Co zrobić, kiedy się nie wie co zrobić w swoim życiu? - Solaris - rozwój osobisty

Co zrobić, kiedy się nie wie co zrobić w swoim życiu?

Z powyższym pytaniem spotykam się dość często ze strony różnych osób, szczególnie tych stojących na początku swojej drogi życiowej.

Jeśli nie wiesz co chcesz robić, drogi Czytelniku, nie jest wcale taka zła sytuacja, zwłaszcza, jeśli jesteś w stosunkowo młodym wieku. Dzięki temu możesz bez jakichkolwiek uprzedzeń zacząć badać, co tak naprawdę Cię „kręci” i to nie tylko jeśli chodzi o karierę zawodową, ale też i życie w ogóle. To bardzo zaniedbywany temat i dlatego mamy potem tak wielu ludzi w wieku 35-50 lat, którzy przechodzą w którymś momencie ciężki kryzys wieku średniego. Nagle uświadamiają sobie, że przeżyli sporą część życia zupełnie inaczej niż tak naprawdę by chcieli i potem zaczynają się albo dramaty, albo „życie w cichej desperacji”. Po co tak długo czekać?? Po co tak długo żyć „sztucznym” życiem?

Stąd moja rada dla każdego, kto mnie o to pyta: próbuj bardzo różnych rzeczy, stylów życia, rodzajów relacji z najprzeróżniejszymi ludźmi, ewentualnie zawodów i sposobów zarabiania na siebie. To wszystko najlepiej w różnych krajach i kręgach kulturowych. Po kilku latach takich praktycznych doświadczeń, będziesz mieć znacznie lepsze pojęcie, co dla Ciebie jest dobre i ważne, oraz na czym polega Twoja misja życiowa. Ta wiedza jest moim zdaniem niezbędna, aby długoterminowo prowadzić satysfakcjonujące i spełnione życie.
Zdobywając ją warto pamiętać, aby w trakcie tego poszukiwania:
nie narażać się na niepotrzebne ryzyko w sensie fizycznym i zdrowotnym. Tu naprawdę warto być rozsądnym i mieć oczy szeroko otwarte – niestety nie wszyscy ludzie to anioły, a pewne przyjemności (niezabezpieczony seks, alkohol, narkotyki itp.) mogą mieć bardzo niepożądane długoterminowe skutki
nie tworzyć przedwcześnie nieodwracalnych, lub trudnych do zmiany faktów (małżeństwo, dzieci, duże kredyty itp.)
być uczciwym w stosunku do innych ludzi, nawet jeśli czasem może to być niewygodne. Nigdy nie zdobywaj doświadczenia oszukując lub wykorzystując kogokolwiek innego!
zamiast starać się sobie logicznie uzasadnić rzeczy, które „powinniśmy” robić „bo takie jest życie”, słuchajmy głosu naszego serca, czy to co aktualnie robimy jest rzeczywiście dla nas i czy czujemy się z tym naprawdę dobrze (ta rada brzmi dość niezwykle w ustach człowieka, który coachuje topowych managerów i teamy negocjacyjne, nieprawdaż?)
być ostrożnym i bardzo krytycznie analizować wszelkie rady udzielane Ci przez inne osoby, dotyczy to oczywiście też i tego, co ja piszę. Z mojego doświadczenia wynika, że nie ma nieomylnych „guru”, tak naprawdę, to wszyscy jesteśmy na etapie szukania różnych odpowiedzi. Coś dobrego dla kogoś innego, nie musi być dobre dla Ciebie. Z drugiej strony, jeśli podobają Ci się czyjeś rezultaty, to zapytaj jak on to robi (i o cenę którą za nie płaci też!!)
szybko rozpoznawać toksyczne środowiska nieszczęśliwych, sfrustrowanych ludzi (wtedy bierzmy nogi za pas i to szybko). To dotyczy szczególnie relacji jeden na jeden. Przy tych miliardach ludzi na świecie, nie ma potrzeby szkodliwego uzależniania się od jakiejkolwiek jednostki, czy grupy.

W trakcie tych poszukiwań powinieneś utrzymywać się we w miarę dobrej formie fizycznej i zdrowiu, oraz (niezależnie od zainteresowań) nauczyć biegle operować co najmniej dwoma językami. Jeśli do tego zadbasz o umiejętność komunikowania się z innymi, to masz bardzo duże szanse na wylądowanie w zupełnie innych realiach, niż te w których żyje większość ludzi i to niezależnie od Twojej pozycji wyjściowej (pamiętasz, że ja kiedyś mieszkałem w piwnicy i sprzedawałem gazety?)

Tyle moja nieco uproszczona, ale szczera i otwarta odpowiedź.

Koniecznie należy przy tym zwrócić uwagę na parę efektów ubocznych, z którymi trzeba się liczyć rozpoczynając takie odkrywanie siebie:
powyższe podejście jest w wielu punktach dokładnie odwrotne od tego powszechnie uznanego w polskim społeczeństwie za „normalne”. Stosując je masz duże szanse narazić się na ostrą krytykę ze strony dotychczasowego środowiska, możesz stracić wielu znajomych, czy nawet „przyjaciół”. Z drugiej strony możesz nagle odkryć, że jest wielu ludzi znajdujących się na podobnej drodze jak Ty, z którymi łatwo będzie Ci znaleźć wspólny język.
na samym początku możesz mieć wrażenie, że zostajesz w tyle za tymi, którzy szybko skoncentrowali się na jakiejś karierze zawodowej, pozakładali rodziny a Ty nie. Jeśli tylko naprawdę pracujesz nad sobą (a nie tylko udajesz), to nic złego się nie dzieje. Życie to, jak już gdzieś wspomniałem, bardzo długodystansowa „gra” i wcale nie chodzi o to, aby pewne sprawy rozwiązać jak najszybciej, tylko o to, aby rozwiązać je dobrze. Dotyczy to zarówno sposobu, w jaki zarabiasz na siebie, gdzie i jak mieszkasz, jak też człowieka, z którym chcesz przejść przez życie.
jeśli przeprowadzisz takie poszukiwania tego, jak naprawdę chciałbyś żyć, to jest duża szansa, że doprowadzi to u Ciebie do dobrej znajomości Twoich potrzeb, łatwości komunikowania ich, oraz podwyższonego poczucia własnej wartości. To może, szczególnie w wypadku kobiet spowodować zawężenie puli potencjalnych partnerów życiowych, bo wielu mężczyzn będzie się przy Was czuć niepewnie. Z drugiej strony nabycie takich cech będzie czynić Was atrakcyjniejszymi dla całkiem innych grup potencjalnych partnerów, niekoniecznie tych gorszych
będziesz wcześniej świadom odpowiedzialności za własne życie (Ty, a nie państwo, społeczeństwo czy krewni), co na początku może zmniejszyć Ci poziom beztroski wywołanej ignorancją. Z drugiej strony możesz uzyskać potem większą beztroskę opierającą się na własnych możliwościach i zasobach, a ta jest chyba lepsza

Na zakończenie kilka ważnych uwag:
To co napisałem powyżej jest moim osobistym zdaniem, które nie pretenduje do miana prawdy absolutnej. Niemniej przyniosło to pozytywne skutki zarówno w moim życiu, jak i życiu dość sporej grupy osób w wieku 20-54 lat i to mimo często bardzo niedoskonałej implementacji.
Postępowanie w wyżej omówiony sposób nie gwarantuje Ci szczęśliwego i spełnionego życia, po prostu znacznie zwiększa Twoje szanse i upraszcza wiele procesów.
Postępowanie wbrew moim zaleceniom nie oznacza, że nie masz szans na szczęśliwe i spełnione życie. Po prostu będziesz stał przed innymi wyzwaniami i niektórzy tak wolą.
I jak zwykle apel: „use your judgement!”

Alex Barszczewski

113 odpowiedzi na “Co zrobić, kiedy się nie wie co zrobić w swoim życiu?”

  1. Maciej pisze:

    przeczytałem setki postów na temat: „co zrobić ze swoim życiem”. Nigdzie niestety nie znalazłem odpowiedzi na podstawowe i najważniejsze pytanie dręczące takich „wypaleńców” jak ja, a mianowicie: po co? Gdzie jest cel naszych poszukiwań? Wszystkie te mądre i te mniej poważne rady,które znajduję, tak naprawdę, są tylko terapią dla tych, którzy je piszą. I nie są skuteczne. I nie pomaga rodzina, dzieci i rady o odpowiedzialności, Wszystko to za mało. Jak długo jeszcze dam radę się nakręcać i oszukiwać, że warto, że trzeba, że to minie? Jak długo? How long chciałoby się krzyknąć jak Jerzy Janowicz!? How long??? i przede wszystkim: DLACZEGO?
    Do zobaczenia. Lub nie.

    • edyta pisze:

      po co? by byc szczesliwym
      jak dlugo? dopoki nie odnajdziesz szczescia, zadowolenia z zycia. Sama poszukuje, i jest to czasami baaardzo frustrujace, ale wiem, ze to wszystko jest warte odnalezienia szczescia.

    • Kuriiiiiii :) pisze:

      Macieju wyobraź sobie że to wszystko kiedyś się skończy. Teraz wyobraź sobie najstarszą rzecz którą pamiętasz, przeleć tak wspomnieniami od najstarszych do najnowszych i jeszcze raz sobie wyobraź że to wszystko kiedyś się skończy.

    • falcon pisze:

      Koleś.życie jest po prostu by go doświadczać na wszystkie możliwe sposoby,a że wyrobiliśmy sobie taki system społeczny i tak poukładaną cywilizacje to dla tego jest wiele nieszczesliwych,niespelnionych zagubionych i chorych osób nie wazne czy zyja w dobrobycie czy tez nie.
      Zrób sobie badania może masz niedobory czegoś,zacznij od dbania o stan wlasnego ciala bo nic innego od zycia nie dostales do dyspozycji.Przezywajac codziennosc zastanawiaj sie co cie interesuje i czasem moze byc to jakas glupota ale wiedz ze glupoty przeradzaja sie w konkrety wiec jezeli zaintersuje cie nawet jakas glupota to poswiec temu wiecej czasu i nie skazuj tego na potepienie.
      przyklad: sąsiad stracil prace w hucie 15lat temu a teraz strzyze psy i bierze udzial w takich roznych branzowych wydarzeniach jakies wystawy ,konwencje,duperele .
      Jego znajomi sie z tego nabijaja ale to on ma lepsze zycie od nich i nie kisi sie juz dalej na zakladzie pracy i nie kończy co piętek w barze narzekajac na wszystko.
      A jak sie zapytalem co sie stalo przeciez byl hutnikiem metalurgiem a teraz psy i strzyzenie to odpowiedzial :
      „A wiesz pojechalem na urlop pies mi sie ulepił gdzieś pianką budowlaną to wziąłem maszynkę i go ostrzygłem i jakoś poszło”

    • Bd3art pisze:

      Życie. Niestety jest tylko jedno i trzeba starać się aby z niego korzystać.
      Ja generalnie chyba spróbowałem dużo rzeczy. Żyłem w 3 krajach. Ponownie się żenię. Mam super syna, którego kocham jak cholera. Ale nie mam poczucia spełnienia… Czy to jest złe? Pytam retorycznie…. Poczucie spełnienia daje nam chwilę oddechu ale z drugiej strony nie motywuje do działania… Po co żyć? Chyba po to, że najprawdopodobniej mamy tylko ten krótki czas… I trzeba się starać.. Nie lubię pieprzenia life coachow. Bo jakie znaczenie ma to czy ktoś jest menazerem czy frajerem. W obliczu życia, śmierci żadne. Więc juz ten komentarz, ze robilem coacha dla menadżerow mi się nie podoba…. Tez jestem menadżeren ale jutro być może nie będę.
      Każdy gdzieś się tam blaka ale nie to ważne. Wazne jest by sie starać…
      Jak ten chrabaszcz lub syzyf… Idź do przodu i staraj się znaleźć piekno w tym co masz i co robisz… To chyba najważniejsze. To mogą być małe rzeczy. Amen

    • Ewa pisze:

      Macieju, czuję dokładnie tak, jak Ty …. odezwij się proszę … Mam na imię Ewa … Jeśli mógłbyś podać mi adres e-mail, moglibyśmy porozmawiać ….

    • acha pisze:

      fajne podejscie do tematu ?
      ale pustka w życiu kazdego czlowieka niezrozumienie zasad jakimi rzadzi sie ten trduny swiat i trduni ludzie i sytuacje ktore nas przerastają

  2. Roman pisze:

    Cześć. Piszęgłównie aby sięodnieść do wypowiedzi Macieja.
    Maćku, z tego co i jak piszesz wynika, że chyba nie masz 20-stu lat. Rozumiem Twoje rozczarowanie.
    Mam 52 lata i jestem niejako na początku drogi ale bogaty w doświadczenia i wiedzę. Studiuję różne rzeczy – życie też, a może zwłaszcza, bo z tej „lekcji” nie mogę się urwać. Doszedłem do pewnego etapu i wniosków i jeśli pozwolisz, dwa słowa o tym.
    Też musisz myśleć o swoim życiu, skoro tu jesteś, jednak nie doceniasz swoich możliwości.
    Masz wiedzę, siły, doświadczenie (niezależnie od wieku jakieś masz) ale chyba nie tak to wykorzystujesz.

