzo spokoju i ciepla.

  607. Justyna pisze:

    Witajcie, długo się nie udzielałam, jednak zaglądałam codziennie. Nie pisałam bo w międzyczasie ktoś się pojawił w moim życiu. Czułam, że ktoś wartościowy, że to on mi pomoże wyjść z tego wszystkiego. Był czuły, troskliwy, pomocny, totalne przeciwieństwo policjanta i przede wszystkim miał zawsze dla mnie czas, wpadał kilka razy dziennie chociaż na herbatę, dać buziaka, żeby tylko mnie zobaczyć, przyjeżdżał pod pracę kiedy wychodziłam a mijaliśmy się zmianami. Tego potrzebowałam. Uwagi. Było mi dobrze pod każdym względem – w końcu ktoś komu zależy – pomyślałam. I nagle zniknął z dnia na dzień, na cały tydzień. Zero kontaktu. Martwiłam się. Odezwał się tłumacząc ze musiał wyjechać. Wtedy zaczęłam znów być nieufna, podejrzliwa. I miałam rację… okazało się, że od roku jest zaręczony z kobieta (starszą od niego 12 lat), z którą jest od 4 lat w związku. Mają wspólny dom, kredyt… załamałam się. Po raz kolejny uwierzyłam, zaufałam, naiwnie dałam się omamić… Odchorowałam to…spotykając się z nim odstawiłąm na boczny tor policjanta. Ale kiedy prawda wyszła na jaw, policjant znów się pojawił, znów był tym dobrym. Zmieniony, jakby wystraszony, że faktycznie mogłam odejść…więc, zaczęło się od nowa po raz kolejny uległam, pozwoliłam sie ponieść sercu a nie rozumowi. I co? po raz kolejny zostałam wykorzystana na własne życzenie – bo mu pozwoliłam, bo zaprosiłam, bo potem to ja pomogłam kiedy potrzebował pomocy, bo byłam kiedy było mu ciężko. Teraz kiedy już jest niego ok jestem niepotrzebna, zupełnie zbędna.
    Cóż wygląda na to, że przyciągam tych „złych” mężczyzn i nie jestem w stanie w żaden sposób tego zmienić.
    Mam 29 lat a powiem szczerze, że odechciewa mi się już wchodzić w jakiekolwiek relacje a o zaufaniu drugiej osobie to nawet nie ma co myśleć… nawet nie mam ochoty poznawać nikogo, z nikim sie spotykać i nigdzie wychodzić. Jesienna depresja? U mnie całoroczna…
    Pozdrawiam Was wszystkich bardzo ciepło!!! bo u mnie niedziela pod kocem, kawą i kolejną częścią Grey’a.

  608. Kasia 42 pisze:

    Do Anka , nie umiem Ci nic twoórczego napisać , więc wysyłam tylko dobre myśli. Jest tu pare wulkanów dobrej energii co upaść nie pozwalają : . Kochana Długa , opoka co mnie drogę wskazuje …
    Jesteś dzielna

  609. Dluga pisze:

    Justynka. buziaczki, pozdrawiam !

    Czytasz 3 czesc Greya? I co, dobra? Mnie zainteresowala 1 czesc – on tez taki wiecej porabany, wowczas sporo czytalam o psychopatach. 2 czesc juz raczej nudna. Widzialam, ze pojawila sie kolejna, ale na razie odpuscilam …Za to Millenium S. Larssona – super! Przynajmniej dla mnie. Szybko lyknelam 3 tomy. Teraz widzialam, ze jest 4 czesc – nie znam jeszcze. Tez mam zamiar troche sobie poleniuchowac – czasopism babskich poczytac w najblizszym czasie… Wiesz, gdzies czytalam, ze psychopata potrafi zweszyc ofiare jak swinia trufle. Pewnie masz w sobie jakas samotnosc, bezbronnosc i to wyczuwaja…za dobra jestes po prostu na te czasy …Moze przeczytaj ksiazeczke „Psychopata w twoim otoczeniu – jak go rozpoznac i bronic sie przed nim?” K.Dayness, J.Fellowes. Mam wrazenie, ze czyta sie lekko, jest intersujaca i przystepnie opisane sa praktyczne rady. W niej nie tylko o zwiazkach, ale tez o kolegach /i koleankach/ w pracy…
    Moze rzeczywiscie pobadz przez jakis czas sama – co to z tymi chlopami sie porobilo? Podobaja im sie takie manewry – wtedy ego im spiewa, czy co? I ciesza sie – ach, jaki jestem, w morde, wspanialy? Udalo sie jeszcze jedna babke omotac? Dupki. Swietnie, ze szybko go rozszyfrowalas i tyle, bo szkoda czasu na g… Justynko, zdaje sobie sprawe, ze czas kiepski nadchodzi dla singielek – czy z wyboru, czy z koniecznosci. Swieta, Sylwester.. Moze pomysl o jakiejs wycieczce – Paryz? Albo o maratonie w kinie, sa tez spektakle w teatrach – w przerwie szampan i cos na przekaske. Są kobiety bez pary tez. A jesli police znowu sie pojawi, to mozesz to wykorzystac – jesli zechcesz – i wyjsc do dobrej knajpy, klubu studenckiego na impreze sylwestrowa – potanczyc i posmiac sie. Zrob sie na szalowa laske i rozejrzyj wokol. Jestem wyrachowana? Moze. Lepsze to, niz masz siedziec i rozpamietywac smutki. I na pewno lepsze niz z nim siedziec/lezec w chacie. Podnies mutroche poprzeczke, niech sie wykaze. Takie moje zdanie. A mnie nigdy imprezy sylwestrowe nie pociagaly. Te przygotowania, te kiecki, maseczki, fryzjer..za duzo zachodu, jak dla mnie. I wszyscy tak sie ciesza – nie wiem z czego wlasciwie? No, ale dobra – jedni maja tak inni inaczej. Osobiscie wole spontany – z dnia na dzien, albo „od reki”. Wtedy wiem, ze jak wpadaja ludzie to naprawde stesknieni, chca do czlowieka. I milo, ze akurat do mnie. Od dluzszego czasu podoba mi sie podejscie mnichow tybetanskich – lepsze jedzonko na kolacje a potem medytacja i pogodna zaduma…. I tak zamierzam – jakies frykasy, swieczki, winko czerwone, ulubiona muzyczka – a potem pogapic sie na fajerwerki. I ide spac – rano wszyscy skacowani, wszedzie pusto – milo zajrzec w jakies miejsce na dobra kawe przed poludniem. Chyba, ze wpadnie jakas przyjazna dusza, zeby wspolnie poucztowac i pogadac. Chociaz wcale nie jest mi zle we wlasnym towarzystwie. Zadna depresja, swiadomy wybor. Usmiechnij sie. Hej.

  610. Dluga pisze:

    Dla tych, ktorzy dzis maja terapie (13.10) – cieple pozdrowienie.. Dzien ciemny ponury – a my nie dajemy sie! I tak trzymac ! Robimy dobrze dla siebie i dla innych. Glowa do gory, piers do przodu ! 🙂

  611. clyde22 pisze:

    Dzięki, Długa, za pamięć i dobre słowo. Wszystko wypinam do przodu. Odzdrawiam serdeczności, uściski ślę pełne sympatii. Piszę się na pogaduchy Sylwestrowe i każde inne. Niczego nie oczekuję.
    Wykukałem spotkanie za 2 tyg., najlepiej z połową. Psycholożka powtarza to jak mantrę. Chylę się ku temu, ale ciężko z rozmawianiem. „Psycholog jest dla wariatów.” Zamierzam pogadać, bo to wspólna sprawa przecież. Psycholożka zamierza dać nogę z mojej przychodni, nie obrabia wszystkiego, więc i mnie… Przyszłość nieznana. Zamierzam połowę zatrudnić do wizyty. Kolejna 30.10. Jam wzmocniony, ale czy zadowolony?…. Funkcjonuję na bieżąco, całkiem dobrze, ale, uwierzcie, kalkuluję. I to mnie niepokoi… przeliczam, jak księgowy – aktywa, pasywa… Czy to miłość?… Póki co dzień oddechu, lepszych myśli, ale jam realista – zaraz trudne dni i pranie mózgownicy będzie. Gdzie sponton, wylewanie myśli na zewnątrz, otwarcie, przyjaźń?…
    No koments…
    Buźki serdeczne dla mało krótkich. Pozdrówka. 🙂

  612. Dluga pisze:

    Clyde 22, witam serdecznie z ciepelkiem w te chlodne dni.
    Psycholozka..tak zostawi i juz? Niczego nie proponuje? Przyjma pewnie kogos innego…od Nowego Roku prawdopodobnie. A moze przydalaby sie jakas grupa wsparcia, lubisz rozmawiac, sluchac innych tez…Nie wiem w jakim regionie mieszkasz, moze gdzies trzeba podjechac , do innej poradni,albo indywidualnie..tylko, ze wtedy cash.. . Wiesz co, sa tez porady online – gdzies mignelo mi w sieci. Tak sie zastanawiam, zona moze nie chce isc, bo woli kameralnie w cztery oczy…czasami tak bywa, z obcym latwiej -jak w pociagu albo na naszym forum, prawda? A gdy w Twojej obecnosci uslyszy od psycholozki, ze cos powinna w sobie zmienic, to wtedy co? Moze tego sie obawia. A psycholozka bardzo nalega, bo chce zrobic terapie par, jak rozumiem? U mnie tego nie bylo. Ogladalam serial „Bez tajemnic” i taki film z Meryl Streep – nie pamietam tytulu – razem z mezem pojechali do osrodka prowadzonego przez psychologa i tam uczyli sie okazywac nawzajem zainteresowanie, cieplo. Wlasciwie to maz sie uczyl :-)..Smutne jak powszedniosc i biezaczka potrafi zagluszyc pozytywne uczucia . Moze gdzies wypozycz (kup) ten film i wlaczcie wieczorem DVD razem – chcesz, to poszukam tytulu? Wiec – ja znam taka terapie z filmow, nigdzie nie bylo to jednorazowe spotkanie…Nie wiem, jak Twoja psycholozka to widzi.
    Moze juz lepiej zaczac u kogos nowego, ktory zaraz nie odejdzie z miejsca pracy? A pod choinke moze Mikolaj podrzuci literature odpowiednia o relacjach w malzenstwie..Takie luzne rzucam mysli. Lubie Cie i chcialabym, zeby Wam sie ulozylo. Pisales, ze masz „loty” i dziecinne zaczepki…Wiesz, to moga byc sygnaly dla Ciebie. Najgorzej, gdy juz kompletna cisza. Sprobuj reagowac pozytywnie – skoro lubi (ona) swoja muzyke – to co Ci przeszkadza, niech sobie poslucha, autko tez daj poprowadzic – moze rzeczywiscie lepiej to robi 🙂 Gdzies wspominales, ze po powrocie z pracy sadzasz zadek do obiadu a potem zajmujesz sie w domu roznymi rzeczami albo z mlodymi..A obiad robi zona? I jest w domu, bo male dzieci? Moze tu jest ten problem – wciaz jest sama. I jak to kobieta – chcialaby adoracji, zainteresowania. Wiesz co? Moze kwiaty kup bez okazji, usiadz przy niej i razem popatrzcie na TV? Albo wybierzcie sie gdzies razem? Czasami od braku takich bardzo prostych rzeczy zaczyna sie oddalenie…
    Przepraszam, jesli zbytnio sie w Twoje zycie wkrecam. Po prostu fajnie, gdyby bylo Tobie (Wam) lepiej i blizej do siebie. Chociaz wtedy pewnie opuscisz forum a milo z Toba pogawedzic. PPO tez znikl – szkoda. Mily chlop z niego. Oszukana wyjechala… Jedni odchodza, inni przychodza… Nikt nie podjal Twojego pytania, jak to jest, ze drugi czlowiek formatuje nas na swoje podobienstwo? Tez o tym myslalam – czy to zawlaszczenie jest potrzebne? Czy dzialamy na nerwy innoscia? Gruboskornoscia? Moze kurde mamy jakis feler, ktory innych drazni? Czy to jakies niedopasowanie, czegos nie rozumiemy? Megalomania byloby twierdzic, ze w nas taki potencjal wspanialosci, ktory trzeba przydeptac, byc moze na wzor i podobienstwo, nie? Bo to juz wywyzszanie sie, ze niby my tacy lepsi..A moze taka symbioza ma byc, calkowite zespolenie? Tez tego nie potrafie pojac. Moze jeszcze pogadamy o tym 🙂 Acha, pogaduchy Sylwestrowe i inne. Wiesz, ryzyko duze, real moze byc gorszy niz virtual, a szkoda by troche bylo, co nie? Jednak jakas przylepnosc na forum powstala 🙂 Zobaczymy, co zycie przyniesie. Nic nie jest
    przewidywalne. Moze sie tak zdarzyc, ze kiedys przy czerwonym winku pogadamy. Milo mi bedzie poznac Twoja zone, moze tez sie polubimy, bo dlaczego nie? 🙂
    A tak poza tym przezylam dzis jakies totalne oglupienie. Sluchales Wiedzmy, L.Ch.,prawda? Pisales, ze takie inne, fajne klimaty…A ja dzis spotkalam sie z takim komentarzem, ze to o akuszerce… W ogole nie rozumiem, ze taki moze byc odbior… czasami trudno rzeczywiscie zaakceptowac innosc.. Milego dnia. 🙂

  613. Katarzyna pisze:

    Powiedzcie co zrobić, żeby ruszyć z miejsca, żeby przestać odkładać odejście, żeby przestać wymyślać powody tkwienia w tym dalej?

  614. Dluga pisze:

    Katarzyna,
    Odpowiadasz sobie sama: przestac odkladac, wymyslac… Ruszyc z miejsca. I to jest najtrudniejsze. Strach przed nieznanym. Juz wiesz, ze chyba jest to jedyne wyjscie. Ale nie ogarniasz jak bedziesz zyla dalej, dlatego stoisz w miejscu – boisz sie kolejnego kroku, wciaz masz nadzieje na poprawe obecnej sytuacji. Jest jakas stabilizacja, do ktorej przywyklas. Moze sie dusisz, meczysz, jestes niszczona – ale „tkwisz” bo znasz to w czym jestes – tego, co bedzie dalej – nie.
    Jesli wciaz nie wiesz, co zrobic przeczytaj „Zostac czy odejsc” Lundy Bancroft, Jac Patrissi. Bardzo dobry poradnik z praktycznymi wskazowkami dla kobiet w trudnych relacjach. Pozdrawiam.

  615. Magda pisze:

    Witam wszystkich,
    jestem ofiarą przemocy psychicznej i chciałabym się wyrwać z tego toksycznego związku. Mieszkam w dość małym mieście i jedynym miejscem gdzie mogłabym się udać wydaje mi się PCPR, poradźcie mi proszę czy to odpowiednia placówka?

  616. Katarzyna pisze:

    Dzięki Długa za odpowiedz.Chciałabym przeczytac tą ksiażkę, ale nie ma jej nigdzie..
    Pozdrawiam

  617. Dluga pisze:

    Katarzynka,
    ksiazka jest w ksiegarniach internetowych. Wyslalam Ci dokladnego linka, ale widze ze administrator wykasowal moj post. Wprowadz tytul ksiazki w googla i wyswietla Ci sie rozne miejsca i rozne ceny. Pozdrawiam

  618. Magda pisze:

    Może się Panie wymienią numerami telefonów i sobie będą pisać poza tym forum, bo jak widzę rozmawiacie tylko ze sobą a innych macie gdzieś…

  619. Dluga pisze:

    Magda – witaj z nami,
    wszyscy jestesmy z tym samym problemem, poczytaj troche wpisow na forum -zobaczysz, nie jestes sama. Jedni chca sie wyrwac, inni jeszcze probuja naprawic swoje relacje. Ja juz zamknelam wlasna historie z toksycznym facetem – ale odbudowa psychiki wciaz trwa. Pomagaly ksiazki – juz podawalam tutaj ich tytuly. Mialam kilka spotkan z psychologiem, indywidualne sesje, duzo watkow do obgadania – drogo kosztowalo. Nie korzystalam z pomocy w zadnych placowkach. Nie wiem nawet co to jest PCPR. Podejrzewam, ze jakies pogotowie rodzinne. Jesli tylko taka jednostka jest w Twojej okolicy to idz tam – dowiesz sie czy dobrze trafilas albo wskaza inne miejsce. Mozesz tez zajrzec na strone internetowa Pogotowia Niebieska Linia albo zatelefonowac na ich bezplatny numer – na pewno otrzymasz potrzebne informacje. Dzialaj kobieto i nie zlosc sie. Ja nie odpowiem Ci, czy to dobra placowka /PCPR/ ale powiem, ze to bardzo dobra decyzja, ktora podjelas. Najgorsza rzecza jest zamkniecie sie ze swoim smutkiem. Pozdrawiam Cie, odezwij sie.

  620. clyde22 pisze:

    Magda, masz jakiś problem? Czy też chcesz do kogoś tel.? 😉
    Na to jest to forum, by każdy gadał z każdym. Każdy z Tobą, Ty z każdym. Wedle uznania. A nie znamy się na tyle, by wymieniać się telefonami, choć fajnie by było…
    PCPR to bardzo dobre miejsce. Przejdź się i porozmawiaj. Pracownicy pewnikiem podpowiedzą, co robić dalej i jak sobie radzić. Szkoda czasu na myśli, że mamy Cię gdzieś. Wszyscy są jednakowo ważni, jeśli tak o sobie myślą…

  621. clyde22 pisze:

    Długa, Ewa to piękne imię… 😉
    Odzdrawiam równie serdecznie. Wybacz milczenie, kocioł w pracy, kocioł w domu, ciężko obgarnąć się i czas należyty poświęcić na odpis. A napisać dwa zdania lakoniczne jak telegram, to żadna sztuka. Szkoda zawracać komuś głowę.
    Długa, dziękuję, że myślisz o mnie. Dziękuję za każde Twe dobre pozytywne słowo pod moim adresem. Cenię każde.
    Psycholożka myślę, że nie zostawi mnie, czuję tak. Mówiła, że pewnie przyjdzie ktoś inny na jej miejsce, ale bez sensu opowiadać to samo komu innemu… Jej słowa. Myślę, że o konkretach porozmawiamy w przyszłości, na razie rozmawialiśmy o kolejnym spotkaniu jedynie. Udało się wykukać termin za 2tyg., częściej nie przyjmuje niestety tutaj. Póki co nie szukam grup wsparcia, etc.
    Mieszkam na Lubelszczyźnie. A Ty, Długa?
    No ma być terapia dla par, gdyby połowa zdecydowała się… Powiedziałem jej wczoraj, że jestem umówiony na 30ego i chętnie z nią pójdę na spotkanie. Wyśmiała mnie i powiedziała, że ona wariatem nie jest, by się tam wybrać. I jeszcze zagaiła, że z pracy wylecę, gdy się dowiedzą… Miałem wczoraj loty od samego fajrantu, musiałem powiedzieć o tym spotkaniu. I to, myślę, wyjdzie nam na dobre… Ale powiem, że z wieczora już normalniej do mnie odzywała się i rankiem coś bąknęła, gdy szykowałem się do pracy, a ona łazienkę odwiedziła… Taka drobna zmiana. Czy jaskółka wiosnę czyni?… Kości zostały rzucone. Połowa ma 10 dni na przemyślenia. Może zastanowi się, dlaczego poszedłem?… Zdrowy przecież nie potrzebuje lekarza… Nie wiem, czy wolałaby pogadać w 4y oczy. Ze mną nie chce dyskutować, nie akceptuje mojej inności i tego, że ktoś może mieć swoje zdanie, swoje przemyślenia. Nie interesuje jej to. Autokracja, inni są bez racji. A jak dół, to infantylne pytania. Nie cierpię tych huśtawek.

    Długaśna, czy chodzi o film „Dwoje do poprawki”? Kiedyś przelotnie fragmenty głowa zanotowała, ale jeszcze w czasach większej szczęśliwości. Teraz bardziej zwracam uwagę na aspekty psychologiczne również w telewizorni… Może nagram, i puszczę kiedyś w domowym wieczorze…
    Z tą literaturą na prezent to nie wiem. Uczono mnie, by nie dawać prezentów sugerujących jakąś potrzebę zmiany, np. nie dawać książek o jakieś diecie, ćwiczeniach, odchudzaniu, bo ktoś może pomyśleć, że jest w innych oczach gruby. Czy z literaturą psychologiczną nie będzie identycznie?… Takie pytanie…
    Sygnały… Długa, ciężko mi odbierać jakieś podteksty, gdy co dnia jestem bombardowany niezrozumiałymi atakami. Łeb jak sklep. Obstawiam, że może chodzi o biedniejsze życie z jednej pensji, o brak pracy u połowy. Znaczy na etat, bo w domu na brak zajęć nigdy nie można narzekać… Proponowałem, poszukaj czegoś na popołudnia, jak wracam z pracy. Obgarnę dzieci, dom w tym czasie. Ale nie bardzo ten wariant jej pasi. Woli na rano, jak ja. A dzieci? Chciałem zrezygnować z połowy etatu, ale oboje uznaliśmy, że to bez sensu, bo jednak jakoś szczególnie źle tu nie płacą, jak na okolice… Niby są wspólne ustalenia pewnych kwestii, a później pretensje, oskarżenia, odwracanie kota ogonem… Działkę kupowaliśmy jak dorośli w miejscu, gdzie jesteśmy. Takie były wtedy możliwości, szanse i było ok. Wóz jest, wszędzie dojechać można. Teraz problem, bo nie u niej na wsi dom stoi, bo do mamy daleko (5km) itd. itp… Nie osiwiejesz?… Wiadomo, że łatwiej dzieci znieść np. z góry na dół, niż stroić i wlec ileś tam. Ale czy ktoś obiecywał łatwe życie?…
    Zamiast zalegnąć wieczorkiem na kanapie przed TV z czerwoną lampeczką, lub białą, w ciepełku, w przytuleniu i cieszyć się. Dzieci piękne i zdrowe śpią, dach nad głową, tyle wyrzeczeń, ale cel osiągnięty, jest młodość, zdrowie, parę groszy na przeżycie… Nie! Ciągle coś nie tak. Żale, pretensje, oskarżenia. Nie osiwiejesz?…
    Muzyka była przykładem jakimś tam jednym z wielu, Długa. Ja nie stawiam spraw na ostrzu noża z takimi pierdułami. Syn chce czasem z „pendraka” swej ulubionej muzy posłuchać, a mama tylko stację Z. Tu są interakcje. Mi nic nie przeszkadza, niech brzdęczy cokolwiek, najpierw jedno, później drugie. O zgodę ciężko, nieistotne sprawy, a podróż powinna być przyjemnością. Życie powinno być przyjemnością. A o to ciężko, gdy narzucanie poglądów, przekonań, stylu… Czego to uczy syna? Że wygrywa silniejszy, starszy, że nie może mieć własnego zdania, swoich ulubioności, które byłyby poszanowane przez drugiego i to bliskiego… Patrzę na to też z tej strony, Długa.
    Kwiat też mi się przytrafi, jestem biedny ale sercowiec. I klapnięcie wspólne przed TV (nie uciekam), stopę nawet złapię, a potem drugą, bo ona lubi… Wydaje mi się, że jakimś orczykiem nie jestem. A czasem „prostaczkowi” powiedzieć trzeba, chłopie źle mi z tym, tamtym, czy owamtym. Pomóż, zrób. Odrobina dyplomacji, szczypta kokieterii. Ileż to więcej można osiągnąć?…
    Ludzie odchodzą, czasem młodzi jeszcze. Ciężko to zauważyć i pocieszyć się trochę na tym łez padole?… Boli mnie to, bo żyłem jak mnich lat 8, budując tą chatę, a teraz nacieszyć się nie mogę. Czy za dużo było wyrzeczeń po drodze?… A może teraz już celu wielkiego nie ma i motywacji brak? Ale dzieci wychować, jeszcze większe wyzwanie….
    Zespolenie ważne, potrzebne, niezbędne, ale żeby nie zadusić drugiego. Gdy drugiego zdusi się, upodli, załatwi na amen, to już nie ma zespolenia. Bardziej zniewolenie, a każdy kiedyś zechce kajdany zrzucić i za wszelką cenę wydostać się na wolność. Partnerstwo zobowiązuje. Wspólności ważne bardzo, ale i trochę „prywatny” w tym byciu razem, by świeżość zachować.
    Długa, przylepność fuorumowa jest, owszem. Wybacz, że przez nią nawijam Ci na uszy… Dzięki za cenne rady i podpowiedzi. Proces trwa, cud nie stanie się w jeden dzień. Też niczego nie wykluczam, nie mówię „nigdy” bo życie samo pisze różne scenariusze i czasem nam nic do tego. A wina wcale nie musimy razem zdegustować, by się kumplować. Ale jak się kiedyś uda, to fajno. Dziękuję za jakąś tam nić porozumienia i odzew pozytywny.
    Jeszcze akuszerka – wycięłaś mnie tym pomysłem. Ja tam żadnej nie widziałem. Ale, jak to z twórczością, każdy widzi w niej, co chce. 😉
    Pozdrówka ślę, Długa. Dziękuję.
    Miłego Wam wszystkim.

  622. Zagubiona pisze:

    Jestem żoną od 10 lat. Od 8 jestem żoną toksycznego męża.
    Najpierw mnie nosił na rękach, był cudowny i wyrozumiały. Niemal spełniał wszystkie moje zachcianki. Byłam jego księżniczką. Już wtedy był o mnie bardzo zazdrosny ale uważałam, że to dlatego, że mnie tak bardzo kocha i to normalne. Kiedy na świat przyszedł nasz pierwszy syn moje ciało się zmieniło i jego podejście również. Zaczęły się upokorzenia, docinki, że jestem gruba, nic nie warta,itp. Jak schudłam to było jeszcze gorzej, bo pewnie mam kogoś na boku. Wtedy już zaczęły się wulgaryzmy, byłam szmatą, dziwką, nic nie wartym kurwiszonem, gdzie naznaczam nie zdradzałam go!!
    Kiedy straciłam pracę mówił mi, że skoro nie zarabiam to mam jego chleba nie jeść. Musiałam gotować bo to mój obowiązek ale jeść mi nie wolno było. Czasem wymykałam się do mamy jak on był w pracy i mama dawała mi jeść… była zdziwiona, że jestem taka chuda a wiecznie głodna. Nie powiedziałam jej dlaczego. Po trzech latach pojawiło sie drugie dziecko, które bynajmniej nie było aktem miłości. Mąż mnie brał kiedy chciał, gdy ja nie chciałam to robił to siłą. Starszy syn zawsze był jego oczkiem w głowie, a młodszemu zawsze się obrywało. Teraz ja mam myśli samobójcze a mój młodszy syn tiki i hamulce w kontaktach z innymi. Jest inteligentny i żywiołowy ale nie radzi sobie w szkole, boi się tam zostać bo obawia się, że nikt po niego nie wróci, ponieważ mój mąż mówi mu, że go zostawi bo jest niegrzeczny albo odda „gnoja pierdolonego” do domu dziecka i niech tam zdycharachu. Szukałam wsparcia u teściowej, bo ona przechodzi to samo ze swoim mężem od wielu lat. Powiedziała, że rozumie, ale tak musi być. Gdy on się dowiedział, że z nią rozmawiałam to skłócił mnie z całą jego rodziną wymyślając rzekome plotki jakie na nich mówiłam. Wtedy też pierwszy raz użył wobec mnie siły fizycznej. Wykręcał mi ręce i syczał w twarz przez zaciśnięte zęby, że za karę mam zakaz wychodzenia z domu i żadnych kontaktów z tymi „szmatami” moimi koleżankami. Przez to, że nie miałam z nimi kontaktu jakiś czas odsunęły się ode mnie i tylko na FB podziwiam ich wspólne spotkania beze mnie.,,. bo ile razy można mnie zapraszać? Przecież zawsze odmawiałam, często na ostatnią chwilę. Nic im nie mówiłam, bo to przecież wstyd… One mają fantastycznych mężów a mój to tyran.
    Ale przecież ni byłam sama. Poszłam do mojej mamy. Ona zawsze w dzieciństwie mi powtarzała” pamiętaj, jak mężczyzna Cię uderzy-to tylko raz. I uciekaj od niego”. te słowa dźwięczały mi w uszach. Powiedziałam jej o wszystkim: że mnie wyzywa, upokarza, odizolowuje, że wyzywa i gnębi własne dziecko…że nie chcę aby moi synowie uczyli się od niego takiego traktowania kobiet. A co mama na to?:” Jak sobie wybrałaś to teraz się męcz” No fantastycznie! Nie mam wsparcia z żadnej strony. Nie mam nikogo, jestem samotna. Di tegi jestem odpowiedzialna za dzieci. Gdy powiedziałam mu, że chce rozwodu, że ma się wyprowadzić z mieszkania ( jest tylko moją własnością a jego nawet tam nie zameldowałam) to powiedział, że siłą go nie wyciągną a nawet jakby musiał to najpierw zabierze z domu wszystko, bo wszystko jak twierdzi jest jego a później powybija mi szyby w oknach i podrapie wszystkie ściany bo to on je malował.
    Mam okropną pracę… Nienawidzę jej i kocham… kocham za to, że tam odpoczywam od upokorzeń. A nawet jeśli ktoś mnie upokorzy, to obca osoba a nie ktoś, kto obiecał, że się będzie o mnie troszczyć przez resztą życia…

  623. wierna :( pisze:

    Witam
    Czytając wpisy zranionych osób w zwiazkach to tak jakbym widziala siebie 🙁 byłam z chlopakiem prawie 2 lata.. znalismy sie duzo wczesniej jako dzieciaki.. Nasze drogi sie rozeszły a On zaczal sptykac sie z dziewczyna o rok od siebie starsza.. po czasie zrobil jej dziecko wzieli slub cywilny i byli tak ze soba 9lat.. Pewnego dnia zadzwonil do mnie po zdobyciu nr od znajomego.. porozmawialismy chwile i On zaproponowal spotkanie.. bylam zaskoczona, nie odmowilam, nogi mi sie ugiely sumie to chyba z radosci bo kiedys nawet sie w nim podkochiwalam:( Spotkalismy sie u mojej rodziny..wracal z pracy i podjechal na chwile.. po tym dniu zaczelismy sie spotykac coraz czesciej i czesciej az doszlo do tego ze zostawil zone i 8letnia corke.. Bylismy tacy szczesliwi..:( zakochani 🙁 widzialam w nim wszystko 🙁 Wprowadzil sie do mnie.. Przetrwalismy wszystko plotki, zazdrosc ludzi, ich zlosc ze tak postapil.. na poczatku go rozumialam bo mowil ze nie byl szczesliwy, byl oszukiwany itd itd.. staralam sie robic wszystko zeby ze mna mu bylo dobrze.. Jednak coraz czesciej miedzy nami byly klotnie, jego zazdrosc byla niemozliwie uciazliwa:( dla niego zrezygnowalam ze wszystkiego..z wyjazdow rodzinnych (z tego wzgledu ze moja rodzina go nie lubila a sama jechac nie moglam) usunąl mi str.internetowe jak facebook, polamal karte tel.zebym nie miala z nikim kontaktu.. po czesci rozumialam go..ale jak ja prosilam o to samo to niestety ale twierdzil ze nie ma powodu zeby On to robil.. dalam sie juz powoli pozbasc 🙁 bylam tak slepo w nim zakochana ze nie zwracalam uwagi na to jak On mna manipuluje.. 🙁 Bylo coraz gorzej.. zaczely sie wyzwiska, wypominania, jaka to ja nie jestem 🙁 mial dobrze ze mna.. moja mama tez o niego dbala..gotowala obiadki, mial zawsze wyprane i ogolnie byl juz jak w rodzinie.. po jakims czasie czul sie tak pewnie ze zaczal do mnie ublizac na moja mame ;( przed wigilia wyrzucilam go z domu .. wrocil do mamy.. w lutym spowrotem sie do mnie wprowadzil, fakt byly tlumaczenia zeby nie popelniac tych bledow itd..ale wszystko wracalo.. z tego powodu ze On pracowal w delegacji to zabranial mi jakich kolwiek wyjazdow, rozliczal mnie z kazdego kilometra, sprawdzal telefon i coraz czescie bez powodów zaczal oskarzac mnie ze go oszukuje, latam, zdradzam itd.:( Diabel w niego wszedl od dnia gdy dostal ten rozwód.. wszystko co tylko by se nie dzialo to bylo przeze mnie.. nawet byl w stanie powiedziec to ze to ja zniszczylam jego rodzine..to byl dla mnie taki strzal tak bolalo .. przepraszal i zawsze tlumaczyl jedno ”ze to wszystko bylo powiedziane w nerwach” po kolejnych kłotniach gdzie kazal mi wypierdalac z mojego pokoju..zaznaczam mojego pokoju, znow go wygnalam.. teraz spotykalismy sie sporadycznie.. we wakacje wynajal mieszkanie tam gdzie obecnie pracuje.. zostawilam wszystko i wyjechalam.. powiedzial ze jak kocham to mam mu udowodnic.. ok.. bylam szczesliwa ze podjal taka decyzje bo w glebi serca myslalam ze ma w glowie to ze liczy sie dla niego nasza przyszlosc taka jak zawsze mu mowilam.. ale najgorsze dopiero sie zaczelo 🙁 Jak szło po jego mysli było dobrze-jak nie to wojna!nawet zakazał mi dzwonic do rodziny ale On do swojej mógł 🙁 Robiłam wszystko dla niego..rano wstawalam robilam mu kawe i sniadanie do pracy. Wracal mial obiad podany na stole.. zdazalo sie ze goracy biad zawozilam mu na budowe razem z kawą w termosie.. byly dni ze jak byl obiad to nie jadl bo widzialam ze robi na zlosc.. jak nie zrobilam byla wojna ze nie ma obiadu ze nic nie robie! jak zrobilam to znow nie byl glodny. po prostu widzialam ze mna zagrywa! 🙁 ja nie wiedzialam co robic 🙁 o byle co robil wojne, jak nie rzez tel..to pzychodzil w czasie przerwy i zaczal mi robic awanture w mieszkaniu.. ale twierdzil ze to ja zaczynam 🙁 powiedzialam mu ze jak mu ie pasuje to moge jechac do domu.. powiedzial ze mam robic jak uwazam ze jemu to wisi.. ok spakowalam sie i po 2h wracalam do domu 🙁 dzwonil z pretensjami ze wlasnie pokazalam jak go kocham 🙁 ze jestem szmata, ze ktos na mnie czeka zeby mnie wyr***ć, ze sie pieprze gdzies w krzakach 🙁 a po chwwili płakał i blagal ze mam wrocic..minely 2dni i wrocilam z nim ale do innego mieszkania bo z tamtego zrezygnowal.. ale co z tego jak bylo jeszcze gorzej niz poprzednio.. ignorowal mnie, dosc ze bylam sama w obcym miejscu, nikogo nie znalam, zabronil mi sie kontaktowac z kim kolwiek to jeszcze zaczynam kłótnie i potrafil sie do mnie nie odzywac calymi tygodniami 🙁 ale ja mu sprzyjałam bo myslalam ze zauwazy ze sie staram i mi zalezy.. ale nie On twierdzil ze to mu zasrany obowiazek zrobic obiad, sprzatac, prac bo siedze w domu 🙁 Kilka krotnie probowalam z nim porozmawiac le twierdzil ze jest zmeczony .. i tak co dzien..:( ale jak juz byla ta rozmowa to krzyczal ze mam wszystko na krzywy ryj, ze sie niczego nie dorobilam w zyciu, nic nie potrafie 🙁 bolalo ;( Tak naprawde to od 18stego roku zycia na siebie pracuje a mam 24 teraz 🙁 Ni docenial tego ze ja akceptuje jego syt..nie byl mi za ic wdzieczny ze mieszkal u mnie, jadł, nie dawal ani grosza na nic.. ale przymykalam oko.. teraz jak cos kupil to wypomnial ;( Proszac go po raz ostatni o rozmowe przez tel..i ostrzegajac ze juz nie mam sil tak zyc, byc tak ignorowana, ponizana i krytykowana i ze wracam do domu.. zaczal mnie znow wyzywac, byc obojetny i uciekłam ;( myslalam ze zrozumie ze sie zle zachowywał ..ale niestety nie bo to byla moja wina w jego glowie ;( wykanczal mnie psychixcznie twierdzac ze mnie kocha ale robil zupelnie cos innego.. nie odzywal sie juz w ogole bo jak to sie tlumaczyl z czekam az ja zadzwonie.. ja glupia staralam sie znow to ratowac i prosic zeby przemyslal i nie zostawial tego na wiatr zeby sie zepsuło tylko zebysmy to ratowali ale oboje a nie jeden bedzie lekcewarzył.. ale to tylko moje slowa i nadzieje ;( łódzilam sie ze sie zmieni..ale ponizanie i wyzwiska byly juz przez ten ostatni czas u niego na poczatku dziennym ;( nie dawalam juz sobie rady ;( teraz stwierdzil ze to nie ma sensu i zostawia tak jak jest ;( To w takim razie po jaka cholere robil nadzieje? dlaczego nie docenial tego ze robilam dla niego wszystko i staralam sie zeby czul sie przy mnie jak najlepiej? a w zamian co dostalam? tone wyzwisk i dawanie mi do zrozumienia ze dla niego jestem dwuliowa ;( takie mam podziekowania za wszystko ;(
    Nie zycze mu zle ale mam nadzieje ze go tez kiedys ten ból dopadnie ;( i tez bedzie nim ktos tak manipulowal, ponizal i traktowal gorzej jak zwierze ;( ciesze sie ze to juz sie skonczylo..ale tak naprawde tak go kocham i tak za nim tesknie ;( dzien w dzien placze i obwiniam siebie za to wszysto bo moze cos robilam zle ;( sama nie wiem ;( Ale chce go znienawidziec tak jak On mnie teraz 🙁

  624. Dluga pisze:

    Zagubiona, nie jestes sama. Obie matki nie zareagowaly – szkoda. Nigdy nie zrozumiem tego swiata, chyba… Zglos sie do Niebieskiej Linii, gminy, MOPS, – nie wiem, tam gdzie masz najblizej jakies miejsce do walki z przemoca. Czy Twojemu mezowi pomoze terapia? Watpie. On to wyniosl z rodzinnego domu. Skladaj o rozwod (przemoc psychiczna, fizyczna, seksualna, ekonomiczna) dreczenie dzieci – walcz o alimenty. Wywal z domu. A to co „jego” wypiernicz mu na leb przez okno. Zglos na policje grozby, zastraszanie – niech zapisza sobie, gdy bedziesz potrzebowala pomocy natychmiast maja przyjezdzac. Jak to dobrze, ze masz swoje mieszkanie. I prace. Urzadz swoje zycie od nowa – bez lobuza. Odetchniesz, dzieci sie uspokoja. Nie poddawaj sie. Sprobuj spotkac sie z kolezankami,powiedz, co sie u Ciebie dzieje – to nie Ty powinnas sie wstydzic . Moze otrzymasz od nich pocieszenie, wsparcie psychiczne. Jednak nie jest to pewne. Czesto ludzie sie odsuwaja, nie lubia takich spraw…Idz do fachowcow – policja, osrodki pomocy, psycholog i prawnik. Porozmawiaj, jak go wywalic z Twojego zycia. Pozdrawiam Cie.

  625. Dluga pisze:

    Wierna:-(
    dziewczyno, masz dopiero 24 lata nie marnuj swojego zycia. Tak bardzo Cie prosze – nie wchodz juz w to, zamknij ten rozdzial. To nie jest facet z ktorym cokolwiek zbudujesz. Po co Ci ta szarpanina, nerwy, niepewnosc. On sam nie wie czego chce. Nie potrafi dac stabilizacji, spokoju, nie umie zadbac o bezpieczenstwo bliskiego czlowieka. Dzis mu dobrze, jutro zle. On sam nie wie co go tak nakreca, nie widzi jak Ty sie meczysz. Ma problemy ze soba (pije?) jest rozchwiany emocjonalnie – wyzywa Cie, potem placze, odchodzi, chce wrocic…To nie mezczyzna tylko rozkapryszony chlopczyk. Ma byc tak jak on chce w tej chwili, jutro bedzie chcial inaczej, co innego. Nie dostanie tego to sie obrazi, (gdy nie gada to szantazuje Cie emocjonalnie, nie bedzie dla Ciebie mily i dobry dopoki nie wymusi na Tobie kolejnego ustepstwa) Przypuszczam, ze wtedy gdy placze to tylko dlatego, ze jemu w tym momencie zle. On nie jest w stanie nawet zauwazyc jaki robi w Twoim zyciu metlik, jak sie wykanczasz psychicznie. Nie doceni Twoich staran, zawsze znajdzie powod do niezadowolenia – to taki charakter. Po co Ci to? Skoncz te znajomosc. Jezeli cos sie zmieni, to tylko na gorzej. W swoim porabanym mozdzku juz Cie oskarza o swoj rozwod. Bo znowu mu zle i na kogos musi przerzucic odpowiedzialnosc. Poplacz nad straconym czasem, nad marzeniami ktore sie nie spelnily – ale nie wracaj! Nawet gdyby obiecywal gwiazdke z nieba – nie sluchaj! Nie wchodz po raz kolejny w jego swiat histerycznych nieobliczalnych zachowan. Nie obwiniaj siebie – ciesz sie, ze masz to za soba. Nie musisz go nienawidzic, po prostu olej to! I idz do przodu. Na pewno jeszcze poznasz milego spokojnego chlopaka, z ktorym zalozysz rodzine. Umyj buzke, usmiechnij sie do ludzi i odetchnij – skonczyla sie meczarnia. Uwierz mi, za jakis czas sama sie bedziesz dziwila co Cie w takim zyciu pociagalo. Nawet nie mysl o powrocie, trzymaj sie.

  626. Dluga pisze:

    Clyde22, serdecznosci odwzajemniam i usmiechy wysylam 🙂
    Wiesz, gdy czytam Anke, Zagubiona, wczesniej Kasie 42 to mam takie wrazenie, ze w ogole nie wiemy, jak strasznie mozna ugrzeznac. Nie chce powiedziec, ze to co nas dotyka mniej boli, ale to inny wymiar …
    Bo my tu o samotnosci w relacji z drugim czlowiekiem, braku bliskosci i zrozumienia, szacunku…a gdzie indziej straszne dramaty, przemoc w jaskrawej formie. Nie wydaje Ci sie ze te nasze rozmowy to troche takie pieknoduchowe gadki? Chwilami tak mysle, ze moze grzeszymy jakos narzekajac na to co u nas? Sama nie wiem.
    Jak u Ciebie? Czy jakas jasnosc w temacie wspolnej wizyty 30.10? Jeszcze jest troche czasu, moze spotka Cie mila niespodzianka? Juz jaskolka przez lazienke przeleciala 🙂 a tu nawet zima sie jeszcze nie zaczela …ale dobra wrozba jest. Wiesz, tak mysle , ze jakas upierdliwosc w relacjach, marudzenie, niezadowolenie , brak radosci – to meczy i zniecheca. Wciaz cos zle. Znam to niestety. Niby fajnie ale w kazdej chwili mozesz nadziac sie na mine (nie chodzi o fizys ale o niewypal 🙂 ). Ja juz bardzo tym bylam zmeczona, unikalam linii ognia. Pisalam juz – znikanie, wyciszenie, zszarzenie. Teraz uwazam, ze robilam blad – trzeba bylo jasno i glosno protestowac. Dowiedziec sie o co chodzi i powiedziec wyraznie,jak widze dalej swoje zycie. Nie wiem, moze sie balam odpowiedzi, ze tak nie bedzie? I wtedy trzeba by podjac decyzje? Pewnie tak nalezalo, zamiast brnac? Moze w ten sposob konczy sie fascynacja drugim czlowiekiem, nastaje nuda i takie „podgryzanie” ma wypelnic pustke po uczuciu? I gdyby nie te zobowiazania, dzieci, to kazdy wzialby swoja torbe i poszedl w diably – ale w malzenstwie nie jest tak prosto..Nie pisze tu o Tobie!!!Tak w ogole i na swoim wlasnym przykladzie rozwazania mam takie: dlaczego tak rzadko sie zdarza, ze ludzie po rozwodzie sie przyjaznia? Tyle bylo wspolnych spraw, tyle lat – a na ogol rozchodza sie w nienawisci? Chociaz ja nie czuje nienawisci, tylko taki smutek, ze nie wyszlo. Kiedys tez zlosc na siebie, za slepote, zapomnienie o sobie. I radosc, ze jednak zobaczylam, zrozumialam i zwinelam zagle. Podobno wazna wskazowka jest brak seksu, mecenas to bardzo podkreslal. Moze i tak..
    „Dwoje do poprawki” – oczywiscie, to ten film . Jeszcze chyba Was nie dotyczy, bo to o malzenstwie z kilkudziesiecioletnim stazem 🙂 Ale jest o terapii i fajni aktorzy, chyba warto obejrzec, moze cos do myslenia przyniesie…..
    W ogole nastal czas refleksyjny, wspomnienia przy swiatelku…Kilka osob za wczesnie odeszlo..Jakas dzis jestem minorowa, chyba czas na Osho, ladnie stawia mnie do pionu. Wszystko nabiera wlasciwych proporcji.
    Uwaznie czytasz forum 🙂 Poczekam, kiedy Ciebie administrator zdekonspiruje 🙂 Zawsze bylam oszukana na prezentach pod choinka! Acha, popatrze czy jakas ksiazeczka dla Mikolaja bedzie odpowiednia – moze cos podpowiem.
    Dzis slyszalam w radiu, ze pojawily sie wilki w polnocnej czesci Mazowsza.I nie nalezy sie ich bac, bo one bardziej boja sie ludzi. Ale strach jest, nie? Kilkanascie lat temu ucieklam ze stolicy. Miala byc cudna wies, krowy,kozy i piejace rankiem koguty.. Niestety, miasto sie przybliza…A dom marzen stal sie pulapka jak na razie bez wyjscia. Bywa trudno… Zycze Ci Clyde fajnych rodzinnych dni. 🙂

  627. wierna :( pisze:

    Tak Ja wiem 🙁 ale ciagnie mnie d niego, wszystk co nie dotknę to wszedzie On i On ;( wykancza mnie to.. tak mnie zadomowil tymi zakazami ze nie potrafie wyjsc 1do ludzi 🙁 Wiesz nawet na c mialam zakaz? Na picie PEPSI!!! tak pepsi!!! awantura w sklepie bo wzielam mala puszeczke.. ale jak mu tlumaczylam ze ma nie palic to jego odp byla PALE BO MAM NERWY I TO NIE JEST NIC ZLEGO, MNIEJ SZKODZI JAK TA JEBANA PEPSI.. nie moglam jezdzic rowerem bo jak to On stwierdzil ”robie to tylko dlatego zeby sie pokazac zeby wszyscy na mnie zwrocili uwage 🙁 wyliczal czas w sklepie i jak za dlugo np nie oddzwonilam to awantura bo podrywam ch*j wie kogo ;( Ale On mogl wszystko.. do pracy tez nie moglam chodzic bo stwierdzil ze ie pojde pracowac tylko sie k***ić ;( i dla niego zalatwilam sobie staz na ktorym wiekszosc siedzialam w domu.. i tez bylo zle 🙁 malowac sie nie moglam i gdy gdzies jechalam to musialam wyslac mms ze swoim zdj bo mi nie wierzyl na slowo 🙁 a ostatnio nawet zabranial mi malowac paznokcie bo stwierdzil ze mam jego i nie musze sie upiekszac 🙁 z kazdego wyjazdu musialam miec jakiś dowod ze bylam tam czy siam ..nawet paragon ze sklepu 🙁 nie moglam nawet wyjezdzac do tatusia na cmentarz bo tam tez Bog wie co robilam 🙁 w poniedzialek teraz juz nie moglam nawet z nim porozmawiac bo ewidentnie mial mnie w dupie a we wtorek zakonczyl znajomosc .. to i tak ie jest wszystko co ja z nim przeżyłam ;( zabraklo by dnia zeby to opisac. to jest tylko jak to mowia z grubsza.. aaa czy pije.. hmm ja mu nie kazalam .. przy mnie tego nie robil..ale teraz nie ukrywam ze na bank swiety nie jest.. Nikt go nie lubil i nikt z mojej rodziny go nie uwazal za czlowieka.. zreszta co sie tez dziwie zony nie uszanowal, dziecko zostawil a mnie mial docenic??? ;( jest zwyklym egoista i śmieciem! ;( nie wiem tak naprawde co w nim widzialam..nieee wiem 🙁 ale pociagal i pociaga mnie strasznie 🙁 na ten czas nie umiem sobie poradzic z tym bolem 🙁 przez jego manipulacje i ciagle obarczanie mnie i oskarzanie schudlam 8kg 🙁 czyli na dzien dzisiejszy waze 48kg 🙁 nikt nigdy mnie tak niesponiewieral psychocznie ja On ..a ja glupia ulegalam zeby bylo dobrze 🙁

  628. clyde22 pisze:

    Witajcie, Robaczki. Witaj, Długa… Ja jestem Przemidło, gdyby admin zapomniał mnie wydać. 😉 Odwiedzam to miejsce często, z pisaniem gorzej. Cytaty jestem, ale pisaty nie zawse. 😉 Masz rację. Czytam dziewczyny i też myślę, że ja to mam kaszkę z mlekiem, sielankę, spacerek i dupkę zawracam bez potrzeby… Ale ja to taka sercowa dusza jestem i przez to te wyznania. Jak kocham, to przez duże ka. Czy grzeszymy z tym marudzeniem?… Poniekąd tak. Ale staram się w niczym nie zestawiać siebie w porównaniu z innymi, to takie dążenie do szczęścia. Ale widzę innych i to, że niektórzy mają fest przechlapane. Dziewczyny mają prawdziwe hardcory, a ja się rozczulam nie wiadomo czym.
    Wierna, Zagubiona, chylę czoła przed Wami. Do pięt Wam nie dorastam. Wierna, Ty to normalnie w niewoli przebywasz/przebywałaś. A podrapać się w głowę możesz bez akceptacji?… Ucisz serce, porzuć zakochanie, niech głowa racjonalnie powie, co jest dobre dla Ciebie. I idź w tą stronę. Z Ciebie nastka, żywot zaczynasz, niech będzie on szczęśliwy i spokojny bez Twego manipulanta. Tego kwiatu pół światu… A nawet jeśli solo, to lepiej w spokoju i z czuciem siebie samej…
    Zagubiona, wybrałaś człowieka nie toksycznego, było rewelacyjnie i bajkowo, jeśli mu się poprzestawiało, lub ujawnił dopiero swą prawdziwą naturę, czekać nie ma na co… Droga ku wolności wzywa.
    A u mnie sinus pospolitus trwa. O czym gadać? Przedwczoraj dobrze, pozytywnie, N O R M A L N I E. Wczoraj loty makabryczne. Nie dążę do konfrontacji, czasem „nie słyszę”, puszczę koło ucha, czasem po swojemu zrobię, ale głupi już jestem, bo wiem, że to nie tak, jak być powinno… Związek, unia, porozumienie, sojusz, razem lepiej niż osobno – tak to widzę. I Długa, wyjęłaś mi to z ust, czy z długopisa, dokąd zmierzamy? O co chodzi i jak ma dalej wyglądać nasze życie? Ja nikogo nie chcę niewolić, uszczęśliwiać swoją osobą, jest wolność. Mamy bagaż wspólny, nie wyszło, nie pasuje coś i nie da się naprawić. OK, OK, OK. Jestem cokolwiek kumaty, zrozumiem. Nie da się cofnąć w czasie wszystkiego wspólnego, to już wydarzyło się. Są dzieci, dom, trochę wspomnień… Jeśli koniec wspólnej drogi, to zadki posadzić, porozmawiać, pocałować na pożegnanie i nie psuć nerw. Głupi byłem, myśląc, że zaproszenie na wspólną terapię sprawiło cud. Dzień z normalnej huśtawki. Cud się nie zdarzył, przybyło wczoraj siwych włosów. Język złośliwości boli mnie niemiłosiernie. Gdzie ta miłość? Masz problem, powiedz, porozmawiaj, o co ci chodzi… Ja nie kumaty jestem, nie łapię… Połowa straszyła mnie swego czasu rozwodami, zripostowałem krótko. Teraz tylko opowiada, że żałuje wielu rzeczy w swoim życiu, czyli chyba mnie, małżeństwa… Zmienna jak piórko na wietrze, chorągiewka. Dla mnie to rozchwianie emocjonalne. W jednej chwili zachwycona dziećmi, zakochana, a za 5 minut mieszająca je z błotem. Ze mną podobnie… Siedzę, jak na huśtawce… Albo na minie, nie wiem, kiedy wybuchnie i z jaką siłą. Może gdybym miał hardcora, szybciej zrobiłbym z tym porządek… Nie wiem… Oszukuję się co dnia do bólu… Ale to, co kiedyś pisałem o podziałach domu, dzieci, wozu… Takie teorie dla potłuczonych. Długa, to nie są puste frazesy wynikające ze słabszego dnia. Może dzień i był słabszy. Ale to kiełkuje we mnie, wzbiera. Kiedyś zawór bezpieczeństwa nie wytrzyma… Zmęczenie materiału coraz większe…
    Decyzji o wspólnym wyjściu na terapię nie ma jeszcze. Od tamtego czasu nie rozmawialiśmy na ten temat. Nie pytam, bo u nas 100 odmian dziennie. Nie lubię gadać na zapas, bo połowie jeszcze X razy odmieni się w międzyczasie. Będę wiedział w momencie wyjazdu…
    Oszukana Ewo, dziękuję, że o książeczce pomyślisz. Nie ma to jak rada experta. Film właśnie ściągam. Oglądanie w przyszłości może, gdy wiatry sprzyjające zawieją…
    Długa, to my sąsiedzi? Czemu pułapka stała się nią? Zbyt daleko od świata?…
    Udanego popołudnia i miłej przyszłości.

  629. Dluga pisze:

    Wierna 🙁

    „ulegalam zeby bylo dobrze” – zeby jemu bylo dobrze, prawda? a co otrzymywalas w zamian – juz to widzisz. Tresowal Cie, moglas robic tylko to na co pozwolil – zreszta nadal byl niezadowolony. Twoj pan i wladca wyzywal sie na Tobie, odreagowywal swoje frustracje, bylas jego zabaweczka, ktora sie bawil – kiedy chcial przytulal a gdy nie mial humorku – rzucal w kat. Nie interesowal sie tym, co czujesz, czy Ci dobrze czy zle, nie sluchal Twoich slow, czego Ci brakuje, jak chcialabys zyc, czy jestes zmeczona, smutna, prawda? Zabaweczki przeciez same o sobie nie stanowia. Poki mozna sie dobrze nimi bawic sa potrzebne, a potem na smietnik. Odizolowal Cie od ludzi, pozbawil prawa glosu, zrobil z Ciebie niewolnika. Dobrze napisal Clyde, posluchaj jego glosu. Ja sie rozesmialam, gdy spytal „czy mozesz sie podrapac w glowe bez akceptacji”? A Ty? Wiem, nie jest Ci do smiechu – ale jeszcze troche czasu potrzeba, zebys zrozumiala z czym sie zetknelas. Ani to byla milosc, ani przyjazn…wykorzystywal Twoje oddanie, bylo mu wygodnie dopoki tanczylas jak on chcial…Zdominowal Cie, stlamsil Twoja odrebnosc, od czasu do czasu prawdopodobnie bywal dobry -ale musialas zyc w swiecie jego nakazow i zakazow. W chorym swiecie, w ktorym wszystko mialo sie koncentrowac wokol niego i jego humorkow. To niebezpieczna relacja dla Ciebie. Przemoc – bo z tym mialas do czynienia – postepuje. Zakladam, ze jeszcze swoich frustracji nie odreagowywal szarpaniem, biciem. Ale prawdopodobnie z tym tez sie zetkniesz, gdy znowu do niego wrocisz. Chcesz tak zyc? Po co Ci to? Co tak Cie w nim pociaga? Dlaczego nie szukasz osoby spokojnej, zrownowazonej, ktora o Ciebie sie bedzie troszczyc, doceni Twoje uczucie? Osoby, dla ktorej bedziesz wartoscia, ktora bedzie Cie szanowala i akceptowala Twoja odmiennosc? Dlaczego zamiast zyc fajnie, cieszyc sie z kazdego dnia, spotykac sie z ludzmi – wolisz byc poniewierana, zamknieta w jego klatce? Poszukaj odpowiedzi na pytanie: co sie takiego stalo w Twoim zyciu, ze nie rozumiesz, jak jestes ponizana i niszczona? Nie brnij w to , dziewczyno. Umaluj sie, zaloz mini, wez swoja Pepsi i idz ze znajomymi do kina, albo potanczyc. Poszukaj pracy, nie siedz w domu. Smiej sie i nie pozwol zadnego draniowi sie krzywdzic. Jestes mloda, wszystko przed Toba. I odezwij sie, bo bardzo sie boje, ze cale to nasze gadanie na nic. Pozdrawiam Cie.

  630. Dluga pisze:

    Zagubiona
    co u Ciebie? Na jakim jestes etapie? Odezwij sie. Pozdrawiam serdecznie.

  631. Dluga pisze:

    Przemek (?) Sasiedzie, witam.
    Coz moge powiedziec? Starasz sie, tak jak umiesz. Brak jasnych wskazowek, raz w miare normalnie – za chwile kula w plot. Rozumiem zniechecenie. Wiec juz padly slowa o rozwodzie? Zmarnowanym zyciu? Nie wiem o co chodzi. A Ty? Czy chociaz wiesz, czego sie od Ciebie oczekuje, co robisz zle, co masz w sobie zmienic? Psycholog z Toba rozmawia, slyszy tylko to co mowisz o sobie, nie zna odbioru drugiej strony. Dla dobra wspolnych relacji powinniscie pojsc razem. Albo kazde z osobna. Jesli trudno sie dogadac musi pomoc ktos z zewnatrz. Wysluchac kazdej strony, pomoc znalezc kompromis. Chociaz kompromisy to zawsze rezygnacja z kawalka siebie. Jesli nie psycholog to moze przyjaciel, rodzina? Nie rozumiem, dlaczego nie robicie tego WSPOLNIE? Jeszcze przeciez bywaja niezle dni, nie wszystko sie popsulo, prawda? Jestescie mlodzi, sa dzieci, wlasny dom – co sie dzieje? Moze zona potrzebuje troche kontaktow z innymi, wyluzowania, powrotu do kolezanek – daj samochod, niech pojedzie do rodziny, znajomych – a Ty w tym czasie zostan z dziecmi. Moze pojechac z dziecmi do rodziny – a Ty wracajac z pracy ja odbierzesz? Troche zdziwil mnie ten nie do przeskoczenia dystans 5 km do rodzinnej wsi. Na rowerze to zadna odleglosc, piechota tez fajny spacer. Ale z malymi dziecmi na pewno trudno. Wszystko da sie zorganizowac. Znajomi czy rodzina tez chyba moga przyjechac? O co chodzi? Takie zycie odizolowane, tylko obowiazki, praca i dom budzi frustracje. Musicie cos zmienic. Moze wycieczka do Kazimierza tak polazic, bez celu? Moze ktos zostanie z dziecmi, a Wy razem gdzies sie wybierzecie? Czy to zly pomysl? Nie wiem, sa jakies inne obowiazki w domu do ogarniecia? Naprawde nie wiem co mam napisac. Widzisz, myslalam zawsze podobnie – jestesmy razem bo fajnie obu stronom. Nie jest fajnie? No to pogadajmy, dlaczego. Zmienmy to. Nie udaje sie? Wielka szkoda, zal – trudno. Jest jedno zycie. Nie ma po co sie meczyc nawzajem. Tak myslalam – i tak robilam. A w koncu zapedzilam sie w kozi rog. Rozmawialam, probowalam cos zmienic. Potem juz tylko sie dopasowac. Szukalam w sobie przyczyny. Staralam sie juz nie widziec, nie slyszec, ogarniac biezace sprawy, zeby jakos funkcjonowala codziennosc. Zajmowalam sie wieloma sprawami, pasjonowala mnie moja praca, wciaz pedzilam dalej, realizowalam marzenie zycia – ucieczka z miasta, budowa domu. A po drodze zgubilam siebie. Nie zauwazylam braku radosci, ciepla, wspolnosci. Albo udawalam ze nie widze. Gralam sama przed soba. Gadzety, wygoda, jakas stabilizacja, lata wysilku – teraz wszystko zaprzepascic? Przeciez da sie wytrzymac a poza tym teraz jest to czy tamto do zrealizowania, nie ten moment, zobaczymy, moze jeszcze sie zmieni? Zmienialo sie tylko nie w ta strone. Udzielam porad Wiernej a sama gralam w to samo. Dla spokoju przyjmowalam inne widzenie, inne zasady – bo jak sie zmienie, to wreszcie zostane zaakceptowana. Zapomnialam o swoich granicach, pozwolilam na lekcewazenie. W swoim domu bylam nikim. Czy trafilam na drania czy sama go rozpaskudzilam? Nie reagowalam ostro, w ogole przestalam reagowac. Przywyklam. Juz wiem, ze wypieralam, nauczylam sie nie widziec. Normalnie jakas czesc siebie wylaczylam. Wieloczynnosciowy robot z wylaczona lampka ostrzegania. W ogole nie zauwazylam kiedy z niezbyt dobrego czlowieka stal sie moim dreczycielem, paskudnym zlosliwym gnomem, prokuratorem i oskarzycielem. Wszystko na nie, wszystko zle. A przede wszystkim ja – pelna wad, nic nie umie, do niczego sie nie nadaje. Uwierzylam. A przeciez osiagnelam bardzo duzo, kariera i pieniadze. Dobrobyt dzieki mojej pracy. Nie gadam tylko tak, sa deklaracje podatkowe. Ale moje osiagniecia byly deprecjonowane. Moze to jakies meskie kompleksy? Tak myslalam, wiec nigdy nie mowilam o swoim wkladzie we wspolny dorobek. Byl wspolny – dla mnie. Potem sie okazalo, ze tylko to, co moje, bylo wspolne. Tak bardzo bylam zaprzatnieta dazeniem do jakiejs normalnosci, przetrwaniem kolejnych awantur, radzeniem sobie z chlodem emocjonalnym, ciaglymi okresami milczenia i odepchniecia, laczeniem tego wszystkiego z praca i codziennymi obowiazkami – nie zauwazylam, ze jestem wykorzystywana, daje wszystko i niczego nie wymagam. I wciaz czekam na te bliskosc, cieplo, przyjazn i wsparcie. Jeszcze tylko to i tamto i wreszcie bedzie dobrze. Przeciez ludzie sa dobrzy, za dobro odplaca dobrem, nie? Nie zawsze. Brak odniesienia, odizolowanie, kogos kto potrzasnie i pokaze prawde, bardzo temu zagubieniu sprzyja. Zgubilam sie w dazeniu do niemozliwego. Nie wiedzialam nic o przemocy w bialych rekawiczkach. O ewaluacji przemocy. Stracilam lata zycia, stracilam siebie w poszukiwaniu iluzji. Z tym czlowiekiem nie bylo szans na bliskosc. Jest uszkodzony, ulomny, niszczycielski – a ja tego nie widzialam. Proces trwal za dlugo, naprawiam swoje wnetrze. Ludzie po doswiadczeniach z psychofagiem sa wyzarci, zdemolowani wewnetrznie. O stratach finansowych juz nie wspominam. Pytasz, dlaczego pulapka? Nie ma kupca. A ja nie jestem w stanie splacic. On mnie nie zamierza. Czy masz papierek rozwodowy, czy nie – niewazne, gdy nie bylo rozdzielnosci. Takie jest prawo. Jesli nie zostane pobita – ustawa o przemocy nie dziala. I dupa. Wiec mam watpliwa przyjemnosc obcowania. Bo czemu nie? Przeciez to sytuacja wielekroc przerabiana – ciche dni, prawda? Juz to znam. To kara dla mnie za bunt.Jestem zmuszana do czegos w czym sie dusze. Szukam drogi ucieczki, mam nadzieje, ze to swiatelko ktore widze, nie jest pociagiem… 🙂 Ale w tej chwili najwazniejsze jest dla mnie, ze wrocilam (i wracam) do siebie prawdziwej. Malo roztropnej, slabo znajacej sie na ludziach, troche popieprzonej – ale moze nie najgorszej – siebie. Nawet zaczynam sie jakos lubic – megalomania? Wiem, wiem – Ty mnie lubisz, dziekuje, wzajemnie. A tak w ogole, nie przyszlo Ci na mysl, ze moze jestem barczystym opaslym miesniakiem, ktory siedzi sobie z puszka piwa i zabija czas, rechoczac z uciechy, ze wypisuje takie farmazony? Skad mozesz wiedziec, kto siedzi z drugiej strony? 🙂 Taki sobie glupi zarcik. Nie jestem, moze szkoda, czasami byloby latwiej. Na razie pulapka. Swiat troche poznalam, Byl taki czas, gdy rzucilam sie w podroze. Czesto samotne, bo wiozlam ze soba swoje problemy do przemyslenia. Zobaczylam, ze wszedzie mozna zyc. Bede sie powtarzac – tam dom, gdzie nam dobrze. Tego sie nauczylam. I tego, ze nie warto trzymac sie obsesyjnie jednej drogi, jest wiele mozliwosci tylko trzeba umiec je zobaczyc. Pozdrawiam Cie.

  632. wierna :( pisze:

    hej 🙁 caly czas o nim myślę..caaaały czas 🙁 czemu tak bylo, czemu stale byl niezadowolony 🙁 Nie jest mi dobrze z tym ze mnie zostawił.. 🙁 czuje sie taka samotna.. ja wieeem ze dobrze ze sie stało jak się stało ale brakuje mi go takiego jakim byl na poczatku 🙁 byl takim moim ideałem ..:( który po czasie pokazał swoją twarz ale mimo to ja sie starałam i drążyłam w to zeby bylo dobrze 🙁 moje zaangażowanie mnie teraz zgubilo 🙁 bo dałam z siebie naprawde duzo 🙁 tez nie jestem swieta bo tez pokazałam roki i na co mnie stac w sensie wyzwiska itd..ale to juz z bezsilnosci i obrony bo nie moglam juz sobie pozwolic na takie cos.. nie raz tez zaczynałam sama al nie bez powodu 🙁 Dosyc ze ja cos zrobiłam nie tak to On sie odbil i zrobił cos co mnie wkurzy..jak to mowil odbil pileczke 🙁 i powtarzal jeszcze nie dawno ze to nie wszystko z odbijaniem .. ale za co jeszcze? skoro za kazdym razem sie odbijal na bieżąco?? i jeszcze mu mało 🙁 niech go szlag ;( Brakuje mi go w ch*j..:( te weekendy bez niego.. 🙁 tak pusto 🙁 telefon milczy 🙁 nie ma nic.. ale chociaz plus taki ze nie wysłuchuje ciaglych zali wyzwisk, odgrażanek i pretensji 🙁 ale za reszta to tragicznie tesknie ;( Co do malowania- maluj sie i dbam o siebie..ale wiesz co? to mimo wszystko nie sprawia mi przyjemnosci booo boli mnie w cholere to jak postapił 🙁 Twierdzil ze to przeze mnie..ale jak? skoro to On sie odbijał i odgrazał i to On robil co chcial..:( ja juz po prostu nerwowo nie moglam wytrzymac..bo chcialam dobrze ;( ze jemu jest tak latwo ;( jprdl!!!!! nie rozumiem ;(

  633. clyde22 pisze:

    Wierna, jesteś zbyt wierna… Problem nie tkwi w Tobie tylko w nim… W pewnym momencie nie jesteś w stanie dać więcej, jeśli dajesz z siebie już na maxa, a druga strona nic nie widzi, nie docenia, nie przytuli i nie pogłaszcze… To ślepa uliczka. Normalne, że tęsknisz, bo przecież pozytywnie też było, miło, są wspomnienia. Ale gdy szarpanek za dużo, to szkoda zdrowia. Telefon milczy i weekend nie wypełniony… Uruchom to wszystko, zajmij czas.
    Musisz nauczyć się bez niego żyć. Będzie stabilizacja, spokój, dowartościowanie siebie. Czas wypełniaj, wyjdź do ludzi, nie myśl o nim. Widziałaś jak latawce kolorowe z drzew zapindalają… To ten czas, za miesiąc drzewa wyłysieją i nie będzie już takich atrakcji. Szukaj ludzi, odnów kontakty, rozmawiaj, rób coś. Ludzki mózg to niezwykła maszyneria, wykorzystaj dobrze jej możliwości, bądź szczęśliwa. On do tego nie jest Ci potrzebny. Ideał spotworniał. Trzeba się z tym pogodzić i iść dalej, ku radości…

  634. clyde22 pisze:

    Długa, dziś mam korek… Odklepię wkrótce, bo czas w deficycie. Sąsiedzko odzdrawiam i serdeczności ślę.

  635. nina7 pisze:

    Czy jest za późno, aby odnaleźć siebie taką jaka jesteś: silna, niezależna, odważna, miłująca spokój i czuła?
    i taka siebie widze kiedy jest spokoj w domu. Mam energie do dzialania i dzialam, spotykam sie z ludzmi rozmawiam lubie sie dzielic doswiadczeniami i pomagac innym. Ale systematycznie co jakis czas, czasami co weekend czasami co dwa tygodnie czasami co trzy… czuje sie .. nie czuje sie wcale. A moze nie tak… czuje zlosc nienawisc i pogarde i niemoc, ktora mnie zzera od srodka. Ta niemoc powoduje ze nie potrafie zrobic kroku, a kiedy z czasem mijaja te destruktywne emocje, stwierdzam ze jest dobrze zaczynam dostrzegac pozytywy do momentu az znow powiem o slowo za duzo albo uzyje nieodpowiedniego tonu. Nie przemocy fizycznej nie ma, ale jest agresja, furia, wrzaski, wyzywanie sie na rzeczach, a nawet placz ze to ja mu to robie. Zawsze w takich momentach mysle o zakonczeniu tego chorego zwiazku.

  636. Dluga pisze:

    Nina7, witam Cie – dla Ciebie jeszcze nie jest za pozno, czy dla niego – nie wiem. Jego za krawat i na terapie – natychmiast. Albo odejdz. Nie pozwol, zeby dalej sie tak zachowywal. Jeszcze masz energie, jeszcze dzialasz – oslabniesz, przywykniesz, poddasz sie – jesli nie postawisz sprawy ostro. On jeszcze placze (oczywiscie nad soba) pozniej juz bedzie przerzucal odpowiedzialnosc na Ciebie coraz bezwzgledniej. Na razie wyzywa sie na rzeczach – pewnie wali piesciami w stol, sciane, oparcie fotela – albo rzuca czyms. Moze kopie w cos. Jeszcze nie przekroczyl Twojej granicy w bezposrednim ataku – ale takie sa wlasnie poczatki przemocy. W koncu zacznie Cie szarpac, moze od razu uderzy. Nie czekaj – juz reaguj. On Cie zastrasza, terroryzuje swoimi histerycznymi wrzaskami, atakami zlosci – zmusza do przyjecia swoich racji. Prawdopodobnie sie wycofujesz, zeby nie doprowadzac do wiekszej agresji. On juz wie, ze sie poddasz, gdy bedzie darl gebe. Zachowuje sie jak rozwydrzony gowniarz – nie zamierza kontrolowac swoich emocji, wyladowuje swoje frustracje wlasnie w ten sposob – za co? za niewlasciwy ton, za slowa, ktore mu sie nie podobaja? Uczy Cie uleglosci, ucieka przed niewygodna rozmowa, nie chce przyjac odpowiedzialnosci za swoje zachowanie, a potem wzbudza litosc swoim placzem. Bo Ty go do tego doprowadzilas, bylas dla chlopczyka niedobra…
    Przestajesz mowic, zmniejszasz oczekiwania. I o to wlasnie chodzi. Masz za duzo nie wymagac, byc ostrozna – bo znowu bedzie sie awanturowal. Dla niego to wygodna sytuacja – niczego nie musi zmieniac. Powoli Twoje zycie bedzie krecilo sie wokol niego, jego atakow zlosci – zaczniesz chodzic na paluszkach, zeby uniknac tych wrzaskow, napadow furii – zeby tylko byl w domu spokoj. Niewykluczone, ze juz to polubil, stalas sie workiem treningowym. Powrzeszczy sobie, odreaguje stresy tygodniowe, pozali sie, ze doprowadzilas do awantury – przeprosi? – a Ty pozniej bedziesz dzialac z wiekszym zapalem, bo burza zazegnana. Czy tak to wyglada? Myslisz, ze tak sie zachowuje w relacjach z innymi ludzmi? Bardzo watpie. Manipuluje Toba, wzbudza w Tobie lek przed swoja zloscia. To szantaz emocjonalny. Natychmiast powiedz STOP! Wyjdz z domu, wyjdz z pokoju. Odmawiasz uczestniczenia w takich burdach – nie bedziesz rozmawiac, dopoki sie nie uspokoi – tez potrafisz krzyczec, prawda?
    I prawdopodobnie tego nie robisz, bo doszloby do wariackiej afery. Pisze to wszystko moze zbyt chaotycznie, ale wkurzylam sie – bo znam to doskonale. Po latach zaluje, ze nie postawilam ostrej granicy, nie wiedzialam jak reagowac na te nieobliczalne zachowania. Na poczatek przeczytaj Susan Forward „Szantaz emocjonalny”. Ale to dla siebie – od niego ządaj pracy nad wlasnym zachowaniem,terapii.
    I nie wierz tlumaczeniom, ze to wszystko przez Ciebie, jesli bedziesz inna, lepsza, wowczas on sie przestanie „tak” denerwowac. To nieprawda, sam sie nie zmieni. Musisz byc stanowcza. Albo zakoncz, bo masz racje – to jest chory zwiazek. Tylko Ty jestes w nim dorosla. Pozdrawiam Cie, Nina7.

  637. Dluga pisze:

    Clyde, spokojnie. Pamiec jest, wystarczy. Ogarniamy sytuacje, jest tez cos do zrobienia. A poza wszystkim – czas porzadkow, zniczy… Przędziemy jakos te pajecza nic zycia (ale mi sie napisalo! chyba po tych latawcach z drzew = ladne) Napiszesz moze w przyszlym tygodniu, czy bylo wspolnie. Serdecznie, zlotojesiennie. 🙂

  638. clyde22 pisze:

    Długa, aleś Ty mądra (to po przeczytaniu tekstu dla Niny7). Miło poczytać rozłożonych na czynniki pierwsze sytuacji problemowych. Dobre wyjaśnienia. Jesteś krok przed nami, albo poważny sus. My wciąż w matni. Gdzieś mnie też kołatnęła Susan Forward, ale z inną pozycją. O toksycznych rodzicach chyba.
    Uważaj na siebie z tymi porządkami. Jesień czaruje, a przy pracach porządkowych cieplej, łatwo o przedmuchanie.
    U mnie nadal zakorkowane (nie ma kiedy taczki załadować, taki zapieprz), słów kilka do południowej kawy i znów zaraz do zadań. Wariackie te czasy, z marszu do jesionki, tfuuu… 😉
    Pozytywności życzę.

  639. Nina7 pisze:

    Dziekuje ci Dluga za odpowiedz. Trafilas w 10! Poryczalam sie w trakcie czytania. Jestem sparalizowana ta sytuacja, aczkolwiek rozmawiam z przyjaciolka, opowiedzialam o sytuacji tesciowej. Uswiadomilas mi jedna rzecz ze on posowa sie coraz dalej, kiedys stawialam granice, wychodzilam konczylam rozmowy.. ale to jest jak walka z wiatrakami, ja juz go nie wychowam on ma 41 lat. Musze z nim przeprowadzic jeszcze jedna rozmowe, szczerze watpie zeby sie cos zmienilo, … niestety a moze stety trzeba rozpoczac nowy rozdzial?

