Anioły alkoholowej rodziny - Solaris - rozwój osobisty

Anioły alkoholowej rodziny

Po co żyję? Kim jestem?
Ileż razy zadajesz sobie to pytanie? Jaki jest sens mojego istnienia?

Rozdział pierwszy

Upijam się jak świnia, ubliżam mojej kobiecie, biję ją, biję dzieci .
Jestem podły i właściwie to nie mam prawa żyć.
Ileż razy podcinałem sobie żyły, żeby to wreszcie skończyć.
Ileż razy mówiłem – nie wrócę już do więzienia.
I co?
I znowu tu jesteś. Wychodzisz na wolność i nie potrafisz już tam żyć.
Normalnym się staje picie, bicie, kradzież, rozbój i powrót.
No więc może tym razem inaczej byś podszedł do życia.
Do życia potem.
Jak wyjdziesz.
Co o tym myślisz?
Może warto spróbować a ja postaram Ci się pomóc.
Dlaczego to robię?
Bo mam niezły bagaż doświadczenia życiowego i chcę Ci powiedzieć, że można zacząć życie od nowa. Nie jest łatwo, ale kto powiedział, że będzie łatwo.
Wypada teraz, abym się przedstawiła.
Jestem 40letnią kobietą, wychowaną w rodzinie alkoholików.
Piła moja mama, babcia, dziadek i wujek. Inspiracją do napisania tego co czytasz jest moje życie obok wujka, mężczyzny, który krzywdził innych. Nienawidziłam go do pewnego momentu mojego życia. Widziałam jak połykał żyletki, bił i gwałcił swoje kobiety, bił mamę i krzyczał na mnie. Potem wracał do więzienia i był spokój. A potem wychodził i zaczynało się od nowa. Skończyło się to piekło kiedy zmarła moja mama w wieku 31 lat.
Okropne, prawda?
Młoda kobieta.
Ja miałam wtedy 13 lat i nigdy więcej nie widziałam mojego wujka. Nigdy więcej nie weszłam do domu mojego dzieciństwa. Chciałam zapomnieć smutne chwile i przykrości. Brak opieki, przedwczesnej dojrzałości .
Nie, nie byłam nigdy w więzieniu.
Często zadawałam sobie pytanie – dlaczego akurat mnie spotkało takie życie. Byłam wściekła na wszystkich, którzy zmarli i zostawili mnie bez odpowiedzi. Chodziłam na różne warsztaty psychologiczne i powolutku zaczynałam inaczej patrzeć na świat. Tych warsztatów, wizji i dróg rozwojowych jest dużo. A ja podzielę się z Tobą moją. Mam nadzieję, że Cię nie nudzę i masz jeszcze chęć poczytać dalej.

Dzięki.

Rozdział drugi

Myślę, że jesteśmy Aniołami. No tak nie śmiej się. Nawet jeżeli urosły Ci małe różki lub wielkie rogi to w głębi Twojego serca jest dobroć i Ty o tym wiesz. Czujesz to, prawda?
Już w Niebie, Kosmosie, Górze – nazwij jak chcesz – wybieramy sobie drogę życia. Wiemy gdzie się urodzimy, w jakim kraju, kim będą nasi rodzice i jakie zadanie mamy wykonać. A póżniej rodząc się zapominamy o naszym zadaniu.
I tak jest do momentu jakiegoś wydarzenia, tragedii. W przełomowym momencie: rozwodu, wypadku, śmierci bliskich osób, samobójstwa, mamy dwie drogi wyjścia – albo udajemy, że to nie jest dla nas sygnał ostrzegawczy, aby się zastanowić, albo się budzimy z postanowieniem zmiany.
Nie budzimy się – jesteśmy nieszczęśliw, chorujemy.
Budzimy się – pomału stajemy na własnych nogach.
Przestajemy obwiniać innych za wszystko co nas spotkało. Stajemy się świadomi życia. Odpowiedzialni za własne decyzje. Na początku jest trudno i boli wszystko.
Przeszłość, wyrządzone krzywdy.
Boli, bardzo boli.
Ale hola, hola – patrz kochany do przodu. Nigdy nie zapominaj o tym kim jesteś.
Już zapomniałeś.
ANIOŁEM.
I wszystko co do tej pory się wydarzyło się w Twoim życiu to nie tylko pasmo nieszczęść. Wiesz to czemuś służyło. Poważnie. Zaczniemy od alkoholu. Już wiesz, że u mnie w rodzinie też był więc nie zamierzam pisać bajek.
Alkohol to taka podstępna bestia. Pijesz i jest Ci coraz lepiej. Śmiejesz się, czujesz beztrosko, mówisz co chcesz. Jesteś taki odważny jak lew. I w czynach i w mowie. Czasami położysz się grzecznie spać, a czasami to lecą meble, talerze, i ludzie.
Odważny jak lew , prawda?
Na drugi dzień nie wszystko pamiętasz.
Jest Ci głupio, albo udajesz głupka. Tak wygodniej.
Ojciec lub teść z połamanymi żebrami , żona z podbitym okiem.
Nie będę już pić – obiecujesz sobie. Albo i nic nie obiecujesz, masz to gdzieś. Nie wiesz nawet, ze Twoje dziecko w czasie tych awantur siedzi pod stołem i trzęsie się ze strachu. Nie słyszałeś pewnie jak krzyczało – tatusiu nie bij mamusi, proszę. No jak mogłeś słyszeć jak tylko wyła w Tobie wściekłość, złość o tu w sercu. Zabić, pobić i pięść sama ruszyła do przodu.