    Właśnie przeczytałem ponownie Twojego posta i widzę, że piszę nie na temat. Po co żyjemy, szukamy itd.? Moja odpowiedxź” dla siebie, dla poczucia szczęścia, radości, miłości, zabawy w dobrze pojętym znaczeniu…” Zobacz, wszystko co żyje robi tak, aby było przyjemnie, szczęśliwie. Może żyjemy po to aby się tego nauczyć i po prostu żyć, w każdej sytuacji dostrzec coś dobrego, co ma nas uczyć. Wówczas trudne sytuacje też wyglądają inaczej a Ty mimo wszystko masz poczucie bycia silnym
    Pytajsz ” jak długo” – chyba tak długo jak sam tego chcesz bo tak naprawdę Ty decydujesz, nikt inny ani nic innego. Brzmi brutalnie ale nasączeni jesteśmy byciem uzależnionymi od innych, od rzeczy, wydarzeń. Te sie zmieniają same a to co my myślimy i czujemy zmieniamy my sami. Poczuj to a będziesz wolny.
    … Nie napisałem tego aby sie dowartościować. Po prostu wydaje mi sie,że masz siły, ale je zużywasz nie w te stronę.
    Co do artykułu – jest dobry i może pomóc, jeśli poczujemy, że tak naprawdę … nie jest nam już potrzebny.
    Pozdrawiam

    • Bożena pisze:

      Chcę się odnieść do tego co poprzednicy napisali, widzę, że Maciejowi chodzi po prostu o sens życia…
      -pisze on że rady pomagają głównie ich autorom- to zapewne prawda, ale jeśli autorzy tych rad jakiś sposób postępowania przetestowali, to dlaczego ma on nie pomóc komus innemu? Nie ma instrukcji na życie – każdy musi sobie wypracować swój sposob na trwanie – i nie można tu być leniem.
      zgadzam się z Romanem we wszystkim co pisze,uwazam że nasze życie musi byc kierowane przez nas samych, pomijając niezależne od nas wydarzenia, trzeba robic to, co nas cieszy, uczy , rozwija.
      Mam też 52 lata i mam także poczucie, że zaczynam, bo wreszcie zaczęłąm się sama siebie pytać co ze sobą począć, przestałam sie bać jak zostanę odebrana na zewnątrz, i wreszcie mam świadomośc, że mogę popróbować robić różne rzeczy- dla przyjemności, jak dziecko, które bawi się dla samej zabawy. Dużo czasu, niestety, zabralo mi uświadomienie, że to, jak ja się czuję, czy jestem zadowolona, czy nie, szczęśliwa, czy nie – to zależy ode mnie. A wiele lat czekałam biernie, żeby życie coś nowego przyniosło, np. mąż mnie zabrał na kolację,zeby ktoś mnie zabawił dowcipem, zaprosił na wycieczkę itd… Teraz sama się staram i sama to organizuję.I próbuję i widzę, że moja energia się udziela.
      Ja uważam, ze rady Alexa sa jak najbardziej pomocne – np.samo dbanie o formę fizyczną daje dużą satysfakcję, również poszukiwanie w różnych miejscach swojego przeznaczenia wydaje mi się sensowne.
      Maciej pisze o oszukiwaniu siebie, ze warto cos robic – ale czy wszystko co robimy musi być cos warte?

      Może samo działanie, wysiłek i zadowolenie, że się dało radę – wystarczy by żyć?

      • Ara pisze:

        Przeczytałam Wasze wpisy i spróbuję coś dodać od siebie.Najbardziej jest dla mnie dotkliwe poczucie,że nikt ode mnie niczego nie potrzebuje.Potrafi się beze mnie obejść,podczas,gdy ja nie potrafię się obejśc bez paru innych.Powoli przyjmuję życzliwie zaproszenia do nowych kontaktów,albo pytam,czy jest dla mnie miejsce i gdy mogę zapłacić wymaganą cenę-idę.Bo jest miejsce,do którego mogę się wycofać i zagoić rany.Tam,gdzie wolno mi być.

        • Maja pisze:

          Mnie również bolało to poczucie odrzucenia przez ludzi przez wiele lat. Ale wychowałam się w rodzinie która się izolowała od innych i nic na to nie poradzę.WYnikało to tak naprawdę z tego,że szukaliśmy ludzi o podobnych doświadczeniach życia za granicą.WŁasciwie wiele moich problemów stąd wynikało ale dla mnie było to błogosławieństwem.Bo zawsze sobie tłumaczyłam że ci ludzie nie wiedzą jakie naprawdę jest moje życie,co mnie ukształtowało ,jakie miałam naprawdę dzieciństwo,jak wyglądał kraj w którym się wychowałam i jak to jest być outsiderem.POzdrawiam ciepło,Maja

  3. Miroslaw pisze:

    Witajcie. Mam 50 lat , rowniez czuje , ze to moj poczatek.Ciesze sie , ze nie jestem sam . Pozdrawiam

  4. Ola pisze:

    „ta rada brzmi dość niezwykle w ustach człowieka, który coachuje topowych managerów i teamy negocjacyjne, nieprawdaż?”

    Co za ohydne zdanie! Czy już naprawdę nie da się wyrazić takiej myśli w języku polskim? Nagromadzenie angielskich słów jest wręcz karykaturalne, okropność.

  5. Angel pisze:

    Żyjemy żeby doświadczać, żeby się uczyć i rozwijać.

  6. Maria pisze:

    Żyjemy, aby zmieniac siebie i…świat; przemieniać się, ewoluować.
    Pozdrawiam wszystkich przemieniających (się) :)))

  7. Maciej pisze:

    eee tam….. doświadczać, uczyć, rozwijać….zmieniać świat, ewoluować….to wszystko slogany. Pytanie brzmi – po co?

    • Maja pisze:

      Macku wydaje mi się że zyjemy po to by spełaniać swoje marzenia.Po to to wszystko jest.A że każdy człowiek jest inny każdy ma inne marzenia. Odpowiedzi szukaj w sobie samym.pozdrawiam ciepło,Maja

  8. Anna pisze:

    szczęście możemy osiągnąć tylko wtedy gdy odnajdziemy Boga.. On jest Drogą prawdą i życiem .. człowiek często szuka szczęścia tam gdzie Go nie znajdzie.. Jeżeli mamy Boga w sercu o wiele łatwiej jest nam pokonywać trudności…. A jedynymi prawdziwymi przeszkodami w życiu są te które sami sobie narzucamy..

    • Ara pisze:

      W określeniu „Bóg”każdy znajduje własną treść.Nie narzucaj więc /piszę na wszelki wypadek/rozumienia ,jakie nadaje k.k.

  9. Leszek pisze:

    Jaki Bóg? W niego już nikt dziś nie wierzy, ani księża, ani zakonnice! Pieniądze są Bogiem! O nich mówi każdy, one sa najważniejsze, nimi tak na prawdę każdy żyje, o tym każdy myśli w pierwszej kolejności. Ja nie znam żadnych ludzi, którzy wierzą w jakiegoś Boga. Pieniądz sa Bogiem! I taka jest prawda, tak każdy myśli, nawet jak wypisuje takie pierdoły jak Anna.

    • Gosia pisze:

      Leszku, niech każdy mówi za siebie;-)po co przypisywać wszystkim te „prawdy” , w które samemu się wierzy…Zresztą jest przecież wielu bogatych, którzy z jakiegoś powodu nie są szczęśliwi i czegoś w ich życiu brakuje. Gdyby pieniądz był bogiem wydaje mi się, że byłoby inaczej.

    • Kwiat_pustyni pisze:

      Dawno wrzucony był ten komentarz Leszka, ale nie mogę przejść obok bez swojego komentarza. Nie należy mówić, że nikt już w Boga nie wierzy, bo jest to obłuda, czysta nieprawda. Znam wiele osób bardzo wierzących. Sama wierzę. Kocham Boga, a Bóg to nie pieniądze, to nie wygoda. Prawdziwa wiara z pozoru wiele odbiera, ale w rzeczywistości daje znacznie więcej. Spróbój. Może to będzie klucz do szczęścia.

  10. Jagoda pisze:

    Maćku, myślę, że nie ma gotowej, danej raz na zawsze, jednej odpowiedzi na pytanie „po co?”. Życie to codzienne zmaganie się z tym pytaniem, jednego dnia podsuwa nam gotowe odpowiedzi jak rodzina, obowiązek, robię coś dobrego itp., następnego przytłacza bezsensem. Przynajmniej w moim przypadku. Też nie wiem po co? Ale wiem, że nie potrafię przeleżeć całego dnia kompletnie bezczynnie(z książką i czymś pysznym to i owszem) w łóżku dlatego, że życie nie ma sensu. Żyjemy. Można coś z tym robić albo nie, szukać jaśniejszych stron, przyjemności, po swojemu nadawać mu sens lub tylko czynić znośnym, wciąż od nowa ratując się banałami(jak zadowolenie z dobrze wypełnionego obowiązku, uśmiech kogoś bliskiego, piękny wschód słońca, poprawiony wynik na 10 km, fajny film wieczorem) bądź, jak niektórzy wybrańcy, spełniać życiowe misje … można to życie niszczyć, ba robiąc z tego prawdziwą sztukę, ale czy można tylko TRWAĆ, w kompletnej pustce, oderwaniu … NIE. Nie pchałam się na świat, nie ustalałam reguł nim rządzących, to co mogę to wciąż szukać swojej odpowiedzi. A że w takich poszukiwaniach pytania to podstawa, dziękuje za Twoje. Masz absolutną rację, to co napisałam miało terapeutyczny wpływ na mnie, Twoje „po co?” i moja próba odpowiedzi dały mi dziś naprawdę pozytywnego kopa. Spróbuj odwrócić sytuację, sam napisz odpowiedź na swojego posta.Pozdrawiam

    • bobik pisze:

      Trzeba byc naprawde zdesperowanym glupcem zeby wierzyc w cos czego nie ma wiekszosc wierzacych zawdziecza swoja wiare surowemu wpajaniu idei boskiej przez swoich rodzicow czlowiek idzie do kosciola odrazu po porodzie chrzest komunia dziecko zanim zdazy sie zastanowic nad swoim zyciem jest juz OD dawna czlowiekidm wierzacym jak jak mozna wyczyscic koszulke ktora ktos 11 lat maczal w czerwonym winie 😀 nie da rady , I najlepsza jest ta wiara bog chce sprawdzic czy wierzymy, dlatego go nie ma I Nic nie robi najlepszym testem wiary sa dzieci ktore umieraja w wieku 2 lat w katastrofid lotniczej chyba jednak nie kazdy ma szanse pokazac swoja wiare , albo ze biblia pozwala jesc zwierzeta 😀 ktore jako cialo stale moha tak samo krucho uledz zniszczeniu jak czlowiek a jednak czlowiek jest na piedestale Bo tak mpwi biblia, nikt za to nie wierzy ze mpzna wymyslic bostwo by latwiej kierowac populacja..jezus jest batddziej racjonalnym wyjciem co za jazda a cp z ludzmi wczesniej? Nie kazdy byl wierzacy ale 80 procent meszczyzn zabijalo w obronie rodziny a armia katolicka zabijala nawet za niewiernosc…bog=desperacja ,reinkarnacja juz brzmi bardziej logicznie, poza tym gdyby czlowiek urzywal 100 % mozgu nie zwracal by uwagi na takie rzeczy jak 10 przykazan ktote sa lista rzeczy ktotych kazdy wie ze nie powinno sie robic I bez gorejacych krzewow I magicznych tablic…tak cxy siak mlody z nas gatunek Nic dziwnego ze wielszosc tonie w iluzji

    • odzin pisze:

      BardO podobna filozofia i punk myslenia czytam dalej bo juz. Nie wytRzymuje,1odp na taki temat wchodZę ponieważ miałem zdanie ze w necie beda glupoty a tu zaskocZenie a do tego zmusila mnie do tego juz ponownie zycie ze juz nie?daje rady i szukam podobne filozofie lub inne nie glupie i. GORY raczej pewne ze nie jakies herezje

  11. Megen pisze:

    Maciek-po co? może po to, że dla kogoś jesteś mistrzem? Może dla kogoś jesteś ważny? motywacji może być wiele..wyobraź sobie, że ktoś patrzy na ciebie każdego dnia i czerpie siłę z twojej postawy i twoich osiągnięć..może dla kogoś jesteś wzorem? a może poprostu dlatego,że bez ciebie świat nie byłby taki jaki jest..ty sam jesteś inspiracją dla innych ludzi..czy to zbyt mało powodów by czerpać z nich siłę i pasję? pozdrawiam gorąco.

  12. Franc Ruła pisze:

    Pora umierać…

  13. eses pisze:

    Maciej zadał dobre pytanie – po co to wszystko?