  640. wierna :( pisze:

    Nie no ja juz nie mam sil..:( Po dzien dzisiejszy jestem obwiniana o wszystko co sie dzieje miedzy nami.. caly temten tydz.sie nie odzywal booo pił!!! odezwal sie w sobote i co? chcial sie spotkać.. niby nie chcialam, aleee ULEGLAM ;( bo wiedzialam ze jak sie nie zgodze to bedzie mnie obwiniał ze sie ku***e, ze mam innego itd..a ja juz mam tego dosc i unikam zeby tego nie sluchac.. na spotkaniu oczywiscie byla kłótnia ale co z tego? podszedł, przytulil a ja? jak słup nie wiedzialam co zrobic.. 🙁 nie chcialam ale zarazem chcialam 🙁 po spotkaniu tez klótnia i tak do dzis.. 🙁 On sie nie odzywa, oskarza ze mam to w dupie, ze mi nie zalezy bo jakby bylo inaczej to bym sie inaczej zachowywala.. Ale do jasnej cholery to On sie odbija..On mi robi na zlosc..:( to co ja mam robic? jak to On runuje.. teraz tez mu to napisalam ;( ma pretensje ze sie nie odzywam..ale On tego sam nie robi..to po co ma zal do mnie? skoro sam to skonczył? Na spotkaniu mowil ze zaluje…ale nic o tym nie swiadczy.. nie interesuje mnie to.. by zalowal to by chcial ratowac..a jeszcze bezczelnie oskarza.. Nie wiem dlaczego nie chce mi oddac moich zdjec.. Dalam mu na pocz..moje zdj..baaardzo mu sie podobalo.. za kazda klotnia chcialam zeby oddal i nie chcial i tak jest po dzien dzisiejszy.. tez nie wiem czemu skoro to skonczyl.. sam to zrobil a mnie obwinia.. sam mowil ze juz mu do niczego te zdj.nie sa potrzebne a jak wolalam to nie ma mowy zeby oddal.. 🙁 i czemu? pretensje ze sie ie odzywam, jak zadzwonie to wiecie co? nie odbiera!!!! o cholera jasna!!! za nic w swiecie nie rozumiem juz nic … Kazde moje slowo jest wykorzystane ..kazdy ruch .. wszystko!!! On robi co chce a mi nadal zabrania sie malowac, chodzic na solarium itd.. nawet w sobote mi zrobil o to awanture..pfff!!! a On pije pali i co? mi nie wolno powiedziec nic.. ;( nie ogarniam juz tego czlowieka.. wszystkie jego nie powodzenia to JA! 🙁

  641. clyde22 pisze:

    Wierna, jedno pytanko, czujesz się z nim dobrze?…
    Czuć w Twoim wpisie wielkie emocje. Cierpisz wewnętrznie, boli Cię to nienormalne traktowanie… To znaczy, że jeszcze kręgosłup masz w pionie, trzymaj się tego. To manipulowanie Tobą, dręczenie, dokuczanie. Zostaw mu te zdjęcia, niech zrobi z nimi co chce. Może je zjeść, by Cię bardziej mieć. Ty sama musisz zadbać o siebie, nikt tego nie zrobi za Ciebie. A jemu dobrze w tej zabawie w kotka i myszkę, cierpisz tylko i wyłącznie Ty. Potrzebne jest zastosowanie terminu chirurgicznego i głębokie cięcie. Pozbycie się wrzodu na d…e, by reszta organizmu była zdrowa i czuła się dobrze. Nie baw się w jego gierki, bo przegrasz. Buduj siebie, dbaj o siebie, kup colę, umaluj się, zrób sięna bóstwo, czuj się dobrze i idź, idź na siłownię. Przecież wiesz, co lubisz i co sprawia Ci przyjemność. A czy on powie, że się ku..isz, p..ysz, czy 100 innych abstrakcji… Niech myśli, gada, robi, co chce – jego sprawa… Ciebie to wcale nie obchodzi. Chyba nie liczysz się ze zdaniem palanta? (Tylko to ciśnie mi się na klawisze) Jemu już nie dogodzisz, bo i tak to będzie Twoja wina…
    Wierna ——> EWAKUACJA!!!

  642. clyde22 pisze:

    Przemek, Ewo.
    Witaj.
    Lubię, lubię. Dzięki za serdeczności. Odwzajemniam.
    Jesteś kim chcesz i pijesz co chcesz. Twe pisanie jest ciepłe, fachowe, więc tak nie za bardzo spaślaczo-mięśniacze. ;)Nawet mi to przez myśl nie przeszło, to chyba przez szczerą naturę. Miałabyś (miałbyś) bujać… Po co? 😉
    Długaśna, do niedzieli daleko. Zlepię coś przed, bo po może nowe życie, inny lepszy świat. 😉
    Wybacz, jeśli chaos wyczytasz, ale nie chciałbym żadnego Twojego znaku zapytania ominąć. A jak ominę, to też będzie. Skleroza jest częścią mnie. 😉
    Mam nadzieję, że jutrzejsze wyjście będzie w parze. Może będzie możliwość rozmówienia się bez pośpiechu, wrzeszczących dzieci itp. domowych spraw?… I jeszcze jakiś arbiter coś powie… Nie wiem, czy razem to będzie, czy najpierw spotkanie pojedynczo każdy. Fachowiec nie mówił mi jeszcze… Problem jest taki, że nie rozmawia się o uczuciach, a gdy już padnie jakieś słowo, jest podważanie, zaprzeczanie lub olewanie… A ja uczuciowiec jestem, zresztą każdy ma jakiś uczucia. Nie jesteśmy odsercowaną maszynerią, która je, oddycha, śpi i tak co dzień. Nie wyobrażam sobie, że można „kopać” drugiego – czy obcego, czy swojego w imię miłości. A ta miłość zobowiązuje jeszcze bardziej do tego, by posłuchać, zrozumieć, potraktować poważnie…
    O rozwodzie jakiś czas temu były gadki. Pamiętam, że raz wybuchłem u ciotki (takiej rodzinnej mentorki), gdy połowa dogadywała coś brata dziewczynie o ślubach itp. Rady zawiedzionej życiem żony były. Żałosne wielce. Ciotka może coś z nią rozmawiała, słowo rozwód nie pada już. Zresztą powiedziałem, że jak przejadło się kochanie, to niech papiery załatwia, a ja podpis stosowny złożę. Nie będę nikogo na siłę sobą uszczęśliwiał. Teraz bardziej o żałowaniu zamążpójścia, założenia rodziny. Solo życie jest fajne i bezproblemowe… Wedle mnie nie ma tu dorosłości, tylko dziecinada. Dziś chce tak, jutro tak, a za tydzień jeszcze coś innego… Zrozumiesz? Wczoraj usłyszałem, że jej zbrzydłem. Nie wiem, czy emocjonalnie, czy fizycznie… Nie dowiedziałem się, ale bolało mnie to cały dzień. A wszystko, bo po raz n-ty spytała mnie, jakie dziecku założyć bodziaki na szczepienie. No dzień wcześniej z wieczora rozmawialiśmy o tym i ustaliliśmy, że na krótki rękaw, by był lepszy dostęp i mniej rozbierania młodej. A o świcie znów to samo pytanie, jakby nie było żadnej rozmowy. Rozmawialiśmy, ustaliliśmy, czemu znów pytasz? Do roboty muszę iść. No to pyskówki mi włączyła i zbrzydnięcie w tle. To słowo usłyszałem pierwszy raz, ale zabolało. Wieczorem normalne gadki i zaczepki, jakby nic się nie stało. Ja tak NIE UMIEM! Jestem z milionem wad, ale szanujmy drugiego człowieka…
    Długa, nie wiem, czego się ode mnie oczekuje? Gniew może wywołać praktycznie wszystko. Niedomknięte drzwi w pokoju, ruszona firanka. W niedzielę zaatakowała mnie i dzieci, że zabawki ruszamy, bo ona w sobotę sprzątała. Mogliśmy sprzątać razem przecież, ale tak wybrała. Z dziećmi pojechałem do rodziców, jak co sobotę z wieczora, a ona chciała zostać i sprzątać. A ranek niedzielny, jak w muzeum. Jak dziecko może funkcjonować nie ruszywszy zabawki. To chore. Odłożyć też idealnie nie odłożymy, bo wiesz, że każdy jest inny. Są wspólne przedmioty, wspólne rewiry i w tym wszystkim kilku różnych ludzi… Przesunie się książkę o 3 cm i już awantura. Nie chcę mieszkać w muzeum, tylko we własnym Domu, gdzie dzieci się śmieją i słychać miłe słowa, a nie darcie i czepianie się o wszystko.
    Wyczytałem dziś, że jak człowiek ożeni się, to się dowiaduje, że źle wstawia mleko do lodówki. W lodówce nikt mi jeszcze nie dokucza, ale kto wie… 😉
    Długa, wóz połowie zostawiam do wyłącznej dyspozycji. Jeździ do rodziców co najmniej co drugi dzień. Jeździłaby co dzień, ale ojciec ją trochę „wygania”, bo dzieci za bardzo mu hałasują. Wrażliwy na uszy. A to nieszanowanie, to trochę w jego stylu, ale M. bardziej jeszcze to nieszanowanie doskonali… Do pracy zazwyczaj jeżdżę rowerem, bo mam rzut beretem, w zimie chodziłem pieszo. A jak pada, to mam się z kim zabrać. Znajomi do roboty jeżdżą w tamtą stronę, ktoś zawsze stanie. Wóz mam dla siebie 2-3 razy w miesiącu, gdy jakieś jechanie w tle (wczoraj np. szczepienie młodej, wóz wziąłem, wypisałem się z roboty i we troje pojechaliśmy szczepić się, później wróciłem do roboty). Nikogo nie wiążę, nie odcinam od świata, wypycham nawet jeszcze, pojedź tu, czy tam, na aerobik dziewczyny (nasze wspólne znajome) skrzykiwały, nie chce, bo płacić trzeba. 7 zł za spotkanie to nie taki majątek znów. Ale to typ domatora, sama nie zaprosi do siebie i sama mało gdzie pojedzie. Ja też jakoś dałem się w to wkręcić jeszcze w czasach mieszkania u teściów. Nikogo znajomego nie można było zaprosić, bo ona się wstydzi, że skromnie mieszkają. Każdy jakoś mieszka, czy bogactwo takie ważne? My za bogato też nie żyjemy („bieda” jest dziedziczna), liczymy ciągle. Wcześniej budowa domu, teraz życie z jednej pensji. Ale LPG nie jest kosmicznie drogi, by stać nie było się wyrwać. Ale to taki charakter, opowiada czasami i nie realizuje. Na nic jej nie stać. Tak sobie uświadomiłem, że ja to też przestałem planować jakieś wyjścia, spotkania, bo nigdy nie wiem, co na to połowa… Ale głupiec ze mnie. W planach kalendarzowych tylko spotkania z lekarzami: dentysta, logopeda, szczepienie; albo szambo, śmiecie, u młodego jakieś spotkanie w szkole… Żadnego „bandżo” ze znajomymi. Ile się nawojowałem, żeby z pracy najbliższych zaprosić na tzw. parapetówkę? Mózg wysiada…
    Znasz Kazimierz? Padła taka nazwa… Do wszystkiego muszą być chęci, jak pisałem wyżej. Jak autor pisał, gdy się czegoś gorąco pragnie, to cały wszechświat sprzyja temu marzeniu. Zszarzałem przez tych parę lat, bo ile można brać na klatę? Chłonę wszystko, jak gąbka, te wszystkie dokuczania, obrażania… Poranione serce i głowa. Wycofanie się jest też jakimś mechanizmem obronnym, by nie zadrażniać, by mieć spokój, a i tak go nie mam. Chora ślepa uliczka… Gdy już siedzi się w bagnie, to chce się wolności, bo zmianę jakąkolwiek ciężko z kimś przeprowadzić. Wtedy trzeba zacząć zmieniać siebie, by znów oddychać… Bo jak ładnie napisałaś, czuję się zdemolowany wewnętrznie i jako mąż wypalony. Takie poplątanie, bo nie wiadomo, jakie są oczekiwania.

    Kupca myślę znajdziesz. Wszystko jest tylko kwestią czasu… i pieniędzy. Oby dobrze poszło. Twój ukochany dobrze się urządził, teraz ma dach nad głową, a jak sprzedacie będzie miał $$ z racji swego zaobrączkowania. Nasze budowanie dzieliło się mniej więcej po połowie, z jej kasy żyliśmy, moja szła na budowanie. To były heroiczne czasy. Szkoda, że nie ma radości z finału, bo dom to powinien być Dom.
    Kolorowości, Długa i tylko uśmiechniętych dni.
    Serdeczności ślę i gnam „za chlebem”.

  643. wierna :( pisze:

    Tak ja wiem że jemu nie dogodze z niczym.. Dzis w nocy tez zaczal pisac ze to moja wina, ze ja taka i taka itd.. iii najlepsze bylo jak mu odp..to ciekawe czemu nie spie, co robie.. nie bedzie nam przeszkadzal..pff!!! glupi palant.. a On po prostu obudzil mnie tym sms .. ale ja mu nie tlumaczylam tylko odp ze ma przestac i skonczyc i odejsc bez powrotu..!!! odp znow swoja stara spiewke jak zwykle.. Pisalam mu dzien w dzien ze chce z nim byc.. tak specjalnie a On wiesz co mi odp? Rob to co najbardziej lubisz, to z czym teskisz.. masz kogos to sie z nim baw ja nie bede Wam przeszkadzal.. a jak mu napisze ze ma wypier*** to mi pisze ze widac na czym mi zalezy..jak bym chciala to bym z nim byla, bym sie starala a nie kazala zeby odszedł.. BADZ MADRY PISZ WIERSZE.. zgubilam sie juz w jego slowach i tym co On by chcial.. Gra i mna manipuluje.. Jak chce to On wykreca sie swoimi glupimi textami a jak nie chce to zaczyna znow ze mam isc do tego co mam.. jprdl!!! rzygać sie chce!!! tak zle tak nie dobrze.. a juz tak wymysla ze szok..ja nie wiem skad On to bierze.. z zazdrosci? ale o co.. ? skoro On sam jest zakrecony i sami widzicie co On pisze i jak gra.. rozkapryszony burak.. aaahhhh!!! szkoda slow.. Fakt, meczy mnie to i to bardzo.. ale ciagnie mnie do niego jako osoby.. tylko osoby bo pod wzgledem charakteru to bym sama mu krzywde zrobia za to co mi robi.. Nie wiem, nie potrafie sobie z tym poradzic.. probuje sobie tlumaczyc ale ja juz nie wiem nawet jak mam do niego podejsc bo co kolwiek nie zrobie to zlee i zlee.. i wyzwiska! Tez jestem zazdrosna bo go kocham.. ale brakuje mi sil na to jego dziecinstwo.. na wszystko ma odp.. ale negatywna.. Trudno..

  644. oszukana pisze:

    Witajcie , dziękuje Długa Ewo:), że pamiętasz o mnie, wyjechałam, ale czytam Was na bieżąco. Od od ostatniego wpisu poza wyjazdem troszkę się wydarzyło, w sierpniu i wrześniu rozmawiałam i pisałam z ex, nic się nie zmienił, chociaż głęboko gdzieś miałam taką nadzieję. Pisał gdzie jeździł latem w nasze niegdysiejsze miejsca, we wrześniu napisał, że jedzie w góry i tak skrycie miałam nadzieję, że zaproponuje wspólny wyjazd, bo mieliśmy jechać tam na święta, bo chce wrócić, bo wie, że kocham góry,bo chce wynagrodzić, bo wie o mojej depresji tych bo nie było końca, złudna nadzieja i głupota moja. Oczywiście nie zaproponował tylko wysłał mi zdjecia mms,zabolała i było mi cholernie przykro, znowu rozczarowanie etc., ale dotarło wreszcie do mnie i mam nadzieję, że tym razem na wieki jaki z niego palant, egoista i sukinsyn. Po powrocie pisał jakby nigdy nic, czy chce być jego żoną?, czy dam mu szansę?, że mnie kocha, że pojechał tam , by przeżyć to jeszcze raz, że góry są piękne jak ja tam jestem, że chciał odnaleźć, tam nową drogę i zamknąć stary rozdział. Odpisałam, że ja zamknęłam już ten rozdział i zaczęłam nowy, że nie będę ani jego żoną, ani kochanką, ani koleżanką, ani nikim innym. Odpisał, że przeprasza i życzy mi najlepszego na nowej ścieżce, po 2tyg. dzwonił,ale nie odebrałam. Oczywiście wpisy nowe są na portalu przejazdowym. Jeśli chodzi o pracę jest ciężko, jest to szkółka ogrodnicza, ludzie no cóż same kobiety i jeden facet, tak naprawdę nie ma do kogo zagadać, obgadują się , a później jakby nic koleżanki, nie wiem może ja jestem jakaś nienormalna, ale brzydzę się fałszem i obłudą, nie potrafię tak, i nie chodzi tylko o plotki, ale facet żenił się latem, a tu co sezon ma inną, do mnie też robił podchody, ale się wycofał,bo źle trafił, szybko znalazła się mężatka, która lata do niego co wieczór i jeszcze jedna samotna, która wskoczyłaby mu w pory,jestem starej daty i nie rozumiem dlaczego ludzie tak postępują. Mam taką jedną, która do wszystkich się uśmiecha haha hihi, a później narzeka , jaka ciężka atmosfera itd. mówię do niej, że ludzie taką stwarzają, są fałszywi, obmawiają się , śmieją z siebie itd, , a ona, że też jak dłużej pojeżdżę to się zmienię, odpowiedziała, że nie, bo nie będę robić nic wbrew sobie, nic udawać i tak pomyślałam sobie, że będąc z ex nie byłam sobą, ciągle musiałam udawać , by było dobrze, nie mogłam być szczera i powiedzieć co minie boli, co bym chciała i szereg różnych rzeczy Wiecie o czym piszę. Dlatego nie byłam szczęśliwa, moje życie zmieniłam o 180 stopni. Zanim on się nie pojawił byłam szczęśliwa, miałam ukochaną Sarę , pracę , opłacone rachunki, mogłam sobie i innym coś jeszcze kupić, dbałam o mamę, siostrę, Sarunię, domek cieszyły mnie drobiazgi, bardzo lubiłam, piec, gotować,robić dekorację w mieszkaniu, gdzie to się podziało, przez eksa wszystko straciłam, zaniedbałam, nic nie cieszyło i nie cieszy.Fajnie, ze jesteście, że mogę się wyżalić. Pozdrawiam serdecznie

  645. justyna30 pisze:

    Witajcie juz kiedyś pisałam tutaj..mieszkam za granicą mam męża Portugalczyka,mam dwoje dzieci w wieku 4 i 8 lat…przeszłam juz wiele przemoc psychiczną fizyczną teraz jestem w trakcie trwania rozwodu…w tym roku znalazłam się w domu matki z dzieckiem przez agresję męża. .byłam tam 2 miesiące po czym mój mąż tak mnie zmanipulowal ze wróciłam (oczywiście nie do niego tylko do mieszkania)i żeby miał dzieci bo mu ich brakowało. …I zaczął się na nowo mój horror…codzienne kontrole..wyzwiska.. w tym czasie kogoś poznałam..osoba przy której zaczynam na nowo mieć nadzieję na lepsze jutro,ale się boje czy mąż nie wykorzysta tego ze kogoś mam i odbierze mi dzieci…
    Zauważyłam również ze gdy mąż prubuje mnie atakować słownie czy jakby chciał mnie uderzyć to zaczynam go na sile odpychac..ze mną juz chyba jest coś nie tak…a tak bardzo chce odzyskać moje życie …
    Pozdrawiam serdecznie

  646. Dluga pisze:

    Witaj Oszukana!!! Jak milo, ze sie odezwalas. Bardzo milo, bardzo. Ciesze sie 🙂 A niedawno o Tobie myslalam (pozytywnie i cieplutko) z nadzieja, ze Ci tam gdzies w swiecie moze nie najgorzej. Widze, ze niezbyt fantastycznie, ale jakos dajesz sobie rade, prawda? Zaczynasz przypominac sobie kim bylas, przed spotkaniem z „onym” – to chyba dobry znak, jak sadzisz? Moze zaczynasz powrot do siebie, tej dawnej, prawdziwej, ktora wiedziala, jak chce byc kochana? Zobacz, jeszcze kilka miesiecy temu propozycja zamazpojscia wywolala by chyba lekka euforie – a dzis? Nie odebralas nawet telefonu… za duzo cierpienia, samotnosci, odrzucenia. Kawal smutnej drogi za Toba. Ale idziesz w nieznane pewniejsza i silniejsza. Chcialabym, zeby ktos sensowny stal sie towarzyszem Twojej wedrowki. Na razie zaczepilas sie w szkolce ogrodniczej – potraktuj to jako chwilowa szkole przetrwania. Szkoda, ze nie jestes w zgranej przyjaznej grupie , byloby latwiej i przyjemniej, ale kiedys slyszalam, ze rodacy tacy wlasnie sa na saksach. Myslalam, ze juz sie to zmienilo. Tez nie lubie falszu, obsmiewania i cichych numerkow. No, ale ludzie sa jacy sa. Moze jeszcze zaloga sie przetasuje. Uwazaj tylko, zeby Cie nie zezarli za innosc. Rob swoje, spokojnie zyj, obserwuj swiat i usmiech na buzke. Troche odkujesz sie finansowo, moze znajdziesz lepsze miejsce. A praca przy roslinkach wycisza, mozna pobyc ze swoimi myslami. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam, zycze Ci pogody ducha i do nastepnego postu, Kochana Oszukana. Jestem pewna, ze Twoja obecnosc nie tylko mnie cieszy, zobaczysz. Buziak dla Ciebie.

  647. Dluga pisze:

    Clyde22,
    nowy tydzien, nowe zycie?? Boje sie o cokolwiek pytac. I nie bardzo chce pisac teraz na temat ostatniego postu. Nadzieja matka studentow, umiera ostatnia. Moze tamte slowa juz stracily aktualnosc, klawiatura przyjela i bedzie szlo ku lepszemu…

    Kazimierz znam, Slotwiny tez i okolice, moze niezbyt dobrze, bo kilkudniowe wypady. W Pacanowie tez podkuwac sie chcialam 🙂 Sliczne tereny.Len pieknie spiewa. Kiedys chcialam osiasc, teraz od jakiegos czasu ciagnie mnie do morskich balwanow (to dobre dla mnie towarzystwo :-)/ Ta przestrzen, gra swiatel, huk wody…cudnie. A gdy wiatr glowe urywa to dobry wentyl na glupie mysli. Bylam przed sezonem, kawal czasu – przeszlo 2 miesiace, prawie zadnych turystow, tak sobie zagadywalam z mieszkancami, na powaznie i dla smiechu. Mieszkanko wynajelam w blokowisku, nie za duze, nie za male – okolo 40 mkw i wszystko mi sie poprzestawialo. Na cholere te pokoje, salony, tarasy, koszenie, skubanie, odsniezanie. Raz dwa miotla i cala chata sprzatnieta. To byla chatka na wynajem, kilka sprzetow, dosyc skromnie . W ogole bez znaczenia. Muzyczka gra, swieza herbatka zaparzona, papierosek na balkonie, mili sasiedzi, pare slow z kazdym.. Bardzo milo wspominam i marzy mi sie jak najszybsza powtorka. Nigdy nie bylam nad morzem zima -podobno pieknie. Kto wie, czy nie pognam sprawdzic… Internet tam dziala tak samo, TVP tez, gazety, ksiazki. Sama sobie panem. Spokoj. W ogole nie pamietam, zeby mnie cokolwiek zdenerwowalo. Zadnych zlych slow. Jaka odswiezajaca odmiana. Ale dom, juz nie Dom – jak kotwica (nadal marynistycznie). Lapia mnie wisielcze humory o zrealizowanych marzeniach zycia …Chcialabym, zeby ten wymarzony moj domek otrzymal milych, szczesliwych lokatorow, zeby w nim bylo wesolo i radosnie. Na razie jest tylko wygodnie. Rowniez temu, ktorego nazwales „ukochanym” – chociaz ja mam na podoredziu calkiem inne slowa, tez niebrzydkie 🙂 Takie zycie to jest dopiero jazda bez trzymanki. Dobrowolne wiezienie. Przemoc w najbardziej krystalicznej postaci. Staram sie olewac. Ciesze sie, ze dalam odpor toksynie. O tym spiewa Edyta Bartosiewicz w Koziorozcu. Wlasnie tak sie dzieje – kazde swinstwo upewnia mnie w slusznosci wlasnej decyzji. Ale bywa tez kiepsko, gdy mysle o tym, jak bardzo bylam zajeta zaklejaniem dziur w burcie, nie zauwazajac, ze dryfuje z uszkodzonym kompasem. Tyle ode mnie. Ahoj!

  648. Dluga pisze:

    Wierna,dziewczyno – po co tak dajesz sie meczyc? Facet ma nierowno pod kopula, sam nie wie, o co mu chodzi. Piszesz, ze pociaga Cie jego osoba – ale nie jego charakter. Czyli co wlasciwie? Sliczny on taki,jak obrazek? Tym swoim charakterkiem zadreczy Cie, kocha-nie kocha- teskni-nie teskni, pisze nocami-i nie chce przeszkadzac? On wie w ogole po co do Ciebie pisze? To Ty masz sie postarac, udowodnic swoja lojalnosc? Odpusc sobie, Wierna, ta milosc jest zle ulokowana. Po co Ci ta szarpanina. Chcesz wciaz slyszec kolejne wyzwiska?. Jestes mlodziutka, jeszcze cale zycie przed Toba. Nie pozwol robic z siebie zabawki, to wszystko bardzo zle wyglada. Jak na doroslego faceta to on jest za dziecinny, infantylny – nieodpowiedzialny. Przepraszam, ze to mowie, ale chyba ma troszke nierowno pod kopulka. Nie odbieraj juz tych smsow, polaczen telefonicznych – to tylko wprowadza Cie w niebezpieczny zamet. Moze to wlasnie go cieszy, igranie Twoimi emocjami, dlatego nie pozwala Ci zapomniec o sobie. Zamknij te sprawe, idz do ludzi, posmiej sie, wypij toast z pepsi za eks-kolesia. Zyj, bo szkoda Twojego czasu na te jego cyrkowe sztuczki. Dobrej zabawy.

  649. oszukana pisze:

    Witaj Długa, bardzo dziękuje za ciepłe słowa, załoga się nie zmieni, bo kończy się sezon, ale mam nadzieję, że w nowym miejscu spotkam nowych lepszych ludzi, to prawda, ze Polacy zagranicą są tacy dla siebie i to się nie zmieni. Praca przy roślinkach wycisza, tak w pewnym sensie, można zastanowić się i przemyśleć od dzieciństwa swoje życie :), ja na domiar wszystkiego trafiłam na szefostwo, ona Polka , on Niemiec, żyją ze sobą jak pies z kotem, mają syna, różnica wieku 20 lat, wiecznie się kłócą, robią na złość, on pije, ćpa, wydziera się, niestety przekłada się to na nas, wylewają na ludzi swoje frustracje, a ja mam wrażenie jakbym oglądała film podobny do mojego związku. Co do ex, jego propozycja to chore i nie bez korzyści, wspominał, że też wyjeżdża do pracy zagranice, więc, może chciał mieć płacone rozłąkę, albo myśli kto się nim zajmie, latem poużywał sobie, a teraz może jest sam. Niestety, ale mam najgorsze myśli o tym człowieku, jest egoistą, mizoginistą, podłym draniem. Moje wyjazdy niestety są by spłacić wspólne długi , jeszcze długo za nim będę mogła coś odłożyć, ale ważne by pozbyć się tego ciężaru. Życzę i mam nadzieję, że szczęście się uśmiechnie do nas wszystkich, bo zasługujemy na wszystko co najlepsze. Pozdrawiam 🙂

  650. justyna30 pisze:

    Dlaczego tak długo musze czekać na moderację mojego postu …pozdrawiam

  651. clyde22 pisze:

    Wierna, zmień numer telefonu i zakończ komunikację. Telefon daj, komu chcesz, najbliższym i wypróbowanym. Buraki nie zasługują na zaszczyt posiadania Twojego numeru.
    Ty żyjesz całym czas nim, zmień to – szkoda Twego cennego czasu i zdrowia…

  652. clyde22 pisze:

    Ewa, pytaj. Nie bój się… Jest nowe życie.
    Nowe, ale czy lepsze?… 😉 Nowe, stare, Długa…
    Dostałem parę wariatów, głupków, jako odpowiedź na zaproszenie do wspólnego jechania… Ponoć domowe brudy chcę prać u obcego człowieka, u psychola, czyli lekarza dla wariatów… Mało tego, było rzucanie kłód pod nogi, bym nie pojechał. Pojechałem na przekór nawet, bo intuicja tak kazała… Ja przekora człowiek jestem…
    Lepiej już raczej nie będzie, bo współpracy brak… Ciężko pracować samemu nad związkiem, chociaż niby są jakieś tam obszary do ogarnięcia i ulepszenia. Ja to podejrzewam jako przyczynę problemów brak pracy u połowy, doktorka mi przytaknęła… Niby kiedyś komisyjnie z połową ustaliliśmy, że tak będzie najlepiej w naszej sytuacji, ale teraz może za bardzo jej to ciąży, bo coraz mniej jesteśmy całością… Temat pogłębia się z każdym dniem i to raczej lepiej nie będzie, jeśli zmiana nie nastąpi… Praca domowa dla mnie od psycholożki, by porozmawiać na temat pracy, o możliwościach, szansach (zawsze ich nieskończenie wiele). Ale wczoraj zupełnie chęci straciłem do jakiejkolwiek współpracy. Codzienne pyskówki, przepychanki etc., jakoś trawię, znoszę, odpyszczę, gdy trzeba (ponoć choleryka mam w domu, mam nauczyć się z nim żyć), ale wczoraj zeszmaciło mnie totalnie… Połowa okazała mi, kim dla niej jestem. I zacięło się coś – nie widzę szans rozwoju. A trwać dla trwania… Nie chcę świętym zostać. Do czego mi to?… Czara została przepełniona…
    Długa, fajnie piszesz o tym nadmorskim lokatornym… Bezcenny spokój. Dla mnie takie rozmarzone teksty domowe to „sielanka o domu”, nie wiem tylko czyje. Wolna Grupa Bukowina, czy Robert Kasprzycki?… Też zalepiam w burtach dziury, ale okręt nabiera wody coraz bardziej… Pompy stają… Partnerstwo wychodzi mi bokiem w tym wymiarze, jaki odbieram. Nie mam gorszego dnia. Żadna jesienna deprecha, czy inne cuda. Może zmęczenie matariału. Uwielbiam tych barw ton, szelesty pod stopami, nisko zawieszone czerwone słońce…

  653. Tenia pisze:

    To takie przykre czytać o tym wszystkim i mieć świadomość, że też jest się w podobnej sytuacji 🙁 Bardzo chciałabym uciec stąd jak najdalej. Jestem w 5 miesiącu ciąży i od początku tej ciąży mąż zaczął znów się na mnie wyżywać, po kilku miesiącach przerwy 🙁 Przez jakiś czas był wspaniały i niemal idealny, a ja głupia sądziłam że tak będzie już zawsze i nigdy nie wróci ten „potwór”, którym bywał wcześniej. A tu niespodzianka. To już cztery miesiące jak mnie zamęcza, że odechciewa mi się żyć. Wczoraj tak mnie zwyzywał od najgorszych k***, suk j***, pier*** dziwek, a na koniec powiedział że mam iść na górę, ubrać jakąś ładną mini i czekać na niego. Koszmar. Jak odmówiłam wściekł się, powiedział że innym dawałam a jemu nie chce, i nie mógł zrozumieć jak mogę nie mieć ochoty na seks, skoro on ma! Najgorsze jest to że pastwi się także nad moim 12 letnim synem z pierwszego małżeństwa. Ciągle słyszę: ten gnój, ten ułom. Ostatnio nawet kopnął go w brzuch, bo jak stwierdził „od dwóch lat mu się zbierało więc miał prawo” 🙁 Nawet jego ojciec go broni. Mnie też kilka razy uderzył i oczywiście zawsze to była moja wina… A ja opiekuje się jego 4 letnim synem i kocham go jak własne dziecko 🙁 Po tej akcji założyłam mu NIEBIESKĄ KARTĘ i teraz mści się na mnie i moim synu za to, że odwiedzają nas dzielnicowi i opieka. Mieszkam u niego w domu, i gdyby nie to że syn ma ostatni rok szkoły podstawowej, ja mam kredyt i zagrożoną ciążę, to już dawno bym uciekła. A tak to już mi zapowiedział, że jestem u niego tylko dlatego że ma darmową opiekunkę do dziecka i sprzątaczkę, i w dodatku to ja płacę za prąd, wodę i internet. On nie daje mi nawet grosza już teraz. Przed moją ciążą to jeszcze rzucił mi kilka stówek z litości. Mąż ma własną firmę budowlaną i ludzie bardzo go szanują za dobrą pracę którą wykonuje. Niestety nikt nie wie, jaki on jest naprawdę. Dla obcych jest cudownym człowiekiem. Proszę jeśli jesteście w podobnej sytuacji, dręczeni przez waszego męża lub żonę, napiszcie do mnie: teresa.ginal@onet.eu Bardzo potrzebuje rozmowy z ludźmi, którzy cierpią tak jak ja, lub którym udało się uwolnić z tak chorego związku.

  654. clyde22 pisze:

    Mam 5 minut, wyjaśnię, czym mnie zeszmaciło… Było to dla mnie bardzo ważne, kluczowe, a połowa wypięła się na mnie przez duże D.
    Odbyło się to w niedzielę, przy święcie zmarłych, żyjących w naszej pamięci… Jakoś tak zniczami za bardzo nie zajmowałem głowy, ale zapaliłem, i kwiatkami, i innymi bzdetami… Wspominałem znajomych, którzy odeszli. I starszych, i młodszych – tyle już ich…
    Z racji wolnego poniedziałku synek miał zostać w niedzielę u dziadków na nocleg, spakowany już był, zadowolony. Spotkaliśmy się u ciotki z dziadkami (teściami), chciał już z nimi jechać, nie czekać aż my do dziadków zajedziemy. Pojechali wcześniej, my później… W międzyczasie powstał pomysł, żeby podjechać jeszcze do moich rodziców, posiedzieć wieczorem trochę. Byłem u nich dzień wcześniej z maleńtaskami i jakoś szczególnie nie tęskniłem, ale zjechała jeszcze mamy siostra (moja chrzestna)(widujemy się raz na rok, czasem dwa) i moja siostra (chrzestna synka)(przyszywana Warszawianka, szukająca tam chleba)(widujemy się może raz na kwartał). Mówię, że skoro dziewczyny są na miejscu praktycznie, fajnie byłoby podjechać kilkanaście km, spotkać się i posiedzieć z nimi chwilę. Uzgodnione, że może faktycznie. Podjechaliśmy do dziadków po synka z pytaniem, czy chce jechać z nami, chrzestną zobaczyć (nie może się doprosić wyjazdu do W-wy, bo ciągle jakieś powody na „nie”=. Nie, on zostaje, bo chce spać u babci. Dobrze, będziesz spał u babci, odwiozę cię pniej. Na rękach zaniosę do babci do wyrka, żebyś rano tu się obudził (zasypia w wozie wieczorową porą, bo rannym ptaszkiem jest). Zgodził się.
    U rodziców butelka na stole, siostry obie z chłopakami, ciotka, rodzice… M. wolała driverować, ból głowy dręczył. Pytam, czy podjedziemy do dziadków, odwieźć synka (sama jeszcze wcześniej dopingowała, by u nich nocował). Zobaczymy, powiedziała.
    To zobaczymy. Nie wyraziła zgody i nie zaprzeczyła. Dałem się wkręcić?…
    Wracamy, a ona skręca do domu.
    Podleć do dziadków, zawieźmy chłopunia. Prosiłem. Nie, ona nie będzie włóczyła się po nocy (dochodziła 21a). Prosiłem, skomlałem, że przecież dałem synowi słowo (maluchy obydwoje spali). Nic, jak głową w mur…
    Nerw mnie wziął straszny i czułem łajno w ustach, które dziecku obiecały nocleg u babci. Już spanie nieważne – śpi przecież, ale niech by rano obudził się, gdzie chciał… Czułem, że mam d…ę zamiast ust. Nikogo to nie obchodziło. Wypakowałem małą z wozu, zaniosłem do domu, rozebrałem, zakwiliła, dostała cycka… Błysnęło w głowie, że przecież siedzieliśmy u rodziców mnóstwo czasu, wypiłem 4 kielisiunie wielkości naparsteczków (nie linczujcie mnie tylko), może ostatni jeszcze w obiegu siedział, lub nie – nie wiem. Chłopuś śpiący jeszcze w wozie czekał. Ale gdzie tam, schowany klucz właściwy i z szafki zabrany zapasowy i schowany gdzieś. (Nigdy nie jeżdżę na gazie). Przewidziała…
    Puenta… Po synku spłynęło jak po kaczce, pojechali przed południem do dziadków i posiedzieli. Dziadek zresztą zaraz ich wyganiał, bo dzieci za bardzo hałasują. Niezbyt miłe. M., wiem, że cierpi z tego powodu, ale czy to moja wina? Czy ma też przekazywać dalej bycie niemiłym? Nie wiem, co jest na rzeczy? Mieszkamy tu 2 lata i jeszcze się nie przemeldowała – stawia opór przed tym. 😉
    Mi niesmak pozostał, niesmak wielowymiarowy…

  655. Dluga pisze:

    Justyna30, witaj – nie najlepiej to wymyslilas, juz wiesz o tym. Nie nalezalo wracac, uwierzylas – a te typy tak maja, gadaja to, co w danej chwili chcemy uslyszec…Szkoda, masz teraz trudniej – w dodatku w trakcie rozwodu pod jednym dachem. Beznadzieja. Musisz byc bardzo ostrozna. Dobrze, ze poznalas bliska osobe – ale eks na pewno nie moze sie dowiedziec, bo wykorzysta to przeciwko Tobie. Uwazaj – moze na razie zawies spotkania, zeby sie nie zorientowal. A co do obrony – bo Ty sie bronisz przed zlymi slowami, przed paskudna toksyczna atmosfera – motorem Twojej agresji jest odraza, zlosc na niego, za wszystko co przezywasz i co zrobil z Twoim zyciem. Rozumiem Twoj wstret, ale jednak to jest agresja – bardzo Cie prosze, panuj nad soba. Nie wolno Ci grac jego bronia – wykorzysta to przeciwko Tobie, badz pewna. Bardzo prawdopodobne, ze bedzie zalil sie przed sadem, ze go uderzylas, nawet gdy Ci odda, bedzie gadal ze zaatakowalas go pierwsza – on tylko sie przed Toba bronil, bo on wiadomo – aniolek. Nie daj sie sprowokowac. Teraz juz tylko duza czujnosc i rozwaga. Wrocilas pod wspolny dach, teraz latwiej mu bedzie manipulowac i kontrolowac. Ma Cie w zasiegu. Nie daj sie poniesc nerwom bo wszystko sobie zepsujesz. Ty jestes aniol kobieta, dla dobra dzieci i ich ojca zrezygnowalas ze spokojnego bezpiecznego miejsca, wolnego od awantur i toksyn … Nawet jesli nie jest to calkowita prawda – tak nalezy trzymac – i zadnych rekoczynow, pamietaj. Bardzo cieplo pozdrawiam.

  656. wierna :( pisze:

    Witajcie.. Dzien jak co dzien, tydzien jak tydzien.. dzien w dzien to samo 🙁 Widzielismy sie w piatek..yl taaki kochany, taki slodki aż w glowie przyszla i myśl że może cos zrozumial.. nooo moja mysl tylko.. widzielismy sie przez caly weekend.. w niedziele wieczoem oczywiscie jezdzilismy sobie po cmentarzach gdzie rowniez byly klotnie .. choe jego zachowanie jak widzial braci swojej bylej zony.. niby ukrywanie sie, unikanie.. nie wiem nie rozumiem tego 🙁 pozniej na kolejnym cmentarzu unikal swoja rodzine.. tylko dlatego zeby mnie z nim ne zobaczyli.. 🙁 Fakt byly spiecia miedzy mna a jego najmadrzejsza rodzina..ale skoro chce zebysmy byli razem to dlaczego tak sie zachowuje.. 🙁 w poniedzialek tez kłótnia, ale bez spotkania.. we wtorek tak jak w poniedzialek.. kłotnia klótnia popychana.. jemu wolno wszystko mi nic.. no jaja normalnie.. byl u swojego znajomego w poniedzialek aby mu pomoc z oknem ktore wstawiał 12h.. wtorek rowniez jechal je dokonczyc.. mowie ok.. jedziesz to jedz.. wieczorem zadzwonila moja kuzynka czy pojade zawiesc jej sya na egz..na prawko.. zgodzilam sie bo przeciez jak na razie jestem osiagalna w domu.. powiedzialam to pozniej temu burakowi.. to wielce m wygarnal ze widzi ile sie dla mie liczy, mam wypierd*** to swojej rodzinki, bo jest najwazniejsza itd.. a z nim nawet nie mam czasu sie widziec.. o 1.30 w nocy pojechala sie z nim zobaczyc .. byla klotnia, wyzwiska Ty ku***, nie zalezy Ci bo jakby tak bylo to bys byla inna itd itd.. no i nie wytrzymalam i tez zezwalam go od najgorszych.. odjechalam nad ranem bo o 7.00 musialam jechac po mlodego.. Ale zanim to zrobilam, zapytalam sie. CZY TO JUZ JEST KONIEC..a On? ciiisza… brak odp.. 🙁 pocalowalam go i odjechalam.. A On mi pisze sms o ktorej mam go zawiesc, odp ze przed 7.00 jade.. a On ze nawet mu sie nie zapytam czy bym z nim pojechala..ze mam go w dupie, ze mam se szykowac bo musze sie pokazac bo tam bedzie mial mnie kto ogladac ..:( az nie do uwiezenia w to co On wypisywal.. dzwonie do niego a On ze nie bedzie nachalny ze juz ie chce jechac … pfff!!!! no myslalam ze ta kierownice wyrwe :/ no poje***y! po 30min dzwoni.. ja juz prawie ogarnieta i pyta mi sie czy juz sie uszykowalam mowie ze prawie.. A On ze mam ubrac kurtke i wyjsc.. zrobilam to.. a On ze mnie chce jechac ze mna do Konina zawiesc mlodego.. no mowie ok.. Pojechalismy w tym czasie jeszcze na cmentarz do mojego tatusia.. to zaczal mi tam robic awanture ze mam posprzatac te znicze bo tylko szpeca i ze na nastepny dzien specjalnie pewnie przyjade zeby ogarnac.. a ja zee co? Ty mi bedziesz mowil co ja mam robic i zabranial przyjezdzac na taty??? no i znow chcial czy nie kłótnia.. po chwili poszlam do auta i pojechalismy.. w drodze byl taki kochany.. no uwierzcie mi byl przecudowny..az bylo mi szkoda tego rujnowac i konczyc.. byl po prostu moj kochany „….” 🙁 po powrocie zadzwonil kuzyn ale nie odebralam.. co najgorsze nie mialam jego nr zapisanego.. ale co bylo najlepsze w tym wszystkim? z juz bylam zezwana od najgoszych bo myslal ze to jakiś inny koleś..ze sie pieprze jak go nie ma.. po paru min..dzwoni kuzynka czemu nie odbieram od mlodego tel..bo chcial sie tylko zapytac czy zawioze go na poprawke za kilka dni.. Ex wiedzial juz ze to mlody z tego nieznanego nr dzwonil.. ale co najlepsze kazal zebym mu to udwodnila.. naisala jakiegos sms na ten nr albo zadzwonila zey On wiedzial ze to na pewno mlody.. ale ja juz nie mialam sil..juz nie wytrzymalam i powiedzialam ze juz nic mu nie bede udowadniac.. i powiedzial ze mm sie pied*** jak pierd***łam jak go nie ma.. itd itd.. ze ukrywam bo to byl moj gach .. pozniej wyslalam mu ten nr..zeby juz sam sobie zadzwonil do mlodego.. to wymyslil ze to nie jest ten sam nr.co dzwonil.. ;D juz az mi sie smiac zachcialo.. i mam mu powiedziec prawde kto to i kto to bo klamie i koniec.. w nocy mi napisal sms ze tak myslal i cieszy sie ze chociaz ja jestem szczesliwa i ulozylam sobie zycie.. AZ ZAL MI GO ZE JEST TAKIM DUPKIEM!!! nie wiem jak juz mu wytlumaczyc i udowodnic.. jak mu pisze to ze klamie, jak sie nie odzywam to ze uz jestem z nim ze juz mi nie bedzie przeszkadzal.. MATKOOOOO JUZ NIE MAM SIL..
    A co najgorsze ja sama nie wiem co mam juz robic.. bo tak naprwade jak juz pisalam wczesiej zalezy mi na nim.. kocham go i jak widac to jest silniejsze i nie potrafie odejsc.. ale z drugej str..juz nie daje rady o te jego posadzanie mnie o najgorsze ;( jest gorzej jak bym jego rodzine pomidorami obrzucila ;/ no masakra..:( tak czy tak to zleeee! a ja juz nie wiem jak sobie mam z tym poradzic.. bo chce byc z im i nie chce przez to co On wygaduje.. nie mam juz glowy na to.. 🙁

  657. Dluga pisze:

    Clyde22
    mysle i wciaz nie wiem jak zabrac sie do odpowiedzi. Nie chce popsuc, zniszczyc, oslabic… a ostatnie Twoje posty sa bardzo przygnebiajace. Ale tak malo sie znamy, wiem nie za duzo, zaden ze mnie fachowiec – nie chce przyczynic sie do jakiegos wybuchu. Jak to widze? Kiepsko jest. Nie wiem dlaczego.. Przykro. Moze juz sie wyjasnilo, poprawila sie atmosfera miedzy Wami? Chyba najprosciej byloby spytac zone, dlaczego zdecydowala odwiezc synka do domu tamtego wieczora? Bo masz racje, w ten sposob dzieciak uczy sie, ze obietnice ojca wcale nie musza byc dotrzymane. Mlody jeszcze, zapomnial – a Ty juz moze wiesz, jakie byly powody takiej decyzji? I niepotrzebnie glos zabieram…
    Najpierw napisze o schowanych kluczykach do samochodu. Bardzo dobrze zrobila! Niestety Clyde – nie bede tutaj po Twojej stronie. Czy przewidziala, czy juz doswiadczyla /zona/ takiej sytuacji – nie wiem, nie moja sprawa. Mnie sie tez trafialy rozne pomysly, ale Clyde – w samochodzie bylo dziecko. Wasze dziecko! Nie wszystko da sie przewidziec, rozne rzeczy w drodze moglyby sie zdarzyc – dobrze, ze nie pojechales . I jeszcze jest sprawa tesciow – zawozisz dzieciaka sam bedac na lekkim gazie, jak myslisz, czy podobaloby im sie to? – zona uchronila Cie przed kiepskim wizerunkiem, prawda? Spojrz na to z tej strony, prosze. A teraz dalej – dlaczego tak to wszystko sie potoczylo w niedziele? I jak rozumiem trwalo dalej w poniedzialek – Ty zostales w domu a zona z dziecmi pojechala do rodzicow, czyli chyba bylo tak sobie…Wiesz, czasami pochopne decyzje nie zawsze sprawdzaja sie. Wszystko juz bylo ustalone – synek chcial pobyc u dziadkow (tesciow)i juz z nimi wczesniej odjechal. Wszyscy rodzinnie spotkaliscie sie u ciotki. Dlaczego potem nie wrociliscie z zona do domu? To moglo byc fajne wspolne popoludnie, calkiem inny wieczor – mala poszlaby spac a Wam chyba rzadko sie zdarza wolny czas bez dzieci? Moze zona chciala pobyc tylko z Toba? Piszesz, ze poprzedniego wieczora byles z dziecmi u swoich rodzicow, wiec niezbyt sie steskniles, ale jednoczesnie chciales spotkac sie z „dziewczynami” – wiec chyba to Twoja byla inicjatywa. A moze i zony, nie wiem, czy tez sama chciala, czy po prostu sie z Toba zgodzila, ze na chwile wpadniecie. Ale po co w tym wszystkim ta cala historia z zabieraniem syna od tesciow? Tak sobie mysle, ze prawdopodobnie dziadkowie juz wnukiem sie zajeli, wczesniej przygotowali wspolne zabawy, albo jakis film do ogladania, moze czytanie bajek i spokojne nocowanie – i nieoczekiwanie wszystko zostaje zmienione. Wpadasz i namawiasz dzieciaka na kolejna wizyte – po co? Synek widzial dopiero dziadkow (Twoich rodzicow) poprzedniego dnia, juz wrocil z jednego przyjecia u ciotki – co to za frajda dla malego znowu siedziec z doroslymi za stolem? I ktos z nim tam sie bawil, czy synek nudzil sie jak mops? A moze Tobie fajnie sie rozmawialo a zona pilnowala dzieci, stad nie najlepszy nastroj pozniej? Nie wiem jak bylo, ale moze obyloby sie bez niepotrzebnych zgrzytow, gdyby nie ta cala akcja z odbieraniem synka – zupelnie nie wiem po co to bylo dzieciakowi potrzebne. W dodatku byliscie dluzszy czas przy „naparsteczkach” – wpadniecie na chwile sie przeciagnelo. I tak wczesniej uzgodniony z zona, synkiem, dziadkami plan dnia przybral zupelnie inny obrot, czy lepszy? W efekcie – nie. Ja wiem, spontany tez wystepuja w przyrodzie. I mogloby to wszystko wygladac inaczej gdybyscie zajrzeli na kolejna wizyte tylko w trojke i rzeczywiscie na jakies pol godzinki. A potem do domu, nakarmic mala, wykapac i polozyc spac. I pobyc we dwoje. Nie byloby fajniej? Moze tak mialo byc, skad wiesz? Ale sie nie udalo. W tym wszystkim jeszcze jest jedna kwestia: nie mam pewnosci, ze dziadkowie byliby tak bardzo zachwyceni gdybyscie ponownie przywiezli wnuka okolo 21ej. To tez zakloca im jakos wieczor – przeciez trzeba dziecko chyba umyc, przebrac, polozyc spac – tak mi sie zdaje. Wiec moze dlatego zona juz chciala wrocic do domu?
    Mam wrazenie, ze cale to popoludnie bylo niezbyt dobrze rozegrane. A skonczylo sie, jak sie skonczylo.
    Chyba warto na calosc spojrzec bardziej obiektywnie, z wiekszym dystansem. I uwaznie. Bo ja nie wiem, czy to dobrze, czy zle – ale widze, ze duzo miejsca w Waszym zyciu zajmuje rodzina – ale nie Wasza wspolna, tylko Twoja a zwlaszcza Twojej zony. Jezdzi do swoich rodzicow z dziecmi co drugi dzien, a jak piszesz, chcialaby nawet codziennie tylko jej ojciec…Czy tam sa jakies jeszcze dzieci, z ktorymi mozna sie bawic? Jak spedza czas Twoj synek (rozumiem, ze dziewczynka jeszcze samodzielnie nie dziala) kto sie u dziadkow nimi zajmuje? Wiesz, jakos nie ogarniam tego wszystkiego – po co ciagle jezdzic do rodzicow, wozic wnuki – w dodatku wcale taka czestotliwosc wizyt nie jest oczekiwana – jak taka wizyta przebiega? Nie musisz mi tego opisywac, tylko tak sie zastanawiam – przeciez fajnie mozna zapelnic czas w domu – razem sie pobawic, wyjsc na spacer, rower, ognisko z kielbaska, zabawki zrobic np.z kasztanow, zoledzi , a teraz rozne takie na choinke..Dzieciaki dotlenic, polozyc na popoludniowa drzemke, w tym czasie mozna cos ogarnac w domu albo tez odpoczac, potem wspolny z Toba obiad, spacer albo ksiazeczki poczytac…Chlopczyk moglby sam pobawic sie swoimi gadzetami…albo wszyscy wspolnie przy kominku. Po co te dzieci tak wciaz szarpac do dziadkow – nie rozumiem tego rytmu. I tego, ze zona woli w ten sposob spedzac czas – nie znajduje radosci we wlasnym (Waszym) domu? A zarazem piszesz, ze jest domatorka? Cos tu nie gra, nie podoba mi sie – przepraszam Cie za to.
    Nie podoba mi sie, ze nie jezdzisz wlasnym samochodem do pracy, tylko podwoza Cie znajomi, gdy pada deszcz..Liczycie pieniadze, nie jest finansowo z przepychem – ale paliwo na te kursy do rodziny tez kosztuje.. Nie chce absolutnie Cie buntowac. Wszystko to jakies wydaje mi sie malo ustabilizowane. Dlaczego to tak wyglada? A do zony nie wpadaja zadne kolezanki z dziecmi na wspolne zabawy? Synek powinien chyba miec kolegow w swoim wieku? Moze na tych wyjazdach do rodzinnej wsi spotyka inne dzieci? Nie chce sie wtracac, ani krytykowac…nie mam do tego prawa, za malo wiem, nie znam Was. Tak odbieram Twoje pisanie, moze nie wszystko rozumiem.
    Nie podoba mi sie podejscie Twojej zony do wspolnej terapii, do Twojej potrzeby poprawienia, porozmawiania, zrozumienia. Naprawde nie chce wiedziec na czym Ci we wspolnym zyciu zalezy? Wciaz sie zastanawiasz, co robisz na opak, slyszysz ze zyjesz z cholerykiem, ze moze trzeba porozmawiac o podjeciu pracy? Jesli dacie rade tak funkcjonowac, to tez sadze, ze zona powinna isc do pracy. Dla wlasnego bezpieczenstwa – kiedys bedzie miala emeryture. Synek do przedszkola – kontakty z dziecmi, rozwijajace zabawy. Moze to dla zony bedzie wieksza frajda, niz zajmowanie sie domem. Kto wie? Ja nie potrafie nic wiecej powiedziec. Wiesz, szukalam ksiazki. Cos znalazlam – ale zupelnie nie wiem, czy to jest dobry pomysl. Bo Ty szukasz, zastanawiasz sie, cierpisz – a odzewu brak. To moze dla odmiany troche zwolnij i popatrz uwazniej, co wlasciwie sie dzieje? Pozdrawiam Cie.

  658. clyde22 pisze:

    Długa, witam Cię i dziękuję za rozpisanie… To bezcenne.
    Chyba za bardzo już zagłębiamy się w szczegóły? Tak mi się pomyślało, gdy czytałem siebie kolejnego dnia i kolejnego… Nie uważasz?
    Gadać o czymś trzeba, wiem. I dobrze. Szkoda, że w związku komunikacji nie ma, bo to przecież kluczowe. Pleść trzeba o wszystkim i o niczym. Komunikacja MUSI BYĆ. Gdy nie ma, to związek cierpi i schnie… Tak to widzę. I nikt nie wie, o co chodzi. Ja przegrywam rywalizację z TV. Rozumiem, że połowa odpoczywa przed TV. Tak twierdzi. Odpoczywaj. Ale gdzie w tym wszystkim ja? Gdzie jest moje miejsce i odrobina mego związkowego czasu? Jak tu funkcjonować, gdy komunikacji brak?… Kumasz? Nie da się, na mój gust.
    Nic się nie wyjaśniło. Nic nie wiadomo. Wybacz milion pytań, szkoda byś myśli zaprzątała. Swoich doznań miałaś i masz dosyć. Wybacz nękanie, szkoda Twej cudnej głowy…
    Wóz i gorzałka. Kajałem się i kajam się jeszcze. Prosiłem o nie linczowanie. Jeśli przy stole siadałem i siadam, to o furmance myśleć nie powinienem. I nie myślę – tak jestem w głowie poustawiany. Masz rację. Ewa, ale wiesz, jakie to spożycie? 4x25ml. Może miałem w obiegu jakiś %, a może nie. Nie dmuchałem. Teoria mówi, że człowiek zdrowy spala te 25ml w godzinę. Wyjaśniam oczywiście te kluczyki, żeby nie było. Nie mam lotów po spożyciu, głowa pracuje prawidłowo. Za kółko wtedy nie pcham się, a tym bardziej za biciem rekordów prędkości. Kluczyki schowane były 1y raz w życiu. Nie jestem jednostką patologiczną, która po paru głębszych odwagi łapie i chęci na jeżdżenie. Z dzieckiem, czy samemu. Nie usprawiedliwiam się oczywiście i nie wybielam – fakty mówią za siebie i, Długa, oczywiście masz rację. To żeby nie było. Ale czy byłem na gazie? Trudno tu wyrokować, ale myśl była zła – to na pewno. Ale nawet nie wiesz, ile we mnie ostrożności i cierpliwości jest…
    Długa, coś chyba źle zrozumiałaś. W niedzielę pojechaliśmy razem do moich rodziców, a później do nas do domu. W poniedziałek wypad popołudniowy razem w miasto na uzupełnienie zapasów spożywki i przemysłówki…
    Może w niedzielę niepotrzebnie syna ciągnąłem do drugich dziadków (i do chrzestnej jego). Chciałem oczywiście dobrze. Jak byśmy do moich rodziców (i do ciotki i sióstr nie pojechali), to zatrzymalibyśmy się u teściów. Nie jechalibyśmy od razu do swego domu, tylko siedzielibyśmy u teściów i pewnie to samo zrobili z teściem, co zrobiłem w domu. Oni mnie lubią. Generalnie mało kto mnie nie lubi, tylko jakoś tak w domu na opak wszystko. Nie ma komunikacji, połowa nie sygnalizowała, że nie jedźmy do „ciebie”, posiedźmy „u mnie” u rodziców. Zjazdu wcześniejszego do domu nikt nie przewidywał, Długa. Ja nie rozpatruję już zjazdu wcześniejszego do domu w aspekcie spędzenia wspólnego wieczoru. Co dzień spędzamy te wieczory razem/osobno. Synek wcześniej zasypia od córci, bo on wcześniej wstaje i nie ma drzemek za dnia. Mała zazwyczaj pokrzepi się 1-2h. Dlaczego w niedzielę miałoby być inaczej? Ja już jestem na etapie znudzenia staraniem się i graniem do jednej bramki, więc, Ewciu, nie pisz mi tak. Jeśli zechcesz ponownie napisać, to spróbuj wyobrazić sobie, czy można z Twoim obrączkowym tak zagrać? U mnie jest już zmęczenie materiału. Znudziły mnie ciągłe odmowy, brak współpracy i stawanie okoniem do wszystkiego, zaprzeczenie, podważanie. Mam dość starania się, bo boli mnie to niemiłosiernie. Wolę nie grać w te gierki i mieć względny spokój, brak rozczarowań…
    Długa, na wyjeździe dzieci żywią się u kogoś, gdy usną na powrocie w wozie kąpiel odpuszcza się, nie ma co upierać się. Elastyczności trochę potrza, bo by człek nigdzie nie ruszył się. A jeździmy niewiele. W sobotę do mych rodziców, w niedzielę do teściów i ciotki – to taki w miarę stały repertuar. Więc u dziadków (teściów) już żadnych kolacji by nie było i kąpieli, tylko rozebranie chłopunia do koszulki i majtusiów, i łóżko w tle. Ciuchy na zmianę na następny dzień czekały w torbie. Gdy się czegoś gorąco chce, cały wszechświat sprzyja temu marzeniu, gdy chęci brak – wszystko jest problemem.
    Ewa, znów się zgadzamy. Potwierdzasz tylko moje rozmyślania co do Domu, rodziny i tych wyjazdów po rodzicach. To nie jest dorosłość wedle mnie, gdy żyje się ciągle z pępowiną w garści, zamiast zająć się swoim życiem i swoim domem. To nie jest dorosłość. Człowiek ma lat ile ma, a zachowuje się jak wyrośnięte dziecko… Ewa, myślisz, że lekko mi, gdy teraz po robocie wracam do domu i moich nie ma. Żarło sobie jakieś zrobię, ale łyso tak jakoś bez domowego bałaganu. nie ma nic fajniejszego, gdy drzwi wejściowe otwiera się, a robaczki gnają i rzucają się na nogi, na szyją. Cud, miód i orzechu… Ciężko o piękniejszą muzykę… Dziś tak będę miał pusto i łyso i nie wiem, kiedy wrócą. To jest dorosłe życie?… Długa, połowa jest domatorką, ale dusi ją nasz dom. Domatorka, ale leci do rodziców co chwilę. Jest domatorką tam. Mieszkamy tu już 2 lata i cały czas to samo. Odkąd budowaliśmy, to jej tu nie ciągnęło, aż fachowcy dziwili się, że nie przychodzi zobaczyć co i jak, czy umywalka dobrze zaczepiona, czy płytki ok leżą…
    Koszty są minimalne tych wyjazdów do rodziców, czy moje do pracy – to są wszystko małe odległości Długa. Ja marudzę, ale aż takiej biedy nie ma. Ale to grosze. Świadomie rezygnuję z wozu, by moi mieli do dyspozycji „wolność”, by mogli gdzieś polecieć, gdy chęci będą. Źle robię?
    Uciekam już do domu, tym razem pustego. Wrócą pewni wkrótce, ale tego najprzyjemniejszego powitania brak z małych hałasem i dymiącym obiadem w kuchni. Takie małe marzenia.
    Miłego weekendowania Wam.
    Dziękuję, Długa.

    Wierna, czytaj powyżej. Kto kocha, nie rani, wedle mnie.

  659. Justyna30 pisze:

    Witajcie…ostatnio wydal sie moj nowy zwiazek…ale chyba tego nie zaluje ,wczesniej czy pozniej i tak by sie wydalo..bardzo chcialabym wyjsc juz z tego toksycznego zwiazku I zaczac nowy etap….ciezko zyje mi sie jeszcze z czlowiekiem ktory mnie wyniszcza …przez ktorego podupadam na zdrowiu…
    Pozdrawiam was serdecznie

  660. ici pisze:

    No dla mnie dzień postanowienia o rozwodzie,skwitowany został słowami:”to ja Cię nożem prosto w serce,nigdy nie dam Ci się rozwieść,nigdy nie będziesz z inna kobietą”Wystraszyłem się i zrezygnowałem….dzisiaj dochodzę do wniosku,że to był błąd.Pewnie muszę przez to przejść,jest coraz gorzej i moje pozycja jest coraz gorsza.Kobiety są bardzo sprytne i widzą,że mężczyzna w sądzie nie ma szans.

  661. everlast pisze:

    fakt, nie wszystko przeczytałem, ale podobna sytuacja..
    W skrócie, aby ułożyć..
    – 6 lat temu rozstałem się z byłą żoną, ta zniknęła z córkami na rok (nie widziałem ich, szkołę zmieniła etc)
    – sąd – złożyłem pozew, przez rok nie można było dostarczyć, dzieci przydzielone matce, bo w końcu rok mnie nie widziały
    – kolejne dwa lata, uciekły do mnie i tak sobie mieszkamy od 3 lat (matka jakoś nie przejawia chęci uczestniczenia w życiu córek)
    Poznałem kobietę.. normalna wydawałoby się, ja z dwoma córkami, ona z synem parę lat młodszym od nich. Wypady na rowerach, wypady w góry, nad morze, wspólne spędzanie czasu. One zadowolone, najmłodszy też, my też. Po roku stwierdziliśmy – jest super, zamieńmy nasze wynajmowane mieszkania na większe i zamieszkajmy razem. To był maj tego roku..

    Początek trudny, ale wesoły. Meblowanie pokoi, wyposażanie mieszkania wspólnego – jednym słowem to jest to!

    Sierpień – w końcu upragniony urlop – namiot te sprawy i na Węgry, Balaton. Dojechaliśmy – pogoda dopisała przez parę dni, potem niestety było gorzej.. nie tylko z nią, ale również z NIĄ. Bo WY nie chcecie iść tam, bo WY nie chcecie robić tego i tamtego. Na spokojnie, jak to mam w zwyczaju wytłumaczyłem, że przecież wczoraj byliśmy w grotach, kilka miejsc odwiedziliśmy i chcę posiedzieć tu nad wodą. Nie jestem specjalnie złośliwy swoje „chce” mogę odłożyć na następny dzień – to mnie nie boli.. któregoś wieczoru kemping, na którym się zatrzymaliśmy przestał odpowiadać, dlaczego? Bo Twoje córki są jak ich mamusia. Tak, właśnie taką odpowiedź otrzymałem. Tu zaczęło się wyżywanie po mnie, moich dzieciach – takich słów od Pani doktor, wykładowcy na kilku uczelniach się nie spodziewałem. Wyzywanie mnie, moich dzieci było jednym z najgorszych przeżyć. Po tygodniu pobytu na miejscu nie wytrzymałem psychicznie – wracamy, bo sytuacja była nie do zniesienia, permanentne nękanie. Stwierdziłem, że sorry, ale ja mam jeszcze tydzień urlopu, więc przeprałem rzeczy i pojechałem następnego dnia już w góry. Nie wiem po co wracałem w sumie, z perspektywy kolejnych wydarzeń trzeba było wsadzić w pociąg w Budapeszcie i niech wraca.. a może dlatego, że powiedziała, że wywali wszystkie rzeczy nam z domu?! Takie dziwne uczucie kiedy czujesz, że osoba byłaby do tego zdolna..

    Wróciliśmy z urlopu całą trójką, zadowoleni, wypoczęci, zresetowani. Oczywiście awantura, że Wy się bawicie, a ona w domu siedzi.. Kolejna kłótnia gdzie de facto dowiedziałem się o chorobie borderline. Może to mnie przekonało, żeby trwać dalej?

    Wysłałem ją w góry (kocha je).. idź Ty wypocznij, ja sobie radę dam. Dziewczyny odbierały przyszywanego brata ze szkoły, wracaliśmy, gotowaliśmy, praliśmy – normalne życie.

    Dwa tygodnie później.. kolejny atak nawet nie wiem dlaczego, nie wiem o co poszło. Wiem! Po przygotowaniu obiadu (tak, jak gotuję w domu – moje hobby) włączyłem TV, usiadłem i wyłączyłem się. Tu się zaczęło – bo Ty nic w domu nie robisz, jesteś gnidą, nierobem, życzę Ci, żebyś stracił pracę, debilem, idiotą etc.. Oczywiście dostało się i moim córkom, bo te też nic nie robią, czemu się nie uczą? Bo skończyły i teraz mają wolne. Jak to mają wolne to niech coś zrobią, a nie sobie grają. Hmm.. zasady wcześniej, kiedy we trójkę mieszkaliśmy były proste i dalej zachowane – ja gotuję, one pakują zmywarkę i rozwieszają pranie kiedy je rano wstawię. Taki przykład z zasad. Działamy wspólnie, dla wspólnego dobra. Ale powiem Wam, że w pewnym momencie odechciewa się robienia czegokolwiek w domu. Nie chodzi o pochwały, nikt ich nie wymaga, ale szacunek do tego co się robi.

    Tydzień temu kolejna awantura – o co? Zwróciłem uwagę, że nie mówi się do dziecka (jej dziecka) idioto, nic nie potrafisz zrobić – to burzy jego poczucie wartości.. Znowu się zaczęło.. to nie Twoje dziecko, a Twoje księżniczki to.. tu niecenzuralnie i znowu po mnie się odbiło.. też stałem się najgorszym nierobem..

    Wczoraj ostatnia, która zamknęła wieko naszego „związku”. Córa miała odebrać najmłodszego ze szkoły po lekcjach, dostała SMSa, że dopiero o 15.30 wróci z teatru. Akurat wczorajszy dzień był dla mnie krótszy i przy rozmowie z córą, że o 15.30 dopiero młody będzie powiedziałem zostań w domu około 15.50 podjadę to odbiorę to już się nie ubieraj. Mnie to nic nie kosztuje.

    Wróciliśmy – awantura, że chyba całe osiedle słyszało, nie szanujesz nikogo, jesteś egoistą, wykorzystujesz mnie, a syn musi siedzieć nie wiadomo do której w szkole jak jakiś przedmiot.

    Wczoraj podjąłem decyzję, dzisiaj znalazłem mieszkanie. Wyprowadzamy się – nie możemy wśród tego wszystkiego żyć, wśród kłamstw, przeglądania mi telefonu, wyzwisk, poniżania. Szkoda mi tylko najmłodszego, bo to do niczego dobrego dla niego nie doprowadzi, ale jak wczoraj usłyszałem – to nie jest Twój syn, on jest mój i wara od niego. Szkoda, że działa to w jedną stronę.

    Słuchajcie.. wiem co przechodzicie, ale Wy jesteście ważni. Obudzicie się za parę lat i powiecie co zrobiłem/zrobiłam z moich marzeń, co z moimi marzeniami. Wiem, też się nasłuchałem, że to ja jestem zły. Każdy ma wady – ja rzucam skarpetki na noc i trudno, czasami zostawię zlew pełny do schowania rano. Nikt jednak nie ma prawa abyśmy byli takimi jakimi chcą nas widzieć, takimi bez charakteru. Czasami mamy nadzieję, że coś się zmieni, ale nic się nie zmienia lub zmienia się na chwilę, po to aby nas uśpić, aby zabić w nas złość sprzed paru dni, ale tak się po prostu nie da. Czasami trzeba postawić na jedną kartę, na siebie.

  662. Dluga pisze:

    Clyde22
    pozdrawiam po sasiedzku. Wpadlam w podly nastroj i jakos nie moge sie otrzasnac…no prosze, nawet takiej silnej babie dni paskudne sie zdarzaja. Teraz juz nie uciekam przed czarna dziura ogarniajac biezace tematy ale swiadomie wchodze i pod szklo powiekszajace wkladam to co podgryza. A podgryza czasem i to dosc mocno. Zaczelo sie niewinnie – znalazlam (byc moze) ksiazeczke pod choinke i postanowilam zglebic, czy sie bedzie nadawala w Twojej sytuacji. Wow, dalam sobie w kosc niezle. Krotko mowiac -niepotrzebnie czas tracilam (nie na czytanie tylko w ogole, w swoim zyciu), zgadzalam sie na bylejakosc, tkwilam w czyms co nie rokowalo dobrze i zamiast ostro zadzialac usprawiedliwialam, racjonalizowalam, zastanawialam sie dlaczego, co sie dzieje, co robie zle…. Wiecznie potulna mimoza. Pluli w gebe a udawala, ze deszcz pada. Niby to wiedzialam juz od dawna, ale znowu zlosc na siebie mnie dopadla. Ksiazeczke popelnil amerykanski pastor z radami dla malzenstw w rozsypce. Podobno pomogl wielu osobom – ale ja nie jestem pewna, czy chce Ci ja polecic. To jest lektura dla obojga a u Was tylko Ty, jak do tej pory, szukasz recepty na poprawe. I dlatego nie wiem Przemek czy chce Cie w taki stan zawieszenia wrabiac – zrob jeszcze tak, albo inaczej, moze wreszcie bedzie fajniej…Wiesz, ja tez mysle tak, jak moj poprzednik (everlast) – „czasami trzeba postawic na jedna karte, na siebie”. Ale nie chce Ci sprawiac bolu, nie chce tez nieopatrznie zniszczyc czegos, co byc moze jest do naprawienia. Chcialabym sie mylic, ale chyba zbliza sie czas otwartej konfrontacji, zmierzenia sie z problemem, czas decyzji. Ja zrobilam rozpierduche grubo za pozno, przerabalam niepotrzebnie kawal zycia w pustce i samotnosci , wmawiajac sobie, ze nie jest przeciez tak bardzo zle, sa inne wazne rzeczy. Niby jakie? Co jest wazniejsze od poczucia bliskosci, serdecznosci i wsparcia na codzien, takiej fajnej obecnosci, pewnosci ze jest ktos, z kim mozna sie posmiac, pogadac albo pomilczec ..Wiesz, o co mi chodzi. Ja zapomnialam jak chcialam zyc. Nie chce Cie namawiac do tego samego. Dzis powiem: badz uwazny. Nie niszcz drugiej osoby – ale sam tez nie pozwol sie zniszczyc. Moze to jest tez tak, ze zbyt sie staramy, ulegamy, zmniejszamy oczekiwania, stajemy sie nijacy, mimozowaci – i przez to rozczarowujemy druga osobe. Gdy nas poznala bylismy energiczni, towarzyscy, zywiolowi itd. Takie nachodza mnie refleksje…(i tylko mi nie mow, ze mam sobie nie zaprzatac „cudnej glowki”, cholerka, pytasz – to odpowiadam, glupiej, madrzej – nie wiem, po prostu tak, jak czuje). Wszystko co ostatnio pisales jest niepokojace – brak zainteresowania budowa domu, w ktorym przeciez z zalozenia bedzie sie zylo dlugie lata, ciagle ucieczki z tego domu, temat zameldowania… Naprawde nie wiem co o tym myslec. O „zbrzydnieciu” juz nie chce nawet mowic. Smutne to wszystko. I troche sie wyzlosliwie, ale chyba zamiast tej ksiazeczki proponowalabym pod choinke pakiet nowych programow w TV – niech kobieta sobie odpocznie po dniu spedzonym u rodzicow. Myslalam, ze to sa wyjazdy w tym czasie gdy jestes w pracy, ale potem wspolny obiad i czas rodzinny. Glupio myslalam, ale ja kiedys mialam inne widzenie codziennosci i tez sie nie sprawdzilo, wiec moze blądze.. Acha, jeszcze slowo o linczowaniu – nie chcialam, nie potepiam, zdarzylo mi sie kilka razy poszalec – ale zawsze bylam sama, a tu bylo dziecko – dlatego zagral instynkt macierzynski. I na tym poprzestanmy. A co do reszty – zgadzam sie z Toba. Niesmak. Wszystko jakos do dupy. I na tym milym akcencie koncze. Pozdrawiam.

  663. clyde22 pisze:

    Witaj, Długa Ewo…
    Co Cię dręczy, silne dziewczę? Kto lub co Ci zalazł(-o) za skórę?…
    Dziękuję za zainteresowanie i za rozpisanie. Cenię je wielce. Dzięki, że tak na serio traktujesz temat. Mam nadzieję, że nie jestem uciążliwy dla Ciebie i otoczenia?
    Zgadzam się ze wszystkim, co piszesz. Łączę się z sąsiadki przemyśleniami. Również z tym nadmiernym staraniem się, rezygnacją z siebie, zmniejszeniem oczekiwań. Nie piszę się na to…
    Do tych wszystkich braków zainteresowania, jakiejś tam niechęci dopiszę jeszcze niechęć (przeciwkowanie) do komunikacji. Tłumaczę i proszę, że inaczej się nie da. Ale skutek różny.
    Z rad psycholożki prócz prób komunikacji, również o połowy pracy, jeszcze wspominanie miłych chwil przeszłych (były przecież), jakaś randka bez dzieci, ble, ble…
    Dobra, gnam. Długaśna miłego weekendowania. Nad pakietem TV nie myślałem. Z dziećmi ciężko zadek posadzić.
    Radości samych.
    Jeszcze się nie poddaję, rozpierduchy nie robię. Chociaż czasami zdaje mi się, że połowa testuje moją cierpliwość i wytrzymałość. Jeszcze są jakieś przebłyski, więc trwam. Później nie będzie już nic.
    Miałem kilka dni wolne od pracy, dołożyłem swoje 5 minut do domowych zajęć, połowa lekko odciążona, robiła przerwy w zadymach. Wzmacniam się i zależy mi mniej. Ktoś niech też się wykaże i postara.
    Dziś kolejna wizyta u psycholożki, kolejna solo i bez informowania połowy, że wybieram się. Robię to dla siebie przede wszystkim, a dla związku pośrednio. Reszta niech się jakoś kręci. Nie na wszystko mamy wpływ.

  664. baranowski rafal pisze:

    ja mam problem z zona ktora meczyla mnie 9 lat psychicznie chcialbym komus to opowiedziec najlepiej dziennikazowi

    • mms pisze:

      baranowski rafal –
      nic się nie martw nie jesteśsam. Takich jak Ty są tysiące. Jakbym opowiedział moją historię to by Wam kapcie spadły. Zastanawiam się jak z tego wybrnąć bo nie chce żyć w związku w którym nie wiem co przyniesie nowy dzień. Tylko problemem jest dziecko które bardzo kocham niestety dałem się wsadzić na minę. A może tutaj opiszesz to się coś zaradzi ?

  665. clyde22 pisze:

    Wedle mnie to deprecha pospolita, połączona z jakimś rozchwianiem emocjonalnym i zaburzonym poczuciem własnej wartości. Ale ja laik przecież…
    Rano pozytywny telefon, normalna rozmowa, a po pracy sceny makabryczne, połączone z płaczem, krzykiem, rzucaniem zabawkami… Wszystko przy dzieciach… Nie wiem, co robić?… Zgłupłem na amen. Rozmowy nie ma, odpychanie, uciekanie, TV zamiast wymiany myśli… Makabra…

  666. clyde22 pisze:

    Dzieci ponoć rozwrzeszczane, niedobre, nie słuchają się, 6-latek nie słucha, pyskuje, nie szanuje… Czy krzykiem zapracowuje się na szacunek?… Nie ogarniam tego.