Rozdział trzeci

I wiesz co, nie jestem facetem, ale rozumiem Cię.
Dlaczego?
Bo jesteś Człowiekiem.
I Ty też. Naprawdę.
I też byłam wściekła. Wściekła na moją matkę. Za to, że piła. Nienawidziłam jej czerwonej zapijaczonej buzi, cuchnącego oddech, zasikanych spodni. Ale kiedy umarła tak bardzo mi jej brakowało. Takiej jaka była, bo wiedziałam, że już nigdy nie będę mogła jej przytulić, pocałować, dotknąć .
To był mój rodzinny dom. Piła mama, pił jej przyjaciel i pił jej brat czyli mój wujek. Wcześniej pił w tym domu dziadek i babcia. A przed babcią była jej mama i dwie siostry. Wszystkie te kobiety handlowały na bazarze warzywami, wstawały o 4 rano, aby kupić towar i dla rozgrzewki po kieliszeczku wódeczki od rana. Może to właśnie tak się zaczęło, a może nie.
Zaczęłam zauważać, że niektóre wydarzenia w rodzinie powtarzają się z pokolenia na pokolenie. Rozmawiając o tym z różnymi ludżmi trafiłam na warsztaty ustawień rodzinnych według Berta Hellingera
Pewnie nic o niej nie wiesz. To normalne, nie przejmuj się.
Zawsze przez przypadek dowiadujemy się o czymś.
I teraz ja chcę Cię zaprosić do próby zrozumienia dlaczego pewne rzeczy się wydarzają.

Pan Hellinger jest Niemcem, który żyje i rozpowszechnia tę metodę pracy psychologicznej. Osobiście jestem wdzięczna za to, że ją poznałam. I nie chcę Cię namawiać do uczestniczenia w niej, ale chcę Ci uzmysłowić pewne schematy życia.

Ewa Lewandowska

3 odpowiedzi na “Anioły alkoholowej rodziny”

  1. anna pisze:

    a co by Pani poradzila pijacej 40 latce? Ja nia jestem…

  2. misia411 pisze:

    nie pij kochanie, bardzo Cie proszę. Życie na trzeźwo jest dużo łatwiejsze, i wiem co piszę. uwierz w siebie, dasz radę.Pozdrawiam cię cieplutko i trzymam kciuki

  3. Agnieszka pisze:

    Witam.Ja piłam,ucieczka,nie,nie tłumaczę się.Pili dziadkowie,piła mama(zmarła w wieku 46 lat,zaledwie rok starsza ode mnie,pił brat zmarł w wieku 34 lat)ojciec despota,bił,zdradzał,wszystko robił,żeby tylko nie być w domu.Ja 45-letnia mama 4-ki synów,super chłopaki,ale broją za całe wojsko,jestem w terapii 1 rok i 8 mies,tam się dopiero dowiedziałam prawdy o sobie tyle,że jest co przetrawiać.Rozstałam się z mężem,człowiekiem zimnym jak lód,sama tworze swoje życie,nie jest lekko,o nie,ale wraca świadomość z bycia kobietą i człowiekiem,warto,naprawdę warto,nie dla innych,bo to jakby dzieje się po drodze,ale przede wszystkim dla siebie,moja dusza zaczyna śpiewać z lekkości.pozdrawiam i dziękuję…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa cookies.

Czytaj więcej na temat polityki cookies.