    Sam od dłuższego czasu poszukuje nowej drogi dla siebie w życiu, bo wszystko co robiłem do tej pory po prostu wygasło i nie ma żadnej w tym iskry. Tylko z drugiej strony, z podejściem ‚po co?’ każdy mógłby sobie palnąć w łeb.

    O co tak naprawdę tutaj chodzi, w tej naszej egzystencji?

  14. ekso pisze:

    A ja mam 23 lata i kompletnie nie wiem co zrobić ze sobą.. Właściwie to jestem znudzona zyciem.. Kończę studia za miesiąc i co zrobić. Właściwie to wiem, chciałabym podrożować. Ale skąd na to wziac pieniadze? Biorac pod uwage polskie realia, to, że zarabiajac 1200zl mogę odlozyc 0zł gdyż tyle to wydam na sam czynsz + opłaty. Ale zeby wyjechać i popracować, lepiej zarobić również potrzebuję pieniędzy ha start. Oszustów wokół milion, pieniedzy nie ma, pracy nie ma,wiecznie problemy i dlugi.. czuje jakbym sie dusiła..

  15. Ania 19 pisze:

    Jak ja lubię być anonimowa 🙂
    A więc dla wszystkich znudzonych, zdemotywowanych i tych z lekką deprechą chcę przekazać pewną radę- pościelcie sobie łóżko, poprawcie podusie oraz zasłońcie okno bo sen dobrze działa następnie po przebudzeniu coś delikatnie na ząbek trochę wody, kupcie sobie swoją ulubioną słodycz np. 3bit a następnie przebiegnijcie sobie min. 500m… gwarantuję wam że znów wam się zechce spać ale tym razem będzie już inaczej 😉

    P.s mam nadzieję że ktokolwiek kto poradzi się mojej rady przebiegnie o wiele wiele więcej 🙂
    Buźka i powodzenia
    Ania;)

  16. Xxx pisze:

    Mam 23 lata. I mam dość. Czuję, jakby zycie uciekło mi przez palce. Zawsze marzyłam o tym by podróżować. Ale realnie patrząc-nie mam na to szans. Poza tym powinnam się bronić-nie mam ochoty nawet skończyć pracy. W niczym nie widzę sensu. Nawet w wstawaniu rano z łóżka. Czuję się jednocześnie jak pasożyt, bo nie umiem poradzić sobie z tym problemem.

  17. Malinowy Sorbet pisze:

    Witajcie 🙂
    Otóż nie trafiłem tutaj przypadkiem, tylko w wyniku wyszukiwania odpowiedzi na pytanie „Co robić w życiu, kiedy nie wiesz co robić?”.
    Nie jestem typem, który udziela się na forach, raczej je tylko czytam i to też bardzo rzadko, ale tutaj spodobały mi się Wasze wypowiedzi i może niektóre nawet zaintrygowały.

    Chciałbym podzielić się z Wami kawałkiem moich myśli na ten temat, otóż..
    Mam 21 lat..
    Mógłbym długo pisać o tym ile to już przeżyłem, jakie cuda niewidy i tak dalej, ale po co? 😉 Przeżyłem już tyle, ile było mi na razie dane..
    Przede wszystkim chciałbym powiedzieć za siebie, że uważam, że każdy sam sobie musi odpowiedzieć na pytanie „PO CO?”, niektórzy odnajdą to coś w podróży, inni przy rodzinie, inni w pracy i zapewne każda z tych dróg jest prawidłowa jeżeli ich bohaterowie tak czują. Mogą być też przypadki (niekiedy sam tak mam), w których będzie trzeba sobie odpowiadać na to pytanie codziennie rano i może wtedy właśnie dobrze jest obrać cel na każdy następny dzień?
    Może ktoś na pytanie „PO CO” odpowie sobie „po nic”, „bezsensu” i może skoro wszystko jest bezsensu to trzeba podjąć jakieś decyzję, które zdają się nam w tej chwili bezsensu?
    Nie wiem, czy mnie dobrze rozumiecie.. W każdym razie starałem się.

    PS. Również tkwię w tej szamotaninie, ale nie szukam odpowiedzi na pytanie „Po co?”, szukam tego czegoś, tego co mnie gdzieś zatrzyma na dłużej, a może na zawsze(?), tego co może nagle zmieni moje wyobrażenie o świecie, może nie szukam czegoś, a szukam kogoś? Może coś nagle zmieni mnie? Szukam tego impulsu i wiem, że gdzieś i kiedyś go znajdę. (prawdopodobnie przymierzam się do zwiedzenia kolejnych krajów, wyjeżdżając w trybie „do pracy”)

  18. Michał pisze:

    A ja w listopadzie skończe 23 lata. Po ukończeniu technikum poszedłem zaraz na studia, po pół roku studiowania w Gliwicach zrezygnowałem. Poszedłem na ten sam kierunek do Katowic bo wszyscy mówili że tam jest łatwiej. Podobało mi się nawet, lecz nie zaliczyłem wszystkich egzaminów i wziąłem dziekankę. Pół roku pracowałem i wróciłem na 2 semestr lecz już przestało mnie to kręcić. Teraz zastanawiam się czy to kontynuować czy wziąść się do poważnej roboty, może kiedyś znowu pójdę na jakieś studia. Chcę się dodatkowo zapisać na naukę języka japońskiego, ale to kosztuje. Czy starać się spełniać swoje marzenia czy pozostać życie takim jakie jest.

    • Malinowy Sorbet pisze:

      Michał..
      Nie jestem ekspertem, psychologiem ani nikim ważnym z perspektywy mediów.. Nie mam też jakiś sukcesów, do których mógłbym się odnosić, ale uważam, że w każdym razie nie powinieneś, jak to sam napisałeś, „pozostawić życie takim jakie jest”. Ja uważam, że lepiej starać się spełniać marzenia. W końcu to marzenia są częścią nas, a my częścią ich, co nie?

      Pozdrawiam i życzę powodzenia.

      • Michał pisze:

        Jednak postanowiłem pójść na kierunek humanistyczny. Ciężko było mi się przyznać rodzicom, ale jakoś nawet bez echa to przyjęli. Zawsze mogę dodatkowo pójść do pracy dorywczej. Zeesztą odkąd ukończyłem szkołę średnią przestałem brać pieniądze od rodziców. Zawsze dało się znaleść jakąś dorywczą pracę, albo sprzedać nie potrzebne mi rzeczy. Dodatkowo dokładam się do czynszu, więc można powiedzieć że nie jestem na garnuszku rodziców tylko z nimi mieszkam.

  19. Adam pisze:

    Tutaj dyskutujemy na temat studiów 🙂 – zapraszam http://www.costudiowac.pl

  20. żak pisze:

    Witam, wszystkim poszukującym odpowiedzi na pytanie : Po co? polecam lekturę Anselma Grüna. lubię go czytać kiedy znowu szukam odpowiedzi na to pytanie. Często myśli które zawiera w swoich książkach w łagodny sposób przenoszą mnie z obszaru wewnętrznego cierpienia i zawieszenia w obszar świadomości siebie samego w chwili obecnej. Jedna z jego myśli: droga prowadząca do szczęścia (sensu(?), to ścieżka wiodąca przez sam środek naszej zwyczajnej egzystencji. Dla mnie osobiście osią tego jest kontakt z samym sobą. Kiedy biegniemy przez życie, często robimy dużo różnych rzeczy, szybko kręci się karuzela, i niby robisz to ty, ale naprawdę większość życia przeżywasz bez kontaktu z samym sobą.i tu jest pies pogrzebany.

  21. Krzyś pisze:

    Witam , mam 20 lat i tak naprawdę stanąłem w miejscu. Tego roku skończyłem technikum , nawet dobrze poradziłem sobie z maturą i egzaminem zawodowym. W zasadzie bardzo chciałem studiować ale chyba brakło mi odwagi na zmianę trybu życia.
    Całe wakacje pracowałem na czarno tak by siebie móc utrzymać. Od września siedzę w domu i w zasadzie codziennie zastanawiam się czy to ma sens ? Czy przypadkiem nie jestem ” jakimś produktem ubocznym ” który tylko wadzi w życiu , który nikomu nie jest potrzebny? Nie chcę o tym rozmawiać z rodzicami czy rodzeństwem , oni mają swoje życie , pracę . Zarejestrowałem się w urzędzie pracy by czegoś poszukać ( dokładnie chodzi o pracę , stażu ) i do dzisiaj nieskutecznie. Myślę że trochę się ” boję” czy środowisko zewnętrzne przyjmie mnie ? Mam dylemat czy sobie poradzę w pracy , chcę żeby pracodawca był ze mnie zadowolony i miałem kilka ofert pracy ale kompletnie nie wiedząc czemu odmawiałem ( ciągle miałem w głowie, że sobie nie poradzę , nie chcę robić komuś kłopotów i tak w kółko ) , dręczy mnie to że wszyscy dookoła jakoś znaleźli swój sposób do życia pracą czy nauką a ja jakoś nie mogę sobie poradzić. Codziennie staram się jakoś planować dzień tak by go nie zmarnować ( nie przeleżeć cały dzień przed telewizorem czy komputerem ) , jednak czasami po prostu nie mam co robić , siedzę i popadam w stany lękowe z bezsilnością. Wiem że muszę się wsiąść w garść ale ostatnio często ( zwłaszcza w nocy ) , może trudno do uwierzenia ale płaczę z tego że nie mam odwagi , że nie walczę o siebie o moją przyszłość , o to że jestem zbyt słaby fizycznie i psychicznie by sobie z tym problemem poradzić. Nie spotykam się prawie z nikim bo wiem że będą pytać co robię w życiu i co ja mam im powiedzieć : nic , siedzę w domu? A nie chce żeby o mnie myśleli źle , że sobie w życiu nie radzę.Wiem że te moje problemy być może dla kogoś są niczym , błahostką ale mnie to wszystko przerasta , nie radzę sobie z tym i kompletnie nie wiem co czynić by zwalczyć to co we mnie siedzi. Boję się przyszłości i tego że w końcu się obudzę i będę miał do siebie żal że zmarnowałem sobie życie. Tego bym sobie chyba nigdy nie darował…

    • SniXter pisze:

      Mam dokładnnie to samo :/

    • Klaudia pisze:

      Rozumiem Cię. Ja mam 22 lata. Byłam jedną z lepszych uczennic w technikum. Chciałam studiować zawsze, kształcić się, ale okoliczności zrobiły się inne pod koniec szkoły. Wyjechałam za granicę z chłopakiem, bo mu na tym zależało. Teraz ani nie spełniam się zawodowo ani duchowo. Byłam wykorzystywana w pracy(ciężka praca, długie godziny, podnoszenie ciężkich przedmiotów)więc postanowiłam ją rzucić, teraz nie mogę znaleźć kolejnej. Zawsze chciałam pracować w recepcji, lecz mam problem z językiem i wiem, że tutaj to niemożliwe. Dni mijają a ja mam coraz mniej pewności siebie, wątpię w moje umiejętności. Chyba już w ogóle żadnych nie mam. Wszystko to co umiałam… nie pamiętam już. Najgorsze jest to, że nie mam motywacji do życia, do tego by coś zmienić. Boję się wychodzić, by nie spotkać kogoś z poprzedniej pracy. Co miałabym odpowiedzieć? odeszłam a nie potrafię znaleźć nic lepszego. Ta sytuacja strasznie mnie męczy. Chciałabym wrócić do Polski a jednocześnie wiem, że tam będzie jeszcze trudniej o pracę. Nie wiem co mam robić ze swoim życiem. Zatraciłam wszelkie ambicje i zainteresowania pochłaniając się bezsensownym tyraniem.