  667. wierna :( pisze:

    Witajcie.
    Ciezko mi jest 🙁 Ja wieem ze nie mam rodziny dzieci.. Ale to co przezywam to jest okropne 🙁 To wszystko ze go tak bardzo kocham 🙁 Ta bym chciala zapomniec o nim.. ale znow dal mi przez ostatnie 2 tyg..czastke nadziei 🙁 Byly kłótnie.. ale ja robilam wszystko zeby mi uwierzyl ze go kocham, ze chce z nim byc mimo wszystko.. zabieralam go wszedzie i na egzamin kuzyna razem jechalismy.. i ja zalatwialam sprawy ze stazem do tez razem z nim.. a On? po wyjezdzie do pracy kompletna olewka i na mnie ze ja taka i taka..;( ze jestem szmata co sie pierd** w krzakach ;( że nie ma ze mnie korzysci, ze zaluje wszyskiego.. przez dwa tyg.. cisza tylko pisal ”jestem w pracy” wrocilem z pracy” jak dzwonilam to sie zaraz rozłączał, odrzucal i pisal z juz wiecej nie zadzwoni ani nie napisze.. ale dzis to juz przegiał.. Po raz kolejny kaze mi wypierd*** 🙁 ;( bo jestem zakłamana oszustką ;( ze mam sobie poszukac kogos kogo bede robic w ch*** ;( bo On ma dosc ;(
    Jak to boli ze taki jest ;( To On robi co chce.. bo mi nie bylo wolno nic ;( a ja sluchalam zeby bylo dobrze ;( mam teraz samotnosc i tone wyzwisk ;( za co? za co sie pytam ;( ze bylam uczciwa ;( ze wiedzial o wszystkim ;
    ( byl ze mna wszedzie nawet jak bylo zle to chcialam pokazac ze chce z nim byc.. A na jakie kolwiek pytania to tylko przytakiwał .. kur** jak to boli.. ;( tesknie za nim, kocham go a łzy to mi tak leca ze nie macie pojecia ;( boli ze tak postapił ;( żone z dzieckiem zostawil, wzial rozwod. ze mna byl przeszlo rok i teraz tez to konczy! co za kawał skur*****!!!!! ;( nie moge sobie poradzic z tym uczuciem, myslami.. ;( nie wiem co robic ;( Tak mnie poniżać ;( tak traktowac.. zganiac na mnie winy i bledy ktore On robil..;( nie mam siły ;(

  668. Ciekawa życia pisze:

    Witam serdecznie.
    Nie chcę tu pisać w kontekście cierpienia. To zna wielu z nas.
    Szukałam informacji na temat przemocy psychicznej i tak tu trafiłam. Przeczytałam artykuł, następnie wpisy.
    Wiele ciekawych spostrzeżeń mi się pojawiło. Jestem osobą po wielu przejściach, zarówno fizycznych jak i psychicznych. W życiu tak się też ułożyło, że mam wspaniałego,niepełnosprawnego syna:) Próbowałam przez całe życie znaleźć odpowiedź dlaczego się tak dzieje? Jak wyjść z tego zaklętego kręgu? Dlaczego tak piszę? Ponieważ doszłam do wniosku, że ofiary przemocy po wyjściu z kręgu przemocy, jeśli im się uda to, gdy powoli stają na nogi, zdarza się, że zaczynają być katami w nowych sytuacjach z nowymi partnerami.
    Można by wiele pisać o tych strasznych rzeczach, jakie człowiek człowiekowi robi.
    Jednak szukam odpowiedzi jak to przerwać. Jak ponownie nie dać się wkręcić w wir przemocy. Jak odróżnić,w którym momencie się to pojawia, kiedy zaczyna być niezdrowe.
    Gdy doświadczenie życiowe zapisało w głowie tak wiele dziwnych zachowań jako norma, gdzie normą nie jest.
    Tak, można skorzystać z prawa(zrobiłam to), można skorzystać z terapii(zrobiłam to), można próbować zmienić życie, nawyki (częściowo się udało). Jednak sposobu postrzegania nie udało mi się zmienić. Sposobu reakcji na pewne zachowania, szczególnie gdy zależy nam na drugim człowieku, jest bardzo trudno zmienić.Wówczas pojawiają się tak silne uczucia, które ciężko jest postrzegać z dystansem. Po przejściach często pojawia się pytanie: czy to moje niewłaściwe reakcje czy może tak powinno być. „Pokaleczone i zranione osoby reagują nieadekwatnie do sytuacji” To słowa z wielu mądrych, naukowych publikacji. Jest w tym dużo prawdy. Jednak znalazłam informacje, jak zrozumieć to intelektualnie, natomiast jak „ukochać serce aby nie bolało”-nie. Tak,jak w artykule zamieszczono: fizyczne rany, czasem nawet ciężkie, zgoją się szybciej, niż to co pozostanie w psychice. Zastanawia mnie to, jak ktoś kto kocha, może jednym, małym gestem, słowem, czasem nawet spojrzeniem tak zranić, że goi się to latami. Pojawiło mi się tylko jedno wyjaśnienie tej sytuacji: ten ktoś musi cierpieć chyba tak samo,a może i bardziej skoro tylko tak potrafi reagować. Choć to nie tłumaczy takich chorych zachowań, to pozwoliło mi na przetrwanie, znalezienie sił na odejście i próbę ponownego poczucia szacunku do samej siebie. Jednak bez innych, mądrych ludzi samej by mi to zabrało dużo więcej czasu.Jestem obecnie na etapie tzw.”cienkiej skórki”, czyli odbioru świata bardzo osobiście.Wiem, że to etap przejściowy. Minie.
    Choć chciałoby się, aby to już było poza mną:) Życie jest tak piękne, jest tyle wspaniałości na nim, choćby słońce rano zaglądające do okna. To zanim taki stan będzie normą (mam na myśli pełną radość życia) potrzeba czasu. A ja mam wrażenie, że go za wiele nie ma. Każdy dzień ucieka z prędkością światła, kotwice emocjonalne zabierają tak wiele energii. Jak je „odciąć”? Hm….
    Nie chcę i nawet nie czuję potrzeby obwiniania innych za to co się wydarzało. To jest już poza mną. Chcę poczuć wolność od „niezdrowych emocji”, tych które nas hamują. Nie raniąc przy tym innych, bo wówczas jest się tym samym od czego się ucieka.

  669. Dluga pisze:

    Ciekawa zycia 🙂 witaj. Bardzo interesujacy watek. Wiesz, mysle podobnie – ba, nawet wiem z osobistej sytuacji, ze przemocowcem staje sie osoba skrzywdzona w przeszlosci, na ogol w dziecinstwie (w mojej relacji byla to bardzo toksyczna tesciowa, mamuska stosujaca perfidne szantaze emocjonalne, przyssana do swoich dzieciakow). Czesto taki dreczony dzieciak „zamyka” swoje uczucia – nie chce doswiadczac bolu, odrzucenia, samotnosci. Udaje ze tego zla nie ma. Podejmuje starania o odzyskanie milosci, obwinia siebie – bo nie rozumie, ze to nie jego wina. Jesli te wysilki nie przyniosa rezultatu czesto zal zamienia w zlosc. Ujawnia sie to w pozniejszym okresie zycia, bo w dziecinstwie nie wolno okazywac takich uczuc. Problem tu jest taki, ze zamrazanie uczuciowe w celu samoobrony moze stepic wrazliwosc na bol drugiego czlowieka, zniszczyc empatie, podswiadomie prowadzic do chorej satysfakcji z czyjegos cierpienia, odgrywania sie za wlasne krzywdy z przeszlosci. Czy to juz psychopatia? Nie wiem, ale na pewno pozostawanie w spirali przemocy. Pytanie jest tu takie: dlaczego jedni potrafia z tego wyjsc, zyja bez toksyn, nie rania, nie krzywdza, sa wrazliwi i dobrzy – a innym sie to nie udaje? Czy byli slabsi emocjonalnie, bardziej delikatni, osamotnieni, stosowano wobec nich szczegolne okrucienstwo psychiczne/fizyczne? Tu mozemy dyskutowac o osobowosci przemocowca. Tylko po co? Nieczulosc na cierpienie i bol bliskiej osoby wymaga poddania sie terapii, okazania dobrej woli, checi do zmian w postrzeganiu i zachowaniu. Jesli przemocowiec nie chce widziec, nie reaguje na prosby, nie dazy do zadnej zmiany, staje sie coraz bardziej gwaltowny i nieobliczalny – jego zlosc jest juz tak rozwinieta, ze nad nim zapanowala. Byc moze on sam tez cierpi – ale z wlasnego wyboru. Inaczej nie potrafi i nie widzi potrzeby przyjecia pomocy. Drugiej stronie (ofierze) nie pozostaje nic innego, tylko ucieczka, zamkniecie relacji. Czy przeniesie dalej „zle ukaszenia”? Moim zdaniem, te nieadekwatne zachowania osoby skrzywdzonej, pokaleczonej raczej maja miejsce podczas trwania relacji przemocowej. To wowczas ofiara ma zafalszowany obraz swojego zwiazku, tlumi gniew, stres, przezywa frustracje i zagrozenia, jest depresyjna i niespokojna. I wlasnie wtedy zdarza sie jej wyrzucic z siebie gwaltowne cisnienie, zupelnie nie zwiazane z dana sytuacja. Ale w momencie odejscia (ucieczki) od przemocowca swiadomie wybiera spokoj, lepsze zycie. Nie kieruje zlosci na otoczenie – musi przepracowac zlosc do samej siebie, za swoja nieuwaznosc, naiwnosc, niczym nie poparte nadzieje, za zmarnowany czas, za brak wlasciwej decyzji we wlasciwym czasie. Ofiara przemocowca odchodzi w smutku, w poczuciu zalu, swiadomosci przegranej. Chyba nie zdarza sie przenoszenie agresji. Jesli juz mowa o nieadekwatnych reakcjach to raczej jest to brak zaufania, strach przed wejsciem w taki sam zwiazek, nadmierna ostroznosc. A serce ukochac? Jest zlamane, pogubilo sie, kochalo, bylo dobre – otrzymalo lod i obojetnosc. Proces pocieszania musi potrwac, moze juz do konca swoich dni nie uda sie zaspokoic potrzeby ciepla, serdecznosci. Ale wlasnie tak jak robisz przyjmujemy dary zycia z wdziecznoscia, ze wciaz je otrzymujemy. Kiedys spotkalam sie z taka teoria, ze zlo wyrzadzone nam przez druga osobe mialo jakis sens, bylo dla nas nauka zauwazenia czegos, na co do tej pory nie zwracalismy uwagi. Autor tej teorii namawia nawet do zlozenia podziekowania wlasnemu „nauczycielowi” – sadze, ze to juz spora przesada 🙂 Ale rzeczywiscie cos w tym jest: w moim zyciu sie sprawdzilo – malo bylo duchowosci (prosze nie mylic z religia), refleksji, uwaznego przezywania, tylko ciagly pospiech, kariera, wieczny pęd do przodu. Zatrzymalam sie. Nie lece juz tak do przodu. Potrafi mnie cieszyc to co teraz, dzis, w tej chwili. Ucze sie byc dobra dla siebie i niezalezna emocjonalnie od innych. I podobnie do Ciebie – nie chce ranic innych i mam nadzieje, ze nie robie tego, ale umiem juz zauwazyc takze wlasne granice. I to jest kolosalna zmiana na lepsze dla siebie. A ze czasem mysli pobiegna wstecz, trudno – pracuje nad soba. I tez juz nie hoduje zlosci, nie obwiniam. To ja pozwolilam zrobic to sobie. Pozdrawiam.

  670. Dluga pisze:

    Clyde22 – a coz tam nowego na sasiednich terenach? Sprobowales z kims porozmawiac o swoim zwiazku? Moze warto z tesciami (zakladam, ze znaja swoja corke), szukac przyczyny i wyjscia z tych ciaglych wzlotow i upadkow?
    Czy to moze jeszcze trwac depresja poporodowa? To chyba trzeba do jakiegos lekarza, czy co…
    A jak Ty sie czujesz? Dbasz o siebie, spotykasz sie z ludzmi? Zycze spokojnych, przyjemnych dni. Pozdrawiam

  671. Nina7 pisze:

    Dluga – dziekuje ci ze to napisalas.. obudzilam sie dzisiaj rano i myslalm o tym co zrobic, stoje przed decyzja waham sie, prosilam Boga zeby mi podpowiedzial co robic, czy to jest dobre zeby wlasnie dzis to zakonczyc.. i wtedy ten twoj tekst… wczesniej znowu myslalm o naprawianiu o wysylaniu do terapeuty o jego trudnym dziecinstwie… ale on jest zamkniety jak taka solida skrzynia na kludke trudno sie tam do niego dobic nawet jak jest dobrze.. boze jak ja sie boje ale musze to zrobic musze to zakonczyc.. czy dam rade.. apisze jeszcze
    milego!

  672. Dluga pisze:

    Co to jest przemoc w rodzinie ?
    1. Definicja zjawiska przemocy w rodzinie.
    Przemoc to intencjonalne działanie lub zaniechanie jednej osoby wobec drugiej, które
    wykorzystując przewagę sił narusza prawa i dobra osobiste jednostki, powodując cierpienia i
    szkody.
    O przemocy możemy mówić wtedy, gdy zostaną spełnione 4 warunki:
    · Jest to intencjonalne działanie lub zaniechanie działania
    · Jedna osoba ma wyraźną przewagę nad drugą
    · Działanie lub zaniechanie jednej osoby narusza prawa i dobra osobiste drugiej
    · Osoba wobec której stosowana jest przemoc, doznaje cierpienia i szkód fizycznych i
    psychicznych
    Jest to intencjonalne działanie lub zaniechanie działania. Ktoś sadzi, że wie co jest dla drugiego
    dobre lub daje sobie prawo do decydowania w jego imieniu. Jest, przy tym, „święcie” przekonany, że
    ten drugi powinien mu się „bezwzględnie” podporządkować i zaspokoić jego „jedynie słuszne”
    życzenia. Mając najlepsze intencje, chce spowodować, by było tak, jak on chce. Nieważne jest tu
    stanowisko drugiej osoby, jej zdanie, chęci i potrzeby – ma być tak, jak on sobie życzy i „to już”,
    „natychmiast”, „bez dyskusji i gadania”.
    Jedna osoba ma wyraźną przewagę nad drugą, jest silniejsza fizycznie, psychicznie, materialnie,
    zawodowo, społecznie i w wymiarze tej przewagi oddziałuje na osobę słabszą, po to, by zmusić ją do
    podporządkowania swoim życzeniom.
    Działanie lub zaniechanie jednej osoby narusza prawa i dobra osobiste drugiej – Jedna osoba
    daje sobie prawo, by drugą uderzyć, obrazić, skrytykować, zabrać coś, nie dać. Nie liczy się z jej
    potrzebami, życzeniami, protestami, uczuciami. Traktuje daną osobę jak przedmiot – pozbawiony
    praw.
    Osoba wobec której stosowana jest przemoc, doznaje cierpienia i szkód fizycznych i
    psychicznych – Szkody mogą być wymierne i nie, widoczne i niedostrzegalne, natychmiastowe i
    odroczone w czasie.
    Jeżeli wszystkie wyżej wymienione warunki zostaną spełnione, będziemy mówili, że ktoś
    stosuje przemoc wobec drugiej osoby. Stosujący przemoc to sprawca, a doznający jej – ofiara.
    Te pojęcia nie określają tego jakimi są ci ludzie, lecz wyłącznie rolę którą przyjmują w
    konkretnej relacji międzyludzkiej. Można być np. ofiarą w relacji z mężem a jednocześnie być
    sprawczynią przemocy wobec własnych dzieci. Sprawca działa z intencją wobec ofiary, która jest
    od niego słabsza, narusza jej prawa i dobra osobiste, powodując cierpienia i szkody. Sprawcy
    przemocy mają najczęściej – w deklaracjach i we własnym mniemaniu – dobre intencje. Są
    przekonani, że nie mieli innego wyjścia” i „musieli” użyć przemocy. Gdyby tylko ofiara coś zrobiła
    lub nie, to byłoby inaczej. On przecież chciał dobrze i gdyby „tylko”: zamilkła, poszła sobie, nie
    odzywała się,, niczego nie chciała, nie narzekała, była cicho – jednym słowem „umiała się
    zachować” i „była lepszą żoną, która wie, gdzie jej miejsce” – nie „musiałby” jej bić. To tylko
    niektóre przykłady „dobrych intencji” osoby stosującej przemoc w rodzinie. Warto zdawać sobie
    sprawę z tego, że ofiara jest słabsza i sama ma ograniczone możliwości samoobrony. Z czasem,
    często przejmuje punkt widzenia sprawcy i zaczyna myśleć, że rzeczywiście „sama sobie jest
    winna”. Obie strony mają coraz bardziej zniekształcone widzenie sytuacji. Sprawca oskarża ofiarę o
    odpowiedzialność za przemoc, którą stosuje, a ofiara wierzy mu i myśli, że tak właśnie jest. W
    rzeczywistości jednak, to ten – kto ma przewagę i za pomocą siły stara się zmusić drugą osobę do
    określonego zachowania – stosuje przemoc. I to on jest odpowiedzialny za swoje zachowanie.
    Niezależnie od tego co robiła i jak reagowała ofiara. Role – „sprawcy” i „ofiary”, dokładnie
    pokazują kto co robi: sprawca – sprawuje przemoc, a ofiara ponosi szkody; sprawca jest w
    ataku, a ofiara w obronie. Warto zdawać sobie sprawę, że raczej sprawca powinien podjąć decyzję
    oraz działania, zmierzające do zmiany swojego zachowania. Osoba doznająca przemocy może (i
    powinna) przede wszystkim chronić siebie i własne bezpieczeństwo. Jej częste przekonanie, że to od
    niej zależy postępowanie sprawcy – jest iluzją.
    2. Rodzaje przemocy:
    · Fizyczna – naruszanie nietykalności fizycznej.
    · Psychiczna – naruszenie godności osobistej.
    · Seksualna – naruszenie intymności.
    · Ekonomiczna – naruszenie własności.
    · Zaniedbanie – naruszenie obowiązku do opieki ze strony osób bliskich.
    RODZAJE PRZEMOCY FORMY PRZEMOCY SKUTKI PRZEMOCY
    PRZEMOC
    FIZYCZNA
    szarpanie, kopanie, popychanie,
    obezwładnianie, duszenie,
    odpychanie, przytrzymywanie,
    policzkowanie, szczypanie, bicie
    otwartą ręką, pięściami, różnymi
    przedmiotami, przypalanie
    papierosem, topienie, polewanie
    substancjami żrącymi, użycie
    broni, pozostawienie w
    niebezpiecznym miejscu, nie
    udzielenie niezbędnej pomocy, itp.
    bezpośrednie: uszkodzenia ciała –
    urazy, rany, złamania, stłuczenia,
    zadrapania, siniaki, poparzenia;
    następujące skutki: choroby w
    wyniku powikłań i stresu, zespół
    stresu pourazowego, życie w
    chronicznym stresie, poczuciu
    zagrożenia, strachu, lęku, napady
    paniki, bezsenność, zaburzenia
    psychosomatyczne, itp.
    PRZEMOC
    PSYCHICZNA
    wyśmiewanie opinii, poglądów,
    przekonań, religii, pochodzenia,
    narzucanie swojego zdania,
    poglądów, stałe ocenianie,
    krytyka, wmawianie choroby
    psychicznej, izolowanie
    kontrolowanie, ograniczanie
    kontaktów z innymi ludźmi,
    wymuszanie posłuszeństwa i
    podporządkowania, ograniczanie
    snu, pożywienia i schronienia,
    wyzywanie, używanie wulgarnych
    epitetów, poniżanie, upokarzanie,
    zawstydzanie, stosowanie gróźb,
    szantażowanie, itp.
    zniszczenie poczucia mocy
    sprawczej ofiary, jej poczucia
    własnej wartości i godności,
    uniemożliwienie podjęcia
    jakichkolwiek działań
    niezgodnych z zasadą
    posłuszeństwa, osłabienie
    psychicznych i fizycznych
    zdolności stawiania oporu oraz
    wyrobienie przekonania o
    daremności jego stawiania,
    odizolowanie od zewnętrznych
    źródeł wsparcia, całkowite
    uzależnienie ofiary od
    prześladowcy, stały strach i utrata
    nadziei, choroby
    psychosomatyczne, ciągły stres,
    zaburzenia snu, itp.
    PRZEMOC
    SEKSUALNA
    gwałt, wymuszanie pożycia
    seksualnego, nieakceptowanych
    pieszczot i praktyk seksualnych,
    zmuszanie do seksu z osobami
    trzecimi, sadyzm w pożyciu,
    wyśmiewanie wyglądu, ciała i
    krytyka zachowań seksualnych,
    itp.
    obrażenia fizyczne, ból i
    cierpienie, obniżona samoocena i
    poczucie własnej wartości, utrata
    poczucia atrakcyjności i godności,
    zaburzenia seksualne, oziębłość,
    zamknięcie się /lęk, strach,
    unikanie seksu/, uogólniona
    niechęć i obawa do przedstawicieli
    płci sprawcy przemocy, itp.
    PRZEMOC
    EKONOMICZNA
    Okradanie, zabieranie pieniędzy,
    nie łożenie na utrzymanie,
    uniemożliwianie podjęcia pracy
    zarobkowej, niezaspokajanie
    podstawowych, materialnych
    potrzeb rodziny, szantażowanie,
    zaciąganie długów i kredytów bez
    zgody współmałżonka, zmuszanie
    do pożyczek, uniemożliwianie
    korzystania z pomieszczeń
    niezbędnych do zaspakajania
    potrzeb (kuchnia, łazienka) itp
    całkowita zależność finansowa od
    partnera, niezaspokojenie
    podstawowych potrzeb życiowych,
    bieda, zniszczenie poczucia
    własnej godności i wartości,
    znalezienie się bez środków do
    życia.
    Formy przemocy mogą się przenikać, ale każda może też występować osobno. Przemoc w rodzinie
    bardzo rzadko jest zjawiskiem jednorazowym, incydentalnym. W większości jest procesem o długiej,
    trwającej nawet kilka lat, historii.
    3. Cykle przemocy
    Amerykańska psycholog Leonora E. Walker badając kobiety doznające przemocy w rodzinie opisała
    pewne cyklicznie pojawiające się w ich związkach zdarzenia. Na cykl przemocy składają się trzy
    następujące po sobie fazy:
    · faza narastającego napięcia – początek cyklu charakteryzujący się wzrostem napięcia i
    agresywności sprawcy. Następuje natężenie sytuacji konfliktowych, bowiem każdy drobiazg
    wywołuje jego irytację (najmniejsza rzecz jest powodem do awantury), staje się coraz
    bardziej podejrzliwy. Osoba doświadczająca tego stanu stara się opanować sytuację i oddalić
    zagrożenie. Czasem, nie mogąc wytrzymać napięcia, sama prowokuje kłótnię, aby wreszcie
    mieć to za sobą,
    · faza ostrej przemocy – z mało istotnych powodów dochodzi do wybuchu agresji i
    rozładowania napięcia. Osoba doświadczająca przemocy doznaje zranień fizycznych i
    psychicznych. Odczuwa przerażenie, bezradność, wstyd, traci ochotę do życia. Stara się
    uspokoić sprawcę i ochronić siebie, jednak moment zakończenia aktu przemocy zależy
    wyłącznie od sprawcy i nie ma żadnego związku z zachowaniem ofiary. Jest to faza, w której
    osoby krzywdzone najczęściej szukają pomocy (uciekają od sprawcy, wzywają policję,
    zgłaszają się do placówek pomocowych, dzwonią do telefonów zaufania, skarżą się
    sąsiadom),
    · faza „miodowego miesiąca” – to faza skruchy ze strony sprawcy. Gdy wyładuje on swoją
    złość i zaczyna zdawać sobie sprawę ze swoich czynów nagle staje się inną osobą. Okazuje
    swój żal, ma poczucie winy, tłumaczy się i usprawiedliwia, przeprasza i obiecuje poprawę,
    zaczyna okazywać ofierze ciepło i miłość, lub też zachowuje się tak, jakby przemoc nigdy nie
    miała miejsca. W czasie trwania tej fazy ofiary najczęściej zrywają kontakt z osobami
    pomagającymi, zmieniają swoje wcześniejsze zeznania, bronią i usprawiedliwiają
    zachowania sprawców. Ale faza ta bez specjalistycznej pomocy jest przemijająca. Wkrótce
    znów zaczyna się faza narastającego napięcia i wszystko się powtarza.
    Przedstawiony wyżej cykl przemocy może trwać wiele lat, przy czym z biegiem czasu skraca się
    długość „miodowego miesiąca”, przy jednoczesnym wydłużeniu czasu trwania i zwiększeniu
    dotkliwości dwóch pierwszych faz. Po pewnym czasie faza miodowego miesiąca zanika całkowicie
    i pozostają tylko dwie fazy. Prawdziwym zagrożeniem jakie niesie ze sobą ta faza jest fakt, że
    przemoc w następnym cyklu jest jeszcze gwałtowniejsza.
    4. Mity, Stereotypy i Przekonania na temat przemocy
    Fakt, że zjawisko przemocy w rodzinie występuje w Polsce jest bezsprzeczny. Nadal jednak
    funkcjonują w ludzkiej świadomości mity i stereotypy, które powodują, że problem ten jest
    nieodpowiednio postrzegany. Mity i stereotypy opisują „pożądane” relacje w rodzinie, pomiędzy
    mężem i żoną, rodzicami i dziećmi; wyznaczają role kobiecie, mężczyźnie, dzieciom; „wyjaśniają”
    samo zjawisko i „dają wskazówki”, jak należy postępować wobec problemów rodzinnych. Wiele z
    nich również, w najlepszej intencji ochrony rodziny, sprzyja niestety przemocy, usprawiedliwia ją i
    postuluje powstrzymywanie się od reakcji osób z zewnątrz nakłaniając do ukrycia lub
    zbagatelizowania problemu. Dla sprawcy przemocy są one sygnałem o społecznym przyzwoleniu na
    jej stosowanie, wzmacniają w nim pewność siebie i poczucie bezkarności, zaś ofiarę zmuszają do
    milczenia.
    · w sprawy rodzinne nie należy się wtrącać: „brudy pierze się we własnym domu”, „co to za
    ptak, co własne gniazdo kala?”, „wolnoć Tomku w swoim domku”, „mój dom – moją twierdzą”,
    „bliscy nie krzywdzą”, itp.
    Przekonanie to nakazuje trzymanie spraw rodzinnych w tajemnicy przed obcymi, dodatkowo czyniąc
    z tego cnotę godną pochwały. Zamyka dom przed ingerencją z zewnątrz. Jest to jeden z
    najpowszechniejszych hamulców powstrzymujących reakcję osoby doznające przemocy i innych
    ludzi – sąsiadów, policjantów, innych osób – na to, co się dzieje w rodzinie. Tak samo myśli policjant,
    który nie spieszy z pomocą bitej kobiecie, jak i przypadkowy przechodzień, który widzi jak matka
    bije dziecko w supermarkecie. Gdyby to dotyczyło obcych, prawdopodobnie – każdy z nich jakoś by
    zareagował. A w sprawy rodzinne – lepiej się nie wtrącać. Warto więc wiedzieć, że z doniesień
    policyjnych wynika, iż najwięcej przestępstw popełnianych jest w obrębie rodziny. Wielu ludzi nie
    radzi sobie z problemami rodzinnymi i bez pomocy osób z zewnątrz, nie jest w stanie znaleźć
    konstruktywnych rozwiązań. Im wcześniejsze „wtrącanie się”, tym większa szansa na pomyślniejsze
    i szybsze rozwiązanie sprawy. Dotyczy to zwłaszcza przemocy w rodzinie, gdzie prewencja, szybka i
    przemyślana interwencja – mogą przyczynić się do powstrzymania eskalacji zdarzeń i zapobiec
    niejednej tragedii. Pamiętajmy, że szukając wyjścia z sytuacji przemocy, stwarzamy szanse dla
    siebie oraz dla całej rodziny.
    · przemoc dotyczy rodzin patologicznych, z tzw: „marginesu”: „przemoc i alkohol, to
    jedno”, „to taka porządna rodzina – niemożliwe, by była tam przemoc”, „oni oboje mają wyższe
    wykształcenie – nie mogli tego zrobić swojemu dziecku”, itp.;
    Przekonanie to zniekształca obraz zjawiska przemocy, spychając je do środowisk, z którymi
    większość społeczeństwa nie ma wielu kontaktów. Pozwala to czuć się w miarę bezpiecznie w gronie
    tzw.: „porządnych obywateli”, z poczuciem, że „nas te sprawy nie dotyczą”. Niestety, z doświadczeń
    osób przeciwdziałających przemocy w rodzinie wynika, że jest to zjawisko, które dotyczy
    wszystkich środowisk i warstw społecznych. Ludzie doznają przemocy, niezależnie od statusu
    społecznego, wykształcenia, posiadanych pieniędzy, majątku. Przemoc w rodzinie to jedno z
    najbardziej demokratycznych zjawisk psychospołecznych, może zdarzyć się każdemu. Przyjęcie tego
    faktu, może uczulić i „otworzyć oczy” na osoby krzywdzone.
    · najczęstszą formą przemocy jest bicie: „nikt nikogo nie pobił, więc nie było przemocy”,
    „nie ma śladów – nie ma przemocy”, itp.;
    Przekonanie to ogranicza przemoc tylko do bicia. Wiadomo jednak, że przemoc fizyczna jest tylko
    jedną z form krzywdzenia. Z badań robionych w ostatnich latach w warszawskich szkołach, wynika
    że najczęściej występującą formą przemocy domowej jest przemoc psychiczna. Przez większość
    osób doznających przemocy, forma ta jest traktowana, jako szczególnie dolegliwa i bolesna. Okazuje
    się, że uderzenie często łatwiej znieść, niż upokorzenie, krytyczne oceny oraz przykre i głęboko
    raniące słowa. Specyfiką przemocy psychicznej jest to, że pozostawia ślady w obszarze
    funkcjonowania psychicznego człowieka. Prawo więc, które jest oparte na wymiernych i
    konkretnych dowodach, często niewiele może pomóc osobie krzywdzonej w ten sposób.
    · kobieta powinna wstydzić się, jeśli doznaje przemocy: „to wszystko twoja wina – powinnaś
    się wstydzić”, „twoja rodzina – świadczy o tobie”, „kobieta jest strażniczką domowego ogniska”,
    „widocznie nie dosyć się starałaś”, „musisz być samolubną egoistką”, itp. Pamiętajmy, że za
    przemoc odpowiada sprawca – niezależnie od tego, co robiła, czy jak się zachowuje ofiara. W
    sprawach przemocy osoba słabsza, a taką jest ofiara (a jest nią najczęściej kobieta) – zazwyczaj – nie
    ma żadnych szans. Po rozważeniu dysproporcji sił – nikt by nie miał. To nie jest żadna wina osoby
    doznającej przemocy i nie ma ona czego się wstydzić. Po prostu – tak się złożyło, że spotkała na
    swojej drodze sprawcę przemocy. Nie ma więc co brać na siebie winy i odpowiedzialności, ukrywać
    i milczeć. Wręcz przeciwnie: trzeba wszystkim mówić, protestować, bronić się, dbać o siebie: swoje
    bezpieczeństwo, potrzeby, komfort, dobre samopoczucie i prawa.
    · dla dobra dzieci powinno się znosić wszystko ze strony współmałżonka: „kobieta
    powinna poświęcić się dla dobra dzieci i rodziny”, „powinnam wytrzymać wszystko dla dobra
    dzieci”, „dzieci powinny mieć ojca”, „lepszy zły ojciec, niż żaden” itp.:
    Nic nie usprawiedliwia i nie uzasadnia znoszenia przemocy ze strony partnera. Z badań i doniesień
    praktyków wynika, że dzieci wychowujące się w rodzinach, gdzie jest przemoc „nasiąkają”
    przemocą. Nawet jeśli nie są bezpośrednio bite, upokarzane, wykorzystywane, zaniedbywane i
    molestowane, a „tylko” obserwują przemocowe traktowanie matki przez ojca, to równocześnie są
    osobami doznającymi przemocy.
    Dzieci, które są „tylko” świadkami przemocy w rodzinie, są jednocześnie jej ofiarami. Uczą się, że w
    wielu sferach życia ma miejsce przemoc lub przemoc towarzyszy wielu sferom życia. Przemoc w
    rodzinie jest wzorcem negatywnym dla dzieci. Dla ich przyszłego dobra należy dążyć do
    zatrzymania przemocy i pokazania wzorców życia rodzinnego opartych na wsparciu, miłości,
    przyjaźni, życzliwym i dobrym wzajemnym traktowaniu.
    · jeśli przestanie pić, wszystko będzie dobrze, warto czekać, może kiedyś zrozumie i
    przestanie pić i bić: „wszystko przez to picie, poza tym – to dobry mąż i ojciec”, „przestanie pić,
    wszystko będzie dobrze”, „prawdziwa miłość powinna wszystko wybaczyć”, „może się ocknie i
    zrozumie – to taki dobry człowiek”, itp.:
    Niestety, wszystko to są nieprawdziwe przekonania i „płonne nadzieje”. Doświadczenie pokazuje
    bowiem, że ktoś może przestać pić alkohol i nadal stosować przemoc. Wprawdzie w ok. 85% rodzin
    z problemem alkoholowym dochodzi do aktów przemocy, ale już tylko ok. 50 % rodzin z problemem
    przemocy w rodzinie, mówi o przemocy z udziałem alkoholu. Jeśli nawet sprawca przestanie pić
    alkohol, nie ma żadnej gwarancji, że przestanie stosować przemoc. Są też sytuacje, gdy „po piciu”
    jest jeszcze gorzej i przemoc się nasila. W świetle badań alkohol jest z jednej strony:
    „wyzwalaczem”, z drugiej: „usprawiedliwiaczem” przemocy, jest jednym z ważnych czynników
    ryzyka nie jest jednak przyczyną przemocy.
    · kobieta bez mężczyzny jest nic nie warta: „niechby pił, niechby bił, byle by był”, „kobieta,
    która żyje bez mężczyzny jest feministką lub lesbijką – nie jest w pełni kobietą i jest gorsza”, „stara
    panna – okropny los – musi być straszną jędzą”
    Przekonania powyższe, choć nadal dość powszechne, nie znajdują potwierdzenia we współczesnym
    świecie. Minęły czasy, gdy kobiety nie posiadały żadnych praw i bez pomocy i wsparcia mężczyzny
    nie miały szans na dobre, satysfakcjonujące, godne i dostatnie życie. Jest wiele przykładów z
    codziennego życia, które pokazują, że kobiety radzą sobie równie dobrze, jak mężczyźni a często i
    lepiej, w wielu sferach życia,. Na nic jednak zdadzą się porównania kto „lepszy” i „silniejszy” –
    mężczyzna, czy kobieta – każda bowiem płeć jest równie ważna. Jesteśmy sobie równi „mamy prawo
    być tutaj”, „mamy wspólny „los”, „dom” i takie same prawa.
    · przemoc w rodzinie – to nic takiego.
    Pogląd bagatelizujący zjawisko i skutki przemocy, nie ma potwierdzenia w praktyce. Z obserwacji i
    badań wynika, że to co się dzieje w rodzinie ma istotny, a często decydujący i determinujący wpływ
    na życie jednostki. Wszelkie wzorce wynosi się właśnie z domu rodzinnego. Stanowi on
    najważniejsze źródło zdobywania wiedzy, nauki, wartości, wzorców i przykładów. Jeśli w domu są
    wzorce przemocowe, to wychowane w nim dzieci uczą się przemocy. Często przemoc w rodzinie
    traktowana jest jako zjawisko „marginalne”, o „małej społecznej szkodliwości”. Nic bardziej
    błędnego – jej zasięg jest większy, niż zdaje się wielu ludziom, a szkodliwość społeczna szczególna,
    właśnie ze względu na ważność rodziny w życiu każdego człowieka.
    · ofiara sama sobie winna: „widocznie go sprowokowała”, „pewnie jest masochistką, skoro
    go nie opuszcza – musi lubić być bita”, „pewnie coś takiego zrobiłam, że on nie mógł inaczej”,
    „starałem się, ale ona nie dała mi wyjścia”, „dlaczego mi to zrobiła?”, itp.;
    Wokół winy i odpowiedzialności za przemoc narosło wiele nieprawdziwych przekonań i mitów.
    Jakkolwiek może się to wydawać irracjonalne, bardzo często to ofiara jest obwiniana za to, co ją
    spotkało. Przekonany o tym jest sprawca, który czuje się wręcz „zmuszony” przez zachowanie ofiary
    do zastosowania przemocy. „Prosił”, „tłumaczył”, „przekonywał”, „groził”, a ona nie chciała się
    podporządkować, więc „musiał” użyć siły. „Sama sobie winna”. Przekonana o tym często bywa
    osoba poszkodowana: „odezwałam się, a on był zmęczony po pracy”, „za mało się starałam”, „nie
    potrafię mu dogodzić”, „źle się zachowywałam”, „co zrobiłam źle?” – to tylko kilka przykładów
    pojawiających się uzasadnień. Przekonani bywają świadkowie i przedstawiciele służb: „po co tam
    poszła”, „musiała go sprowokować”, „skoro nie opuszcza go, to lubi być krzywdzona”, „musi być
    jędzą, skoro ją pobił”. Podobnych przykładów wypowiedzi, zawierających wyjaśnienie zachowania
    sprawcy i obwiniających ofiarę za doznaną przemoc, można przytoczyć znacznie więcej. Ten sposób
    myślenia prowadzi jednak do nikąd. Wikła wszystkich w „poprawianie” zachowania osoby
    doznającej przemocy, co nie przynosi, bo nie może, żadnego trwałego efektu, ponieważ:
    Za przemoc zawsze odpowiedzialność ponosi sprawca, niezależnie od
    tego co zrobiła ofiara. Trzeba to wiedzieć i pamiętać o tym!
    *na podst. opracowania Zespołu Stowarzyszenia „Niebieska Linia”

  673. clyde22 pisze:

    Długa, jeszcze nie rozmawiałem z nikim, prócz psycholożki. Nawet u siebie w domu nie mówiłem. Jakoś sprawniej lub nie tłumaczyłem 4 tygodniową nieobecność połowy u moich rodziców. Teraz nawróciła się i była dwa razy, choć przy ostatnim wyjeździe z jakimiś pretensjami, że ja ją niby zmuszam. A nic takiego nie ma miejsca. Chcesz, jedziesz. Nie chcesz, nie jedziesz.
    Teściów z rozmowami na razie nie brałem pod uwagę jakość. Teść na pewno odpada w przedbiegach. Jest bezproblemowy ogólnie, latawiec taki, coś wypić, gdzieś polecieć i zrobić. Pracowity bardzo. I „święty” bardzo, ale nie łapie, że tekstami swemi komuś krzywdę może zrobić, domownikom głównie. Dewot jak dla mnie z różańcem w garści, a niszczy najbliższych, miast mówić pozytywne słowa. Dla obcych super gość, ja z nim nigdy nie miałem problemów. Np. żonie mej, a swojej córce powtarzać, że się spasła (po dwójce dzieci). Mam teorię, że to on jej głowę popsuł. Ona czasami to potwierdza, gdy jej się zbierze, a zazwyczaj zaprzecza, wypiera i nic nie chce z tymi zrobić. Proszę tylko, by nie przekazywała tego „psucia głowy” dalej, bo dzieci w domu, kształtowanie młodych charakterów, ich stosunku do ludzi… Na mnie (i czasem dzieci) połowa przelewa teraz agresję i frustracje. Świetnie to opisałyście, Długa z Ciekawą, o podawaniu tego złego dalej. Jeden zapomni, przetrawi to w sobie i żyje lepiej kochając ludzi, świat i dziękując Niebiosom za każdy dzień. Drugi żyje nienawiścią, nakręca się coraz bardziej, eksponuje negatywne emocje. Cokolwiek wydarzy się, widzi złe/zło. Przykład: Rozmawiamy przez tel., gubi mi się zasięg (w pracy Trójkąt Bermudzki – ona wie o tym), rozmowa rwie się. Oddzwaniam i słyszę: rozłączyłeś się, nie chcesz ze mną gadać. Ktoś tam nie odpowiedział jej „dzień dobry”, ona już nigdy więcej jemu (starszemu facetowi) nie ukłoni się. Przecież ona mogła nie usłyszeć odpowiedzi, bądź on nie usłyszał „ukłonu”. Na każdym kroku negatywne emocje i szklanka w połowie pusta… Nie można powiedzieć, że ponętnie wygląda, czy nawet ładnie, bo zaraz zaprzeczanie. Nie kocha siebie. Nie ma pozytywnego spojrzenia na drugiego człowieka, na świat. Przykłady mogę mnożyć w nieskończoność, wszystkie w codzienności wykolejają mi stopniowo głowę…
    Teściowa ciepła kobitka, najwspanialsza babcia na świecie rozpaskudzająca wnuki na całej linii, a ma 6 wnuczek i jednego wnuka. Poddała się teściowi z setką spraw, bo nie mogła mieć własnego zdania i swojej racji; inne sprawy olewa, włącza TV i ma w nosie. Mógłbym w sumie z nią pogadać o sprawach kryzysowych w naszym domu. I pewnie to z czasem zrobię. Zresztą sama widzi mój wkład w domowe obowiązki i pracę przy pociechach, zawsze to swej córce podkreśla, ale zazwyczaj jak grochem o ścianę, nawet może nie podoba się to za bardzo, że jestem chwalony… Pomaga to w myśleniu na 5 minut, a później znów to samo. Bardziej myślę o pogadaniu z teściowej siostrą, „leśną ciotką”, do której zazwyczaj co niedzielę jeździmy. To taka rodzinna mentorka. Bardzo poważnie biorę pogadanie z nią o wszystkim… Dojrzewam do tego… Myślę, że ona dowie się jako pierwsza. Ja nie chcę nikogo oczerniać, ani narzekać na zły los, czy na to, że ktoś jest zły (a ja dobry). Pewnie nie jestem. Mam milion wad, ale nie są chyba wielce uciążliwe dla domowników. Staram się nie dokuczać swoją obecnością. Kocham świat i ludzi.
    Chętnie wszelkie winy wziąłbym na siebie, byle spokój domowy wreszcie był i odkupienie win… Marzy mi się sielanka, bo niewiele tych wspólnych godzin, które razem spędzamy. Rankiem solo wstaję, czasem synek wcześniej się obudzi, to razem śniadanie obskoczymy. Jedynie popołudnia zostają wspólne, po 15ej po robocie, o 24 zazwyczaj się śpi… I tyle tego bycia w niebycie. A czasem i tego nie ma…
    Depresja poporodowa?… Nie wiem… Mała ma już 20 miechów. Bardziej obwiniam o wszystko brak pracy i środków z tego tytułu. W tym momencie żyjemy już z jednej pensji, lekko nie jest. Ona do lekarza żadnego nie chce iść. Zdrowy takowego nie potrzebuje. Jak alkoholik póki nie zda sobie sam sprawy z nałogu, nie podejmie wychodzenia z niego… Wmawia mi jedynie, że zamążpójście było jej błędem i w naszym domu wspólnym jest tylko przejściowo… Takie budujące teksty słyszę. Obrączką mam oddać? Dana była jako znak miłości itp. Po co znaki, skoro ukochana zieje nienawiścią zazwyczaj?… Dzieci, jak twierdzi, nie powinna mieć, ale czasem cieszy się z ich posiadania… Wczoraj po wywiadówce u syna rozpływała się z zachwytu… Chce się żyć, słysząc z ust matki taki zachwyt. Wszystko jest chwilę. Najgorsze, że nie ma rozmowy, jest zamknięcie, TV, ucieczka, obwinianie o wszystkie nieszczęścia tego świata. Ponoć denerwuję ją… Ale nie ma odpowiedzi na pytanie, czym?… Co jest we mnie denerwującego? Jakie są oczekiwania? Merytorycznie nie pogada, tylko jakieś pyskówki bez argumentów. Typu wczoraj, że ucieszyłaby się, jakbym w robocie siedział 24h na dobę. Zdenerwowanie tak mówi?… A przecież cieszy się, gdy po robocie nieletnich przechwycę, zagospodaruję, na powietrze zabiorę. Może akurat odetchnąć od nich, a tu mówi coś innego?. Jakby w jednym ciele mieszkały dwie osoby i raz gadała jedna, raz druga…
    Czuję się dobrze ogólnie, ale patrząc wstecz, to nerwus się zrobiłem… Kiedyś byłem ostoją spokoju, cierpliwości, długodystansowiec, co się zowie… 😉 Teraz mniej tego znacznie. Efekt uboczny hardcorów związkowych?… Nie idzie mi to na zdrowie.
    A co u Ciebie, Długa? Demony przeszłości Cię prześladowały, czy co innego dręczyło? Dobrze już?
    Pozdrowienia ku Sąsiadce ślę i samych radosnych weekendowych chwil życzę. Lubelszczyzna w słonku na chwilę obecną z lekkimi nocnymi przymrozkami. Dzień się skrócił, zaraz po obiedzie ciemności. Jeszcze przez miesiąc będziemy chodzili jak kreciki ze zmrużonymi oczkami, a późnij to już wiosny zaczyna się wyglądać. 🙂
    Miłego.

  674. Dluga pisze:

    Ninja, wiec wciaz sie dreczysz, przykro mi. A co czujesz, gdy pomyslisz o zyciu bez tego oddechu na plecach, podpatrywania w jakim jestes nastroju, podskubywania denerwujacymi slowkami az do sprowokowania reakcji i gwaltownej eksplozji? O zyciu, gdy wstaniesz sobie w wolny dzien, cos tam zaplanujesz – i zrealizujesz kiedy chcesz i tak jak Ty chcesz? Kiedy usmiech bedzie naprawde usmiechem i radoscia, a nie przyklejona mimika, zeby przetrwac kolejny dzien bez awantury? Albo gdy bedziesz miala naped do dzialania, euforie – bo jest wlasciwie normalnie, dobrze, tak jak chcialas i nie chcesz slyszec tego strachu, swojej obawy , ze za chwile moze cos sie zepsuc? I znowu krzyki, wyzwiska…co czujesz, gdy on pozniej tlumaczy, racjonalizuje, obwinia i placze? Placze i zali sie, ze znowu sie popsulo, a moglo byc tak wspaniale, „normalnie”? Zobacz, ze nie placze dlatego, ze to spowodowal. Bedzie bredzil, ze nie wie dlaczego do tego doszlo, on nie chcial przeciez.. W ten sposob przerzuca na Ciebie wine. „Stalo sie”, nie wiadomo jak…I niewiniatko placze. Co czujesz? Ja czulam zazenowanie i wspolczucie. I o to chodzilo. Zebym nie domagala sie wyjasnien, odpowiedzialnosci za zachowanie, uczciwej rozmowy o konflikcie. Juz sie „stalo” – a teraz juz dalej bedzie dobrze, on przeciez tak chce byc razem, tylko daj mu szanse. Typek z ktorym zylam powinien miec tak na imie „ostatnia szansa”. Teraz sie smieje, ze to chyba szansa dla niego – zeby mnie zdeptac i calkiem oglupic, zeby juz zaden haust swiezego powietrza mnie nie otrzezwil. Zreszta juz i tak widzialam zafalszowany obraz wszystkiego i wyznawalam jego jedyne sluszne „prawdy”. Nie umialam sie obronic przed tym gadaniem i wtlaczaniem pokretnych wyjasnien. Teraz mam juz w sobie tylko wstret i obrzydzenie do tej pokracznej osobowosci. Pomysl, Ninja, jak bedzie spokojnie i uczciwie wobec siebie, gdy juz to zamkniesz. Bardzo serdecznie pozdrawiam.

  675. Dluga pisze:

    Nina7 – przepraszam za przekrecenie nicka, tekst do Ninja byl do Ciebie, cos mi sie w glowie popsulo 🙂 ale ladnie Cie ochrzcilam, przyznaj. Przepraszam za to.
    Wiesz, wkleilam tutaj material Niebieskiej Linii zeby zwrocic uwage na cykle przemocy, zwlaszcza na faze „miodowego miesiaca”. Nie znalam dlugo tej teorii, dlatego wciaz dawalam sie zwodzic – bo przeciez sie nie rozstajemy, czyli oboje chcemy byc ze soba, tylko cos sie nie udaje. Chcemy byc razem, wiec jak sie postaramy – trele morele. Stara sie przeciez tylko jedna strona, Ty sie starasz, prawda? Nawet jak jest w miare spokojnie to on jest zamkniety, wyobcowany, niby ok – ale jakos nie calkiem. Wiec starasz sie za oboje, czy nie tak? Tracisz energie, caly czas jestes nim zaabsorbowana, zajmuje Twoja glowe soba. A co otrzymujesz w zamian? Warto w to brnac? Zycze spokojnego dnia.

  676. Dluga pisze:

    Clyde22 – dzien dobry. 🙂 Dawno Cie nie czytalam. Gdzie te zarty, gra slow, fajne skojarzenia? Odbieram zmeczenie, przygnebienie i oglupienie (sorry). Smutek. Powolna rezygnacja. Rob cos, dzialaj. Oczywiscie – rozmawiaj. Z kim chcesz, juz kiedys pisales o ciotce – pamietam, nazwales ja „rozsadna osoba”. Jedz, pogadaj, popros o rade, mediacje. Wyjdz z problemem, bo jest wciaz i chyba coraz wiekszy. Przeczytaj te materialy Niebieskiej Linii (powyzej wkleilam). Czy masz na codzien do czynienia z przemoca psychiczna, czy z jakas choroba – nie wiem. Jam samouk, zaden psycholog. Ale wydaje mi sie, ze musisz zaczac glosno o tym mowic. Nie czekaj az dotrzesz do zony, nie mysl, ze ona zrozumie. Ona niczego nie zmienia, nie chce pomocy, nie chce rozmawiac, ucieka przed terapia, ucieka przed szczera rozmowa. Moze zdaje sobie sprawe, z tego ze cos nie tak, ale nie chce przyjac odpowiedzialnosci, nie chce uslyszec. I nie chce (moze nie potrafi) powiedziec czego oczekuje od Ciebie. Caly czas zastanawiasz sie, co znowu JEJ sie stalo, krazysz jak satelita…Przepraszam, ze tak mowie, ale dzis jestem na NIE. Juz nie moge spokojnie sluchac/czytac o tym bledzie z zamazpojsciem, o przejsciowym trwaniu w Waszym domu, o tym ciaglym malkontenctwie. W podobnym ukladzie trwalam. Czesto mowilam zartem o tej szklance, o przyszywaniu latek innym, niespecjalnie przejmowalam sie, ze co jakis czas slyszalam slowko „ale”. Gdzies tam bylo moze milo, ale….Ktos nawet przyjemny, ale… Potem juz tylko coraz wieksza negacja wszystkiego. No i coraz wiecej „ale” do mnie. Wreszcie ostry krytycyzm. Moja muzyka do dupy, ksiazki glupie, znajomi nudni. I ja tez mam sie zmienic, bo glupia i do niczego. Coraz czesciej, zimniej, bezwzgledniej. Clyde, musisz zaczac sie bronic. Juz sie zmieniles. Zobacz, zona wyraza zadowolenie z osiagniec syna na wywiadowce. Jest w dobrym nastroju, chwali syna – a Ty sie cieszysz, bo to mile. Tylko co to ma wspolnego z Waszymi bezposrednimi relacjami? Z jej stosunkiem do Ciebie? Strach pomyslec co by bylo, gdyby wywiadowka inaczej sie skonczyla? Jak wowczas potoczylby sie ten dzien? Co Ty bys uslyszal? Dzialaj, szukaj pomocy zyczliwych osob, moze jeszcze cos da sie zrobic. Pozdrawiam.

  677. clyde22 pisze:

    Witaj, Sąsiadeczko… Lubię Cię. Ty to jakiś Sherlock Holmes jesteś, czy jak?… Nie przepraszaj za światły umysł. Od pierwszego spotkania go podziwiałem i zachwyt nie minął wcale… Za zachwyt przepraszam. Wybaczysz sąsiadowi?… Świadom jestem tego, co piszesz. Szarzeję – wspominałem wcześniej… Taki to mój czas. To jakby takie świadome schodzenie w przepaść, do zagłady… Jeszcze jeden krok, i jeszcze jeden… Badam, czuwam, próbuję… Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono. Nawet z rynsztoku patrzył będę ku gwiazdom – taka natura… Uwierz… Polot mniejszy, optymizmu mniej… Więcej dystansu, marudzenia, niewiary… Myślę, że ostatnie słowo jeszcze nie powiedziane, ciągle gramy…
    Ewciu, dna jeszcze nie sięgnąłem chyba. Powiesz, że oszukuję się notorycznie… Masz rację. Chyba tak robię. Ale pisałem wcześniej – Tyś krok przede mną, idę Twym śladem. Wiesz, że nie łatwo… Daję szansę i jeszcze jedną, i jeszcze… Ale ja z tych osób dążących w jeden cel. Nie zawracam kijem rzeki, nie czaruję, nie udaję. Staram się żyć pełną piersią, nawet jeśli to trwanie takie i dryf… Na razie trwam. Gdy zechcę zawrócić, zrobię to też pełną piersią, bez żartów i czarów… Nie będę kończył i ponownie zaczynał, drwił, kpił i oszukiwał. Nie boję się życia solo – ładnie Ninie7/Ninjy napisałaś. Wstać świadomie i nie przepraszać za każdy krok, za nowy dzień i nową radość, co skiełkowała po wypoczniętej nocy… Każdy ranek to cud, jak zmartwychwstanie. Cenie to wielce i zatrzymać mnie może siła nie z tego świata.
    Długa, całą „Niebieską Linie” przeczytałem. Nie uroniłem ni słowa. Problem i mnie dotyczy. Może oszukuję się, ale ciągle wierzę, że warto. Gdy wiary zabraknie, nie będzie już nic, tylko popioły zgliszcza i nie spełnione marzenia…
    Poszedłem do konfesjonału, spowiednik dał siłę. Walczę, bo jest o co… A gdy dane będzie osobno, schylę głowę i tam pójdę…
    Nie analizuję na etapie, co by było, gdyby wywiadówka poszła źle. Nie podniecam się tym, co połowa ma w głowie. Moja radość była z pozytywnej wywiadówki. Synek psotny, ale kumaty, cieszę się z tego, bo ma polot i temperament. Cieszę się z tego właśnie, Ewciu.
    Na co zwróciłaś mi też uwagę – kończę z mimozami. Ograniczam uleganie dla świętego spokoju, to ślepa uliczka. Przekonałem się o tym 100 razy, ale człek durny i wiecznie oszukuje się. Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą d…ę.
    Długa, gadanie przyjdzie samo, gdy poprawy nie będzie. Daję jeszcze czas, bom cierpliwy… Ale nie włażę 3i raz do tej samej dziury… 😉
    Dobrego popołudnia. 🙂

  678. clyde22 pisze:

    Gadam skrótami myślowymi. Chodzi o gadanie z kimś o sytuacji w domu. Przyjdzie pora. Wszystko ma swój czas. Są jeszcze jaskółki… Nie czas na rozpierduchę…

  679. Dluga pisze:

    Clyde22 – ok. Trzymaj sie.
    Otrzymalam takie info – moze dla Twojego synka taka ksiazeczka?
    „Opowiedz mi, co u ciebie”.
    Bajki terapeutyczne dla rodziców i dzieci
    Sylwia Krajewska , wyd. Psychocentrum 2015 r.

    Bajki terapeutyczne napisane są z myślą o dzieciach ale także o ich rodzicach.

    To 11 współczesnych historyjek, które są wstępem do ważnych rozmów o codziennych sprawach z dzieckiem.
    Często w zabieganiu dnia codziennego i przy wielu troskach, tak trudno jest się skupić na dziecku, na jego problemach i smutkach.
    Wstępem do nawiązania kontaktu z dzieckiem są bajki zaprezentowane w książce. Poruszane w niej są takie tematy jak:
    odpowiedzialność, relacje z rówieśnikami, kłamstwo, lęki nocne, konflikty między rodzicami, narodziny rodzeństwa, przyjaźń, marzenia, etc.

    Bajki napisane są bardzo prostym językiem. Mogą z powodzeniem służyć do wieczornego usypiania pociech.
    Autorka zadbała o pytania pomocne rodzicowi do nawiązania rozmowy z dzieckiem. Tabela z wykazem tematów do rozmowy, znajduje się na końcu każdej bajki.
    W książce są też pytania – zadania do wykonania przez dziecko wspólnie z rodzicem. Ich rolą jest zatrzymanie się na dłużej w temacie bajki.

    To niezwykła książka, która inspiruje do stawiania pytań swojemu dziecku, a także sobie samemu. Zapraszamy do wspólnego czytania i rozmawiania !

    Książka wydana jest w bardzo eleganckiej, twardej i lakierowanej oprawie. W środku, papier kredowy.
    80 stron uroczo ilustrowanych, z wykazem tematów do rozmów oraz zadaniami do wykonania po każdej z bajek.
    Idealna na mądry PREZENT.

    Polecamy !
    Na życzenie, autograf autorki.
    szczegóły zamówienia książki: psychocentrum@psychocentrum.pl

    Fajnie to sie prezentuje, ale nic nie wiem wiecej.

    U mnie testy na cierpliwosc. Przyssawka nie do ruszenia. Jestem coraz bardziej zmeczona.
    Pozdrawiam.

  680. clyde22 pisze:

    Jemu dobrze, a Ty się męczysz tematem…

    Dzięki za info książkowe, pomyślę w wolniejszej chwili.

    Trzymam się. Tobie życzę tego samego i pozytywnego pozałatwiania ważnych spraw.

  681. clyde22 pisze:

    Długa, zajrzałem w jedno książkowe miejsce. Co o tym uważasz?

    – CENNIEJSZA NIŻ PERŁY autor: Gary Thomas
    Czy to byłby egoizm z mojej strony?

    Bardziej może ta?
    – GRANICE W RELACJACH MAŁŻEŃSKICH
    autorzy: Henry Cloud, John Townsend

  682. Dluga pisze:

    Clyde22 , respekt. Nie znam! Nic nie wiem !!! Pedze szukac i poznawac.Dzieki za wskazanie. Rozumiem , ze chcesz podarowac. Chyba sam podejmiesz decyzje, bo nie wiem czy zdaze przeczytac.
    A Tobie Mikolaj powinien przyniesc Zwiazek bez gniewu W.Robert NAY Wydawnictwo Czarna Owca 2011.
    Mysle, ze to dobra ksiazka.

    Wazne sprawy w pojedynke nie do zalatwienia. Checi do kompromisu brak. Kara za zdjecie obrozy. Wszystko w swietle prawa. To swiatlo w tunelu jednak bylo lokomotywa. Juz sie podnosze i biore za mordopysk swoje zycie od nowa. Moje, wlasne, wolne i calkiem niezle. Sa sprawdzeni ludzie kolo mnie – pojawiaja sie tez nowe twarze, ale i odswiezam stare znajomosci, ktore podobno byly „jakies takie nie za bardzo”. A dla mnie bardzo. Dzis posluchalam na maxa Santane – taka fajna stara plyta Abraxas. Energetyczna – dla mnie. A jakis czas temu nagle zaczelam …spiewac. Ba, darlam gebe razem z Dzemem cos tam pucujac w kuchni. Szok! Od lat tak sie radosnie nie wydzieralam. Co prawda checi przewyzszaja umiejetnosci – jak mawiala moja przyjaciolka – ale co mi tam! Teraz czekam na snieg i wyciagne biegowki. Tez dawno nie uzywane. A pod choinke zamowilam skaner do starych slajdow. Przerobie na cyfrowe zdjecia i popatrze na siebie sprzed lat. Plany sa. Entuzjazm czasem siada? No coz, chciala zyc ciekawie to ma. Dziecko szczescia 🙂 Przemku, serdecznie pozdrawiam.

  683. Dluga pisze:

    Clyde22 – dzien dobry, juz piatek. Na szybko zajrzalam do opisu i recenzji obu tytulow. Moze zle zrozumialam, moze chciales te ksiazki kupic sobie? Bo jezeli na prezent dla zony to mam watpliwosci. Obie pozycje dotycza tego samego – jak dotrzec do drugiej osoby, jak samemu sie zmienic i wywierac dobry wplyw na partnera, asertywnie odmawiac zapewniajac o milosci. Z tego co pisales raczej Ty poszukujesz drogi dotarcia, wiec chyba to lektura jednak dla Ciebie. Poczytaj jeszcze info o Zwiazku bez gniewu – „jak przerwac bledne kolo klotni, dąsow i cichych dni, praktyczny poradnik o tym jak zmienic wlasne reakcje na gniew partnera i poczuc sie lepiej z samym soba”. To fajna ksiazka dla Ciebie, poznalam, polecam. Czesc I – Piec krokow w kierunku przemian twojego zwiazku: Czesc II – Przezwyciezanie roznych postaci gniewu: Czesc III – Umacnianie granic.
    Czyli masz wszystko w jednym na prawie 300 stronach.
    Pozdrawiam.

  684. clyde22 pisze:

    Witaj, Sąsiadeczko. Dzięki za kolejną pozycję.
    Myślałem, że gdzieś w Twoich przeczytanych pozycjach przewinęło się… Spokojnie. Na siłę na szybko nie czytaj, pójdę za głosem intuicji i pierwszego odczucia po przeczytaniu recenzji, jakby co… Myślałem o podarowaniu własnie…
    Rozpromieniłaś mi buzię wieściami o Santanie, Dżemie i śpiewie… Umiejętności są nieistotne, najważniejsze jest rozpromienione śpiewne serce i śpiew na ustach. Kto śpiewa jakby dwa razy modlił się… Czasem połowa mnie gania za nagrane młodemu na pendrive’a piosenki, że nieodpowiednie, za dorosłe etc. Ale ON TO ŚPIEWA! SPIEWA! Ona proponuje „Wlazł kotek na płotek…” To odpowiednie dla naszej dwulatki… Ona zresztą też podryguje przy jego piosenkach…
    Zazdroszczę Ci tych biegówek, to jedno z moich nigdy nie zrealizowanych marzeń…
    Ty dziecko szczęścia?… Witaj w klubie. Też używam często tego zwrotu, czasem na przekór złu, które wokół. Doceniam małe sprawy, cieszę się wciąż jak dziecko. Choć czujesz gorsze dni, bo są… Ale natury nie oszukasz. 😉
    Jutro jadę do mojej pani od rozmów. Muszę tylko samochód wykukać, co by mobilności było więcej. Po cichu wszystko, jak skarcone dziecko.
    Miłego przedweekendzia, Ewo. Niech szczęście Ci sprzyja.

  685. Dluga pisze:

    Clyde22, tak na szybko – jesli nie dla Ciebie (ksiazki) to chyba nie najlepszy pomysl, moze byc wpadka, ze sugerujesz , narzucasz jakis smrodek dydaktyczny. One (chyba sadzac po opisie) maja nauczac jak sie samemu zmienic i jakich wymagac zmian od drugiej osoby. Ale moze nie mam racji. Wlasciwie to literatura, ktora sie oblozylam dotyczyla slabszej strony w relacji. Rozne takie np: Toksyczne zwiazki, Toksyczna milosc – obie Pia Mellody, Toksyczne slowa – Patricia Evans, Szantaz emocjonalny -Susan Forward = wszystko dla osoby wspoluzaleznionej, nauczaja jak sie bronic i wyzwolic. Z tego co odczytywalam od Ciebie – taka strona jestes w swojej relacji. Wiec to nie sa ksiazki dla Twojej zony – chyba ze ona tez sie uwaza za slabsza emocjonalnie. To juz sam musisz wybrac. Za zyczenia wielkie dzieki, odzajemniam serdecznie. Duzo milych rodzinnych chwil, zycze sloneczka i usmiechu.
    Pozdrowienia dla wszystkich obecnych na forum.

  686. Nina7 pisze:

    @Dluga

    Dzieki tej stronie i tobie wiele do mnie doszlo… to sie chyba nazywa potocznie ze zdjelam rozowe okulary i widze bardzo realnie…
    w dniu ostatniego posta zdecydowalam ze powiem partnerowi ze to juz koniec.. przygotowalam sie na to materialnie rowniez… niestety lub stety przyszlosc pokaze do rozstania jeszcze nie doszlo… jesli do faktycznego rozstania dojdzie chce to zrobic ze spokojem i 100% pewnoscia..
    partner w tym momencie zmienil sie o 180 stopni..o dziwo nagle wszystko zrozumial… trudnosc polega na tym ze moje zaufanie do niego a wraz z nim milosc zostalo zburzone i nie wiem czy jest mozliwe bym ponownie wpuscila go do serca… zawsze kiedy to robilam predzej czy pozniej obrywalam …
    bede sie pojawiac i informowac co u mnie..moze to komus pomoze podjac decyzje ku zmianie… Pozdrawiam <3

  687. oto jestem pisze:

    ja znam parę,która publicznie gruchała jak gołabki,przy ludziach byli max zakochani,a w domu kobieta byla regularnie bita przez meżą,bita,gwałcona,kiedy byla po operacji,to jej mężuś bil ją po bliznach,aby bardziej bolało.Bił gdzie popadnie,często po piersiach.W końcu po osmiu latach kobieta wzięła rozwód,zrobiła obdukcję po kolejnym pobiciu(niebieskie karty,interwencje policji itd oczywiscie były).Poznała kogoś i on dal jej i jej dzieciom dach nad glową,aby mogla spokojnie sprawe kierowac do sądu.Pasozyt dostal wyrok w zawieszeniu.Oczywiście terrorysta psychiczny nie poprzestał,non stop telefony,obelgi,wyzwiska publiczne(na miescie przy dzieciach i ludziach od szmaty ją wyzywał),do sądu trafiły dziesiątki zapisanych sms od niego,ale oczywiście nasz wymiar sprawiedliwości,to bardziej chyba chroni takich terrorystów psychicznych,bo nic z tym nie zrobił.Kobieta związała się z pewnym mężczyzną,poznała normalne zycie,bez strachu,dzieci również.Ojczulek nie placił alimentów oczywiście,bo stwierdził,że jak ona z kims innym jest,to niech ktos inny płaci.Po jakich 5 latach kobieta zostawiła mężyczyznę z którym sie zwiazała(no tak,jak problemy mieszkaniowe się zaczęły,to go po prostu zostawiła),utrzymywali kontakt fajny,az w pewnym momencie ona go zerwała i to w ten sposób,że dzwoniac do niej,groziła,że na policję zadzwoni,a on z troski to robił,bo ją kochał nadal.Okazało się,że kobieta na nowo związała się ze swoim ex,bo tak mocno się zmienił,tak mocno go Bóg zmienił(dodam,że to hipokryta,ktory bił ja w małżeństwie po czym czytał pismo święte).Odnowili slub w jakims kosciółku,a czlowiek z którym sie zwiazała,to nagle zaczęła go oczerniać do ludzi.Oczywiście w sądzie wtedy jej męzulek zrobił z niej wariatkę,że wszystko zmyśla(chrześcijanin,który w jednym kosciele ewangelickim w łodzi jest bardzo aktywny),a jego rodzinka też doznała zaniku pamieci(jego matka,również bardzo „bogobojna”wszystko wiedziała,o katowaniu,gwałceniu),cala rodzina-zanik pamieci,TA rodzina,która Boga ma ponad wszystko.Obecnie wszyscy sa bardzo zzyci i miluja się.Sadysta aktywny w kosciele(rok temu w awanturze złamał jej rękę),kontroluje ja bardzo.Ona udaje zakochaną,tak jak udawała dawno temu,pogodziła się z faktem,że ponownie weszła w błoto ? Dlaczego nie potrafi się uwolnic raz na zawsze od sadysty,tylko lgnie do niego ? wiele razy ją szantazował,że jak nie pozrywa kontaktów z ludzmi,którzy wiedzieli o jego procederach,to nie pomoże jej przy dzieciach(ona,niestety,nikogo nie ma tzn.ma rodzinę,ale to taka z która najlepiej sie wychodzi na zdjęciu).Cięzko zrozumiec takie postepowanie,miała fajne zycie po rozwodzie,ale jednak ..może brakowało przemocy ? ktos jej oddał całe zycie,a ona wbiła nóz w plecy,wrociła do kata.teraz udaja szczesliwych w miejsxcowości Stryków kolo łodzi,a kobieta prawdopodobnie nadal przechodzi przemoc fizyczna i psychiczną,ale komu teraz ma powiedzieć o tym,jak wie w co się wpakowała,a każdy jej odradzał.Na spotkaniach z psychologiem(spotkania dla kobiet ktore doświadczyły przemocy w rodzinie)tyle jej mówiono,nic nie dotarło…..niestety,ona jest osoba,którą mozna omamić kilkoma cytatami z biblii,a on ją bił i czytał,bił i czytał,działa w kosciele,wiec ja okręcił w okół palca.najlepsze jest to,że owy kościół ewangelicki dopinguje im,a wszelkie fakty na temat zachowań kata pomija i nie chce o nich słyszeć..dziwna sprawa…wiem o tym wszystkim,bo…to mnie zostawiła ..z czym ciezko sie pogodzić….

  688. magda pisze:

    Jestem w toksycznym zwiazku 11 lat. Na poczatku byly zdrady, zdarzala sie przemoc fizyczna , grozby, zastraszanie,, wzbudzanie poczucia winy. Konsekwencja tego jest moj obecny fatalny stan psychiczny. Oczywiscie moj maz przed innymi ludzmi prezentuje sie doskonale. To raczej ja wypadam przy nim blado. Obecnie chodzimy na terapie malzenska, ktora nie nie zmienila nic w naszym malzenstwie. Dla mnie to byla ostatnia szansa dla nas. Ale moj maz nie chce slyszec o rozwodzie znowu mnie zastrasza ze albo sobie cos zrobi albo mi. Mamy dwojke dzieci. Do meza nic juz nie czuje od lat a mimo to ciagle boje sie odejsc. Nie wiem czy to wynika z mojej depresji ze nie potrafie sie zebrac do dzialania czy tego iz boje sie ze sobie nie poradze. Jesli jes ktos kto moze mi pomoc sie zmotywowac i wyjsc z tego marazmu to bardzo prosze o kontakt. mag.g@onet.eu

  689. Nina7 pisze:

    @Oto

    niesamowita historia… dzieki ze sia z nia tutaj podzieliles… wiem ze moze byc Ci trudno ale ta kobieta jest tak samo chora jak jej oprawca w tym momencie… kiedy dochodzi do tego duchowosc i religia to jest jeszcze ciezej wyjsc z takiego czegos.. bo prawdopodobnie laska ma mnostwo nieswoich przekonan czyli jest maksymalnie zagubiona i prawdopodonie nawet nie wie kim jest… pozdrawiam Cie serdecznie badz dla siebie dobry!!!

  690. oto jestem pisze:

    Nina7,tak,myslę,że ona może miec(raczej na 100%) zaburzenia psychiczne,bądź może to być nawet choroba,ale ona tkwi w tym i nie widzi tego(widziała jak byliśmy razem,nagle znowu slepa się zrobiła)..to przykre,bo naprawde fajna kobieta.pasozyt zniszczył ją od środka i niszczy nadal jak raczysko,codzien odwołując sie do cytatów biblijnych,tak bylo,i myslę,że nadal tak jest.Ona lata temu wyszła za niego za mąż,bo jak mi powiedziala-znał Boga,potem ją katował i nowonaradzał się w ichniejszym kosciele protestanckim.wiele kościołów zmieniał,bo ludzie go przejrzeli,teraz zatruwa kościół w lodzi i nawet wygłasza jakieś nabożeństwa ,czy cos takiego.to kościół ewangelicki,ale wydaje się jak sekta typowa.probowałem przemowic do tych ludzi,przedstawić prawdę,ale sa oczarowani nimi i nikt inny racji nie ma.dodam tylko,że po tym wszystkim ja stałem się tym najgorszym,zupelnie bez powodu,czego zupelnie nie rozumiem,pojąć nie potrafię.nie potrafię sobie wyobraźić,że to ta sama kobieta,która przez kilka lat wpajała mi fajne wartosci,byliśmy naprawde szczęsliwi,a potem,tak nagle,po prostu te wartosci zmieszała z błotem,bez jakiegokolwiek szacunku.Nikt mnie tak nigdy nie zranił,a ona była ostatnią osobą o której bym takie cos pomyslał…ostrzegałem przed wszystkim i zanim pasożyt jej złamał rekę w awanturze,ona powiedziała mi,że sie zmienił,że duch święty go natchnął…ręce mi opadły,wiedziałem,ze przemoc fizyczna to kwestia czasu…straszne

  691. Dluga pisze:

    – Oto jestem -,
    witaj, bardzo jestes zraniony, pograzasz sie w bolu po stracie bliskiej osoby. W tej chwili miotasz sie miedzy wielkim zalem, opuszczeniem i smutkiem – ale takze zloscia za niezasluzona krzywde. Dales wszystko co mogles najlepsze, starales sie i nie rozumiesz, dlaczego nagle zostales sam. Chcesz wykrzyczec swoja krzywde i robisz to. Myslales, ze inni zrozumieja , pociesza i pomoga Ci naprawic zycie. Chciales im rozjasnic w glowach, liczyles na mediacje i wytlumaczenie Twojej Pani, ze zle zrobila. Wszystkie Twoje uczucia to zal po stracie, rozumiem Twoj stan (chyba). Ale widzisz w zyciu jest tak, ze im bardziej bedziesz szalal, miotal sie, rozglaszal o swoim zranieniu – tym mniej osob zostanie przy Tobie. Ludzie nie chca sie wtracac, bo im tak wygodniej, bo maja swoje problemy, bo nawet wysluchaja, ale nie do konca uwierza i takich „bo to, bo tamto” jeszcze pewnie mozna dlugo wyliczac. Tak to sie dzieje i nie mamy na to wplywu. Zobacz, ile osob (na ogol kobiet) zostaje w osamotnieniu, gdy zakladaja sprawe przeciwko przemocowcom. Nagle ewentualni swiadkowie traca pamiec, nie chca zeznawac, zaslaniaja sie choroba albo mowia, ze przeciez znaja sytuacje tylko z opowiesci ofiary i tak do konca nie wierza w to co slyszeli. Nie wiem jak to wyjasnic. Po prostu tak to jest.I w swoim opuszczeniu nie jestes jedyny, tez to przechodzilam. Prosze Cie, przestan juz robic to , co dotychczas. Dzialasz w wielkich emocjach, musisz dla swojego dobra wyciszyc sie. Przyjmij do wiadomosci, ze zostales odtracony. Placz, wykrzycz to z siebie, wygadaj sie – ale nie rob tego publicznie. Idz do lasu, nad wode, gdzies tam, gdzie nikt nie uslyszy i krzycz z zalu, wscieklosci na cale gardlo. Wyrzuc ten bol z siebie. Usiadz i napisz dlugi list do swojej Pani o sobie, swoich uczuciach i straconych marzeniach – ale nie wysylaj go. Pozegnaj sie z nia – i spal ten list. Mozesz pisac codzienny pamietnik, wpisywac swoje rozmyslania, takie notatki porzadkuja wnetrze, wzmacniaja psychicznie.I badz dobry dla siebie, dbaj o siebie – mozesz sprobowac medytacji, moze joga, bieganie, plywanie – zajmij sie czyms, zebys nie zastygl w swoim bolu. Moze przeczytaj ksiazeczke „Zal po stracie bliskiej osoby” Anny Dodziuk. Zobaczysz, ze wszystko co sie z Toba teraz dzieje, to naturalny proces, ktory przejdziesz i zakonczysz.
    Twoja Pani prawdopodobnie jest osoba wspoluzalezniona od swojego przemocowca. Nie jest to choroba psychiczna, to cos w rodzaju swoistej slepoty, omamienia, nieumiejetnosci widzenia rzeczywistej sytuacji. Wspoluzaleznienie – to syndrom ofiary w relacji przemocowej. Poczytaj o tym, zrozumiesz jej postepowanie. Wyglada na to, ze przerabia kolejny cykl przemocy – tzw. „miodowy miesiac”. Przemocowiec umie manipulowac, zaklamywac swoje postepowanie, falszowac obraz zdarzen, przerzucac odpowiedzialnosc na ofiare, obwiniac. Bedzie robil to tak dlugo, dopoki zechce trzymac swoja zdobycz pod kontrola, nie pozwoli jej odejsc, wyswobodzic sie. Potrafi uwodzic, czarowac, umie trafiac w slabe punkty swojej ofiary. Robi to po to, by zdobyc zaufanie, wejsc w przestrzen emocjonalna ofiary, osaczyc i podporzadkowac ja sobie. Dziala swiadomie, wabi jak paw swoimi kolorami, usypia czujnosc. Jest to faza miodowego miesiaca – moze trwac latami! Destrukcyjny manipulant pokazuje sie z najlepszej strony, ale zarazem subtelnie podporzadkowuje sobie swoja ofiare, wywiera wplyw na jej myslenie, zachowanie, widzenie swiata. Potem przychodzi kolejna faza – wzrastania zlosci i agresji u przemocowca. To wtedy ofiara slyszy ostre slowa, dotyka ja nieoczekiwana agresja – napady zlosci przemocowca, jeszcze niewielkie incydentalne ataki fizyczne – szarpanie, popychanie itd. Ofiara nie wierzy w to co sie stalo, nie rozumie – a przemocowiec dosc szybko zaczyna jej wmawiac, ze to incydentalne zdarzenie, przeprasza, nie pozwala odejsc. I ona mu wierzy. Trzeci cykl przemocy to juz jawna agresja – krzyki, wyzwiska, obrazenia fizyczne. Potem znowu przepraszanie – i od nowa zaczyna sie cykl – miodowy miesiac. I wzrastanie agresji przemocowca. Wszystko coraz ostrzej, niebezpieczniej – a potem juz bez przepraszania, a „miodowy miesiac” to chwile spokoju bez klotni. Ofiara jest zbyt zmeczona, oglupiona a przesladowca coraz bardziej czuje sie bezkarny. I tak bedzie sie dzialo, dopoki ofiara nie zrozumie, ze powinna uciekac. Wspoluzaleznienie to efekt calego procesu oglupiania, manipulacji, tresury kijem i marchewka. Tez uwazam, ze wspoluzalezniona osoba zostala poddana procesowi prania mozgu, jest jak czlonek sekty pod wplywem swojego guru – kiedy kaze, ona wskoczy w ogien, bo on chce przeciez tego – dla jej dobra. Wierzy mu, jest najlepszy. W dodatku otoczenie tez uwaza przemocowca za super faceta. Manipulanci potrafia zadbac o swoj wizerunek, pokazuja publicznie swoja dobroc, troskliwosc, przestrzegaja norm wspolzycia spolecznego. Sa jak dwie rozne osoby – inne wsrod osob, z ktorymi musza sie liczyc, ktore chca omamic – i calkowicie rozni w bezposredniej relacji ze swoja ofiara, w domu, w czterech scianach. To dlatego ofiary przemocowcow – zwlaszcza poddane terrorowi psychicznemu – budza takie niedowierzanie, zdziwienie, zaskoczenie – wowczas, gdy wreszcie zaczynaja mowic o swoim zyciu. Napisalam Ci o tym, zebys sprobowal zrozumiec sytuacje. Czy mozesz pomoc? Nie wiem. Nie sadze, zebys uzyskal wsparcie w kosciele, o ktorym wspominasz. Tu nie tylko spotkasz sie z niezrozumieniem psychicznej (i fizycznej) przemocy, w jakiej tkwi Twoja Pani – dobrowolnie!!!- ale tez uderzysz w wyznawane przez nich wartosci, religie. Chyba nie powinienes podejmowac takich akcji. Mysle tez, ze juz wystarczajaco duzo na tym forum opisales szczegolow i nie powinienes isc w ta strone, zeby sobie nie zaszkodzic. Co mozna zrobic? Dla Ciebie – napisalam wyzej – zapomniec, zadbac o stan wlasnych emocji. Dla niej? Mozesz zglosic przemoc na policje – jako postronna osoba. Czy cos zwojujesz? Czy sie tym zainteresuja? Zalezy na kogo trafisz. Od razu Ci powiem, ze sa sytuacje, gdy kobieta zglasza policji zdarzenie, prosi o interwencje domowa, przyjezdzaja, upominaja sprawce i na ogol odjezdzaja. A wtedy on wymierza jej kare… Oducza ja szukania pomocy, pokazuje swoja sile i bezkarnosc. Smutne to wszystko. Wspolczuje Twojej wybrance , zycze, zeby wyzwolila sie z niedobrej relacji. Tobie zycze wyciszenia i pogodzenia sie z tym, co sie stalo. Pozdrawiam serdecznie.

  692. Dluga pisze:

    Magda,
    witaj dziewczyno. Dobrze, ze tu dolaczylas. To co czujesz teraz, to biernosc ofiary. Nie masz juz sil, boisz sie podjac jakies dzialania, nie wiesz, w ktora strone isc. Dobrze, gdybys dolaczyla do grupy wsparcia dla osob doznajacych przemocy domowej. Czy zajrzalas na strone internetowa Niebieskiej Linii? Tam jest duzo materialow edukacyjnych i informacji, co robic w takiej , jak Twoja relacji. Jest tez poradnia online i numer telefonu zaufania (anonimowy i bezplatny). Dobrze, gdybys poczytala takze wpisy na stronie Majki Fridrich – Moje dwie glowy. Radzilabym Ci indywidualna terapie, bo malzenska – to jestescie we dwoje, tak? Dobrze, gdyby ktos podjal sie pracy z Toba – zebys umiala rozpoznac swoja sytuacje, poznala siebie i ocenila, czy chcesz odejsc, czy nie. A jesli tak, uznasz ze musisz odejsc – wowczas porada prawna, jak to zrobic dla siebie najlepiej. I psychologiczna – jak sie wzmocnic i dzialac. Moze byc tez tak, ze sprobujesz (sprobujecie) naprawic Wasz zwiazek – dowiesz sie na indywidualnych sesjach gdzie tkwi przyczyna utraty bliskosci i co zmienic, czego wymagac – od niego, moze i od siebie. Wiesz jest taka dobra ksiazka, poradnik dla kobiet ktore nie wiedza co zrobic – bardzo Ci polecam : Bancroft, Patrissi „Zostac czy odejsc”.
    Odzywaj sie tutaj, bedziemy pomagac. Pozdrawiam Cie.

  693. Dluga pisze:

    Nina7 –
    pozdrawiam cieplutko.
    Co moge powiedziec? Zycze Ci, zebys byla szczesliwa. Zdecydowalas sie na odejscie – ale jeszcze probujesz (probujecie). On sie zmienil o 180 stopni, zrozumial nagle wszystko. Byc moze. Z tego co wiem przemocowcy bez terapii sie nie zmieniaja, oni tylko obawiaja sie odejscia partnera z roznych powodow. Napisalam o tym do Oto jestem = cykle przemocy, wspoluzaleznianie. Prosze Cie badz uwazna i ostrozna. Nie daj sie uspic. Nie pozwol sie odizolowac. Jesli nie zdecydowalas sie (nie zdecydowaliscie sie) na terapie – nie pozwol sie odizolowac. Rozmawiaj z bliskimi osobami o swoich problemach, o tym co Cie niepokoi. Nie ukrywaj , nie racjonalizuj, nie obwiniaj siebie. On musi wiedziec, ze nie jestes sama. Czytaj o przemocy, wylapuj sygnaly. To moze z mojej strony jakas chora podejrzliwosc. Byc moze uznasz, ze namawiam Cie do podwojnego zycia, nielojalnosci wobec partnera. Teraz, gdy juz wiem, ze tkwilam w relacji przemocowej z zerowa swiadomoscia, gdy bardzo duzo przeczytalam na ten temat – twierdze, ze o przemocy powinno sie nauczac juz w szkolach. Naprawde bardzo trudno rozpoznac pierwsze sygnaly terroru psychicznego, zagrozenia agresja fizyczna (takze ekonomiczna i seksualna). Mysle, ze wiedza na ten temat Ci nie zaszkodzi – a byc moze sprawi, ze jasno ocenisz ewentualne zagrozenia w obecnym zwiazku. I w ogole w zyciu. Wiesz, moze kup sobie pod choinke ksiazke Kasi Miller – „Chce byc kochana tak jak chce”. To fajna pozycja, napisana dosc lekko i zartobliwie, ale psychologicznie bardzo ok. Pozdrawiam Cie.

  694. oto jestem pisze:

    Długa,ja to wszystko wiem,wszystkie te fazy o których pisałaś znam,bo ona mi o tym mówiła,ona doskonale to zna,dlatego też ciezko zrozumiec mi jej postepowanie.Ona po tym,jak sąd go skazał na zawiasy za przemoc fizyczną i psychiczną chodziła do psychologa,który własnie jej pomagał to przejść i wlasnie to wszystko co napisałaś wiem od niej,jak to działa,misiące miodowe,agresja,obietnice poprawy…8 lat to trwało,takie działanie,ale jakby ona zapomniała o tym.napisałem to o tym wszystkim,bo w zasadzie mało o tym mówiłem gdziekolwiek i chciałem sie podzielić tym,co czuję.osobiście radzę sobie,mam zajęcia,prace,sport,ale jest ten żal,zlosć,żał,zlość..pozdrawiam

  695. Dluga pisze:

    Oto jestem –

    przepraszam, jesli Cie urazilam. Jestesmy na tym forum dlatego, bo kazdy z nas zetknal sie z problemem przemocy. Usilujemy zrozumiec, podzielic sie swoimi doswiadczeniami, pogadac – zawsze, kiedy czujemy taka potrzebe. Ja nie roszcze sobie zadnych praw do decydowania, czy ktos tu ma przyjsc czy odejsc i o czym powinien (lub nie) pisac. Byc moze tak mnie zrozumiales gdy pisze: = juz wystarczajaco duzo na tym forum opisales szczegolow i nie powinienes isc w ta strone, zeby sobie nie zaszkodzic = tu mialam na mysli tylko to, ze ktos moze wykorzystac Twoje slowa przeciwko Tobie, np. w procesie cywilnym o znieslawienie.
    Wiem, ile potrzeba determinacji i odwagi, zeby zaczac pisac o sobie. Znam to zagubienie, niezrozumienie, poczucie samotnosci.

  696. Dluga pisze:

    Oto jestem –
    ciag dalszy, bo niechcacy za wczesnie wyslalam swoj komentarz 🙂
    *****
    Uwazam, ze dolaczenie do tego forum jest wspanialym doswiadczeniem terapeutycznym, wzmacniajacym nas. A to, ze tutaj jestesmy wydaje mi sie wewnetrznym przelomem – uczymy sie mowic o swoim bolu, krzywdzie, odkrywamy sie. Tak bylo ze mna. Ciesze sie, ze tu zagladam. Mnie udalo sie wyjsc z relacji przemocowej, ale najwiekszym wstrzasem bylo uswiadomienie sobie, ze w niej tkwie. To byl totalny szok, ze jestem ofiara przemocy psychicznej, manipulacji i wykorzystywania. Zaczelam czytac na ten temat i wszystko bylo objawieniem, nagle te puzzle w moim zyciu zaczely sie ukladac w oczywista prawde. Wczesniej nic nie wiedzialam o szantazu emocjonalnym, o terrorze psychicznym i wiem, ze dla wielu osob sa to nieznane obszary. Dlatego tak duzo pisze o tych „prawdach objawionych”, ale moze rzeczywiscie przesadzam ze swoim smrodkiem dydaktycznym. Ty znales juz to wszystko wczesniej – od swojej partnerki. I ona sama poznala mechanizmy przemocy. Dlaczego wiec wrocila do poprzedniego etapu zycia? Tez nie rozumiem. Nie wiem, nie jestem psychologiem. Wielka szkoda, ze sie nie udalo. Pozdrawiam Cie.

  697. oto jestem pisze:

    Długa,w żadnym wypadku nie uraziłaś,przypomniałaś kilka rzeczy,które mi dały do myslenia i pomogly przejść na inny tor,tak mi się wydaje.procesów się nie boję,wszystko co mowiłem,to prawda,a za to ja móglbym taki proces wytoczyć,bo sie dowiedziałem jakie plotki o mnie mówią tamci „zakochani”,co mnie troche rozwścieczyło,para faryzeuszy,raczysko na zdrowym organiźmie społeczeństwa.to mi pomogło mega gardzić nimi,to mi pomogło rozumieć,ze to moralne dno,nędza duchowa..zycie wszystko zweryfikuje.pozdrawiam.

  698. oto jestem pisze:

    Długa,no własnie,cięzko zrozumieć,że wróciła,ale powtarzała często,że jej zycie jest przegrane,bo wyszła za niego.Myslę,ze po prostu sie poddała i tyle.Tutaj kluczową rolę odegrało pismo święte,które oni maniakalnie czytają-mąż jest na całe życie,dopiero kiedy mąż umrze,kobieta może związać się ponownie.ona przekłada pismo nad wszystko inne i nawet jeśli cos jej nie gra,to on ją omami,wytłumaczy tak,zeby było na jego stronę.Przerabiała to wiele razy,no wszystko mi opowiadała,dlatego wiem.pasozyt na tyle ja omamił,że wciągnął ja w sektę,gdzie wzieli slub ponad 10 lat temu,typowa sekta,a potem skakali od kościóła do kościółka.znam temat,wiele razy mówiła,ze ja omamiał,rok temu mi powiedziała,że ja szantażuje,wszystko wróciło do „normy”,jak sprzed wielu laty.po prostu się poddała,a szkoda,bo jak bylismy razem,to była silna,tak się wydawało,widziałem,że zaczyna zyć.Mysle,że tu chodzi tylko i wyłącznie o wiarę,pismo św,utonęła w tym ciemnogrodzie,tak jak tonie mnóstwo osób codzień,godzą się z przemocą psychiczna i fizyczną,bo tak musi być,wiara nie pozwala odejść tzn.pozwala,ale nie pozwala wejsć w nowy związek,więc kobieta sie poddaje,jak przez lata slyszy,że jest dnem i nie poradzi sobie bez mężą….

  699. Agn pisze:

    Szymonn, jaki masz e-mail, jestem w b podobnej sytuacji, chcialabym porozmawiac i sie poradzic. Moze sama tez bede w stanie cos podpowiedziec.

  700. agn pisze:

    Ja jestem juz bardzo bardzo chora po bardzo toxycznym leczeniu, jakie trudno sobie wyobrazic. Do tego doprowadzil mnie sprawca przemocy. Zabral mi nawet wysilki ktore wlozylam by wyzdrowiec, zabral mi moje poczucie bycia pewna siebie przez to. Porozsylal wszedzie komukolwiek sie da, ze ja jestem chora psychicznie, wykancza mnie, sssie energetycznie, ze to sie nie da wyobrazic, ledwie zipie, znajomosci jakies wykorzystal by mnie ograniczac z miejscem zamieszkania, bym nie mogla wyjechac za granice , zdyskryminowal mnie zawodowo, wypisywal na uczelnie, gdzie dostalam dyplom

  701. Magdalena88 pisze:

    Witam .
    Jestem juz ponad 4 lata po ślubie I mamy 2 dzieci.Większość z tych punktów pasuje do męża : Krzys, wyzwiska, ponizanie, przeklenstwa, obarczanie mnie winą o wszystko . Zawsze to moja wina, jestem najgorsza z mozliwych. Strasznie ze odejdzie a ja w duchu mam nadzieje że to zrobi Bo ja nie mam silver ani odwagi.Czuje sie nic niewarta, beznadziejna, bardzo samotna,ostatnio mialam mysli samobujcze. 2 tygodnie temu uspilam dzieci I poszlam sprzatac zmiotlam I umylam podloge ale miedzy czasie wstala mlodsza 2 miesieczna corcia z placzem I oczywiscie to byla moja wina Krzyk I wyzwiska Bo sprzatalam, niezwytrzymalam I wyszlam z domu po polnocy proto nad rzeke, cala droge plakalam i wyobrazalam sobie jak skacze jaka ulge to przyniesie mi I bliskim. Ciagle mam awantury o to ze sprzatam, ze dziecko placze, ze cos zrobie nie tak. Dlugo by opowiadac a ja nuz nie mam sil. Czuje sie taka stlamszona, taka Malta, beznadziejna I nieszczesliwa. Mam ochote zasnac I sie nie obudzic…

  702. Ewa pisze:

    Witam wszystkich !
    Jestem również ofiarą przemocy domowej. Drugiego grudnia mieliśmy ostatnią sprawę rozwodową. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, gdyż napisane zostało pismo o uzasadnienie wyroku. Mieszkamy razem .Mąż mnie oczernia, nagrywa, opowiada do dzieci na mój temat niestworzone historie. W domu regularnie prowokuje awantury, świętego wyprowadziłby z równowagi. Zabierał mi wielokrotnie komórkę,zabrał zapasowe kluczyki do samochodu, dowód rejestracyjny, indeks, wycierał moimi czystymi ubraniami mocz naszego szczeniaka,a trzy lata temu małymi kociakami wycierał podłogę, do ugotowanego bigosu włożył pokarm dla kota, bo nie życzył sobie, żeby kociak jadł jedzenie z saszetki. Trzy lata temu założył w moim imieniu profil na portalu randkowym i używał go ok. trzech miesięcy. Wkleił tam moje zdjęcia.Takich przykładów jest wiele. Prokuratura wszystko umarzała. Moja mama, z którą zawsze mieszkaliśmy i nam pomagała,sprzedała mieszkanie i dała mi darowiznę na budowę domu. Mama mieszka z nami, ale nie ma dla siebie miejsca,on zabrania jej ruszyć talerza, czy kubka. Obecnie dostała w prezencie komplet talerzy. Jest też nękana, a ma 76 lat. Mąż w Nowy Rok wezwał policję, bo wzięłam masło, które prawnie było jeszcze wspólne,żeby dzieciom posmarować chleb na kolację. Dziś uderzył mnie w twarz, bo powiedziałam,żeby wpłacił mi alimenty, bo termin minął i wezwał policję, że to ja go atakuje. Mnie tak się trzęsły ręce,że nie mogłam nawet wybrać numeru. Trzy lata temu miałam podobną sytuację, ale wybaczyłam mu wszystko, bo obiecywał, że wszystko będzie dobrze. Niestety pomyliłam się. Wtedy miał założoną niebieską kartę. Teraz też ma , ale poszedł do MOPR-u i tak na mnie nagadał,że mnie też założyli argumentując,że to słowo przeciw słowu… Jest faktycznie bardzo wiarygodny, a wszystko to, co robi mi, odwraca kota ogonem. Być może jest to jakaś jednostka chorobowa, bo takie zachowania nie są normalne. Mam dosyć tych chorych instytucji, gdzie ofiara staje się katem. Mam w ogóle już dosyć takiego życia…On pewnie chce wprowadzić swoją kobietę do tego domu i dlatego robi wszystko,żebyśmy się wynieśli i zrobiłabym to, ale nie mam najzwyczajniej w świecie za co wynająć mieszkania. Alimenty jakie dostał to po 450 zł na dziecko, gdyż specjalnie na potrzeby rozprawy rozwodowej zlikwidował firmę budowlaną.Zarabiam najniższą krajową. Mam trójkę dzieci. Czy ktoś jest w stanie mi pomóc? Wszyscy mamy dosyć tej sytuacji.

  703. gosia pisze:

    ale jak z tego wybrnąć

  704. opal pisze:

    100% przemoc w rodzinie,świadkowie,radź się adwokata jakiegoś,dobrze Cie poprowadzi,bo to co opisałaś,to zwykłe przstępstwo w świetle prawa.Obdukcje rób ,jak zrobi Ci krzywdę…

  705. Pomocyon pisze:

    Witam .Pisze tu bo nie wiem co zrobic moj zwiazek to koszmar ,nie tylko kobiety sa terryzowane psychicznie . Jestem w zwiazku od 5 lat z kobieta starsza odemnie tak samo jak ja ona byla po przejsciach , gdy poznalismy sie bylo wszystko pieknie nie przeszkadzalo mi ze ma 2 dzieci z poprzedniego zwiazku jej nie przeszkadzalo ze tez mam dziecko (moje dziecko mieszka z moja byla)Mojej obecnej partnerki dzieci obecnie sa w wieku 20 lat starsze i 10 mlodsze. Wiec jak wspomnialem poczatek byl cudny zamieszkalismy razem po 2 latach zdecydowalismy sie navwspolne dziecko . obecnie ma 3 latka . Duzo razy bylo miedzy nami zle ale zawsze jakos konczylo sie dobrze . bywalo naprawde koszmarnie zawsze bylem tym zlym najgorszym jej koszmarem robila ze mnie najgorszego chama gdzie nie pije nie wychodze bez niej z domu nie spotykam sie z kolegami tylko praca dom mamy ciezka sytuacje finansowa wiec syaram sie zyc oszczednie ja tak ale ona nie utrzymuje dwa samochody bo przeciez ona musi miec czym sie poruszac ona nie pracuje dziecko ma 20 minut pieszo do szkoly ale to przeciez za daleko zeby nogami chodzic starsze jej dziecko studiuje jest tylko na weekendy w domu gdzie nic palcem nie tyknie. Wczoraj dzien zaczol sie spokojnie do poludnia gdzie maly zaczol plakac i jak to dzieci robia „bic mame ” po nogach bo nie chciala mu ustapic w czyms. To co sie stalo rozwalilo mnie zlapala malego i z calej sily mu przylozyla wybuchlem „co ty kurwa robisz to dziecko” a ta do mnie zebym nie wtracal sie w jej wychowanie odpowiedzialem zeby tak sobie je dzieci tak wychowywala wtedy wtroncila sie statsza jej pociecha i do mnie odpieprz sie do mnie nie uslyszalem co jeszcze bo maly plakal poszlem z nim do sypialni na nodze mial odbita reke mamy szok . oczywiscie ja znow jestem ten zly a ona i jej dwa aniolki takie biedne dodam ze w tym 5 letnim czasie nie podniosla nigdy reki na 2 syatsze aniolki gdzie tak naprawde koszmarne dzieci ja np nigdy mamie nie powiedzialem zeby rozjebala sie na drzewie nie wyzywalem od glupich itp ale to przeciez takie dobre dzieci dodam ze uslyszalem ze moje dziecko jest uposledzone a niedawno ze nasza wsppolna pociecha opuzniona cholera nie wiem co robic doradzcie cos nie mam z kim pogadac o tym

  706. Moje dzieci sa martretowane nastawiane przez holandie .Corke w miesiacu strona murzynska zabrala i ja malestuje ,a syn chcial dzisiaj zabic sie bo klamia ze moze do domu.Jest to sprwa do reportera ,Mam wszystkie dowody ,mieszkam tutaj sama 10 lat a oni zabrali mi ppiekna corke ktora jest w tym momencie martretowana z syna robia wariata, Co ja mama zrobic,pomozcie

  707. Dluga pisze:

    Pomocyon – jesli zdarzy sie sytuacja, ze ponownie Twoje (Wasze wspolne) dziecko zostanie uderzone – zrob zdjecie sladow bicia. To moja pierwsza rada.
    Kolejna – rozstanie. Twoja druga polowa pokazuje prawdziwa buzke. Nie sadze, zeby mialo byc lepiej. Prawdopodobnie jestes juz tylko dostarczycielem pieniedzy. Szkoda biednego dzieciaka, szkoda Twojego zycia. Bylo kiedys pieknie – ale sie skonczylo. Adwokat, rozwod, przyznanie praw rodzicielskich Tobie – pewnie czeka Cie o to walka (a moze nie). Potwierdzisz w sadzie swoje zarzuty, materialnie jestes w lepszej sytuacji, nie pijesz – dla dobra dziecka zakoncz ten zwiazek. Jeszcze mozesz sprobowac pogadac w osrodku pomocy spolecznej (lub w podobnym miejscu) na temat terapii malzenskiej. Ja stawiam jednak na zakonczenie zwiazku, zabranie dziecka i rozpoczecie zycia „od nowa”. Nie masz pieniedzy – sa porady prawne bezplatne, adwokaci przyznawani z urzedu. Zycie z malym dzieckiem bedzie trudne – ale sa zlobki, przedszkola, opiekunki-emerytki. Jednak chyba lepsze, niz to, jakie opisujesz.

  708. Zdezorientowana pisze:

    Witam, przeczytalam artykul i zastanawiam sie czy ja sam anie stalam sie taka osoba! Bylam w zwiazku z mezem, ktory okazal sie tyranem dopiero po slubie. Postanowilam go zostawic, czym odcielam mu doplyw gotowki wiec on w akcie zemsty postanowil nastawic rodzine przeciwko mnie co mu sie udalo bo niestety wiezy w mojej rodzinie nie byly nigdy za mocne. Ale to potrafilam jakos przetrawic. Mamy dziecko i kiedys powiedzial ze jesli dorosnie to nastawi to przeciwko mnie….no niestety nie uda mu sie bo jesli cokolwiek zmieni sie w moim malym po wizycie u ojca, ten bedzie mial ograniczone kontakty. Z tym wszystkim sobie oradzilam i sie uporalam. To przeszlosc…
    Po jakims czasie zaczelam budowac nowy zwiazek. Niestety partner nie jest do konca ze mna szczery, nadwyrezyl moje zachowanie(proby spotkania z ex, flirty internetowe, oglodanie porno). Ja czujac sie zraniona probowalam „szantazowac” go odejsciem w nadzieji ze sie to zmieni. Zaczelam sprawdzac jego telefony, wiadomosci itp…Nie wiem czy to ma nadal sens. Z punktu widzenia osoby trzeciej, myslicie ze jest sens to nadal ciagnac? To wazna dla mnie decyzja, a nie chce rujnowac sobie zycia stajac sie bardziej zgorzkniala. pozdrawiam wszystkich Zdezorientowanych 🙂

  709. Dluga pisze:

    Zdezorientowana, witaj. Moim zdaniem bez zaufania nie da sie zbudowac dobrej relacji. Bedziesz tak sprawdzac kazdy jego telefon, komputer itp. do konca zycia?
    To ponizajace. Jak bedzie chcial, to i tak Cie oszuka. A za chwile moze pozakladac hasla i koniec z kontrola. W dodatku Ty okazesz sie ta gorsza,”przemocowa”, szpiegujaca. Wiesz, to kiepska przyszlosc z takim facetem-kretaczem. Juz sporo sie zdarzylo – nie byl to epizodyczny przypadek, ktory ewentualnie mozna odpuscic, prawda? I to na poczatku budowanego zwiazku. Na Twoim miejscu nie ciagnelabym tego. Juz chyba nie pozbedziesz sie tej niepewnosci i zadreczania testami: prawda, czy falsz. Pytanie – czego taki dupek oczekuje w Waszej relacji? Masz byc opiekuncza mamusia, rozumiejaca,ze synek sobie troszke musi podokazywac? Czy raczej pan i wladca – Ty juz usidlona a on ma jeszcze chec na kawalerskie zycie? Na pewno flirty internetowe, szukanie wrazen z eks, porno – to nie sa niewinne zabawy, nie daj sobie tego wmowic. Zycze Ci jasnosci widzenia, Zdezorientowana. Facet szuka innych wrazen – droga wolna. Na pewno spotkasz kogos, kto bedzie umial docenic Twoja obecnosc, Twoja chec wspolnego zycia. A poza tym – jest jeszcze tyle innych ciekawych rzeczy na swiecie, oprocz niedojrzalych facetow. Pozdrowienia.

    • Zdezorientowana pisze:

      Dzieki Dluga, zgadzam sie z Toba w 100%, wydaje mi sie ze te wszystkie zakochania i zwiazki nie powinny stawac na piedestale. Roruzmiem, ze ludzie Twierdza ze milosc jest najwazniejsza, ale moze nie koniecznie ta miedzy facetem i kobieta. Swiat jest duzo wiekszy niz nam sie wydaje i jest tam ta wolnosc, ktora ja bardzo chcialabym miec. Moze poprostu kobiety zamknely sie pod tym kloszem typowym zonek-mamusiek, bo tak im sie utarlo w glowkach z pokolenia na pokolenie a faceci dobrze to wiedza i tylko z tego korzystaja. Moze czas na ere nie kobiet ale w ogole ludzi wyzwolonych.
      Skonczylam studia, marzylam o pracy, pozniej lepszej pracy, sukcesach, pieniadzach..teraz marze o jeszcze wiekszych pieniadzach. To troche bez sensu, nigdy nie bede spelniona. Teraz mysle i juz zaczynam powoli planowac w glowie ze kiedy moj maly tylko troche podrosnie to chce zobaczyc z nim kawalek swiata. Spakowac sie i jechac i moze juz nie wracac:)
      Do niczego sie nie przywiazywac i niczego sie nie wyrzekac:)

      • Dluga pisze:

        Wiesz, Zdezorientowana – cos mi sie wydaje, ze nadajemy na podobnych falach. Tylko ja bylam opozniona w rozwoju 🙂 Bardzo dlugo nie widzialam, nie slyszalam – racjonalizowalam i coraz mniej wymagalam, a wlasciwie niczego nie oczekiwalam. Za to sobie na maksa zadawalam do zrobienia. Bo wlasnie ta zonka, mamuska, tak nalezy, tak to jest… Guzik prawda. Nic nie nalezy, stereotypy do kubla, a to – jak jest, tylko od nas samych zalezy. Gdy otworzylo mi sie wreszcie widzenie – przerazilam sie. Nie tego, ze bede sama – to wydawalo sie haustem swiezego powietrza i sloneczna droga w nieznane. Wstrzasnelo mna, kim sie stalam tkwiac przez lata w czyms, skad nalezalo zwiewac z turbodoladowaniem. Zamiast uciekac – zamrozilam uczucia, zalozylam zamglone okularki – usilowalam przetrwac. Dlaczego? To ta pieprzona wizja udanego zycia – tylko w wersji:
        malzenstwo, domek, rodzinka, samochod, wspolne wczasy… a rola kobiety jest utrzymywanie ciepla domowego ogniska… I niewazne, ze tez wyksztalcona, pracuje, robi kariere i doskonale zarabia. Stereotyp jest taki: pan ma byc zadowolony – wtedy i zona pana zadowolona. Usmiechniety robot wieloczynnosciowy. To tak w skrocie. Tez okazal sie tyranem. A moze sama go tak nauczylam, zosia samosia, niczego nie chce, ze wszystkim sobie poradzi. Gdy zaczelam oczekiwac odpowiedzialnosci za slowa i czyny, rownowagi w dawaniu i braniu – otrzymalam zlosc i agresje. Bo sie zbuntowalam, chcialam zmienic wygodny dla niego uklad. Wydaje sie, ze poczatki zawsze sa w dziecinstwie. Tak mnie wychowano – otrzymasz aprobate, gdy bedziesz uzyteczna, grzeczna dziewczynka. Bylam. I zapomnialam o sobie. Juz nawet nie wiedzialam co lubie, co mi sie podoba – a co nie. Troche to trwalo, zeby sobie przypomniec jaka jestem naprawde. Teraz – zyje! Tak zwyczajnie, banalnie. Wiem, co dla mnie jest dobre. Juz odrozniam toksyczne relacje i odcinam sie. Na szczescie naleze do tych, ktore nie musza wisiec na meskim ramieniu. Odzyskalam spokoj, radosc z drobnych spraw, ciesza mnie kontakty z ludzmi – ale tez nie nudze sie w swoim towarzystwie. O jakosci kazdego dnia decyduje sama. Wolnosc wyboru, wolnosc decyzji. I tylko w tym jednym Zdezorientowana nie zgodze sie z Toba – to nie gdzies tam, w swiecie , jest wolnosc. Ona jest wewnatrz nas. Rozumiem to w ten sposob – wybieram to, co uwazam za sluszne i dobre dla siebie; dzialam w poczuciu dobrego egoizmu – ale nie krzywdze i nie ranie innych; pomagam innym – ale nie pozwalam zawlaszczyc wlasnego zycia; troszcze sie o bliskie osoby – ale daje sobie tez prawo do zmeczenia i odpoczynku. Tak jak inni mam prawo do bledu – ale nie zadreczam sie tym. Nastepnym razem juz go nie popelnie. Takie jest moje credo na dalsze zycie. Niby proste – a musialam do tego dojrzec. Wiesz, Zdezorientowana – tez zaczynalam porzadkowanie swojego zycia od podrozowania (i jeszcze kilka innych „forumowiczek” tez). To chyba taki sposob ucieczki od wlasnego zycia. Na poczatku moje problemy wozilam ze soba, inaczej sie nie dawalo. Ale w koncu je przezulam, wyplulam i nareszcie rozejrzalam sie wokol. Pieknie jest! /wiem, wiem, sa sprawy smutne, wazne, wcale nie piekne/ – ale tu mowie o blekicie nieba, zyczliwych ludziach, ktorzy gdzies tam zyja, itp. Juz nie uciekam – teraz po prostu pomieszkuje tu i tam… I tez biore pod uwage ewentualnosc zmiany miejsca… Usmiecham sie do Ciebie i zycze dobrego zycia, Zdezorientowana.

        • feniks pisze:

          Dzięki za te słowa.Wiem teraz, że moja wizualizacja przyszłości jest w miarę prawdziwa… W porównaniu, z jakże podobną do mojej, wizualizacją przeszłości…

  710. Stanislaw pisze:

    Witam wszystkich

    Czytajac te posty kobiety mysla ze jest to nie mozliwe ze one gnebia swych facetow .
    Ja ma zone z ktora przezylem juz prawie 25 lat razem. Musialem sluchac jej bo jak bylo inaczej to mowiala ze podwazam jej zdanie przy dzieciach ktorych mam 3 w wieku 24 ,22 i 13 to chlopcy.
    Do rodziny nie moglem za duzo chodzic bo mowila ze trzeba spedzac razem czas . Nie lubi mojej rodziny bo oni widza jak jest zazdrosna o nasze relacje . Uwielbiam sie zabawic i teraz wypic to uwazam ze cos mi sie nalezy w tym zyciu a nie tylko praca zawodowa i w domu. Juz 3 raz zmiewnialem miejsce zamieszkania i wszystkie remonty tych mieszkan robilem w 90 % sam bo jestem czlowiekiem tzw zlota raczka. Zarabiam malo bo pracuje jako konserwator -wozny w szkole ma 1500zl netto . Zona mowi ze to marne grosze bo ona jest nauczycilka religii i ma wiecej niz ja. Wyzywa mnie ze jestem pijakiem , gnojem, takim woznym i nie mozesz chodzic na imprezy sam tylko z nia ale moi znajomi jej nie trawia i co mam zrobic. Jak chce wiasc samochod to mowi ze ona dzisiaj wyjezdza gdzies tam lub cos innego. Bardzo zle sie odnosi do mnie i nie wiem co mam zrobic , Moze pomozecie mi lub jakies inne informacje. Moze nie skladnie to napisalem to przepraszam . Ile razy kazala mi sie wynosic z domu kltory kupilismy 8 lat temu na kredyt i ja tez go remontowalem . Nastawia chlopakow przeciwko mnie. Kiedys po klotni opuscilem swoja rodzine na 10 tygodni bo mialem jej dosyc do dzisiaj mam to wypominane i jak jak jakos klotnia to mowi zebym opuscil ich bo ja zdradzam . Mam bliskie kolezanki ktore nie maja dobrze w swym zyciu i im pomagam . Prosze o jakies sugestie . Pomocy???????

    • zła na życie pisze:

      zgadzam się z artykułem ja nie dopatrzyłam się dwóch przykładów do mnie pasują wszystkie. Ktoś powie to co jeszcze robisz w tym związku? a ja odpowiem. A co mam zrobić, dokąd uciec. Nie mam nikogo. Rodzice nie żyją, a przyjaciół nie mam. czasem zazdroszczę i chciałabym się znaleźć w więzieniu, żeby mnie ktoś tam zamknął i wyrzucił klucz. Nie czuje sensu życia nawet myśl że mam syna córkę nie cieszy mnie. Każde życzenie jakie mam to spokój, nie chce mi się wychodzić z domu, nic mnie nie cieszy.

  711. zła na życie pisze:

    nie mam na nic sił, życie z dnia na dzień komplikuje mi sie coraz bardziej… już nie potrafię sobie sama pomóc. Czasami zastanawiam sie czy nie było by lepiej skończyć z tym wszystkim i mieć święty spokój! W rodzinie nikt mnie nie szanuje, nikt nie liczy sie z moim zdaniem… wszyscy maja mnie gdzieś nawet nie mam z kim porozmawiać….

    przez te nieporozumienia z rodziną zaczełam mieć problemy z sercem ale oczywiście nikt sie tym nie przejoł bo ja jestem jak 5 koło u wozu. Nie wiem co ze mną będzie…. Dzieciństwa praktycznie nie miałam, dorosnąć musiałam bardzo szybko. Chciałabym sie gdzieś wyprowadzić ale nie mam gdzie. Co mam robić? zabić sie?! chyba jedyne co mogę zrobić to wypłakać sie w poduszkę, nic mi więcej nie pozostaje no chyba ze się zabić.

  712. Dluga pisze:

    Stanislaw, troche myslalam o Twoim wpisie.. Na co dzien brak dobrych slow, nie ma szacunku, brak przyjazni. Tak sie tez zdarza w malzenstwach z dlugim stazem. Sprobujcie razem cos zmienic, bo ciagnac takie zycie dalej to bez sensu. Pogadaj z zona – szkoda zaprzepascic taki szmat zycia. Ona ma zal ze zostawiles ja na 10 tygodni..Czuje sie z tym zle. Sprobuj wytlumaczyc, ze dlatego to zrobiles, bo Tobie z nia bylo tez zle, juz nie do wytrzymania. Przeciez nie odszedles do innej kobiety (chyba?). Ale wrociles do swojej zony, bo nadal jest wazna osoba dla Ciebie. Zona moze czuc sie zaniedbywana – Ty masz swoje znajomosci, ona pewnie nie. Byc moze czuje uraze, ze gdzies chodzisz sam, bawisz sie – a ona? Co w tym czasie robi? Zachec ja do wspolnych wyjsc, do spotkan rodzinnych. Pokaz jej, ze nie powinna byc niespokojna, zazdrosna. Sprobuj wciagnac ja w swoje towarzystwo. To moze byc zazdrosc o Twoj czas, spotkania z kolezankami. Zapraszajcie znajomych, wychodzcie gdzies z domu razem, Moze ona czuje sie odrzucona? Byc moze dlatego z zalu, zlosci padaja te slowa o pieniadzach, pracy. Przeciez jestescie wspolnota, mniej zarabiasz ale w domu pomagasz, naprawiasz, remontujesz – komu innemu nalezaloby za to zaplacic. Zle jest utrzymywac taki stan wegetacji w zlosci. Zwlaszcza, gdy sie starzejemy i potrzebujemy wsparcia, poczucia bezpieczenstwa, usmiechu. Porozmawiajcie o tym – czego nawzajem oczekujecie od siebie. Obejrzyjcie wspolnie film „Dwoje do poprawki”. To jest wlasnie o relacjach „starego’ malzenstwa, nie widzeniu siebie, rosnacej obojetnosci. Przezyliscie razem kawal czasu, byly na pewno mile chwile, macie prace, dom, rodzine , zdrowie chyba tez nie szwankuje – jest wszystko, tylko brak bliskosci, wzajemnego zrozumienia. Sprobuj to zmienic. Zapros zone na wycieczke, kolacje – porozmawiaj z nia o Waszych problemach. Najlepiej poza domem, zmiana otoczenia sprzyja taki rozmowom. Okaz jej troske, moze boi sie samotnosci, starosci.. Wysluchaj ja uwaznie, przemysl jej slowa. Daj tez jej troche czasu na zastanowienie. Moze wspolne wczasy bylyby niezlym pomyslem? Mam nadzieje, ze jeszcze wszystko moze sie poprawic. Zycze ci tego. Pozdrawiam.

  713. Dluga pisze:

    Zla na zycie, pozdrawiam Cie serdecznie. Samotnosc, brak bliskosci, obojetnosc innych..Nie mialas ciepla rodzinnego, wyszlas z dziecinstwa z wielka potrzeba milosci, jak piszesz – w ogole nie mialas dziecinstwa, bo szybko musialas stac sie dorosla. Takie deficyty emocjonalne ciagna sie przez cale zycie. Bardzo czesto przez brak milosci, uwagi w dziecinstwie – wchodzimy w nieudane zwiazki z zimnym czlowiekiem. Na kazde dobre slowo usilowalas zapracowac, chcialas byc potrzebna, bo mylilas to z miloscia. Czy tak bylo? Zacznij od siebie. Musisz zrozumiec, ze jestes wartosciowa osoba. Masz prawo do swojego zycia i tylko od Ciebie zalezy, co z tym zrobisz dalej. Usiadz i wypisz na kartce wszystkie swoje krzywdy, wszystkie swoje zale – placz i pisz. Wszystko zle co Cie spotkalo. Potem spal to nad swieca i zakop – niech idzie w diably, do ziemi. Rozpraw sie z poczuciem krzywdy, brakiem milosci, zalem. Wiem, powiesz, to glupie, co ona pieprzy. Sprobuj to zrobic, wyrzuc z siebie zlosc – przeciez Ci nie zaszkodzi i tak juz nie wiesz, co zrobic dalej ze swoim zyciem. A moze jednak pomoze? Potem zajmij sie soba. Spojrz na siebie -czy nie zaslugujesz na lepsze zycie? Nie jestes wartosciowa,fajna kobieta? Zmien swoje zycie sama. Jesli siebie nie traktujesz dobrze, nie otrzymasz tego od innych. Idz do fryzjera. Zaloz fajna kiecke. Idz do kina, teatru. Tak, sama. Nikt Cie nie wyrzuci, w doopie miej zdanie innych na ten temat. Rob dla siebie to co dobre. Wyjedz na troche z domu – wczasy? Nie piszesz w jakim wieku masz dzieci. Jesli wymagaja wciaz opieki – to sa tez dziecmi Twojego meza. Niech sie nimi zajmie – tez masz prawo do swojego zycia. Rozejrzyj sie wokol – moze ktos potrzebuje Twojej pomocy? Tak po prostu po sasiedzku – zrob komus zakupy albo zagadaj i spotkaj sie przy herbacie. Jest wiele samotnych osob, wygladajacych z daleka na szczesliwych ze swoimi rodzinami. Wiem, ze to trudne ruszyc sie z domu, gdy juz deprecha trzyma za gardlo. Pomoz sobie. Idz do lekarza, zajmij sie swoim sercem, ale tez swoja psychika. Moze potrzebna jest pomoc psychologa? Prosze Cie, zajmij sie soba. Sa spotkania grup wsparcia, sa kobiece organizacje, masz adresy w internecie. Moze byc basen, gimnastyka, dlugie spacery, fajne ksiazki, warsztaty ceramiczne, malarskie.. Nie tkwij w swojej samotnosci i rozzaleniu. Trudno, cos sie posypalo – ale zobacz, za oknem slicznie, bialo – idz na spacer. Ruch pomaga, kontakt z natura tez. Moze w drodze powrotnej zapros siebie na kawe z ciastkiem? Kup kolorowa babska gazete i spedz mily czas ze soba. Pooddychaj i popatrz – tak niewiele potrzeba, zeby nabrac spokoju i dystansu do codziennosci. Najpierw sie oderwij. Zatroszcz o siebie i polub siebie. Potem przyjdzie czas na dalsze decyzje. Niewykluczone, ze Twoja zmiana wzbudzi zainteresowanie bliskich. Jesli Ci na tym jeszcze zalezy, to bedzie mila odmiana. Ale pamietaj – to przede wszystkim Tobie musi byc dobrze. Masz obowiazki, musisz cos zrobic – ok. Ale Ty tez jestes wazna. Nie zapominaj o sobie i swoich przyjemnosciach. Badz dobra dla siebie – tak jak bylas dobra dla innych. Teraz zmien kolejnosc – najpierw Ty, potem inni. Wstan, ubierz sie i wyjdz z domu. Pomysl o tym, co napisalam. I popatrz na swiat – jest niezle i tylko od nas zalezy, co dalej zrobimy z dalszym zyciem. Odetnij sie od awantur, zlego traktowania, braku szacunku. Zbuduj swoj wlasny swiat. Nabierz sil, odpocznij. Na razie nie masz innego wyjscia. Pozdrawiam Cie.

  714. witam wszystkich mam problem mam 24 lata jestem kobietą z 2 dzieci jestem z partnerem od 9 miesiecy razem dzieci nie są jego tylko z poprzedniego związku. A mianowicie chodzi mi o to co mam zrobić bo od jakiś 4 miesięcy mój związek to chorror mój facet mi nie ufa dogryza mi wyzywa mnie od kurew szmat mówi do mnie ciągnij się wypierdalaj spierdalaj itp kocham go nad życie i nie poznaje go psychicznie już nie wytrzymuje prawie nic nie jem chudne zamknełam się w sobie z nikim prawie nie rozmawiam i co mam w takiej sytuacji zrobić bo jusz sobie nie radzę z tym wszystkim nie mam do kogo się zwrócić o pomoc lub poradę dlatego pisze tutaj do was. czekam na jakiś odpis co mam robić i dziekuje z góry

  715. Dluga pisze:

    Roksana – uwolnij sie od lobuza. Bo to lobuz, dran, ktory Cie niszczy, dreczy. Znajduje w tym chora satysfakcje, odgrywa sie za swoje kompleksy, porabana psychike. Wypiernicz go z domu i odzyskaj spokoj dla siebie i swoich dzieci. Ty jestes wazna i jakosc Twojego zycia. Ale masz tez obowiazek wobec swoich dzieci – stworzyc im dobry dom, bezpieczny dom, bez wyzwisk i agresji. Nie pozwol zeby nauczyly sie przemocy i niosly ja dalej.
    Jesli tego drania, ktory wyzywa Cie od kurew i szmat wciaz kochasz nad zycie – idz do osrodka do spraw przemocy, do MOPS albo Niebieskiej Linii, pogadaj z psychologiem , dolacz do grupy wsparcia. Zadzwon na bezplatny numer telefonu zaufania d/s przemocy.
    Ratuj sie, bo to co Cie z lobuzem laczy to zadna milosc, tylko wspoluzaleznienie. Mozesz o tym przeczytac w ksiazce „Kobiety , ktore kochaja za bardzo”. Moze w tej relacji z draniem odnajdujesz swoje traumy z dziecinstwa, moze bylas zle traktowana i po prostu ten klimat znasz, nauczylas sie tak funkcjonowac. Prosze Cie, wyrzuc tego gnojka z Twojego zycia zanim zacznie sie agresja fizyczna. Nie mam zadnych watpliwosci ze bedzie Cie bil. Werbalna przemoc to pierwszy etap. Dlaczego o tym nie mowisz w swoim otoczeniu? Ukrywasz jego swinstwa ze wstydu, prawda? I dlatego, ze wciaz masz nadzieje, ze on sie zmieni, bedzie taki jak kiedys. Nie bedzie, zapewniam Cie. Zmieni sie tylko na gorsze, bo Twoja bezradnosc na to mu pozwala. I jesli nikomu o tym nie opowiadasz – zapewniasz mu bezkarnosc. Robisz to co wszystkie kobiety w takiej sytuacji – nie wierza, ze maja do czynienia z destrukcyjnym facetem. Szukaja powodu naglej zmiany zachowania, podejrzewaja chorobe psychiczna, obwiniaja sie i staraja utrzymac spokoj w domu i dobre relacje z partnerem. I wstydza sie o tym mowic, bo wstydza sie za siebie, ze pozwalaja na takie traktowanie. Nie wstydz sie Roksana. To nie Ty powinnas sie wstydzic. Mow glosno o tym, jak wyglada Twoje zycie za drzwiami domu, bron sie, bo inaczej nic sie nie zmieni. Pozdrawiam.

  716. Długo pisze- Dzięki za odpis na moją wiadomość ciężko mi się z tym pogodzić że osoba która jest mi tak bliska mogła moje życie zamienić w chorror wczoraj sobie uświadomiłam że ten człowiek nie nadaje się do życia wspólnego rozmawiam o wszystkim z moją koleżanka ale na niej nie mam żadnego oparcia nie doradza mi sama zostałam z tym bo nikt nie chce ze mną rozmawiać. Masz rację w dzieciństwie też miałam podobnie w domu tata pił uciekałam z domu byłam odrzucona zawsze ta najgorsza dla wszystkich. ukrywam to wszystko w sobie i dusze bo tak naprawdę boje się zrobić jakiś krok w tym kierunku żebym nie została wyśmiana i żebym nie była ta najgorsza dla wszystkich. Przez jego zachowanie w stosunku do mnie nie pasuje nad sobą czasami często płaczę przez niego wyżywam się na innych wokoło. On by chciał abym była jego niewolnicą ale powoli staram się wstać na nogi i zacząć działać żeby nie było za późno. wczoraj była taka sytuacja że mnie przy swoich kolegach wyzywał i z rękoma skakał ale mnie nie uderzył bo koledzy jego go trzymali żeby do mnie nie podchodził zabrali go ode mnie a później nie pamiętał co się stało tutaj że mnie wyzywał i że tak mnie potraktował mnie chłopacy mu powiedzieli to zadzwonił i przeprosił mnie ale nie chcę jego przeprosin kocham go a zarazem odtrąca mnie już od niego

  717. Dluga pisze:

    Roksana, dobrze ze zaczynasz widziec. Jeszcze pewnie troche potrwa ta wewnetrzna szarpanina – bedzie dzwonil, przepraszal, probowal odzyskac swoje miejsce – nie chodzi o zwiazek z Toba, zeby Cie wspierac, ochraniac, brac i dawac milosc – teraz bedzie grala jego meska ambicja, chec postawienia na swoim. Na ogol tacy faceci sa przez dosc krotki czas mili, nadskakujacy – po to, zeby na nowo zawladnac drugim czlowiekiem. Jesli bedzie chcial probowac naprawic Wasze relacje – a Ty zgodzisz sie znowu na wspolne zycie – idzcie na terapie rodzinna (pojdzie?). Nie ustepuj, pomoc psychologa jest potrzebna – Tobie, zeby zrozumiec w czym tkwisz. Jemu – zeby nauczyl sie panowac nad agresja, swoimi emocjami. Ale nie wiem, czy warto jeszcze na takiego faceta tracic czas, masz juz dwoje dzieci nie musisz byc dobra mamusia dla niego. Czy uwazasz ze fajny facet wyzywa kobiete, czy to w domu, czy przy innych? Nie jest fajny, to cham. Koledzy go trzymali, bo chcial Cie uderzyc. Slabsza od siebie, kobiete… a Twoich dzieci jeszcze nie bije? Telefonowal, przepraszal…a co sie stalo, ze nie pamieta? Nie pamieta – bo byl pijany? To wygodna wymowka. A dla Ciebie wskazowka – gdybys byla z nim sama, nie mialby go kto przytrzymac …Byl trzezwy i nie pamieta? To tylko oznacza, ze nie umie panowac nad emocjami, kiepska przyszlosc z takim czlowiekiem . Najwazniejsze, ze inni zobaczyli jaki potrafi byc – nie zdziwia sie, ze z nim zerwiesz. A tak naprawde nikomu nic do Twojego zycia, sama wiesz co dobre dla Ciebie i nie musisz sie z tego nikomu tlumaczyc. Roksana, to tak jest, gdy doswiadczasz zlego traktowania i nie potrafisz tego zmienic – nieoczekiwanie puszczaja nerwy, nagle mozesz zareagowac zupelnie nieoczekiwanie, wyzywac sie na innych. Jesli uspokoisz swoje zycie, zmienisz tez swoj stosunek do otoczenia, dzieci. Pomysl, tylko od Ciebie bedzie zalezalo, czy fajnie, milo, wesolo spedzisz kolejny dzien, bez krzykow, zlosci, wyzwisk. A poza tym jestes matka – Twoje dzieci potrzebuja bezpieczenstwa, stabilnosci, spokoju i radosci. Daj im swoja milosc, spaceruj z nimi, baw sie, spiewaj. Zobaczysz ile one potrafia dac Tobie radosci w zamian.
    Co do kolezanki – i innych ludzi. To tez norma – nie chca sluchac, odsuwaja sie, bo maja swoje problemy, nie wtracaja sie, cos poradza a potem Ty sie pogodzisz i beda wrogami… Generalnie oparcia musisz szukac w sobie i tak jak pisalam wyzej – psycholog, grupy wsparcia itd.
    Swoje traumy z dziecinstwa tez powinnas uleczyc (psycholog), bo przez to wiazesz sie z niewlasciwymi facetami. Przeczytaj moja odpowiedz do >Zlej na zycie< fragment o tym liscie opisujacym krzywdy i zale, spalonym w ogniu swiecy, zakopaniu wszystkiego w ziemi. Takie "szamanskie " praktyki czesto pomagaja.
    Jestes mlodziutka, zbuduj sobie swoje wlasne fajne rodzinne zycie z dzieciaczkami i ostroznie wchodz w kolejne zwiazki. Pozdrawiam Cie.

  718. XXXXX pisze:

    Ja tak mam i nie potrafie sie uwolnic Kocham go bardzo chociaż sie go boje niszczy mi głowe i pare razy uderzył odchodziłam ale ciągle wracam kazdy mówi ze jestem głupia bo go nie zostawie ale ja nie potrafie chciała bym ale nie moge

  719. Ola pisze:

    Hej. Jestem tu nowa. Chciałam napisać i to po prostu przeczytać jeszcze raz. Mój mąż – jestesmy ze soba 11 lat od 3 lat mamy 2 dzieci – dwie dziewczynki. Przed dziećmi było super! Głupio to brzmi jednak studiowalismy, wynajmowalismy, pracowalismy potem mielismy duzo pieniazków na to zeby wybudować dom. Mój maz byl zawsze bardzo oszczedny. Na poczatku sie z tego smialam, no ale to wkoncu zaleta a nie wada. Kiedy mielismy juz ten dom wszystko sie zaczelo. Dzieci nie widzial wogole ze to on tez sie ma nimi opiekowac. Drugie dziecko zachotowalo lezałam miesiac w szpitalu – duzo pieniedzy stracilam zeby leczyc i dowiedziec sie co jest córeczce ale mnie wtedy nie wsparł tylko sie smiał i krzyczał ze wydałam 10 000zł a i tak nie wiem co dziecku było bo teraz juz jest zdrowa. (a miala byc niepelnosprawna) Ten idealizm. Nie ustawiam dobrze w zmywarce rzeczy- kupki musza stac z prawej strony, garnki nie, itd… Macia na punkcie oszczedzania. Nie mozna otworzyc okna wywietrzyc np. o 9.00 rano tylko 12.00 na 15 min i to jak nie wieje i jak nie jest zimno. Mamy taki rejestrator co trzeba właczac i wylaczac jak nie siedzimy na pierwszym pietrze u dzieci to trzeba wlaczac ze nie grzeje. Stale odlaczanie wszytkiego z kontaktów komputerów i internetu. I wiele innych dziewnych spraw. Przed slubem bylam szczupla – taka sobie po 2 ciazach i tym stresie z 2 dzieckiem jest kiepsko u mnie z waga. Poniza mnie ze nie z taka osoba sie zenił – przy ludziach. Jak czegos nie wie mówi ze ze jestem głuia a tyle kierunków dtudiów zrobiłam. Zapisalam sie do takiego progamu odchudzajacego to sie ze mnie nabija – zarobilam sobie dodatkowo na pisaniu pracy inż. to ze trace pieniadze – ze tak ze to tylko moje …. NIe daje dzieciom pieniedzy na ubrania, bo mówi ze nie potrzebne np. biala bluska do przedszkola albo jakis trój na bal, to nie potrzebne wes cos z szafy a ja jestem jeszcze na wychowawczym i nie mam z czego wziasc. Jak nie kupi zbytnio czegos do jedzenia to moja mama mi kupuje. Jego rodzice odwócili sie ode mnie i mam nie przychodzic do nich z dziecmi moimi bo sa nie wychowane i im brudza w domu (ale do nich nikt nie chodzi – taki sam jest jego ojciec jeszcze gorszy, ale jego zona sie mu podporzadkowała a po 30 latach jest gorsza od niego). Jego rodzice byli u moich rodziców dlaczego jestem taka gruba ze nie moze sie ze mna pokazac nigdzie Maż. Nigdy mi nie kupił i nie dał pieniedzy na rzaden stanik, majtki, spodnie, bluskie ….. wrecz przeciwnie bylam na studiach i na poczatku mialam stypednia wszytkie dziedkowie mi pomagali to go strasznie rozpieszczałam ale lubiłam to 🙂 Przzenty na urodziny, dzien chlopaka, wlanetynki ….. itd. wiadomo ze on nie kupił mi bo oszczedzac trzeba – ale z tego sie zawsze smiałam bo wiedziałam ze tak bedzie. Moje problemy nie sa zbyt duze tylko sa co tydzien i przez tydzien sie nie odszywamy a to ze zostałwiłam otwarte okno a to ze w zmywarce jest jeden groszek z obiadu bo dokladnie nie zgarnełam obiadu, to ze np. wyrzucilam 2 pasterki szynki chodz byly zrolowane juz w lodówce – to co po prostu nie umiem gospodarować. Chcialam wrocic do rpacy mialam wlasna firme teraz przy dzieciach nie dam jej prowadzic – dostane zatrudnienie w starostwie – to sie ze mnie smieje ze bede miala najnisza krajowa i zebym cos z tym zrobila. ja wiem ze jest mu ciezko – jest kredyt on pracuje sam – wszytko chce zrobic zeby bylo dobrze, ale przez 11 lat nie czuje zeby było mi luksusowo. Mamy dom o wartosci 500tys. samochód za 4 tys. bo innym szczkoda oszczednosci koło 120 tysiecy. Teraz mi wlasnie wypadla blaba czarna amalgamat ktora mialam zalozona jak mialam 15 lat a teraz mam 30lat. i sie zastanawiam gdzie i do kogo mam isc po pieniadze zeby zrobic tego zeba (d0 babci i do mamy bo na dentyse nie bedzie miało ) Nie wiem czy przesadzam czy wystarczy pogadanka. ale jest zaczynam gadać ze nie szanuje mnie ze przeciez specjalknie nie zapomnialam zamnkac tego okna to on ze ja go nie szanuje i oszczednosci. Jest jeszcze wiecej rzeczy blachych i smieszcznych przez ktore nie musimy sie kłucić, bo my sie ni ekłucimy tylko nie rozmawiamy. Przykro mi 🙁 Kiedys jak maił stowje imieniny to kazał upiec do pracy 3 ciasta. Dzieci mialy wówczas 1,5 roku i 1 msc mówie ok. Ale mala zaczynala byc chora i caly czas miala kolki pojechalam kupic skladniki ale nie dalam zrobic tych ciast – chodz przez caly dzien. Po pracy maz był w nerwiony nie popatrzyl nawet na dzieci zaczal sam robic i mnie pytac a to tak, bo nie chcial kupic tych ciast – bo za drogo i ze ze sklepu i ze mi pokaze ze on zrobi. Troche mnie zabolalo bo teraz pieke i na impreze po 6 ciast i nie tylko to. ale nie wie co ja wtedy tego dnia z Dzieckiem przezywalam. Kiedy Mała karolinka mi zachorowała pojechalam do szpitala bo nie jadla juz 3 dzień wzielam samochód i wsiadlam. W szpitalu mnie zostalwili i polozyli razem z dzieckiem. Dzwonie do meza zeby mi przywiozł ubrania, jedzenia dla dziecka i mnie – a on ze ja moglam pomyslec i sie spakować juz od szpitala, bo on nie bedzie jechał teraz. Niby smieszne sa moje historie moze jestem tez za bardzo placza ale bola mnie te rzeczy. prosze o porade czy moze jakis pscholog nam jest potrzebny ?

  720. Ola pisze:

    Zawsze bylismy ideali on piekny po studiach ja piekna i po studaich widzielismy w sobie naj naj naj … teraz ja wygladam inaczej tez sie dołuje, dziecko bylo chore teraz nas szczesie jest ok. Dom jest duzy to wszytko ogarnac on sie złosci mamy kafelki na dole ze odkurzam odkurzaczem itd. bo porysuje, itd. aha no i ja gotuje obiady itd. wiadomo a to tez lubie ale z tego co on kupi a nie co ja mu napisze kiedys mu pisalam co ma kupic to teraz nie bo nie bedzie kupiowac kupi to co on uwaza za sluszne. Kiedys mi powidzial ze nie dam rady za 1500zł zł przezyc a ja jakos przezyłam dał mi 1500zł i spoko mleko jedzienie, pampersy itd…. przez pół roku. To mi dogadywał no tak ale wiesz to byl styczen co no po wigili to ci zostało z zamrazarki, albo ze ci mama pomagaitd… Nie wiem co mysleć 🙁

  721. Ola pisze:

    Chciałabym zeby mi ktos odpisał – po ludzku tak jak ja wylałam to piszac co mi slina na jezyk przyniesie. Nie chcialabym sie przez zmywarke rozwodzić ale moze jak napisze pare takich moich problemów to mi ktos odpisze.

  722. Dluga pisze:

    Witaj Olu. Zyjesz z czlowiekiem zimnym, egoistycznym, z mania na punkcie posiadania pieniedzy. On nie jest oszczedny – jest skapy. Lubi miec rosnaca kupke pieniedzy – i zal mu je wydawac na Ciebie i Wasze dzieci. Prawdopodobnie on sie zajmuje Waszymi finansami – placi rachunki, robi zakupy do domu – tylko takie, jakie uwaza za niezbedne – wszystko po to,zeby nie dawac Ci pieniedzy do reki. Ubezwlasnowolnil Cie, pozbawil prawa decydowania – uwaza, ze zarabia i to jest jego. Bedzie chcial to wydzieli jakas drobna kwote, ale nie chce sie z Toba dzielic, usprawiedliwia to potrzeba oszczedzania. Jednak w sytuacjach wymagajacych wsparcia finansowego – pozostajesz sama z problemem. Teraz myslisz za co isc do dentysty, bo juz wiesz,ze on Ci nie da. Wszystko to jest chore. Zyjesz ze skapcem. Niektorzy tak maja, to jakas przypadlosc psychiczna. To, co robi w domu – te jego wylaczniki ciepla, zakaz wietrzenia – wprowadzane przez niego ograniczenia utrudniaja zycie, Tobie i dzieciom, bo Wy jestescie w tym domu caly dzien – on wychodzi do pracy. Czy gdzies wychodzicie razem, przychodza do Was znajomi? Mysle, ze nie. Zrobil z Ciebie darmowa sile robocza, masz byc przydatna i nie stwarzac problemow – bo przestanie sie odzywac. To przemoc. Ekonomiczna i emocjonalna. Jemu dobrze, gdy sie nie odzywa. Wtedy moze Ciebie „nie widziec”, wtedy nie poprosisz go o kase, nie zawracasz mu glowy swoimi problemami, on czuje sie zwolniony z jakiejkolwiek odpowiedzialnosci za los rodziny ktora jestescie. Masz bardzo smutne i trudne zycie. Nie opiekuje sie Wami – on tylko wymaga, zeby bylo tak jak on chce. Tu nie ma milosci. Nie dba o Was. Nie ma bliskosci, przyjazni, wspolnoty, radosci. Moze seksu tez nie ma. Zwlaszcza gdy sa „ciche dni”. Czy sie myle? To nie odzywanie sie jest ucieczka przed bliskoscia i wspolnym zyciem. Nie trwaj w tym malzenstwie – on Cie zadreczy, zameczy, to emocjonalny wampirek – nie chce dawac, tylko wykorzystywac Ciebie. Sprzatasz, opiekujesz sie dziecmi, gotujesz – on tego nie widzi. Po prostu masz byc uzyteczna darmowa sila robocza. Zle Cie traktuje, wyszydza, uderza w Twoje poczucie wartosci. To sie nie zmieni, nie trwaj w tym stanie. Caly dorobek – dom, oszczednosci a tez Twoje. Nie macie rozdzielnosci majatkowej, prawda? Masz prawo do zarobkow, ktore on uwaza za swoje. Chcesz byc pelnoprawna partnerka, ktora rowniez ma prawo do decydowania o jakosci Waszego zycia? Chcesz decydowac, co kupic, jak gospodarowac w swoim domu? Ma Ci dawac co miesiac pieniadze na zycie, na oplacenie rachunkow, na ubrania dla dzieci. Przeciez umiesz zdecydowac, co dziecku potrzeba. Umiesz? Wiec niech daje Ci na to srodki. To nie ma byc wydzielanie tylko tego, co on uwaza za potrzebne. Masz prawo do jego zarobkow. Nie chce? Wystapisz o sadowne przyznanie alimentow.
    Jesli nie wzmocnisz swojej pozycji w tym zwiazku, poddasz sie jego tyranii – bedzie Cie coraz bardziej „ustawial”, tresowal, kontrolowal. Wytrzymasz to? Po co Ci takie zycie?
    Pomysl o swojej przyszlosci. Idz do pracy, do ludzi. Musisz myslec o swojej emeryturze, na niego bym nie liczyla. Zapewnij opieke dzieciom – przedszkole, opiekunka – on ma dac na to pieniadze, chociaz polowe. Nie wiem, czy juz zakladac sprawe o rozwod. Rozwaz to wszystko na spokojnie – gdzie bedziesz mieszkala, jak sobie sama dasz rade z praca i dziecmi. Usiadz i przemysl – co Cie jeszcze trzyma z tym czlowiekiem? Czy masz jakiekolwiek szanse na naprawe tego zwiazku, czy chcesz z nim nadal byc? Czy bedzie wsparciem na stare lata? Czy jestes jeszcze dla niego kobieta?
    Musisz wyjsc do ludzi, do pracy. Musisz miec swoje pieniadze – na czarna godzine. On na pewno nie dzieli sie z Toba wszystkim.
    Nie warto tak dalej zyc, nawet w najbardziej wygodnym domu. Twoje dzieci tez potrzebuja ciepla, radosci, bezpieczenstwa. Czy jest dla nich dobrym ojcem? Watpie. To zimny czlowiek.
    Jesli rozwod – masz prawo do polowy domu, oszczednosci. Zadbaj o odpowiednie dokumenty – wyciagi bankowe z konta, lokat itp. Bo gdy dojdzie do rozwodu – on wszystko przed Toba ukryje.
    Na razie zazadaj pieniedzy na zycie – co miesiac. Sprawdz, ile Ci potrzeba – na Twoje i dzieci potrzeby. Jesli masz mu gotowac – ma dawac tez na siebie.
    Czy wiesz, ile wynosza koszty utrzymania Waszego domu? Sprawdz to. Nie pozwol, zeby nadal on wszystko kontrolowal.
    Twoje problemy z nadwaga moga miec zwiazek ze stresem. Jak teraz wyglada Twoje zycie? Prawdopodobnie wciaz jestes sama, z dziecmi, na nic nie masz wplywu, nikt sie z Toba nie liczy.
    A przeciez nie jestes gorsza – mialas sukcesy w pracy, skonczylas studia. Nie pozwol dalej sie podporzadkowywac. Jesli chcesz utrzymac ten zwiazek postaraj sie wszystko rozegrac „na miekko”, pokojowo. On bedzie sie bardzo bronil, obrazal, moze tez byc agresywny. Twoja postawa wzbudzi jego protest, pozbawiasz go wladzy, kontroli, buntujesz sie. On na to nie bedzie chcial pozwolic – badz przygotowana. Moze porozmawiaj jeszcze z kims, psycholog? Ale na pewno najwyzszy czas to wszystko zmienic. Twoje wlasne zycie zmienic. Opracuj plan dzialania – opieka nad dziecmi, praca, wspolne utrzymywanie rodziny.
    Masz prawo do samorealizacji, do kontaktow z ludzmi. Dzieci sa tez jego – on tez jest za nie odpowiedzialny. Nie pracuje 24 godz. na dobe, ma wolne dni – wtedy Ty mozesz wyjsc z domu – do rodziny, znajomych, odetchnac w innej atmosferze, posmiac sie, porozmawiac. Albo wszyscy razem. Pamietaj, ze „ciche dni” sa tylko pomiedzy Wami, nie zwalnia go to z opieki nad dziecmi, taka separacja pozwala mu na wygodne zycie, on wowczas tylko odpoczywa po swojej pracy, moze tez sam wychodzi kiedy chce i gdzie chce. Nie pozwol na to. W ogole „ciche dni” nie sa rozwiazaniem na cokolwiek. To uniki. Jezeli nadal mu pozwolisz na taki sposob zachowania przy konfliktach, nauczysz go (zreszta on to juz umie) ze moze sie wycofywac zawsze, gdy chce. Bedzie te stany milczenia przedluzac. W takiej relacji rosnie obcosc i obojetnosc. Pozniej sie godzicie, prawdopodobnie wowczas sie starasz nie doprowadzac do kolejnego konfliktu, do kolejnego etapu milczenia. On juz wie, ze moze na Tobie wymusic w ten sposob ustepstwa. Nie pozwol na to. Jednym ze sposobow jest wychodzenie z domu – mozesz wziac samochod (masz prawo jazdy?), dzieci i jechac do rodziny. Mozesz wyjechac z dziecmi na wczasy. Oprocz siedzenia w domu z typem, ktory Cie ignoruje – jest jeszcze inne zycie.
    Uwierz mi, wiem o czym piszesz. Trwalam w takiej matni bardzo dlugo. Mialam wciaz nadzieje, ze uda sie fajnie zyc. Teraz pytam siebie – po co to robilam? Dlaczego pozwolilam sie tak podporzadkowac? Przeciez nie da sie zbudowac dobrego zwiazku z kims, komu na tym nie zalezy. Jedna strona buduje – druga tylko niszczy. Nie brnij. Zmien to, szkoda czasu, energii i zdrowia. I szkoda dzieci, ktore sie ucza takiego zimna, milczenia, braku milosci. To bedzie da nich bagaz na cale zycie. Nie pozwol na to. Dzialaj dziewczyno.

  723. Zdezorientowana pisze:

    Olu! Pakuj walizki i wyprowadzaj sie! Skoro macie dom wart dosc sporo pieniedzy, wubudowany po slubie, masz prawo do polowy wartosci, tak samo samochodu i calej reszty majatku. Jedyne co musisz zrobic to znalezc sile, ale mozesz ja czerpac z bolu, ktory w Tobie sie skumulowal przez ten okres czasu. Mysl tez o dzieciach, nie ruzmiem czemu kobiety daja sie tak tlamsic. Dla mnie Twoj maz jest czlowiekiem, ktory potrzebuje wladzy na Toba i Twoim zyciem. Wiem, ze czasem jest ciezko polegac nawet na swojej rodzinie i prosic ich o pomoc, ale uwierz…pozniej bedzie tylko lepiej. Zastanow sie gdzie to wszystko Cie prowadzi i jak bedziesz widziala sie za 10 lat kiedy dzieciaki dorosnal, Bedziesz zamknieta w jego swiecie bez znajomych i perspektyw.
    Im szybciej podejmiesz decyzje bycia wolna tym lepiej dla CIEBIE !

  724. Inga pisze:

    Za mało jest informacji odnośnie pomocy osobom przemocy takiej faktycznej a nie na papierku.

  725. Ola pisze:

    Jejku dziewczyny to wydaje sie straszne dla mnie. NIe raz mialam taka mysl. Ale boje sie ze wiecie ze sobie nie poradze bo moze faktycznie jestem nie oszczedna. Sama jak utrzymam siebie i 2 -ke dzieci. Nieraz jest dobrze siedzi z dziecmi a wtedy patrze – nie jest zle. Nie moge uwierzyc ze przez 7-8 lat bylo idealnie – powiem za idealne. Mówiłam ze Bóg mi zeslał tego człowieka. MOi rodzice babcia sa w nim zakochani bo jest oszczedny, uczciwy, porząny, madry, ładny umie wszytko zrobic w domu – tez mi szkoda tego człowieka – włąsnie siedzi koło mnie na drugim komputerze i oglada na you tube jak zmienzyc rachunki za prad. Wiecie kiedys by mnie to smieszylo, ale teraz w sumie i tez smieszy. Wiecie dziewczyny zazdrosza mi , to tez by chcialy miec to co ja, nikt z nich nie ma takiego domu, 2 dzieci, wszytko ladnie pieknie – ale znaja go tez z tej strony i tez mi nieraz próbowały mówić ze jest cos nie tak. Słuchajcie jak wybucham i sie odwracam i mówie stanowczo ze nie jestem idealna i ze sie nie podporzadkowuje to on i tak mi cos zrobi na zlość nie wiem np. keidy bede chciala isc z dziecmi do znajomego na urodziny bo teraz tak bylo to musze organizować 50zł na prezent bo nie ma. Teraz karnawal to tez do mamy lece bo trzeba kupic korone bo ma sukienke i bedzie królewna i takie tam. Wiecie z drugiej strony mozna wszytko prztrzymac i mówie sobie – dziewczyno przeciez kuzwa masz faceta zarabia siedzisz w domu masz dom dzieci idziedz do pracy co bym chciala a ze jest oszczedny nie alkoholik ani palacz to czego chcesz.??? Ale jest trudno bo kłucimy sie o byle rzecz bo mu przeszkadza ze szklanka stoi tu a nie tu. Taki podstawowy problem który odziedziczył od swoich idealnych rodziców. Ale oni maja bzika i kazdy o tym wie. Myslalam ze mój maz jakby został dobrze wychowany ale teraz wychodzi ze polowe złych nawykó wzial od nich. Nie wiem co robic – jak powiem mu ze chce isc do psychologa to powie ze po co i mnie wysmieje – nie mam dostepu do konta bo zgulilam karte musialabym jechac do miasta 30km ale zauważy na liczniku i bedzie mi móił zebym oddala kase za benzyne. Przez 10 lat nie mielismy telewizora – bo nie potrzebny bo tylko traci czas bo od 20roku zycia z nim mieszkam od studiów. No i tak po 10 latach mamma chciala nam kupic ten telewizor ale on pwoiedzial kto bedzie placił za abonament? (chyba 50zł za kablówke zeby miec jakies programy) To mama powiedziała ze ona zapłaci nam za 2 lata abonamentu. A on ale kto bedzie placił za prad od telewizora? Ja wiem bo starałam sie postawic w jego miejscu i wiem ze chce dobrze, ale to wszytko moim kosztem.

  726. Dluga pisze:

    Inga, to jest forum do rozmowy o wlasnych problemach. Osob, ktore czuja sie zdezorientowane zachowaniem partnerow, osob pogubionych, szukajacych wsparcia, zrozumienia i wspolnoty z innymi, ktorzy przechodza lub przeszly przez to samo w swoim zyciu. Ja tak rozumiem nasza obecnosc tutaj. Mowimy co czujemy i co bysmy zrobili w analogicznej sytuacji. Forum nie jest kancelaria prawna. Tam otrzymasz faktyczna pomoc. Mozesz tez nawiazac kontakt z Niebieska Linia i innymi osrodkami d/s przemocy. Tam sa grupy wsparcia, psycholog i prawnik. Jesli chcesz pogadac – napisz cos wiecej. Pozdrawiam.

  727. Dluga pisze:

    Ola,ja Ciebie nie namawiam, zebys pod wplywem emocji natychmiast sie wyprowadzala, nie wiem gdzie i na jak dlugo. Gdybys byla sama – to co innego. Gdybys doswiadczala przemocy fizycznej – to oczywiscie tak, natychmiast. W Twoim zyciu jak dotad – masz do czynienia z przemoca psychiczna i emocjonalna. Jednak jest to nadal przemoc a ona sie bedzie rozwijac, jesli nie zaczniesz dzialac. Na razie on narzuca swoje prawa- a Ty sie podporzadkowujesz. Jesli tego nie zrobisz – obraza sie, milczy,wycofuje ze wspolnego zycia. Stosuje szantaz emocjonalny – albo bedzie tak jak on chce, albo nie bedzie nic, nawet tej odrobiny bliskosci, ktora czasami daje. Wszystko co robi jest jakas chorobliwa kontrola, ma duzy problem ze soba – i wyniosl to z domu rodzinnego. Mozesz o takich jak on poczytac na stronie Niebieskiej Linii. Ale to jego problem, powinien sam sie zajac swoimi fobiami, isc do specjalisty. Mozesz mu wspolczuc, mozesz podpowiedziec gdzie znajdzie pomoc – ale przede wszystkim zadbaj o swoje zycie i dzieci. One zyja w bardzo niedobrej toksycznej atmosferze. Moga sie stac podobnymi do niego ludzmi – stracisz z nimi bliskosc, szczere relacje, naucza sie zimna, nie widzenia potrzeb drugiego czlowieka, egoizmu i tyranii. Kiedys pojda swoja droga. Czy beda chetnie wracac do tego domu, bez milosci i ciepla? Bardzo wszyscy jestescie nieszczesliwi i smutni. Probujesz sie dostosowac, zrozumiec, racjonalizowac – madry, ladny, oszczedny, zaradny. I co z tego? Jest zimny, egoistyczny, wymagajacy, narzucajacy swoje prawa. Jest oszczedny – na co tak oszczedza, na lepsze zycie? Jakie zycie? Ma jakas wizje tego zycia? Jest skapy i chytry, zal mu wydawac na rodzine, chorobliwie pilnuje wszystkich wydatkow. Zrobil z Ciebie dziecko bez prawa glosu. Nie wolno Ci wziac samochodu (to jest tez Twoj samochod!). Ty masz mu oddac za benzyne? To jest chore! On zarabia a Ty mu gotujesz, sprzatasz, pierzesz itd. Taki jest na razie uklad. A poza tym skad masz wziac pieniadze? Swoja droga, jesli jest taki oszczedny, to po co mu samochod? To tez sa wydatki – ubezpieczenie, serwis, naprawy, paliwo itd. W skali roku wcale niemale kwoty. Niech oszczedza i zasuwa na piechote albo niech jezdzi rowerem lub komunikacja lokalna. Musi miec samochod bo jedzie do pracy i zarabia? Tak, jego wynagrodzenie jest tez Twoje, masz prawo do jego pieniedzy a on ma obowiazek je dawac (o tym jest w kodeksie rodzinnym). Zauwaz,ze on oszczedza na Was – ogranicza Wasze wydatki, Twoje i dzieci. Nie interesuje go, ze moglabys pojsc z dziecmi pobawic sie u znajomych – jesli chcesz, sama sobie radz , ja Ci nie pomoge – albo siedz w domu. To jest jego postawa. On nie jest zainteresowany pojsciem na urodziny – wiec ma w nosie, ze Wy chcecie sie pobawic. I prawdopodobnie jest zly, ze w ogole chcesz gdzies wyjsc z dziecmi do ludzi, dlatego nie da Ci na to pieniedzy. Zawlaszczyl Twoje zycie, probuje odizolowac od innych, zebys nie widziala, ze mozna inaczej zyc, zebys nie rozmawiala o nim i Waszym zwiazku. To sa techniki prania mozgu – odseparowanie i wtlaczanie wlasnych, jedynie slusznych przekonan. Historia z TV to juz kuriozum – lapanie sie kazdego argumentu, zeby tylko Tobie i dzieciom nie bylo fajniej. Nie sadze, ze bez telewizji nie da sie zyc. Ale sa w niej czasem dobre filmy, programy dla dzieciakow. Dlaczego on Wam tego zabrania? Sam wychodzi do ludzi, pracuje wsrod ludzi – a Ciebie trzyma w domu, oglupiala (sorry) kucharke, sprzataczke, nianke – bez prawa glosu. Czy w ogole gdzies wychodzicie razem? Kino, teatr, spacer? O tym, ze nie okazuje radosci z Twojego towarzystwa – juz wiem. Nie dostajesz ciepla, zyczliwosci, kwiatow, komplementow. Pewnie nie masz za co kupic ksiazki, kobiecej prasy, niczego. Masz tylko wykonywac obowiazki poprawnie, tak jak sponsor i opiekun sobie zyczy. Ola, nie wmawiaj sobie, ze tak da sie zyc. Zgorzkniejesz, przyzwyczaisz sie, juz niczego nie bedziesz chciala zmienic – przywykniesz, juz bedziesz wiedziala, ze nie otrzymasz cieplych slow – wmowisz sobie, ze ich nie potrzebujesz. Zamiast cieplej fajnej osoby – zmienisz sie w oschlego, smutnego czlowieka z zamknietymi uczuciami. Prosze Cie, nie pozwol na to. Twoja mama to wszystko widzi, prawdopodobnie nie chce sie wtracac, doprowadzac do rozpadu rodziny – masz wsparcie.
    Zacznij od znalezienia pracy i opieki nad dziecmi. Jednoczesnie zadaj pieniedzy, dostepu do konta. To nie sa jego pieniadze, sa tez Twoje. Jestes oszczedna – pisalas ze wystarczylo Ci 1.500,- na zycie. Przejmij od niego placenie rachunkow – czy chociaz wiesz, jakie sa koszty utrzymania tego domu? Czy masz informacje ile on wlasciwie zarabia miesiecznie? Ile on wydaje miesiecznie i na co? A ile odklada, ograniczajac Wasze potrzeby? Zrob to – sprawdz go. Obejrzyj wyciagi bankowe, dokumenty, rachunki. To nie sa jego dokumenty – nie jest kawalerem. A jednoczesnie spojrz wyraznie na wlasne zycie – co dostajesz w zamian za wierna sluzbe? Idz do pracy, zarabiaj pieniadze, mysl o swojej przyszlosci. Dzieci zaloza swoje rodziny – Ty bez emerytury zostaniesz z chytrym dziadem, na ktorym nie bedziesz mogla polegac. Moze w ogole przestanie z Toba gadac, bo tak mu bedzie wygodniej . Opracuj plan dzialania i spokojnie go wprowadzaj w zycie. Na razie dalas sie stlamscic. Musisz z tego wyjsc – na poczatku psychicznie. Niekoniecznie od razu wielka rewolucja z wyprowadzaniem sie z domu (nie wiem czy masz gdzie isc)
    burzeniem swiata dzieciakow. Wydaje mi sie tez, ze Twoim dzieciom sprawi radosc zabawa z rowiesnikami w przedszkolu. Dzieciom zapewnisz opieke – sama tez pojdziesz do ludzi, bedziesz miala wlasne pieniadze. Sama zdecydujesz co z nimi zrobic – i o tym, ile kto daje na utrzymanie domu i rodziny. Nie namawiam Cie na trwanie z tym czlowiekiem do konca zycia. Z nim chyba nie da sie wytrzymac i w koncu i tak bedzie rozwod. Dla Ciebie bedzie lepiej nie odkladac tej decyzji.
    Oczywiscie, jest tez wariant wypiac sie na niego i pojsc od razu z tego domu – jesli masz gdzie.
    I natychmiast wystapic o alimenty na zycie, moze tez o pomoc MOPS. Ale do pracy tez powinnas pojsc, bo z czego kiedys sie utrzymasz? Poza tym bedziesz miala satysfakcje z wlasnej kariery.
    Masz co robic w najblizszym czasie. Wez sie za to. Naprawde warto i wiem, ze potrafisz. Pozdrawiam Cie.