    • Maja pisze:

      czesc Krzysiu,
      Ja na studiach popadłam w ciężką depresję na skutek złamanego serca.W pewnym momencie swojego zycia poszukałam psychologa ponieważ sytuacja ze złamanym sercem mnie przerosła.Psycholog pomogła mi nauczyć się wybaczać,ponadto proponuję tobie wiosenne warsztaty rozwoju na temat poczucia własnej wartości w centrum rozwoju osobistego solaris albo klinikę redukcji stresu w marcu.A wracając do problemów jakie miałam.Zaczęło się od nieradzenia sobie na studiach które nie od razu udało mi się skończyć.W pewne wakacje poznałam kogos z kim nie udał mi się związek.Patrząc z perspektywy czasu na tamten czas 2000rok było to trudne ale potrzebne doświadczenie.Niestety potem skomplikowałam sobie życie szukając pomocy wobec sytuacji z którą sobie wówczas nie radziłam.Ktos powiedział mi że powinnam robić to co naprawdę chcę czyli spełniać swoje marzenia.Te nigdy nie są łatwe kosztują wiele wysiłku.Wiedzialam ze sytuacja która mnie przerosła niekoniecznie doprowadzi mnie do zrealizowania tych marzeń.Miałam wtedy 20 lat. Choć od dziecka chciałam być pisarką i dziennikarką i dużo pisać byłam zmuszona dzięki trudnej sytuacji nabyć nowych umiejętności nauczyłam się porządnie sprzątać i gotować.Myślę ze umiejętności te są potrzebne w życiu. Wciąż mi jednak nie dawało spokoju że moja praca nie jest intelektualna.Pamiętasz jak na jodze szukaliśmy swego wewnętrznego dziecka? Myślę że to dziecko w tobie czy we mnie potrzebuje odpowiedzieć sobie na pytania co chce w zyciu robić ,zrealizować i docenienia za to co udało ci się osiągnąć. I to jest ważne i dobre.Pozdrawiam ciebie,Maja

  22. .......... pisze:

    Ponieważ Bóg stworzył nas dla siebie, niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Nim. – Augustyn z Hippony

    • Dana pisze:

      Mam 35 lat. Dwoje fajnych synów. I męża od 11 lat tego samego i tak już zostanie. Coraz mniej znaczę w tej rodzinie, nie umiem już dłużej wytrzymać. Poszłabym do pracy, żeby zrobić coś dla siebie, ale boje się, ze tylko będę mieć więcej na głowie… Tkwię w martwym punkcie , on zarabia kupę forsy mi wydziela… porażka Ma swoją firmę chce to pracuje nie to odpoczywa- żyć nie umierać a ja oczywiecie wykonuje obowiązki domowe, które zawsze są i ciągle powracają Wiem, jestem żałosna …

      • Pelagia Kociubińska pisze:

        Dana chcesz się zamienić?
        Całe życie marzyłam o rodzinie i domu z dziećmi. Małżeństwo mi nie wyszło po 17 latach rozwód dzieci nie mam. Związki potem nieudane, moja firma upadła. Teraz mam 50 lat i jestem sama i nie mam nawet pieniędzy na godne życie bo pracuje na państwowej marnej posadzie. Prawie głoduję.Dodam,ze jestem atrakcyjna,. inteligentna , mam wyższe wykształcenie i kilka zawodów.I kurde życ mi się nie chce.
        Chciałabym się z Tobą zamienić co Ty na to?

  23. Kuba pisze:

    Nic nie ma sensu. Szkoła,praca,wysiłek. W ogóle mogłoby być lepiej, chociaż to wszystko zależy od ludzi. Mam totalną deprechę, nic mi sie nie chce jedna wielka masakra ludzie są podli mam wszystko gdzieś!!!

  24. penelopa pisze:

    Mam 56 lat i dalej nie wiem co mam robić ze swoim życiem !!!
    Daje swoje życie za przestrogę a może za przykład (sama nie umie tego rozstrzygnąć). Wychowałam dwoje dzieci, wykształciłam je. Kiedy już założyły swoje rodziny, ja zostałam sama.W wieku 50 lat zapisałam się na studia. Ukończyłam je,tytułem magistra. W tym momencie myślę dalej: „co robić ze swoim życiem” Nawet szereg wycieczek mi nie pomaga. Życie kierujemy naszymi myślami. Pozdrawiam

  25. anka pisze:

    A mnie zostawił dla 20 lat młodszej mój ukochany. Jest i zawsze będzie moją jedyną miłością. Każdego dnia brakuje mi wszystkiego co z Nim związane. Tęsknię i nie chce mi się już niczego.
    Spotykam się z kimś teraz, żeby nie zwariować, ale to nie jest On. 22 lata poszło w cholerę. I co teraz? Jak dalej żyć. Wegetacji jest dobra na jakiś czas.

  26. po-co-wna ;-0 pisze:

    po co to wszystko?
    ile ludzi, tyle odpowiedzi..
    człowiek po prostu tak długo będzie nosił pustkę w sercu i nic ani nikt nie będzie jej w stanie wypełnić, dopóki nie przepełni się miłością=Bogiem..
    niestety nikt nas nie uczy „kochania, miłości”, a to jest mega sztuka i wydaje mi się, że do końca życia będziemy wciąż mieli sporo do nauczenia w tej kwestii.. ale dopiero jak poczujemy tą harmonię ze światem, a przede wszystkim z samym sobą, odnajdziemy sens i cel naszego istnienia..
    i co jeszcze może ułatwić nam pierwszy krok- wyjście z siebie, zapomnienie na chwilę o własnym istnieniu i zrobienie choćby najmniejszej rzeczy dla kogoś- bezinteresownie.. może to nam otworzyć oczy na rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia.. każdy chce się czuć potrzebnym..
    trzymam za nas wszystkich kciuki- żeby nam się udało i chciało żyć!

  27. Ja pisze:

    przeczytalem wszystkie komenterze, bo sam mam Taki problem jak wiekszosc tu postujacych.Musze powiedziec ze ten ostatni wpis z 5 Stycznia, moim zdaniem ,lezy najblizej prawdy. Mialem problemy z odnalezieniem siebie ,pracowalem za granica w ruznych krajach uni europejskiej, jednagze bardzo mnie ciaglo do domu i wszystkiego co tam zostawilem, ale los chcial inaczej poznalem ladna dziewczyne z innego kraju i osiadlem na stale w jej kraju. Poczatki byly fajne nowe otoczenie nowi ludzie ale z czasem coraz bardziej mi brakowalo Polski, jezyka polskiego, przyjaciol ze czysow szkolnych,rodziny….No i bylo do takiego stopnia ciezko ze chyba dostalem depresje , w niczym nie widzialem sensu , pieniadze przestaly mnie wogule interesowac, prace byla mi ciezarem, nawet kobieta ktora kiedys kochalem stawala mi sie coraz to bardziej obojetna.
    Niewiedzialem co mam zrobic zeby to wszystko przestalo, zebym nadal mogl sie cieszyc ,byc szczesliwy,kochac.
    Duzo medytowalem ,bylem u lekarza ,psychologa,ksiedza….
    Czasami bylo lepiej, ale czysami myslalem ze jestem o krok od zwariowania. Potrzebowalem duzo ciszy, spokoju, czasu i duzo sie modlilem, i tak kroczek po kroczku czuje sie coraz to lepiej. A wiec stwierdzam fakt ze tylko Bog moze nam dac sens, prawdziwa milosc, i to cos do czego warto zyc, to cos ze czujemy sie potrzebni. A wiec moja Rada dla wszystkich szukajacych sensu zycia: Modlitwa i czas.
    Dziekuje i pozdrawiam wszystkich

  28. M. pisze:

    Witam. Mam 22lata i czuje sie wypalony. Zmieniam prace jak rekawiczki (glownie prace fizyczne gdyz jestem po zawodowce) od 3miesiecy pracuje w nowej firmie ale wiem ,ze nie jestem tam szczesliwy. Chcialbym zaczac od poczatku ale nie wiem jak ? W rodzinie smieja sie ,ze non stop zmieniam tylko prace . Meczy mnie to. Mam kochajaca dziewczyne ale czuje ,ze przeze mnie moze byc tak samo nastawiona jak ja. Co zrobic?! Co zrobic zeby byc szczesliwym.?

  29. Przemo pisze:

    Po przeczytaniu waszych komentarzy mam mieszane odpowiedzi na pytanie jakim jest „po co ”
    a to dlatego że każdy musi sam sobie na to pytanie odpowiedzieć , nie bede mętrkował czy wmawiał wam za przeproszeniem głupot . ALe dam wam jedną radę
    nie oczekuj czegoś od życia tylko daj życiu coś od siebie
    nie patrz na innych co robią czego dokonali bo pogrążysz
    sie w depresji . Człowiek czuje że żyje tylko wtedy kiedy walczy . Nie ma czasu na odpoczynek czy niepewność
    odpoczniemy dopiero po śmierci , napiszecie ze „łatwo powiedzieć” ale co zrobić , świat musi mieć podziały ,
    silni wygrywają grę słabi ją przegrywają . „Bóg” czy „stwórca” czy ktoś nie z tego wymiaru dał nam równe szanse , mamy ciała , mózgi każdy jeden , (nie licząc niepełnosprawnych oczywiście , niech ktoś da im siłę do
    pokonywania przeciwnosci losu) i to od nas zależy jak je wykorzystamy

  30. marceli pisze:

    co mam zrobić ze swoim życiem to ja nie wiem może ktoś doradzi zakochałem się ale dziewczyna dała mi kosza

  31. demi pisze:

    marceli posluchaj, nie ta nastepna, kobieta dzieewczyna to dodatek do twojego zycia, a nie cale Twoje zycie. Tez sie zakochalem od 1 wejrzenia ale ona nie i zyje dalej, mocniejszy i pewniejszy. zakochalem sie tak po zwiazku wczesniejszym w ktorym bylem 4 lata, nie ma reguly

  32. sebastian pisze:

    Cześć mam 15 lat i nie wiem w którym mam iść kierunku mam na myśli nauczyciel,ksiądz i zastanawiam się i nadal niemogę się namyślić proszę o pomoc 🙂

  33. Mike pisze:

    Hej z tego co widzę, nie jestem sam, troche raźniej, aczkolwiek przykro mi ze tylu Was tu. Jeśli o mnie chodzi, ciągle szukam gdzie moje miejsce, wyjezdzam za granicę do pracy, w Polsce sprawdzam się w różnych dziedzinach, jednak (jak kolega parę postów wyżej) pracując w tamtych firmach nie odnajdywałem siebie i nie chciałem na siłę tam być, kończać jak koledzy, którzy ciągle narzekali i widać było po nich, że nie są spełnieni. Staram się dość często wyjezdzać na wczasy to naprawde pomaga, przychodzi potem myśl ze trzeba wracać i znowu odnajdywać siebie. Mam zapał chce coś zrobić, ale własnie nie wiem co ;/ zacząłem chodzic do kościoła, też już ktoś wyżej napisał, bardzo pomaga ;). Koledzy namawiają ” zrób sobie kurs na spawacza, duża kasa, tylko, że ja tego nie chce w życiu robic.. Tak bardzo chciałbym znaleźć cos dla siebie i być szczęsliwym w tym co robię, może w końcu sie uda. pozdrawiam wszystkich, szukajmy, nie poddawajmy się 🙂

  34. qdw pisze:

    a jeśłi człowiek jest uwiazany sytuacją w swoim życiu, to go unieszczęśliwia, sprawia, że nie chce się żyć i nie ma za bardzo szans na zmiany.Jak żyć wówczas? gdy los jest wyłącznie wyrzekaniem się, i jedyne co pewne, że nie będzie niczego dobrgo, ani nie ma szans na spełnienie jakichkolwiek planów, czy marzeń? co zrobić z życiem, nie mając szans? nie mając nawet swojeg życia?

  35. jan pisze:

    Całe to życie to jakiś dowcip jest?

  36. Mireek pisze:

    Świetne! Myślę, że zawsze kiedy chcemy poznać odpowiedź na ważne dla nas pytanie, warto zapoznać się najpierw z kilkoma źródłami. Jedne trafiają do nas bardziej, drugie mniej. Ja przedstawiam swoje bardziej kontrowersyjne zdanie na ten temat. „Nie wiesz co chcesz w życiu robić?” http://nieograniczajsie.pl/motywacja/196/
    Pozdrawiam gorąco 😉

  37. Beataaa pisze:

    właśnie co tu robić … niedługo dobije do 30 – stki a tu w głowie pusto. Niby wiem, ale tak na prawdę nie wiem. Coś się robi, ale czy ma to jakiś sens. W głowie ciągle się kotłuje – może to, a może tamto, za każdym razem trudny wybór, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale powiem Wam jedno – ważne jest żeby mieć kogoś ( ukochanego, przyjaciela czy rodzica ) z kim można porozmawiać tak naprawdę blisko i szczerze – kto nie zbywa Cię słowami, że będzie dobrze tylko powie prosto w twarz co myśli, bo tak samemu tłumić to wszystko w głowie jest ciężko …

  38. gie pisze:

    Po co zyć? w teorii zeby przedluzyc gatunek zeby uczynic swiat lepszym i lagodniejszym… bardziej przychylnym miejscem.. na ziemi.. moze uogolnie ale u nas w Polsce, czrsci ludzi zyje sie ciezko , czesci latwo.. a wiekszosci przecietnie..ani dobrze ani zle.. ani nie jest to stan zagrozenia ich zdrowia i zycia ani to ile zarabiaja i jakie maja mozliwosci samoreaalizacji jest takie ok ale nijakie.. i to powoduje ze sie odechciewa , bo zyje mis ie dobrze ale nie tak dobrze zeby mnei to cieszylo , ani nie tak zle zeby mnie to mobilizowalo do zmiany…a po co zyc.. nie ma wyjscia zycie nie jest czyms z czego mozna powiedziec aj sei wypisuje dzieki, to skarb .. dany tylko raz…milego doswiadczania zycia.. ze wszystkimi ich smakami.. i wyjscia po za pudelko niemocy…

  39. THE_ONE101 pisze:

    Wszystko fajnie, ale w moim przypadku przez życie muszę przebrnąć a nie je przeżywać.
    Pracując non-stop od 20 roku życia i zmarnowanych 6 lat w nieudanym związku widzę jak dużo czasu nieodwracalnie uciekło. Szlag trafił młodość. Nie miałem ani czasu ani warunków na studia (rodzice nie byli w stanie,a i też nie specjalnie chcieli mi w tej sprawie pomóc), trzeba było mieć z czego jakoś żyć. Nigdy w życiu odkąd obijam się o różne prace nie zaproponowano mi umowy o pracę – emerytura z góry wykluczona. Mam jakieś pojęcie o wszystkim po trochu, umiem angielski, mam swoje hobby/pasje budżetowo ściśnięte do absolutnego minimum. Jedyna rzecz do jakiej się nadaję według rynku pracy to praca przy łopacie. Nie mam czasu na kursy, wyjazdy, spotkania ze znajomymi, którzy też już poznajdywali sobie LEPSZYCH znajomych na studiach. Pomijam fakt że po 10-12 godzinach pracy nie istnieję ,idę spać i powtórka. Zarobione pieniądze idą na rachunki i wsparcie dla rodziny. O założeniu własnej dawno już przestałem myśleć. Ile razy poznam fajną dziewczynę ,ta wyjeżdża za granicę lub innego miasta. Teraz pytanie: jaki macie pomysł na wybrnięcie z takiego życiowego bagna?