  728. Olka pisze:

    Mam 20 lat. Przez prawie rok mój chłopak zachowywał się tak samo jak wyżej wymienione. W końcu doszło do duszenia. Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy i usprawiedliwialam go. Aż w końcu doszło do pobicia. Szczegółów nie będę opowiadać bo jest to bardzo ciężki temat. Minęło 5 miesięcy a ja dalej pamiętam to wszystko. To co się ze mną działo. To że byłam wykończona psychicznie, ale bałam się go zostawić, bo naprawdę go kochałam. Byłam z nim 3lata i nigdy wcześniej taki nie był. Teraz jak czytałam to wszystko to uświadomiłam sobie ze jednak ja byłam normalna. On mi wmawial że jestem chora a ja w to wierzyłam. To okropny ból. Mam nadzieję że ktoś to przeczyta i opamieta się w porę. Ja dawałam szansę bo mówił że się zmieni że mni kocha, ale to tylko były puste słowa rzucane na wiatr. Nic nie znaczyly dla niego. I właśnie co jest najgorsze ze myślałam że już jest dobrze ze 5 miesięcy to dużo aby zapomnieć ale Codziennie wraca to do mnie z podwójną siła i już nie mam pojęcia jak sobie z tym radzić. Ślady w psychice zostały. Jak codziennie patrzę w lustro widzę moje ciało Zaraz po duszeniu i biciu. Jak ktoś chce się do mnie zbliżyć uciekam bo boję się bliższego kontaktu. Jak ktoś macha ręka to okropnie sie boję. jedyna pozytywną strona to jestem troszkę silniejsza i już nigdy nie wybacze takiej osobie.

  729. rozdarta pisze:

    Witam,

    Rozstałam się z facetem miesiąc temu. Przez cały okres związku ciągle byłam smutna, bez siły i niemożności wychodzenia z łóżka.Ciągłe krzyki i wyśmiewanie to co robie (zupa nie dobra, źle umyta łazienka, źle wyprasowana koszula) dały się we znaki. Nie chciało mi się totalnie nic, a on mi nawet zabraniał cokolwiek robić bo i tak robie to źle. Zaczełam wybuchać, nie poznawałam siebie w ogóle. Nigdy tak na nikogo nie krzyczałam. Chyba starałam się bronic. Byłam drażliwa i rozchwiana emocjonalnie. Poszłam do psychiatry, który przepisał antydepresanty. Było lepiej…po prostu spływały po mnie jego krzyki i wybuchy. Unikałam go, nie chciałam z nim rozmawiać, bo cokolwiek powiedziałam od razu było złe. Mam dobre wykształcenie z którego często się wyśmiewał nazywając mnie głupią i psychiczną. Nie radziłam sobie z tym wszystkim i zaczęłam pić, tak aby on nie widział. Teraz już wiem, że to była ucieczka od problemów, żeby nie czuć i się nie przejmować (już nie pije). Wyprowadziłam się od niego i pomimo tego ciągle mi pisze, że jestem podłą i złą kobietą. Zniszczyłam jego życie i najlepsze lata. I teraz ciągle się zastanawiam, czy może to wszystko było przeze mnie. Możliwe, że to ja doprowadziłam do tego wszystkiego, że nie potrafiłam z nim rozmawiać. Ciągle mi powtarzał, że normalny człowiek za takie rzeczy się nie obraża, że jestem psychiczna i musze się leczyć. Mam straszny mętlik w głowie.Boję się tylko, że jeżeli to wszystko było przeze mnie to mogę to wprowadzić do innego związku. Może rzeczywiście jestem osobą zbyt wrażliwą. Sama już nie wiem…
    Napisałam w wielkim skrócie to co się działo przez 3 lata. Problemy się zaczęły jak ze sobą zamieszkaliśmy. On w domu nic nie robił pomimo wielu próśb i jego obietnic się nie zmieniło. Jak go o cos prosiłam to od razu były krzyki, że pracuje i nie ma czasu (ja też pracowałam). Krzyki były ciągle od najzwyklejszych czynności typu, że nie umiem zmienić kanału w tv lub uwagi, że głośno chodzę. Ciągle byłam przy nim spięta i zestresowana. Jednak to nie zmienia faktu, że może rzeczywiście brałam to wszystko zbyt bardzo do siebie 🙁

  730. Dluga pisze:

    Witaj, Rozdarta, fajnie ze napisalas.
    Gratuluje!!! Z calego serca Ci gratuluje, ze znalazlas sile, zeby odejsc. Nie, na pewno nie jestes glupia, psychiczna i wyjatkowo nadwrazliwa. Jestes zwykla osoba, ktora chce zyc w dobrej relacji, bez niszczenia siebie nawzajem. Takie teksty „ze normalne osoby nie obrazaja sie za to, czy za tamto ” to zwykle gadanie psychofaga, ktory robi przykrosc a potem zaciemnia sprawe, zeby nie przepraszac, nie brac odpowiedzialnosci za psucie atmosfery. Gdzies czytalam dobre okreslenie o zyciu z takim facetem – wciaz czujesz smrodzik wybijajacego szamba a wmawia Ci, ze to zapach perfum. Uwazam, ze to bardzo dobre okreslenie takiej relacji. Czy zauwazylas, ze teraz jakos z tego lozka chce sie wyjsc, cos zrobic, ze ten ciagly smutek i stres odszedl, albo powoli sie zmniejsza? Jesli nie – to niedlugo odzyskasz sily, spokoj i pewnosc, bo mialas racje. Swietnie, ze zwialas. Naprawde, zrobilas dla siebie najlepszy prezent. Teraz wracaj do zdrowia, do ludzi, do zycia, do codziennosci, ktora nie bedzie tak przygnebiajaca. Przejdziesz przez to jak przez rekonwalescencje po ciezkiej chorobie. Bedzie duzo lepiej, naprawde. Ja mialam tak, ze budzilam sie dosc wczesnie rano z kamieniem w zoladku. Myslalam ze cos ze zdrowiem, balam sie, ze to rak. Tez nie mialam sily na nic, apatia, zero energii. Gdy odeszlam, w ogole nie zwrocilam uwagi, ze skonczyly sie problemy z zoladkiem – wciaz zastanawialam sie, czy dobrze zrobilam, czy mialam racje – mniej wiecej w ten sam sposob jak Ty teraz piszesz. A potem zajrzalam do starych notatek – przeczytalam o tamtej sobie i o tym zoladku – szok! zupelnie zapomnialam, bo te niedomagania przeszly z dnia na dzien. Cialo jest madre, wysyla sygnaly, tylko nie umiemy sluchac. Rozdarta, bedzie lepiej, „pozszywasz sie” 🙂
    Pieknie wpisalas mi sie tym listem w moje dzisiejsze rozwazania. Obejrzalam ostatnio 2 filmy o przemocy – przed chwila o obozie w Japonii, przedtem – o kobiecie opiekujacej sie dziewczynkami. W obu filmach jest to samo – przesladowca najpierw wmawia ofierze, ze jest zla – tlamsi, niszczy – to przemoc psychiczna. Potem nastepuja brutalne czyny, agresja fizyczna. Jasne, ze przemoc nie zatrzymana w pore jest coraz wieksza. Sprawia przesladowcy jakas sadystyczna ucieche. Ale to wmawianie win, udowadnianie ze glupia, zla, do niczego – potrzebne jest przesladowcy, on szuka potwierdzenia = dla siebie, wmawia falszywy obraz = sobie !!!, chce udowodnic, ze robi slusznie, ze ma prawo krzyczec, wyszydzac, wymierzac kare. Kazda ofiara we wstepnej fazie jeszcze potrafi sie bronic – nie zgadza sie, usprawiedliwia, wyjasnia – ale to tylko napedza bardziej agresora. On nie chce slyszec, wscieka sie bardziej, bo juz sobie „narysowal” taki obrazek drugiej strony, ktory pozwala mu robic to, co robi, nie chce miec zadnych watpliwosci. Taki typ ma w sobie jakis motor do robienia krzywd, z poczatku jeszcze lapie za hamulec ale po jakims czasie chyba mu sie podoba jazda na maxa. Ale robi to tylko tam, gdzie nie spotkaja go zadne konsekwencje – bo wsrod innych ludzi jest gladki, uprzejmy itd. Wiec jednak w glowie ma jakis brzeczyk ostrzegawczy. Gdy juz ofiare sterroryzuje krzykiem, oglupi manipulacjami, udreczy zlosliwosciami, wmowi jej, ze jest do niczego – ona przestanie stawiac mu opor, zacznie wierzyc, ze znowu cos zle zrobila. Sadysta otrzyma w ten sposob zgode na to co robi.I bedzie coraz gorszy. Tak sobie dumam nad tym procesem, moze sie myle… Ale Tobie i sobie, tym wszystkim ktorzy wyzwolili sie od przesladowcy – gratuluje przebudzenia. 🙂

  731. Dluga pisze:

    Olka, jak sie czujesz? Juz troszke lepiej, nabierasz sil? Duzo zlego Cie spotkalo. Mysle od kilku dni o tym, co napisalas. Slyszalas o zespole stresu pourazowego? Wydaje mi sie, ze Cie dopadl – i nic w tym dziwnego, po tym wszystkim co sie stalo. Chociaz nie chce stawiac zadnej diagnozy, to nie moja branza.
    Smutny jest Twoj list, wiele wycierpialas, bardzo zostalas skrzywdzona. Ciezko bedzie zaufac, trauma dlugo jeszcze Cie potrzyma. Ale to powoli sie zmieni. Nie obwiniaj sie, ze to juz 3 miesiace a Ty nadal nie mozesz zapomniec. To ciezkie przezycie, masz prawo do placzu, do zalu, do zlosci. To jest jak zaloba po ciezkiej stracie – zgubilas ufnosc, wiare w czlowieka. Juz wiesz, ze bywaja ludzie nieobliczalni, ze nie wszystko da sie przewidziec, ze mozna wpasc w sidla manipulanta.Trudna lekcje dostalas od zycia. Mam nadzieje,ze powolutku wydobrzejesz – piszesz, ze juz jestes silniejsza. Ciesze sie i pozdrawiam cieplutko.

  732. Dluga pisze:

    Olka – przepraszam, nie 3 miesiace – piszesz, ze juz 5 miesiecy, przegapilam.
    Kochanie, mnie przemoc fizyczna spotkala 7 lat temu i ten obraz jeszcze wraca. Pamietam te biale nieprzytomne ze zlosci oczy drania – i wtedy mi smutno, ze to mnie spotkalo. Ale to juz przeszlosc. Juz potrafie sie smiac, poznaje nowych ludzi, dobrze mi z nimi i ze soba. Ta ohyda z ktora sie zetknelam nauczyla mnie ostroznosci, szybkiej reakcji na odseparowanie od toksycznych ludzi.
    Odrozniam puste slowka, obietnice bez pokrycia, manipulacje. Jestem silniejsza. Moze po to otrzymalam taka nauke od zycia? Pozdrawiam.

  733. rozdarta pisze:

    Długa – dzięki za wsparcie. W głębi duszy czułam, że to wszystko nie jest normalne. Wszyscy bliscy mówili mi, że stałam się nerwowa i wycofana. Teraz tak już nie jest. Znowu jestem sobą – roześmianą duszą towarzystwa. Bez problemu wstaje z łóżka i korzystam z życia. Jednak wciąż mam z byłym kontakt bo łączą nas nie rozwiązane sprawy. Ciągle mnie obrzuca oszczerstwami. Czuje taki dziwny niepokój w żołądku. Wiem, że dopóki wszystkich spraw nie zamknę wciąż będę tak się czuła. Niewiarygodne co jeden człowiek może zrobić drugiemu w ramach akceptacji społecznej, bo przecież nie bije więc niby jest ok. Teraz już wiem, że ciężko jest uniknąć takiego człowieka, który skrywa się pod maską uprzejmości i taktowności. Należy znać swoja wartość i uciekać, gdy pojawią się pierwsze objawy. Później będzie już tylko gorzej a on/ona się nigdy nie zmieni.

    Pozdrawiam 🙂

  734. Dluga pisze:

    Hej, Rozdarta 🙂

    Dokladnie tak jak piszesz:

    „Później będzie już tylko gorzej a on/ona się nigdy nie zmieni.”

    I dlatego zmiany trzeba rozpoczac od siebie. Nareperowac to cos w sobie, co sie zacielo i wpedzilo w bezradnosc, stagnacje, udupienie.

    Pozdrawiam i ciesze sie, ze sie „pozszywalas”, Rozdarta.
    Powodzenia.

  735. Monika pisze:

    Cześć … Wyglada na to ze moi znajomymi maja racje ze mój związek jest tym o czym piszecie … Jestem z moim partnerem od dwuch lat na początku było symuper i zaczęło sie piekło ja jestem rozwódki i mam 2 dzieci jak zapoznaliśmy sie ja miałam bardzo duzo znajomych z którymi utrzymywałam kontakt … Raz przyszedł mi SMS i on mia tel tak sie wściekł ze rozwalił mi mój samochód powybijał szyby puknął autem w mur … Ok zwalił winę na mnie ze nie pozrywalam kataktow ze znajomymi … Po krótkim czasie uderzył mnie po raz pierwszy zwalając winę na mnie ze to ja wszystko psuje ze nie dbam o nasz związek … Ciagle mi ubliża zna moje punkty słabości i mi robi ciagle na złość a jak juz naprawdę wybucham to mnie przeprasza całuje i prosi o wybaczenie i tak jest za każdym razem a przy swoich kolegach je jestem nikim… Ostatnio pchnął mnie przy kolegach i przy moich dzieciach a ja nie potrafię sobie z tym poradzić to jest toksyczna naiwna miłość i nie daje sobie rady odejść … Zrobiłam sobie zdjęcie z kolego to przez 3 miesiące wyzywał mnie od k….. W … Dosłownie dwa tygodnie temu uderzył mnie e twarz przy swoim koledze bo chciał sie czuć panem i przy mojej koleżance moja koleżanka oczywiście wstawiła sie za mną ale i tak winę dał mi …. Wygoniliśmy go to teraz próbuje mnie wsiąść na nowy pomysł żebyśmy wzieli ślub ja nie potrafię sie od nie uwolnić pomóżcie mi … Ja mieszkam w Niemczech potrzebuje wizyty u psychologa bo inaczej wpadnę w jego pułapkę … Wszyscy moi znajomi mówią mi ze bardzo sie zmieniam jak on jest ze przestaje o siebie dbać ze nie jestem sobą… Prosze was piszcie mi bo potrzebuje pomocy , siły i odwagi z góry Dziekuje ….?

  736. Bella pisze:

    Wiam, przez lata byłam traktowana przez męża i jego matkę w taki sposób dotego mąż nadużywa alkoholu bywa agresywny nawet na trzeźwo mamy dziecko sprawa rozwodowa w toku jednak on chce zabierać do sibie nasze dziecko ja mu nie bronie wizyt jednak jeśli by zabierał ze sobą nasze 3 letnie maleństwo zestrachu o bezpieczeństwo mojego dziecka chyba bym umarała nie wiem co robić on mnie zastrasza w dalszym ciągu jetem tym zmęczona ale chcę walczyć dla moejego maleństwa żeby było bezpieczne.

  737. Ella pisze:

    Witam wszystkich,
    Czytalam wszystkie wiadomości.Jestem w związku 9lat.Mieszkam w Holandii.Jak u każdego,przez pierwsze 4lata było cudownie.Zaczelo się piec lat temu,kiedy kupiliśmy mieszkanie.Jego matka dostala szalu jak się o tym dowiedziała.Wyzywala go od najgorszych ,dlatego ze kupil ze mna mieszkanie.
    Kiedys pil i bil ale zawsze wybaczalam bo kochałam na zaboj. Na dowod,ze mnie kocha pocial sie nozem,brzuch i ramiona.Pewnego dnia po alkoholu okladal mnie jak faceta,piesciami w glowe,brzuch,nerki.Bylam pewna wtedy,ze mnie zabije.Zachowywal sie tak jakby szatan w niego wstapil i miał diabelski wzrok.Cudem ucieklam.Na drugi dzień wyladowalam w szpitalu bo w pracy zemdlalam.Lekarz pytal kto mnie tak pobil bo dzwoni na policje.Oczywiscie nie wydalam go..Chcialm odejsc,kilka dni bylam u corki.Przychodzil,blagal, plakal,klekal i przepraszal.Wszystko po to zebym wrocila..Obiecal ze podpisze w kosciele ze nie bedzie pil..Tak zrobil a ja uwierzyłam w jego zmiane i wrocilam.Pozniej przestal pic a zaczely się potworne wyzwiska.Ponizal mnie,szkalowal przy swoich kolegach w pracy,pisal smsy do moich siostr i córek (jestem 12lat po rozwodzie i z tego malzenstwa mam 4dzieci.)w których szkalowal mnie na czym swiat stoi.Chcial się wybielić po każdej klotni a mojej ucieczce z domu.Zwalal wine na mnie.Ja zawsze plakalam i wybaczalam bo miałam nadzieje,ze się zmieni ,ze zrozumie swój blad.Chcialm zyc jak normalny człowiek w normalnym związku.Byc kochana i szanowana.Wykanczal mnie psychicznie.Na kazde pauzie w pracy musialm do niego dzwonic (bo tego wymagal)i mowic przy wszystkich na kantynie,ze go kocham.Przyjezdzal po mnie do pracy i patrzyl z kim pracuje i z kim wychodzę.Nigdy nie bylam na spotkaniach z koleżankami i kolegami z pracy bo on nie mogl ze mna isc ponieważ były to spotkania tylko dla pracowników.Wtedy nie widziałam nic w tym zlego,myslalm tylko o nas i ze tak jest bo mnie kocha.Przytulal i calowal mnie przy wszystkich bo wszyscy musieli widzieć,ze mam ‚meza’.On oczywiście tak wymagal.Bylam ponizana i upokarzana przez jego matke (kiedy dzwonila albo na skype)i jego braci.Wszystko dlatego,ze bylam starsza o 12lat.ze go kochałam a on mnie ,ze cos mielismy,cos osiagnelismy nie liczylo się!Tylko to ,ze bylam starsza.Kiedys zamieszkal z nami jego brat bo nie miał się gdzie podziać a chciał tu isc do pracy,zarobic i sciagnac z Polski swoje dziewczyne z dzieckiem.Pozwolilam na to bo tak chciał mój ;kochany’. Rok wcześniej bronilam honoru swojego partnera po tym jak jego matka wyzywala i upokarzala go dlatego,ze kupiliśmy drogie auto i ze on nie mogl przyjechać do Polski wtedy kiedy ona chciała.Napisalam do niej smsa,ze nie ma prawa tak go upokarzac i powinna się wstydzić ,ze robi to jako matka i ze to zachowanie jest patologiczne.Odpisala mi ze mam wypierdalac ze jestem stara kurwa,szmata ze Jurek (jej syn)zasluguje na ladniejsz i mlodsza a mnie pies powinien jebac i żeby rak mi pizde zdrazyl,zebym przyjechala do Polski bo pomyje na mnie czekaja.Jego brat wyzywal w smsach tak samo.TRZYMAL STRONE MAMUNI,ZEBY SIE JEJ PRZYPODOBAC.Czytajac takie podlosci nogi uginaly się pode mna.Wszystkie sms pokazałam Jurkowi (partnerowi)placzac.Nie mogłam się z tym pogodzić ,jak mogli tak mnie zbesztać za nic!!!NIGDY NIE BYLAM TAKA JAK MOWILI I NIE BEDE!Po powrocie z pracy Jurek z uśmiechem na twarzy napisał smsa do matki, ze sobie nie zycczy czegos takiego,i to było wszystko co zrobil!!!WTEDY ZAUWAZYLAM ,ZE MU NIC NIE ZNACZE,ZE MATKA MOZE WSZYSTKO BO JEJ WOLNO!!MOJ HONOR I KRZYWDY NIE MAJA ZNACZENIA.Kiedy przyjechal do nas brat Jurek zmienil się strasznie.Ponizal mnie przy nim a sam zachowywal się jak maczo.Pewnego dnia dostałam dwa przelewy jednocześnie(dwie tygodniówki).Kiedy wrocilam z pracy siesdzial razem z bratem na kanapie w salonie,rozwaleni jak burzuje i uslyszlam słowa od mojego partnera-;co kurwa dostalas dwie tygodniówki na raz bbo wlazilaz pod stol dla szefa i ociagalas mu?;,myslalm ,ze mi serce peknie!.Nie wiedziałam jak ma się zachować co mowic,,,placzac uderzyłam go w twarz,oczywiscie oddal mi.No jak miał się zachować przy bracie!pokazal,ze ja jestem niczym a on to ktoś!!..Przezylam to strasznie.Nie mogłam tego zrozumieć,zadawalam sobie pytanie;dlaczego i za co mnie to spotyka;
    Po incydencie z smsami od matki Jurek jezdzil do Polski sam bo jego matka była przeciwnie mojej wizycie.W trakcie jego każdego kilkudniowego pobytu u mamuni ona wylaczala jego tel zebym nie mogla do niego się dodzwonić i zabraniala mu dzwonic.Dzwonil do mnie jak był poza domem bez niej.Robila mu sceny za zakupy jakie robil do naszego domu za prezenty dla mnie.Wiekszosc zakupow ukrywal przed nia w bagażniku auta.
    Kiedys pomyslalam,ze tak dalej być nie może i zlozylam wniosek o mieszkanie socjalne.Kilka razy uciekałam z domu bo znowu popijal,demolowal mieszkane.Za to,ze uciekłam z domu wlasna krwia napisał na scianie ;kurwa;…Znowu plakal, blagal zebym wrocila,ze nie może zyc beze mnie.Na przystanku autobusowym kleczal przede mna i calowal nogi zebym wrocila do domu.Bylo mi wstyd bo patrzyli na to ludzie,wiec wrocilam do domu.Tam plakal i calowal mnie i kleczal blagajac o wybaczenie..Matka ciagle dzwonila do niego,kiedy był w pracy i wkrecala mu rozne historie i podjudzala go.
    Po dwóch latach dostałam mieszkanie,w innej miejscowości.Wtym czasie miedzy nami było w miare dobrze.Namowil mnie zebysmy się wyprowadzili do mieszkanuia,ktore dostałam bo jest mniejszy czynsz a to swoje wynajmiemy.Tak zrobiliśmy..Jednak matki telefony powodowaly ze w domu była hustawka nastrjow.Robila wszystko, żeby miedzy nami zasiać ziarno niezgody.Ciagle z sarkazmem pytal dlaczego nie przyjezdza do Polski? a może na bilet nie ma jak nie to mu wysle pieniądze,a czy dziś jadl i co? a jak jadl to kto mu zrobil?.Po co tyle godzin tracuje i na co?(pracowal 8godz dziennie).Na huj ty tyle zapierdalasz? ty jesteś pojebany debil itp-tak mowila kiedy wiedział ze jestem obok.Ciagle podejrzewal mnie o zdrady wyzywajac jak smiecia.Wyrzucalam kilka razy z domu.Przjezdzal,puakl do drzwi (nie otwierałam)pisal smsy z wyzwiskami na czym swiat stoi,ponizal,szkalowal.Po tygodniu lub dwóch zlagodnial.Blagal o wybaczenie,byly kwiaty,prezenty..Prosil o rozmowe,Wpuszczalam do domu,po rozmowie pozwalałam na powrot. Do następnego razu…Zostawil mnie na swieta i pojechal do matki..W WIGILIE BYLAM SAMA..Byl tam pare dni… I znowu przyjezdzal,blagal pod drzwiami..wpuscilam do mieszkania w dniu Sylwestra…Kolejny raz naiwnie uwierzylam w jego zmiane i milosc..Był wybuchowy,narwany,ciagle bbylo mu cos zle…Dwa tygodnie temu powiedzialm,ze pojade do corki na kawe.Powiedzial,ze pojedziemy autem.Zaprotestowalam bo ja chciałam z nim jechać do naszego mieszkania (tego wynajętego) gdzie miał robic remont salonu.Nie chciałam siedzieć sama w domu a poza tym to tez jest moje mieszkanie i chce wiedzieć co się tam dzieje.Powiedzial, ze pojedzie sam, ze ja nie mogę jechać.Zdziwilo mnie to bardzo,pomyslalam,ze mnie oszukuje.Dlatego powiedziała,ze do corki pojade tez sama.To wyzywal mnie od kurewek ,ze jade na randke na jebanie, ze on wie ze jak on jest w pracy to ja w tym czasie przyprawiam mu rogi.Podle ,straszne oskarżenia .Upodlenie.Spakowalam mu torbe i wyrzuciłam z domu.Teraz jet tam ,w tamtym mieszkaniu z lokatorami.Powiedzialam KOOONIEC TEJ PSYCHOZY!!.Bylam wczoraj u adwokata,chce sprzedać tamto mieszkanie.Dopiero się zacznie jak się o tym dowie.
    Boje się ze znowu strace rozum i znowu otworze mu drzwi…Jest mi ciężko bo jestem na zasiłku chorobowym,jestem po operacji prawej dloni.Z dlonia nie jest dobrze,palce się nie zginają.Nie mogę isc do pracy ale za kawalek chleba nie che być ponizana i deptana przez kogos kogo kochałam ponad wszystko.
    Nie wszystko opisałam bo dnia by zabrakło.
    BAAARDZO PRZEPRASZAM ZA WULGARYZMY.PROSZE DODAJCIE MI OTUCHY.
    POZDRAWIAM WSZYSTKICH.

  738. Ella pisze:

    Jeszcze chciałam dodac,ze mój partner jest tez po rozwodzie i jak kiedyś uslyszalam jak szakaluje swoja była rozmawiając z matka przez te. to pomyslalam,ze mnie spotka to samo.Nie myliłam się.Jego bracia tez sa rozwodnikami,mamunia rozbila wszystkie związki.Bracia tak samo traktują swoje partnerki mieszając z blotem wyzywajac od psychicznie chorych kurewek.Sztraszne!!
    Jego matka zas jest z pochodzenia cyganka,ktora matka po urodzeniu zostawila na schodach w domu dziecka.Zostala adoptowana przez bezdzietne malzenstwo.Zostawili dla niej spadek w postaci dzialek budowlanych i mieszkania.Dochowywala ja do śmierci.Biedna kobieta (babcia mojego partnera) zmarla dwa lata temu.Do śmierci dogorywala biedna w domu tez wyzywana i ponizana.Brat mojego partnera (wtedy 16latek)wyzywal ja od kurew starych.Kiedy biedna kobieta plakala i jeczala z bolu i głodu (BO KARMILI JA SUCHYMI SKORKAMI OD CHLEBA.LEZALA W ODCHODACH Z WIELKIMI RANAMI) ten gowniarz krzyczał do niej ;zamknij morde stara kurwo’; a matka mojego partnera smiala się z tego!! LUDZIE TO POTWORNE,SKRAJNA PATOLOGIA,BYDLO!..Gdybym 9lat taemu wiedziała o nich to wszystko co dziś wiem nie chciałabym nawet stanac przy takim człowieku!
    Matka mojego partnera powiedział mu pare lat temu,ze dalaby mu dzialke budowlana (jedna z wielu)ale jak zostawi mnie ;ta kurwe;.
    Zawsze dbałam o swoja opinie.Zdadami brzydziłam się i bzrydze się do dziś.Moj partner jest (był) moim drugim facetem w moim zyciu.Dzis sysze takie potworne słowa.Czuje się obrzucona gownem.zraniona do szpiku kosci.
    Pozdrawiam

  739. Ella pisze:

    DO BELLA.
    Dlaczego nie pozbawisz go praw rodzicielskich.Tez bym się bala dawac dziecko do takich ludzi…
    Trzymaj się i nie daj się.Badz twarda.
    Pozdrawiam

  740. 18letnia mama pisze:

    Witam, mam 18 lat i 4miesiecznego synka. Dosc szybko zaszlam w ciaze po poznaniu taty synka. Po miesiacy zwiazku przeczytalam smsy u niego w telefonie z inna dziewczyna. Byly okropne, bylam w szoku ze kobieta moze pisac z mezczyzna takie rzeczy. Przeprosil – wybaczylm, obiecal ze juz nie bedzie. Tak coagle obiecywal do 8 miesiaca zwiazku. Wieczny imprezowicz ja z brzuchem ciazowym on na parkiecie, ja sie zwijalam z bólu a on nie chcoal wracac do domu. Siedzialam i czekalam w samochodzie na niego pozniej tylko sie dowoadywalam ze podrywal inne kobiety. Kilka eazy znalezienie portali erotycznych z jego profilem i ofertami. Niby dla zartu u cikawosci. Na moich oczach flirtowanie z innymi a gdy zwracam mu uwage „znow te twoje pierd****e urojenia”. Wstyd mi ze moj facet musi sie ogladac za innymi, tym samym pokazuje mi ze jestem nie atrakcyjna. Pare razy zdarzylo sie mi uslyszec od niego „idz cos zrob ze soba bo wygladasz niekorzystnie”. Biby zwykla uwaga a boli. Boli rowniez to jak widze ze nawet oglada profil jakies innej kobiety bo od razu przypomina mi sie wszystko co bylo kiedys.. Nawet potrafil podrywac pielegniarke gdy ja bylsm w szpitalu przed pare dni przez porodem.. Powiedzcie czy to ja przesadzam naprawde z ta zazdroscia jak to on uwaza czy mam do tego prawo bo zaufanie juz moje wyrzycil do smieci?

  741. Nieznany pisze:

    Dlaczego artykuł jest pisany z myślą że to mąż jest oprawcą a nie na odwrot jak bywa znacznie częsciej.
    Ja byłem katowany przez matke od 5 do 13 roku życia można nazwac też to torturowaniem bo tak to wyglądało z początku biła za to że niby coś zrobiłem zwalała zeszyt i mówiłą że to ja i za to tłukła póżniej już jej sie nie chciało tego robic to normalnie przybiegała do pokoju i katowała po prostu katowała pasem z całych sił aż leciała krew dało sie odczuć że robią to tylko dlatego żeby poczuć ulge gadałem z psychologami to mówili że albo była bita w dziecinstwie przez mężczyzne i dlatego Pana bije albo upatrzyła sobie cel słabszy cel czyli mnie. Do tego wyzywanie poniżanie obrażanie obgadywanie oczernianie straszenie wszystkim kobiety należy zabijać i ciesze sie z tego że kobiety podżynają muzułmanie zadnych problemów by nie było gdyby kobiety umiały żyć te wszystkie opisane sytuacje występuja przez nieudolne kobiety które nie potrafią zarobić na siebie które narzekają że życie jest nie sprawiedliwe i niszcza wszystkich do okoła wykorzystują dobre osoby. Znani Amerykanscy psychiatrzy stwierdzli ze stan Polskich kobiet klasyfikuje ich do drugiego stopnia choroby psychicznej. Jeżeli chodzi o sądy to sądy są bardzo sfeminizowane. Pamietajcie nigdy nie ppomagajcie kobietom które są katowane przez mężów one na to zasługują.

  742. Nina 7 pisze:

    Do Dluga,

    Mowilam ze sie odezwe, wiec jestem. Co u mnie?
    A wiec rozstanie.. juz go nie ma z nami..
    Po ostaniej szansie na jaka sie zgodzilam w listopadzie bylo znosnie do 2go tygodnia stycznia. a wtedy dwa weekendy pod rzad pokazaly ze jednak zadna rewolucja nie zaszla w jego glowie. W sprawde zostal wmieszny sad, policja i opieka spoleczna. Wszystko potoczylo sie ekspresowo.. przezylam najwiekszy stres w swoim zyciu gdyz grozono mi zabraniem dziecka jesli pozostane w zwiazku.. tak sie dzieje tutaj w Anglii. Dobro dziecko i bezpieczenstwo stawiane jest bardzo wysoko. Podjelam decyzje, zlozylam sprawe do Sadu.. ex dostal zakaz napastowania mnie i wyprowadzenia sie. Prawdopodobnie przezyl szok..
    Od miesiaca mieszkamy same i jest spokoj. Coreczka wraca do siebie i do swojego beztroskiego dziecinstwa bez nerwow i ciezkiej atmosfery.
    Ja miewam rozne nastroje, przechodze kwarantanne ale wiem ze musialm tak zrobic, przede wszystkim dla niej, potem dla siebie.

    Pozdrawiam Dluga X

  743. Dluga pisze:

    Nina 7,
    wspieram Cie i zycze duzo, duzo sil i dobrej energii. Kwarantanna jest trudna (wiem) – juz wydaje sie, ze wychodzimy z dolka a potem nie wiadomo skad i kiedy przychodzi znowu zal, smutek, swiadomosc straty czasu, ktory minal na hustawce. Czy bedzie lepiej? Cholera wie, po spotkaniu z psychofagiem zostaje wyrwa w psychice, jak po granacie.
    Ale juz jest spokojniej, bezpieczniej i dosc przewidywalnie, prawda? Teraz juz sama decydujesz, wybierasz to czego pragniesz i masz wplyw na swoje zycie. Bez zgnilych kompromisow, pustych slowek i obietnic, ktore i tak sie nie sprawdzaly. Wolnosc! Jestes dzielna dziewczyna, bardzo duzo przeszlas – ale uwolnilas sie ! I razem z coreczka odbudujesz dobre zycie dla Was. Udalo sie to, co jest najwazniejsze. Teraz odpocznij, zadbaj o kondycje, zdrowie. Taki zwiazek cholernie wyniszcza. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam.

  744. netako pisze:

    Jest szczęśliwe zakończenie tych historii. Dowód to ja we własnej osobie. Dwa lata temu pisałam na tym forum jak „uciekam do przodu” i wtedy mi się udało. Bolało jak cholera ale nie oglądałam się za siebie choć było trudno. Dziś jestem zaręczona i za kilka miesięcy ślub z wspaniałym, troskliwym człowiekiem. Odchodząc od mojego prywatnego terrorysty nie wierzyłam w to, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa i wolałam już nawet wersje życia w samotności niż z nim w terrorze. Rany się zagoiły. Serce pokochało inną właściwą osobę. Z perspektywy czasu tak się zastanawiam czy zwróciłabym uwagę na mojego obecnego narzeczonego gdyby nie to co przeszłam z psychofagiem. Zazwyczaj wolałam niegrzecznych chłopców niż tych co chcieli mi nieba uchylić, a tu zakochałam się w takim „grzecznym” i kochającym 🙂 Wobec powyższego mnożna wysunąć daleko idące wnioski, że psychofag przyczynił się jednak do czegoś dobrego – zupełnie nieświadomie :-)Piszę to dziś, bo bardzo się utożsamiałam z tym forum, czytałam każdy wpis i chcę abyście wiedzieli, że takie historie mają też dobre zakończenie. Pozdrawiam Was Kochani. Wiary i wytrwałości życzę.

  745. clyde22 pisze:

    Netako, dzięki ze ten wpis. Zaświecił nad zlodowaciałą krainą jak grzejące rozkosznym ciepełkiem słonko… Wygrzewam się w jego promieniach z niekłamaną przyjemnością.
    To takie wychodzenie (za Długą) na prostą…
    Gratuluję Wam.
    Dobrze, że wróciłaś, napisałaś i dodałaś sił. Bo w rynsztoku emocjonalnym ciężko trzymać głowę zwróconą ku niebu po coś więcej niż oddychanie tylko. Dziękuję od siebie. Może ktoś jeszcze podpisze się?…
    Z perspektywy czasu śmiem twierdzić, że serce to kiepski doradca w sprawach sercowych. 😉 Partner całożyciowy winien być wybrany głową i z głową. Serce bagatelizuje i marginalizuje pewne symptomy, które z perspektywy czasu głowa wygrzebuje gdzieś w zakurzonych zwojach mózgowych.
    Wariactwem jest zakochać się w ustach, a ożenić się z całą dziewczyną. 😉 To wariactwo nad wariactwami.
    W momencie, gdy winna być sielanka, bo sprawy materialne, zdrowotne, mieszkaniowe są na poziomie przyzwoitym, to sielanki nie ma. Przeciwnie, jakieś podjazdy, czepialstwo, pretensje do garbatego, że ten ma garba… I to chleb powszedni. Rollercoaster. Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy przyjdzie choroba i faktycznie jakieś problemy, czy dramaty natury rodzinnej? Wtedy wszystko runie jak domek z kart, a ręka ocknie się w nocniku… Czy zostanie wtedy coś więcej prócz pustyni?…
    U mnie bez specjalnych zmian. Może we mnie spokoju więcej, uczę się go wciąż. Wracam wolnym krokiem do korzeni, bo ze mnie dawno dawno temu była oaza spokoju i cierpliwości. Zaciągam się życiem, wychodzę wieczorem na powietrze, albo z synkiem na rowery. Rośnie mi partner do przejażdżek. Cieszę się tym, bo przyjdzie czas, że przesiądzie się na konie mechaniczne… Połowa mówi, że pajacujemy, zamiast iść spać. Wszelkie inicjatywy podkopuje i stopuje. Ale uległość skończyła się i ustępowanie co krok. To ślepa uliczka, droga donikąd. Długo dochodziłem do tego i machałem ręką dla świętego spokoju. Święty spokój będzie w niebie. Machanie ręką skończyło się. 😉
    „Pochwalę się” jeszcze, choć nie ma czym. Byłem pierwszy raz w związku celem fizycznej agresji. Różnimy się znacznie wagowo, a jeszcze bardziej wzrostowo i zostałem napadnięty w chwili połowy słabości jakiejś. Chciała na mnie odreagować. Ulżyła sobie na chwilę.
    Pozdrawiam tu obecnych i wszystkich serdecznych.

  746. Pan Wiesio pisze:

    Witam!

    Problem polega na tym, że żona mojego kolegi założyła mu niebieską kartę i robi z niego na siłę kryminalistę, którym on nie jest. Gość nie jest idealny ale to co robi ta kobieta to jakiś horror. Otóż jego żona potrafi wszcząć awanturę z byle powodu, uderzyć go, wezwać Policję i powiedzieć im, że to on ją pobił. Znajdzie najmniejszy siniaczek na ciele i od razu leci zrobić obdukcję. On wstydzi się przyznać, że żona go terroryzuje i bije. Uwierzcie mi na słowo ta baba to diabeł wcielony widziałem co potrafi na własne oczy. Najgorsze jest to, że Policja przyjeżdża i go zawijają na dołek. Jak tak dalej pójdzie to Bogu ducha winny człowiek trafi za kratki, że o jego zdrowiu psychicznym nie wspomnę. Męczy się z nią ze względu na dziecko, ale jak nic się tym nie zrobi to ona go wykończy. Proszę o pomoc w tej sprawie może uda się jakoś powstrzymać tą babę. mój e-mail to pawel21-ek@o2.pl
    Pozdrawiam i dziekuje z góry za pomoc.

  747. feniks pisze:

    Witam,
    Moja historia trochę różni się od pozostałych… Ja z moim partnerem ( słowo oprawca stawia mnie w roli ofiary, którą się już nie czuję) WALCZĘ 18 lat…. Był czas, że faktycznie byłam bierna i poddałam się tej fali – wszystko w moich rękach, skoro ma tyle powodów do złości z mojego powodu to z pewnością dam radę to naprawić…. nie wiem jakim cudem, ale ostatki rozsądku pewnego dnia „przyłapały” go na tym, że rozwiązanie zasugerowane z jego strony ostatnim razem , tym razem doprowadziły go szału… Wiedziałam już wtedy, że zawsze będzie powód do wszczęcia awantury i doprowadzenia mnie do poziomu „0”. To osoba bardzo inteligentna, ale jak żyje się z kimś 18 lat to zna się wszystkie jego słabe strony… Problem w tym, że w tym czasie moje słabe strony wyginęły. Zaczęłam wszystko olewać, nigdy z niczym nie miałam problemu a jeżeli się pojawił stanowczo i spokojnie stałam na stanowisku, że trzeba szybko znaleźć rozwiązanie… Dodam, że milczenie w naszym związku z dni przeradzało się w tygodnie z tygodni w miesiące… tak już jest- myślałam. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko. Zawsze zapewniał, że to dla mojego dobra, że kocha, że to ostatni raz… Nigdy ze mną nie rozmawiał, nie dyskutował, nie konsultował..w pewnym momencie odcięłam się od jakichkolwiek decyzji … Odcinanie szło mi najlepiej jak dotąd.W pracy natomiast odnosiłam sukces za sukcesem, zbudowałam renomę i znacznie pogrubiłam konto mojego ówczesnego szefostwa. Kariera pędziła do przodu… Trwając w przekonaniu , że tak już jest w małżeństwie, bo każde jest inne, 4 lata temu przeżyłam największe dotąd rozczarowanie…zdrada… To był jedyny bardzo krótki okres w życiu kiedy rozmawialiśmy szczerze bez ataku, wybaczyłam, to byłby cios dla naszych dzieci gdybym podjęła decyzję o rozstaniu.. Od tego momentu jest tragicznie, krótkotrwałe zrywy w pogoni za czymś dobrym w jego życiu tylko rozdzierały mnie na strzępy… już wiedziałam .. Do tego doszły problemy w mojej pracy , kiedy znów usłyszałam, że to moja wina i bla bla bla… wiedziałam, że w żadnym, nawet najbardziej tragicznym momencie nie będę mogła na niego liczyć bo to on jest najważniejszy, jego pieniądze, praca, starania bla bla …. Dzieci mają serdecznie dosyć jego autorytarnego wizerunku… na zewnątrz, przed rodziną porządny, uśmiechnięty człowiek..w naszych 4 ścianach tyran…
    W święta życzył sobie , aby wszystko się w końcu ułożyło ..2 tygodnie po świętach już zdążył się obrazić …. Nie mam środków, żeby go zostawić i odejść z dziećmi… nie chcę walczyć o alimenty- każda złotówka była mi zawsze wypominana… podejmuję drugą pracę..wiem, że dam radę choć odbija mi się popiołem od tego wypalenia… ze stresu przytyłam prawie 20 kg… przestałam się spotykać ze znajomymi..wstydzę się. Najbardziej chore jest to że pomimo przekazanej informacji, że spadam stąd, on ciągle jątrzy i prowokuje kłótnie, wyzwiska… Moja wizja pięknej choć niedostatniej przyszłości jest tak budująca, że nie robi to na mnie wrażenia. Spełnię jego bożonarodzeniowe życzenie , założę portki i „ułożę” ten chory związek, choć w środku czuję się jak 75 kg potłuczonych talerzy…. Chcę krzyczeć o pomoc choć nie wierzę, że skądkolwiek ją otrzymam… każdy rozsądny człowiek powie, że w mojej bardzo dostatniej sytuacji materialnej powinnam się puknąć w czoło i siedzieć cicho.. a ja wolę siedzieć uśmiechnięta cicho, bez obaw, że znów nawaliłam i wprawiłam tym mojego męża w napad złości.. W starych gaciach , kubkiem gorącej czekolady grając z moimi dziećmi w głupie gry 🙂

  748. feniks pisze:

    Przeczytałam chyba wszystkie historie na forum… Dlaczego Ci ludzie tak krzywdzą… mój partner pochodzi z bardzo dobrego domu ,ale o dzieciństwie nigdy ani słowa przez prawie 20 lat… czyżby to był klucz? Moje dzieciństwo również nie było usłane różami, ale potrafię o tym rozmawiać.. byłam dzieckiem, nie miałam wpływu na to co się dzieje wokół mnie…

  749. clyde22 pisze:

    Coś być może na rzeczy feniksie. Też mam takie podejrzenia, jeśli chodzi o moją sprawę…

  750. Nina pisze:

    Witajcie.

    Chcę Wam napisać, że tak jak Wy teraz, tak ja kiedyś byłam na emocjonalnym dnie. Byłam żoną alkoholika, potwora, oprawcy. Wcześniej byłam córką alkoholika.
    Wyrwałam się z tego. Dziś mam 30 lat i próbuję normalnie żyć. Ale po tym wszystkim wciąż jest ciężko. Wciąż wracam myślami do tego wstydu, który czułam i strachu że ten potwór wszystkim powie co robi. Tego bałam się najbardziej i on miał nade mną władzę. W skrajnych sytuacjach, gdy nie byłam „grzeczna”, straszył mnie że zadzwoni do mojej rodziny, znajomych, kogokolwiek i powie. To był dramat i wiem i rozumiem dlaczego kobiety trwają w tym.
    Ale chcę żebyście wiedziały, że po latach okazało się że potwór nie był taki straszny. Dziś się go nie boję, nie wstydzę się za jego postępowanie, nie jestem już odpowiedzialna. Jestem wolnym człowiekiem bo uwolniłam się od wstydu. To on mnie paraliżował i uniemożliwiał walkę.
    Chciałabym jakoś pomóc. Jakkolwiek.
    Wiem, że czasem potrzebna jest rozmowa z kimś kto nie oceni, zrozumie i nie skrytykuje nawet najbardziej skrajnych zachowań. Jeśli któraś z Was potrzebuje takiej rozmowy, wyżalenia się… Chętnie wysłucham. Może będę mogła jakoś pomóc.
    Wiem jak bardzo można być w du…ie i czasem technicznie nie da się odejść choć się tego pragnie.
    Pomimo wszystko i pomimo wielu lat normalnego już życia bez potwora – dalej jestem jedną z Was…

  751. Bezsilna pisze:

    Ja mam chyba lub napewno z takim terrorem do czynienia i chodz wstyd mi o tym pisac musze jakos sie wygadac.
    Ja i moj partner postanowilismy po 7 latach kupic wspolny dom. Udalo nam sie zaoszczedzic zeby zaplacic za dom ktory znalezlismy. Od szefa mojego dostalam rowniez kredyt. Doszlo do podpisania umowy notarialneJ. W ksiedze wieczystej bede tylko ja bo tak postanowulismy, kredyt tez wzielam sama na siebie.

    2 dni po podpisaniu umowy wyznal mi ze Mi nie ufa i ze ma dosyc tak zlej kobiety i zarzadal jeszcze zeby zaoszczedzone pieniadze mu do polowy oddac. Jak mam oddac komus pieniadze komus kto zostawia mnie z chałupą do remontu kredytem ktory bede splacac sama. Jak ja mam to sama ogarnac.mielismy wspolne plany cueszylismy sie na remont nawet. Snulismy plany jak urzadzimy. Jak on moze zostawic mnie z kupą dlugow i jeszcze zarzyczyc.

  752. Ona_Jego pisze:

    Witam.. Jestem w zwiazku od 2 lat w malzenstwie od 5 mamy z mezem 18 miesiecznego synka.. Wszytsko niby ok.. mąż przeszedł rozwód rodziców (w sumie ja tez to widzialam) zawsze byly wyzwiska i brak szacunku. Do dzis jego matka traktuje go jak najgorszego.. Z tego powodu jest mi przykro i on o tym wie. Zawsze wie ze moze na mnie liczyc, nigdy mu tego nie wypominam, bo samej nie podoba mi sie zachowanie tesciowej..
    Moj maz nie ma szacunku do mnie.. Czesto mnie wyzywa, nazywa cielisia, idiotka, zdarza sie w nerwach suka, szmata.. Czesto zdarza sie ze zupa za zimna albo za goraca.. Ze nie wysprzatane (a jest wysprzatane).. jak on cos zawini to zawsze wine zwala na mnie.. Nigdy nie przeprasza.. Widze ze nie panuje nad sobą, tzn on twierdzi ze j**nieta jestem ze tak mu mowie, ale tak jest. Ma odruch „skubania się”.. mowie mu nie rob tego, że jak sie denerwuje niech mi to powie to pogadamy.. to zawsze usłysze Niemile głowo typu cielisiu, idiotko..

  753. Ona_Jego pisze:

    Zadko kiedy rozmawiamy ze sobą tak w 4 oczy..zdarza sie ze przy innych mi wytyka moje bledy.. Moglabym duzo pisać..
    Jest kochany i sytuacje ktora opisuje nie jest codzienna, ale zdarza sie mniejwiecej 1 w miesiacu lub co 2 miesiace…, a jak sie pojawia to ja nie daję rady…
    Od 12 lat.. w zwiazku…

    Kocham go nie potrafie odejsc, ale nie radze sobie z tym.. Szukam pomocy..

  754. Dluga pisze:

    Do Ona_Jego.
    Smutne bedzie dla Ciebie to co chce powiedziec. Nie jest dobrze i jesli stanowczo nie zadzialasz to bedzie tylko gorzej i gorzej. Maz ma niedobre wzorce z dziecinstwa, nauczyl sie przemocy. Brak szacunku do drugiego czlowieka, przykre slowa, unikanie szczerej rozmowy, wypieranie i przerzucanie winy na Ciebie, wieczne niezadowolenie i nieuzasadniona krytyka, nastawianie innych wobec Ciebie, nielojalne zachowanie. Niestety , to przemoc psychiczna – nie mozesz na to pozwolic. Jestes workiem treningowym dla jego frustracji. Poprawia mu samopoczucie, gdy Ciebie zdoluje, zniszczy poczucie wartosci, wprawi w stan zmeczenia i przygnebienia. Wowczas ma chore poczucie kontroli i wladzy. Ratuj sie, zanim stracisz sily. Jak najszybciej do najblizszego osrodka zajmujacego sie przemoca domowa – tam porozmawiasz, dowiesz sie co zrobic, poznasz grupe wsparcia. Jest bardzo prawdopodobne, ze wskazana bedzie terapia rodzinna – choc watpie, zeby on zgodzil sie pojsc. Najwazniejsze – nie pozwol sie odizolowac od ludzi, mow o swoich problemach. Nie milcz i nie wstydz sie – to powoduje, ze on czuje sie bezkarny. I nie licz na to, ze sam sie zmieni. Naprawde, uwierz mi – jesli nic nie zrobisz zmarnujesz sobie zycie. I nie wierz w chwilowa poprawe, obietnice – to bedzie tylko gra na czas. Kiedys skonczy sie rozwodem – jak u jego rodzicow – ale do tego czasu zniszczy Cie i przeczolga. Moze sie poddasz i bedziesz tak trwala, tylko po co? Nieraz bywa i tak, ze kochamy a jednak musimy odejsc. Jest dziecko – nauczy sie przemocy, bedzie krzywdzic innych. Musisz to zatrzymac. Piszesz, ze jest kochany. Pomysl, co to znaczy? Masz tygodnie spokoju, nie krzywdzi Cie, nie ma awantur . To wszystko? Czy wtedy rozmawia z Toba w 4 oczy? Smiejecie sie, wspolnie milo spedzacie czas? Czujesz sie bezpieczna i masz w nim wsparcie emocjonalne? Ile musisz dawac z siebie, zeby znowu Cie nie krytykowal i nie czepial sie o pierdoly? Czy nie jest tak, ze Ty zabiegasz a on tylko bierze? Pomysl o tym. Czesto brak ciepla w dziecinstwie pcha nas w kiepskie relacje, niewiele oczekujemy i bardzo sie staramy zasluzyc na dobre slowo. I druga strona to wie – uzaleznia nas w ten sposob – poglaszcze i kopnie, znowu troche poglaszcze..taki szantaz emocjonalny, manipulowanie. Az sie przyzwyczaisz, bedziesz bezwolna, przestaniesz protestowac. Niestety przemoc sie rozwija, samo niemile gadanie z czasem moze przerodzic sie w przemoc fizyczna. Prosze, zadbaj o swoje zycie. Zglos sie po pomoc do specjalistow. Pozdrawiam Cie i zycze zebys byla Ona-dobra dla siebie.

  755. Dluga pisze:

    Bezsilna, co u Ciebie? Jaka aktualnie sytuacja? Jestes sama, czy wrocil, bo jednak po zastanowieniu uznal, ze moze az taka zla kobieta z Ciebie nie jest?
    Mysle, ze byloby dobrze gdybys zamknela ten rozdzial z niedojrzalym syneczkiem. Moze sie rozmyslil, moze przestraszyl trudnosci. Nie jest to facet, na ktorym mozna polegac – z czasem zrozumiesz, ze mialas szczescie, zanim zabrnelas w dlugie lata urzadzania wspolnego zycia.
    Chyba powinnas sprzedac ten dom, ciezko bedzie splacac kredyt, remontowac. Dom to skarbonka pieniedzy, wiecznie cos trzeba w nim robic, samotna kobieta raczej bedzie miala ciezko. Pieniedzy bym na razie nie oddawala. W koncu wpedzil Cie w wielkie klopoty.
    Trudny czas przed Toba. Pozdrawiam serdecznie.

  756. Marek pisze:

    Mówiłem, do żony, że ponosi odpowiedzialność za to co się dzieje w naszym małżeństwie.
    Że powinna się leczyć, bo ma problem.

    Po namowach poszła do psychologa. Walka, żeby poszła trwała bardzo długo i okazało się, że miałem rację, że powinna się leczyć. Teraz chodzi cały czas na terapię.

    Lepiej nie jest. Proponuje, żebyśmy poszli razem na terapię dla małżeństw, ale ona nie chce o tym słyszeć.

    Byliśmy u dwóch psychologów razem i po 2 wizytach jej się odwidziało bo mówili nie to co chciała usłyszeć.

    Wybucha złością, krzyczy, nie potrafi odpuścić, używa przemocy, a jak się bronię to mówi, że ja lecę do niej z łapami.

    Słyszę cały czas, że nie zasługuję na nią itd.

    W łóżku nie inicjuje nic. Zero !!!

    A wcześniej chwaliła się, że z poprzednimi parterami była inicjatorką i mogła parę razy dziennie.

  757. pryezylam pisze:

    przezylam ponad dwa lata w czyms takim. Moj byly odpowiadal w 95% opisowi + przemoc fizyczna (mniej bolesna i szybciej gojaca sie). Udalo mi sie uciec z naszym niespelna rocznym dzieckiem. Po pewnym czasie okazalo sie ze po rostaniu zdiagnozowano u niego schizofrenie paranoidalna. Po dlugim czasie dalam mu szanse tlumaczac sobie ze jego choroba musiala zaczac sie wczesniej i to nie on zniszczyl moje zyie tylko choroba. Powiem krotko – sielanka trwala tydzien moze dwa. potem wszystko zaczelo sie na nowo. uswiadomilam sobie wtedy ze choroba jest choroba (przykro mi ze zachorowal- kazdego szkoda) alen charakter jest charakterem. I to nie choroba wywolala opisane zachowania wobec mnie to tylko niefortunne polaczenie sie strasznegon charaktru z choroba- wynik? mieszanka wybuchowa odradzam bliskie relacje no chyba e lubicie sado maso, wasze zycie jest zbyt nudne i jestescie rzadni wrazen extremaknych :-).

  758. Ona_Jego pisze:

    Do Dluga:
    To nie jest tez tak, że nie rozmawiamy ze sobą.. Często chodzimy na spacery, na zakupy, jezdzimy na wycieczki.. Wolny czas bardzo czesto spędzamy razem.
    Jak miałam problemy w pracy, umiał mnie wysłuchać, często mi pomógł, owszem zdarzało się, że już słuchac tego nie mogł.. Niekiedy mi docina z tego powodu ale nie jest to bardzo bolesne..
    Rozmowa w cztery oczy przy małym dziecku to żadkośc.. Choć, wieczorem jak już leżymy w łóżku czesto rozmawiamy.. My lubimy sobie opowiadać jak minął dzień.. Lubimy „analizować” te dni.. Jest wiele rzeczy, które sobie mówimy i o których wiemy tylko my.. On na prawdę jak nie ma tych „napadów” złość nie jest złym człowiekiem.. On nie umie panowac nad swoja złością i wtedy czesto zdarza się konflikt i wyzwiska… Wtedy on mam wrażenie nie mysli co mówi leci co popadnie.. Rani wtedy .. potem nie przeprasza, a milczy kilka dni.. To jest jego problem.. a ja wiem, że zle robie bo pierwsza sie odezwe, ale taka juz jestem, że ja nie potrafie sie obrazać gniewac na drugiego człowieka.. Ja zawsze chcę rozmawiac i wyjasniac.. a On po „złym dniu” i ataku złości nigdy.. Wtedy to najgorsze co może byc dla niego..
    Jezeli chodzi o takie spotkanie.. ja poszłabym.. ale w nie do swojego miasta.. Do wiekszego owszem.. tylko nie wiem jak szukać.. Mieszkam na podkarpaciu.
    I to tez nie jest tak, że ja nie rozmawiam z ludzmi o tym jak jest.. Bliskie i zaufane osoby wiedzą, rozmawiam o tym.

  759. C_A pisze:

    Się ma 🙂
    Widzę, że skrzywionych i wyjałowionych dzięki oprawcom jest dużo. Dużo za dużo.
    To jest straszne do jakiego stanu socjopata może doprowadzić drugiego człowieka. Ciekawe skąd wiem? 🙂 U mnie to BYŁ socjopata-alkoholik. 5 lat. Z czego 3 lata próbuję wymazać z pamięci. Nie będę opowiadała co ze mną robił. Co mi wmawiał. Oni wszyscy robią to samo – krzywdzą. Różnice tkwią w szczegółach.
    Punktem kulminacyjnym u mnie była sytuacja kiedy to ja stałam z nożem kuchennym. Chwilę wcześniej Ch*j ubrał mnie w kochanka a później ukarał, za to, że go posiadam – w jego głowie. Już któregoś 🙂 Gdy mnie uderzył w twarz, jak nigdy wtedy dostałam szału. Amok. Nie chciał mnie wypuścić z domu. Mało co pamiętam, co się działo jeszcze w domu, jak wyszłam z niego?… dopiero jak siedziałam na półpiętrze z tym nożem w ręku i płakałam zadając sobie pytanie ” co on zrobił z moim życiem?” w kółko to powtarzałam.
    Nie wiem skąd wtedy wzięłam siły w sobie żeby to zakończyć. Zostałam sama, z dwulatkiem i „naszymi” długami. Ale pozbyłam się kuli u nogi…
    Dziś mija dokładnie 1,5 roku od tamtego dnia. I to jest niedorzeczne bo przecież żyjemy tu i teraz. A to wszystko się wlecze za mną tak bardzo, że nie umiem sobie poradzić. Kiedyś byłam inteligentna emocjonalnie. Teraz pozostało inteligentna. Nie rozumiem już swoich emocji. Są skrajne. Nie panuję nad nimi często.
    Poznałam kogoś wartościowego. Dostaję dużo ciepła, radości. Ten człowiek leczy moją duszę. A ja czasem się blokuję. Ogarnia mnie panika. Lęki. Nie potrafię być spokojna wewnętrznie. On nie wie co przeżyłam. Nie mówię bo nie chcę aby uznał mnie za żałosną. Ale boję się, że w końcu do zrażę do siebie. Bo czasem zachowuję się inaczej jakbym chciała. Oddalam się od niego – jego oddalam od siebie. Ze strachu. Kocioł w głowie. Jestem przerażona, że zaczynam coś czuć. Odrzucam szczęście bo boję się rozczarowań. I wtedy popatrzcie dałam radę bez pomocy specjalistów, terapeutów …a dziś po półtora roku wiem, że mimo wszystko bez lekarza od głowy się nie obędzie. Inaczej zniszczę coś pięknego.

    Do Was wszystkich – da się. Im prędzej tym mniejsze skazy i blizny pozostaną. Nie zmarnujcie swojego życia. Bo nawet gdy już uda wam się zwiać, na pozór ogarnąć to życie do kupy, to ono nigdy nie będzie już takie samo. Tylko od Was zależy jakiej skali pozostanie trauma. <3

    Myślicie, że powinnam powiedzieć mojemu czarodziejowi, że żyłam w piekle?

  760. Dluga pisze:

    Do C_A. witaj.

    Kiedys, dawno temu (zaczelo sie jak w bajce:-)/ myslalam, ze nalezy mowic wszystko, bo przeciez bede zyc z druga polowka cale zycie. Opowiadalam o sobie i swoich kiepskich doswiadczeniach z dziecinstwa – po to, by poznal moje reakcje i zawirowania, zrozumial…
    Pozniej wiedzial, gdzie ukłuć, zeby zabolalo.
    W odpowiedzi na moj pozew rozwodowy przytoczyl jedna z takich uslyszanych historii, zeby udowodnic swoja niewinnosc, bo przeciez normalna calkiem nie byla juz od poczatku …
    Ale to moja bajka, moj sadystyczny mezulek-psychol.
    Dzis mysle, ze nie warto mowic za duzo. To juz przeszlosc. Zamknelas deske sedesowa i spuscilas wode. Sama wiesz, ze trudno uwolnic sie od tego smrodku, w ktorym sie zylo. Po co wedzic sie w nim z kims nowym?
    Wyszlas na swieze powietrze, oddychaj.
    Fajnie, ze masz w kims oparcie. Jesli jest to madry facet, to juz chyba wie, ze masz za soba trudne doswiadczenia. Nie musi znac szczegolow z Twojego zycia, zeby zrozumiec, ze boisz sie bliskosci, kolejnego zawodu, zranienia.
    A glupiemu tym bardziej nie warto zbyt wiele opowiadac.
    Pomysl z pojsciem do psychologa bardzo dobry. To wlasciwe miejsce do pogadania, pracy nad swoimi problemami, szukania drogi do spokoju i dobrostanu.
    Pozdrawiam Cie.

  761. Artur pisze:

    mam 29 lat jestem bity i zneca sie nademna psychicznie kobieta nawet potrafi uderzyc gdy mam na rekach 2 letniego synka jej mama sie powiesila gdy ona byla w 3 2 miesiacu ciazy mam wiec tez przyszywana corke 4 letnia gdy miala 3 miesiace wziolem ja pod swoje skrzydla zareczylismy sie gdy urodzil nam sie synek obecnie kobieta ma 23 lata i zostawila mnie uciekla do babci ktora ja buntuje caly czas straszac policjia i sadami kobieta ciagle obgryza paznokcie siedzi na fb zadko cos robi w domu i pretensjie ze nie jest moja sluzaca wyzywamy sie roznie lecz to ona przechodzi do rekoczynow sam nie jestem lepszy bo juz dwa razy jej oddalem moja psychika przez te cztery lata wysiadła klotnia na kazdej imprezie i wali mnie w tewarZ szarpie dziecmi wyzyw sie na wszystkim do okola niechce zeby odebrali jej nam mi dziecvko jakos sie dogadujemy nie raz da mi synka na spacer ale ciagle jest nerwowa podejrzewam schizofremie choc to ona uwaza ze to moja wina ze to ja jestem psychol ona potrafila nawet pobic sie z moja matka jak bylem za granica i wyzywa ja od kure… i szm…. bez skrupolow codziennie w zwiazku slyszalem ze jestem frajerem brudasem itp. ile moglem wytrzymac ile … jednak ciaglke mi zalezy na tym by byc razem czy jest to mozliwe w takim toksycznym zwiazku mam sie dawac poniewierac gnoic szmaci.c i mnie leje ostro piesciami kopie nogami nic sie jej nie podoba pare razy naduzyla alkocholu podcinala sobie zyly zygala do kibla i nie trzymala moczu raz sie jej zdazrylo ale mi wmowila ze to po ciazy gdy chcialem odejsc wmawiala mi ze ma raka i rozne zeczy obecnie opetala mnie bo choc jestem bity chce dla dobra dzieci byc z nia przy niej starac sie jej jakos pomoc kocham ja wole zeby mnie bila ale ze mna byla wole miec ja na oku jednak jest coraz gorzej to jej drugi nieudany zwiazek nie wiem czy walczyc dalej o nia w poniedzialek dzwonie do poradni psychologicznej i tam sie tez udam po porade ….pozdrawiam Artur

  762. Bezsilna pisze:

    Do Dluga

    Witam cie. A wiec u mnie tymczasowo nieciekawie i chyba masz racje. Trzeba to zakonczyc!!!! I isc swoja droga. Dom zaczelismy remontowac i w sumie sytuacja sie uspokoila.mile slowka kochanie to zrobimy tak to tak…..kruszku to sruszku tamto. Ale oczywicie za dlugo bylo dobrze bo oder ostatniego czasu jestem znowu niedobra kobieta… tym razem nie dogadzam muss seksualnie, na dom tez ja go namowilam bo on oczywicie go nie chcial a dom oczywicie on oplacil bo tylko on zarabial…..on…on…on… musze dodac do tego ze nigdy nie bylam bezrobotna i malo nie zarabiam ON 2 lata siedzial na dupie i gucio robil. Przezyl cale swoje oszczednosci ktore uzbieral przez te 2 lata a potem na moim garnuszku. Nagle jestem gruba (mam rozmiar 36-38!) Nieidealna w lozku itd.wyzwywa mnie oczywicie ja oddaje tym samym choc nie powinnam znizac sie do tego poziomu. Podam przyklad: ogladal telewizje a ja chcialam podlaczyc do gniazdka laptopa bo mi bateria siadla i niechcacy naruszylam kabel od telewizora i zgasl….od razu co ty ku..wa robisz..to specialnie…ty Kur. .o!!! Nie dal mi wytlumaczyc ze kabel sie poluzowal ze niechcacy. No i wczoraj wieczorem stwierdzil ze on domu nie chcial ze on weile razy mi mowil ze nie bedziemy szczesliwi ze powinnismy sie rozejsc. Na to ja go zapytalam co do cholery przy mnie jeszcze szuka???? Przeciez na sile go nie trzymam i ze drzwi otwarte. To zas bylam wredna itp. Co do tych niedogodzen lozkowych….w celibacie nie zyje i nie moge powoedziec ze nie mamy seksu tylko jak jasnie pan w soboty na noc do domu nie wraca co sie dziwi ze z nerwow nie mam na nie ochoty. A szlak wie gdzie on byl co robil??? Ludzilam sie dlugo ale powoli widze ten zwiazek trzezwym okiem tymbardziej ze ostatnio nawet przy grilu z rodzina strzelil mi w pysk, moj brat sie za mna wstawil wybuchla duza awantura klotnia rodzinna. A mysle ze rodzina jest dla mnie wazniejsza i nie chce jej stracic przez kogos kto mnie nie docenia.

    Dluga on by chcial dziecko ale do lekarza nie pojdzie pomimo ze przez 5 lat w ciaze nie zachodze a ja u lekarza. Czemu mam dom sprzedac on ma samochod i Motor wartosci tego domu. I tez mi centa z tego nie da napewno. Postaram sie rozwiazac ta sytuacje lagodnie choc wiem ze bez huku sie nie obejdzie 🙁

  763. Dluga pisze:

    Do Bezsilna

    Witaj. Kolejny raz zabieram sie do napisania kilku slow. Nie chcialabym niczego popsuc w Twoim zyciu.
    Ale…
    Facet sam nie wie, czego chce – dzis tak, jutro nie. Wrocil, mieszka i nie najlepiej Cie traktuje.
    Uderzyl Cie. Po raz pierwszy? Czy po raz pierwszy w obecnosci innych? Nie musisz mi odpowiadac. Nawet nie chce tej odpowiedzi, bo nie zmieni to mojego zdania o nim. Silniejszy bije slabszego.. W ogole jakim prawem bije? Kobiety same sie pchaja w niebezpieczne sytuacje, licza na zmiane, tlumacza sobie, ze zawinily. G..prawda. Uderzyl raz, przekroczyl pewna granice. Bedzie przepraszal, obiecywal… Potem znowu uderzy. Nie zrozum mnie zle. Nie oceniam Ciebie, absolutnie. Przerabialam to samo. Tak czytam Twoj post i mysle, z jakim podobnym typem zylam. Dzis tylko szkoda mi zmarnowanego czasu, bo nie bylo warto wciaz sie oszukiwac.
    Wychodzi z domu i nie wraca na noc. Gdzies mu bylo fajnie i po prostu sobie tam zostal. Nawet nie wiesz gdzie byl. Jak juz sobie pohula, wtedy sie pojawia. A dlaczego nie zatelefonuje przedtem, nie pogada gdzie i z kim jest? Nie ma komorki? Nie chodzi o to, ze mu czegos zabronisz. Moze sie zgadzasz, zeby sie bawil do rana, ale chyba jakies reguly powinny obowiazywac. I jak spedzasz taki samotny wieczor? Czekasz w domu do czasu, az zrozumiesz, ze tej nocy nie wroci?
    Ty tez wychodzisz i wracasz nazajutrz? Chyba wiem, jaka bylaby reakcja.
    Po powrocie chce seksu? Slodki chlopczyna, niewiniatko. A moze tylko tak gada, bo wie, ze i tak odmowisz? Potem zwali wine na Ciebie, ze to przez Ciebie itede. Slusznie, ze nie chcesz – powinien zrobic badania, czy nie przywlokl do domu jakiegos swinstwa. To po pierwsze.
    A po drugie – Twoje prawo odmowic, gdy nie masz checi na seks. Nie jestes nadmuchiwana lalka.
    Wyzwiska, chamskie odzywki – bo sie zdenerwowal, ze niechcacy wylaczylas TV? Nie zrobilas mu na zlosc, nie dzialalas specjalnie (a nawet gdyby tak bylo tez go to nie usprawiedliwia). Zero szacunku, zero liczenia sie z Twoimi emocjami. Wyladowuje na Tobie zlosc. A zlosci go kazda duperela.Nie powinnas odpowiadac na tym samym poziomie, bo potem Ci wmowi, ze jestes taka sama i tez od Ciebie uslyszal to i tamto…To trudne, wiem. Po prostu wyjdz, z pokoju, z domu – albo zrob sobie kapiel, zamknij sie w lazience, zeby nie zawracal Ci – glowy 🙂 Zostaw go samego, moze cos dotrze.
    Generalnie – to bardzo kiepski facet. Nieobliczalny, zmienny, nieodpowiedzialny. Z nim dziecko? Dzis mowi, ze chce – za kilka dni, ze nie bedziecie szczesliwi razem. Bedzie dobrym ojcem? Bo partnerem nie jest dobrym. A moze chce Cie tylko mocniej zwiazac? Z dzieckiem juz tak latwo sie nie odchodzi.
    Przez pewien czas jest dobrze, a potem opowiada, ze nie chcial domu, nie bedziecie szczesliwi itede, ale nie odchodzi, albo wraca jak bumerang. Dreczy Cie, wciaz trzyma w niepewnosci, chce, zebys skakala jak on zagra. Bezsilna, a moze zapomnialas, czego Ty chcesz? Chcesz byc z nim? Nie sadzisz, ze nadeszla pora, zebys zaczela mowic? Piszesz, ze postarasz sie sytuacje rozwiazac lagodnie. Oczywiscie, zamiar to bardzo chwalebny i szlachetny. Ale wlasciwie dlaczego lagodnie? A on jak z Toba postepuje? Juz sobie wyrobil pozycje biednego frustrata, ktory skrzywdzi ale potem bedzie jeczal, ze jest skrzywdzony, a Ty jestes wredna. Czy nie tak?
    Pewnie, ze nie namawiam Cie do awantur, krzykow i niepotrzebnych slownych przepychanek. Ale jesli zdecydujesz sie na rozstanie – powiedz to spokojnie i stanowczo. Nie chcesz dalej, masz go dosyc. Rzeczywiscie, mial racje, nie bedziecie szczesliwi, przemyslalas to i sie zgadzasz. Nie tak chcialas zyc – i nie bedzie dalszego zycia. Stop.
    Ale jesli sie zgodzisz na kolejna szanse – badz uwazna. Facet ma sklonnosc do wypominania, ile dla Was zrobil, ile dal, ile on zarabial. Paskudna ulomnosc. Przypilnuj, czy to prawda, czy tylko Ci wmawia. Zyl na Twoim garnuszku, gdy nie mial pracy – tez mu to wypominalas? Utrzymywalas go. Zapomnial?
    Jest wygodny. Dobrze mu sie mieszka. Chyba nie z Toba, tylko w tym domu. Bardzo jest podobny do mojej eks-pijaweczki. Tez sobie przy mnie dobrze zyl i co pewien czas komunikowal, ze mu zle. Ale siedzial na doopie, nie chcial wziac odpowiedzialnosci za swoje zycie ani za moje zycie. Dopiero, gdy zazadalam rozwodu okazalo sie, jak bardzo jest przyssany. Nie do mnie – do tego miejsca, w ktorym tak bylo wciaz niedobrze. Nie zycze Ci przechodzenia przez to samo, co ja.
    Co do sprzedazy Twojego domu – pisalam, ze trudno jest splacac kredyt i remontowac, to duze obciazenie finansowe. Ale jesli dasz rade – to swietnie. Zyj fajnie i tak jak chcesz. Wybieraj to, co dla Ciebie dobre.
    I jeszcze polecam Ci ksiazke – Kobiety ktore kochaja za bardzo – Robin Norwood. Warto ja przeczytac, gdy sie zyje z takim facetem, jak Twoj.
    Pozdrawiam 🙂

  764. Bezsilna pisze:

    Witam Cię Długa i dzięki za odpowiedź. Twoje słowa naprawde pomagają.

    Decyzja zapadła wczoraj o rozsstaniu sie choć cieżko mi naprawde.Dom zostaje sprzedany i każdy idzie swoją drogą.

    Wczoraj była wielka awantura. Tym razem uslyszałam że jestem zakłamana i zostałam zwyzywana bo jego cieżko zarobione pieniądze idą w remonty. Groźby typu „zobaczysz ja cie ku..a wykoncze” też juz sie o uszy obiły. Jak pisałas zero szacunku i liczenia sie ze mna. Cała wojna o dom ale nie oszukuje sie juz bo domu nie było a facet był takim samym tyranem i dręczycielem.

    Przykro mi z powodu 7 lat ktòre poprostu straciłam ale napewno dużo pięknych jeszcze przedemną….. bez niego!

    Mogę powiedziec szczerze ze facet mnie poprostu wyssał wyczerpał resztki sił skłòcił z rodziną i żeby za mało nie było wpieprzył w długi finansowe. Pocieszam sie ze jak sprzeda sie ten dom wyjde z nich takze uzbrajam sie w cierpliwosc.

    Oczywiscie mielismy też piękne chwile ale te złe przeważają. Pluje se w twarz ze nie miałam „jaj” żeby wczesniej użyć słowa NIE. Z tego związku wyciągnelam duuuuzo nauczek jesli chodzi o wspomaganiu faceta czy finansowo czy typu brania kredytow na siebie.

    Narazie czuje w sobie ogromną pustke nawet na myślenie nie mam sił poprostu otłumiona sie czuje. Najlepiej z dnia na dzien chcialabym tak to na szybko zakonczyc, zerwac kontak zaszyc sie sama gdzies zeby dojsc do siebie ale niestety nie idzie bo nie mam gdzie isc. Trzeba pozbyc sie tego cholernego domu i wtedy oddychc bede swobodnie. Do tego czasu pozostaje mi zacisnac zęby i schodzic sobie z drogi…tyle przeszłam przejde i to
    Pozdrawiam?

  765. Dluga pisze:

    Hej, Bezsilna. Wysylam Ci duzo, duzo dobrej energii i bardzo serdecznie pozdrawiam. Postaraj sie robic sobie male przyjemnosci – kapiel, swiece, muzyczka. Duzo spij i odpoczywaj. Nie szukaj chaotycznie rozrywek i towarzystwa. Moze pogadaj z kims – a moze lepiej sie wycisz, pobadz ze soba i odetchnij – juz jest po… Na razie to bedzie trudny czas. Bol po stracie marzen, czas zaloby po kims, kogo nie ma. I od dawna nie bylo, ale czlowiek tak bardzo chce miec bliska osobe, zyje w ciaglej nadziei na zrozumienie, wiele racjonalizuje, tak bardzo pragnie byc z ta druga polowka jabluszka, ze nie dostrzega, ze jabluszko jest robaczywe.
    Chce Cie prosic, zebys wybaczyla sobie „brak jaj”. Dopiero po jakims czasie widzimy wiecej, poznajemy wlasne bledy, zmieniamy optyke, rozumiemy co sie wczesniej rozgrywalo. Jedni reaguja wczesniej- u innych proces zdrowienia trwa dluzej. Nie wszyscy jestesmy tacy sami. Ty potrzebowalas wlasnie tyle czasu, zeby nauczyc sie dbac o siebie, o swoje dobre zycie. I tak to przyjmij. 7 lat minelo – to tez bylo zycie, raz lepsze, raz gorsze – i niestety coraz gorsze. Dlatego ten etap zostal zamkniety. Wszystko jedno, kto to zamknal. Wazne, zeby w Twojej glowie (sercu?) zabrzmialo wyraznie : DOSYC. JUZ WYSTARCZY.
    Teraz nic nie czujesz, tylko odretwienie, wielkie zmeczenie i smutek. To niebezpieczny stan – dla Ciebie. Latwo mozesz uwierzyc w kolejne czary-mary. Daj sobie czas na regeneracje, nie podejmuj zadnych wiazacych decyzji – gdyby znowu sie pojawil z propozycja kolejnej szansy. Taki facet niepredko odpuszcza.
    To zadna niespodzianka, ze byly wyzwiska, zastraszanie, grozby. Ten typ tak ma. Zero klasy i zero wspolodpowiedzialnosci. Gdyby byl inny, nie byloby rozstania, prawda?
    Na razie jest za wczesnie, zeby poczuc ulge. Ale lepsze dni nadejda, mozesz mi uwierzyc. Zobaczysz, jak fajnie jest zyc bez tej szarpaniny, wiecznych pretensji i calego zamieszania z kolesiem.
    Teraz zajmij sie soba. To bedzie jak rekonwalescencja po ciezkiej chorobie.
    Zycze Ci spokoju i kupca na dom.
    Bedziesz chciala pogadac – jestem.
    Pozdrawiam 🙂

  766. anonimowo pisze:

    Witam mam 25 lat w zwiazku od 9 lat 3 po slubie mieszkałam za granica od 3 lat. mam 6 letnia corke maz 35 lat on pracowal ja zajmowalam sie domem zaczal mnie gnebic psychicznie prace przynosic do domu wychodził kedy chcial wracal kiedy chcial od poł roku nie spal ze mna a jak spal to klad sie brudny zeby nic miedzy nami nie bylo. .jestem w takiej sytuacji ucieklam od meza z corka od miesiaca jestem w domu w polsce nie moge sobie poradzic sama ze soba… boje sie walczyc mam zdjecia dowody ale nie mam nic przez lekarza jak wiedzial ze mam zdjecia to bal sie i pozniej tylko szarpal mnie i bil po ramionach aby sladow nie bylo. wyzywał od roznych gdzie bylam czysta dziewczyna.boje sie walczyc z nim.prosze o opomoc co mam robic dalej… dziekuje za jaka kolwiek odp

  767. anonimowo pisze:

    wszystko co jest tu napisane zgadza sie w 100 % nie wiem co robic boje sie walczyc z nim straciłam wiare w siebie czuje sie słaba i do niego nieogarnieta nie potrafie sie cieszyc z czego kolwiek i usmiechac w codziennym zyciu.chce byc silna dla corki wiec szukam pomocy a na pomoc psychologa nie stac mnie w tym momecie.

  768. Dluga pisze:

    Do Anonimowo,
    bardzo wspolczuje. Poszukaj w internecie bezplatnej pomocy osobom doswiadczajacym przemocy – np. Niebieska Linia albo Centrum Praw Kobiet. Na pewno potrzebujesz pomocy psychologa, specjalisty znajacego temat. Takze porady prawnika. Nie wiem, gdzie mieszkasz, ale w kazdej gminie jest osrodek pomocy spolecznej, sprawdz w swojej okolicy. W GOPS (gminny osrodek pomocy spolecznej) sa bezplatne porady prawnika. W takim osrodku mozesz zapisac sie na wizyte do psychologa.
    Jestes dzielna dziewczyna. Rozpoczelas walke o siebie i swoje dziecko. Udalo Wam sie wyrwac , wrocilas. Teraz musisz sie wzmocnic psychicznie i poznac swoja sytuacje prawna.
    Zastanowisz sie, czy warto walczyc z mezem i wytoczyc mu proces karny za przemoc. Jesli on zostal za granica, nie wiem czy to w ogole bedzie mozliwe. Poza tym taki proces, to szarpanina nerwow, byc moze tez bedzie to trwalo dlugo. Spokojnie rozwaz dalsze kroki, pogadaj z prawnikiem. Wiem, ze masz w sobie wielki zal i poczucie krzywdy. Ale czasami warto splunac na drania i jak najszybciej zakonczyc wszystko.
    Ja tak zrobilam – podpisalam ugode. Wycofalam pozew o rozwod z orzekaniem o winie, w zamian otrzymalam to, co chcialam. Wszystko odbylo sie w trakcie jednej rozprawy. Juz mam rozwod i spokoj. Ale Ty masz male dziecko, nie mozesz pozwolic, zeby je odebral. Poza tym naleza Ci sie alimenty – potrzebujesz rozsadnej porady prawnej.
    Pozdrawiam serdecznie.

  769. clyde22 pisze:

    anonimowo, psycholog jest na nfz.
    Trzeba tylko wziąć skierowanie od swojego lekarza rodzinnego.
    Wyjdź, popytaj, podzwoń i umów się na wizytę… To bardzo pomaga w budowaniu siebie, w uwalnianiu się od demonów. Twoja córka potrzebuje uśmiechniętej mamy…

  770. anonimowo pisze:

    wyjechałam nagle szkoła zgłosiła do urzedu ze nie wie co sie dzieje z dzieckiem kazali mezowi zgłosic sie na wyjasnienia a mi powrot z dzieckiem za granice bo to nie nielegalne jak byłam tam zameldowana z dzieckiem . mam ja zapisane do polskiej szkoły juz.jesli nie to zgłosza mnie o uprowadzenie dziecka … maz niby chce to zalagodzic ale cigle owija kota ogonem rozmawiajac ugodowo ze mna na skype klamie obwiniajac mnie nie wiem czy nagrywa rozmowy ale to jest nie do wytrzymania…

  771. anonimowo pisze:

    ma bardzo silny wpływ na mnie sama tego nie rozumiem tak bardzo sie boje bo wiem ze z nim nie dam sobie rady zawodowy kłamca owija wszystkich jednym palcem. a ja juz siły nie mam 🙁

  772. agata pisze:

    witam, bardzo potrzebuje pomocy… jestem taką osobą, boje, krzycze, wyzywam, poniżam, wykorzystuje słabe punkty partnera, ogranicza, manipuluje… mogłabym tak jeszcze długo…nie wiem jak to sie stało, uświadomiłam sobie dopiero ostatnio, że jestem po prostu nie partnerką a tyranem dla mojego mężczyzny. Jesteśmy młodzi ja mam 21 lat on 23, znamy sie od 5 lat z w związku jesteśmy 2,5 roku. Po poł roku można powiedzieć, że zamieszkaliśmy razem (ja wprowadziłam sie do akademika, zaczęliśmy studiować na jednej uczelni) od tego momentu jest między nami źle, ciagłe kłótnie, ja nie znałam nikogo po przeprowadzce na studia on już był w tym mieście 2 lata, miał znajomych i jakiś schemat życia. Wymagałam, żeby sie mnązajął jak chciał wyjśc do znajomych to mu nie pozwalałam bo co ja bedę robiła? tak było przez bardzo długi czas, on sie godził. Potem zaczął sie buntować, wychodzić do ludzi, na imprezy, znalazł nowe hobby a ja.. zostawałam sama i płakałam, użalałam sie nad sobą pokazując tym samym jak mi jest źle. rozstawaliśmy sie mnóstwo razy. Pojawiła sie przemoc fizyczna,moje ataki paniki i furii. kilka miesiecy temu mój chłopak proponował mi wspólną wizytę u psychologa, najpierw kilka razy poszłam sama potem raz wspólnie. teraz po powrocie an studia chce nadal tam chodzić coś zmienić ale boje sie, ze sobie nie poradze.. że mnei zostawi. Ciągle sie boje, martwie że on mnie nie kocha, to zaczyna mnie prześladować, zasypiam myśle o tym budze sie w nocy i nie mogę spac bo o tym myśle, wstaje i nadal sie zamartwiam. prosze was pomóżcie mi jakoś, poradźcie coś, nie oceniajcie mnie 🙁

  773. Dluga pisze:

    Do Agata,
    zasuwaj na psychoterapie – masz problemy emocjonalne, boisz sie porzucenia a jednoczesnie wciaz dreczysz i chyba w ten sposob sprawdzasz, czy nadal bedziesz kochana. To moje widzenie tej sytuacji, ale ze mnie zaden specjalista. Musisz wspolnie z psychoterapeuta odnalezc przyczyne, popracowac nad soba. Dzialaj, bo paradoksalnie sama bardzo cierpisz, nie umiejac znalezc spokoju i radosci w relacji z drugim czlowiekiem. Zachecam – rozpocznij terapie – sama – bo Twoj partner naprawde tego nie wytrzyma. Pozdrawiam.

  774. Dluga pisze:

    Do Anonimowo,
    oczywiscie, ze on ma na Ciebie ogromny wplyw. Poznalas go majac 16 lat, bylas dzieciak. Zna wszystkie Twoje slabe punkty, wie jak Cie omotac, robil pranie mozgu przez 9 lat. I naturalnie, ze potrafi wszystkich oklamywac , jest doskonalym manipulatorem . Te typy tak maja.
    Wiesz czego tak naprawde sie boisz? Tego, ze mu uwierzysz, ze znowu Ci w glowie namiesza, zaczniesz miec watpliwosci i byc moze wrocisz do niego.
    Teraz bada grunt, obwinia Ciebie i przerzuca odpowiedzialnosc, cos tam mgliscie obiecuje – czeka na Twoja decyzje. Byc moze nie wie, jakie masz dowody, boi sie utraty wizerunku wspanialego goscia. Dla takich psychofagow wizerunek jest bardzo wazny.
    A po co Ty z nim rozmawiasz na skypie? Zrob sobie przerwe. Odpocznij od niego. Na razie nie musisz podejmowac zadnych decyzji. Idz do psychologa, zajmij sie soba. Pogadaj z kims madrym o swoim zwiazku, o sobie. Musisz zrozumiec swoja sytuację, sprawdzic czego Ty chcesz, nie sluchac od niego, co bedzie dobre dla Ciebie, dla Was – a tak naprawde wylacznie dla niego. Jesli juz musisz utrzymywac kontakt – tez przeciez mozesz nagrywac te rozmowy. Mow smialo o tym dlaczego ucieklas, o swoich krzywdach i zlym traktowaniu. Przypomnij mu, ze Cie bil, zle traktowal, trzymal w chlodzie emocjonalnym, byl obojetny itede. Mow – juz niewiele moze Ci zrobic, co najwyzej zakonczy rozmowe.
    Ale dla Twojego dobra proponuje Ci dystans i odpoczynek – potem podejmiesz decyzje. Spokoju zycze, pozdrawiam.

  775. anonimowo pisze:

    dziekuje za wsdparcie bardzo mi pomagaja wasze słowa … jest mi naprawde ciezko ten czlowiek jest raz miły pisze ze kocha ale tak byc musi a zachwile mnie szantazuje rzeczami ktore sa dla mnie wazne np wczoraj byla taka sytuacja… tylko ze teraz przejrzalam na oczy i nie wieze w to co pisze czym szantazuje. bardziej patrze na słowa kocham kocham kocham ale zawsze jest w tym zdaniu nutka nienawisci zbuduje dom ale po rozwodzie,uloze sobie zycie po rozwodzie bede z inna kobieta po rozwodzie …..:/

  776. anonimowo pisze:

    ale i tak mnie pilnuje ciagle. nikogo nie mialam przed nim zawsze chcialam stworzyc rodzine boi sie o jedno ze komus sie oddam z kim sie spotykam z kim jechalam do polski praktycznie nie pyta o dziecko wogole. Mowi o dziecku jak czuje zagrozenie szantazuje tak jakby zeby miec ze mna kontakt na portalu spolecznosciowym robi z siebie idealnego tatusia gdzie nim wcale nie byl z jego rodziny nikt mi nie wiezy bo to ich brat syn z mojej rodziny wszyscy widzieli co potrafi plus znajomi ale nie chca byc wciagani w ta sprawe zreszta ich rozumiem bo kim ja jestem …. jest mi tak przykro tak to boli wszystko czuje sie taka zawstydzona mam wrazenie ze wszyscy na mnie patrza zlym okiem nie potrafie rozmawiac z ludzmi bo dostaje drgawek i bardzo sie trzese nie umiem tego zapanowac :/ boje sie tak strasznie ze sobie nie poradze juz…

  777. Dluga pisze:

    Anonimowa! Spokojnie dziewczyno. Na poczatek kup w aptece tabletki Kalms – ziolowe, wyciszajace – rano wez 2 szt. troche Ci pomoze. Idz wreszcie do osrodka pomocy i porozmawiaj z psychologiem, prawnikiem itd. Zrob to.
    Nie wiem dlaczego czujesz sie zawstydzona. Masz problemy malzenskie, wrocilas do kraju odetchnac, przemyslec swoja sytuacje, moze wrocisz a moze nie – taka wersje przekazujesz znajomym i to wystarczy. Co inni mysla? Tak naprawde przez jakis czas beda sie ekscytowac ploteczka, potem zajma sie swoimi sprawami, zycie plynie dalej. Szczegoly zycia malzenskiego omawiaj z rodzina i specjalistami w osrodku pomocy. Psycholog i prawnik poprowadza Cie we wlasciwym kierunku. Z rodzina bywa roznie. Bardzo czesto nie chce sie wlaczac w konflikt miedzy malzonkami, zostawia osobe pokrzywdzona samej sobie. A rodzina sprawcy przemocy zazwyczaj jest wrogo nastawiona, bedzie obwiniac Ciebie a nie swojego swietoszka. Nie przekonasz ich – wiec miej to w doopie. Ty jestes dla siebie najwazniejsza. Ty wiesz, jak bylo i przez co przeszlas. Manipulowal Toba 9 lat, wierzylas mu, ufalas – byl z Toba 24 godziny na dobe i skutecznie Cie tresowal, zanim zrozumialas co sie dzieje. Nie dziw sie, ze potrafi oszukac innych. Widuja go rzadko, pokazuje wtedy niewinna buzke, opowiada klamstwa – bo przeciez to nie do sprawdzenia, jak on sie zachowuje w domu przy Tobie. Rodzinie trudno uwierzyc, ze ich brat, syn jest zimnym psychofagiem. Albo wiedza i to ukrywaja. Nie trac sil na gadanie z nimi. Powiedz raz i krotko, ze gdyby byl taki super jak wszyscy mysla – to nie ucieklabys od niego. Nie wyprowadzilas sie do kochanka, jestes zdana na siebie, musisz utrzymac siebie i dziecko – po co wpedzalabys sie w taka sytuacje, gdyby w Waszym zwiazku bylo dobrze? I koniec gadania. Kropka. Nie pisz o sobie, ze jestes nikim – to typowa bezradnosc zaszczutej ofiary terroru psychicznego. Jestes silna, dzielna kobieta, ktora postanowila zmienic swoje zycie, podjela ryzyko zmiany. To bardzo odwazny krok. Kobiety czesto poddaja sie, nie potrafia odejsc, bo juz sa tak zmeczone i udreczone, juz tak bardzo uwierzyly, ze same sobie nie poradza, tym bardziej z dzieckiem. Maja zanizone poczucie wlasnej wartosci – bo to im wmowil oprawca. Wyprostuj sie i pruj do przodu z podniesiona glowa. Walczysz o dobre zycie dla siebie i Twojego dziecka. Dasz rade. Ja potrafilam tak zrobic i wiele podobnych do nas babek. Jestesmy swietne. Juz wiemy, ze to co bylo, to niedobra toksyczna relacja z emocjonalnym wampirkiem. Wydostalysmy sie z piekla. Tobie tez to sie uda. I juz nie rozmawiaj na skypie nie wiadomo po co, tylko na konsultacjach z psychologiem. Pozdrawiam.

  778. Dluga pisze:

    Bezsilna – pozdrowienia 🙂

  779. Dorka pisze:

    Witam, jestem świeżo po rozstaniu. Tak do konca nie wiem z czyjej winy. Wracalismy do siebie wiele razy i zawsze kilka dni jest sielanka. On jednak szybko zapomina o okazywania uczuć. Wraca z pracy, dostaje ciepły obiad, zasiada przed komputerem, nie pomaga w domu. W nocy sex, ktory czesto ja inicjuje. Bez czulosci z jego strony, bez gry wstepnej. Czesto pisze z innymi kobietami na portalu randkowym. Ignoruje moje potrzeby, decyduje o wszystkim, nie lubi moich doroslych dzieci. Nie raz mi ublizyl, ze wariatka, ze głupia, ze żałosna, bo poprosiłam, zeby mnie przytulil. Mieszka u mnie, placi tylko za jedzenie. Jest mlodszy o 2 lata ode mnie. Kilka razy to ja kazalam mu sie wyprowadzić i zaraz na drugi dzień zakłada konto i zaczyna poszukiwania nowych pan a po kilku dniach juz sie spotyka z nimi, z dwiema mnie zdradził. Poza tym jak jest dobrze to jest życzliwy, jeździmy razem na wycieczki, nazywa mnie sloneczkiem. Ale jak sie mu zwróci na cos uwagę to krzyczy i wyzywa, cwaniakuje. Kilka razy chyba nie słusznie go oskarzylam, bylam zazdrosna, zasugerowalam, ze był u innej, czasami przegladam, jego telefon, mam ochote go kontrolwac. On uważa , ze to moja wina ze sie rozstaniemy. Sama nie wiem? Teraz jak sie rozstalismy wypisuje do mnie meile, pyta sto razy czy na pewno koniec, daje mi stateczne terminy, karze sie mi przyznac do winy. Zaproponowalam, ze ja zaufam jak on przestanie sie uganiac za innymi. Ale on ciagle mowi ze to moja wina bo nie ufam. Dodam, ze jestem atrakcyjna kobieta, na ogół spokojna ale czasami zbyt pochopnie podejmuje decyzje. Czy to ze mna jest cos nie tak. To drugi moj nie udany zwiazek. Co zmienic? Mimo wszystko kocham go nad zycie.

  780. anonim pisze:

    do Dorka,
    nie wydaje Ci sie, że on moze z czegoś takiego żyć? mówisz, że płaci tylko za jedzenie, to wygodne..Piszesz, ze gdy tylko sie pokłócicie on pisze na portalach do innych, zakłada nowe konta…że Cie zdradził, nie dalo Ci to do myślenia? Może to jego sposób na życie, wygodne życie.

  781. Dluga pisze:

    Dorka,
    wlasciwie juz Anonim napisal wszystko.
    Dodam jeszcze – wywal gnojka ze swojego zycia.
    To cwaniak, przyssawka. Teraz wydzwania i dopytuje sie, czy aby na pewno juz ma szukac innej mety, bo nie chce mu sie zmian. Zylo mu sie wygodnie, ma nadzieje jeszcze cos ugrac, nadal Cie wykorzystywac.
    Jest „zyczliwy” gdy jest dobrze? Gdy JEMU jest dobrze, wtedy mozesz otrzymac troche uwagi, nawet pojechac na wycieczke. Nazywa Cie sloneczkiem? Pewnie kazda inna tez, imiona mu sie nie pomyla.
    Obwinia Ciebie, ze mu nie ufasz? I dlatego szuka innych kobiet, zebys nabrala do niego zaufania, tak? Ma ciekawy sposob na budowanie zwiazku.
    Nie sluchaj juz tych glupot, ktore wygaduje, zeby zajac z powrotem wygodne miejsce u Ciebie.
    No coz, zycie bywa brutalne – musi u kogos innego wykupic karnet na stolowke.

  782. Edi pisze:

    Hej…mam duży problem i liczę że ktoś mi pomoże!Wczoraj dowiedziałam się przypadkiem że moja koleżanka i zarówno sąsiadka wraz z jej synem jest bita i maltretowana przez swojego męża.Mąż jej co prawda jest co 2 tygodnie w domu na wkendzie jest kierowca i nonstop go nie ma.Ale jak przyjeżdża to robi piekło z ich życia. Zostawia im 20 € na 2 tygodnie i to im ma starczyć na bułki a resztę to on zawsze sam kupuje jak przyjeżdża. Totalnie ja odcina od ludzi ona nie może pracować nigdzie sama wychodzić. Bo jeżeli się mu sprzeciwu to dostaje karę. Bije ja po głowie pięścią tak żeby nue było śladów. Obecnie ona od dłuższego czasu ma silne bóle głowy, wymiotuje kręci jej się w głowie traci orientację mdleje i tak był mogła pisać i pisać. Wczoraj sama byłam z nią u lekarza i to też dzięki temu się dowiedziałam co się dzieje bo juz będą nie wytrzymała i zaczela płakać i opowiadać wszystko po kolei. Co najgorsze tez ze sięga po alkoholu papierosy co mnie bardzo martwi. Ja tez sama jestem q szoku i od wczoraj pierwszy raz spotykam się na żywo z czymś takim i nie wiem jak mam z nią rozmawiać jak jak jej mogę pomoc. Ona zresztą sama za wszystko się obwinia ze to jej wina i tak dalej. Niechce odejść od niego bo nue na się gdzie podział. Boże drogi pomóżcie i doradźcie mi co nam zrobić. …PROSZĘ Musze jeszcze dodać że nie mieszkamy w polsce tylko w hiszpani okolice Barcelony może ktoś wie czy jest jakaś instytucja tutaj która mogła by jej pomóc. Szkoda mi też strasznie jej synka tez jest dosyć agresywny i dopiero teraz rozumiem dla czego. …proszę o pomoc.

  783. Dluga pisze:

    Edi.
    Jak dobrze, ze chcesz pomoc. To bardzo rzadko sie zdarza. Ponizej skopiowalam dla Ciebie materialy Pogotowia d/s przemocy – Niebieska Linia. Moze uda Ci sie odszukac ich strone internetowa -znajdziesz tam duzo informacji. Mieszkacie w Hiszpanii. Sadze ze tam rowniez sa podobne instytucje d/s przemocy.
    Od siebie moge dodac: rozmawiaj i sluchaj. Sluchaj, bo to bardzo wazne. Ofiara przemocy jest zablokowana. Ma sklonnosc do obwiniania siebie i do usprawiedliwiania oprawcy – bo tak ja wytresowal. Czesto nie chce rozmawiac, płacze. Pros, by opowiedziala , co sie dzieje. Pytaj – DLACZEGO? – dlaczego uwaza, ze jesli ją uderzy lub zbije, to mial do tego prawo. Dlaczego mysli, ze jest to normalne, ze mezczyzna moze bic kobiete? Co takiego mu zrobila, ze sie zdenerwowal? Czy bije rowniez dziecko? Ja tak bym probowala naklonic ja do mowienia.
    Ale rozmowa i proby uswiadomienia sasiadce, ze doswiadcza przemocy – to jedno.
    A szukanie dla niej pomocy – to drugie.
    Bylyscie u lekarza i nie ma zadnego zgloszenia o przemocy w rodzinie?
    Poszukam info jak to jest w Hiszpanii.
    Moze Tobie latwiej bedzie rozejrzec sie bezposrednio.
    Moze nawiazesz kontakt mailowy z Niebieska Linia.

    A teraz fachowe porady:
    Świadek przemocy w rodzinie to bardzo ważna osoba.
    Ważna, bo często jedyna, która może pomóc przerwać przemoc!

    Jeśli jesteś świadkiem przemocy między współmałżonkami albo widzisz, że ktoś krzywdzi dzieci…Może zdarza się, że słyszysz zza ściany krzyki, wołanie o pomoc, czyjś płacz?
    Może widzisz, że ktoś z Twoich sąsiadów, znajomych, doznaje przemocy? Nie prosi Cię o pomoc. Stara się ukryć ślady pobicia. Można wtedy uznać, że nie chce pomocy, albo że akceptuje taką sytuację.

    To nieprawda!!!

    Przemoc w rodzinie tworzy zamknięty krąg!

    Pamiętaj, że ofiara przemocy w rodzinie:

    Boi się:
    o swoje życie i zdrowie;
    tego, że nawet jeśli zawiadomi o przestępstwie policję, prokuraturę to i tak nikt nie będzie chciał zeznawać, że widział, słyszał jak ona doznaje przemocy;
    Nie wierzy:
    że ktoś chce i może jej pomóc,
    że ma prawo prosić o pomoc,
    że coś się zmieni;
    Wstydzi się:
    bo bierze na siebie całą odpowiedzialność za to co się dzieje w jej domu

    TY
    możesz przerwać zamknięty krąg milczenia!
    możesz pomóc!

    Nie musisz robić tego, co policja, prokurator, psycholog, lekarz.

    Ważne jest przede wszystkim to, żebyś :

    wysłuchał osoby, która doznaje przemocy,
    uwierzył w to, co mówi
    zapewnił ją o tym, że ma prawo szukać pomocy
    zawiadomił osoby, które zajmują się udzielaniem pomocy w sytuacjach kryzysowych, czyli – w Polsce, Warszawie jest to:
    Pogotowie Niebieska Linia:
    22 668-70-00

    Tu uzyskasz informacje o tym jak znaleźć miejsce, które pomaga ofiarom przemocy w rodzinie na danym terenie i w jaki sposób zawiadomić o tej sytuacji.

    Mimo, iż przemoc w rodzinie jest zjawiskiem powszechnym to trudno jest uchwycić jej rozmiary. Dzieje się tak dlatego, że przemoc domowa jest ukryta. Sprzyja jej BIERNOŚĆ ŚWIADKÓW PRZEMOCY. Dzięki Tobie instytucje pomagające osobom doświadczającym przemocy domowej mogą dotrzeć do ludzi, którzy tej pomocy potrzebują.

    Jeśli jesteś świadkiem przemocy domowej wobec osoby Tobie nieznanej

    Niewiele osób ma na tyle odwagi i siły, by decydować się na osobistą konfrontację z rodziną, u której podejrzewają przemoc. Dlatego nie jest niczym dziwnym obawa przed reakcją, jednak pamiętajmy, że brak reakcji może doprowadzić do tragedii. Jeśli bezpośrednio uczestniczysz w akcie przemocy, koniecznie zadzwoń na policję i poproś o interwencję. W następnej kolejności można również skontaktować się z naszym Pogotowiem (22 668 70 00) lub inną organizacją wspierającą osoby doświadczające przemocy domowej np. lokalnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej.

    Czasami pomaganie może wzbudzać wiele emocji, warto aby takie emocje móc odreagować np. w kontakcie telefonicznym lub, kiedy zajdzie taka potrzeba, w kontakcie bezpośrednim z pomagaczem – można kierować się w tej sprawie również do placówek wspierających osoby podlegające przemocy.

    Jeśli jesteś świadkiem przemocy domowej wobec osoby z Twojej rodziny

    W przypadku zidentyfikowania przemocy domowej w swojej dalszej rodzinie po pierwsze należy rozmawiać na ten temat. Zanim podejmie się działania, warto potwierdzić swoje podejrzenia. Niektóre osoby wstydzą się, że są ofiarami przemocy i mogą za zaistniałą sytuację winić siebie. Nim przystąpisz do rozmowy, można się do niej przygotować, np. poczytać o metodach rozmowy z ofiarami przemocy. Osoby, którzy stosują przemoc wobec innych potrafią do tego stopnia manipulować swoimi ofiarami, by wmówić im, że są niekochane, bezużyteczne, nigdy nie uwolnią się od prześladowcy, a nawet przekonać je, że same prowokują akty agresji. Warto być przygotowanym do odpowiedniej reakcji na takie wypowiedzi i do przekonania osoby doświadczającej przemocy, że nikt nie zasługuje na to, żeby się nad nim znęcać. Jeśli osoba podlegająca przemocy nie zechce się otworzyć, a wydaje ci się, że jest ofiarą przemocy, zawiadom o tym odpowiednią instytucję. Osoba doświadczająca przemocy, oprócz wsparcia rodziny i najbliższych, potrzebuje także profesjonalnej opieki psychologa lub doświadczonego terapeuty. Tylko profesjonalni doradcy są odpowiednio przeszkoleni, by skutecznie pomóc ofiarom przemocy.

    Czasami pomaganie może wzbudzać wiele emocji, warto aby takie emocje móc odreagować np. w kontakcie telefonicznym lub, kiedy zajdzie taka potrzeba, w kontakcie bezpośrednim z pomagaczem – można kierować się w tej sprawie również do placówek wspierających osoby podlegające przemocy.

    Bardzo Ci dziekuje, ze szukasz pomocy dla maltretowanej osoby.
    Pozdrawiam Cie.

  784. Agnieszka pisze:

    Witam
    Jestem w związku 19 lat. Jestem silną kobietą. Niestety moj partner nie potrafi tego zaakceptowac. Kiedys bylam bardzo ulegla i delikatna. Niestety on sprawil iz stalam sie silna i niezalezna. Ma od zawsze problem z alkoholem. Pije codziennie, po czym szuka zaczepki np dlaczego dzbanuszek stoi tu a nie tam, czemu serwetka jes zielona a nie niebieska… Kiedy nie pije jest gburowaty. Wiecznie mnie poucza,zle wbijasz biegi, zle siedzisz.. Stracil prawo jazdy przez alkohol i ja teraz jestem kierowca. Z jego ust wieczmie padaja stwierdzenia ze zle jezdze, jest gamoniem, jesli sue probuje bronic slysze wulgarne wyzwiska. Kocham go alw nie potrafie dziennie wysluchiwac takich rzeczy. Nakgorsze ze robi to przy moim 8 letnim synku. Moj partner bardzo nie lubi kobiet. Uwaza je za glupie mumie. W sklepach czesto obraza ekspedientki jesli sa dla niego niezbyt uprzejme. Czuje sie w takich sytuacjsch zazenowans. Kilka razy probowalam zakonczyc zwiazek ale nie chce opuscic mojego mieszkanis. Moze jestem za malo stanowcza…Potem przytula mnie jakby nic sie nie stalo a ka ulegam…

  785. Monika pisze:

    Jeśli którakolwiek z pań (panów również, ale nie ukrywam – w waszym przypadku procedura odejścia jest trudniejsza, ale również możliwa) nie chce wyjść z toksycznego związku ze względu na dziecko (bo nie będzie miało ojca, rozbita rodzina, nie po katolicku) powiem tyle – mój ojciec był właśnie taką osobą, z którą nie dało się żyć. Pił, bił, znęcał się psychicznie. Kiedy moja mama zdecydowała się na odejście, ja miałam 8 lat, a moja siostra – 13. Zanim jednak to zrobiła, wiele razy dzwoniła na policję, była założona niebieska karta. Panowie przyjeżdżali, potem odjeżdżali i nie było poprawy. Mieszkaliśmy z rodziną ojca w jednym domu i z tych wszystkich osób (miał dość sporo rodzeństwa, chyba 6?) tylko jego najmłodszy brat z żoną byli po stronie mojej mamy; nie tak rzadko zdarzało się że bronił ją przed moim ojcem. Przez 14 lat moja mama starała się wierzyć, że on się zmieni, ale to były zwykłe mrzonki – tacy ludzie się nie zmieniają. Gdyby nie moja ciocia (wcześniej wspomniana żona brata ojca), moja mama prawdopodobnie nigdy nie wyrwałaby się z tego piekła. Co ją zatrzymywało? Nie miała żadnej rodziny, do której mogłaby się udać, żadnego mieszkania, kiepską pracę za najniższą krajową (moja mama została wykształcona jako krawcowa jednak w tak małym mieście jak nasze nie była w stanie znaleźć pracy w zawodzie); więc na pomoc od innych nie mogła liczyć. Do dziś zastanawiam się, jak sobie poradziła z wychowaniem dwóch córek i zarobienia na to wszystko – oczywiście korzystała z pomocy społecznej ale jedyne, na co mogła liczyć to 200zł miesięcznie w okresie zimowym. Czasami było ciężko, ale żadna z nas tego nie żałuje. Nie żałuję tego, że nie mam takiego ojca – bo wychowywanie dziecka w takim środowisku wcale nie jest pomocne; wasze dzieci mogą upodobnić się do tego drugiego rodzica albo może to zrujnować ich psychikę. Drodzy rodzice – dla waszego dobra i dobra waszych dzieci – nie przedłużajcie tego. Odejdźcie, nawet jeśli nikt wokół nie jest wam życzliwy – albo raczej odejdźcie dlatego, że nikt nie jest życzliwy.

    Teraz mówię do wszystkich tkwiących w toksycznych związkach – tych z dziećmi, bez dzieci, bez względu na płeć – znajdźcie miejsce, w którym będziecie mogli żyć spokojnie, bez ciągłego bania się czy to o zdrowie fizyczne czy psychiczne. Nie zasługujecie na gorsze traktowanie tylko dlatego, że zakochaliście się w nieodpowiedniej osobie, że postanowiliście z nią żyć i chcieliście dać jej szansę na zmianę. Nawet jeśli jesteście dopiero rok, nawet jeśli jesteście ze sobą 20 lat – nigdy nie jest za późno na zmianę, nigdy nie jest za późno by zacząć znowu żyć, by być szczęśliwym. Ja wiem, że w tej chwili życie gdzieś indziej wydaje się być niemożliwe, że za rogiem czyha mnóstwo przeszkód, które staną wam na drodze by znów żyć swoim zdrowym życiem, ale z każdą kolejną pokonaną przeszkodą będziecie stawać się silniejsi i coraz bardziej wolni.
    Macie tylko jedno życie i nie zmarnujcie go z osobą, która sprawia, że czujecie się źle, że czujecie się nic nie warci. Wykorzystajcie czas, jaki macie na tym świecie na bycie szczęśliwym.

  786. Ola pisze:

    Witam wszystkich smutnych inzgnebionych osob 🙁 ja mma smutna sytuacje! Mieszkam z milionerem w szwajcari ktory mnie gnebi bije wygania z domu zabiera klucze kaze czekac na siebie calymi dniami bez Woody I jedzenia ! Zawsze Guy dochodzi do Klotni bije mnie wyrywa wlosy obraza oblewa soda cola czy kawa ;( w zaleznosci co ma pod reka! Wczoraj Kazal mi sie wynosic z domu zaczal pakowac mi rzeczy i szarpac targac za wlosy ! Strasznie uderzyl mnie w twarz tak mocno ze stracilam na krotka Chwile przytomnosc ! Potem znow pull wyzywal ! Nie mam pienieezy bo mi organicza .kupuje jedzenie rachunki placi kartami jak wedlug niego jestem grzeczna to lupine mi Urbania ale pieniedzy nie date mi tyle aby mi wystarczylo na paliwondo polski ! Mowi ze mam isc na ulice sobie dorobic bo on juz sie mi nadawal ! Jest milionerem ja of niego nie wymagam pieniedzy tylko milosci I spokoju ! Kiedys byl inny kochany cudowny ! Gdy raz mnie uderzyl juz weszlo mu to w knew I teraz cigale mnie bije ! Nic nie moge juz sie odezwac podniesc glosu bo mnie bije I wyrzuca z domu ;( policja by mi pomogla ale nie chce mu problemow robic ponies as kiedys Zlamal bylej zonie nos I wiem ze Mogli by go aresztowac I co wtedy ? Ja go kocham za czasem ktore byly I ktore wracaja czesto 🙁 portafi byc tak cudowny jak I okrutny schizofremik! Ja boire tabletki na depresje zeby byc spokojniejsza ale nie pomaga zbyt duzo ;( 2 msc boire tabletki jestem spokojniejsza I nie mam atakow starchu I paniki i lekow! Nawet jak mnie bije I sharpie to mam spokoj wiekszy w sobie ! Nawet myslalam o tym zeby uciec I faktycznie zapalac sie do jakiegos burdelu zeby zarobic na powrot do polski i start, ale strasznie sie boje bo odkat jestem z tym facetem to nie spalam z innym i jestem przerazona jak ktore ma mnie dotykac ! Oficjalnie nie moge do pracy isc bo jestem na sponsor visa wiec zadna Praca nie wchodzi were bo szwajcarzy sie boje kar ! Jestem w zélote je klatce i nienawidze tego dobrobytu udawanego dom wypelniony obrazami drogimi a milosci i spokoju nie ma;( smutno mi poniewaz chcialabym by sie zmienil I byl taki jak kiedys ..:(zawsze robie mu masa ze sexy nigdy nie Odmowilam zawsze dbam o dom I o niego ;( a tak mnie traktuje bo jestem zwykla Brenda polka z prostej rodziny 🙁 moze gdybym miala jakis wysoki status spoleczny to by sie bal tak mnie traktowac ? Nie mam tu nikogo tylko rodzinke jego ktorej nigdy sie nie pozale !

  787. Patrycja pisze:

    Cześć,
    nie wiem od czego zacząć bo tego jest tyle… I tyle razy prbowałam odejść… Cały czas wybaczałam byłam… Potrzebuje pomocy by to tylko skończyć, by mieć siłę żeby nigdy do tego nie wrócić…. Proszę

    Nachodzą mnie już takie myśli że albo zabije w końcu jego albo siebie…..

    Mój związek to patlogia….
    A ja widze sama zę mam duże już problemy psychiczne….

    Jestem w związku od Maja 2014 roku… w więzieniu bo to nie związek, a ja nie potrafie uciec z tego więzienia mimo że drzwi są otwarte.

    Jak nigdy dotąd pokochałąm kogoś, sarałam się jak dla nikogo, pomagałam. Mam sój temperamnet też jestem nerowa. Niby nie daje sobie na głowe wejść a jemu dałam.

    Od samego początku dałam się kontrolować sprawdzł mi teleofn jak spałam, laptopa rzeczy, nawet liczył pieniadze w portfelu, kiedyś miałam wojne ż eposzłam do sklepu i mu nie powiedziałam, wona taka że mnie z pracy siła wyciagał pod róznymi grożbanmi wychodzić miała. Nachodził mnie w prayc az dostał zakaz wchodzenia. Nawet kiedyś dzwonił na gg i cał dzęń był na linij zeby sprawdzić co robie. Do tego włmywa mi się na poczte a długa historia. W domu bicie upokażanie, wiecznie z siniakami, uspokoił si etroche i aż tak mnie nie bbije ale co z tego jak codzienneoe słysze że go zdradzam, że kur…. szma….dz… że śmierdze że gnije od środka, gruba brzydka… aż mi si egadać nie chce płakać mis ie chce jak o tym pomyśle……

    dozwni jak jestem w prayc nie daj boz ż enei odpbiore to muówi z kledze z pracy loda robie…..

    Niby się nie daje ale szczerze nie mam sił.. była nie raz policja słowem si enie odezwłąm bo je się że mi voś zrobi zreszta tak grozi mówi…. raz mi brat pomógł i co pozbyłam się go i co wybacyzłam mu boje się isc do rodizny zreszta rodizna się na mnie wypieła ze go znowu przygarnełam,…. co mam zrobić żeby się uwlainic ale na prawde,,, nie na chwile tylko na prawde

  788. Patrycja pisze:

    Zapomniałam dodać ze do prayc mnie zawozi przywozi nigdzie i nigdy sama nie jestem, nie mam koleżanek prze zniego żadnych znajomych odcioł mnie od wszytskego

  789. mlody pisze:

    jestem 24 gejem mam partnera 43letniego na ogol mila osoba swoje frustracje rozladowuje na mnie krzyczy obwinia mie ze wszystko zle robie on wie wszystko lepiej w oczach innych ideal czlowieka a w moich brak z nim rozmowy i karzda rozmowa koncy sie klutnia moze ma ktos jakis pomysl czekam na odpowiedz

  790. Stefaan pisze:

    Witam, znam temat.. Nie jestem święty, ale jestem w podobnej sytuacji, w roli poszkodowanego. Niestety, kobieta również może być złem.

    Na wstępie, krótko i na temat.
    Proszę o pomoc!
    Moja Ex zniszczyla moje wszystkie dokumenty
    (typu świadectwa szkolne, pracy ukończonych kursów zawodowych, uprawnień, wszystkie papiery z ZUS, ofe, pup, Banki ,ubezpieczenia, wszystkie umowy, jeszcze wiele ktorych moge nie pamiętać, wszystko co zebrałem przez całe zycie)

    Druga sprawa, to nękanie, straszenie, szantazowanie po przez wiadomości. Non stop. Np groziła mi kiedys iz zabije dziecko, że stracę osobę która kocham.. staram się nie reagować ale czasem już nie wytrzymuje. Myślę ze z nią jest coś nie tak. Według niej nic się nie stało i jest pewna ze nic jej nie grozi.
    Czy w mojej sytuacj mam jakieś prawa, czy ona może czuć się bezkarnie. co zrobic w takiej sytuacji, gdzie się z tym zgłosić. Jeśli ktoś z was przechodził to co ja ma jakieś doswiadczenia proszę o wszelkie wskazówki, porady. Z gory bardzo dziękuję! Pozdrawiam.

  791. Mark pisze:

    Moja historia malzenska ktora trwala tylko 4 miesiace i osatnia wiadomosc jaka wyslalem do swej ukochanej zony ktora bardzo kochalem i an ktora nie dostalem zadnej odpowiedzi wytlumaczenia ani nic konkretnego
    myslalem ze rozumiesz to ze choruje i ze bd mnie wspierala mimo wszystko tak mowilas to twoje slowa bez wzgledu an wszystko bd przy tobie i bd cie wspierala . to byl ten moiment gdy ciebie potzrebowalem bez wzgledu na wszystko jaki bylem to nie robilem tego swiadomie i z wlasnej woli tylko pzrez to ze zaczelem chorowac ze wykonczyla mnie praca do ktorej chodizlem bysmy mogli zyc razem an swoim i jakos trwac przy sobie a widze ze nie rozumiesz tego wogole tylko wytykasz i patrzysz na te zle rzeczy nie widzac dobrych . nie jetsem idealem ale sie staralem zawsze w kazdej sytuacji i pod kazdym kontem to smutne ze zona tego nie rozumiala to byl wlasnie taki egzamin wytrwalosci przy bliskim pod zcas choroby . jak w slubowalismy w uzredzie ze nie opuszcze cie az do smierci czy w chorobie czy w czyms innym zawsze razem bez wzgledu czy dobzre jest czy zle a ty ucieklas zostawials mnie samego bez slowa poddalas sie zona tak nie robi zawsze o tobie myslalem zawsze chcialem dobzre dla cb bylem wspieralem cie ale tez mialem swoje gorsze dni i zalamania porwalem sie an ciezka prace w ktorej musialem pracowac dosc dlugo i ciezko nie bylo to lekkie zamiast rozmawiac ze man to mnie blokujesz uciekasz odcinasz sie a powinnas mnie zrozumiec popatrz an to ile ty zlego zrobilas ile mi cierpienia zadalas czemu taki bylem co do tego sie przyczynilo dokladnie sobie to pzreanalizuj wiele rzeczy mialo wplyw tyle co ja sie staralem dla cb opiekowalem sie itd jak sie staralem dawalem z siebie wiele . ale zrozum ze nawet ja nie jestem nie zniszczalny ze nawet ja moge miec gorsze dni miesiace okres czasu pewien w ktorym jest mi ciezko staralem sie nei pokazywac ci tego co sie dzieje w pracy nie pokazywac po sobie tego ze jest nie okej ze cos sie dzieje nie tak a wszystko po to by mimo tego jak bylo w pracy pracowac dlaej by miec pienaidze na zyciemyslisz ze bylem taki sam z siebie bo o tak mi sie chcialo nie na to wplywalo wiele czynnikow nie moglem spac po nocach bo caly bylem obolaly od pracy z pzremeczenia fizycznego i psychicznego pzrez to nie moglem spac w nocy krecilem sie glowa mi cala puchla uciskala mnie bolala do tego zmeczenie bo to praca nie byla lekka cale cialo mnei bolalo pomyslalas o tym jak ja sie czuje czulem ile robilem dla nas nie pomyslals o tym tylko o tym o tych chwilach w ktorych bylo gorzej w ktorych miedzy nami bylo ciezko i twoje jak i moje zahcowanie bylo rozne to nie wynikalo o tak sobie z powietrza to byly czastki calego stresu i nie tylko i ilosc godzin jakie pracowalem a jakie spalem i jak sie odzywialem jak jadlem czy to bylo tresciwe jedzenie ktore dalo by mi sily ale tez i jesc nie moglem bo bolalomnie cale cialo wszystko skrecalo mnie z bolo staralems ie nie poakzywac ci tego a siedzac np w lazience nie siedzialem bo mi sie chcialo tylko siedzialem tam jak mialem bole rozne nie chcialem bys widziala ze cierpie z tego pwoodu nie moglem spac jesc bylem obolaly chodizlem w ciaglym stresie co powodujen zdenerwowanie i wszystko tak sie sklada do jednej calosci co wychodzilo pomyslalas o tym hmmm… ??? brakowalo doslownie kilka centymetrow wiecej miedzy roztawieniem 2 drzew na ktorych sie zatrzymalem bokiem auta a spadl bym z tej duzej skarpy bokiem auta koziolkujac na sam dol i wtedy wszysycy mieli by swiety spokoj bo nie bylo by co zbierac ze mnie ale ciebie to nie interesowalo ze otarlem sie o smierc. w takiej sytuacji jako zona powinnas byc blisko potzrebowalem tego. gdybys zobaczyla auto jak wygladalo zrozumiala bys moze jak powazna to byla sytuacja…czasami wystarczylo nie pytac co sie dzieje ze mna albo jak sie czuje a poprostu mocno mnie przytulic bez zadnego slowa lub wystarczyl by drobny slodki calus i szepniete mile slowko do uszka jedno proste wystarczylo bys dala mi mozliwosc poczucia ze jestes blisko ze mnie wspierasz ze trwasz przy mnie i kochasz mnie cala soba bym czul twoej cieplo bijace wprost z twego serca ktore jest lekarstwem na wszystko… a ty tylko uciekalas jak najdalej tylko moglas i bylas zimna jak kamien gdy ja potzrebowalem twego ciepla i wsparcia…jeszcze jedno . jak mialem bez strachu i obaw nie martwic sie i nie bac jak mialas wyjsc na maisto skoro za kazdym razem mowilas ze cos sie dzialo a to ktos cie zaczepil a to ktos kamieniem rzucil czy cos tam jeszcze innego i jak wiedzac ze takie cos mi mowilas mialem byc spokojny jak chcialas wyjsc z domu…to nie byla podstawa by sie bac i martwic o ciebie ze cos ci sie moze stac ze ktos moze zrobic ci krzywde hmm…?

  792. Kasia pisze:

    Witam,
    prawie wszystkie punkty opisują moją sytuację. Przeczytałam większość postów… nie wiem co mam zrobić. Odeszłabym gdybym nie miała dziecka (10 mies) Nie wiem co mam zrobić. Nie jesteśmy małżeństwem. Mimo tego ze mieszkamy z „teściami” nikt nie zwróci mu uwagi a on upokarza mnie bo wezwałam policje jakby to moja wina była. Powód sąsiedzi się dowiedzą…
    Jeśli ktoś może mi pomóc poradzić coś lub rozweselić proszę o kontakt
    kasiula.ilusia@vp.pl

    • Kinga pisze:

      Napisz do mnie . Ja mam 8 miesieczna coreczke ,odeszlam a maz mi ja zabral .Nie widze jej juz 9 tygodni , to jest katorga

  793. Helena pisze:

    Przeczytałam ten artykuł i nie wiem, czy dotyczy on mojego małżeństwa. Pewnie dlatego, ze nie ma u nas wyzwisk i awantur, gróźb itd. Jednak coś jest chyba nie tak, skoro ja się tak źle czuję. A może tylko sobie to wymyślam? Mąż nie krzyczy na mnie, tylko spokojnym głosem pyta, dlaczego jestem zmęczona, skoro siedzę cały dzień w domu i nic nie robię? Dlaczego czegoś nie zrobiłam? A kiedy to zrobię? Nigdy nie przeprasza. Gdy posprzątam, a on nabrudzi, to nie sprząta po sobie. Gdy zwrócę mu uwagę, to słyszę „musisz to komentować?” albo „ojej nie popłacz się zaraz” (to drugie ostatnio słyszę bardzo często). Gdy wyrażę opinię w jakiejś sprawię lub swoje poglądy, to słyszę „Amerykę odkryłaś!”, „też mi mądrość powiedziałaś”. Nie słucha moich rad, za to przyjmuje wszystko, co powiedzą mu inni. A gdy ktoś doradzi mu tak samo, jak ja, to jest to rada tamtej osoby, a nie moja. Nie dopuszcza mnie często do głosu na spotkaniach (gości tez nie dopuszcza do głosu). Gdy powiedziałam, że chcę dalej studiować, to mi powiedział, ze na jego wsparcie nie mam co liczyć. Na dźwięk słowa „praca” z moich ust słyszę monolog o tym, jak bardzo to zaszkodzi naszym dzieciom, bo będą wychowywać się same. Moje argumenty, ze dla mnie praca nie jest na pierwszym miejscu, jak u niego, zbywa milczeniem. Mówi o sobie, ze jest rzetelnym człowiekiem, ale w domu, o ile w ogóle palcem kiwnie, to robi wszystko na odwal się. Podejrzewał mnie o romans ze swoim szwagrem i bratem. Niby w żartach, ale ani jeden ani drugi nie wpadnie już do nas na kawę, gdy go nie ma. Idę mu na rękę, gdy chce wyjechać, czy spotkać się ze swoimi kumplami. Ja z trudem wygospodarowałam dla siebie jeden dzień w miesiącu. I to nie tyle na spotkanie towarzyskie, co na pomoc w wolontariacie. A i oto jeszcze się boczy. Chciałam ostatnio kupić szafę, bo ciągle słyszę, ze „w tym domu jest wiecznie bałagan i wszystko leży na wierzchu”. Bo tak jest, brakuje nam mebli, ale on nie chce ich kupić. Woli przeznaczyć pieniądze na swoje inwestycje, a dom to nie jest dla niego inwestycja, tylko studnia bez dna. Tylko, ze w tej studni mieszkamy.. Czuję się ciągle przy nim jak śmieć, nie wiem, dlaczego. Przed ludźmi pokazuje się jako troskliwy, kochający i zaangażowany mąż i ojciec. Niedobrze mi się robi, gdy tak udaje, ale nic nie mówię wtedy, robiąc dobrą minę do złej gry. Dotychczas wydawało mi się, że tak powinno być, że nie powinnam mówić o błędach męża, bo to tak, jakbym go zdradzała, ale teraz już nie jestem pewna..

  794. clyde22 pisze:

    Helena, zmykaj do pracy, do ludzi, na studia (jak marzysz). Potrzebujesz odskoczni od codzienności, kontaktu z kimś, kto posłucha. Studia są idealne do tego, praca też. Buduj swój świat, który nie kręci się tylko wokół Twojego ukochanego i jego potrzeb. Spełniaj się, bo za poddaństwo nikt Ci nie podziękuje. Dbaj o siebie i swoje potrzeby. A dzieci macie wspólne i dom macie wspólny. Każdy musi o to dbać.

  795. Helena pisze:

    Dzięki clyde22. Popełniłam chyba sporo błędów w tym związku. Moja siostra wprost mówi, ze jestem za dobra. Naiwnie sądziłam, że dając będę również otrzymywać. Dzieci i dom są na moich barkach. To powoduje, ze wszystkie moje plany, czy marzenia, są trudne do realizacji. Mam wrażenie, że powinnam przestać myśleć „my”, a raczej „ja”, bo w tym „my” zupełnie zniknęłam ja i moje potrzeby. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam..

  796. clyde22 pisze:

    Helena, dobrze gadasz.
    Twoja siostra też.
    Partnerstwo nie polega na całkowitej rezygnacji z siebie. Jeśli masz czuć się dobrze, musisz żyć w zgodzie ze sobą, ze swymi potrzebami. A masz je poukrywane przed światem. Wspominasz o nich mężowi, ale nic nie robisz w kwestii realizacji… On ma prawo spotkać się z kumplami, a Ty z koleżankami nie? Może żebyś nie zdradziła? 😉 To nie partnerstwo. Dzieci są wspólne, dom jest wspólny. Szanuj siebie, swoje potrzeby, by on Cię szanował.
    Swego czasu forumowe nasze guru – Długa (pozdrawiam i o zdrowie pytam)- powiedziała, że jesteśmy za bardzo mimozowaci… Coś jest na rzeczy. Trzeba stawiać granice, gdzie się kończy „ja”, a zaczyna „my” i odwrotnie.
    Jesteś za dobra i nikt tego, Twojego poświęcenia dla domu i rodziny nie doceni, a ukochany w szczególności. Ugotowane, pod dziób podstawione, uprane, uprasowane, sprzątnięte, dzieci dojrzane… I jeszcze pewnie masz pachnieć, uśmiechać się i być zadowolona z życia i miła… I nie mieć potrzeb własnych, marzeń i oczekiwań. Służyć. Spełniać się w służeniu. On też ma dzieci – może (MUSI!) je wychowywać, gdy Ty pójdziesz do pracy, czy do znajomej, czy gdy akurat zjazd na studiach będziesz miała. Można? Można! Zrozumie wtedy, jak to się w domu nic nie robi.
    Nie tędy droga, by rezygnować z siebie. Pracujemy razem dla dobra związku, ale nie zatracając siebie. Ślepa uliczka wiodąca ku niezadowoleniu, a później jeszcze dalej.
    Pora teraz na czyny. Można zrobić rozpierduchę i raz a dobrze siwy dym. Ja z racji spokojnej natury, raczej wybrałbym strategię drobnych kroczków w uwalnianiu się z siedzenia w domu i dogadzania mężowi. Zacząć można od czegokolwiek. W razie potrzeb dobra jest rozmowa z psychologiem. Możesz zapisać się gdzieś na NFZ. Pokaże trzeźwy, inny może niż Twój, punkt widzenia. Pomoże motywacyjnie w osiąganiu celów. Ja przynajmniej trafiłem na taką osobę. W ogóle z ludźmi trzeba rozmawiać, nie dusić w sobie. Forum to też forma terapii, ale na żywca też. Dlatego dobra jest praca, bycie między ludźmi, ponarzekanie z koleżankami, studia (perfekto!), wolontariat – wspominałaś coś chyba przy pierwszym wpisie. Uciekać do ludzi, by nie być samej i nie gryźć tematu w sobie.
    Pozdrawiam. Uciekam do zadań czwartkowych.
    Dawno mnie nie było. Forum opuszczone, nie wietrzone…
    Dobrych myśli Wszystkim życzę.

    Jeszcze coś, co mruczę ostatnio pod nosem. Podzielę się, a co?!Happysad:
    „(…)Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty.
    To też nie diabeł rogaty.
    Ani miłość kiedy jedno płacze
    a drugie po nim skacze.
    Miłość to żaden film w żadnym kinie
    ani róże ani całusy małe, duże.
    Ale miłość – kiedy jedno spada w dół,
    drugie ciągnie je ku górze…”

  797. Koopytko pisze:

    cześć forumowicze

    Helena

    Dziś widzisz, że miłość została przesłonięta poświęceniem, oddaniem siebie innemu człowiekowi bez wytyczenia granic. Bez obrazy, ale to już nie jest dobroć – jak to nazwałaś – ale podporządkowanie. Przez to zatracenie siebie człowiek zaczyna mieć kłopoty z odróżnianiem kolorów emocji. Dobroć to działanie świadome i niewymuszone na korzyść czegoś lub/i kogoś, gdy tu tymczasem robisz to czego od Ciebie oczekują…
    Czemu to piszę. Podkreśla się często, że wiele osób zagubionych wpada w depresję i jeszcze bardziej klinuje się w stanie dezorientacji i bezradności. Nie chcesz tego, nikt tego nie chce. Ale może też być drugi biegun konsekwencji obecnego podporządkowania się innym – można odwrócić role i samemu wpaść w tyranię, z ofiary zmienić się w kata, zrobić innym rozpierduchę z życia, unieszczęśliwić wszystkich o których się tak dbało (przesadnie), utracić empatię. Mam w rodzinie dwa takie przypadki, kobiety kiedyś podporządkowane, kumulowały w sobie przez lata wstrzymane reakcje na niewłaściwe traktowanie przez mężów. W pewnym momencie bah! – rozniosły swoje domy, nakryły się pretensjami do świata i bliskich o rzeczy prawdziwe i nieprawdziwe, powtarzają je jak imam Koran, zniechęcając innych do udziału w ich życiu, niejednokrotnie obciążając swoje dzieci.

    Życzę Ci, abyś uniknęła tego. To nieświadome działanie, zatem mówienie sobie, że „mnie ” to nie spotka to fajne życzenie.
    Zatem do dzieła załogo – zerknij o czym marzyłaś dla siebie, co chciałaś dla siebie zrobić. Nie myśl, że zaniedbasz przez to dzieci – dbając o swój spokój dbasz o ich prawidłowy rozwój, wskazując swoją postawą na wzór, z którego mogłyby sami czerpać.

    Pozdrawiam

  798. Michał pisze:

    Witam,
    Byłem z kobietą ponad 9 lat i wszystko było idealnie (porozumienie na każdej płaszczyźnie, wspólna działalność, dbanie o dom) ale do czasu… Przez ostatni rok zmieniła się nie do poznania, wyszczuplała bardzo znacznie, zaczęła ubierać się dosłownie wyzywająco, co mnie zaniepokoiło dlatego postanowiłem porozmawiać z nią o tym. Usłyszałem odpowiedź, czy mam coś przeciwko, przecież bardziej będzie mi się podobać i więcej załatwi jak będzie jakaś potrzeba,.. Zabrzmiało to trochę dziwnie, ale znałem ją z dobrej strony, więc nie myślałem o najgorszym więc przytaknąłem. Różniej zaczęło się jeszcze gorzej, gdy wyjechałem na 4 dni zarobić pieniążki, ona w tym czasie balowała na dyskotekach pzez cały ten czas, gdy wróciłem zastałem ją w łóżku o godzinie 14 w południe kompletnie pijaną, bez dokumentów, bez portfela, bo jak stwierdziła okradli ją w sklepie. Mógłbym uwierzyć w tą bajkę gdyby nie to, że zauważyłem siniec na policzku. Zaniepokoiło mnie to więc zaczepem śledztwo na własną rękę i dowiedziałem się że na ostatniej dyskotece się jej to przydarzyło. Zdenerwowało mnie to bardzo bo dodatkowo zobaczyłem kilka numerów telefonów do totalnie obcych mężczyzn, gdy wypomniałem jej to, to ona zaczęła rzucać we mnie tym co miała pod ręką i wykrzykując, że przy mnie nie ma żadnej rozrywki, że nawet tańczyć dobrze nie potrafię i wyzywając mnie głośno, aż ogarniał mnie wstyd przed sąsiadami, bo to wszystko słychać w bloku. żeby uniknąć obrażeń złapałem jej nadgarstki i czekałem aż się uspokoi, wtedy ona nie mogąc we mnie rzucać, zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej ratunku itp… opluwając mnie w twarz. Postanowiłem więc że wyjde ze swojego mieszkania na jakiś czas poczekam aż się ona uspokoi, trochę otrzeźwieje… Gdy już wróciłem jej nie było w domu, co się okazało później postanowiła nagle że wyjedzie do swojej rodziny. Telefonuje do niej ona odbiera i mówi mi że nie zdążyła się spakować i że mam jej donieść na dworzec pkp kosmetyki, laptopa i alkohol… Pomyślałem, że nie będę służącym, ale z drugiej strony bardzo zależało mi na tym, żeby nie psuć naszych relacji i wspólnej działalności gospodarczej, więc wyszedłem jej na przeciw i spełniłem jej żądania. Na dworcu gdy doniosłem jej rzeczy, kazała mi pokazać czy na pewno mam piwa, które chciała żebym kupił. Odpowiedziałem, że tak mam, ale niech wraca i wypije je w domu a nie na dworcu, bo wstyd robi… W tedy chciała żebym wyciągnął je na wierzchu i pokazał jej, że mam te piwa laptopa i kosmetyki, kompromitacja niesamowita, ale powiedziała że się dogadamy jak to zrobię, więc tak też robiłem. Wyszliśmy w ustronne miejsce na jej prośbę żeby w chwilach oczekiwania na pociąg mogła się napić i rozmawiając dochodziliśmy spokojnie do porozumienia i myślałem, że będzie już dobrze, ale nagle zadzwonił do niej telefon odeszła porozmawiać, gdy przyszłą zaczęła być od tego czasu nieznośna. Zaczęliśmy się kłócić, podszedł policjant wypytując nas o co chodzi… zapytał nas czy spożywaliśmy alkohol, gdy ja powiedziałem że możemy chuchnąć w alkomat to się sam przekona kto spożywał, wówczas odpowiedział mi że mam z tą swoją kobietą zrobić porządek, zaprowadzić ją do domu, tylko żeby się nie kłócić i szarpać w miejscu publicznym… Moje zdanie było takie same jak tego przychylnego mi policjanta. Niestety nie dało się tak zrobić, gdy ją wziąłem za rękę to ona krzyczała, zostawiła na dworcu laptopa dokumenty i inne cenne rzeczy. Wówczas ja postanowiłem, że nie myśli ona logicznie i poszedłem za nią…. Podeszło do nas następnie kolejnych 4 policjantów i powiedzieli że wnoszę alkohol na dworzec i wygląda na to że nękam biedną dziewczynę…. Na szczęście ten pierwszy policjant, który to obserwował wcześniej tłumaczył tamtym pozostałym, że on ma inne zdanie w tej sprawie… Wzięto nas do radiowozu i zaczęli spisać i przesłuchiwać, podczas tego ona się rozpłakała. Płacz kobiety zadziałał na mężczyzn z policji tak jak dziecko na opiekuńczego ojca i gdyby nie ten pierwszy policjant, który to wszystko widział, mógłbym mieć problemy. W ostateczności kazano się nam rozejść i zakazano mi się do niej zbliżać. Po całym zajściu będąc u swojej rodziny jak twierdziła chciała żebym spełnił jej wymagania finansowe, jak nie to oskarży mnie o pobicie bo ma obdukcję…. Nie zgodziłem się, bo wiedziałem, że na tym się nie skończy, a będzie chciała co raz więcej. Co się okazało nie zostałem oskarżony o nic a jej rzekomo obdukcja prawdopodobnie była fikcją… Od tego czasu ona wypisała się z działalności ze mną a ja mam nagminnie rozmaite kontrole w firmie i problemy…. nie długo po naszym rozstaniu zadzwonił jej nowy mężczyzna do mnie i wyzywał mnie przez telefon… Wówczas zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi…….. Szkoda, że byłem taki naiwny, nawet nie pomyślałem sobie, jak można kogoś nowego poznać z innego województwa skoro mieszka się razem……..

  799. chloe pisze:

    kolejny dzien ,wlasciwie noc on tam ja tu kolejna awantura ….niby to przeze mnie a moze i ja jestem winna ?wciaz to poczucie winy.3 lata zwiazku ciagle pouczenia ze trzeba tak ,tak nie nalezy ,obojetnosc suchosc…i moje proszenie o milosc….co dzien obiecuje sobie ze odejde bo juz nie dam rady…dla niego jestem agresywna i atakujaca….ale ja nie moge nawet zapytac czy moze byc w koncu mezczyzna ktorego pragne u swego boku ,czuly kochany?odpowiedzial NIEE…wiec odpowiedzialam pelna zlosci ok to w takim razie koniec tego..ile mozna prosic,kiedy kazda proba konczy sie krzykiem odbiciem pilki,dlaczego czlowiek mowiacy nie mozna klasc sie spac na focchu spi juz kolejny raz osobno,dlaczego jak placze on mowi ooo a teraz histeria…a jak mowie koniec odpowiada chce spac juz to powiedzialas…jestem bezsilna a ta bezsilnosc rodzi we mnie gniew ,juz tyle razy mnie zranil…a ja wciaz jestem i licze ze to sie zmieni …choc wiem ze to naiwnosc i nie bedzie zmian….czy tak wyglada milosc?jestem wykonczona tym wszystkim i nie wiem co mam teraz robic…nic juz nie wroci do normy …sluchalam go zawsze nigdy nie ignorowalam …lecz kiedy ja mam problem wychodzi,zatyka uszy i mowi cytuje;atak juz atak ,potrzebuje sily ,odwagi i zrozumienia o co chodzi?

  800. Dluga pisze:

    Chloe, jemu juz nie zalezy na Tobie – okrutna prawda, ale niestety to jedyna odpowiedz. Tak bywa i nic na to nie poradzisz. Zadne rozmowy nie pomoga, bo on nie chce sluchac, nie chce niczego naprawiac – zatyka uszy, ucieka przed rozmowa, bo jest tchorzem. Nie umie jasno postawic sprawy. Woli Cie krytykowac, obwiniac, wymyslac bzdury, o ktore zrobi afere. Przerzuca odpowiedzialnosc i udaje, ze sam zostal obrazony,wowczas moze odsunac sie emocjonalnie. Taki ma swoj wlasny sposob, zeby nie czuc sie winnym, ze zawiodl, ze juz ma dosc. Prosisz o rozmowe, placzesz – a on przed tym ucieka, dodatkowo jeszcze szydzac i drwiac. Czy tak sie zachowuje osoba, ktorej zalezy na bliskosci, zrozumieniu, wspolnym zyciu? Nie. On nie chce widziec Twojego placzu, nie wspolczuje Ci, nie chce Cie przytulic, uspokoic, pocieszyc. On juz nie ma nic do powiedzenia. Zloscisz go, bo chcesz zmiany, deklaracji o uczuciu, a on chcialby zwiac jak najdalej. Sypia oddzielnie -kochajacy facet tak sie nie zachowuje. Kochajacy facet bedzie blisko, bedzie przytulal, bedzie lubil Cie dotykac. Nie wiesz dlaczego tak sie dzieje, moze uczucie sie wypalilo, moze poznal kogos innego. To juz niewazne. Nie zabiegaj o jego milosc, nie pros o wyjasnienia – to juz koniec, nic juz nie ma. Jest prawdopodobne, ze on swoim zachowaniem chce Cie zmusic do odejscia, bo inaczej nie potrafi tego zalatwic. Pamietaj – im dluzej bedziesz sie starala naprawiac relacje miedzy Wami, tym bardziej bedziesz czula sie zraniona i upokorzona. Nie warto dalej brnac, zamknij ten rozdzial. Nie wiem, czy mieszka z Toba, bo mu wygodnie, bo chce miec opiekunke, kucharke, ale uklad jest taki – Ty chcesz, Ty zabiegasz, Ty sie starasz a on? Jest chlodny, krytykujacy, nie dopuszcza do bliskosci. Mowisz mu, jak Ci zalezy, placzesz, prosisz o lepsze traktowanie – on to okresla atakiem, wyszydza. Zyjesz w smutku, beznadziei, czujesz sie samotna i opuszczona, tracisz sily, energie. Nie przedłuzaj tego, szkoda Twojego czasu. Nie wiem jak on sie zachowa, gdy pozna Twoja decyzje. Moze pozwoli Ci odejsc, ale czesto tacy faceci zaczynaja prosic, zabiegac, nagle umieja dac to wszystko, na czym nam zalezalo. Ale pamietaj: to tylko bedzie poprawa na jakis czas, potem znowu zacznie sie wycofywac, krytykowac itd. Moze on lubi dreczyc, bawic sie Twoimi emocjami. Mozesz poczytac o psychopatach, ktorzy manipuluja dla wlasnych korzysci, albo dla samej frajdy oglupiania. Mozesz tez poczytac o mezczyznach, ktorzy nie potrafia kochac i boja sie bliskosci. Na ten temat jest juz duzo poradnikow. Tylko co Cie to obchodzi, kim on jest i dlaczego? Badz sama dla siebie najwazniejsza, zajmij sie wlasnym zyciem, bo tkwisz w czyms, co niszczy Ciebie i zabiera Ci radosc. Jednak jesli on nieoczekiwanie sie zmieni na korzysc, a Ty zdecydujesz sie nie odchodzic koniecznie przeczytaj ksiazeczke Szantaz emocjonalny – Susan Forward. Dlatego, ze Twoj facet stosuje wlasnie takie emocjonalne gierki, zeby Cie trzymac w niepewnosci wiec musisz sie nauczyc, jak sobie z tym radzic. Mysle tez, ze nalezysz do kobiet, ktore za bardzo sie poswiecaja, pozwalaja sie wykorzystywac, nie potrafia odejsc mimo zlego traktowania. Dla poznania siebie samej powinnas przeczytac Kobiety, ktore kochaja za bardzo – Norwood. Warto to zrobic, zeby poznac wlasne deficyty, zrozumiec dlaczego pozwalamy sie ranic za odrobine ciepla, dlaczego postepujemy tak a nie inaczej. Chloe, pora zmienic swoje zycie, dla siebie samej. Pozdrawiam.

    • chloe pisze:

      Dluga :)jeju bardzo duzo racji jest w tym co piszesz ,i niby wiem ze to nie milosc to jakis uklad chory od 3 lat ,zawsze mowi ile to dla mnie poswiecil,jakim to ja jestem malkontentem a to nie tak kurcze narzekam bo jest beznadziejnie zimno w tym zwiazku jest swietnie kiedy rozmawiamy o tym o czym on chce a najbardziej kreca go rozmowy na temat budzetu ,juz nawet wymcklo mi sie pare razy nazwac go materialista za co nizle mi sie oberwalo,slownie….ale tak to widze ja nie mam prawa miec problemu szczerze nawet nie mam komu sie zwierzyc zyje w uk od 2 lat zdana na laske bo w tym malutkim miasteczku ciezko o prace ,na full time…i co ?-dokad wrocic nie mam nic ,wyjezdzajac mialam nadzieje na zajebisty zwiazek ,milosc,wsparcie i ze moze w koncu czegos sie dorobie ,kocham go choc bardzo mnie rani ,choc wiem jak mna steruje ,jak zamyka usta jaki potrafi byc agresywny ….chore wiem to ja mam zajebisty problem ze swoja asertywnoscia ,mam problem powiedziec sobie dosc i odejsc..tylko gdzie?:(mecze sie ,miotam,czasem mysle ze jestem o krok od wyladowania w wariatkowie….i jak widze ta jego mine jakby mial za chcile sie rozryczec i zatykajace uszy i ucieczke to moze to zle ale mysle sobie wtedy o najgorszym ze mu [przyloze z calej sily w ten jego glupi leb moze sie ocknie….nie jestem zlym czlowiekiem ani tez super dobrym bohaterem mam mnostwo wad ale tez sporo zalet ,czy to zlo kiedy ktos chce tworzyc normalny dom rodzine smiac sie tulic i kochac?-jaka krzywde mu w zyciu zrobiono ze nie ma tych waznych wartosci …..a ja co zlego zrobilam ze znowu sie musze meczyc?-w sumie nie musze ale serce teraz silniejsze niz rozum……malo tego teraz mieszka u nas jego znajomy co prawda na chwile tylko chwila sie wydluza a ja nie mam swojego miejsca:(przykre wiem i co mam zrobic jak mu to powiedzialam stwierdzil ze ciagle mi zle i zle …wiec mu odpowiedzialam by odpowiedzial sobie co jest dla niego wazniejsze ja czy znajomy -jak myslicie co zrobil-zatkal uszy ,a wychodzac z mina beczacego powiedzial zle ,zle zle i ciagle ci zle ….chcialam wstac i kopnac go w tylek ale ….wolalam napisac tu

  801. student resocjalizacji pisze:

    Przeprowadzam badania na temat „Przemoc psychiczna w związkach partnerskich a dalsze życie ofiar”. Jeśli jesteś osobą pełnoletnią i kiedykolwiek doświadczałeś/łaś przemocy psychicznej ze strony partnera, dziewczyny/chłopaka, żony/męża to wypełnij tą ankietę! Jeśli znasz osobę która doświadczyła przemocy psychicznej udostępnij jej ankietę! Pamiętaj, że przemoc psychiczna to również krytykowanie, szantażowanie czy agresja słowna. Potrwa to chwilę a bardzo mi pomożesz.
    http://profitest.pl/s/9273/uIdEuPmC3Y0y5ZYk

  802. Dluga pisze:

    Chloe, tak sobie mysle dwutorowo. Bez watpienia meczysz sie w tym zwiazku i on chyba tez. Byc moze nie jest zlym facetem ale wydaje sie mocno niedojrzaly,zyjacy w swiecie uludy, raczej ciezko z nim bedzie stworzyc stabilna bezpieczna rodzine. Finansowo chyba jest srednio, ciasne mieszkanko, prowincjonalne miasteczko w uk i perspektywy …jakie? On myslal, ze wyjedziecie , beda fajne zarobki i kolorowe zycie – ale jest trudniej niz sie spodziewal. Ty rzucilas wszystko i pojechalas za miloscia. Teraz oboje jestescie rozczarowani, zjada Was twarda rzeczywistosc. Co mam Ci powiedziec…szkoda ze tak sie dzieje. Moze facet sie miota, troche sie zagubil, nadrabia mina ale sam nie wie, co bedzie dalej.Twoje slowa go dobijaja, zmuszasz go do zmierzenia sie z rzeczywistoscia. Reaguje jak chlopczyk ktoremu chcesz zabrac zabawke. I jeszcze ten znajomy przed ktorym pewnie on nadrabia mina i udaje twardziela..Przepraszam, nie chce nikogo urazic. Czy nie sadzisz, ze nadchodzi pora zeby zastanowic sie – najlepiej wspolnie – nad przyszloscia? Chcesz tak zyc? Jasne, ze trudnosci moga wplywac na jego zachowanie, jest zamkniety, nie chce slyszec, bywa agresywny. To ciezkie zycie, byloby fajniej razem, w serdecznosci i wspieraniu. Ale on ma inaczej i chyba to sie nie zmieni. Czy dlugo dasz rade trwac bez bliskosci, ciepla, wymiany mysli? Moze przywykniesz do chlodu, ucieczek w milczenie, ale czy warto? Przyjrzyj sie dobrze swojemu zwiazkowi teraz i zastanow sie, jak moze byc za kilka lat. Czy ta wizja Ci sie podoba?
    Nie jestes marudna, narzekajaca. Chcialabys zyc inaczej, serdeczniej, blizej – masz prawo to powiedziec i on nie powinien uciekac przed taka rozmowa, sama to wiesz. Jesli ma sie udac to obie strony dbaja o siebie, o swoj zwiazek. Ale moze jest tak jak juz pisalam wczesniej – jemu nie zalezy na Tobie i nie interesuja go Twoje emocje. Moze latwiej mu sie zyje, gdy jestes obok – ogarniesz mieszkanie, ugotujesz, dolozysz sie do kosztow utrzymania. Jestes wygodna i przydatna, dlatego ucieka przed jasnym postawieniem sprawy, woli trzymac Cie w niepewnosci. Badz uwazna i zastanow sie, czy nie jestes wykorzystywana. Wysylam duzo dobrej energii 🙂

  803. Dluga pisze:

    Chloe, upsss – chce wyjasnic, bo napisalam „jestes wygodna i przydatna”. Chodzilo mi o to, ze zapewniajaca jemu wygodne zycie (byc moze) , a nie w sensie, ze Ty pasozytujesz na nim. Pozdrawiam.

  804. chloe pisze:

    Dluga sziekuje za wsparcie ,wiem ze czlowiek zazwyczaj przyciaga to co zna i poki nie zmieni siebie od podstaw wciaz bedzie przyciagal osoby i sytuacje ktore sa mu znajome,hmmm wiec musze zaczac od siebie i moze sprobowac inaczej tzn na pewno zaczac inaczej zyc bo sama sie zajade,Mowi sie ze jesli czegos nie mozesz zrobic bo nie masz wplywu to trzeba powierzyc i tak wlasnie zamierzam powierzyc….sile wyzszej niech sie dzieje…:)nie wiem ile wytrzymam w tym postanowieniu ale mam nadzieje odnajde spokoj i szczescie,bo w koncu kazdy na to zasluguje.

  805. Dluga pisze:

    Chloe, madre slowa. Bardzo cieplo pozdrawiam.

    • chloe pisze:

      witam mysle ze w petli w ktorej jestem obecnie jest wiekszosc TU…,NAPISALAM ZE odejde i bede myslec o sobie i tak tez zamierzam zdania nie zmienie bo ON sie nie zmienia:(chyba musialo by cos ciezkiego spasc na jego glowe lub sama nie wiem….ale chce napisac jeszcze cos kiedys nie zdawalam sobie sprawy ze slow mojego znajomego ze ON SIE NIE ZMIENI WLASCIWIE TO ZMIENI SIE ALE NA GORSZE…wiecie co to sa swiete slowa ,znacie przyklad ze zmienil sie na lepsze?ja nie -ilekroc mu wybaczalam krzyki,brak szacunku,szlam z nim do lozka to powiem wam ze po 3 dniach normalnosci ,wracal on ale gorszy bardziej odwazny w slowach,w sensie zlym.wiecie co zauwazylam rowniez u mojego partnera ze ilekroc mam osobista sytuacje zla,i potrzebowalabym wsparcia,oparcia itp,tym on wtedy bardziej mnie atakuje,tak jakby ktos kopal lezacego jakby nie wytrzymywal ze mam gorszy okres ze mi smutno,ze chora,ze placze ….sa takie chwile kazdy je ma i wtedy buuuum jeb w leb.najlepsze w sumie najgorsze jest to ze on glosno mowi WARTOSCI WARTOSCI WARTOSCI,PRAWDA ,SZACUNEK,MILOSC….CHCE BYC MENTOREM NAUCZYCIELEM ,a tyle krzywd wyrzadza.na pytanie czy wszystko ok ?-slysze suche ta ok zmeczony jestem-wiec widzac ze to nie zmeczenie ,pytam drugi raz ok na pewno ,cos sie stalo?(NO HALO ALE BLAGAM CHYBA MIESZKAJAC WIEMY JUZ ZE COS JEST NIE TAK)-SLYSZE W ODPOWIEDZI-co mi probujesz imputowac?-juz konfabulujesz ?juz szukasz?klocic sie chcesz?co chcesz?z krzykiem oczywiscie zeby nie bylo…..a jego nauka to slowa do mnie np takie:przyjdz i powiedz co ci dolega,co boli?-czy widzicie-nauke dla mnie a zachowanie nauczyciela ,pana i wladcy?zal mi nas osob czy to kobiet czy mezczyzn ktorzy tkwia w takich relacjach to wyniszcza bardzo-najgorsze wbrew pozorom sa te dobre chwile te w ktorych smiech ,namietnosc bo one trwaja max 6 dni potem nastepuje zjazd partnera obojetnosc,pogarda i takie chamskie odzywki ze az….zal mi ich tych ktorzy nas mecza bo nie znaja co to milosc i babraja sie w tym swoim chorym swiecie myslac ze sa idealni ,a powinni sie leczyc!bardzo sie zmienilam ,bardzo stracilam spokoju ducha,choc nie jestem religijna mocno modle sie o sile by odejsc ,i o to bym zrozumiala ze to nie milosc to TOXIC,BOLI strasznie bo osoby ktore robia taki kolowrotek w zyciu drugiego sa bez sumienia ,serca,duszy ….totalne dno emocjonalne…:(

      • Dluga pisze:

        Chloe, wiesz ze na terenie UK jest organizacja dla kobiet z PL, nazywa sie Kolowrotek. Moze nawiaz kontakt, poszukaj psychologa, albo grupe wsparcia. We wszystkim co napisalas masz racje. Boje sie o Ciebie, wspolczuje, ze jeszcze nie mozesz odejsc. Przemoc zawsze wzrasta, nigdy bez pomocy z zewnatrz (terapii) nie zmaleje. Ofiara sie przyzwyczaja,racjonalizuje, nie podejmuje dzialania chociaz wie, ze relacja jest toksyczna (typowa biernosc ofiary). Uwazaj na siebie. Jest prawdopodobne, ze masz do czynienia z psychopata – coraz wiecej o nich jest w sieci, poczytaj. Od psychofaga sie ucieka zanim wyniszczy, pozbawi sil. Sa bardzo niebezpieczni, zeruja na innych dla wlasnej korzysci, czerpia energie zadajac bol, stwarzaja pozory bliskosci po to, by jeszcze mocniej skopac. To pasozyty bez empatii, zero odpowiedzialnosci za druga osobe. Postaraj sie wyjsc z tego jak najszybciej, zobaczysz jak mozna zyc spokojnie i tak najzwyczajniej dobrze, bez dasow i humorow, wyzwisk i wrzaskow, gdy tylko od Ciebie bedzie zalezalo Twoje samopoczucie.