  40. taki jeden pisze:

    Sens zycia…ja od 10 lat mieszkani I pracuje w Londynie.Poczatki byly trudne brak jezyka ,inna kultura, totalnie nowy swiat,jednak jakos to przelamalem,nauczylem sie jezyka, znalazlem peace,pozniej zmienialem kilka razy az od dobrych kilku lat wyladowalem w budowlance I tak do dzisiaj,jak sie domyslacie ciezko kawalek chleba,praca po 9, 10 godzin dziennie czasami takze soboty. Lubialem to jednak mialem cel I motywacji by stawac kazdego dnia I isc do pracy. Az do poczatku tego roku, w jednej chwili ‚odcielo mi prad’ I jestem jak sparalizowany,stracilem sens po co to wszystko,po co wstawac I isc do pracy ,jestem Sam nigdy nie mialem dziewczyny a mam juz prawie 30 lat,nie pije nie pale . ale jakis tak sie sklada ze nie moge kogos poznac. Do tego doszly leki przed ludzmi,wracam z roboty I ide spac,bylem u psychiatry ,dostalem leki,chodze na terapie ale jak narazxie nie widze poprawy. Nic mi sie nie chce,nie widze sensu po co to wszystko,nie bardzo wiem co dalej ze soba robic
    Pozdrawiam

    • Weronika pisze:

      „taki jeden pisze:”

      Przeczytalam twoj komentarz dwa razy, i to mysle ze to ze jestes sparalizowany, nie przeszkodzi prawdziwej milosci.. 🙂 Moze gdzies jest dziewczyna ktora na ciebie czeka..? Wczesniej nie miales czasu na to… zyles by pracowac..ale czy byles tak naprawde szczesliwy…? Pisales ze nigdy nie miales dziewczyny, bo byles zajety praca, Ale praraliz nie przeszkadza ludziom, wyjdz do nich, nie zamykaj sie w domu, mysle ze poznasz ludzi, przyjaciol bedziesz mial, i poznasz dziewczyne, bedziesz szczesliwy..Jesli to ma ciebie uszczesliwic, a ty jestes dobrym czlowiekiem, to los ci jeszcze duzo wynagrodzi… Pozdrawiam

  41. Chepsen pisze:

    Ja żyję z takim podejściem, ale teraz napotkałem problem. Jestem zaproszony na obiad do rodziców dziewczyny, gdzie ma mnie przedstawić. Jestem pewien, że padnie pytanie czym się w życiu zajmuje i co bym chciał robić. Możecie poradzić co powinienem odpowiedzieć?

  42. Anunnaki pisze:

    Studnia smutku i woda zatruta. Zmieńcie źródło. Wasze ciała to tylko maszyny do realizowania waszych celów. Bezsens to brak własnych celu. Uwięziony w maszynie, jesteś jak żołnierz bez rozkazu. Jeśli potrzebujesz rozkazów to nie nadajesz się lub nie chcesz decydować. Boisz się lub czujesz niepewność. Cierpisz. Przegrywasz sam ze sobą – w najprostszej walce. Resztkami sił czujesz że to bez sensu. Dostajesz ciągle szansę.

  43. Adrian pisze:

    Ja to Koledzy i kolezanki mam o wiele gorzej niz wy nie mam pracy nie mam co jesc ,chodziłem po smietnikach az mi wstyd ,nie chce sie zyc tez wyląduje w psychiatryku lepiej bedzie dla mnie przynajmniej rente bede miał.ojciec wygonił mnie z domu ,matka tez ma mnie gdzies ,nie wiem tez sam co mam robic.?jakbyscie wiedzieli to doradzcie?z gory dziekuje

  44. Adrian pisze:

    Mam takiego kolege ale on cos mi mówił ze mam isc za Jezusem i modlic sie,i mówił ze to moj taki krzyź.mam tez plany i marzenia ale ja juz nie wierze nie realne juz.zazdroszcze tym ludziom ze mają bogactwo dobre motory,podroze dobrze płatną prace.a gadają ze pieniądze śzczescia nie dają to niech zamienią sie ze mną to zobaczą jak to jest bez pieniedzy ,grzebac w smieciach,aj co tu mowic szkoda gadac.człowiek nie zyje normalnie tylko sie denerwuje,bo inni mają wszystko a drugi nic nawet na chleb ze smalcem.a ja nie jestem z takich by krasc.juz moja cierpliwosc tez sie konczy a wiara gasnie.(

  45. Adrian pisze:

    Zeby ktos umiał mi pomoc co robic mam bym był bardziej szczesliwszy i bym bardziej zaczął działac a tak czuje ze marnuje ten czas i moge zmarnowac całe zycie.(

  46. Adrian pisze:

    Pozdrawiam wszystkich jak macie doswiadczenie to doradzcie co robic.pa.

  47. dandis22 pisze:

    Adrdian napisz do mnie ziom 🙂

  48. Marry pisze:

    Witam wszystkich,
    Wiecie co ? Tak czytam te wszystkie komentarze i stwierdzam ze coraz wiecej ludzi boi sie żyć albo boi sie ze bedzie żyć tak ze potem bedzie żałować.. Sama mam problem z podejmowaniem decyzji w życiu : wybrać spełnianie marzen czy bezpieczna strefę komfortu według całej masy ludzi wraz z moimi rodzicami.. Wybrać cos niepewnego czy cos co robi większość? Czasami gdy cos nam nie wychodzi jesteśmy smutni, bądź mamy stany depresyjne .. Nie uważacie ze to dlatego ze większość ludzi zyje wbrew sobie? Żyjąc życiem innych? Wybierając w życiu to co sie opłaca? A nie to co kochamy? Mysle ze każdy powinien sobie zadać pytanie co tak naprawdę jest jego wyborem w życiu a co jest czyjeś, media , społeczeństwo czy nawet rodzice narzucają nam często sposób bycia i styl zycia.. Decydujmy sami o sobie , żyjmy tak jak my chcemy i róbmy to co kochamy, czas skończyć z manipulacja.. Żyć po swojemu i tylko wtedy możemy być szczęśliwi , wierze w Boga i uważam ze On dał nam duży potencjał a my go zakopujemy w sobie zamiast go rozwijać, nie bójmy sie żyć , aby mieć siły na dążenie własna droga polecam odmawiać różaniec , Matka Boza bedzie nas wspierać w naszych wyborach i bedzie nas umacniać w dążeniu do samorealizacji i do zycia wiecznego.. Uwierzcie a doswiadczycie cudu… Pozdrawiam wszystkich.. (Od niedawna zaczęłam żyć po swojemu.. Uważam ze to dobra droga) pozdrawiam 🙂

  49. paula pisze:

    witam,

    też niedawno jeszcze miotałam się,zadawałam to samo pytanie-po co,na co żyję i dokąd to zmierza?I szukałam drogi dla siebie,zawsze myślałam,że dobrze żyję,świat poukładany,mąż,dzieci,dom…jednak to wszystko rozpada się,nie ma…trzeba szukać dalej,zwróciłam się o pomoc do Boga,bo już nie miałam pomysłu co robić i wiecie co,to?dostałam nagle sił,zaczęłam się uśmiechać i myśleć inaczej.Jakieś dziwne zrządzenia losu kierowały mnie na odpowiednie strony( między innymi tutaj)i zrozumiałam,że jest sens,dopóki istniejemy.To może brzmi jak banał,ale tak jest.Żyję i chcę żyć jak najlepiej dla siebie,ludzi,świata.To jest nasze życie,ono szybko mija,niestety a człowiek marnuje je na marudzenie,smutki,oglądanie się wstecz.Wszystko to,co przed nami jest warte zachodu,bo nie wiemy co spotkamy,bo czeka na nas wiele wspaniałych chwil.Ja zrozumiałam to jadąc jakiś czas temu.Pomyślałam-ty masz myśli samobójcze,a ktoś,w tym samym czasie,chory na raka,który nie ma już szans na przeżycie,chciałby móc oglądać deszcz,na który ty tak usilnie nadajesz,bo masz mokre buty…No to co,że obuwie ci zamokło,to wysuszysz,zmienisz skarpetki i dalej będzie dobrze,będziesz cieszyć się słońcem i deszcze,latem i zimą,bo będziesz żyć.A ten chory już nie…choć kurczowo trzyma się tlącej nadziei,że jeszcze chociaż chwilka została my,by móc cieszyć się tym wszystkim,co oferuje mu świat.
    Nie dajcie się złym myślom,które skutecznie zatruwają nam prawdziwy odbiór świata.

  50. Yukiya pisze:

    Witam nazywam się Krystian i mam 19 lat. Przeczytałem wszystkie powyzsze komentarze i widze ze sporo ludzi ma ograniczenia zwiazane z pracą, miloscia z samym sobą itd mozna by wypisywac. Przede wszystkim dąże do tego ze wszystkie te rzeczy są niczym wiecej niz blachostkami, tak naprawde sami sobie narzucacie ograniczenia, robicie z siebie kozły ofiarne, szukacie wspolczucia oraz litosci to zle, rozwiazanie jest bardzo proste zastanow sie przez chwile uzywajac swojej wyobrazni, wspomnien uczuć co tak naprawde kochasz robić, jezeli juz wiesz to poprostu to Zrób! nie obchodzi mnie ile masz lat, ile to czasu zajmie poprostu to zrób zamist uzalać sie nad sobą. Mając 15 lat postanowiłem ze wyjade do Japoni na stałe. majac juz 19 lat wciaz pracuje na swoim marzeniem! i jestem pewien ze w nie dalekiej przyszlosci osiagne swoj cel, mam po co zyc, wiem jak zyc oraz jak przezyc zycie, chociaz zdaje sobie sprawe ze marzenia nie ida w parze ze szczęsciem to i tak pre na przod! Człowiek przechodzi przez trudne chwile w zyciu dla tych krotkich chwil szczescia i tak wkolko, na tym moim zdaniem polega zycie. Nie zalamujcie sie, szukajcie przyjaciol i cieszcie sie zyciem 🙂

  51. Tomek pisze:

    Cięzki kawałek chleba do zgryzienia.

  52. Yukiya pisze:

    Człowiek przechodzi przez trudne chwile w zyciu dla tych krotkich chwil szczescia i tak wkolko, na tym moim zdaniem polega zycie. Nie zalamujcie sie, szukajcie przyjaciol i cieszcie sie zyciem 🙂

  53. Sama pisze:

    Moze nie zawsze jest oczywisty sens dalszego zycia.Przychodza dni ciezkie, kleska tu i tam ,upadamy.Nie widzac jasnego celu,wpadamy w matnie myslowa,pytamy, co robic, po co zyc, czy to ma sens? Ale nigdy nie jest az tak calkiem zle, zeby nie dac zyciu szansy,niech sie wykaze.Trzeba dac mu pole do popisu. Wiem ,ze w jednym momencie moze cos zmienic sie diametralnie, wstanie nowy dzien, spotkasz kogos pozytywnego , poczujesz mocniejsze bicie serca,nagle kolorow nabierze swiat.Jesli jest ci zle do bolu w danym miejscu,doznajesz stresu, nie podoba ci sie wszystko,to moze po prostu wiej czym predzej w inne miejsce, nie pograzaj sie w smutku.