        • chloe pisze:

          Dluga Ty wiesz ze dopiero odczytalam wiadomosc,napewno napisze do kolowrotka kurcze I wiesz ze jest tylko gorzej ….ale na szczescie mam juz kontraktowa prace…On juz zaczal mi ublizac przy koledze tzn ublizac nazwal mnie egoistka bo zamiast zrobic obiad poszlam na plaze ,akurat byla pogoda …a on byl na kursie….problem ogromny bo wedle niego jestem egoistka I moglam sobie zostac na plazy czy to normalne???wiesz strzepem jestem mam coreczke I zal mi jej ze slucha jak sie na mnie drze,jak mowi zle o mnie przy niej zal mi jej I nie chce by tego sluchala…..juz chyba nie zadaje sobie pytan czemu mnie to spotyka niby inteligetna ladna niby tez ale chyba za wrazliwa I naiwna ,milosc to w filmach juz dla mnie tylko istnieje….tak bardzo czuje sie tu sama …beznadziejna bezuzyteczna …I wciaz ale to wciaz narastajace poczucie winy ze to wszystko moja wina ze ja jestem zla ze moze gdybym zrobila ten obiad….teraz nie mozna juz o niczym rozmawiac bo on zaraz mnie obrzuca jak to mu zycie zniszczylam jak to placi na nie swoje dziecko I jak ja go sciagam na dno…nawet przy rozmowie typu brak mi ciepla ,dotyku dostane wiazanke niczym z kwiaciarni tyle ze zamiast kwiatow badyle…….ech nie wiem nie uniose dluzej …zwariuje tu tak sama bo on przeciez zajebisty wkolo wszyscy tak mysla……no prawdziwy gosc z pasja I dla rodziny tyle robi chyba Bog wie jaka ja cene za to ponosze.

          • Dluga pisze:

            Witaj Chloe,
            czy znalazlas pomoc? Niestety wszystko rozwija sie standardowo, jak w kazdym toksycznym zwiazku. Nie wiem czy masz mozliwosc dolaczenia do Facebook Polska? Sa grupy dla osob z podobnymi doswiadczeniami, w podobnych relacjach – mozna pogadac, znalezc wsparcie, wymienic doswiadczenia./Polecam Ci grupy „Kobiety ktore kochaja za bardzo” , „Toksyczne zwiazki – wspoluzaleznienie i uzaleznienie-przemoc w rodzinie”/ Chcialabym zebys znalazla sily do zmiany swojego zycia.. musisz to zrobic – dla siebie ale moze bardziej dla swojej coreczki. Nie powinna tego widziec, slyszec, zyc w takim miejscu. Nic tu nie jest Twoja wina, tak to sie wlasnie rozgrywa. On czuje swoja przewage – wypomina utrzymanie dziecka, robi awantury, poniza przy innych (to ten kolega wciaz tam mieszka??/ Nie ma bliskosci, serdecznosci – a gdy o tym chcesz porozmawiac wzrasta w nim zlosc – bo on nie chce sie zmienic i nie zamierza wziac odpowiedzialnosci za to, co sie dzieje. Otoczenie postrzega go jako fajnego faceta? Jasne, bo nikt nie wie co sie dzieje w 4 scianach a tacy jak on potrafia grac na zewnatrz, dbaja o swoj wizerunek. Chloe, zacznij przygotowywac sie do wyprowadzki, bo naprawde szkoda czasu na trwanie w takiej relacji. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam.

        • chloe pisze:

          Dluga pisalam do kolowrotka ale widze ze internetowo to jakos pomoc nie bardzo moga…chca…a miejscowosc w ktorej sa spotkania bardzo daleko ode mnie,co do kolegi nie nie mieszka juz z nami zreszta moj facet powiedzial ze to dzieki mnie bo bylam taka zla…nie umialam sie dogadac,no tak….mam okropna sytuacje w sensie czuje sie jak mucha w pajeczynie bo naprawde daje sie wabic jak jest mily wierze w zmiane a po tem ma pieklo emocjonalne………….mysle ze on czerpie sile z moich zlosci,placzu i pytan dlaczego mnie tak traktujesz….jestem wsciekla na jego brak zrozumienia swojej wlasnej postawy jak tak mozna mnie to sie w glowie nie miesci.dzwoni do brata a jego brat no coz wierzy jemu i temu jak przedstawia on sytuacje ,bo przeciez opowiada ze jest zle ze ja sie czepiam ze zabieram mu marzenia a brat jak brat radzi mu po bratersku no ku…a zla ta kobieta ,zle wybrales i wogole .Nikt nikt nie zna prawdy nikt mi nie wierzy przeciez on taki zajebisty ….czuje sie podle…i jakas bez mocy……wiem ze powinnam odejsc tylko niech mi ktos da sile i kopa w dupe ,na razie nie mam gdzie prawo w angli sie zmienilo musze rok miec kontrakt by wynajac chate bynajmniej u mnie w miescie:(juz tak nie moge bedzie mnie czekala mega wielka terapia bo pozbierac sie po zwiazku w ktorym samemu czuje sie wine to bedzie mega trudne bo paradoksalnie czuje sie winna.

          • Dluga pisze:

            Chloe, poczucie winy…to wlasnie przede wszystkim wmawiaja toksyczni partnerzy. Partnerzy??? – nie, to sa wrogowie niszczacy poczucie wlasnej wartosci, wciaz obwiniajacy za wszystko, wiecznie niezadowoleni, niedopieszczeni, ze zmiennymi nastrojami, wycofani, chlodni. Za nic nie biora odpowiedzialnosci. Zawsze winna jest druga strona. Dla drugiej strony maja na podoredziu zestaw norm i obowiazkow jedynie slusznych – ale ich one nie dotycza. Jakakolwiek proba ustawienia zwiazku na partnerskich relacjach bedzie doprowadzala do coraz wiekszych atakow zlosci, ucieczek w milczenie. To ich metoda na koniec dyskusji. Ma byc tak jak oni chca. Albo sie dostosujesz albo odciecie emocjonalne. Milczenie to szantaz emocjonalny, bierna agresja –
            krzyki, wyzwiska, szyderstwa, ponizanie – to kolejny krok w przemocy psychicznej. To tylko kwestia czasu kiedy odepchna, zaczna szarpac, uderza… Przekraczaja kolejne granice, wymuszaja uleglosc,chca miec poczucie wladzy. W ten sposob toksyczne osoby wyladowuja swoje frustracje, zlosc, gniew. Zastraszaja, blokuja mozliwosc porozumienia, szukania kompromisu. Nie chca uznac praw drugiej osoby. Wszystko wiedza najlepiej, ich zdanie najwazniejsze. Nie chca slyszec sprzeciwu. Nadmierna krytyka, ostre traktowanie, koncentrowanie sie na wadach drugiej strony, podnoszenie poprzeczki wymagan. Nie widza staran drugiej osoby, nie cenia jej opinii, nie szanuja jej pracy. Byc moze w ten sposob dowartosciowuja siebie – im bardziej dokopia, rozdraznia, doprowadza do lez, popsuja dobry humor – tym lepiej, bo jesli toksykowi jest zle, to dlaczego drugiej osobie ma byc dobrze? Pytanie – kiedy toksykowi jest dobrze? Nie znam odpowiedzi.
            Nie sa lojalni. Potrafia innym skarzyc sie na swoje zycie, zle mowic o osobie, z ktora aktualnie sa. Klamia na jej temat. Nastawiaja otoczenie przeciwko niej. Potem trudno znalezc wsparcie bo juz przeciagneli innych na swoja strone. Jednoczesnie dbaja o odizolowanie swojej ofiary od otoczenia. Nikt nie wie, co sie dzieje za zamknietymi drzwiami. Na zewnatrz toksycy pokazuja sie z jak najlepszej strony – sa grzeczni, usluzni, przyjacielscy. Dbaja o swoj wizerunek, przybieraja „barwy ochronne” – tym bardziej nikt nie uwierzy, ze te sympatyczne osoby potrafia skrzywdzic.
            Co pewien czas toksyk pozwoli na cieplejsze relacje w zwiazku. Wprowadza w ten sposob wiekszy zamet – wydaje sie, ze zrozumial, ze wreszcie sie zmienil. Ofiara mysli, ze juz teraz wszystko sie ulozy. Ale taka zmiana nie trwa dlugo. Wszystko co zle wraca i na ogol w ostrzejszej formie. Tak jakby kat musial sie zemscic za wczesniejsza iluzje bliskosci. Chyba kreci go zabawa emocjami drugiej osoby. Oczywiscie wina za pogorszenie relacji toksyk obciazy druga strone.
            To dramatyczny stan, jesli ofiara zaczyna wierzyc, ze jest winna. Wciaz sie stara o spokoj, nie chce slyszec zlych slow, analizuje swoje zachowanie – bo moze rzeczywiscie zasluzyla, zle zrobila, niepotrzebnie powiedziala… Chloe, juz w tym jestes, prawda?
            Wspolpracujesz ze swoim toksykiem. On Cie obwinia i Ty sama tez to robisz. Juz nawet nie musi niczego Ci wmawiac. Czujesz sie winna, bo moze rzeczywiscie nie trzeba bylo chodzic na spacer, tylko ugotowac, obsluzyc, byc na zawolanie?
            Macie taki uklad, ze on zarabia na Ciebie a Ty jestes kucharka, sluzaca? Tak sie umawialiscie, ze nie mozesz miec wolnego czasu dla siebie? Wrocil wczesniej. Znalazl kolejny powod, zeby dokopac. A on co? Jest niepelnosprawny? Mogl zadzwonic/kupic pizze i zjesc, skoro byl glodny. I moze Ty bys tez chetnie zjadla, zamiast stac w garach. Dlaczego taki scenariusz nie jest mozliwy? Nawet jesli utrzymuje Ciebie i Twoja corke to po chamsku to wypomina.
            Chloe, krzywdzisz siebie i swoje dziecko nie odchodzac. Niszczysz zdrowie. Marnujesz swoj czas. Tacy jak on zmieniaja sie tylko na gorsze. Poczytaj historie kobiet ktore uciekly z toksycznych zwiazkow. Zajrzyj do bloga „Szczury i wadery”. /a potem skasuj historie wejsc do internetu/.
            Jestes z kims, kto Cie zniszczy, wyzre dziure w osobowosci, zmieni w bezsilna, smutna dziewczyne, ktora straci zaufanie do ludzi.
            Dobrze, ze zaczniesz pracowac. Bedziesz miala kontakt z innymi. Chcialabym zebys jak najszybciej zabrala dziecko i wyszla z tamtego miejsca. Pozdrawiam.

  806. K pisze:

    Dziewczyny. Czy któraś z was jest z Warszawy ? Mam podobne problemy a jestem tu zeupelnie sama – dosłownie nie mam ani jednej znajomej, nie wychodzę z domu, chyba ze na rozmowy kwalifikacyjne , załamka na maksa … to straszne jest być samemu ze spbą..

  807. Adam pisze:

    Jestem synem psychopaty często tu opisywanego. Postaram się pisac jak najbardziej zwiezle, gdyz rozmyslanie o tym mnie meczy.
    Mam 30 lat. Mój ojciec obecnie lat 65. Od dziecka ojciec zaopiekowany przez moja babcie, która dorobila się na kwiatach. Ojciec zawsze miał pieniadze, skończył studia na ostatnim roku poznal moja matke, po roku urodzil się mój starszy brat, 8 lat pozniej ja. Babcia natychmiast kupila mieszkanko młodej parze, pare lat pozniej wybudowala wille w prestiżowej dzielnicy. Ojciec wszystko miał, o nic nie musial się starac. Mój dziadek, ojciec mojej mamy mi duzo opowiedział, jak ojciec strzelal fochy, wymagal posłuszeństwa od matki, obrazal się o byle co. Nie umial posprzątać, ugotowac, zatrudnial sprzątaczki, kucharki, nianie dla nas. Niczym się nie interesowal, udawal tylko eksperta w rodzinnym kwiaciarskim biznesie. Jak miałem 5 lat rodzice się rozwiedli, zostalem z babcia od strony ojca, bo ojciec nawet mleka nie umiałby ugotowac wiec opiekawac się mna musiala babcia, a mnatka się mnie zrzekla bo uznala, ze z jednym dzieckiem latwiej jej będzie kogos znaleźć. Starszy brat zostal z matka. Wtedy było ok, babcia była super. Po 3 lat się zeszli, ojciec miał ok. 40 lat, wybudowal nowy dom i zaczęliśmy być rodzina od nowa. Zaczal się horror który już dobrze pamiętam. Wybuchy złości, awantury wrzaski, godzenie się itp. Nie będę tego opsywal wiadomo jak jest. Około moich 20 urodzin matka kupila mieszkanie i się wyprowadzila, ojciec zostal sam w domu, ale ona z nim nadal utrzymuje kontakt, czego nie rozumiem. Podejrzewam, ze sama jest już skrzywiona i z nikim normalnym nie umiałaby nawiązać relacji.
    Moje spostrzeżenia i rady dla kobiet. To od Was zalezy jak jesteście traktowane. Jeżeli facet, krzyknie, uderzy, pomiata zakladasz mu sprawe w sadzie i odchodzisz. Wynajmujesz pokoj i idziesz do Mc Donalda na poczatek, dzieci nawet oddaj do domu dziecka na jakis czas i odwiedzaj je codzienie, ale najważniejsze, żeby mialy spokoj, one nie musza mieć luksusu, musza mieć spokoj, nie mogą się stresowac, bo awantury rodzicow przezywaja bardzo i wyczuwaja to napiecie, to je niszczy.
    To od Was zalezy jak jesteście traktowane. Jak Was uderzy, czy na Was krzyknie to nie bac się, skrzyknąć ojca, brata, kolege i wpierdolic takiemu mężulkowi. Taki psychopata musi wiedziec, ze spotka go kara. On nigdy za nic nie odpowiadal to musi się nauczyc, ze koniec terroru, za terror spotka go odpowiedz. On to robi swiadomie, on lubi się znęcać nad ludzmi, za to natychmiast musi dostac po ryju. Kobieto nie boj się go wyśmiać, jak opowiada bzdury. Nie boj się narobic wstydu chodzic po ludziach i mowic jaki to kretyn. Rob halas, niech on się uczy co to odpowiedzialność, bo na przykładzie mojego ojca wiem, ze to niedojrzale emocjonalnie nieodpowiedzialne gowniarze sa.
    Ja majac 18 lat wyprowadziłem się z domu po 10 lat horroru. Majac 26 lat zorientowałem się, ze cos jest ze mna nie tak, gdyz powielam wzorzec jaki zaszczepil mi ojciec. Zaczalem terapie. Wyleczylem się. Dzis ojciec nie ma ze mna latwego zycia. Jade z nim jak z gownem. On tak mnie steroryzowal, ze w dorosłym zycu wszystkiego się balem, nie umialem walczyc o swoje sprawy, prezentowac i bronic swojego zdania. Walczyc o dobra prace o osiągnięcia, wszystko odpuszczałem. Dzis się to zmienia, wchodze w ostra konfrontacje z „tatusiem” On liczy ze będę synkiem który będzie go w szpitalu odwiedzal, a ja sobie swobodnie pyskuje, mam gdzies jego urodziny swieta, krytykuje go , wysmiewam, w sumie w zyciu nic nie osiągnął, nie pozwalam sobie na strach. Zadnego sumienia dla skurwiela, miał wiele szans, możliwości terapii, pieniędzy, nie skorzystal z tego to niech spierdala. Widze, jak go trzesie. No cos, ma za swoje. Kiedys taki „kozak” był, dzis jest dla mnie nic nie wart. Tak samo matka, nie mam dla niej szacunku, za to jak slaba jest osoba i za to , ze pozwolila żeby niszczyl nas psychopata.

    • JegoMama pisze:

      Adam,
      Jestem mamą 14 i pół-latka.. 3 i pol miesiąca temu odeszłam z synem od męża. Wyprowadziliśmy się do małego mieszkanka na strychu, zaciągnęłam pożyczkę hipoteczną na organizacje życia. Wynieśliśmy się z luksusów, dobrobytu. Maż od lat terroryzował nas gdy nikt nie był świadkiem. O drobiazgi. Ze syn nie stoi w drzwiach gdy tata wraca, ze nie da się karmić w wieku 13 lat, ze nie interesuje sue piłką nożną. Po pijaku gdy wracał do domu wchodził zimny synowi do łóżka , budził go, słyszałam krzyki , wtedy ja wchodziłam do pokoju i prosiłam żeby dał mu spać bo rano wstaje. Wtedy słyszałam won . Takich sytuacji było mnóstwo . Od 3 lat syn prosił żebyśmy sue wyprowadzili. Maż nazywał się pańciem, syna wyzywał od gówniarzy. W końcu postanowiłam o wyprowadzce. Przestałam pracować w firmie męża zarejestrowanej na jego matkę , znalazłam prace za niestety marne pieniądze i zrobiłam to – wyprowadziliśmy się.
      Pisze do Ciebie dlatego ze możesz znać perspektywę mojego syna…
      Miesiąc po przeprowadzce, być może dlatego ze przerażała mnie nasza sytuacja finansowa, zaczęłam myśleć o powrocie. Maż nie chciał . Być może czekał na nasza wyprowadzkę . Mamy rozdzielność majątkowa , nic nie traci na rozwodzie minmo ze naszą wspólną pracą zgromadził wielomilionowy majątek .
      Syn nie chciał i nie chce słyszeć o powrocie. Nie chce widzieć ojca. Mówi ze nareszcie może sue od niego odciąć . Ja boje się ze jest przyzwyczajony do dostatniego życia. Teraz żyjemy bardzo skromnie. Wielu rzeczy muszę odmawiać . Syn mimo to nie dopuszcza do siebie możliwości kontaktów z ojcem. A ja czuje się samotna i boje się jak dam radę z synem sama. Zatarły się wspomnienia wszystkichbzlych zachowań , z uporem wracają w pamięci chwile dobre. Muszę. Sobie przypominać co doprowadziło mnie do tej decyzji, dlaczego nie wytrzymałam …
      Syn mówi ze jest mu tu dobrze, nie odrywa się od komputera, gra, rozmawia przez tel z kolegami. Nie chce sie przytulać , jest wobec wszystkiego co mówię krytyczny. Mam wrażenie ze to dlatego ze rozważałam powrót, którego maż zreszta nie chce… Nie chce, ale mówi ze być może jeszcze kiedyś będziemy razem, tylko teraz musimy się rozwieść, bo jeśli byśmy się potem rozstawali, gdyby znów się nie udało, to nie chce tego rozwodu przechodzic od nowa i co by ludzie o nim powiedzieli… Martwię się ze z jednej strony zamknęłam synowi perspektywy rozwoju, ciekawego życia, które zapewniał ojciec , a zdrugiej strony martwię się, ze syn będzie niestety zachowywał się jak ojciec.. A może to poprostu taki wiek. Kocham go, chce dla niego jak najlepiej. Liczyłam ze mieszkając ze mną będzie chroniony przed incydentami agresji i alkoholizmu, a spotykając się czasem z ojcem będzie miał lepszy poziom życia. Widać dla dziecka para spodni czy wyjazd na narty nie maja znaczenia.. woli makaron z sosem niż stek z wołowiny i nie oglądać tyrana…
      Adam, nie wiem co robić … Jak to możliwe ze tęsknie za tamtym życiem które tak rozbiło moje dziecko i mnie?

  808. Dluga pisze:

    Adam
    Tez mialam przemoc w dziecinstwie. Ojczym i chlodna matka, ktora nie reagowala. Wyprowadzilam sie od nich, majac 20 lat. Myslalam, ze rozdzial zamkniety, wkopalam zle wspomnienia w niebyt. Ale brak ciepla, serdecznosci, ten biedny opuszczony niekochany dzieciak zostal w podswiadomosci. Udawalam, ze go nie ma. Na zewnatrz swietnie gralam mocna, po ktorej wszystko splywa. Bylam super aktorka, sama uwierzylam, w to co odgrywalam. Ze wszystkim sobie poradze, nic mnie nie rusza, ide do przodu. To mnie zgubilo. Trafilam na psychola, ktory dobrze umial wessac sie w deficyty z dziecinstwa. Dopiero gdy zrozumialam, ze przerabiam z nim relacje z dziecinstwa – staram sie ze wszystkich sil zasluzyc na akceptacje – uwolnilam sie.
    Ale teraz nie chce o malzenstwie, tylko o rodzicach.
    Ojczym – tyran, ostro dal mi popalic. Zestarzal sie. Nie zaslugiwal na zadne uczucia z mojej strony. Sporadyczne kontakty w swieta, uroczystosci rodzinne. Po wylewie stracil mowe, zdolnosc komunikacji – dobrze, ze mogl jako tako sie poruszac. Dlugi czas opiekowala sie nim matka. Nie interesowalo mnie to, ich sprawa. Niedawno umieral w szpitalu, bardzo dlugo sie meczyl. Nie wiem dlaczego tam poszlam, chyba musialam w koncu powiedziec. I mowilam o tym, jaki byl niedobry dla mnie, ze spartolilam swoje zycie przez to, co mi zrobil – ale wybaczam, niech odejdzie tam, gdzie przestanie cierpiec. Czy mialo to dla niego znaczenie? Nie wiem. Wyszlam ze szpitala, godzine pozniej umarl. To spotkanie mialo DLA MNIE znaczenie. Wreszcie uwolnilam sie od zlych wspomnien, stanelam po stronie tego biednego dzieciaka, ktory wciaz czekal na pocieszenie. Naprawde zrobilo mi sie jakos lzej. Probuje Ci powiedziec, ze chyba jeszcze nie uwolniles sie od krzywdy z dziecinstwa. Teraz jestes mocny, odgrywasz sie na ojcu za to wszystko, co Ciebie kiedys spotkalo. Ale wciaz jestes w tym zlym czasie, teraz walczysz z nim, bo jestes silniejszy. Ale nadal masz do niego wielki zal. I slusznie. Tylko to Ci nie pomaga. Bo przeszlosci juz nie zmienisz. Wydaje mi sie, ze pomoglaby Ci terapia przepracowujaca zal za utraconym dziecinstwem, odsloniecie miekkiego podbrzusza, wyplakanie bolu.. Oczyszczenie, ktore wzmocni, wywali toksyny z przeszlosci. Moze tez prawdziwa meska rozmowa z ojcem, dopoki jeszcze zyje. Pewnie teraz jestes na mnie wsciekly, bo glupio gadam.. Moze masz racje.
    Z moja matka mam nadal nie zamkniete sprawy. Nie potrafie zrozumiec, jak mogla pozwolic na to wszystko. Ale juz jest bardzo stara, czesto choruje. Jaki to ma sens teraz ja oskarzac? Staram sie pomagac, odwiedzam ja. Ona mnie teraz potrzebuje, mam kopac lezacego? Prawdopodobnie byla wspoluzalezniona od swojego meza. Moze gdy spojrzysz na swoja matke w ten sposob, bedzie TOBIE latwiej?
    Pozdrawiam

  809. Kinga pisze:

    Wszystko jak w moim zyciu … Tylko maz mi przetrzymuje corke , 8 miesieczna . To co najbsrdzisj kochalam co utrzymywalo mnie i sprawialo radosc i checi do zycia . Juz nic mk nie pozostalo , maz zrujnosal mnie cala . Naklamalm policji mops i gminie ze porzucikam corke (mscil sie na mnie ) nikt mi nie pomogl i sad przynzal zabezpieczenie jemu . hce oddzyskac corke od tego chorego czlowieka !! Pomozcie 🙁 !

  810. Dluga pisze:

    Kinga, ja nie wiem jak to teraz rozwiazac. W kilku urzedach sama przyznalas, ze zostawilas mu corke – co teraz mozna zrobic? Masz swiadkow, ze Cie do tego zmusil?
    Nie wiem naprawde jak pomoc. Moze adwokat, ktory bedzie walczyl o prawa rodzicielskie? Albo zbierac dowody, ze eks nie nadaje sie do sprawowania opieki nad dzieckiem? Jestem za glupia, zeby cos sensownego poradzic.

    • Kinga pisze:

      Mialam super adwokata tylko ze od razu jak weszlismy na sale dalo sie odczuc ze sedzia do mnie jak i do moich swiadkow jest zle nastawiona ,natomiast z nimi zartowala sobie . To co dzieje sie w dzisiejszych czasach to katastrofa ….

  811. Rafał pisze:

    witajcie, mam problemy ze swoją byłą. poznaliśmy się półtorej roku temu. zabrałem ją od faceta, który mógłby być jej ojcem. nadużywał alkoholu od kilku lat. zrobił sobie z niej sponsorkę bo miała dwoje dzieci i brała świadczenia. osobiście widziałem jak jej ubliżał, dzieciom tak samo, wyzywał od kurew i bękartów. wyganiał z domu i w związku z tym spała na klatce schodowej lub w zimie z dzieckiem w nieogrzewanym garażu. jakoś raz nie miał za co pić i powiedział, że mi ją odda za 5 zł. dałem mu te 5 blach z czego 4,70 pożyczyłem właśnie od tej kobiety. DAŁ TO NA PIŚMIE!!! że mi ją oddaje. ale tak jakoś czas leciał no i się w niej nad życie zakochałem. po kolejnej nocy z dzieckiem w garażu się wkurwiłem to wziąłem ją za bety i powiedziałem, że mam mieszkanie dwupokojowe z czego ja korzystam z jednego a ona z małym z drugiego bo tak być nie może!!!! w międzyczasie jej sytuacją zainteresował się mopr. no i sprawa o ograniczenie lub pozbawienie praw. mieszkając u tego człowieka socjalna powiedziała jej, że musi koniecznie zmienić otoczenie bo się naprawdę za nią wezmą…. a ta do socjalnej „jak mi pani załatwi stancję to się wyprowadzę. upór jak nic, ale w koncu wyszło. przez ten czas typ ten nią tak zmanipulował i odsunął od wszystkich na których mogła liczyć że ją uzależnił od siebie. ale dobra, zamieszkała u mnie. cisza, spokój. naloty z mopr i kuratorów nie wykazały żadnych nieprawidłowości więc względny spokój tylko walka o dzieci. sytuacja idealna… w międzyczasie jej córka zamieszkała z nami. zero kłótni, awantur czy imprez. kiedy się wypiło to wypiło ale z umiarem. dzień sprawy- poszła do prawnika i wpadła w histerie. karetka-szpital-ucieczka z sor. później apteka i środki psychotropowe. 6 dni później wszystko spoko, poszliśmy nad ranem na spacer nad ranem z którego wróciliśmy. poszedłem 10 minut wcześniej do łóżka. ta w tym czasie nałykała się tych tabletek i czymś popiła. za niedługo się obudziła i do mnie z łapkami za gardło „nie odbierzesz mi dzieci”. wszyscy trzeżwi. karetka i jej ucieczka z domu. po przyprowadzeniu do domu i chwilowym spokoju znowu atak. karetka-policja-sor z którego już nie uciekła.schizofrenia. 1,5 miesiąca w szpitalu. w międzyczasie miałem jechać za granicę ale trzeba było zrezygnować bo ta w szpitalu i dzieci. starałem się opiekować najlepiej jak potrafiłem. znowu naloty z mopr i kuratorów nie stwierdziły nieprawidłowości. dzieci czyste, najedzone. codziennie pranie, no może nie uprasowane ale zadbane. a ta w szpitalu lekarzom i personelowi herezje odwala. trzykrotne sprawy o umieszczenie bez zgody. a ta po prokuraturach śle jakieś donosy o przestępstwach itp. cyrk jak ch**. nic się nie uskarżałem no bo jak. w międzyczasie sam dostawałem nerwicy która się objawiała brakiem apetytu i snu. codziennie do szpitala obiady ciuchy itp. ale najlepsze były „atrakcje” którymi się „cieszyłem”. ciekawe co dzisiaj zafunduje??? z takimi myślami tam szedłem. któregoś wieczoru po kolejnym „występie” kupiłem sobie flaszkę i robiłem do lusterka. mała zaczęła się krzątać po kuchni. spojrzałem na nią i się rozwyłem!!! mała podeszła do mnie, objęła i powiedziała „pan się nie martwi, wszystko będzie dobrze” na co odparłem „cóż ta twoja matka odpierdala”.pod koniec jej wyjścia córka zaczęła odwalać, wracać po nocy do domu, ale najgorsze było to, że wciągała swojego ośmioletniego brata. podczas jej pobytu w szpitalu wymogła na mnie podpisanie oświadczenia zobowiązującego mnie do opieki nad dziećmi. ręce miała czyste. po wyjściu miesiąc spokoju. prawie sam się zajmowałem domem, co niektóre rzeczy jak gotowanie zup to musiała już sama robić, bo tego nie potrafię. zaczęła się spotykać ze swoim byłym. wkurzyło mnie to i kazałem jej wybierać albo ja albo on, bo jestem zazdrosny a tym trzecim w tym układzie nie zamierzam być. poszedłem do wc a ta czmych do niego!!! po godzinie poszedłem tam bo chciałem z nią porozmawiać a ta, że nie będzie, jakbym jej jakaś niesamowitą krzywdę wyrządził!!! ok, zabrała rzeczy i poszła. tamten ją namówił, żeby założyć moprowi sprawę a ta głupia się posłuchała. po 4 dniach wróciła na miesiąc, udawała, że z tamtym zerwała kontakty ale nie. poszła znowu. w międzyczasie umyła wannę moją gąbką do kompieli detergentem i położyła na miejsce zamiast wyrzucić. ja to użyłem i po kilku godzinach oparzenia na całym ciele i szpital. minęło 10 miesięcy a tu wezwanie na gestapo!!! o znęcanie psychiczne i fizyczne, jakieś zniszczenia i kradzieże. no cyrk za jajo!!! skąd to, co ona znowu wytrzasnęła!!! czytałem fora i książki o schizofrenii próbując zrozumieć w czym popełniłem błąd. w końcu weszła mi w ręce praca o psychopatach jakiejś biegłej sądowej. wypisz wymaluj 3/4 z tego się zgadza. po prostu było za spokojnie a ta potrzebowała silnych doznań, adrenaliny,że coś się dzieje. nie wiem co mam zrobić, jak się bronić???? podważyć jej wiarygodność, czy jak??? wiem, że to dobra manipulantka i że wypis ze szpitala w dogodnej dla siebie chwili wykorzysta.

  812. kasia pisze:

    Oni nigdy się nie zmienią. ..
    15 lat czekania ze może kiedyś będzie dobrze …
    Niestety. ..Nie można żyć zludzeniami…
    Trzeba oderwać się od manipulacji i zła..
    15 lat żyłam we własnym więzieniu …od roku jestem wolną biedną kobietą. …Panią swojego życia

  813. Paula pisze:

    Czy jest ktoś kto mógłby… chciałby mi pomóc, wysłuchać, doradzić? kontakt mailowy.

    Bardzo proszę 🙁

  814. Marzanna pisze:

    Witam,
    tkwie sama, nie mam zadnej kolezanki której mogłabym się wyżalić, aby poczuć się chociaż trochę lepiej.Mam dom, pieniądze ale żyć mi się nie chce.Każdy ruch sprawia mi ból, nie mam na nic siły.Jestem osobą wykształconą on nie.Pracowałam od zawsze ale według niego tylko on zarabiał.Stres w domu i pracy spowodował,że nabawiłam się guza w głowie.Jestem teraz po operacji i koszmar się nasilił.Wyzywa mnie nawet od trzęsawek, gdyż biorę leki na padaczkę.Codziennie są wyzwiska pod moim i dziecka adresem.Teraz już nawet przy osobach trzecich się nie powstrzymuje.Szmata, kurwa to moje imie. Moja siostra to ladacznica.Powiedział, że gdy odejdę to mnie zniszczy a mieszkam w małej miejscowości. Chciałabym z kimś porozmawiać kto przechodzi to samo, we dwoje rażniej, lżej na duszy. Zainteresowanym podam tel.

  815. kasia pisze:

    Bardzo chętnie porozmawiam z Tobą Paula ..
    Ja przeżyłam 15 lat z potworem.Po odejsciu od niego nie miałam siły żeby dalej żyć ..Minal jyz rok a ja jestem inna kobieta .Najważniejsze to uwiezyc w siebie ze dam radę …

  816. olo pisze:

    Ja tez mam problem 27 lat mauzenstwa zostalem wyrzucony przez zone z wlasnego domu jak pies teraz mieszkam na dzialce. Zona oskarza mnie o wszystko o zdrady kazda kobieta to jest moja kochanka ubliza mi wyzywa od najgorszych kazdy inny facet jest lepszy odemnie uzywala sily po przez uderza ie reka w mone ramie i ta reke polamala.Zacytuje slowa mojen zony kurwiarz szmaciarz debil idiota zlamany kutas i mozna whmieniac i whmieniac obelgi w moja strone. Nie chce pracowac oskarza o wszystko. Od miesiaca regularnie pkjd ze swoja kolezanka ubiera sie super i wypad na miasto. Ja nke moge miec kolegow wyjsc z nimi na piwo bo pewnie laski nede i jakas zabajeruje Ale zona w tym zwiazku jest idealna chce rzadzic ja nie moge miec marzen. Nie mam sil na taki zwiazek ale to ja jestem niedobry

  817. a. pisze:

    Witam wszystkich, chcialabym opisac swoj problem bo nie daje mi on spokoju nie mam nawet z kim o tym porozmawiac,bo dla swojego partnera zostawilam kawal ladnego zycia, zeby zaczac tylko z nim nowa droge zycia . Niestety on do tego zycia dopuscil kilka osob ktore bardzo mnie irytuja z tego wzgledu, ze we wszystko sie wtracaja i probuja manipulowac nami, naszym zwiazkiem, zyciem. Nie akceptuje siostry swojego partnera i mu o tym powiedzialam w dniu dzisiejszym ale on mi naublizal…. co mnie rozerwalo od srodka ale zeby to pierwszy raz. Wiele dla niego znioslam juz, od ponad roku czasu to wszystko trwa. Wyzwiska, klotnie, przemoc typu ja ci oddam w twarz,bo ty mnie uderzylas wiec ci oddalem itp., nocne powroty pod wplywem alkoholu do domu, cpanie, picie, koledzy – nikomu nie bronie ich miec ale maja zly wplyw na niego, moj partner nie potrafi mnie uspokoic w nerwach, sam dolewa oliwy do ognia. Nie wie czym jest empatia i wyciszenie, zwlaszcza, ze jestem teraz w ciazy a tylko slysze dookola, ze to hormony bla bla bla ale nikt nie wezmie na widelce mojego partnera, nie przemowi jemu do rozumu tylko to MY kobiety mamy byc posluszne, siedziec cicho i sie nie odzywac – tak byloby najlepiej dla faceta. Wybaczylam mu naprawde caly stos bledow ale on je popelnia stale, jak nie stare, to dochodza nowe. Rzadko kiedy dotrzyma danego slowa, szuka wymowek, kieruje sie czesto tym co inni powiedza, rzadko stanie w mojej obronie, nie moge miec wlasnego zdania – przyklad, to brak sympatii do jego siostry, wiekszosci kolegow, palenia papierosow – booo… inaczej sam sobie bede kupowal i to jest taka rozmowa z dporoslym ale niestety czy dojrzalym czlowiekiem… ja nie mam juz sily, nie daje sobie rady z tym wszystkim. My w ogole ze soba nie rozmawiamy a jesli dochodzi do jakiejs tam wymiany zdan, to konczy sie to jego irytacja, wrzaskami, trzaskaniem drzwiami, wyjsciem na piwo itp. po prostu mnie zbywa a ja mam siedziec cicho i czekac az ochlonie i przez jakis czas jest dobrze dopoki cos nas obojga nie wyprowadzi z rownowagi. Tak sie nie da zyc, ja jestem w ciazy i bardzo zle znosze te klotnie, obrazanie mnie i wysluchiwanie jakie to WSZYSTKO inne siostra, koledzy, papierosy sa dla niego wazne. A ja pytam sie gdzie ja jestem w tym wszystkim….. Kiedy byl chory nie jeden raz, mial powazny uray-nie mogl chdzic, byl na zwolnieniu lekarskim, kto byl przy nim hmmm… niech zgadne oczywiscie , ze JA, sniadanka, obiady i kolacje, zeby nie byl glodny…. JA choc nie toleruje jego palenia kupowalam mu papierosy juz miliony razy i to byl moj podstawowy blad najwyrazniej. jedyne co mnie napedza i jeszcze trzyma przy zyciu to nasz syn, boje sie tylko co to bedzie kiedy on przyjdzie na swiat a moj partner bedzie ciagle sie ze mnie przekrzykiwal, nigdy nie potrafi ustapic, odpuscic i zalagodzic sytuacji to ja zawsze wpadam w placz i jestem cala zdruzgotana. Czuje niestety , ze mam depresje i kiedys moze doprowadzic to do prawdziwej tragedii.

  818. Maja pisze:

    Świetny artykuł! Tylko jedno mi w nim przeszkadza: to, że przemoc emocjonalną zakwalifikowaliście jako doświadczaną jedynie przez kobiety. Prawda jest jednak taka, że i one nierzadko są tyrankami, lecz – jak się okazuje – większość mężczyzn ukrywa ten problem, najpewniej z obawy przed ośmieszeniem, zresztą i tak znikąd nie mogą liczyć na pomoc, bo społeczeństwo jako te bardziej bezbronne postrzega właśnie kobiety. Tutaj więcej na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=2WDFhPQZCaA – przemoc domowa wobec polskich mężczyzn. Bardzo polecam Wam obejrzeć!

  819. ja pisze:

    Ten artykuł to nic innego jak moja partnerka. I co z tego, że w emocjach będę na nią krzyczał. Krzyk sam w sobie nie jest znęcaniem jeśli ktoś was olewa, gardzi wami, nie okazuje uczuć, wykorzystuje jak pijawka i egoistka. Autorka wsadziła wszystko do jednego wora. Z tego wynika, że jakakolwiek kłótnia, w której ktoś podniesie głos to znęcanie. To bzdura. Każdy z każdym się kłócić w normalnym związku będzie i różnie to będzie przebiegać zanim się dotrą. Jednak najgorszy jest typ jebanej egoistki, która jak jej się coś nie podoba albo z wami zrywa, albo wam grozi, że nic z tego nie będzie i nie odzywa się i nie chce z wami rozmawiać a jak zadzwonicie mówi nie będę odbierać bo nie chcę z Tobą gadać a dopiero jak czegoś potrzebuje dzwoni i wtedy jest milutka. Do tego w twarz mówi wam, że lubi jak cierpicie to jest chory przykład jadu kobiecego. I jest bardzo dużo kobiet co tak robią a w towarzystwie milutkie. Wam się po prostu tego nie chce brać pod uwagę. Jak sama autorka pisze, osoba znęcająca się psychicznie w towarzystwie jest super. Zatem czemu tylu facetów się skazuje i ludzie mówią a to wariat bo go słyszeli nie raz i wcale nie był super publicznie, za to nie słyszeli jej – robią z niej ofiarę a to jebany kat…

  820. trwam pisze:

    Pierwszy raz mówię komukolwiek o swojej sytuacji. …osmieliły mnie te setki wcześniejszych wpisów. Nie chce mi się żyć. Przyłapałam się już wielokrotnie na myśli, że nie boję się śmierci, poprostu czekam na nią.. Ale spokojnie, nie mam zamiaru popełnić samobójstwa. Wiem, że skrzywdziłabym swojego syna, że zostałby sam. Nie wiem , od czego mam zacząć. 20 lat życia z psychiczną przemocą z człowiekiem, który sam o sobie mówi, że jest przekonany o tym , że wszystko wie najlepiej i zawsze ma rację. To nie jest żaden sarkazm, to naprawdę jego słowa. Żyjemy w wolnym związku, mamy 18-letniego syna,ja nie pracuję i nigdy nie pracowałam, on dorobił się dużych pieniędzy. Już na początku naszego związku odsunęłam się od znajomych…nie byli dla niego interesujący a mi było głupio ciągle chodzić do kogoś samej. Poza tym wypada odwdzięczyć się zaproszeniem, a od początku on okazywał niezadowolenie z gości w domu. I tak już zostało. To jedna z tych rzeczy, które wywołują u mnie napięcie. Jeśli koleżanka zadzwoni, że jest w pobliżu, że chętnie wpadnie na kawkę, a ja wiem, że on niedługo przyjedzie, to wymyślam, że właśnie wychodzę, czy coś w tym stylu. Ale najgorsze jest to, że nie ma praktycznie dnia, żebym nie słyszała, że ktoś jest debilem. Kiedy mam inne zdanie niż on, to słyszę zwykle takie słowa: przecież Ty jesteś inteligentna, tak mogą myśleć tylko debile! To jest łagodna forma perswazji. Kiedy ma mniejszą cierpliwość, wtedy jest krzyk przez zęby i wychodzenie z domu. Brak znaku życia przez kilka dni, czy nawet tydzień lub dwa. Ma gdzie się zaszyć na ten czas. Mieszkanie 100km dalej, w miescie, w ktorym ma firmę.Potem przyjeżdża i zwykle zachowuje się jakby nic się nie stało. Parę razy przeprosił, ale przy tym dodał, że to moja wina. Nigdy mnie nie uderzył, ale rzucał czymkolwiek, co akurator miał pod ręką. Kiedy wychodzi, to nigdy nie wiem, czy wróci. Jak pisałam wyżej, nigdy nie pracowałam, bo nie wolno mi było. Kiedy syn miał 4 latka i poszedł do przedszkola, napomknęłam, że teraz chciałabym pójść do pracy, do ludzi. Usłyszałam wtedy słowa wypowiedziane tym tonem, przez zęby, który wywołuje we mnie skurcz żołądka : idź sobie do pracy, ale nie dostaniesz ode mnie ani grosza, zobaczymy czy ci starczy na utrzymanie. No i było po wszystkim… Wiadomo bowiem było, że nie dałabym rady utrzymać tak dużego mieszkania, siebie i dziecka ( prywatne przedszkole, bo w tym domu wszystko ma być najlepsze). W moim przypadku każda forma nieposłuszeństwa kończy się szantażem finansowym. Nie mam żadnych oszczędności. Nie jesteśmy małżeństwem, nie mam żadnych praw do niczego, co on zarobił. Jego nerwy od kilku lat przybrały na sile, naprawdę boję się za kazdym razem,gdy przyjezdza do domu, w jakim będzie nastroju. W 90% sytuacji nie ujawniam swojego zdania, jeśli jest inne niż jego, bo wtedy kończy się to prawie zawsze awanturą i wyzywaniem od debili. Wiem, że od kilku lat mam depresję, ale nigdy przed nim się do tego nie przyznam, bo wykorzysta to w następnej awanturze. Bo dla niego cos takiego jak depresja to jakiś wymysł debili. Najlepiej czuję się, gdy jestem sama w domu. Nie chcę wtedy, żeby ktokolwiek do mnie przychodził, czy nawet dzwonił. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, z nikim się spotykać. Najlepiej czuję się będąc sama. Nigdy nie wolno mi podnieść głosu, pokazać zdenerwowania, a o krzyku nawet nie mówię. Wtedy skończyłoby się to w jedyny możliwy sposób: ubliżanie wypowiedziane przez zęby, groźby (pożałujesz , teraz dopiero zobaczysz..itp.) i wyjście z domu,brak kontaktu przez dłuższy czas. Takich sytuacji było mnóstwo. Jest coraz gorzej, denerwuje się coraz częściej i jego reakcje są coraz bardziej intensywne. Wczoraj razem z synem pojechaliśmy 500km od domu, na wesele. W samochodzie dostał szału.Poszło o to , że GPS ma bardzo cichy głos i w momencie kiedy GPS informował o kierunku jazdy, syn w tym momencie odezwał się.On wściekł się, bo nie usłyszał komendy. Syn ponownie odezwał się, ze nic sie nie stało, bo mozna spojrzec na wyświetlacz, tam tez widac , gdzie mamy jechać. Pech chciał, że w tym momencie GPS znowu coś tam zamruczał. Tego było za dużo! Rozwścieczony kazał wysiąść synowi w obcym mieście i go zostawił, bo on nie ma zwyczaju patrzeć na GPSa, tylko go słucha… a wierzcie mi , trzeba mocno się postarać, żeby usłyszeć, co ten GPS burczy. Na szczęście okazało się, że byliśmy niedaleko, ok 1km od celu. Syn znalazł taksówkę i dojechał. I znowu było jakby nic się nie wydarzyło. Dzisiaj wracaliśmy z wesela. W tą stronę z kolei kazał mi wysiąść z samochodu na autostradzie. Powód : wypierasz się tego , co powiedziałaś wcześniej. Nie będę opisywać tej bezsensownej rozmowy, która miała taki finał , bo mnie ściska znowu w żoładku na samą myśl. Wysiadłam, bez pieniędzy, nie za bardzo świadoma gdzie jestem. Wtedy mój 18-sto letni syn rozpłakał się i zaczął go prosić, żeby mnie nie zostawiał. W końcu syn powiedział, że też wysiada, bo nie zostawi mnie samej na autostradzie i dalej go prosił, żeby zmienił zdanie. Ja w tym czasie wyciągałam klucze od domu z torby w bagażniku. W końcu usłyszałam słowa wysyczane przez zęby : Wsiadaj!!! Wysadził nas pod domem i odjechał. .. ledwo doszłam do domu… w domu nerwy puściły, z łomoczącym sercem osunęłam się na łóżko i leżałam tak 2 godziny. Syn również zamknął się w swoim pokoju. Takie sytuacje, to u nas codzienność. Albo ja robię wszystko źle, albo syn. Nigdy nie wiemy, kiedy i czy w ogóle wróci. Nie wiemy czy to juz ten moment, gdzie trzeba sprzedać mieszkanie, bo nie stać nas na tak wysokie opłaty.Przez cały czas myślałam tylko o synie. Chciałam, żeby stać mnie było wysłać go na wakacje, żeby nie słyszał, że nie mogę mu kupić czekolady, bo ledwo na rachunki jestem w stanie zarobić…. teraz myślę o jego studiach. Kiedy syn był młodszy to ukrywałam wszystko przed nim, mówiłam, że tatusia nie ma, bo musiał wyjechać. Teraz syn wszystko widzi, bo spora część awantur jest skierowana również do niego. Syn dorósł i zaczął sprzeciwiać się despotyzmowi ojca. Mam coraz mniej sił, czuję, że jadę na oparach. Ciągły stres, napięcie, ciągłe pilnowanie się, żeby nie doprowadzić do awantury….wykończyło mnie, wyssało ze mnie chęci do życia, pozbawiło marzeń. Ja naprawdę nie żyję, tylko trwam. Za szybko zdaniem lekarza , jak na mój wiek, pojawiły się moje problemy zdrowotne. Wiem, że to z powodu długotrwałego stresu. Nikomu się nie przyznaję do tego, jak żyję. Czasem są momenty, że czuję, że mogłabym w danej chwili z nim porozmawiać o tym, co czuję, ale boję się poruszać ten temat, żeby przypadkiem nie wywołać kolejnej awantury, bo on nie lubi słuchać, że mnie krzywdzi ( nigdy mu tego nie miałam odwagi powiedzieć), a gdybym powiedziała, że swoim zachowaniem krzywdzi tez swojego syna, wtedy napewno byłaby kolejna awantura, bo uważa siebie za dobrego ojca. Podobnie jak w domu, tak samo zachowuje się w stosunku do innych ludzi,którzy z byle jakiego powodu mu podpadną. Zawsze krzyk, obrażanie i straszenie. Zawsze jego musi być na wierzchu, nie ma mowy o partnerstwie.
    Zobaczyłam właśnie jak dużo tego napisałam, a to nie wszystko jeszcze co chciałabym napisać. … Tylko , że głowa mi już pęka, żołądek ściśnięty podchodzi do gardła, oczy spuchnięte od płaczu…. ale trochę mi lżej na sercu, że w końcu po tylu latach, ktoś pozna moją historię…a ja będę trwać dalej.

  821. Dluga pisze:

    Trwam – nareszcie zaczynasz mowic (pisac) to pierwszy krok do psychicznego uwolnienia od tyrana. Zaczynasz opowiadac o swojej krzywdzie. Jeszcze niesmialo, ale to juz tylko kwestia czasu, gdy zaczniesz walczyc o siebie – jestem tego pewna.
    Juz czas do podjecia decyzji o zakonczeniu tego etapu w Twoim zyciu.
    Czy ja dobrze zrozumialam, ze mieszkanie jest Twoje i on nie ma zadnej wspolwlasnosci?
    Jesli tak – warto pomyslec, czy sprzedac albo wynajac i wyprowadzic sie do mniejszego. Na poczatek bedziesz miala troche pieniedzy. Wiadomo, ze na pomoc finansowa od niego nie ma co liczyc, gdy sie „zbuntujesz”.
    Jak myslisz, czy znajdziesz prace? Moze powoli zacznij sie rozgladac. Nie pytaj swojego pana, czy na to pozwoli. Idz do ludzi, koniec juz tej izolacji. Poza tym musisz zabezpieczyc sie finansowo, przeciez teraz gdyby on Ciebie zostawil to z czego bedziesz zyla? Syn pojedzie na studia, moze dostanie jakies stypendium.
    A moze tez wyjedz do pracy?
    To bedzie trudne, ale wez sie w garsc kobieto. Wzmocnij sie, zregeneruj sily i pomysl, jak dalej zyc – bez niego. Nie trwac – ale zyc spokojnie, bez stresu, leku, awantur i lekcewazenia. Nie wydaje mi sie, ze jakakolwiek rozmowa jeszcze cos zmieni na lepsze.
    Ta historia z wyjazdem na wesele – najpierw zostawia syna..A potem Ciebie zamierza wyrzucic na autostradzie ???? To jest ojciec? Partner? Cholerny despota. Trwam – obudz sie. Jeszcze mozesz zmienic swoje zycie. Twoj syn na pewno bedzie Cie wspieral. On wszystko widzi i tez nie jest to obojetne dla jego psychiki. Zycze Ci, zebys podjela i zrealizowala najlepsza dla siebie (dla Was) decyzje. Pozdrawiam i zycze duzo sily.

  822. clyde22 pisze:

    Trwam, czemu zamierzasz trwać?
    Uciekaj od t y r a n a czym prędzej. Każdy dzień z nim jest dniem straconym bezpowrotnie.
    Ile masz lat?
    On niszczy Cię każdego dnia. Odciął od znajomych. Uzależnił finansowo. W pojedynkę nie masz szans. Łatwiej mu mieć nad Tobą władzę, gdy jesteś sama. Trzeba rozmawiać z ludźmi… Z nami rozmowa to dopiero początek drogi do wolności. To kropla w morzu Twoich wielkich potrzeb. Koleżanka i kawa to balsam dla Twojej duszy. Kontaktuj się z ludźmi. Idź do pracy, tam też wyrzucisz swoje emocje, powiesz o bolączkach, o marzeniach…
    A psycholog? Myślałaś o wybraniu się i porozmawianiu? Nie wolno Ci siedzieć samej w domu…

  823. Dluga pisze:

    Poczucie winy…to wlasnie przede wszystkim wmawiaja toksyczni partnerzy. Partnerzy??? – nie, to sa wrogowie niszczacy poczucie wlasnej wartosci, wciaz obwiniajacy za wszystko, wiecznie niezadowoleni, niedopieszczeni, ze zmiennymi nastrojami, wycofani, chlodni. Za nic nie biora odpowiedzialnosci. Zawsze winna jest druga strona. Dla drugiej strony maja na podoredziu zestaw norm i obowiazkow jedynie slusznych – ale ich one nie dotycza. Jakakolwiek proba ustawienia zwiazku na partnerskich relacjach bedzie doprowadzala do coraz wiekszych atakow zlosci, ucieczek w milczenie. To ich metoda na koniec dyskusji. Ma byc tak jak oni chca. Albo sie dostosujesz albo odciecie emocjonalne. Milczenie to szantaz emocjonalny, bierna agresja –
    krzyki, wyzwiska, szyderstwa, ponizanie – to kolejny krok w przemocy psychicznej. To tylko kwestia czasu kiedy odepchna, zaczna szarpac, uderza… Przekraczaja kolejne granice, wymuszaja uleglosc,chca miec poczucie wladzy. W ten sposob toksyczne osoby wyladowuja swoje frustracje, zlosc, gniew. Zastraszaja, blokuja mozliwosc porozumienia, szukania kompromisu. Nie chca uznac praw drugiej osoby. Wszystko wiedza najlepiej, ich zdanie najwazniejsze. Nie chca slyszec sprzeciwu. Nadmierna krytyka, ostre traktowanie, koncentrowanie sie na wadach drugiej strony, podnoszenie poprzeczki wymagan. Nie widza staran drugiej osoby, nie cenia jej opinii, nie szanuja jej pracy. Byc moze w ten sposob dowartosciowuja siebie – im bardziej dokopia, rozdraznia, doprowadza do lez, popsuja dobry humor – tym lepiej, bo jesli toksykowi jest zle, to dlaczego drugiej osobie ma byc dobrze? Pytanie – kiedy toksykowi jest dobrze? Nie znam odpowiedzi.
    Nie sa lojalni. Potrafia innym skarzyc sie na swoje zycie, zle mowic o osobie, z ktora aktualnie sa. Klamia na jej temat. Nastawiaja otoczenie przeciwko niej. Potem trudno znalezc wsparcie bo juz przeciagneli innych na swoja strone. Jednoczesnie dbaja o odizolowanie swojej ofiary od otoczenia. Nikt nie wie, co sie dzieje za zamknietymi drzwiami. Na zewnatrz toksycy pokazuja sie z jak najlepszej strony – sa grzeczni, usluzni, przyjacielscy. Dbaja o swoj wizerunek, przybieraja „barwy ochronne” – tym bardziej nikt nie uwierzy, ze te sympatyczne osoby potrafia skrzywdzic.
    Co pewien czas toksyk pozwoli na cieplejsze relacje w zwiazku. Wprowadza w ten sposob wiekszy zamet – wydaje sie, ze zrozumial, ze wreszcie sie zmienil. Ofiara mysli, ze juz teraz wszystko sie ulozy. Ale taka zmiana nie trwa dlugo. Wszystko co zle wraca i na ogol w ostrzejszej formie. Tak jakby kat musial sie zemscic za wczesniejsza iluzje bliskosci. Chyba kreci go zabawa emocjami drugiej osoby. Oczywiscie wina za pogorszenie relacji toksyk obciazy druga strone.
    To dramatyczny stan, jesli ofiara zaczyna wierzyc, ze jest winna. Wciaz sie stara o spokoj, nie chce slyszec zlych slow, analizuje swoje zachowanie – bo moze rzeczywiscie zasluzyla, zle zrobila, niepotrzebnie powiedziala… Juz w tym jestes, prawda?
    Wspolpracujesz ze swoim toksykiem. On Cie obwinia i Ty sama tez to robisz. Juz nawet nie musi niczego Ci wmawiac. Czujesz sie winna, bo moze rzeczywiscie nie trzeba bylo chodzic na spacer, tylko ugotowac, obsluzyc, byc na zawolanie?
    Macie taki uklad, ze on zarabia na Ciebie a Ty jestes kucharka, sluzaca? Tak sie umawialiscie, ze nie mozesz miec wolnego czasu dla siebie? Wrocil wczesniej. Znalazl kolejny powod, zeby dokopac. A on co? Jest niepelnosprawny? Mogl zadzwonic/kupic pizze i zjesc, skoro byl glodny. I moze Ty bys tez chetnie zjadla, zamiast stac w garach. Dlaczego taki scenariusz nie jest mozliwy? Nawet jesli utrzymuje Ciebie i Twoje dziecko to po chamsku to wypomina.
    Krzywdzisz siebie i swoje dziecko nie odchodzac. Niszczysz zdrowie. Marnujesz swoj czas. Tacy jak on zmieniaja sie tylko na gorsze. Poczytaj historie kobiet ktore uciekly z toksycznych zwiazkow. Zajrzyj do bloga „Szczury i wadery”. /a potem skasuj historie wejsc do internetu/.
    Jestes z kims, kto Cie zniszczy, wyzre dziure w osobowosci, zmieni w bezsilna, smutna dziewczyne, ktora straci zaufanie do ludzi.
    Chcialabym zebys jak najszybciej zabrala dziecko i wyszla z tamtego miejsca. Pozdrawiam.

  824. Dluga pisze:

    Witam administratora, co sie stalo ze zniknely posty Chloe i kkkk oraz moje do nich odpowiedzi?????????

  825. kkkkk pisze:

    Potwierdzam ! Brak mojego postu

    • solaris-bcm pisze:

      z jakiej daty jest komentarz? strona była przenoszona na inny serwer, więc uchybienia mogły się zdarzyć, tylko czego mam szukać? poproszę o jakieś podpowiedzi, może daty?

  826. Dluga pisze:

    brakuje postow od 15 wrzesnia – wtedy chyba napisala Chloe do wczoraj/dzisiaj 🙂 pozdrawiam

  827. Dluga pisze:

    Czy poszukiwania nadal trwaja , czy zostaly zakonczone niepowodzeniem?

    • solaris-bcm pisze:

      Poszukiwania wykazały dwie wersje strony. Strona sprzed przeniesienia na nowy serwer, czyli do 19.09 i wersja nowsza. Jeśli decydujemy się na poprzednią, znikną świeższe zapisy. Niestety

  828. Dluga pisze:

    kkkk – czy mozesz podac priv ?

  829. Dluga pisze:

    czy moze administrator pomaga w kontaktach, przekazuje za obopolna zgoda
    korespondencje z namiarami?

  830. Dluga pisze:

    Chloe, napisalam. Pozdrawiam.

    • chloe pisze:

      dluga jestem ja wyrazam zgode niech ci dadza mojego maila ,nie ma problemu ….chce sie uwolnic nie umiem uwierz mi nie potrafie mam niezly metlik

  831. Dluga pisze:

    Chloe ja juz kilka razy do Ciebie napisalam !!!! Super, ze jestes. Trzymaj sie.

  832. Dluga pisze:

    Chloe, czy jestes pewna ze Admin ma Twoj aktualny adres mailowy? Moze dolacz do jakiejs grupy na FB o toksykach, tam sie odnajdziemy, nie wiem dlaczego nie otrzymujesz moich maili?

  833. kkkkk pisze:

    Dluga, podaj mail odezwę się.

  834. Dluga pisze:

    kkkk – witaj, chetnie z Toba porozmawiam.

    Chloe, czy na pewno Twoj mail ma koncowke pl? Byc moze dlatego nie otrzymujesz mojej korespondencji w UK?

    Za chwile poprosze Administratora o przekazanie Wam mojego maila. Pozdrawiam.

  835. Dluga pisze:

    Prosze Administratora o udostepnienie mojego maila kkkk oraz Chloe. Dziekuje slicznie. Ewa

  836. Dluga pisze:

    Nie mam zadnej korespondencji. Pozdrawiam Was – chloe i kkkk.

  837. Dluga pisze:

    CHLOE to dla Ciebie.

    Przemoc w rodzinie
    4 sierpnia 2017, Londynek.net 5210
    Istnieje wiele organizacji, do których możesz się zgłosić w każdej chwili, jeśli cierpisz z powodu przemocy w rodzinie. (Fot. Thinkstock)
    Chcesz odejść od partnera, ale boisz się o bezpieczeństwo dzieci? W Wielkiej Brytanii są organizacje, które mogą pomóc zarówno mężczyznom, jak i kobietom.
    Czym jest przemoc domowa?
    Przemoc w domu to znęcanie psychiczne, fizyczne, na tle seksualnym, ale również groźby werbalne.
    Może objawiać się w postaci bardziej subtelnych ataków, jak choćby ciągłego zawodzenia zaufania, izolacji, manipulacji psychologicznej czy upokorzenia. Przemoc może wystąpić w każdym rodzaju związku i może być również przedmiotem relacji pomiędzy rodzicami a dziećmi.
    Jeśli jesteś w związku, w którym jest stosowana przemoc, należy przede wszystkim przyznać się, że ten problem dotyczy także Ciebie i zaakceptować fakt, że nie jest to Twoja wina. W sytuacji bardzo trudnej lepiej zgłosić się po pomoc i wsparcie.
    W nagłym przypadku należy zadzwonić na policję pod numer 999 lub 0800 112 999. Pamiętaj, że sprawy przemocy w rodzinie w Wielkiej Brytanii są traktowane bardzo poważnie.
    Poradnictwo i wsparcie
    Istnieje wielu ludzi i wiele organizacji, do których możesz się zgłosić w każdej chwili, jeśli cierpisz z powodu przemocy w rodzinie. Może to być wsparcie ze strony Twojego lekarza rodzinnego, lokalnych grup pomocy bądź instytucji działających dobroczynnie. Korzystając z telefonu zaufania możesz otrzymać praktyczną pomoc i wsparcie w postaci:
    1. Miejsca schronienia
    2. Zadbania o bezpieczeństwo i poradnictwo
    3. Udogodnienia w tłumaczeniu, jeśli masz trudności w porozumiewaniu się w języku angielskim
    • Angielska Narodowa Linia Pomocy dla Ofiar Przemocy w Rodzinie (Women’s Aid) 0 808 2000 247
    • 24-godzinny telefon zaufania dla kobiet w Irlandii Północnej – 028 9033 1818
    • Szkocki telefon zaufania dla ofiar przemocy w domu – 0 800 027 1234
    • Telefon zaufania dla ofiar przemocy w domu na terenie Walii – 0 808 80 10 800
    • Linia poradnictwa dla mężczyzn – 0845 064 6800
    Potencjalne zagrożenia
    Twój agresywny partner może próbować zastraszyć Cię, że jeśli przyznasz się komukolwiek, że jesteś ofiarą przemocy, odbierze Ci dziecko. Pamiętaj, służby socjalne nie odbiorą Ci z tego powodu dziecka, ponieważ nie mają takiego prawa.
    Jeśli obawiasz się, że Twój partner może krzywdzić dziecko, zasięgnij porady jak najszybciej, aby poczynić odpowiednie kroki. Lokalna grupa pomocy dla kobiet, centrum prawnicze, biuro porad dla obywateli czy prawnik poradzą Ci, jak chronić Twoje dziecko oraz jak można ograniczyć kontakty dziecka z Twoim agresywnym partnerem.
    Na mocy prawa rodzinnego możesz ubiegać się o:
    – Nakaz, który będzie chronił Cię przed zastraszaniem lub atakami przemocy i agresji (zakaz
    zbliżania się)
    – Nakaz, który uporządkuje kwestię zamieszkania Twojego domu poprzez usunięcie agresywnego
    partnera i pozwolenie Tobie na bezpieczne mieszkanie (nakaz opuszczenia domu)
    • Pomoc dla kobiet
    • Federacja centrów prawnych
    • Biuro poradnictwa dla obywateli

    Pomoc w języku polskim:
    Osoby, które są ofiarami przemocy domowej i potrzebują pomocy w języku polskim, mogą się zgłosić do polskiego Centrum Pomocy Rodzinie Familia, które oferuje bezpłatne, profesjonalne doradztwo (078 0990 4386 lub familia@pinuk.online). Więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej organizacji: http://www.pinuk.online/en/familia-family-support-centre.

    Proszę nie tracić nadziei. W UK jest wiele organizacji naprawdę pomagjących ofiarom przemocy domowej, na przykład Women’s Aid. Pracują tam polscy wolontariusze. Może Pani również napisać do redakcji Londynka, podpowiemy, co zrobić. Pozdrawiamy
    prosimy o maila: redakcja@londynek.net

  838. On pisze:

    A moim zdaniem najczęściej wlasnie kobiety stosują przemoc psychiczną A nie mężczyźni tylko oczywiscie sie o tym nie mówi…. tylko co to nie zrobił ten wredny facet kobiecie, ale jak ona potrafi to dręczy psychicznie przez dłuższy okres czasu to nikt się nie zastanowi

  839. MamDość pisze:

    Ja tam ojca katowałem, poniżałem, zniszczyłem go do tego stopnia, że teraz chce mi pomagać w idiotycznych rzeczach w stylu „zalałem ci herbatę” co mnie denerwuje ze względu na to, że zawsze leje za mało wody i muszę i tak dolewać. I tak dalej. Banalny przykład, ale jeśli chodzi o niego to niebanalna manifestacja agresji i przemocy która mu odpłaciłem zastraszyła go, zaszczuła. I teraz morał, masz syna? Niech mu pokaże jak to jest być ofiarą, nie potraficie sobie poradzić, wasze dzieci również. Uciekacie do sądów a tam słyszycie że nie ma dowodów i nadal chcecie drogą prawa i sprawiedliwości coś osiągnąć. Śmiech. Moja matka, oczywiście ofiara syndromu sztokholmskiego jeśli dobrze napisałem, była strasznie pogniewana za uratowanie przed biciem i poniżaniem, za uratowanie młodszych domowników przed byciem takim jak ja i obowiązkiem zrobienia tego co ja no i oczywiście uratowaniem siebie. Ojciec miał również niebywały pociąg do zabijania psów które „były na nic” i stale załatwiał nowe „to będzie pies” a następnie „na nic ten pies” i tak w kółko. Widziałem w życiu więcej od większości dorosłych ludzi, mam 25 lat. Ja osobiście mimo aspołeczności, wszelkich zaburzeń emocjonalnych i psychicznych bardzo lubię zwierzątka i rośliny, ludzi w większości nienawidzę, kilka osób mi wystarczy, reszcie nie ufam. Wolę ludzi fałszywych, przynajmniej wiadomo czego się po nich spodziewać, znajomości bez zobowiązań a nie sztuczne uśmiechy, cukier i mjut. Nie lubię przemądrzałych synków (ucięło mi początek słowa) i całego tego plastikowego chłamu z telewizji, nie lubię też jak ktoś mimo braku nałogów (ja uzależniam się od wszystkiego, taka skłonność, w rodzinie wszyscy to alkoholicy, aktualnie jestem czysty od krótkiego czasu i wznowiłem uprawianie sportu) i wsparcia ludzi którego ja nigdy nie otrzymałem ( w szkole również przemoc w stosunku do mnie) nie potrafi sobie poradzić, więc OBUDŹCIE SIĘ. Zanim oprawią was w ramy albo będziecie zaczynać dzień od łykania 10 rożnych tabletek na schorowany łeb. Wybaczcie chaotyczność, śniadanie mi stygnie, dziękuję.

  840. Klaudia pisze:

    Ja przez całą sytuacje, która toczy się u mnie myślę, że jestem wariatką. Czasami wydaje mi się, że to moja wina, że wszystko przeze mnie, bo cokolwiek zrobię to jest źle – posprzątam to doczepi się do jakiejś pierdoły, wymyje podłogę to znajdzie plamę… Wszystko robię nie tak i źle. Przyjechał wujek męża i mąż zarzucił mi, że ubieram najgorsze szmaty a nie najlepsze ciuchy bo przyjechał wujek… Zawsze mówi mi jak mam się zachować, a jak zrobię coś nie tak to jest awantura. Mamy dwójkę dzieci i w ich wychowaniu nie pomaga w ogóle – ja zajmuję się domem i opieką nad dziećmi bo nie mam ich z kim zostawić żeby iść do pracy. Mąż zarzuca mi, że ktoś mnie buntuje przeciwko niemu, że nie ma we mnie wsparcia, że rzucam mu kłody pod nogi, że moi rodzice przyjeżdżają za często do mnie (a tak naprawdę są jedynymi osobami z którymi mogę pogadać )… Jestem wyczerpana w głowie mam mętlik. Nie wiem już co robić.

  841. Nowa84 pisze:

    Witam, Przeczytałam powyższy artykuł i zastanawiam się czy dotyczy on mojej sytuacji. Jestem w związku 5 lat.Na początku byłam zakochana i nieświadomie podporządkowałam się jemu całkowicie. Gdy na świat przyszła nasza córka, zaczęłam wyrażać swoje zdanie w kwestii wychowywania dziecka i nie tylko. Przestało mu się to podobać zaczął stosować techniki manipulacyjne ( przynajmniej ja tak to odbieram), potrafi nie odzywać się do mnie nawet miesiąc albo dwa. Ignorować całkowicie.Po wszytkim próbuje wmówić mi, że to wszystko moja wina, moje zachowanie doprowadza go do takiego stanu. Jest obojętny na moje uczucia a wręcz szydzi ze mnie gdy czasami powiem, ze coś mnie boli, wtedy pada tekst ” Może od razu złóż wniosek o rentę skoro taka chora jestes”. Mamy też dzieci z poprzednich związków i od początku ustalił podział „jego dzieci” i „moje dzieci” Ja nie mam prawa wtracać się do tego jak on ich wychowuje ( mam być z boku)Próbował wmówić mi ze to on ma większe doświadczenie w wychowywaniu i powinnam jemu zaufać – tak się niestety stało. Teraz gdy rozmawia z dziećmi i ja wejdę w słowo to on od razu mnie upomina” Dlaczego się odzywasz jak ja rozmawiam z dziećmi?” Doszło do tego, że zaczęłam się kontrolować i uważać kiedy mogę się odezwać a kiedy nie.. Wpędza mnie w poczucie winy… Jest to osoba na stanowisku i przekonał mnie, że dzięki temu iż on dobrze zarabia, ja nie muszę pracować, a jedynie zająć się domem i dziećmi( czworo).On potrafi być naprawdę dobry i pomocny, ale odnoszę wrażenie, że nie robi tego bezinteresownie. Teraz załuję, bo przez te pięć lat czuję się strasznie samotna, niedoceniona, nie kochana. Mam wrazenie, że on robi ze mną co chce a ja juz nie potrafię się obronić. chciałabym zakończyć ten związek, ale nie jest to łatwe, obawiam się, że będzie probował odebrać mi córkę ( miezkamy za granicą) i nie pozwoli mi jej zabrać do Polski. Nie mam nic, jestem na jego utrzymaniu.Kontroluje moje wydatki, czasem skomentuje, ze wydaję JEGO pieniądze. sytuacja nie łatwa.Chciałabym porozmawiać ( email) z kims prywatnie aby może coś zmienić w swoim życiu, nabrać pewności siebie, odzyskać poczucie własnej wartości.

  842. clyde22 pisze:

    Forum „wymarło”. Sama widzisz.
    Na mój gust to musisz iść do ludzi, do pracy, by się odbudowywać, byś odnalazła swoją wartość, uniezależniła się choć trochę na początek. Masz znajomych, przyjaciół w tej zagranicy? Utrzymujecie z kimś z rodaków bliskie kontakty? Ponoć Polak Polakowi wilkiem w świecie?. Ale jesteś dopiero 5 lat po ślubie, dalej może być gorzej. Nie straszę oczywiście… Ale takie rzeczy postępują, cuda rzadko się zdarzają.

  843. Zoja pisze:

    To prawda jeśli nie odejdziesz będzie tylko gorzej.Oprawca z czasem rośnie w siłę i pozwala sobie na coraz więcej, a Tobie brakuje sił i jesteś coraz słabsza.
    Jestem w takim związku od ponad 10ciu lat.
    Próbowałam wszystkiego, aby coś zmienić ,łącznie z terapią grupową u psychologa na,których płakał i przepraszał. Co z tego, w domu zapomniał. Tak bardzo chciałam żyć normalnie.
    Przeczytałam artykuł na początku każdy podpunkt występuje w moim życiu.Znacznie łatwiej mi było dotąd dokąd miałam nadzieję. Teraz wiem, że tacy ludzie jak mój partner się nie zmieniają.Za to ja bardzo. Nie mam przyjaciół, moje relacje w pracy też nie są najlepsze. Chodzący kłębek nerwów z poczuciem wartości równym zero.
    Piszę to wszystko ku przestrodze tym, którzy się wahają. Jeśli macie możliwość uciekajcie nie zastanawiajcie się. Ja trwam, bo nie mam dokąd iść

  844. clyde22 pisze:

    Święty spokój i ucieczka od takiego „elementa” to czasem najlepsza terapia.
    Moją rozterką są tylko dzieci. Bez nich nie siedziałbym minuty dłużej…

  845. Zoja pisze:

    Jeśli masz dzieci to uciekaj tym bardziej. Ja też mam dwóch synów. Pierwszego (z pierwszego związku)wychowałam sama. Jest dorosły i nie mieszka z nami. To dobre i mądre dziecko.Młodszy synek(nasz wspólny) ma lat 9.Codziennie zastanawiam się jaki będzie w przyszłości.Boję się, że przez niego ktoś wyleje morze łez, jak ja przez jego tatę.Jeśli miała bym gdzie to nie zastanawiała bym się ani minuty. Zrobiła bym to przede wszystkim dla niego.

  846. clyde22 pisze:

    Pracujesz, masz na utrzymanie. Czemu nie spróbujesz?
    U mnie raz dobrze, raz źle. To mnie jakoś tak dezorganizuje, demotywuje do zmian. Para: Mała 4 lata, duży 9 lat. Staram się łagodzić awantury, spory, w razie co uciekamy na powietrze, w teren gdzieś. Nie wiem, jak znów zimę przeżyjemy…

  847. Zoja pisze:

    Ja nie uciekam, przeważnie jestem wyrzucana(pakój się i wypiera…). Mieszkanie jest jego własnością.
    Pracuję, ale moje zarobki nie wystarczą na opłaty za wynajem nawet maleńkiego mieszkanka.Gdzie jeszcze jedzenie, odzież, szkoła…Nie raz liczyłam, przeliczałam. Nie dam rady pod względem finansowym.
    Wiesz u nas też bywają lepsze dni, bez krzyków, awantur. Ale w mojej głowie siedzi dużo złych słów i czynów, chyba za dużo..

  848. clyde22 pisze:

    Wiem, to się pamięta… Takie słowa siedzą głęboko w sercu jak zadra… Ufa się mniej, czeka na kolejny atak, wybuch, a ten przyjdzie nie wiadomo kiedy… I jak zawsze bez naszego konkretnego wpływu na to.
    Gdyby nie było tych lepszych i spokojniejszych dni, pewnie dawno byśmy coś zmienili, czytaj: poprawili w naszym życiu, bo zwyczajnie byśmy MUSIELI.

  849. Zoja pisze:

    Czy ktoś poradzi jak rozmawiać z takimi ludźmi? Kiedyś wydawało mi się, że najlepszą receptą na udany związek jest szacunek i szczera rozmowa. Teraz nie potrafię rozmawiać. Co nie powiem jest zapalnikiem. Nie odzywam się-jestem downem, co siedzi z otwartą gębą. Czasem słowa cisną się do gardła, a tam grzęzną.
    Od lat słyszę,” że do niczego oprócz utylizacji się nie nadaję, chodzące nic, chodzące zero”, a ostatnio nakrzyczał, że mam zaskoczyć go kreatywnością.Mieszkanie,które „nie jest i nigdy nie będzie moje”lub” nie jesteś u siebie i nigdy nie będziesz „chce żebym łożyła na jego utrzymanie.W jednej chwili tuli i twierdzi, że kocha, a za chwilę wyzywa od pasożyta, który się uczepił i nie można się go pozbyć.A potem robi awanturę o to, że potrzebuje stabilności, a ja jej nie daje.Zastanawiam się nad wizytą u psychiatry, bo nie wiem jak długo jeszcze dam radę to znosić. Jego słowa tną jak żylety. Jestem już bardzo zmęczona

  850. Ania pisze:

    Mąż już jest w areszcie śledczym od5mies za znęcanie się fizyczne i werbalne ja jestem z dziećmi bez środków czy jest ktoś w podobnym etapie boję się co dalej

  851. Zoja pisze:

    Minęło kilka dni. Co u Ciebie Aniu? Chciała bym Ci dać dobrą radę,pomóc w jakiś sposób, ale niestety nie potrafię.
    Przeraża mnie myśl, że tak wiele osób żyje tak jak ja. Mam nadzieję, że poradzisz sobie. Zdecydowała św się na jakiś krok, a to dużo. Trzymam mocno kciuki za Ciebie i dzieci

  852. clyde22 pisze:

    Aniu, odwiedź zwój GOPS, czy też MOPS. Pracownicy nie zostawią Cię samej z tym problemem…

    Zoju, bardzo przykre słowa słyszysz. Kto tak mówi kocha, ale raczej siebie. Obiekt westchnień nazywać pasożytem? Jakaś pomyłka.
    Z psychiatrą nie szalej. Psycholog. Odwiedź psychologa. Można nawet na NFZ. On upewni Cię, że dobrze myślisz, że jesteś wartościowa i ważna, że intuicja Cię nie zawodzi. Odbuduje Twoje poczucie wartości. Nie można być samemu, gdy słyszy się takie ataki słowne.