  54. anonim pisze:

    Witam,
    przeczytałam wszystkie powyższe komentarze i nie spodziewałam się, że tyle osób ma problemy nad sensem życia. Niestety jestem kolejną, która nie potrafi sobie z tym poradzić.
    Przez mojego ojca nikt do nas nie przyjeżdża (mam 26 lat i mieszkam z rodzicami) bo cały czas musiało być tak jak on chce itp i co jakiś czas kłócę się z nim wyzywając go od wszystkiego…nie stać mnie na własne mieszkanie ze względu na koszty:( mam kontakt z rodzeństwem ale to nie jest to co kiedyś, każdy ma swoje drugie połówki… Na dodatek zakochałam się w chłopaku który najpierw się mną zainteresował a teraz bawi się moimi uczuciami (nie jesteśmy parą ale to co robimy mogłoby na to wskazywać), on jest dla mnie wszystkim, pomimo tylu przykrości których przez niego doświadczyłam przez 1,5 roku to uczucie nie wygasa a ja mam tak dużo negatywnych emocji że codziennie myślę o śmierci… mam dobrą pracę z możliwością rozwoju (co dałoby mi większe zarobki i możliwość wyprowadzki) tylko brakuje mi motywacji żeby po pracy zajmować się pracą gdy ktoś na kim mi tak bardzo zależy tak mnie traktuje a ja poza nim świata nie widzę. Chciałabym o nim nie myśleć ale niestety nie potrafię, on jest szwagrem mojego brata i czasami siłą rzeczy się spotykamy i kończy się jak zawsze ale potem ja dochodzę do siebie przez tydzień. Stan w którym się znalazłam jest tragiczny…nie mam pojęcia co z sobą zrobić, czuje się jak przedmiot który można rozjechać i wyrzucić do śmieci bo i tak dla nikogo to nie będzie miało większego sensu. Nie pójdę do psychologa bo mnie nie stać a nie mam też grupki przyjaciół z którymi się spotykam bo wszyscy mają swoje drugie połówki i rodziny. Czasami spotykam się z koleżankami ale to nie w weekendy a ja bym potrzebowała wtedy takich spotkań bo mam najwięcej wolnego czasu. Boję się że mam depresję i sobie z nią nie poradzę…

  55. Lulu pisze:

    jeżeli nie chcesz mieszkać z rodzicami to wyjedź za granicę, np. Na wyspy. Zapomnisz o tym bezsensownym gościu i ułożysz sobie życie. Ja bym tak zrobiła. Zresztą ciagle myślę o wyjeździe do Anglii bo w Polsce jest tak ciężka z jakąś sensowną pracą i płacą.

  56. Kriss pisze:

    Czytałem te posty, czytałem główny tekst i musze wam powiedzieć że jestem rozczarowany. Na prawde myslicie że sensem życie jest szczęście???
    Jeszcze nie wiecie że nie jest wieczne???
    Sens zycie to….samo życie. Każdy dzień, od rana do wieczora. Nasze decyzje w ciągu dnia. Nasze relacje z ludzmi. Nasze usmiechy i łzy. To wszystko składa się na nas, na nasze zycie. Trzeba zdobywać szczęście ale nie za wszelką cenę. Nasza moralność jest ważniejsza. To kim bedziemy a nie czym. Życie do odcinek od narodzin do śmierci. Nic tego nie zmieni. Dlatego jedynem sensem jest to co wewnątrz tego odcinka. Jacy będziemy przez ten czas. Dla siebie, dla innych, dla zwierząt, roślin , dla świata. Każdy kto będzie mógł na końcu spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć że jest szczęśliwy ze swojego życia, ten będzie prawdziwym człowiekiem.
    Nie ważne jest kim jesteś zawodowo czy materialnie w życiu. To nie daje szczęścia, tylko chwilową radość, która szybko przemija.
    Praca powinna byc tylko dostarczycielem środków do życia. Nic po za tym. Bo wtedy , nasze ambicje nas zabijają. Jest nam ciągle mało, jesteśmy ciągle niezadowoleni z siebie….albo nasz szef.
    To samo z pieniędzmi…im więcej mamy tym mamy większy lęk że je stracimy. Gdy coś za nie kupimy = to samo lek przed stratą.
    Radzę wam nie ogladać sie za siebie, to co było wczoraj i co będzie jutro to tajemnica. Najważniejsze jest tu i teraz. Żyjcie tak jak by każdy dzień był waszym ostatnim na tej ziemi.
    Dajcie z siebie wszystko jako ludzie. Pokazujcie człowieczeństwo.

  57. eeehhhh pisze:

    A ja mam wszystko, dobra prace, dobrego faceta, chodze na silownie itd ale mam niespokojnego ducha, ktory chce podrozowac, wciaz poznawac nowe, nie wiazac sie, caly czas sie rozwijac… nie umiem opisac tego co czuje, wydawalo mi sie, ze tak trzeba, miec kogos, planowac, w pewbym momencie sie zatrzymac, moze miec dzieci mam juz 33 lata… w podrozy jest sie samemu, ale wydaje mi sie, ze nigdy nie bylam sama a bycie wbzwiazku nie przynosi mi radosci. Moze to chodzi o ten kraj-nie wiem o co…

  58. Tristian pisze:

    Widzę, że bardzo dobre pytanie postawiłem w google :).
    Jestem przekonany, że w pewnym momencie życia gubimy się a głównym winowajcą jest przede wszystkim system edukacji, który od dziecka przygotowuje do wyścigu szczurów. Nie ma tutaj miejsca na przystanek i chwilę zastanowienia się dokąd zmierzam, czego chcę od życia, co lubię robić, co do mnie pasuje. System narzuca szybko, szybko bo nie zdążysz, wybierz to tu jest kasa, tu popularność etc. dalej dalej już jesteś spóźniony ….. ….

  59. bianka pisze:

    CZeść wszystkim!

    Moj problem jest zgoła inny. Nic mi sie w życiu nie udaje 🙂 Wiem jak to brzmi… jak biadolenie sfrustrowanej osoby, jednak… mnie to bardzo martwi. Tm bardziej, że od zawsze męczę sie ze stanammi depresyjnymi.

    W gimnazjum chciałam iść do liceum, by później moc studiowac dziennikarstwo badź psychologie. Zabrakło mi pamietnych 3 punktow i wylądowalam w technnikum na profilu turystycznym.

    Po ukonczeniu szkoły w glowie wciaz siedziala psychologia, jednak poszlam za namową innych – na hiszpanski. Było źle. Zrezygnowałam przed pierwsza sesją.

    Pracowalam z dziecmi, nie dałam rady. Pracowałam jako barmanka – tragedia.

    Pojechalam za granicę. Znowu w pracy kompletna lipa… nie radzilam sobie z prostymi rzeczai, zjadał mnie stres, wrecz przezuwał i wypluwał.

    No i dobra, po poł roku bezrobocia i rozkiny co dalej poszłam do prześwietnej pracy, z cudowną atmosferą, firma z perpektywami. Moj szef widział we mnie taki potencjal, ze osobiscie juz pierwszego dnia sie przerazilam… Bo znowu miałam w głowie, ze przeciez i tak nie dam rady! Przeciez zawsze koncy sie wszystko fiaskiem… No i tym razem sie nie pomyliłam, a slysząc na odchodym, ze „byłas moim czarnym koniem” czułam jakby przejechal po mnie walec miażdżąc mnie już do końca.

    Ludzie widzą we mnie potencjał, wierza we mnie tak bardzo, a ja albo rezygnuje albo po prostu ich rozczarowuje. Co mam robic? Może chce za dużo, a tak naprawde moje miejsce jest przy miotle na chodniku?

    Może mam wygórowane ambicje, nieproporcjonalne do potencjału i umiejętności zyciowych? Jak mam się tego dowiedzieć?

    W pracy cały czas słyszalam „zmień swoje podejście, a będzie dobrze”, jednak jak mam to zrobic, kiedy w glowie caly czas dudni „ch*a z tego bedzie! muahaha” (Przepraszam za język, chciałam oddać pełnię absurdu w rzeczywistej postaci).

    Pomoże ktoś? Czy w tym momencie jedyną opcją jest pomoc psychiatry?

    Dziękuję za poświęcony czas, pozdrawiam!

    • Peppers pisze:

      Hej Bianka,

      Oczywiście po tym co napisałaś można by wyciągnąć już jakieś wnioski, najłatwiej powiedzieć w takiej sytuacji to o czym wspomniałaś, czyli „zmień podejście bla bla”. Ja jednak uważam, że aby komuś pomóc należy tę osobę lepiej znać, ich historie również – bardziej szczegółowo.

      Co do psychiatry/psychologa – jeżeli nie masz komu się wygadać (z różnych względów), to może i jest to dobre wyjście. Jednak z tym trzeba uważać; po pierwsze często tacy przepiszą Tobie jakieś leki, które tylko będą maskować problem, po drugie słaby terapeuta może tylko namieszać…

      Najlepiej uważam porozmawiać z jakąś znajomą/zaufaną osobą na początek.

      Ja co prawda mimo różnych stanów emocjonalnych, które miałem (no dobra nadal mam…) nigdy się o nich nie zwierzałem, ale próbuję je na własną rękę przeanalizować i rozwiązać – na razie idzie mi całkiem całkiem (chyba, bo to dopiero czas pokaże)

      Dziękuję,

  60. Małgorzata pisze:

    Przeczytałam kilkanaście komentarzy i to co mogę powiedzieć odnosząc się do niektórych” lamentów” to to ,że tak naprawdę sami jesteśmy kowalami własnego życia.Mam 45 lat nie mam męża ani dzieci i jestem szczęśliwa.Tak jestem szczęśliwa.Jest tyle nieszczęścia obok ,że myślę że mam szczęście.Życie to nie schemat.To tajemnica.Nigdy nie zazdroszczę pieniędzy czy męża komuś z mojego otoczenia bo wiem ,że żadna to satysfakcja jeśli nie osiągnę tego sama.Nic na siłę.Któraś z moich koleżanek z pracy bardzo mnie zaskoczyła swoją odpowiedzią, Jezu wyglądasz tak normalnie Gośka a czemu nie masz męża???.Wygląda na to ,że wg. jej zdania posiadanie męża przybliża do” NORMY „.Zaskoczyła mnie ta opinia .Żyje dalej i niech inni ludzie komentują po swojemu brak męża .Drugi przykład to ze zmianą samochodu.Gośka ma kochanka tylko jest skryta ,no bo skąd by miała na to pieniądze???taki komentarz usłyszałam w pracy .To niech sobie komentują jak chcą .Jest ich wiele…………..tych komentarzy.Nie mam na nie wpływu.Moje motto By przeżyć tą krzywdzącą paplaninę:Żyj i pozwól żyć innym nie krzywdząc ich i siebie.Trzeba wyznaczyć zdrowe granice dla siebie i otoczenia by nie krzywdzić siebie i innych.Jeśli masz zdrowie masz już bardzo dużo.Jeśli masz niedobory wiedzy to książek jest na świecie dużo.

  61. anna pisze:

    Mysle ze nie ma recepty na szczescie,chodzi o nasz sposob myslenia i podejscie do zycia.Czasami nie doceniamy tego co mamy,myslimy..jakbym mial to byloby lepiej..jakbym wyjechal bylbym szczesliwszy..a to nie prawda,trzeba sobie uzmyslowic ze nigdy do konca nie bedziemy usatysfakcjonowani,zawsze bedziemy do czegos tesknic lub czegos szukac.Wazne jest to zeby sobie powiedziec jest dobrze i szukac dalej bez napinki.Ja wrocilam z zagranicy po 8 latach ,zapominajac o tym jak bylo w Polsce i jak nie cierpialam wszystkiego zwiazanego z naszym krajem szczegolnie mentalnosci polskiej.Myslalam ze po tylu latach juz jestem inna osoba no i ze polska musiala sie zmienic na lepsze.Niestety teraz trudno mi znalezc prace i powrocily moje leki z przeszlosi ze nic sie nie zmienilo.Tam mialam luz psychiczny bo nie musialam sie martwic o pieniadze ale bez bliskich a tu mam rodzine a nie mam pieniedzy.Trzeba z dwojga zlego wybrac mniejsze zlo.

  62. KT pisze:

    Witam!
    To ja mam pytanie. Mam 35 lat bez niczego i bez nikogo i co mam zrobic? Z tekstu wynika ze jest dramat albo zycie w cichej desperacji! Czyli nie ma ratunku. Jednym slowem skonczyc ze soba bo nie ma nadzieji! Slucham autora tekstu co ma do zaproponowania ludziom w tej grupie wiekowej.
    Dziekuje i pozdrawiam

  63. Pawel pisze:

    Sproboj jakis wolontariat. Niczym nie ryzykujesz. Podposujesz absolutnie legalna umowe i wyjezdzasz np. na 3 miesiace do jakiegos odleglego kraju, pomagasz biednym dzieciom, uczysz ich czegos albo pomagasz cos budowac, wszystko jedno, moze to byc nawet spedzanie czasu z nieuleczalnie chorymi ludzmi w ich ostatnich godzinach zycia.

    Niestety, tak jak napisal ktos wyzej, nasz zachodni system spoleczny zrobil z nas robotow, niewolnikow, przez to oddalilismy sie od siebie, spedzamy mnostwo czasu na pracy, na pomnazaniu dobr materialnych zapominajac, ze zycie to sa proste czynnosci i ze najwazniejsza jest bliskosc drugiego czlowieka. Ten system juz powoli peka bo zmeczonych i wypalonych ludzi jest coraz wiecej.