  853. clyde22 pisze:

    Ja też zamilkłem w związku…
    Czuję się jak głupiec opowiadający „majonezy”. Co powiem, obracane jest w drugą stronę. Szkoda gadać i o dzieciach, i o życiu… Pogadać można o pogodzie co najwyżej.
    Plusem jest to, że chodzę do pracy, mam jakąś odskocznię od „domowej sielanki”. Ale za mało zarabiam. Za mało!

  854. Zoja pisze:

    Też pracuję, ale zarabiam zbyt mało, by zadowolić swego pana-właśnie z tego powodu nazywana jestem pasożytem. Ale znacznie gorzej było jak nie pracowałam przez jakiś czas.(Pracę straciłam po urodzeniu młodszego synka. Po urlopie macierzyńskim dowiedziałam się, że nie ma dla mnie miejsca). Było ciężko,czasem brakowało na podstawowe rzeczy, a moje dzieci słyszały-przez waszą durną i leniwą matkę nie ma co jeść. Zaczęłam brać pożyczki żeby nie zabrakło. Z długów nie mogę się wykaraskać do tej pory. Doszło do tego, że mam komornika, który zabiera pół wypłaty i znowu jest źle. Znowu jestem głupkiem, który nic nie potrafi itd.
    Ach szkoda gadać…

  855. clyde22 pisze:

    Przykro słyszeć takie rzeczy…

  856. Zoja pisze:

    Przez 6 dni byłam w pracy w innym mieście. Oczywiście pyta) am o pozwolenie. Zgodził się, ale później słucham, że mam dziecko w dup..,że pewnie nie jadę do pracy itd…Pracowałam ciężko od 8:00 do 20:00 mimo to od poczęłam.Trzy kłótnie dziennie podczas przerw, (bo zadzwoniłam do dziecka, a nie do niego, bo wysłałam smsa, a nie zadzwoniłam).
    Wróciłam po 21szej.Weszłam i usłyszałam, że nie ma nic do chleba(obiad jadłam o 14.00 a z pracy na PKP i do domu).Podczas mojego wyjazdu na mecz zaprosił kolegę i opowiadał, że stół zastawiony, kupił laptopa bez konsultacji ze mną, byli w kawiarni.
    Ale usłyszałam, że mam wszystko gdzieś, że nie interesuje mnie, że dziecko bez śniadania pójdzie do szkoły.
    Ale najbardziej martwi mnie to, że dziecko nawet się że mną nie przywitało i zachwywało się dziwnie, nawet na mnie nie patrzyło..
    Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej??!!

  857. zrodlana pisze:

    czytałam, płakałam, czytałam, płakałam i przyszła kolej na mnie..
    Od września zeszłego roku jestesmy parą, od kwietnia małżeństwem, niewielki staż, ale duzo rzeczy po drodze sie wydarzyło. On, filozof, złotousty, czarujący, zdający sobie z tego dokonale sprawę, ja , wczesniej przebojowa i zorganizowana, teraz totalne dno. W ostatnuch tygodniach, a moze i miesiącach słyszę, ze jestem głupia, tępa jak but, że nie dorównuje mu intelektem, że sie zapusciłam intelektualnie (on, jako filozof, kocha głębokie dyskusje, uwielbia grę słowną, ogolnie duzo mówi, ja sie juz boję odzywac, zapominam co chce powiedziec, mam natlok mysli i nie potrafie ich juz nawet kontrolowac), czuje sie totalnie głupia przy nim, niezaradna, tępa, boję sie wszystkiego, straciłam kontakt z ludzmi, bo boje sie osmieszenia.
    Uslyszałam od niego wielokrotnie, ze wstydzi się tej relacji, ze podjąl decyzje o slubie pod wplywem emocji i że widzi we mnie potencjał, ale 95% mojego myslenia jest do zmiany.
    Aktualnie przebywam na zwolnieniu lekarskim, w maju tego roku urodziłam martwe dziecko, córeczkę, to byl 20 tydzien ciązy, mąż ma dwóch synów z poprzedniego małżeństwa i niestety po tym tragicznym wydarzeniu nie okazał mi oczekiwanego wsparcia. tu mogłabym opisać setki sytuacji, gdzie czułam sie odrzucona, bo mąz twierdził, ze on tego nie rozumie bo dzieci juz ma, albo że nie rozumie mojej silnej potrzeby posiadania dziecka i ze na pewno jest to jakas jednotka chorobowa, ale on jeszcze nie wie jaka. Dosc często wmawia mi paranoje i choroby psychiczne…
    Pisząc to sama się dziwie, ze jeszcze w tym tkwię, łapię sie na mysli, ze po tym wszystkim nie da sie kogos kochac, ale nie jestem w stanie od niego odejść. Chciałabym pogadac z kimś, wypłakac sie, wyzalic… chodze na psychoterapie, pomoglo mi to poradzic sobie z utrata dziecka, ale z utrata milosci i szacunku męża niestety nie pomaga..

  858. Zoja pisze:

    Przykro mi z powodu utraty dziecka.
    Wiem, że to trudna decyzja, ale jak sama piszesz jesteście że sobą niedługo.Uciekaj od niego jak najdalej i nie ogl%daj się za siebie. Zastanów się jak będzie wyglądało Twoje życie za kilka lat jak zostaniesz? Też byłam atrakcyjna, zadbana,spotkałam się z przyjaciółmi. Po prostu żyłam-teraz wegetuję.Poczucie wartości – 0,wygląd – 0.Między ludżmi najlepiej mi gdzieś z boku, gdzie nie widać, nie słychać.
    Czasem stoję przed lustrem i zastanawiam się, gdzie jestem, bo bardzo tęsknię za sobą, ale wiem, że to już nie wróci.

  859. Izabela pisze:

    To ja!! Ratunku!!

  860. Zyciebezsensu pisze:

    Jestem w takiej sytuacji ale psychicznie nie kręgle sobie z tym poradzić… coraz częściej mam wrażenie że moje życie nie ma sensu. Mieszkam z niby chłopakiem 4 lata za granicą kazdy mysli ze mamy pięknie i kolorowo a ja nawet nie potrafie sie nokomu przyznać ze codziennie jestem terroryzowana psychicznie i podnosi na mnie rękę

  861. Zoja pisze:

    Dlaczego nie odejdziesz od niego? Teraz póki dasz jeszcze radę. Będzie Ci coraz ciężej podjąć taką decyzję.

  862. rozumiem pisze:

    skopac Cie slowami, wyladowac swoja zlosc. wmówic Ci jakies winy. To typowe przerzucanie odpowiedzialnosci, projekcja.

    Znam taki przypadek wśród kobiet w rodzinie – potwierdzono że to trzecie pokolenie terrorystek. Babka zmarła dziadek przestał pić po 50 latach chlania i bycia winnym zła na świecie. Matka chlała ale się nawróciła na wściekliznę pobożnościową i trenuje u lefebrystów i ustawia wszystko pod najświętszą własną dulszczyznę. Córka wmawia własne winy jako krzywdy jej czynione zmyśła zdarzenia i wmawia jako fakty nawet w rozmowie w 4 oczy. Ocean pretensji i histerii

  863. Maria pisze:

    Boże drogi, wiedziała,że mój związek jest toksyczny, ale nie myślałam,że aż tak. Pasuje idealnie wszystko … oprócz relacji z dziećmi, bo wspólnych nie mamy,mąż ma dzieci już dorosłe, z poprzedniego związku. Mam 64 lata, nie mam siły już żyć,ale wstyd mi odejść, zresztą nie mam dokąd, Mała miejscowość, wszyscy nas znają , a mąż uchodzi jako ideał. Ja dorabiam do emerytury, mąż ma skromną rentę, więc mnie nie puściłby, gdybym chciała odejść. Boję się go.

  864. ewa pisze:

    trwa związek, mężczyzna sprawił, że wierzyłam, że mnie kocha.Sponsorowałam go bo chciałam byśmy myli razem,wyjeżdżaliśmy razem na wakacje w kraju i za granicą, miałam zawsze pracę i pieniądze a on nie miał, był z biednej rodziny, wykształcony jako wolny zawód ale nie generował dochodów. Wydawało mi się , że taki nie zaradny to chetnie mu pomogę-organizowałam dla niego różne formy aby zaistniał zawodowo wspomagałam go wystawy mu robiłam, wyjazdy załatwiałam, jakis czas mieszkał też w moim mieszkaniu, bardzo chciałam aby zapytał mnie czy nie chciała bym abyśmy się pobrali, ale on jakoś nie pytał. związek trwał mijał czas-czułam się szczęśliwa, że możemy być razem, tylko dziwne wydawało mi sie , że tak kompletnie nie myśli o przyszłości, nie planuje nic,nie zarabia, odbierałam, że nie ma właściwie żadnych ambicji zawodowych, po kilku wystawach, które zrobiłam, niczego dalej nie robił w tym kierunku, aby to wykorzystać, aby były jakieś sprzedaże, kolejne wystawy. to wszytko wydawało się dziwne-ale kładłam to na karb tego, że taki dziwny, ciekawy-może w końcu jak sie jeszcze bardziej postaram, to może w końcu coś wyjdzie. ktoś mu zaproponował wyjazd za granicę do jakiejś realizacji- a on zapytał mnie czy pojadę z nim – ja czułam sie dumna, że beze mnie może nie poradzi sobie językowo a ja mówię w tym języku-więc przyjęłam propozychję chętnie- miałam możliwiość czasową aby jechać.znajomość trwała mieszkaliśy razem ale nie mówił o ślubie, rachunki płaciłam ja. był ślub urodziły sie 2 dzieci. on nigdy nie zarabiał. odkąd jedno s=dziecko zmarło zaczął miec o wsztko pretensje teraz wszystko jest żle ja jestem odpowiedzialna za jego brak powodzenia zawodowego, ja odpowiedzialna, za brak jego miejsca do pracy- mam mieszkanie 5 pokojowe, w którym mieszkamy on zajmuje 2 pokoje i panoszy się wszędzie -tak, że trudno go wypchną , nie przesztrzega reguł życia domowego, krzyczy, nigdny nie mówi że ładnie wyglądam, nie pamięta o urodzinach imieninach, moich i dziecka, nienawidzi moich rodziców bo dawali mu sygnaly że nie pracuje i daje sie utrzymywać. na dziecko w ogóle nic nie płaci , na media nie płaci, ma o wsztko pretensje do mnie. wedlug niego ja żle wychowuje nasze dziecko, chodzi ono do zlej szjkoly, on rzekomo nie ma porozumienia z dzisckiem, rzekomo nie ma dziecko dla niego czasu- a gdy jest w domu to on sie zamyka w osobnym pokojui mało go cos obchodzi. chce aby mu służyć. wsztskich wrabia w pomaganie mu – nawet chce aby do komputera mu jego poczte prowadzić. gdy prosze aby brał udział w kosztach życia i utryzmania domu etc-ospowiada ze nie bedzie nic płacil bo on takiego życia nie chciał, on skromniej wystarczy ze bedzie zyl.codzinnie na mszy jest. na wakacje nie chce z nami jechac.chce sam z dzieckiem wyjechac ale ja nie moge jechac. czuje sie jak naiwny osiol który pozwala po sobie jexdzić, latami, ktoremu sie weszlo na głowe. ja pracuje biore dodatkowe godziny aby zwiazac koniec z koncem a on a w tym czasie luksusowo siedzi w moim mieszkaniu i „pracuje” czyli wykonuje swoje prace artystyczne czy autystyczne i nic nie wie o kosztach życia. ma pretensje co jakis czas ze nie jest dopuszczony do planowania finansowego rodziny- choć prosiłam wiele razy- zaplać gaz , prąd , dentyste dla dziecka, wakacje dziecka, ubrania, – a on nic. mówi ze nie bedzie placil. mówi mi ze sie rowiedzie, ze chce miec inna rodzine-gdzei bedzie cos znaczyl, gdzie bedzie finansowo mógl deecydowac. on uwaza ze powinnam przyniesz zarobione pieniadze dac na stoł i on i ja bedzemy dzielić co na co chcemy wydac- uwzgledzniając jego potrzeby-a ja uwazam, nie widzisz potrzeby zarabiania-widocznie nie masz potrzeb-masz tak niskie wymagania i tak nisko siebie cenisz – ze możesz zyć na garnuszku kobiety, ile juz lat …czy to toksyczny zwiazek? ludzie napiszcie jak wyjsc z tego bagna

  865. Małgosia pisze:

    Myślę że to wina rodziców a w szczególności matki męża lub partnera to ona odpowiedzialna jest za zachowanie syna i przyszłego ojca rodziny i to ona kształtuje jego zachowanie w dzieciństwie i jeśli nie przekaże mu odpowiednich wartości bo jest lekkomyślna to żona już nic nie może zmienić.

  866. Lidka pisze:

    Czy kiedyś się odważę zostawić wszystko , zabrać dzieci i odejść? Zyję z tym człowiekiem ponad 13 lat. To czas bicia, poniżania, terroru psychicznego . Mało tego przeszłam jego uzależnienie od hazardu a teraz przyszedł czas na narkotyki.Mężczyzna ten miał kiedyś żonę , ma też córkę z pierwszego małżeństwa.Z wszelkich opowiadań wynikało, że to żona była taka nie dobra , postanowili się roztać. Kiedyś przypadkiem znalazłam pozew o rozwód i wyrok sądu. Gdy przecztałam wszystko stało się jasne, z jakim człowiekiem się związałam.Wszystko to jak traktował żonę było odbiciem tego co robiłze mną . Ubliżanie, okropne wyzwiska, ciąagłe podejżeniao zdradę , nawet z jego szwagrem, bratem. Masakra ,aż wstyd o tym wszyskim pisać. Do tego bicie po twarzy, swoją głową walił w moją. Tak traktowal mnie też zarówno w pierwszej jak i w drugiej ciązy.Pierwsze dziecko urodziłam w 32 tygodniu . Byłam już tak słaba , że wody mi odeszły w 31 tygodniu. Nic go to nie nauczyło. Po 5 latach zabrałam dzieci i odeszłam do rodziców . Ciągle wydzwanial, przepraszał, przyjeżdzał niespodziewanie i czekał pod blokiem i przysięgał, że się zmieni.Po około 3 miesiącach ciągłych zapewnień , ze sie zmieni , wróciliśmy do siebie.Już wczesniej zaczął się jego problem z hazardem. trwałam przy nim cały czas. Awantury były ale nie tak często jak kiedys. Trochę może się zmienił na lepsze.Do 2017 roku, kiedy to pijany z jakiegoś blahego powodu pobiłmnie tak, że wyglądałam jakbym miała wypadek samochodowy. Nigdzie tego nigdy nie zgłosiłam. We mnie też narastałą agresja wobec tego człowieka, zaczęłam go nienawidzić ale nadal z nim jestem. przeszłam już etap załamania i myśli samobójczych. Muszę być silna dla dzieci. Obecnie jednak sytuacja jest już nie do wytrzymania. Awantury wszczyna juą kilka razy dziennie z głupich powodów , gdzie normalny zdrowy człowiek nawet by na takie coś nie zwrócił uwagi, np śąsiedzi założyli sobie kamerę, on ciągle twierdzi, że po to aby go obserwować, ja go nie szanuję- codziennie robię śniadanie , obiad , kolację, wszystko dostaje pod nos. Nie sprząta po sobie, ja wszystko robę za nniego, do wszystkiego mnie woła do pomocy. Większość rzeczy w domu np, wnoszenie peletu, czyszczenie pieca wykonuję ja, ale i tak zawsze słyszę ,że ja nic nie robię , nic nie potrafię , i do niczego się nie nadaję. wyjezdza na 3 dni do pracy , gdy wraca ja pomagam rozpakować , zapakować busa z towarem, jadę z nim na giełdę. Kiedy tylko chce to idzie spać i spi czasem do popołudnia.Ja ogarnia wszystko, od prac domowych, dokumentów , rachunków i wszystkich innych możliwych rzeczy. Ostatnio zaczął brać narkotyki .Jest to strasznie drażliwy dla niego temat. Jednego dnia jest wyciszony , aprzez nastepne dwa krzyczy , wyzywa. Kiedyś zamykałam okna, zeby sąsiedzi nie słyszeli ale ostatnio mam już tak dość wszystkiego, ze chyba już chcę zeby wszyscy się dowiedzieli. Wczoraj przyznałam się jednej osobie. Dzieci są już na tyle duże ze same już powiedzą co w domu się dzieje. Nastepnym razem zamierzam wezwać policję. Jestem już tak wspóuzalezniona , że czasem muszę poczytać o innych przypadkach agresji u ludzi ,żeby co jakiś czas przypomnieć sobie ,że to co on wyczynia nie jest normalne. ogólnie jest to wielki gbur i burak, który nie potrafi się nigdzie zachować, ani w sklepie bo z równowagi wyprowadzić go może koleja przy kasie, ani w urzędzie, w samochodzie na drodze bo wszyscy żle jeżdzą. Obecnie postanowiłam , ze już najwyzszy czas to zakończyc, i nie dawać już kolejnej szansy. Ciągle mnie szantażuje pieniedzmi , zawsze pokłotni wszystki zabiera, twierdzą ,że on tylko zarabia.Ja nie mogłam nigdy iść do pracy bo wiadomo, że zaraz bym miała z każdym romans. Zenujące jest wszystko ale to cała prawda o moim związku , a raczej to tylko mała jego część. Trzymajcie za mnie kciuki.

  867. jerzy pisze:

    Dobry dzien Mam na imie Jerzy ja mam powazny problem z kobietą moją partnerkom mieszkamy ze sobą juz 4 Lata ale z moją kobietą dzieje się cos dziwnego juz od paru miesięcy wczesniej wysyłałsms i dzwoniła do mojego kolegi z pracy on niechciał z nia gadac i nawet ją blokował to wydzwaniała u tarczywie z innych telefonów od kolezanek i tym podobne chwilowo sie ustatkowała myslałem ze tak sobie tylko wydzwaniała do kolegi ale od 14 dni juz jest teraz jeszcze gorzej poznała na fecbooka poznała afganistyjczyka mieszkajace we woszek z religi islam i sa teraz duze problemy z nią bo wczesniej dzwoniła do mnie pytała sie rozmawiała ze mną a teraz jak go poznała do mysli tylko onim a ja sie dowiedziałem ze ma 24 lata i podejzewam ze chce ją sprzedac tylko poto jej złodzi ze by moja kobieta do niego jechała chce i partnega a on w jej tez zakochał i nie da sie jej przetumaczyc ze on jej krzywde zrobi napisał do niej ze sprzedaje kobiety a ona mu odpisała ze nie wierzy i on jest dobrym człowiekiem i jest tylko wniego w patrzą na ja wyczytałem w iternecie ze ta osoba ma urojenia psychiczne-przesyłam tersc tego urojenia erotyczne, mowa o nich wtedy, gdy pacjent jest przekonany, że inna osoba jest w nim zakochana; organizuje on swoje życie wokół jej ciągłej obserwacji, dąży do kontaktu z nią, mimo że ta osoba faktycznie nie jest nim zainteresowana, a nawet go unika. Mogą to być pojedyncze lub rozbudowane w system urojenia wielkościowe, przekonanie o nieadekwatnej do rzeczywistości, wysokiej pozycji społecznej, władzy czy statusie materialnym. Może to być też tzw. pieniactwo, ciągłe dochodzenie swoich domniemanych prubuje jej pomuc niewiem czy mi sie uda bo jezeli pojedzie to juz nie wróci ona mysli ze jest uchodzą a tak nie jest bo jest ich trzech i siedza 24 na dobe na iternecie kto był by wstanie byc bez spania na iternecie przez 24 godziny moj numer telefonu 512749021 prosze odpowiedziec i sory za błedy bo jestem przerazony co z nia sie stało a taka wczesniej była super kobietą tylko zgupia sie na tym człowieku w domu i troche wpracy chodz wszedzie zachowuje sie normalnie tylko w domu trwi z mojch uczuc

  868. Nigdy Więcej pisze:

    Szukam jakiś rozsądnych tłumaczeń , jakiś mądrych uwag by zakończyć problemy które mam od kilku miesięcy Obecnie dochodzi do wybuchów „agresji” I ciekaw jestem jak to „specjaliści ” wytłumaczą Czy będzie to forma której sie spodziewam czy coś co mnie zaskoczy naprawdę . Opisze po łebkach problem bez „pikantniejszych elementów higieny intymnej ” Spotkania ze znajomym pod pretekstem pochwalenia się jakimś gadżetem ona proponuje jemu spotkanie Po porannej Obfitej toalecie ( niby osoba zaufana ) Nie odbiera wielokrotnych połączeń telefonu ani ona ani on Oddzwania po ok 20-25 minutach jak by nigdy nic Od jakieś czasu mam dziwne przeczucia dziwne sytuacje oraz informacje od osób trzecich niby nic takiego rozmowy w miejscach publicznych „ale wpatrywanie się bezgraniczne i braku reakcji na otoczenie „trochę dziwnych zachowanie jak na mężatkę a on wolny ” Nie wyjaśnia sprawy mimo usilnych moich prób. Zaczyna się chora sytuacja w domu włącza się u mnie odruch szukania powiązań i dostrzegam np. bielizna której nie nosiła nigdy idąc do pracy ( nowa ) kontakty telefoniczne gdy mnie niema w pobliżu , usuwanie połączeń Po kilu nastu dniach dochodzi do sytuacji gdy zastrzegłem zakaz kontaktu i spotykania się puki nie wyjaśni chorej sytuacji w sposób logiczny uczciwy do końca by odzyskać choć część zaufania które właśnie straciła Mimo to kolejne dni mijały aż przytrafił im się wypad pod lampy by rozgrzać kości To na zasadzie idę na lampy to on to pójdę z tobą Gdy już pod dom podjechali sąsiedzi zobaczyli ich jak wysiadają Lecz gdy dostrzeli że sąsiedzi ich widzą zawrócili do auto i nagle zakupy zrobić . Otrzymałem telefon od osób trzecich ( bo jak powiedzieli mają dość patrzenia na takie sytuacje ) Zadzwoniłem kazałem iść do domu i z podniesionym głosem powiedziałem ” miałaś z nim się nie kontaktować a tym bardziej spotykać ” On też dostał swoją „wiązankę ” Oczywiście gdy wróciłem z pracy miała focha o to że ja mam prestensje i nadal oczekuję wyjaśnień za ostatnie ponad 8 tygodni Niestety czasem byłem nie miły ale na pewno nie chamski , choć robiło się coraz mniej ciekawie Zaczynała mnie prowokować oskarżając że ją śledzę że prześladuję itp głupoty Było coraz większej agresji słownej przy czym nadal nie tłumacząc dla czego poszła dla czego nie odbierała telefonu dla czego nosiła bielizną akurat tę w tych dniach , dla czego nadal z nim rozmawia i spotyka Niestety wciąż były te same odpowiedzi nie dające jasności w sprawie Kolejnego dnia poszliśmy każdy do swej pracy Wiedząc że biling połączeń mogę sprawdzić „to żadne szpiegowanie” Dowiedziałem sie że dzwoniła do niego ze stacjonarnego do niego a następnie on oddzwaniał do niej i rozmawiali kilkanaście minut Oczywiście tego również sie wypierała wieczorem lecz gdy przedstawiłem konkretny argument przyznała się wiedząc że niema już argumentu On oczywiście jak zapewne ustalili stacjonarnie wszystkiemu zaprzeczył gdy zaprosiłem go na krótką rozmowę Mimo to wciąż nie wyjaśniła nic prócz paru bez sensu zdań że martwili się o mój stan bo dziwnie sie zacząłem zachowywać ( ciekawe dla czego , co nie ? ) lub zasłaniając tym że nie pamięta o czym rozmawiali i takie było całe jej tłumaczenie Na początku proponowałem załatwienia sprawy w ten sposób później przełamałem się i mimo tego ustaliliśmy że spróbujemy ale to ona musi pomóc mi i sobie jednocześnie by to naprawić i mam mnie wspierać w dziwnych chwilach czy zachowaniu Lecz niestety ” szkody jakie wyrządziła w mojej głowie i tysiące myśli ” spowodowały że czasem złośliwie przypiąłem jej szpilę że np. seks 2-3 razy na kwartał to chyba coś nie halo ?( chyba że zaspokajała go gdzieś indziej ) i zaczynała się znów zbędna akcja łącznie ze próbą wmówienia mi że ją gnębię psychicznie . Niestety na dzień dzisiejszy mam przygotowany pozew bo zachowanie jest co najmniej nie na miejscu jako żony Stwierdzając że jak żona zrobi śniadanie raz na pół roku mężowi zrobi spagetii z sosem ze słoika to obiad i szczyt kulinarny wyczyn ( nie jestem wymagający mogę zjeść mleko z kluskami – byle co ) Co wy drogie panie robicie z koszulami, koszulkami po wypraniu i suszeniu? prasujecie czasem ? czy siedzicie w telefonem w ręce Ostanie dwie sprzeczki poszły za daleko Próba rękoczynu ubliżanie wyzywanie i zero skruchy a wręcz odwrotnie próba przypisania mnie że to oja wina że taka sytuacja jest . To tak po krótce Teraz chętnie poczytam fachowych wypowiedzi co tu sie stało
    ps.
    Dodam że nie jestem egoistą lubię gotować i to robiłem lubię piec ciasta lubie dbać i wyposażać mieszkanie Co prawda nie lubie do końca ale 90% zakupów jak ogarniam od listy do zakupu bez względu czy to jedzenie czy wkładki higieniczne bez różnicy. to tyle z takich podstawowych spraw.
    pozdrawiam

  869. Jakub pisze:

    Witam

    Chciałbym tylko napisać że bardzo nie spodobał mi się wpis który umieściliście dotyczący znęcania psychicznego, z góry skreśliliście tam partnera który dopuścił się więcej niż dwóch punktów i z góry założyliście że taki partner się już nie zmieni.
    Kobiety potem czytają takie informacje i z góry skreślają faceta takiego jak na przykład ja, w moim związku doszło do obustronnego znęcania (czyli zgodnie z literą prawa nie ma wtedy przestępstwa bo wzajemne znęcanie to nie znęcanie) ale mimo tego iż ją uderzyłem po tym jak zaczęła mnie bić (po tym jak ją zwyzywałem po tym jak dowiedziałem się że mnie zdradziła) i tak nie radzę sobie z tym że podniosłem na nią ręke, nawet jeśli było to w afekcie gdy się broniłem przed jej kolejnymi uderzeniami, ta sytuacja na tyle mnie uderzyła że pierwsze co zrobiłem po tej sytuacji to zapisałem się na terapię AA (tamte sytuacje zdarzyły się podczas naszego wzajemnego upojenia alkoholowego) oraz na terapie która pomoże mi w radzeniu sobie ze stresem, nie zrobiłem tego bo Sąd tak kazał albo narzeczona, zrobiłem tak bo tak kazało mi sumienie i zdrowy rozsądek, więc prosiłbym aby nie kategoryzować każdego męzczyznę do jednego wora bo nie każdy jest taki sam.

    Z poważaniem

    Jakub

  870. Nigdy Więcej pisze:

    Jakubie
    Każda sprawa jest inna I tu niema czegoś takiego jak tolerancja Gdy teoretycznie dwoje zdrowych ludzi na umyśle świadomie postanawiają być razem to MAJĄ ” ZASRANY ” OBOWIĄZEK DBAĆ O SIEBIE WZAJEMNIE I PIELĘGNOWAĆ ZWIĄZEK Jeśli któraś ze stron zdradza to jest naturalnym instynktem że zdradzony może nawet uderzyć To jest ja wbicie noża w plecy i wrzucenie do łajna tej osoby . Ten co zdradza niema prawa nawet się tłumaczyć z tego co zrobił . Takiej osobie należy wystawić torbę za drzwi Jeśli nie chce się przez kolejne lata psychicznie męczyć To zostawia po sobie ślad i nigdy nie zniknie Każda sytuacja która w najmniejszym stopniu będzie odzwierciedleniem tamtych chwil spowoduje że znów będziemy myśleć o tej zdradzie Co prawda nie tak emocjonalnie ale poczujemy się znów oszukani a przynajmniej powstaną obawy czy to się nie powtórzy . Kobiety często niestety mimo że to one coś zrobią kosztem związku są w stanie nie przyznać się do tego co zrobiły Mało tego wiele z nich stara się przerzucić winę na partnera , choć mężczyźnie też potrafią na wywijać numery piszą kolokwialnie Każda osoba czująca mocne przywiązanie do tej zdradzonej musi zdawać sobie sprawę że chcą tkwić dalej w związku dalej jest narażony na dalszy stres Dla czego powstają zdrady ? Proste jedni dostają od partnera zbyt wiele dobra inni znów nudzą się partnerem i szukają rozrywki Dziś nie jest ważne w związku trwanie ze sobą razem Dzis jest modne bycie człowiekiem wolnym bez ograniczeń Dodatkowo sek jest formą rozrywki wręcz rosnącej do poziomu ( to był tylko seks a nie zdrada ) Ludzie zidiocieli cofają się w rozwoju intelektualnym Niestety ale tak to wygląda Uważam że każdy kto nie jest w stanie utrzymać w spodniach czy pod spódnicą tego czegoś nie powinien łączyć się w związki POWAŻNE dla wielu jest odskocznia dla innych sposób na życie w luksusie no cóż Uważam że ten co zdradził nie powinien mieć drugiej szansy jeśli się nie będzie „kajał i robił wszystko ” by zdradzony miał podstawę do próby odbudowania jakiś więzi > Brutalnie ale nima co w temacie owijać w bawełnę Życie nie jest tak piękna jak to piorą w mediach

  871. magda pisze:

    ciesze sie ze ten post nie dotyczy mnie nie znam zadnego tyrana, jest ciezko ale kto powiedzial ze bedzie lekko, swiadomosc wiedza i doswiadzenia bledy i ich rekonstrukcja zrozumienie wybaczenie milosc i cierpliwosc dobro plynace z serca i poukladana glowa z kazdym dniem silniejsza nabiera mocy bedzie walczyc w to co wiezy i kocha do samego kona

  872. Ksywka zakazana pisze:

    Szkoda, ze autor zaklada, ze tylko mezczyzna zneca sie psychicznie. To jest nieprawda. Kobiety rownie czesto to robia, sam jestem w takim toksycznym zwiazku – szykany to codziennosc, pisanie grozb, nieodbieranie telefonow, mowienie, ze dzieci nie ma w domu itp. itd. – wszystko to, bo ona robi to dla dobra dzieci…
    Mysle, ze takich sytuacji jest wiele,
    kiedys podam link do bloga, ktorym sa te wszystkie jakze arcyciekawe wiadomosci

  873. Ja pisze:

    Ciekawy artykuł a komentarze jeszcze ciekawsze. Problem jednak jest taki, że przemoc domowa dotyczy obojga. Fizyczna kobiet, psychiczna mężczyzn. Odwrotnie także, ale już rzadziej. Nagłaśniane są oczywiście tylko te, które dotyczą kobiet. Jaki facet otwarcie przyzna się do tego, że jest ofiarą przemocy? Jeśli już zdarzy się coś takiego to tylko anonimowo. Kobieta ofiara zawsze znajdzie masę wsparcia, a facet będzie pośmiewiskiem. Tak niestety jest już skonstruowany ten nasz świat. Mam już na karku ładnych parę latek więc napisze kilka przykładów z życia. Tak po dwa, aby było równo. Kolega z dzieciństwa, stoczył się niestety, leje swoją kobietę a Ta zawsze do Niego wraca. Są sami, bez dzieci i każde niezależne finansowo. Szok. Inny kolega. Dusza człowiek. Żona go leje ile wlezie. Potrafi złapać go za włosy, wytargać jak szmacianą lalkę i wystrzelać pięściami po pysku. Kiedyś nie wytrzymał i złapał Ją za rękę jak rozorała mu gębę pazurami. Ścisnął i odepchnął na ścianę. A ta zrobiła wielką aferę, że ma siniak na nadgarstku i ramieniu. Rodzicie, teściowie, policja. Sprawę zamknięto, ale kumpel ma nasrane w papierach. Nigdy nie podniósł na Nią ręki. Jak był kawalerem to do rany przyłóż. Teraz to czasami do domu nie wraca na noc. Śpi na kanapie w biurze pracy. I oby była jasność – w domu nie ma alkoholu. Trzeci rozwodnik co związał się z inną dużo młodszą (nie kolega na szczęście). Zaborczy do granic możliwości. Praktycznie tyran. Wszystko fantastycznie jeśli żona się z nim zgadza. Jeśli pojawi się jakikolwiek sprzeciw to terror psychiczny taki potrafi wprowadzić, że nie do opisania. Brali ślub to wymyślił, że obrączki mają być ze specjalnie utwardzanej stali damasceńskiej z elementami jakiegoś tam drewna. Koniec, żadnej dyskusji. Ile ona łez wylała. Ile wylewa czasami to szkoda gadać. Ale siedzą razem. Mimo, iż także są niezależni finansowo. Czwarty bardzo dobry kolega. Odwrotnie. Człowiek typu co to nigdy nie powie nie. Pomarudzi ale zawsze można na Niego liczyć. Czy to w robocie czy w życiu prywatnym. W pracy biurko w biurko 15 lat człowiek zżył się jak z bratem. Wraca do domu i od progu coś nie tak. Ma żonę jedynaczkę wychowaną przez wojskowego. Wiecznie się o coś czepia. Wiecznie go o coś opieprza. Wiecznie coś jej nie pasuje. Facet ma 60 i całe życie marzył aby zobaczyć piramidy. Takie marzenie nr 1. Nie, nie pojadę bo tam gorąco. Ty samemu nie możesz i tyle. Kasy mają jak lodu. Córka wiele już lat temu poszła na swoje. A Oni tylko praca – dom i odwrotnie. Kumpel wrak – w pewnym momencie sobie odpuścił i tak jakoś ciągnie. Po trzydziestu latach związku nie wytrzymał i znalazł kochankę
    A na koniec mój. 23 lata po ślubie. Fantastycznie ale nie zawsze. Dobra robota, lepsza kasa. Pracujemy oboje ale mamy zasadę: to co zarobię to nasze , to co żona zarobi to Jej. Pasuje nam to bo tak zostaliśmy wychowani. Dom, wczasy, zakupy, dwoje dzieci itd… Zero kłótni o pieniądze. Mamy nowoczesny podział obowiązków, gdzie każde z nas zajmuje się w razie potrzeby wszystkim. Oboje zajmujemy się gotowaniem, prasowaniem, wywiadówkami, zakupami itd… Trawnik koszę tylko ja a tylko żona myje okna. Mamy wyjątek. Nagle życie zmusiło nas do zmian. Sytuacja się odwróciła i żona zaczęła zarabiać więcej. Pierwsze to kłótnie o pieniądze. A od tego wszystko się zaczyna. Stać nas oczywiście na wiele, żyjemy na jeszcze lepszym poziomie i na wiele więcej nas stać. Jednak to Ona wrzuca do wspólnego worka więcej. Drugie to jak jesteśmy sami jest ok. Jak przyjedzie teściowa albo ktoś z Jej rodziny to uwielbia mnie upokarzać, poniżać i obrażać. Dzieci teraz dorosłe i zaczyna robić tak przy nich. Coś niesamowitego, ale jak później zostajemy sami to tak potrafi wykręcić kota ogonem, że to Ona jest później na mnie obrażona. Powód, że obelgi po prostu po mnie nie spłynęły i w ogóle w czym problem. W drugą stronę natomiast wrażliwa jest pod niebiosa. Coś człowiek nieopatrzenie powie to afera. Hipokryzja do kwadratu. Jeden raz nie wytrzymałem, a było to już po 12 latach, szala goryczy się przelała i zwyzywałem ich wszystkich równo. Stali praktycznie na baczność, żona ze swoją rodzinką. Ku mojemu zaskoczeniu jedynie żona nie była obrażona. No nie w Ku…. ale to ma podłoże psychiczne. Czasami po prostu nie wyrabiam. A tak na koniec aby była jasność. Nie pijemy, nie palimy, innych używek też nie używamy. A i mieszkamy z dala od teściów.

    Przeczytałem sobie to na koniec i sam się zastanawiam po jaką chole…rę to napisałem. Może aby uzmysłowić, że przemoc dotyczy i jedynych i drugich. Fajnie było by to podkreślać na początku, gdyż mamy teraz równouprawnienie. Fizyczna jest okrutna, nawet nie ma co polemizować, ale ta psychiczna jest znacznie gorsza. A cała masa facetów właśnie to jej doświadcza.

  874. Alex pisze:

    Ja sama siebie oszukuje Mąż się kamufluje przy innych a w domu diabeł.
    Ciągle wszystko nie tak, mam.małe dziecko i nie pracuje. On jest spracowany i wiecznie wszystko na jego głowie.
    Dzieckiem się nie zajmuje bo ciągle praca zawodowa a później w ogrodzie itd, ale spokojnie mnie też praca fizyczna przy nim nie ominie. Nie daj Boże, nakryje mnie na posiadówie przy herbacie. Nieraz pije kawe na stojąco, obok blatu kuchennego, żeby myślał że coś kroje albo przygotowuje.
    Jestem sama, boje się. Nie należe do tych odważnych, a dlaczego? Bo moja mama ma to samo od 35 lat.
    Nie mam żadnej bratniej duszy. Jestem tylko ja, sama ze swoimi problemami.
    Nie wiem czy w życiu czeka mnie jeszcze coś dobrego. Chyba się poddałam. Skonczyłam studia a dalej jestem dnem . Wybudowałam z nim dom i dalej jestem nierobem. Odciełam się od rodziców i dalej szemram z nimi za plecami.
    Dlaczego mnie to spotyka?
    Na codzień jestem, miła, uśmiechnięta, ale wczesniej zakładam maskę i wychodzę do ludzi.
    Mam często stany zamyślenia ,zawieszenia, pustki w głowie i próżni.
    Jak można uciec z małej wioski? Muszę opiekowac się dzieckiem i nie dam rady pracować. Zarobie coś dorywczo to kupuje coś pokryjomu dla siebie a jak zobaczy to mi mówi, że ciekawe czy mi coś kupisz skoro ponoć zrobiłaś pare grosików. Cyniczny śmiech i nabihanie się oraz jego demotywujące wypowiedzi doprowadzają mnie do roztroju nerwowego. Jak mnie zmiesza błotem, idzie spać do innego pokoju a ja leżę do rana z dziwnym bólem w klatce piersiowej. Nie wiem czy to serce, czy jeszcze coś takiego mam.
    Sfera intymna? Jest taka wogole?u mnie nie, Boże to dopiero parodia. Wiem ze muszę jak dziwka i nie mam z tego satysfakcji, ale wstręt i jeszcze i za to obrywam.
    Bo ja jestem do prokreacji, unieszcześliwiam dziecko, że nie ma rodzeństwa.
    Nie ma ze mnie pożytku.
    Nawet ten komentarz pisze w konspiracji żeby nie wiedzial i dopytywał, co z kim, czemu jak.
    Ja ze swojej strony nauczyłam się wiernosci i posłuszeństwa.
    Pisze to, mimo iż wiem, że pomoc z nikąd nie nadejdzie.
    Planu na przyszłość nie mam. Wiem tylko, że mam małe dziecko i dla niego muszę żyć. Tatusia kocha bardzo bardzo i nie mogę dziecku życia zniszczyć. Będę ofiarą, ale nie katem.
    Pozdrawiam wszystkie kobiety w takiej samej sytuacji. Pamiętajcie, że sprawiedliwosć istnieje, tylko przychodzi z czasem.
    Czas zweryfikuje. Ja jestem mocno wierząca i wiem, że to będzie mu kiedyś policzone a ja zaznam ulgi. Noe wiem tylko czy nie umrę na zawał wcześniej, albo zostanę rośliną.
    Modlę się o lepszy czas, dobrą pracę i o jasny rozum.

  875. Andy pisze:

    Odejdź od niego, bo nic się nie zmieni, a Ty dalej będziesz nieszczęśliwa.
    Jestem facetem i własnie postanowiłem w podobnej sytuacji wziąć sprawy w swoje ręce…

  876. Nigdy Więcej pisze:

    Ciesz się z tego co masz Życie nigdy nie jest wieczną imprezą Wielu z partnerów podjęło decyzję o związaniu się z kimś bo sądzi że życie będzie wyglądać cały czas tak samo sielankowo jak na początku . Niestety najczęściej pierwsze kryzysy przychodzą średnio między 3-4 lata Bo zniknęła aura zalotów i niespodzianek ( bo życie się zaczęło prawdziwe ) Niestety ale nigdy nie wiadomo co nas czeka Jedno co wiem i mogę się podzielić Nie róbcie wszystkiego dla drugiej osoby , podzielcie obowiązki od razu A szczerość i zaufanie ? schowajcie do kieszeni Niestety zawsze trzeba być czujny Bo ludzie robią się obecnie coraz bardziej bezczelni i nie zważają na konsekwencje tego co robią . Mają często innych na nic jak dojdzie do konfliktu

  877. Nigdy Więcej pisze:

    Kochani zdrady przemoc były zawsze od zarania dziejów Lecz Nie bez powodu trzeba wspomnieć że w ostatnich dekadach społeczeństwo nam „zidiociało” i zanika im ocena honoru i wartości własnego danego słowa Najbardziej jest to widocznie w ostatnich 2 dekadach a co gorsze Wielu jeszcze z tego robi coś na wzór informacji ” wziąłem/łam rozwód bo co on mi będzie narzucał i zabraniał jestem wolnym człowiekiem” Takie chyba najczęściej słyszy się rozmowy przypadkowe Dla czego tak jest ? Bo świat schodzi na wręcz na psy I tu nie chodzi czy to facet czy kobiet Świat dając ludziom pozorną wolność , brak ograniczeń wyłączył ludziom myślenie ŻĘ ZWIĄZEK TO POŚWIĘCENIE SIĘ W CZĘŚCI TEJ DRUGIEJ STRONIE I ZARAZEM UTRATA SWYCH DOTYCHCZASOWYCH ZACHCIANEK Dla czego 30-40 lat temu nie było tego ? Bo ludzie byli bardziej inteligentni i słowni . Ludzie przyrzekając sobie wierność zdawali sobie sprawę co to związek i nie było takiego wręcz ” zbydlęcenia erotycznego ” jak teraz i co gorsza dla wielu to zaczyna być sposobem na życie . Przemoc była jest i będzie czy się to komuś podoba czy nie To jest naturalny odruch który powstał wraz z życiem na ziemi W stadzie ( rodzinie ) zawsze był samiec alfa i reszta na swój sposób musiała wiedzieć co kto i kiedy może ( to tak najprościej tłumacząc ) Tego nie da się wytępić z genów Ludzki umysł powinien umieć to przemyśleć i nie jaz zwierze latać z….. na wierzchu i wmawiać innym że to nie tak jak myślisz Czy lecieć do drugiej osoby z rękami a druga osoba powinna wyciągną wnioski Lecz jeśli nie potrafi i dalej robi coś czego nie powinna To pora się rozstać Ludzie sami sobie gotują taki los Miłość to nie niewolnictwo ale np. 1 zdrada jeśli bardzo kochasz może dać szansę Lecz jeśli jej nie wykorzysta i znów to zrobi to nie zasługuje na wybaczenie i nawet na miłe słowa

  878. Monika pisze:

    Cieszę się, że tu trafiłam. Jestem rok po rozstaniu z psychopatą. Mimo, że to dość długi okres jestem psychicznym wrakiem, ale najważniejsze, że już nie z nim. To jemu zawdzięczam myśli samobójcze, nerwice i depresję. Dochodzę do wniosku, że człowiek w imię nadziei na lepsze jutro jest w stanie znieść bardzo dużo. Zaczęło się klasycznie,jak w bajce… On czarujący, sympatyczny,niski tembr głosu, skrzywdzony przez wszystkich: byłą żonę, której wybaczył,byłe partnerki, szefów, wspólników, przyjaciół, a to wszystko tylko dlatego, że jest dobrym człowiekiem z silnym kręgosłupem moralnym (to miałam powtarzane kilka razy dziennie przez pierwsze tygodnie) i ja samotna z dobrą pracą, dobrym życiem i perspektywami na przyszłość. Opowiadał, jak płakał na filmie „Nigdy w życiu” i jak podziwia takie silne kobiety jak ja. Lampki czerwone się zapalały, ale po płomiennych wyznaniach szybko gasły. Setki smsów dziennie: kocham, tęsknie, jesteśmy wyjątkowi na tym świecie, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało… dziś na samo wspomnienie robi mi się niedobrze. Terror zaczął się po kilku miesiącach, pierwsze wyzwiska, gdy zwróciłam uwagę, że nie dotrzymuje danego słowa, tak wtedy usłyszałam, że jestem pier…….. i mam zje…. mózg, a to i tak były te z delikatniejszych. Szok i niedowierzanie, pierwsze łzy, jak się wytłumaczył: „moje zachowanie, jest konsekwencją twojego”. Później było już tylko gorzej. Ja wszystko nadinterpretowałam, wymyślałam. To nie ważne, że znajdowałam dowody zdrad, kłamstw, to on mnie wysyłał do psychiatry. Z każdym dniem byłam co raz bardziej nikim. Wiecie, w swojej głupocie tłumaczyłam sobie to tak, że przecież nie bije, później zapewnia o wielkiej miłości, że może to wszystko minie, że jutro będzie lepiej, a poza tym nawet moi znajomi, mówili jaki to czarujący człowiek… no i zakochany. Powodem do kłótni i wyżywania się na mnie było wszystko, np.: gps wskazał nie taką drogę, o której on pomyślał, nie zdążyłam odebrać telefonu w pracy po 5 sygnale (nieważne, że oddzwoniłam w ciągu 5s). Moje koleżanki były sz…..i i k……, moja rodzina nic nie warta, bo do mnie dzwoni, tak po prostu. Gdy wpadał w szał, miałam wrażenie, że zachowuje się jak dzikie zwierzę z pianą na ustach, ale jak wiadomo jest kij i jest marchewka, po furii i wyzwiskach, przychodził skruszony, że przecież każdy popełnia błędy, ale najważniejsze jest je w porę wyłapać i on właśnie to zrobił(hahahaha…pamiętajcie psychol nigdy się nie zmieni). W ciągu niecałego roku odizolował mnie od wszystkich, podkreślając, że przecież mogę spotykać się z koleżankami, on nie ma nic przeciwko. Wyjść było kilka, z których musiałam pędem wracać, bo telefonów było sto, a smsów drugie tyle, typu: umieram, mam ciśnienie, chyba zadzwonię po karetkę, jak możesz mnie zostawiać samego w domu, rujnując nasz związek. Po 1,5 roku nie wytrzymuję, odchodzę… radość, udało się (może przez miesiąc), no i wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki. Telefony do pracy, błagalne smsy, zmienię się, przemyślałem. Ty, ty i tylko ty. Wracam i w tym momencie otwieram drzwi do piekła na ziemi, ale jeszcze o tym nie wiem. Kilka miesięcy sielanki (max. 3), wyjazdów, noszenia na rękach dosłownie i wkraczam na równię pochyłą. Jak żyję na tym świecie 40 lat, tak z taką podłością się nie spotkałam. Poniżanie, obrażanie, wrzaski, krzyki, szarpanie (dla żartów!!!), bez konkretnej przyczyny, np.: powiedziałam będę o 11, byłam 11.05, albo rozmawiałam przez telefon i nie mógł się dodzwonić, albo chciałam pójść na urodziny do wujka. Miotałam się sama ze sobą, były próby odejścia i jego groźby samobójstwa. Zaczęły mi się trząść ręce, wymioty i bóle dosłownie wszystkiego. Wytrzymałam w tym „czymś” 4,5 roku, o 4,5 za długo, a to ze wstydu przed porażką, a to ze wstydu przed otoczeniem. Poniżana, wyzywana i zdradzana. Rok temu zablokowałam telefon, odcięłam się od wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z nim, zmieniłam pracę. Tak jak napisałam jestem wrakiem, ale myślę, że powoli, bardzo powoli będzie lepiej, chociaż są dni, że w to wątpię. On prawdopodobnie rujnuje życie innej osobie, ale to już nie moja sprawa. Napiszę jedno, wierzcie swojej intuicji, nie lekceważcie sygnałów, bo z upływem czasu co raz trudniej wyjść z tego bagna, uzależnienie, życie w iluzji. Nie ma szans na to, żeby psychopata się zmienił.

  879. Kasia pisze:

    Z moim parterem jestem juz 5 lat. Na poczatku bylo jak to bywa super. Z czasem zaczal sobie pozwalac na co raz wiecej. Wszystko co sie dzieje zlego to ponoc moja wina(i to takie absurdalne rzeczy, na ktore nikt nie ma wplywu ,np. ze sklep zamkneli wczesniej etc.). Co chwile sluchanie „to twoja wina”. Niestety dopadl mnie tradzik i lecze – slysze,ze moja twarz wyglada jak poparzona,ze mam tylek i czolo jak stara baba itp:/ Na zwykle pytania czesto odpowiada mi „na chuj ci to”, „nie twoj interes” etc. Mówi mi,ze nic nie robie co nie jest prawda,bo pracuje tak jak on i mam bardzo duzo w pracy a w domu robi sie wszytko pol na pol. Z czasem to wszystko sie jeszcze bardziej zaostrzylo. Zaczal stosowac przemoc fizyczna co raz czesciej. Przyklad z wczoraj: ogladamy mój nowy monitor, ktory sobie kupilam. Podlaczony zostal do jego komputera, zeby bylo wygodniej. Przez 2h tylko raz moglam na 5min sobie potestować,bo nie dał mi dojśc do komputera. Ogolnie panowala dobra atomsfera i dyskusja. W pewnym momencie pytam czy moge wlaczyc sobie tez cos z youtube,bo widze,ze ma otwarta zakladke i ze chetnie poptrze chociaz i sama poklikam na filmy o wyzszej rozdzielczosci 4k 8k etc.. On na to,ze jak skonczy to ok. Skonczyl swoje rzeczy to pytam czy juz moge. On na to,ze jutro,bo juz pozno. Mowie ok i ze trzymam za slowo,ze jutro bede mogla sobie to odpalic. I wtedy wstal rzucil mnie na lozko, przytrzymywal nogami, obrocil glowe trzymajac za twarz a druga reka wciskal mi piesc w skroń wrzeszczac i przklinajac bez sensu. Nagła zmiana ze spokojnej rozmowy w stan szału. Mam teraz siniaki po tym zdarzeniu. To jedna z wielu sytaucji, w ktorych zareagowal tak agresywnie bez konkretnego powodu i neadekwatnie do sytuacji. Tak samo wczoraj wrzeszczal i przeklinał na pana z infolinii z banku, gdy mu cos nie pasowalo. Ogolnie wszedzie uznawany jest za inteligentnego i milego. A tak naprawde w domowym zaciszu jak nie ma innych ludzi wychodzi z niego prawdziwa osobowość.

  880. siostra pisze:

    byli ze soba 2 lata zanim zerwala z nimz dnia na dzien .Powod ona chciala sie bawic -on ciezko pracowal na utrzymanie tez w weekend.Zaplacil jej czesne w szkole ,mieszkali razem.on pedant ona nie szanowala jego pracy ,nigdy w domu nie sprzatala albo wynajmowala gosposie .on musial wozic koszule do pralni.ona palila paierosy wszedzie.ramy od nowych okien sluzyly jako wygaszacz papierosow.zerwala z nim chociaz byl slub zaplanowany.On ja bardzo kochal,byl zdruzgotany.na zakonczenie jej szkoly kupil bukiet roz i 2l butelke szampana pojechal do miejsca gdzie ze swoimi kolezankami swietowala zakonczenie.Gdy go zobaczyla wulgaryzmom i wyzwiskom nie bylo konca .On jako mlody,pewny siebie mezczyzna poczul sie zmieszany z blotem ostatni dran.przezyl to strasznie.opowiadajac potem ze nie wiedzial gdzie ma oczy podziac bo wszyscy na niego patrzyli.
    rozeszli sie kazdy mial swojego nowego partnera.po roku na swieta bozego narodzenia otrzymal od niej sms ze jest samotna i swieta bez niego sa straszne.chce sie spotkac,wrocic.on jej przebacza i znow sa razem.po 2 latach dziecko,obsypywal ja prezentami wynajal dla niej gosposie zeby sie nie przemeczala.on nie mogl w sobote posprzatac swojego garazu bo musial zajmowac sie dzieckiem po pracy ,ona zawsze zmeczona.(ona nie wniosla nic w zwiazek przyszla z jedna poduszka do niego,bo matka wszystko sprzedala co mogla aby wyjechac za granice)….i znow sie zaczelo ona traktuje go ja przyslowiowe g…o.znow obelgi w obecnosci znajomychnajbardziej ordynarne wulgaryzmy,ze niektory mezczyzna tego by nie wypowiedzial.on wstydzi sie przyznac ze ma hobby,sport kupil rower na ktorym przestal jezdzic bo ona byla niezadowolona(jej hobby to papierosy ,alkohol,party ),ze lubi dobra wode kolonska.On przestal stawiac na siebie bo mu zabronila mieszkaja w Belgii .on ciezko pracuje , ona wyzywa ,nie toleruje jego zdania.przy rodzinie wysmiewa jego seksualnosc.stawia w zlym swietle jego osobe,osmiesza go.2 miesiace przed slubem nazwala go debilem z szatanskim wzrokiem.on wstydzi sie pokrywa sie czerwonym rumiencem i nic nie odpowiada.pobrali sie .on ucieka do pracy ,pracuje bardzo dlugo aby nie slyszec ciaglych narzekan i wyzwisk.z Radosnego ,pelnego zapalu chlopaka z checia poznania swiata,stal sie przygnebiony ,nie ma w nim zycia.problemy z kregoslupem,ma wysokie cisnienie.co bedzie dalej?

  881. Daisy pisze:

    A ja niestety zaczęłam być oskarżana o to, że on niby płacze – raz nawet go – przyłapałam, jak przestał płakać zdziwiony, że zamiast wielce go pocieszać, weszłam po schodach na górę. Było to wówczas, gdy niestety wróciłam do jego mieszkania po tym, jak nawrzeszczał na mnie w łóżku, bo nie chciałam w danej chwili zrobić tego, co on chciał, wpierw chłód i zaczął mnie oskarżać, że go uderzyłam (bo nie słuchał, to starałam się go strącić z siebie), a następnie krzyk, że ja go karzę brakiem seksu (sic!) i że skoro jesteśmy w tym samym łóżku i jesteśmy dorośli, jest noc, wcześniej był czuły i nakręcał się, to jestem dzieciakiem, niepoważnym dzieckiem, że się nie zgadzam. Wpierw mnie zmroziło, chwilę później się skuliłam, próbowałam wykrztusić, że przecież za nic go nie karzę, a to go jeszcze bardziej rozsierdziło, uciekłam z łóżka, wrzeszczał dalej, to mu odkrzyknęłam, że się boję, ryczałam na całego, a on dalej. W końcu przestał, zszedł do mnie na dół i próbował mi wmówić, że ja mu jazdę zrobiłam, powiedziałam, że się boję, to próbował mnie objąć od tyłu, ja się odsunęłam, zamknęłam się w łazience. Niestety był ciąg dalszy historii, on cały czas próbował mi wmówić, że na mnie nie krzyczał, spakowałam się, wyszłam, ale głupia wróciłam. Myślałam, że ma złe doświadczenia, ale on… Na szczęście próbował mnie ukarać śpiąc na kanapie, 3 dni później zerwał, wcześniej był niby czuły, ale może próbował zagłuszyć wyrzuty sumienia. Najgorsze, że go kochałam. I że nadal się bardziej obawiam, że powinien mieć pomoc specjalisty, bo podobno ojciec go bił, gdy był dzieckiem. I ja racjonalnie wiem, że to,co zrobił, było złe, ale nie potrafię o nim myśleć jako o totalnym agresorze. Na szczęście się rozchorowałam i się obraził, więc zaczął mnie ignorować, jeszcze oskarżył o zdradę. Nie miał argumentów, więc po prostu uznał, że od początku mu było ze mną źle i tyle, to ja jestem tą złą w jego oczach. Jak wszystkie jego byłe.

  882. Bez siły pisze:

    Witam, czytam różne Wasze wypowiedzi i czasami zastanawiam się czym sobie zasłużyliśmy na taki los, nie ważne czy kobiety czy mężczyźni. Jednak tak po prostu dlaczego ja, dlaczego mnie to spotyka za co?
    Po 11 latach związku z mężem wiem, ze jest źle i niezbyt kolorowo między nami. Z drugiej strony chociaż wiem boję się. Czego? Wszystkiego co mnie spotka?
    Moja historia jest długa. Jako nastolatka miałam rygor w domu, nie wolno było mi się spotykać z chłopakami dopóki nie skończę szkoły, bolało, ale nie narzekałam. Mając 18 lat poznałam chłopaka, z którym jakoś tak nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy być para. Czy to była miłość nie jestem pewna, bardziej traktowałam go jak przyjaciela. Mając 23 lata wyprowadziłam się z domu brak porozumienia z ojcem, stres, wstyd wśród ludzi przez jego zachowanie-alkohol. Pomyślałam teraz pożyje. Niestety utrzymanie się samej nie było lekkie do wszystkiego musiałam dojść sama. Owszem chłopak-przyjaciel wspierał mnie ale duchowo, innej pomocy nie chciałam, uważałam że muszę radzić sobie sama. Myślałam że będę wolna od rodziny bez zakazów i nakazow, a tu wręcz przeciwnie zaczęłam żyć już swoim życiem, które chciało stabilizacji. Chciałam dziecka, ślubu, a moja połówka twierdziła że jest jeszcze czas(miałam 28lat). On imprezował, szalał lubił się bawić ja byłam tym zmęczona. Nagle coś zaczęło się psuc, Po 11 latach rozstaliśmy się dlaczego? Właśnie dlatego, że nie był zdecydowany czego chce, że kaze mi czekac….
    Krótko po rozstaniu Poznałam kogoś do kogo poczułam to, coś i choć wiedziałam, że nie jest to ideał kryształowy, zakochałam się a może tak tylko myślałam.Po roku zamieszkał u mnie-choć wynajmowałam mieszkanie.Po 2 latach okazało się że jestem w ciąży on szczęśliwy, ja załamana praca, obowiazki, jak to będzie już wtedy nie mogłam liczyć na całkowite wsparcie z jego strony. W wieku 33lat urodziłam córkę, mąż (cywilny) był zakochany zmienił się nie do poznania. Pomagał do 8 mca życia córki. Ja wróciłam zaraz po porodzie do pracy musiałam zarabiać na utrzymanie mąż stracił pracę. Kiedy córka kończyła rok mąż znalazł zatrudnienie po pół roku pokazal swoje oblicze zaczął mi ubliżać ze śmierdzę, ze nie dbam o siebie, że nie gotuję obiadów. Ja pracowałam u siebie często od 3 w nocy do 18 a nawet 20. Musiałam zarobić na nasze utrzymanie bo jak się okazało mąż połowę swoich zarobków tracił na… Właśnie na przyjemności, papierosy koledzy alkohol. Nie wiem nawet kiedy ale chyba gdy córka skończyła 3 lata zaczął się prawdziwy koszmar odcięłam się od mojej rodziny, bo mu nie pasowała. Wprowadziłam się do niego dostał mieszkanie po rodzicach. A już było mi ciężko nas utrzymać biznes podupadał ją nie dawałam rady sama wszystkiego ogarniać. Mąż nadal pracował w różnych miejscach co chwila gdzie indziej i z każdą zmiana pracy, z każdym rokiem z coraz większym towarzystwem alkoholu. Ja zostałam w domu. Ciężko było znaleźć mi pracę wyprowadziliśmy się 60km od miasta gdzie na małej wiosce w lesie z 10 domkami najbizsza możliwość dostania pracy była około 45 km oddalona od zamieszkania. Totalna dziura. Ale nie poddawałam się i szukałam. W tym czasie mąż przepijal większą część zarobionych pieniędzy, zaczął pracować bez umowy, okłamywał mnie, podejrzewał o ciągle zdrady i spotykanie z innymi facetami. Co nie miało miejsca, ciągle zajmowałam się dzieckiem. Prałam sprzątałam gotowałam. Chociaż wszystko co robiłam było złe. Źle u gotowałam źle wyprałam,źle się ubierałam, jak się malowałam to byłam ku.wa, szmata. Jak nic nie robiłam byłam zaniedbaną kobietą, śmierdząca, przynosząca wstyd. Ciągle awantury, Krzyki, ubliżanie, wmawianie wszczynania awantur przeze mnie wszystko moja wina. Tak przeżyłam kolejne 6 lat. W końcu powiedziałam dość znalazłam pracę, córka poszła do szkoły zainwestowałam w remont domu i…. Nadal słyszę tr wszystkie rzeczy jestem wyrzucana z domu, czasami śpię w pomieszczeniu gospodarczym aby nie wchodzić mu w drogę, nie odzywam się źle coś powiem też źle. Jestem zastraszana, jednak teraz stawiam się walczę o mieszkanie, w które włożyłam swoją pracę i wkład finansowy. On nadal pracuje nadal 45-55%pensji traci na siebie dając mi marne 1800zl, z czego 500zabiera bo musi mieć na wydatki swoje pracuje to mu się należy, ja straciłam 2 tyg temu pracę zlikwidowali moja firmę. Nie mam nic, zostałam z niczym, nie mam w nikim wsparcia, jestem pomiotem, szmata dziw.a, wrzodem na dupie, osoba z chorą głową – tak, tak określa mnie mój mąż.
    Nie żale się, kiedyś mówiłam do jego rodziny, wolałam o pomoc, ale zawsze twierdzili, że to moja wina, bo muszę ustąpić, muszę wytrzymać, bo jest dziecko…. Dziś zapytał mnie ktoś dlaczego z nim jesteś słysząc moja odpowiedź śmiała się ze mnie ta osoba, dlaczego hmmm pewnie jestem śmieszna i głupia jak On twierdzi.
    Dlaczego jestem? Włożyłam wszystkie moje oszczędności w jego mieszkanie, miało być nasze wspólne uwierzyłam, nie pierwszy raz i co kolej w kłamstwo… NIe nie odejdę, nie zostawię mu tego co budowałam, na co ciężko pracowałam sama. Nie! Żeby tłuc się po domach samotnej matki lub obcych ludziach a Pan i władca żył w ciepłym domku, niszcząc i przepijając mój majątek. Tak mój bo ja wniosłam w stare mury wszystko i ja te mury sama swoimi rękoma malowałam, szpachlowalam, ocieplała. Nie! Bo poszłam po pomoc do Gopsu, złożyłam doniesienie o nękaniu i piciu. Nie choć cholernie się boję bo każdego dnia jestem zastraszana, ale ukrywam strach przed nim. Nie bo nasze dziecko zasługuje na normalny doma nie tułaczkę po obcych ludziach czy stancjach na które mnie nie stać. Nie, bo nie loży nic na opłaty jedzenie a ja chodzę i radze jak mogę sadzić las , sprzątać domy innych ludzi, dorywczo pilnować dzieci innym, sprzątać innym mieszkańcom ogródki. Nie wstydze się tego, wstydze się tego że tak późno to zrozumiałam i wyrządziłam krzywdę dziecku przez tyle lat gotując jej takie życie.

  883. Astroposzukiwacz pisze:

    „Tak mój bo ja wniosłam w stare mury wszystko i ja te mury sama swoimi rękoma malowałam, szpachlowalam, ocieplała. ”
    Inni też dali się tak w konia zrobić.Ja gdybym był bogaty bym stosował wobec partnerki zasadę”0% zaufania 100% kontroli”. Oczywiście wobec obcych tym bardziej bo kto wie czy taki kotek w worku by się nie okazał odpowiednikiem Kuby rozpruwacza?I to bez względu na zawód czy pozycję-prokurator czy sędzia a także ważniacy typu prezydent czy dyktator dla mnie są równie podejrzani co byle pijak.Nawet czytałem opowiadanko o prokuratorze co wrobił żonkę ale też o sędziach itp. . z których wynika że to oni powinni być oskarżeni.
    „Nie choć cholernie się boję bo każdego dnia jestem zastraszana, ale ukrywam strach przed nim. Nie bo nasze dziecko zasługuje na normalny doma nie tułaczkę po obcych ludziach czy stancjach na które mnie nie stać.”
    Nie wiem na co te dziecko zasługuje ale zapewniam że lepiej żebyś na nic nie liczyła.Czy myślisz ze urzędasów to interesuje żeby komukolwiek pomagać?Ja mam wrażenie że na odwrót.A łobuza najlepiej sfilmować żeby świadkowie widzieli.Ale oczywiście nie gwarantuję efektu w tym państwie bezprawia.Mężuś bez względu na cokolwiek ni e jest głównym winowajcą tego że nie jesteś w stanie dorobić!Winni tego są od niego gorsi i powinnaś przyjąć to do wiadomości!Już był donos na M.Morawieckiego do prokuratury.Oczywiście za tych rządów i nie tylko nie ma szans na skazanie.

    To są często efekty wybierania byle kogo i byle jak.Oczywiście poza przypadkami gdy rodzina z grupy przymusowej gnębi.Czyli rodzice,rodzeństwo a czasami niechciane potomstwo.Ale niekiedy mogą to być dla sierot opiekunowie.Dość często było słychać np. o pedofilii u takich.
    W ogóle jeżeli osobnik nadużywa bimberku i jeszcze jest nałogowym palaczem to dla mnie jest już zdyskwalifikowany nawet jako pracownik.Nie wspominając o heroinie itp. świństwach.
    A co do ukrywania swojego zachowania to zauważyłem że dość często tak jest że udają idealnych przed innymi ale to są łajdaki.

  884. Alex pisze:

    Jestem tu kolejny rok. O czym to świadczy? Że dalej tkwie w chorej relacji z mężem. Niestety u mnie nic się nie zmieniło.
    A nie, przepraszam. Znalazłam pracę, ale pozatym relacja z mężem dalej okropna. Moja córeczka ma już 5 lat. Wiem, jestem głupia, ranie się na własne życzenie. Są tu kobiety które rozumieją mnie w 100% . Bardzo bym chciała je poznać i podać rękę. Powiedziałabym im jak bardzo je rozumiem i współczuję, choć nie wiem czy dałabym radę wymówić choć słowo przez łzy.
    Jak wiele matek , wie i zna relację dziecka z tatą. Tym bardziej co mam zrobić jak córeczka uwielbia tatusia. Ja nie chce być takim potworem jak on. Nie mogę jej zniszczyć dzieciństwa. Jestem silną kobietą- wbrew temu co każdy o mnie myśli , nie poddaje się, zawsze walczę, mimo przeciwności a jednak z tej relacji nie mogę wyjść obronną ręką. Czytałam te komentarze o sielance, która konczy sie po około 5 latach . Ja jestem z nim równo 15 lat. Nie do końca mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że my kobiety myślimy tu i teraz, a później zaczyna sie etap rozczarowań-NIE U mnie tak nie bylo, ja wiedzialam że życie to nie bajka.
    Nie był taki zdezelowany przez życie. Przeszliśmy przez wiele trudnych chwil. Jest uczciwym człowiekiem, potrafi pomóc ludziom a o mnie wyciera brudy.
    Poznałam go już po tylu latach i wiedziałam że ma różne zawirowania w zachowaniu. Raz mily i łagodny a raz gburowaty i agresywny. Ja czuje że życie mija obok mnie, jak w tej piosence. Lubie jak on pracuje długo i widzimy się tylko wieczorem. Ja wtedy kąpie dziecko, robie kolacje itd. Mamy ze sobą tylko chwilowy kontakt. W niedzielę bawię się z dzieckiem. On czasem ma dobry humor to i z nami na spacer pójdzie. Nie wiem czy jego zachowanie nie ma związku z problemami w pracy itd. Na kim może się wyżywać, jak ja jestem pod ręką. Obrałam taktykę UWAŻAJ UCIEKAJ UKRYJ SIĘ, jak w przypadku ataku terrorystycznego. Chowam przed nim wszelkie uczucia. Jestem chłodna i powoli przestaję być kobietą. Nie żebym przestała się myć czy czesać włosy itd. Dziwnie to brzmi, ale wręcz przeciwnie. Dbam o siebie,ale bronie się przed komplementem albo dobrym słowem ze strony innych. Uważam, że każdy kłamie i mówi w złej wierze. Odcięlam się od znajomych, nie chce ufać i nie chce żeby ktoś mi ufał.
    Boje się bać. Nie chce ze strachu wejść do szafy, schować się i wychodzić tylko na posiłek. Do tej pory robiłam wszystko dla kogoś. Całe życie tak było. Zaniedbywałam się i poświęcalam. Niewiem czy moja bierność w stosunku do agresji męża nie jest wynikiem dziwnego i nie łatwego dzieciństwa.
    W wieku 11 lat musiałam dorosnąć. Dlaczego? Było nas czworo rodzeństwa, ojciec pił i się awanturował a na domiar złego miał wypadek samochodowy-zostal unieruchomiony na kilka lat. Mama nie ogarniala wszystkiego. Żeby zarobić na książki do szkoly czy buty, musialam pracować u ludzi- sprzątać, robic zakupy, zbierać owoce w sadzie albo wiele innych. Byłam tak zdeterminowana i zdesperowana że sprzedawałam na targu przez całe wakacje żeby mamę odciążyć. W czasie gdy inni wracali wypoczęci z wakacji nad morzem, od babć i ciotek ja bylam wyczerpana obowiązkami. Od tego czasu zaczęlo się wchodzenie w dorosłe życie,na głowie nianczenie młodszego rodzeństwa, gotowanie obiadów, praca na polu. Bywało nie raz i nie dwa że szłam spać głodna. Było mi ciężko, ale wiedziałam że mamie też.
    Powrót do szkoły był odpoczynkiem. Miałam dość. Zero zrozumienia,zero marzeń tylko obowiązki. Wiem, że to mogło w dużej mierze przesądzić o moim dalszym życiu. Nikt nie zrozumie dopóki nie wejdzie w moją skóre. Oceniać jest łatwo,ale zrozumiec ciężko. Nie zanudzam. Pozdrawiam wszystkie kobiety, które chowają marzenia w trosce o dzieci. To nie Hollywood, nie wezmę złotej karty i nie kupie apartamentu żeby tam zamieszkać razem z dzieckiem. Jak narazie mieszkam tu, gdzie budowałam dom i włożyłam wszystkie pieniądze. Może poleje się po mnie fala hejtu, ale to tylko moje wyznanie. Każdy walczy inaczej. Ja miałam ciężkie życie i może nie potrafię inaczej. A może jeszcze znajdę wyjście z tej sytuacji. Może coś mnie olśni i wskaże mi drogę, póki co – bywajcie.

  885. Rana pisze:

    Ja w kółko słyszę, że jestem nikim, nic nie potrafię, że jestem głupia, jestem poniżają w jego towarzystwie, prowokowana do wybuchów płaczu, gdy już do tego dojdzie słyszę „jesteś wariatka” „Wymyślasz problemy.. Mogłabym tak pisać.. Dziś czuje sie bez wartości jestem wypompowana, mam nerwice serca, depresję… Moja Mama zmarła przy mnie.. Zostały mi dzieci.. A od niego nie potrafię się uwolnić.. Szukam organizacji dla kobiet, czy pomocy.. A ta pomoc nie nadchodzi.. Nie ma jej i nic się nie zmienia..Czasem zastanawiam się czy to moja wina, że może to ja jestem zła.. A tu pach połamał mi nos.. I co usłyszałam raz to nie przemoc.. Nie wytrzymuje.. Nie dam rady ani dnia dłużej.. Ale gdzie iść po pomoc.. ???Dzielnicowy powiedzial, że prawo polskie jest wadliwe, a reakcja jest dopiero wtedy kiedy dojdzie do tragedii.. Tyle po jakim kolwiek poczuciu bezpieczeństwa.. Chce żeby ten horror się skończył.. Nadzieja umiera ostatnia..

  886. Alex pisze:

    Rena współczuje Ci. Ja nie doznaje przemocy fizyczne, ale psychicznie jestem zdłamszona. W jakim wieku masz dzieci? Wszystko zależy od twojej sytuacji zawodowej i zamieszkania. Jeśli choć jedno masz stabilne i większe dzieci, nie czekaj. Ja czekam aż moja córka będzie większa i zrozumie moje decyzje. Teraz nie da rady 5latce wytłumaczyć czemu jesrem zla na tatusia. Ja jestem bezkonfliktowa, może to jest przyczyną. Jakbym mu walnęła między oczy to by się odwalił, albo mnie zabił. Ja się zastanawiam nad jutrem. Czas leci, ja się starzeje i też żadnych perspektyw na ułożenie sobie życia z normalnym człowiekiem. Szkoda młodości, ale jak czytam komentarze i obserwuje otoczenie, to podobną sytuacje ma 90% kobiet. Najważniejsze się nie załamywać, jutro będzie lepiej. Najlepiej jest unikać kontaktów z mężem do minimum. Życie nie jest kolorowe, ale nie możemy dać się zgnębić do do końca. Jak facet bije to jest śmieciem i łajdakiem. Regularnie dawać mu środki przeczyszczające do obiadu. Jak go osłabi to ręki nie podniesie żeby uderzyć.

  887. Grześ pisze:

    Cześć, zawsze przeważnie to facet jest najgorszy,ale życie z moją żoną to jak terror. Siedzie w gò…e po same uszy. Aż wstyd mi pisać że dorosły mężczyzna jest psychicznie wykańczany przez własną żonę. Niewiem gdzie i do kogo iść po pomoc . Aż mi się płakać chce. To już trwa tyle lat, mamy 2 córeczki … To dla nich jeszcze tkwię w tym wszystkim. Mógłbym pisać i pisać a jest tyle tego zo głowa mała. Mam 35 lat a czuje się jak wrak ? . Idę do sklepu i nagle potrafię zacząć płakać jak sobie pomyślę o tym wszystkim co się dzieje. Jestem znerwicowany do tego stopnia że mam bóle serca, i ręce mi się trzęsą .Jak Druga połowa może wyrządzać taką krzywdę ? Ja już naprawdę niewiem gdzie i do kogo mam iść. ? Dostałem tak po dupie przez nią, ze cudem jest to że jeszcze żyje !

  888. Katarzyna pisze:

    Czesc, jestem tez ofiara przemocy psyhicznej przez meza.
    Lekcewazy moje odczucia, wysmiewa sie z moich slabosci i wymawia mi to przy kazdej okazji. Wmawia mi chorobe psyhiczna. Nie wiem co naopowiadal naszym prawie wszystkim znajomym, nikt nie chce ze mna rozmawiac. Teraz wchodzi z nogami w nasza rodzine, pröbuje przekonac moich braci i siostry, ze ze mna cos nie tak. Inaczej rozmawia ze znajomymi a co innego opowiada mi. Psuje wszystkie moje znajomosci. Sami nie mamy dzieci, angazowalam sie dosyc w wychowanie dzieci mojego rodzenstwa. Teraz dzieci sa duze i on przeciaga je na swoja strone, chce mi pokazac ze nie umie nawiazac stosunköw miedzyludzkich. Nasmiewa sie z mojego wiejskiego pochodzenia. Nie radze sobie z tym, jest mi zle. Prosze o pomoc!!

  889. Ocalona pisze:

    Przede wszystkim pragnę podziękować Autorce za ten tekst. Przeczytałam go 7 lat temu doświadczając terroru psychicznego w związku. Czytając go, płakałam, bo tak wiernie odzwierciedlał moją ówczesną mękę. Zakończenie dodało mi sił i wiary w to, że jestem w stanie zmienić sytuację i uratować siebie i dzieci. Rozpoczęłam walkę. Długą i trudną. Bardzo trudną. Ale się nie poddałam.
    Od 6 lat jestem po rozwodzie, dzieci są ze mną. Mieszkamy setki km od oprawcy. W naszym życiu zagościł spokój, radość, miłość. Nigdy przez ten czas, ani raz, nie żałowałam swojej decyzji. Dzieci też nie. Jesteśmy szczęśliwi.
    DZIĘKUJĘ PANI!!!

    • solaris-bcm pisze:

      Jak się okazuje, i z piekła można wyjść. Szacunek i podziw. Dziękuję za Pani historię. Na pewno jest komuś potrzebna

  890. Życie jak piekło pisze:

    Witam moje życie to ciągła huśtawka nastrojów.Maz ciągle mnie poniża,wyzywa od najgorszych.Potem przeprasza i tydzień jest w miarę dobrze po czym sytuacja się powtarza…tak jak wczoraj było dobrze, przeprosił a dzisiaj wyzwał mnie od starych k.rw i słoni.Ciaegle mówi,że jestem gruba choć ważę 71 kg przy wzroście 171cm.Moze szczuplutka nie jestem ale gruba tez nie.Mam ostatnio problemy ze zdrowiem,boli mnie noga mam teraz L4 na dwa tygodnie a ten zamiast mnie wspierać wyzywa o starych, niedołężnych.Nie mam gdzie się wyprowadzić,nie jestem sama mam dwie córeczki 4 i prawie 6 lat.Bardzo lubią tutejsze przedszkole.Corka bardzo chce iść tutaj do szkoły.Nie mam tyle pieniędzy żeby wyprowadzić się z tego toksycznego związku.Nie mam tyle pieniędzy na wynajem Mało zarabiam i na dodatek 3/4 etatu . Jestem ciągle przy dzieciach,nie mam życia osobistego,nie spotykam się z koleżankami bo nie mam jak.Moja jedyna myśl,ze dzieci kiedyś podrosną i wtedy może uda mi się wydostać z tego piekła.pozdrawiam (uwięziona w klatce) Katarzyna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa cookies.

Czytaj więcej na temat polityki cookies.