    Ja tez jestem wypalony, mam 37 lat i wlasciwie poza matura i wieloma niespelnionymi marzeniami nie mam nic, dlatego tez nie mam nic do stracenia. Nie widzi mi sie zadna praca (bo wlasciwie po co pracowac, skoro poza rzeczami materialnymi nie mamy nic z tego), nie mam drugiej osoby (bo nie widzi mi sie zwiazek polegajacy na nieswiadomym splodzeniu kolejnego potomk,a ktory i tak pewnie bedzie mial trudno w zyciu a niestety tak nas spoleczenstwo ukierunkowywuje, ze mamy sie rozmanzac, lazic do roboty a potem emerytura i koniec). Nie dziwie sie, ze coraz wiecej osob ma dosc bo to przypomina wiezienie a nie zycie a zycie oznacza wolnosc i mozliwosc wyboru a tu nie ma zanego wyboru. Wypadasz ze schematu, wypadasz z zycia. Smutne ale tak to fukcjonuje w naszym ,,poukladanym” swiecie.

    Pozdrawiam cieplo,
    Pawel

  64. tomek pisze:

    jestem tchórzem,boje się zmian i jednocześnie duszę się swoim życiem.Jestem nieszczęśliwy w domu iw pracy której szczerze nienawidzę!Chciałbym stąd uciec!Zniknąć gdzieś gdzie nikt mnie nie zna!Ale się wszystkiego boję!Mam 53 lata za póżno żeby zaczynać od nowa,ale jak dalej żyć w takim pieprzonym dole psychicznym!?

    • Kasia pisze:

      Witaj Tomku,
      Czytając to co napisałeś, stwierdzam, ze mam chyba to samo. Ja kobieta, lat 45. Może zechciałbyś napisać do mnie. Może udałoby się i Tobie i mnie wyjść z tego doła? Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do kontaktu. khasia1@yahoo.pl

  65. Sokół pisze:

    Witam wszystkich. Po co?
    Wszyscy, którzy zadają to pytanie dotyczące życia, szukają, ponieważ mają jakieś potrzeby, które w większości przypadków spowodowane są negatywnymi doświadczeniami, bądź znudzeniem, rozczarowaniem, ciągłą rutyną, czy problemami zdrowotnymi, brakiem możliwości. Tylko osoby, które nie potrzebują znać odpowiedzi na to pytanie, mają inne życie. Gdzie po prostu się żyje, doświadcza
    , jest ciekawie, pozytywnie.
    Proszę wszystkich, którzy to czytają…otwierajcie się na siebie, nie udawajcie zamkniętych i niedostępnych. Wszyscy powinniśmy się wspierać, poznawać. Najlepiej w realu, gdzie trudniej so kogoś podejść i zagadać, bo większość, jak wychodzi gdzieś w pojedynkę, nawet gdzie są tłumy…to i tak się alienuje. Jest nas wielu, którzy szukają dla siebie miejsca w życiu i zastanawiają się po co być, żyć. To oczywiste, dla poznawania świata, ludzi, siebie. Tyle światów, ilu ludzi. Każdy wszystko odbiera na swój sposób. Są tylko podobieństwa. Jednym się udaje, innym nie. Z Tobą też tak jest, przyjmij to na klatę jak ja i idź dalej. Dalej może być lepiej, albo jeszcze gorzej…w końcu dojdziesz do stanu w którym albo się załamiesz, albo po prostu będziesz się śmiać z tego. Ewentualnie czeka Cię sporo szczęścia i przyjemności. Organizm jest tak zbudowany, jak pogoda. Zmiany są nie uniknione. Są ludzie bardziej i mniej uczuciowi, Ci bardziej częściej będą zadawać sobie pytanie: po co? Jak ktoś chciałby coś napisać. Mam 34 lata, lubię góry, spędzać czas aktywnie. Poszukuję miłych wrażeń, emocji, adrenaliny i ogólnie wszystkiego…po to. Kontakt: cybersokol(małpa)yahoo.pl Pozdrawiam i życzę powodzenia.

  66. greg pisze:

    Po co żyjemy?
    Tak naprawdę żyjemy po to żeby umrzeć,z pierwszym naszym oddechem to jest nasze przeznaczenie i nasz nadrzędny cel, śmierć.
    I dorabianie różnych ideologi na temat życia, tego nie zmieni.
    Inną sprawą jest to jak wypełnimy ten czas po miedzy pierwszym a ostatnim naszym oddechem.
    Można tu „wcisnąć” wszystko Boga,miłość, sztukę, głupotę, zbrodnię, wojnę, śpiew, samotność itp……
    W zależności od tego kto co ma w sobie dominującego,może to być cecha fizyczna, ale głównie chodzi sferę psychiczną.
    I tu mi się wydaje tkwi sens życia, poprostu jeśli masz szczęście to odkryjesz w sobie ukryty „talent” dany ci na czas życia, albo nie.
    Jeśli tego nie doświadczysz, to umierając będziesz sobie nadal zadawać pytanie po co żyłem.
    Jak długo?
    To proste ,albo do momentu odkrycia w sobie tego czegoś, albo do śmierci.
    Pozdrawiam, 🙂

  67. piotr pisze:

    Ja tez ostatnio stracilem sens zycia. poszukuje czegos nowego co by mni8e zainteresowalo i popchnelo w dalsze zycie,nadalo sensu….jakos nie moge tego znalezc…

  68. Asia pisze:

    Witam wszystkie osoby, które to czytają. W tym roku skończę 18 lat. Boję się życia. Od ok. 3 lat mam problemy z wychodzeniem z domu i „normalnym” funkcjonowaniem. Nie wiem jak mam dalej żyć. Jestem w pełni świadoma, ie sensem życia jest właśnie samo życie lecz nie jest chyba to dla mnie wystarczające… jestem potwornie zagubiona. Nie potrafię odnależć się wśród ludzi. Kiedy przekraczam próg mojego domu staje się zamknięta na świat i na ludzi, którzy mnie otaczają. Nie jest tak że w domu jestem pełna energii ale wychodząc ze swojej skorupy staje się „człowiekiem”, który jest niepotrzebny na świecie..nieistotny..sama nie wiem jak to określić. W każdym razie po przeczytaniu wszystkich komentarzy mam zamiar spróbować poszukać czegoś czym będę mogła się zająć i rozwijać aby móc może po skończeniu szkoły inaczej spojrzeć na świat.
    Poczułam jakiś impuls żeby podzielić się tym wszystkim tutaj…Z powodu niskiej frekwencji w szkole jestem być może zagrożona wizytą w sądzie ale mimo tego nadal nie potrafię się pozbierać żeby wyjść do ludzi. Z mojego powodu moi rodzice mogą mieć problemy a ja nadal jestem tylko śmierdzącym leniem, który się nada sobą użala..Chodzę do psychiatry i biorę od jakiegoś czasu leki ale nie czuję żadnej różnicy. Nie wiem nawet czego oczekuję pisząc to wszystko na forum. Liczę że może ktoś to przeczyta i będzie coś miał do powiedzenia na „ten temat”. Z góry dziękuje za wszystkie komentarze. Czy według was jestem rzeczywiście jedynie leniem, których pełno na tym świecie? Czy być może jest to uleczalny/nieuleczalny lub inny problem??…

  69. XYZ pisze:

    Witam,
    Trafiłam na ten wątek przypadkiem, bo sama jestem obecnie „na rozdrożu” jeżeli można tak powiedzieć. Nie Asia- moim zdaniem nie jesteś „leniem” jakich pełno na świecie, to dzisiejszy świat nie jest niestety przystępny dla osób które są „inne”, wrażliwe, nie przygotowane do wyścigu szczurów – doskonale Cię rozumiem ;)Moja sytuacja wygląda tak, mam 25 lat, skończyłam studia językowe na profilu nauczycielskim. Jak to się często okazuje na praktykach zdałam sobie sprawę że bycie nauczycielem nie jest do końca dla mnie.Poszłam więc na staż, najpierw w urzędzie a potem trafiłam do firmy(spółka skarbu państwa)gdzie jestem do tej pory na umowie o pracę na czas określony.Również jestem osobą wrażliwą, daleko mi do przebojowej, wygadanej osoby która jest pewna siebie, mam dużo wewnętrznych problemów sama ze sobą;)Do tej pory w firmie zajmowałam się po trochu wszystkim, jednak była to praca typowo biurowa, organizacja targów, listy klientów, pisanie jakichś drobnych tekstów, pomoc innym pracownikom, przez jakiś czas prowadziłam też zajęcia z języka angielskiego dla pracowników co- nie ukrywam- sprawiało mi satysfakcję. W firmie nadeszły jednak zmiany. Obecnie wiem że mam zająć się sprawami typowo marketingowymi. Wnikliwymi analizami przedsiębiorstwa,szeroko pojętym PR-em, spotkaniami biznesowymi, prezentacjami itp. Wiem już jakich cech będzie to ode mnie wymagało, żadna z takich cech nie jest moją cechą. Nie jestem przebojowa, otwarta, wygadana, gotowa na podbicie świata biznesu.Ciężko mi też czerpać satysfakcję z przeprowadzania wnikliwych analiz,liczenia, podsumowywania. W dodatku jednym z wymagań jest skończenie studiów zaocznych z marketingu. Czuje się jakbym była zamknięta w klatce, a żadne wyjście nie jest dobre. Nie chcę studiować kolejny raz czegoś, z czym nie wiążę przyszłości. Chciałabym kiedyś poczuć satysfakcję z tego co robię, chciałabym po prostu żyć spokojnie i być szczęśliwa.Czuję że jestem jeszcze młoda, że to moja pierwsza praca i mam prawo ją zmieniać i poszukiwać a jednak wszyscy dookoła wraz z moim narzeczonym zachowują się jakby to był koniec świata. Uważają że moja posada jest świetna, pieniądze są najważniejsze a 90% ludzi też nie jest zadowolonych ze swojej pracy. Że trzeba zagryźć zęby i się zmusić, udawać że jest dobrze. Uważają że jak stracę tę prace to będzie najgorsze co może się przydarzyć. A ja się zastanawiam czy naprawdę życie tak wygląda? Naprawdę mam za wszelką cenę być nieszczęśliwa? Naprawdę to niedojrzałe z mojej strony? Czuję że jestem młoda i kiedy jak nie teraz poszukiwać i zmieniać, ale chyba tylko ja tak myślę…Najgorsze że nie potrafię się przeciwstawić i sama podjąć decyzji…Przepraszam za tak długi wywód, ale nie mam się nawet komu wygadać w tym temacie…Pozdrawiam wszystkich poszukujących…

  70. GABI pisze:

    Witam czytam I sie dziwie.Mlodzi ludzie wszystko przed wami,zauroczenia ,milosc,rozczarowania cele sporo tego.By pisac zycie to ciagla praca nad soba dla kogos dla siebie dla innych Nauczyc sie czerpac przyjemnosc z zycia.Wiem tez kiedys mialo sie te nascie lat. KAZDY inaczej widzi przyszlosc nie Znajac odpowiedzi.Mysle ze to by bylo bardzo nudne znajac na wszystko odpowiedz.Zycie jest zbyt krotkie a warto zyc dla tego wszystkiego.Sa wzloty upadkli ale to wszystko ma cel I nas uczy wyciagac wnioski.Zycie jest piekne choc czasem uwilkane ale piekne.Pozdrawiam ;)Idzie,wiosna;)

  71. pozdro600 pisze:

    Warto byłoby rozgraniczyć odnalezienie sensu instnienia od pomysłu na siebie i realizacji swojej codzienności. Z pierwszym sobie jako tako poradziłem, tzn wykształciło się we mnie uczucie sensu istnienia. To uczucie jest rytmem i kontekstem w którym się znajduję. Gorzej radzę sobie ze ścieżką kariery, zbudowaniem rozsądnego związku nie opartego na skrajnych kompromisach, a na autentycznym zaangażowaniu. Stałem się zakładnikiem własnych możliwości, ciężko dokonać wyboru mając nieograniczony wybór. Staram ratować się swój spokój świadomością, że przecież nie wymagam zbyt wiele i uszczęśliwi mnie proste życie, ale jednak wciąż wymaga to wyboru. I ten właśnie cholerny wybór mnie wykańcza.
    Pozdry

  72. czech00 pisze:

    Powòd, że jest wielu ludzi nie mogących znaleźć swego miejsca w życiu, jest do analizy. W moim odczuciu są ludzie, których stać na więcej, ale wolą ciepłe posadki i zajmując te miejsca utrudniają sytuację na rynku pracy. Ponadto poruszyłbym kwestie jakie zawody są sobie pokrewne oraz kto, i z jakim bagażem doświadczeń może je wykonywać.

  73. monia pisze:

    wszyscy macie rację bo kazdy z nas jest taki jaki jest , jedego zadowoli to co innego denerwuje , i nie jest łatwo odnależć siebie ale uważam ze najważniejsza jest i chcę się z Wami tym podzielić , miłość do siebie i innych to ona daje pełnę szczęścia i myślę ,że własnie po to żyjemy ,żeby się tego nauczyć. Miłość bezinteresowna, czysta bez oczekiwań , akceptująca wszystko i wszystkich.

  74. Rysiek pisze:

    Witam serdecznie.
    Mam 62 lata i duży bagaż doświadczeń życiowych,moje dotychczasowe życie było bogate w różne wydarzenia i bardzo inensywne.Nie żałuje przeżytych lat,przyszedł jednak taki okres ze się wypaliłem,utraciłem sens życia,jestem nikomu niepotrzebny,brak mi energi,walczę z depresją,po prostu są chwile ze nie chce się żyć.Z drugiej strony mam pewne przemyślenia że jeśli nie ma gotowej recepty na życie to trzeba stworzyć ją samemu. Uważam że jedynym sposobem na wydobycie się z dołka jest aktywność,mobilizacja i działanie łatwo powiedzieć ale jak to zrobić trzeba zacząć od drobnych rzeczy i cieszyć się z tego co się udało wykonać radzę spróbować i życzę powodzenia Rysiek

    • Kukuryk pisze:

      Panie Ryszardzie, piszę Panie, bo jest Pan ode mnie starszy o 39 Lat. I w sumie to mógłby Pan Być moim dziadkiem 🙂 jestem w szoku, przepraszam z góry za słowa, piszę pierwszy raz w sieci to co naprawdę czuję – kontynuując jestem w szoku, że jest Pan dużo starszy ode mnie, a jednak poczuł pan ten nie do końca miły stan po tylu przeżytych latach. Ciekawi mnie czy poczuł Pan ten stan teraz czy pojawiał się wiele razy w Pana życiu. Bo jak dopiero teraz po tylu latach, to zazdroszczę Panu Ciekawego życia 🙂 Mam wrażenie że moje życie jest nudne jak chyb wielu z Was. Czytając kolejny i kolejny komentarz w pewnym momencie stwierdziłem „że ch*j, zacznę od małych rzeczy i postanowiłem że przeczytam te wszystkie komentarze od góry do dołu i odpowiem na ostatniego z nich czyli Pana komentarz. Ciekawy byłem w sumie czy jest ktoś teraz na świecie który jest w podobnym stanie jak ja, a że napisał Pan komentarz dokładnie 8dni temu to mam wrażenie, że jest wielu takich ludzi. Chciałbym ich spotkać, a najbardziej tych w moim wieku. Pisze dalej i myślę czy to w ogóle ma sens że kliknę zaraz enter i pójdzie w eter. Trafiłem Tu bo od dłuższego czasu nie mogę „zabrać się za siebie”. Mam tyle do zrobienia, ale czuję jakbym nie miał paliwa albo jestem leniem – ktoś tam wyżej też już pisał o lenistwie – może to jest odpowiedź, czuje się źle właśnie z tym, ale jak to zwalczyć? jak pozbyć się lenistwa i zacząć żyć? Ile ja razy zaczynałem robić pompki, myślałem o bieganiu, tak – myślałem – nie biegałem… bo dużo myślę, czasami mam wrażenie, że za dużo już tego myślenia. Non stop myślę, czasami się zastanawiam czy moja narzeczona też dużo myśli, często ją pytam o czym myśli, ale jej odpowiedź… zawsze mam wrażenie że jest kłamstwem albo po prostu Ona taka jest i ciężko przyjąć mi do wiadomości to, że kiedy ja ją pytam, myśląc jednocześnie dużo, niedługo przed zadaniem pytania o życiu, o nas, o weselu, o pieniądzach, jak my sobie poradzimy, gdzie ja zmierzam i dokąd, po co mi to wszystko, gdzie ten sen, dlaczego ten kosmos jest ku*rwa taki wielki itd. no burza myśli w mojej głowie, i z tą moją ciekawością co siedzi u niej w głowie, po zadaniu jej pytania – dostaje w zamian jej odpowiedź, która nie do końca mnie podnosi na duchu bo brzmi ona mniej więcej tak: „a nie wiem, może coś bym zjadła” No i wtedy moje myśli wyglądają tak: hmm, może by jutro zacząć biegać, niee to głupie, niee no zrób to, może coś się zmieni, hmm zoabczymy jak to będzie, no i tak małymi kroczkami idę przez ten świat zarazem samotnie w środku i razem z moją narzeczoną. Jesteśmy razem od ponad 4 lat, zaręczeni od Roku 🙂 W sumie to chyba nawet sprawiło mi to małą przyjemność, że mogę Wam się tym pochwalić, ale z drugiej strony gdzieś tam daleko w mózgu jest ta nie fajna myśl, jakby to było gdyby jej nie było w moim życiu. Jest nam na tyle dobrze, że aż zacząłem się zastanawiać czy to nie jest za dobre, za nudne sam nie wiem jak się do tego do końca odnieść. Może ktoś następny rozjaśni mi myśli.

      Dla Pana Ryszarda i może nie tylko, mogę polecić obejrzenie ciekawego występu wspaniałego jak dla mnie aktora Adama Sandlera, który mnie tu zaprowadził do Was i pomógł się wyżalić, wygadać, poszukać odpowiedzi i szukać jej dalej. Ten Materiał może pomoże Panu chociaż w niewielkim stopniu przypomnieć sobie najlepsze urywki Swojego życia w każdym jego etapie, aż do dzisiaj i się uśmiechnąć choć na chwilę. Dodam, że rzadko oglądam coś kilka razy z wyjątkiem serialu Friends, (bo wszędzie są wyjątki), ale dzisiaj to jest już trzeci raz, kiedy obejrzałem – (Adam Sendler 100% Fresh) Naprawdę polecam i pozdrawiam wszystkich którzy tu trafili.

      I tak – poczułem się trochę lepiej, idę zrobić herbatę i zobaczę co będzie dalej. Teraz będę czekał chyba na kolejny komentarz – „Komentarz niespodziankę” Bo nie wiem Kiedy tu trafi kolejny ciekawy komentarz prawdziwie z życia wzięty. Pozdrawiam, Kocham Was 😀 🙂

      No to Enter siuuup! <3

  75. michaltaternik pisze:

    Witam jestem Michał mam 22lata i staram się dochodzić do jakichś konkretnych wniosków
    Myślę że życie samo w sobie sensu nie ma jeśli go osobiście nie nadamy- tylko wtedy jest ono dla nas samych sensowne bo inni ludzie raczej nie zastanawiają się czy czyjeś życie ma sens.
    Podobnie jak wielu moich przedmówców mam problem z przebiciem się przez niemoc- w znalezieniu drogi zawodowej-otworzyłem działalność gospodarczą w budowlance tylko jak zdobyć wiedzę która jest niezbędna?- A bez tego ani żony ani perspektyw…Doszedłem do wniosku że aby się nie poddać i nie kończyć przedwcześnie egzystencji warto sobie stawiać twarde cele udowadniające że nie jest się mięczakiem który chowa się do skorupy- co myślicie? Jak walczyć?

    • Nieodnaleziona w zyciu pisze:

      Hejka Michał 😉 Ja rownież doszłam do podobnych wniosków.Jednakże nadawanie sensu w życiu,idzie mi niezwykle marnie 😉 Ja z kolei.mam tak,ze uważam ze wszelką wiedzę,jaka już uda mi się nabyć,jest niewystarczająca i czuję,ze zawiodę każdego a przede wszystkim siebie.Walczę ciągle,ale bywają rownież momenty,ze cofam się do starego punktu.To jest trudniejsze niż sądziłam.Trzeba próbować na nowo,wiem,ze pewnie dużo nie pomogłam,ale tylko podejmowanie prób na nowo,jest w stanie dać upragniony efekt.

  76. Karolina pisze:

    Witam, czytam Wasze komentarze pozno w nocy i pociesza mnie, ze tak wielu ludzi boryka sie z pytaniem: co dalej?
    To jest takze moj stan duszy i umyslu. Mam 50 lat i sporo doswiadczen, z jednej strony pare spelnionych marzen (praca, podroze, studia,przyjaciele, zycie za granica), a z drugiej strony sporo rozczarowan (szczegolnie co do ludzi raczej obcokrajowcow ktorzy mnie oszukali i rozczarowali), pare sytuacji ktore mnie przerosly, niespelnione zwiazki, etc etc etc
    Ostatnio stracilam prace marzen. Przez prawie 2 lata dawalam z siebie wszystko, projekty wyszly super.. a mnie oczerniono i na bruk. Czulam jak zlo atakuje. Nadal borykam sie z kacem. Nie wiem co dalej. Stracilam wiare, ze moge swoja praca i zaangazowaniem osiagnac cel. Lekcja pokory, odbudowy relacji z Bogiem, przewartosciowan, autentycznosci. Raczej wiem czego nie chce, ale kompletnie nie wiem co dalej robic ze swoim zyciem. Totalna zmiana zawodu, powrot do Polski..?
    Mysle i modle sie o natchnienie i odwage.

  77. :) pisze:

    Nie znam odpowiedzi na to pytanie… Odbijam się od ścian w „ścieżce zawodowej”, a także między miejscem zamieszkania. Niebawem chyba czeka mnie kolejny wyjazd, bo w Polsce bez fachu i specjalizacji jest za ciężko… Co mnie pociesza? to, że mam wspaniałą żonę. Jestem zadowolony z jej obecności, ze wspólnej kawy, przytulania się i spacerów. Gdzie byśmy nie byli, czego byśmy nie robili, ważne żeby być razem z osobą, którą się kocha.

  78. Paweł pisze:

    Cześć, umiałbyś doradzić coś na totalny brak celu w życiu? Mam 39 lat i kompletnie nie mam pomysłu, co chciałbym robić. Dotychczasowe rzeczy i zainteresowania całkowicie mnie znudziły, nie mam stałej pracy bo stałość i podporządkowanie się wywołuje u mnie furię. Nie chcę się niczego uczyć ani podporządkować się temu, co jest dookoła. Od zawsze tkwił we mnie bunt i sprzeciw wobec odgórnie ustalonych norm społecznych. Zwykłe życie typu praca, rodzina, dom wywołuje u mnie stany totalnego doła. Zmagam się z depresją i apatią. Co można zrobić, aby przerwać ten stan? P Korzystałem z psychoterapii ale to nic nie daje w moim przypadku. Pustka w środku jak była, tak jest plus totalne niepogodzenie się z rzeczywistością, która jest szara, schematyczna i depresyjna. Pozdrawiam, Paweł

  79. Robert P pisze:

    Dziękuję za ten wpis. Dla mnie jak najbardziej aktualny. 🙂 Skupia ie się na sobie, zamiast więcej na innych. Stawianie granic dla toksycznych ludzi i pytanie siebie co rano co mogę dla siebie dizs zrobić by cie uszczęśliwić. Faktem jest znjonosc obcego języka daje nam dostęp do innych kultur i innych wartości i spojrzeć z innej perspektywy na siebie i innych. Uczę się angielskiego….. Pozdrawiam z samotnej podróży po Indonezji Robert.

  80. krawędź pisze:

    kiedys tu postawilem komentarz juz nie wazne pod jakim Nickiem aale to bylo dlluuuuugie 3 lata temu.. przez te lata przewalilem kawal zycia wyjezdzalem za granice,szukalem jakiej kobiety by byla na podobnym poziomie emocjonalnym co ja i nawet znalazlem lecz z powodow ze mamy odmienne zycia pozostawilem to i odizolowalem ,,na pozniej,, by uporac sie z pewna sytuacja… bylem nawet w wojsku zagranicznym pol roku ktore zalozylem to przezylem dla przezyc i doswiadczen nawet zrobilem uprawnienia mam szereg talentow poczawszy od plastycznych poprzez inne artystyczne ,inzynierskie… ale prawda jest taka ze nawet w najbardziej absorbujacych momentach mam ten glos wewnatrz ze ,,to jest tylko jakas symulacja,, ,,its game,, to jest kryzys egzystencji i co kolwiek by nie ruszyl palcem to ze swiadomoscia ze mialo sie ze 10000 innych mozliwosci zwrotow akcji momentow . I nic dalej nic wiem ze cos pominalem a przeoralem juz sporo roznech tematow jestem hahha w stanie tez zaorac kazdego ateiste i kazdego wierzacego ktorych ego wyrasta ponad inne mozliwosci z pelnym szacunkiem do kazdego z osobna. ponadto uzywam pelnego wachlarza emocji i jestem pelny empatii mam swiadomosc roznych rzeczy odbieranych przez inne osoby..
    Poprostu gdzies na jakims poziomie mentalnym utknalem gdzies i cos mnie unieszczesliwia i nie jestem w stanie tego nazwac choc mam swiadomosc ze moze zycie czlowieka jest takie.

  81. Skarbonka pisze:

    Czesc. Czy ktos się odezwie?

  82. Skarbonka pisze:

    Jak jest samemu w podróży?

  83. Robert 3448 pisze:

    Robert mam 52 lata i wciąż nie wiem po co żyję jako jest sens życia pracuje w UK i zastanawiam się jak jeszcze długo dam radę tkwić w takiej sytuacji?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa cookies.

Czytaj więcej na temat polityki cookies.